Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2011, 19:36   #1
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
[SW] Tajemnica Mimban


Dzień był upalny. Słońce paliło niemiłosiernie, a na niebie bezskutecznie można było szukać choćby jednej, najmniejszej chmurki. Była to idealna pogoda do startu, chociaż Tyria dałaby sobie radę nawet przy burzy z piorunami i gradobiciem.

Pani kapitan miała na prawdę niebagatelne umiejętności. Przez ostatni rok, jaki minął od Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej przypomniała sobie wiele rzeczy i gdy po raz drugi podeszła, na własną prośbę, do egzaminu zdała go perfekcyjnie. Mimo poznania, a raczej przypomnienia sobie wielu ogólnych prawd jak na przykład tego co wyniosła z akademii, wciąż nic nie pamiętała o samej sobie. Nie przeszkadzało jej to jednak w robieniu kariery.

Odbyła kilka misji, głównie dyplomatycznych, wioząc gdzieś jakiegoś dyplomatę. Nie miała jednak podstaw do narzekania. Od czasu konfliktu z Sithami wojska systemu Koros nie stoczyły nawet jednej potyczki. Wielkie okręty wojenne stały w dokach, a najlepszych oficerów delegowano właśnie do takich zadań do jakich wyznaczono również Tyrię.

Wszystko zmieniło się parę dni temu, gdy pani kapitan otrzymała rozkaz sformowania kilkuosobowej załogi. Otrzymała zezwolenie na wybrane najlepszych ludzi skąd tylko zechce, ale nie powiedziano jej na czym właściwie ma polegać jej zadanie. Poinformowano ją jedynie, że to nie ona, lecz jakiś Jedi będzie dowodził, a ona ma zająć się prowadzeniem statku.

W tej chwili dziewczyna ogłosiła zbiórkę załogi Cichego Cienia. Piątka osób stanęła w rzędzie przed statkiem. Wszyscy byli wojskowymi, chociaż niemal każdy nosił zupełnie inny mundur, które jedynie kolory zdawały się mieć wspólne. W sumie nic dziwnego, pochodzili z różnej służby. Ciężko porównywać takiego mechanika do piechura.

Sam Cichy Cień był niewielką, ale szybką korwetą wykorzystywaną głównie do przewozu osób i to też niewielu. Od biedy mógł służyć za myśliwiec, ale w starciu z prawdziwymi jednostkami tego typu nie miał większych szans tracąc dużo na zwrotności. Do pilotowania Cienia wystarczyła dwójka pilotów. Wszystkie wieżyczki strzelnicze sterowane były za pomocą konsoli w kabinie pilotów, więc dodatkowa załoga nie była niezbędna.

Tyria spojrzała na pierwszego mężczyznę w szeregu. Był to jeszcze młody chłopak o kruczoczarnych włosach i kwadratowej szczęce. Taivus Kroll dopiero co ukończył szkolenie, jednak na swoim roku miał najlepszą notę, a nawet w porównaniu z innymi rocznikami znacznie się wyróżniał. Dziewczyna zabrała go już w sumie na dwie misje i jako drugi pilot spisywał się zawsze idealnie, choć gołym okiem było widać jego brak doświadczenia. Teraz stał w wyczyszczonym na błysk mundurze z poważną miną, wpatrzony gdzieś ponad głowę Tyrii.

Obok niego z nogi na nogę przestępował siwiejący już mężczyzna. Zakola na jego czole wyraźnie sugerowały, że jest w samym środku procesu łysienia, a zmarszczki na twarzy odbierały resztki uroku jego niegdyś przystojnej twarzy. Giff Joanis miał już ponad pięćdziesiąt lat, ale wciąż pozostawał w czynnej służbie, zresztą na własną prośbę. Należał do najlepszych sanitariuszy jakich Tyria znała. Do dziś pamiętała jak podczas jej stażu na jednym z krążowników Giff zadziwił wszystkich młodzików w czasie szkolenia z pierwszej pomocy, gdy z łatwością pobił czas opatrywania manekina najlepszego spośród stażystów jednocześnie kończąc zaczęte śniadanie.

Kolejny mężczyzna zamiast munduru nosił pobrudzony kombinezon mechanika, co kłóciło się najbardziej z czystym mundurem Taivusa. Niewysoki i chudy blondyn, który go nosił najwyraźniej nie dbał o swój wygląd. Jego włosy znajdowały się w kompletnym nieładzie, na policzku miał czarną plamę, a broda nie była golona już od paru tygodni. Nie przeszkadzało to pani kapitan, która wiedziała na co stać Kave'a Liana. Zaledwie przedwczoraj dostał przydział na Cichego Cienia, a już zaczął wprowadzać własne poprawki. Zbiórka wyrwała go z zajęcia, więc Tyria musiała przymknąć oko na jego wygląd.

