|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-02-2008, 18:46 | #281 |
Reputacja: 1 | Robin "Dziadek" Carver Pusto. Z jednej strony dobrze, bo zaoszczędzą na amunicji. Z drugiej źle, bo pewnie szeryf wykręci się sianem, jeśli nie wezmą tych bandytów żywcem. A na to się nie zapowiadało. Za to... skąd tu do cholery tyle krwi? Carver przez chwilę przyglądał się pomieszczeniu. Zastanowiły go dwie sprawy. Po pierwsze: "Krew na klamce? Ktoś się chyba zdążył zmyć, ale w nie najlepszym musiał być stanie." I po drugie: "Gdzie jest właściciel tego sklepu? Na zewnątrz chyba go nie było..." Rozmyślania niestety w jednym momencie przerwał huk wystrzału. - Co to ma być do jasnej cholery?! - krzyknął tylko na słowa Killiana, po czym kiwnął głową. Rzeczywiście najwyższa pora była na to, żeby się stamtąd zabierać. "Nieduży ten sklep" przemknęło mu tylko przez głowę, nim skupił się na obecnej sytuacji. - Słyszałeś szeryfie? Tu Carver i Killian! Wychodzimy! - krzyczał - I lepiej następnym razem trzymaj swoich chłopców z dala od prawdziwej broni! - dodał. Był teraz tuż przy oknie, ale ściana wciąż chroniła go od "przypadkowych" strzałów. Spojrzał na Killiana i spróbował się lekko wychylić. "Lepiej, żeby ci idioci mieli we łbach coś więcej niż powietrze..." myślał. Był strasznie wkurzony. Nie dość, że pchał się tutaj za prawie darmo, to jeszcze o mało jakiś domorosły Rambo nie odstrzelił mu łba. Miał teraz ochotę wyjść stąd (żywy oczywiście...) i powiedzieć szeryfowi, gdzie może sobie wsadzić taką robotę. |
13-02-2008, 19:13 | #282 |
Reputacja: 1 | No cóż ... Ragnaak nie miał za wiele do roboty w tym momencie. Był zadowolony, że bez większych problemów kaznodziei udało się dotrzeć. Mogli iść wszyscy razem, ale wówczas łatwiej było by ich dotrzeć i zrobić "nieodpowiedni" krok i ... mogli by zostać zauważeni. Zawsze lepiej dmuchać na zimne. Teraz tylko obserwował i czekał na rozwój wydarzeń będąc cały czas czujnym. Nie wiadomo czy te ruiny są opuszczone czy zamieszkałe. Jeśli zamieszkałe .... to nie wiadomo czy przez zwykłe zwierzaczki czy przez takie co lubią gryźć. - Mam nadzieję Kriss, że nie będziemy musieli za długo czekać. Jeśli chodzi o mnie to jestem najedzony, pełen siły i wypoczęty. Wiesz ... na froncie normą było nie spać 48 czy 72 godziny, bo moloch nie sypiał. Nigdy nie śpi. - Teraz jakoś w głowie przeleciała myśl. Gdzie potem ruszamy i jak stoimy z paliwem ?
__________________ Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!! |
13-02-2008, 20:55 | #283 |
Reputacja: 1 | Gedan uśmiechnął się promiennie, gdy mimo dużej szybkości poruszania się perfekcyjnie wybierał zasłony tak, że w kilka minut znalazł się przy karetce. Teraz, gdy tak stał przy wozie rozglądał się czy aby żaden strażnik nie kręci się po mieście. Nareszcie ze swoimi! Wpuśćcie mnie. Wyszeptał, gdyż serce biło mu jak oszalałe i mimo że był prawie bezpieczny, to jednak cały czas czuł jakby tysiące par oczu spoglądało na niego i tylko czekało na niewłaściwy ruch. Już tak miał - w akcji opanowany i zawzięty jak ekhem, diabli lecz jak już będzie po wszystkim był w szoku po tym, co wtedy robił. Gdy w końcu wlazł do auta naprawdę odetchnął z ulgą, wiedząc że teraz nie ma żadnego zagrożenia. Chwilę sapał, gdyż jednak ta przechadzka zmęczyła nieco rannego klechę i oparł się ciężko o ścianę wozu i dłuższą chwilę trwało zanim odpowiedział na wszystkie zadane pytania. Udało się nam i nawialiśmy w ruiny, o tam. Ale Killian i Robin? A to nie są z Wami? Nie widzieliśmy ich od kiedy wyszliśmy po ekhem, zakupy. Nie wiem teraz co mamy robić, litości ale mnie boli głowa... Zajęczał, gdyż co jak co ale rana w głowie była jeszcze świeża i nie miał już sił by wracać do Raagnaka i Kristoffa by powiedzieć im że teraz Kill i Rob gdzieś zniknęli. Na razie jedynie ucałował krzyżyk z Jezusem i westchnął długo i przeciągle.
