Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2010, 20:20   #1
 
BrodaPL's Avatar
 
Reputacja: 1 BrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodze
[Storytelling +18] Zobmiaki Reaktywacja! - SESJA ZAWIESZONA

Powoli wjechaliście na lotnisko przez główną bramę, a raczej to co z niej zostało. Kilka poskręcanych ze sobą drutów i prętów trudno nazwać bramą.
O dziwo ogrodzenie było zachowane w nie najgorszym stanie i miejscami wyglądało nawet na nie naruszone. Mimo tego, że było to niewielkie lotnisko przeznaczone dla awionetek i niewielkich odrzutowców, pełno było na nim wszelkiego rodzaju śmieci i wraków. Rozmawiając poprzedniego dnia żywiliście nikłe nadzieje, na odnalezienie jakiegoś sprawnego samolotu, którym mogli byście szybko udać się do strefy 51.
Wasze nadzieje nie okazały się jednak aż tak nikłe. W jednym z zamkniętych hangarów natknęliście się na pordzewiałą awionetkę. Mimo swojego podeszłego wieku wyglądała na sprawną. Niestety przy bliższych oględzinach okazało się, że w awionetce brakuje systemu uruchamiania. Erni dał by radę ją uruchomić w kilka godzin... Gdyby nie był jeszcze tak zesztywniały po wczorajszym kontakcie z wydzieliną boomera(medyk już wcześniej zajął się nim, teraz Erni już dochodzi do siebie i nieco odzyskał już mowę) . W hangarze nie było już nic do roboty, więc korzystając z uroków pięknej słonecznej pogody - która mogła się popsuć w każdej chwili - postanowiliście przeszukać resztę lotniska. A nóż znajdzie się coś ciekawego...



Wieża kontrolna wyglądała jakby miała się niedługo zawalić. Jej północno wschodni róg obsunął się tworząc wielką stertę gruzu sięgającą do pierwszego piętra. Na domiar złego w jej południową ścianę wbił się opancerzony bus.
Przesuwne drzwi busa leżały kilka metrów od niego. Wszędzie było pełno śladów walki. Zatrzymaliście się aby to sprawdzić. W końcu tam gdzie walka, tam broń i amunicja. Gdy wyszliście z samochodu pod waszymi butami zachrzęściły kawałki szkła, gruzu, łusek po pociskach... i kości. Na jednej ze spękanych i poharatanych pociskami ścian
wierzy, widniał duży namalowany sprayem napis:

"Jeżeli czujesz, że jesteś zarażony, przywiąż się mocno do czegoś ciężkiego i dzwoń pod numer 447-27"

Powiał delikatny wiatr... Słońce zaczęło pomału zakrywać się chmurami... Powietrze stawało się coraz cięższe...


Cyrus jest dowódcą waszym, a Erni jest jego zastępcą.
 

Ostatnio edytowane przez BrodaPL : 14-02-2010 o 17:48.
BrodaPL jest offline  
Stary 14-02-2010, 17:10   #2
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Ej, panowie, Buch i Maks. - wskazał palcem na żołnierza z karabinem SU-16 - pilnujcie kabrioletu. Ja i Mayers pójdziemy sprawdzić co jest na górze, ok? Jakby co to trąbcie. Jeśli będziemy mieli czas spróbujemy odpalić tego busa. Wygląda na jeszcze sprawny.
Cyrus poprawił czapkę i okulary, po czym popatrzył na resztę ludzi z oddziału.
"Coś dziś za ładna pogoda. W nocy pewnie przejdzie tędy jakaś trąba powietrzna, albo grad wielkości strusich jaj."
- Mam nadzieję że znajdziemy w tej wieży jakieś radio. Co wy na to, panowie?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 14-02-2010 o 17:37.
SWAT jest offline  
Stary 14-02-2010, 20:22   #3
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
No dobra. Idźcie. Ja zostanę. - Maks usiadł obok koła samochodu. Obserwował dokładnie wszystko co się działo. Nie chciał by go coś zaskoczyło.
-No to idźcie szukać radia. Może się znajdzie. - Powiedział obojętnie. Wyciągnął z torby kilka chemikaliów.
-Ja się pobawię. Od dawna nad czymś pracuję.
"Co za przesrane życie. Ale lepsze to niż kulka w łeb."
-Cholera! - Syknął, gdy wylał sobie trochę kwasu siarkowodorowego na płaszcz, który zaczął się dymić. Wyciągnął z magazynka jeden z pocisków. Ostrożnie otworzył nabój. Do prochu dolał kroplę kwasu. Tak jak myślał, proch wchodzi w reakcję zbyt gwałtownie. Maks chciał jakoś zwiększyć prędkość wylotową pocisku, nie zmieniając wagi. Pomyślał, że najlepiej wykombinować nową mieszankę. Dolewał różne odczynniki i szukał tego właściwego. Teraz wyciągnął fiolkę z jadem kiełbasianym. Wziął ją z laboratorium na wszelki wypadek. Miał także fiolkę wąglika. Ale wolał o tym nie mówić reszcie. Te bakterie są wysoko toksyczne. Musiałby wyrzucić efekt miesięcznej pracy.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 14-02-2010 o 21:35.
Roni jest offline  
Stary 14-02-2010, 20:58   #4
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Kolejny typowy, pustynny dzionek. Gorący, suchy, walący światłem po oczach pustynny dzionek. Jak ja kurwa mać nienawidzę typowych, pustynnych dzionków. A szlag was, wy wszystkie niedorośnięte kawałeczki piasku, piernicz się, ty tam na górze, co świecisz mi prosto po twarzy. Zniknij chociaż na chwilę, przeklęta kupo wodoru!

