Zerywam się sięgając po nóż. Jednak widząc że jest bezpiecznie zaczynam się pakować. Jak ja nienawidze tych zasranych poranków na zapyziałym pustkowiu... I jeszcze to wycie. Widząc że nasze obozowisko szybko znika, przyśpieszam swoje ruchy. Plecak i pancerz wrzucam do bagarznika. Noże do pochew, wciskam się do przodu i topór między nogi. -No to chyba możemy już jechać. Moje myśli krążą wokół osady do której zmierzamy i tego czy jest tam jakaś arena. -J.J co wiesz o tej osadzie? |
Sagon, Jack, Vesper Cadilack odpala za pierwszym razem pozostawiacie tylko tumany kurzu za sobą. J.J jeszcze tylko poprawiła lusterka i założyła okulary z słowami: - Panowie! Jeśli mnie ostatni informant nie oszukał to niedaleko musi być miasteczko o nazwie Jackson. Żadna rewelacja, jednak można tam podobno zapasy uzupełnić. A ! Alkohol niby tez tam mają! Po niespełna 2 godzinach jazdy ,dostrzegacie na horyzoncie wyrastające ruiny dawnego miasta. Na szyldzie przed miastem jest grubo napisane "Chicago" (najwyraźniej sprayem). J.J - Panowie, spokojnie to raczej nie Jackson.. |
-Hmmm... Może warto byłoby rozprostować kości i porozglądać się po mieście? Wkońcu nigdzie nam nie śpieszy się, nie? |
-Nie spieszy? To zależy, ile masz przy sobie żarcia- zwracam się do Vespera- Ale pomysł masz niezły, rozejrzyjmy się. Jeśli to jest to przedwojenne Chicago, to zapewne ktoś tu jeszcze mieszka. I to raczej więcej ludzi niż w jakimś tam Jackson. |
Jazda była niewygodna, ale twardo śpię dalej. Przecież przez całą noc dbałem o bezpieczeństwo kolegów to mi się chyba należy odpoczynek. Wtulam się jeszcze bardzie w "tapicerkę" i kimam dalej. |
-Swoją drogą wądpię że to jet "to" Chicago. Jeśli chodzi o żarcie to i tak nie widze większej różnicy. Mamy pół dnia w zapasie, w najgorszym razie dojedziemy do Jackson wieczorem i będzie wszystko pozamykane. To co J.J? Nie zmęczyłaś się za kółkiem? Co powiesz na krótki spacerek po mieście? |
Sagon, Jack, Vesper J.J zwolniła podczas przekraczania granic ruin. Po lewej i prawej stronie ruin rozciągają sie skaliste pasma, które niemal zmuszaj przejechać przez szczątki dawnego miasta. Mało która ruina sięga powyżej parter. Jedynie droga na której jesteście wydaje sie być oczyszczona z gruzu i w miarę przejezdna, widocznie jest jeszcze w użytku. 300 m w głębi ruin J.J skupiła na czymś wzrok: J.J - "Tam chyba coś sie dymi? Wygląda na samochód..." Po tym J.J Zwróciła uwagę, na to co przed wami również dostrzegacie dymiący sie obiekt. Najprawdopodobniej oddalony o kolejne 300m Samochód terenowy wkomponowany w jedną z ruin. Już z daleka widać że wszystkie drzwi są pootwierane. Wasz kierowca z zaciekawionym spojrzeniem podąża prosto do w kierunku rozbitego pojazdu. Marcus Dziś kościół jest wyjątkowo pusty... Ludzie w tej okolicy już dawno stracili wiarę, a ci którzy jeszcze przychodzą to zazwyczaj pogadać... Stoisz przed tym starym ołtarzem, w tym jeszcze starszym kościele. Budynek prawdopodobnie już przed wojną był ruiną, cudem samotny jak palec przetrwał wojną niemal bez skazy. Z głębokim betonowym fundament i ścianami z cegły jest najmasywniejszym, spośród budynków które po wojnie wybudowały sie wokół niego. Twoje przemyślenia przerywa skrzypienie głównych drzwi znajdujących sie 30m naprzeciw ołtarza... I kobiecy głos: "Niech będzie pochwalony... Co ksiądz robi sam w tym dużym budynku o tak późnej porze?" (Od kilku godzin jest już ciemno na zewnątrz, kościół oświetlają świece i lampy naftowe) |
Rozbudzony, podsuwam się na kanapie. Poprawiam kapelusz i obserwuję ruiny czegoś co przed wojną chyba było miastem. Wzrok zatrzymałem na rozbitym aucie, wystającym ze ściany budynku. To ze ciągle się dymi znaczy że było to niedawno, a otwarte drzwi mówią że ci co byli w środku, już w nim nie są i muszą się znajdować w okolicy. Pytanie tylko czy to dobrze czy źle. Czy to tylko brawura kierowcy czy ktoś spowodował ten wypadek umyślnie. Sprawdzam zamek mojego M1 i rozglądam się po okolicy. |
Zaalarmowany przez słowa J.J. patrzę na drogę przed nami, starając się wypatrzeć jak najwięcej szczegółów. - Tak, zdecydowanie samochód- mówię cicho- I zdaje się, że pasażerowie opuszczali go w pośpiechu, nawet drzwi nie zamknęli. Lepiej miejmy oczy szeroko otwarte, cholera wie, kto tu się może kręcić. Odrywam wzrok od rozbitego wozu i zaczynam obserwować ruiny po obu stronach drogi, szukając jakiegokolwiek ruchu. Wyciągam rewolwer i przygotowuję się do ew. strzelaniny. |
No no, całkiem spore te ruiny. Ciekawe jak to wszystko wyglądalo kiedy jeszcze wszystko było na swoim miejscu. -J.J może się zatrzymaj. Niech dwójka z nas pójdzie przodem i się rozejrzy. Jest tu dość wąsko, a niechciałbym żebyś nagle była zmuszona do jazdy na wstecznym. Dokładniej przyglądan się wrakowi. Szukam jakiś martwych ciał wokół niego. -To co Sagon pójdziemy na zwiad? Wyspałeś się już? Jack jeśli nie miałbyś nic prszeciwko zaopiekowałbyś się J.J? Gdy kończe to mówić oglądam się przez ramię i oglądam ruiny które zostały za nami. (wzdycham) Jakże pięknie musiało to miasto wyglącać przed wojną. Ciekawe ilu ludzi tutaj mieszkało. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:09. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0