Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2008, 19:39   #321
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Carver spojrzał przez ramię Richa na widok roztaczający się przed nimi. Nie był to zbyt ciekawy krajobraz - pomijając nawet to, że byli w końcu na pustyni.

-No, pięknie... Trupy walają się dzisiaj po prostu wszędzie. - powiedział bardziej do siebie, niż do pozostałych. Spojrzał po twarzach reszty towarzystwa. Chyba nie tylko Carver miał trochę dosyć tego wszystkiego. Podróżują już od jakiegoś czasu, a żadnych porządnych zysków, jak do tej pory nie widać. Co krok za to natrafiają na kłopoty. Dziadek chciał westchnąć, ale powstrzymał się. W końcu, jakby na to nie patrzeć, jest teraz w pracy! A w pracy trzeba... pracować! I to solidnie!

- Mamy więc trupa. Martwi mnie, że nie wiadomo gdzie może być ten co go załatwił. Nie chciałbym skończyć tak samo jak ten koleś... - spojrzał na truchło leżące w krzakach - A zawsze to parę gambli więcej. Ale czy warto ryzykować... - zastanawiał się chwilę na głos, po czym powiedział - Idziemy? Jak będziemy ostrożni, to może nikt nas nie powystrzela. Killian? Panie Haze?
Spojrzał na wymienionych. Na Killiana, bo już go widział w akcji, we Fresno i okazało się, że nie jest kompletnym idiotą. A na Haze'a, bo w końcu podobno był wojskowym, jak Carver. A nie ma potrzeby, żeby reszta niepotrzebnie ryzykowała.
 
Wilczy jest offline  
Stary 07-04-2008, 23:14   #322
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Kolejny wertep, większy od setki poprzednich, na jakie najechali wyrwał go z zamyślenia. Właściwie zamyślenie nie było dobrym słowem, po prostu z nudów wyłączył na chwilę mózg, wpatrując się w odległy, poszarpany horyzont. Robiło się gorąco, koszula zaczynała się przylepiać do ciała, a chyba nie było jeszcze południa. Kolejny piękny dzień w Zasranych Stanach, panie i panowie...
I jeszcze ten gość na drodze. Zawodowa ciekawość przeważyła nad znużeniem, Baxter przecisnął się do przodu, by zerknąć na rannego. Dużo krwi, raczej poszła jakaś tętnica, może aorta, może płuco, może cholera wie co... Z tego miejsca nie dało się właściwie nic powiedzieć- mógł dostać postrzał, mógł oberwać od mutka albo zaciąć się przy goleniu. "Tą ostatnią hipotezę można chyba na razie odrzucić."
- Czekajcie, ja pójdę. Zobaczę, może akurat jeszcze dycha... W końcu składało się tą przysięgę... ekhem...tego... Herostratesa.
"Dupa tam, składało się...", pomyślał, gdy, nie czekając na odpowiedź zaczął się przeciskać między towarzyszami. Od wieków żaden lekarz nie bawił się w jakieś badziewne przysięgi czy inne wróżby. Kto by pamiętał, co powiedział kilkanaście wieków temu jakiś brodacz w prześcieradle? Komu by się chciało teraz tego uczyć? I wreszcie, kto w tych czasach miałby na tyle silną wolę, by "przede wszystkim nie szkodzić"?
- Osłaniajcie mnie- rzucił półgłosem przez ramię, kurczowo ściskając swoje narzędzia. Dlaczego tak się zerwał? Ten bezinteresowny wolontariusz o gołębim sercu, który nie może stać bezczynnie obok ludzkiego nieszczęścia? Cóż, głównie dlatego, że musiał trochę rozprostować kości. No dobra, był też ciekawy, czy dałby radę kolesia odratować- w końcu ma się te umiejętności na światowym poziomie, duma nie pozwala tak ominąć ciekawy przypadek. Zresztą, to nie może być zasadzka, prawda?
 
Malutkus jest offline  
Stary 08-04-2008, 20:45   #323
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Ragnaak "Stalowa Pięść" Haze

Krajobraz, widoki, pustkowia, nic nowego. Wojskowy zajmował się bronią lub lekkim drzemaniem. Nie było na co patrzeć, a wertepy mu nie przeszkadzały (tak fajnie bujało). Był przyzwyczajony.

Na słowa Carvera zareagował natychmiast jakby pojawiła się zielona lampka w transporterze i trzeba był natychmiast wyskoczyć i szybko znaleźć dobra osłonę nim serie wroga mogły poszatkować tych co byli za wolni. Oczywiście wroga tu nie było, a Carver nie był ani zielona lampką, ani dowódcą.

