Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2013, 23:10   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Strefa Zagrożenia




Godzina 06:12 czasu lokalnego
Wtorek, 15 grudzień 2048
Mogadiszu, Somalia


Fale tłukły o kadłub wielkiego kontenerowca, sunącego przez wodę niczym jakaś majestatyczna bestia. Stalowa, olbrzymia sylwetka nowoczesnej barki, kołysała się powoli, leniwie nawet, poddając się atakom niepowstrzymanego żywiołu. Gdzieś w oddali co chwilę pojawiały się jasne zygzaki błyskawic, gwałtownie rozświetlające czyste nocne niebo. Takie burze, wspomagane przez porywisty, choć ciepły wiatr, nie były w tym rejonie niczym nadzwyczajnym ostatnimi czasy. Nigdy prawie nie przynosiły deszczu, co nie znaczy, że poruszający się po pokładzie marynarze mogli uznać tę noc za suchą. Rozbijające się o burty i siebie nawzajem fale zalewały wodą wszystko na swojej drodze, gdy niewielkie na tym tle sylwetki ludzi kręciły się pośród maszynerii i setek a może nawet tysięcy kolorowych kontenerów, pokrywających nierówno pokład tego statku. Bardzo uważny obserwator, uparty może, który zainteresowany byłby "Bumerangiem", zastanowiłby się nad tym nierównym ułożeniem.

Każdy przecież wie, że odkąd wszedł do użytku ten sposób transportu morskiego, kontenery zawsze ustawiane były jeden obok drugiego, w celu uniknięcia uszkodzeń na wzburzonym morzu. Teraz również tak by uczyniono, gdyby nie fakt, że podczas tego rejsu statek miał posłużyć jeszcze do innego zadania. Marynarze przemierzali więc pokład, z niewyraźnymi minami spoglądając na trzeszczące z wysiłku stalowe liny i zapalając nieliczne światła pozycyjne, pozwalające dostrzec ich z daleka. Zdaniem każdego z nich, robienie czegoś podobnego było szaleństwem. Nikt ich nie słuchał.
Samoloty pionowego startu lądowały na pokładzie dwukrotnie tej nocy, za każdym razem skrywając się za ścianą kontenerów i szybko ponownie startując, znikając w czerni nocy. Szczęśliwie burza nie pokrzyżowała tych planów.

Choć ci, których przewożono we wnętrzach nowoczesnych podniebnych transportowców, mogli mieć bardzo odmienne zdanie i cieszyć się znacznie mniej. Nie wymyślono jeszcze bowiem niczego, co niweluje wątpliwe przyjemności latania pośród burzy.


Zahe

To miał być krótki, jednorazowy kontrakt. Blue Zahe przyjęła go, nie zastanawiając się głębiej nad tym faktem. A może potrzeba opuszczenia pewnych miejsc była silniejsza od zdrowego rozsądku? Powodów mogło być mnóstwo, fakt był jeden. Niedługo po podpisaniu odpowiedniego dokumentu lądowała już na niezbyt dużym lotnisku niedaleko Al Mukalli, największego miasta byłego Jemenu, a teraz Federacji Państw Arabskich.
Nieszczególnie było przyjazne, na szczęście miała spędzić tu tylko kilka godzin. Grudzień zaczął się już jakiś czas temu, tu ciągle jednakże panowały upały, sięgające trzydziestu stopni, co w obecnych czasach zdarzało się coraz rzadziej. Inna sprawa, że zima temperaturę obniżała, na pustyniach w letnie miesiące ciągle nie dało się wytrzymać. A tutaj, wokół pięćset tysięcznego miasta portowego, rozciągało się morze piasku i skały. Te ostatnie, pnące się ostro w górę, otaczały kawałek równego, nisko położonego terenu, gęsto zabudowanego prawie identycznymi, bielonymi domami.
Znalazła się w zupełnie innym świecie. Widziała groźne, nieufne i wściekłe spojrzenia. Lub gorzej, pełne żądzy. Świat arabski, uderzony odejściem od ropy naftowej, staczał się coraz bardziej. Tu, w porcie, ludzie mogli przynajmniej łowić ryby. W miastach głębiej na pustyni biali nie mieli co się pojawiać.

