Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2015, 20:59   #11
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Stolik lekko zadrżał, gdy Volus zaczął przebierać nogami, na tak bezpośrednią propozycję z ust kobiety. Choć górna połowa ciała pozostała nieruchoma. Przeklęta maska. Cokolwiek za nią ukrywał, pewnie się uśmiechało.
- Od razu do konkretów. To dobrze. - udawał że się zastanawia, choć propozycja pewnie była gotowa, zanim zaczął szukać haków na załogę, albo samą Thova. - Masz statek. Jest wiele interesujących miejsc w Galaktyce. Jedno z nich to ludzka kolonia Pandora. Zwykłe osiedle, a w nim ośrodek badawczy. Dobrze dotowany, choć bez oficjalnych wyników. Chce wiedzieć co robią tamtejsi naukowcy.
Żadnych porwań.
- zaprotestowała Drelka.
- O nie. - uspokajał handlarz - Teoretycznie nie chce by cokolwiek stamtąd ubyło, wystarczy że skopiujemy wyniki. Cicha sprawa.
- A potem cała flota sojuszu będzie siedzieć mi na ogonie. Też mi interes.
- oburzyła się i odchyliła w fotelu.
- Towar, który mam jest naprawdę gorący. - kusił łącznik.
- To daj mi próbkę, jak dobry dealer cracku. - drobna istota wahała się, w końcu jednak poddała się:
- Salarianin Rubik jest nie tylko biologiem, ale i klonerem, a do tego… wystarczy. - powstrzymał się - Mam nadzieję, że teraz wierzysz, że wiem o rzeczach Tobie nie znanych.
- Zastanowię się nad Twoją propozycją. - zakończyła rozmowę. Handlarze zwykle nie dawali nic za darmo, więc tylko jej dar przekonywania pozwolił jej dobrze przycisnąć kurdupla.

Mogła w spokoju podziwiać bogactwo Cytadeli. Niezbyt długo, bo zaraz zawibrował jej komunikator. Sygnał pochodził ze statku.
- Hej, potrzebuje ciebie. - to byłą Uriel, miała figlarny głos co źle wróżyło. To mogło mieć związek z tym, że po zadokowaniu pozwoliła jej zrobić zakupy dla siebie, jej groźba, że inaczej będzie musiała chodzić nago po pokładzie była zbyt realna - … na statku. Mogę mieć dla nas zlecenie. - to brzmiał dobrze, ale nie był to temat na komunikator.
Spotkały się w kabinie kapitańskiej, Asari ubrana była w skromną, ale elegancką białą suknie, ale o wiele bardziej rzucało się w oczy…
-Jesteś niebieska! - stwierdziła Drelka, Uriel uśmiechnęła się.
-Błękit w sztyfcie, trudno dostać, ale za to jaki efekt. - rozłożyła ręce prezentując się z dumą w całej niebieskości - No i ciężko równo nałożyć, tak samej! - ostatnie zdanie wypowiedziała z udawaną pretensją.
- Mówiłaś, żebym nie rzucała się w oczy i robię co w mojej mocy, mój kapitanie.
-To dobrze. Co z zleceniem, dla kogo?
- zwróciła uwagę na to co najważniejsze, było co najmniej kilka organizacji, z którymi lepiej było nie mieć do czynienia.
- Dla Sojuszu. Nie spędziłam całego półcyklu na zakupach, no prawie. - Asari chyba miała coś na sumieniu - W każdym razie, widziałam się rano z Ambasadorem Udiną i potrzebują szybkiego przerzutu leków do kolonii Pandora albo Persefona, nieważne, mam to zapisane. Coś co pozwoli nam zachować płynność. - przekazała misję z entuzjazmem, była dumna, że udało jej się coś znaleźć i w jakiś stopniu zrobić coś dla statku.
- Za mało szczegółów, masz coś jeszcze - Thove mógł niepokoić brak informacji o zleceniu.
- Jeśli pamiętam Udina nadał Agricourt podwyższany status zaufania jako transporter, jeśli to coś znaczy. - nie interesowała się za bardzo arkanami gwiezdnych podróży. To co ją interesowało w czasie loty, to kiedy znajdą się na czymś mniej klaustrofobicznym niż metalowa puszka przerzucana między gwiazdami.
- Brzmi jak proste zlecenie, gdzie tkwi haczyk? - Thova brała udział w zbyt wielu “prostych zleceniach” by przyjąć kolejne bezkrytycznie.
-Jeśli nadużyjemy naszego statusu, to Udina sam mnie znajdzie i zestrzeli. - odpowiedziała żartem, wyczuwając sceptycyzm najemniczki dodała - Jeśli nie chcesz tego wieź, ciągle możemy się wycofać. Pewnie znajdą kogoś innego. - to zamykało sprawę przynajmniej na pewien czas.
- Zastanowię się. - przyjęła jej informację Thova.
- Świetnie, to teraz możemy iść balować. - zaproponowała Asari, widząc zaskoczoną minę towarzyszki dodała - Zrobiłyśmy dość jak na jeden dzień, czas na relaks, rozbieraj się… znaczy przebieraj, albo ci pomogę. - zagroziła.

