Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2007, 17:35   #221
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

W pierwszej chwili był trochę zaskoczony."Zaraz, zaraz... czy on nie powinien właśnie załatwiać nam roboty?!" pomyślał, ale zaraz uznał to za nieistotne w tej chwili. W końcu trochę odciążył Dziadka, bo ten chory swoje ważył... a na domiar złego wydawał się celowo przeszkadzać w "transporcie." Carver idąc, odwrócił głowę w kierunku Killiana.
- Nie prosiłem się o to, żeby jakaś sierotka mi spadła na głowę... - tu poprawił uchwyt lekko przy okazji potrząsając chorym. - Przylazł do naszej karetki i poprosił o jakieś prochy... a zaraz potem zarzygał wszystko dookoła. Miałem siedzieć i się przyglądać?! To był średnio przyjemny widok... Uwaga chyba znowu mu się zbiera!
A zapowiadał się taki przyjemny dzień. No i co? Otóż jajco! W dodatku obecność Killiana tutaj nie była chyba dobrym sygnałem. Albo już załatwili jakąś pracę, albo odeszli z niczym... Carver miał zamiar go o to zapytać, jak tylko uwolnią się od zbędnego "balastu."
 
Wilczy jest offline  
Stary 09-12-2007, 20:13   #222
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

- Zaraz, zaraz, panowie, bez takich-rzucił, próbując się uspokoić. Nie było łatwo, myśli skutecznie sprzeciwiały się uporządkowaniu- Za chwilę wyjdzie na to, że dla realizmu musimy sobie wszyscy strzelić w łeb, wtedy z pewnością usuniemy wszystkie podejrzenia. Dajcie się chwilę skupić.
"Dajcie się chwilę skupić..." Zabrzmiało, jakby miał zaraz coś wymyślić, Napoleon pieprzony. Wiedział, że to przez niego sytuacja tak się schrzaniła- dał się ponieść emocjom, co w jego wypadku było rzeczą nie do pomyślenia. Nie miał jednak teraz czasu wyrzucać sobie słabości. "Myśl, kretynie, myśl..."
- Dobra, coś mam. Bez rewelacji, ale to chyba lepszy pomysł niż strzelanie w siebie. Wątpię, żebyśmy dali radę niepostrzeżenie się oddalić, wystąpimy więc jako świadkowie zdarzenia. Ja postaram się wcisnąć szeryfowi bajeczkę o napastnikach, którzy uciekli stąd przed kilkoma sekundami, wy będziecie robić za przypadkowych przechodniów, którzy zobaczyli mnie i chcieli mi pomóc. Oczywiście gadkę biorę na siebie. Ale zaraz, zostaje jeszcze problem wiarygodności i ewentualnych świadków...
Co by tu stworzyć... dobra, miał pomysł. Chociaż wolałby jakiś inny sposób kamuflażu.
-Dobra, może tak. Za dobrze wyglądam jak na człowieka, który cudem uniknął zabicia. Ekhem... obita buźka dodatkowo zapobiegnie rozpoznaniu. Wy... cóż, jeśli nie uda się wam gdzieś zniknąć będziecie musieli po prostu wyglądać niepozornie, więc broń na wierzchu oczywiście odpada.
Boże, czego człowiek nie zrobi, żeby uniknąć zamknięcia.
- To co, panowie? Spróbujemy? Czy dalej chcecie iść według swojego planu?
 
Malutkus jest offline  
Stary 09-12-2007, 21:52   #223
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
- Czas nam ucieka wiec powiem krótko. Co zamierzamy zrobić ze sklepikarzem, który wszystko wyśpiewa szeryfowi. Nie ważne czy będziemy strzelać do siebie czy będziemy gadać o napadzie. I tak problem jest duży dopóki żyje sklepikarz ...
- Możemy się wymsknąć teraz od tak. Mamy szanse. Dlaczego? Kobieta krzyczy i woła szeryfa, ale tylko ona wie o tym zajściu. Inni tylko na nią patrzą ale nie wiedzą o co chodzi. Oczywiście zauważą, że ktoś wychodzi ze sklepiku z tego czy innego, ale nie będą podejrzewać, że w tym momencie o to chodzi. A gdy powie szeryfowi, a ten ... blablabla ... zdążymy się wymknąć. Oczywiście broń trzeba schować.


