Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2010, 20:52   #1
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
[Neuroshima] Dawno temu, w przyszłosci 18+ - SESJA ZAWIESZONA

Wstęp

Rok 2020, pamiętny rok. Właśnie wtedy doszło do tego, co dziś nazywamy "Bombami". Solidny kopniak dla całej ludzkości..

A przecież miało być tak pięknie... Ludzie mieli swoje rodziny, plany. Społeczność w kwiecie rozwoju!

Co pozostało?
Powiem tobie ile sam wiem: Pustkowia, opustoszałe ruiny tego co było kiedyś. Nie wiesz co mam na myśli? Wyjrzyj przez okno, a teraz pomyśl. Jakby wyglądał ten krajobraz gdyby nie było tam żywej duszy? Nikogo kto by odremontował budynki, choćby te najbardziej konieczne naprawy dokonał. Wszystko się rozsypuje.. Teraz dodajmy kwaśne deszcze. Proces rozpadu przyśpiesza... Mijają lata..

Dziś mawiają, że od "bomb" dzieli nas dobre 30 lat. Każdy opowiada co było przed wybuchem. Szkoda że każdy ma inna wersję. Na dodatek te historie i legendy o froncie. Kiedyś słyszałem o jednym starciu, miałem o tym sen...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=GeF-tDhGtvI[/media]
Wszystko się zesrało, jesteśmy w ciemnej dupie...
Chwila, ty mi nie wyglądasz na prostaka. Pewnie nie zaliczasz się do tych, którzy to lubią położyć się na środku pustyni i kusić sępy.
Pewnie masz nawet plan. Nic tylko realizuj go. Trzymam za ciebie kciuki...

***

30.11.2056 New Reno

[media]http://www.youtube.com/watch?v=vjE68JeYRHI&feature=related[/media]

Drapacz chmur w New Reno. Coś na wzór pustynnej latarni. Sprowadza z całą pewnością nie jedną zbłąkaną duszyczkę do siebie. W końcu sprowadziła i ciebie.

Obrzeża miasta nie wyglądają zbyt obiecująco. Ruiny jak wszędzie. Im bliżej jednak jesteś, tym bardziej zmieniasz zdanie. Gwar i hałas, zapewniają o tym, jak bardzo to miasto jest żywe.

Nelson Cole
Stoisz od południowej strony miasta. Słyszałeś różne plotki o tym miejscu. O rodzinach które trzepią tym miejscem, atrakcjach w które bogate jest NR. Pewnie byłbyś bardziej ciekaw tych atrakcji. gdybyś nie miał własnych spraw do załatwienia.
Przed tobą rozciąga się prosta droga, po kilku set metrach (400-600m) widać dopiero zakręt. Z prawej i lewej strony wyrastają ruiny. Masz wrażenie, że im dalej patrzysz tym większe i lepiej zachowane one są.
Zza jednego pobliskiego murka, wystawił głowę jakiś dzieciak. Chwilę tobie się przyglądał, po czym wyskoczył i krzyknął:

-Pan tu pewnie pierwszy raz! Nie potrzebuje pan przewodnika?
Za drobną zapłatę, pokaże panu co i jak! Nie dając tobie czasu do namysłu ciągnął dalej: To jak, idzie pan na taki układ?


Henry Spencer
Miałeś sporo szczęścia trafiając za pierwszym razem do celu. Nie zawsze to wychodziło. Jak się nie mylisz to stoisz po wschodniej stronie miasta. Zresztą, czy to ważne? Liczy się że dobrze cie pokierowali. Jak już wieżowiec był widoczny, nie było wątpliwości. New Reno, jesteś na miejscu.
Eh... Sypie się jak każda inna ruina. No ale, pewnie to tylko pozory. No popatrz, po twojej lewej stronie jest jakiś spory ogrodzony obiekt. A za ogrodzeniem zwały złomu. Droga którą przybyłeś, prowadzi obok tego złomowiska i rozwidla się zaraz za nim. Na samym rozwidleniu widać budynek, jest w nieco lepszym stanie od pierwszych ruin po lewej. Na nim widnieje szyld z napisem "Vodka, Conecting People". Z tamtego miejsca, do twoich uszu dociera też muzyka.
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P

Ostatnio edytowane przez Neoworld : 30-11-2010 o 21:13.
Neoworld jest offline  
Stary 01-12-2010, 15:12   #2
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nelson miał już dość tej całej pustyni. Wszędzie wokoło piach, piach i jakieś wysuszone krzaki. Podróżował na północ, w kierunku New Reno. Jakiś czas temu dostał wiadomość, przekazywaną z ust do ust, że Piquet chciałby się z nim zobaczyć w jakiejś ważnej sprawie. Co to za sprawa, tego Nelson nie wiedział. Musiała być dosyć istotna, gdyż gdy ostatni raz widział się z Piquetem, pokłócili się o Roxanne. Doszło do rękoczynów. Oczywiście Cole dostał wpierdol. Piquet zawsze był od niego większy i silniejszy. A teraz chciał się zobaczyć z starym druhem z dzieciństwa i młodości. Dziwnymi ścieżkami prowadzi mnie życie - pomyślał i ruszył dalej, ku majaczącym w oddali ruinom miasta, z wyraźnie widocznym pnącym się ku niebu drapaczem chmur, symbolem NR.