Tym razem drelka się zgodziła, co złego mogło się zdarzyć. Gdy Asari opuściła kapitańską kajutę z ciekawości przejrzała księgi rachunkowe. Nic z zakupów nie budziło większych wątpliwości, kombinezon, omniklucz, pistolet, rzeczy bez których trudno wyjść ze statku. Poważniejszym zakupem był syntezator białek i maszyna do transfuzji krwi. Wcześniej Uriel wspominała, że lazaret dawno nie widział kredytów. Mogło im to jeszcze uratować tyłki, gdyby kiedyś dostali po nich zbyt mocno.

Asari wybrała klub Midnight Kiss, którego wnętrze było równie pretensjonalne co nazwa: ciemne salę, wszędobylski ultrafiolet i muzyka jakby Gethy uprawiały seks, a do tego mrowie istot. To była jedyna zaleta, że klub był tak duży i tłumny, że łatwo było się zgubić, lub schować. Uriel chyba znała to miejsce bo poruszała się pewnie, aż na górny poziom gdzie było więcej powietrza i mniej światła, a do tego świetny widok na wijące się na zawieszonych ponad tłumem drążkach tancerki. Te tutaj nie wiły się jakby im ktoś wrzucił świeżo zużyty magazynek do majtek, ale poruszały się płynnie. Cały czas kontrolując ciężar, powoli krążyły wokół słupów w zsynchronizowanym układzie. Thova musiała się dłużej przypatrzeć by dostrzec, że pomiędzy znanymi akrobatycznymi figurami ukryte są subtelne gesty i spojrzenia tancerek. Czasem sięgały ku sobie, ale nigdy do końca i tylko na chwilę, bo każda była przywiązana do swego drążka, wokół którego nieustannie krążyła, płynnymi ruchami jak fale oceanu.

Uriel patrzyła zafascynowana na tańczące Asari, podziwiała perfekcje ich ciał i doskonałość techniki z jaką się poruszały. Trzeba było ją wyrwać z tego olśnienia:
- Więc jak to jest z Tobą i Ambasadorem. Macie jakiś układ? - zagaiła Thova. Asari uśmiechnęła się lekko i już poświęciła swojej towarzyszce pełnie uwagi.
- Mamy wspólną przeszłość. - była w dobrym humorze, ta historia musiała ją bawić - Zawsze lepiej gdy przeszłość przybiera postać kobiety. Zwłaszcza jeśli chcesz o niej zapomnieć. Coś na osłodę gdy jednak wróci. Mamy układ, że mam za dużo nie gadać, a on czasem robi wszystko by się mnie pozbyć z Cytadeli. Jak dla mnie bomba. - więcej nie mogła już powiedzieć, układ to układ.