Na końcu stała dwójka młodzieńców o brązowych włosach. Obaj wyglądali niemal identycznie i pani kapitan niejednokrotnie miała problemy z odróżnieniem ich od siebie. Hybb i Howath Balkenowie byli bliźniakami, zawsze trzymającymi się razem. Wspólnie wybrali karierę w wojsku, ukończyli szkolenie, a potem starali się by trafić do tej samej jednostki. Udało im się to i w czasie wojny z Sithami walczyli na Kirrek, gdzie Hybb oberwał w głowę odłamkiem i teraz na czole nosił kilkucentymetrową bliznę, co było jedyną większą różnicą między braćmi. Ich największą zaletą był fakt, że zdawali się porozumiewać bez słów, swietnie działali we dwójkę. Czasami miało się wrażenie, że kieruje nimi jeden umysł. Obaj ubrani w mundury piechoty trzymali w rękach swoje karabiny.

Tyria odwróciła się w kierunku wejścia do doku, w którym stał Cichy Cień by ujrzeć wchodzącą trójkę ludzi. Jako pierwszy kroczył dobrze zbudowany blondyn w średnim wieku. Gdy podszedł bliżej okazało się, że na twarzy miał kilkudniowy zarost. Towarzyszyła mu dwójka młodych ludzi. Chłopak, który mógł spokojnie uchodzić za jego młodszą wersję oraz brązowowłosa dziewczyna o niewielkim wzroście i dość szczupłej budowie. Ubiór całej trójki wyglądał zwyczajnie, wręcz trochę niechlujnie, szczególnie w przypadku najstarszego spośród nich. Kapitan pomyślała w pierwszej chwili, że to jacyś posłańcy z wiadomością. Do głowy jej nie przyszło, że ma przed sobą trójkę Jedi.

Tyria wiele słyszała o Jedi, nawet w ostatnim roku, ale nigdy żadnego nie spotkała. Opowieści o ich czynach i bohaterstwie chociażby z ostatniej wojny podsunęły jej wyobraźni obraz wielkich wojowników. Tymczasem stał przed nią zwykły mężczyzna, który mógł uchodzić nawet za żebraka. Przedstawił się jako Ward Karnish. Pozostała dwójka okazała się jego uczniami. Chłopak nazywał się Edric Qel-Droma, a dziewczyna Maya Moonlight. Następnie pani kapitan przedstawiła przybyłym załogę i wówczas przyszedł czas by dowiedzieli się czegoś o swojej misji.

Jedi zabrał się do krótkiej, ale żywiołowej przemowy. W kilku zdaniach streścił cel ich wyprawy, którym był układ Mimban, gdzie ostatnio w tajemniczych okolicznościach znikały statki handlowe, a ostatnio nawet okręt wojenny. Cichy Cień miał rozwikłać tą zagadkę. Następnie Karnish poświęcił kilka chwil by dodatkowo zmotywować załogę i rzeczywiście mu się to udało. Bił od niego duży autorytet. Widać było, że brał udział w niejednej walce i nieraz prowadził ludzi do boju. Spod tej niepozornej postaci zaczął wyłaniać się zdolny przywódca, co dostrzegł niemal każdy.

* * * * *

Po wyjściu z hiperprzestrzeni grupa skierowała statek w kierunku ostatniej znanej pozycji okrętu wojennego, który przybył tu tydzień wcześniej. Znaleźli go nieopodal w strzępach. Wyglądał jakby go coś rozerwało od środka. Karnish wraz Edriciem i bliźniakami Balken sprawdzili wnętrze statku. Maya również chciała wziąć udział w poszukiwaniach, ale mistrz stanowczo jej tego zabronił, nie ukrywając, że nie chce by dziewczyna zobaczyła coś czego widoku by nie zniosła.

Czwórka mężczyzn nie zagościła na wraku zbyt długo. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że przebywanie w tej okolicy może się okazać niebezpieczne. Sprawdzili tylko niektóre fragmenty statku, a następnie powrócili na Cień. Dobrą wiadomością okazało się, że wystrzelono jedną z kapsuł ratunkowych. Wpisując do komputera odpowiednie dane można było wyliczyć przybliżoną trajektorię jej lotu i obszar, w którym musiała spaść. Ekspedycja udała się więc na Mimban.


Planeta ta była gęsto zalesiona. Drzewa porosły niemal całe kontynenty i jedynie niebieskie oceany stanowiły, dla obserwującego z daleka planetę, jakąś różnicę. Cień skierował się od razu do rejonu, w którym powinna znajdować się kapsuła i być może jacyś szczęśliwcy, którzy ocaleli. Ich odnalezienie z pewnością pomogłoby w rozwikłaniu zagadki, a w konsekwencji zabezpieczeniu szlaku handlowego.