Bezpieczniej było nie opuszczać lotniska, gdzie mogła poczynić ewentualne zakupy. Niewiele wiedziała o tym co będzie musiała robić. Płacono dobrze, pięćdziesiąt tysięcy, w tym pięć zaliczki. Za kilka dni pracy to niewiele, za to wysyłano ją przecież do strefy wojny, tym bowiem było Mogadiszu w obecnych dniach. Może nie otwartej wojny, to afrykańskie miasto z pewnością nie należało do spokojnych, a Blue dodatkowo miała być członkiem większej, dokładnie poinformowanej o szczegółach grupy. Człowiek z którym rozmawiała, niejaki Sato, twierdził też, że jeśli dobrze się sprawi, może liczyć na dłuższe zatrudnienie, także bardzo dobrze płatne.
Czy ryzyko miało się opłacić, to już zahaczało o wróżenie z fusów.
Gdy nadszedł późny wieczór, noc prawie, skierowała się na lądowisko dla helikopterów i samolotów pionowego startu. Znaczyło to, że raczej nie jest planowany turystyczny, bezpośredni lot do stolicy Somalii.


Øksendal

Czasami dobre intencje mają skutek odwrotny do zamierzonego. Bywa również tak, że ostatecznie wcale nie mają nic wspólnego z byciem "dobrymi", nawet jeśli takie okazują się być na pierwszy rzut oka. Dla większego spokoju sumienia można nazwać to pułapką, wtedy znacząco spada ilość winnych. Przyjaciółka załatwiła już wszystko. Tylko wsiąść do samolotu, lecącego na drugi koniec świata. Jeanne Øksendal miała trochę czasu na rozmyślanie o tym, czego się podjęła. Sama jeszcze przecież nic nie podpisywała, czy mimo tego kontrakt już obowiązywał? Zadzwonił do niej człowiek, zupełnie jej wcześniej nieznany. Nawet nie podał firmy, powołując się na klauzulę poufności, jeszcze nie obowiązującą. Przedstawił się jako Qin Sato, wyjaśniając, że faktycznie mają laboratorium, do którego szukają szefa.

Niestety, obecnie była potrzebna zupełnie gdzie indziej. Jej niezwykła wiedza i doświadczenie miały być niezbędne do opanowania pewnego kryzysu w Somalii, gdzie "mógł zdarzyć się wypadek". Lakoniczne nic, choć Sato zapewniał, że to się zmieni po podpisaniu czego trzeba. Czy miała wyjście? Czy chciała teraz zrezygnować? Nie. Podpisała, bo i nie zobowiązała się do niczego nadzwyczajnego. Każdy chronił informacje w obecnych czasach. Jej rozmówca twierdził, że wszelkie informacje będą posiadać ludzie, z którymi właśnie leci się spotkać. Ludzie mający ją wspierać i chronić. Łatwo się było domyślić: najemnicy.

Nie dowiedziała się wiele więcej, zresztą Qin rozmowę przez holofon chciał ograniczyć do minimum. Leciała do Al Mukalla, największego miasta dawnego Jemenu, gdzie kolejny samolot miał zabrać ją dalej, a ostatecznym celem była somalijska stolica - Mogadiszu. Zapewnione miała tylko dwie rzeczy: pięćdziesiąt tysięcy Eurodolarów po ukończeniu tego zlecenia oraz pracę w tajnym laboratorium badawczym na terenie Stanów Zjednoczonych.
Inna sprawa, że tamta część Afryki była strefą wojny, a fakt pośpiechu, którego była świadkiem, popierał tezę o wypadku.
Czy właśnie ryzykowała swoje życie?
Samolot wylądował, a jakiś człowiek w białym, arabskim stroju kazał jej przejść na lądowisko dla helikopterów i samolotów pionowego startu. Nawet jej bagaż pojawił się w rekordowym tempie. Zapadła już noc, a to oznaczało nocny lot. Te z kolei, prowadzone przez sprzęt zwykłe krótszego zasięgu, pozwalały na kolejne, niezbyt przyjemne, domysły.
Klamka jednakże już zapadła. Przyjaciółka wszystko dogadała.