Nim zdążył powiedzieć szybki plan strategiczny przed szereg chciał wyjść Kristoff. Ragnaak szybko zareagował i go chwycił za kołnierz.

- Dokąd to doktorku? Życie Tobie nie miłe. Najpierw pozwól nam sprawdzić okolice. Nigdy nic nie wiadomo, a te parę sekund jak tam poleży pacjentowi nie zaszkodzi ... Panie Carver ja idę przodem bo mam jako takie opancerzenie. Będę szedł w lekkim przykucu i robił jako twoja zasłona lub worek z piasku. Będę patrzył głównie w stronę ciała, ty zajmiesz się rozglądaniem się na boki. Killian natomiast będzie zabezpieczał tyły i stał za zasłoną w postaci naszego auta. W razie czego wiadomo co robić. Do ciała podejdę ja z Carverem. Może to po prostu zwłoki i gamble leżą na wyciągnięcie ręki, a może to zasadzka. Dzięki ostrożności na pewno dłużej pożyjemy. Jak to zasadzka to damy draniom do wiwatu.

Spojrzał w stronę drużynowego medyka :
- Kristoff bez urazy ale jesteś zbyt cenny dla nas, a jak będzie potrzeba to na pewno nie omieszkamy Ciebie zawołać

Po tych słowach wyskoczył z auta i od razu delikatnie przykucł. Gdy tylko poczuł, że Carver jest za nim ruszył w stronę ciała przyglądając się czy przed nim nie ma czegoś podejrzanego i czy przypadkiem ktoś nie zrobił psikusa i nie podłożył jakieś bomby samoróbki.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 08-04-2008, 23:46   #324
 
Killian's Avatar
 
Reputacja: 1 Killian nie jest za bardzo znany
Killian wyjrzał przez przednią szybę z ciekawości. Trupy na pustkowiach nie były jakimś wyjątkiem - ludzie mają wrodzoną tendencję do samozagłady własnego gatunku. Jak to się mówi - przetrwa najsilniejszy - tylko że dziwnym zbiegiem okoliczności ten najsilniejszy to wyjątkowo wredny (ale i często głupi) sukinsyn. Kiedy zaczął sie ruch w samochodzie najpierw zapytał "Czy wogóle promieniowanie jest na znośnym poziomie? Bo przed tym gównem raczej nawet pancerz pana Ragnaka nam dup nie ochroni. Pan panie Gedan może lepiej niech zostanie w samochodzie." No ale skoro już wszyscy pchają swoje dupsko na bohatera - to nie będzie tchórzem i wyjdzie z nimi. Poza tym już mu się niedobrze robiło od siedzenia w dusznym samochodzie. Tylu ludzi w blaszanej puszce sprawia że podróż jest naprawdę męcząca. A zdażyła sie okazja to się przewietrzy. Poza tym nie pozwoli by wystrzelali ich jak kaczki - jeżeli to zasadzka. Widział doświadczenie Dziadka w akcji i raczej to doświadczenie przyda im sie w dalszej podróży. Poza tym polubił tego żywego staruszka. Wyjął z kabury Deserta, odbezpieczył, celując wysiadł za Raagnakiem i przykucnął lustrując dokładnie horyzont. Szukał minimalnego ruchu albo błysku światła który mógł się odbić od kogoś kto do nich mógł celować. Na ugiętych nogach zaczął przechodzić na bok samochodu cały czas lustrując otoczenie. Kiedy doszedł do początku samochodu wyjrzał ostrożnie zza maski samochodu i szukał zagrożenia w pobliżu ciała.
 
Killian jest offline  
Stary 09-04-2008, 22:38   #325
 
Gedan Ness's Avatar
 
Reputacja: 1 Gedan Ness nie jest za bardzo znany
Gedan jako jeden z nielicznych nie wyjrzał przez okno. Nie widział w nic ciekawego w trupie leżącym na drodze, jednakże tak czy siak miał zamiar wstać i wyjść na zewnątrz aby pożegnać umarłego z tego świata, lecz w tym momencie przemówił mu do rozsądku Killian. Klecha, drapiąc się po zaroście, w myślach błagając choć i najpośledniejszą maszynkę do golenia przytaknął cichemu wojakowi.

- Jeżeli teren będzie bezpieczny, dajcie mi znać. Trzeba tego biedaka jakoś pożegnać na tym świecie, choćby dla tego że wszyscy należymy do jedneej nacji.

