Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-08-2014, 13:08   #11
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ręce mu się trzęsły. Zaciskał je miarowo czując skroploną na nich warstwę zimnego strachu. Brutalne popchnięcia w ramię jakie serwował mu co chwila ponury żołnierz odczuwał jakby nie był człowiekiem, a drewnianą kukiełką. Przytępione. Ogłuszone. Lufy bynajmniej nieschowanych w kabury pistoletów groźnie mu się przypatrywały i nie mógł właściwie nic na to poradzić, że z całego spaceru po korytarzach ośrodka, uwagę zwracał tylko na nie. I krok za krokiem na raz miękkich z przerażenia, a raz zesztywnionych jakby w przygotowaniu do błyskawicznej ucieczki nogach, dawał się popychać byle tylko zniknąć im w końcu z oczu. Byle ten spacer w końcu się skończył. Co tu się działo? Dlaczego tak ich potraktowano? Coś się zmieniło od wczoraj?
Chciał do domu. Do swojego pokoju. Zobaczyć kogokolwiek z personelu, który znał…

Dopiero gdy drzwi za porucznikiem Einhornem się zamknęły zostawiając jego i przewróconą na ziemię River w kolorowej sali, Robin uzmysłowił sobie, że dyszy. Nie był pewien jednak, czy to ze strachu, czy może przez szybką przebieżkę jaką urządzili im wojskowi. Przez dobrą chwilę jeszcze rozglądał się dookoła poszukując wzrokiem innych żołnierzy. Muzyka jednak robiła swoje i z każdym kolejnym słowem doktor Alreuny, chłopak uspokajał się. Jego nozdrzy doszedł też zapach sera i świeżego pieczywa co wywołało prawdziwą burzę pożądania w mózgu chłopaka, któremu od lat energię dostarczały koktajle z glukozy i syntetycznego białka. Zaraz jednak chłopak odetchnął i wyprostował się po czym również skoczył do wstającej już dzięki pomocy pani doktor, River i delikatnie acz wymownie odciągnął swoją siostrę od tej kobiety, która tak łagodnie “przeprosiła ich za to”.

Drzwi chwilę później otworzyły się ponownie. Robin odwrócił się nerwowo, ale tym razem w wejściu stanęli nie żołnierze (choć i tych nie brakowało) a dwójka chłopaków w podobnych do ich własnych kombinezonach…. Czy to możliwe, żeby… ???

Możliwe. Prezentacja na to wskazywała.

River na słowa pani doktor puściła rękę Robina i podeszła do stołu oglądając rozstawione na nim produkty. Nie czekając na innych usiadła i chwyciła w dłonie bułeczkę. Chrupiący odgłos jaki wydało z siebie pieczywo był męką dla zmysłów toteż i każdy chyba, w tym chcąc nie chcąc Robin, bardziej niż na panią doktor spoglądał łakomie na śniadanie. Jeden z chłopaków poszedł w ślad za River i zaczął jakby niepewnie od płatków zbożowych. Robin uchwycił jedno z jego licznych spojrzeń, którymi chłopak obrzucał pomieszczenie, resztę obecnych, a także maselniczkę z aromatycznym masłem orzechowym.

Jakkolwiek by chciał, Robin również nie mógł długo udawać, że bardziej niż śniadanie interesuje go rozmowa z Panią doktor. Toteż rozpocząwszy pewnym choć niepozbawionym zawahania głosem, jakiś wstęp do dłuższej przemowy zaczynający się od:
- Ja…
Chrząknął tylko nerwowo i po chwili również zasiadł do stołu. Miskę na płatki odstawił na bok i sięgnął po nieznośnie chrupiącą bułeczkę i ugotowane na miękko jajko. A w każdym razie myślał, że to jajko, bo tak wyglądało. Nijak jednak łyżeczką nie dało się rozłupać skorupki.
- Trzeba odkręcić - powiedziała widząc to doktor Alreuna, po czy sama wzięła sobie jedno z jajek. Głos miała przyjazny. I dzięki temu, że nadal rozbrzmiewał w głowie chłopaka pojęciami, nawet przyjemnie… domowy - O tak, zobacz.
Choć dziwnym to było, istotnie metoda ta działała. A wewnątrz jajko wyglądało zupełnie normalnie. Nałożył na nie odrobinę masła. Sięgnął po sól. Spróbował. Nie było siły. Po prostu musiał westchnąć ze zniewalającej zmysły błogości… Na następny ogień poszła bułeczka.
Zaraz jednak się zreflektował i miast sięgać po kolejne wzywające go ze stołu produkty, ponownie się wyprostował i ponownie odchrząknął na znak, że zaraz coś powie.
- Alreuno - zwrócił się do pani doktor po imieniu, w sposób w jaki zwykł zwracać się wcześniej do personelu badawczego - Proszę nam powiedzieć… - zawahał się. Otworzył niemo usta kilka razy próbując zadać pytanie. Ponownie odchrząknął i kontynuował - Proszę nam powiedzieć czemu tak długo spaliśmy.
Odetchnął w końcu, ale nim pani doktor odpowiedziała, znów zaczął mówić używając przy tym cały czas liczby mnogiej i nie dało się powiedzieć, czy mówi za siebie i siostrę, czy może w imieniu całej czwórki.
- A także wyjaśnić nam co to za miejsce. Co to za ludzie, którzy nas tu przyprowadzili. Ci z pistoletami. W szkole ich nie było. I… kiedy będziemy mogli stąd wyjść.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 13-08-2014 o 12:36.
Marrrt jest offline  
Stary 15-08-2014, 12:32   #12
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Cheng, Keiko

Ekran wielkiego telewizora na przeciwległej ścianie nagle się uaktywnia.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=U9Q7Y3t4m3g[/MEDIA]

Nieduże pomieszczenie, schludne, choć lepiej chyba powiedzieć sterylne. Bliźniaczo podobne do tego, które zapamiętał z ośrodka, w którym kiedyś go trzymano. Ale to było 9 lat temu… Ciężko w to uwierzyć.

Przerażony Yao otworzył oczy. Czy to, co odczuwał teraz, nazywało się deja vu?

Gdy piosenka umilkła, na ekranie wyświetlony został komunikat:

WEZWANIE NA ŚNIADANIE Z OPIEKUNEM I GRUPĄ ZA: 30min i 00sek.

Odliczanie wystartowało.

Wszystko było takie jak rano. Cheng rozejrzał się, unosząc na łokciach. Ta sama piosenka, ten sam pokój, ten sam komunikat… Spojrzał na łóżko obok. Tylko współlokatorka inna. Na posłaniu obok zamiast Hillevi znajdowała się drobna, skośnooka dziewczyna. Keiko również się obudziła.



Robin, River, Nikolai, Peter

Spokój Alreuny wkrótce udzielił się wszystkim. Kobieta była bardzo miła. Raz po raz posyłała im pokrzepiające uśmiechy lub ośmielała do wzięcia czegoś ze stołu. Poza tym ich słuchała. Naprawdę! A dorośli przecież zazwyczaj nie słuchali nikogo, tylko ciągle mówili co się ma robić…

- Czasy się zmieniły… – pani doktor zaczęła mówić, odpowiadając na pytania RobinaLudzie popełnili wiele błędów. Chciałam Was na to przygotować, dlatego przygotowałam dla Was filmiki, gdy byliście w fazie rem, podczas wybudzania. Pamiętacie je?

- Ja pamiętam
– przyznała River z pełną buzią.

- Ja też – odezwał się Peter, który w końcu też uległ zapachom ze stołu i sięgnął nieśmiało po bułkę.

