Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-08-2015, 18:56   #1
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
[wh40k/DW] Unbowed and Unbroken II: Mortis Thule



Prolog

Genokrady? Orkowie? Chaos? Nie... Na Space Hulku żaden xeno czy żaden heretyk nie jest tak wielkim zagrożeniem... jak twoja własna arogancja.
- Hash'Hust "Płomienny Kapelan"
z zakonu Fire Lords



Nie było bitwy.

Nie było wzniosłych przemówień.

Nie było przysiąg, nie było chwały.

Nie było... walki.

Jeden z najbardziej osławionych okrętów działających w całym Obrębie Jericho został strącony niczym mucha uderzona niewidzialną dłonią giganta. Los postanowił przypomnieć Kosmicznym Marines, że istnieją siły, wobec których całe ich męstwo jest drobiną na wietrze.

Jednak...

Jednak znający historię Imperium kronikarze wiedzą, że nawet Osnowa musi się liczyć z duchem i siłą woli Adeptus Astartes...

***

- Co się lampisz, kurwa?! Pomóż mi z tym! - pełne frustracji słowa techkapłana przywołały do porządku swojego ucznia.
Młodzieniec w szacie z wyrazem szoku na twarzy zgramolił się z ziemi i chwycił drugą stronę szafy pancernej. Nigdy nie widział, aby jego mistrz był tak podenerwowany. Światło awaryjne zalewające wszystko czerwienią tylko dodawały mistrzowi upiornego wyglądu. Uwięziony pod metalowym meblem pełnym strzelb człowiek jęknął, kiedy dwójka Trybów zdjęła część ciężaru z jego pleców.
Nikt nie zauważył, że wyjście na korytarz zostało zasłonięte przez kolosalną sylwetkę w pancerzu wspomaganym. Kosmiczny Marine wszedł pospiesznie do zbrojowni dla załogantów, chwycił szafę i płynnie ustawił ją do pionu.
- Dzięki wam, panie. - wymamrotał uczeń.
- Zabierzcie tego człowieka czym prędzej do lazaretu! - nakazał marine i wyszedł z pomieszczenia nie zwracając więcej uwagi na tamtych.
Kolosa zaraz pochłonęły obłoki pary wydobywającej się z pękniętej rury. Techkapłan i techadept zdołali jeszcze dosłyszeć jak brat zakonny krzyczy.
- Co...?! Nie mam.... generatorium... Dobrze, sir. poślijcie ich tam! Będę... kwadrans... zbrojowni... jak...

__________________________________________________ _______

Kill-team Aufidiusz po "misji przygotowawczej" został rozdzielony. Kapitan Avincus widząc potencjał swoich podwładnych rzucił ich na głęboką wodę, rozsyłając niewielkie drużyny po zaatakowanych tyranidzką plagą planetach Teatru Działań Wojennych Orpheus. Była to piekielna szkoła dla Aufidiusza, Bannusa i Zahariela. Niektórzy z ich towarzyszy zginęli bohatersko... inni zostali odesłani na Erioch gdzie musieli przejść intensywną rehabilitację i odbudowę bioniczną, aby powrócić do walki. Jednak trójka weteranów Avalosa zdołała przetrwać i zyskać szacunek pośród dłuższych stażem braci.

Każdy z nich wiedziony przeczuciem udał się do kopuły obserwacyjnej. Było to niespodziewane spotkanie, jednak skłoniło całą trójkę do refleksji, kiedy obserwowali pożarty agri-świat, który jeszcze kilka miesięcy temu choć był zrujnowany - tętnił życiem. Który jeszcze kilka miesięcy temu oczyszczali z pozostałości ataku tyranidów. Ale xenos powrócili... w znacznie większej sile, pochłaniając planetę w przeciągu tygodni.

Teraz pozostałości tej potwornej uczty stanowiły posępny memoriał.

Lecz sytuacja jaka rozwinęła się za powłokami obserwatorium odegnała precz wszelkie sentymentalne myśli. Rozdzierająca się rzeczywistość, kosmiczny kolos wyłaniający się z Osnowy i wycie alarmu bojowego zmusiły do przerwania wspominek. Jednak nim cokolwiek zdołali zrobić. Okrętem zaczęło miotać. Mieli doskonały widok na to co się działo. Na wyładowania energii Spaczni, na sypiący się Space Hulk... i na strącenie własnego okrętu. Bicz energii Osnowy przeciął pustkę uderzając w Hallowed Sworda.
A potem była już tylko ekspresowy lot w kierunku kosmicznego wrakowiska.

***

Pobożne słowa Cyndiana jakie ten przedstawił swoim dowódcom miały wielką siłę sprawczą. Dojrzeli oni w Dewastatorze siłę i mądrość, która odpowiednio ukierunkowana mogła przynieść Apostołom Calibanu, a szczególnie jego Kompanii wiele korzyści w ich walce przeciw zdrajcom. Rozwiązanie było tylko jedno. Szwadrony Śmierci.

Chociaż młody Cyndian wyobrażał sobie jak może wyglądać służba pośród braci z innych zakonów to doświadczenie tego było czymś zupełnie innym. Współpraca z wojownikami myślącymi nie raz zupełnie innymi kategoriami stanowiła wielkie wyzwanie. Chrzest bojowy przeszedł już w samym Obrębie Jericho w Teatrze Działań Wojennych Canis, na polu walki z Tau i ich stronnikami. Trafił do jednej drużyny z Bratem Jophielem z Mrocznych Aniołów, który w szeregach Deathwatch przebywał już od dłuższego czasu. Obaj szybko się zaprzyjaźnili zarówno ze względu na specjalną relację łączącą ich zakony, jak i fakt, że Dewastator mógł wiele się nauczyć od weterana Taktycznego, który przed Szwadronami Śmierci był członkiem Kruczego Skrzydła. Kiedy z Erioch nadeszło wezwanie, aby przenieść siły z Canis do Orpheusa, obaj bracia niezwłocznie zgłosili się do transferu.

Na docelowy okręt - Hallowed Sword trafili dopiero w systemie Avalos. Słyszeli historię o tym, że okręt uczestniczył w walkach z tyranidami na głównej planecie układu i że po "zwycięstwie" nad xenos, ci powrócili w znacznie większej sile. Skutek tego widzieli podczas lotu. Goła skała. Tyle zostało z agri-świata. Jednostka kurierska która ich dostarczyła szybko dokonała przerzutu ładunku i wykonała skok w Osnowę. Bracia dostali zakwaterowanie w celach mieszkalnym. Na przeciw nich swoje miejsca spoczynku miała dwójka innych braci.

Bohun czuł zbliżającą się okazję. Wpojone przez indoktrynacje zachowania, opowieści, wiedzę i zachowania dawały o sobie znać. Jego transformacja nie była tak... pełna jak w przypadku młodszych wojowników, których wybierali Wilczy Kapłani, jednak wewnętrzna dzikość żołnierza doskonale współgrała z wilczym duchem drzemiącym w genoziarnie Lemana Russa. Potrzeba walki wrzała w nim i domagała się upustu. Wilczy Zwiadowca choć stronił od towarzystwa był też łowcą i myśliwym. Instynktownie szukał zwierzyny... nawet jeżeli miał być nim, któryś z innym Bitewnych Braci służących w Deathwatch. Zbawiony hałasami na korytarzu wyjrzał ze swojej celi, aby zobaczyć Mrocznego Anioła i Apostoła Calibanu. Dwóch nowych na Hallowed Sword. Dwóch potomków Lwa. Zacisnął zęby. Trzeba było uczynić zadość odwiecznej tradycji.

Nozdrza Nyxa rozszerzyły się. Klęczał w celi przed sporządzonym przez siebie ołtarzykiem ku czci Przodków. Od kiedy przybył pełnić służbę w Deathwatch widział wiele dziwów. Jednym z nich były właśnie cele na okrętach Szwadronów Śmierci. Jedna ze ścian zamieniona została w miniaturową kapliczkę, w której każdy poprzedni mieszkaniec umieszczał pamiątkę związaną ze swoim zakonem i swoją służbą. Talizmany, amulety, pieczęcie czystości, miniaturowe rękodzieła. Teraz centrum ściany zajmowała misternie rzeźbiona szkatuła w której spoczywał podarek pożegnalny od jego zakonu. Jego medytacje przerwały jednak hałasy na korytarzu. Szybko dokończył modły i wyjrzał na zewnątrz. Jego sąsiad - mrukliwy Kosmiczny Wilk właśnie wyszedł powitać nowoprzybyłych braci. Jeden z nich był Mrocznym Aniołem. Nyx słyszał o tradycji jaką oba zakony Pierwszej Fundacji posiadały i poczuł wielką chęć zobaczenia jak będzie wyglądał rytualny pojedynek między dwoma Marines.

