Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-01-2014, 01:17   #181
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Cisza. Po ostatnich kilku godzinach zdawała się wręcz dźwięczeć w uszach. Gdy Raver przeżywał to po raz pierwszy, wydawała mu się czymś nienaturalnym, to jednak nie był pierwszy raz, najemnik znał to uczucie i poddał się mu prawie natychmiast, jak tylko stało się jasne, że im się udało. Wraz z opadającą adrenaliną ze zdwojoną siłą wracali także kolejni znajomi - zmęczenie, promieniujący z ran ból... Powoli odzywały się także te wszystkie siniaki, które przez dłuższy czas trzeba było po prostu ignorować. Temu wszystkiemu towarzyszyła jednak nutka odprężenia, której Fox poszukiwał.

Już na pokładzie helikoptera dał specjalistom przyjrzeć się ranom, choć najpierw upewnił się, że Wigiem zajmą się w pierwszej kolejności. Zresztą, nie trzeba było tego nawet mówić - starczyło tylko na Petera spojrzeć. Oberwał znacznie mocniej, bez dwóch zdań. Chyba najgorzej ze wszystkich, no ale cóż, zawsze na kogoś pada.

Felix wyjrzał za okno, gdzie panowały te znane mu już somalijskie ciemności. Żegnał się z nimi bez żalu, będzie raczej unikał tego miejsca, jeśli tylko będzie mógł. A już na pewno przyda się jakaś porządna zmiana klimatu, może tym razem bliżej cywilizacji. Wyszli jednak z tego cali, mogło być więc znacznie gorzej. Miał nadzieję, że Jane też. Gdy ją ostatni raz widział w podziemiach, jej szanse wyglądały lepiej niż reszty, więc... W każdym razie, okaże się zapewne wkrótce, już w Anglii. Grudzień, heh. Kto wie, może za kilkanaście godzin zatęskni za afrykańskim upałem.

Na statku Raver przy pierwszej okazji zrzucił z siebie cały sprzęt, zdjął przepocone, zabrudzone ubrania, porządnie się umył i przebrał w czyste rzeczy. Zawitał jeszcze na chwilę do skrzydła szpitalnego, myśląc już jednak tylko o łóżku. Zmęczenie wyraźnie dawało się we znaki, potrzebował chociaż chwili snu. Przed wyjściem spojrzał na leżącego Wiga i uśmiechnął się. Pewnie przyjdzie im też wrócić tym samym samolotem.
- Posklejają Cię i nim się obejrzysz, będziesz już u siebie.
To były jedyne słowa, które wypowiedział od czasu pobytu na pustyni aż do samej odprawy. Chwilę po tym leżał już na pryczy, sen przyszedł momentalnie...

Obudził się tuż przed rozpoczęciem. Przetarł oczy, przemył twarz i udał prosto do mesy. Najpierw z ciekawością wysłucha, co ma do powiedzenia ich pracodawca...
 
Cybvep jest offline  
Stary 04-01-2014, 16:50   #182
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 3:12 czasu lokalnego
Piątek, 18 grudzień 2048
Al Mukalla, Jemen




Odprawa miała zacząć się równo o godzinie dwudziestej trzeciej czasu lokalnego dla tej długości geograficznej. Wig nie zjawił się na niej, pogrążony w sztucznie wywołanej śpiączce, którą co prawda dało się przerwać, ale nikt tego nie zrobił, dopóki nie wyglądało to na coś koniecznego. Nie pojawiła się również oczywiście Angela, Marie, czy jak to się nazywała wywieziona z podziemnej placówki kobieta.
W mesie czekały na nich już krzesła, sprzęt do konferencji, a także cierpliwie uśmiechająca się sylwetka starego Azjaty, którego znali jako Qin Sato. Jeśli pojawiało się Miracle, to zwykle jego twarz reprezentowała tę organizację. Poczekał aż wejdzie ostatnia osoba i zamknie za sobą drzwi. Wtedy uśmiechnął się trochę szerzej.
- Witajcie. Cieszę się, że udało się wam powrócić i to tak szybko. O trudności nawet nie będę pytał. Poprzez komputer, który od nas otrzymaliście, poproszę później o przesłanie wszystkiego, co udało się zebrać. Chciałbym jednak usłyszeć najpierw z waszych ust opis tego, co udało się znaleźć pod powierzchnią Mogadiszu.
A więc do rzeczy. Nie wskazał konkretnej osoby, jasnym było, że pozostawia im wybór kto i w jakiej kolejności będzie mówił.
Shade nie miała zamiaru odzywać się pierwsza. Popatrzyła na siedzącą nieco dalej panią biolog. Skoro tak bardzo miała ochotę wyrobić sobie opinię u pracodawcy to była dla niej najlepsza chwila. Po za tym i tak większość informacji znajdowała się właśnie w jej rękach.
Jeanne rozsiadła się wygodnie na krześle. Na tyle wygodnie na ile pozwalało jej ono i oczywiście strój robotnika, który miała na sobie. Dobrze, że nie oddała kurtki od niego, którą teraz miała dokładnie zapiętą do ostatniego guzika. Pochwyciwszy spojrzenie Rusht uśmiechnęła się do niej. Trwało to dłuższą chwilę. Następnie z tym samym lekkim uśmiechem przeniosła swój wzrok na szefa najemników. Wszak cały czas chciał udowodnić jaki to z niego doskonały lider zespołu, chciała więc zobaczyć jak sobie poradzi.
Kane widząc, że specjalistki czekały na oklaski, zdecydował się im je dać. W myślach powtarzając sobie, że to ostatni kontakt z nimi w jego życiu.
- Zgodnie z przewidywaniami, pod Mogadiszu odnaleźliśmy bardzo rozległy kompleks należący do korporacji Umbrella. Zatrudnione przez was specjalistki będą mogły się wypowiedzieć odnośnie szczegółów znalezisk. Sam kompleks podzielony na strefy i rozproszony, połączony tunelami z koleją magnetyczną. Niestety zwiedzaliśmy go jako ostatni, Umbrella lub ktoś inny prowadzi prace wyburzeniowe, do których także się przyczyniliśmy, wysadzając podłożone przez nich ładunki w jednej ze stref. Poszczególne nazwy i dane komputerowe prześle Blue, ja wszystkich nie pamiętam. Miejsce to posiadało między innymi laboratoria, gdzie pracowano nad specyfikiem zdaje się analogicznym do narkotyku. Pani Øksendal przedstawi to dokładniej. Jesteśmy także prawie pewni tego, że prowadzono tam eksperymenty na ludziach. Ze względu na niedostępność miejsc i zagrożenie zawalenia się całości, nie posiadamy pełnej dokumentacji z tym związanej. Może panie zaczną, my ewentualnie dopowiemy co rzuciło nam się w oczy. Wasi specjaliści zaś popracują nad złożeniem wszystkiego w całość, sądzę, że będzie się dało - O'Hara mówił otwarcie i wprost, nie odrywając aż do końca wzroku od Sato. Gdy zamilkł, przeniósł spojrzenie na Jeanne i Blue.