Rusht, O'Hara, Wingfield, Raver

Al Mukalla była praktycznie prowincjonalnym miasteczkiem, zyskała jednak nieco na znaczeniu po zaniknięciu granic pomiędzy poszczególnymi krajami arabskimi. Biorąc pod uwagę Somalię i ciągłe niepokoje w niej, ten port stawał się ostatnim przed wyjściem na Morze Arabskie, albo pierwszym - jeśli się od tamtej strony wracało. Każdy kapitan wolał przepływać bliżej tego wybrzeża, które utrzymywane było w pokoju nie tylko siłami Federacji Państw Arabskich, ale także pompowano tu korporacyjne pieniądze, zniechęcając do działań innych niż pobieranie stanowczo wygórowanych opłat portowych.
Tutaj też trafiła cała czwórka najemników. Peter i Felix nawet znaleźli się w tym samym samolocie. Zlecenie nadeszło od firmy zwącej się Miracle, coraz bardziej znanej na całym świecie - nie tylko z nowych technologii, ale i kilku politycznych zagrań, dających im szansę na obronę przeciw kontrofensywie korporacji, z którymi ponoć związani nie byli. Tyle przynajmniej można było wyczytać w sieci. Fakt był taki, że płacili całkiem sporo, a cała czwórka chwilowo nie miała zajęcia. Gdyby tu uwinęli się sprawnie, zdążyliby jeszcze do domu na święta. O ile ktokolwiek tutaj cokolwiek jeszcze wyznawał. Lub chociaż miał rodzinę.
Niewiele wiedzieli o sobie w takich sprawach, to nie było coś z czego spowiadali się najemnicy. W końcu liczyło się tu i teraz, wspólna akcja i dobra współpraca. Zleceniodawca szukał grupy małej i zgranej.

W największym mieście byłego Jemenu nie przebywali długo. Od razu zostali zidentyfikowani i przechwyceni przez niewyróżniającego się z arabskiego tłumu mężczyznę, który poprowadził ich do części dla startujących pionowo samolotów. Wpuszczono ich do środka, a drzwi zasunęły się bezszelestnie. Przesiadka ta była omówiona od razu, toteż nie czuli zaskoczenia czy tym bardziej strachu. Każde z nich przeżywało już podobne chwile wielokrotnie. Podobnie jak brak wyjaśnień, które miały nastąpić dopiero po tym kolejnym fragmencie podróży. To co mogło tylko lekko zaskoczyć to jakość wykonania tego nowoczesnego pojazdu powietrznego. Wnętrze było luksusowe - skóry, pełna wygoda, ładne drewno. Po dwa siedzenia ustawione naprzeciwko siebie i stolik pomiędzy. Alkoholu nie posiadali, ale bez problemu dało się coś wypić i zjeść, bowiem zostawiono nawet całe gotowe posiłki.
Pośpiech w tej misji bardzo rzucał się w oczy, z drugiej strony chociaż nie żałowali. Już na samym początku spisali listę podstawowego wyposażenia, pytając o nie każdego z osobna. Magazynki do broni czy granaty, miano im dostarczyć za darmo, w żądanej ilości.

Lot trwał dwie godziny i zakończył się mocnymi turbulencjami, kiedy to na środku morza wlecieli w burzę. Porywisty wiatr szarpał samolotem, pilot jednak był pewien. Szybko się zorientowali, że siadają na statku, wielkim kontenerowcu, który na środku przygotowane miał lądowiska. Jedno było puste i na nim lądowali, drugie zajmował zamaskowany bardzo dokładnie helikopter. Zapewne na dalszą część podróży. Zapadł już zmrok, wokół szalała burza, a silniki samolotu zagłuszały wszystko, gdy już otwarto drzwi. Wyskoczyli na zewnątrz, szybko przechwyceni przez ubranego po marynarsku, starszego już człowieka z posiwiałą brodą. Wprowadził ich do nadbudówki, najpierw prowadząc labiryntem między kontenerami.
- Jestem Hans, to wszystko co musicie wiedzieć, podobnie jak mi wystarczy znajomość waszych twarzy. Sprzęt i wytyczne w mesie, nikt nie będzie wam przeszkadzał. Wyruszacie za cztery godziny, dopiero wtedy jesteście proszeni o wyjście prosto na lądowisko. Dalej zabierze was helikopter, wraz z dwoma innymi osobami.
Zamknął za nimi drzwi okrętowej jadalni.