W tym momencie jednak zawył alarm bojowy. Cała czwórka marines rozejrzała się i rzuciła po swoje uzbrojenie. Cokolwiek miało się stać musiało poczekać... teraz ważniejsze było zagrożenie z zewnątrz.

Jednak nim doszło do czegokolwiek zapadły ciemności, a okrętem wstrząsnęło potwornie jakby gwiezdny statek został chwycony przez łapska jakiegoś potwora. Marines padli na ziemię nie mogąc utrzymać równowagi. Po okablowaniu podwieszonym pod sufitem przetoczyły się wyładowania, świeci-globudy rozprysnęły się. W oddali rozległy się eksplozje i wrzaski.

__________________________________________________ __

Rok 818.M41, Marius
Północny skraj Wschodniej Rubieży Segmentum Ultima.
Obręb Jericho
Orpheus Salient
Martwy układ planetarny Avalos
Space Hulk Mortis Thule
Fregata klasy Nova "Hallowed Sword"
42 minuty od strącenia





- Macie natych... się... do... zbrojowni... F5. Zbrojownia F5. Jak najs... ciej. Rozk... Kapitana Avi... Wykonać... n...

Pogrążony w ciemnościach okręt został zalany czerwonym światłem lamp awaryjnych. Krwisto-czarny świat w połączeniu z wszechobecnymi uszkodzeniami, zerwanymi kablami, uszkodzonymi przewodami wyglądał jak koszmar voids-mena.

Siódemka bitewnych-braci usłyszała przerywany komunikat w swoich komunikatorach. Choć polecenie było niewyraźne, cel był jasny. Zbrojownia F5.

***

Każdy podążył najkrótszą drogą. Cyndian i Jophiel podążyli za Nyxem i Bohunem, którzy mieli już rozeznanie w korytarzach Hallowed Sworda. Aufidiusz, Bannus i Zahariel nie mieli z tym większego problemu, rezydując na okręcie już od kilku miesięcy. Jednak i jedna i druga grupa miała okazje obejrzeć zniszczenia jakie zostały spowodowane uderzeniem wyładowania Osnowy w statek. Jednak o ile mechanizmy można było naprawić o tyle śmierci nie można było odwrócić. A wielu załogantów zginęło, czy to od eksplozji, porażeń czy po prostu zmiażdżonych lub przebitych. Kiedy w końcu dotarli do wyznaczonego miejsca byli świadomi, że Hallowed Sword musi być w opłakanym stanie.

Marines stanęli przed włazem do magazynu broni. Był uchylony i widać było, że we wnętrzu panuje względny porządek w porównaniu do reszty statku. Wejście w pewnym momencie zasłoniła postura jednego z Bitewnych Braci w pancerzu klasy Corvus.
- Wchodźcie, kuzyni. Szybko. Nie mamy wiele czasu. Kapitan ma dla was zadanie, ale radzi się z weteranami. Dlatego ja poprowadzę wasza odprawę - rzucił odsuwając się od wejścia.
- Rozgadałeś się dzisiaj. - z głębi pomieszczenia rozległ się oschły głos.
- Zamknij się, Ubogi. - odparł ten stojący przy włazie.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 08-08-2015 o 17:49.
Stalowy jest offline  
Stary 04-08-2015, 19:25   #2
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Cyndian Neotiam spośród tysięcy swoich kuzynów wyróżniał się przede wszystkim wrodzoną skromnością. Ciężko było dowiedzieć się czegoś więcej o jego historii, kiedy nie ciągnęło go się mocno za język, lub nie wypytało o nią kogoś kto zrobił to już wcześniej. Czasami mogłoby się wręcz wydawać, że wszelkie rozkazy wykonuje od niechcenia, lecz jest to mylne wrażenie. Cyndian nie lubił wchodzić w polemikę, zwyczajnie robił to co do niego zależało, a dokonania wojenne traktował tak samo jak codzienne czynności. Był osobą oddaną sprawie i mocno uduchowioną. W oczach niektórych mógł wyróżniać się nieco swoim wyglądem. Nie dostosował się do panującej wśród marines mody wedle której całą głowę golono na niemowlaka. Toteż przyozdabiający jego pancerz kaptur białej szaty spoczywał luźno na krótko przystrzyżonych włosach barwy jasnego blondu. Dodatkowo jego twarz zdobił mocny, chociaż schludny i zadbany zarost. Był nieco bardziej barczysty niż przeciętni marines, co mogło tłumaczyć przydzielenie go do obsługi broni ciężkich, wzrostem jednak się zbytnio nie wyróżniał.
Jego błękitne oczy leniwie obserwowały otoczenie jednak kryła się w nich uśpiona drapieżność, trochę jak u rozleniwionego niedźwiedzia. Twarz, której trudno było nadać konkretny wiek zdobiły oczywiście blizny, tym nie wyróżniał się spośród swoich towarzyszy broni.
Na naramienniku jego czarnego pancerza, można było podziwiać symbol jego zakonu, białego lwa, dzierżącego w swych szponach miecz, osadzonego na ciemno zielonym tle. U pasa nosił piękny w swej prostocie, miecz ceremonialny. Nie była to może broń tak skuteczna jak miecze łańcuchowe, czy energetyczne, ale posiadała ducha klasycyzmu i była dość licznie ozdobiona runami.
Plotki głosiły, że przed wstąpieniem do zakonu Cyndian był kryminalistą, członkiem bandyckiej grupy, oraz wielokrotnym mordercą. Inne plotki donosiły z kolei, że dowództwo Czwartej Kompanii Apostołów Calibanu w której służył, udzieliło mu pochlebnej rekomendacji, a do Death Watch przystąpił niejako na własną prośbę, w formie pokuty, przed poddaniem się zaoferowanemu mu wcześniej awansowi w zakonnej hierarchii. Kiedy zjawili się na miejscu, nie odezwał się ani słowem. Powoli wodził wzrokiem po zgromadzonych w zbrojowni przedmiotach, co jakiś czas zatrzymując go na, którejś z przypieczętowanych do broni i gablot w których była skrywana manuskryptów, opisujących ich historię, imiona braci, którzy wcześniej się nią posługiwali, oraz miejsca i daty bitew, w których wraz z nimi brała udział. Panujące w zbrojowni zamieszanie i przygotowania do odprawy sprawiły jednak, że warunki tu panujące trudno byłoby określić jako muzealne, dlatego też Cyndian zaprzestał oględzin. Nie chciał też, żeby krzątanie się po cudzym terenie zostało źle odebrane. Przystanął więc w pobliżu pozostałych marines i to na nich ostatecznie skupił swoje myśli, oraz pełną uwagę.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 04-08-2015 o 20:07.
Komiko jest offline  
Stary 04-08-2015, 23:34   #3
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Ponownie krocząc ramię w ramię z bratem Cyndianem, Jophiel nie mógł opędzić się od wspomnień ich szlaku bojowego w Canis Salient; blisko dwie dekady które od tego czasu minęły były łaskawe dla Apostoła. Wezwanie kapitana Avincusa znalazło Mrocznego Anioła na Skale; tak szybko jak było to możliwe przedłożył Wielkiemu Mistrzowi Kruczego Skrzydła swoją decyzję: wracał na kolejną turę. Dzięki nadludzkiemu wysiłkowi logistyków jego powrót do braci z Szwadronów Śmierci odbył się w ekspresowym tempie i na Avalos dotarł już wraz z posiłkami z Canis. Niespodziewane, lecz zwykle miłe spotkania wplatały się pomiędzy modlitwy i ćwiczenia wypełniając szczelnie czas podróży.

Niosąc do swojej nowej kwatery oba plastokarnistry z osobistym wyposażeniem przygotował skromny medalion z godłem 2 kompanii Mrocznych Aniołów. Taki sam jak nosił na szyi. Pewne rzeczy miały pierwszeństwo. Oddanie honorów wszystkim braciom Szwadronów Śmierci było daleko przed daniem okazji do pokazania swojej waleczności młodemu potomkowi Russa który właśnie wyszedł z celi.