-Podobają ci się? - drelka wskazała na falujące Asari.
- Są świetne! - odpowiedziała Uriel z entuzjazmem - widziałaś jak wykonują “Kwitnący Lotos”? - zapytała.
- Jak to jest, że w każdym zakątku Galaktyki w dowolnym klubie jest tańczące Asari w lateksie, albo i bez? - zadała jedno z odwiecznych pytań gwiezdnych podróżników.
- Lubimy tańczyć i czuć jedność z naszymi obecnymi ciałami. - odpowiedziała z uśmiechem Uriel, zaraz jednak spoważniała - i mamy pojebany system na Thess. Domyślasz się, że w świecie wiekowych matron i posłusznych dronów, nie ma zbyt wiele miejsca dla przyszłych pokoleń. I nikt nawet nie mówi o kolonizacji, czy chociaż eksploracji warkoczy Galaktyki. Cały czas ta sama śpiewka “musimy zachować jedność kulturową, nie możemy ingerować w kosmiczną równowagę, jesteśmy po to by doradzać, a nie dominować"- dziewczyna rozkręcała się - Głupie cipy. - była wkurzona, musiała opróżnić swój podejrzanie zielony drink by dojść do siebie.
-Przejdźmy od słów do czynów, chodź na parkiet. - wstała i podeszła do Thovy -Zatańcz ze mną. - poprosiła chwytając ją za ręce i wyraźnie ciągnąc w górę. Gdy mówiła o tańcu nie żartowała i teraz zamierzała to udowodnić.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 05-01-2015 o 02:19.
behemot jest offline  
Stary 20-02-2015, 14:05   #12
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Drellka zamrugała podwójnymi powiekami, wpadając w trans pamięci ejdetycznej.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=QnoXecGpq6g[/MEDIA]

Cytat:
Taniec… Inne miejsce, inny czas. Zapach opium i feromonów. Mieszanina świateł. Klub „De Paluca”. Długa, czerwona niby krew suknia. Ciepło na policzkach. Smak słodkiej pomadki. Wysoki drell prosi ją do tańca. Jego cień okrywa ją nim poczuje dotyk jego dłoni. Ostatni ich taniec przed zleceniem. Ostatni taniec w ogóle.
Znów zamrugała.

- Ja nie tańczę. I nie lubię takich miejsc – wyjaśniła sucho i wstała od stolika.

Odeszła nawet nie oglądając się na zdziwioną Asari. Nie miała teraz głowy do analizowania jej uczuć. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Nie widzieć. Nie słyszeć. Nie czuć potwornego bólu w piersi.

***

Gdy wraz z zagaszeniem "dziennych" lamp na jednych poziomach Cytadeli tętniło coraz głośniej życie, na innych cichło, jakby pogrążając wszystko we śnie. Tak było choćby z dokami. Thova przemierzała opustoszałe korytarze, gdzie podczas pracy punktu odpraw zazwyczaj panowało zamieszanie wypełnione tragarzami, handlarzami i wszelkiego rodzaju przewoźnikami.

<drrrrryń drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrryyyyyń>

Nagle jeden z punktów informacyjno-komunikacyjnych zaczął wibrować, informując o połączeniu. Thova zignorowała go, idąc dalej. W końcu nie planowała teraz z nikim rozmawiać.

Sytuacja powtórzyła się jednak przy następnym punkcie. Drellka zmrużyła oczy i rozejrzała się. Zobaczyła wymierzoną w siebie kamerę „porządkową”.

<drrrrryń drrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrryyyyyń>

Bez pośpiechu, lustrując dokładnie okolice, drellka zbliżyła się do punktu i włączyła przekaz. Rozmówca nadał kanałowi znacznik „intymności”, przez co wysunął się podajnik ze słuchawkami i mikrofonem. Thova założyła je posłusznie, po czym usłyszała w uchu znajomy głos. Złość w niej tylko wezbrała.

- Nie powinieneś się ze mną kontaktować! – fuknęła, po czym zaczęła słuchać rozmówcy.

- Tak, zgodnie z planem – odparła wreszcie – Muszę zyskać jej zaufanie... Po co? Wzięłam zupełnie zbędną misję od tej Asari… Co?... Jest ok… Też tak myślę… Trochę głupiutka i napalona. Tylko martwi mnie jej kolor… No. Coś nie gra. Możesz to sprawdzić?... Jak już dzwonisz, to przydaj się… Ja też się na tym nie znam, ale jak zacznę szukać, to będzie to podejrzane… Już Ivy zaczęła… Spróbuje z nią o tym pogadać, ale potrzebuję drugiego źródła… Spoko… Nom… Tylko nie dzwoń do mnie… Kontakt tak, jak umawialiśmy się… Za tydzień… No, cześć.

