Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2013, 15:20   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
[Najemnicy] Porwani


Godzina 11:10 czasu lokalnego
Poniedziałek, 10 styczeń 2049
Houston, Texas


Tanio urządzony, wysłużony pokoik słabego motelu przeżywał lata swojej świetności ze dwadzieścia lat temu. Tu wyznaczono spotkanie, wyraźnie oszczędzając na kosztach. Poszukiwanie własnych dzieci było interesem kosztownym, zwykle rujnowało całą rodzinę i wcale nie przynosiło efektów. Mimo tego, zrozpaczeni rodzice próbowali, aż do skutku. Co bowiem robić, jeśli to własne pociechy są głównym sensem życia?
Małżeństwo już dobrze po czterdziestce, wyglądające na mocno zmęczone, siedziało obok siebie na niewielkiej, trochę poprutej kanapie, czekając cierpliwie na wszystkich, którzy zgodzili się odpowiedzieć na ich wołanie o pomoc. Oboje nosili ślady nerwów z ostatnich dwóch tygodni. Jurij i Melanie Aleksiejew, z podkrążonymi oczami, trzęsącymi się dłońmi, wymiętym ubraniu i siwiźnie na skroniach mężczyzny, ciągle liczyli na odnalezienie swoich pociech.

Inni zjawiali się o czasie, lub prawie o czasie. Pięć osób, w tym trzy kobiety, może raczej dziewczyny patrząc na ich młody wygląd i dwóch starszych przedstawicieli płci brzydszej. Pierwszy z nich, mający mniej więcej czterdzieści lat, jeśli oceniało się na oko, szybko podszedł i przywitał się z małżeństwem, zdradzając swoim zachowaniem, że zdążyli się już wcześniej poznać. Drugi, napakowany olbrzym z łysą głową, a także wszystkie kobiety, takiej przyjemności jeszcze nie miały i teraz wymieniono uprzejmości.

I zaraz po tym Jurij zaczął przedstawiać sprawę, najpierw wskazując dłonią na mężczyznę w schludnej, acz taniej marynarce, tego samego, z którym się przywitali najpierw.
- To jest detektyw Timothy Alker. On zajmował się tą sprawą od tygodnia, śledząc naszą sprawę tu w kraju. Będzie waszym kontaktem, o ile zgodzicie się przyjąć nasze... zlecenie - wyraźnie źle brzmiało mu to słowo w obecnym kontekście. - Nie jest z policji. Policja niewiele znalazła - dodał szybko i z goryczą. Poprawił się na sofie, biorąc dłoń żony w swoją.
- Nasze córki zaginęły dwudziestego szóstego grudnia. Oto one - wyjął i położył na stole zwyczajne zdjęcie. - Mamy również kopie cyfrowe oczywiście. To zdjęcie jest chyba najaktualniejsze - westchnął. - Timothy?

Detektyw, spodziewając się wywołania do kontynuacji tej krótkiej opowieści, odchrząknął się i pochylił, dokładając do zdjęcia na stoliku jeszcze jedno.
- Ten człowiek znany jest pod imieniem Hugo Almeida. Kolumbijczyk z pochodzenia, wychowany u nas. Śledząc ostatnie kontakty Natashy i Sashy, spędzały z nim bardzo wiele czasu. Poszedłem więc tym tropem, a policja potwierdziła, że i one i on znajdują się na nagraniach z kamer na lotnisku. Nie widać tam śladów niepokoju na ich twarzach, podejrzewamy więc, że zostały omamione lub zmuszone do zażycia jakiegoś specyfiku. Tak czy inaczej, z lotniska wyleciały prosto do miejscowości Neiva w Kolumbii. Tam trop się urwał. Lokalne władze obiecały pomoc, ale jak sądzę mają takich przypadków multum i znacznie poważniejsze od tego problemy.
Tu przerwał mu na chwilę szloch Melanie, którą Jurij szybko przytulił, chociaż na jego twarzy odmalowywała się wściekłość.
- Nikt nie może obiecać, że tamtejsza policja i inne służby w ogóle wysłuchają próśb - rozłożył bezradnie ramiona.

