Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2013, 21:21   #1
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Question [IZ] ''Ego Haze''

Witaj serdecznie wszystkich czytelników. Przed wami sesja Interface Zero. Cyberpunkowego setting`u , dość nieznanego, ale wrzucającego sporo świeżości do świata RPG. Akcja dzieje się w Chicago, o wiele bardziej różniącym się od dzisiejszego. Mamy rok 2088. Na ulicach spotkamy nie tylko ludzi... klonowani replikanci ; świadome androidy; ulepszone genetycznie i bionicznie osobniki. To wszystko składa się na niezwykle bogaty świat Interface Zero. Przed wami klasyczna historią bohatera z wyczyszczoną pamięcią; czy w ogóle jest pełnoprawnym człowiekiem? Zapraszam do czytania \

Mapa Chicago, miejsca akcji:



 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 10-03-2013 o 12:34.
Pinn jest offline  
Stary 06-02-2013, 19:12   #2
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Nieświadomość miała pewne zarysy. Jakieś pokręcone pulsujące wróżki przedzierające się przez mroczne zwierciadło wyłączonego umysłu. Oddech mógł być miarowy, nie sprawiał bólu. Powietrze zdawało się delikatnie dopływać do zanurzonych w ciele płuc. Wysuszony przełyk dawał o sobie znać. Ciężka głowa trzymała go przy ziemi. Powoli spróbował otworzyć oczy. Spodziewał się złych rzeczy, ale coś wrodzonego , podarowanego w ironicznym darze kazało mu walczyć. Światło, czarne niebo w łunie tajemniczego szmaragdu. Odwrócił głowę na bok. Widział śmietnisko , sterty aut rodem z lat 50 XXIw. Elektryczne Hondy całe w rdzy, zgniecione stalowe pakunki prosto z zgniatarki, ubita brązowa ziemia nie znająca zieleni oprócz tej serwowanej przez miejskie niebo. Zdziwił się dopiero teraz słysząc jakiś dźwięk. Kobiecy głos, lekka chrypka ,delikatna , kojąca niczym mleko z miodem. Podobna do Sally Price, tej aktorki z Głębi. Nie znał za to jej , stojącej przed nim kobietki.



-Kayle, do cholery! Nic ci nie jest?! Kayle! Zemdlałeś, próbowałam się ukryć. Poszukać pomocy, lub choćby kubła deszczówki do obudzenia tej twojej pięknej buzi. Oni idą. Musimy się zwijać Kay.


Popatrzył się na nią nic nie rozumiejąc, jego świadomość nie przyjęła jeszcze szoku braku znaczenia tych słów. Powinien ją pamiętać to było pewne. Coś płynęłow jego głowię, szum chaotycznych informacji , który pojawił się wraz w uruchomieniem uwagi. Zauważył czerwony napis prosto przed nim.

CRITICAL ERROR #494


Skupił się naturalnie, robił to tyle razy... zapewne , ponieważ w chwili obecnej czuł się jak związany w pewien realny choć przerażający sen. Na jego myślowy sygnał koło powiadomienia błędu wyświetliło się czerwone okno; w środku przepływały malutkie lecące ciągle w dół literki , informacje systemowe na bieżąco. Nic z tego nie rozumiał.

-Kay wyłaź z HR, nie jesteś hackerem , gówno zrobisz. Musimy zwiewać rozumiesz- ostatnie zdanie powiedziała cicho, niepewnie wyczuwając w niejasny sposób zmianę w swoim towarzyszu.

Co ich łączyło? Ta twarz, którą widział przed sobą, nic mu nie mówiła. To imię, które słyszał niewiele mu mówiło. Nie rozumiał co się dzieje, ani przed kim mają uciekać. Z wielkim trudem powstrzymał zbliżającą się panikę i przetarł twarz by ukryć grymas przerażenia, który dopiero miał się na niej pojawić. Myśl, myśl... co się dzieje? Gdzie jestem? Kim ona jest? Kim JA jestem?! Nie teraz, nie teraz... ona jest przyjaciółką. Po mojej stronie. I grozi im jakieś niebezpieczeństwo...

