Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2013, 19:30   #21
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Cóż, komisarz z pewnością wiedział jak zrobić wrażenie, niemal oczekiwała, że wypłaszczy psykera na pokładzie jednym strzałem. A jednak nie, w każdym razie jeszcze nie, może nawet nigdy, przecież mieli wylądować w miejscu gdzie i tak będą do nich strzelać, więc po co wyręczać wroga?
Żuła sobie spokojnie „chleb”, mechanicznie raz jedną raz drugą stroną, starając się nie koncentrować na smaku choć wspomnienie wczorajszych specjałów nie ułatwiało zadania. Obok niej Mysza biała jak kreda wlewała w siebie kubek za kubkiem chemicznie oczyszczonej i uzdatnionej wody, jadła z ledwie ukrywanym wstrętem. Oczywiście wróg musiał wybrać właśnie ten moment na atak. Wszyscy błyskiem rzucili jedzenie i ruszyli do wyjść, przez moment trwało drobne zamieszanie ale już po chwili cały tabun umundurowanych postaci ruszył korytarzami po broń i rozkazy. Trzepnęło statkiem, mało się nie wyłożyła, cholera, przecież flota wysłała jakieś okręty osłony, jakim cudem ktokolwiek mógł wejść w zasięg by ostrzelać „Nuntiusa”?

Usłyszała kilka soczystych przekleństw tu i tam, na wieść o łodziach szturmowych. Zaraz jednak poczuła odpowiedź baterii pokładowych „Nuntiusa” transportowiec nie miał imponującego uzbrojenia ale jego artylerzyści widać robili swoje. „Może zdejmą kilka z nadlatujących łodzi.” Pomyślała, widząc oczami wyobraźni jak statki kultystów eksplodują w próżni i uśmiechnęła się drapieżnie. Potem zaś uzmysłowiła sobie, że komuś może przyjść do głowy wysłać ich na gościnne występy na statki napastników jak już poradzą sobie tym abordażem i mina nieco jej zrzedła.

Kolejka do zbrojowni nie była nawet wielka, każdy ustawiał się przy blacie jak w stołówce, karabin w łapę i krok w bok, broń boczna w drugą łapę i krok w bok, pas ładowniczy na ramie krok w bok, wybrać pancerz krok w bok i wynocha. Normalnie biegliby bezpośrednio do swoich kwater ale przed zrzutem obowiązywał krótki przegląd więc to zbrojownia była punktem zbornym. Każdy kto pobrał sprzęt wychodził ustawiając się na korytarzu kolejnymi drużynami. Nikt nie musiał tym kierować, w końcu to byli Cadiańscy Gwardziści a nie banda planetarnych pajaców pierwszy raz widzących wroga, stawali więc pod ścianą robiąc dość miejsca dla innych i czekając na rozkazy. Długo czekać nie musieli. Mara aż wzdrygnęła się słysząc zakaz porucznika, osobiście pozwoliłaby zabrać przynajmniej ckm-y i granaty przeciwpiechotne ale mówi się trudno i walczy się tym co dają. Załadowała i sprawdziła karabin zanim założyła pancerz, przeleciała wzrokiem po reszcie magazynków w pasie wszystkie załadowane i w dobrym stanie. Dopiero wtedy zarzuciła na siebie pancerz, i zapięła hełm włączając się do sieci komunikacyjnej drużyny potwierdzając obecność i odbiór. Odwróciła się do Myszy lustrując ją wzrokiem.
- Dobra, wszystko cacy. – skinęła z uznaniem przynajmniej nie we wszystkim młodą trzeba było trzymać za rączkę. – Pamiętaj, krótkie serie, głowa nisko, masz się ruszać jakbyś do mnie przyrosła. Spojrzała w stronę Redda, jakby szykowała się do biegu i tylko czekała na wystrzał startowy.
 
Rudzielec jest offline  
Stary 04-01-2013, 23:40   #22
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Ruchy, ruchy! Ruchy! RUCHY!!! - darł się Redd popędzając gwardzistów podczas poboru broni. Niewiele to pomagało, bo odpowiednie procedury sprawiały, że i tak uwijali się z niemal największą możliwą szybkością, nie tworzyli zatorów i odbierali broń już w biegu. Sam Madrock już miał na sobie kirys flakpancerza i hełm. W dłoni miał swoją handcannonę Stormchild, a na plecach, w magnetoklamrach, granatnik Mezoa, załadowany już granatem inferno, a obok niego pochwa z długim ostrzem, zakończonym piękną, zdobioną rekojeścią w kolorach czerwieni i czerni.
- Yeva! Raus, już cię tu widzę! - nadał do swoijej podopiecznej na ich prywatnej częstotliwości osiągniętej, nieco na bakier przepisom, dzięki drobnemu shakowaniu nadajników w hełmach.
- Już biegnę! Dziesięć sekund!
- Ja myślę!
- Dobra panowie i panie! - tu już zwrócił się do obecnych gwardzistów - Czas skopać kilka chaosyckich zadów! - poprowadził oddział na pokład gdzie doszło do abordażu.
 
Arvelus jest offline  
Stary 05-01-2013, 22:49   #23
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
Psyker zdawał się przyjmować reprymendę z wielkim spokojem trzaśnięcie w potylicę poruszyło go do przodu ale jedyną szerszą reakcją było chrząknięcie i powrócenie do kubka.

