Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2013, 07:17   #1
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
[CP 2020] - "Upadłe anioły"


Cała grupa spała regenerując się pod dwudniowym gigu u Ronsona. Impreza była niekiepska i o dziwo skończyła się całkiem spokojnie. To pewna odmiana po tym, jak trzy ostatnie koncerty przerywane były przez policję lub grupy szturmowe Arasaki.
Za oknem było duszno i parno mimo, że słońce ledwo przebijało się przez gęstą warstwę smogowych chmur. To wszystko przez cholerne globalne ocieplenie. To nie była już bajeczka dla niegrzecznych dzieci, jak w latach 90-tych. To była prawda i dało się to aż nadto odczuć.

Rozkoszny sen runnerów przerwał Hanck Neerook, ich znajomy fixer, który bezpardonowo otworzył drzwi solidnym kopniakiem.
W ich mieszkaniu nie było czegoś takie, jak cyfrowe zamki, kamery wizyjne, czy czytniki linii papilarnych. Nie było im to do niczego potrzebne. Raz, że nie było w mieszkaniu nic, co można by było ukraść lub sprzedać. Gdyby tak było, już sami dawno by to zrobili. A dwa grupa miała wyrobioną na ulicy opinię i raczej nikt normalny nie zamierzał burzyć spokoju ich ogniska domowego.

- Wstawać mordy zapyziałe. Hajs jest do zrobienia. - krzyknął Hanck.

Po krótkiej naradzie i wymianie informacji stanęło na tym, że grupa podejmie się zlecenia. Kasa była niemała, a sprawa dość prosta. Problem z prostymi sprawami polegał jednak na tym, że nader często lubiły się niespodziewanie komplikować. Jednak jak mówi uliczna mądrość “jest ryzyko, jest zabawa”.

Hanck Neerook podał dwie lokacje, gdzie można chłopaka namierzyć. Od ósmej do trzynastej przebywał w publicznej szkole przy Jillson Street, niedaleko parku Rosewood. Popołudniami Digiman kręci się przeważnie w pobliżu klubu “BIOS” Była to sieciarska knajpa urządzona na jednym z podziemnych parkingów, porzuconych przez miasto.

- Na załatwienie sprawy macie dwa dni - rzucił na koniec Hanck - I pamiętajcie! Ja chcę tylko deck. Nie róbcie gnojkowi krzywdy, bo mogą być z tego poważne kłopoty. Mówiłem, że to rozkapryszony korporacyjny synalek. Za dwa dni przynieście mi deck, a dostaniecie kasę. Nara.

Skacowani runnerzy zostali sami. Zlecenie było proste, choć czasu na jego realizację niezbyt wiele. Jasne było, że muszą wszystko dobrze zaplanować i przeprowadzić jedno perfekcyjne uderzenie.
Była godzina dziewiąta rano, gdy Hanck opuścił ich mieszkanie. Od tej chwili mieli 48 godzin na załatwienie zlecenia.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 28-01-2013, 08:31   #2
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Nori Yamada był w miarę wysokim Azjatą. Jego rodzice przybyli z Osaki tuż po ostrym trzęsieniu ziemi , które zniszczyło im dobytek. Do czternastego roku życia mieszkał w Seattle; potem zwiał z grupą podróżnych wariatów , jak lubił ich nazywać. Pędził na swoim motorze BMW VK900 pieszczotliwie zwanym ''Spirit''( z neuro-połączeniem z którego zawsze korzystał). Zyskał go kradnąc go wprost z pociągu towarowego, to była akcja...

Po jakimś czasie wszystko zaczyna się psuć. Tak było z jego nomadzkim klanem. Kończyło się paliwo, żywność, euro-dolary. Z jego własną sforą, jurną bandą, wyruszyli do miasta aniołów. Tam każdy z nich złapał jakąś robotę. Yamada trafił na grupkę początkujących runnerów, osiadli wariaci jak ich nazywał. Cholera wzięła, że jego Spirit siadł na jakiemś skomplikowanym procesorze podobno biochip MicroTech`u...


