Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-04-2014, 02:46   #1
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
[Wh40k/Only War] Operacja Blackwatch

Rozdział I
Arte Et Marte

Malice, Otchłań Hazeroth, Sektor Calixis
7:44 czasu terrańskiego, 6 Februarius, 830.M41
Kilkanaście kilometrów na zachód od wraku transportowca "Diogenes"

Valkirią szarpnęło. Silnie. Jeden z żołnierzy przywalił łbem w ramę fotelu i puścił wiązankę cadiańskich przekleństw. Szarpnięcia miały niedługo stać się dużo częstsze, intensywniejsze, w miarę zbliżania się transportu do miejsca akcji. Tubylcy z "Diogenesa" stawiali gęstą, acz prawie, że ślepą zaporę przeciwlotniczą.

W przedziale pasażeskim panował półmrok, rozświetlany jedynie dwoma przytłumionymi, czerwonymi lampami pokrytymi kratą. Wnętrze było wyłożone dwoma rzędami foteli bezpieczeństwa. Większość z nich była zajęta przez opancerzone sylwetki żołnierzy. Elitarnych komandosów. Operatorów z Officio Sabatorum, część oddziału kryptonim "Turbodiesel". Nazwano ich tak od ksywy założyciela. Siedział razem z nimi, poprawiając właśnie przekrzywioną komisarską czapę. Kiwnął ręką na znak. Ktoś włączył radio.

Dźwięki

Znowu szarpnęło, tym razem mocniej.

- Kurwa, pijani jesteście?! - wydarł się jeden z trepów w stronę kokpitu - Ogarnijcie tą lochę!

Odpowiedź nie nadeszła. Ryk silników i trzaski z radia zagłuszały wszystko. Komisarz Dieter Diesel podjął inny temat, wybierając odpowiednią częstotliwość vox:

- Cryvek! TK Cryvek! Tu Turbodiesel, odbiór!

W radiu słychać było trzaski i szumy, które dla doświadczonych uszu znaczyły istną nawałnicę ognia.

- Z woli Boga-Maszyny, odbieram!

- Status!

- Omnissiah nam sprzyja! Wszystkie sekcje wylądowały, trwa procedura neutralizacji predefiniowanych... - w radiu grzmotnęła jakaś eksplozja, której zaraz potem zawtórował charakterystyczny dźwięk broni typu hell.

- Cryvek, odbiór!

- Omnissiah czuwa dzisiaj nade mną! - kolejna seria z hellpistola - Dziecię Boga-Maszyny, spraw by ci barbarzyńcy utracili funkcje życiowe...

- Cryvek, kurwa!

- Tak tak, komisarzu. Trwa procedura neutralizacji predefiniowanych celów! Gloria in excelsis Omnissiah!

- Pięć minut do następnej fazy operacji! Chcę mieć czyste lądowisko, albo wysprzątam je twoją metalową mordą, jasne?!

- Jak światło reaktora plazmowego, lordzie komisarzu! Zaraz dokonam rytuału oczyszczenia...

- Do roboty! Bez odbioru.

Komisarz rozłączył się i potrząsnął głową, po czym spojrzał na zgromadzonych żołnierzy, wodząc wzrokiem od jednej twarzy do drugiej.

Muzyka - briefing

- Panowie. Nie mieliśmy czasu na porządną odprawę. Wiecie, że lecimy na "Diogenesa" w ramach pierwszej fazy Operacji Blackwatch. Skracając: naszym celem jest sabotowanie wrogiej obrony. Osiągniemy to, odcinając dopływ mocy do systemów obronnych, niszcząc podajniki z amunicją do makrodział i wpuszczając gaz paraliżujący do systemu podtrzymywania życia. TK Azul!

Spojrzał na jedynego członka Adeptus Mechanicus we wnętrzu Valkirii, po czym podał mu pancerny cylinder wielkości dwulitrowej butelki.

- Kondensat gazu paraliżującego. W tym stężeniu zabójczy. Wlać do SPŻ i rozpylić po wszystkich najważniejszych, najsilniej bronionych sekcjach statku w stężeniu jednoprocentowym! Do tego, wy zajmujecie się technikaliami przy odcinaniu mocy i amunicji! Wy!

Powiódł wzrokiem po reszcie.

- Asysta i osłona dla TK! Komisarzu Stokov, sprawujecie nadzór i dowództwo nad tą drużyną!

- Panie, a co z wami? - odezwał się Vincent Haller, niedawno zrekrutowany do oddziału Cadianin z szeregów Czterysta Dwunastego.

- Dopilnuję, by ten świr Cryvek zrobił to, co należy. Akkerman! Tristan! Bale! Briggs! Haller! Należycie do drużyny Stokova! Stokov... śruba ma nie spaść z dupy Azula, dopóki nie wykonacie parametrów misji! Ja zadbam o dywersję i osłonę dla waszej infiltracji! Kurtz, Ryan - idziecie ze mną!

- Panie...