Zamilkł i po raz drugi głos zabrał ojciec dziewczynek.
- Wynajęliśmy i opłaciliśmy rodowitego Kolumbijczyka - na ekranie swojego holofonu pokazał zdjęcie podpisane jako Marco Ruiz. - Będzie waszym przewodnikiem i kontaktem wśród lokalnej ludności. Za wasze usługi proponuję czterdzieści pięć tysięcy Eurodolarów. Niestety na więcej nas nie stać... - Spuścił głowę i znów westchnął. Mało prawdopodobne, by negocjacje w tym zakresie coś zmieniły. - Po tysiąc zaliczki dla każdego i zarezerwowane miejsca w samolocie, wylatującym do Neivy jutro o ósmej rana, z lokalnego lotniska.
Uniósł znów wzrok, próbując się uśmiechnąć, na czym niestety poległ.
- Jeśli jesteście zainteresowani, odpowiemy oczywiście na wszystkie dodatkowe pytania.


Ten sam czas
Bogota, Kolumbia


Marco Ruiz w tym samym czasie ciągle przebywał w swoim domu, obserwując dwójkę własnych dzieciaków, naparzających się na holograficzne miecze świetlne, które po zderzeniu się ze sobą buczały i sypały niby-iskrami. Niby zwyczajna zabawka, ale swoje kosztowała. Utrzymanie rodziny nie było prostą sprawą, jak się okazywało. Zwłaszcza utrzymanie jej przy życiu.
- Zrobisz wreszcie coś z tą lodówką?! Szału dostanę!
Ton głosu jego żony świadczył o tym, że nie był to najlepszy z jej dni. Mimo takiej technologii, okres przedmiesiączkowy, u niektórych permanentny, wcale nie zniknął. On jednak miał co innego na głowie.

Na wyświetlaczu holofonu wyświetlił dwa zdjęcia. Pierwsze przedstawiało dwójkę zaginionych sióstr, drugie - mężczyznę, który podobno je uprowadził. Hugo Almeida, pochodzący gdzieś z Kolumbii, ostatnio widziany na lotnisku w Neivie, 26 grudnia. Za pomoc w odnalezieniu dziewczyn i służenie jako przewodnik oferowano mu pięć tysięcy twardej waluty - Eurodolarów. I tysiąc zaliczki, co dawało łącznie sześć. Z drugiej strony oznaczało to pracę całodobową.

Jutro przed południem musiał dojechać do oddalonej o jakieś dwieście kilometrów Neivy, odbierając kilkoro ludzi z USA. Lotnisko, które tam się znajdowało, było niewielkie i relatywnie nowe. Chodziły jednak słuchy, że rząd i służby celne nie kontrolują go zbyt dokładnie.
Elena wpadła na niego, piszcząc i śmiejąc się. Holograficzny miecz właśnie obciął mu głowę, na szczęście przenikając przez nią bez żadnej szkody. Kolejna zaleta nowoczesnych zabawek, reagowały tylko na siebie nawzajem. Co wymuszało kupno przynajmniej dwóch sztuk.
Sprawa zaginionych była kolejną, którą musiał trzymać rodzinę z daleka. Wiadomo kto i po co zwykle porywał młode, ładne dziewczyny.
 
Sekal jest offline  
Stary 18-11-2013, 16:36   #2
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację

Zjawił się o czasie, wszak spóźnianie się było w złym guście.

- Buck. -

Krótkie powitanie. Trochę niewyraźnie, bo w kąciku ust olbrzyma niemrawo tliło się przeżute cygaro, którego nie maił zwyczaju wyjmować na czas mówienia. Komuś mogło przeszkadzać. Trudno. Olbrzym. To słowo dobrze opisywało Backa. Wielki jak góra, szeroki jak szafa, z łapskiem wielkości bochenka chleba i twarzą noszą ślady nie jednej walki. Z drugiej strony jednak bił od niego spokój. Mimo aparycji największego z gości motelowego pokoju, nikt nie miał prawa obawiać się z jego strony, że będzie świadkiem morderczego szału i ataku niekontrolowanej agresji. Wręcz przeciwnie. Siała spokoju, jak mawiali niektórzy.