Gdy Cichy Cień leciał nisko nad koronami drzew, nie wiadomo skąd odezwały się działa. Było to dziwne, biorąc pod uwagę, że na Mimban nie istniała żadna zaawansowana cywilizacja. Z pewnością Tyria by się nad tym zastanawiała gdyby nie fakt, że już przy pierwszej salwie oberwały silniki i teraz kapitan walczyła, by na dwóch jakie jeszcze działały w miarę spokojnie wylądować. Było to tym trudniejsze, że wszędzie jak okiem sięgnąć rosły drzewa i jak na złość nigdzie nie mogła dojrzeć choćby najmniejszej polanki.

Statek ciągnął za sobą jak ogon kłęby czarnego dymu wydobywające się z trafionych miejsc. Kave omal nie zginął i tylko wielkiemu fartowi zawdzięczał, że odłamek zamiast w głowę uderzył go w rękę gruchocząc kości. Tyria widząc drugą salwę, która ominęła statek o włos i to tylko dzięki jej manewrowi podjęła decyzję o przebiciu się przez leśne poszycie. Skierowała Cień w dół i wbiła się pomiędzy drzewa.

Pojazdem zaczęło mocno szarpać, gdy obijał się o kolejne grubsze gałęzie. Po chwili wszyscy polecieli do przodu, gdy zatrzymał się jakieś dziesięć metrów nad powierzchnią ziemi. Wszyscy żyli, choć niektórzy odnieśli poważne rany, a nikt nie uniknął obić.

Po kolei schodzili z pokładu opuszczając się w dół na linie. Każdy zabrał podręczny ekwipunek i broń. Spoglądając w górę mogli zobaczyć Cichego Cienia uwięzionego pomiędzy gałęziami. Z jego ogona wciąż wydobywała się cienka smuga dymu, chociaż Taivus, Giff i Edric ugasili pożar w niewielkiej maszynowni, gdy wynieśli stamtąd Kave'a.

Sam Kave miał złamaną lewą rękę i wybity bark, Taivus rozcięty łuk brwiowy, a Hybb kulał, ale zapewniał, że nic mu nie jest. Największym ciosem dla ekipy była złamana noga Warda. Ranę tą odniósł, gdy wraz z Taivusem starał się wyciągnąć Kave'a z maszynowni. Jeden z silników eksplodował. Ward odepchnął drugiego pilota i mechanika, ale sam nie zdążył odskoczyć i spory kawał metalu uderzył w jego nogę. Teraz siedział na ziemi, oparty o drzewo i opatrywany przez Giffa.

- Mimo wszystko musimy działać dalej – powiedział gdy wszyscy zebrali się wokół niego, jako że był dowódcą całej wyprawy. - Jakieś dwa kilometry stąd powinniśmy znaleźć kapsułę ratunkową – wskazał na wschód. - To teraz nasz priorytet. Strzały padły natomiast z przeciwnej strony. Zrobimy tak. Ja tu zostanę razem z Kavem i Taivusem po pierwsze, żeby nie spowalniać grupy, po drugie dlatego, że Cień jest wciąż naszym jedynym środkiem transportu. Może uda się go jakos odratować. Reszta pod dowództwem pani kapitan uda się na poszukiwanie ocalałych. Obyście ich znaleźli.

* * * * *

Plan nikomu się nie spodobał, ale też nikt nie zaprotestował. Tyria wraz z sanitariuszem, dwoma żołnierzami i parą Jedi, którzy w rzeczywistości byli dopiero uczniami, z tego co zdążyła się zorientować, ruszyli przez dżunglę.

Początkowo marsz przebiegał spokojnie. Któryś z bliźniaków, kapitan nie do końca była pewna który, za pomocą swojego wibromiecza wycinał przejście w bujnej roślinności, a pozostali posuwali się za nim wężykiem. Przeszli w ten sposób z półtora kilometra raz zatrzymując się na krótki odpoczynek. Po nim bliźniacy zmienili się na prowadzeniu i wyprawa ruszyła w dalszą drogę, która wiodła przez bagna.

Idący na czele Balken zrobił kolejny krok lecz w miejscu, w którym miał postawić właśnie stopę nagle pojawiła się górka ziemi, która przypominał coś w rodzaju kopca. Żołnierz cofnął nogę i stanął w miejscu zatrzymując tym samym cały pochód. Kopiec zaczął szybko rosnąć, w końcu zmuszając ludzi do cofnięcia się. Nagle w górę wystrzeliło ogromne, podłużne cielsko o jasnej barwie. Stwór okazał się wyższy od drzew.

Tyria odruchowo sięgnęła do kabury i chwyciwszy mocno blaster strzeliła w kierunku robaka, który był do nich odwrócony tyłem. Ten ryknął przeraźliwie głośno i zwrócił łeb w kierunku grupki. Stało się jasne, że za chwilę zaatakuje.

 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172