" Mógłbym oczywiście posiłkować swoje słowa przykładami z przeszłości lub nawet starymi powiedzeniami ale po co wkurzać komisarza... zresztą opinia psykera utrzymana nikt mnie nie lubi i wszyscy mogą żyć szczęśliwi. Bo co to byłby za świat gdyby ktoś mnie przypadkiem zrozumiał... "


***

- Wiedziałem, że ta podróż nie będzie spokojna... ale czemu akurat dziś ? czemu na statku, a nie na powierzchni ?
Rob jak zwykle narzekał podczas poprawiania i pospiesznego ładowania wcześniej rozładowanej broni.
- Narzekasz Puszek lepiej się pospiesz bo nic dla nas nie zostanie.
Psyker jak zwykle w zielonej szacie tym razem jednak narzuconej na pancerz gwardyjski trzymał już w prawej ręce laskę z przyczepioną czaszką której oczodoły jarzyły się zielonym ogniem.

***

Psyker i jego opiekun stanęli w szyku na przewidzianych dla siebie miejscach i czekali na sygnał do ataku.
- Jak również ich spopielić.
Lucas machnął lewą ręką tworząc w okół dłoni zielony płomień.
- Mieliśmy uważać na wybuchy
Rob trącił psykera w łokciem w bok, ten w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Wykorzystajcie mnie jak miotacz ognia.
 
Cranmer jest offline  
Stary 13-01-2013, 17:05   #24
 
Tom'Ash's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom'Ash nie jest za bardzo znany
Zimny dreszcz przebiegł po plecach "Boltera". A więc zaczęło się. Łodzie desantowe uderzyły w pokład ich statku niczym igła w ciało pacjenta, pompując truciznę jaką był Chaos. Wraz ze swym kompanem, Gallas puścił się biegiem w kierunku najbliższej zbrojowni. Gdy dotarli w kilka chwil, do punktu w którym można byłoby pobrać broń, powstała już kolejka. Inni żołnierze czekając na swoją kolej, nerwowo rozglądali się po całym korytarzu myśląc, że w każdej chwili pojawi się w nim jakowyś demon lub inny czart. Kolejka szła szybko, sprawnie i bez zastojów. W końcu są Cadianami, a nie durnymi kultystami Kejosu. Gdy przyszła kolej na nich, zbrojmistrz, równie zaprawiony co bitewny kapelan, wygłosił litanię składającą się z przekleństw którymi zastępował przecinki. Wspomniał też coś o nie używaniu broni ciężkiej.
- Jakbyśmy byli na tyle głupi, by napierdalać z ciężkiego boltera lub działa laserowego. Nie, Ursarkar? - Zapytał przekrzykując cały zgiełk wokół nich.
- Do diabła z tym. - Burknął jedynie "Bolter" poprawiając swój pancerz osobisty i sprawdzając na jaki poziom mocy ustawiona jest jego broń. Razem ruszyli za swoim oddziałem. Gallas miał złe przeczucia.
 
Tom'Ash jest offline  
Stary 13-01-2013, 22:17   #25
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Drużyna sierżanta Mardocka Redda zebrała się w bardzo krótkim czasie na skrzyżowaniu, w pełni wyekwipowana. "W pełni" jak na obecne warunki i rozkazy. Wprawdzie konstrukcja, poszycie i pancerze okrętów były tak solidne, że byle seria z ciężkiego boltera, postrzał z przegrzanego lasera czy nawet eksplozja granatu Krak tak naprawdę nie miały nawet szansy poważnie ich zadrapać. I paradoksalnie, w przeszłości dochodziło do wielu przypadków katastrof z tego powodu - bo o ile wybić w adamantytowym pancerzu grubości wielu metrów za pomocą boltera jest ciężko, to już o poważne uszkodzenia mechaniki i elektroniki przepełniających ściany, podłogi, sufity, podzespoły i drzwi których było pełno na statku, było nietrudno. Zanotowano również przypadki eksplodującej dekompresji przy zbyt ciężkich walkach w "zewnętrznych" partiach okrętów i stacji, głównie z powodu nieszczelności zewnętrznego pancerza i zbyt dużych uszkodzeń wewnętrznych warstw metalu. Wystarczyła niewielka dziura by dokonała się katastrofa w połączeniu z masakrą.

Rozkazy były jasne. Przeciwnik miał zostać wyparty z "Nuntiusa." To oznaczało walkę przede wszystkim tam, w okolicy zewnętrznego pancerza statku. I to wymuszało ostrożność, karność i dyscyplinę - rzeczy, którymi Cadianie szafowali na prawo i lewo.

Wróg został związany walką z początku tylko przez Armsmanów z Bezpieczeństwa Marynarki i uzbrojonych na tą okazję załogantów z zaatakowanych rewirów. Chaosyci, puszczając najpierw sekciarskie i niewolnicze mięso armatnie, dosłownie przetoczyli się po nich, wchodząc głęboko do wnętrza statku - dwa, trzy pokłady na grupę szturmową. I, odziani w pancerne skafandry próżniowe z bajerami, nie byli przeciw używaniu "trudnej" broni. Ba, podkładali i detonowali ładunki wybuchowe aby spenetrować większe połacie statku, odciąć drogę uciekinierom lub odsieczy czy też po prostu dla samej orgii zniszczenia.

Kapelan Magnus Drustar ze swoim wikarym powstrzymali napór najbliższej grupy Łupieżców Chaosu, eliminując hołotę z pierwszego rzutu oraz kilku "właściwych" wrogów, point manów. Dało to chwilę czasu Armsmanom na zabranie rannych i przegrupowanie się. Wtem dotarli właśnie Cadianie, którzy zajęli pozycje i kontratakowali Łupieżców ze wszystkich stron.

Jedną z tych drużyn była ta pod komendą Redda, która natknęła się na działającego w tym rewirze kapelana Drustara. Kilku Gwardzistów niechętnie wzięło oferowane przez niego strzelby ze splądrowanej zbrojowni Armsmanów, ufając bardziej swoim sprawdzonym laserom z Kantrael. Był to błąd, który szybko dał żołnierzom Imperium w kość.