Słuchając nieszczęśliwych rodziców i opowieści detektywa, Buck obejrzał sobie obydwa zdjęcia. ~~ Ładniutkie. ~~ pomyślał przekładając cygaro na drugą stronę ~~ Szkoda... ~~

- Zanim zaczniemy rozmowę o zaginionych, wyjaśnijmy sobie za co nam płacicie. Mamy odnaleźć wasze córki i, jeśli będą żywe, - Buck położył nacisk na ostatnie słowa - sprowadzić je do stanów. Musicie liczyć się z możliwością, że dostarczymy wam jedynie informacji o ich śmierci i jej okolicznościach. Nie wiem jak inni, ale w takim przypadku, oczekuje wywiązania się z kontraktu i zapłaty. Istnieje też trzecia ewentualność. Odnajdziemy dziewczyny, ale one mogą nie być chętne, do powrotu... Czego od nas oczekujecie w takich okolicznościach? -

Buck pozwolił odpowiedzieć Aleksiejewą, po czym zwrócił się do detektywa.

- Co udało się Panu ustalić na miejscu? Kim jest ten cały Hugo Almeida? Czym się zajmuje, jakie ma powiązania? Co ustaliła Policja? Jak dziewczyny go poznały i co z nim robiły? W jakich okolicznościach doszło do porwania? Czy tu na miejscu, w stanach, jest ktoś, kogo można by o niego zapytać? Zaznaczam przy tym, że nie oczekuje, że będzie chciał z nami współpracować. Tym możemy zająć się we własnym zakresie... -

Buck zadawał kolejne pytania spokojnym, miarowym głosem, notując w myślach, co ważniejsze informacje. Po rozmowie będzie musiał zadzwonić i zweryfikować uzyskane odpowiedzi.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 18-11-2013 o 19:24. Powód: literówki, jak zwykle
malahaj jest offline  
Stary 18-11-2013, 19:18   #3
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dziewczyna weszła do motelowego pokoju swobodnie, Pozwalając sobie na jeden mały, krótki uśmiech powitalny, w którym nie było wesołości. Byłaby nie na miejscu w stosunku do rodziców porwanych dziewczyn. Współczuła im, pomimo tego, że to dzięki nim miała szansę na pracę. Trudno i niebezpieczną, nie spodziewała się niczego innego, lecz płatną. Egoistyczne pobudki ukryła głęboko pod wyrazem przyjaznej powierzchowności. Ładna twarz, jasnobrązowe, odrobinę kręcone włosy, szczupłe ciało, ubrane w proste, obcisłe spodnie i bluzkę - strój podkreślający jej szczupłą, wysportowaną sylwetkę i niestety niewielki biust. Każdy na oko dałby jej dwadzieścia kilka lat. Lekki makijaż, który nosiła tylko to podkreślał. Nie pozwalając sobie na rozdziawienie buzi po zobaczeniu łysego olbrzyma, podała dłoń wszystkim zebranym.
- Paula Leukos - zwróciła się głównie ku małżeństwu. - Mimo nieszczęśliwych okoliczności, miło mi państwa poznać.
Usiadła, zakładając nogę na nogę.

Ze wszystkiego, co wydarzyło się w czasie następnych kilku minut, najbardziej zwrócił jej uwagę fakt, że prawdopodobnie przyjdzie jej pracować nie tylko z mięśniakiem, lecz także z dwoma innymi kobietami, w podobnym wieku co ona sama. To trochę tłumiło niepewność jutra. Nie mając doświadczenia w takich akcjach, spodziewała się chyba kilku spoconych, niedomytych i prostackich mężczyzn koło czterdziestki. A tu proszę, kolejne zaskoczenie nastąpiło szybko. Buck zaczął zadawać pytania i to nie jak nieokrzesany neandertalczyk. Paula od razu zweryfikowała wstępną ocenę, którą mu wystawiła.
Miała tylko obawy, czy ilość tych pytań nie sprawi, że ich rozmówcy zapomną o połowie.

