lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Wh40K/Deathwatch] Tajne legendy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/10373-wh40k-deathwatch-tajne-legendy.html)

Rahaela 17-08-2011 11:35

[Wh40K/Deathwatch] Tajne legendy
 
Space Marines

Ostatnie dni były dla części z was jak ekscytujący sen, dla innych mogły być początkiem koszmaru. Wszystko zaczęło się od tajemniczego wezwania do komnat głowy waszego zakonu, gdzie to w zależności od jego struktur wewnętrznych oczekiwał was Mistrz, Mistrz Kompani, Wielki Mistrz, Najwyższy Mistrz Zakonu lub cała rada wtajemniczonych braci. Od pierwszych chwil czuło się wagę sprawy i otaczający ją mistycyzm. Dla jednych było to zaproszenie, na które było można odmówić, dla drugich obowiązkowe wezwanie zapadłe niczym wyrok śmierci. Tajemniczy zakon o nazwie Deathwatch mający ścisłe powiązania z Inkwizycją wzywał do zasilenia swoich szeregów na mocy pradawnych układów i paktów podpisanych przez zakonnych założycieli lub ich następców. Przez następne godziny przełożeni i strażnicy wiedzy dzielili się sekretami na temat tajemniczego zakonu i prowadzonych z nim działań. Były to słowa ciężkiej wagi, często odkrywające niechlubną przeszłość własnego zakonu oraz niedotrzymanych obietnic. Wezwanie samo w sobie mogło niszczyć ciężko wypracowaną pozycję i status w dotychczasowym zakonie, ale niosły także słodkie obietnice awansów i chwały, gdy zasłużony wojownik powróci ze służby do zakonu owiany w legendarne wyczyny i tytuły.

Ostatnie chwile w rodzinnym zakonie były spędzane także na różne sposoby. Każdy odprawiał swoich na inny sposób, a to przez ceremonię i świecenia, a to przez powierzenie na drogę relikwii czy rytualne pojedynki. Kosmiczne Wilki wyprawiały pożegnalne biesiady dla swoich towarzyszy, ponieważ zawsze był to wielki honor i zaszczyt rodzący korzyści dla całego oddziału, z którego wywodził się wybraniec. Czarni Templarzy spędzali ostatnie chwilę w świętych kaplicach zakonu na modlitwie i medytacji. Przygotowywali się w ten sposób do styczności z osobami z pokroju Kronikarzy, psioników, mutantów oraz innych sług Imperatora, którzy nie byli godni zaufania w oczach Templarów. Mroczne Anioły przeglądały zakazane zwoje i wiedzę o swoim zakonie, informacje o ruchach Upadłych w sektorze Deathwatchu.

Następnym wielkim krokiem była podróż z jednego krańca Imperium na drugi w czasie paru chwil:

Na tle czerwonego słońca majaczył krążownik otoczony chmarą pomniejszych transportowców, nie był to najpotężniejszy statek w Imperium, według powszechnej oceny należał co najmniej do średniej klasy statków imperialnych. Jednak smolisty pancerz przeorany licznymi rysami, wgłębieniami i szramami przemawiał do Space Marines zmierzających na jego pokład. Osmalone gdzieniegdzie złote zdobienia i wykończenia zdradzały wprawionemu obserwatorowi za kulisy walk z orkami. Złote runiczne pismo jarzyło się na tle czerwonego słońca - Grom Śmierci – witał na swoim pokładzie dokujące transportowce z braćmi zakonnymi. Krążownik był dostosowany do transportu wojsk Gwardii Imperialnej i Space Marines. Grupki Space Marines maszerowały do sekcji przypisanych poszczególnym zakonom, w każdej znajdowało od 10 do 20 braci z tego samego zakonu o rożnych specjalizacjach. W oknach kajut i mess gwiazdy mieniły się odcieniami wszystkich kolorów, gdy potężny krążownik mijał planetarne fortece strzegące największego skarbu w Imperium. W przestrzeni kosmicznej wisiała starożytna brama, starsza niż wszystkie znane rasy. Chroniona była pasmem zbrojnych planet i całych potężnych flot Imperialnych i Space Marines. Maw-Jericho Warp Gate świeciła jasnym, zielonym światłem. Przez wieki była nieaktywna, aż pewnego dnia rozbłysła i otworzyła się na nowo pozwalając na odzyskanie odciętych przez wieki światów Imperium. Kadłub Gromu powoli zanurzał się w fosforyzująca zieleń bramy, która pozwalała na przeskok w drugi koniec Imperium człowieka, który nie tak dawno temu został odzyskany. Statkiem potężnie zachwiało, gdy niebieski wir wypluł go przez drugą bramę.