- Zamknij mordę Haller, nie skończyłem jeszcze! Cele drugorzędne! Odnaleźć i pojmać, lub zneutralizować, liderów sił opozycyjnych. Potwierdzona obecność znanego secesjonisty i renegata. Rysopis macie wgrany do HUD waszych hełmów, imię: Bodag Keyn. Drugi cel: "kapitan Diogenesa", imię: Uhlik Verniz, silnie zcybernetyzowany!

- T-minus jeden do strefy zero! - rozbrzmiał na voxie głos drugiego pilota.

- Ok, panowie! Check out!

- Set! - krzyknęli prawie, że na raz Haller i Briggs.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 15-06-2014 o 17:36. Powód: Nazwa rozdziału.
Micas jest offline  
Stary 01-04-2014, 14:36   #2
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Heber był wysokim brunetem i ostrych rysach twarzy i przeciętnej (jak na imperialnego gwardzistę) sylwetce. Doskoczył do śluzy i przylepił do niej kasetkę z ładunkami wybuchowymi. Ootworzył ją i rozpoczął rytuał obłaskawiania duchów. Ruchy były wyćwiczone. Sprawne. Dokładne. Doskonale wiedział co robić. Kilkanaście sekund i zamknął ją. Odwrócił się. Przed nim stała wielka sylwetka Mavericka. Ledwie sięgał mu brody, a pierś miał tak szeroką, że chyba połowa kobiet z regimentu zmieściła by mu się w niej, gdyby zwinęła się w kłębek. Część mężczyzn też.
- Co zrobiłeś nie tak?
- Nic.
- Zła odpowiedź. - Jonnathan podszedł do kasetki, otworzył ją i pokazał rytuał od początku - Patrz uważnie. Pomyliłeś się w tym miejscu. Ładunek wybuchł by dwanaście sekund później niż przewidziałeś. Te dwie minuty mogą kosztować życie całego oddziału, a wtedy nie będę mógł nad tobą ślęczeć by cię poprawiać.
- A gdybym chciał…
Lekcja trwała jeszcze pół godziny, Maverick kazał Heberowi zwanemu Badmanem, obłskawiać ducha ćwiczebnych ładunków na siedem różnych sposobów, z czego cztery razy zrobił to bezbłędnie, dwa razy przyzwoicie, a raz dał plamę po całości, skazując drużynę na śmierć. Teoretycznie. Jonnathan wiedział jak by sobie poradził w twiększości sytuacji gdyby Badman popełnił taki błąd. To nie była pomyłka nowicjusza, skutkująca wysadzeniem ładunków w powietrze. Takie błędy już mu sie nie zdażały. Tu problemem była zdecydowanie zbyt późna eksplozja. W warunkach bitewnych oznaczało by to, że drużyna musi czekać i nie może podejść sprawdzić czemu śluza wciąż nie jest wysadzona, bo ładunki mogą w każdej chwili wybuchnąć. Maverick rozwiązał by to oddaniem strzału prosto w ładunek, doprowadzając do szału każdego techkapłana byłby tego świadkiem i zapracowując sobie na noty w raportach wszystkich innych, w efekcie czego dostał by kolejną burę i dyscyplinarkę od dowództwa. Nawet jeśli dowództwo nie dostrzegało w tym nic zdrożnego, to musieli by tak uczynić aby nie pogarszać kontaktów z arcy-niezbędnym Adeptus Mechanicus. Ale nie obchodziło go to. Zbyt wiele zmajstrował już, odkąd ukończył trening, aby mieć nadzieję na jakikolwiek awans, a dyscyplinarki naogół wcale nie były takie straszne. Ot… przeprowadzić rytuały konserwujące na setce laskarabinów w ramach czasu wolnego. Bez dramatu. Nawet, w jakiś dziwny sposób, sprawiało mu to przyjemność. Pomagało się wyciszyć, a Heber zawsze przychodził i pomagał mu w tym, a czas spędzony z przyjacielem od razu stawał się znośniejszy.

~ * ~

- Już czas.
- Nareszcie - odpowiedział Maverick wstając ze swojej pryczy. Był już w karapaksie. - Pomóż mi to założyć. - Wskazał na potężny zasobnik z amunicją do melty. Heber podniósł go (bydlak ważył dwadzieścia pięć kilo) i założył na plecy Mavericka. Magnetyczne klamry zatrzasnęły się przytwierdzając go do pancerza. Koniec przewodu przypiął do pasa. Wybuchowe cudeńka rozlokowane w taktycznych miejscach pancerza. Maska powieszona na szyi jak medalion. Bagnet na udzie, naspistolet na biodrze. Uśmiechnął się pod hełmem biorąc do rąk potężną multimeltę. Ukochał potęgę tej broni. Moc z jaką się przebija przez najtwardsze pancerze. Nie podłączył przewodu zasilającego. Protokół. Przypadkowy wystrzał, choćby z kaprysu duchów broni, spowodował by, potencjalnie, olbrzymie szkody.
Wraz z Heberem pobielgi do punktu zbornego.

~ * ~

- Odprawa?
- Zapytał z pewną nadzieją Badman gdy się dowiedział, że natychmiast się pakują do Valkirii.
- Najwyraźniej zostawiają nam wolną rękę. Hehe… macie. Lądujecie na tyłach wroga. Róbcie to co robicie najlepiej.
- Tia… chciał bym. Nie ma tak dobrze.
- Oczywiście, że nie.

