Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-04-2011, 04:42   #1
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
[Neuroshima 1.5] W pogoni z widmem. - SESJA PRZERWANA

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=F0yTxs8GfoQ[/MEDIA]

To był strach. Ja pierdole, to był kurewski strach. Boże jak my się boimy. Boże my naprawdę się boimy jak jasna cholera. Ratujcie nas tu, kurwa! Boże... Jeśli istniejesz to proszę cię, wyciągnij nas z tego kurewstwa ! R...a...t...u...j
[Transmisja z radia wojskowego]



Front. Front jest piekłem. W piekle Boga nie ma. Nikt ci tu nie pomoże.

Nad frontem nie było nieba. To co unosiło się u góry wyglądało jak osmalony przez sadzę sufit. Wiał silny wiatr niosący ze sobą ziarna piasku, który przesuwał czarne jak atrament chmury. W oddali był mrok. Baliśmy się patrzeć w stronę północy aby nam się nerwy nie połamały o te sterty żelastwa. Tam unosiły się kłęby czarnego dymu. Jak my mamy z tym walczyć?
Baza wojskowa GAMMA była dla nas jak dom. Wszyscy tu się baliśmy i wszyscy sobie pomagaliśmy. Było nas tu około trzech setek. Widziałem w ich oczach strach. Wielki żal do losu, że to akurat im przyszło żyć w tych czasach. Że to oni muszą tu stać i ginąć. Nie wiedziałem co mam im mówić.
Gdy w oddali było słychać strzały wszyscy się podrywali. Krzyczeli "nadchodzą!". Niektórzy się modlili. Niektórzy nie byli w stanie się wtedy podnieść z łóżka.
Tak jest na froncie. Jeśli ktokolwiek to czyta, niech się zastanowi czy warto było. Przykro mi, że nie piszę tu o bohaterskich żołnierzach ginących w chwale za ojczyznę. Że nie ma tu rzucanego termopilskiego cynizmu w stronę maszyn. Jedyne co nam z Termopil pozostało - to liczebność.
[Pierwsza strona dziennika znalezionego w Bazie Gamma - najprawdopodobniej należał do doktora Nortona]


Na zebraniu stawiło się dwudziestu żołnierzy. Nie każdy miał mundur. Niektórzy byli poubierani tak jak przyszli z karawaną do bunkra. W większości barczyści, wysocy mężczyźni. Wszyscy stali równo w szeregu. Brudne, zarośnięte twarze zwrócone na koniec sali. W kącie drgała świetlówka jęcząc przy tym niemiłosiernie. U góry zdawało się słyszeć dźwięk syreny. Światło przygasało i rozpalało się na nowo. Drzwi od sali zamknęły się i do środka wszedł średniego wzrostu, siwowłosy mężczyzna w brudnym kitlu lekarskim. Przemieszczał się między wami zmierzając na koniec pomieszczenia. Szedł bardzo powoli przyglądając się wam uważnie. W ręku zauważyliście, że ma zwinięte kartki papieru. Stanął w końcu przed wami.



- Witam trzeci najemny oddział zawiązany do celów poszukiwawczych. - powiedział jakby beznamiętnie nawet nie patrząc na was. - Nazywam się Oliver Statford i będę dowodził waszą grupą.

Co niektórzy z was rzucili sobie nawzajem porozumiewawcze spojrzenia. Czy ten człowiek w ogóle był żołnierzem ? Czy on w ogóle miał jakiekolwiek pojęcie na temat dowodzenia ?

- Kimkolwiek jesteście, tak długo jak znajdujecie się pod moimi rozkazami, tak długo będziecie je wykonywać bez słowa sprzeciwu. To zagwarantuje nam owocną współpracę. Znajdujemy się na froncie a tu współpraca się liczy. Przekonacie się o tym już niebawem. Każdy z was może się jeszcze wycofać. Wiecie, że to z czym spotkamy się na górze nie bardzo stosuje się do Konwencji genewskich. Nikt tu nie umiera bohatersko. To, co jest tam na górze to krew, śmierć i strach. Walka o przetrwanie i o to, żeby granica frontu jak najwolniej przesuwała się na południe. Ktokolwiek przyszedł tu po chwałę - jest głupcem.

Słowa Statforda odbiły się echem po sali. Powietrze wibrowało od każdego wypowiedzianego przez niego słowa. Wzrok niektórych zdawał się gubić w pustce. Syrena wyła coraz głośniej.

