Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-07-2012, 13:09   #21
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Doki. Trafi z pewnością, to nie był żaden problem. Ruszył w kierunku ulicy, w kierunku parku, a następnie, gdy zobaczył tabliczkę z nazwą ulicy, poszedł w stronę doków. Zapalił szluga.

Zastanawiało go jedno: Czy ten Shaw go tylko otaksuje i wystawi psom czy da zlecenie. I na co? Na jakiegoś starego złoma, którym można co najwyżej wykorzystać do zbudowania blokady na drodze, czy coś co dopiero wyszło z fabryki na zlecenie korporacji. W drugim przypadku było o wiele trudniej.

Kradzież auta nie jest rzeczą łatwą, potrzebny jest sprzęt. Wytrychy, które ostatnie zdobył, nadawały się tutaj tylko do nielicznych samochodów. Do nowszych, z czytnikiem kart magnetycznych potrzebował komputera. Tutaj były dwie ewentualności, albo deszyfrator kartowy, rodzaj elektronicznego klucza uniwersalnego lub wejście metodą bardziej brutalną, czyli atak cybernetyczny na komputer samochodu. Wystarczyła tylko czysta karta magnetyczna podłączona do komputera "kieszonkowego" z wgranym programem przechwytującym dane. Potem wystarczyło je przesłać w drugą stronę, a samochód stawał otworem, wcisnąć start i można jechać.

Ale to jest Brooklyn, co nie? Tu wszystko dostaniesz, żyć nie umierać. Jak dostanie pracę, będzie potrzebował taniego programu. Resztę sprzętu szybko skompletuje, a deszyfrator był stanowczo za drogi. Może później...
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 13-07-2012, 13:11   #22
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Zziębnięty, głodny, obolały, i wydymany na kilka sposobów...
Jeśli szukano by najbardziej żałosnego człowieka w tych rejonach, to Josh z miejsca stawałby się faworytem w rankingu. Sytuacja na dodatek z każdą minutą robiła się co raz bardziej tragiczna. Rozejrzał się najpierw by dowiedzieć się gdzie go czarny wyrzucił. Od jego "kryjówki" dzieliło go może z dwa - dwa i pół kilosa. W tym stanie nie byłby zdolny przebyć nawet jednego... Cholerny ból promieniujący teraz na zmianę z kilku miejsc, skutecznie ograniczał pole działania. Był jak wewnętrzny kwas spalający jego mięso. Miał ochotę krzyczeć, wyć, ryczeć jak ranny wół - ale i na to brakowało sił i ochoty. Nauczył się z tym żyć, nie pierwszy raz był w takim stanie. Zataczając się po pustej ulicy, wpadł barkiem na jakąś ścianę i osunął się po niej na chodnik. Mętnym wzrokiem wpatrywał się w migoczącą feerię neonowych świateł i reflektorów przeszywających smoliste chmury smogu i spalin. Czuł się pusty, wypalony, był jak kubek coli który ktoś wypił i niedbale wyrzucił na ulicę. Drżąca, ledwo poruszająca się dłoń powoli podążyła do kieszeni. Zaczął niesfornie przegrzebywać płaszcz, owijając palcem materiał i wkładając go po kilka razy w te same dziury. Robił to bezrefleksyjnie, kierowany jakby po części płonną nadzieją, skupiał się tylko i wyłącznie na tym. Momentami zapominał o mękach które właśnie przeżywał... I nagle jak gdyby los zesłał mu zbawienie... Małe, ledwo wyczuwalne ale jakże pożądane i tak wiele dające zbawienie. Na jego spierzchniętych ustach pojawił się cień uśmiechu. Powoli palcem wskazującym zaczął wygrzebywać niewielką rzecz o owalnym kształcie... "Tu się zapodziałaś... Biedna, zagubiona owieczko. Moja ukochana przeciwbólowa... owieczko". Położył sobie ją wpierw na opuszku, potem chwycił mocno dwoma palcami, wydobywając ją na zewnątrz. Choć brzuch protestował jak mógł, on bezwolnie wrzucił ją sobie do ust i odchylił głowę do tyłu. Czekał... Mijały kolejne minuty katorgi, ale z oddali pędziła już ulga. Teraz mógł spokojnie przeanalizować najkrótszą drogę do swoich slumsów.

