Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2008, 15:01   #1
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Post [autorski – sesja wolna] Lata po zagładzie... - SESJA PRZERWANA

Lata po zagładzie...
Berlin

„Kapitanie! Odnotowaliśmy niebezpieczne dla bytności spadki radiacji w sektorach od Alfa 110, Alfa 120 do Beta 12 i Beta 24. Bez odbioru”

”Poruczniku! Niezidentyfikowane obiekty poruszają się w stronę sektora Beta 12. Czekam na rozkazy. Bez odbioru.”

Wiatr dudnił pomiędzy ruinami dawnych konstrukcji Berlina, a groteskowo powykręcanymi przedmiotami które zapewne kiedyś były samochodem, lampą uliczną czy telewizorem. Lecz nie było najgorzej, Legion Dusz otworzył swą placówkę w rejonie gdzie promieniowanie utrzymywało się na poziomie pozwalającym egzystować, acz nie czyniąc świata takim... drapieżnym. Kto by pomyślał że tam może skoczyć ludzkość, jedno ciało ludzkości zgładzone w niedziele. Zapewne, w tą niedziele Bóg musiał odpoczywać.
Pomiędzy ruinami trwała wykonana z metalowych rusztować, wygrzebanych wsporników placówka. Ta dziwna i pokraczna zbieranina budowli była bazą wypadową. Nie było wielu Legionistów którzy chcieli tutaj działać, w zasadzie nikt nie chciał zostać oddelegowany do Berlina.
Grupa Zbierających trudziła się swymi mechanicznymi kończynami aby umocnić konstrukcje i naprawić zniszczenie po ostatnim ataku kilku efemerycznych bytów, spawarki, palniki acetylenowe i plazmowe rozświetlały mroki nocy, nocy która była tylko troszkę ciemniejsza od dnia. Jeden z inżynierów regulował swój sprzęt radiowy aby połączyć się z inna placówka, nieznośne szumy widać irytowały jego kompana. Istota utkana z czarnego, smolistego dymu powstała od Zbierającego i charczący głosem przeklęła:
-No rzesz, do cholery jasnej, kiedy przybędzie ten pieprzony patrol...

Richard, członek oddziału Myron’nari został właśnie wezwany do dowódcy placówki „Alfa 67”, pułkownika Anthela. Gabinet mieszczący się w ruinach jednaj z budowli, umocnionych rusztowaniami był wszelaką zbieraniną reliktów przeszłości. Podłogę wyściełał stary, nadpalony dywan, na spróchniałym biurku leżał rozsypujący się budzik i długopis, a za nim metalowe krzesło które dziwnym trafem oparła się zarówno zębowi czasu jak i kłom atomowej iskry.
-Witaj Richard.
Stwierdził dowódca placówki siedząc za biurkiem. Nietypowy osobnik, humanoid pokryty setkami powyginanych nieśmiertelników, wewnątrz zdawał się płynąć metal. Najciekawsza w tym była bezosobowa głowa, głowa przykryta połową postrzępionego kapelusza.
-Dnia wczorajszego w sektorze „Beta 12” zanikło promieniowanie. Znajdowała się tam nasza druga pod względem wielkości baza w Berlinie. To wiesz.
Metaliczny głos zamilkł kiedy za niby-oknem rozwrzeszczała się upiornie ściana pobliskiej budowli niczym dziecko, dziecko którego twarz odbiła się w cemencie. Chwile jeszcze trwało milczenie w bazie i Twojego dowódcy. Wnet przemówił ponownie.
-Dzisiejszej nocy wraz z zaopatrzeniem i nowymi rekrutami do placówki dotrze porucznik Joseph Green. Ty i on zostajecie oddelegowani do zbadania tej sprawy. Każda placówka formuje swój oddział odpowiedzialny za to. Wasza dwója będzie od tej pory odpowiadać tylko przede mną i głównym sztabem. Podejrzewamy Kult Maszyny. Jakieś pytania?

