lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Postapokalipsa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-postapokalipsa/)
-   -   [NS 1.5] Ofiary - SESJA PRZERWANA (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-postapokalipsa/5650-ns-1-5-ofiary-sesja-przerwana.html)

Maciekafc 25-08-2008 01:33

Strzał, mimo początkowego sukcesu, nie był najwyższej klasy. Nie mówiąc o efekcie wizualnym. Po naciśnięciu spustu, Paul resztę zostawił Mike'owi. Uważał, że z takiej odległości, nie można chybić.. a jednak. Snajper zapomniał, że ma do czynienia z dzieckiem, dzieckiem, które teraz najprawdopodobniej szcza ze strachu. Drugi napastnik, mimo draśnięcia w ramie, zdołał odwrócić motor, a co najgorsze, odpalić maszynę. Kurs obrał wprost na Paula. Nie było czasu na chłodne kalkulacje, ani rozpatrywanie planu działania. Przewaga broni automatycznej nad karabinami powtarzalnymi była znana od dawna. Po strzale trzeba wyładować łuskę z zamka i wprowadzić nową kulę.

Pozostawała chwilka na reakcję. Najemnik w swoim życiu nie miał podobnej, równie nierównej sytuacji. Porzucił wszelką nadzieję na to, że kierowca zdoła wystrzelić jeszcze jeden pocisk, z resztą mógłby trafić w niego. Pamięta swoje pierwsze poważne strzelanie. Poważne, bo do ludzkiego celu. Najpierw ta bariera psychiczna. W końcu to człowiek, a my go zabijamy... nacisnąć czy nie? Co się stanie jak nacisnę? A jak nie strzelę? Strzeliłem. Najprawdopodobniej Mike nigdy nie zetknął się ze śmiercią na tyle blisko, bo zrobić wszystko aby wyjść żywy. Skurwiel.

Raider zbliżał się. "No nic.. trzy.. dwa.. jeden..". Gdy napastnik był na bardzo blisko, snajper pchnął karabinem w niego, a sam odskoczył na bok. Liczył, że zanim impuls doleci do zranionej ręki, on bezpiecznie wyląduje na piachu.

merill 08-09-2008 20:14

Centrum miasta, a właściwie większej osady tętniło życiem. Mobile umiejscowione było w miejscu gdzie krzyżowały się drogi wiodące z Północy na Florydę i z Zachodu na Wybrzeże, chociaż patrząc na zrujnowane domostwa, chatki prowizorycznie poklecone z dykty, starych dech i resztek blachy, Tim za cholerę nie wiedział dlaczego to zadupie było takie ludne. Kilka solidniejszych budynków zajmowały lokalne "grupy trzymające władzę". Gildia, kilku handlarzy, jakieś karcer i magazyn FIST - u, no i oczywiście ośrodek niosący kaganek kultury i miejsce wymiany informacji - bar, knajpa, saloon... jak kto woli. Chociaż zgodnie z tym co przewidywał Tim, najpewniej jakaś speluna.

Modo i Vince zostawili go na środku placu, który pełnił rolę rynku. Zeskoczył zwinne z auta, otrzepał kurz i rozejrzał się wokół. Poprawił karabin na plecach, a kukri specjalnie nie przykrywał płaszczem, wolał nie być przez nikogo zaczepiany. Doświadczenie nauczyło go, że widok dwunastocalowej stalowej klingi, skutecznie ostudzał zapędy autochtonicznych kozaków. Tak przynajmniej bywało na ogół, a Pyton miał nadzieję, że Mobile nie odbiega od standardów.

Nie miał ochoty szwendać się bez celu po mieście, zakupów też nie potrzebował robić. Skierował swe kroki wprost do knajpy, gdzie od niejakiego Alefa, miał się dowiedzieć więcej o Kuleczce."Gran Turizmo Saloon" - krzywymi literami na drewnianym szyldzie wysmarowano nazwę baru, który mieścił się w solidnej kamienicy o fasadzie otrzaskanej wapnem.