Słuchając wywodu O’Hary pani Øksendal cały czas się uśmiechała. A im mówił dłużej, tym bardziej śmiać jej się chciało. Jakże to typowe. Gdy trzeba zdać jakiś konkretny raport, to krzykacze pchający się komenderowania innymi zawsze uciekali.
- Dotarliśmy tylko do jednego, doskonale wyposażonego laboratorium. Można zaryzykować stwierdzenie, że prowadzono tam badania nad specyfikiem, który w samym Mogadiszu występuje pod nazwą “Piasek”. - Emocje już dawno opadły, zarówno te spowodowane sytuacją zagrożenia życia jak i samą współpracą z ludźmi zatrudnionymi przez Miracle, także pani doktor mówiła opanowanym głosem profesjonalisty wypowiadającego się na dobrze znany sobie temat. - Ze wstępnych analiz prowadzonych przeze mnie wynika, że owa substancja wyjątkowo mocno oddziaływała na pewne obszary ludzkiego mózgu, nie będę was zanudzała szczegółami. Laboratorium to uległo sporemu zniszczeniu, nie będę spekulowała co mogło je spowodować - Tu nastąpił lekki ukłon w kierunku najemników, wszak to oni byli w tym zespole ekspertami od demolki między innymi. - z resztek jakie tam się znajdowały można wywnioskować, że prowadzono tam badania ogólnie nad wpływem pewnych substancji pochodzenia roślinnego na ośrodkowy układ nerwowy.
Ponieważ wyglądało na to, że jak na razie pani biolog zakończyła swoją wypowiedź Shade postanowiła się wtrącić spoglądając na nią:
- Z tego co mówiłaś wcześniej, składową piasku był także interesujący minerał pochodzący z pobliskiej kopalni. - Najemniczka przeniosła spojrzenie na Sato. - Kiedy do niej dotarliśmy próbowały ją właśnie przejąć siły arabskie, najbardziej mocne w tym rejonie Mogadiszu.
- Korporacja prawdopodobnie współpracowała z tutejszym tworem zwanym rządem. Z tego co wiemy, sama kopalnia powstała niedawno, tam też był zlokalizowany jeden z węzłów sieci Umbrelli - odezwał się Fox. - Blue Zahe zapewne będzie w stanie podać więcej szczegółów. Co do znalezisk, prócz minerałów w strefie magazynowej było również mnóstwo nowoczesnych, zamkniętych pojemników z nieznaną zawartością. Zabraliśmy dwa na wszelki wypadek, wasi ludzie zabezpieczyli jeden z nich podczas ewakuacji.
- Nie pamiętam dokładnego składu tej substancji. Zwłaszcza, że wyniki nie były jednoznaczne. - Powiedziała Jeanne.
- Och to nie powinien być problem dostałaś przecież ode mnie próbkę i zrobiłaś analizę - Shade posłała specjalistce uśmiech, który nie sięgnął oczu. - Masz wyniki na komputerze.
- Oczywiście, że są i oczywiście, że zostaną przekazana wraz z końcowym raportem. Jednakże w obecnej chwili nie pamiętam, które dokładnie lantanowce tam się znajdowały.
- Mam zapisane wszystko, do czego udało się mi dobrać w tamtym miejscu - hakerka odezwała się nie odrywając wzroku od ekranu, który wyświetliła przed sobą, a potem obróciła przodem do Azjaty. - To schemat kompleksu. Zaznaczyłam na nim miejsca odwiedzone i miejsca widziane. Z większości udało się zgrać podgląd z kamer, niestety nie miałam czasu i możliwości przejąć kontroli nad systemem bezpieczeństwa, dlatego będzie to niepełne. Dodam, że kilka sekcji nie było dostępnych już w chwili, gdy się tam pojawiliśmy. Poza tym posiadam bazę pracowników, sporo wyników ich eksperymentów i prób. Nie znam zakresu, znów - nie miałam czasu przyjrzeć się dokładnie. Wyślę to wszystko, ale żądam bonusu w wysokości przynajmniej piętnastu tysięcy eurodolarów. W umowie było zbyt dużo niedopowiedzeń odnośnie środowiska, w jakie zostaliśmy wysłani.
Zamilkła, patrząc już na Sato.