Joseph wędrował wraz z kilkoma innymi Legionistami Dusz przez opuszczone ulice Berlina. Niczym nie zmącona cisza, niczym nie rozjaśniona ciemność oraz niczym nie zaniepokojona śmierć- tak można opisać te miasto. Kilku Wcielonych rozmawiało o czymś, wspominało z melancholia dawne lata. Tymczasem dwa potężne, humanoidalne cyborgi ciągnęły kilka pospawanych na prędko przyczep, bez kół. Owe przyczepy były wypełnione po brzegi metalowymi rusztowaniami, gruzem i znalezionym gdzieś złomem. Milczeli, ani jednego słowa. Może nie potrafili już nawet mówić?
-Zbliżamy się do placówki „Alfa 67”...
Stwierdziła licho jak ona sama postać Poszukującego z mgły. Niedużego i zamyślonego. Nie minęło wiele czasu kiedy grupę powitały pierwsze fortyfikacje, mury z usypanego gruzu, dziury w asfalcie, czy to też spowodowane katastrofą czy może wysiłkami Legionu. Podejrzliwy Strażnik spojrzał z ukosa na Wcielonych, zakaszlał groteskowo. Nawyki były czymś silniejszym od samej śmierci i promieniowania, do jednych nie docierało że nie są im potrzebne, inni dawali sobie przez nie namiastkę dawnego ja.
-Porucznik Green? Dowódca kazał powtórzyć iż pański kompan właśnie odbywa rozmowę z gabinecie.

Nikła łuna konkurowała z światłem powstałym dzięki spawarkom, co jakiś czas obsypywał się gdzieś gruz. Promieniowanie nie dawało o sobie znać. Może nieznane siły świata tez musiały spać? Dwaj Zbierający ruszyli milkliwie ustawiając ładunek...
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 15-09-2008, 18:58   #2
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Green wędrował ciemną i ponurą ulicą Berlina wchłaniając tutejszą atmosferę. Metalowe szkielety i wraki mgliście odbijały się na jego metalowej twarzy. Joseph Green był dobrze wyposażonym zbierającym, składającym się z różnych, mechanicznych części jak i sporej ilości broni. W jego posturze od razu przykuwała uwagę lewa kończyna, będąca wielkim, metalowym wysięgnikiem. Inną charakterystyczną rzeczą była twarz, obita z blachy, w której jarzyły się dwoje oczu, niczym rozżarzone węgielki.
Joseph już dawno przyzwyczaił się do życia w warunkach wszechobecnej dewastacji, jednak Berlin był wyjątkowy. W całej otoczce tego miasta było coś wyjątkowo posępnego, ale i pociągającego. W mroku wyłaniały się powykręcane ruiny budynków, cyborgi, zbierający oraz kilka niezidentyfikowanych kształtów. Zapewne jacyś obłąkańcy, lub "odeszli", czyli wychodzi na jedno. Jeden z kompanów poinformował go, iż zbliżają się właśnie do Alfa 67. Budynku nie dało się pomylić z żadnym innym. Był to blok stanowiący połączenie wszelkich, możliwych elementów konstrukcyjnych, zapewne zniesionych z okolic, rozświetlany co chwilę płomieniami spawarek. Kiedy dotarli do strażnika ten początkowo przyglądał im się podejrzliwe. Zaraz jednak rozpoznał Joseph'a.
-Porucznik Green? Dowódca kazał powtórzyć iż pański kompan właśnie odbywa rozmowę z gabinecie.
-W takim razie nie ma czasu do stracenia. Zaraz się u niego zjawię.
Wszedł do środka i ruszył labiryntem korytarzy. Dotarł do drzwi gabinetu pułkownika Anthel'a zapukał głośno kilka razy i zaraz wszedł. Zasalutował wojskowemu za biurkiem.
-Porucznik Joseph Green melduje się do służby.
 
Caleb jest offline  
Stary 04-10-2008, 13:15   #3
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Richard tylko uścisnął dłoń dowódcy swą kryształową łapą na podżeganie. Powolny krok Wcielonego wzbijał tumany radioaktywnego kurzu mijając raz Zbierających których płomienie spawarek odbijały się w cudny sposób na kryształowym ciele, a raz znikał w mrokach korytarza prowadzącego do gabinetu dowódcy. Nie minęło kilka chwil gdy na swej drodze spotkał Josepha zmierzającego na spotkanie z dowódcą.

