30-05-2011, 20:52 | #1 |
Reputacja: 1 | [Autorskie SF Storytelling]Misja "Phoenix" 20 lipca 2106 Averius Discindus spojrzał przez szybę swojego gabinetu na niekończącą się przestrzeń kosmiczną oraz małe punkciki, jasne punkciki rysujące się na czarnym tle. Widok ten był zdecydowanie bardziej przyjemny od chaotycznego molocha, jakie są miasta na Ziemi. Mimo tego, że admirał sam pochodził z Ziemi, to jednak wolał spokój Bazy Flotylli Kosmicznej Imperium Solarnego, zbudowanego na księżycu Ziemi. Nawet jeśli same okręty mogły na ziemi być głośne, to próżnia wyciszała hałas pracujących silników. Przestrzeń kosmiczna, niezależnie od tego co mówią ci cali Prorocy Apokalipsy, stanowiła ostoję dla tych, co szukają spokoju i ciszy. Koło okna przeleciały dwa myśliwce typu „Tiger”, przystosowane do pościgów za wrogiem, nie mniej przez co stop wolfranu musiał być lżejszy, to też integracja pancerza była dwa razy gorsza od normalnego. Ale coś za coś. Admirał odszedł od szyby i podszedł do swojego biurka, na którym leżały akta wyznaczonych do zadania, nazwanego przez rząd „Misją Phoenix”. Piątka najbardziej zdolnych członków Imperium- tylko najlepsi mogli być brani pod uwagę do tej misji, co już nie raz podkreślały media. No właśnie- Averius nie wziął pod uwagę tej czwartej władzy, która zrobiła z tego już sensacje XXII wieku, mimo tego, że to dopiero początek. Pojawiły się przy tym różne spekulacje na temat potencjalnych zagrożeń przestrzeni, wywiady z „porwanymi przez UFO”, a światowi wydawcy książek, filmów i gier z cyklu Science Fiction zanotowali rekordowe sprzedaże. Oto jaką reklamę robi prosta misja. Nie ominęło to oczywiście producentów pamiątek, w tym również kubka z wizerunkiem „Eagle”, z którego właśnie Discindus sączył kawę- swoją drogą straszliwą lurę. Ale czego się można było spodziewać po sekretarce z Marsa. Odłożywszy kubek, usiadł na krześle i zaczął przeglądać akta każdego z osobna. Trzy nazwiska były mu znane ze względu na to, że służyli już w Marynarce. Pewni ludzie. Nie miał również przeciwskazań wobec medyka, który jednocześnie był kapłanem kościoła katolickiego. Jedyny niepokój mogła stanowić ta inżynier z Marsa- ją znał osobiście, strasznie zwariowana kobieta, która nie wyobraża sobie życia bez grzebania przy „Eagle”. Ale o ile ma narzędzia- jest z nią spokój. Po chwili drzwi się odsunęły, a do sali weszła jeszcze dość młoda, ruda kobieta, ubrana w mundur marynarki. Jeszcze niemal świeża absolwentka Akademii na Wenus, a przy tym karierowiczka godna Ziemianina. Svieta Valchenko. - Admirale. Przybyli pana goście. - Na co jeszcze czekasz? Idź po nich. Kobieta uśmiechnęła się i obróciwszy się na obcasie, wyszła z pomieszczenia. Admirał pokiwał głową. Będzie musiała się jeszcze wiele nauczyć… Leon Vertival Nawaliłeś, a przynajmniej tak ci się wydawało w chwili, gdy usłyszałeś, że obierają cię dowodzenie nad krążownikiem typu Hammer „Duma”. A byłeś z tego okrętu dość dumny ze względu, że pod twoim dowództwem strącił dziesięć myśliwców podczas szturmu na nielegalną stację Piracką „Plaza”. Do tego pomniejsze zwycięstwa, które jednak nie miały znaczenia. Jednak- zdjęli cię z dowództwa, co wywołało ataki wściekłości, a nawet byłeś już gotowy, by ukraść okręt, mimo tego, że kredo kościoła katolickiego mówiło „Nie Kradnij”. Złość przeszła w chwili, gdy otrzymałeś powód odwołania. Otrzymałeś odznaczenie dowodzenia misją o Imperialnym szczeblu z dużą szansą na awans. Każdemu z absolwentów Akademii była znana opowieść o Phoenixie, który zaginął w niewiadomych okolicznościach. Tobie przypadł zaszczyt, by dowodzić okrętem klasy Sword „Eagle”, który ma za zdanie uratować „Phoenixa”. O ile ci się uda, awans będzie niemal pewny i to być może nie o jeden szczebel. Wiedząc, że taka sytuacja w życiu się więcej nie powtórzy, zabrałeś swoje rzeczy osobiste i wchodząc na prom, ruszyłeś na księżyc Ziemi. Neomi Weyer Kolejna reprymenda, a przynajmniej tak pomyślałaś w chwili, gdy na twojej skrzynce