- Prowadź... - przytaknął krótko


Przemierzali jałowe złomowisko. Nad ich głowami na szczęście nic nie leciało, coś mogłoby sugerować to nieokreślone dla Kayle`a niebezpieczeństwo. Dziewczyna prowadziła, przebiegli przez kładkę nad starą Toyotą. Ta zdumiewająco podobna replika Sally Price (razem z pełnym wdzięku tyłeczkiem) kierowała się z dużą dozą ostrożności podpartą niepewnością.

-Co z tobą Kay? Zemdlałeś i... boże byłam przerażona. Powiedz mi, na pewno wszystko ok?

- Możemy to przedyskutować, gdy będziemy już bezpieczni?

Spojrzała na niego niepewnie, jej zielone oczy zadrgały. Nic nie powiedziała, nie zdążyła. Dostrzegła ruch, każąc mu się zatrzymać. Za rogiem wielkiej sterty poskręcanego metalu. Jej ręce drgały, dwa przerażone kotki. Nie sugerowała niczego, zamarła. Nie wiadomym było czy Kayle ma tam spojrzeć, wszystko zależało od jego odwagi oraz ciekawości.
Stłumił to ostatnie. Aby spojrzeć musiał by się wychylić i, potencjalnie, ryzykować, że zostanie dostrzeżony. Przylgną do sterty najbardziej jak mógł, chwytając dziewczynę za rękę i pociągnął ją w tył, aby stanęła za nim i sama nie dała się dojrzeć.
- Co tam widziałaś? - zapytał najciszej jak mógł, by go usłyszała, samemu będąc wciąż gotowym, że coś wyskoczy zza rogu.

-Facet, to on. Ten z VTOL`a. Płaszcz. Jezu Kay. W co się wpakowałeś? Powiedz mi, powiedz- zaczęła lekko się unosić, do kącików jej pięknych oczu napłynęły słone łzy. Spojrzała prosto w jego oczy. Widoczne załamanie nie dodawało mu otuchy. Prawdopodobnie stykali się z śmiercią.

- Później. - Kayle miał ochotę wzywać o pomoc do jakiś wyższych sił. Ona sama jest na krawędzi załamania, a była jedyną osobą, na której mógł polegać! To na prawdę nie oddalało go od tego by samemu zacząć panikować. - Mówiłem, jak będziemy bezpieczni. Teraz nie ma czasu.

Spojrzała na niego smutnie, człowiek, którego kochała zdawał się przestać istnieć. On po prostu niczego nie pamiętał. Zrozumiała to, przeczuła. Tymczasem kroki ciężkich okutych butów wojskowych nabierały na sile. Nie znał nawet jej imienia. Odziany w fioletową pokrytą sztucznym materiałem bluzę zdawał się kurczyć w sobie, dusić się swoim własnym ciałem. Usłyszeli głos poszukującego ich mężczyzny.

-TH393001 musi zostać zlikwidowany , rozumiecie to?- męski twardy głos bezlitosnego oprawcy, dostatecznie blisko by uderzył w ich słabsze umysłu z pełną gwałtu mocą. Spojrzała na niego niepewnie, nie rozumiała do końca kto ma być tą cyferką. Złapała go za dłoń pełna błagalnego życzenia.

-Boże Kayle, ty nie możesz być...- mówiła już całkiem przerażona, ścisnęła jego dłoń siłą nie pasującą do tak drobnej kobiety. Emocje podniosły ton jej głosu. Kroki skierowały się zdecydowanie w ich stronę. Ten ktoś, ktokolwiek to był, zaraz może zrobić im krzywdę. Dziewczyna tymczasem straciła pośrednio kontakt z rzeczywistością , wszystko spłynęło na nią jak dane z przeładowanego TAP`u. Przeciążenie, słowo utkwiło nieprzyzwoicie w głowie Kayle`a. Zaczynał coś rozumieć, nie miał jednak czasu na dojście do jasności.