Drellka zakończyła połączenie, po czym rozejrzała się jeszcze raz. Kamera straciła zainteresowanie jej osobą.

Przyspieszonym krokiem Thova skierowała się do statku, którym od niedawna dowodziła. Miała dość na dziś, chciała tylko spać…
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 21-04-2015, 20:33   #13
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Drelka znikła szybko w tłumie, zaś Asari stała w milczeniu z coraz szerzej otwartymi oczyma wpatrującymi się w kolorowy, rytmicznie falujący tłum. Ale nie o tłumie myślała. Zaśmiała się gorzko, myśląc o własnej naiwności. Tyle godzin medytacji o jedności z wszechświatem, a ciągle nie mogła zaakceptować, jaką rolę przypisał jej los. Też już przeszedł nastrój na lepką cielesność. Chciała się ochłodzić, ostudzić rozpaloną głowę, nie myśleć za dużo tylko działać, choćby biec. W biegu nie marnowała oddechu na głupie myśli, a w miarę jak się rozpędzała biotyka przejmowała kontrolę nad jej ciałem, ostre kłucie w płucach już po chwili zastąpiło przyjemne, ciepłe uczucie mocy krążące w żyłach. Wystarczyło tylko posłuchać instynktu i telepatycznie chłonąć przenikające cytadelę myśli.

Trop zaprowadził ją do sektora towarowego, jednego z tych podlejszych, nie objętych tak gęsto monitoringiem. Choć nadal powinna być ostronża, ale nie była. Nie chciała przybyć za późno, to sobie cały czas wmawiała, nawet jeśli zwyczajnie, nie mogła się doczekać. Gdzieś w ciasnych uliczkach magazynków zgubił drogę samotny Quarianin, a może sam miał w planach niezbyt legalne przedsięwzięcie. Nie interesował ją aż tak bardzo jak trzech napastników, którzy otoczyli go z obnażonymi wibronożami. Ich myśli były silne, nawet nie skupiając się, docierały do niej wspomnienia, niespłaconego długu i kradzieży, która nie poszła zgodnie z planem. Byli zwykłymi oprychami na posyłki, ale intencje mieli złe i czuła, że to rozgrzeszało wszystko co chciała zrobić. Polowanie zbliżało się do finału.