-Witaj. Zostaliśmy przydzieleni do tego samego działania, a konkretnie sprawy bazy w sektorze „Beta 12”. W zasadzie tyle...

Rozbrzmiał głos który wydawał się być uformowanym w głoski drganiem szklanego naczynia. Chwila przyglądania się towarzyszowi i wielka kryształowa postać uczyniła kroki ku wyjściu z budynku.
Mrok nocy i ta cisza radioaktywnego świata zdawała się go upajać. Spoglądał na zasnute czarnymi chmurami niebo, na pokraczne konstrukcje bazy oraz ruiny wokoło. Przykucnął na placu musztry, jedynym miejscu gdzie beton stanowiący ziemię Berlina nie został zniszczony. Przykucnął i myślał.
A praca w bazie trwała w najlepsze...

Grzegorz Kotecki kroczył właśnie uliczkami Berlina tej nocy. Jego niemalże nienamacalna postać tak niestała jak jej budulec – pył, dym i piasek poruszała się środkiem dawnej ulicy. Było ciemno, aż za bardzo. Trzeba było uważać, wiatr dudnił jakby kpiąc ze świata. Gdzieś daleko dobywał się dziwny odgłos, i tamże biegło światło niczym ostatni znicz w ciemności.
Kotecki wiedział iż znajduje się nieopodal placówki Legionu Dusza. I szczerze mówiąc nie była to najlepsza rzecz która może się przytrafić. Ruini już nie falowały, beton nie stawał się w jednej chwili płynny by przybrać nowe kształty, nie było dawnych krzyków ani też echa przyszłości. Lecz dało się trwać. Radiacja była odczuwalna każdą cząstką tworzącą powłokę Grzegorza, była mocom i paliwem.
Gdzieś kawałek ceglanej ściany z ogromnym hukiem zwalił się na jezdnię, echo tego upadku jeszcze długo pobrzmiewało w martwej stolicy dawnych Niemiec. Nienaturalnie długo.
Niczym dźwiękowy cios echo wpierw skupiło się tą uliczką by miecz dźwięku przeszedł niemalże koło Grzegorza uderzając w kolejny budynek i niszcząc go permanentnie.
Tak, tutaj też bywało niebezpiecznie. Po chwili znowu nastała cisza mącona tylko przez prace wykonywane w bazie Legionu.
Podobno Legion stracił jedna ze swoich baz, a pewne rejony stały się niedostępne dla Wcielonych. Jak mówił Twój znajomy z Przymierza:
„Promieniowanie to nie wszystko, ale bez niego trwać się nie da”
zupełnie jak niegdyś pieniądze. Gdzieś w pobliżu Poszukującego przebiegł mrok, jakby gęstsza natura ciemności. Chyba był śledzony.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 06-10-2008, 20:21   #4
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Grzegorz maszerował ciemnymi uliczkami Berlina. Zewsząd unosił się pył i kurz. W tym miejskim cmentarzysku, w ciemnych, wąskich zaułkach, czasami przebijał niewielki błysk zielonego światła co robiło niesamowite wrażenie. Grzegorz na pozór, wyglądał zwyczajnie. Ot zwyczajna ludzka sylwetka, ubrana w długi drelichowy płaszcz i kapelusz pamiętający zapewne czasy Winnetou. Jednakże po przyjrzeniu się, w miejscu twarzy było widać jedynie kłąb piachu i dymu uformowany z grubsza na kształt męskiej twarzy.
„Gdzieś kawałek ceglanej ściany z ogromnym hukiem zwalił się na jezdnię, echo tego upadku jeszcze długo pobrzmiewało w martwej stolicy dawnych Niemiec. Nienaturalnie długo.”
Grzegorz zatrzymał się, nasłuchując przez chwilę. Gdy nie doczekał się niczego więcej wzruszył ramionami i poszedł dalej, starając się nie potknąć na gruzowisku. To że był Wcielonym, duszą która uformowała swoją powłokę właśnie z materiału pochodzącego z gruzowiska , nie oznaczało że widział w ciemności. I że nie mógłby wyrżnąć orła na kolejnym kamieniu, pręcie, czy innej desce. Lub ktoś nie mógłby wyrżnąć w niego kamieniem, prętem czy inną deską.
„Gdzieś w pobliżu Poszukującego przebiegł mrok, jakby gęstsza natura ciemności. Chyba był śledzony.”
Sprzymierzony zatrzymał się znowu.
- Czego znowu… - mruknął pod nosem. Po chwili zaczął się koncentrować. Jego ciało zaczęło być coraz bardziej przejrzyste, powłoka jego duszy malała. Ubranie, fizyczne ubranie, zaczęło drgać na zmieniającym się ciele i wyglądało jakby było o kilka rozmiarów za duże. Jednocześnie dookoła zaczął wirować piach i pył. Tworzył niewielki, przejrzysty obłok na wysokość około pół metra. Stawał się nim. Wcielonym. Grzegorz zaczął czuć całym sobą, każdą drobinką poruszanego piasku poszukając wszystkiego co nie było ruinami miasta.
 