Ten ciągle się uśmiechał, może trochę słabiej, lecz mógł faktycznie być po prostu pogodnym człowiekiem. Lub bardzo doświadczonym negocjatorem, kto wie.
- Cieszę się z tego, że udało się tam dostać i wrócić. Nie spodziewaliśmy się, że w Mogadiszu zrobi się aż tak... niespokojnie - jego ton sugerował, że go to autentycznie zmartwiło. - Ani też, że Umbrella zechce zatrzeć za sobą ślady tak szybko i tak skutecznie. Mimo tego, potrzebujemy trochę czasu na zweryfikowanie wszystkich danych, wtedy zdecydujemy, czy premie zostaną wypłacone. Nie obraźcie się, to nie mój wymysł. Sam świat wymusza na nas takie środki zabezpieczeń - westchnął dość ciężko, uśmiech jednak poszerzył mu się. - Jestem jednak pewny, że jest dokładnie tak jak mówicie. O wyniki analiz przeprowadzonych naszym sprzętem nie ma się co martwić, już je mamy. Można prosić o wskazanie wniosków, do jakich doszliście? Może być mało profesjonalnie, prawdziwe odczucia o tym, co znaleźliście w tamtym miejscu. Co rzuciło się wam mocniej w oczy, może zaniepokoiło? W końcu jesteście jedynymi osobami, które mogą nam to zrelacjonować z pierwszej ręki. Resztę powinny załatwić przesłane informacje, one same jednak na pewno byłyby niekompletne.
-To na kiedy mają być gotowe raporty? - Pani biolog zmieniła pozycję w jakiej siedziała. - I kiedy dotrzemy w jakieś cywilizowane miejsce?
- Za około godzinę przyleci po państwa samolot, który zabierze na lotnisko. Stamtąd będziecie się mogli państwo udać w dowolnym kierunku - odpowiedział Sato. - Raporty, im szybciej, tym lepiej. Wypłata zostanie przelana na państwa konta, lecz premie właśnie dopiero po analizie przesłanych informacji. Nie ukrywamy, że szybkość ma dla nas znaczenie.
- Doskonale. - Jeanne zabębniła palcami o blat stołu. - Jeszcze jakieś pytania? Proszę się nie obrazić, ale na merytoryczne wywody nie ma pan co liczyć w obecnej sytuacji. Zwyczajnie wszyscy potrzebują odpoczynku.

- W sumie mam kilka spraw może nie o samym laboratorium. - Powiedziała najemniczka tym razem darowując sobie spojrzenie na Øksendal. - Po pierwsze myślę, że jakaś część kompleksu albo składy dostała się w ręce tubylców. Piasek w Mogadiszu pojawił się na rynku dopiero po opuszczeniu miasta przez Umbrellę. Poza tym w mieście były takie same pojemniki przypominające ultranowoczesne trumny, jak ta, której nie udało się przetransportować na helikopter. Niestety te otwarte były puste, a na otwarcie zamkniętych nie starczyło czasu, więc nie możemy powiedzieć co tam trzymali. Jedynie snuć domysły. Jak dla mnie idealnie nadawały się dla istot humanoidalnych.
- Tych kontenerów nie udało się nam przetransportować, ale jeśli to będzie jakaś pomoc, dysponujemy zdjęciami, na których widać, jak wyglądają zarówno z zewnątrz, jak i w środku - Fox uzupełnił wypowiedź najemniczki, mówiąc spokojnym, nieco zmęczonym głosem. - Co najmniej jeden, zamknięty, został również porzucony w środku miasta. Dalszy los nieznany.
- Także przesłane przez nas wcześniej pojemniki z wirusem zarekwirowane w mieście - Ciągnęła najemniczka gdy Fox uzupełnił jej wypowiedź - świadczą na korzyść mojej teorii, a to może oznaczać, że jeszcze sporo niebezpiecznych substancji i materiałów może być w rękach tamtejszych ekstremistów. Sugerowałabym obserwację terenu. Jak wspomniała też Zahe widzieliśmy część pomieszczeń na podglądzie. Mamy ujęcia będące dowodem zbiorowego ludobójstwa. Trudno powiedzieć kim byli ci ludzie mają jednak uniformy jak więźniowie albo pacjenci szpitala. - Valerie potarła policzek gestem wyrażającym zmęczenie. - Przepraszam, jeśli mówię nieskładnie, ale to były męczące dni i staram się powiedzieć to co najbardziej utkwiło mi w pamięci. Na koniec chyba tylko to, że wasz przewodnik okazał się ćpunem i pracował na kilka frontów. Na naszych oczach zamordował niewinną dziewczynę, która przyjęła nas pod swój dach. Na przyszłość bardziej uważałabym przy doborze kogoś do pomocy.

Felix odczekał, aż Rusht skończyła, po czym znowu uzupełnił jej wypowiedź.
- Spośród wszystkich miejskich frakcji, z którymi zetknęliśmy się tutaj, arabska wydawała się najbardziej ekstremalna, przynajmniej według mnie. Może was zainteresować, że przewodnik, o którego lojalności zapewniliście, pracował właśnie dla Arabów, do czego sam się przyznał - Fox przerwał, jakby się nad czymś zastawiając.
- Jeśli chodzi o te substancje z kompleksu - podjął po chwili - nie można jednak ufać nikomu. Lepiej byłoby, gdyby żadna z frakcji nie miała do nich dostępu. O nastrojach w mieście wiecie, o broni, którą wam przesłaliśmy, też. Warto dodać, że tutejsi komuniści byli zainteresowani tą bronią. Pierwszym pomysłem ich lidera, z którym się wcale nie krył, było wykorzystanie jej w formie odwetu za działania Arabów. Krótko mówiąc, jeśli zależy wam na jakiejkolwiek stabilności w regionie, najlepiej wyłowić wszystko, co wydostało się z laboratorium, jak najszybciej.
- Jest jeszcze coś - dodał Kane, tonem jakby stabilność rejonu to miał w dupie. - Na zachodzie od miasta jest inna mieścina. Biyaha ma w nazwie, czy coś podobnego. Jest tam szpital. W środku skontaktowała się z nami biała kobieta, która przedstawiła się jako dr Angela Harper, prosząc o wydostanie jej z Somalii. Niestety, nie podała osobistych namiarów. Dodatkowo, w tym samym szpitalu, w podziemiach, trzymają przechwyconego człowieka, którego sami zwą cyborgiem wskazując na ilość elektroniki. Potencjalnie jest to jeden z "obiektów" tworzonych w placówce Umbrelli. Być może dotarła do was już też wieść, lub dotrze wkrótce, że wydostaliśmy z Mogadiszu inną kobietę. Niestety, z całkowitą amnezją. Obiecałem jej czysty start, ona się też wam nie przyda, zabierzemy ją więc ze sobą.
Zakończył, ciekawie spoglądając w oczy Sato. Wyraz twarzy O'Hary nie zmienił się ani na jotę podczas całej przemowy. Składał luźne sprawozdanie, bez zaangażowania emocjonalnego i to głównie było słychać.