Przysypana piachem droga prowadziła prosto, między rozsypującymi się ruderami, resztkami domów i przyczep kempingowych. Nigdzie nie było widać nikogo żywego. A zapowiadali, że to takie tętniące życiem miejsce - pomyślał Cole. - Ale może to i lepiej, niż natrafić na bandę mutasów... Poprawił na głowie bejzbolówkę z napisem „NO FEAR”, spod której wymykała się burza długich, czarnych dredów i sprawdził czy wiszący na plecach miecz, łatwo wysuwa się z pochwy, wykonanej ze skóry aligatora. Tak na wszelki wypadek.

Im bliżej centrum się znajdował, tym więcej odgłosów miasta dochodziło do jego uszu. Warkot silników samochodowych, jakieś krzyki, przytłumione przez odległość dzwięki muzyki. A jednak tu jest życie.

Odruchowo chwycił za miecz, gdy z ruin wyłonił się młody chłopaczek. Zagadnął go.
- Dobra, synek - murzyn zgodził się na propozycję chłopaczka. Najwyraźniej się z perspektywy gambli, jakie miały mu za tą przewodnicką usługę wpaść do kieszeni. - Prowadź gdzie uznasz za stosowne.
- A może mi pan powie, co go interesuje najbardziej - uśmiechnął się wyraźnie. - Moje miasto ma wiele ciekawych miejsc! I muszę wziąć zaliczkę.
Chłopak był nie w ciemię bity, ale w dzisiejszych czasach nie było miejsca na altruizm. Cole pogrzebał trochę w kieszeniach. Zbyt dużo nie miał ale w końcu znalazł jeden z kilku posiadanych przez siebie naboi. Wręczył go chłopakowi.
- Masz, starczy? A co do tego co mnie interesuje, to prowadź do jakiejś knajpy. Chcę łyknąć browca i popytać o kumpla.
- Na razie starczy - trochę marudnie spojrzał na nabój, ale kiwnął głową na znak zgody. - Knajpy? Mamy ich tu najwięcej... I trzy kasyna... Są też burdele...
- Tak myślałem - mruknął Nelson, a dzieciak rozpierany dumą ze swej rodzinnej okolicy, wypiął pierś. - I pewnie jest też kościół, co?
- Kościoła nie ma - zaprzeczył. - Ale za to katedra jest...
- Zajebiście - Nelson znudzony wyliczanką atrakcji zmienił temat. - A Piqueta znasz? Może o nim słyszałeś, co?
- A co on sprzedawał? - pytanie chłopaka wskazywało na to, że jednak nie znał Piqueta.
- Nie wiem - odparł Cole, wzruszając ramionami. - Kiedyś woził ludzi po Rzece, potem zadawał się z białymi pannami. Co tu robił to nie wiem. Dostałem wiadomość, że tu jest. To taki wielki czarnuch, ma dużo dziar na łapach...
- A ten pan to tutejszy jest? - chłopak nie pojmował, a przed chwilą wydawał się taki bystry.
- Kuźwa, nie! - Nelson zaczął tracić cierpliwość. - Ale z pewnością tu niedawno był.
Mały odskoczył, zacisnął zęby. Następnie wycedził.
-Jeśli szukał pracy, to z pewnością poszedł do Gildii Najemniczej.
- Ej, spoko synek. Zaprowadź mnie na razie do tej knajpy. Tam popytam, ok? - Nelson opanował złość.
- To do której chce pan iść? - chłopak też się uspokoił.
- Do najbliższej...
- Najbliżej jest kasyno pana Bishopa - odparł.
- A coś co nie jest kasynem? Coś gdzie mają piwsko, można coś zjeść i pogapić się na dupy? - Nelson przedstawił swoją definicję knajpy.
- Parę metrów w prawo jest restauracja Pana Mordino.
- A mają tam spaghetti? - upewniał się Nelson.
- A... Dupy - mały się uśmiechnął. - To polecam „Pizdę Anioła”, pana Larrego.A spaghetti pewnie też mają. Nigdy w środku nie byłem.

Rozmawiając minęli jeszcze kilka budynków, z których większość była w całkiem dobrym stanie. Chłopak zatrzymał się przed pomalowaną na czerwono fasadą, mimo dnia oświetloną silnymi jarzeniówkami. Pół ściany zajmowało graffiti przedstawiające cycatą blondynkę, z szeroko rozłożonymi nogami. Wszelkie anatomiczne szczegóły jej krocza zostały wiernie namalowane. Nelson aż gwizdnął z podziwu nad umiejętnościami artysty. Umknęło mu, że namalowana postać miała też skrzydła.

