Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-09-2008, 17:46   #381
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Radio nadal milczało, kiedy siedzieliście w środku całkiem sami, popijając resztki alkoholu i niezbyt żywo omawiając dalsze losy polowania. Minęło całkiem sporo czasu, odkąd tamci wyszli na zakupy, ale - znając ludzi z Vegas i ich zacięcie do targowania - to raczej dobrze. Czas mijał i mijał, aż wreszcie zobaczyliście, jak Kristoff i Ragnaak żegnają się na zewnątrz z dziewczynami, które wcześniej coś im chyba opowiadały albo wyjaśniały. Wreszcie oddział specjalnego przeznaczenia zakupowego wtarabanił się do knajpy. Witamy ponownie szanownych kolegów- rzucił od wejścia Baxter. - Wycisnęliśmy z tego targowiska co się dało, szczęśliwie nabyte zakupy można podziwiać w aucie. Dokładniejszych informacji na temat naszego celu- brak, wszyscy albo nabrali wody w usta albo będą chcieli coś w zamian. I jako coś rozumiem "coś cennego", nie "coś, cokolwiek im się przyniesie". Chociaż nie, wiemy na przykład, że do Tornado zlatują się właściwie wszyscy, razem z Visionsami, indiańcami i... ekhem... grupką w czołgu... świry, nie? Teraz wystarczy tylko pytać po drodze "Dzień dobry, nie przejeżdżały tu ostatnio czołgi?" Głupi żart? Może, ale jeśli się zastanowić...
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 10-09-2008, 20:41   #382
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Siedział przy stoliku z pozostałymi i rozmyślał. W życiu najemnika są takie chwile, kiedy trzeba najpierw pomyśleć jak coś zrobić, a potem to zrobić - nawet logiczny tok postępowania, w sumie. Jakby nie myśląc, Dziadkowi wychodziło, że jeśli mają z tego całego polowania mieć jakiś zysk, to jeszcze huk roboty przed nimi. No, ale bez pracy nie ma kołaczy, jak mówił... kto to mówił? Carver próbował to sobie przypomnieć, kiedy do baru wrócili Baxter i Haze.

- Co do celu, to mniej więcej wiemy gdzie się kierować. Poza tym, myślę, że trudno by nam było przeoczyć wielki, czarny wir na horyzoncie, do którego cała okolica zlatuje się jak muchy do gówna... - Dziadek dopił to co miał w szklance i mówił dalej - Dobra panowie, zakupy zrobione, tyłki mam nadzieję wypoczęły, trzeba będzie się zbierać niedługo, bo co jak co, ale konkurencji nam nie zabraknie- powiedział, po czym zwrócił się do dwóch, którzy właśnie wrócili z zakupów - Ale jeszcze chwilę na wypoczynek mamy - chłopcy kupili co trzeba, więc należy im się coś za wykonaną robotę...Tylko nie zabawiajcie się z tymi dziewczynkami za długo, co? W końcu mamy coś do zrobienia...

Carver wstał od stolika i zaczął przechadzać się po barze - w końcu lepiej teraz rozprostować nogi, bo w karetce nie będzie ku temu okazji.
- Jeśli ktoś ma tu coś jeszcze do załatwienia, panowie, to teraz jest dobry moment, żeby to zrobić.
 
Wilczy jest offline  
Stary 14-09-2008, 11:27   #383
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Może nie przynieśli za wiele, ale chłopaki byli zadowoleni. W końcu za tak niewiele, kupili tak wiele ... Haze miał ochotę na te dwie panienki, ale cały czas po głowie łaziły mu złe myśli. Czuł, że z tej znajomości nic dobrego nie wyniknie. To, że wcześniej chciał aby dołączyły to w sumie powiedział, aby powiedzieć.
Coś mu mówiło aby nie szedł, ale z drugiej strony była okazja i nie chciał Kristoffa zostawiać samego jakby coś złego się działo.

Spojrzał na Kristoffa i szeptem się do niego odezwał :
- Może jestem paranoikiem i zbyt długo byłem na froncie i ufałem tylko chłopakom z drużyny i na swój sposób ludziom z posterunku, ale co do tych lasek mam złe przeczucia. Takie rzeczy po prostu się wie.