Mruknął jeszcze na odchodne kompanowi, i drapiąc się po karku usiadł na swoje miejsce w wozie. Mimo że Fresno dostarczyło mu aż zanadto adrenaliny to jednak miał już powoli dosyć bezczynności. Wszystko za bardzo się przeciągało. W tymże momencie spojrzał na Kristoffa i na jego torbę i wzruszył ramionami nad tym, że nie pozwolili mu wyjść na zewnątrz bezradnie rozkładając ręce. ,, Cóż, duzi chłopcy z jeszcze większymi pukawkami idą zawsze pierwsi" Właśnie tak ten gest można było odczytać.

Sądzicie że powinniśmy pochować zmarłego? Zapytał pozostałych, którzy zostali w wozie. Ciekaw był, kiedy ostatnio byli na jakimkolwiek pogrzebie. Cóż. Pewnie i tak się nie zgodzą...
 
__________________
Strach to tylko 6 liter!
Gedan Ness jest offline  
Stary 13-04-2008, 15:41   #326
 
Drzewiec's Avatar
 
Reputacja: 1 Drzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodzeDrzewiec jest na bardzo dobrej drodze
Stan Hamilton

Chemik nie był jakoś niesamowicie zdziwiony znaleziskiem... Ot, kolejny trup... Tylko dlaczego właśnie na ich drodze? To może być zasadzka, ale nie ma co im o tym mówić... będą zgrywać bohaterów...
- Ok, ja zostaję z naszym drogim duszpasterzem- rzekł Stan, wyjmując z kabury Desert Eagle`a. -W razie niebezpieczeństwa wyskoczę i będę Was chronił... ale z całym szacunkiem, za dobrze się znam na promieniowaniu i za bardzo jestem potrzebny do naszego Polowania, żebym wystawiał głowę na zewnątrz dla kilku gambli... Ale w razie czego to możecie na mnie liczyć...- mruknął jeszcze Stan i przylepił twarz do szyby.
 
Drzewiec jest offline  
Stary 13-04-2008, 19:31   #327
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Killian, Ragnaak i Robin wysiedli z wozu. Postąpili kilka kroków w kierunku trupa, uważnie obserwując horyzont. Wtedy właśnie wszyscy usłyszeli warkot silnika, dobiegający od strony mostu nad wąwozem. Wyglądało na to, że od strony miasta zbliżają się dwa samochody. Były w odległości jakichś 300 metrów, czyli dosłownie kilkunastu sekund jazdy. Na reakcję był dosłownie moment. Rich próbował uruchomić wóz, ale ten - jak większość samochodów po wojnie - kaszlał i rzęził, miast ruszyć dziarsko naprzód... Wygląda na to, że ku wam suną jeep i hatchback, w sumie jakichś pięciu pasażerów. Nie jesteście w stanie ich póki co rozpoznać, nie widzicie też jakiegoś uzbrojenia. Okolica nie daje żadnej osłony, ale może da się rozstrzygnąć sprawę bez rozlewu krwi?
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"

Ostatnio edytowane przez Tevery Best : 13-04-2008 o 19:36.
Tevery Best jest offline  
Stary 13-04-2008, 21:43   #328
 
Gedan Ness's Avatar
 
Reputacja: 1 Gedan Ness nie jest za bardzo znany
Gedan, gdy usłyszał warkot silników w oddali wstał i podszedł do najbliższego okna, aby zobaczyć któż to się ku nim zbliża. Oczywiście nic nie zauważył, ale miał złe przeczucia po incydencie w mieście. Oblizał wargi i nerwowym ruchem potarł czoło.

Hej chemiku, widziałeś w mieście te dwa samochody? Zapytał Stana, zdradzając tym samym lekki niepokój które zbliżały się w zastraszającym tempie do wozu kompanii. Mimo to nie wyciągnął broni, lecz jedynie pomacał miejsce w którym tkwiła Beretta. To, że trzymał broń w zwykłej kieszeni było szaleństwem, ale przynajmniej czasem zyskiwał element zaskoczenia.

A może nadszedł czas rehabilitacji? Nieudana ,,rozmówka" we Fresno cały czas tkwiła w głowie klechy jak mocno wbity gwóźdź. Cóż, jeżeli teraz by się mu udało załatwić sprawę pokojowo, to kumple zapomnieliby o jego żałosnej wpadce. Może nawet zaczęli by szanować poczciwego Gedana?