- Dzięki, synek - rzucił na odchodnym do chłopaka i szeroko się uśmiechnął. - Myślę, że mi się tu spodoba. Gdzie cię można znaleźć, jakby co?
 
xeper jest offline  
Stary 03-12-2010, 17:05   #3
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Miasto znajdowało się przed nim. Spojrzał na leciwy kompas. Według niego północ była na lewo. Obrócił lekko kompas, strzałka ruszyła się razem z nim. Teraz północ była w prawo. Henry stuknął w kompas od spodu. Strzałka się odblokowała i pomimo obracania kompasu północ nadal była tam gdzie powinna. Czyli w prawo. Henry przybył do miasta ze wschodu, był więc na wschodniej granicy miasta.
-Ok, jak teraz nie znajdę fuchy to nici z życia – powiedział pod nosem i schowawszy kompas ruszył do miasta. Z drogi zawianej piaskiem co chwila wyłaniała się ciemniejsza, twarda plama. Asfalt albo beton. W oddali widział wyróżniający się z pośród innej zabudowy wieżowiec. Konstrukcja mimo nadwątlenia przez brak należytej konserwacji trzymała się nadal, będąc drogowskazem do miasta.

New Reno, jedna z nielicznych przystani na morzu piachu. Henry pociągnął łyk wody z plastikowej butelki. Na lewo zardzewiałe ogrodzenie, za nim kupa najróżniejszego żelastwa, od grzejników po tłumiki samochodowe.
„Złomowisko albo chałupa jakiegoś technika-maniaka” – pomyślał. Henry był już prawie wszędzie na wschodnim wybrzeżu. Był też w Detroit, gdzie niektóre warsztaty samochodowe wyglądają podobnie. Tylko są bardziej tematyczne, znaczy się samochodowe.
Na drodze było już mniej drobnego, pustynnego piasku. Spencer spokojnie mógł odróżnić popękany beton od spękanego asfaltu. Gdzieniegdzie pojawiała się okrągła dziura w nawierzchni zasypana ubitym piaskiem. „Studzienka”.

Przystanął na rozwidleniu . Na wprost stał budyneczek, który był w całkiem dobrym stanie. Napis nad wejściem głosił:
-Vodka, Conecting people – przeczytał. Jak na złość zaschło mu w gardle. Wziął odkręcił butelkę z wodą, ponownie spojrzał w kierunku knajpy. Zakręcił butelkę.
-Pal licho te naboje, człowiek nie wielbłąd, wypić musi – uśmiechnął się pod nosem. Nie pamiętał od kogo usłyszał to zdanie. A także co to czy kto to jest wielbłąd. Pociągnął za drzwi. W niedoświetlonym wnętrzu nie było tłumu, jakiś chłopiec chodził pomiędzy gośśmi . Krzeseł nie było, klienci siedzieli po prostu na skrzynkach po piwie. Standardowych stołów też nie było. Były za to skrzynki po piwie z położonymi na nich blatami zbitymi z desek. Henry podszedł do lady, skonstruowanej podobnie jak reszta mebli w pomieszczeniu. Podszedł barman:
-Coś podać?
-Jest może piwo?
-Nie ma, jest tylko samogon. Oraz woda, odpowiednio 12 gambli za litr i 5 gambli za litr. – odpowiedział barman.
Henry zastanowił się. Piwa niema, tylko wóda i woda. Wyciągnął z kieszeni nabój do śrutówki i postawił go na ladzie.
- Wódy za dwa Gamble poproszę.
Barman, łysiejący człowiek przy kości, obejrzał nabój, zważył w ręce i schował gdzieś pod ladą. Z pod lady wyciągnął też lekko wyszczerbioną szklankę. Z lodówki stojącej na ladzie wyciągnął butelkę samogonu i wlał odpowiednią ilość trunku. Najemnik wziął do ręki szklankę, i przetarłszy lekko palcem niewyszczerbioną krawędź pociągnął łyk. Jeżeli jakaś bakteria zagnieździła mu się w mordzie to nie przeżyłaby z tym samogonem. Nieźle piekł w gardło. Henry przełknął kilka razy ślinę.
To dlatego sprzedają tutaj też wodę.”
Wziął szklankę i usiadł przy jednym z wolnych stolików.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 06-12-2010, 11:52   #4
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
New Reno 30.11.2056 rok, godz. 15:00 (około)

Nelson Cole
Chłopak spojrzał na Nelsona, bez dłuższego namysłu odpowiadając:
Pewnie to ja pana znajdę - odwrócił się i pobiegł z powrotem w kierunku obrzeży miasta.

Gościna anielskiej piczy widocznie nie każe gościom długo czekać. Stałeś może kilkanaście sekund, tylko aby widzieć dokąd pobiegł przewodnik.
Z czerwonego budynku wyszła dość śliczna panna.

Zatrzymała się może jeden metr od futryny. Przyjmując postawę na lekko rozstawionych nogach, jednocześnie jednak naciągają swoją czarną skórzaną mini. Dłonie położone na biodrach, wyglądała jak żona czekająca całą noc na swojego męża. Uśmiechając się dosyć cwaniacko rzuciła w twoim kierunku - Nie wiem co zgubiłeś, ale u nas z całą pewnością znajdziesz. Obróciła się tyłem do ciebie, z powrotem w kierunku wejścia. Spoglądając przez ramie na ciebie, dodała jeszcze- Bez obaw, możesz spokojnie wejść. Jestem Tina, a ty? Lewą reką odsłoniła zasłone, pozwalając tobie jednocześnie na pierwsze spojrzenie do środka.