- Potrzebuję tylko ludzi zdecydowanych i zdolnych wykonywać rozkazy szybko i sprawnie. Musimy przeszukać dosyć spory obszar który został przejęty przez Maszyny. Doktor Norton jest naukowcem, który pracował w departamentach rozwoju technologii Stanów Zjednoczonych jeszcze przed wojną. Zgromadzone przez niego notatki i badania są cenną bronią w walce z Maszynami. Musimy je znaleźć a najlepiej jeśli znajdziemy także i jego. Ponadto, wynika z dziennika, że doktor natknął się na coś cennego. Musimy dowiedzieć się co to było i gdzie to jest. Spoczywa na nas ciężkie zadanie. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Spójrzcie na mapę.



- W tej chwili znajdujemy się TU. - zakreślił wielkie czerwone koło na środku. - Musimy ruszyć TU, na zachód przez góry. Za linią znajdują się tereny Maszyn. Musimy za wszelką cenę unikać patroli. W miarę możliwości będziemy starali się przedrzeć niezauważeni. Ustaliliśmy koordynaty ostatnich sygnałów grupy Nortona. To jakieś 30 kilometrów na zachód, wgłąb terenów Molocha. Będziemy cenili sobie mobilność lecz musimy zabrać ze sobą jakieś materiały wybuchowe, granatniki. Jeden z was weźmie odbiornik radiowy. Każdy zabiera ze sobą racje żywnościowe i wodę - na tyle, na ile uważa za słuszne. Ruszymy jutro o świcie.

Statford ruszył w kierunku drzwi. Zatrzymał się w półkroku.

- Czy ktoś ma jakieś pytania ?



Podczas gdy do głosu dochodzili kolejni rekruci, nikt nie spostrzegł, że dźwięk syreny zamilkł. Wszystko to wyglądało tak, jakby to było gdzieś obok. Nie dotyczyło was tutaj znajdujących się we względnie bezpiecznym schronie. Jutro trzeba będzie wyjść i stanąć twarzą w twarz z własnymi lękami. Tam, gdzieś, coś, czyha na wasze życie. Nie docierało to do was.

Tej nocy sen nie nadszedł. Z któregoś pomieszczenia dobiegał przeraźliwy krzyk konającego żołnierza. Lekarze amputowali mu rękę i nogę, krew lała się po posadzce. Wciąż krzyczał 'mamo, mamo'. Jego jęki trwały jeszcze godzinę nim doczekał się zbawiennej śmierci. Na sąsiednim łóżku łkał jeden z wojskowych. Był bratem konającego. Chłopak załamał się. Jeszcze tej nocy zastrzeli się w łazience swoim USP9. Front łamie nas wszystkich.
Na górze przy wtórach syreny potwór na metalowych nogach rozszarpał czterech naszych. Fruwające kończyny, toczące się po ziemi głowy. Taki widok pola bitwy złamałby nawet człowieka o nerwach ze stali. Maszyna sama się wycofała. Nie była głupia i nie brnęła dalej.

Czy była jakaś nadzieja ? Czy ten człowiek, którego tak zaciekle będziecie poszukiwać wie coś, co może dać wam szansę na przeżycie ? Co on mógł znaleźć i kim naprawdę był, że wojsku tak bardzo zależy na nim i na jego projektach?

Co skrywa w sobie Front ?
 
Modeusz jest offline  
Stary 09-04-2011, 14:17   #2
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robin "Dziadek" Carver


Ten człowiek ma nimi dowodzić? Jakiś konował? Najwidoczniej wszyscy prawdziwi żołnierze są potrzebni gdzieś indziej… Po prostu pięknie. Cóż, w wojsku się nie wybiera – w wojsku wykonuje się rozkazy.

Robin stał na baczność i słuchał doktorka. Okazuje się, że wojna jest jak jazda na rowerze – jak już byłeś w armii, to choćby nie wiem ile czasu minęło, nie zapominasz starych nawyków. Już na zawsze zostajesz żołnierzem. Choćbyś się nawet paskudnie zestarzał - jak Carver. Z lekkim niepokojem, ale i z poczuciem ponurej satysfakcji zauważył, że jego pomarszczona twarz i siwizna wyraźnie rzuca się w oczy na tle w większości młodych towarzyszy broni. Był tutaj chyba najstarszy – no, może z wyjątkiem ich „dowódcy.”
„Gówniarze…” pomyślał.
Ale młodzi zawsze ciągną do wojska – kto jak kto, ale Robin wiedział o tym najlepiej. Miał tylko nadzieję, że żadnemu z nich nie strzeli do łba nic głupiego. W końcu niedługo od tej zebranej na szybko dwudziestki ludzi może zależeć jego życie.