Natknęli się bowiem na szpicę Łupieżców już w następnym korytarzu. Za załomem było ich pięciu, uzbrojonych w ciężkie Auto-karabiny, znacznie silniejsze niż standardowe rodzaje tej broni - o większych zdolnościach penetracyjnych, większej sile wystrzału, większym kalibrze i większemu faktorowi strachu, uzyskiwanemu dzięki celnym, powolnym i miarowym wystrzałom, które huczały i brzęczały w metalowych kawernach okrętu jak uderzenia młotów o kowadła w kuźniach Squatów. Prawie natychmiast skosili wyłaniającego się zza winkla, idącego na szpicy Dereka Tangiera, małomównego czarnoskórego kafara i silnorękiego, doświadczonego żołnierza z cadiańskiego plutonu. Zanim padł, zdążył skosić jednego wroga serią laserowych smug ze swojego pełnowymiarowego Las-karabinu - i został chwilę potem rozszarpany przez kule z pozostałych czterech luf wroga.

Cadianie nie mogli skutecznie uderzyć na korytarz i zasadzonych w jego zakamarkach Chaosytów, którzy ciągle ostrzeliwali wylot korytarza ze swoich ciężkich gnatów. Wydawali się mieć mnóstwo amunicji, bo rozdawali ją jak na świętach. Imperialiści nie mieli granatów i mieli bardzo ograniczone pole manewru. Tylko dwaj ludzie mogli jako tako próbować ostrzeliwać wroga ze swych laserów - bardzo precyzyjnej i celnej broni, co było absolutnie nieprzydatne a nawet przeszkadzało w obecnej sytuacji. Potrzeba było granatów, strzelb, miotaczy płomieni, broni automatycznej... najlepiej krótkiej, klasycznych peemów albo Autopistoletów.

Z pomocą przyszli klerycy doczepieni do kompanii. Korzystając ze sfatygowanej tarczy marynarskiej, zabranej pewnie martwym Armsmanom, wikary Bonitatis wypadł na ciasny korytarz z okrzykiem i zastawił go metalowo-ceramitową płaszczyzną i skrył się za nią prawie w całości.

- Ruszcie się, w Imię Boże! Kurważ wasza mać! - krzyknął na swoich towarzyszy, kuląc się za tarczą. Dziesiątki pocisków brzęczały o jej zewnętrzną stronę. Najwidoczniej owa tarcza drażniła waszych gości spod znaku ośmioramiennej gwiazdy i dawali oni właśnie upust swojemu oburzeniu.

Jeden z nich wyłonił się ponad tarczą, korzystając z przerwy w ostrzale i już miał zamiar wywiercić nową dziurę w głowie Bonitatisa, kiedy dostał lasboltem prosto w gardło. Upuścił karabin i złapał się za przepaloną grdykę, charcząc przeraźliwie. Wikary z przestrachem naparł ciałem na tarczę, obalając krytycznie rannego. Kule znów zabrzęczały o osłonę kleryka, jednakże tym razem odniosły efekt - wikary wrzasnął z bólu.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 26-01-2013, 17:13   #26
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Z gardła kapelana wyrwał się okrzyk gniewu, kiedy jego przyjaciel został raniony. Pod osłoną jaką dawała tarcza podszedł bliżej, po czym wychylił się zza niej i posłał w heretyków falę ognia ze swojego miotacza płomieni.
- Ma wiara mą tarczą! Mój gniew mym mieczem! - ryknął Magnus.
Strumień rozpalonego promethium przeleciał przez korytarz i pokrył chaosytów, którzy zdołali przenieść ogień na kapelana, jednak nie w pełni wycelowane serie tylko rykoszetowały o pancerz duchownego. Dwie zabłąkane kule urwały wielkoludowi kawałek ucha i rozerwały materiał maski przeciwgazowej wraz z warstwą skóry odsłaniając pancerną płytę jaką była pokryta czaszka Magnusa. Ten jednak był niewzruszony.
W przeciwieństwie do chaosytów, którzy choć odziani w mocne pancerze nie byli sobie w stanie poradzić z oblepiającą ich warstwą napalmu. Płomienie na początku przesłoniły wizjery, wywołując u nich panikę. Któryś próbował dalej prowadzić ostrzał, ale ogień stał się niecelny. Pozostali próbowali się gasić. Kapelan przełożył do lewej ręki miotacz ognia i w prawej z niezwykłą szybkością zmaterializował, przypiętą dotąd do magnetycznego zaczepu, kunsztownie wykonaną handkanonę. Emperor’s Golden wystrzelił po jednym pocisku przeciwpancernym w każdego z heretyków. Magnus nie był dobrym strzelcem, ale bliska odległość i celownik laserowy pozwoliły mu wyrwał spore dziury w skafandrach przeciwników i odesłać ich do Mrocznych Bóstw.
- Medyk! - ryknął Magnus.

Nie tylko kapelan otworzył ogień, ale też co trzeci z gwardzistów, bo tylu ich miało czysty strzał. Handcanona Storm Child Redda też zyskała by kolejną szczerbę na lufie, gdyby Mardock nie przestał tak oznaczać swoich trupów dobre ćwierćwiecze temu.
- Yeva!
- Lecę!

Zaraz doskoczyła do rannego wikarego i odciągnęła go za róg.
- Adams! Pomóż jej przenieść go do kajuty! - rozkazał Redd wskazując palcem jedną, już ewakuowaną.
- Opatrz go by się nam nie wykrwawił i dołącz do nas. Będziemy cię jeszcze potrzebować.