Konieczne stało się zadokowanie statku w najbliższej stoczni. Za każdym razem potrzebne jest przeprowadzanie badań i napraw po skoku między wrotami. Im większy statek tym większe są zniszczenia i przeciążenia systemów. Dlatego korzysta się tylko z krążowników średniej klasy, które stosunkowo szybko można naprawić i wysłać w dalszą podróż wraz z załadunkiem żywności, broni i siły roboczej. Ponownie statek minął pierścień planetarnych fortec broniących wrót oraz niezliczone floty statków. Podróż nie trwała już długo, na ekranach i za szybami było widać potężną asteroidę, na której wznosiła się potężna, mroczna i gotyckie budowle, z wieloma łukami, wieżami oraz potężnymi obrotowymi działami.



Stanęliście przed potężnymi wrotami z wykutą ikonografią Inkwizycji i świętymi pieczęciami. Na wrotach wyryty był starannie napis. Forteca SingliliumGniewna pięść boga ojca Imperatora. Przed wejściem do środka musieliście złożyć chórem ślubowania wobec boga Imperatora do obrony światów Imperium przed zagrażającym im obcymi rasami i heretykami.

Po uroczystym ślubowaniu wpuszczono was do środka gdzie odbyła się procesja prowadząca do potężnych przemysłowych hal. W powietrzu wznosiły się silne, święte aromatyczne olejki oraz zapachy licznych kadzideł. Rozpoczął się obrzęd przyjęcia w ramy zakonu Deathwatch. Uczestniczyli w nim Kapelani okuci w czarne zbroje i trupie białe maski, oraz kapłani maszyn.





Obrzęd polegał na uroczystym i starannym dostosowaniu pancerzy do wymogów nowego zakonu. Jest to staranny proces zmiany barw na czarne w stopniu, który nie rozgniewa ducha tkwiącego w pancerzu. W oryginalnych barwach zostawia się często ozdobne elementy kolan i ramion, ikon. Wymienia się pieczołowicie lewe naramiennik i rękawice na barwę metaliczną z licznymi zdobieniami i runami Deathwatchu i Inkwizycji.



Po kolejnych ślubowaniach i rytuałach zmuszających do szanowania i akceptowania braci z innych zakonów oraz obietnicy wspólnej walki przeciwko obcym wymieszano was i pogrupowano w mniejsze grupki. Szliście wijącymi się korytarzami za przewodnikiem w szatach skryby. Często mamrotał jakieś imię, co jakiś czas rzucał nazwę zakonną i skrobał piórem po otwartej w dłoni grubej księdze. Poprowadził was do kwater mieszkalnych. Były to małe surowe cele zakonne jak w większości waszych zakonów. Marines potrzebują mało snu zaledwie kilka godzin w czasie tygodni czy miesięcy, chociaż regularne częstsze drzemki są dozwolone w wolnym czasie wspomagając gojenie ran czy infekcji. Oprócz miejsca na położenie się jest ława i skrzynia do wyłożenia i konserwacji własnego sprzętu (Tu leży sprzęt z którym przybyliście, jakiś wasz podstawowy i osobisty Bolter lub i Miecz, rytualne ozdoby, talizmany itp. Sprzęt zakonu Deathwatch jest składowany w jego zbrojowni).

- Wrócę po was za godzinę czasu, przygotujcie się do waszej wspólnej pierwszej misji, radzę wam się zaprzyjaźnić , dzięki temu możecie wrócić w jednym kawałku, może nawet żywi. W odróżnieniu do zbyt dumnych braci… - Otworzył czarną księgę, wypełnioną setkami imion i przewertował szybko 600 stron imion braci zakonnych, otworzył na czystej kartce i szybko naskrobał mamrotają do siebie – Brat Vertilion, Ultramarines, zgon na Tryliton 5, pierwsza misja .

Echa kroków i mamrotów skryby niosły się po korytarzu kontynuując upiorną wyliczankę słów i machnięć piórem. – zgon.. pierwsza misja… genoziarno nieodzyskane… zgon… druga misja… genoziarno utracone… zgon…




Imperialne Agentki


Jesteście obie z licznej świty Inkwizytora Lazarusa Tenosa z Ordo Xenos, który zajmuje się aktywnością obcych w sektorze Jericho.