Ragnaak przerzuca broń przez ramię i zmierza w stronę drzwi lekko je uchylając aby zobaczyć dokładnie co się dzieje na zewnątrz i czy jest jakaś szansa. Nie zrobił kroku przez próg tylko dla tego aby usłyszeć ew. inny pomysł.

Był w swoim żywiole. Może nie dosłownie bo to nie front i nie walka z mutantami czy nawet bandziorami, a zwykły pieprzony napad. No ale cóż ... ale walka jest walką.

Adrenalina pomału zaczyna rozprzestrzeniać się po całym organizmie. Jego zmysły zaczynają działać sprawniej, a mięśnie prężyć niczym u stalowego giganta.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 11-12-2007, 19:54   #224
 
Drzewiec's Avatar
 
Reputacja: 1 Drzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodze
Stan Hamilton

Coś się zaczęło dziać...
Stan szybko wysłuchał słów Killiana i nie czekając rzucił się do przodu. Desert Eagle`a miał gotowego do strzału, ale wolał nie straszyć kobiety widokiem żelastwa. Doskoczył do niej w kilku susach i chwycił. Delikatnie, ale mocno kobietę i odciągnął ją na bok.
- Co się stało? Jak mogę pomóc!- krzyknął Stan do roztrzęsionej kobiety. Gdyby ktoś o złych zamiarach biegł, Stan gotów był wyciągnąć gnata i strzelić. Teraz jednak starał się uspokoić kobietę i wysłuchać, co się dzieje...
 
Drzewiec jest offline  
Stary 14-12-2007, 19:33   #225
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Killian i Robin
Im bliżej szpitala, tym bardziej wyrywał się wam chory. - Nie! Tylko nie do... szpitala, kurwa... tam mnie nie lubią, nie bierzcie mnie tam... W końcu bełtnął wam pod nogi, przez co omal się nie wywaliliście, i stracił przytomność. Genialnie. W każdym razie wprowadziliście go do budynku, gdzie od razu podbiegła do was jakaś młoda dziewczyna - góra 25 lat. Miała na sobie biały, choć nieco brudny lekarski kitel, a w ręku ołówek, który po waszym wejściu zostawiła na biurku. - O mój Boże - powiedziała. - Toż to Anthony... Czy coś mu się stało? - zapytała, pomagając wam kłaść go na zdezelowanym, szpitalnym łóżku. - I kim tak w ogóle jesteście?

Stan
Kobieta, podchodząca już pod piąty krzyżyk, nie uspokoiła się nawet wtedy, kiedy chwyciłeś ją i mocno przytrzymałeś. Powtarzała tylko swojego "szeryfa"... Który, jak się zresztą okazało, właśnie stał za tobą.
- Coś się stało, Margaret?
- Panie Davids! Jacyś ludzie napadli na sklep i pobili Terry'ego! Jest ich trzech i... Jeśli pan się nie pospieszy, to chyba go zabiją!
- Terry'ego? Nie może być, co oni chcą od niego zabrać, konserwy?!

To ostatnie pytanie okazało się być jednak czysto retoryczne. Po chwili Davids wbiegł do swojego biura, a kobieta uspokoiła się. Ty zaś spojrzałeś w kierunku, z którego wybiegła kobieta. Wyraźny, biały napis "Terry Hernton's General Store" dobitnie świadczył o tym, że to tam dokonano napadu... Może uda się jakoś wkręcić do pomocy?