W mesie, prócz standardowego jej wyposażenia, z długim stołem na czele, znaleźli także zamówiony ekwipunek, popakowany do wojskowych, podłużnych toreb. Poza tym znaleźli także urządzenia translacyjne. Valerie otrzymała czip, jako jedyna miała możliwość użycia go. Pozostali niewielkie urządzenia na rękę. Wystarczyło mówić, a sprzęt sam zamieniał słowa na zdefiniowany język. Zaprogramowane były już na lokalny język somalijski oraz arabski. Tłumaczenie zaś oczywiście na angielski. I na odwrót. Poza nimi dostali komplet sześciu dousznych komunikatorów, najnowszego typu. Ponoć z niewykrywalnym sygnałem.
Na środku stołu leżał natomiast przenośny komputer holograficzny, włączony wyświetlił twarz starego Azjaty o przyjaznej, dobrodusznej prawie twarzy. Nagranie zaczęło się odtwarzać.
"Witajcie. Nazywam się Qin Sato. Wybaczcie spotkanie w taki sposób, ale czas nagli i moje stare kości nie pozwalają dotrzeć na czas. Niezależnie od tego, zapewniam, że będziecie mogli zadać dodatkowe pytania za pomocą tego komputera, a także zabrać go ze sobą, będzie nam służył za główną komunikację. Sygnał jest bezpiecznie szyfrowany, wciąż jednak może zostać wyłapany. Do rzeczy jednak, do rzeczy. "

Holograficzna sylwetka zrobiła ruch głową, jakby dając komuś znak. Obok niego pojawiła się mapa z dużą plamą szarych zakłóceń.
"To obraz satelitarny Mogadiszu sprzed dwóch dni. Badając to zakłócenie, natrafiliśmy na obraz samochodów transportowych Umbrelli, zmierzających do portu, skąd zabrał ich prywatny statek korporacji. Po dokładniejszej analizie, doszliśmy do jednoznacznych i pewnych wniosków - nastąpiła ewakuacja tajnej placówki badawczej. Jesteśmy pewni jej istnienia, jesteśmy także pewni, że główne jej wejście znajduje się na obszarze zaobserwowanych zakłóceń. W jaki sposób je uzyskano - nie wiemy. Emitery odbijające kamery satelity to nowoczesna technologia, urządzenia też nie mogły być małe. Zostały wyłączone po ewakuacji. Wasze zadanie jest proste: macie odnaleźć wejście, nie musi być główne. Podejrzewamy, że było ich kilka, by pracownicy nie rzucali się w oczy. Po odnalezieniu, macie dostać się do środka i umożliwić dwóm specjalistom zbadanie sprawy. Musicie także ich chronić. To bioinżynier oraz haker. Obawiamy się, że przyczyna tej ewakuacji może być poważną sprawą. W jednym worku jest specjalistyczny sprzęt, dostarczycie go gościom. Dzięki niemu będziecie mogli także zbadać, czy okolica jest bezpieczna. "

Przerwał na chwilę i ponownie dał komuś znać. Pojawił się portret czarnoskórego mężczyzny.
"To Ghedi LuQman, miejscowy i nasz zaufany człowiek. Będzie waszym przewodnikiem, spotkanie z nim jest umówione na szóstą trzydzieści lokalnego czasu w niewielkiej osadzie na zachód od Mogadiszu, w bezpośredniej jego bliskości. Na wasze konta zostało przelane po dziesięć tysięcy zaliczki, dodatkowe trzydzieści tysięcy na głowę zostanie przelane po sukcesie tej misji. Za każdy dzień poniżej ośmiu każde z was otrzyma kolejne pięć tysięcy. Statek, na którym się znajdujecie, pozostanie w tym rejonie przez tydzień. Jeśli nie uda się wam wykonać zadania w tym czasie, przekażemy zapasowy plan ewakuacji. Podstawowe dane o Somalii i jej stolicy zostały zapisane na dysku tego komputera. Pozostałe informacje przekaże wam Ghedi, dostaliśmy od niego potwierdzenie przygotowania waszej bazy wypadowej. Somalia to ciągła strefa wojny i tak jest również obecnie. Bądźcie ostrożni. Utrzymujcie kontakt i raportujcie się. Zadawajcie pytania. Macie nasze pełne wsparcie, ale mamy tam bardzo ograniczone pole działania."
Nagranie skończyło się i Qin zniknął. Ponownie usłyszeli burzę i szum fal na zewnątrz. Pokład kołysał się lekko. Mieli kilka godzin na podstawowe przygotowania i zadanie pytań. Albo chwilową przynajmniej drzemkę. Nie wiadomo kiedy miała zdarzyć się szansa na następną.