Niespodziewany alarm bojowy błyskawicznie pokazał klasę zebranych. Okrutny wstrząs który nastąpił kilka sekund później rzucił nimi o ziemię - każdego jednego uzbrojonego i gotowego do walki. Pod hełmem na chwilę zakwitł złośliwy uśmiech. Poprzednim razem ustalanie hierarchii miało mniej praktyczny charakter.
Kolejne pół godziny przebijania się przez zmasakrowany Miecz nie zostawiło z tego dobrego humoru nawet strzępka.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 05-08-2015, 02:51   #4
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
-De fumo, in flammam- Szepnął Nyx, skacząc na równe nogi i pędząc do Zbrojowni F5. Nawet na statku pełnym unikalnych, jedynych w swoim rodzaju płatków śniegów jakimi byli oddelegowani do Szawdronów Śmierci Kosmiczni Marines, potężny Carchorodon wyglądał na wyobcowanego. Mutacje w geno-nasieniu i pewne nietypowe praktyki jego czcigodnego Zakonu nie byłyby łatwe ani do ukrycia, ani do pełnej akceptacji. Gdyby, rzecz jasna, brata Nyx interesowała któraś z tych opcji.

Nie, nie po to przebył niezliczone miliony mil dla uhonorowania porozumienia między jego Zakonem a Strażą. Zrobił to by zabijać. Tam gdzie mnożyli się wrogowie Imperatora, głoszący przeciw Niemu i niosący krzywdę Jego sługom, niósł żagiew karmazynu i sztandar nadziei - piłomiecz i święty bolter. Błogosławiony holokaust nawiedzał jego sny, w ostrzach i ogniach którego zmiażdży ciało, umysł i duszę nieprzyjaciela, wyrywając kręgosłup żerującej na Człowieku bestii. Wierzył, że przeznaczeniem każdego przeciwnika było przejść trzy ścieżki i poznać trzy sekrety - strachu, bólu i śmierci. To jego i jego braci Imperator wybrał by służyli jako przewodnicy podczas tej podróży...

Czasem jednak służenie Imperatorowi oznaczało gnicie w ciasnej kajucie, miesiąc po miesiącu, dryfując w przestrzeni kosmicznej i cierpliwie czekając na możliwość posmakowania krwi. I ta część służby nie była obca Bratu Nyx, wypełniał więc czas opieką nad ekwipunkiem, modlitwą, ćwiczeniami i wyobrażaniem sobie gargantuicznej fali słonej czerwieni, która płynie przez kosmos i zalewa planetę po planecie, gasi słońce za słońcem, porywa swoim impetem całe systemy.

Brat Nyx dał się poznać reszcie załogi jako cicha, zamyślona postać. Wojownik zwykł obdarzać swoich rozmówców i osoby w bezpośredniej bliskości do siebie bezpardonowym, świdrującym spojrzeniem czarnych jak otchłań kosmosu oczu, niezmąconych tęczówką ni białkiem. Zawsze obserwując, zawsze szukając, zawsze czekając. Jego antyczny pancerz, w całości wywodzący się z linii Corvus, ewidentnie pamiętał lepsze czasy, podobnie jak wysłużony piłotopór, broń niemalże niespotykana wśród lojalistycznych Kosmicznych Marines od dziesięciu tysięcy lat. Szara jak u nieboszczyka skóra i białe jak wapno włosy dopełniały niecodziennego wyglądu, ale same w sobie nie byłyby tak niepokojące jak akt samookaleczenia, którego Nyx dokonał na własny zębach, spiłowując je na modłę zakonu i wszczepiając sobie dodatkowe implanty, tworząc z własnych ust broń, najeżoną ostrymi jak noże szpicami.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 05-08-2015 o 02:53.
Krieger jest offline  
Stary 05-08-2015, 09:02   #5
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Potężna postać odziana w luźny, brązowy płaszcz o grubym splocie studiowała w zamyśleniu. Na wielkim ekranie pojawiały się stenogramy zeznań więźniów przesłuchiwanych w fortecy Erioch. Od czasu do czasu Zahariel przerywał czytanie i włączał nagranie z projekcją holograficzną, aby dokładnie przyjrzeć się reakcji podejrzanego na zadane pytanie. Interesowało go jak zdrajcy kłamali. Bo kłamali zawsze, więc na kłamstwach a nie na prawdzie musieli polegać śledczy. Space Marine zapamiętywał interesujące go szczegóły i wracał do czytania. Chciał poznać swojego wroga, wiedzieć jak myśli, być w stanie przewidzieć jego ruchy. Była to wiedza pozwalająca wygrać niejedną bitwę.

Informacji o Bracie Kronikarzu było nadzwyczaj niewiele. Jeżeli opierać się wyłącznie na faktach, to był on uzdolnionym adeptem mocy psioncznych, którego mentorem w fortecy Erioch został Astelen - Epistolar Zakonu Mroczych Aniołów, doradca wojskowych służb wywiadowczych Deathwatch. Poza faktami krążyło jeszcze sporo mało wiarygodnych, często przeczących sobie nawzajem plotek, ale nikt nie zwracał na nie uwagi. Podobno kilka osób szukało danych o Zaharielu, ale znajdując sprzeczne informacje, utajnione dokumenty oraz odmowę dostępu do archiwów, szybko dawali za wygraną. Powszechnie wiadome było, że Mroczne Anioły nie grzeszą wylewnością, a jak któryś zapragnie utajnić swoją przeszłość, zrobi to nadzwyczaj dokładnie. W końcu do tego byli szkoleni od początku służby w Space Marines.

Nagłe, silne szarpnięcie statkiem i uderzenie energii osnowy natychmiast przykuło uwagę Kronikarza.
Mostek, tu Brat Zahariel. Wyczuwam silne oddziaływanie osnowy. Status? – odezwał się spokojnym jak zawsze głosem. Nie minęło dużo czasu, a Mroczny Anioł miał informację o rozdarciu immaterium i przyciągającym ich legendarnym Space Hulku. Przywdział pancerz Maximus, który oprócz kilku pieczęci oraz wstęg z kaligrafią nie miał żadnych ozdób. Ceramit zabarwiony był na czarno z wyjątkiem prawego naramiennika, na którym widniał emblemat przedstawiający skrzydlaty miecz. W sam środek symbolu Zakonu wbity był fragment kososzpona – pamiątka po dawnej walce, której nie udało się usunąć z pancerza. W całej zbroi wyróżniał się starożytny hełm Mk II, pamiętający jeszcze czasy herezji Horusa – duch maszyny zawarty w tym arcydziele myśli technicznej był zaprawdę potężnym, ambitnym i nieustępliwym wojownikiem, który nigdy nie daje za wygraną. Zapewne dlatego pasował do Zahariela.
Po przywdzianiu rynsztunku kronikarz sprawdził systemy pancerza, przetestował działanie intervoxu, zabrał swój miecz i ruszył korytarzami Hallowed Sworda aby osobiście rozeznać się w sytuacji.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 08-08-2015, 15:28   #6
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Avalos było czymś w rodzaju ciernia, który boleśnie zakłuł siły Imperium w TDW Orpheus. Utrata tej planety wiązała się z utratą źródła żywności i paliwa, a także stacji tranzytowej położonej blisko frontu... a poniekąd poza jego linią. Gorycz klęski była podwójnie wzmocniona przez fakt, że tyranidy już raz próbowały się dobrać do tej planety. Atak ten został odparty wielkim wysiłkiem i bohaterstwem, a i tak zostawił miasta i wsie w ruinie a populację zdziesiątkowaną. Ponadto, Imperium poświęciło dużo czasu i energii, by regularnie tępić zalęgłe robactwo już po zwycięstwie. Deathwatch również to dotyczyło - co najmniej kilka kill-teamów pod zwierzchnictwem samego Avincusa zajmowało się pacyfikacją biomorfów.

I kiedy tylko uznano, że planeta była bezpieczna, Avincus i jego Astartes rozlecieli się po całym Orpheus by robić pracę za dziesięciu takich jak oni, byle tylko powstrzymać rajdy, ataki i infiltracje tyranidów z floty-roju Dagon na poboczne pozycje. Na wielkich polach bitew - Castobel, Hethgard i Jove's Descent trwała zażarta walka między olbrzymimi armiami oraz flotami. Na innych planetach skąpe siły obrońców i Astartes wyciskały siódme poty, by nie dopuścić do rozlania się plugastwa po całym sub-sektorze. Jednym z większych starć była bitwa o planetę więzienną, zwaną Odkupieniem. Nędzarz i Sorcane wzięli w niej udział. Ocalili planetę i część jej populacji. Zniszczyli całą poboczną mackę. Bitwa ta nie była przełomem i znaczyła niewiele w ogólnym rozrachunku, ale była taktycznym i operacyjnym sukcesem. Ponadto, Nędzarz był już bardzo blisko opracowania super-toksyny. Genofagu, który miał stać się zgubą Dagona. To było możliwe. Dzięki swym staraniom i wsparciu towarzyszy, Nędzarz zatruł mackę nad Odkupieniem, korzystając ze specyficznych toksyn, którymi tamta skała była przesiąknięta. To dowodziło słuszności teorii, że Umysł Roju należy zatruć. Jak szkodnika.