Zajmuje się on osądzaniem obcych ras zamieszkujących ten sektor.
- Są tu liczne układy i planety gdzie ludzie oddają cześć obcym, bratają się z nimi, a nawet służą w obcej armii zwalczając ludzkość. Są dziesiątki niezbadanych planet, ras i zagrożeń czających się by zgładzić Imperium człowieka. We własnych rangach i światach czają się szpiedzy, mutanci i przebierańcy zbierający naszą technologię, rozsiewający propagandę, choroby i wirusy. Naszym świętym powołaniem jest wyplewić te chwasty z naszego sektora zwróconego nam przez samego boga ojca Imperatora!

W imię Imperatora walczyłyście z obcymi nazywanymi Tau. Zrzeszającymi różne rasy pod hasłem „Większego Dobra”. Mają oni dostęp do nowoczesnej i groźnej technologii, każda jednostka jest dobrze uzbrojona. Mają bojowe kombinezony przypominające mechy oraz utalentowanych dyplomatów. Przez ostatnie lata powiększyli drastycznie liczbę ludzkich sprzymierzeńców, chociaż ludzie nie są dodawani w skład pozostałej armii i działają w ludzkich grupkach. Pomimo, że Imperium zwalcza Tau zdarza im się także krótkotrwała współpraca lub zawieranie sojuszy.



Soujsze stały się konieczne ze względu na występowanie tajemniczej anomalii w środku sektora.



Planety wokół niej zostały wessane do środka, a na pobliskich planetach zaczynają wybuchać krwawe kulty, obrzędy i masowe morderstwa. Co raz więcej ludności zwraca się do mrocznych bogów, których zwiastują Space Marines Chaosu. Dawni Space Marines, którzy podporządkowali się bogom Chaosu dla sławy, większej mocy i władzy. W zamian za oddanie duszy mrocznym siłą cieszą się ich dodatkowymi darami, mutacjami i mocami. Często towarzyszą im demony i spaczeni przedstawiciele obcych ras. Kieruje nimi tylko rządza krwi i zniszczenia.



Jakby tego było mało rosną raporty o pojawieniu się Tyranidów w sektorze pożerających całe planety. Organizmy te żyją tylko po to by pochłaniać kolejne światy, mutować i dostosowywać się do nowych potrzeb i warunków. Są dzikie, gwałtowne i paskudne jednostkami kieruje jakaś większa siła, skryty gdzieś większy mózg roju. Gdy nadciąga fala Tyranidów umysły prostych ludzi są wypalane i wypaczane przez potężną nić psychiczną kierującą rojem potworów.



Jakby złych wieści było mało z całego sektora dochodzą raporty o różnych innych dziwnych zdarzeniach, o bardziej znanych rasach i nowych atakujących kolonie, o potężnych artefaktach mogących zmienić wynik wojny w całych sektorach.

Stacjonujecie obecnie w Fortecy Singlilium – tajnej bazie Inkwizycji i Space Marines z zakonu Deathwatch. Mało kto w Imperium wie o waszym istnieniu i współpracy. Unikatowa struktura i prawo zakonu pozwala na werbowanie weteranów z wojen z obcymi. Przydzielani są tu na służbę Space Marines, którzy walczą z obcymi setki lat, mający doskonałą wiedzę, gdzie i kiedy uderzyć aby najmocniej zabolało obcych. Zakon pozwala poszerzać zakazaną wiedzę na temat obcych, uczy języka oraz obyczajów, aby jeszcze skuteczniej ich zlikwidować. Inkwizycja może dołączyć się do misji SM, wspomagając ich lub realizując wspólne cele.

Mieszkacie na poziomach gościnnych, jest tu więcej przepychu niż w skromnych celach SM. Pokoje są większe, mają więcej stylu, mebli i złoceń. Jest wygodne łóżko, miejsce na ubrania, sprzęt czy na goszczenie innych ludzi. W fortecy panuje większy ruch niż zazwyczaj, przybyły nowe posiłki z zakonów. Za godzinę macie być gotowe na odprawę u Inkwizytora.

Zell 25-08-2011 05:04

Shena patrzyła na Imperialną Aquilę, dumnie wiszącą na ścianie zajmowanego przez nią pokoju, przypominającą o świętym obowiązku ochrony Imperium, który spoczywał na barkach wielu, w tym na barkach samej Fides. Kobieta klęczała, trzymając w dłoniach święty różaniec i zmawiając modlitwę do samego Imperator Sanctus, która prawie od początku jej służby w Inkwizycji, była swoistym rytuałem, jaki przechodziła przed każdą misją.
Długa modlitwa wpływała zbawiennie na duszę, a ochrona, jaką roztaczała Łaska Imperatora, na ciało.