- Cieszę się – Alreuna znów się uśmiechnęła – Na Ziemi działy się straszne rzeczy. Przeżyli tylko ci, którym udało się zjednoczyć. Tak powstał zalążek Edenu. Na początku naszym celem było stworzenie bezpiecznej dla ludzi strefy. Potem… cóż, zaczęliśmy szukać i odkopywać – czasem dosłownie – wiedzę sprzed III wojny światowej. Tak znaleźliśmy Was. Większość z Was była ukryta w bunkrach pod laboratoriami, w których mieszkaliście. Niestety, były one jednymi z głównych celów podczas bombardowań, dlatego podejrzewam, że z Waszych bliskich nikt nie przeżył. Przykro mi.
Zapadło milczenie. Jedzenie przestało tak dobrze smakować, gdyż każdy przypomniał sobie ludzi, którzy umarli.

- A dlaczego spaliśmy… i to tyle lat?
– ponowił pytanie Robina Peter, marszcząc lekko brwi.

River pochyliła się nad talerzem tak, że włosy dotykały jego powierzchni i znieruchomiała na chwilę. Po chwili, ku swojemu zdziwieniu siedzący niedaleko Nikolai usłyszał chichot dziewczyny. Co ją mogło rozbawić?

Tymczasem Alreuna upiła łyk herbaty, po czym podniosła głowę i powiodła wzrokiem po swoich nowych podopiecznych.

- Nie wiem – odezwała się wreszcie, pocierając lekko opaskę na swojej skroni – Nie mam pojęcia co sprawiło, że zasnęliście i to wszyscy razem. Gdy udało nam się Was przetransportować, długo badaliśmy w jakim jesteście stanie, żeby wybrać odpowiedni sposób budzenia, który nie naruszy…

- Co za bzdury!
– wybuchła nagle River, odsuwając krzesło i podnosząc się ze swojego miejsca.

Robin spojrzał ze zdziwieniem na siostrę. Nigdy się tak nie zachowywała. Co ją ugryzło?

- Naprawdę myślisz, że to kupią? – nastolatka zwróciła się do pani doktor, która również siedziała oniemiała – Czemu im nie powiesz, że się ich boicie? Czemu nie powierz o armii pieprzonych umarlaków, która za dwa dni zacznie rozpieprzać Wasz piękny Eden? Czemu im nie powiesz o tych kreaturach, które wysysają krew tak, jak wy soczki?

Skąd River to wiedziała? Wszyscy patrzyli to na nią, to na Alreunę. Nikolai zauważył jak pani doktor dyskretnie wkłada jedną dłoń pod stół i naciska jakiś przycisk.

- Zostaw ją – powiedziała w końcu – Zostaw dziewczynkę.

River zaśmiała się.

- Jak tajemniczo, czemu mnie nie przedstawisz, ciociu? – znów zachichotała – Jestem Atol, nieudany eksperyment. Zanim zdecydowali się Was obudzić, próbowali wskrzesić Novum na własną rękę. Miałem być taki jak wy, tylko że mi chcieli wyprać mózg. Tak, tak… tacy to z nich opiekunowie. Odnaleźli Was już dawno, tylko nie chcieli Was budzić, bo wiedzieli, że jesteście nie do opanowania. Jesteście potworami, których się boją. Bestiami, które…

- Atol, przestań!
– krzyknęła pani doktor – Wróć do swojego ciała. Ono jest zbyt słabe na taką moc. Przecież wiesz, że ojciec nigdy by Cię nie…

- Milcz!


River czy raczej jej pasażer na gapę wysunął dłoń w kierunku kobiety. Silny impuls przewrócił ją wraz z krzesłem.

- On zawsze mną gardził! Zamknął mnie pod ziemią. Lecz ja… ja mam swoje sposoby, by wyjść. Zapomnieliście o tych dzieciakach. One nie mają opasek. – dziewczynka wskazała na skroń opiekunki, po czym zwróciła się do pozostałych – Widzicie? Takie ich zaufanie. Mają bariery, które chronią ich umysły przed naszym wpływem. Nie ufają Wam. I nigdy nie będą. Jesteście dziwolągami i zostaliście obudzenie tylko po to, żebyście walczyli z zombiakami. Tak, chcą wykorzystać Was, grupkę dzieciaków przeciwko całej…

Nagle drzwi rozsunęły się, a w nich stanęło trzech strażników z bronią, wycelowaną prosto w River. Robin poczuł jak strach wypełnia jego serce.

- Nie! – krzyknęła pani doktor, podnosząc się z ziemi.

Dziewczyna, czy raczej jej pasożyt, nie była jednak bezbronna. Błyskawicznie skierowała obie ręce w kierunku wojskowych.

- Na kolana! – rozkazała z mocą.

Mężczyźni po chwili padli na ziemię, wykonując rozkaz. Z nosa River puściła się leniwa strużka krwi.

- Nie! Atol, przestań! To cię zabije! – krzyczała Alreuna, zmierzając w stronę opętanej nastolatki.

- MILCZ! – ryknęła River, w jej oczach błyszczało szaleństwo . Znów skierowała jedną dłoń na opiekunkę, zbijając ją z nóg tak samo jak wojskowych.

- Ciekawe po kim tatuś zapłacze bardziej… - wysyczał pasażer River.

Z nosa i uszu dziewczynki płynęła krew. Tymczasem siła, która przycisnęła Alreunę do ziemi, zdawała się rosnąć. Kobieta leżała plackiem, jęcząc z bólu i nie mogą poruszyć nawet palcem.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 17-08-2014, 20:42   #13
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Yao otworzył oczy, rozejrzał się po znajomym otoczeniu, po czym znów owinął się kołdrą i przymknął powieki, jakby jeszcze się nie obudził. Nerwowo wyczekiwał - niepewny czego dokładnie. Rozluźnił się, aby wyglądać bardziej naturalnie i z tego samego powodu przechylił głowę, rozchylił usta i zaczął przez nie oddychać - gdyż, jak sądził, właśnie tak robią śpiący ludzie.

Jednakże musiałby być w śpiączce, aby ta muzyka go nie obudziła.

Potrzebował co najmniej kilku chwil na zebranie myśli. Hillevi, ucieczka, spotkanie z Keiko - to był tylko sen? Albo, co gorsza, wszczepione wspomnienia? Jednak dlaczego mieliby to robić? Yao zastanawiał się, gdy refren rozbrzmiewał w tle. Istniały potencjalne powody - zapoznanie go z nową współlokatorką na planie snu, gdzie złe decyzje nie miały poważnych konsekwencji. Przy okazji zrażenie do Hillevi - aby nie czuł tęsknoty i nie buntował się przeciwko jej nieobecności. I na deser - najważniejszy morał - nie próbuj uciekać, bo nie uda się. Wszystkie drzwi, jakie napotkasz, będą zamknięte.

Analogiczną indoktrynację mogli przyswajać pozostałym "numerom" - dlatego nie zdziwiłby się, gdyby i Keiko posiadała podobne wspomnienia. Yao westchnął, porzucając bezsensowną maskę śpiącego człowieka. Przeciągnął się, napawając miękkością materaca. Jego myśli przemieniły się w nieokreślony prąd świadomości, który zmierzał ku rozważaniom na temat przyszłości. Przeczuwał, że nie będzie w niej miejsce na wylegiwanie się w łóżku. Tym bardziej chciał w nim pozostać.

Wytrzymał dziesięć sekund - jak wyczytał z wyświetlacza - po czym postanowił wstać. Zarzucił nogi, by w następnej chwili… niezręcznie zachwiać się i rozłożyć całym ciałem na podłodze. Jeśli współlokatorka do tej pory spała, to ten dźwięk bez wątpienia ją obudził.

Keiko, powoli, usiadła na swoim łóżku.
Spojrzała na rozciągniętego na ziemi chłopaka.
- Wytłumacz “flirtuj” - poprosiła.