Psyker zdawał się być chwilo poza problemem. Wziął dwa głebokie oddechy, podał swój kostur stojącemu obok Robowi, zacisnął i rozluźnił pięści. Po chwili jego ciało jakby odrobinę się powiększyło, a luźniejsza wcześniej zbroja rozdęła się odrobinę, w dodatku widoczne fragmenty skóry Lucasa zdają się nie być już tkanką tylko żywą metalową zbroją. Po kilku sekundach odmienione ciało psykera otoczyły jadowicie zielone zielone płomienie.
- Zaklepuję miejsce na pierwszej linii, nie chcecie być w skórze chaosytów kiedy zaczną do mnie strzelać. Jak będzie jakiś plan dajcie znać, ja tymczasem zapewnię nam zasłonę ogniową.
Lucas wychylił się zza osłony, ba wręcz wyszedł zza niej nie robiąc sobie wiele z kilku kul które odbijały się od jego ciała rykoszetując bądź bez większych szkód wbijając się w metalową skórę, wszystko to po to aby chwilę później ogień otaczający psykera rozciągał się niczym macki i atakował tych którzy wcześniej go ostrzelali. Dwa machnięcia ręką skumulowały wirujący wokół Psykera ogień i posłały go w stronę atakujących z podobnym efektem jak miotacz ognia. Po tej akcji Lucas schował się za osłonę dysząc ciężko.
- No dobra, dobrze się bawię ale może jakiś plan albo co, sir ? Może po prostu złapiemy tarczę i przemy na przód pod osłoną aby skrócić dystans ?

- Twa posługa nie jest jeszcze skończona. Trzymaj się.
- Magnus powiedział do Luciusa odprowadzając go wzrokiem.

Kapelan gestem przywołał do siebie sierżanta. Wziął w rękę to co zostało z osłony wikarego i założył na lewą rękę.

- Synu. - powiedział poważnie Drustar pomimo iż był od sierżanta zdecydowanie młodszy - Nie kryjmy się, na takie coś nie byliście przygotowani. Odpuśćcie sobie lasery. Tutaj znacznie lepiej wykorzystacie strzelby, granaty, pistolety maszynowe i wszelką broń dobra do szturmowania budynku. Wszystko co zasypie wroga gradem pocisków i odłamków. Przy najbliższym podręcznym składzie niech wszyscy się dozbroją w ten sposób, bo nie potrzebne nam snajperskie strzały w głowę. Bierzcie po drodze tarcze i wszystko co może posłużyć za przenośną osłonę. Nie obawiajcie się brać broni poległych marynarzy. Wiedzą czego używają, a im się nie przyda, za to my będziemy mogli w imię Imperatora dokończyć ich pracę. Nie zaszkodzi też, abyście podejrzeli wykorzystywane przez nich taktyki.

- Przyjąłem, przemyślałem, podjąłem decyzję. - bardziej wyrecytował niż odpowiedział do kapelana, po czym zwrócił się do wszystkich. - Dobra chłopcy. Od teraz nie zezwalam na standardowe granaty. Najwyżej zapalające. Pamiętajcie, że Nuntius to NASZ statek, a nie chcemy go za bardzo pokaleczyć. Przyjąć standardowe procedury dla odbijania podziemnych kompleksów, poza tym, że nie niszczymy otoczenia bardziej niż to konieczne. Tarczownik idzie środkiem korytarza, tak aby zostawić przestrzeń do strzału po bokach. Dwóch za nim, jeden leworęczny. Tarcza zapewni jedynie częściową osłonę, więc nie można polegać tylko na niej, ale też na szybkości i celności. Za tą dwójką idzie czwarty człowiek.
Reszta osłania, jak może, wzdłuż ścian. Imperator Chroni! Ruszać się chłopcy!

Rozkazał Mardock i sam przywdział i dźwignął potężnym ramieniem pawęż aby, jak przystało na dowódcę, maszerować w pierwszym szeregu, w wolnej ręce ściskając handkanonę, gotów odstrzelić jaja pierwszemu Chaosycie którego dojrzy przez wizjer.

“Bolter” oraz Bury oglądali to wszystko, pochłonięci gniewem, że nie mają przy sobie swojego ulubionego oręża. Ale z drugiej strony, nie mieliby sposobności go rozłożyć. Gdyby tylko wychylili się zza osłony, ich ciała przypominałyby o szkodliwości przyjmowania na siebie ostrzału przeciwnika. Tak więc, musieli improwizować. Gdy tylko uznawali, że ostrzał trochę zelżał, wychylali się zza zakrętu, tak, by móc w miarę bezpiecznie ostrzelać pozycje przeciwnika z karabinów laserowych by po chwili, kryć się przed ogniem Chaosu. Obsługa ciężkiego boltera była wdzięczna za poświęcenie Ojca Drustara jak i Lucasa Einhoffa. Dzięki nim, mogli przeć naprzód. Po odebranych rozkazach sierżanta, Bury jak i Gallas stanęli za tarczą dzierżoną przez Redd’a, gotowi do walkii.
- Postaraj się nie zginąć - Burknął Vells do swojego towarzysza.
- Nie martw się, ktoś musi Cię niańczyć. - Odparł żartobliwie Gallas czekając na rozkaz do wymarszu tej dziwnej formacji.

Mara pochyliła i przytuliła się do ściany po lewej stronie zespołu z tarczą, owszem była to pozycja gorzej chroniona ale z drugiej strony pozycja na środku miała tendencję do przyciągania większych ilości ognia. Nie zignorowała słów kapelana sprawdziła, przeładowała i zarzuciła strzelbę na ramię. Martwiła się nieco, że bandolier wszyty w pas nośny mieścił tylko czternaście nabojów. Miała naiwną nadzieję, ze trafią się w zestawie jakieś breneki ale niestety Imperator nie był na tyle łaskawy. Postanowiła, że na razie zostanie przy las karabinie, strzelbę trzymając na nieco bardziej tłumnie występujących przeciwników.
 