Buch od kilkunastu minut skupiał się wyłącznie na tym, jakby tu jeszcze bardziej naubliżać pustyni. Nie interesowały go w tej chwili żadne teorie, zakładające, że jego klątwy i ustawiczne darcie kotów mogą znienawidzonej pustyni zagrozić w podobnym stopniu, co pożar, albo osławione globalne ocieplenie.

Jasny gwint, dlaczego Bóg stworzył takie zadupia? Przecież tutaj nie ma nic. Piasek, piasek i jeszcze raz piasek. Ziarnko na ziarnku, ziarnkiem popychane.

Litwin, jak sam siebie często określał, co chwila wzruszał ramionami i odwracał wzrok. Złudne wrażenie, że na zachodzie ujrzy coś innego, niż na wschodzie nie opuszczało go ani na krok. Cały czas paliła się w nim iskierka nadziei. W końcu kiedyś opuszczą tą cholerna pustynię... Rozum mówił jednak inaczej. Jak zwykle trzymał się faktów, tych wrednych reali.
Z biologicznego punktu widzenia, od zwierząt odróżnia ludzi zdolność abstrakcyjnego myślenia. Nie da się zaprzeczyć, jasne, jednak dlaczego owa zdolność była w Buchu na tyle niewykształcona, aby nie mógł po prostu zamknąć oczu i zapaść się w głębie rozkosznej abstrakcji.

- Oj, trzeba się będzie naćpać. I to porządnie, brachu. - Rzucił w stronę Maksa.
Wtedy zbliżył się do nich Cyrus. Ten wkurzający gość z kanadyjskim imieniem. Buchowi przynajmniej wydawało się ono kanadyjskiego pochodzenia, jednak głębsze zastanawianie się nad tą sprawą było dla niego zbyteczne.

A kij z tym jak się nazywa, ważne, że drażni mnie jak mucha.

Nie, żeby Butch nie tolerował obecnej hierarchii drużynowej. Wcale nie przeszkadzało mu to, że Cyrus był ich dowódcą. Litwina denerwował ten koleś jako osoba, nie jako kapitan drużyny.
Najdziwniejsze było to, że Butch w ogóle nie wiedział, dlaczego pała taką niechęcią do Cyrusa. Oczywiście sam sposób bycia przywódcy mógł być denerwujący. Przewartościowany macho. Jednak sporą większość ocalałych można by przecież określić w taki sam sposób. Ba! Większość drużyny to takie osoby.
Buch nie zastanawiał się jednak nad tym, dlaczego jako cel swojej niechęci obrał akurat Cyrusa. Może tak po prostu chciał los.
Zdawało się jednak, że Litwin musiał mieć zwyczajnie jakieś dno, od którego zawsze mógł się odbić, kogoś kogo zawsze będzie uważał za stokrotnie gorszego od siebie, pośród tej paczki praktycznie obcych ludzi.
Czy Cyrus rzeczywiście był gorszym człowiekiem, niż Buch? Litwin wolał nie robić rachunku sumienia, aby się o tym przekonać...