Nie było czasu na zastanowienie. Właściwie gdy myślał o pokojowym załatwieniu sprawy już stał przed autem, opierając się o jeden z boków niesfornego wozu. Splótł ręce na piersi, wpatrując się w coraz większe sylwetki dwóch samochodów.

Nawet nie pomyślał o tym aby uprzedzić swoich kompanów że to on jeszcze raz przejmuje inicjatywę. A przynajmniej tak mu się wydawało.
 
__________________
Strach to tylko 6 liter!
Gedan Ness jest offline  
Stary 15-04-2008, 17:13   #329
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Zrobili tak jak planowali. Carver zawsze lubił najpierw zastanowić się co i jak zrobić, niż lecieć na pałę i dać się zabić. W jego zawodzie - wbrew pozorom - czasem trzeba było myśleć. A nawet częściej niż tylko "czasem." Usłyszał warkot. "No pięknie..." W tym właśnie momencie cały "plan," mogli sobie wsadzić. No, ale taki znowu wymyślny to on nie był...

Dwa samochody. Robin zastanawiał się na kogo mogli trafić tym razem. Jadą od strony miasta... czyżby szeryf chciał im jeszcze raz podziękować za odwalenie brudnej roboty? Dziadek uśmiechnął się krzywo do siebie na taką myśl. "Pewnie... i przywiózł ze sobą kufer złota." Carver przypomniał sobie, że przecież niektórzy z ich drużyny są niezbyt lubiani w mieście - Gedan "trochę" tam nabroił. Dokładnie w tym momencie Dziadek zauważył klechę wychodzącego z samochodu. "Cholera jasna! Jeśli to ludzie szeryfa to mamy przesrane..."

Słowem - kluczem było tutaj "jeśli." Bo to wcale nie musi być "policja." Równie dobrze mogli trafić na konkurencję do Chmury - wtedy mieliby jeszcze bardziej przesrane!

Carver chwycił mocniej karabin i odwrócił się w stronę nadjeżdżających samochodów. Ale broń trzymał opuszczoną. Tylko tego by brakowało, żeby zaczęła się bezsensowna strzelanina. Zobaczymy czego chcą... Robin spojrzał na Haze'a. Lepiej, żeby nie zaczął od razu strzelać... Ale wyglądało na to, że nie jest aż tak głupi. Potem przeniósł wzrok na zwłoki, przez które się zatrzymali. Zdał sobie sprawę jak idiotycznie teraz wyglądają. Kilku kolesi ze spluwami, a obok trup. "Lepiej, żeby to nie był ich kumpel..."
 
Wilczy jest offline  
Stary 18-04-2008, 00:15   #330
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Dobra, to są jakieś jaja. Może nie był typem mięśniaka, a mieli kilku żołnierzy w drużynie, ale, do cholery nikt nie będzie mu rozkazywał, co ma robić! Zresztą, jeden, w dodatku ranny koleś nie może być zagrożeniem, prawda?
Pokręcił głową i zdawać by się, że dał za wygraną. I błąd, kiedy tylko "wojskowi" ruszyli w stronę trupa on otworzył powoli tylne drzwi i wyślizgnął się na zewnątrz, starając się poruszać jak najciszej.
- No niestety, już taki ze mnie ciekawski sukinsyn- rzucił półgłosem do tych w aucie.
Obszedł samochód z drugiej strony, tak, by reszta go nie zauważyła, gdy rozległ się warkot silników. Ups, mamy problem... Z dosyć sporej odległości spróbował jeszcze przyjrzeć się rannemu. Nie mógł podejść bliżej, ale i stąd dostrzegł, że załatwili go ludzie. Niewielu mutantów na tych terenach używa broni palnej. W dodatku była jedna, góra dwie rany na klatce piersiowej... to już po kształcie kałuży krwi... Co tu się działo?
Nie było czasu na snucie domysłów ani niestety na powrót do środka. Cholera, to jednak nie był najlepszy pomysł. No nic, teraz medyk mógł jedynie kucnąć za jednym z kół i z takiej niezbyt dogodnej perspektywy obserwować dalszy przebieg wydarzeń. Może akurat da się całą sprawę załatwić bez rozlewu krwi. Ostatecznie chyba lepiej odwalić jakąś gładką gadkę niż zaczynać od wyciągania broni. Z drugiej strony, jeśli to byli znajomi z Fresno to lepiej nie leźć im przed oczy. Ale na samym froncie i tak stał Haze, uczestnik feralnej wyprawy po żarcie. Ot, i paradoks.
 
Malutkus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172