W środku panował przyjemny chłód, widać grube, ceglane mury skutecznie chroniły wnętrze przed nadmiernym nagrzewaniem. Podszedł do długiej drewnianej lady, obitej blachą aluminiową. Barman wyglądał na schludnego faceta około pięćdziesiątki, jego wyraz twarzy można by było nazwać nawet uprzejmym, a widok siedzącego kilka metrów dalej za szynkwasem ochroniarza ze śrutówką w ręce, skutecznie oddalał wszystkie myśli klientów o nadmiernym wykorzystaniu uprzejmości gospodarza knajpy.

Tim rzucił na ladę dwie paczki fajek, nie palił, a może uda się je wymienić na coś do picia i jakieś żarcie.

- Szefie, dostanę za to coś do żarcia i zimne piwo? - rzucił do barmana.

- A i jeszcze jedno, nie wiesz gdzie znajdę niejakiego Alefa?

Nightcrawler 10-10-2008 18:10

Tim

Na pytanie o żarcie i browar barman zarechotał donośnie niczym… no – ten - Żaba The Hut z przedwojennej kosmicznej sagi, po czym dodał uśmiechając się ciepło:
- jasne chłopie u mnie tylko zimny browar czeka na gości, coś do żarcia też się znajdzie – i tym razem to nie będzie konina! – spojrzał z ukosa na ochroniarza dzierżącego dwururkę - ten, nie odwdzięczył spojrzenia szefa tylko bąknął coś pod nosem.

Miła aparycja i radosny nastrój mężczyzny wprawiał w lekka konsternację postatomowe społeczeństwo, choć wiecznie śmiejące się oczy i zmarszczki wokół nich świadczyły o zupełnej szczerości mężczyzny.
Nalewając browar wprost ze stalowego kraniku zamontowanego na sporej metalowej beczce, odpowiedział na kolejne pytanie tropiciela:
- Alefa znajdziesz przy tamtym stoliku, tylko nie męcz go dziś za bardzo, bo nie w sosie jest…- kiwnął głową w stronę mężczyzny siedzącego przy oknie w rogu knajpy.

Ogólnie rzecz biorąc gościu wyglądał jak siedem nieszczęść i to takich przejechanych na drodze przez gang naćpanych Dark Visions. Na wrażenie składało się kompleksowo – postrzępione i zakurzone, szare wdzianko, wychudzone ciało, blada cera i strzępki grzywki, które właśnie nerwowo miętosił dłonią.
Trudno jednak było zgadnąć czy jest wkurzony, zaćpany czy mega zdołowany.



Po chwili piwo wylądowało na blacie
- możesz się do niego dosiąść jak nie będzie marudził, a ja przyniosę Ci gulasz do jego stolika- – powiedziawszy to barman odwrócił się na pięcie i zniknął na zapleczu, z którego dobiegał smakowity zapach duszonego mięsa.

Paul

Szarżujący na najemnika Ganger nie należał do mistrzów „szlachetnej szkoły walki” zwanej przaśnie MOTO i mimo że robił w miarę efektowne młynki łańcuchem, to zbyt wiele czynności naraz nie było jego mocną stroną. Czarę goryczy przelał tu karabin Paula. Kierujący ranną ręką, a machający żelazem zdrową nie poradził sobie z nadlatującym z jękiem wstydu, ze używa się go jak włócznia Springfieldem. W rezultacie utracił koncentrację i próbując zrobić unik, nie utrzymał maszyny nie w pełni sprawną ręką. Pechowi pasażerowie rozkraczonego buggie zobaczyli, więc mało efektowny lot szczupakiem na ryj zakończony szorowaniem o piach i wzbiciem tumana kurzu. Nieszczęsny stalowy rumak ujechał jeszcze kawałek bez swego rycerza i zboczywszy delikatnie na prawo zwalił się na piach niczym jego właściciel.
Nastała chwila ciszy…
Oprzytomniały Mike strzelił trafiając rannego pokrakę w fart – znaczy się w zad. Praktycznie w tej samej chwili uprzedzając wydobywające się z piachu wrzaski i przekleństwa zareagował Paul.

merill 10-10-2008 22:42

Piwo było zadziwiająco zimne jak na taką spelunkę. Tim z rozkoszą popijał chłodny napój, czuł jak zeschnięte od kurzu i pragnienia gardło obmywa złocisty płyn. Już dawno browar nie smakował tak dobrze.