Yao jęknął - częściowo z bólu, częściowo na głos dziewczyny. Pomacał dłonią kostkę - choć pulsowała bólem, na szczęście nie była skręcona. Uczucie deja vu powróciło. Poprzednio obudził się z wadą sartoriusa, tym razem zmagał się z nadwyrężoną stopą. A także - z własną niezdarnością.

- Flirtować to… - zaczął, zastanawiając się nad odpowiedzią. - To chyba znaczy, że chcesz się całować - dokończył nieco skołowany. Sam nie był do końca pewny, ale nie chciał, by Keiko to spostrzegła. W myślach jeszcze raz przeklął Hillevi i ten jej pociąg do trudnych wyrazów.

Jeszcze chwilę zastanawiał się, przeszukując wiedzę na temat literatury przekazaną mu w trakcie snu.

- Tak. Jak flirtujesz, to wtedy chcesz się rozmnażać - podniósł się z podłogi i utkwił spojrzenie w Keiko. - A chcesz? - zapytał z lekkim, prawie niedostrzegalnym przestrachem. Materiały dotyczące biologii pozostawiały jednoznaczne wskazówki, jak do tego przystąpić, lecz wciąż… Yao czuł się niepewnie.

Keiko zastanowiła się.
Wiedziała różne rzeczy, których wcześniej nie wiedziała. To było dziwne.
- To dziwne, wiem różne rzeczy, których wcześniej nie wiedziałam – powiedziała i zaczęła sprawdzać, co wie. Co nie pasuje do tego, co pamiętała że wie. Jak silnia. Zajęło jej to kilka chwil. Jakieś 20 sekund.
- Właściwy wszystkim organizmom proces życiowy polegający na wytwarzaniu potomstwa przez organizmy rodzicielskie – powiedziała w końcu. – Seks. Flirtowanie to seks? – coś się jej nie zgadzało. – Dzieci nie uprawiają seksu – co do tego była pewna. – Nie chcę.

- Więc nie flirtujmy - chłopak odetchnął z ulgą. Na moment zapomniał, że Keiko posiada ścisły, logiczny umysł, a zatem słusznie musiała uznać za niepraktyczne, by w tej chwili zajmować się niemowlakiem. Poza tym gdyby Azjatka była odmiennego zdania, bez wątpienia Hillevi znalazłaby sposób, by ich dopaść i ukatrupić, tym razem na dobre. - Ile masz lat? - zmienił temat, gdyż zaintrygowała go uwaga dziewczyny, że są dziećmi. Yao sądził, że to zmieniło się w ciągu dziewięciu lat.

- Sześć lat, dziesięć miesięcy i dwanaście dni - odpowiedziała szybko. - W dniach to będzie… - zaczęła, ale coś ją zaniepokoiło.- Dwanaście, czy trzynaście? Teraz jest rano, czy popołudnie? Bo powinno być rano, wczoraj się obudziłam sama, a dziś z tobą w pokoju, to chyba trzynaście... - Keiko była coraz bardziej niespokojna. Wstała z łóżka i zaczęła chodzić po pokoju. - Spaliśmy cały dzień, czy tylko trochę? Ile czasu? Gdzie jest zegarek? Kalendarz? Czy wczoraj Ana przyszła? Dziś dlaczego jej jeszcze nie ma? Dwanaście, czy trzynaście? Dwanaście czy trzynaście?
Chodziła po pomieszczeniu, coraz szybciej, dotykając metodycznie, według sobie tylko znanego schematu, ścian i sprzętów.

Yao na swój sposób rozumiał Keiko - co w głębi ducha go zaniepokoiło.

- Nie rozwiążesz problemu, znajdując kalendarz, lub zegarek. Chyba, że masz absolutną pewność, jaki dzień i która godzina była, gdy obudziliśmy się za pierwszym razem - rzekł, nieświadomie używając liczby mnogiej. - Dlatego pytałem cię o słońce, gwiazdy i księżyc - odruchowo skłamał. - Im można można zaufać przy mierzeniu czasu - dodał. Niepostrzeżenie tym samym wplótł sugestię, że elektronice wierzyć nie można.

Wciąż bał się poruszyć kwestię wieku, jaki Keiko podała.

- Zobaczmy w łazience, może tam znajdziemy jakąś wskazówkę - wolno przemówił. Chciał, aby dziewczyna stanęła przed lustrem i spostrzegła, że już nie wygląda jak pięciolatka. Sam również był ciekawy swojego nowego wyglądu… lecz równocześnie obawiał się go.
 
Ombrose jest offline  
Stary 17-08-2014, 21:56   #14
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko zatrzymała się.
- Pierwszym razem obudziłam się sama - poprawiła Yao. Ceniła precyzję. - Nie widziałam słońca, byłam w pokoju, potem ty przyszedłeś i Hillevi. To bolało - spojrzała na swój nadgarstek. - To nie jest moja piżama. Była niebieska, w pieski. - Przesunęła dłońmi po materiale kombinezonu. - To nie moje ubranie. - Zaczęła znów się denerwować. Zaciskała palce w pięść, aby po sekundzie ją rozluźnić. Powtarzała ruch, coraz szybciej i szybciej. - Nie lubię nowych ubrań. Lubię moje ubrania. - powiedziała w końcu, a jej dłonie zaczeły błądzić po ciele. W pewnym momencie Keiko znieruchomiała - To nie moje ciało. Jest inne. Większe. Tu są piersi.- Nie krępując się zbytnio wsunęła dłoń za pasek spodni i przesunęła ręką w okolicy swojego krocza. Oczy się jej rozszerzyły. - Mam tu włosy. Wszystko jest większe. Inne. To nie moje ciało. Jest obce. - w jej głosie zaczęły przebijać nuty paniki. Skuliła ramiona, osunęła się po ścianie, usiadła na podłodze podciągając kolana pod brodę. Zamknęła oczy, zasłoniła uszy i zaczęła bujać się, do przodu i do tyłu, nucąc jakąś niezrozumiałą melodię. Stopniowo amplituda ruchu zwiększała się, aż Keiko zaczęła uderzać plecami i tyłem głowy w ścianę.

Widok badającej swe ciało Keiko wprowadził Yao w szczególny rodzaj medytacji. Jego myśli błędnie obijały się o siebie, aż zwróciły się do tworzącego je umysłu i zaczęły go eksplorować. Po chwili chłopak oczyma duszy przeglądał wizualizację własnej psychiki - co z pozoru przypominało znalezienie się pomiędzy dwoma ustawionymi do siebie równolegle lustrami.
Najpierw dostrzegł siebie sprzed dziewięciu lat. Inteligencja sześciolatka przybrała obraz niebieskiego sześcianu - a jego wielkość odzwierciedlała potencjał, jakim wtedy dysponował. Do spodniej strony bryły przylegał ostrosłup foremny uosabiający wspomnienia. Podstawy obu elementów idealnie do siebie przylegały.
W następnej sekundzie dostrzegł obecny stan psyche. Sześcian inteligencji powiększył się kilkakrotnie, lecz bryła wspomnień pozostała taka sama, wywołując pierwszy niezgodność. Z drugiej, przeciwnej strony inteligencji pojawił się drugi ostrosłup - lecz innego koloru - uosabiający wiedzę, jaką Yao nabył w trakcie snu. Wydawała się wynaturzeniem, obcym elementem, który umysł chłopaka chciał odrzucić, niczym patogen. Nie została przyswojona w sposób naturalny, toteż nie należała w pełni do niego.