Greg jest offline  
Stary 08-10-2008, 11:22   #5
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Od wejścia widać było, że Anthel jest poddenerwowany. Zawsze wydawał się być surowy, acz sprawiedliwy i trzymać nerwy na wodach. Teraz wyraźnie coś go trapiło. Kiedy wskazał wzrokiem, aby Joseph usiadł ten spoczął na metalowym krześle, najpierw dobrze sprawdzając jego stabilność.
Dowódca od razu przeszedł do rzeczy. Jak się okazało, w jednostce "Beta 12" odnotowano brak promieniowania. Paskudna sprawa. Joseph był tam kiedyś parę razy, sama baza jest(a raczej była) ważną jednostką operacyjną.
-Przydzieliłem cię do tego zadania z Richardem. To wszystko-powiedział, po czym odchylił się za biurkiem, dając znak, aby Joseph już wyszedł.
Porucznik wyszedł z gabinetu i wrócił pomiędzy korytarzami na zewnątrz budynku. Słabe światła jarzeniówek, znów zostały zastąpione przez nieprzeniknioną ciemność. Gdzieniegdzie na tle nieba nikłe gwiazdy przebijały się przez tumany radioaktywnego kurzu. Joseph stojąc przy ścianie budynku wytężył wzrok szukając swojego, przyszłego towarzysza. To pewnie ten, którego spotkał po drodze-nie wyglądał na twardego, ale pozory często mylą. W końcu dostrzegł go na placu musztry. Podszedł pewnymi krokiem i zapytał:
-Witam ponownie. Jaki jest twój stopień żołnierzu?
Jeśli Richard jest niższy stopniem, Joseph dodał:
-Zbierz swoich ludzi i ekwipunek, ruszamy za pół godziny. Zawsze powtarzam, że czas to radiacja.
 
Caleb jest offline  
Stary 09-10-2008, 15:14   #6
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Dziwne dźwięki płynącego prądu, samego promieniowania oraz bzyczących niemiłosiernie świateł wypełniały jedną z berlińskich świątyń Kultu Boga Maszyny. Bezładna masa korytarzy wykopanych w nader mocno napromieniowanej ziemi, wzmocnionych metalowymi płytami. Do tego masy kabli, kabli które były sięgającymi dalej niż śmierć ramionami Boga Maszyny. Te odgłosy zagłuszył chropowaty głos wydobywający się z jednego mikrofonu.

-Wzywam Asusa przed me oblicze. Wzywam Asusa przed me oblicze.

Cisza. Nic nie mąciło głosu Boga Maszyny. Kilka chwil trwało kroczenie w podziemnych korytarzach obserwując ponure światło.
Nim dane było wejść Asusowi nie mijając potężnych strażników-androidów bacznie skanując każdy ruch. Cała sala miała kształt wielkiej kuli pośrodku której sam Bóg Maszyna wsiadł swym wcieleniem podłączonym tysiącami kabli. Impulsy świetle biegnące po nich oświetlały nagłymi blaskami różne części sali. Bezgłos został zmącony metalicznym głosem Maszyny.