Sato słuchał ich uważnie, kiwając głową w niektórych momentach. Wbrew zapewnieniom Jeanne, że niczego merytorycznego się nie dowie, wydawał się w myślach notować wszystko, chociaż i tak pewnie odprawa była nagrywana.
- Dziękuję wam. Trafi to na pewno do odpowiednich osób, niektóre rzeczy niewątpliwie wymagają szybkiego przyjrzenia się im. Czekamy na raporty, ktoś się także na pewno do państwa jeszcze odezwie, odnośnie pozostałych zapisów w umowie i być może nie tylko. Państwo oczywiście wystarczy, że prześlą jeden wspólny - te ostatnie słowa skierował bezpośrednio do najemników. - Kobiecie z amnezją także możemy udzielić pomocy, proszę się jednak nie martwić, nic nie zostanie państwu narzucone. Jeśli będzie coś jeszcze, proszę śmiało dzwonić, numer państwo posiadacie. Tymczasem, pozwolę odpocząć, nie zamęczając dłużej. Zapewniono mnie, że na pokładzie samolotu otrzymają państwo pełne wygody. Dobranoc i raz jeszcze dziękujemy za pomoc i państwa usługi.
Hologram zamigotał i uśmiechnięty Qin Sato zniknął im z oczu.

Samolot przyleciał zgodnie z zapowiedzią. Podobny, może nawet ten sam. Pionowego startu, z pełnymi luksusami na pokładzie. Dostali nie tylko całkiem wygodne posłania, dobry posiłek, taki alkohol czy bezalkoholowe napoje jakie chcieli. Prawie żałowali, że lot trwał niecałe trzy godziny, bowiem ponownie wylądowali w Al Mukalli, gdzie czekała ich przesiadka. Był akurat środek nocy, lecz mimo tego raczej łatwo znaleźć tu było samolot w każdy niemal rejon świata.
Pożegnali się bez żalu. Blue pierwsza ruszyła w swoją stronę. Po Jeanne przyszedł jakiś mężczyzna, a najemnicy przez chwilę czekali jeszcze na Wiga, pomagając mu zejść po schodkach.


Øksendal

Można powiedzieć, że trafiła już do innego świata. Od Mogadiszu i tamtejszej brutalności odgrodziły ją najpierw luksusy samolotu, a potem port lotniczy znacznie bardziej cywilizowanego miejsca. Gdy tylko obie jej stopy stanęły na ziemi, podszedł do niej raczej przystojny mężczyzna, kłaniając się jej lekko i uśmiechając.
- Pani Øksendal? Nazywam się Omar Kalifa. Pozwoli pani ze mną?
Chyba trochę się zdziwił, że kobieta nie ma bagażu, ale nie spytał. Ubrany był raczej w stylu zachodnim, bez chust na twarzy czy innych elementów typowego odzienia arabskiego. Miał za to tutejsze rysy, choć cerę raczej jasną. Poprowadził ją do niewielkiego pojazdu lotniskowego. Gdy wsiadła, ruszył w kierunku hali.
- Pracuję dla firmy Miracle. Zgodnie z umową, proponujemy pani gabinet i stanowisko w laboratorium. Myślę, że są dwa, które mogłyby panią zainteresować. W Detroit zajmujemy się badaniem struktur tkanek ludzkich i ulepszanie ich reakcji na cyberwszczepy. A w New Jersey rozwijamy zupełnie nowe technologie, niestety tu nie mogę wiele powiedzieć, zanim się pani nie zdecyduje. Wszystko oczywiście zostanie załatwione w pełni formalne, teraz to tylko luźna rozmowa - oczy mu błysnęły, podobnie jak zęby w uśmiechu, gdy na nią spojrzał. - W Jersey pracowałaby pani ze mną - puścił jej oko, pewnie nawet nie wiedząc przez co przechodziła jeszcze kilka godzin temu.- Dopiero po jakimś czasie otrzymałaby pani wyższe stanowisko. Niestety, trzeba się wdrożyć. Ale, może wybierze pani Europę? Najpierw bilety, dokąd wykupić?


Rusht, Raver, O'Hara

Odprowadzili wzrokiem Jeanne i Blue, z których ta pierwsza otrzymała prywatną "obstawę". Wig skomentował to tylko krzywym uśmieszkiem i stęknięciem, gdy źle stanął i jego biodro ponownie odezwało się bólem.
- Chyba czas na długie wakacje. Cholera, dawno tak nie dostałem w kość. Valerie - gdy kobieta na niego spojrzała, uśmiechnął się. - Dzięki.
Mogli przyjrzeć się stanowi swoich kont, na które przelano już "podstawę" ich wynagrodzenia. Z premią zgodnie z zapowiedzią czekano na raporty. Shade miała na koncie dodatkowe pięć tysięcy, które obiecał zwrócić Peter.
Ruszyli w kierunku hali, przewiezieni tam standardowym busem lotniskowym. Nie zdążyli jednak dobrze z niego wysiąść, gdy pojawiła się przed nimi wysoka, trzymająca prostą sylwetkę, bardzo ładnie zbudowana kobieta w obcisłym kombinezonie, trochę podobnym do noszonego przez Rusht.
- Kate - przedstawiła się krótko, każdemu podając dłoń. Mocno, po żołniersku. - Polecono mi zadbać o bezpieczne wywiezienie was i waszego ekwipunku. Arabowie stali się strasznie łasi na strzelające zabaweczki - kącik ust uniósł się jej w uśmiechu. - Mam polecenie także zaproponować wam udział w kolejnej misji. Niedługo, od nowego roku.
Wig zgodnie z zapowiedziami pokręcił głową, ale kobieta wskazała najpierw drogę do hali, gdzie większość kafejek działała, mimo środka nocy. Lotnisko nigdy nie zasypiało.
 