Ej, panowie, Buch i Maks. - wskazał palcem na żołnierza z karabinem SU-16 - pilnujcie kabrioletu. Ja i Mayers pójdziemy sprawdzić co jest na górze, ok? Jakby co to trąbcie. Jeśli będziemy mieli czas spróbujemy odpalić tego busa. Wygląda na jeszcze sprawny.

- Niech się stanie wola Twoja, wojaczku. - Buch niepowstrzymanie dążył do tego, aby przywódca również zaczął pałac do niego nienawiścią. To oczyściłoby jego sumienie.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 14-02-2010 o 21:49.
Minty jest offline  
Stary 14-02-2010, 21:21   #5
 
Spiderus's Avatar
 
Reputacja: 1 Spiderus nie jest za bardzo znany
Do-blaa jak znajdzie-cia ladio to dajcie znajc to możney dali sien go wykllencic z glownego klomputera i zmontowaci w welsji przenoslnn-ej Kaszlac "Cholera, mocny ten syf"

Ja w tym czasie id-en zo-ba-czyc czl da sie cosci zrobici z aau-tioo blu-se-m
Robie szczegolny nacisk na ostatnie słowa, oraz gestykulując do wszystkich ja-bus. "Boze spraw aby zrozumieli... O cholera chyba pusze pawia"

Lekko zataczając się, idę w kierunku busu i robie doglądu jego stanu.
"Moze rozjedziemy nim paru zomiaków i tego pękatego obrzygańca..."

Próbując się uśmiechnąć do siebie, robię typowa minę osoby cierpiącej po ostrej imprezce.
 
Spiderus jest offline  
Stary 15-02-2010, 00:29   #6
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jackie wyskoczył z samochodu natychmiast, gdy tylko się zatrzymali. Jeszcze nie sięgał po broń, bo okolica była całkowicie spokojna. Ale na wszelki wypadek kabura była otwarta i w każdej chwili mógł dobyć broni dosłownie w ułamek sekundy. Rozejrzał się czujnie po okolicy. Bramy praktycznie nie było, ale reszta ogrodzenia, choć może nie najlepszej jakości, trzymała się nieźle. Kupa gruzu przy wieży. Gdyby ty gruzem zasypać dziury w ogrodzeniu, to byłby to nawet bezpieczny teren. Przynajmniej na tyle bezpieczny, że powinni dać radę się wyspać i odpalić ten samolot. Swoją drogą co za idiota wymontował z niego system startowy? Na tyle na ile Jackie się orientował, ani to sprzedać, ani użyć gdzie indziej. Może czysta złośliwość właściciela i troska o to, żeby jego mienie nie zostało ukradzione... tylko zniszczone przez zombiaki. Co kto woli.
- Ja i Mayers pójdziemy sprawdzić co jest na górze, ok? Jakby co to trąbcie. Jeśli będziemy mieli czas spróbujemy odpalić tego busa. Wygląda na jeszcze sprawny. - dotarł go głos dowódcy.
Jack skinął tylko głową na znak potwierdzenia.
- Zanosi się na deszcz - mruknął, jakby czytając w myślach Cyrusa. - Lepiej znajdźmy schronienie, zanim przyjdzie.
Sięgnął po pistolet, odbezpieczył go i upewnił się, że w komorze jest nabój. Broń trzymał w wyprostowanych rękach, wycelowaną w ziemię. Powoli zbliżył się do busa. Uniósł pistolet i szybko rozejrzał się po wnętrzu.
- Żywego ducha - powiedział do reszty. - Kierowca nie mógł przeżyć takiego uderzenia. Ale tank miał kogo atakować i ktoś go zabił, więc reszta pewnie siedzi w wieży. Miejmy nadzieję, że nie zainfekowani... i nie agresywni. Idziemy szefie? - zapytał Cyrusa, opierając się o busa i rzucając już okiem w stronę dziury w ścianie wieży. Skąpane w ciemności wnętrze wyglądało na puste, ale stąd nie mógł mieć pewności.
- W razie czego będziemy mieli na górze dobry punkt defensywny. A tak swoją drogą, bardziej nam się przyda bus, czy paliwo z niego? Jeśli mamy dalej lecieć, to ja zdecydowanie głosuję za tym drugim... jeśli się nada.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 15-02-2010, 17:00   #7
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Niech się stanie wola Twoja, wojaczku
- Bardzo miło z twojej strony Słowianinie. - powiedział z ostrym jak ostrze jego bagnetu przekąsem.