Spojrzał na wskazaną przez Statforda mapę. Wygląda na to, że czeka ich najmarniej 30 kilometrów zabawy w podchody… z maszynami. Carver nie wiedział jak obecnie wygląda zwiad Molocha, ale był pewien, że skurwiel nauczył się nowych sztuczek od początku wojny. Przyda im się trochę sprzętu. Materiały wybuchowe, miny przeciwpancerne… Inna sprawa, że akurat tego zawsze jest na froncie mało i zawsze jest cholernie potrzebne. „Dobry spec od logistyki, to jest to czego nam potrzeba… Ha, marzenie ściętej głowy.”

Mieli jasno określone zadanie – pójść do ostatniej znanej pozycji Nortona, znaleźć go - albo informacje, które miał - i wrócić. Carver miał jednak jedno pytanie. Co ci ludzie tam właściwie robili?
- Sir, jakie było zadanie oddziału doktora Nortona?
 
Wilczy jest offline  
Stary 09-04-2011, 16:24   #3
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
- Nie znamy dokładnie celów misji tamtego oddziału. Baza wojskowa Gamma była czymś na rodzaj enklawy której wszelkie projekty były opatrzone klauzulą 'ściśle tajne'. Była całkowicie odrębną jednostką wojskową. Po kontrataku Maszyn jej pierwsze poziomy zostały zrujnowane, skutecznie uniemożliwiając dostanie się to laboratoriów na dole. Na powierzchni znaleźliśmy parę fantów. Nie mogliśmy jednak przeprowadzić żadnych działań dodatkowych z racji tego, że front przesuwał się dalej na południe. W czasie ataku na bazę Gamma, oddział Nortona znajdował się na misji. Atak Maszyn zapewne uniemożliwił kontakt z Gammą. Niemniej jednak osoba doktora jest nam bardzo znana. To bardzo ceniony naukowiec, który najprawdopodobniej przed wojną pracował z Alluvachem. Jeśli on wciąż żyje - musimy go znaleźć. Dlatego też naszym pierwszym celem będzie dostanie się do bazy Gamma by ustalić koordynaty działań grupy Nortona.

- A, jeszcze jedno. Major Terry Ayers, który miał objąć dowództwo nad waszą grupą został dzisiaj odwołany ze służby. Wszelkie informacje w tym temacie są zastrzeżone.
 

Ostatnio edytowane przez Modeusz : 09-04-2011 o 16:29.
Modeusz jest offline  
Stary 11-04-2011, 00:55   #4
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Są na świecie ludzie, którzy potrzebują walki. Bez niej po prostu czuli by pustkę. I nie chodzi tu o to, że są zabijakami, którzy mają potrzebę co najmniej raz w tygodniu kogoś "sklepać". Oni muszą mieć coś, dla czego warto zginąć i co pochłania ich wszystkie siły i starania. Niezależnie od tego, czy jest to przeżycie ich rodziny, usunięcie bandziorów z ich miasteczka, czy pozbycie się Molocha. Ważne żeby cel był wart potu, krwi, łez.

Wszyscy zebrali się w pomieszczeniu i czekali na odprawę. Stali wyprostowani, milczący, jak prawdziwi żołnierze, mimo że niektórzy z nich byli w zasadzie młokosami, jak na armijne standardy. W końcu przyszedł dowódca. Wyglądał raczej na naukowca niż wojskowego. Z początku Sam myślał, że ten człowiek ma tylko opowiedzieć im dokładnie jakie jest ich zadanie i przedstawić prawdziwego dowódcę, ale niestety nie.
- Tak długo jak znajdujecie się pod moimi rozkazami, tak długo będziecie je wykonywać bez słowa sprzeciwu. - Takie zdanie mógł wypowiedzieć doświadczony dowódca, którego niestandardowe rozwiązania zaskakiwały żołnierzy, ale jeszcze bardziej wroga i dzięki temu często dawały sukces. Niestety mogło ono też oznaczać człowieka, który ma o sobie zbyt wysokie mniemanie, któremu władza uderzyła do głowy i ma zamiar traktować swoje nawet najgłupsze rozkazy niczym prawdy objawione. Niestety ton całej wypowiedzi i zachowanie tego człowieka, wskazywały raczej na to drugie. Ale cóż. Samuel postanowił sobie już wcześniej, że nie będzie wybrzydzał na dowództwo i że da z siebie wszystko. Nawet jeśli jego szef miał okazać się idiotą... albo raczej przede wszystkim w takim wypadku, postanowienie miał zamiar wykonać.