Yao poczuł krople potu spływające wzdłuż pleców. Ta wizja go przerażała. Poczuł, że nie odnajdzie pełnego balansu, dopóki nie połączy obu ostrosłupów w jeden, który podstawą odpowie wielkości inteligencji…

Po chwili zaczął głębiej oddychać, toteż uspokoił się. Spostrzegł, że klęczy na podłodze tuż obok Keiko i trzyma jej dłonie w swoich. Bodźce zaatakowały wszystkie pięć zmysłów, jakie Yao posiadał. Czuł sposób, w jaki marszczy mu się skóra na brzuchu, delikatny prąd powietrza spod drzwi prowadzących na korytarz, widział też kropelkę potu, która zawisła na skroni Azjatki. Następnie przesunął wzrok na jej cerę, usta… i właśnie wtedy zaatakował go instynkt, nieumyślnie zwielokrotniony przez technikę medytacji. Chciał się wpić, wgryźć, wessać w te dwie wargi, które zdobiły lekko drżącą, lecz piękną twarz.

- Biofilia - wyszeptał zamiast tego. Usta same złączyły się przy pierwszej sylabie. W następnej zęby dotknęły dolnej wargi, a w trzeciej - ostatniej - język gładko musnął podniebienie. Yao potraktował to jako trzy intensywne, odrębne przeżycia i gdyby nie obecność Keiko, zacząłby je analizować. - Czujesz to? - zapytał, przesuwając palcem wskazującym po linii żył na jej nadgarstku. Zrobił to ze swego rodzaju sakralnym nastawieniem, jak gdyby odprawiał rytuał.

Przez panikę owijającą szczelnym kokonem umysł Keiko coś się przebiło. Wspomnienie. Wspomnienie dotyku rąk Any gładzących jej włosy. Ramiona. Twarz. Lekki, stanowczy dotyk. Nie za mocny, nie za silny. Ręce Any przesuwały się po rączkach, nóżkach, pleckach Keiko. Lekko ugniatały, ściskały, gładziły. Spięte na kamień ciałko rozluźniało się. Świetnie, Keiko. Otwórz oczy. Patrz na mnie. Otworzyła. Czuła obcy smak w ustach. Drgnęła lekko. Nie było Any. Ale jej nowe ciało poddawało się dotykowi, rozluźniało. Keiko poczuła swój przyśpieszony oddech, jak po biegu, choć nie biegła. Dziwny ucisk w dole brzucha.
Podniosła głowę i zogniskowała spojrzenie na oczach chłopaka.
- Wytłumacz „biofilia” – poprosiła. – Wytłumacz… - zabrakło jej słów, wykonała nieokreślony ruch ręką, pokazała pomieszczenie, siebie, jego. Dokończyła: – …wszystko.

Yao przegryzł wargę. Bardzo zasmuciło go, że Keiko nie zrozumiała. Gdyby tylko, na krótką chwilę, ich umysły stopiły się w jedną świadomość… wtedy mogłaby ujrzeć, co on widział. Chłopak nie wierzył, że słowa wystarczą.

- Biofilia - zaczął, ponownie smakując słowo. Traktował je z szacunkiem, jak gdyby wymawiał imię bogini, do której przynależał. Ponownie powiódł palcem po żyłach Keiko. - Oddychasz. Płuca napełniają się powietrzem, a następnie zachodzi wymiana gazowa przez powierzchnię fizjologicznie czynną - rzekł. - Surfaktant zapobiega zapadaniu się pęcherzyków płucnych podczas wydechu. Anhydraza węglanowa katalizuje przemianę dwutlenku węgla w jony wodorowęglanowe, co tworzy podstawowy bufor stabilizujący pH osocza. Część CO2 rozpuszcza się, część tworzy karbaminiany… to wszystko wędruje w żyłach i dzięki zastawkom nie cofa się. Żyły to nie tętnice. Serce posiada wyspecjalizowane komórki, zwane rozrusznikiem serca, dlatego układ nerwowy kontroluje jedynie częstość skurczów. Rozrusznik serca, węzeł zatokowo-przedsionkowy, przedsionkowo-komorowy, włókna Purkiniego. Pobudzenie przesuwa się wzdłuż - rzekł zachwycony. - Posłuchaj, jak oddychasz. Jesteś cudem, ja też. To wyjątkowe. Jesteśmy tyloma rzeczami naraz. Ogniem, bo utleniamy substraty i tworzymy ciepło jako produkt uboczny przy wytwarzaniu adenozynotrifosforanu na łańcuchu oddechowym w wewnętrznej błonie mitochondrium. Wodą, bo to właśnie ona tworzy środowisko dla enzymów i dzięki jej szczególnej własności, czyli wysokiej temperaturze parowania, ochładzamy się. Ziemią, bo jesteśmy stworzeni ze związków organicznych o szkieletach węglowych i potrzebujemy mnóstwa różnych pierwiastków. Wapń wypluwamy przez cysterny brzeżne przy skurczu mięśnia, sód i potas tańczą przy przewodzeniu impulsów i pompie sodowo-potasowej, nawet głupie podjednostki rybosomów sklejamy magnezem w trakcie translacji. I jesteśmy powietrzem, lecz o gazach już wspominałem - rzekł spiesznie Yao. - To proces, który zaczął się przy powstaniu pierwszej komórki. Ewoluujemy przez cały czas. Naszymi braćmi są szympanse, orły, wirki, przywry, motyle, gąsienice, Nitrosomonas i Nitrobacter, okrzemki, rośliny motylkowe wraz z Rhizobium… Kocham to wszystko. Całą spuściznę.To jest biofilia.

Keiko posmutniała. Lubiła, kiedy ludzie tłumaczyli, ale z każdym słowem chłopaka więź, która na moment ich połączyła, słabła. Nie umiał wytłumaczyć. Wcisnęła dłonie pod pachy. Skuliła się w kącie. Nie bujała się już, ogarnęła ją ponura rezygnacja.
- Mówisz prawdę .. i kłamiesz na raz. To nie wyjaśnia.. wszystkiego. Nie rozumiem. Choć mówisz prawdę. – potrząsnęła głową. – Gdzie jest Ana? Ona mi wytłumaczy.
Uciekła wzrokiem, wbiła spojrzenie w ścianę za plecami chłopaka. Znów była sama w pokoju.

Rezygnacja Keiko uderzyła również w Yao. Przytłoczyła go i strąciła z nirwany. Poczuł, jak strumyk wiedzy i rozszerzonej świadomości powoli wysycha aż zupełnie znika - jak gdyby ktoś zakręcił zawór. Chłopak cofnął się, natychmiast zrywając kontakt fizyczny z dziewczyną. Nieoczekiwanie zaczęły go przepełniać zupełnie odmienne emocje. Czuł obrzydzenie.

- Minęło dziewięć lat - rzekł gorzkim tonem. - Twoja Ana może już nie żyć.

Wstał, otrząsnął się i wyprostował. Odniósł wrażenie, że gdzieś po drodze utracił godność. Skierował się do łazienki, aby obmyć twarz. Wymyć wszystko co obce i niepożądane.

Keiko została w swoim kącie. Skulona, bujała się lekko, wpatrując w ścianę. Czas się dla niej zatrzymał. Zatrzymał podwójne i dziewięć lat temu, i teraz.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 20-08-2014, 18:05   #15
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Nikolai:

Gdy Nikolai słyszał śmiech River z jakiegoś powodu go to zaniepokoiło. Wzdłuż kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Ciężko powiedzieć, czy był to efekt wyczulonego umysłu biotyka, który wyczuwał moc kogoś innego, czy też zwykłe przeczucie dziecka które wychowywało się na ulicy i każdego dnia zmagało się z setkami niebezpieczeństw. Tym razem chłopak zamarł i obserwował dalszy przebieg wydarzeń. Kanapka z masłem orzechowym umknęła z pamięci młodzieńca. To co za chwilę nastąpiło miało przesądzić o ich losie.

Kobieta w białym kitlu uruchamiała alarm. Nikolai przymknął oczy i zacisnął szczękę w skupieniu. Wiedział, że to alarm. Pamiętał takie ruchy wśród naukowców, którzy się nimi opiekowali gdy zaczynali projekt. To musiał być alarm. Broń miałaby przy sobie. Na pewno pod stołem nie było broni, bo byłaby zbyt łatwo dostępna dla kogoś z nich. W tym czasie Nikolai niezgrabnie potrącił jeden z kubków z sokiem. Lepka ciecz o słodkim zapachu rozlała się na stoliku, ale nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Poczynania River zdecydowanie skupiały na sobie uwagę wszystkich.