Stalowy jest offline  
Stary 27-01-2013, 16:31   #27
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Wspólna akcja kapelana Drustara i psykera Einhoffa przyniosła rychłe rozwiązanie problemów na korytarzu. Chaosyci okazali się być całkowicie nieprzygotowani na śmiercionośne płomienie - tak z miotacza jak i psioniczne. Wprawdzie ostrzelali gęsto obu piromanów, to jednak ich kule były zbyt niecelne, ich broń zbyt panicznie i pospiesznie wymierzona. Ostatecznie obaj wojownicy Imperatora wyszli jedynie z lekkimi, powierzchownymi ranami. Efektem ich działań byli trzej płonący, spanikowani wrogowie, których w chwilę potem podziurawiono laserami i ciężkimi pociskami z handkanon. Korytarz był czysty.

Wikary okazał się mieć dość poważną ranę - przestrzelone prawe udo, akurat w okolicy tętnicy. Na szczęście, nie była przerwana. Po solidnym opatrunku, został z tyłu, pod pełnym rynsztunkiem, czekając na odsiecz... albo nowych przeciwników. Zobowiązał się do zabezpieczenia wam tyłów.

Rzeczonej przez Drustara broni i ekwipunku do podjęcia skutecznej walki na pokładzie statku było niewiele. Jeden z Chaosytów miał przy sobie skróconą dubeltówkę o uciętej lufie i kolbie - a w zasadzie bokówkę, gdyż lufy były ustawione pionowo. Do tego bandolier z lekkim śrutem kaliber .20, robiący też za pasek do przewieszania broni. Obrzyn z bokówki. Rzadki widok. Zawsze to było jednak coś... Wikary natomiast zdał swoją tarczę marynarską Reddowi. Była mocno powgniatana od wrażych kul. Niektóre nadal tkwiły we wgłębieniach, spłaszczone i wbite. Wizjer wypełniony pancernym szkłem był mocno zarysowany.

Drużyna ruszyła dalej, ostrożnie krocząc przez wijące się, ciasne korytarze Nuntiusa. Widoczność była niesprzyjająca walce. Wszędzie unosiły się kłęby pary z rozwalonych lub rozszczelnionych rur. Światło było wyłączone - zastępował je półmrok czerwonych świetlówek awaryjnych oraz okazyjne, błyskające po oczach pomarańczowe koguty. Z oddali niosły się echem krzyki, grzmot wystrzałów i brzęczące w metalowych kawernach, małe eksplozje.

Doszło do kilku starć, głównie z niedobitkami i maruderami. Po drodze odnaleziono dwa schowki na broń dla Armsmanów, jednakże były prawie doszczętnie splądrowane - został tylko ekwipunek dodatkowy i nieco rozrzuconej w pośpiechu amunicji śrutowej oraz pistoletowej. Nic, co by przydało się przedzierającej się drużynie Gwardzistów.

Wreszcie, ludzie Redda zaczęli zbliżać się do zewnętrza transportowca. Obwieszczały o tym między innymi awaryjnie oświetlone znaki ewakuacyjne i informacyjne. Mówiły o Hangarze 17.

Jak się okazało, grodzie prowadzące do wewnątrz hangaru były rozwalone - prawdopodobnie przez całkiem sporą ilość meltażelu albo jakieś meltabomby. Jakby hangar został teraz rozhermetyzowany...

Pierwszy poszedł Redd, obstawiany przez Drustara, Ferris i Einhoffa. Za nimi szli pozostali żołnierze, z Gallasem (i, jakżeby inaczej, Vellsem) na czele. Jedenastu Gwardzistów, kapelan i psyker. Niektórzy mogliby zacząć się modlić o to, by tylu ludzi wystarczyło. Nie Cadianie. Oni wiedzieli, że wystarczą. Nie na darmo zwano ich "żołnierzami uderzeniowymi". Szturmowanie było ich specjalnością. Chyba tylko pełnoprawni Szturmowcy IG i Kasrkini (notabene, też Cadianie) potrafili ich w tym prześcignąć.

Imperialni Gwardziści obstawili korytarz prowadzący do śluzy oraz poprzedzające je skrzyżowanie. Regulaminowo, szybko i sprawnie. Jak w "Elementarzu Imperialnego Piechociarza." Redd wyszedł na środek, zasłaniany prawie w całości przez ceramiczno-metalową tarczę. W prawicy trzymał ciężki rewolwer Stormchild. Obok niego pojawili się "doradcy". Z wewnątrz śluzy biły gęste, duszące kłęby czarnego dymu, ani chybi z płonącej elektroniki - a konkretnie kabli. Nikt nic nie widział. Wszyscy byli spięci, gotowi do akcji.

Nikogo więc nie zaskoczyły nagłe, szybkie trzaski. Długa seria z jakiegoś pistoletu maszynowego wyleciała z chmury dymu, brzęcząc po pancerzach typu Flak i po marynarskiej tarczy. Większość kul skupiła się na tej ostatniej, aczkolwiek kilka pocisków trafiło Marę gdzieś w okolicy biustu, wgniatając jej przydziałowy pancerz i ciskając nią o ścianę.