Po skończonych modłach o powodzenie misji, Shena podniosła się z klęczek i usiadła na łóżku, wpatrzona we własne dłonie, i leżący na nich różaniec. Zastanawiała się co przyniesie oczekująca ją misja, czego Lazarus będzie od niej wymagał. Zastanawiała się także nad Ocillą, z którą przyjdzie jej dzielić zadania. Kilkukrotnie już wykonywały te same misje, jednak nigdy nie nawiązały bliższych kontaktów, poza tymi niezbędnymi do pracy zespołowej. Sama Shena nie lgnęła do innych, zawsze wolała sama zajmować się zadaniem- wszak snajper nie potrzebuje pomocy kogoś innego, aby odpowiednio wycelować w obiekt. Z drugiej strony, może do głosu dochodziła jej szlachecka próżność? Ciężko było stwierdzić.

Kobieta opuściła pokój i skierowała się w stronę tego, zajmowanego przez Ocillę. Zapukała silnie w ciężkie drzwi i oczekiwała odpowiedzi. Obie musiały zgłosić się na odprawę, więc mogły równie dobrze pójść na nią razem.

Agape 25-08-2011 18:00

Szykowała się kolejna misja, jeszcze godzina i pozna szczegóły. Wyglądało na to, że będzie to coś poważniejszego, a świadczyć mógł o tym wzmożony ruch w fortecy. Ocilla już nie mogła się doczekać, ale najpierw miała jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Na pierwszym miejscu była modlitwa do Imperatora, w której podziękowała mu jak zawsze za łaski, którymi ją obdarzał i prosiła o błogosławieństwo i wsparcie by mogła jak najlepiej służyć jemu i sprawom Imperium.

Kiedy skończyła poczuła, że wypełnia ją spokój i poczucie celu. Machinalnie przejechała wzrokiem po zestawie różnorodnych farb. Co prawda nie mogło być mowy o zrobieniu odpowiedniego kamuflażu, kiedy nie wiedziała nic o miejscu, w którym przyjdzie jej wykonywać misję, ale nie mogła się oprzeć by nie wyrazić swojego nastroju przez odpowiednie barwy. Naniosła więc na prawy policzek kilka ukośnych czerwonych zygzaków w jej mniemaniu odzwierciedlających jej energię i chęć do walki, natomiast na lewym policzku umieściła runy mające symbolizować jej wewnętrzny spokój i wiarę w opiekę wyższych mocy.


Usłyszała pukanie do drzwi. Kto to mógł być i czego chciał? Nie miała w bazie zbyt wielu przyjaciół, co spowodowane było po części charakterem jej pracy. Nic tak dobrze nie działa na przyjaźń jak wspólna walka o życie, niestety jako skrytobójca zmuszona była pracować samodzielnie. Otworzyła więc drzwi zaciekawiona.
- Witaj Shena.- od razu rozpoznała stojącą w progu Agentkę. Zsunęła na oczy swoje gogle i wyszła na korytarz uprzednio gasząc do reszty światło w pogrążonym w półmroku pokoju i zamykając drzwi. Na odprawę udały się razem.

Cartobligante 25-08-2011 22:16

Silon niepewnym krokiem udał się na wezwanie rady zakonnej. Z jemu nieznanej przyczyny został wezwany w trybie natychmiastowym do stawienia się przed Mistrzem. Chwile niepewności rozwiały wyjaśnienia rady, które przyjmował do wiadomości, nie odzywając się wcale.

Cytat:

Deathwatch
- usłyszał na zakończenie. Podnosząc wzrok na Wielkiego Mistrza Ultramarines Silon zacisnął swoją prawą pięść i podniósł ją do piersi. Na jego zbroi wymalowany był w tym miejscu Imperialny orzeł. Skinął głowa na znak zgody i służby. Nie potrzebował żadnych wyjaśnień. Teraz już wiedział, że bezgranicznie odda się walce z wrogami Imperium.

Po niedługiej podróży krążownik, jakim został transportowany wraz z grupą wybrańców, przycumował do Singlilium. Ślubowania oraz rytuały rozpierały jego dumę, jednak nie dał tego po sobie poznać innym. Wiedział bowiem, że został rekrutowany po to, by zapełnić świeżo powstałą lukę w szeregach Inkwizycji. Prowadzący grupę skryba wyraźnie zwrócił na ten fakt uwagę Silona.

Gdy dotarli na miejsce, Odstawił swoje rzeczy przy jednym z łóżek i położył się pogrążając w oczekiwaniu. Obserwował ukradkiem zebranych, jednak nie w głowie było mu odzywać się jako pierwszy. Wiedział, że przyjaźni gadaniem nie zdobędzie

"Prawdziwego brata poznasz walcząc z nim w ramię w ramię."- myślał, a jego umiejętności zdradzały przecież oznaczenia na pancerzu.