W połowie drogi zwymiotował. Jego jelita wykręcały się jak na wyżymarce. Nie wiedział ile to już przymusowych postojów i zwijania się z bólu po zaszczanych alejkach zaliczył. Czy to nie było upokorzenie? Jeśli tak, to osiągnęło tak absurdalny poziom, że traktował to w kategorii złego snu, parszywej groteski, choć może raczej ponurego wodewilu. Chciał żeby to już się tylko skończyło. Był blisko swej kryjówki, a tam trzymał resztę tabletek. Choć rozsądek nakazywał by przystopował. Przez moment więc myślał nawet by wziąć porcję kokainy, ale o spokojnym śnie mógłby wtedy tylko pomarzyć. Jeśli jutro miał spotkać się z jakimś Showem... Shawem... Czy jak mu tam, musiał choć stwarzać pozory kogoś przynajmniej w jednym procencie zdrowego na umyśle. W końcu dotarł na miejsce i wtoczył się na brudne, gnijące, pordzewiałe łoże. Dla niego wystarczało. Nie mógł za dużo wymagać od siebie w tej sytuacji. Czołgając się w stronę malutkiej, dobrze zakamuflowanej skrytki pod skrzynką z generatorem prądu (która dodatkowo miała prowizoryczną pułapkę podpiętą do niego). Wyjął z niej opakowanie tramadolu i zamknął z powrotem wieko. Kurczowo trzymał je w dłoni, ale nie otwierał. Przysiągł sobie, że jeśli już naprawdę nie da rady, to łyknie choćby miał przedawkować i umrzeć. Nic go już nie obchodziło. Chciał już po prostu odpłynąć, zresetować i zacząć dzień na nowo. Mimo bólu, głodu i drgawek sen nadszedł niespodziewanie szybko. Widać że był po prostu na skraju wyczerpania...

Parę godzin snu później

Ranek był podły jak zwykle. "Zabijacze" bólu nigdy rano już nie działały. Moment ten był bardzo trudny, ale zdążył się do niego przyzwyczaić. Ogromnym trudem, walcząc ze sporym cierpieniem sięgnął trzęsącą się dłonią po opakowanie leków, które cały czas trzymał. Wepchnął do ust kilka pigułek, po czym bezwładnie rozłożył się na wznak. Czekał go poranny czyściec...

Oniryczne wizje niczym wężowe palce oplatały jego skołatany umysł, czas zatrzymywał się na tą godzinę i trwał jak gdyby w limbo, na pół żywy i pół transcendentny. Oddzielał się od ciała, przybitego teraz jak kłoda do podłoża. Słyszał dźwięki ulicznych trąb i szepty nie dające się zrozumieć. Gdzieś pomiędzy tą nieznośną kakofonią lawirowały też i znajome głosy. "Tato, wrócisz dziś na noc?" "Kochanie, poświęcasz się za dużo... ", "Musimy się rozstać... ", "Nie udało się ich uratować. To przez tego świra!". Odpływał od nich, chciał zapaść się jeszcze głębiej. Tam gdzie ból przestawał być realny, i stawał się jednością z wszystkimi zmysłami. Jak jeden super zmysł, pierwotna iskra, początek supernowej. Martwy punkt. Cisza. Jednakże tuż potem znów wszystko wybuchało ogromną siłą, a wtedy czuł jak wraca z ogromną prędkością do życia, powraca i ból, choć już znacznie mniejszy, a bezwładne członki odzyskują sprawność. Cały "rytuał" trwał może z godzinę, lub dłużej. Gdy wszystko wracało do normy, leżał tak jeszcze przez parę chwil, próbując przypomnieć sobie co widział i słyszał. Tak było co rano.