- Żywego ducha - powiedział do reszty. - Kierowca nie mógł przeżyć takiego uderzenia. Ale tank miał kogo atakować i ktoś go zabił, więc reszta pewnie siedzi w wieży. Miejmy nadzieję, że nie zainfekowani... i nie agresywni. Idziemy szefie? - zapytał Cyrusa, opierając się o busa i rzucając już okiem w stronę dziury w ścianie wieży. Skąpane w ciemności wnętrze wyglądało na puste, ale stąd nie mógł mieć pewności.
- W razie czego będziemy mieli na górze dobry punkt defensywny. A tak swoją drogą, bardziej nam się przyda bus, czy paliwo z niego? Jeśli mamy dalej lecieć, to ja zdecydowanie głosuję za tym drugim... jeśli się nada.

- Ty z SWD może i coś zdołasz, ale mi z RKM'u będzie trudno coś trafić. Popatrzył w górę licząc w myślach piętra.
"Cholera. Powinna tam być jakaś winda."

---------------------------------------------
Wchodzę pierwszy do budynku kiwając na Radgasta, żeby poszedł za mną. Po wejściu włączam latarkę i kieruje się w kierunku schodów.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 15-02-2010, 21:15   #8
 
BrodaPL's Avatar
 
Reputacja: 1 BrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodzeBrodaPL jest na bardzo dobrej drodze
Spider znalazł w busie kilka przydatnych przedmiotów. Prawdopodobnie w środku jest pochowane nieco więcej ekwipunku. Silnik wygląda na sprawny. Płyta pancerna ochroniła go podczas bliskiego kontaktu ze ścianą. Wskaźnik ilości paliwa wskazuje na rezerwę.


Wkroczyliście do środka.



Promienie słońca wlewające się przez okna i szczeliny w ścianach bardzo dobrze oświetlały chaos jaki panował w środku. Wszędzie było pełno śmieci gruzu i brudu. Stosy kości i błyszczących łusek po nabojach wytaczały wyraźny szlak prowadzący w górę budynku. W pomieszczeniu nie było żadnych komputerów, urządzeń, czy choćby szafek... nie licząc trzech skrzyń, których jedynym ładunkiem był stary kurz i trochę tynku. Nie było tam schodów, na wyższe poziomy prowadziła łagodna pochylnia.
Powoli ostrożnymi krokami udaliście się na górę. Na drugim piętrze panował taki sam bałagan jak na pierwszym. Może nawet nieco większy, gdyż brakowało północno-wschodniego kawałka ściany, dzięki czemu w środku znajdywały się fragmenty drugiego piętra i dachu.
W kącie dostrzegliście resztki szkieletu człowieka w postrzępionym mundurze. Leżał przy nim karabin M16. Na spuście karabinu wciąż był zaciśnięty szkielet dłoni. Zupełnie tak jakby ręka została oderwana od ciała razem z bronią.
Dalszy szlak z łusek i szkieletów zaprowadził was na kolejne piętro. Tam znaleźliście całą masę kości, dwa podarte plecaki i kilka rodzajów broni (Desert Eagle, M16, Mosberg 760 i M60). Po szkieletach żołnierzy nie było ani śladu. Prawdopodobnie wyszli stąd o "własnych siłach".
Zaschnięta krew na ścianach, strzępy ubrań i dziury po kulach stwarzały prawdziwie nieprzyjemną atmosferę heroicznej walki. Walki długiej zażartej i krwawej... niestety z góry skazanej na przegraną.

Z tego piętra rozpościera się piękny widok na północną i wschodnią część lotniska. Bardzo dobrze widać ogrodzenie, "Główną Bramę", a nawet część miasta przylgniętą do portu lotniczego. Jednak hangary z samolotami znajdujące się na zachodnim obszarze są niewidoczne.
Droga na trzecie piętro jest całkowicie zablokowana przez sterty gruzu z zawalonego dachu. W całym budynku jedynym śladem po komputerach, czy jakimkolwiek innym sprzęcie są powyrywane ze ścian kable i puste miejsca po gniazdkach elektrycznych.

Usłyszeliście strzały. Za raz po nich nastąpiła istna kakofonia szybkich pojedynczych wystrzałów i serii z karabinów. Odgłosy strzelaniny dochodziły z zabudowań przed bramą.

Zaczęło lać. Dosłownie jakby bardzo nieżyczliwy zaczął z góry lać na was z wiadra.
 