- Cholera. - syknął bardziej nawet pomyślał, niż wydał jakiś dźwięk. Chwycił dziewczynę mocniej za ramię i pociągnął ją w przeciwnym kierunku. Nie mogli zostać, bo ich znajdą. Nie mogli wyjść im naprzeciw, ponieważ ich zabiją. Mogą tylko uciekać. Ruszyli , nogi instynktowe pomknęły przed siebie. Znów przeskoczyli przez mostek, skierowali się jak najdalej. Bieg za ich plecami nie ustawał.

-Zostaw dziewczynę bo strzelę , pojemniku!- krzyknął chorobliwie bezlitosny , chłodny głos.
Skierowali się w boczną aleję. Zdawało się , że zbliżają się do ogrodzenia, wejścia na śmietnisko. Nie należało się poddawać, tylko pędzić bez zatrzymania. Prosta , tylko tyle, dalej kontury siatki cmentarzyska aut. Dziewczyna zdawała się na wyczerpaniu. Mamrotała coś pod nosem, chyba chciała by ją puścił.

-Puść mnie ty kłamco!- wykrzyknęła. Nie wiedział czy ją puścić. Miał dosłownie chwilę by skryć się za rogiem. Widział opuszczony osobowy VTOL przybyszy z uruchomionym silnikiem. Zamarł razem z nią. Krew ochlapała ich twarze. Jej głowa eksplodowała, oczy znieruchomiały. Widział w nich zawiść, coś czego nie mogła mu wybaczyć. Ciało poczęło bezładnie spadać , by spotkać się z brudną błotnistą ziemią. Miał sekundę zanim morderca naprawi swój błąd. Jego błąd. Bezlitosny profesjonalny typ. Poczucie winy.



Kayle... ma na imię Kayle i tyle wie o swoim życiu. Ani imienia tej dziewczyny, ani swej przeszłości, ani tego co ich łączyło, ani nawet o co miała do niego ten żal... to wszystko jakoś kuło w dołku, ale teraz się nie liczyło. Ważne jest życie. Nie śmierć. Poświęcił na spojrzenie na strzelca jedynie ułamek sekundy i rzucił się do VTOLa. Nie myśląc o źle , które go dotknęło , bez bagażu przeszłości w pewien sposób mógł działać z większą wolnością. Do pewnego czasu minusy miały swoje plusy. Czarny pojazd w napisem RavenLocke Securities. Kojarzył to nazwę w naturalny sposób , jak dziwne skojarzenie o niej... była jak Sally Price, tyle mógł o niej powiedzieć. Pojazd zdawał się uruchomiony, procedura startu nie wymagała w takim stanie weryfikacji pilota. Pierwsze co zrobił to zamknął drzwi. Odnajdywał się w pojeździe z płynną dla rąk , naturalną przestrzenią zawodowca. Część ikon na panelu zdawała się brakować. Być może ta cała hiper-rzeczywistość która w tej chwili utykała w jego mózgu, nie mogła pokazać mu całego statusu pojazdu. Włączył silniki na obroty, złapał za stery. Strzały uderzyły o karoserię. Szyby wdawały się wzmocnione, pancerne. Kula stworzyła pajęczą się koło jego głowy. Podniósł dziub , skierował się w stronę wielkich budynków, nieskończonych zabudowań.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 06-02-2013 o 19:16.
Pinn jest offline  
Stary 16-02-2013, 18:19   #3
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Kayle nie wiedział gdzie miał by polecieć. Po prostu. Klimatyzacja orzeźwiała jego twarz, nic jednak nie mogło ochłodzić jego umysłu do dostatecznej temperatury. Auto bez wątpienia należało do tych morderców. Kojarzył tą całą korporację ochroniarską, nie mógł powiedzieć o nich niczego dokładnego, ale byli duzi to na pewno. Znajdował w tarapatach, a ona nie żyła. Przez niego. Uczucie takiej winy zmiażdżyło by najtwardszych , on jednak nie miał przeszłości dostępnej w jego pamięci. Nagle odezwał się komunikator głosowy:

- Koch co z tobą? Daliśmy ci czterech ludzi a ty nie zabiłeś jednego udawacza?- mowa pasowała idealnie do jakiegoś starego biurokraty.