Targ
Ragnaak uchylił ostrożnie drzwi. Wyglądało na to, że wystąpienie kobiety nie narobiło zbyt wiele szumu - hałas targu ją zagłuszał, przynajmniej tak się wydawało. Żołnierz słyszał zza swoich pleców zaniepokojone rozmowy dwóch pozostałych "handlarzy", którzy mieli niefart wpaść na niewłaściwy pomysł w niewłaściwym czasie. Tłum dobrze zasłaniał sytuację, ale nie dość dobrze - wyćwiczone zmysły wojaka szybko wyłuskały na nowo uciekającą kobietę. Ktoś ją zatrzymał... To był Stan! Próbował ją zatrzymać, ale po chwili podeszła osoba trzecia - jakiś gość w starym, brązowym płaszczu, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Na jego widok damulka szybko się uspokoiła, a po chwili rozmowy z nią koleś wszedł do budynku obok - żołnierz nie widział jednak, co to za budynek. Oprócz tego zauważył również Killiana, ale tylko przelotnie - zaraz potem zamknął drzwi, żeby przypadkiem samemu nie zostać zauważonym. Nie teraz. Odwrócił się i odetchnął, podejrzewając, że cała sprawa rozstrzygnie się już za chwilę. Spojrzał na twarze swoich sprzeczających się kompanów, a potem na leżącego na podłodze sklepikarza... Chwila, moment. Gdzie jest sklepikarz?! Niedoszła śmiertelna ofiara napadu zniknęła z miejsca, gdzie zostawili ją "genialni handlarze". No pięknie.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 14-12-2007, 21:03   #226
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Bez zastanowienia Ragnaak zauważył brak sklepikarza, który niepostrzeżenie sie wymknął. Gdyby kompani się nie kłócili kiedy on robił rozpoznanie co dzieje sie na zewnątrz pewnie by im nie uciekł.
Ale skoro zniknął to może oznaczać tylko jedno. Musi być tylne wyjście. Zdawał sobie sprawę, ze nie ma za wiele czasu wiec szybkim krokiem, ale ze zdwojoną czujnością ruszył na tył sklepu.
Był czujny. Nie chciał przypadkiem dostać po głowie z jakiegoś ciężkiego przedmiotu lub po prostu kulki ...

- Przestańcie się kłócić ... sklepikarz zwiał, a biorąc okoliczności jakie panują na zewnątrz zaraz będzie tu gorąco. Mam zamiar dać dyla ze sklepu tylnym wyjściem a jak go nie ma to je zrobić na przykład rozwalając ścianę lub dach. Zależy co szybciej się rozleci. Niech ktoś obserwuje co się dzieje na zewnątrz. Musimy być z sytuacją na bieżąco. Rozpoznanie to połowa sukcesu. Jak nie znajdę tylnego wyjścia to może jeszcze będzie szansa aby dac dyla przez główne drzwi.

Wszedł wolnym krokiem na zaplecze z mieczem w ręku. Jeśli tu był Terry nie chciałby narobić niepotrzebnego hałasu. Bo wówczas na pewno stracili by cenne sekundy, których nie mogą teraz stracić ... był gotowy aby ew. zrobić skok i szybkim cięciem a właściwie sztychem sklepikarza ogłuszyć.

- Co za głupota. Zastraszanie rozumiem, ale żeby zaraz bić gościa po mordzie. No gdyby był mutantem, który zabijał lub jakimś podłym gangerem ... Panie Niebieski, nie pozwól zginać mi w tej dziurze. A jeśli już to nadejdzie to żebym zginął jak prawdziwy wojownik ( powiedział to bardziej do siebie niż do reszty )
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 15-12-2007, 09:49   #227
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

-Nie wierć się, bo będzie gorzej... - powiedział do chorego. Oczywiście nie posłuchał. No i oczywiście było gorzej - trzeba przyznać, że oglądanie zawartości cudzego żołądka było wątpliwą rozrywką... Coraz bardziej żałował, że w ogóle wyszedł z karetki. "Tak to jest jak się chce udawać Matkę Teresę z skądś tam..."