Po czym zwrócil się do reszty, a zwłaszcza do Carvera :
- Cieszę się, że mogliśmy pomóc.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 27-09-2008, 13:54   #384
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Panowie amanci wyszli dziarskim krokiem z baru. Ulica była spokojna, wyglądało na to, że niewiele osób zbiera się póki co do wyjazdu. Było już grubo po południu, jednak na szczęście dom, gdzie zatrzymały się dziewczyny, był całkiem niedaleko. Wkrótce więc byli już na miejscu. Tymczasem reszta zebrała sprzęt i wyniosła go do karetki. Niedaleko był jakiś opuszczony dom, znacznie wygodniejszy, niż spanie w karetce. Rozłożyliście tam rzeczy na parterze, oprócz tego było tam jeszcze wyższe piętro i piwnica, gdzie jednak nie właziliście. W rozwalonym - całkowicie, ocalała podłoga i jedna ściana - pokoiku, którego przeznaczenie ciężko było ustalić, Rich rozpalił ognisko. Fasola w puszkach jednak smakuje lepiej na ciepło.

Kris i Ragnaak
Dwaj wybrańcy losu dotarli tymczasem do drzwi wskazanego domu. Po krótkim pukaniu weszli do środka. Z odtwarzacza w rogu leciała cicha, spokojna muzyka, zaś cały domek wyglądał znacznie lepiej, niż większość ruin: posprzątany, pozamiatany, tylko ściany gdzieniegdzie straszyły zdrapanym tynkiem. Nie da się jednak ukryć, że dziewczyny starały się to zamaskować ustawieniem mebli, wieszaniem tkanin i mazaniem jakąś farbą - niekoniecznie ścienną. Obita brązową skórą kanapa stojąca na środku i drewniane szafki pod ścianami powodują, że czuje się tu nieco przedwojenną atmosferę, brakuje w zasadzie tylko telewizora. W tyle pokoju, na aluminiowym blacie, stoi kuchenka turystyczna, na której gotuje się woda w garnku. Przez wybite okna wpada zarówno chłodny powiew, jak i trochę światła. W każdej z czterech ścian prostokątnego pokoju znajdowały się jakieś drzwi, w tej za wami - wejściowe, przeszklone, w pozostałych - zwyczajne, jednoskrzydłowe drzwiczki.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=C1j1_baQwH8[/MEDIA]

Wasze gospodynie siedzą na rzeczonej kanapie. Nie da się ukryć, że wykorzystały ten krótki czas, który im daliście. Zmieniły robocze ciuchy, obecnie Alice siedziała przed wami w dżinsowych szortach i resztkach flanelowej koszuli w czerwoną kratę, związanych tak, żeby zastępowały biustonosz. Christine natomiast miała na sobie czerwoną spódnicę i czarny podkoszulek z zaskakująco głębokim dekoltem. W rękach trzymały szklanki z jakimś gazowanym płynem. - Chcecie najpierw drinka czy kawę? - zapytała Azjatka.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 30-09-2008, 18:33   #385
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Po załatwieniu spraw z resztą drużyny (przekazanie sprzętu) Haze wraz z Krisem udali się do pań, które na nich czekały. Gdy wszedł był mimo wszystko zaskoczony wnętrzem domu. Nie zdawał sobie sprawy, że w tym świecie ... świecie przemocy, molocha, mutantów i innych rzeczy oraz barw czarno-biało-szarych można wykrzesać coś tak pięknego. Dla oczy Ragnaka to był widok mimo wszystko piękny. Dziewczyny postarały się i nieźle się urządziły - czyli były zaradne, a na osoby zaradne mimo wszystko zawsze trza mieć baczenie.
Poza urządzeniem, wystrojem, którym wojak był zachwycony to brakowało mu słów w jego myślach na opisanie pięknych panien. Trudno mu się nie dziwić. Albo widział pstrokate kobiety, albo dziwki, chłopki, albo po prostu wojowniczki, które nie czekały na zaproszenie i specjalnie się nie szykowały.

Zatkało go i nie wiedział co odpowiedzieć. Nie potrafił odpowiedzieć nawet na tak banalne pytanie związane z napojami. Po chwili milczenia odpowiedział szybko niczym wystrzelony pocisk :
- kawę ... poproszę kawę.