A potem przyszła klęska. W natłoku zadań nikt nie przypomniał sobie, że to, co atakuje Orpheus jest jedynie szpicą całej masy plugastwa, która swym ogromem wypełniała bezmiar pustki na skraju subsektora. Avalos zostało zaatakowane. Nieliczni obrońcy nie mieli szans. Niewielu też zdołało uciec. Reszta zginęła wraz ze swą planetą. Jakby sama śmierć przybyła, by odebrać swą należność od ludzi, którzy żyli na pożyczonym czasie. Tak też Avalos, pograniczny agry-świat o który przelano już tyle krwi, został pożarty. Najedzona macka ruszyła za zewem, kierując się na świat kopców Castobel (miejsce jednej z wciąż trwających, wielkich bitew o los Orpheus i całego Jericho), zostawiając za sobą martwą kupę gruzu.

Nędzarz pracował w laboratoriach i lazaretach bez wytchnienia, przerywając jedynie z powodów fizjologicznych bądź bardziej poważnych, jak odprawy czy misje polowe. Avalos, Odkupienie, Argo, Phonos - to było za nim. Zwycięstwa i sukcesy dnia wczorajszego nie będą miały znaczenia, jeśli nie połączą się w jedno pasmo. W czerwony dywan wyściełany ku ostatecznej nagrodzie - stwierdzeniu zgonu Dagona.

Niespodziewany wyskok z Osnowy, turbulencje, desperackie próby ucieczki i wreszcie ledwo kontrolowany lot zakończony kraksą złapały starego Astartes znienacka, demolując jego pieczołowicie skonstruowaną pracownię. Jedynie dzięki fanatycznemu uporowi i nie baczeniu na własne zdrowie, zdołał ocalić najważniejsze próbki, nad którymi obecnie pracował. W międzyczasie zdrowo się poobijał i okaleczył - a również zatruł własnymi toksynami. Od śmierci uratowała go jedynie fantastyczna odporność Marines... jak i solidna dawka wzmocnionego de-toxu w szybkim iniektorze.

Kiedy już pozbierał się do kupy i umył z syfu oraz własnych wymiocin, zabrał się za sprzątanie, przywołując serwitory monozadaniowe z osobowością sprzątaczy. Kiedy konstrukty byly zajęte pracą (dziwnie niemrawą, jakby serwitory były otępiałe), on usłyszał trzeszczący komunikat. Wiedział, co robić. Czym prędzej wrócił do swojej pobliskiej kwatery, przywdział tunikę i pancerz, narzucił na to żebraczy płaszcz i wziął przydziałową broń oraz ekwipunek. Następnie ruszył do zbrojowni.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 09-08-2015, 23:54   #7
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Post wspólny - MG i gracze