Z dymu wypadł pojedynczy, wrzeszczący fanatyk Chaosu. W jednej ręce dzierżył pełnowymiarowy pistolet maszynowy. W drugiej właśnie ściskał taśmę z kilkoma odłamkowymi granatami. Jeden z nich był bez zawleczki. Rzucił się z wyciem do biegu, ale zaraz usadziło go kilkanaście laserowych smug które przeleciały dosłownie pomiędzy Drustarem, Einhoffem i Reddem, wizgając im wokół rąk i głów. Padł gdzieś w dymie i eksplodował (a w zasadzie jego granaty - co dało podobny, groteskowy efekt). Wykusze wokół uszkodzonej grodzi oraz tarcza uchroniły Imperialistów przed gradem odłamków.

Mara przez moment nie wiedziała co się dzieje. Wstrzymała oddech, koncentrując cały swój świat na swej piersi, pulsującej na zmianę ostrym i tępym bólem. Lecąc do tyłu, grzmotnęła w ścianę i osunęła się po niej plecami. Zaraz przypadła do niej Mysza, coś mówiąc. Półprzytomne z bólu oczy i uszy ledwo rejestrowały bodźce. Błyski przelatujących, czerwonych smug zostawiały na jej szeroko rozwartych oczach falujący powidok. Dopiero eksplozja i podmuch gorąca ocuciły dziewczynę na tyle, by wróciły jej zmysły.

- Medyk! Mara dostała! - wydarła się spanikowana towarzyszka Mary.

Sanitariuszka Alma już była przy Gwardzistce i po krótkiej (acz bolesnej) macance sprawdziła ją.

- Kule nie przebiły pancerza. To kinetyka ją rozłożyła.

- Będzie żyć?

Alma zgromiła niedoświadczoną szeregową wzrokiem.

- A jak myślisz? To tylko stłuczenie.

- Ale...

- Nic jej nie jest, do cholery! Wstawać żołnierze!

Dziewczyna zareagowała tak jak powinien każdy Cadianin. Dyscyplina i dryl zaskoczyły. Wróciła do szeregu. Natomiast poszkodowana czuła się, jakby dostała młotem, ale nie było złamania, wszystko było sprawne... chyba.

W tym czasie, Redd i towarzyszący mu ludzie spenetrowali już zaczadzoną, błyskającą ogniem śluzę. Druga gródź była równie dziurawa jak pierwsza. Za nią rozpościerał się przedsionek (bardziej jak jakaś cholerna hala) hangaru.

Drustar właśnie zerkał do środka przedsionka. I zaraz cofnął głowę. W miejscu gdzie przedtem był zaroiło się od brzęczących i rykoszetujących kul z peemów. W przedsionku było czterech przeciwników. Mieli marynarskie tarcze, o które opierali swoje automaty. Jeden z żołnierzy dobiegł do sierżanta i wręczył mu uruchomiony, wojskowy dataslate. Wyświetlona była na nim mapa Hangaru 17.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nx0EdN2w03M[/MEDIA]

Żołnierzem tym był Adams, kapral po przeszkoleniu na technomata. Na Cadii zdarzyło mu się pracować przy sprzęcie i w kwatermistrzostwie.

- Sir... mapa jest aktualna. Ten pojazd... to ich prom. Jaki jest plan?

Z głębi hangaru dochodziła kanonada wystrzałów i krzyki. Ktoś jeszcze zaatakował pozycje Chaosytów. Drużyna Redda miała jednak swoje problemy...

+++

Ars militaris

Mapa Hangaru 17
Uploaded with ImageShack.us

Legenda do mapy:
* czerwone kwadraty - wrogowie z tarczami
* biały kwadrat - Mardock Redd z tarczą
* żółta kropka - Magnus Drustar
* turkusowa kropka - Lucas Einhoff
* zielona kropka - Ursarkar Gallas
* fioletowa kropka - Mara Ferris

Status:
* Mara Ferris - obita pierś
* Magnus Drustar - naderwane prawe ucho, zdarta skóra głowy, lekkie stłuczenia (głównie korpus)
* Lucas Einhoff - lekkie stłuczenia i draśnięcia (głównie korpus)
* Pozostali - bez obrażeń
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 27-01-2013 o 16:52.
Micas jest offline  
Stary 04-02-2013, 16:08   #28
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Psyker! Spalcie ich żołnierzu! Reszta! Ogień zaporowy! - ryknął Redd chowając Stormchilda do kabury na udzie i odpinając z klamry magnetycznej granatnik z załadowanym, w pierwszych chwilach alarmu, granatem zapalającym. Oparł go o tarczę, wycelował i strzelił, po czym, nie oglądając efektu, schował się całkowicie za tarczą, odłożył granatnik w klamrę i dobył handkanony.
- Ku chwale Imperatora! - zawołał Drustar.
Chwycił oburącz Emperor’s Goldena i wychylił się oddając pojedyncze strzały w kierunku najbliższego przeciwnika mając nadzieję że pociski przeciwpancerne zdołają spenetrować grubą powłokę tarcz chaosytów.