Następne zdarzenia działy się zaskakująco szybko. River czy może Atol wykrzykiwał/wykrzykiwała jaki projekt Novum jest zły. Mogli mówić co tylko chcieli. Nikolai za dużo zawdzięczał temu projektowi, żeby ktoś teraz zabrał mu to wszystko. Nie miał zamiaru wrócić na ulicę i żebrać. "Czy to prawda, że macie super moce?" Pytanie przewijało się w jego głowie gdy skupiał się na pomarańczowej plamie soku. Plamie, która pod spojrzeniem chłopaka przybierał kształt rozciągniętego trójkąta. Trójkąta o bardzo ostrych krawędziach.

Do pomieszczenia wbiegli uzbrojeni strażnicy. Jednak Nikolai wiedział, że nic nie zdziałają. Nie mają super mocy. Za to on mógł ostudzić zapał Atola. Ostudzić dosłownie. Jego oczy zapłonęły zimnym błękitem. Dwunastocentymetrowe ostrze z zamarzniętego soku pofrunęło niesione siłą kinezy do prawej dłoni chłopaka. Wstał od stołu chowając prawą dłoń z prowizorycznym nożem za plecami. Żołnierze leżeli bezbronni na podłodze. River była najwyraźniej skupiona na Alreunie. Dobrze, spróbuję ją zaskoczyć. Nikolai skupił się na ciele River. Widział jak jej włosy falują od całej psionicznej energii która kumulowała się w pomieszczeniu. Żołnierze i kobieta w kitlu byli przytłoczeni. Młodzieniec nie chciał zrobić krzywdy dziewczynie. Ale nie mógł pozwolić, żeby ktoś zniszczył jego dom. Czy to tutaj, czy w Rosji, projekt Novum był najlepszym co go w życiu spotkało. Prawa dłoń mocno zaciskała się na prowizorycznym nożu o smaku pomarańczowym. Wyobrażał sobie jak River czuje przenikający chłód. Gdyby Nikolai skupiał się na otoczeniu to temperatura spadłaby zaledwie o kilka stopni. Jednak skupiał się na ciele młodej dziewczyny.

Oczami wyobraźni widział jak spadająca kilka stopni temperatura zwiększa gęstość krwi dziewczyny. Z każdą sekundą serce musiało wkładać większą siłę w pompowanie tych kilku litrów. Krwi która z każdą chwilą wolniej rozprowadzała tlen po ciele. Po ciele, które nie powinno być specjalnie sprawne po 9 latach snu i dojrzewaniu w słoiku z biożelem. Oczywiście w ciele włączą sie systemy alarmowe. Nasycona tlenem krew będzie przede wszystkim kierowana do mózgu.Tak właśnie sobie to wyobrażał.
Dlatego ruszył powolnym krokiem do dziewczyny. Podchodził z flanki ukrywając nóż.

W jego głowie krążyły myśli : Jeśli atak psioniczny zadziała tak jakbym tego chciał, to dziewczyna za chwile osunie się w moje ramiona. Jeśli nie, a to było całkiem prawdopodobne ze względu na jej super moce, to spróbuję ją pochwycić i przyłożyć nóż do gardła. Wtedy zmuszę ją do poddania i ochronię swój Dom.
W ustach poczuł metaliczny posmak krwi która powoli wypływała z jego nosa. Atak psioniczny nie zadziałał. To co się stało w następnej sekundzie nie mieściło się w żadnych, nawet najgorszych wyobrażeniach chłopaka.

Robin:

- Riv… - Robin zdołał tylko cichutko szepnąć gdy z prostej odpowiedzi doktor Alreuny zrobiło się coś… coś takiego. River. Wściekła. Tak rzadko się wcześniej tak zachowywała. I mówiła dziwnie. I o jeszcze dziwniejszych rzeczach. Malał i kurczył się z każdym jej słowem. Potem żołnierze… Ponure poruczniki Einhorny wpadły przez otwarte drzwi nim Robin w ogóle zdołał pojąć i zaakceptować, że z River dzieje się coś co wcześniej się na pewno, ale to na pewno nie działo. Wściekłe lufy pistoletów szukały już do kogo się wyszczerzyć, a Robin czuł jak jeszcze bardziej się kuli w sobie. Gdy poruczniki nagle padły na kolana… tak jak doktor Alreuna. I krew. Ciekła z oczu, uszu i nosa River. Wpierw żywoczerwona, ale zaraz potem brunatniejąca i zasychająca w obłoczkach pary jaka unosiła się z ust jego siostry przy każdym wydechu… I ostatecznie Nikolai. Ten wystraszony wielkolud, który wcześniej lękliwie przyglądał się masłu orzechowemu, szedł teraz powoli z jakimś szpikulcem na River

Nienawidził takich sytuacji. Każde swoje zachowanie. Każdy ruch. Każde słowo. Wszystko musiał sobie najpierw w głowie wyobrazić, by uznać potem, czy wyszło odpowiednio, czy może trzeba coś zmienić, żeby było dobrze. Inaczej nie wiedział co robić. Tracił kontrolę. I nie był już Robinem Cedrikiem, a tylko poślednim, małym chłopcem bojącym się całego świata, który bez specjalnych skrupułów pozbawił go absolutnie wszystkiego łącznie ze świadomością bycia okradzionym…
Wszystkiego poza River. I jej ostatniej nawet ten mały chłopiec nie zamierzał pozwolić by mu ją odebrano...

Pięść zacisnęła się na małym deserowym widelcu…

Mięśnie boleśnie sprężyły się jakby wiedząc co nastąpi…

Zerwał się. I rzucił na plecy Nikolaia...

Nikolai:

Tego starszy chłopak się nie spodziewał, ale nie zamierzał się poddać. Walczył o Dom. Robin był od niego młodszy i słabszy. Wystarczyło więc złapać go za ramię i ściągnąć z siebie. Brat River potoczył się po podłodze, by zatrzymać sie przy dyszącej ciężko Alreunie. Ucisk Atola musiał minąć, ten wszak skupił teraz całą swoją uwagę na niedoszłym napastniku.
- Ty! - ryknał, a z nosa River buchnęła kolejna fala posoki, gdy jej moc psioniczna dosłownie przywaliła Nikolai’a do ziemi.
Furia dodała napastnikowi sił. Rosjanin słyszał chrzest własnych kości. Najpierw złamane zostały żebra. Ból był potworny, potem przyszła kolei na ręce i nogi. Nikolai przeżywał potworne katusze. Nie był w stanie myśleć, jedyne co kołatało się po jego przepełnionym cierpieniem umyśle to świadomość, że czaszka pęknie jako następna...