***

Rozejrzał się po kompanach, leniwie wstając z swojego materaca. Robota wydawała się prosta. Ot w sam raz. Zapalił papierosa , wypił czyjś nie dokończony kubek kawy. Całe mieszkanie wydawało się takie małe, każdy miał swój kącik, próbując wetknąć cząstkę swojej osobowości. Spock na przykład był pojebem , słyszał coś o jego pracy dla Tony`ego Shaw`a w Chicago. Nie znał szczegółów. Czasem jeżdżąc z klanem zawitali do większego miasta. W pewien sposób grupa miała siatkę kontaktów, mówiło się na nich ''taborety'' jako postanowili zostawić swoje dupska w ogarniętych smogiem miastach. Los a raczej jego własna wola przemieniły go właśnie w takiego ''zasiedziałego faceta''. Oczywiście stwierdzenie to było co najmniej śmieszne oraz niedorzeczne. Codziennie słyszał strzały, dzielnice były polami walki. Turlające się zepsucie przenikające do szarej materii jego mózgu sączyło z niego życie. Pomimo tego zaakceptował ten przystanek jako krótką przerwę od drogi.

Było ich pięcioro:



on- Yamada,



TanBoy- chłopaczek z Kansas z zamiłowaniem do bycia pomiatanym i nieważnym,


Żyła- oplątany w naczyniach krwionośnych do napiętej skóry, miłośnik iniekcji dożylnych,


Max- czarnoskóry zabijaka, jego najlepszy kumpel. Choć zdawkowy i ponury potrafił obsłużyć broń , być lojalny wobec sfory, cenił go,


Rose- piękna dziewczyna pokryta tatuażami , z zamiłowaniem do samego życia, takiego w najszczerszej formie , nie podawanego powoli przez słomkę od soczku.


Tak więc jego odszczepiona sfora , zawitała do L.A . Każdy się czymś zajął , próbował swoich sił. Spotykali się co piątek w ''Świcie Brooklynu'' , barze prowadzonego przez cichego żydka , który pod ladą w niespotykanie skromny sposób trzymał wielko kalibrowy karabin Militechu. Winili go , że znalazł sobie inną grupę. Jacyś wielkomiejscy runnerzy , nie wiadomo kto. Ktoś komu nie należy ufać. Nori wiedział swoje. Grupka nomadów pomimo sprytu nie była takimi światowymi szczurami jak tamci , nowi kompani. Prościej było się zasymilować , taki chwyt życioprostujący. Nowe tchnienie.
Spojrzał na swoich oddychających i tchnących nowością kompanów:


-Yo, leci ktoś ze mną do całego tego klubu dla nerdów?- powiedział głośno choć nie zadziornie.

Spotkać tego dzieciaka, odrzucić na podłogę, bez kopańska , zabrać zabawkowy deck. Pewnie zajebiste parametry, pomyślał Yamada. Tęsknił za motorem, pomacał się na szyjnym gnieździe smart-złącza pojazdów. Ten grat , który był wspólny runnerom za nic miał się do BMW VK900. Amen i przed siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 28-01-2013 o 16:48.
Pinn jest offline  
Stary 28-01-2013, 12:46   #3
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Jack Davis nie należał może do zbyt otwartych, a wręcz sprawiał wrażenie introwertyka, ale tak naprawdę był typowym gościem z ulicy, który swoje przeżył. Teraz był już odpowiednio patologiczny i przeżarty brudem tego miasta. Z jakiś przyczyn nie przepadał zbytnio za wodą. Tłumaczył to różnie: że woda jest skażona, że to nie jego żywioł, albo tym że nie może się skupić gdy coś kapie mu na rękaw. Na szczęście przynajmniej brał co jakiś czas kąpiel, choć gdy była okazja korzystał z komór dezynsekcji. Mimo, że wyglądał na ponad trzydziestkę, tak naprawdę brakowało mu do niej trzech lat.
---