Widać tam całkiem niezłe umeblowanie. Skórzane sofy i fotele, zapewniają wygodne siedzenie. Kilka lśniących rur, stojących od ziemi do sufitu, na niektórych są trenujące zgrabne ciałka. Solidny bar w tylnej części pomieszczenie, ozdobiony anielskimi wzorami. Oświetlenie nadawało wszystkiemu wewnątrz czerwono - błękitną barwę.

Henry Spencer

Alkohol co prawda mocny, nie pozostawia złego posmaku. Widocznie nie jesteś jedynym osobnikiem który siedzi am przy stoliku. W lewym rogu knajpy, kącikiem oka dostrzegasz postać ubraną w przestarzały habit, koloru teraz już trudnego do określenia, kaptur zasłania większość twarzy postaci, jedynie lekko zarośnięta broda wychodzi z jego cienia. Musi si strasznie nudzić, skoro cały czas dłubie złowrogo nożem w blacie.

Z jednego z pobliskich stolików słychać rozmowę, trzech wyraźnie podpitych gości
-Słyszeliście najnowsze?(bekniecie) Znowu szukają, tej typki z Broken Hills.
-Za ile teraz? Jak dobrze pamiętam, to ostatnio byłą pula 1000 gambli do zgarnięcia..
-Ploty mówią że podwoili.
-Hehe, byłoby picia z tego. Nie wiem jak wy ale ja chce żyć.
-Racja, zresztą pamiętam tego wielkiego czarnucha, który na pierwsza nagrodę się porwał...
-Był, wielki, był... Jego zdrowie! Naszego szkoda...


Na dalszym stoliku, trzy osoby grają w kości. A przy stoliku niedaleko baru, jakiś gościu i typka popijają i rozmawiają, niestety nie tak głośno jak poprzednia trójka. Wyglądają na wędrowców.
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P

Ostatnio edytowane przez Neoworld : 14-12-2010 o 19:19.
Neoworld jest offline  
Stary 06-12-2010, 21:20   #5
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nelson jeszcze chwilę patrzył za oddalającym się chłopaczkiem. Właściwie to gówniarz zupełnie mu nie pomógł, wydoił z niego tylko ten jeden pieprzony nabój. Nelson już dużo na handel nie miał. A tutaj trafiała się okazja do dobrej zabawy. Coś do wypicia i może jakieś niezłe dupczonko, a przy okazji miał szansę dowiedzieć się czegoś o Piquecie. Skierował się do wejścia, wciąż gapiąc się na balony wymalowanej dziewczyny. Może minie jeszcze chwila i sam będzie takie ściskał w dłoniach. Uśmiechnął się obleśnie.

Nim zdążył wejść do lokalu, kotara w drzwiach uchyliła się i na zewnątrz wyszła jakaś odziana w czarną, skórzaną sukienkę laseczka. Nelson gapił się zafascynowany na jej uroczą, słodką buzię, wypchany dekolt, płaski brzuch i długie nogi. Nim odpowiedział dziewczynie, podrapał się po kroczu.

-Nelson... Jasne, pewnie że wchodzę - powiedział i puścił do niej oko. Jego słowa zabrzmiały nieco dwuznacznie. Teraz, gdy szła przed nim wpatrywał się w bosko kołyszące się, opięte błyszczącym materiałem pośladki. Miał ochotę klepnąć ją w tyłek, ale powstrzymał się. Nie wiedział jak zareaguje. Było całkiem możliwym, że dotykanie zanim się zapłaci jest tutaj niemile widziane. A to z pewnością mogło doprowadzić do bliższego spotkania z jakimś niemiłym kafarem. Zatrzymała się w wejściu odsłaniając wnętrze. Nelson nim wszedł, spojrzał do wewnątrz.

Wszystko zalane było burdelowym światłem. Wygodne fotele i okrągłe stoliki. Kilka wbudowanych w podesty chromowanych rur, na których ku uciesze nielicznej klienteli, wiły się roznegliżowane dziwki. Bar, w tylnej części pomieszczenia wyglądał na dobrze zaopatrzony. Tina zachęciła go do wstąpienia w progi przybytku, zmysłowym kiwnięciem palcem, a potem gdzieś zniknęła. Nelson rozejrzał się po wnętrzu, wyraźnie podekscytowany. Pierdzielę, trzeba korzystać z okazji, czarnuchu, pomyślał. Trzeba się napić, potem jakaś panienka, a potem popytamy o Piqueta. Skierował swoje kroki do baru. Usiadł na jednym z wysokich, obrotowych stołków i z kieszeni wygrzebał kilka nabojów. Kurwa, byleby starczyło.