Ostatnio edytowane przez BrodaPL : 15-02-2010 o 21:50.
BrodaPL jest offline  
Stary 15-02-2010, 21:57   #9
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Maks mieszał jakieś składniki, gdy nagle usłyszał strzały. Gdzieś od strony bramy ktoś strzelał. Nieważne do kogo. Wilanowski odruchowo sięgnął po SU. Życie przyzwyczaiło go, by zawsze mieć coś do obrony pod ręką. Podniósł go do oka i omiótł wszystko spojrzeniem. Nie miał zamiaru tu zginąć. I jeszcze zaczęło lać.
-Buch. Słyszałeś to? Musimy uważać. Ciekawe co u tamtej grupy. Myślisz że to słyszą? - Szepnął. Wyciągnął 20 cm taśmy klejącej i nóż. Zrobił prowizoryczny bagnet i przykleił go do karabinu. Nie wiedział co to może być. Możliwe że dojdzie do walki wręcz. Na wszelki wypadek włożył do kieszeni maleńką próbówkę z nitrogliceryną.
- Mam pomysł. Zostań tutaj. Ja idę do busa. Tam będę Cię osłaniał. Powodzenia. Cokolwiek na nas idzie. - Po tych słowach wbiegł do busa. Usadowił się na miejscu kierowcy. Przez otwarte drzwi miał dobry widok.
"Cholera, co ja odwalam. Jak jest tam snajper, to jednym strzałem mnie rozwalą."
Przeszedł na koniec wozu. Wystawił broń przez wybitą szybę. Widział dokładnie Bucha i bramę. W razie ataku był przygotowany. Cały czas się zastanawiał, co odwala Cyrus i reszta. Maks wyciągnął również pistolet na siedzenie obok. Może musiałby szybko sięgnąć po drugą broń. Trzeba uważać na wszystko - Słowa sapera, który wdepnął na minę.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 15-02-2010 o 22:05.
Roni jest offline  
Stary 16-02-2010, 15:10   #10
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
- Bardzo miło z twojej strony Słowianinie.

Nie ma co się oszukiwać, facet zwracając się do mine per Słowianinie jedynie mi pochlebiał. Przypisywanie mi cech wielkich wojów stających bez mrugnięcia powieką do walki z góry przegranej, twardo dzierżącymi topór w swych silnych dłoniach.

"Who's eyes like fire - who's hearts like ice."

Ten opis, co prawda nie odnoszący się pierwotnie do Słowian, idealnie do nich pasował. I z takimi ludźmi porównał mnie Cyrus. Czasami ironia jest taka słodka, nic dziwnego, że to słowo kończy się na "a".


Buch chwilę zastanawiał się nad tym, co przed chwilą pomyślał. Szybko doszedł do wniosku, że powinien jak najszybciej o tym zapomnieć. Irytacja była w tej chwili gdzieś na końcu listy pożądanych uczuć, smakując mdły smak politowania i grzejąc się w ogniu miłości.
Litwin dawno temu zdał sobie sprawę z tego, że jego obecna sytuacja może się jeszcze bardziej pogorszyć tylko w trzech przypadkach.
Pierwszym z nich była oczywiście śmierć. Jej groźba, aż zanadto realna w dzisiejszych czasach, dodatkowo spotęgowana przez bezpośrednie otoczenie Bucha, wydawała się być faktem zgoła nieuniknionym. Dało się go jedynie oddalać, jednak czy ktokolwiek będzie miał siły, aby bronić się przez cały czas? W końcu i tak dopadnie go promieniowanie, zombie, albo inni ludzie.
Drugim z tych przypadków był nagły przypływ odpowiedzialności. Litwin i tak dźwigał już na własnych barkach losy dziesiątek, jeżeli nie tysięcy ludzi. W przypadku, gdyby miał przyjąć na siebie jeszcze więcej odpowiedzialności, Buch mógłby zwyczajnie nie podołać. W końcu nawet najwięksi się załamywali, najsilniejsze tamy kiedyś puszczą, choćby zabite rękami bezmyślnych.
Trzecią z okoliczności, mogących jeszcze bardziej pogorszyć sytuację Latviesu, była miłość. Nagły rozbłysk uczucia w sercu Litwina byłby w tej chwili zgubny nie tylko dla niego, ale prawdopodobnie również dla wszystkich ludzi, za jakich był odpowiedzialny. Miłość sprawia, że człowiek głupieje, staje się nieprzewidywalny, zmienny, niczym płomień na wietrze. Jego serce to staje się bezwzględne, to tonie w tkliwości. Zakochani potrafią poświęcać w imię miłości nie tylko siebie, ale również innych, niczego nie winnych ludzi.
Butch nigdy nie kochał w taki sposób. Co prawda miał żonę, którą kochał, jednak miłość ta była w pewnym sensie ułomna. Brakowało jej właśnie tego, co uczyniłoby ją wyjątkową, prawdziwą. Brakowało jej tego ponadzmysłowego uczucia.
Czy Butch poświęciłby się za swoją żonę? Nie wiedział i to właśnie było najgorsze.
Miłość do dzieci była czymś zupełnie innym, Litwin kochał swoje dwie córeczki, czyste duszyczki, niesplamione jeszcze tym światem. Latviesu rzadko rozmyślał o tym, co mogło się z nimi stać. Wiedział, że żadne słabości nie powinny teraz ciążyć na jego sercu. Jego poszarpana szponami przeznaczenia dusza nie mogła w ryzykować kolejnych ran. Butch musiał być silny.