~ * ~

- Ok, panowie! Check out!

- Set! - krzyknęli prawie, że na raz Haller i Briggs.
- Set! - zakrzyknął również Badman, a Maverick potwierdził gotowość mniej formalnie - Jak zawsze!
 
Arvelus jest teraz online  
Stary 02-04-2014, 00:20   #3
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Trzy palce w ochronnej skorupie prostowały się i zginały. Dwa brakujące pozostały w tyle misję temu. Nadzieja że drętwienie, skutek uboczny medykamentów, przejdzie była płonna. Cóż, będzie okazja je rozruszać.

- Set! - krzyknął z półsekundowym opóźnieniem Tristan. I nie był ostatni. Niedobrze, nie byli jeszcze perfekcyjnie zgrani. Są opóźnienia. Będą błędy. Łaska Imperatora i mądrość sztabu że tym razem przeciwnik to zwykli rebelianci. Z absurdalną jak na lokalną insurekcję siłą ognia, sądząc z odgłosów voxa.

Po raz ostatni sprawdził status; widział swoją drużynę, znał swoje zadanie. Tak długo jak Stokov nie da innych poleceń, osłania ogniem szturmowców i likwiduje ciężką piechotę. I skończył odliczanie do lądowania.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 03-04-2014, 13:50   #4
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Gwardia Imperialna. Młot Imperatora. Potężna struktura - kolos, których choć nie raz powolny, kiedy uderzy miażdży prawie każdego przeciwnika...

Teraz Heyron Azul, wypędzone swego czasu do Kopca Śmierci Volg na planecie Fenksworld, był jednym z elementów Młota. Jednym z niezbędnych. Był w pełni świadom że został jednym z ostatnich techkapłanów w Volgickim 405. - newralgicznym trybem bez którego kompania mogłaby się posypać.
Ale przyszedł czas zmian i jego niewielki regiment został zrzucony na Malice...

***

Techkapłan przyjął butlę i przyczepił ją do zapięcia przy pasie. Na tą misję nie zabrał serwitora który zwykle dźwigał rzeczy niepotrzebnie obciążające techkapłana. Na tej misji sam cyber-sługa by był obciążeniem i balastem.

- Jak rozkażecie, tak zostanie... uczynione. - rzekł syntetykiem Heyron.

Karapaks mu wydany został gruntownie przerobiony na "trybiarską modłę", pozwalając jego posiadaczowi na korzystanie z mechadendrytów, dwóch hydraulicznych ramion przyczepionych do jego pleców uzbrojonych w przemysłowe kleszcze i narzędzia, obecnie złożone i spoczywające na barkach technoklechy. Jednostka zasilająca od której oba mechaniczne ramiona odchodziły była dosyć... surowa w swojej budowie i było pewne że zrobi dużo hałasu, kiedy już jej Duchy Maszyny przebudzą się do życia. Jednak będzie to zapewne moment w którym mało kto będzie się przejmował buczeniem Duchów... na pewno nie wrogowie którzy ujrzą idącego na nich mechanicznego potwora okrytego szkarłatną, zabrudzoną od smarów i olejów szatą.

Heyronowi takie postrzeganie jego osoby odpowiadał. Każda sekunda wahania ze strony przeciwnika może decydować o życiu i śmierci. Volgici go tego nauczyli... podobnie jak pogardy wobec strachu i tych, którzy się mu poddawali.

- Set. - powiedział głośno dla formalności unosząc dłoń, łączyć kciuk ze wskazującym w kółko i prostując pozostałe palce.
 
Stalowy jest offline  
Stary 05-04-2014, 21:33   #5
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
We wnętrzu Valkirii panował półmrok, rozpraszany jedynie zimnym blaskiem lamp sodowych, które projektant przezornie umieścił na ścianach pod sufitem i zabezpieczył mocowaniem z prętów. Nigdy nie wiadomo, kiedy jakiś niezabezpieczony przedmiot lub osoba pod wpływem turbulencji zostanie wystrzelona z miejsca i z impetem uderzy w coś twardego. Lepiej, żeby nikt nie zniszczył oświetlenia.

Wysoki i tęgi szturmowiec z 1344 Kompanii, Chris Akkerman, siedział spokojnie na swoim miejscu, mając nadzieję, że wytarte pasy bezpieczeństwa mocujące go do fotela nie pękną. Nie czuł stresu. Wielu gwardzistów przed misją miało niezwykłe skoki adrenaliny, zachowywali się jak konie wyścigowe przed startem. Chrisowi było to obce. Zdarzało mu się denerwować jak każdemu, ale zawsze było to po cywilu – ot, ktoś krytykował imperialne zasady, poddawał w wątpliwość zasadność działań wojennych na odległych planetach, czy był natrętnym pismakiem szukającym taniej sensacji. W takich sytuacjach Chris reagował głośno i agresywnie. Ale nie na polu walki. Gdy do głosu dochodziło wyszkolenie, odczuwał spokój. Wojnę znał od szóstego roku życia. Początkowo tylko pośrednio, z opowieści porucznika MacCava, który przyszedł złożyć mu kondolencje, wręczyć srebrne gwiazdy, jakimi zostali pośmiertnie odznaczeni jego rodzice, a potem zabrać go z domu do Scholi. Od tego momentu do chwili obecnej Akkerman nie zajmował się niczym innym oprócz doskonalących umiejętności szkoleń i walki z wrogiem.