- Siemano - zwrócił się do stojącej za barem dziewczyny. Była równie wyzywająca co Tina. Miała wielkie oczy, które lśniły jasnym blaskiem. Z pewnością coś ćpała. Przez chwilę popatrzył się w jej dekolt, okryty przezroczystą, siatkowaną bluzeczką. W lewym sutku dostrzegł kolczyka. - Jak leci? Jestem tu nowy. Nie za bardzo orientuję się w cenach. Po ile dziewczynki biorą za numerek? Jak byś mogła to nalej mi zimnego browara, ok?
 
xeper jest offline  
Stary 11-12-2010, 11:55   #6
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Henry pił powoli, delektując się alkoholem. Nie był to jakiś bimber, pędzony z nie wiadomo czego w jakiejś zapadłej dziurze na środku pustyni. Wódka była po prostu dobra. I mocna. Niemożliwe było picie jej dużymi łykami. Tylko powoli, łyczek po łyczku.
Na drugim końcu stołu zakapturzony mężczyzna coś nerwowo dłubał czubkiem majchra w blacie, z którego odłaziły szczątki farby. Gdzie indziej ktoś grał w kości. Ale oni nie byli interesujący.
„Pewnie grają o swoje ostatnie Gamble” , pomyślał i pociągnął łyk. Bardziej interesująca była tylko grupa przy stoliku obok. Spencer wychwytywał niektóre słowa z ich rozmowy.
- …Broken Hills
- …pula 1000 gambli…
- …podwoili.
To zainteresowało Spencera.
1000, może nawet 2000 gambli do zgarnięcia. Toż to kupa kasy! Ale z drugiej strony nagroda nie jest za zlikwidowanie kilku szczurów. To chyba jakiś gang, może nawet mutanty… Nie, nie w mieście. Raczej na pewno jakiś gang. I to wredny… 2koła gamblii… Za to można kupić odjechaną brykę i przeżyć jeszcze pół roku jak właściciel kasyna z Vegas!”
2000 tysięce gambli. To bardzo nęciło Henrego. Ale nie aż tak, żeby ryzykować swoje życie za te Gamble.
Ktoś już zginął, czyli problem z Broken Hills siedzą ty już pewien czas.”

Wypił do końca. Oddał szklankę barmanowi i jeszcze pochwalił alkohol. Barman tylko się uśmiechnął.
Wyszedł przed lokal. Poczuł powiew ciepłego powietrza z pustyni. „Cień jednak dużo daje”. Popatrzył na wieżowiec. Wyraźnie odcinał się od zabudowy miasta, był poza tym doskonałym drogowskazem. do centrum miasta. Tam się skieruje, poszuka zlecenia. Znowu odbije się od dna, napełni kieszenie. Zarzucił śrutówkę na plecy i ruszył.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 14-12-2010, 21:46   #7
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
15:30

Nelson Cole
Dziewczyna jeszcze przez chwilę, jak gdyby patrzyła przez Nelsona. Uśmiechnięta niemal od ucha do ucha. Mimika jej twarzy nie ulegała zbytnim zmianom. Dobre 10 sekund po prośbie o browara. Niczym wyrwana ze snu wystrzeliła jak automat:
-Hej! Jestem Jess,a ty? Długo już jesteś w Reno? Jakie laski lubisz? Mnie to tam mało kto kupi, dlatego za barem stoję. Mówią że za dużo Gadam. Czy ja za dużo gadam?
W trakcie nawijania, jej ręce, jakby kierowane przez inna osobę, bardzo spokojnie wlewają jakiegoś napoju do blaszanego kubka.
- Czy my się znamy? Dosłownie złapała tylko powietrza -Ceny od 2 gambli za usługę. A usługi są różne. Wiesz już co konkretnie chcesz? Za browara 3 gamble. Za laski różnie, naprawdę różnie. Bo zależy co chcesz i którą chcesz. Mimi, trzaśnie tobie loda za 5 gambli. Katie lubi robić innym na klatę, za jedyne 7 gambli. Jak jesteś z topowej półki, to Kleopatra...

Mówiąc to imię Jess wlepiła wzrok w plakaty wiszące przy bocznej ściance baru. Dokładnie to 2 plakaty jeden pod drugim.

Jeden z nich pokazuje na ostatnim planie, siedzącą na tronie przepiękną czarnowłosą kobietę, ozdobioną tatuażami i liczną biżuterią. Przed jej tronem rozkosznie rozciąga się dobre 10 pół-nagich lasek. Na pierwszym planie są tylko plecy i ramię jakiegoś umięśnionego faceta. Nad wszystkim góruje napis: "Ramzes podbija Kleopatrę"

Zaś na drugim. Widocznie ta sama czarnowłosa bogini, ubrana w jakąś mega zbroją z obręczą na czole. Bryźnięta w kilku miejscach krwią i z zakrwawionym miecze w prawej dłoni. Stoi przed klęczącą czwórką osób. Dwóch facetów i dwie kobiety. Też są w zbrojach. Co prawda klęczą i widać tylko plecy. Jednak zbroje są na tyle dopasowane do ich ciał, że z łatwością można płeć rozpoznać. Tytuł tego plakatu to "Hellgate".

Zapatrzona dziewczyna obudziła się znowu. Postawiła blaszany kubek przed Nelsonem. Dodając:
- To będzie 3 gamble za browara i jak chcesz to możesz mnie przepieprzyć za 4 gamble.
Zrobiła duże oczy, eksponując biust jednocześnie. I z prześlicznym uśmiechem, powiedziała: - Co ty na to? To taka promocja. Nawet nie będę dużo gadać...