Spróbował się po wszystkim doprowadzić do porządku. Obmył twarz z zaschniętej krwi i wydobył jakieś stare opatrunki. Nigdy nie był dobry w opatrywaniu się. Mimo to jakoś udało mu się nastawić nos i zakleić go. Nie należało to do najmilszych, ale przecież był na przeciwbólowych. Ubrawszy płaszcz, zapakował swój ekwipunek (w tym broń i amunicję - nigdy nie możesz być pewien czy ten z którym masz się spotkać nie ma zamiaru cię okraść, zgwałcić lub wykorzystać w jakiś jeszcze inny chory sposób) i spojrzał raz jeszcze na wizytówkę, by mieć pewność że nie pomyli adresu. Tony Shaw. Pieprzony Tony Shaw. Znowu wróciło pytanie kim był ten kolo. I czemu tak bardzo dziś chciał iść do niego, i go o to spytać. Jeśli to jakiś marny żart, to obiecuje sobie że zatłucze typa tak, że go nawet rodzona matka nie pozna.
 
Rebirth jest offline  
Stary 13-07-2012, 14:51   #23
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wszyscy a w zasadzie Josh
Wędrował, był w zasadzie miło uwalony. Tolerka wzrastała, dawno przestał czuć to miłe opiatowe ciepełko, tą gorącą kołderkę dającą takie złudne błogie wyzwolenie. Teraz był po prostu walnięty mocą dość słabego tramadolu. Wszystko było ok, w jakimś tam stopniu, mógł iść a w jego zwężone źrenice łagodnie dochodziło światło słoneczne. Nie było jakiś większych problemów, zapewne gdy walił by coś mocniejszego złe rzeczy oddaliły by się w jeszcze większym stopniu. Tramadol jednak zabierał na dno uzależnienia dość powoli i to było chyba plusem. Sam nie wiedział. Jechał brudnym metrem, było chyba południe, wagony przepełnione spędzającą wakacje młodzieżą lub drobnymi mętami, często kieszonkowcami. Pełno graffiti, jedna holograficzna reklama pasty do zębów, tubka wyciskana powoli do dna, pasta fikcyjnie upadająca w otchłań brudnej podłogi wagonu. Brzuch bolał jak zawsze, tylko w ten miły sposób, bo wszystko w mniejszym lub większym stopniu było znośne. To dodawało odcienia ironii, którą ignorował. Zatrzymał się na właściwym przystanku. Ulice w tej części miasta były wyjątkowo brudne i zaniedbane, mniejsze interesy zostały zgarnięte przez większe korporacje, widział co najwyżej jeden rodzinny warsztat samochodowy. Popatrzył na skromną wizytówkę. Numer 23. Był blisko. Idąc ulicą zobaczył wyglądający na szybki motor z gościem w goglach. Dalej, dwóch punków, jeden z wielkim irokezem. Czekali. Tak ta stara kamienica musiała być lokacją domniemanego biura Shawa. Nie robiła wrażenia. Porządku pilnowała kamera, podszedł bliżej.

-Też do per pana Shawa?- spytał.

-Yes sir- powiedział ten z irokezem , twardym wschodnio-europejskim akcentem.

***

Drzwi zabrzęczały znak, że należy wejść. Z korytarza rozbrzmiewała upojna muzyka chyba jakaś stara- tak przynajmniej myśleli zebrani, jedynie Josh nie kojarzył jej z reklamy prezerwatyw. Aria Bacha była naprawdę kojąca.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=U7RYSQvrUrc[/media]

Wchodzili po starych schodach, barierki urzekały swoją staromodną elegancją. Na drugim piętrze zobaczyli korytarz z otwartymi drzwiami, w głębi stał naprawdę duży murzyn widocznie mocno odrutowany z ciężkim pistoletem maszynowym połączonym ze złączem w jego nadgarstku. Popatrzył na nich przez swoje panelowe wielofunkcyjne cyberoczy.

-Zapraszam Pan Shaw czeka- powiedział spokojnym głosem.