Arvelus 26-08-2011 22:51

Tubal-Cain oraz Rukiel



Rukiel może i był weteranem ale był też młody jak na standardy Space Marine, a tym bardziej jak na Kronikarza. Nie znał też wiele poza walką. Może nie było w tym nic oryginalnego, ale i tak czuł się jakby trafił tu przez przypadek. Oczywiście był dumny, że wcielono go do Deathwatch, w końcu chyba nie losują swoich kandydatów, prawda? Mimo niewielkiej, w swojej ocenie, wiedzy uznano go za godnego i dzięki temu będzie mógł lepiej służyć Imperatorowi. Podszedł do reszty.
-Witam Bracia. Jestem Rukiel, kronikarz z Mrocznych Aniołów. A was jak zwą?

Tubal zdjął czerwony hełm z głowy i położył go na łóżku. Servoramię przymocowane do pleców zbroi Tech-marina, wyprostowało się, wyprzedzając głowę Caina . Kiedy kronikarz zbliżył się do pozostałych Astartes, Tubal przeglądał właśnie metalową kończynę w poszukiwaniu możliwych usterek. Zerknął na psykera, po czym skinął mu`głową.
-Tubal-Cain z Czarnych Templariuszy. Miło cię poznać Bracie.

-Tak. Eee...- podrapał się po głowie- powiedziano ci, Bracie, czemu wybrano cię do Deathwatch? Mnie wciąż zastanawia co ja tu robię...

-Posiadam zaawansowaną wiedzę na temat broni Xeno. Najpewniej sądzili, że się przydam -
Tubal puścił mechaniczną rękę, która powróicła za jego plecy -Nie walczyłeś z Xeno, Bracie?

-Przez ostatni wiek ścierałem się z rojem. Walczyłem z renegackim ścierwem, oraz Tau. Orków też nie zabrakło. Ale nie zrobiłem nic ponad wielu innych braci z którymi walczyłem ramię w ramię. Dla tego zastanawiam się czemu nie ma tu choćby brata Serafa, pod którym służyłem. Po prostu nie widzę bym miał jakieś zasługi wykraczające ponad zwykłego sługę Imperatora...

-Skromność jest cnotą Bracie. Poza tym walka wygląda inaczej dla walczącego i dla obserwatora. Być może ktoś zauważył twoje oddanie sprawie, albo jakiś niezwykły czyn...

-Nie można odmówić mądrości Twym słowom i rzeczywiście w tym momencie straciłem wszelkie argumenty, bo subiektywna opinia nie zawsze jest właściwa. Jak myślisz, z kim przyjdzie nam teraz walczyć? Sam nie wiem czy bym się ucieszył na wieść, że będą to Tyranidzi, bo mam z nimi największe doświadczenie, czy raczej byłbym tym zmęczony. Wiek to dużo czasu, a przez ten czas udało nam się ledwie kilka razy zatrzymać ich pochód, a nie jedynie go spowolnić... Aj.. wybacz bracie Tubal-Cainie, zadręczam cię własnymi rozterkami.

Stalowy 28-08-2011 04:18

W jednej z cel panował absolutny spokój.

Olbrzym odziany w zbroję w kolorystyce Deathwatchu przyglądał się swojemu pancerzowi.
Cały pancerz lewej ręki został przez Kosmicznego Marine dokładnie przebadany pod względem kunsztu wykonania. Lekkie drgnięcie hełmu mogło oznaczać kiwnięcie aprobaty, ale równie dobrze prychnięcie pogardy.

Azul należał do zakonu Salamander, najlepszych rzemieślników wśród Kosmicznych Marines, ekspertów od ognia i walki na krótki dystans.

Jego wzrok przeniósł się na prawy naramiennik, na którym pysznił się symboliką i barwami ojczystego zakonu. Ochraniacz był pokryty zieloną łuską salamandry do której przytwierdzono heraldykę konsyliarską w motywach Salamander. Płonący eskulap z kowadłem w tle. Był to pożegnalny prezent od Mistrzów Kuźni z Protheusa podobnie jak nowy przybornik konsyliarski.

Na koniec Azul ściągnął z głowy biały hełm i spojrzał na niego biorąc głęboki oddech. W wizjerach hełmu odbijała się jego twarz o skórze czarnej niczym węgiel wraz z jarzącymi się na czerwono źrenicami oczu o czarnych białkach. Oblicze poznaczone śladami po różnego rodzaju kwasach, truciznach i chemicznych oparzeniach uśmiechnęło się. Konsyliarz nałożył z powrotem hełm na głowę.