- A mamy wybór? Półtora eurobaksów piechotą nie chodzi. Może nawet zrobimy zrzutkę na naprawę kawasiaka... - rzucił jakby od niechcenia Jack - Może niech Trip zwabi tego leszcza na jakąś cyberrandkę? Nie ma sensu robić zadymy w klubie, czy publicznej szkole z powodu jakiegoś dzieciaka?
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 28-01-2013 o 13:08.
Rebirth jest offline  
Stary 28-01-2013, 13:28   #4
 
Nergala's Avatar
 
Reputacja: 1 Nergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skał
Trip, niezbyt wysoka, szczupła kobieta (z obszerną skaryfikacją lewej ręki, łopatki aż do lewego obojczyka), której nikt nie dałby więcej niż 18 lat. W sumie nawet zachowywała się jak nastolatka. W rzeczywistości jednak miała 22. Zazwyczaj radosna i wszędzie jej pełno, co doprowadza innych czasem do szału. Ale taka już jest i zawsze już będzie. Przynajmniej się stara taką pozostać, choć bagaż życiowy ma niezbyt przyjemny. Często paple o swoim nauczycielu – Durdze, którego wychwala z anielską miną, po czym zarzeka się, że dopadnie gnojka, który go zabił. Czasem kontaktuje się z bratem bliźniakiem – szczęściem, mężczyzna wygląda na swój wiek – Rollo. Najczęściej jednak, kiedy nie majstruje przy sprzętach lub nie jest na jakimś wypadzie, przeszkadza reszcie.

Ziewnęła przeciągle, usiadła na materacu i krzywo spojrzała na Davis’a.
-Jasne, czemu nie. O ile lubi starsze dziewczyny. A jak nie lubi, to zagram starszą siostrzyczkę, która potrzebuje pomocy i zaciągnę gdzieś pod tym pretekstem. A jak i to nie wypali? Może woli mężczyzn? Zgodzisz się zamienić wtedy rolami? – odparła z szerokim uśmiechem.
 
__________________
Sore wa... Himitsu desu ^_~
Nergala jest offline  
Stary 28-01-2013, 13:48   #5
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
- Pierdol się - odparł z bezceremonialną szczerością - Czy ja wyglądam jak ciota? A niech któryś powie, że tak... - rzekł odwracając się do reszty, by dobrze go zrozumieli - Najwyżej Chad przerobi cię na jakiegoś zniewieściałego typka w wirtualu - tym razem to on szeroko uśmiechnął się w stronę Trip.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 28-01-2013, 13:51   #6
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Trip, dziewczyna zdawała się młoda jak kropla wody, choć nieco popieprzona w ciężko namacalny , ale przyjemnie wirujący sposób. Ktoś kiedyś powiedział , że może być w jego wieku. Dwa-dwadzieściak? Nie dałby jej na sto, jak sięga widok zza Hollywood Hill. Znów zadziornie męczyła.


-Jasne, czemu nie. O ile lubi starsze dziewczyny. A jak nie lubi, to zagram starszą siostrzyczkę, która potrzebuje pomocy i zaciągnę gdzieś pod tym pretekstem. A jak i to nie wypali? Może woli mężczyzn? Zgodzisz się zamienić wtedy rolami?

-Ja tam niezbyt preferuje jakiś dzieciaków- powiedział choć pytanie było do Jack`a- Po prostu zmajstruj coś w necie. Skuś go jakąś okazją, wiesz taką jaką lubią netrunnerzy. Niech przyjdzie ślęcząc w półśnie na jakieś miejsce, my podjedziemy i po robocie.
 