Oprócz Chrisa w pomieszczeniu przebywali Turbodiesel, Komisarz Stokow, kapłan maszyny, spec od ciężkiego sprzętu, Ksarkin i kilku innych gwardzistów. Wszyscy wyglądali na zawziętych sukinkotów, którzy z pewnością byli zahartowanymi w boju żołnierzami.

Desantowcem trzęsło mocno, prawie jak na roller coasterze, jednak nie było to wesołe miasteczko. Turbodiesel rzucił wiązanką w stronę pilotów, przez co maszyną przestało rzucać na jakąś minutę. Komisarz miał dzięki temu czas na połączenie się z powierzchnią i potwierdzenie statusu. Przez szum kodowania binarnego wyraźnie słychać było odgłosy strzałów i głuche dudnienie wybuchów – przedsmak tego, co czeka oddział na planecie. Nastąpiła szybka i krótka odprawa, Turbodiesel nie był znany z przesadnego rozwlekania tematu i zawsze starał się zamieścić maksimum treści w minimum słów. No, może jeżeli nie liczyć przekleństw, którymi gęsto przetykał swoje wypowiedzi. Do zadań Chrisa należała ochrona kapłana maszyny podczas infiltracji, on był kluczową postacią w operacji. Jak nadarzy się okazja, należy jeszcze usunąć lub pojmać dwóch HVT. Akkerman wyświetlił na HUDzie taktycznym plan statku z zaznaczonymi kluczowymi lokacjami oraz informacje o głównych przeciwnikach. Jeden z nich był tak naładowany wszczepami, że przypominał połączenie robota kuchennego z kombajnem górniczym. Chris w zamyśleniu mocniej zacisnął dłoń na rękojeści broni. Z tego co mówił Briggs z aprowizacji, nowy karabin Akkermana przy strzale z podwójną mocą powinien przebijać wszystko. Oby miał rację.

Błyśnięcie czerwonej lampki umieszczonej nad wejściem do kabiny pilotów sygnalizowało minutę do desantu. Żołnierz ostatni raz zerknął na HUD wyświetlający informacje o pancerzu. Wszystkie systemy działały bez zarzutu. Był gotów.
- HUA! – Chris potwierdził komisarzowi gotowość do akcji.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 05-04-2014 o 22:21.
Azrael1022 jest offline  
Stary 06-04-2014, 00:27   #6
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
3 dni wcześniej
-Nacierać ścierwa do kurwy nędzy czy cała chwała ma przypaść mi w tej walce! wykrzykiwał szarżując na drugą linię okopów z wściekłymi do granic możliwość oddziałem. - Gdzieś tam leży kap.Driosen i sztandar Imperatora kto go odbija jak nie my. krzyczał skacząc w okopy wroga gdzie pędem ruszył tnąc wszystko na drodze do 3 ostaniach broniących się żołnierzy GI. Słyszał jak biegnie zanim kilku innych i przygotowuje przyczółek dla reszty. Sekundę którą poświęcił na sprawdzenie jak im idzie kosztowała go palec ale przeciwnik stracił głowę. Kapitana nie dało się uratować odcięte kończyny krwawiły, ale sztandar ocalony.

***
30 minut temu.

Brzęczenie komikatora wybudziło Stokova z półsnu którym raczył się od 4 godzin, takiego luksusu nie pamiętał od paru tygodni. Coś było nie tak. - Słucham. rzucił niem sprawdził kto to.- Przepraszam sir. Zjawie się natychmiast. szybko dodał dopinając mundur. Polecenie było jasne i nie pozostawiało żadnych złudzeń pełna gotowość bojowa. Droga na lądowisko przebył szybko dopinając piłomiecz który wymagał drobnych korekt po ostatnim starciu na pierwszej linii.”Miejmy nadzieje że brak serdecznego palca nie będzie przeszkodą, nie miałem dość czasu by poćwiczyć z zmienioną wagowo mieczem” Krótką chwilę która była potrzebna na zebranie się reszty drużyny wykorzystał na doczytanie danych o ludziach z którymi miał brać udział w misji, dane były bardzo bogate więc przeczytał tylko notki od komisarzy z którymi wcześniej służyli. Wiedział na co może liczyć po tych ludziach, wiedział w czym są dobrzy i zapamiętał ich imiona. Początkową fazę lotu poświęcił na przestudiowanie map obiektu i okolicy.

***

Na informację że dowodzi skinął tylko głową “Kurcze to będzie droga ku chwale Imperatora choć nikt nie będzie wiedział kto to zrobił. Tym razem jednak to na jego barkach będzie spoczywać dowodzeniem tym oddziałem i na Tron Imperatora dokona tego.” Wyjął paczkę fajek poczęstował się jedną i posłał resztę w krąg pozostałych członków oddziału.