Nie miał czego pozostawiać w pokoju. Jego miejsce będzie w Apothecatium lub w Kuźni. Tutaj będzie spędzał niewiele czasu to pewne.

Ułożył na skrzyni swoje oręża. Miotacz ognia, młot rzemieślniczy, pistolet boltowy oraz piłomiecz o łańcuchu z wprawionymi zębami wulkanicznych jaszczurów. Był dumny ze swojego ekwipunku, z pracy jaką włożył w jego wykonanie oraz imiona jakie podczas wielu lat walki w obronie Ludzkości zdążyły sobie te bronie wyrobić.

Konsyliarz klęknął przed skrzynią, po czym wstał. Spływająca z pod plecaka pancerza wspomaganego peleryna z czarnej, smoczej skóry załopotał cicho. Azul z pełną powagą zaczął odmawiać modlitwy do Imperatora oraz Vulkana, odprawiając przy tym Rytuał Zbrojenia, po kolei odmawiając modły nad każdym orężem i umieszczając je po kolei na pasie oraz magnetycznych zaczepach.

Skończywszy wszystkie czynności zasiadł powoli na posłaniu i wyjrzał ze swojej celi, aby przyjrzeć się pozostałym Marines. Miał w sercu nadzieję, że ostrzeżenia przed brawurą nie potwierdzi się wobec tych wszystkich nowych członków Szwadronów Śmierci. W czasie tej pierwszej misji będzie brał za nich odpowiedzialność... Za ich zdrowie, genoziarno oraz stan umysłu.
Uśmiechnął się pod osłoną hełmu.

Nie będzie wcale tak źle, powiedział sobie w duchu.

Rahaela 29-08-2011 17:18

Sala Odpraw

Pomieszczenie, w którym się znaleźliście było ozdobione wypalającymi się świecami. W ich półmroku klęczała potężna postać wsparta o miecz. Usta szeptały trudną do odgadnięcia, ale widocznie bardzo osobistą modlitwę. Z czoła spływały gęste krople potu, twarz była szorstka i wysuszona, wszystko wskazywało, że ten Space Marine nałożył na siebie surowe posty, a w modlitwie trwa co najmniej pół doby. Nikt nie śmiał przetrwać tytanowi jego litanii, płomienie świec w swoim przygasającym już blasku oświetlały czarny, licznie zarysowany szponami pancerz. Zdobienia i ornamenty świadczyły o wysokiej randze postaci przed wami. Krwawo czerwone barwy świadczyły o jego pochodzeniu, mieliście przed sobą dostojnika z Krwawych Aniołów.



Gdy klimat pomieszczenia zaczynał was uspokajać i się udzielać poraził was odgłos głośnych kroków na korytarzu. <Klęsk> <Klęsk> <Klęsk> <Klęsk> Jakby ktoś próbował złączyć zawzięte tupanie z szorowaniem metalowymi butami po metalowej posadzce. W tym momencie z impetem wpadł do pokoju on - Inkwizytor!



Pomimo, że był gabarytów przeciętnego człowieka, a nawet mniejszych samą swoją obecnością wzbudził w was szacunek i uległość. Bez wahania odsunęliście się by zrobić przejście dla niego i jego świty. Bijąca od niego aura świętości zmusiła do przyklęknięcia i okazania szacunku, gdy was mijał. Inkwizytor wszedł z impetem i wyniosłością, jednym gestem zgasił wszystkie świece w pomieszczeniu. Natychmiast zapaliły się sztuczne lampy, zabłyszczały ekrany komputerów i uruchomiły się dźwięki typowe dla wszędobylskiej elektroniki.
- Powstań Tyrrarusie! Twoja pokuta się zakończyła. - Obwieścił ostentacyjnie do tytana wspartego o miecz. - Oczyść się, powiadomię Ciebie kiedy będziesz potrzebny.
- Tak mój Panie - Olbrzym skłonił się i opuścił salę.

Przy Inkwizytorze stanęła młoda wiekiem skryba.



Przy was zatrzymały się dwie Imperialne Agentki.

Inkwizytor rozsiadł się wygodnie przy biurku z krzesłem przypominającym tron.
- Jestem Lazarus Tenos z Ordo Xenos. Przejmuje nad wami zwierzchnictwo w trybie natychmiastowym. - Smakował każde wypowiedziane słowo.

