|
Michau: Budzisz sie choć ciągle strasznie szumi ci w głowie. Nie wiesz gdzie jesteś a i samo myślenie sprawia ci znaczne trudności. wiec leżysz i czekasz aż trochę ci przejdzie. Marek: Zbliżając sie do krzaków ogarniało cię coraz większe przerażenie. Nie wiedziałeś co tam jest ale było coraz bliżej. Może to głupota iść tak w nieznane. co jakiś czas oglądałeś sie za siebie. gdy dotarłeś przed krzaki i odgarnąłeś je nieco ręką zobaczyłeś dwóch ludzi. Jeden miał coś z nogą i był wspierany przez drugiego. Wyglądali jak by przed czymś uciekali. Kruk i Cichy: Po udanej operacji poczuliście ogromna ulgę i samozadowolenie. Nie wiedzieliście jednak czemu coś wam tu nie pasowało, nie widzieliście czemu on jest w tak opłakanym stanie. Nigdy nie widzieliście podobnych ran. |
Kruk sam nie wiedział gdzie jest. *To sen. Zapewne znowu śnię* Znajdował się pośród ruin jakiegoś dużego domu a wokół niego leżały dziesiątki zwęglonych ciał. A wśród nich kilka małych dziewczynek. Jedna jakby wpatrywała się w niego i wskazywała na niego palcem jakby chcąc powiedzieć: *To twoja wina* Kruk złapał się za głowę. *Nie to się nie dzieje naprawdę!!! NIE!!* Zaczął biec na oślep przebijając się przez stosy trupów. Chciał uciec jak najdalej. Nagle zatrzymał się. Przed nim stał rudy bandyta z jego własnym karabinem myśliwskim wymierzonym w jego twarz. *Wróciłeś* - rzekł bandyta po czym rozległ się huk wystrzału. Kruk zbudził się cały zlany zimnym potem. Niespodziewana myśl przemkła mu przez głowę. Zerwał się i pobiegł z powrotem do rannego. Widząc jednak, że ten śpi ochłonął. *Może on wie? Niech się tylko obudzi...* |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:51. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0