Już dalej nie uciekniesz Venn. - oprychy były pewne siebie - Mów gdzie są próbki, a jeszcze się dogadamy, zgrywaj twardziela… - spojrzał na swoje odbicie w ostrzu noża -... zawsze chciałem sprawdzić czy rasy różnią się tak bardzo. - uśmiechał się okrutnie. Uriel nie czekała dłużej, hamując biotyką upadek zeskoczyła z dachu wprost pomiędzy walczących. Czuła podniecenie na myśl o zbliżającej się walce, otoczyła swoje ciało ochronną barierą, ale nie mogła się skupić na konturach. Bariera była mocna, ale nie tak konkretna, nad jej głową zapłonęła w koronie tańczących, błękitnych płomieni. Cała jej poświata była postrzępiona i naznaczona płomieniami, i kolcami. Na przedłużeniu dłoni pancerz uformował ostre szpony. Będąc tak blisko czuła wyraźnie strach Quarianina.
- Nic ci nie będzie - powiedziałą, jej głos brzmiał nieco inaczej, bardziej donośnie i z lekkim metalicznym pogłosem. Quarianin tylko pokręcił przecząco głową. To nie oprychów bał się najbardziej. Nie miało to znaczenia.
Gangsterzy spojrzeli po sobie już nie tak pewni włąsnej przewagi, ale nie zabrakło im determinacji, więc sięgnęli po pistolety i wymierzyli w Asari. Jeden ruch dłoni biotyczki poderwał ich w górę w skondensowanej osobliwości.
- Kurwa mać - krzyknął mężczyzna, gdy jego strzał chybił celu, a on sam pozbawiony oparcia zaczął obracać się bezwładnie. Jego lot nie trwał długo. W drugiej dłoni Asari zebrała energię biotycznego pchnięcia i skierowała ją w środek lewitujących przeciwników. Osobliwość eksplodowała rozrzucając więźniów na wszystkie strony. Zasyczała z satysfakcją. Od razu rzuciła się na pierwszego z leżących, wbijając biotyczne pazury w ramiona człowieka. Patrzyła w jego przepełnione bólem i strachem oczy, gdy jej uścisk wchodził coraz głębiej w ciało, wyrywając jego energię życiową, którą chłonęła bez opamiętania. Uriel lśniła coraz mocniej, zaś jej ofiara gasła i więdła, aż w końcu opadła pusta na podłoże, nie wydając przy tym dźwięku. Oddała się ekstatycznemu odrętwieniu. Chwila zapomnienia, którą wykorzystał drugi z napastników strzelając jej w plecy. Bariera przechwyciła siłę strzału, ale nie całą. Padłą na ziemię sycząc z bólu. Trafienie bolało jak diabli i jeszcze będzie o długo będzie o nim pamiętać. Ale była świeżo po posiłku i miała, aż nadto energii.
- Umrzesz! - krzyknęła gniewnie w stronę strzelca. Skoczyła do niego z pazurami. Siłą skoku powalając na ziemię. Szybki cios pazurami rozerwał mu krtań, ale to było za mało, kolejne ciosy spadały na napastnika, tnąć jego twarz i tułów. Tryskająca krew zalewała jej ręce, ale nie przestawała. Nie potrafiła odmówić sobie przyjemności, gdy ostre szpony rozcinały miękkie ciało.
Ostatni z bandytów opuścił broń widząc agonie swych kamratów. Miał dość rozsądku by rzucić się do ucieczki.
-Stój! - jej rozkaz sparaliżował jego ciało. Słyszał jej kroki, jak zbliżała się do niego, nie mógł jej widzieć, nie mógł się ruszyć, ani ocenić odległości. Po plecach spływały mu zimne krople potu. Serce omal nie wyrwało się z piersi, gdy poczuł szpony na ramieniu. Uriel nie potrzebowała już energii żywych, ale chciała jeszcze się zabawić z raz pochwyconą ofiarą.
- Odwróć się! - poleciła, a gangster nie mógł zrobić inaczej. Przyjrzała się mu. W porównaniu do pozostałych jego twarz nie była tak zawistna i groźna, oczy mniej okrutne. Docierały do niej strzępy wspomnień, o pracy na frachtowcu i zleceniu, które poszło nie tak i więzieniu C-sec, w którym niesłusznie się znalazł. Każdy miał jakąś przeszłość. Tylko niektórzy nie mieli przyszłości.
Przeciągnęła czubkiem pazura po jego twarzy, to była ładna twarz, szkoda było ją niszczyć. Zwiększyła nacisk gdy pazur dotarł do mostka, skóra rozdarła się w płytkiej ranie w której zalśniły krople krwi.
- Czym jesteś? - zdołał tylko wykrztusić. Objęła łapami jego głowę i przybliżyła się do niego.
- Nocnym wiatrem. - wyszeptała. Wpiła się wargami w jego usta, długo i zachłannie, wysysając całe krótkie życie z ciała człowieka.
Czuła się świetnie. To było dobre polowania. Jak za dawnych czasów. Może niepotrzebnie z nich rezygnowała. Niepotrzebnie próbowała. Ten wieczór był przyjemny. Każdy kolejny mógł być taki sam. Ale miała plany. Musiała wrócić na statek, zanim Thova odcumuje bez niej. Musiała odnaleźć Okkera i zmusić go by odpowiedział za swoje czyny. A potem… przyszłość pokaże.

***

Tym razem kontakt Thovy spisał się lepiej, bez pierdolenia, tylko od razu konkretna paczka, czysta amfetamina danych. Drelka nie musiała się martwić o lekturę przed snem. Tylko na pamięć przodków, mógł poświęcić trochę czasu na powiązanie danych dla niej, a nie rzucać jej informacyjne sushi szalonego drwala.
Cytat:
>>>Pigment Asari - niebieski, błękitny, seledynowy. Intensywny, lub blednący z wiekiem. U zdrowych okazów nie osiąga innych barw. Popularne jest barwienie skóry, zarówno trwałe w formie deseniowych tatuaży, jak i tymczasowe, w celach rytualnych lub estetycznych.