Skryba wcisnęła pilota trzymanego w ręku. Na jednym ze ściennych ekranów pojawił się obraz:



- To jest Rataca. Planeta jest rządzona przez szlachciców wiernych Imperium. Przynajmniej w każdym razie była do niedawna. - Zdenerwowanie w głosie rosło - Planeta została zaatakowana przez Tyranidów, nie wiemy przez ilu, nie wiemy konkretnie kiedy się pojawili na powierzchni planety. Na miejscu jest Imperialna Gwardia, która przeprowadza ewakuacje zagrożonych placówek. Dzisiaj zanikła łączność i do tej chwili nie wiemy co się dzieje na planecie. W stolicy (obecnie panuje w niej zima), w mieście Relite znajduje się kaplica. W niej leżą relikwie inkwizytora Rassao Valgacio, który zginął męczeńską śmiercią broniąc stolicy przed falami Orków i heretyków przez 6 dni. Relikwie uznane są za święte i nie mogą przepaść.

Waszą misją będzie:
1. Odzyskanie relikwiarzy z kaplicy i ich transport na imperialny statek.
2. Eskorta szlacheckich rodzin i zabezpieczenie lądowiska na czas ich ewakuacji
.


-W misji uczestniczyć będą moje agentki, ułatwią nawiązanie kontaktu z gwardzistami i zabezpieczą szczególnie cenną dla Imperium rodzinę podczas, gdy wy zabezpieczycie relikwie. Spotkacie się na lądowisku i dopilnujecie by ewakuacja zakończyła się sukcesem.

-Rozalia zaprowadzi was teraz do zbrojowni, gdzie wydadzą wam sprzęt. Następnie spotkacie się ze swoim kapitanem na lądowisku G-6. W tej misji ważny jest czas i mobilność. Ruszajcie natychmiast i nie zawiedźcie Imperatora!

-Rozalio…


Skryba ruszyła przodem zapraszając do podążenia za nią. Jej spojrzenie mówiło, że nie jest to czas na pytania, czy wątpliwości. Z pokorą było trzeba przyjąć polecenia i opuścić salę.

Kobieta prowadziła grupkę złożoną z 6 SM i 2 IA do niższych partii fortecy gdzie znajdowała się potężna zbrojownia. Wrota uchyliły się, gdy tylko stanęliście przed nimi. U progu stał Zbrojmistrz z Mroczny Aniołów.



- Witajcie bracia, jestem Makradon i pomogę dobrać wam odpowiedni ekwipunek na misję. Chodźcie za mną…


Jest miejsce na nowego Devastatora w drużynie

Stalowy 29-08-2011 20:49

Kosyliarz skinął głową i ruszył za Zbrojmistrzem.
Wchodząc do rozległej sali Azul przystanął na sekundę i pokiwał lekko głową z wyrazem uznania na twarzy.
Sala była obszerna, gotycka, pełna przepięknych zdobień... jednak nie walory estetyczne tego miejsca zachwyciły czarnego olbrzyma.
Oto miał przed oczami zbrojownię Szwadronu Śmierci. Pełną narzędzi przy pomocy których można siać postrach wśród wrogów Imperatora. Pełną oręży... Dzieci Omnisjasza, które niosą jego gniew tym którzy śmią podnosić rękę na rodzaj ludzki.

Trudno było opisać ogrom tego pomieszczenia. Przypominało połączenie biblioteki, składu broni i amunicji jak i świątyni. Każdy doskonale zakonserwowany oręż posiadał własne miejsce, opatrzone modlitwami oraz imionami braci którzy ponieśli go do boju. Niektóre wnęki były jednak puste. Czy nie udało się odzyskać broni? A może ktoś kto obecnie wypełnia jakieś zadanie używa jej?



Salamandra przyjrzał się okiem fachowca zgromadzonym tutaj przedmiotom. Czuł się prawie jak w swojej zakonnej fortecy, gdzie każdy z Synów Vulkana musiał uczyć się wykuwania, tworzenia i konserwacji swoich "narzędzi pracy".

- Jestem pod wrażeniem Techbracie Makradonie. - powiedział w końcu - Spodziewałem się wspaniałych widoków, ale to co widzę przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. - uśmiechnął się przyglądając się jednemu z piłomieczy - Mam nadzieję jednak, że się nie obrazisz, iż nie wezmę żadnego z tych oręży.

Azul poklepał swój piłomiecz przytroczony do pasa wraz z młotem i miotaczem ognia.

- Te Duchy Maszyny znam i jestem absolutnie ich pewien. Nie pogardziłbym jednak paroma pojemnikami z promethium, cementem naprawczym oraz kilkoma granatami.