Marines stanęli przed włazem do magazynu broni. Był uchylony i widać było, że we wnętrzu panuje względny porządek w porównaniu do reszty statku. Wejście w pewnym momencie zasłoniła postura jednego z Bitewnych Braci w pancerzu klasy Corvus.
- Wchodźcie, kuzyni. Szybko. Nie mamy wiele czasu. Kapitan ma dla was zadanie, ale radzi się z weteranami. Dlatego ja poprowadzę waszą odprawę - rzucił odsuwając się od wejścia.
- Rozgadałeś się dzisiaj. - z głębi pomieszczenia rozległ się oschły głos.
- Zamknij się, Ubogi. - odparł cicho ten stojący przy włazie - Kto z was ma doświadczenie w działaniach na okrętach gwiezdnych? - zapytał przybyłych kiedy już wszyscy przecisnęli się do wnętrza zbrojowni.
W pomieszczeniu widoczność była zdecydowanie lepsza. Światła poszczególnych kapliczek zbrojeniowych dodawały poświatę, w której Bitewni Bracia mogli dojrzeć obecnych na miejscu braci.
Ten który ich “przywitał” był techmarinem, zważając na serworamiona złożone na jednostce zasilającej pancerza, a heraldyka na pancerzu identyfikowała go jako Kruczego Gwardzistę. Hełm miał biały dziób zdobiony motywem zębatki, prawy rękaw i prawa nogawica jego pancerza wzmocnione były tyranidzką chityną, zaś do naramiennika przytwierdzono kilka eldarskich amuletów i kawałek kolczastego pancerza, zapewne mrocznego odłamu starożytnej rasy. Za jego plecami w głębi zbrojowni stał jeszcze jeden bitewny brat, który został przez Kruczego Gwardzistę nazwany Nędzarzem.
Ów Astartes był jednym z konsyliarzy. Świadczył o tym święty emblemat geno-helisy. Był także w stopniu Sierżanta, o czym świadczył symbol Żelaznej Czaszki. Samo w sobie było to już nietypowe połączenie. A już unikatowe, graniczące z absurdem, było czarne jak smoła pole w miejscu zakonnej heraldyki. Nędzarz, zwany również Bratem Ubogim, był Czarną Tarczą. Astartes, który odrzucił swą zakonną przeszłość i prawdziwe imię. Jego sędzią miał być tylko Imperator, a jego powinnością służba w Deathwatch.
Część zebranych kojarzyła go. Brał udział w operacjach zwiadowczych i czyścicielskich na powierzchni Avalos. Tacy jak Zahariel od Mrocznych Aniołów, Aufidiusz od Ultramarines czy Bannus od Żelaznych Dłoni znali go osobiście, brali bowiem udział w jednym z… ciekawszych incydentów na tej skale, jeszcze przed jej niefortunną utratą na rzecz floty-roju.
Wszyscy natomiast mogli się dowiedzieć z odtajnionych urywków w archiwach, iż Nędzarz był uznawany za drugiego największego speca od morfologii i genetyki Tyranidów w całym TDW Orpheus, zaraz po Kregorze Thannie, mistrzu konsyliarskim od Czerwonych Skorpionów. Sprawdził się także wielokrotnie jako dowódca polowy w co najmniej kilku ważnych operacjach przeciwko Dagonowi i był zausznikiem Mariusa Avincusa, kapitana straży na Orpheus.
- Abordaże? Operacje w zerowej lub niskiej grawitacji? - sprecyzował pytanie techmarine.
-Tak - odezwał się Zahariel - Brałem udział w abordażu na kosmiczny wrak, eliminacji wrogów i pochwyceniu HVT tamże.
Nędzarz nie odpowiedział. Nie kiwnął nawet głową. Sorcane doskonale wiedział, że Nędzarz już będąc w Orpheus brał udział w akcjach abordażowych na wrakach okrętów po Grupie Bitewnej Argo. W końcu byli na nich razem.
Paskudny grymas zadowolenia był jedyną odpowiedzią Carchorodona na pytanie postawione przez tech-marine’a.
Kruk kiwnął poważnie głową i zwrócił wzrok na pozostałych Braci.
- Bracie, czy czujniki wykryły na pokładzie wraku działające systemy podtrzymywania atmosfery, albo chociaż grawitacji? - Cyndian włączył się do dyskusji odpowiadając technicznemu pytaniem na pytanie. Po chwili szybko sprostował. - Członkowie naszej floty przechodzą regularne szkolenia i manewry na burtach okrętów, nie mam jednak polowego doświadczenia w tego typu działaniach…-
Przez moment zbrojmistrz milczał, jednak odpowiedział w końcu skinieniem głowy.
- Ja… tak. - odpowiedział zbrojmistrzowi Aufidiusz, zniekształconym przez vox-głośniki hełmu nierównym monotonem, znanym części jego braci z którymi zamienił choć jedno słowo - O czym. Brat… Nędzarz już. Wie.
Ostatni z przybyłych trzymał pod obserwacją gródź którą weszli. Tak jak całą drogę pełnił funkcję straży tylnej, tak i teraz trzymał się samodzielnie narzuconego zadania. Choć bynajmniej nie miał zamiaru odcinać się od odprawy i odpowiedział zaraz po bracie Aufidiuszu
-Wielokrotne abordaże, jeden w 0G- powiedział Brat Jophiel.
Kruk znów pokiwał głową, po czym odezwał się. Głos miał cichy, jednak pełno było w nim poruszenia.
- Dobrze, kuzyni. Nie wiem czy mieliście okazje wyjrzeć na zewnątrz, ale Hallowed Sword został… strącony przez wyładowania Spaczni. Rozbiliśmy się na kosmicznym wraku. Przed zderzeniem Space Hulk został zidentyfikowany jako Mortis Thule. - zamilkł na moment, aby bitewni bracia mogli się oswoić z tą informacją - Krótko mówiąc - okręt solidnie oberwał. Masa systemów jest uszkodzona, a Duchy Maszyny wyją z bólu. Już teraz trwają naprawy Pola Gellera i SPŻ. Jednak jedno jest pewne - nie odlecimy stąd szybko. Kapitan układa plan, ale pierwsze drużyny już są formowane i przydzielane są im zadania. Jedną z takich drużyn jesteście wy. - Kruczy Gwardzista odpiął od pasa serwoczaszkę i aktywował wymawiając coś do niej w języku maszyn.
Ta posłusznie podryfowała ku Kronikarzowi Bannusowi.
- Idziecie na zwiad, kuzyni. - oświadczył techmarine - Specjalny zwiad. Dwie grupy już zostały wysłane. Jesteśmy na szczęście na powierzchni wraku, a nie w jego głębi. Pozostałe grupy badają sąsiadujący z nami krążownik i coś co przypomina orkową skauę. Wam pozostawiono wieżę z której dochodzą silne wyładowania energii psykerskiej.
-Aut viam inveniam aut faciam- Warknął Nyx, szczerząc garnitur trójkątnych zębów.
Areter spojrzał zdawałoby się niechętnie na najbardziej imponującego z Astartes, i jakby w odpowiedzi skierował zapytanie do zbrojmistrza z Kruczej Straży:
- Taktyczne dowództwo? - co dla braci było jasnym: komu przyjdzie dowodzić specjalnym zwiadem.
- Kapitan nic o tym nie wspominał. - wyszeptał Kruk po namyśle po czym dodał - Nie znam was też na tyle dobrze, aby wyznaczać funkcje. Sugerowałbym Zahariela, skoro ma pewne doświadczenie ze Space Hulkami lub któregoś z was, taktyczni kuzyni.
Zbrojmistrz szeroko machnął ręką zapraszająco.
- Ode mnie macie dostęp do tej zbrojowni, serwoczaszkę dzięki, której będziecie mogli się ze mną porozumieć na wielkie odległości (nie pytajcie jak, to tajemnica) oraz tego tam kuzyna konsyliarza. - ruchem głowy wskazał na Nędzarza.
Cyndian delikatnie uśmiechnął się pod wąsem obserwując jak serwo czaszka lewitując przemierzyła dystans dzielący ją od Technicznego marine, do Kronikarza. Nie był w stanie odpowiedzieć sobie dlaczego, ale serwo czaszki zawsze wydawały mu się na swój sposób zabawne. Sam nie wiedział co go w nich śmieszyło, po prostu tak miał, ale postanowił nie dzielić się z nikim swoimi przemyśleniami. Zamiast tego postanowił przenieść wzrok na Nędzarza i powitać go uprzejmym skinieniem głowy.
- Pozostawiłeś moje pytanie bez odpowiedzi Bracie. Rozumiem, że nie mamy danych na temat stanu technicznego Space Hulka? - Zwrócił się do tech marina i w lekkim zamyśleniu skubał zębami swoją dolną wargę.
Matowe wizjery hełmu zbrojmistrza przesunęły się na poszczególnych braci, jakby czekały, aż ktoś inny wyrwie się z odpowiedzią, ale dość szybko Kruk dał sobie z tym spokój.
- Co możesz powiedziec o mojej twarzy, kuzynie. - rzucił szybko do Cyndiana.
- Wnioskując po kształcie hełmu, masz spory nos, bracie.. - Cyndian odgryzł się zachowując jednak uprzejmy ton głosu i, z lekkim uśmiechem skinął głową, jakby na znak, że nie chce go urazić na poważnie.
Nędzarz przelotnie się uśmiechnął - co raczej przypominało krótkie skrzywienie ust.
- Równie dobrze mógłbym mieć pod hełmem swój zadek, a ty byś i tak myślał że mam tylko duży nos. - odparł techmarine, acz jego głos pozostał cichy, trudno było dosłyszeć w nim chłód czy rozbawienie - My też nie jesteśmy w stanie przebić się przez wierzchnią warstwę wraku augerami, jak ty nie przebijesz wzrokiem ceramitu okrywającego moją twarz. Dlatego pytałem o abordaże - na zewnątrz można się spodziewać wszystkiego czego podczas operacji w Pustce, a nawet dużo więcej. W głębszych warstwach… pewnie tego co w każdym Space Hulku. Oddychania rzadkim powietrzem, genokradami i Osnową. Choć... Mortis Thule jest jednym z najstarszych wraków… w jego głębi można spotkać wszystko.
- Dziękuję za cenną lekcję techniki. - Odparł z wyraźną szczerością Cyndian kiedy Tech Marine skończył swój wykład, i milczał analizując wszystko co ten przed chwilą powiedział.
Nyx natomiast musnął koniuszkami palców naramiennik stojącego nieopodal, rzucającego mu kose spojrzenia Aufidiusza.
-Problem, frater?- Archaiczny akcent i zniekształcona wymowa Wysokiej Gotiki w wykonaniu Rekina wymagała pewnej dozy skupienia by ją zrozumieć. Monstrualna twarz wielkiego astartes trwała w nienaturalnym bezruchu.
Aufidiusz nic nie odparł i nie spojrzał na brata. Wszedł do zbrojowni, by raz dwa sięgnąć po standardowe wyposażenie Astartartes, nic ponad bolter, pistolet, nóż, granaty i amunicję.
- Wnoszę o. Status dowódczy… - skierował się do zbrojmistrza Ultramarine, opuszczając zbrojownię - ...brata Ubogiego. Mam… doświadczenie. Doradczo… dowódcze w walce w. Próżni. Lecz ważniejsze… jest… doświadczenie w trudnych. Decyzjach. - spojrzał już na Nędzarza. Jak starszy Astarte na pewno wiedział, nie bez szacunku, nie bez niechęci i dezaprobaty przeczącej słowom - Nie bierzemy udziału w rutynowej operacji.
Nędzarz spojrzał na Aufidiusza. Przez moment, wydawałoby się, równie nieprzychylnie co młody Ultramarine na niego… Ale nie było to prawdą. Ubogi patrzył tak na praktycznie wszystko i każdego. Chłodno. Klinicznie. Jak na bio-próbkę w laboratorium, martwe ścierwo biomorfa czy pergamin z raportem.
- Logiczna decyzja. Posiadam szereg umiejętności i doświadczeń w materii walk w próżni oraz na pokładach wraków z bliżej nieokreślonymi przeciwnikami. Zwiad i improwizacja wchodzą w rachubę.
Nie dodał, że nie miał pewności, czy wystarczy to na “pełnoprawny” space hulk,. I to nie byle jaki space hulk. To był Mortis Thule, Arka Zagubionych Dusz. Postrach całego Sektora, a później Obrębu Jericho. Sam Imperator mógł nie wiedzieć, co też mogło czychać w trzewiach tego okropieństwa.
-Za. To nie jest dobry moment na rozbijanie jedności starego kill-teamu. - dla Jophiela to był właściwy moment na wypowiedzenie swoich myśli - wygłoś swoje wątpliwości teraz lub zamilknij aż do zakończenia misji.
- Mogę to przyklepać… Tylko pospieszcie się. Okręt sam się nie naprawi. Chciałem iść z wami, ale wszyscy techniczni są potrzebni na pokładzie. - odparł Kruk.
Cyndian w milczeniu również postanowił udać się po zaopatrzenie. Podobnie jak jego poprzednik wyposażył się w nóż, pistolet bolterowy, po kilka granatów typu frag, krak oraz plasma. Do tego wszystkiego zapakował jeszcze kilka sztuk ładunków wybuchowych. Na końcu zaś przystąpił do “pakowania na siebie” ciężkiego boltera, wraz z niezbędnym plecakiem amunicyjnym i taką ilością taśm amunicji typu metal storm, oraz hellfire, jaką był w stanie unieść.
Ciężko było powiedzieć czy ciche, nieartykułowane dźwięki które wydawał z siebie Nyx dobierając ekwipunek były komentarzami, szeptaną modlitwą, czy bardziej niepokojącymi odgłosami. Zbrojąc się, Rekin przypominał sobie przebieg swojej pierwszej akcji abordażowej, jeszcze jako nieopierzona płotka. Po okaleczeniu silników eldarskiej fregaty, w jej smukłe ciało wgryzły się głodne pijawki astartesowych kabin abordażowych. Załoga stawiała godny opór, nim ich krew skalała zęby piłomieczy Kosmicznych Rekinów. Wycięli ich wtedy do nogi, nie pozostawiając po sobie nic poza dryfującym w przestrzeni statkiem duchów, skąpanym we krwi i wyścielonym strzaskanymi koścmi. Nyx urodził się w kosmosie, walczył w nim jako część nomadycznej floty Carcharodonów całe życie, i jego wypełniona ciszą pustka koiła płonącą duszę Rekina. Ekscytacja, jaką czuł przypinając przydziałowy pistolet boltowy i zakładając plecak odrzutowy, nie ustępowała żadnej innej. Po krótkim namyśle postanowił zatrzymać ciężki jump pack - jego gabaryty niewiele przeszkadzały wojownikowi, a łatwiej będzie go odpiąć niż znaleźć się w próżni kosmicznej, dryfując bez nadziei na ratunek. Nyx zdjął jeszcze ze stojaka brutalną strzelbę abordażową, broń idealną do wypełniania wąskich pomieszczeń okrętów gwiezdnych chmurami śmiercionośnych pocisków, i naręcze przydziałowych granatów. Od swojego piłotopora nigdy nie odstępował dalej niż na jeden zdecydowany krok.