Spock chciał wybuchnąć śmiechem, cała ta powaga go bawiła. Za szklanymi drzwiami z napisem TONY SHAW SPECJALISTA spostrzegli pięknie umeblowany , cały w zielonej tapecie z złotymi motywami pokój. Za wyjątkowo ozdobnym biurkiem z którejś z epok historycznych, goście nie mogli powiedzieć z której , siedział - z palcami złożonymi w piramidę i zawleczonymi- mężczyzna. Dość krótkie uczesane do tyłu czarne włosy, wąskie usta, poprawiany chirurgicznie nos i te oczy, diamentowe tęczówki, tysiące mega pikseli , obraz lepszy niż jakikolwiek człowiek mógł posiadać. Lustrujące ich chłodno i przenikliwie. Odrutowany murzyn lekko wepchał ich do środka i ustawił się po boku. Pan Shaw jednym poruszeniem ręki przywołał holograficzny panel, niebieski duszek zamglił się nad ciemnym drewnem biurka. Wyłączył muzykę.

-Siądźcie proszę- wskazał sofę, również w tym wykwintnym stylu.

Siedli. Czuli się nieswojo, taka banda oberwańców. Szlachetne oczy cenionego fixer`a badawczo przyjrzały się każdemu z nich. Widać było, powiększał obraz ich twarzy. Badał reakcję, jak mówiła Janet Jane. Choć tego nie widzieli za jego prawym uchem mieściło się gniazdo chipów z drogim eksperckim oprogramowaniem. Nie mieli pojęcia czy to jego poza czy wrodzona elegancja kazały mu się tak prezentować. Czy to było miejsce dla nich. Cisza przedłużała się.

-Powiedźcie coś o sobie. Co jesteście w stanie zrobić. Wasza specjalizacja. Czego oczekujecie ode mnie. Dlaczego tu przyszliście. Kto was mnie polecił?

-A panie Hitchkin, nadal walczy pan w ulicznych walkach?- powiedział niespodziewanie.


 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 13-07-2012 o 19:56.
Pinn jest offline  
Stary 13-07-2012, 15:55   #24
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Czuł się cholernie nieswojo, a jego intuicja podpowiadała mu że to jest jakiś podstęp. Czego tak naprawdę chciał Tony Shaw. To wszystko było jakby zbyt dystyngowanie, oficjalnie... Tak sztywno. Drażniło go to niemiłosiernie, ale starał się trzymać nerwy na wodzy. Bycie neurotykiem to trochę jak siedzenie na bombie. Pytaniem o walki Shaw o mało co jej nie zdetonował.
- Nie rozumiem o czym pan mówi, panie Shaw - odparł stanowczo - Jeśli ma Pan na myśli drobne sprzeczki, to jak to na ulicy... Zdarzają się - dodał z wymuszonym uśmiechem, unosząc lekko podbródek by wyeksponować swój opatrunek na nosie, a po chwili szybko przeskoczył na inny temat - Co do polecenia, to dostałem wizytówkę od dziennikarki z Daily Stories. Ponoć pomaga pan takim jak ja. Zabawne, ale aż w to uwierzyłem. Zastanawiam się jak chce pan tego dokonać, wobec kogoś z tak brudną przeszłością jak moja. Dlatego zamieniam się w słuch, i lepiej niech będzie to coś sensownego... Nie chcemy przecież kolejnej... sprzeczki - uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem już szczerze, od siebie. Rozsiadł się wygodniej. Czuł się jak w telewizji śniadaniowej, a tacy gogusie szpanerzy jak ten udający biznesmena z troską typ za ładnym biurkiem, wywoływali w nim co najwyżej uczucie pogardy. Mimo wszystko był nadal ciekaw, co do zaoferowania ma dla niego Tony Shaw.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 13-07-2012, 16:15   #25
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Josh i reszta

Shaw z uśmiechem na twarzy przyjął lekko ukrytą groźbę. Odrutowany goryl lekko odchylił swój szturmowy pistolet maszynowy w stronę Hitchkina i reszty zgromadzonych.