Arvelus 02-09-2011 22:15

Rukiel wszedł do zbrojowni z nabnożną czcią. Cały swój ekwipunek zostawił pół galaktyki stąd. Na skraju imperium ludzi, po kawałku wydzieranym przez rój tyranidów. Zostawił tam wielu braci, zabrano im człowieka, więc przynajmniej zostawił im broń, zabierając ze sobą jedynie swój pancerz wspomagany i kodeks.
-Ave, bracie Makradonie- pochylił głowę w geście szacunku

Może nie był techmarine, nie potrafił obłaskawiać duchów tak jak oni, ale nauczył się darzyć niesamowitym szacunkiem duchy maszyn. Wodził ręką, a za nią podążał wzrok, po kolejnych piłomieczach. Wiele z nich było nowe, zdawały się aż drżeć z woli walki, ale były też takie o swej własnej historii... Duchy maszyn też miały swe upodobania, zarówno co do przeciwników jak i właścicieli... Więc szukał takiego który spędził pokolenia na walce z Tyranidami w ręku kronikarzy... Wreszcie znalazł... Pożoga. Piekne imię. Ostatnim właścicielem był Cherubin. Potężny pirokineta, wcześniej był Uryan, kronikarz. Dalej Selifas, szturmowiec, ale razem z Uryanem walczył przeciw Tyranidom, na światach które zostały już pożarte. Czytał dalej. Zdażały się wyjatki, ale większość właścicieli albo była kronikarzami, albo walczyła z tyranidami, a wielu jedno i drugie na raz. Cóż, to chyba nic dziwnego, każdy kolejny dobierał sobie partnera, którym była Pożoga, na podstawie jego doświadczenia. Teraz i on dopisze do jego historii akapit o sobie. Wzniósł w górę piłoostrze, zahartowane w krwi wielu wrogów, zaostrzone na pancerzach obcych, tnące i rozpruwające ich ciała aż zczerwianiało od krwi. Piękna, karmazynowa broń, ze wzorem płomienia...
-Bądź mi siostrą, Pożogo. Dziel ze mną trudy i radość służby.
Przez chwilę wydawało mu się, że zamruczała, jakby przytakując, ale równie dobrze mogła to być jego wyobraźnia, ba... na pewno była. Niby czemu Pożoga miałaby zrobić coś takiego? Rukiel jest tylko jednym z długiego szeregu szermierzy nią walczących, a wielu z tamtych było wielkimi wojownikami, których będzie się długo pamiętać, a on? Jest nikim, zwykłym sługą Imperatora.

Wyszedł ze zbrojowni z Pożogą w ręce, ręcznym bolterem w drugiej, małym miotaczem ognia przy pasie, obok dwóch granatów. Kodeks Astartes miał na łańcuchu wnikającym w pancerz na lewej piersi i łopatce, oraz w stalową kasetkę na prawym biodrze, tak by nic nie mogło mu się stać. Był gotowy.

Seachmall 05-09-2011 01:46

Cain skinął głową Zbrojmistrzowi i ręką wykonał symbol Kultu Maszyny.
-Chwała Omnishiachowi bracie. Jestem Tubal-Cain z Czarnych Templariuszy. Dziękuję, że użyczysz nam swych podopiecznych na nadchodzącą misję. - Tubal sam będąc techmarinem rozumiał obowiązki jakie spoczywają na Makradonie. Inwentaryzacja, naprawa, czyszczenie i modlitwy, aby udobruchać Ducha Maszyny. Sam był świadkiem jak nieokazywanie szacunku broni potrafi sprawić, że zawiedzie w najmniej wygodnym momencie.

Techmarine wkroczył do zbrojowni witając z szacunkiem każdy napotkany oręż. Jego własna broń była u jego boku, ale przyda mu się trochę narzędzi. "Krzyk Omnisiacha" i "Zęby Maszyny" zostały wykute i zmontowane przez Tubala zaraz po powrocie z Marsa. Od tego czasu nigdy nie wyruszał na bitwę bez nich.
Zatrzymał się przy jednym z Auspexów i podniósł go. Wypowiedział, chociaż trudno to było nazwać w ten sposób, coś w binarnym techmowy i przypiął sobie go do pasa. W między czasie servo-ramię sięgnęło wyżej i podało do dłoni Tubala lampę. Ponownie język binarny wypełnił pomieszczenie po czym techmarine przymocował sobie lampę do barku.

Opuścił pomieszczenie i pokazał bratu Makradonowi swój wybór.
- Chciałbym zabrać ze sobą "Oko Cyklopa" i "Światło Astronomicanu" Bracie. Obiecuję opiekować się nimi, jakbym sam je stworzył.- skłonił się delikatnie Zbrojmistrzowi i czekał, aż reszta grupy dokona wyboru


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172