Jak to jedno słowo, chwila rozmyślania może wprawić człowieka w taki nastrój... Czy jesteśmy aż tak delikatni? A może to tylko ja, może wcale nie jestem tytanem twardo trzymającym brzemię bycia ludzkim na swych spalonych słońcem chwili ramionach? Może jestem zwyczajnym pyłkiem, drobinką, która poruszy kilka innych drobinek i zniknie zapomniana? Albo rozproszy się w nicości, nie wypełniając żadnego z zadań jej powierzonych..?Kto może to wiedzieć...

Kiedy Cyrus zostawił ich samych, Butch rozłożył się na tylnej kanapie kabrioletu i przez chwilę obserwował niebo.

Ile ja bym dał za to, żeby być jednym z tych beztroskich obłoczków. Wiecznie sunąć po nieskończonym błękicie, goniąc jedne chmurki, a uciekając przed innymi. Wieczny wyścig tych z zewnątrz, obserwatorów. Gdybym mógł choć na chwilę, na wieczną chwilę, bo one przecież nie znają czasu... Czas to narzędzie słabości, najlepiej jest nigdy go nie poznać...



Litwin powoli przysypiał, zasłoniwszy twarz włosami miał nawet duże szanse na to, że nie spali sobie skóry w tym żarze, a nie będzie także musiał wąchać tego, co oferuje mu stara tapicerka kabrioletu.
Maks w milczeniu zajmował się swoimi chemikaliami.

Bywają szczęśliwi. Tacy, którzy potrafią zapominać... Niepamięć to lek na wszystko.

Tylko cisza, szum wiatru i znów cisza. Wcale nie grobowa, o nie!

Ta cisza jest jak muzyka. Doskonała, bo nie skażona żadnym dźwiękiem.

I wtedy padły strzały. Kilka serii, Butch nie potrafił rozpoznać karabinu z jakiego strzelano, ale wiedział, że nagle groźba śmierci zmaterializowała mu się przed samym podrażnionym przez tutejsze słońce nosem.

- Mam pomysł. Zostań tutaj. Ja idę do busa. Tam będę Cię osłaniał. Powodzenia. Cokolwiek na nas idzie. - Po tych słowach wbiegł do busa. Usadowił się na miejscu kierowcy. Przez otwarte drzwi miał dobry widok.

Litwin wyciągnął broń. Stary Colt 1911 dobrze siedział w dłoni. Zimno stali uspokoiło go. Poddać się bez walki? Nigdy! Sprawdził jeszcze magazynek. Siedem kul siedziało na swoim miejscu, gotowe do gwałtownego zagrodzenia drogi jakiemuś nieproszonemu gościowi.
Pociągnął zamek, szczęk ładowanej broni zawsze był dla niego czymś niezwykłym. Fascynowała go nie tyle sama broń, ile jej działanie. Ten dźwięk był pierwszym ostrzeżeniem.
Maks rzucił się w stronę busa.
- Ach Maks, te Twoje pomysły! Takie... dopracowane. - Rzucił z uśmiechem w stronę mężczyzny, starając się ukryć drżenie głosu, po czym zaczął walić dłonią w klakson.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 16-02-2010 o 15:57.
Minty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172