-Set - powiedział nim wybrzmiało potwierdzenie techkapłana pokazując podobny znak do niego.
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "
Iakovich jest offline  
Stary 07-04-2014, 02:17   #7
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Strach jest domeną słabych.

Kaarel Cotant

Valkiria z drużyną Beta, bliźniaczo podobna do swojej towarzyszki z drużyną Alfa, mknęła przez chłodne i zadziwiająco czyste przestworza znękanej skały, jaką był świat wojny o nazwie Malice.

Starszy szeregowy Kaarel Cotant, jeden z elitarnych cadiańskich Kasrkinów, weteran wielu akcji bojowych, zaprawiony w walkach z Chaosem, siedział pośród innych agentów Officio Sabatorum w przedziale pasażerskim swojego transportowca. Obok niego byli inni Cadianie z 412 Regimentu, Szturmowcy z 1344 Kompanii, a nawet niedawno zwerbowani Volgici z bandy Bękartów Haxtesa. Wszyscy wyselekcjonowani przez komisarza Dietera Diesela, zwanego Turbodieslem, do specjalnej jednostki wydzielonej. Różne światy, różne postawy, różne umiejętności złączone w jedno, niczym pancerne płytki rękawicy zaciskającej się w żelazną pięść.

Celem tej pięści był wrak transportowca "Diogenes", od lat przebywający na powierzchni Malice, na wpół zagrzebany w piachu, ziemi i gruzie. Zajmowany przez grupę tubylców, którzy śmieli odmówić powrotu na łono Imperium Ludzkości.

Sierżant Yun, dowódca drużyny Beta, przekazał już kilka minut temu rozkazy. Agenci Sabatorum mieli desantować na powierzchni wraku, zinfiltrować go i sabotować kluczowe systemy: podtrzymywania życia, zasilania oraz dostarczania amunicji do potężnych makrodział, a także odnaleźć i unieszkodliwić lub pojmać dwóch znanych secesjonistów. Osłonę miały zapewnić im samoloty Imperial Navy, desant bojowych serwitorów i trzydzieści tysięcy gwardzistów, walnie oblegających miasto-wrak.

Wszyscy

Mroki nocy, rozwiewane przez nieubłaganą rotację osiową, ustępowały miejsca blasku poranka. Maliska gwiazda, zimny i bezduszny biały karzeł, rozpoczynał swoją wędrówkę po nieboskłonie, stopniowo pokrywając strzaskane ruiny i jałowe pustkowia światłem czystym, jasnym i pozbawionym wszelkiego kolorytu. Światłem zwiastującym zimną i bezlitosną śmierć... dla wrogów Imperium.

Wszyscy członkowie rasy ludzkiej muszą podporządkować się doktrynie Boga-Imperatora - polubownie czy też siłą. Ci głupcy wybrali to drugie rozwiązanie, ściągając na siebie gniew Imperatora i uderzenie jego miażdżącego Młota. Imperialna Gwardia przybyła, by odebrać buntownikom ich zagrabiony "dom", a ich samych zmusić do posłuszeństwa - nawet, jeśli to będzie posłuszne spoczęcie w grobie.

Wreszcie, piloci obydwu maszyn obwieścili początek akcji. Zbiegło się to z ciągłymi, acz nieregularnymi wstrząsami i brzdękami. Ostrzał przeciwlotniczy.

Jakiś głos przebił się na ogólnej częstotliwości vox, poprzez huk silników, wrzawę na zewnątrz, zakłócenia w eterze i inne oszałamiające dźwięki. Był to głos cichy, acz zadziwiająco wyraźny. Recytował jedną z modlitw z Elementarza Imperialnego Piechura.

O Wiecznyj Imperatorze,
Któryś doglądasz nas w samotności,
I rządzisz falami i burzami,
Bądź litościwy podług Swych służebników,
Uchowaj naszeci przede groźbami Osnowy,
Co byśmy pozostali strażą dla Domeny Ludzi.

Kiedy głos zamilkł, światła sygnałowe w przedziałach pasażerskich spokojnie zmieniły kolor. Z czerwieni w zieleń.

Z ciemnych, pancernych wnętrz w zimne, przesycone strasznymi zapachami powietrze Malice. W ogień walki.

+++

Muza - desant: https://www.youtube.com/watch?v=ALBKFB28E0M

"Diogenesa" otaczały czarne chmury. Sztuczne chmury, niosące ze sobą śmierć, nienawiść i agresję. Powstawały z dziesiątek, setek eksplodujących flak-pocisków z poczwórnych autodziałek, wyrzutni rakiet i megabolterów typu Vulcan. Wtórowały im precyzyjne, czerwone smugi (a raczej ściany światła) z quadlaserów oraz inne pociski z mniejszej broni. Buntownicy bronili się zawzięcie, korzystając z dziesięcioleci doświadczeń i możliwości swego zagrabionego wraku.