Spojrzał na Krissa potem na dziewczyny i ich wdzięki potem znów na Krissa potem znów na dziewczyny :
- jestem zaskoczony ponownie. Piękne mieszkanko, nieźle urządzone no i wy jeszcze piękniejsze.

Po czym ruszył w stronę dziewczyn aby się przywitać ... przywitać ponownie. Nie był dobry w te klocki, ale wojskowa odwaga dodawała mu ... "odwagi".
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 04-10-2008, 17:01   #386
 
Malutkus's Avatar
 
Reputacja: 1 Malutkus nie jest za bardzo znany
Kristoff Baxter

Raagnak wyglądał na zaskoczonego wystrojem mieszkania, a Baxter dzielnie dotrzymywał mu pola. Meble zachowane w lepszym stanie niż większa część Ameryki, działająca kuchenka, a jak się za chwilę okazało również kawa... Podobnych standardów spodziewał się co najwyżej w Nowym Jorku, ale tam próbowano podobno wprowadzać nawet stałą walutę, więc ciężko to miasto uznać za normalne. On sam nie pamiętał, kiedy ostatnio nocował w takich warunkach. Może prawidłową odpowiedzią byłoby: "nigdy"?
- Dla mnie drinka, jeśli można, nie ma co marnować czas na tak nudną ciecz jak kawę- odpowiedział, rozglądając się po pokoju.
Właściwie, wbrew zdrowemu rozsądkowi- a może właśnie w zgodzie z nim- szukał... hmm... chyba śladów obecności mężczyzn. Ciężko było mu uwierzyć, że dziewczyny podróżują same z, jak nietrudno zauważyć, pokaźną ilością gambli. Z drugiej strony, jeśli zamieszkiwały tu dłużej niż tylko kilka nocy to miał zbyt duże doświadczenie z zazdrosnymi mężami i narzeczonymi, by zachować ostrożność. Jak na razie nic nie wskazywało na kłopoty, mogli się trochę się rozluźnić.
- Wspaniałe mieszkanie, trzeba przyznać. Nasi towarzysze też pewnie wynaleźli sobie jakieś przytulne miejsce na nocleg, przynajmniej mam taką nadzieję- rzucił, przyjmując swojego drinka i przysiadł się do Alice- Co to, jeśli można wiedzieć? Mieliśmy po drodze kupić jakieś dobre wino, ale nie było pewne, jakie lubicie i ostatecznie nie kupiliśmy nic. Na szczęście, jak widać, z pragnienia nie umrzemy.
I znowu zaczął nawijać klasyczną dla siebie mieszanką komplementów, żartów i bohaterskich historii ze sobą w roli głównej. Nie, żeby się chwalił- po prostu stawiał siebie w korzystnym, i zasłużonym, świetle. Jednocześnie próbował jak najbardziej zbliżyć się do pięknej Alice i... cóż... "zbliżyć się" w bardziej dosłownym znaczeniu.
 
Malutkus jest offline  
Stary 04-10-2008, 21:46   #387
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Razem z resztą przeniósł sprzęt do wozu i rzucił okiem na cały towar. Nie była to jakaś ogromna kupa gambli. Cienko było zwłaszcza z amunicją, która - znając życie z dzisiejszych czasach - będzie im wyjątkowo potrzebna. Carverowi przyszło na myśl, że może nawet przydać się bardziej niż woda... "No, ale pożyjemy, zobaczymy."

Dziadek omiótł wzrokiem budynek, który dzisiaj będzie służyć im za dom. Oto życie w parszywych latach pięćdziesiątych dwudziestego pierwszego wieku - człowiek nie wie gdzie jutro będzie spał. Chociaż mimo braku pewnych luksusów, opuszczony dom to i tak lepsze miejsce niż ciasna karetka. Carver zrobił trochę porządku. Czyli odgarnął nogą trochę gruzu, żeby zrobić miejsce na ognisko... przy okazji rozejrzał się za jakimiś przydatnymi fantami - tylko pobieżnie, bo tak blisko centrum miasta pewnie wszystko już zastało dokładnie wyczyszczone z cennego sprzętu.