Świat wokół nie miał już znaczenia. Ból przy połamaniu żeber był tak silny, że Nikolai miał wrażenie, że kolejne zmysły się wyłączają. Pękające kości rąk i nóg były już tylko świadomością i trzaskiem. Nie bolały. Albo bolały nieporównywalnie mniej. Może to jego mózg nie mógł już zarejestrować więcej bólu? Nie słyszał już niczego wokół. Po chwili zdał sobie sprawę że świat wokół ciemnieje. Nie miał siły wziąć kolejnego wdechu. Zmiażdżona klatka piersiowa odmówiła posłuszeństwa. Nawet metaliczny posmak krwi w ustach był coraz mniej wyraźny. W tym momencie nie miał znaczenia Dom, projekt Novum, Natasha... nic. Nikolai powoli odpływał w ciemność, choć jego oczy pozostawały otwarte. Gdyby nie całe zamieszanie panujące wokół może ktoś zauważyłby, że jego jasnobłękitne oczy zmieniają kolor na szary.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 22-08-2014, 10:47   #16
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Serce łomotało mu tak boleśnie, że niemal kłuło. I to wrażenie niemożności złapania oddechu zaraz po zderzeniu z podłogą… Dławiąc się niemal dziwnie zimnym powietrzem jakie zgęstniało wokoło, odwrócił się w stronę Nikolaia i River. Ten chłopak rzucił nim. Rzucił jak zabawką. A potem sam upadł jakby powalony czymś niewidzialnym. A ona… Ten grymas nienawiści na jej buzi z jaką wpatrywała się w Nikolaia. Skapująca z sekundy na sekundę coraz gęstszym wiórkiem z jej podbródka krew…
- Riveeer!!! - wrzasnął.
A nim krzyk jego ucichł, ruchy jego siostry spowolniły kilkukrotnie. Kropla krwi zawieszona na jej policzku zastygła w miejscu.
Podniósł się i podszedł do niej szybko. W oczach miał łzy. Stała do niego bokiem. Nadal wpatrzona nienawistnie w zwijającego się na ziemi Nikolaia.
- River… masz natychmiast wrócić do mnie. Słyszysz? Masz natychmiast wrócić i przestać! Nie patrz na niego, tylko się skup i wróć!
Po czym trochę odruchowo zasłonił jej ręką oczy. W myśl swoich własnych ograniczeń. Nie widzisz, nie działasz. A to co działało przez River raniło ją. Nie wiedział jednak co zrobić, żeby przestało. Ona sama musiała wrócić jakoś i się z tego otrząsnąć. Wiedział tylko, że nie pozwoli nikomu, a już na pewno temu Ruskowi i tym żołnierzom, zrobić jej krzywdy…
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 22-08-2014, 21:29   #17
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

Czaszka pękła. Ciało Nikolai’a stężało i przestało się ruszać.

- River… masz natychmiast wrócić do mnie. Słyszysz? Masz natychmiast wrócić i przestać! Nie patrz na niego, tylko się skup i wróć!- krzyczał i błagał zarazem Robin.
- Stoisz mi na drodze – rzekła jego siostra, czy raczej psionik w jej wnętrzu, mimo zasłoniętych oczu.

Robin poczuł jak ta sama siła, która zmiażdżyła Nikolai’a zbija go z nóg.

- Jeśli nie jesteś ze mną, jesteś przeciwko mnie – beznamiętnie wyszeptał Atol, patrząc jak jego kolejna ofiara zwija się w konwulsjach.

Chciał, by cierpiał, by oni wszyscy cierpieli tak, jak on każdego dnia – przykuty do łóżka, zdany na łaskę ludzi i ojca, który się go brzydzi. Choć ciało, które zajął gwałtownie słabło, Atol nie zamierzał go opuszczać… przynajmniej dopóki nie skończy z tym oddziałem harcerzyków.

- GIŃ! - krzyknął pasożyt, a kości w nogach Robina trzasnęły pod naporem jego mocy biotycznej.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! !!

Wrzask prawdziwej River był niczym uderzenie pioruna. Nikt nie będzie zagrażał jej bratu. Nikt!

Choć nie wiedziała czy odzyskała na stałe kontrolę nad swoim ciałem, miała świadomośc, że tak naprawdę wystarczy jej chwila - chwila by odzyskać siebie, by uzdrowić brata, panią doktor, a nawet zwrócić życie blondwłosemu Rosjaninowi. Wystarczyło się tylko otworzyć na większy przepływ mocy…
..
.


Na środku pomieszczenia znajdował się stolik z ośmioma krzesłami, na którym znajdowało się obecnie całkiem sute i apetyczne śniadanie. Nakrycie przygotowano dla siedmiu osób. Chociaż nie było kompletu, z głośnika rozległ się głos.

- Możecie zaczynać.

Potem rozbrzmiała delikatna, kojąca muzyka.

Kobieta w kitlu zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się do czwórki psioników, wykonała zapraszający gest dłonią i sama zajęła miejsce przy stoliku.


- Jestem Alreuna, wasza nowa opiekunka. Macie pewnie wiele pytań. – odezwała się, a Nikolai i Peter rozpoznali głos ze swoich snów. – Postaram się na nie odpowiedzieć. Najpierw jednak zjedzcie coś żeby się posilić. Musicie teraz dbać o właściwą dietę, żeby jak najszybciej odzyskać siły. Pozwólcie, że was sobie przedstawię. – zaczęła wskazywać poszczególne osoby – River i Robin, rodzeństwo, najmłodsi spośród Was, ten wysoki kawaler to Nikolai i najstarszy spośród Was – Peter. – zrobiła chwile przerwy, po czym złapała za sztućce - To co? Smacznego!

Niektórzy faktycznie przystąpili do jedzenie. Wszyscy jednak patrzyli na siebie niepewnie. Wszyscy za wyjątkiem River, która skupiła się na swoim wnętrzu. Nie zamierzała pozwolić po raz kolejny przejąć nad sobą kontroli. Gdy Atol zjawi się w jej głowie, była gotowa go przywitać.

- Alreuno - odezwał się wreszcie Robin, w sposób w jaki zwykł zwracać się wcześniej do personelu badawczego - Proszę nam powiedzieć… - zawahał się. Otworzył niemo usta kilka razy próbując zadać pytanie. Ponownie odchrząknął i kontynuował - Proszę nam powiedzieć czemu tak długo spaliśmy.
Odetchnął w końcu, ale nim pani doktor odpowiedziała, znów zaczął mówić używając przy tym cały czas liczby mnogiej i nie dało się powiedzieć, czy mówi za siebie i siostrę, czy może w imieniu całej czwórki.
- A także wyjaśnić nam co to za miejsce. Co to za ludzie, którzy nas tu przyprowadzili. Ci z pistoletami. W szkole ich nie było. I… kiedy będziemy mogli stąd wyjść.

Spokój Alreuny wkrótce udzielił się wszystkim. Kobieta była bardzo miła. Raz po raz posyłała im pokrzepiające uśmiechy lub ośmielała do wzięcia czegoś ze stołu. Poza tym ich słuchała. Naprawdę! A dorośli przecież zazwyczaj nie słuchali nikogo, tylko ciągle mówili co się ma robić…

- Czasy się zmieniły… – pani doktor zaczęła mówić, odpowiadając na pytania RobinaLudzie popełnili wiele błędów. Chciałam Was na to przygotować, dlatego przygotowałam dla Was filmiki, gdy byliście w fazie rem, podczas wybudzania. Pamiętacie je?
- Ja pamiętam
– odezwał się Peter, który w końcu też uległ zapachom ze stołu i sięgnął nieśmiało po bułkę.

- Cieszę się – Alreuna znów się uśmiechnęła – Na Ziemi działy się straszne rzeczy. Przeżyli tylko ci, którym udało się zjednoczyć. Tak powstał zalążek Edenu. Na początku naszym celem było stworzenie bezpiecznej dla ludzi strefy. Potem… cóż, zaczęliśmy szukać i odkopywać – czasem dosłownie – wiedzę sprzed III wojny światowej. Tak znaleźliśmy Was. Większość z Was była ukryta w bunkrach pod laboratoriami, w których mieszkaliście. Niestety, były one jednymi z głównych celów podczas bombardowań, dlatego podejrzewam, że z Waszych bliskich nikt nie przeżył. Przykro mi.
Zapadło milczenie. Jedzenie przestało tak dobrze smakować, gdyż każdy przypomniał sobie ludzi, którzy umarli.

- A dlaczego spaliśmy… i to tyle lat?
– ponowił pytanie Robina Peter, marszcząc lekko brwi.
Alreuna upiła łyk herbaty, po czym podniosła głowę i powiodła wzrokiem po swoich nowych podopiecznych.