pojawiła się wiadomość od Flotylli. W zasadzie- dziwiło cię to, gdyż tydzień temu dano ci z powrotem do pilotowania okręt, „Wieczny Płomień”, o którego podania musiałaś składać z dobry miesiąc. Nie zważając na nic, otworzyłaś go i zaczęłaś czytać, sterując przy tym okrętem i omijając pociski wrogich myśliwców. W końcu byłaś jednym z lepszych pilotów w tej części galaktyki. Omal nie uderzyłaś dziobem o wrogi myśliwiec, gdy doczytałaś, że zostałaś wybrana jako główny pilot fregaty typu Sword „Eagle”, tworu najnowszej generacji. Takiej okazji nie mogłaś przegapić, nawet za cenę rezygnacji z „Wiecznego”. Tak też zaraz po bitwie, spakowałaś swoje rzeczy i najbliższym promem ruszyłaś do bazy Flotylli na księżycu Ziemi. Niker Sabathiel Mistrz sabotażu i cichych działań- to była twoja specjalność. Z powrotem dla Imperium zdobyłeś wiele okrętów, ukradzionych jakiś czas temu przez piratów. Nie ma nikogo lepszego od ciebie w kwestii abordaży, tak też nie dziwota, że byłeś wychwytywanym oficerem. Do chwili, gdy władze wyższy odwołały cię ze stanowiska na okręcie klasy Hammer „Eden”, co przywitałeś zarówno ze zdziwieniem i wściekłością. Już miałeś pisać odwołanie w chwili, gdy otrzymałeś wiadomość, że masz być Oficerem Militarnym na okręcie klasy Sword „Eagle”. Ponad dwieście osób załogi, w tym większość z przeszkoleniem wojskowym. To nie żółtodzioby, których trzeba szkolić we wszystkim. Elita. A ty masz być ich dowódcą. Oczywiście- nie okrętu. Ze względu na to, że nic cię nie trzymało na „Edenie”, zabrałeś swoje rzeczy i najbliższym promem poleciałeś od bazy Flotylli na księżycu Ziemi. Soren Yildirim Wiesz, że opowieści o UFO, które słyszałeś jakiś czas temu w wywiadach to po prostu kłamstwa- wszak jako kapłan umiesz odczytać intencje człowieka, którym zależy tylko na sławie. Co więcej- jeśli istnieje jakaś cywilizacja we wszechświecie, dlaczego mieli by porywać, a nie się komunikować? To psychologicznie błędnie założenie tych poszukiwaczy sławy i sensacji. Pewnego dnia w klasztorze odwiedzili cię przedstawiciele rządu z ramienia Flotylli. Poprosili cię o pewną przysługę. Słyszałeś plotki o „Phoenix’sie” i o misji, która ma mieć miejsce. Rząd prosi cię, byś objął tam funkcję naczelnego medyka, jak i kapelana okrętowego. To rzekomo polecenie również samego Watykanu. Nie mając wielkiego wyboru, zdecydowałeś się na wzięcie udziału w misji. Spakowałeś swój dobytek i najbliższym promem udałeś się na księżyc. Baza Flotylli Kosmicznej Imperium Solarnego Im bliżej byliście bazy, tym koło was przelatywało coraz to więcej kluczy myśliwców z Księżyca. To był pewien kamień milowy, nie mniej- mieliście pewność, że to właściwy kierunek. Niedługo potem ujrzeliście stalowe kopce Bazy Flotylli, przeczesane co jakiś czas iglicami. Na jej powierzchni stały przygotowane do boju myśliwce oraz inne jednostki- brakowało tylko pilotów, którzy szkolili się w środku. Wiedzieliście również, że wśród was jest wiele rekrutów. W końcu stalowe bramy jednego z kopców rozwarły się, a promy wleciały do środka. Mogliście w końcu odetchnąć powietrzem jak na Ziemi, a przy tym wyprostować nogi. Pozostał tylko jeden problem. Jak rozpoznać waszych pracodawców. Szczęściem- to oni znaleźli was, a właściwie ich reprezentanci. Gdybyście wiedzieli, jakie formalności wam jeszcze zostały, nigdy byście się na to nie zgodzili. Około dziesięciu dokumentów do zgodności linii papilarnych, kąpiele odkażające i co najgorsze- masa reporterów, choć z tymi ostatnimi to pomogli wam żołnierze Flotylli, odciągając ich i mówią, że wywiady później. Nie mniej- sami wiedzieliście, że to od was zależy. Wjechaliście windą do jednej z iglic. Usiedliście na fotelach i nawet nie zdążyliście należycie wypocząć, a co dopiero poznać, gdy wrota rozeszły się i podeszła do was rudowłosa dziewczyna, w mundurze marynarki. Uśmiechnęła się i rzekła: - Admirał Discindus was oczekuje. Proszę- nie każcie mu czekać. Ostatnio edytowane przez pawelczas : 30-05-2011 o 20:56. |