-Tak się składa , że widziałem kiedyś pańską sprzeczkę. Całkiem nieźle pan sobie radził- odparł z drobnym cynizmem- Pańska brudna przeszłość... to musi być interesujące, nieczęsto zdarzają się takie przypadki. Intrygujące nieprawdaż?


Josh nie odpowiedział, utkwił tylko wzrok z diamentowych oczach dystyngowanego gościa; prawie jak korpy- pomyślał.


-Pieniądze tego dokonują. I odpowiedni ludzie. Musicie się wykazać. Szczególnie pan panie Hitchkin, jeśli nie chcesz przepuścić ''nagrody'' a naprawdę zmienić swoje życie.

To bardzo rozjuszyło Josha, jakby znał jego stan ; na dodatek zwrócił się na ty... poznał po źrenicach? Dziennikarka uprzedziła o jego przybyciu? Bardzo możliwe.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 13-07-2012 o 16:19.
Pinn jest offline  
Stary 14-07-2012, 00:36   #26
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
To była kurde jakaś groteska, kilku obcych facetów, w tym jeden nieźle zakolczykowany a drugi obity na mordzie i oczywiście wszyscy spotykają się na 46. ulicy pod numerem 23, gdzie stoi czarnuch z pistoletem maszynowym i metrem kabla do nadgarstka. A Tony Shaw oczywiście na nich czeka.

Tony Shaw tymi swoimi oczami trochę go zaszokował. Nie wiedział co miał tam nawszczepianie. W myślach to on raczej nie czyta, ale kto oprócz niego może coś wiedzieć. A swoją drogą to i owo by się przydało, zaczynając od tego neuralnego no... o, procesora.

Lokal też swoją drogą niezły. Podobnie urządziła sobie ta baba co ją nam do budy przysłali, tylko te kurwa zdobienia od razu się u niej ścierały... Kurde, po co facet jak Shaw, co ma wszystko, i może mieć najlepszych ludzi w tym mieście, albo jak ten czarnuch co nas wprowadził, to po jaką cholerę rozsiewa jakieś wizytówki i zgarnia ostatnie ofiary z Brooklynu?

Dla Janka ta sytuacja wyglądała jak bajka, jak los wygrany na loterii. Do której niestety został dołączony regulamin małym druczkiem na dziesięciu stronach A4. Ale kiedyś trzeba umrzeć nie?
Ale to śmierdziało, sam rozdaje wizytówki i jeszcze się pyta od kogo, likwidacja świadków czy co?

Janek cały czas trzymał dłonie na wierzchu, nie jak zwykle w kieszeniach.