Zabrał się do jedzenia. W końcu nawet ktoś taki jak Robin Carver musi czasem jeść. Spojrzał po pozostałych przy ognisku, przełknął po czym odezwał się:
- Panowie, wygląda na to, że nareszcie trochę zbliżamy się do celu. Tak samo zresztą jak cała okolica... Chcę tylko powiedzieć, że każdy kogo spotkamy od tej chwili, będzie naszą konkurencją. A konkurencji najlepiej pozbyć się od razu, bo i sprzętu - którego jak sami widzieliście nie mamy w nadmiarze - trochę przy tym nam się trafi. Ale... - urwał na moment i uśmiechnął się krzywo. Carver chyba nawet na chwilę nie potrafi przestać myśleć o "pracy" - ... teraz lepiej dobrze się najedzmy. Jutro będziemy mieli bardzo pracowity dzień.
 
Wilczy jest offline  
Stary 05-10-2008, 12:27   #388
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=e3PXiV95kwA[/MEDIA]

Impreza zaczęła się rozkręcać. Muzyka z głośników po jakimś czasie się skończyła, drinki i kawa poszły w ruch. Rozmowa się kleiła, a po jakimś czasie dziewczyny też zaczęły - do was. Czy to pobudzające działanie napojów tak sprawiło, czy jakaś naturalna, niezrozumiała dla naukowców chemia, czy któryś z miliarda innych czynników, kwantowe fluktuacje, cokolwiek - nieważne. W każdym razie z pokoju, po jakiejś godzinie, kiedy się już trochę ściemniło, jako pierwsi do bardziej ustronnego pomieszczenia z boku wyszli Kris i Alice. Nie potrzebowali nawet wciskać żadnej pseudowymówki w stylu oglądania kolekcji znaczków. Konwenanse to nie jest raczej domena tych czasów. Kilka minut po tym, jak zamknęły za nimi się drzwi, w ich ślady - choć w przeciwnym kierunku - poszli Ragnaak i Christine. Jedyna różnica była taka, że część ubrań zostawili już na kanapie. Reszta? Reszta jest milczeniem...

Kilka godzin później, kilkaset metrów dalej

Tej nocy wypadała pełnia, co było Steve'owi i Nickowi jak najbardziej na rękę. Około północy wyszli ze swojej kryjówki i przespacerowali się do celu. W nocy ruiny bywały niebezpieczne, ale nie w Sacramento, tutaj nie żyło niemal nic. Mimo to trzymali palce na spustach, przedzierając się przez gruzy. Wreszcie dotarli do upatrzonego miejsca - sklepu firmowego Nike. Wyszli na pięterko, które częściowo zachowało się od czasu wojny. Wprawdzie żeby tam wejść, trzeba było sobie pomagać liną, ale to im nawet pasowało. Wreszcie usiedli przy wcześniej wybranym oknie, a raczej samej dziurze w ścianie, która kiedyś była oknem. Wypili ostatnie piwo dla kurażu.
- Czy naprawdę musimy to zrobić? Chmury starczy dla wszystkich.
- Nick, przestań. Mamy niepowtarzalną okazję. Pozbędziemy się sporej części konkurencji już tutaj.
- Ale przecież nam od tego nie ubędzie, nie?
- Nie rozumiesz? Albo my, albo oni. Nie ma trzeciej drogi.
- Dlaczego?
- Oni nie będą mieli skrupułów. Po prostu nas zastrzelą. Słuchaj, ja jestem monterem, a ty specem. Spójrzmy prawdzie w oczy - nie nadajemy się do walki, a o Tornado trzeba będzie walczyć. Musimy ich zaskoczyć.
- W sumie masz rację...
- No właśnie. Więc bierz karabin w łapę i przestań się mazgaić. Śledziłem ich, są w tamtym budynku, po drugiej stronie wielopasmówki, widzisz? Stąd będziemy mieli świetny widok. Te dziewczyny, co z nimi są, też idą po Chmurę, więc ich też trzeba będzie się pozbyć. A potem zabierzemy samochód panienek, zanim reszta miasta cokolwiek skapuje, i będziemy daleko stąd.
- A ty co zamierzasz zrobić?
- W drugim pokoju nie ma okna. Trzeba ich stamtąd wykurzyć.
- Jak?
Steve sięgnął do kieszeni. Wymacał chłodny kawałek metalu, co znaczyło, że wszystko było na miejscu. Następnie wyjął zza pazuchy kartonik, otworzył go i załadował kilka wąskich, czerwonych cylindrów do leżącego obok Remingtona 870.
- Mam swoje sposoby.