- Nie wiem – odezwała się wreszcie, pocierając lekko opaskę na swojej skroni – Nie mam pojęcia co sprawiło, że zasnęliście i to wszyscy razem. Gdy udało nam się Was przetransportować, długo badaliśmy w jakim jesteście stanie, żeby wybrać odpowiedni sposób budzenia, który nie naruszy Waszych ciał i… zapewni Wam maksymalny komfort psychiczny. To na pewno wielki szok obudzić się w starszych ciałach.

Kobieta dokończyła herbatę, po czym znów zaczęła mówić – tym razem z poważną miną.

- Chciałabym móc Was dłużej przystosować do sytuacji, prowadzić zajęcia pedagogiczne z każdym z Was… - westchnęła – Niestety, nie mamy na to czasu. Nasze… i Wasze bezpieczeństwo jest zagrożone.

Potoczyła wzrokiem po zebranych, jakby sprawdzając reakcję każdego z nich. Nim jednak ktoś zdążył coś powiedzieć, drzwi rozsunęły się. W wejściu do sali pojawiła się kolejna dwójka z projektu Novum (przynajmniej sądząc po ich ubraniach). Oboje byli skośnoocy, nie wydawali się jednak spokrewnieni.

Dziewczyna zdawała się skupiona tylko na sobie, zaś wyższy od niej chłopak, wchodząc do pomieszczenia, nieufnie przyglądał się strażnikowi, który ich przyprowadził. Zupełnie jakby spodziewał się w każdej chwili agresjo z jego strony.

- Keiko, Cheng, witajcie – Alreuna rozpogodziła się na ich widok i wskazała pozostałe dwa miejsca przy stole – Dołączcie do śniadania. Zaczęliśmy bez was, ale jeszcze sporo jedzenia zostało. Częstujcie się, proszę. Ja jestem Alreuna. Jestem Wasza główną opiekunką. A to są River, Robin… ta dwójka to rodzeństwo, Peter i Nokolai… och proszę, Nikolai, nie krępuj się, bierz więcej jak Ci smakuje. Jesteśmy właśnie na etapie jedzenia i rozmawiania o… wszystkim. – wyjaśniła – Choć minęło wiele lat, wciąż jesteście jedyni w swoim rodzaju, a Wasza nowa ojczyzna… Eden… Was potrzebuje.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 22-08-2014 o 21:44. Powód: literówka
Mira jest offline  
Stary 27-08-2014, 00:49   #18
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Otrzymawszy odpowiedzi na zadane pytania, Robin skinął doktor Alreunie głową na znak aprobaty za udzielone wyjaśnienia. Oczywiście nie przeszkadzał mu w tym fakt, że pani doktor w zasadzie nie odpowiedziała ani na pytania jego ani to które powtórzył po nim Peter. Robin umiał już wszak rozmawiać z personelem projektu. Te kilka lat dzieciństwa, które spędził w jego otoczeniu, doskonale go tego nauczyły.

- Czemu tu jesteśmy?
- Jesteście wyjątkowi.

- Gdzie są nasi tata i mama?
- Tu jest wasz dom.

- Czy to będzie bolało?
- Nie możesz się teraz ruszyć.


Oni tak już mieli. Zadawanie prostych pytań nigdy nie kończy się uzyskaniem odpowiedzi, które by do nich pasowały. Co nie oznaczało wszak, że odpowiedzi te pozbawiony były sensu. Były po prostu w innym języku. Szczęśliwie nauczył się go rozumieć. I tak na przykład gdy ktoś z personelu przychodził do nich i próbował objaśnić coś o czym sam nie miał pojęcia, wystarczyło przyjąć do wiadomości, że jedyne istotne treści kryją się na początku i końcu wypowiedzi. W wolnym zatem tłumaczeniu słowa doktor Alreuny oznaczały tyle co: “Popełniliśmy wiele błędów. Przykro mi.” I odpowiedź ta o tyle go satysfakcjonowała, że takiej właśnie się spodziewał.

Niewzruszony wieścią o unicestwieniu dotychczasowego personelu wrócił do jedzenia śniadania. Nie to, żeby z River nie mieli wśród tamtych ludzi tych, których lubili bardziej, czy mniej. Ale oni i tak często się zmieniali, a co ważniejsze Robin czuł, że przywiązywanie się do nich byłoby bardzo niewłaściwe. Co się tyczy tego co było wcześniej przed szkoleniem...

Tu pamięć go zawodziła. Pamiętał jakichś ludzi. Opiekunów? Rodziców? Bardzo dużo ludzi w każdym razie. I żadna z ich twarzy nie wydawała mu się bliska. Zupełnie żadna. No dobrze, prawie żadna. Ale lord de Abernathy z pewnością przeżył ten straszny koniec świata i nadal nad nimi czuwa. Inaczej by się nie obudzili tu wraz z River.

Podpatrzone u chińskiej dziewczyny z naprzeciwka i sprawdzone na swoim talerzu tosty z syropem klonowym okazały się bardzo słodkie. I bardzo dobre. Zwłaszcza z kakaem. A wiadomym jest, że dzień nie rozpoczęty kakaem jest dniem, który nie może sie odbyć.

Jadł więc, pił, jadł i z każdym kolejnym kęsem czuł, że jego organizm domaga się wciąż kolejnych, nowych bodźców smakowych. Folgując mu bez najmniejszego skrępowania, słuchał dalszej rozmowy. O tym, że Eden ich potrzebuje. O niewidzialnej Hillevi. O nieżywej Annie. O tym, że pada śnieg. O snach chińczyka Chenga. O supermocach. O mrówkach i żołnierzach. I wreszcie o wampirach…
Chińczycy okazali się bardzo rozmowni.

- Scooby dooby dooo…. where are you, we’ve got some work to do now… - zaczął w pewnym momencie cicho nucić pod nosem co jednak po części było zagłuszane jego nieustannie niemal pełną buzią. I wtedy właśnie River złapała go nagle, mocno za rękę i ścisnęła wpatrując się w niego z takim przestrachem jakby właśnie wampira zobaczyła. Aż go zabolało. Ale nim to odczuł, wpierw na chwilę porządnie zaniepokoił się o siostrę. Zaraz jednak uznał, że musiała odbyć kolejny spacerek. I pewnie szukała teraźniejszości. Uszczypnął ją w rękę. To czasem pomagało. Przerażenie zniknęło z jej twarzy niemal natychmiast. Choć nie miał pewności czy akurat przez uszczypnięcie bo ręki nie zabrała. Zamiast tego jej spojrzenie utknęło w jakimś niematerialnym punkcie tuż nad powierzchnią stołu. I tam już zostało.
- River? - zapytał siostry po czym gdy nie zauważył żadnej reakcji wywrócił oczami zniecierpliwiony - Riiiiiveeeer...
Nie szkodzi. Będzie musiał poprosić panią doktor, żeby zorganizowała posiłek dla niej w późniejszym czasie. Dopił kubek kakao obmyślając to co zaraz powie.
- Alreuno - powiedział swoim przerysowanie ładnym angielskim tonem gdy pożegnała się zaraz po tym jak wywołano ją przez głośnik - Moja siostra będzie potrzebowała posilić się w późniejszym czasie. Chciałbym, żeby ktoś przeniósł śniadanie dla niej do naszego pokoju. Lubi kakao. I naleśniki. Mogą być z tym dżemem jagodowym. Reszta… - wahał się przez chwilę szukając odpowiednich słów, które miał, a które przecież gdzieś mu umknęły - wedle uznania.
Skinął głową na znak, że w tej kwestii koniec, ale od razu też podniósł rękę, że co do reszty to ma jeszcze coś do zakomunikowania.
- Chciałbym też poinformować, że ja i River nie będziemy dalej uczestniczyć w tym nowym szkoleniu. Jego plan nie znajduje naszej aprobacji - Tu zrobił pauzę, ale chyba zdziwiony bardziej tym jak to zabrzmiało i do czego to czego chce może go doprowadzić. Szybko zatem dokończył - Możemy ostatecznie się zgodzić na kontynuowanie poprzedniego szkolenia.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 27-08-2014, 20:39   #19
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Yao uśmiechnął się niepewnie do Keiko, gdy wchodzili do sali. Dręczyły go wyrzuty sumienia, że nie zrobił nic, by ją rozweselić. Nie potrafił zdobyć się na przeprosiny - słowa jakby uwięzły mu w gardle. Przeklinał więc swą szorstkość i liczył na to, że dziewczyna o wszystkim zapomni.