Sekal jest offline  
Stary 05-01-2014, 15:25   #183
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Odprawa nie trwała już długo, a chwilę potem przesiedli się do luksusowego samolotu, który zabrał ich z powrotem do Jemenu. Po drodze Valerie, która była najmniej zmęczona z wszystkich najemników zajęła się spisywaniem raportu za pomocą jednego ze znajdujących się na pokładzie komputerów, dostępnych dla pasażerów. Skoro wystarczył im raport jednej osoby, po prostu dość szczegółowo spisała wszystko co działo się w trakcie misji, od momentu kiedy zostali wysadzeni z helikoptera, przed granicami Mogadiszu.
W raporcie pominęła tylko dwie sprawy. Fakt, że kobieta z amnezją znaleziona w laboratorium, wyglądała jednocześnie jak lekarka Angela Harper i pani Maria Boven sprzed prawie czterdziestu lat. Nie napisała też o spotkaniu grupy Jane. Decyzje o opisaniu lub całkowitym pominięciu tego incydentu pozostawiając Foxowi. Całość została napisana w suchej, prostej formie skupiając się jedynie na wydarzeniach z pominięciem uczuciowych reakcji i zachowań osób biorących udział w misji.

***


Słysząc słowa Petera najemniczka odwzajemniła jego uśmiech i powiedziała:
- Cieszę się, że moja interwencja zadziałała na czas. Cholernie nie lubię tracić towarzyszy w trakcie misji. - Potem z pewnym wahaniem by go nie urazić w coś bolącego stanęła na palce i musnęła w policzek.
- Trzymaj się Wig i nie zasiedź na tych wakacjach. Mam nadzieję, że jeszcze razem gdzieś się wybierzemy.
Wraz z najemnikami i towarzyszącą im Angelą poszła za Kate. Skoro Miracle chciało bezpiecznie przewieźć jej broń nie miała nic przeciwko temu. Zwłaszcza, że łatwiej było ją było wwieźć na maleńką wysepkę na Oceanie Spokojnym niż do Nowego Jorku gdzie teraz się wybierała.
Do świąt zostało już tylko kilka dni, a gdzie lepiej robić prezenty niż na Fifth Avenue?

Propozycja kolejnej pracy zapowiadała się dobrze. Ten pracodawca płacił dobrze i dbał o swoich ludzi. To było wielką zaleta w pracy najemniczej, a niestety bywało z tym różnie.
Termin także był dobry. Akurat zdąży się znudzić spokojnym życiem na łonie rodziny i senną atmosferą świąt. Bez wahania zgodziła się więc ją przyjąć.
W końcu zapowiedzieli jej lot, więc pożegnała się z wszystkimi, na chwilę zatrzymując się przy Irlandczyku:
- Do Świąt planuję pobyt w NYC. Coś wspominałeś o miłym relaksie w przyjemniejszych okolicznościach... gdybyś miał jakąś ciekawą propozycję pisz na ten adres. - Valerie podała mężczyźnie karteczkę z zapisanym e-mailem. Pogładziła go wymownie po pośladku, zarzuciła na ramię torbę z rzeczami, które zabierała na pokład i ruszyła w kierunku sali odlotów.

***


Elegancki konsjerż w czarnym uniformie, pochylił się w lekkim ukłonie otwierając drzwi przed wysiadającą z taksówki, ubraną w biały kożuszek do pasa i równie białe, idealnie odprasowane spodnie kobietą. Jak na tę porę roku, chodzenie w jasnych ubraniach było przedsięwzięciem dość ryzykownym. Z drugiej strony Nowy Jork nigdy nie był przyjaznym miastem dla ludzi ubierających się w jasne ubrania. Kobieta najwyraźniej nie przejmowała się wszechobecnym na ulicach błotem powstających z topniejącego śniegu. Kilka smug przylgnęło do jej równie białych jak reszta odzienia butów gdy tylko postawiła stopy na chodniku. Jednak swobodnie przeszła do środka, podając portierowi wierzchnie odzienie i odwracając się do już czekającego na nią maitre d'hotel.
- Witamy w Le Bernardin Miss Donaldson. - Powiedział w profesjonalnym uśmiechem – Dawno nie mieliśmy okazji gościć pani u nas. Pani Dubois już czeka przy tym samym stoliku co zwykle.
Obrócił się bokiem przepuszczając gościa przodem i ruszając zaraz za nim.
- Miło znowu cię widzieć Pierre – Odpowiedziała kobieta witając go lekkim skinieniem głowy i kierując się w kierunku stolika. - Co słychać u twojej córki? Pamiętam, jak ostatnio mówiłeś, że spodziewa się dziecka. - Zapytała z uśmiechem.
- Dziękuję za pamięć Miss Donaldson urodziła miesiąc temu, pięknego, silnego chłopaka. - Powiedziała z dumą i wyraźnym zadowoleniem.
- No to wspaniała nowina. Gratuluję. - dodała dochodząc do stolika.
- Czego? - Zainteresowała się elegancka blondwłosa kobieta siedząca przy stoliku do którego podeszła nowo przybyła.
- Pierre właśnie mi się chwalił, że został dziadkiem. Witaj Monique. - brunetka nachyliła się ku niej i musnęła ustami jej policzek – Cieszę się, że cię widzę.
- O tak ja też już słyszałam tę radosną nowinę.
- Uśmiechnęła się do mężczyzny, który odkłonił się w odpowiedzi i dyskretnie oddalił od stolika. - I ja się cieszę Denis, ostatnio zbyt rzadko pojawiasz się w Big Apple. Zamówiłam już przystawki. - Powiedziała zmieniając temat. - Możesz mi przy nich opowiedzieć co to za tajemnicza sprawa z tą Marie Boven.