Pomiędzy tymi czarnymi chmurami latały dziesiątki bojowych maszyn Imperial Navy. Szybkie, zwrotne myśliwce typu Lightning; nieco cięższe, zorientowane na szturm myśliwce Thunderbolt; latające bombowe fortece typu Marauder; a nawet wielkie pojazdy przystosowane do walki w próżni, jak myśliwce Fury czy bombowce Starhawk. Było też kilka uzbrojonych po zęby kanonierek typu Vulture, które niespiesznie i metodycznie likwidowały kolejne gniazda obrony na bliskim dystansie nawałnicą pocisków, światła i rakiet.

A pośród tego dwie lekko uzbrojone Valkirie. Te dwie maszyny przeszły prawie niezauważone w tym rwetesie, tumanie i tumulcie, nie były również w stanie mierzyć się z obrońcami czy wpłynąć na losy bitwy... bezpośrednio. Bowiem nie ich siła bojowa się tutaj liczyła, a ci, których przewoziły w swych trzewiach.

Boczne włazy obydwu maszyn otworzyły się. Armsmani z Imperial Navy wysunęli ciężkie stubbery przymocowane do podłóg i rozpoczęli gęstą przemowę z ich dziurawionych luf za pomocą smugowców. Wtórowały im ciężkie boltery dziobowe oraz tuby rakietowe pod skrzydłami.

Opadły liny, po których szybko zsuwali się kolejni wojownicy Boga-Imperatora. Legendarni Kasrkini z Cadii, elitarni Szturmowcy IG, zajadli weterani z Cadiańskiego Czterysta Dwunastego, zdeterminowani i twardzi Volgici od Bękartów Haxtesa, oraz towarzyszący im komisarze.

Ledwo dotykali metalowej powierzchni pancerza statku, a już rozbiegali się, zajmując wszelakie osłony, wyszukując cele i zabezpieczając teren.

- Alfa, zabezpieczyć najbliższą śluzę, kod 41A! - krzyknął Turbodiesel - Beta, osłona, zabezpieka i flankowanie dla Alfy! Bóg z nami!

Żołnierze Imperium ryknęli w odpowiedzi, każdy na swój sposób, acz z równym entuzjazmem.

- Kontakt na piątej! - krzyknął jeden ze Szturmowców z Bety. Pozostali błyskawicznie zwrócili się w tamtym kierunku, omiatając teren celownikami swych karabinów. Nie padł jednak żaden strzał. Spomiędzy metalowych nadbudówek, konstrukcji, wsporników i iglic wyszli bowiem dywersanci - tech-kapłan w karapaksowej zbroi, mocno ufajdanej sadzą i w podartym czerwonym płaszczu, dwaj równie zmaltretowani tech-adepci oraz drużyna osłaniających ich serwitorów bojowych oraz strzeleckich.

- Opuścić broń! - krzyknął komisarz - Cryvek, raport!

- Omnissiah jest z nami, panie komisarzu! Heretecy cisną swoimi splugawionymi konstruktami, ale straty są dopuszczalne. Sektory jeden i dwa oczyszczone z wrogów.

- Doskonale. Stokov, dowodzisz Alfą. Cryvek, ze mną. Yun, dowodzisz dalej Betą. Do roboty, z litanią na ustach!
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 07-04-2014, 23:22   #8
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kaarel Cotant - krótko ścięty brunet


Dwa dni wcześniej


Zaryzykował. Liczył, że mu się uda, że zdąży. Udało się ale nie zdążył. Przeciwnik okazał się trochę szybszy niż się spodziewał i Kaarel trafił go dopiero za drugim razem za to prosto w szczękę. Tamten odruchowo się cofnąć i zgodnie z wyszkoleniem zasłonił twarz rękami. Cotant spodziewał się tego i posłał mu zmyłkę w postaci prawego sierpowego w bok głowy. Tamten zdołał się zasłonić łokciem ale pięść gwardzisty już mknęła pod jego zasłoną w klasycznym podbródkowym. Od ciosu przeciwnik Kaarela tylko jęknął i znów cofnął się o krok. St. szeregowy nie czekał tylko kopnął go lewą nogą w powyżej biodra. Tamten jakby oprzytomniał i próbował się zasłonić przed spodziewanym ciosem który faktycznie nadszedł. Ale było to wysokie kopinięcie z półobrotu w odsłoniętą skroń tamtego. Było na tyle mocne i nagłe, że w końcu powaliło oszołomionego po wcześniejszych ciosach przeciwnika.