W międzyczasie Kayle wleciał w bardziej zurbanizowaną przestrzeń. Wieżowce zaczynały wyrastać, VTOL`e ustanowione w szyki przecinały niebo oświetlając je swoimi napędzanymi na deuter silnikami. Nie wiedział , czy lecieć do centrum. Do cholery, nie wiedział nawet co to za miasto! Dalej na zachód z tej wysokości widział pokrytą siatkę, mrówczych domostw, większych spółdzielczych budynków mieszkaniowych oraz zdawałoby się siedzib korporacyjno-usługowych. Postanowił zwiać oprawcom. Taka dzielnica mogła być w sam raz dla uciekiniera. Spojrzał na digitalną mapę. Chicago, wolne miasto Chicago... otoczone murem. Faktycznie widział wielkie czarne zarysy wprost za nim z tyłu. Jakieś strzępki informacji mówiły mu o zachowaniu wolnego statusu, o trzech brudnych bombach w czasie drugiej wojny secesyjnej. Niewiadomo czemu pamiętał takie rzeczy przy braku znajomości swojego nazwiska. Downer`s Grove. Tak zwała się dzielnicą na , którą spoglądał przy zmniejszonym ciągu. Ciekawe miejsce, zapewne.

Nie odpowiedział na wezwania i szybko poleciał w dół. Im dłużej był w powietrzu tym bardziej rzucał się w oczy. Starał się znaleźć jakiś zaułek, tak by było jak najmniej świadków lądowania. Wysokościomierze momentalnie zmniejszyły swoje wartości. Lecąc całkiem blisko powierzchni, widział pomniejsze jednorodzinne domostwa, zaparkowane VTOL`e oraz klasyczne auta. O tej godzinie panowała całkowita pustka. Parkowanie w dobrej strefie zwróciło by za wiele uwagi. Szybko dotarł do podwórek , gdzie brak zatrudnienia wziął górę. Walające się śmieci. Bezdomni. Rozpadające się budynki. Komizm obecnej gospodarki. Na tych ulicach, mógł co najwyżej obawiać się napaści. Między starymi kamienicami majaczyło się spore podwórze na którym dzieciaki lubiły pogrywać w piłkę.
Zostawił VTOLa gdzieś na uboczu, gdzie zwracał najmniej uwagi i ruszy przed siebie. Gdyby chociaż wiedział gdzie mieszkał... choć nie, ONI na pewno wiedzieli i już sprawdzali. Było źle...

Ruszył do tej nieco bogatszej części miasta, slumsy niewiele były warte. Zaułki, tam gdzie można spodziewać się kłopotów. Jeśli miał przeżyć musiał znaleźć kogoś kto mu może pomóc, półświatek zdawał się najodpowiedniejszy. Wychodząc na główna ulicę zobaczył, witryny sklepów. Niektóre już zamknięto, zabito deskami na amen. Inne świeciły się nowymi kolekcjami mody. Manekiny obdarzone obcisłymi lateksowymi sukienkami. Lampy oświetlały na główną ulicę w zielonkawo białym odcieniu. Jakiś bezdomny spojrzał na Kayla. Krył się przed chłodem września pod pasiastym kocykiem. Nie różnili się aż tak bardzo, może nawet kloszard wyraźniej posiadał swoje miejsce na świecie. Tą ulicę. Po drugiej stronie zobaczył sieciówkę 7/11. Hologram informował o nowej dietetycznej Coca-Coli z dodatkiem guarany.

W 2088 roku informacje stanowiły najlepszą broń , najcenniejszy skarb. Ktoś z amnezją, bez działającego procesora dostępu był nikim. Z pewnej strony dawało mu to jakąś rozwianą tożsamość szarego obywatela. Głód zabulgotał w jego żołądku , a przełyk przypominał wyschnięte jezioro. Pod koniec XXI.w stulecia płaciło się głównie przez interfejs hiper -rzeczywistości. Trudniejsza do wykrycia gotówka stanowiła ekscentryczną rzadkość. Nie miał obu form płatności. Kradzież mogła okazać się ryzykowna. Każdy produkt posiadał czip RFID, alarm włączył by się przy wyjściu. Desperacja stawała się coraz bardziej wyczuwalna.