Gdy Alreuna ich przedstawiła, pomachał do zebranych. Wydawało się to na miejscu - przyjazny gest w okolicznościach muzyki relaksującej i specyficznego wystroju wnętrz. Pusty żołądek pchał do przodu, do stołu suto zastawionego wszelakimi smakołykami. Zanim jednak chłopak wykonał pierwszy krok, wyciągnął rękę do Keiko. Chciał, aby w zgodzie usiedli obok siebie.

- Jeżeli chcesz, zapytam ją o Anę - szepnął. - Po posiłku, wtedy nikt nie usłyszy.

Keiko rozejrzała się, niepewnie, po sali. Mężczyzna kazał im przyjść, więc przyszła, była nauczona, ze należy wypełniać polecenia dorosłych.
- Miło mi cię poznać, jestem Keiko - powtórzyła, cztery razy, uśmiechając się do każdej z przedstawianych jej osób.
Potem usiadła na wolnym krześle, obok Yao.
- Gdzie jest Ana? - zapytała kobiety. - Jaki jest dziś dzień?

Yao uśmiechnął się do siebie. Keiko zresetowała się, najwidoczniej niepotrzebnie martwił się o nią.
- I co z Hillevi? - wtrącił się. - I jaki był dzień, gdy obudziłem się za pierwszym razem?
W ten sposób, w zaledwie kilka sekund, zepsuli wzniosłą mowę Alreuny na temat Nowej Ojczyzny, kierując rozmowę w zupełną prywatę. Kobieta nie wydawała się jednak specjalnie dotknięta. Uśmiechnęła się do nich tym swoim cierpliwym uśmiechem i odpowiedziała:

- Musicie pamiętać, że jak Wy - jestem tylko częścią projektu. Nie potrafię odpowiedzieć na Wasze wszystkie pytania, aczkolwiek... będę się starać - zwróciła się do Keiko. - Nie wiem gdzie jest Ana. Niestety, ja nic o niej nie słyszałam. Dzisiaj mamy wtorek. Zgodnie ze starą rachubą miesięcy mamy miesiąc maj, niestety... pogoda nie jest taka jak dawniej. Pory roku są dość zwodnicze. Dziś pada śnieg, jutro może zaświecić słońce. Niestety. Rok 2031, co powinniście pamiętać z programu edukacyjnego, nim zostaliście w pełni wybudzeni.

Alreuna uśmiechnęła się, po czym spojrzała na Yao. Chwilę przyglądała się chłopakowi bez słowa, po czym odpowiedziała na jego pytania:

- Hillevi powinna być tu z nami, według raportu, który dostałam przed śniadaniem. Niestety, nie wiem co Was zatrzymało i bardzo chciałabym się dowiedzieć, jeśli nie macie nic przeciwko. Nie bardzo też rozumiem czym jest dla Ciebie pierwsze przebudzenie. Możliwe, że w trakcie... no wiecie, budzenia, Twój umysł stworzył wizję pobudki. Nie jestem ekspertem od snów, ale wydaje mi się to możliwe.
 
Ombrose jest offline  
Stary 28-08-2014, 16:23   #20
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Keiko i Cheng najwyraźniej potrzebowali chwili, by przetrawić nie tylko jedzenie, ale i otrzymane informacje. Tymczasem Nikolai żuł z wielką przyjemnością kanapkę z masłem orzechowym. Delektował się każdym kęsem, jednak bacznie rozglądał się po pomieszczeniu. Co jakiś czas zawieszał wzrok na kolorowych elementach wystroju. Po chwili nieśmiało zapytał
- Czyli wszyscy mamy super moce? Czego od nas chcecie?

- Tak, macie super moce... i coś więcej. Jesteście stabilni. Niestety, nie o wszystkich dzieciach z projektu można to powiedzieć. Oczywiście, je również obudzimy, ale będzie to wymagało więcej ostrożności. Teraz... nie mamy na nią czasu. Nasza młoda cywilizacja, która dopiero powstaje z tego co zburzyły dawne rządu, jest zagrożona. I choć przede wszystkim pragniemy zwrócić wam wolność, to... - kobieta westchnęła i spuściła oczy, zawstydzona - Musimy prosić Was o pomoc. Niestety, zagrożenia, które postawił przed nami nowy świat są też większe niż kiedyś.

- To żart? W tym miejscu jest pewnie ze dwudziestu żołnierzy, takich prawdziwych, z bronią. A wy chcecie, żeby wam pomogły dzieciaki? Mam dziewięć lat. Co z tego, że wyglądam jak dorosły, skoro wstając z łóżka potknąłem się o własne nogi? - Chłopak odwrócił wzrok. Nadal miał problem ze skupieniem się. Może to efekt uboczny snów przekazujących wiedzę? A może w głębi duszy wiedział, że przegiął mówiąc w tak ostry sposób do jedynej osoby mogącej pomóc im się w tym wszystkim odnaleźć.
- Dostaniemy jakieś zabawki? Chciałbym Playstation.
- Czy oglądałeś kiedyś mrówki przy pracy? - odpowiedziała pytaniem na pytanie opiekunka - Pojedynczo są słabe i głupiutkie, ale w grupie potrafią stworzyć prawdziwe zagrożenie. Nawet lew nie odważyłby się zasnąć na mrowisku. A wszystko dzięki świetnej organizacji ich pracy. Tak może być też z nami wszystkimi. Eden to nasze mrowisko. I musimy go bronić wszystkimi siłami - wspólnie tworząc potęgę.Nikt nie będzie Wam kazał stanąć do walki samotnie, jednak potraficie rzeczy... których zwykli ludzie nie umieją. Powiedz mi więc, kto ma większą szansę wygrać - dwudziestu uzbrojonych żołnierzy czy dwudziestu uzbrojonych żołnierzy i jeden chłopiec, który potrafi zamrażać przedmioty w okolicy samą siłą woli? - Alreuna puściła oko do Nikolai’a - Mogliśmy zostawić Was uśpionych w komorach, niewiedzących nawet o tym, co dzieje się dookoła. Tylko gdybyśmy przegrali... nie mielibyście szans na obronę. Nasi wrogowie... kiedyś byli ludźmi, lecz w wyniku promieniowania zostali postawieni od nas wyżej w drabinie żywicieli.
- To znaczy? - dopytywał się Peter.
- Oni się nami żywią. - wyjaśniła Alreuna, cedząc każde słowo z osobna - Ich organizmy są silniejsze od homo sapiens, ale nie produkują osocza, dlatego potrzebują je asymilować. Ta asymilacja odbywa się przez... zjadanie najbardziej ukrwionych organów lub wręcz wypijanie krwi człowieka. Dlatego nazywamy ich czasem wampirami, czasem zombiakami.
- A ilu ich jest? - wtrącił Yao z pełnymi ustami. Wzmianka o praktykach żywieniowych wrogów nie wystarczała, by odebrać mu apetyt. - I gdzie oni są? Mogą się rozmnażać?
- Niestety, tego rodzaju informacje może Wam podać tylko głównodowodzący. - odparła Alreuna, poprawiając kołnierzyk bluzki.
 
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172