Henry Spencer

Przechodząc między kolejnymi w kierunku wieżowca, Henry dostrzegał coraz to ciekawsze miejsca tego miasteczka. Taki jak "New Reno Arms". Ruina w której tylko piwnica tak naprawdę się utrzymała i teraz widocznie służy jako sklep z bronią. W tej części budynku która wystaje ponad ziemią widać gołą cegłę. Niemal bez okien, a za wejście robi ta klasyczna niemal leżąca na ziemni klapa.

Kolejnym takim ciekawym miejscem. Jest tutejsze targowisko. Multum namiotów, przyczep campingowych, przypominają przedwojenne obozy wypoczynkowe. Brakuje tylko misia Yogi. Dopiero na drugi rzut oka dostrzega się towary. Od kawałka szmaty aż do kompletnie ubranego człowieka. Tak w dużym streszczeniu wygląda asortyment "Targowiska", heh...Sprzedaż ludzi kwitnie.

Kolejnym sąsiadem "Latarni z Reno" są cztery, trzypiętrowe budynki formujące gildie najemnicze. Tutaj też nikt nie myślał o tynkowaniu. Główne wejście. Musi być tym głównym. Całe pooblepiane plakatami typu: "szukasz roboty? Tu ją znajdziesz!" i oczywiście druga partia: "Potrzebujesz przewodnika? Łowcy? Nauczyciela? Wejdź i zapytaj o cenę!"

Ostatni budynek w drodze do drapacza chmur to coś co kiedyś było katedrą. Albo i nadal jest? Ci kręcący się w habitach ludzie przed nią na to wskazują. Duże, solidne, okute drzwi bronią wejścia do środka. Za dwie wieże wypatrują na resztę miasta. Gdyby nie było wieżowca, to na pewno wieże katedry były by nowymi symbolami tego miasta.

I wreszcie centralny budynek miasta. Wokoło niego droga zamyka się w koło, tworząc "Rondo" Z tego miejsca pewnie można dojechać wszędzie w Reno. Z miejsca gdzie Henry stoi, widać dwa wejście. Przy każdym dwóch strażników. Ubrani w długie płaszcze z kapturami. Na twarzach chyba mają maski gazowe. Uzbrojeni w karabiny. Nee robią miłego wrażenia. Też pewnie nie mają go robić...

Pytanie gdzie teraz?
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P

Ostatnio edytowane przez Neoworld : 15-12-2010 o 18:22.
Neoworld jest offline  
Stary 17-12-2010, 17:03   #8
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nelson słuchał co barmanka ma do powiedzenia, a miała całkiem sporo. Nawijała jak nakręcona. To tylko uświadczyło go w przekonaniu, że bierze jakieś prochy. Przecież nikt o zdrowym mózgu, nieprzepalonym chemią nie wypluwałby z siebie tylu słów z prędkością strzelającego karabinu. W końcu Jess zapodała cenę za browca, a Nelson podał jej jeden z trzymanych w garści nabojów. Równocześnie spojrzał, aby sprawdzić ile mu zostało. Pięć. To jakieś piętnaście gambli. Kurwa, mało. Trzeba się rozglądnąć za jakąś robotą.. Nelson cały czas słuchał uważnie, kalkulując. Ciągnięcie druta za piątaka. Nie o to mu chodziło, chciał normalnego seksu. Na ekstrawagancję też nie miał ochoty. A Kleopatra, jak podejrzewał była poza jego możliwościami finansowymi.

Przyglądnął się plakatom. Zajebista dupa, pewnie z trzy dychy bierze za numerek. Wyglądała nie na zwykłą kurwę, ale na taką z klasą, co gra w pornolach i właśnie te dwa plakaty przedstawiały jej najnowsze dzieła. Nelson rozmarzył się. Wyobraził sobie siebie w roli Ramzesa, jak poskramia tą kobietę, zmusza do uległości i brutalnie bierze na piasku pustyni, który parzy go w kolana, gdy posuwa ją od tyłu...

Jess, uśmiechając się do niego, nalała kubek pełny złotego napoju i postawiła przed nim. Do kubka włożyła rurkę, którą przez chwilę kręciła w palcach. Padła propozycja. Cztery gamble. Dziewczyna była nawet ładna, gdyby tylko tyle nie gadała. Zastanowił się i uważnie przyglądnął jej piersiom. Sutki sterczały pod przezroczystym materiałem, gdy pochyliła się i oparła o bar. Jej twarz znalazła się tuż przy twarzy Nelsona. Wysunęła język i powoli oblizała wargi...

- Dobra - powiedział murzyn i dotknął palcem jej wysuniętego języka. - Umowa stoi... Stoi jeszcze co innego, hehe. Ale jak, przecież pracujesz za barem?
- Spoko, mały
- odpowiedziała i odwróciła się. Krzyknęła wgłąb pomieszczenia. - Tina, zastąp mnie. Mam klienta!