- Ja także znam trochę Kolumbię, byłam tam kilka razy. W razie jakby były problemy z naszym przewodnikiem - znów pozwoliła sobie na ocenę po wyglądzie, bo Ruiz wyglądał na pospolitego przestępcę. Skarciła się za to. - Odnośnie dziewczyn i tego mężczyzny, to czy tylko z pannami Aleksiejew spędzał czas, czy może widywano go także z innymi? Warto byłoby poznać którąś z nich, chociaż porozmawiać. Może dowiedzielibyśmy się czym nęcił.
Chwilowo nic więcej nie przychodziło jej do głowy po tej serii wystrzelonej z ust wielkoluda.
 
Lady jest offline  
Stary 18-11-2013, 20:38   #4
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Ojojoj! – Zawołał Marco – Ucięłaś tatusiowi głowę.
Elena roześmiała się i pobiegła dalej walczyć z bratem.
- Marco! – To była Cristina. – Przyjdziesz wreszcie!?
- Zaraz!
- Zaraz to twoje ulubione słowo – żona Marca pojawiła się w drzwiach kuchni. – Powinni ci je dać na drugie imię.
- Sama chciałaś, żebym spędzał więcej czasu z dziećmi – Marco rozłożył ręce w geście bezradności.
- Z dziećmi, a nie z holofonem.
- Załatwiam interesy kiciu, chyba, że już nie chcesz nowej lodówki.
- Póki co chcę, żebyś naprawił starą.
- No idę już, idę.
Marco wyjął z szafki pod schodami torbę z narzędziami, a z tej śrubokręt, po czym ruszył do kuchni dokręcić drzwiczki od zamrażalnika.
- Widzisz – pokazał żonie co robi. – Nie mam pojęcia, jak to się dzieje. Żeby to poprawić muszę odkręcić i przykręcić śrubkę, a odpada samo. To całkiem niewytłumaczalne. Ale poza tym to dobra lodówka.
Marco dokręcił drzwiczki i przy okazji wyjął schłodzone piwo. Usiadł przy stole i otworzył je z głośnym syknięciem.
- Jutro skoro świt jadę do Neivy – powiedział. – Może mnie nie być kilka dni.
- Do Neivy? – Zdziwiła się Cristina. Rzadko jeździł w tamte strony. – Z Juanem?
- Nie, sam. Mam tam mały biznes z gringos.
Cristina nie wnikała. Zwykle wolała nie wiedzieć, co robi jej mąż.
- Tylko uważaj na siebie – powiedziała. – I zadzwoń.
- Dam znać jak dojadę.

***

- Salud Roberto.
- Salud Marco.
- Słuchaj, masz jeszcze dostęp do policyjnych baz danych?
- Tylko do archiwalnej wersji, tej którą kiedyś skopiowaliśmy. Od tego czasu ulepszyli zabezpieczenia. Kogo szukasz, Marco?
- Faceta, co się zwie Hugo Almeida. Przyleciał dwa tygodnie temu ze Stanów do Neivy. Spędził w USA chyba większość życia, więc możesz i u nich pogmerać. Bazy urzędu cywilnego, medyczne, szczepień na wirus Umbrelli, korporacyjne, abonentów holofonii i sieci, Life-Invader, i tak dalej, wiesz, jak zwykle ese. Przesyłam ci zdjęcia typa i nagranie z lotniska w Neivie. To ten gość z dwoma młodymi dziewczynami. Może ma jakiś krewnych w Kolumbii.
- Bene, bene, ale to trochę potrwa.
- Na jutro?
- Zobaczymy, speedy Gonzalez. Mogę jutro coś mieć. Postaram się. Ale wisisz mi browca.
- Masz go jak w banku kiedy wrócę z Neivy.