W końcu dowlekli się do szpitala. Po tym co mówił "Anthony" przed chwilą, nie zdziwił się tak bardzo, że pielęgniarka rozpoznaje pacjenta. Na pytanie odpowiedział krótko i rzeczowo - nie przyszedł tutaj na pogawędki:
-Nie wiem co to za jeden, ani co mu jest... ale coś na pewno, bo zarzygał całą drogę od targu do szpitala. - Robin zastanowił się przez chwilę - No i jak jeszcze mógł mówić, to wspomniał coś o preparatach krwiotwórczych...
Co do drugiego pytania... spojrzał na Killiana i postanowił tymczasowo je zignorować. Na uprzejmości będzie czas potem. Teraz chciał się w końcu pozbyć tego dziada, który zepsuł mu tak dobrze się zapowiadający dzień. Zamiast odpowiedzieć zapytał:
-Gdzie mamy go postawić? Trzymanie go tak jest trochę niewygodne...
 
Wilczy jest offline  
Stary 16-12-2007, 20:38   #228
 
Killian's Avatar
 
Reputacja: 1 Killian nie jest za bardzo znany
Killian wstrzymał mdłości. Skrzywił twarz od śmierdzącej amoniakiem i krwią zawartości żołądka chorego. Przy okazji cofnął trochę nogi żeby nie musiał potem tego zmywać z butów. Pomógł go położyć na szpitalnym łóżku. Kiedy to zrobił otarł pot z czoła. I rozejrzał się ciekawie po szpitalu. "Czemu się tak wyrywał? Kto go tu nie lubi?" Przyjrzał się pielęgniarce. podszedł ostrożnie do biurka by rzucić niepostrzeżenie na papiery leżące na biurku. Wolał żeby to starszy i doświadczony wiekiem Carver rozmawiał - zresztą On niewiele wiedział o chorym..
 
Killian jest offline  
Stary 20-12-2007, 16:38   #229
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Obserwował z rezygnacją, jak Ragnaak, narzekając i sarkając pod nosem wziął się do badania zaplecza sklepu. Wiedział, że nawalił na całej linii, z drugiej strony nie mógł sobie teraz pozwolić nad użalaniem się nad sobą, z trzeciej strony dawno go tak nie poniosło, z czwartej... Z czwartej strony musiał się napić, tego był pewien.
W pierwszym momencie nie zauważył braku głównego aktora tej komedii. "Co jeszcze, do cholery?" Widział, że Haze trochę się wkurzył, chociaż medyk bynajmniej nie uważał się za głównego winnego zniknięcia Terry'ego. Postanowił jednak nie wdawać się w sprzeczki, głównym celem było teraz niczego nie spieprzyć i ulotnić się w miarę sprawnie. Zgodnie z "rozkazem" stanął przy zamkniętym na skobel oknie i obserwował. Był przekonany, że żołnierz będzie wiedział co robić. W każdym razie wyglądał na takiego, który wie.
- Gedan, spróbuj może znaleźć jakieś żarcie albo przynajmniej coś wartościowego. Moglibyśmy chociaż wynieść COKOLWIEK z tych zakupów, niech by się ta cała akcja na coś przydała.
Tymczasem Baxter przez brudne okno obserwował ulicę, na której krzątali się miejscowi. I miał głęboką nadzieję nie zobaczyć niczego, co w tym momencie zmusiłoby go do działania. Zdecydowanie musiał chwilę ochłonąć. I się napić. A właśnie, gdzieś tu była nasza kochana flaszeczka...
 
Malutkus jest offline  
Stary 21-12-2007, 15:40   #230
 
Gedan Ness's Avatar
 
Reputacja: 1 Gedan Ness nie jest za bardzo znany
Gedan już nic nie mówił. Wiedział że to wszystko była JEGO wina i jak tylko wykaraskają się z tej sytuacji to ON będzie winny a może nawet wydalony z grupy poszukiwaczy Tornada.
Powoli, jakby ospałym krokiem skierował się do półek, i jak we śnie zaczął ładować wszystko do kieszeni i torby - nawet nie patrząc co. Po prostu wrzucał różne produkty aby się czymś zająć. A może tak sobie strzelić w łeb? Nie, to byłaby haniebna śmierć. Jak tylko stąd wyjdą to musi pokazać wszystkim na co go stać.
A jak na razie robił te swoje pieprzone ,,zakupy" dla grupy.
 
__________________
Strach to tylko 6 liter!
Gedan Ness jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172