Niestety zajęło mu to zbyt długo czasu i jeden z kolegów powalonego zdołał go dopaść od tyłu. Próbował go dusić ale Kaarel przygiął brodę do piersi co cholernie utrudniało takie numery. Uścisk był jednak mocny i dawał napastnikowi przewagę ale ciężko było naprawdę czymś zaskoczyć speca od walki w zwarciu. Kaarel pochylił się w ten sposób przeciwnik był przez moment na jego plecach. Myk polegał na tym by ciężar oponenta przenieść na biodra i nogi przez co kręgosłup był minimalnie obciążony. Dzięki temu można było "dźwignąć" nawet soporo cięższych przeciwników. Tak było właśnie i teraz. Następnie Kaarel upadł na ziemię pozornie ustępując przeciwnikowi i niejako zwijając się w kulkę chroniąc swoje trzewia. Czuł, że przeciwnik znacznie osłabił siłę chwytu po to by złapać równowagę od tego manewru. Musiał to zrobić by nie spaść z jego pleców. Na to czekał Kaarel. Jedną ręką chwycił obiema dłońmi prawe ramię oponenta i ogiął je pod siebie. Moment potem lewa ręka powędrowała ku lewej nodze tego drugiego i wyrzucił się w prawo i do przodu. Pozbawiony stabilnej równowagi przeciwnik jaką dawał mu zaczep nogami i pod wpływem nagłego ruchu po porstu musiał z niego spaść. Co więcej Kaarel wciąż trzymał jego ramię. Od razu więc przekręcił się tak, że przygniótł własnymi nogami pierś tamtego jednocześnie unieruchamiając między nimi jego ramię. Teraz wystarczyło mu stopniowo zwiększać nacisk na jego stawy w łokciu poprzez unoszenie bioder. Tamten mógł już tylko się poddać albo liczyć się z wybitym stawem w łokciu i dłuższą kontuzją. Poddał się oczywiście zanim to nastąpiło. Kaarel zanim go puścił w zwolnionym tempie jeszcze "uderzył" go butem w twarz i krtań dając mu jasno do zrozumienia, że mógłby go wykonczyć gdyby chciał. Ale nie chciał.

Walka była skońćzona. Czterech przeciwników w gwardyjskich mundurach leżało jęczących na ziemii. Trzema zajął się Kaarel a jednym jego skośnooki kumpel.

- Dobra Titus, spadamy stąd zanim żandarmeria przyleci. - mruknął do kumpla Kaarel. Nie miał ochoty tu przebywać dłużej niż musiał.
- Dobra, czekaj, tylko zgarnę wygraną... - rzekł z chciwym wyrazem twarzy Titus.
- Jaaa pieeerdooolee! Titus! - zdenerwowanie Kaarela w końcu znalazło ujście. Jednak jego kumpel już myszkował przy przewróconym karcianym stoliku. W końcu z wprawą świadczącą o wieloletnym stosowaniu tego manewru skośnooki ścięty prawie na zero kumpel bruneta pojawił się z powrotem.
- No już jestem, jestem... No co? Długo było? Spadajmy zanim blaszane łby się zjawią. - teraz już zgodnie z pośpiechem zaczął się szybko oddalać od karcianego grajdołka gdzie do niedawna grał z innymi gwardzistami.
- Kurwa, Titus, ty tak specjalnie nie? Najpierw się pakujesz w kłopoty a potem liczysz, że ja cię znich wyciągne! - zirytowanym i oskarżycielskim głosem spytał kumpla który jak zwykle udawał głupiego.
- Jaaa?? No co ty! W życiu bym tak nie wykorzystywał mojego przyjaciela! - ton głosu niedużego łotrzyka był ucieleśnieniem skrzywdzonej niewinności.
- Akurat! Ej... Co ty masz za pierścien? Jeden z tamtych nie miał go na palcu? - spostrzegł, że prawie w biegu niższy mężczyzna dokonuje ogledzin jakiegoś pierścienia. Właściwie był pewny, że zabrał go jednemu z powalonych gwardzistów. W końcu wciąż na skroni miał po nim krwawą rysę gdy tamten go raz trafił.
- No miał. Ale już nie ma. Własnie o niego była ostatnia gra i wyobraź sobie jak wygrałem go uczciwie oczywiście, to nie chciał mi go oddać! Świnia jedna... Za słabo go sprałeś jak na mój gust... - wdał się w swój marudny ton Titus.
- Ty się kiedyś doigrasz Titus... - westchnął ciężko Kaarel. Mniejszy kumpel był świetnym kumplem ale przy jego nawykach aż prosił się o przykry koniec. A przecież powinien zginąć jak na gwardzistę przystało, jak przystało na nich wszystkich...



Teraz


W zapakowanej po brzegi pace transportera wszystko się trzęsło. Hałasy te z zewnątrz i te z wnętrza mówiły wszystkim o niezłym natężeniu ognia. Kaarel siedział w swoim siedzisku z zamkniętymi oczami i modlił się o powodzenie misji i zwycięstwo nad tymi parchami z tej planety. Ich opór był daremny. Zwycięstwo młota Imperatora było pewne. Kaarel jedynie miał cichą nadzieję, że będzie mu dane uczestniczyć w tym zwycięstwie. Szybko skończył modlitwę gdy światło zmieniło barwę oznaczając gotowość do desantu.

Wyskoczył zaraz na przedzie a jego kumpel Titus był tuż za nim. Robili tak zawsze gdy tylko było to możliwe. Od czasu gdy się spotkali razem na jakimś odległym zadupiu podczas desantu gdy obaj wyladowali daleko poza główną strefą lądowania. Titus miał jednak mniej szczęścia i został pojmany no i za pewnie skończyłby z przewiwtrzoną czaszką gdyby nie interwencja drugiego zaginionego gwardzisty. Wówczas jeszcze szeregowego Cotanta. Po prawie tygodniu przedzierania się przez wrogi teren w końću udało im się dotrzeć do własnych linii. Ten tydzień zrobił z nich braci krwi, ognia i lasera co dzięki łasce Imperatora zostało docenione przez zwierchników i pozwolono im służyć w jednym oddziale.