***

- Salud Juan.
- Co tam, cuate?
- Nic nowego. Pamiętasz jak rok temu byliśmy w Neivie?
- No pamiętam. Gorąco tam jak w piekle.
- Masz jeszcze numer do tego typa od broni, Gatto?
- Czekaj…no mam, i adres jego dziupli też, zaraz ci prześlę, cuate. Ale nie wiem czy aktualne. To był człowiek Orzagi, niewykluczone, że El Robot go kropnął.
- Wątpię, to daleko. No i El Robot potrzebuje wywiadowcy w Neivie.
- O ile jest pewien, że tamten nie zmienił frontu. Neiva to nie nasz teren. Może gość był podwójnym agentem, wiesz cuate.
- Chyba byśmy o tym usłyszeli...Słuchaj, nie będzie mnie parę dni. Zajrzyj do Cristiny i dzieciaków, ok?
- Key.
- Dzięki ese. A, i powiedz Tortudze, że załatwiam swoje sprawy, gdyby mnie szukał.
- Wątpię, cuate. Wiesz, że on teraz niechętnie cię bierze na akcje. Gadałem z nim już, ale znasz go, mucho loco koleś.
- Wiem. Ale w razie czego przyjadę.
- Ok cuate, ok. Potrzebujesz pomocy z czymś? U mnie też niewiele się dzieje, wiesz jak teraz jest.
- Wiem. Odezwę się w razie czego.
- Jedziesz do Neivy, tak?
- Aha.
- Chujowe miejsce, gorąco jak w piekle. No ale trzymaj się.
- Cześć.

***

Wieczorem Marco wpisał w polu wyszukiwarki imię i nazwisko porywacza. Tą samą procedurę powtórzył na Life-Invaderze, najpopularniejszym ostatnio portalu społecznościowym, i innych mniej znanych. Na wyniki hakerskiego śledztwa Roberto, pewnie przyjdzie trochę mu poczekać, a potrzebował informacji możliwie jak najszybciej. Szukał też osób o tym samym nazwisku z Leivy i całej prowincji Huila. Koledzy Hugo z dzieciństwa również wchodzili w rachubę. Kto wie z kim spotkał się Almeida po przybyciu do Kolumbii?
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 18-11-2013 o 23:06.
Bounty jest offline  
Stary 18-11-2013, 23:27   #5
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Sue zjawiła się w wyznaczonym miejscu jako ostatnia, spóźniając się chwilę, co spowodowane było faktem, że długo szukała miejsca parkingowego dla swojego starego motocykla.
- Witam - rzuciła kiwając głową i weszła do pokoju pewnym krokiem, ruszając przy tym delikatnie biodrami.

Rozejrzała się po pomieszczeniu i znajdujących się w nim osobach. Od razu widać było, kto jest zleceniodawcą. Współczuła tym ludziom, wiedząc doskonale jak, to jest stracić kogoś bliskiego. Posłała kobiecie krótki, pocieszający uśmiech, po czym usiadła na wolnym krześle.
W małym pokoiku było duszno, zdjęła więc czarną, skórzaną kurtkę zostając w białym topie i obcisłych dżinsach. Nie była zjawiskową kobietą, raczej typem dziewczyny z sąsiedztwa. Średniego wzrostu, wysportowaną, z długimi rudymi włosami i zaznaczonymi w odpowiednich miejscach krągłościami.
Sue w milczeniu obserwowała obecnych w pomieszczeniu ludzi, słuchała o czym i w jaki sposób mówią, o co pytają i analizowała.

- Dlaczego zakładacie, że wasze dzieci zostały uprowadzone? - zapytała w końcu przyglądając się uważnie małżeństwu. - Wiedzieliście, że córki utrzymują kontakt z tym...Hugo Almeida?
 

Ostatnio edytowane przez Vivianne : 18-11-2013 o 23:42.
Vivianne jest offline  
Stary 19-11-2013, 10:53   #6
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
- Nie!
To było słowo, które na JP zawsze działało jak przysłowiowa płachta na byka. Nagły błysk buntu widoczny w jej oczach pozwolił domyślić się Thomasowi, że właśnie spieprzył sprawę.
- Mam dość twojego nadzoru. Chcę w końcu uczestniczyć w prawdziwej akcji! Zrobię to niezależnie od twojego pozwolenia. – Dziewczyna nachyliła się nad stołem i prawie przytknęła nos do jego nosa. Popatrzył w błękitne oczy teraz wypełnione złością, tak bardzo podobne do jego własnych.
- Judy masz jeszcze czas...
- Nie mów do mnie Judy! Dobrze wiesz, że tego nie znoszę. Nie możesz mnie powstrzymać.
– Uśmiechnęła się i wiedział, że przegrał. – Przecież sam mówiłeś, że porwania to najnudniejsze sprawy.
- Nudne nie znaczy bezpieczne...