Zahe, Øksendal

Poznały się od razu. Samotne, białe kobiety na pasie startowym, zmierzające z umieszczonymi na wózkach walizkami prosto do podstawionego samolotu. Widok niecodzienny w kraju arabskim. Otworzyły się drzwi samolotu i wyszedł z nich mężczyzna, ubrany jak wojskowy pilot, tylko bez oznaczeń. Uśmiechnął się, bardziej służbowo niż szczerze.
- Zapraszam na pokład. Zaraz odlatujemy.
Nie był zbyt rozmowny, ale cóż mógł poradzić na uśmiech Blue, gdy ta zadała dodatkowe pytanie?
- Przesiadka odbędzie się na morzu, dotrzemy tam za dwie godziny.
Nie było wyjścia. Weszły na pokład, a mężczyzna zabrał bagaże do luku. Odpalono silniki, gdy tylko znalazły się w całkiem przyjaznym, niewielkim wnętrzu samolotu. Wyciszenie było dokładne, słyszały tylko delikatny szum na zewnątrz. Można było rozmawiać. Fotele umieszczone były dwójkami, naprzeciw siebie, oddzielone wysuwanym, niewielkim stolikiem. Wysoka klasa, dużo skóry i wygody.

I krótka holograficzna wiadomość, wraz z plikami zawierającymi podstawowe informacje. Po uruchomieniu pojawiła się satelitarna mapa Mogadiszu i wirujący powoli w rogu symbol korporacji Umbrella.
"Cel: zlokalizowanie i zbadanie próbek z ewakuowanego laboratorium Umbrelli. Zebranie wszelkich możliwych informacji o prowadzonych tam badaniach, odzyskanie danych, infiltracja. Lokalizacja: Mogadiszu lub okolice. Dokładna lokalizacja nieznana. Działalność laboratorium: nieznana. Podejrzewana biotechnologia. Wynajęci profesjonaliści do ochrony i odnalezienia placówki. Przekazane im szczegółowe informacje. Polecane wspieranie ich działań posiadaną wiedzą i umiejętnościami. Wynajęty miejscowy przewodnik."
Nie znały się na takiej pracy, ale przecież obie były inteligentne. To brzmiało dokładnie jak przygotowywana na szybko misja. Sprawa pilna i na wczoraj, mimo, że nie wyznaczono jasnych terminów, przynajmniej im. Kto wie co powiedziano "wynajętym profesjonalistom"? Do informacji dołączono całą potencjalnie istotną wiedzę na temat Umbrelli, łącznie z profilami działalności, wcześniej zaobserwowanych ruchach czy korzyściach z posiadania laboratorium w takim miejscu. Wszystko przypuszczenia, w tej chwili nieistotne. Przypuszczenia zawsze zaburzały wizję i utrudniały myślenie.

Niedługo przed końcem lotu samolotem wstrząsnęły mocne turbulencje. Pojawiła się prośba o zapięcie pasów bezpieczeństwa i pewnie tylko dzięki nim utrzymały się w fotelach. Odezwał się głos z interkomu.
" To tylko burza. Niedługo lądujemy. "
Wyglądało to niemal jak pierwszy test. Targało nimi na wszelkie strony, a w niewielkich okienkach widziały przecinające nocne niebo błyskawice. Najgorszy rodzaj karuzeli, paskudna sprawa dla osób wrażliwych na tego typu doznania. Niedoświadczonych.
W końcu coś się zmieniło, teraz lecieli wyłącznie w dół, a tuż przed lądowaniem zauważyły nieliczne światła wielkiego statku. Kontenerowca.
Samolot "usiadł" na oczyszczonym fragmencie pokładu, a drzwi się otworzyły. Pojawił się znów ten sam mężczyzna, wskazując dłonią prawie niewidoczny w ciemnościach kształt helikoptera, już rozkręcającego śmigła. Huk był teraz nie do zniesienia, a porywisty wiatr mocno utrudniał poruszanie. A to wcale nie był koniec podróży. Do śmigłowca ładowały się już cztery inne osoby.
Nie było odwrotu.