Obecnie zajęli perymetr ochronny wokół dowódcy. Gdy role obu drużynom zostały przydzielone i Yun wydał rozkaz ruszyli naprzód ku wyznaczonej śluzie. Poruszali się podzieleni na trzy grupy. Gdy pierwsza posuwała się marszem strzeleckim do przodu miała dość ograniczona percepcję i możliwości walki. Szli w lekko przygarbionych pozach, z twarzą przyłożoną do broni i z palcem na spuście. Pierwszy zawsze sprawdzał dół i przód. Drugi górę i prawą flankę. Trzeci lewą i tył. Taka minimalna trzyosobowa formacja miała wówczas pole obserwacji a więc i ostrzału dookoła siebie oraz nad i pod sobą. Byli dodatkowo osłaniani przez resztę grupy zostajacej za nimi. przynajmniej póki nie zajęli pozycji obronnej. Wówczas ruszała druga trójka postępując podobnie aż ich wyprzedziła i znów zajmowała teren przed sobą. W ten sposób cała drużyna Beta zbliżała się do wyznaczonej śluzy. Teren był dość bogaty w rzeźbę terenową więc ograniczał pole widzenia i dawał sporo możliwości osłony a więc i zasadzki obu stronom.
 
Pipboy79 jest offline  
Stary 10-04-2014, 00:59   #9
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Bolter sprawdzony i gotowy miecz w pełni sprawny oddział gotowy do walki w każdych warunkach i pod każdą presją to chyba życzenie każdego Komisarza.” Takich ludzi nie trzeba motywować ich trzeba u kierunkować na właściwy cel.Dobra, wyznaczmy im cele mniejsze te duże mogą poczekać.” -Vincent, Logan trzymacie straż tylną, Roddy i Onyx czujka przednia. upewnił się że wszyscy zrozumieli -Jakieś pytania?
- HUA! Trzymam sektor na lewo - odpowiedział Akkerman, po czym zajął soją pozycję na szpicy.
-Yep. Piorę prawą- Roddy ruszył na prawą szpic
-Roger. prawie jednocześnie powiedzieli Vincent i Logan
Stokov słuchał rozmowy tylko połową uwagi druga koncentrował na wytyczeniu trasy na HUD.”Tak to będzie dobra trasa
-Ruszamy wzdłuż tamtej krawędzi przemieszczać się do włazu na miejscu Badman zajmuje się włazem.Maveric osłaniasz Wyklepa jak on dostanie ty będziesz następny a potem wykonasz jego zadanie z Meltą w dupie. Tristan trzymaj się blisko Vincenta i Logana, Badman idziesz z Roddym i Onyxem.
-Roger. - rzucił Ristedtler błyskawicznie przesuwając się na tyły szyku i rozpoczynając litanię o ochronę przed nieznanym zagrożeniem
- Niech Najjaśniejszy Tron Imperatora ma nas w opiece. rzucił na koniec i ruszyli wyznaczonymi grupkami
Wszystko szło dobrze aż za dobrze, ale jaki plan taki wynik.

Stokov poprawił chwyt na piłomieczu i Bolterze choć cała ta sytuacja była dość dziwna wiedział że plan jest dopracowany w każdym szczególe i ma duże szanse powodzenia ale. Zawsze jest jakieś ale i właśnie to nie dawało mu spokoju. Teraz jednak jest czas działania i szybkich reakcji skupił się na szukaniu zagrożenia i stron z których mogło by ono nadejść.
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "
Iakovich jest offline  
Stary 10-04-2014, 03:11   #10
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Opuściwszy pokład valkirii techkapłan natychmiast załadował swoją trójlufową strzelbę. Meathammer. Przez większość rusznikarzy w Calixis uważany za volgicką fanaberię służącą do zastraszania. Tak. O ile strzał z przyłożenia strzelby masakrował człowieka, to Meathammer robił z niego prawdziwe mielone, co powodowało zwykle pośród świadków odruch wymiotny. Brutalna i bezlitosna broń, tak jak i sam Kopiec Volg, z odpowiednimi modyfikacjami oraz treningiem w jej obsłudze, stanowiła oręż całkiem użyteczny na polu bitwy. Szczególnie jeżeli miało się na podorędziu wiele rodzajów amunicji...

Heyron skinął głową techkapłanowi który wyszedł im na powitanie, lecz przez wizjery hełmu dokładnie zlustrował szkarłatnego partyzanta i jego świtę. Świadomość że w pobliżu będzie... kompetentny sojusznik dodawała otuchy.

+Pozdrowienia bracie-w-wierze. Ocena poziomu techherezji wroga?+ spytał w techlingule ledwie słyszalnej dla zwykłych śmiertelników.

Po wymianie informacji z techkapłanem Heyron zajął miejsce w formacji. Uruchomił też swoje mechadendryty czemu towarzyszył mechaniczny szum, w pełni zagłuszany przez panujący wokół harmider. Oba ramiona ożyły, jedno wyposażone w zestaw zmyślnych narzędzi, drugie w potężne kleszcze.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172