__________________ Strach to tylko 6 liter! Ostatnio edytowane przez Gedan Ness : 13-02-2008 o 21:37. |
13-02-2008, 22:40 | #284 |
Reputacja: 1 | Kiedy tak sekundy dłużyły się w oczekiwaniu na odpowiedź szeryfa Killian o mało się nie zachłysnął własną głupotą i lekkomyślnością - "Schody!" Zajęci tak szukaniem na dole a potem strzałem ze zapomnieli sprawdzić piętro. "Ochroniarz" spojrzał na Carvera znacząco aż ten zwróci uwagę na niego. Po czym bez słów wyjął znów swojego Deserta i spojrzał w górę i wskazał na schody. Po cichu podszedł do schodów, przylgnął do ściany i najciszej jak mógł zaczął wchodzić po schodach. Broń miał w pogotowiu, oczu nie spuszczał z piętra i powoli wchodził badając każdy stopień stopą. Nie chciał robić hałasu skrzypiącymi schodami a tym bardziej spaść przez obluzowany stopień... Kiedy był już mógł dostrzec co się znajduje na górze ostrożnie lustrował pole widzenia na jakie mu pozwalały ściany... |
14-02-2008, 18:21 | #285 |
Reputacja: 1 | Kristoff Baxter - Taaak, teraz to chyba nie będzie problem. W końcu wiedzą, gdzie siedzimy. Odetchnął głęboko z ulgą, rozluźnił zaciśnięte do bólu pięści. Udało się, Gedan nie spieprzył sprawy, choć przez parę sekund Baxter miał nie najlepsze przeczucia. "Teraz tylko podjadą, zapakujemy się i można spieprzać. Dość mam tej dziury." Odruchowo przetrząsnął kieszenie sprawdzając, czy wszystkie klamoty są na swoim miejscu. Co by nie mówić, w pewnym sensie opłaciła się ta cała przygoda. Wciąż miał ze sobą przedmioty na wymianę: odtwarzacz CD, jakieś części z auta, kastet itd., a Gedan wyniósł ze sklepu co najmniej kilkanaście puszek. Czyli byli na plus. No i niech ktoś teraz powie, że się nie opłaciło... Podniósł torbę lekarską i był gotowy na przybycie czterokołowej kawalerii, które miało zakończyć akcję "Zakupy". Był zmęczony tym dniem i najchętniej walnąłby sobie kilkunastogodzinną drzemkę. |
15-02-2008, 17:58 | #286 |
Reputacja: 1 | Robin "Dziadek" Carver Czekał na jakąś reakcję z zewnątrz. Już miał się wychylać, kiedy jego uwagę zwrócił dziwny wyraz twarzy Killiana. Przez chwilę nie wiedział o co może mu chodzić... Piętro? W pierwszej chwili wydawało mu się, że schody są żałosnymi resztkami, które zostały po dawnych czasach. Takie schody donikąd. Pomylił się? "Niemożliwe..." myślał. Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Zobaczył jak Killian rusza w ich kierunku. Kiwnął głową, po czym w końcu wychylił się, tak że ludzie szeryfa mogli go teraz widzieć. Machnął ręką, dając znak, że mogą zacząć wchodzić. - Zapraszamy, dół jest czysty! - krzyknął do nich jeszcze. Może przynajmniej z tym sobie poradzą i nic nie spie*rzą... Podszedł do schodów. Killian był już w połowie drogi na górę. Carver jeszcze raz spojrzał na drzwi którymi weszli, po czym zaczął wchodzić po schodach. Killian najwidoczniej, podobnie jak Dziadek, nie był amatorem. Carver zbliżył się do towarzysza, aby móc go osłaniać w razie czego i kontynuowali "robotę." Chociaż złodzieje musieliby być skończonymi kretynami, żeby ukryć się na górze... Sami odcięliby sobie ewentualną drogę ucieczki. No, ale Carver nie jest tutaj, żeby ich uczyć, prawda? |
16-02-2008, 09:18 | #287 |
Reputacja: 1 | Ciężarówka - No dobra, to zrobimy tak. Ja podjadę tam do nich, a ty będziesz wskazywał drogę. Zabierzemy ich z ruin, a potem zaczaimy się na Robina i Killiana przy wyjściach z targu. Nie wyjdą tak, żebyśmy o tym nie wiedzieli. Zabierzemy ich do wozu i jedziemy dalej. Auto wytoczyło się z parkingu i wjechało w tę samą wąską uliczkę, którą tu przyjechaliście. Dzięki wskazówkom Gedana szybko przejechaliście przez ruiny... Szturm Powoli i ostrożnie weszliście na górę. Okazało się, że jest tam jeszcze ładny kawałek piętra. Kilka zawalonych ścian i oderwany sufit było zastąpione przez blachę falistą, gips, gdzieniegdzie również ładne, murowane ścianki działowe. Z lewej strony był tylko długi korytarz, nie prowadził on donikąd. Wszystkie pokoje, które niegdyś do niego przylegały, były zawalone. Poszliście więc w prawo, gdzie zaraz odnaleźliście malutki pokoik. Po ostrożnym wejściu ujrzeliście, że jest to sypialnia. Z lewej strony jest szafa, pod przeciwległą ścianą łóżko i trochę brudnych ciuchów, trochę resztek jedzenia, zaś na podłodze leży jakiś zakrwawiony człowiek. Nie widzicie, czy żyje. Ucieczka Niedługo czekaliście, by ciężarówka odjechała z parkingu. Początkowo trochę się denerwowaliście, myśląc, że "powinni już tu być", i tak dalej, ale po kilkunastu minutach usłyszeliście zgrzyt opon o żwir, warkot silnika i ludzkie głosy. Odsiecz zatrzymała się na placyku przed budyneczkiem, który pewnie niegdyś pełnił funkcję dziedzińca między dwoma podobnymi sobie apartamentowcami, prawdopodobnie z jednej firmy.