-Asus. Podczas wczorajszego szturmu na placówkę Legionu nastąpiły nieprzewidziane okoliczności. Nie ma zarówno łączności z siłami inwazyjnymi. Nie odnotowano również ruchu po stronie Legionu Dusz. Zostajesz oddelegowany do zbadania tamtejszego miejsca. Dane w Twej pamięci. Koniec.

Typowe. Bóg Maszyna zawsze włamywał się niemal do umysłu ładując tam dane, potem kazał odejść pod warunkiem zniszczenia. Kwadratowe głowy strażników wpatrywały się w Asusa tysiącami soczewek czekając na odejście. Błysk światła z kabli niemal zakłócił procesy sensoryczne w jego jaźni. Wiadome było jedno – cel wywiadu i jego lokalizacja.
Pewne było wyjście korytarzami jednym z wielu włazów kompleksu i ruszenie.



Richard zadarł kryształowy łeb do góry.

-To będzie trochę spaceru.

Powstał do góry był naprawdę ogromny. Spojrzał na kompana przechylając głowę w bok. Pusty plac musztry sprawiał takie spokojnie wrażenie, tak jakby po zagładzie nie było życia. Bo faktycznie go nie było – były inne stany świadomości.

- Myron'nari. Może o nas słyszałeś.

Ta grupa do działań specjalnych posiadała bardzo mętny status w Legionie. Kryształowy olbrzym uniósł łapę starając się jakby chwycić promyk światła z ledwie kilku widocznych gwiazd. Prawa pokraczna dłoń zdawała się żarzyć od wewnątrz. lekko tym światłem.

-Oświetlenie już mamy. Możemy iść.

Bez cienia ładu kryształowy łeb zmienił sposób w jaki załamywał światło spawarek dając sobie namiastkę dawnej mimiki twarzy- uśmiechu.



Grzegorz Kotecki poczuł swą powłoką niemalże cała ulicę. Promieniowanie w pobliżu placówki Legionu Dusz nie było zbyt mocne lecz również nie ograniczało tak mocno. Każdy kształt, podmuch powietrza, drganie ziemi, każdą drobna fala radiacji była wyczuwalna. W pierwszej chwili masa doznać otumaniła go lecz zebrał się w sobie, w swej jaźni zamkniętej promienną pieczęcią. Niemalże dotknął owego gęstego mroku który tworzył coś na kształt dawnych ciał ludzi. Coś odskoczył od tego dotyku, lecz trwał on na tyle długo że wiadome było jedno – Wcielony.
Reflektor zamontowany na ramieniu jednego z Legionistów Dusz strzegących bazy rozprysł oświetlając ciemność. Użycie jakiejkolwiek sztuki nie mogło pozostać niezauważone. Smugi światła wędrowały pomiędzy ruinami poszukując czegoś.
Huk, trzask. Światło zgasło.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 11-10-2008, 17:25   #7
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Myron'nari-słyszał o tej jednostce, lecz nigdy dotąd nie spotkał się z jej przedstawicielem. Muszą stacjonować gdzieś dalej. John miał tylko nadzieję, że ci cali Myron'nari są ulepieni z mocnej gliny, a w tym przypadku-uformowani ze szkła. Jednego szczególnie nie znosił u żołnierzy-tchórzostwa. Jeśli miał z kimś pracować to oczekiwał pełnej dyscypliny i profesjonalizmu.
Już wkrótce zebrali ludzi, z którymi tutaj przyszli, sprawdzili zapasy i opuścili teren bazy. Richard oświetlał drogę pulsującym światłem ze swojej ręki. Kiedy już znaleźli się poza strzeżonym obszarem Green od razu przeszedł w stan wyższej gotowości. Wymusił, aby wszystkie działające w nim trybiki i mechanizmy działały na pełnych obrotach. Tutaj, wśród mrocznych zgliszcz, każdy cień mógł równie dobrze się okazać kawałem skały, co pewną śmiercią. Szli początkowo w milczeniu, przysłuchując się jedynie hulającemu pomiędzy budynkami wiatrowi. Czasem mocniejszy podmuch wzmagał dźwięk nadając mu ton straszliwego pisku. A może to naprawdę był wrzask? Richard szedł kawałek z przodu, aby rozświetlać drogę dla reszty. Green zrównał się z nim.
-Jak się przedstawia sytuacja? Dostrzegłeś coś podejrzanego?-zapytał go. Jednocześnie wskazał jednemu z towarzyszy, aby ten podszedł i podał mu pomiętą mapę. Zbliżył się do Richard'a, aby lepiej widzieć. Starł kurz z papieru i zaczął studiować drogę. Po chwili wodzenia palcem odnalazł punkt, w którym się obecnie znajdowali. Na razie podążali często używanym szlakiem, ale za parę mil będą musieli wybrać skrót. Droga na około byłaby o wiele dłuższa. Niektóre obszary Berlina wciąż nie są zidentyfikowane. Na tym odcinku może zrobić się gorąco.
 