Gdy pozwolono mu zabrać głos, stanął jeszcze bardziej na baczność niż do tej pory (tak jakby to było możliwe) i powiedział:
- Sir! Rozumiem, że mobilność będzie naszym atutem. Jakie będziemy mieli środki transportu, sir?
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 11-04-2011, 04:04   #5
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
- W tym wypadku przez mobilność będziemy rozumieli ekwipunek ograniczony do minimum - tak byście mogli trochę pobiegać nim opadniecie z sił. Niestety droga wiedzie nas przez góry, a to ogranicza nas w transporcie. Zabierzcie tylko to co niezbędne - racje żywnościowe, wodę, broń taką która nie będzie was ograniczać, ale która będzie w stanie zrobić krzywdę maszynom. Wiem, że to może stoi ze sobą w sprzeczności ale nie możemy się przeciążać. Docenicie to w czasie podróży. Weźcie semteks i C4 dla sapera. Dla silniejszych - KBKG lub AK z zamontowanymi granatnikami . Pozostali karabiny AMD-65 ze składanymi kolbami lub MP5KA1 - a dla najbardziej wynędzniałych Glocki, najlepiej kaliber .40 . Potrzebujemy też strzelca wyborowego - najlepiej takiego, który obsłuży Type88 bo nic lżejszego na składzie poza wiatrówkami nie mamy. Za godzinę otrzymacie dostęp do zbrojowni. Określcie konkretnie co wam potrzeba to złożę dyspozycję.

Na wielu z was naukowiec zrobił wrażenie tym, jak biegle posługiwał się nazwami broni. Nie ma co ukrywać, przynajmniej 'minimalną' wiedzę wojskową to on miał...
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...

Ostatnio edytowane przez Modeusz : 11-04-2011 o 04:12.
Modeusz jest offline  
Stary 11-04-2011, 16:33   #6
 
Namir's Avatar
 
Reputacja: 1 Namir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodze
No nie powiem, ciekawy jest ten doktorek. Dużo mówi, ale wiedzy nie można mu odmówić. Dyskretnie spojrzałem na pozostałych. Żołnierze liniowi.
Uśmiechnąłem się pod nosem... Dobrze. Będzie miał mnie kto osłaniać w tym całym burdelu. Nie to żebym nie lubił walki, wręcz przeciwnie! Każda okazja dokopania maszynom była dla mnie radosnym przeżyciem. Strasznym ale za razem radosnym, bo wiedziałem, że to będzie z korzyścią dla innych. Po prostu cieszę się z faktu, że ktoś będzie osłaniał mój tyłek podczas roboty.
Poprawiłem kurtkę. Tak... szykuje się ciężka przeprawa. Ilu nas jest tutaj? Dwudziestu? Ilu było weteranów? Pięciu? W sumie jak na front to i tak dużo.
Przeżyłem już troche czasu i wiem, że jak wejdziemy w góry będziemy w miarę bezpieczni, ale wcześniej jest wolne pole... Teren gdzie maszyny molocha mogą się rozpędzić i atakować z dużej odległości. To będzie najgorsze.

- Sir! Czy jest możliwość by dla technicznych dodać kilka granatów i ewentualnie granatnik typu MK 79 do walki z mobsprzętem?

Takie wyposażenie dałoby możliwość ludziom wsparcia aktywnie uczestniczyć w walce z machinami i na pewno stałoby się wielkim atutem w nadchodzących starciach. Wpatrzyłem się w doktorka spojrzeniem pełnym zainteresowania i wyczekiwania. Mam nadzieję, że się zgodzi.
 
__________________
We are the chosen ones, we sacrifice our blood
We kill for honour...
It seems to me like a journey without end
So many years, too many battles.
Namir jest offline  
Stary 11-04-2011, 19:07   #7
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
- Słusznie. Jak najbardziej wskazane. Wydam dyspozycję na 10 granatów M67 - obdzielcie się. Na składzie mamy też 4 sztuki granatów EMP. Diabelstwo jest skuteczne, ale nie mamy go dużo. Zasięg w którym EMP działa w trybie bezwzględnym wynosi około 15 metrów od epicentrum. Mamy na dyspozycji dla oddziału jeden granatnik M79 i 6 naboi do niego oraz dwa M72 LAW z 6 pociskami 66mm. Sami zdecydujcie z czym wam będzie wygodniej.
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...