-Ekhem, ja jestem Janek, mówią na mnie Johnny, jestem to od niedawna. W jaki sposób mamy się wykazać, żeby zasłużyć na nagrodę?
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 31-07-2012, 12:33   #27
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Widok broni przystopował nieco temperament Josh'a. Szybko zdał sobie sprawę, że przecież jest tu gościem, i to niezbyt szanowanym. Pewnie gdyby Shaw chciał, zostałaby z niego mokra plama. Nikt by po nim nie tęsknił, ba niektórzy by się nawet ucieszyli z lokalną policją na czele. Myśl ta dotknęła go tak mocno, że na chwilę jego umysł zastygł niczym wosk pod rozpaloną świecą. Nawet jeśli coś Shaw powiedział, to on tego nie słyszał. Jego uwaga odblokowała się diopiero przy wyłapaniu słowa "musicie". Że co?! "MusiMY?". Właśnie teraz Hitchkin zorientował się, że ci goście obok podobnie jak on nie są tu przypadkiem. Czy to miało oznaczać, że będzie musiał współpracować? "Nosz kurwa!" przeklął w myślach, gdyż nie spodziewał się transakcji wiązanej. Lekko obrócił głowę w stronę zgromadzonych. To było jak jakiś chory sen. Banda jakiś popaprańców z ulicy, niczym z obwoźnego cyrku. Zresztą... On też świetnie się wpasowywał do tego (nie)wesołego grona. Gdy Tony Shaw kolejny raz wywołał Josha, spróbował ogarnąć myśli i hamując gniew walnąć jakąś mocniejszą ripostę:
- Dobra, po co te gierki Shaw? Na pewno znasz moją historię, bo ktoś taki jak ty dostaje informacje z gazet w zębach od swoich parobków. Powiedz lepiej WPROST o co ci chodzi, bo nie trawię takiego słodkiego pieprzenia. Jestem prostym człowiekiem, Tony. Jak każdy glina. Jeśli mam komuś obić mordę, ochronić albo coś zanieść - jestem otwarty na propozycje i szczególnie na to co masz do zaoferowania w zamian.
Starał się trzymać fason, choć doskonale wiedział że jest na straconej pozycji. W jego obecnej sytuacji lepsza robota każda niż żadna, ale przynajmniej nie chciał dać tego zbytnio po sobie poznać.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 31-07-2012 o 14:39.
Rebirth jest offline  
Stary 31-07-2012, 15:55   #28
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Znalazł adres po krótkim łażeniu po okolicy. Przed budynkiem sterczał jakiś malowany kogut, którego obejrzał, ale zignorował. W końcu to nie był żaden chromolony obóz integracyjny, co nie?
Szarpnął furtkę, ale żelastwo ani drgęło. Nacisnął dzwonek, zabrzęczał, ale nikt nie odpowiedział z drugiej strony. Spojrzał na szpikulce zdobionego ogrodzenia i zrezygnował z gramolenia się górą. Poczeka.
Gdy odchodził spod bramki wzrok prześlizngął się po punku z włosami na sztorc. Wydawało mu się, czy przez jego gębę prześlizgnął się błysk rozbawienia? A kij mu w oko, sam tu sterczy jak palant.

Ze znudzoną miną, oparty o ogrodzenie kontemplował okolicę. Zaczynał się wkurzać i żałować, że w ogóle ruszał dupę z mety, ale skoro już tu jest, to poczeka parę minut. Wytargał jakiegoś zmaltretowanego papierosa i zapalił.
Niedługo później pojawił się koleś na motobajku, a po kolejnych kilku minutach jeszcze jeden się przypętał. Za nic nie mógł rozeznać, czy to przypadkowe towarzystwo, potencjalne kłopoty, czy może wszyscy do Shawa walą.
Wtedy zagrał brzęczyk domofonu.
Weszli na górę, jak się okazało, wszyscy. Jeden na drugiego bykiem patrzył, ale obeszło się bez rękoczynów.
Czarnuch z gnatem przyrośniętym do łapska zasłaniał sobą wejście, ale zrobił trochę miejsca pomiędzy swoim cielskiem a futryną drzwi. Shaw miał czekać w środku.
Spock wydął policzki, próbując nie parsknąć śmiechem.
"Kamerdyner. O ja pierdolę..." - pomyślał rozbawiony. W każdym razie weszli do środka.

Pitu-pitu, bla bla bla, cośtam cośtam - Shaw odstawiał jakiś teatrzyk, ale przynajmniej chwilowo Spock miał to w dupie. Wywiązała się jakaś dyskusja między nim, a trepem, który przyszedł ostatni. Cokolwiek nerwowym, zresztą. W sumie gadka o wszystkim i niczym, ale w pewnej chwili Spock podniósł głowę, a zmarszczone czoło i uniesione brwi świadczyły o zaciekawieniu.
"Glina?!" - słowo-klucz włączyło czerwone pulsujące światełko w głowie punka.
"A co ten fiut tutaj robi?" - cisnęło mu się na usta, ale zmilczał.

- Aż się boję otworzyć lodówkę... - mruknął w końcu zniesmaczony.

Padły jakieś pytania, więc postanowił wysłuchać odpowiedzi fixera.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 01-08-2012, 12:20   #29
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Krótkie, wygolone po bokach głowy blond włosy, z tyłu nieco dłuższe. Niewielka bródka oraz ostro podrapany lewy policzek, pewnie efekt jakiegoś wypadku. Większą część twarzy zasłaniały czarne gogle ochronne. Gość ubrany był w ciężką skórę, najwidoczniej niedawno prowizorycznie naprawianej. Na nogach miał bojówki wpuszczone w wysokie glany. Siedział na nieco poobijanym, lecz wyglądającym na szybki motorze. W niektórych miejscach motor pokryty był świeżym lakierem, nie miał też lewego lusterka.
Oddalił się od motoru dopiero wtedy gdy reszta zgromadzonych zaczęła wchodzić do budynku.