Przez chwilę Shade spokojnie delektowała się jednym z arcydzieł kulinarnych szefa kuchni. Potem sięgnęła do kieszeni żakietu i wyjęła z niej wyłączony holofon.
- Masz tam kilka zdjęć z tajnego laboratorium Umbrelli pod Mogadiszem. Odczytaj je w bezpiecznym miejscu, a potem zniszcz urządzenie. Nikt nie zabronił nam rozpowszechniać tych informacji, ale Umbrella będzie bardzo niezadowolona, gdy to wypłynie, więc wiesz jak jest...
- Tak, tak
– Francuzka skinęła głową z lekkim uśmiechem – anonimowe źródło...
- Właśnie. Nie nagrywaj. Po prostu słuchaj.
– Denis opowiedziała przyjaciółce o misji w Somalii. Le Bernardin, poza świetnym jedzeniem i dyskretną obsługą miało jeszcze jedną wspaniałą zaletę. Doskonale blokowało wszystkie prowadzone przy stolikach rozmowy, tak by nic nie wydostawało się na zewnątrz. Mimo to Shade i tak włączyła specjalnego blokera uniemożliwiającego jakiekolwiek nagrywanie. Nie dlatego, że nie ufała Monique. Po prostu dlatego, że tak została wyszkolona.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 22-08-2014 o 20:29.
Eleanor jest offline  
Stary 08-01-2014, 20:52   #184
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Wszystko było mu już jedno, jak wsiadał do samolotu, rozkładając się na małym, wygodnym skórzanym posłaniu. Misja została wykonana. Zachowanie Jeanne i Blue stało się nieistotne. Premię chciał dostać, wiedząc jednak, że Val zabiera się za sporządzenie raportu, przekazał jej wszystkie materiały zebrane z podziemnego kompleksu. Nie wiedział co się na nich znajduje, to już zostawiał specom Miracle. Wyciągną z tego co wyciągną, najemnika to nie obchodziło. Za wciskanie mordy w nie swoje sprawy groziły tylko kłopoty, a długofalowe konsekwencje stawały się bardziej istotne od szybkiego zysku. To i nie wnikał w szczegóły. Jeden wyjątek wiózł ze sobą. Angeli coś obiecał i obietnicę wypełniał. Na lotnisku w Jemenie mogła się odłączyć, Kane nie próbował nawet analizować prawdziwości jej słów. Liczyła się wypłata, nie rozgrywki międzykorporacyjne. Im dalej od tych ostatnich, tym lepiej i spokojniej.

Przespał lot i wysiadając w Al Mukalli czuł się odrobinę lepiej. Ciało protestowało, mięśnie piekły, za to przeszedł pierwszy szok i mógł poruszać się w miarę swobodnie. Okazało się, ku zaskoczeniu Irlandczyka, że pracodawca wcale nie zamierzał się ich tu pozbyć, a zagwarantował im nawet przesiadkę. I misję. O'Hara przetrawił ją, patrząc prosto w oczy Kate.
- Zostaw numer i szczegóły, dam znać w najbliższym terminie.
Stały pracodawca sprawiał kłopoty i w tym samym czasie miał swoje zalety. Najemnik najpierw wolał przyjrzeć się temu, czym podzielić się chcieli. Wybrał przesiadkę wprost do Dublina, to samo zaproponował Angeli.
- Znam tam jedną klinikę, gdzie mam znajomych. Nie zadają pytań. Sprawdzą co z tobą. Może czegoś się dowiemy.
Zaakceptowała tę propozycję, pozostało więc tylko krótko pożegnać się z towarzyszami.
- Nie było tak źle, co? - puścił oko Wigowi. - Już nie jesteście takimi sztywnymi Angolami, gdy kulejecie i się garbicie - wyszczerzył zęby. Teraz ponownie pozwalał sobie na zwyczajowe żarty. Obejrzał się za Valerie, patrząc na nią inaczej niż na facetów.
- Brzmi dobrze. Odezwę się. Mnie wiecie jak złapać, kontakt ten sam. - Zawsze pozostawiał numer do skrzynki w Irlandii, z której korzystali ludzie zawsze wiedzący jak się z nim skontaktować. - Do następnego.

***

Pomimo drugiej połowy grudnia, Zielona Wyspa pozostawała zgodna ze swoją nazwą. Szum morza docierał do ich uszu, gdy zbliżali się do Tramore, urokliwego miasteczka tuż przy wybrzeżu. Obok, widoczna nawet od drogi, rozciągała się zatoczka, coraz głębsza z każdym rokiem.
- Wynająłem ci pokój na kilka dni, większość spraw dogadałem już z Michaelem. Zostaniesz poddana rutynowym testom, po ich wynikach może będą mogli zdziałać więcej.
- Dlaczego to robisz? - spytała raz jeszcze. Postanowili pozostać przy imieniu Angela, dopóki nie dowiedzą się więcej.
- Kiedy wreszcie uwierzysz, że faktycznie chcę ci dać świeży start? - nie spojrzał nawet na nią, zjeżdżając właśnie z głównej drogi. Minęli tablicę z nazwą miejscowości. - Jeśli to ci nie wystarcza, to chcę rozwiązać zagadkę, którą jesteś. I zaciągnąć do łóżka, do którego sama wskoczysz z wdzięczności.
Parsknęła, odwracając się do okna. Ostatecznie roześmiała cicho.
- Dziękuję. O to ostatnie lepiej musisz się postarać. Przyjdź z kwiatami, na początek.
- Pani doktor jest romantyczką! - dołączył się do śmiechu, parkując przed nowoczesną, niewielką kliniką. Napis oznajmiał "Klinika Neurologii w Tramore". Z tego co wiedział Kane, w sprzęt zainwestowano tam masę kasy i nie tylko na nerwy mogli pomóc. No i tylko tam miał tak dobrych kumpli.