Pinn jest offline  
Stary 28-01-2013, 15:31   #7
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Chad Lee wiadomo, że imię wymyślone na poczekaniu szczególnie, że czternastoletni szczyl, który tak się przedstawił wyglądał na Tybetańczyka a nie Chińczyka. Nikogo to jednak nie obchodziło ważne, że był geniuszem, jeżeli chodzi o programowanie potrafił wyczyniać cuda w Sieci a co najważniejsze robił to za pół puszki piwa albo fajka do tego potrafił skręcić w miarę niezły Dec i zaczynał uczyć się elektroniki

Był na tyle smarkaty, że jeszcze podniecały go rzeczy zakazane, choć bardzo starał się zgrywać twardziela, którego nic nie rusza to wszyscy wiedzieli, że jest inaczej. Ważne, że był przydatny i nie sprawiał za dużo kłopotów a znając życie to niedługo się wypali tak jak wszyscy

***
Chad nadal zaspany po imprezowaniu słuchał zlecenia jednym uchem w końcu zwlókł się z materaca i spojrzał się na resztę lekko nieprzytomnym wzrokiem
- Heh, Diguś pamiętam smarka do jednej budy chodziliśmy. A nie możemy mu zwinąć, choć tej kurtki? Dobrze by na mnie wyglądała a jak weźmiemy sam Dec to może być podejrzane, co nie? Szkoda, że nie możemy skopać gnoja - dodał z żalem. Nie cierpiał, Digimana, bo tamten miał dwie rzeczy, o których Lee zawsze marzył: Kasę i rodziców, którzy mieli go gdzieś. Pocieszał się jedynie tym, że on jest niezależny, choć marna to była pociecha

- Pomysł z podstawieniem mu Trip dobry, jak się spedalił to ja mogę iść na przynętę - rzucił, po czym gdy doszło do niego, co powiedział pospiesznie dodał - Nie żebym chciał, ale czego się nie robi dla kasy, co nie? Albo mogę napisać jakiegoś wirusa albo, co, albo mogę pójść do tego baru skoro mnie zna to może łatwiej będzie go podejść - wkopywał się coraz głębiej, więc po prostu zamknął mordę
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 28-01-2013 o 23:15.
Brilchan jest offline  
Stary 28-01-2013, 15:46   #8
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Nierozgarnięty Chad zawsze pociesznie go bawił. Dzieciak był mistrzem klawiatury, ale na żywo wydawał się taki nie rozgarnięty. Zupełnie jak TanBoy, pomyślał Yamada. Dokończył papierosa, wrzucając go do kubka Visa , zwyczajowo przyjętej popielniczki. Automatycznie podszedł do lodówki, by przekąsić co nie co. Był całkiem dobrym kucharzem . Najczęściej to Nori gotował jakieś żarcie, choć jakość składników była niczym w porównaniu z tym co jadły korpy. Wyjął pasztet , trochę chleba oraz Pepsi. Śniadanie Mistrzów.

-Lee całkiem dobry pomysł. Zaskoczyłeś mnie. Trip i ty możecie zaaranżować małą randkę. ''Yo. To moja koleżanka''. Dzieciak pewnie lata z napiętym rozporkiem. Jak coś spokojnie mogę czekać przed tym parkingiem , zobaczyć jak Digiman wchodzi. Wtedy dam wam znak. Kk*?

*inna forma Ok .
 
Pinn jest offline  
Stary 28-01-2013, 15:58   #9
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację

- Spierdalaj... - rzucił w kierunku drzwi, za którymi zniknął fixer. Miał w dupie to, czy tamten usłyszał. Zresztą, Hanck zdążył się przyzwyczaić do bluzgów szczególnie, gdy właził im na metę, kiedy odpoczywali po imprezie. Czyli zawsze. Spock nakrył się po uszy swoją skórzaną kurtką ze sporą ilością zdobiącego ją żelastwa. Ale bez przesady - nie wyglądała, jakby dorwał się do niej maniak body piercingu, ale umówmy się - przez bramkę bezpieczeństwa by w niej nie przeszedł. Podobnie, jak noszący ją punk. Pokryta tatuażami skóra, trochę piercingowego badziewia w nosie, brwiach i uszach. Był nawet kolczyk w języku - pytany o niego odpowiadał, że laski uwielbiają, kiedy jest ubrany wyłącznie w ten element garderoby...
Poza tym glany, przybrudzone bojówki w nieokreślonym kolorze i bezrękawnik z wiele mówiącym nadrukiem "Kill'em All" starego jak świat zespołu Mettalica, ćwiekowana obroża na szyi, skórzane, postrzępione rękawiczki bez palców i nastroszone, krótkie włosy współtworzyły resztę wizerunku tego typa o odpychającej gębie i wzroku kompletnego świra. Całość, nie wyłączając właściciela, mocno zużyta i zwykle brudna.