Zahariel podszedł do ściany zbrojowni i zaczął wybierać ekwipunek dla siebie. Bolter z celownikiem przewidującym ruch przeciwnika, specjalną amunicję, auspex oraz wyposażone w dalmierz gogle, które przytwierdził magnetycznymi klamrami do hełmu. Granaty zamocował przy pasie, dodatkowe magazynki na udach, pozostałe przedmioty przypiął do uprzęży taktycznej tak, aby mieć do nich łatwy dostęp. Na zakończenie zdjął ze ściany podłużną flagę Straży Śmierci, zwinął ją starannie i schował do cylindrycznego metalowego pojemnika, który umieścił na plecach, przytroczony do pochwy na miecz.
Po kontroli ekwipunku Kronikarz sięgnął umysłem i zbadał aurę zbrojmistrza z Kruczej Gwardii. Chciał być w stanie złapać z nim kontakt telepatyczny gdyby nagle zawiodła vox komunikacja. To samo zrobił z braćmi, z którymi nie miał jeszcze okazji brać udziału w bitwie.
Kiedy marines zbroili się, a Zahariel starał się zapamiętać aury poszczególnych braci, Kruczy Techmarine odezwał się.
- Odnośnie samego terenu. Wylądowaliśmy na skalistym skrawku Mortis Thule. Augery działają na pół gwizdka, ale powinniśmy za jakiś czas je naprawić i być w stanie prześwietlić wrak głębiej. Wasz cel znajduje się na wprost dziobu Hallowed Sworda, jakiś kilometr w linii prostej. Biorąc dziób jako punkt odniesienia po prawej mamy krążownik Imperial Navy, a po lewej jakieś pół kilometra orkową skauę, w którą wbite jest kilka imperialnych raiderów. Co do trasy pozostaje ona waszemu osądowi. Podłoże pod naszym statkiem ma wiele otworów i wydaje się że również tuneli, jednak po około ćwieci kilometra kończy się i dalej mamy klasyczne wrakowisko. Z resztą. prześlę to wszystko Duchom Maszyn w waszych pancerzach. Macie jeszcze jakieś pytania?

Bohun nie brał udziałi w dyskusji. Zamiast tego poszedł wgłąb zbrojowni. Wrócił mając na sobie pancerz zwiadowczy. W ręku miał swój ciężki bolter, a zamocowanymi suspensorami dzięki którym wielka broń stawała się poręczna jak zwykły karabin. U pasa wisiał mu auspex, reszta sprzętu była mniej zauważalna.
- Pro mniě je ważne jedynie czy je tam atmosféra. Nie lubię hełmów. Ograniczają moje smysly. Řeknij mi bratre zbrojmistrz, jak Cię zwą?

Padło pytanie, jednak techmarine jakby go nie słyszał. Odpowiedział po paru sekundach dopiero, jak zwykle nie podnosząc głosu.
- Jak za śmiertelnych lat, tak i teraz masz więcej odwagi niż rozumu. Bierz wspomagany zanim cię zdzielę przez łeb serworamieniem, za zadawanie głupich pytań.

- Jsem zwiadowcą, bratr Sorcane - w tym momencie Bohun przełączył urządzenie zamontowane na jego naramienniku, aktywując tym camo-płaszcz który miał na sobie. Powoli rozmył się, pozostawiając jedynie niewyraźny obrys - Ruszam v awángardzie - powiedział półwidzialny Astartes - Poza wzrokiem wrogów. Pokud mnie dostrzegą nim zginą, a ja nie bedę w oddziale, bude to znamenat, że popełniłem błąd.
Jophiel obrócił się do brata Nędzarza; dowodził i prawdopodobnie miał już w głowie jakąś taktykę.
- Krucze Skrzydło też daje niezgorszych zwiadowców. Mogę go osłaniać albo prowadzić mobilny zwiad dookoła, zależnie od potrzeby. Zwłaszcza że mam ze sobą motor 2 kompanii; jeżeli da się gdzieś przejść, ja będę w stanie tam przejechać.- zaproponował zatrzymując się przed skrzynią z pociskami ‘stalker’.
Zbyt długo walczył u boku innych zakonów żeby udawać że nie wie jak nerwowo niektórzy reagują na wpychanie się im w dowództwo.
- Twój wybór, zwiadowco. - odparł zbrojmistrz i zwrócił się do Jophiela - Powierzchnia wykazuje niską grawitację lub zerową, a tunele we wnętrzu wraku mogą być zbyt wąskie, choć sam przyznam, że myślałem kiedyś o abordażu z wykorzystaniem motoru… Ale to wspominki. Zostało niewiele czasu. Wszyscy gotowi? Ktoś chce jeszcze o coś zapytać?
- Stan… poszycia. - stwierdził pytaniem Aufidiusz. Dla obeznanych z niuansami walki w próżni cel pytania był jasny: “Czy na zewnątrz Uświęconego Miecza ocalały wieżyczki zdolne do osłony braci przy spacerze po powierzchni Kolosa”.
- Wciąż trwa szukanie wyrw. Najciężej uszkodzone jest dno i dolna część lewej burty. Reszta jest w stanie akceptowalnym. Większość wieżyczek wystających nad powierzchnię jest sprawna.
- Sugestia spaceru po poszyciu. - syn Guillemana natychmiast skierował się do Nędzarza - Możliwość wsparcia, vox-łączności... nawet prostej. Ewakuacji w próżnię do oczekiwania na zespoły ratunkowe. - powiedział zaskakująco składnie Areter.
- Jeżeli ‘Miecz’ dysponuje uświęconym teleportarium i będzie ono sprawne, mam też lokalizator. W krytycznej sytuacji jest taktyczna opcja ewakuacji śmiertelnie rannych tą drogą. Chyba że grubość hulka…? - oba pytania były w pierwszej kolejności do techmarine; skoro Bohun objął rolę dedykowanego zwiadowcy to Jophielowi nie pozostało nic jak tylko zebrać ekwipunek wsparcia taktycznego. Bagnet łańcuchowy, celownik laserowy, wyciszacze, pociski stalker, hellfire i nadprogramowa ilość standardowej amunicji. No i flary stalker.

Na słowa o sprawdzeniu poszycia od zewnątrz techmarine skinął głową i zaraz dodał.
- Nie mamy pełnej sprawności augerów i teleportatorium. Sam Space Hulk tworzy też za dużo zakłóceń. Teleport - zbyt niebezpieczne.