Pokój Kristoffa, kilkanaście minut później
Sypialnia Alice nie była tak porządnie wyposażona jak główne pomieszczenie, ani tak udekorowana. Trzymała raczej poziom przeciętnego powojennego domku, z tym, że wszystkie ściany i sufit były na swoim miejscu. W pokoju było też spore okno, składające się jednak z samej tylko ramy, szyba była wybita.

Kiedy się obudziłeś po najlepszym seksie od... od... od dość dawna, co najmniej od ostatniego wyjazdu z Detroit albo przedostatniego z Vegas, zobaczyłeś, że Alice leży rozciągnięta na podłodze, oparta o ścianę - i półnaga, naciągnęła tylko majtki - i patrzy przez okno. W świetle księżyca wygląda wręcz majestatycznie. Skąd się takie dzisiaj biorą? Nie licząc może blizn na nogach i odparzeń, które zniszczyły połowę jej skóry na plecach, a którym miałeś okazję się przyjrzeć (hmm, to chyba Syndrom Obcego) - jest piękna nawet jak na przedwojenne standardy. Zauważyła, że wstałeś, i uśmiechnęła się do ciebie. Podniosłeś się trochę na łóżku i też się uśmiechnąłeś. - Jak się miewasz, tygrysie? - powiedziała do ciebie. Właśnie miałeś jej odpowiedzieć, kiedy...

BLAM!

Kawałki mózgu i krew najpiękniejszej dziewczyny w tym mieście rozbryznęły po całej ścianie. Zabrakło ci tchu, spanikowałeś i stoczyłeś się z łóżka. Odgłos strzału nadal kołatał ci się w głowie, kiedy gorączkowo próbowałeś się pozbierać. Ubranie zostało po drugiej stronie łóżka, a pistolet w ubraniu...

Pokój Ragnaaka, w tym samym momencie

Christine leżała, wtulona w ciebie. Czułeś się wspaniale, czułeś się tak, jak nigdy dotąd. Co jak co, ale na Froncie nie ma ani tak pięknych, ani tak namiętnych kobiet. Taka jest prawda. Azjatka spała, a kiedy spała, była jeszcze piękniejsza, niż kiedy była przytomna.

BLAM!

Oboje zerwaliście się z łóżka. Sięgnąłeś do stojącego tuż obok buta - obok majtek i podkoszulka to jedyne ubranie, które masz w zasięgu ręki. Drugi bucior został chyba przy kanapie. Wyciągnąłeś z cholewy nóż. Strzał został oddany gdzieś niedaleko. Cholera, karabin! Został w wozie, niestety, przychodzenie ze Steyrem na randki nawet dzisiaj byłoby uznane za faux pas. Wtedy poczułeś, że coś zimnego dotyka twoich pleców. Odwróciłeś się i zobaczyłeś, że Chrissie podaje ci pistolet. Wprawdzie to tylko Beretta, ale zawsze coś. Zaraz potem zaczęła wciągać na siebie resztki bielizny. Zauważyłeś, że na nocnym stoliku leży druga Berka.

Reszta
Robin stał i rozgarniał gruz. Nie cierpiał wart. Ale w takich miejscach trzeba je wystawiać. Wyszedł na pięterko. W domku było parę ciekawych fantów, na przykład pudełko z kompaktami Metalliki, choć kilka było pękniętych, czy znaleziona za kanapą paczka Lucky Strike'ów. Ale nie to było teraz ważne. Najemnik stanął przy oknie i popatrzył na dom stojący ponad pół kilometra dalej wzdłuż drogi. Farciarze. Pewnie jeszcze śpią przynajmniej na kanapie, z której nie wystają dziesiątki sprężyn. Ech.

Blam!

W tym momencie Carver był już gotowy do działania. Błyskawicznie odbezpieczył Kałasza. Echo strzału niosło się po okolicy, budząc Richa i Stana. Ale tylko "Dziadek" zobaczył, skąd padł wystrzał. I nie podobało mu się to, bo miejsce to było dokładnie naprzeciwko chałupy, gdzie schronili się Ragnaak i Kristoff.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 06-10-2008, 19:34   #389
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet Haze początkowo był zaszokowany ... zaszokowany mile. Potem już były tylko upojne chwile, których nie pamiętał czy kiedyś takie były za jego życia. Było przyjemnie, niewiarygodnie wręcz. Christina różniła się od żołnierek bez ... bez porównania.