Tina, ta która go tu przyprowadziła pojawiła się chwilę potem. Uśmiechnęła się do Nelsona, chwilę coś poszeptała z Jess. Dziewczyna złapała Cole’a za rękę i poprowadziła za sobą. Weszli do niewielkiego pokoiku oświetlonego czerwoną żarówką. Było tam tylko łóżko i niewielka szafka zamykana na klucz. Jess od razu po wejściu do pokoju, przywarła do Nelsona i wpiła mu się w usta. Brutalnie oddał pocałunek, równocześnie walcząc z ubraniem swoim i jej. Potem, całkiem nagą cisnął ją na łóżko.
- Weź mnie - krzyknęła, rozchylając nogi. - Gumki są na szafce...



Zostawił jej dwa naboje, w sumie sześć gambli, ale była tego warta. Rzeczywiście zgodnie z obietnicą, nie gadała za dużo. Wrócili do baru.
- Jak było? - zapytała Tina, uśmiechając się.
- Zajebiście - odparł Nelson, a Jess zachichotała. Piwo Nelsona, które zostawił na barze, nadal tam stało. Łapczywie je wypił, nie korzystając z rurki. Piwko jest, panienka zaliczona, teraz czas popytać o czarnucha Piqueta.
- Dziewczynki, a nie znacie przypadkiem takiego wielkiego, czarnego kolesia? Wołają go Piquet - zapytał, dopijając piwo. - Dostałem od niego cynk, że jest tu, w New Reno i że szykuje niezłą robotę za kupę gambli.
 
xeper jest offline  
Stary 19-12-2010, 15:49   #9
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Szedł powoli, nie spiesząc się. Do zmrok było jeszcze dużo czasu, wiele godzin. Budynki były w głównej mierze ceglane, ewentualnie z drewnianymi dobudówkami. Przeważnie jednopiętrowe, choć zdarzały się wyższe. Tu ktoś z kimś grał w karty, tam dzieci bawiły się z wychudzonym kotem, tam jakaś kobieta ściągała pranie ze sznurka rozwieszonego pomiędzy dwoma znakami drogowymi w bocznej uliczce. Życie. Miasto. Ludzie. Praca – to ostatnie dla Henrego jest szczególnie ważne. Gamble są potrzebne, ale rzeczy nie zawsze. Jak ktoś mu płacił za robotę, to Henry chciał rzeczy potrzebne i niepotrzebne. Potrzebne do życia, niepotrzebne na handel. Na przykład teksańskie papierosy, za jednego w jakieś zapadłej dziurze mógł nieraz zjeść ciepły posiłek. Nie palił, więc papierosy, jeżeli takie miał w rękach przeznaczał na handel. Podobnie jak z amunicja, jeżeli zleceniodawca miał niepotrzebne najemnikowi, to brał je na handel. Oczywiście nieraz zdarzało się, że za robotę dostawał tylko potrzebne albo tylko niepotrzebne gamble. Tak źle a tak niedobrze, ciężko dla umysłu oddawać potrzebną amunicję za obiad, albo po zapłacie szukać kogoś, kto wymieni dętkę rowerową i motykę za wodę i jedzenie.
W świecie potrzebna jest równowaga
Na zbrojownię ledwo spojrzał, przez targ tylko przeszedł, orientując się w sytuacji na straganach. Przystanął tylko przy gildii najemników – Cała ściana przy głównym wejściu była obklejona plakatami. Spojrzał na nie przelotnie i poszedł dalej. Wróci tutaj. Na pewno.
Był w centrum, na centralnym placu stał wieżowiec, widoczny z daleka. Henry obszedł plac dookoła. Budynku pilnowali jacyś ponurzy ludzie w uzbrojeni w karabiny. Wolał do nich nie podchodzić. Przystanął tylko po drugiej strony budynku i popatrzył w miasto. Dalej wyglądało ono po prostu na zlepek kolejnych budynków mieszkalnych. Czyli nic ciekawego. Obszedł wieżowiec dookoła i skierował się do budynków gidii. Przystanął jeszcze na chwilkę przed wejściem i po chwili pchnął drzwi.

Ciekawe co tym razem będą proponowali”. Henry nadal pamiętał robotę jaką złapał w Nowym Jorku, Wielkim nadgryzionym Jabłku. Patrolowanie kanałów pod miastem. Rano pobudka o siódmej, potem śniadanie na prowizorycznej stołówce, potem odprawa prowadzonego przez jednookiego dziadka w policyjnym mundurze. I obowiązkowe odsłuchanie hymnu narodowego. Codziennie. Wchodzili do kanałów zwykle po trzy osoby około ósmej rano. I patrolowali je aż do szesnastej. Potem obiad i człowiek był wolny. I tak przez tydzień. Nie była to wymagająca praca, ale po ośmiu godzinach łażenia w podziemnym labiryncie mającym w niektórych miejscach i dwieście lat powodowało, że człowiekowi odpadały nogi. Jedynym mutantem, na jakiego natrafił Henry był łysy, szary szczur wielkości dużego psa. Strzał w głowę ze śrutówki załatwił go w chwilę. No, ale miał wtedy pociski typu breneke. Zwykłym śrutem to mógł mu gówno zrobić.