WSZYSCY

Gdy czwórka najemników wbiegła truchtem na ciągle szarpany wiatrem pokład, helikopter na lądowisku nie miał już maskowań. Okazało się, że jest to stary, dobry Black Hawk, nieco tylko podrasowany. Tuż obok lądował właśnie samolot, taki sam, jakim przylecieli, więc kontrast był całkiem duży. Piloci rozkręcali już wirnik, huk był tak duży, że nawet krzyk nie pomagał. Gdy weszli do środka, mogącego pomieścić ośmiu żołnierzy bez dodatkowego wyposażenia lub właśnie sześć osób z bagażem. Z samolotu wychodziły właśnie dwie osoby, kierując się ku helikopterowi. Za nimi podążał kolejny osobnik z walizkami, jak się szybko okazało - dwóch kobiet. Spotkanie najemników i specjalistek odbyło się więc w ogromnym huku i ciemnościach. Przez dłuższy czas nie było nawet szans się przedstawić. Zasunięte drzwi wojskowego helikoptera niewiele zmniejszyły hałas, ale pilot dał znak, by założyć słuchawki. Usłyszeli jego głos.
- Witam na pokładzie. Lecimy tym zabytkiem, by się nie wyróżniać, kilka takich mają siły zbrojne Somalii. Mogadiszu osiągniemy za kilka godzin. Przynajmniej zasięg tego bydlaka mocno wydłużyli.

Roześmiał się, ale raczej nie wszystkim było do śmiechu. Przynajmniej dwie osoby, wśród siedzących bardzo blisko siebie pasażerów, mogły mieć wrażenie, że są zupełnie nie na miejscu. Dla uzbrojonych po zęby, swobodnych najemników nie było to nic nowego. Kilka kolejnych godzin odpoczynku po podróży i zmianie stref czasowych i klimatycznych. Rozmawiać normalnie nie szło, tylko przez mikrofony w słuchawkach, co jednak sprawiało, że słyszeli ich również piloci.
Mogli też przeanalizować dostępne mapy satelitarne Mogadiszu i tych kilka strzępków informacji, które posiadali. Miasto nie rozrosło się jakoś bardzo przez ostatnie lata, zabudowa jednak zgęstniała i stała się wyższa, średnio około czteropiętrowa. Oczywiście wszystkie te budynki pozostawały bardzo podobne, wyglądem przybliżając miasto do opuszczonego przez nich niedawno portu, choć bieda w Somalii była większa. Ludność szacowano obecnie na dwa miliony. Według tych samych podstawowych informacji, obecnie ścierały się tam trzy frakcje: arabska, katolicka oraz pro-rządowa, próbująca teoretycznie zapanować nad tym chaosem. Siły zbrojne wydawały się podobnie podzielone.

Kilka minut po szóstej, gdy do świtu zostało pół godziny, zobaczyli pod sobą ląd. Znów odezwał się pilot.
- Do celu pięć minut. Przygotujcie się.
Nagle helikopterem szarpnęło w bok, głos drugiego pilota rozbrzmiał w słuchawkach wraz z alarmowym dźwiękiem jakiejś kontrolki w kokpicie.
- RPG! Zwiększam pułap, weź większy łuk!
Głośna eksplozja pojawiła się z prawej strony, oślepiając ich na chwilę. Chwilę później coś zadudniło po pancerzu Black Hawka.
- Sukinsyny, nawet nie sprawdzają kto leci!
Wyrwali się z zasięgu tamtych, szybko zbliżając się do miejsca lądowania.
- Ruszyli od strony Mogadiszu, dwa pickupy. Będziecie mieli towarzystwo. Nie wiedzą gdzie dokładnie wylądowaliśmy, jeszcze za ciemno.
Koła dotknęły skalistego podłoża, tnący powietrze wirnik stworzył dookoła chmurę pyłu. Obserwujący otoczenie przez potężny noktowizor pilot wskazał jeszcze na północ.
- Widziałem tam światła samochodowe, może to wasz kontakt. Jeszcze ma kawałek. Do zobaczenia.
Ktoś otworzył drzwi i pierwszy najemnik wyskoczył ze śmigłowca. Dokoła była pustynia, skały, a także osada: lepianki i niskie chaty, rzadko kiedy nawet murowane, rozrzucone luźno i połączone piaszczystymi, ubitymi dróżkami. Niewiele miejsca do ukrycia się.
Gdzieś drogą od strony Mogadiszu jechały zaś dwa pickupy pełne tubylców, mające do nich jeszcze ze dwa kilometry. Do świtu pozostało dwadzieścia minut i słoneczny blask już majaczył na horyzoncie. Gdy wszyscy wyskoczyli, Black Hawk oderwał się od ziemi, kierując na zachód. Drugi pilot jeszcze pozdrowił ich gestem.
Pozostali sami na somalijskiej, bardzo jałowej ziemi.

 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 08-04-2013 o 18:37.
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172