Zamówił od barmana jeszcze dwa kufle piwa. Wziął oba naczynia w dłonie i ruszył w kierunku stolika przy którym dogorywał Alef. "Facet musiał mieć naprawdę ciężki dzień, albo po prostu zachlał pałę wczoraj, bo dziś wygląda jakby go ktoś wyrzygał" - pomyślał z niesmakiem Pyton.

Kufel postawiony przed oczami mężczyzny chyba zwrócił jego uwagę. Podniósł bladą twarz, udekorowaną podkrążonymi oczami, jakby od tygodnia jechał na Tornado, a w jego oczach zabłysły ogniki ciekawości.

Tropiciel rozsiadł się naprzeciw Alefa, uważnie studiując każdy detal jego postaci, zaczynając od zdezelowanych butów - lakierek, nadających się bardziej na jakiś dancing niż na pustynię po wymiętą koszulę i włosy w nieładzie.

- Modo i Vince powiedzieli mi, że tu Cię znajdę. Nie powiedzieli mi tylko, że mogę Cię znaleźć w tak fatalnym stanie... Alef. Wyglądasz jakby cię croatsy chciały wpierdolić, ale one nie wędrują tak daleko na południe. Jestem Tim, ponoć masz jakieś ciekawe informacje o Bennym dla mnie? Twoje zdrowie - tropiciel skłonił ku niemu swój kufel w geście toastu.

Maciekafc 27-10-2008 22:20

Snajper odetchnął z wielką ulgą. Zaniedbanie ze strony Mike mogło kosztować ich obu życie. Na szczęście stało się inaczej. Moronow popatrzył z lekkim wyrzutem w stronę kierowcy.

- Tym razem nam się poszczęściło. Zabieraj się za to gówno.

Paul wskazał na rozkraczonego Buggiego. Młodzieniec jeszcze krótką chwilę stał bezruchu. Pewnie przeżywał całą tę sytuację, szczególnie końcówkę - dobicie Raidersa.

"Skurwysyn jeszcze nikogo nie zabił... jak przetrwał te kilkanaście lat?"

W oddali błyszczały małe, żółte punkciki. Z pewnością było tam więcej tych pustynnych łotrów. Paul jeszcze raz wydał polecenie kierowcy, ten nieprzerwanie patrzył się na zwłoki rabusia.

- Wdepnąłeś w niezłe gówno stary.. Widzisz.. o tam, te blade punkciki? To reszta gangu. Jeżeli nie zabierzesz się do naprawy tego gównianego samochodu, wystrzelają nas jak kaczki. - Mike ze zrezygonowaniem popatrzył najpierw w stronę horyzontu, a potem spojrzenie przeniósł na rozmówcę - No rusz się kurwa.

Tym razem podziałało. Gówniarz ruszył w stronę samochodu.

"Młodzież.. kurwa"

Snajper nie zamierzał przyglądać się, jak sądził, tej bezowocnej pracy kierowcy. Trzeba było znaleźć 'włócznię' i warto przeszukać zwłoki, chociaż co tacy skurwiele mogą mieć przy sobie? Karabin był ważniejszy. Błądząc wzrokiem po piachu, w końcu Paul dostrzegł swój oręż. Leżał zdecydowanie za daleko, to oznaczało, że napastnik nie oberwał karabinem, a szkoda. Już z przeładowanym karabinem zawieszonym na ramieniu, Moronow począł przeszukiwać zwłoki i motocykle. Cóż to byłyby za pieniądze, ile gambli, gdyby móc je zabrać ze sobą i sprzedać. No nic. Rabusie prócz sterty rupieci, mieli przy sobie berette z kilkoma nabojami, tak, tak - przyda się + jakieś proszki, chyba leki. Za to przy motocyklach, snajper znalazł ciekawe rzeczy. O ile bukłaki z wodą były całkiem miłym znaleziskiem to dwa baniaki paliwa? Paul szczerze uśmiechnął się. Z trudem wymocował ów karnistry, towarzyszyło temu kilka przekleństw, zabrawszy się, z uśmiechem na ustach szedł w stronę majstrującego Mike'a.

- I co, chłoptasiu? Znalazłem trochę benzyny i wody.- cisza - Oj nie sraj już, było - minęło.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:39.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172