- Hej przyjacielu. - Kayle zwrócił się do kloszarda którego mijał. Uznał, że niewielkie prawdopodobieńdstwo powodzenia jest i tak większe niż potencjalne ryzyko. - Pomożesz człowiekowi bez przeszłości? Jest tu jakiś półświatek?

Bezdomny spojrzał na niego dziwnie, jego oczy ślepo popatrzyły na niespotykanego blondyna.

- Półświatek? Czego ty szukasz syny? Chcesz zarobić kulkę w łeb? Nie słyszałem nigdy tak dziwnego pytania. Albo znasz ludzi , albo nie.

- A ja właśnie nie znam, a chciał bym poznać i dla tego pytam... Więc wiesz coś co mogło by mi pomóc? Choćby pokierować do jakiegoś ciemnego typa, od którego, najpewniej, jedynie dostanę niemiłosierny wpierdol?

- Popytać zawsze można - rzekł stary , który zapewne nie posiadał podłączenia.

Kayle przytaknął sam sobie dochodząc do wniosku, że bezdomny mu nie pomoże. Cóż. W końcu na tym polegają desperackie ruchy. Szansa powodzenia tak mała, że na ogół, człowiek nie brał by jej pod uwagę. Poszedł dalej szukać kłopotów. Na pobliskim rogu stała młodociana grupka popalająca , sądząc z słodkiej woni, marihuanę. Wyglądali na anielsko szczęśliwych , dostatecznie uspokojonych by nie zwrócić uwagi, na nadchodzącego blondyna bez przeszłości. Kayle pokręcił głową. To tylko dzieci, nie mogli mu pomóc. Poszedł dalej szukać. Ulica świeciała jednak pustkami. Światła przedłużały jego cień rozmazujący się w ciemności. Po pewnym czasie spotkał jakiegoś dziwnego mężczyznę. Stanął przed nim w długim płaszczu w ciemnych chromowanych okularach. Przejrzał go od góry do dołu, zastanawiając się nad czymś głęboko. W końcu potarł nos mówiąc:

- Jesteś wolny prawda?

Kylowi drgnęła brew, gdy przez ułamek sekundy chciał ją podnieść, nim dotarło do niego, że “wolny” to nie obelga, a stwierdzenie, że nikt mu nie dyktuje co ma robić.

- Nie uznaję nad sobą żadnego pana. - przytaknął.

- Jesteś zdolny?- wyłaniając się z mroku zobaczył jego hinduskie pochodzenie. Wąski nos, wąsiki nadające mu wygląd taniego detektywa.

- Myślę... myślę, że tak - natychmiast zbluzgał się w duchu za to zawahanie, ale brak pamięci nie był łatwym elementem do przeskoczenia - Słuchaj, bo czas nagli. Jeśli jesteś tym kogo sugeruje wygląd, zachowanie i moja nadzieja to masz pewnie ZNAJOMOŚCI, a ja poszukuję kogoś kogo interesuje kupienie informacji gdzie stoi skradziony VTOL RavenLocka. Oczywiście ktoś taki musi umieć go zhakować i to szybko, aby zaraz mu się nie zwalono na głowę. Jestem człowiekiem w głębokiej potrzebie, którego można ostro wyruchać na kwocie jaką mu się zaproponuje. Więc jak będzie?

Hindus roześmiał się, aż podskoczyły mu lustrzanki.

- Samochód jest już nasz. Wybacz nie wiedziałem, że należy do ciebie. Pozwolę ci go odpracować , o ile nie wolisz zwykłej gotówki.

Kayle błyskawicznie ukrył zdziwienie... i podziw. Jeśli to nie blef to zdecydowanie tutaj powinien szukać schronienia. Tylko musi być przydatny... a nie miał zielonego pojęcia w czym jest dobry. Czy, po stracie pamięci, w ogóle zostają jakieś umiejętności?