Ostatnio edytowane przez Modeusz : 11-04-2011 o 19:12.
Modeusz jest offline  
Stary 13-04-2011, 22:32   #8
 
DrutZRuszczkom's Avatar
 
Reputacja: 1 DrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodzeDrutZRuszczkom jest na bardzo dobrej drodze
„Co ja tu kurwa robię?” – Pomyślał barczysty murzyn, wyróżniający się swoim wzrostem i jednocześnie masą, spośród wszystkich żołnierzy z szeregu. Nie był to tłuszcz, jaki posiadał przeciętny Amerykanin przed wojną, stworzony za pomocą wesołego i wiecznie uśmiechającego się pana z reklamówek KFC, ale wynik wielu ciężkich godzin spędzonych na prowizorycznej siłowni w piwnicy jego domu na głośnych ulicach Detroit. Zwykle właśnie tam spędzał większość swojego czasu, właściwie to prawie całe życie. Okrutne zrządzenie losu, zabawy Przeznaczenia w przyczynowo-skutkowy ciąg wydarzeń sprawiły, że gnije tutaj i czeka na wyrok śmierci, z rąk maszyny. Kurwa mać. Bokser na froncie.

Przez chwilę wpatrywał się beznamiętnie w twarz osoby, która będzie mu w najbliższym czasie dowodzić. Doktorek. Carter miał nadzieję, że zamiast prezentować żołnierzom wykład o historii starożytnych kolumn, będzie potrafił zaprezentować prawidłowe dowodzenie grupą dwudziestu silnych i agresywnych ludzi. A na to się nie zapowiadało. Naukowiec wydawał się przeciwieństwem stereotypowego dowódcy. Mały, słaby i nie tryskający empatią na lewo i prawo. Chociaż, może jest dla niego jakaś szansa, nie powstrzyma buntu, ale poprowadziłby wiernych mu ludzi do zwycięstwa, tylko wpierw potrzebowałby tych wiernych ludzi. Rubin sprawdził resztę osób przebywających w szeregu, wydawali się być równie zdziwieni dowódcą, co on. Niewielu z nich wyglądało na dobrych żołnierzy. Pewnie w większości z nich to ludzie tacy jak Rubin, z ulicy. Napakowani do granic możliwości, o móżdżku wielkości naboju 9mm. I słabi w boju, ale przypieprzyć by potrafili. Wyglądali trochę jak postacie z jakiejś serii gier na konsole. Chociaż były osoby, które się wyróżniały. Niemniej jednak, Carter wolałby zginąć ze starości z żoną przy boku niż przygnieciony kilogramami złomu Molocha z ludźmi, których nawet nie znał. Każdy by tak chciał.

- Ja jeszcze mam pytanie, które chyba chodzi wszystkim po głowach. Odpuszczę sobie te wszystkie "sir", "panie" i inne środki grzeczności, bo jak się spodziewam będziemy walczyć ramię w ramię o życie, gdzie nie będzie czasu na coś takiego, aczkolwiek prędzej to ja będę was wszystkich osłaniał. Tak czy inaczej, jak ktoś taki jak ty ma nami dowodzić. Żołnierze to nie komputer, nie wpisujesz w nich jakiegoś skryptu czy innego gówna i nie wykonują od razu poleceń. Co jak wybuchnie jakiś bunt? Zapanujesz nad nim? Nie wiem, czy chciałbym powierzać swoje życie na polu bitwy w ręce jajogłowego. - Zapytał głośno, gdy przyszła na to kolej. Profesorek spojrzał na niego odrywając na chwilę wzrok od notatek.

- Nie mam w zwyczaju opowiadać o sobie ale skoro tak stawiasz sprawę, najwidoczniej będę musiał przedstawić tutaj swoje krótkie CV. Jestem oficerem Wojska Powojennych Stanów Zjednoczonych o stopniu podporucznika. Kieruje oddziałami technicznymi i oddziałami wyposażonymi w eksperymentalną broń stworzoną przez Wydział Badań Wojskowych - AKANWA, w którym jestem przełożonym zespołów zajmujących się inżynierią biomedyczną i techniką laserową. Zajmuje się opracowywaniem i wdrażaniem nowych technologii do walki z Maszynami i Mutantami. Generalnie, wszystko to co wydaje wam się niesamowite, niemożliwe i futurystyczne jest tworzone tu - pod moim okiem. Nie posiadam żadnych tytułów naukowych a tytuł wojskowy stosuje tylko wtedy gdy muszę. Nie uważam, żeby człowiek stawał się jakoby mądrzejszy od nadanych mu szmatek i gwiazdek.
Dowodziłem oddziałami wyposażonymi w prototypy broni za pomocą których być może, uda nam się cofnąć maszyny do piekielnej czeluści. Takim kluczowym elementem w tym procesie mogą okazać się teczki Nortona i jego znaleziska. Dlatego też między innymi, jestem teraz tu z wami.
Warunkiem naszego przeżycia na pustkowiach jest współpraca. Jakiekolwiek słabe ogniwo może doprowadzić do tego, że wszyscy zginiemy. Nikt was tu nie trzyma na siłę. Zastanówcie się więc kilka razy, bo bunt lub jakikolwiek wyraz nieposłuszeństwa dla rozkazów, da korzyść tylko jednej stronie - naszym wrogom.
– Carter nie spodziewał się od razu całej biografii, toteż przez chwilę był tym zaskoczony. Spuścił głowę w dół i parsknął pod nosem coś w stylu: „Ta, ta, ta, wiemy jaki jesteś zajebisty.”. Nadal nie był przekonany co do tej osoby, ale cóż począć. Trzeba wziąć karabin w dłoń i rzucić się pod nóż maszynom.