Potem leżeli. Ona wtulona w niego. Była piękna, wyglądała przepięknie i ... Haze po raz pierwszy pomyślał aby osiąść na stałe, ochajtać się, mieć dzieci. Ale to była myśl, szybka, ulotna, która została mimo wszystko brutalnie przerwana przez ... BUM !!!

Zerwał się szybko, a instynkty zaczęły działać. Nawet dobrze nie podniósł się z łóżka a już miał w ręce nóż ... nie. Nóż to już przeszłość. Miał w ręku pistolet typu Beretta od Christin. Zerknął na stolik gdzie zobaczył 2 pistolet.
- Na ziemię i zgaście wszystkie światłą i nie podchodźcie do okien, a jeśli coś by wpadło przez okno to prawdopodobnie granat, wówczas jak najdalej od tego w try mi ga.

Szybkim ruchem sięgnął drugi pistolet będąc nisko przy ziemi i bacznie się rozglądając. Założył buty,a w cholewie znalazł się już nóż. Teraz nisko, ostrożnie szedł w kierunku pokoju aby założyć jak się da resztę ciuchów a w pierwszej kolejności kamizelkę strzelecką. No i musiał się dowiedzieć co się do kurwy nędzy dokładnie stało.

Włączyła mu się czujność, ostrożność ... będąc przy drzwiach spojrzał na piękną Christin. Twarz oddawała wszystko. Smutek, żal że im przerwano, że mogło ... to już nie istotne.
- Nie wychylaj się jeśli nie dam ci znać i uważaj ... na wszystko.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 06-10-2008, 20:54   #390
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver

Nawet trochę go zdziwiło to, że znalazł coś interesującego w tej kupie gruzu. Widać dobrze jest nie oczekiwać zbyt dużo, bo można się mile zaskoczyć. W innym przypadku można się tylko rozczarować... No, ale faktem jest, że fanty się przydadzą. Przez chwilę Dziadek nawet żałował, że nie pali, bo akurat Lucky Strike'a aż szkoda sprzedawać. Chociaż z drugiej strony trzeba by być idiotą, żeby puszczać cenne gamble z dymem, nie?

Ale pora zająć się obowiązkami. Wyglądało na to, że nikt z towarzyszy za bardzo nie rwał się do rozmowy. W sumie nic dziwnego - obecną sytuację Carver na froncie określiłby jako "chwilowy spadek morale." Bo prawdziwych zysków na razie nie mieli żadnych... W dodatku Dziadek dałby głowę, że myślą - tak samo jak on sam zresztą, chociaż za cholerę by się do tego nie przyznał przed resztą - o tym, dlaczego tylko Haze'owi i Baxterowi się dzisiejszej nocy poszczęści. Tak bywa. Robinowi muszą wystarczyć inne rozrywki... "Chociaż stanie na warcie do zbyt emocjonujących zajęć nie należy."

Dokładnie gdy powyższa myśl przeszła przez jego głowę, rozległ się strzał. W dodatku padł on zdecydowanie za blisko "amantów." Przez chwilę Carver myślał, że to może tylko zbieg okoliczności, i że jakaś banda dzieciaków się wydurnia akurat tam. Ale gdyby Dziadek wierzył w zbiegi okoliczności, już dawno gryzł by glebę.

-Pobudka śpiące królewny! Wstawać kurwa! - tak wyglądała dawno temu codzienna pobudka w Świętej Pamięci U.S Army i właśnie to Carver wrzasnął, kiedy zbiegł na dół. - Bierzcie broń i za mną, bo najwidoczniej kłopoty bardzo nas lubią. Konkretniej to lubią Baxtera i Haze'a... Tam strzelali. - W tym momencie wskazał na budynek, z którego padł strzał, po czym ruszył żwawym truchtem w tamtym kierunku. Trzymał się tej strony ulicy, po której był wskazany przez niego dom. W końcu Carver nie chce dać się zastrzelić jakiemuś amatorowi mocnych wrażeń.
 
Wilczy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172