- A można i jedno i drugie? Rąbnąłem RavenLockom VTOLa. To sprawia, że jestem nieco na bakier z prawem. Poszukuję perspektyw, więc jeśli jest taka możliwość, chętnie bym dla was pracował. - bardzo nie podobało mu się, że tak szarżuje. Przecież musi wyglądać jak jakaś wyjątkowo głupia wtyka, nasłana przez RavenLock. Ale nie miał luksusu jakim jest czas.

Zaklaskał w dłonie. Na jego twarzy wyjawił się uśmiech, nie głupi spod wąsa.

- Zapewne nie masz niczego zgadłem?

Kayle kiwną głową.

- Straciłem wszystko.

- Masz więc o co walczyć. Musisz coś zdobyć. Słuchaj , umiesz przekonać ludzi do zwrotu pieniędzy?- powiedział wyjmując papierosa. Miał bioniczne ramię, dość dobrej klasy, w pełnej chromowanej obudowie.

- Dam radę. - Kiwnął głową - Jeśli tylko dalibyście mi pieniądze za wóz, o których mówiłeś, kupił bym sobie tylko bardziej odpowiednie ciuchy i może jakąś broń.

Pokiwał przecząco głową. Wydawał się niezadowolony.

- Nie dzieciaku, to prosta robota. Zaraz prześlę ci adres...

Jego oczy błądziły za czymś niewidzialnym. Zmrużył je zirytowany.

- Twój TAP nie działa. Nie odnajduję cię. Masz profil ustawiony na niewidoczność?

Kayle jeszcze raz spróbował się podłączyć do sieci, aby się upewnić co do odpowiedzi której udzielał.

- Nie. Jest uszkodzony. To kolejny powód dla którego potrzebuję pieniędzy.

- Mój chłoptaś to załatwi - wyjął kartkę zapisując adres długopisem- Idziesz tam, jeśli nie otworzy wywalasz drzwi, mówisz , że Rye cię przysłał. Cała forsa dla mnie. Domyślnie wisi mi 500$ , ale weź ile się da.

- Stoi. - blondasek kartkę i przeczytał adres - Swoją drogą, jestem Kayle.

-Dobra Kayle. Popisz się, wolny człowieku.

- Postaram się. Przepraszam za głupie pytanie, ale... nie działa mi TAP a ta ulica nic mi nie mówi... w którą to stronę? - na prawdę czuł się głupio

- Trzy przecznice w lewo - wskazał palcem kierunek.

- Dzięki. Jak się potem znajdziemy?

- Znajdę cię.

Poprawił płaszcz, obrócił się na pięcie, wędrując w sobie znanym kierunku.
 
Arvelus jest offline  
Stary 27-02-2013, 21:24   #4
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Bloki mieszkalne na wskazanym adresie górowały na pomniejszymi zabudowaniami. Obok wieżowców znajdował parking dla latających aut; na własnością czuwał cieć w budce. Wokół bloków ustanowiono przestrzeń publiczną. Ławeczki, plac zabaw, nawet nie działająca fontanna pełna petów. O tak późnej porze dało się zauważyć zaledwie jedną grupkę zakapturzonych osobników z odblaskowymi spodniami dość mocno opiętymi na wyrzeźbionych łydkach. Mieszkanie gościa od którego miał wyegzekwować dług świeciło się różowawym światłem. Dziesiąte piętro. Drzwi być może z domofonem.
‘’Rye go przysłał’’ , bez broni , bez pamięci ani doświadczenia. Sądząc po księżycu, musiała dochodzić północ. Tylko najgorsze męty nie obawiały się wędrować o tej porze.
Kayle westchnął, starając się uspokoić adrenalinę wpływającą mu o żył, po czym podszedł do drzwi, licząc, że będą otwarte. Faktycznie nie musiał wpisywać kody, z panelu wystawały kable, poprzepalane na dodatek. Wnętrze przyprawiało o dreszcze. Odrapane ściany wypełniały przeróżne wulgarne napisy. Smród moczu rozchodził się cierpko. Winda nie znajdowała się obecnie na parterze.
Kyle, z sercem bijącym znacznie silniej niż zwykle, wcisnął guzik wezwania windy, po czym pojechał na górę. Gdy zadzwonił do drzwi początkowo nic mu nie odpowiedziało. Niezmącona cisza rozległa się na prawym odnogu koło klatki schodowej. W tle dało się słyszeć cichy elektroniczny rap.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 27-02-2013 o 21:46.
Pinn jest offline  
Stary 01-03-2013, 22:26   #5
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Kyle wszedł po schodach pracując nad uspokojeniem się. Nie szło mu to najlepiej. Krok za krokiem, schodek za schodkiem i dotarł do drzwi. Westchnął głośno i zadzwonił.
Nagle zapadła cisza bardzo mu nie przypadła do gustu, ale nie wiedział jak miał by zareagować. Uciec? Potrzebował tej roboty. Wcisnął dzwonek jeszcze raz, starając się przybrać wyraz twarzy kogoś kto robił to już setki razy i dla niego to tylko kolejny, nudny, przypadek.
 