***

PJ weszła do pokoju w którym miała się spotkać z potencjalnymi pracownikami. W jej ruchach widać było niepewność i lekkie zdenerwowanie. Dziewczyna wyglądała na bardzo młodą. Z pewnością nie miała więcej niż dwadzieścia lat. Jasnobrązowe włosy, poprzetykane jaśniejszymi smugami, związane miała na czubku głowy. Niesforne pasma wymykały się z upięcia i tworzyły wokół jej delikatnej twarzy nieuporządkowaną aureolę.
- Dzień dobry – Powiedziała przyglądając się uważnie wszystkim siedzącym w pomieszczeniu osobą, trochę dłużej zatrzymując się na parze siedzącej obok siebie. – Jestem JP – przedstawiła się uprzejmie.

Gdy pojawiła się kolejna osoba posypały się pytania. Było ich wiele, więc dziewczyna postanowiła poczekać na odpowiedzi zanim zada swoje. Jedno wiedziała na pewno. Thomasowi nie spodoba się fakt, że jedzie do Kolumbii, a to był doskonały powód, by przyjąć to zlecenie.
 
Eleanor jest offline  
Stary 19-11-2013, 12:18   #7
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Beznamiętne, dobitne słowa Bucka Melanie skomentowała cichym szlochem. Kobieta wyraźnie źle to wszystko znosiła, ale ani myślała o wyjściu. Jej mąż, po tych dwóch tygodniach, w których poruszano te kwestie raz za razem, przyjmował każdą bezpośredniość na spokojnie, odpowiadając najpierw na pierwsze kwestie.
- Rozumiemy to, wiemy, że one mogą... - przełknął ślinę, nie kończąc zdania. - Wtedy prosimy o dokumentację, zdjęcia, coś zawierające ich DNA. Ufamy, że nie spróbujecie nas oszukać, ale musimy mieć pewność. Gdy ją uzyskamy, zapłacimy także i w tym wypadku. Natomiast jeśli chodzi o trzecią możliwość...
- Musicie przywieźć je do nas - przerwała mu żona, głośnym, lekko zachrypniętym szeptem. - Możemy nawet polecieć do Kolumbii, byście nie mieli wtedy problemów na lotnisku. Tylko powiadomcie nas, gdy je znajdziecie - zaszlochała raz jeszcze, wzięła głęboki oddech, opanowując się trochę i wtulając bardziej w męża i sofę.

Jurij wskazał na Alkera, który podjął wątek dotyczący Hugo i dziewczyn. Mężczyzna ten mówił metodycznie, nie okazując zbyt wielu emocji. Ukrywał je, lub nie czuł - sądząc po zachowaniu siedział w swoim zawodzie już długo.
- Byłoby wspaniale znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Hugo Almeida według dostępnych o nim informacji, był przeciętniakiem, dwadzieścia pięć lat, wynajmowane małe mieszkanie w jednym z tych nowych wielkich blokowisk. Żadnych bliskich. Przyjechał tu dziesięć lat temu. Według informacji od rodziców dziewczyn - tu skinął głową na małżeństwo - poznali się po szkole i często spotykali. Chociaż one mówiły o tym, że to wizyty u koleżanek. Znajomość trwała kilka miesięcy, maksymalnie trzy z tego co wiemy. Tak też doszło do uprowadzenia - twierdziły, że idą na spotkanie ze znajomymi i już nie wróciły.
Wyświetlił na holofonie obraz karty osobowej poszukiwanego mężczyzny i przerzucił obraz na stolik.
- Niewiele osób go znało. Sąsiedzi kojarzyli tylko, że wchodził i wychodził. Nie próbował się rzucać w oczy, nie był notowany. Policja wykryła kilka rozmów telefonicznych w różne rejony kraju, jak również do Kolumbii. Rozmowy o niczym, chociaż podejrzewany jest szyfr. Tego samego dnia odnotowaliśmy kilka innych zaginięć. W Dallas, Miami, San Francisco. Służby nie chcą się jednak zbytnio dzielić poszlakami i dowodami. Udało mi się zdobyć jeszcze jedno imię - Amado Luan. Należy jednak założyć, że oba są fałszywe, więc kierowanie się nimi może nie być najlepszym pomysłem. Będę jednak drążył temat, jeśli się czegoś dowiem - dostaniecie to na swoje holofony.