- Ja pierdolę... jak ja nie lubię poniedziałków... - najwyraźniej reszta postanowiła zrobić wszystko, żeby nie dało się kimać ani chwili dłużej. Pogaduchy se urządzali. To, że Spock nie miał pojęcia, jaki właściwie był dzień tygodnia nie miało znaczenia. Był wyprany po ostatniej akcji i nie bardzo kontaktował, co się wokół działo. A było stanowczo za dużo zamieszania.

Z miną cierpiętnika ruszył dupsko z zaplamionego i rozłażącego się w szwach materaca. Dobrze, że producent pożałował sprężyn, bo już dawno skończyłby z jakimś zardzewiałym żelastwem w bebechach. Charknął, jednak zanim zdążył splunąć napotkał pełen dezaprobaty wzrok Trip. Przewrócił oczami i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Jest! Plwocina chlupnęła w jeden z kubków z resztką kawy, czy co tam pili ostatnio. Z podobnego z nietęgą miną sączył zawartość Kitajec - Spock parsknął śmiechem, gdy tylko pomyślał, czy powodem niezadowolenia był zimny napój, czy raczej wkładka z papierosowego filtra lub flegmy.

Ale fakt - suszyło go strasznie. Dorwał się do PETowej butelki z jakimś chemicznym gównem udającym napój pomarańczowy. Zanim się przyssał, powąchał zawartość - nigdy nie wiadomo, czy komuś było do kibla za daleko...
Opróźnił resztę i cisnął butelkę na stos plastykowych, szklanych i metalowych śmieci. Było tam wszystko - butelki po piwie, opakowania po chińskim żarciu, pudełka po pizzy, a nawet rozprute nożem konserwy mięsne. Pełen przegląd ich menu z poprzedniego tygodnia.

- Skoro to synalek bogatego tatuśka, to pewnie chłopcy w zbyt sztywnych garniturkach za nim wszędzie lezą... - wtrącił się w rozmowę, odpalając papierosa i zaciągając się dymem. - Może warto by było najpierw sprawdzić, żeby nie wpieprzyć się w gówno, jak ostatnim razem, co nie? - dodał.
- Jeden dzień rekon, drugiego akcja, trzeciego baksy od Hancka. Mi pasuje.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 28-01-2013, 15:59   #10
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
- Jeszcze musimy mieć pewność, że będzie miał deck ze sobą, więc warto by jakoś go do tego namówić. Warto byś o tym pamiętała, Trip. Wciśnij mu kit, że chcesz wzajemnie pochwalić się sprzętem. Cokolwiek to będzie oznaczać... - parsknął śmiechem.
Tak w zasadzie zadziwiło go to, że wszystko bez problemu zostało szybko opracowane, i nikt nie zgłaszał obiekcji. Latał z tymi punkami już sporu czasu, ale nie spodziewał się że działają już niczym dobrze zorganizowana grupa. Wszystko szło gładko, a może nawet za gładko. Tylko czekał aż w końcu coś się spierdoli. Tak już miał. Lepiej być przezornym i wiedzieć, że nic nie przychodzi łatwo. Spojrzał na młodego Chada. Nawet nie sądził, że ten typek kiedykolwiek chodził do szkoły. Cóż, pozory często mylą.
- O dobra rada, Spock. Na kacu nawet to ty masz kurwa masz łeb - zaśmiał się kolejny raz - Ktoś musi iść na czaty i zająć się tą ochroną.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 28-01-2013 o 16:03.
Rebirth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172