Ze środka wyskoczył blondyn w średnim wieku, słabo ukrywający wszczep, który miał zamiast lewej nogi. Doskoczył do samochodu, otwierając drzwi od strony pasażera. Wydawał się zbyt energiczny. Kane wysiadł sam, kobieta skorzystała z pomocy.
- Michael. Jak zwykle kobieciarz i jak zwykle ani sekundy w jednym miejscu.
Przywitali się, serdecznym uściskiem i kilkoma pocałunkami w policzki. Najemnik wskazał swoją towarzyszkę.
- To Angela, tak jak mówiłem - blondyn pochylił się i ucałował jej dłoń. - Chciałaś romantyka, to proszę. Michael Walkins. On cię oprowadzi. Nie masz się co martwić.
- Oczywiście, że nie, moja pani - z przesadą odezwał się wspomniany. - Nie należę już do gburowatego środowiska najemników. Proszę za mną.
Zerknęła na O'Harę z lekkim niedowierzaniem. Ten wyjął jej torbę z bagażnika i podał.
- Odezwę się niedługo. Michael o wszystkim jest poinformowany, odwiezie cię potem do motelu. Jest nieszkodliwy. Zwykle.

***

ZALOGOWANO
RAPORT:
"ID MISJI 3042KO Misja wykonana. Następna potencjalna: nowy rok. Pracodawca: Miracle. Potencjalne zyski z poprzedniej: Mogadiszu, placówka Umbrelli. Być może produkowali tam pół-androidy do walki. Uzyskane dane przekazuję. Potencjalne cele do pilnowania: Jeanne Øksendal, Blue Zahe. Potencjalna niewiadoma: Miracle. Jeśli mam wolną rękę, dajcie znać."
WYLOGOWANO

Światło holograficznego ekranu komputera zgasło. I zapaliło ponownie, by przekazać jeszcze jedną wiadomość. Spisał adres otrzymany w Jemenie.
"Południowa półkula, słoneczna i spokojna Australia, błękitny ocean, piękna plaża."
Zgasło ponownie.

***

- Wróciłeś! - zaskoczenie na twarzy Lii warte było nocnej jazdy. Otworzyła mu drzwi, jeszcze zaspana. - I jak zwykle pojawiasz się o idealnej porze i zapowiedziany.
- Witaj siostro - nachylił się i pocałował ją w kącik ust. - Ja także bardzo się cieszę, że znów się widzimy i to po tak krótkim czasie…
Westchnęła teatralnie, zatrzaskując za nim drzwi. Zawinęła się szlafrokiem i poczłapała do kuchni, nastawiając kawę. Ekspres wydał z siebie dźwięk, budząc się do życia.
- Lepiej by było, jakbyś sobie sprawił własne mieszkanie.
- Nie opłaca mi się - wzruszył ramionami, gdy obróciła się do niego gwałtownie, marszcząc brwi. - Zaraz znów znikam.
- Chyba żartujesz. Robota na święta?!
- Nie panikuj. Wrócę na święta. Tym razem wakacje.
Kręcąc z niedowierzaniem głową nalała im kawy.
 
Widz jest offline  
Stary 08-01-2014, 21:55   #185
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
W czasie tych trzech godzin, które zajął lot nie rozmawiała zupełnie ze swoimi towarzyszami. Doskonale wiedziała, że tak ona na nich działa niczym czerwona płachta na byka. Zresztą oni na nią podobnie. A ona nie miała już chęci i siły walczyć z nimi.
Otoczenie i sprzęty sprawiły, że odprężyła się trochę. To był świat jaki znała i w jakim czuła się bezpiecznie. Jej ubranie już wyschło, przez co czuła się dużo swobodniej.
Poczęstowała się kawą, bo tego brakowało jej w czasie tych kilku dni piekła na ziemi. Nie była to wprawdzie jakaś wyszukana kawa, ale zawsze kawa.
Zajęła się swoimi sprawami.
Tutaj już było połączenie ze światem. Mogła więc spokojnie powiadomić kogo trzeba, że żyje. Przecież kilka dni temu wystała ostatnią wiadomość i to niezbyt optymistyczną.


Kulturalnie pożegnała się na lądowisku.
- Do wiedzenia. - Tyle mogli od niej usłyszeć gdy odchodziła.

***

- Do Nowego Yorku. - Było jedynym co powiedziała do mężczyzny, który towarzyszył jej po opuszczeniu samolotu.
Słuchała jego wywodów jednym uchem. Myślami była już gdzie indziej. W domu. Zresztą teraz nie miała siły myśleć. Nie chciała też pochopnie podejmować decyzji, które miałby wpływ na jej dalsze życie. Zwłaszcza, że ostatnia nieprzemyślana decyzja doprowadziła ją do tego miejsca i nie była z takiego obrotu sprawy zadowolona.


***

Na lotnisku czekał już na nią. Przyjechał osobiście.
Ze zdziwieniem odnotował fakt, że nie posiada żadnego bagażu.
- Obsługa hotelowa zawiodła. - Odparła krzywo widząc jego reakcję.
- Doprawdy. - Uniósł lekko brew.
- Też się cieszę, że cię widzę, tato. - Jeanne rzuciła się mężczyźnie na szyję. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Ja też. - Odparł obejmując ją.
Trwali tak chwilę w tym uścisku.
- Chodź, opowiesz mi wszystko po drodze. - Powiedział Philippe Malliavin biorąc córkę pod rękę i prowadząc do zaparkowanego tuz przed wejściem sportowego samochodu.