Nędzarz przysłuchiwał się dalszej wymianie zdań, dobierając sprzęt. Oprócz przydziałowych granatów, ostrza, pistoletu i boltera (oraz, oczywiście amunicji) zastanowił się nad dodatkowym orężem. W pierwszej chwili chciał zrezygnować z boltera na rzecz flamera… kiedy jego uwagę przykuło coś zgoła innego. Tak zwany karabin spalający - dziwna nazwa na rzadką, zaawansowaną technologicznie broń. Był to ani chybi wytwór łasych na technologiczny łup tech-kapłanów z Adeptus Mechanicus. Karabin emitował promień energii, który potrafił zabić każdą biologiczną istotę, dosłownie ją gotując i powodując jej samospalenie. Haczyk był taki, że cały ten proceder powodował znikome bądź żadne uszkodzenia w posiadanym przez ofiarę sprzęcie. Wystarczyło później z denata zebrać jego broń, pancerz i ekwipunek, nie kłopocząc się o straty materialne. Wadą tej broni był fakt, że nie wywierała prawie żadnego efektu na przeciwników zmechanizowanych, jak roboty, serwitory czy systemy obronne, które z zasady były ekranowane przed nadmiarem ciepła… i promieni mikrofalowych.
Do tego dobrał sprzęt niezbędny na tą wyprawę - flary grawitacyjne w kolorze białym do oświetlania zewnętrza space hulka oraz większych pomieszczeń wewnątrz; flary kapsułowe do oznaczania drogi i dawania sygnałów świetlnych; Kartografa - specjalistyczny data-slate mapujący teren w czasie rzeczywistym, z możliwością dokonywania wpisów; standardowy data-slate, do którego Sorcane miał zaprosić Duchy Maszyny odpowiedzialne za łamanie zabezpieczeń, analizowanie zagrożeń z ich świata oraz prowadzenie dialogu z antyczną i nowszą maszynerią. Na koniec wziął pękate, okablowane pudło z wyświetlaczem i szeregiem ostrych anten - auspex oblężniczy. Ten specjalistyczny skaner mógł przebić się przez praktycznie każdy materiał w niewielkim promieniu, ukazując kill-teamowi skazy w fakturze terenu, fortyfikacji czy poszycia.
- Aufidiusz. Jeśli polegnę bądź zaginę, przejmiesz dowodzenie. - zawyrokował, kiedy tylko sprawdził stan sprzętu i się nim opasał. Ultramarine skinął tylko głową w niemym potwierdzeniu.
-Skoro jest sugestia poruszania się po poszyciu, to czy mamy jakieś informacje z radarów na temat możliwości zderzenia z meteorami czy innym kosmicznym śmieciem? Jest to niebezpieczeństwo, którego nigdy nie należy lekceważyć. Poza tym, chciałbym nawiązać kontakt telepatyczny z obsługą artylerii pokładowej. W przypadku kontaktu z wrogiem mogę im przekazywać dużo dokładniejsze koordynaty ostrzału niż to możliwe przez vox. Poza tym pamiętajmy - akcje na poszyciu są niebywale niebezpieczne. Jedna rana i próżnia kosmiczna wysysa krew zanim zdąży zacząć koagulować. - wyraził głośno swoje spostrzeżenia Zahariel.
- Od tego macie cement naprawczy i łaty i rozum, aby nie dawać się zaskoczyć czy trafić, acz dobre spostrzeżenie. Ciekawy pomysł z telepatią… Myślisz o wsparciu artyleryjskim, prawda? - zapytał zbrojmistrz.
- Tak, aczkolwiek wsparcie choćby i działek pokładowych może się okazać na wagę złota
- Ciekawy pomysł. Nawiąż ze mną kontakt telepatyczny. Przedstawię ci wizerunek i imię jednego z moich kamratów. To Dewastator. Jeżeli będziecie na powierzchni potrzebowali ostrzału, nawiążesz z nim kontakt. Powołasz się na mnie.
- Dobrze - odpowiedział Kronikarz oczyszczając umysł, przywołując moc i odczytując informacje o Dewastatorze wprost z jaźni Brata z Kruczej Straży.
Obaj - kronikarz i zbrojmistrz stali przez chwilę nieruchomi jak posągi. Zahariel szybko sczytał unoszące się na powierzchni jaźni Kruka informacje.
Kiedy skończyli, Brat Jophiel dodał: -Teleportarium homer, który posiadam, może uzupełnić lub zapewnić backup naprowadzania telepatycznego.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 10-08-2015 o 07:49.
Azrael1022 jest offline  
Stary 11-08-2015, 22:33   #8
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Najtrudniejszy… jest pierwszy krok.

- stare terrańskie powiedzenie
.

- Miejmy nadzieję, że nie będziecie go potrzebować. - odparł Jophielowi zbrojmistrz po czym podniósł głos - Kuzyni dozbrojeni? No to w drogę. Ubogi - pozostawiam ich pod twoją opieką.

Kruczy Gwardzista zamknął zbrojownię za drużyną i oddał im salut. Korytarz nadal był skąpany w czerwonym świetle awaryjnych lamp.

- Victorus Aut Mortis - rzekł, postąpił krok w tył, odwrócił się… i zniknął.

***

Decyzją dowodzącego Brata Ubogiego drużyna miała wyruszyć powierzchnią. Zapowiadał się spacer w próżni.

Drużyna ruszyła przez korytarze Hallowed Sworda. Mieli teraz okazję podziwiać dzieło zniszczenia jakie zostało poczynione przez niezaplanowane lądowanie na kosmicznym wrakowisku. Kłęby pary, dymu, trzaskające iskry. Załoganci starający się pomóc rannym towarzyszom lub w pośpiechu starając się naprawić pomniejsze uszkodzenia. Techkapłani nieustannie trzaskali w maszynowym języku starając się ukoić ranne Duchy Maszyny. W pośpiechu na noszach dźwigano rannych w kierunku pokładu medycznego. Na prawie wszystkich kanałach vox wzywano pomocy, raz bardziej trwożnym, raz bardziej panicznym głosem.
Aż trudno było uwierzyć, że ktokolwiek ma nadzieję przywrócić okręt z powrotem do sprawności.

Kolejne korytarze i sekcje mijali w ciszy. Niewielu widzieli bitewnych braci. Wszyscy zostali przydzieleni do pilnowania wyrw, patrolowania zewnętrznych pokładów lub do pomocy w naprawach przy krytycznie uszkodzonych podzespołach okrętu. Dopiero kiedy od grodzi dzieliło ich kilkadziesiąt metrów natrafili na patrol trójki marines, którzy minęli drużynę pozdrawiając braci niemym pozdrowieniem uniesionych dłoni.

Wyjścia poza bezpieczny obręb okrętu pilnowało kilku uzbrojonych załogantów oraz techadept. Ten widząc nadchodzących marines przedsięwziął odpowiednie rytuały, aby otworzyć gródź. Sprawa szła jednak opornie. Duchy Maszyny były przerażone i nieskore do współpracy. Kiedy techadept próbował naprawić sytuację Kill-team czekał spokojnie, jednak wszystkie wizjery hełmów były zwrócone na Brata Bohuna, czekał niewzruszony z zaciętą miną. Typową dla synów Russa. Dopiero po chwili zauważył, że pozostali Bitewni Bracia i zwykli załoganci spoglądają na niego dość otwarcie.
- Ahhh… zatraceně - zaklął Bohun gdy do niego wreszcie dotarło...
Chwilę potem pobiegł z powrotem

***

Chyba w rekordowym czasie powrócił do reszty szwadronu. Biorąc pod uwagę, że musiał znaleźć otwartą zbrojownię i "skołować" możliwość zhermetyzowania swojego pancerza. Ale powrócił. Porządna, gruba warstwa kombinezonu ciasno opinała ciało zwiadowcy. Na nią nałożono pancerz. Na twarz zaś założono prosty hełm z przyłbicą oraz aparatem oddechowym przypiętym do butli zamontowanej z tyłu pancerza.
- Promiňte mi - Bohun schylił głowę w pokorze przed drużyną - Můžete wpisat do raportu, bratre Nędzarzu, pokud uznajecie to za stosowne.
Nędzarz przez dłuższą chwilę spoglądał na Bohuna, milcząc. Ponury nastrój potęgował stary, obtarty hełm pancerza MkIV “Maximus” oraz kaptur żebraczego płaszcza. Wreszcie się odezwał. Chłodnym, pozbawionym emocji tonem. Jak zawsze.
- Idziesz na szpicę. Wyczerpałeś swój roczny limit pomyłek, Marine.
Ponownie w komplecie kill-team zwrócił się ku tech-adeptowi, który zdołał w końcu zmusić oporne Duchy Maszyny do współpracy. Właz rozsunął się. Musieli wejść teraz do komory, aby przejść Rytuał Przejścia. Po drugiej stronie ostatniej warstwy plastali oczekiwała ich cisza, pustka i chłód kosmosu.

***

Muzyka

To był całkowicie obcy świat.

Wydostali się z okrętu przez śluzę w średnich pokładach. Jako że okręt był lekko przekrzywiony i zagłębiony w skały mieli do powierzchni stosunkowo niedaleko, ledwie sto metrów. Grawitacja była nieduża i z pewnością mocny skok wprost w górę mógł ich wyrzucić w przestrzeń (podobnie jak siła odrzutu niektórych broni większego kalibru). Jednak rzeczy te były nikłe w porównaniu do krajobrazu jaki się przed nimi roztaczał.

Hallowed Sword rzeczywiście wylądował na terenie skalistym, powstałym ze skrystalizowanych minerałów. Przy oględzinach z przybliżenia kamień wyglądał na wyjątkowo kruchy. Paręset metrów od ich fregaty w podobnej pozycji co ona spoczywał krążownik, bez wątpienia dzieło imperialnej stoczni. Co jednak było zatrważające, bok którym był ustawiony do nich wyglądał, jakby jakąś gigantyczna bestia próbowała pożreć bok kadłuba. Od rufy, aż po dziób poszycie zostało oderwane kilkoma potężnymi kęsami. Dalej po prawicy, za ich okrętem w pewnej odległości wyrastały pod kątem z podłoża wielkie skalne iglice, na oko z tego samego kamienia co grunt pod Swordem. Dopiero jednak jak spojrzeli w lewo dostrzegli cel swojej misji.