Skończył z pytaniami Bucka, teraz kierując swoje przenikliwe oczy na Paulę. Skinąwszy jej głową przeszukał własne elektroniczne notatki, wygrzebując dwa imiona.
- Andrea Keller i Kina Lao, do tych dwóch nazwisk udało się mi dotrzeć. Wiek podobny, niestety druga wyjechała i przepadła. Z tą pierwszą już rozmawiałem, chociaż jej rodzice przepędzili mnie szybko. Są najwyraźniej na tym punkcie przewrażliwieni - wzruszył ramionami. - Z tego co Andrea mi przekazała, Hugo bardzo dużo opowiadał. O tym, że zna wspaniałe miejsca do życia, gdzie wszyscy są przyjaźni, a i nie ma takich głupich ograniczeń jak u nas. Twierdziła, że gdy się zorientowała, że próbuje naciągnąć ją na wyjazd gdzieś, to uciekła i powiedziała rodzicom. Stąd ich przewrażliwienie. I mówiła też, że gadał te bzdury wszystkim co ładniejszym dziewczynom.

- To, że wyjechały poza kraj z obcym mężczyzną, co to jest innego od uprowadzenia? - w głosie Jurija, odpowiadającego na pytanie Sue, czuć było nutkę złości. - Nawet jak je omamił. To młode dziewczyny, wierzycie, że naprawdę mogą tam teraz mieszkać w cudownych warunkach i czerpać samą radość z niezwykłego życia?! - potrząsnął głową w niedowierzaniu, przeczesując włosy. Musiał kilka razy odetchnąć, zanim się uspokoił i spytał poważnie.
- Czy w takim razie jesteście zainteresowani i pomożecie nam?


Hugo Almeidów było na pęczki. Rzadko którego dało się przyporządkować konkretnemu zdjęciu, a na dodatek takiego odpowiadającemu zdjęciu w ogóle przez pierwsze minuty nie mógł odnaleźć. Dopiero przełączając się na wyszukiwanie bezpośrednio w sieci USA, znalazł odpowiedni profil na portalu społecznościowym. Ta sama morda, 25 lat, lubi rozrywki, opowiada się za Green-Tech, skończył jakiś college, takie tam bzdury. Sporo różnych fotek i nic nie wnoszących wpisów, ostatni z 25 grudnia. Co ciekawe, to zdjęcie i nazwisko łączyło się tylko tam, na tym portalu. Kompletną czarną dziurą okazało się szukanie "odpowiednika" w Kolumbii. Hakerem to Marco nie był, więc musiał się poddać, lub przemyśleć jakim tropem spróbować pójść. Mogło się też zdarzyć, że to imię i nazwisko było fałszywe.
Zresztą, zanim zabrał się do czegoś więcej, rozległ się dzwonek do drzwi. Na wyświetlaczu domofonu zobaczył twarz sąsiada, Miguela. Około czterdziestoletniego faceta, także mieszkającego z żoną i dzieciakami. Odezwał się wiedząc, że Ruiz go usłyszy w głośniku.
- Ej, Marco! Słyszałem, że roboty nie masz, a ja mam małą fuszkę do odstąpienia!
 