Bolało, i to mocno, nie tyle uderzenie, choć nie można było tego nazwać pieszczotą, co oddychanie. Kości miała całe, czuła to wyraźnie, połamane żebra bolały inaczej, pamiętała to aż za dobrze. Czuła się jakby na piersiach położono jej kilka worków z piaskiem. Zakaszlała, zaklęła i wstała starając się oddychać możliwie płytko. Jak tylko wróciła do pionu walnęła pięścią w czubek hełmu Myszy, nie mogło boleć ale zwracało uwagę.
- Kiedy, i zauważ młoda że mówię „kiedy” a nie „jeśli”, znowu oberwę to masz do kurwy nędzy zastrzelić gnoja który mnie trafi, a nie spieprzać z linii i jęczeć nade mną jak jakiś cywil z agro-planety. A teraz otrzyj te swoje fiołkowe oczęta, i pamiętaj, że jeszcze nie skończyłyśmy tej rozmowy, i módl się do Imperatora abym tylko ja chciała z tobą pogadać. –syknęła do ucha młodziutkiej gwardzistce, po czym podniosła swój karabin i sprawdziła czy działa. Zadowolona ruszyła do wejścia, padła na pokład, tłumiąc jęk bólu, gdy tylko zobaczyła pierwszego chaosytę, i zaczęła oddawać krótkie serie, mierząc uważnie z powodu dymu.
- Młoda jeśli nie usłyszę za dwie sekundy twojego karabinu to zapomnij o ciastkach na następne dwa tygodnie.- szepnęła przez radio. Nie minęła nawet sekunda gdy koło niej padła młoda gwardzistka również strzelając krótkimi seriami w najbliższych wrogów.

Widział jak towarzyszka broni Ursarkara i Bury’ego dostaje, ale nie wyglądało to na tyle groźnie, by zaczęli lamentować. Lub zwyczajnie widzieli już tyle zranień i urazów, że nawet urwanie głowy, tudzież innej, równie ważnej części ciała nie zrobiłoby na nich żadnego wrażenia. “Przyklejeni” do ściany żołnierze co jakiś czas wychylali się na sekundę, by rozeznać się w sytuacji. Gdy dowódca wyskoczył zza osłony, Cadianie otwarli ogień zaporowy, dając tym ochronę Redd’owi. I podczas tego strzelania do głowy Ursarkara wpadł pomysł. Ryknął jedynie do swojego przyjaciela, by ten cały czas strzelał, a sam kucnął, oparł broń o kolano i ścianę. Skupił wzrok na przyrządach celowniczych. Zmówił modlitwę do Imperatora o celność, wstrzymał oddech i czekał na błąd przeciwnika. Każdy kiedyś musi wychylić się zza tarczy, by oddać strzał. Na taką okazję czekał właśnie Gallas. Czekał na to, aż Chaos się wychyli, by ten mógł oddać precyzyjny, zabójczy strzał. I gdy taka sytuacja się pojawiła, wystrzelił z pełną mocną, prosząc swego Pana, Imperatora o celny strzał i śmierć Arcywroga. Gallas może i nie był snajperem, ale wiele lat wojen nauczyło go celnego strzelania mimo, że niektórzy, nazywali Grupy Ciężkiego Wsparcia - tępymi rozpylaczami. Gdy tylko “Bolter” strzelił, skrył się za zasłoną, by po chwili znów wychylić się na tyle, by oddać strzał. Oczekiwał kolejnej ofiary.
 
Arvelus jest offline  
Stary 06-02-2013, 21:56   #29
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
- Na rozkaz, jeśli tylko można sir, założylibyśmy może maski bo dym do gęby się pcha a ja go jeszcze więcej przywieję.

- No w sumie ma rację - Rob kaszlnął po czym splunął - chodziło mi to po głowie ale nie śmiałem się wyrywać bo nie od myślenia jestem.

Lucas poczekał na ewentualne pozwolenie po czym założył maskę. Następnie poświęcił kumulując więcej odrobinę mocy niż zwykle aby bardziej wzmocnić swoje ciało, mogło to się w jakiś sposób odbić na realnym świecie ale przepełniała go nadzieja i pewność nadzieję, że uda mu się zachować pełną kontrole. Synchronizując swoje działania swoje działania z ostrzałem sojuszników ruszyłem biegiem do niedużego stalowego pojemnika kucając za nim by zdobyć dodatkową osłonę. Wychylił się zza niego kilkakrotnie posyłając w stronę tych znajdujących się bliżej przeciwników serie ognistych pocisków. Tarcze stanowią solidną osłonę ale kiedy strzelają muszą się wystawić więc nie omieszkał wyczekiwać takich chwil aby trafiać ich w ręce lub nogi. Jeśli to nie przyniosło efektu pozostał mu tylko jeden gambit i niech Imperator dopomoże w jego realizacji, będzie musiał wybiec w bok ściągając ich bardziej na siebie i albo odsłonią się na jego ogniste inwokacje albo na ostrzał reszty oddziału.
 
Cranmer jest offline  
Stary 07-02-2013, 23:39   #30
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Cadianie zaczęli działać tak jak im wpajano po dołączeniu do Imperialnej Gwardii - ofensywnie. Regimenty Żołnierzy Uderzeniowych, choć uniwersalne, specjalizowały się właśnie w ataku. Jednakże tego dnia nie wszystko poszło tak, jak powinno.

Ludzie na szpicy stłoczyli się w zniszczonej wewnętrznej grodzi, od strony atakowanej przez nich hali. Było to zrozumiałe o tyle, że gródź dawała jako taką osłonę, poza tym nikt nie chciał wybiegać na otwartą przestrzeń, kiedy wróg był zastawiony tarczami.

Kontaktowy granat Inferno, wycelowany i wystrzelony przez Redda, eksplodował idealnie obok przeciwnika bardziej na prawo, zakrywając go gwałtowną, silną eksplozją oraz o ułamek sekundy późniejszą chmurą ognia. Heretyk nie miał szans tego przetrwać. Napalm rozlał się po trupie, jego ekwipunku oraz płytach i kratach podłogi.

Ursarkar Gallas, Bury Vells i Magnus Drustar ostrzelali przeciwników, starając się w odpowiedzi nie oberwać. Ostatecznie stanęło na tym, że ci trzej Imperialiści nie trafili żadnego przeciwnika skutecznie - a przynajmniej nie przebili tarcz i pancerzy. Ponadto Cadianie błędnie założyli, że wrogowie muszą wychylać się zza swych tarcz - otóż tarcze te miały wizjery z pancernego szkła oraz boczne uchwyty na broń. Ich użytkownik nie był zmuszony narażać swoje ciało na szwank, by ostrzelać swego oponenta.