- Odnośnie broni.. Po przeciwniku wnioskuję, że byłoby najlepiej, jakbym wziął M240, jednakże nie znam warunków, w jakich przyjdzie nam "pracować". Stawiamy bardziej na mobilność czy skuteczność? M240 ładnie przeorała by nawet juggernauta, ale jest cholernie nie praktyczna, żeby strzelić, musiałbym się rozłożyć. Natomiast Minimi nie byłaby wstanie zniszczyć juggernauta, ale mógłbym z takich dwóch jednocześnie korzystać.

-Jakakolwiek broń ciężka definitywnie odpada. Po pierwsze, jako taka musi zostać na wyposażeniu bunkra; po drugie, nastawcie się na to, że trzeba będzie dużo biegać - a co idzie za tym - nie chciałbyś tachać na plecach 13 kilogramowej platformy wojskowej. Karabiny szturmowe o masie 5 kilogramów pewnie będą sprawiać wam problemy, dlatego określcie co chcecie dostać odpowiednio do swoich możliwości. Naszym celem jest uniknięcie za wszelką cenę wojsk Molocha. Podkreślam to! Jesteśmy oddziałem poszukiwawczym. Musimy przedostać się w kilka miejsc i dokładnie je spenetrować, starając się unikać jakichkolwiek jednostek wroga. Poczujcie się jak Navy SEAL, panowie.

- „Spenetrować to ja mogę twoją córkę albo żonę, hje, hje.” - Murzyn pewnie nie spotkałby się z uznaniem z jego strony, gdyby powiedział to głośno. Uznaniem, które będzie mu potrzebne w najbliższym czasie. Uśmiechnął się tylko paskudnie. – Więc niech Moloch lepiej zamknie swoją córkę, zamknie swoją żonę, ponieważ prawdziwy mężczyzna wyrusza do jego miasta!
 
__________________
"Bóg wysmarkał nos, a glutem byłeś ty."

Ostatnio edytowane przez DrutZRuszczkom : 13-04-2011 o 22:37.
DrutZRuszczkom jest offline  
Stary 18-04-2011, 01:36   #9
 
Modeusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Modeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodzeModeusz jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6DDXd6J0aBM&feature=related[/MEDIA]

Rozdział I - Koszmar w Worthington

Czas do wymarszu skracał się coraz bardziej. Wspomnienia przewijały się jak film, klatka po klatce. Drugi poziom bunkra - człowiek w pomieszczeniu z zakratowanym oknem i otworem do wydawania sprzętu. Był wysoki, dobrze zbudowany. Nosił mundur wojskowy. Uśmiechał się okazując częściowo połamane zęby. Nad nim wisiała tabliczka z napisem "Armory".

- To co wam podać, panienki ? - Rzucił w waszym kierunku mając widocznie wielką uciechę w tym, że może dozbroić bandę samobójców.
Kolejne osoby podchodziły i prosiły o broń, amunicję i materiały wybuchowe. Jeden po drugim sięgał po giwerę i składał na niej ręce - chwytał się jak tonący przysłowiowej brzytwy. W niej pokładał nadzieję.

"Ave, Imperator, morituri te salutant!"

Chwila wymarszu. Śluza z hukiem otwiera się ukazując wam fragmenty poczerniałego sklepienia. Silny wiatr unosi wasze włosy, kołnierze, peleryny i kaptury. Przystępujecie krok do przodu. Bunkier zostaje zamknięty.

"Alea iacta est"




Rozpoczęła się mordercza droga przez pustkowia. Dowódca narzucał wam bardzo szybkie tempo. Przed wami rysował się piekielny widok. Czarna ziejąca pustka w oddali. Tysiące rur, przewodów znad których buchały kłęby dymu. To było ogromne. Sięgało chyba od wschodu do zachodu. Kominy zdawały się sięgać po samo niebo. Nowoczesna, mechaniczna...