Sekal jest offline  
Stary 19-11-2013, 22:49   #8
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Im dłużej mówiono, tym sprawa wydawała się bardziej oczywista. Mężczyzna, korzystając prawdopodobnie z uroku osobistego, zachęca młode dziewczyny najpierw do częstych spotkań, a potem wpaja im jakąś dziwną ideologię, ostatecznie wywożąc za granicę. To czy posługiwał się jakimiś środkami odurzającymi już nic nie zmienia. One są tam, a zrozpaczeni rodzice szukają tu. Równanie się nie zgadza.
- Ja jestem zainteresowana. Wydaje się, że poszukiwanie w Stanach nie ma już większego sensu, zdjęcia pozostałych mężczyzn bardzo by jednak mogły pomóc.
Zastanowiła się jeszcze chwilę, oglądając dokładnie wszystkie zdjęcia. Dziewczyny powinny być charakterystyczne w pełnej latynosów Kolumbii, lecz ten mężczyzna to inna para kaloszy.
- Chciałabym, by jeszcze przed naszym przylotem na miejsce, ktoś odpowiednio przerobił te zdjęcie. By przedstawiało tego człowieka bez brody, z dłuższą brodą, z krótkimi włosami i ogolonego na łyso. To może się przydać, skoro to nasz główny trop. Chciałabym dostać jeszcze numer i adres Andrei Keller, może uda mi się dowiedzieć czegoś więcej.
Postukała palcami w kolano. Niewiele więcej przychodziło jej do głowy, więc rozejrzała się po innych, czekając na ich decyzje.
 
Lady jest offline  
Stary 20-11-2013, 00:28   #9
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
- Panie Aleksiejew, proszę się nie unosić. Rozumiem pana rozżalenie i złość, chciałam się po prostu dowiedzieć czy córki... - zamilkła na moment zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów, przecież nie chciała dodatkowo martwić roztrzęsionych rodziców, którzy stracili dzieci. - Czy córki mogły z jakichś powodów chcieć zniknąć. Miały jakieś problemy w szkole? Ze znajomymi? A może nie dogadywały się z państwem? - wymieniała szybko. - I uprzedzając pana wybuch, nie oceniam was jako rodziców, ale to nastolatki. Mogą kierować się impulsem i nie zważać na konsekwencje przy podejmowaniu decyzji.
- I jeszcze jedno - dodała po chwili zastanowienia - kontaktowaliście się z ich znajomymi, może jakąś przyjaciółką? Może koleżanki wiedzą o córkach coś, czego nie wiedzieli rodzice?
 
Vivianne jest offline  
Stary 16-08-2014, 20:14   #10
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Paula i Marco po otrzymaniu odpowiedzi od JP mogli zacząć zastanawiać się jak dostać się do stojącego mocno na widoku i na dodatek zagrożonego helikoptera. Dzielił ich od niego pas otwartej przestrzeni, a nieco tylko dalej uwijali się ludzie, polewając wiadrami z wodą rozprzestrzeniający się pożar. Przynajmniej trzech z Fumadores także w tym uczestniczyło, dwóch pozostałych pobiegło do hangaru obok. Jeden wytaczał metalowe beczki, drugi wsiadł do wózka widłowego na terenowych kółkach i za jego pomocą zaczął wywozić zamknięte skrzynie na sam środek pasa startowego, gdzie jak pewnie sądził, nie dosięgnie ich ogień.

Pierwszy kamień rzucony przez JP trafił gdzieś w krzaki, nie zwracając niczyjej uwagi. Z dwojga złego lepiej było w ten sposób. Schowana za rogiem budynku łatwo mogła ukryć się przed wzrokiem niechcianej osoby, lecz nigdy nie dało się przewidzieć reakcji. Timothy dotknął jej ramienia i wskazał na znajdujące się tuż obok drzwi do budynku, w którym jak wcześniej zauważyli, przebywały same kobiety.
- Sprawdzę co jest w środku. Musimy znaleźć obie siostry. W razie czego rzuć kamykiem w szybę - wskazał na małe okienka pod sufitem, szepcząc te słowa do ucha młodej dziewczyny.

Zniknął za drzwiami, zostawiając ją samą, obserwującą sprawną pracę w gaszeniu pożaru. Sądząc z kłębów dymu i ciepła, które zaczęła czuć nawet tutaj, walka ta mogła być skazana na klęskę od samego początku. Wzięła drugi kamyczek i tym razem wycelowała lepiej. Trafiona dziewczyna odwróciła się nagle. Dostrzegając JP szeroko otworzyła swoje ładne oczy. Sądząc po bardziej pociągłej twarzy, musiała to być Natasha, starsza z sióstr.

 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172