Jedynie Mara Ferris i jej towarzyszka (które obydwie rzuciły się na podłogę i strzelały do wrogich nóg) osiągnęły pewien sukces. Dwaj tarczownicy którzy złazili ze schodów ruszyli w górę i na prawo, ostrzeliwując gródź Cadianów na oślep (nie czyniąc tym żadnej szkody). Najpierw Mysza ustrzeliła jednego w kolano, potem Mara grzmotnęła go w okolice nerki. Zaraz potem obydwie dziewczyny dobiły przeciwnika jeszcze kilkoma smugami. Drugi przeciwnik natychmiast się zatrzymał i zastawił tarczą, po czym kontynuował ostrzał. I on trafił. Bury Vells dostał trzema kulami, Drustar i Gallas dwoma. Lekkie pociski pistoletowe wytraciły większość mocy na pancerzach, lecz nadal skutecznie ostudziły zapał Imperialistów na parę chwil. W tym czasie, ostatni tarczownik gęsto pruł po tarczy Redda, chcąc najwyraźniej zemścić się za płomienną śmierć towarzysza, lecz nie czyniąc samemu Reddowi żadnej szkody.

Zza obolałych, stłoczonych towarzyszy wypadł Psyker, kumulując swą pirokinetyczną moc. Okrył się psionicznym pancerzem i puścił się biegiem w stronę przeciwległej od grodzi osłony, po drodze starając się uderzyć ognistymi kulami we wrogów. Okazało się jednak, że tarcze były skuteczne także i przeciw psionicznym atakom. Psykerowi jednak udała się jedna rzecz: skupił na sobie dwie pozostałe wrogie lufy na sobie.

Dopadł wreszcie za osłonę, ale przeżył tylko dzięki swojej ochronnej mocy. I tak zaliczył kilkanaście trafień, które były bolesne (acz dzięki Bogu-Imperatorowi, powierzchowne - właśnie dzięki ochronie). Drugiego takiego biegu nie zalecałby mu nikt o zdrowych zmysłach.

Korzystając z tego, że dwaj pozostali wrogowie zwrócili, choćby minimalnie, swe tarcze i broń w stronę biegnącego Einhoffa, Cadianie wznowili ostrzał. Rob Prest, Mara i Mysza ostrzelały drugiego ze schodów, zabijając go na miejscu. Vells i Gallas wznowili ostrzał, gasząc kolejnego. W hali zapadła cisza, mącona jedynie przez odgłosy ostrej walki we właściwym hangarze.

Wtem, zdarzyło się coś, czego nie przewidziano. W lewych drzwiach do hangaru pojawił się kolejny tarczownik. On miał dużo paskudniejszą broń od byle peemu - ciężki auto-karabin, który prawie natychmiast plunął gęstą serią penetrujących pocisków. Vells dostał w lewy bark i dwa razy w okolice lewego boku. Gallas oberwał dwoma pociskami w klatę, plując krwią. Prest dostał po hełmie i w obojczyk. Wszyscy trzej żołnierze padli jak stali, krwawiąc obficie. Drustar dostał jedną kulą, ale ta obtarła mu się tylko o lewe udo. Pancerz zrykoszetował ją częściowo. Reszta pocisków walnęła w tarczę Redda, jakoś jej nie przebiwszy.

Ponadto, wszyscy wciąż siedzący przy grodzi odczuwali już duszności i otępienie. Dym i czad dawały się we znaki. Długo tak nie daliby rady pociągnąć. Sanitariuszka Alma krzyknęła na ogólnym kanale vox:

- Załóżcie Respiratory!

- Co się tam kurwa dzieje?! Nie możemy wejść! - krzyknął Adams - Torujecie gródź!

Najwidoczniej gęste kłęby czarnego dymu z płonącej elektroniki grodzi i śluzy zasłaniały reszcie drużyny wgląd na sytuację. Nie weszli do śluzy. Czekali przed nią, z założonymi respiratorami. Czekali na rozkazy, którre nie nadeszły...

+++

Ars militaris



Uploaded with ImageShack.us

Legenda do mapy:
* czerwone kwadraty - wróg z tarczą (z ciężkim auto-karabinem, schowany za tarczą)
* czarne kwadraty - martwi wrogowie z tarczami (czterech, wszyscy z pistoletami maszynowymi)
* czerwony spray - płonący napalm
* biały kwadrat - Mardock Redd z tarczą (schowany za nią)
* żółta kropka - Magnus Drustar
* turkusowa kropka - Lucas Einhoff (przykucnięty)
* zielona kropka - Ursarkar Gallas, Bury Vells, Rob Prest (powaleni)
* fioletowa kropka - Mara Ferris i Marisha (na podłodze)

Status:
* Mardock Redd - zdrów
* Mara Ferris - obita pierś
* Marisha - zdrów
* Magnus Drustar - naderwane prawe ucho, zdarta skóra głowy, lekkie stłuczenia (głównie korpus), draśnięte lewe udo
* Lucas Einhoff - lekkie stłuczenia i draśnięcia (głównie korpus)
* Ursarkar Gallas - silne stłuczenie i postrzelone lewe płuco (ciężka rana, krew w płucach)
* Bury Vells - przestrzelony lewy bark, dwie kule w lewym boku (ciężkie rany)
* Rob Prest - lekka rana głowy, kula w obojczyku (średnia/ciężka rana)
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 11-02-2013 o 13:12.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172