...Wieża Babel.

- Zatrzymajcie się tutaj. Musimy zrobić rekonesans żeby nie wpakować się na oddziały maszyn.
Statford sięgnął do plecaka i wyciągnął wielką lornetkę.
- Na granicach wiszą sondy zwiadowcze. Mają zasięg około 100 metrów. Odbijemy więc bezpośrednio na zachód. No już panowie, ruszać się !

Mimo, iż temperatura powietrza wynosiła około 5 stopni, to z was pot lał się strumieniami. Każdy kilogram na waszych plecach ciążył niemiłosiernie. Nogi odmawiały posłuszeństwa a płuca zdawały się wychodzić ustami. Dość.

- Dobra, tu zrobimy sobie odpoczynek. Napijcie się czegoś i szybko wracamy do drogi. Przed nocą musimy przekroczyć góry. Jak dobrze pójdzie to nocleg zrobimy już w ruinach Worthington.

Wszystko wydawało się takie proste. Pół dnia było za wami ale wcale nie widać było po niebie jakichkolwiek zmian. Było szaro, zimno i kropił deszcz. Góry pokryte były szarym pyłem. Mimo, że nie były strome, różnice poziomów dawały się we znaki podczas przemierzania kolejnych metrów.


W końcu po kolejnych godzinach wspinaczki dotarliście na szczyt. W oddali było już widać kontury zrujnowanych budynków. Złamane w pół wieżowce; wyjące, pordzewiałe tabloidy; ślaczki autostrad. Wszystko to wyglądało przerażająco. Mimo, iż na południu miasta też były zamienione w ruiny, to tu było inaczej. To wyglądało jak zapomniana mogiła ludzkiej świetności. Dni w których rozwijał się tu człowiek. Teraz to tylko wrzeszczące widmo dawnych czasów. Spojrzenie na to z góry było traumatycznym przeżyciem.

- No dalej, musimy zejść tam na dół. Raz, raz, raz !

Teraz było trochę łatwiej. Częściowo można było zjechać na butach po zboczach góry. Później trucht od podnóża w stronę miasta. Teraz wyglądało inaczej. Bardziej 'naturalnie'. Może dlatego, że wzrok i umysł się oswoił z widokiem. Ściemniło się, jednak nie na tyle żeby ograniczyć widoczność. Mogłaby być maksymalnie ósma. Mimo, iż góra dzieląca miasto i bunkier nie była duża ani zbytnio wysoka, to przedarcie się przez nią zajęło wam około 16 godzin. Niektórzy z was nie mieli nawet siły stać na nogach.

- Teraz ostrożnie ! Mogą się tu wałęsać maszyny zwiadowcze wroga. Bądźcie w pogotowiu. Poszukamy jakiegoś schronu tak, by łatwo można go było obstawić wartą i zanocujemy tutaj. Jeszcze jeden wysiłek chłopaki, dalej !

Każdy z was odbezpieczył broń i zaczął rozglądać się uważnie dookoła. Chryste, to miejsce było przerażające...



Szliście bardzo powoli bacząc na każdy wasz ruch. Ciężko jednak było zapanować na prawie zwiotczałymi od zmęczenia kończynami. Powieki też robiły się coraz cięższe i opadały na oczy jakby ważyły kilka kilogramów.
Jeden z was, powłócząc nogami, potknął się o kawałek gruzu który potoczył się ulicą uderzając o poręcz. Wtedy do nieba, jakby na wezwanie poderwały się, wcześniej niezauważalne... ptaki.

- Co to, kurwa, ma być ?! - krzyczał wasz współtowarzysz Basajew.

Czarne jak smoła ptaszyska poderwały się do lotu ku górze robiąc przy tym potworny wrzask. Podnosiły się z ruin, ulic, zaułków. Krążyły na tle poczerniałego sklepienia.

- Jak to ptaki ?! One powinny tu wyzdychać, jeden za drugim ! - Próbował wytłumaczyć Statford.

Potwory nurkowały i podnosiły się znowu wydając z siebie szatańskie dźwięki. Ich czarne oczy błyszczały się w mroku.

Gdy jednak odwróciliście na chwilę uwagę od ptaków, zauważyliście, że to nie one będą waszym największym zmartwieniem. Na końcu szerokiej ulicy, na jednym z pięter rozpaliło się czerwone światło. Mrugało wściekle jak policyjny kogut. To mogło zwiastować tylko jedno... kłopoty.

- Kurwa mać ! Kryć się !
 