Caleb jest offline  
Stary 17-10-2008, 23:25   #8
 
Greg's Avatar
 
Reputacja: 1 Greg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemuGreg to imię znane każdemu
Grzegorz rozproszył się po okolicy. Poczuł wcielonego który go prawdopodobnie obserwował. Postać odskoczyła poza zasięg percepcji. Może i dobrze. Każde nowe spotkanie dostarcza na pewno mnóstwo emocje ale część z nich może zakończyć się tragicznie. I zakończyć jakże przyjemny żywot Poszukującego. Trzeba na przyszłość lepiej uważać.
Niedaleko widać było reflektory patrolujące okolicę.
- Legion? Diabli nadali…
Widać było postać Legionu z reflektorem. Światło nagle zgasło po słyszalnym trzasku. Zgasili światło czy tego co je niósł? No cóż… no to padnij!
Dotychczas widoczna postać Koteckiego w płaszczu znikła. A właściwie płaszcz i kapelusz upadły jakby ciało na którym się opierały znikły. Wokół powiał lekki wiatr i niesiony nim pył osiadł na podłożu.
- Teraz cichutko…. Ciiiii……
 
Greg jest offline  
Stary 21-10-2008, 13:15   #9
 
Arslan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodzeArslan jest na bardzo dobrej drodze
Asus wyszedł z pomieszczenia w którym był sam Bóg Maszyna. Jego mózg a właściwie procesor w głowie, lub tym co ma być głową prawie się usmażył. Szedł wiec nie zgrabnie, nawet nie zauważając świdrujących go oczu strażników androidów. Szedł przed siebie starając się dojść do ładu z samym sobą. W tym momencie przebłyski dawnych wspomnień znów dały znać o sobie. Kobieta, dziecko machające do niego. Ale kto, co dlaczego, tego nie wiedział. Zawsze gdy miał z „nim” kontakt w jego głowie działy się dziwne rzeczy. Ale nie przywiązał do nich wagi. Wyszedł na zewnątrz. Otaczały go ruiny tego co niegdyś było wielkim tętniącym życiem miastem. On je widział, pamiętał w głowie miał jego przebłyski. I choć były to cienie wspomnień z poprzedniego życia, nie zdawał sobie z tego sprawy. Powoli szum w głowie ustępował, powoli dochodził do siebie po spotkaniu z bogiem maszyną. Prześladujący go obraz kobiety i dziecka odchodzi i bladł coraz bardziej i bardziej. Wracał do siebie. W głowie dudniło mu już tylko zadanie które miał do wykonania. Ruszył więc szybkim krokiem opuszczają siedzibę „Boga Maszyny”. Pod tym co miało być stopami jego słyszał chrzęst kamyków. Były to zwęglone metalowe elementy pokryte jakimiś minerałami wytrąconymi w skutek wysokiej temperatury. Wyglądało to jak żużel z huty. Asus nie miał jednak czasu nad tym się zastanawiać. Miał zadanie do wykonania. Miał dowiedzieć się co stało się z oddziałem który szturmował Placówkę Legionu. Szedł miedzy ruinami idąc w kierunku wzgórza. Z niego potem musiał zejść na dół, co nie było łatwym zadaniem gdyż było ono strome, bardziej przypominało urwisko. Dla niego jednak, nie stanowiło to większej trudności. Po wejściu na górę ukazał mu się widok. Z jednej strony, straszny, ale z drugiej dla niego tak naturalny i oczywisty że nie stanowiący niczego nadzwyczajnego. Choć tak inny od tego co widział wcześniej, od tych natrętnych wizji które ma gdzieś w środku w głowie. Obraz świata tego samego świata który widzi, wydaje mu się ze od zawsze. Zsunął się w dół wzgórza i dalej ruszył pośród ruin. Wzniecając tu i ówdzie trochę kurzu, z nieznającej wody ziemi. Rozglądając się sam nie widząc za czym, wiedziony instynktem…
 