>>> Zielonoskóre Asari - udokumentowano przypadek zielonego pigmentu Asari na ludzkiej kolonii Feros. Przyczyną anomalii była grzybna infekcja skóry.

>>>Zielonoskóre Asari>>> Przypisywany pigment Ardat-yakshi, informacja niemożliwa do potwierdzenia.

>>> Ardat-Yakshi - klasztor Asari Thessie. Regułą zakonu jest pełna izolacja od świata wewnętrznego i ciągła kontemplacja własnego wnętrza. Klasztor nie jest otwarty dla reporterów. Nie ma informacji by, ktokolwiek z innych ras przekroczył mury klasztoru i wyszedł żywy. Ambasada Asari konsekwentnie odmawia szerszych informacji na temat zakonu.

W mitologii Asari Ardat-Yakshi funkcjonują jako demony podróżujący na wraz z silnym, nocnym wiatrem i porywające dusze zmarłych. Bohaterowie z Thessańskich legend często toczą walkę z Ardat Yakshi, choć czasem wchodzą z nimi wymuszony pakt.

Inne nazwy: Banshee, Dziki Gon.

>>>Uriel Asari, ród nieznany, wiek nieznany. Popularne imię wśród Asari. Oznacza “Nieuchronna sprawiedliwość”. Zbyt wiele istot używa tego imienia.

>>> Uriel+zielonoskóra. Wspólnik łowcy nagród działającego pod pseudonimem Archanioł. Dokładna rola nieznana. Przypuszczalnie informator, agent. Znane talenty: bioniczne pierdolnięcie. Znaki szczególne: Maski zakrywające dolną połowę twarzy. Preferowana broń: ostrza energetyczna.

>>> Banshee, łowczyni nagród. Wspólniczka Archanioła. Zbieżność czasu i podobny zestaw umiejętności sugeruje, że może to być ta sama osoba. Później samodzielna łowczyni. Przepisuje się jej wielokrotną infiltrację Salariańskich stacji badawczych, nie wiadomo na czyje zlecenie. Oraz krwawą wendetę przeciw łowcom niewolników z Błękitnego Słońca.

>>> Uciekinierzy Ardat-Yakshi. Nikt przypadkiem nie przekracza murów klasztoru, ale czsem rezydenci świątyni uciekają. Każdy taki przypadek jest tuszowany przez Ambasadę Asari ze szczególną starannością. Wytropienie zbiega jest niemożliwa. Skłonienie do rozmowy jeszcze trudniejsze. Udało nam się tylko dlatego, że cel nie był zainteresowany ucieczką, ani niczym innym. To dało nam jedną na całe życie relację:

Klasztor miał chronić nas przed światem, a galaktykę przed nami. Ale tylko rozbudzał pragnienia i ciekawość. Wyobrażałam sobie, że Galaktyka jest światem jak z ksiąg, których mieliśmy pod dostatkiem. Nigdy później się tak nie zawiodłam. Trzymają nas w zamknięciu bo jesteśmy mrocznym sekretem Asari. Potworami, które lepiej trzymać w zamknięciu. Nie możemy się łączyć biotycznie z innymi istotami, tylko zawsze pochłaniamy ich pamięć, siły i energię, wreszcie życie. Najlepszy narkotyk w Galaktyce. Z każdym kolejnym ukąszeniem coraz trudniej się powstrzymać. Jest wiele klasztorów, nie tylko na Tess. I wielu uciekinierów prócz mnie. Nie mógłbyś zasnąć gdybyś wiedział ile. Z czasem stają się coraz silniejsze, ale też bardziej dzikie, jak zwierzęta pozbawione samokontroli. Jestem potworem, ale silniejszym od innych i wiem co trzeba zrobić. Jeśli mam przestać być sobą, to lepiej by nie było mnie wcale.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172