- Ciekawe - przemknęło przez myśl nomadowi. - Gość ma własnego murzyna... - Powstrzymał się, by się nie roześmiać, więc tylko na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kompletnie nie pasujący do tej poważnej przecież sytuacji. Ale on zdawał się tego nie zauważać... Albo, co bardziej prawdopodobne, miał na to wyjebane.

Pan Shaw wyglądał jak człowiek korporacji, co nomadowi bardzo się nie podobało. Nie lubił korpoludków. Ba! Nienawidził ich. Korporacje, choć często również przypominały rodziny, stanowiły całkowite zaprzeczenie karawan nomadów. W korporacji nie znano takiego pojęcia jak "wolność", które przecież dla jego ludu było wartością nadrzędną.

A to jego biuro! Jeszcze gorsze. No dobra, tutaj przemawiała przez niego zazdrość. Widać było przepaść pomiędzy człowiekiem znanym jako Pan Shaw, a nomadem Andrewem. Pan Shaw miał piękne meble, zajebiste biurko, zieloną tapetę i szklane drzwi. Andrew ma odrapany garaż, mały stolik, śpiwór i wiadro pełniące rolę nocnika.

Andrew usiadł na na sofie. Ciekawe czy później fixer kupi sobie nową? W końcu kompletnie nie pasowali, taka banda obdartusów. Jeszcze jakieś robale się w niej zalęgną!
Przez chwilę pozostawił rozmowę innym, mając niewielką nadzieję, że nie będzie musiał się odzywać. Ale w końcu trzeba to było zrobić, prawda? Trzeba się było zaprezentować, by dostać robotę, która zapewni kasę na narkotyki, które już się kończyły. Proste, ale nie zmieniało to faktu, iż nie lubił rozmawiać z innymi ludźmi.

- Jestem nomadem - zaczął, tak jak zwykle w takich sytuacjach. Nigdy się nie przedstawiał swoim prawdziwym imieniem. W zasadzie to niemal go zapomniał... - To miejsce polecił mi Rudy, po tym jak wygrałem z nim wyścig. Potrafię jeździć - oraz latać - dodał w myślach - na motorze, walczyć wręcz oraz strzelać z PMów. To ostatnie również podczas jazdy.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 04-08-2012, 15:00   #30
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wszyżczy

-Świetnie się składa , że przyszliście taką kupą- powiedział to specjalnie starając się odejść od swojego wizerunku- Do wykonania są dwie proste roboty. Kradzież samochodu, uszkodzenie w nim przewodów hamulcowych za pomocą zdalnie aktywowanej obręczy ściskowej. Chodzi o pewną żonę. Zleceniodawca ma naprawdę nietypowy pomysł. Pragnie bowiem pozbyć się swojej małżonki, jednak nim to nastąpi ktoś musi ją uwieść. Facet chce mieć tą satysfakcję. Zdradziłaś mnie kurwo teraz zginiesz!- w nieco przerysowany sposób pokazał teatrzyk dłoni symbolizujący wypadek. Dość dziwny gość ten Shaw, pierw gra poważniaka niczym garnitur teraz zachowuje się jak dzieciak. Może to prawdziwy aktor?

-Jeb!- powiedział czarny olbrzym i uśmiechnał się.

-Głupie żony- powiedział infantylnym tonem Tony. Popatrzył w ich oczy z uśmiechem. Bezwątpienia oczekiwał ich zakłopotania lub niedowierzania.

-Polisa jest naprawdę spora. Spodziewajcie się 2500 €$ do podziału. No więc kto z was zna się na wchodzeniu między stare znudzone małżeństwa a kto nieraz babrał się w smarze?

 
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172