__________________
War... War never changes.
The end of the world occurred pretty much as we had predicted. [...]
The details are trivial and pointless. The reasons, as always, purely human ones...
Modeusz jest offline  
Stary 19-04-2011, 10:34   #10
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Ciężkie jest życie łącznościowca, oj ciężkie. A szczególnie jego radiostacja.

Jack nie był zbyt szczęsliwy, kiedy żółnierz ze zbrojowni podawał mu radiostację. Był to SOCRAT, ciężki plecak, który robił dodatkowe 9 kilo do wyposażenia. W tej sytuacji nie mógł brać czegoś ciężkiego, woda przecież też waży.
-Jaka broń?
-Biorę MP5... A3. I do tego 4 magazynki. - Żołnierz bez mrugnięcia podał broń, magazynki, i odliczył amunicję.
-Macie może ładownice? Potrzebuję na 3 magazynki do PeeMu.
-Proszę zaczekać - i poszedł gdzieś w róg sali, gdzie z szafy po chwili szperania wyciągnął ładownicę. Była w kamuflarzu MultiCam.
-Dzięki to wszystko - i odszedł od "okienka"
Stanął przy ścianie, powoli umieszczając sprzęt. Radiostacja składała się z dość dużego akumulatora, urządzenia nadawczo- odbiorczego oraz dwóch kieszeni, przy czym w jednej były szczątki jakieś gąbki, która miała chronić plecy od kontaktu z metalową radiostacją. Otworzył drugą kieszeń. Był tam telefon oraz składana antena. Nie intresował się tym zbytnio. Dłuższą chwilę poświęcił magazynkom, musiał je naładować, wcisnąć te 120 pocisków, przezwyciężając opór sprężyny.
Po kilku minutach udało mu się, przy zbrojowni stali ostatni żołnierze, którzy pobierali wyposażenie. Dwudyiestu śmiałków chcących obrabować Blaszankę.
Zapiął parciany pas wokół bluzy mundurowej, przyczepił do niego ładownicę, niewielka manierka juz na nim była. Wsadził magazynki, czwarty do broni, przeładował, zabezpieczył.
Po chwili pobrał jeszcze zapas wody oraz racje żywnościowe. Czas operacji przewidywał na conajmniej 4 dni. Colernie długo, cholerny ciężar wody. Dodatkowe 10 kilo.

Ja pierdolę, i tym wczystkim mamy cwałować przez pustynię. Jakby to cholerne dowództwo nie mogło wcześniej zareagować na informacją o potrzebie odzyskania tej bazy.
Tą cholerną, a jakże potrzebną wodą dostał w 5 butelkach 2 litrowych.
W końcu był gotów do drogi.



"Maszyny Blaszanki, cholera" - pomyślał, kiedy Statford zmienił kierunek na zachodni, prosto przez góry - "Ja pierdolę"
Radiostacja ciążyła niemiłosiernie, plecy bolały od pasków urządzenia. Jeszcze ta woda. Jack co jakiś czas pociągał łyk z butelki, którą niósł cały czas w ręce. Nie chciał jesj nigdzie chować, gdyż w plecaku nie było już na nią miejsca, a po drugie do nocy ją zużyje.

W końcu ujrzeli to miasto, Wilmington czy jakoś tak, Omega nie dosłyszął dowódcy w kwestii nazwy tej dziury. Kolumna żółnierzy zsuwała się powoli ze zbocza, powodując niewielką lawinę drobnych kamieni i wzniecając chmurę kurzu. Jack szedł jako piąty, niedaleko dowódcy, niegdy nie wiedział kiedy ten zechce pogadać z bazą. Wilmington wyglądało jak każde opuszczone miasteczko: bez życia. Oczywiście mogli natknąć się na pomioty Blaszanki, ale byli na to pprzygotowani. Ale tylko na nie, nie na przerośnięte ptaki, które będą na nich nurkować!

Usłyszął rozkaz do krycia sie, w oddali migało czerwone światło, oznaczające kolejne kłopoty. Niedobrze. Wraz z dwoma innymi żołnierzami, uzbrojonymi w AMD-65 wbiegli do jakiegoś sklepu, skryli się za ladą, gotowi do otwarcia ognia. Omega pociągnął ostatnie łyki z butelki i wywalił ją, żeby nie przeszkadzała.
-Sprawdź czy jest stąd jakieś tylne wyjście - powiedział do żołnierzaq po swojej lewej, który stał przy drzwiach na zaplecze.
Szybkim ruchem odblokował i wysunął kolbę broni. Przełączył na ogień ciągły.

"Będzie się działo"
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-11-2011 o 11:58.
JohnyTRS jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172