__________________ "When life gives you crap, make Crap Golems" |
16-02-2008, 10:26 | #288 |
Reputacja: 1 | Robin "Dziadek" Carver "Akcja" oczyszczania sklepu nadal trwała. Powoli, krok po kroku Killian i Carver sprawdzali piętro. Dziadkowi przyszło do głowy, już nie wiadomo który raz od początku wojny, że ludzie naprawdę porządnie oberwali. Ten dom był w połowie ruiną. A najgorsze było to, że ta ruina to i tak jedno z lepszych mieszkań dzisiaj. Carver zatęsknił za dawnymi czasami... Ale nie czas teraz na wspominki. Dotarli do sypialni właściciela. Pokój wyglądał normalnie... gdyby nie liczyć ciała na podłodze. Carver podszedł ostrożnie do człowieka, spojrzał na Killiana, po czym lekko szturchnął nogą "zwłoki." Jeśli nie było reakcji, przyklęknął przy nich i sprawdził czy ma tętno... próbował sobie przypomnieć jak to się w ogóle robi. Siostrzyczka mu kiedyś pokazywała, a i w woju trzeba było wiedzieć, czy rannego towarzysza brać do medyka czy do ziemi. Zastanawiał się, kto to może być. Prawdopodobnie właściciel tego przybytku... "Jeśli żyje, będzie trzeba znaleźć jakieś bandaże, albo coś." myślał Carver. Nie omieszkał podzielić się wynikiem "badania" z Killianem. |
19-02-2008, 10:19 | #289 |
Reputacja: 1 | Ragnaak tylko lekko się uśmiechnął na widok pojazdu. Pozabierał ze sobą wszystkie klamoty, które następnie załadował do karetki. Wiedział, że wszystko będzie dobrze ... tylko spokój może uratować sytuację. - Witam ponownie ... ale widzę, że wszystkich nie ma. Gdzie reszta? Bo do miasta jakoś mi sie nie widzi wracać tym bardziej, że możemy zostać zaczepieni. Bo strzelać do miejscowych jakoś nie mam ochoty ... bo jeszcze podejdzie strażnik i się zapyta czy czegoś nie zapomnieliśmy lub coś w tym rodzaju ... - ... zresztą przecież nie zostawimy swoich.
__________________ Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!! |
19-02-2008, 22:44 | #290 |
Reputacja: 1 | Kiedy wszedli do pokoju w którym leżał zakrwawiony człowiek Killian się zatrzymał, już miał ruszyć by sprawdzić czy człowiek żyje - ale ubiegł go Carver. Opuścił broń, zabezpieczył i wsadził do kabury. Obserwował i czekał aż Dziadek sprawdzi czy facet jeszcze dycha. Niedobrze. Ale co począć w tym świcie nie ma sprawiedliwości - miał tylko nadzieję ze prędzej czy później winni poniosą należną karę. Zacisnął pięści.. Bandaże - wyjął swój który miał i podał Dziadkowi - Trzymaj - przyciśnij do rany i zatrzymaj krwawienie a ja pójdę po jakiegoś znachora - chociaż tyle możemy zrobić dla tego biedaka. Wyszedł z pokoju i zszedł na dół, kiedy podchodził do drzwi stanął znów za ścianą i krzyknął - Szeryfie! Tu Killian, nie strzelajcie, wychodzę trzeba zawiadomić jakiegoś lekarza - mamy tu rannego. I wyszedł - bez ceregieli nawet nie czekając na odpowiedź wyszedł z rękoma podniesionymi do góry. Rozejrzał sie czy nikt nie ma zamiar mu posłać darmowej kulki, po czym opuścił ręce i ruszył szybko w stronę szpitala. Wpadł jak huragan do przychodni i krzyknął do ślicznej pielęgniarki - Potrzebny lekarz - szybko! |