__________________
Hakuna Matata, jak cudownie to brzmi ...

Ostatnio edytowane przez Arslan : 21-10-2008 o 13:26.
Arslan jest offline  
Stary 21-10-2008, 17:22   #10
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
W milczeniu i pewnej konsternacji, ruszył z bazy oddział Legionu Dusz. Żywi chociaż raz już umarli, lecz wcieleni wzbijali tumany kurzu w mrokach nocy. Cztery ciężkie cyborgi, w Tym dwa które niedawno wkroczyły do bazy nawet nie potrafiły mówić, okupili swą moc człowieczeństwem i jaźnią. Może tylko nie chcieli mówić?
Członek Myron'nari kroczył spokojnie przed szeregiem rozświetlając ciemności. Pochwycone w dłoni światło gwiazd i księżyca zyskiwało na dzikim majestacie kiedy to mijali kolejne ruiny, kiedy promieniowanie wyznaczało swe piętno.
W pewnym momencie każdy Wcielony poczuł ekscytującą mieszankę grozy i mocy, niebezpieczeństwa oraz władzy. Szli dalej, niektóre budowle nawet już nie przypominały ziemskich konstrukcji. Jakby same budynki odczuwały niegdyś agonie która wykręciła je w dziwacznej konstrukcji.
Gdzieś z dali niesione przez nocne echo głosy dobiegły tych, którzy kiedyś mieli prawdziwe uszy. Teraz tylko czysta świadomość bytu zaobserwowała niekończącą się potok najgorszych bluźnierstw dobiegający zewsząd.

-Nasz cel już niedługo. Robimy przystanek?

Kryształowa istota spytała Greena.


W nieistnieniu Grzegorza coś niemal go chwyciło i zebrało z powrotem rozproszoną istotę, niczym piekące dłonie znowu kazały jednością. Te same dłonie które zbiły reflektor.

-Witaj. Mam propozycje.

Przemówił sam mrok idąc w Twa stronę. Na tle szarych ruin i wypełniającej przerwy miedzy nimi nocy wyglądał niesamowicie. Czarna dłoń dotknęła lezący na ziemi ubrań, podając je. Ta mroczna jaźń Wcielonego była obok Ciebie i coś chciała.

-Masz zaatakować tą placówkę. Natychmiast.

Głos był niczym szelest listowia którego już nie było na tym świecie, z drzew które przepadły po atomowym młotem.


Asus ruszył. Ruszył, jego chód nie miałby końca. Błądził ulicami wodzony stalową wolą Boga Maszyny, tak jak mu kazano. Lecz właśnie, była z nim wola jednego z Bogów Maszyn, jednego z Bogów tego świata.
Nim się obejrzał, znalazł się przed wejściem do obszaru wokół bazy. Kiedyś czuł, teraz tylko opadające wykresy energii poinformowały go o ekstremalnie słabym promieniowaniu. Ruiny zdawały się być prawie jak kiedyś, nie tak złowrogie i złe, a noc natchnieniem, poezją, czymś zgoła innym niż to co zwykle otaczało ich.
Sensory w pewnym momencie zwariowały.

Wykryto aktywność w obszarze celu. Zakrawa klasyfikację o byt organiczny. Zalecane przeszukanie.

Głos Asusa i nie-Asusa, jego komputera pobrzmiał w głowie. Orga.. co? Jedyna rekacje. Tutaj, na ziemi, wszystko było martwe. Nawet jeśli chodziło i myślało to przetrwało swą śmierć.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172