Skaliste podłoże może z dwieście metrów od krążownika przechodziło w regularne wrakowisko złożone z poskręcanych i zmiażdżonych między sobą poszyć statków. Z tego morza złomu wyrastała w pewnym momencie iglica podobna do tych, które spotyka się na największych imperialnych okrętach. Widać jednak było, że czymkolwiek była ta struktura, czas obchodził się z nią mało łagodnie - wyrwy, ubytki i uszkodzenia były nader wyraźne.

Obaj kronikarze spojrzeli w stronę wieży i poczuli od niej potężną psychiczną emanację. Jakby struktura promieniowała psykerską aurą.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 12-08-2015 o 01:22.
Stalowy jest offline  
Stary 13-08-2015, 02:07   #9
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Nyx widział wiele uszkodzonych statków, niejednokrotnie mając swój osobisty wkład w ich makabryczny stan. Nie był co prawda tech-kapłanem, ale znał się na destrukcji. Zaczynał mieć więc poważne wątpliwości nad tym, czy Hallowed Sword rzeczywiście opuści Mortis Thule. Bagażem statku było co prawda stu doborowych marines Szwadronów Śmierci - elity elit - ale Mortis Thule był starożytnym i złowrogim pomiotem Spaczni, i na dodatek wyjątkowo kapryśnym. Nie chodziło tu o przetrwanie spotkań trzeciego stopnia z jakimkolwiek plugastwem która zamieszkiwało tę przeklętą skałę. Legendy opowiadają o jego nagłych wypadach do Materium, siejących chaos w całych systemach, ale w każdej z nich space hulk znikał równie gwałtownie jak się pojawiał. Któż mógł powiedzieć, czy kolosalny wrak nie zostanie wessany z powrotem do Spaczni, choćby w tej właśnie chwili, gdy stąpali po jego powierzchni?

Ogromny astartes trzymał swoją wyposażoną w bagnet łańcuchowy strzelbę szturmową w pozornie niedbałej gotowości, zajmując miejsce na relatywnym przedzie pochodu, za idącym na karnej szpicy Bohunem. Epizod z pancerzem mógłby być niezłą krotochwilą, zwykłym nieporozumieniem, gdyby nie fakt że od pełnej gotowości każdego z marines zależało życie reszty oddziału i powodzenie misji. Według Rekina, postawienie Wilka - najlżej opancerzonego, najwidoczniej najmniej rozgarniętego, w sytuacji w której cały space hulk poczuł zderzenie z niemałym okrętem imperialnym i bezdyskusyjnie będąc pod obserwacją istot i sił które tylko czekają by dobrać się garstce astartes do gardeł, inicjując starcie na własnych warunkach - na przedzie oddziału było błędnym posunięciem, ale przepełniony kasandrycznymi uczuciami rzeźnik niewiele dbał o wykłócanie się z taktycznym dowódcą grupy. Zamiast tego wojownik aktywował mikrofon swojego voxu.

-Cognatus Sorcane- Wywołał Kruczego Gwardzistę. -Wieści od innych drużyn exploratores?- Spytał po prostu. Sorcane wspominał coś o dwóch innych grupach, które wyruszyły przed nimi.

Gdy tech-marine udzielił mu odpowiedzi, zazwyczaj małomówny astartes zwrócił się do Nędzarza.

-Wyobrażam sobie, że jeśli na tym cotes maledictus ktoś był świadkiem naszej katastrofy, i nasza interwencja nie jest dla niego nieznana, zastawi na nas pułapkę. Jeśli to ja miałbym zastawić na nas pułapkę, zrobiłbym to illic.-Opancerzony palec Carcharodona wskazał na rozciągające się przed nimi wrakowisko. Zmięte poszycia i kadłuby były doskonałymi pozycjami by ukryć nawet znaczne siły, a ich rozmiary dawały doskonałe pozycje strzeleckie, tworząc łatwe do zalania zmasowanym ogniem uliczki między rozszarpanymi kolosami.

Obleczona w charakterystyczny hełm Mk. VI - udekorowany podobnym uzębieniem co ten należący do Sorcane - twarz Carcharodona była nieprzenikniona dla jego towarzyszy, a głos jak zwykle chrapliwy i lekko syczący. W niskiej grawitacji, przypięta do opancerzonej piersi Rekina kościana ozdoba tańczyła delikatnie, obijając się bezgłośnie od wysłużonego ceramitu. Duża, płaska kość, pieczołowicie wyszlifowana w jakiś trudny do odgadnięcia kształt i pokryta gęstą pajęczyna zawiłych wzorów, nagrzewałaby się delikatnie w miarę zbliżania się do wieży, ale w tym momencie nie sposób było tego orzec, z uwagi na zbroję Nyxa i przebywanie w próżni. Mimo to, odziany w czerń topornik nawet na chwilę nie wątpił w jej skuteczną ochronę przed myślą heretyka i magią czarnoksiężnika. Brat, do którego należał ten fragment kości czołowej, będzie czuwał nad swoim dawnym towarzyszem. Nyx zapewnił sobie jego ochronę, okazując nad nim wyższość.

Rozszarpał go na strzępy w bitewnym szale.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 13-08-2015 o 02:16.
Krieger jest offline  
Stary 15-08-2015, 20:40   #10
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Młodzik z Kosmicznych Wilków kurczowo trzymał się szansy wykazania się, a rolą Mrocznego Anioła było upewnienie się że wróci cało do drużyny. Albo że przynajmniej trafi do nich raport o zagrożeniu, jeżeli popełni kolejny błąd takiego kalibru.
Brat Nyx miał rację; nawet ignorując fakt że cały Mortis Thule był pułapką, wrakowisko przed nimi mogło stać się nią w każdej chwili. Przystosowując się z powrotem do zmniejszonej grawitacji, ostrożnie zeskakiwał wzdłuż burty okrętu na powierzchnię. Intuicyjnie przyjął klasyczną taktykę ruchu skok - zatrzymanie - ocena zagrożenia - osłanianie brata Bohuna podczas jego ruchu - ponowny skok.
Odległy o kilkaset metrów krążownik straszył odgryzionymi fragmentami i ziejącymi otworami korytarzy - fakt budzący zakłopotanie nawet u weterana Kosmicznych Marines. Kodeks bardzo stanowczo wypowiadał się o takich sytuacjach: podejść do ufortyfikowanych pozycji należało unikać tak długo jak było to w ramach parametrów misji. A do tego...miał niejaką wiedzę na temat plugawych obcych, a w obecnej chwili miał dla niej bardziej przyziemne zastosowania niż szukanie monstrum które mógło zrobić takie szkody - w myślach wertował katalogi xeno zdolnych do ataków spod kamienistego podłoża. Co było jednocześnie pewną szkodą i pocieszeniem.
Brat Jophiel rozstawił się na pryzmie krystalicznego kamienia wypchniętej przez Miecz, kilkanaście metrów nad powierzchnią. Magbootami przyczepił się do metalowego kawałka poszycia wbitego w skałę. Prewencyjna stabilizacja - jeżeli będzie potrzeba strzelać, nie może sobie pozwolić na latanie. Niejako z nawyku silnymi uderzeniami poprawił kształt podłoża na formę bardziej odpowiadającą jego potrzebom. Tak samo podłożył fragment tabardu pod broń aby uniknąć obłoku pyłu zdradzającego jego pozycję oraz zakłócającego linię wzroku. Podzielił sobie przestrzeń na strefy - pierwsza, w której głównym zagrożeniem jest atak spod skały, drugą, w której dochodził ostrzał z okrętu i trzecią, gdzie istniało także zagrożenie wypadem z wraku. Dopóki Brat Bohun był w pierwszej, osłaniał go z tego posterunku, korzystając z przewagi wysokości. Później będzie musiał znaleźć pozycję nieco bliżej. Z pewnym niepokojem patrzył na ciężki bolter w rękach zwiadowcy - o ile w próżni hałas nie był zagrożeniem, do potężny odrzut tej broni mógł posłać go w niepożądany rejs. Kiedy był już rozstawiony, rzucił krótki komunikat - Zejście bezpieczne, osłaniam zwiadowcę, potrzebna kontrola ogniowa ciężką bronią na burtę krążownika -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 15-08-2015 o 20:53.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172