Arvelus jest offline  
Stary 02-03-2013, 11:10   #6
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Powlekane plastalową powłoką wejście rozszerzyło się ukazują ciemną brudną postać. Dzwonienie poskutkowało. Mężczyzna , właściciel pieniędzy Rye wyglądał na totalnego narkomana. Wychudzone kości policzkowe osaczały puste nie należące do człowieka oczy o kolorze ciemnego wyblakłego brązu. Opadający bezrękawnik nie krył pokiereszowanych igłami ramion, dziesiątki małych sinych przyczółków uzależnienia. Zapewne w swojej sytuacji wiedział kto może chcieć jego uwagi, nie miał jednak woli by opierać się przybyszowi. Powiedział machinalnie ''Tak?'', suchość jego gardła nasuwała skojarzenia zniszczonych przez globalne ocieplenie równin.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 02-03-2013 o 19:07.
Pinn jest offline  
Stary 05-03-2013, 12:08   #7
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Rye przesyła pozdrowienia. - Powiedział Kayle, tłumiąc grymas który chciał mu wyjść na twarz. Nie wygląda jak by ten ktoś miał pieniądze, a nie chciał bawić się w komornika.
 
Arvelus jest offline  
Stary 05-03-2013, 16:02   #8
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Narkoman poruszył nieświadomie oczami , chyba chciały wypaść i ulotnić się na bliskiej klatce schodowej, sunąć równomiernie w dół. Potem białka zamieniły się w czarne węgielki , krzykliwie roznoszące przerażenie. Jego wątła ręka posunęła w pobliże drzwi gwałtownie jak nie można było na pozór się spodziewać zamykając je. Kayle mógł mu przeszkodzić, ćpun doskonale wiedział co może zrobić ktoś nasłany od Rye. Sam Kayle tego niestety nie rozumiał.
 
Pinn jest offline  
Stary 05-03-2013, 16:45   #9
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Kayle wystąpił krok naprzód, upewniając się, że ćpun nie zamknie drzwi, choćby z powodu nogi którą był gotów wsunąć między zamykające się drzwi, a framugę. Jego mina była zaciekła.
- Każesz mi stać na klatce?
 
Arvelus jest offline  
Stary 05-03-2013, 17:30   #10
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Kayle został zmuszony do włożenia nogi między drzwi. Odepchnął je udem odsłaniając zgniłą norę , odór dopiero wyleciał pełną parą przyprawiając go o słuszne skondensowane mdłości. Dłużnik spojrzał przerażony, widocznie drgał raczej z głodu substancji niż z strachu. Zdawał się bezwolny. Powiedział cicho, chrapliwym gardłowym głosem.


-Rye niech się pieprzy. Nie mam jego kasy, nie mogę jej oddać rozumiesz ziomek co nie?


Rozłożył dłonie. Pomimo braku profesjonalizmu windykatora nie miał siły powstrzymać jego żądania, mógł tylko naiwnie go zbyć.
 
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172