We wnętrzu nie było zbyt ciekawie. Brudne ściany, brudna, szarobrązowa podłaga z płytek. Wszedł po schodach, wszedł przez futrynę i znalazł się w pomieszczeniu, na ok. 4 na 4 metry. Po lewej były drzwi. Natomiast na wprost, za zakratowaną ladą siedział już łysawy człowiek. Na oko miał 50 lat, może więcej. Henry Podszedł do okienka.
-Pan tutaj pracuje? - nie wiedział za bardzo, jak w takiej sytuacji zacżąć rozmowę.
-Zgadza się, jestem Woldo. Czego chcesz?
-Szukam pracy.
-Pracy… No dobra, co potrafisz?
-Potrafię strzelać, potrafię jeździć różnego rodzajami pojazdów, w razie czego naprawię. Generalnie potrafię wszystko po trochu. – to był jego zdecydowany atut. Życie w ciągłym ruchu nauczyło go wszystkiego, może nie od A do Z, ale zawsze. Jedyne czego nie potrafił to dobrze kłamać, niestety.
- Aaaa… znaczy się wolny strzelec. Na co chorujesz? Nie chcę mieć potem kłopotów
- Kwaśna skóra, czyli tzw Syndrom Obcego.
-Rozumiem. Zaczekaj… - i zaczął szperać w teczce rozłożonej przed nosem. W końcu wyciągnął kilka kartek – więc tak: Praca w kopalni Broken Hills, ewentualnie kurier, miejski albo długodystansowy. Ta praca ma być na teraz, czy poczekasz jeszcze z tydzień?
- Na teraz – odpowiedział.
-Czyli ochrona karawan odpada, wyruszą nie wcześniej niż za tydzień. Co pan wybiera?
Spencer zastanowił się. „Do kopalni w żadnym wypadku, na kuriera się nie nadaję, nie znam miasta ani nie mam samochodu”. Spytał:
-A nie ma może jakiejś bardziej ryzykownej pracy od zaraz?
Woldo zmarszczył brwi.
-Teoretycznie jest, ale do tego potrzebna jest ekipa. A ekipa już się od pewnego czasu zbiera, więc mógłbyś do niej dołączyć. Chodzi o Broken Hills.
Broken Hills, cholera, dlaczego znowu to Broken Hills. Jeżeli za tą robotę dają te tysiąc gambli to rzeczywiście, jest to ryzykowne" - Henry stał przez chwilę, nic nie mówiąc.
-To co, decyduje się pan-kontenplację przerwał mu pracownik Gildii.
-Dobra, biorę robotę w Broken Hills. Proszę tylko powiedziec co to jest dokładnei za robota. Jesten w mieście od niedawna i nie wiem o co chodzi z Broken Hills. I jeszcze jedno: ile za to dostanę.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 02-01-2011, 12:16   #10
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
17:00

Nelson Cole

Piquet? Powiedziała Tina. Jakiś czas temu on i jego dziewczyna tu pracowali.
Przykładając palec to policzka, zrobiła rozmyślającą minę. Już miała coś powiedzieć, kiedy Jess wystrzeliła znowu jak z karabinu:

Roxanne! Teraz sobie przypomniałam! Wzięła głęboki dech. Ona pracowała u nas a Piquet robił za ochroniarza. Plany mieli i fajni byli. Kiedy ostatnio ich widziała... Chyba chodziło o to kiedy Roxanne miała wyjazd. Jakiś bogacz z Broken Hills ją zamówił. Piquet czekał aż wróci. Ale ona nie wróciła. Doszły wieści że jakaś inna dziewczyna zaginęła. Córka kogoś ważnego. Zbierali ekipa na ta robotę. Wiem że on też chciał się z nimi wybrać. Było ich trochę. Dobra ekipa. Ale też po nich ślad zaginął. A szkoda, bo lubiłam ich...

Jess z smutną minką spuściła głowę w dół. Tina wreszcie doszła do głosu znowu:

Gildia najemnicza zbierała ludzi do tej roboty. Jeśli ktoś będzie wiedział coś więcej. To będzie to kierownik gildii. Zwą go Woldo.

Henry Spencer

Woldo dał uśmiech jakby trafił szóstkę w totka. No więc, wyglądasz na człowieka, to po pierwsze. W dodatku na człowieka który nigdy nie był w Broken Hills. Ponownie przyjmując poważną minę. To miasteczko utrzymuje się głównie z kopalni i bydła. Głównie jednak z kopalni. Właścicielem dwóch z trzech tych kopalni jest pani Mary Jane. Jej córka zaginęła. Pierwsza ekipa miała pulę 1000 gambli. Nie dali rady, więc teraz pula wynosi 2000 gambli.

Woldo położył kluczyk przez małe okienko w kracie. Idź się rozgość to pokoju nr 17. Wskazał na drzwi o twojej lewej. W tamtym pomieszczeniu idziesz do pierwszych drzwi po prawej, schodami do góry i w korytarzu na lewo znajdziesz swój pokój. Jak będę miał sprawę do ciebie to po ciebie poślę Chucka.
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P

Ostatnio edytowane przez Neoworld : 02-01-2011 o 22:23.
Neoworld jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172