Opowiedziała mu prawie wszystko drobne szczegóły pozostawiając dla siebie. Najbardziej zależało jej na zdaniu ojca co do swojej ostatecznej decyzji o niepodejmowaniu dalszej pracy dla Miraclle. Głównym powodem owej decyzji była niekompetencja jaką popisała się, według pani Øksendal, owa firma.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 10-01-2014, 10:18   #186
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Fox nalał sobie whisky do szklanki i rozsiadł się wygodnie na luksusowym fotelu w samolocie. To samo, co przed misją mu nie odpowiadało, teraz przyjął z otwartymi ramionami. Taki komfort po wykonanej robocie to się rozumie. Zapewne swój udział miało tutaj także zmęczenie, które potęgowało przyjemność płynącą z każdej, nawet najmniejszej wygody, a te tutaj wcale małe nie były, i fakt, że współpraca z pracodawcą ostatecznie ułożyła się całkiem nieźle, a przecież z początku nie do końca wiadomo było, czego się po tym całym Miracle spodziewać. Połączenie tego wszystkiego sprawiło, że podróż była dla Ravera bardzo odprężająca, przynajmniej do czasu, gdy Shade nie wspomniała o raporcie. Był jej wdzięczny za to, że kwestię całego zajścia z Jane pozostawia jemu, co jednak nie znaczyło, że powracanie do tego myślami było przyjemne. Bo tu spieprzył i to solidnie... Nie zamierzał jednak pomijać epizodu i robić z tego jeszcze większej komedii. Zignorował tylko najbardziej personalne kwestie, resztę opisał, trzymając się przy tym formy nadanej przez Valerie - suchej i prostej.

Na lotnisku wysłuchał w skupieniu tego, co mówiła blondynka w obcisłym wdzianku. Kolejna propozycja... Kwoty, które zostały wstępnie wymienione, kusiły mocno, ale termin i miejsce, w którym zlecenie było do wykonania - już niekoniecznie. Całość wrzucił do szufladki "rozważyć".
- Odpowiem jak tylko będę pewien, co i jak - rzucił krótko.

Przed odlotem wyszczerzył się do O'Hary i Rush i podał im po kolei dłoń. Nie żegnał się jeszcze tylko z Wigiem, bo wracali tym samym samolotem.
- Do następnego - skinął głową. - Już nie w Somalii, mam nadzieję.

Lot przebiegł dla Foxa nad wyraz spokojnie. Nic dziwnego. Większość przespał.

***

Chłód, smog, brud i smród. Czyli dzielnica portowa Liverpoolu zimą. Tych dwóch ostatnich elementów nie brakowało w Somalii, ale poza tym panujący tu klimat niewiele miał wspólnego z afrykańskim. Było dość wilgotno, ale o dziwo, nie padało. Szare niebo i mgła znacznie utrudniały określenie pory dnia, a jedynymi wyróżniającymi się punktami w okolicy były palące się słabym światłem uliczne latarnie i jaskrawe, czerwono-niebieskie neony. Raver minął kilka znajomych barów i pubów, zerkając w zaparowane szyby. W niektórych mignęły mu nawet ludzkie sylwetki. Przechodniów zaś nie było prawie wcale, jedynie samochody przejeżdżały wte i wewte. Poprawił swoją czarną skórę i przyspieszył nieco kroku. Nie był już daleko.

Zamknął za sobą drzwi prowadzące do klatki schodowej i zaczął wchodzić na górę. Szybko odetchnął z ulgą, nie słysząc irytujących dźwięków, które zazwyczaj wydobywały się z antycznego sprzętu grającego używanego przez jednego z sąsiadów. Nie miał za grosz ochoty słyszeć chociażby pomruku szajsu, który ten typek lubił puszczać. W drodze do mieszkania, poza stłumionymi dźwiękami ulicy i odgłosami swoich kroków, nie towarzyszyło mu zatem nic.

I nic innego nie powitało go też w samym mieszkaniu. Zapalił światło. Kanapa, stolik, łóżko, szafa, małe wejście do kuchni, drzwi do łazienki, kilka częściowo zasłoniętych okien... Nie potrzebował wiele, i tak wpadał tu stosunkowo rzadko. Było spokojnie. Zimno. I pusto.
Podszedł do jednej ze ścian, pomacał chwilę, znalazł czujnik i przysunął do niego całą dłoń. Wysunęła się mała szufladka z różnymi przedmiotami, w większości niezbyt cennymi. Zabrał swój holofon, odblokował. 3 nowe wiadomości. Wyświetlił po kolei.

Informujemy, że w związku z nieuregulowaniem należności dnia 16.12.2048 w wysokości (...)
Kasuj. Wyłączone ogrzewanie, normalka. W sumie długo tu nie pobędzie, można znowu olać. Niech się ciapaty w dupę pocałuje.

Niedomagasz? Nie jęczy? Już niedługo! Z naszym (...)
Kasuj.

Witamy z powrotem w Anglii. Mam coś, co Cię może zainteresować. Aktualne do kwietnia.
- N

Ciekawe. Namura wciąż czasem proponował Foxowi jakieś kontrakty, choć minęło już trochę czasu od ostatniego. Trzeba będzie to sprawdzić...

Nic więcej nie było, Fox sam wysłał więc jedną wiadomość (Już u siebie.) na ten numer co zwykle i odłożył urządzenie. Przetarł oczy, zdjął ubrania i poszedł pod prysznic. Gdy skończył, zbierał się już do wyjścia, by nie zgnuśnieć tu w samotności. Zdarzało mu się czasem, wiedział, że musi na to uważać. Nie zdążył jednak otworzyć jeszcze drzwi, nim przyszła odpowiedź. Krótka, ale ta z tych poprawiających nastrój.
ETA 20.12.2048
To za niedługo. Chwilę potem nadeszła następna.
Ach, jeszcze coś. Dzisiaj w "The English Way" Deep Purple wieczorem. Odetchnij. Przyda Ci się.
Uśmiechał się pod nosem, schodząc już po schodach. Miała rację. Przyda mu się.
 
Cybvep jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172