Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2015, 19:33   #11
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Nie poszedł z innymi na zakupy. To co miał uznał za wystarczające, prosząc jedynie o jakąś swojską czapę zimową, resztę ciuchów kupił u siebie na wyspie. Nie planował długich wystąpień przez lokalną ludnością, mieli wpaść i wysadzić, a nie chlać wódę. Zyskany tym czas spożytkował na przystosowywanie pancerza do zimowych warunków Syberii. W przeciwieństwie do większości, nie mógł go ani spakować, ani założyć pod spód przysłanego przez Miracle ubrania. Rozmiar dla grubasów i tak wymagał rozprucia tu i tam i doszycia do wzmocnionego egzoszkieletem ubioru. Najłatwiej szło z kurtką, od biedy dało się w nią wepchnąć, spodnie za to doszył na stałe do dołu pancerza. Jak mieli wejść w strefę walk, to wolał mieć na sobie całe to badziewie, niż fikuśne adidosy, które przytargała ze sobą ekipa zakupowa. O'Hara popatrzył na to z powątpiewaniem, po przyjrzeniu się też ludziom mającym to nosić.
- Wpasujesz się w klimat bez pudła, Witalij, ale zdjęcia Foxa czy Shade w tym gównie to sobie zachowam na pamiątkę - zaśmiał się, kręcąc głową.
Resztę czasu spędził na aklimatyzacji i kilku dodatkowych godzinach snu.

Podobała mu się organizacja zlecanych przez tę firmę misji. Nie było tu miejsca na amatorkę, przemyślany wydawał się każdy punkt i co najważniejsze, w niczym jeszcze nie zaliczyli klapy. Stary helikopter i ruscy piloci mieli pewnie świetnie spreparowane wymówki dotyczące latania po tym pustkowiu. Pięćdziesiąt kilometrów od miasta blisko całkowicie niczego, chronionego przez wojsko i batalion powietrzny, robiło to na Irlandczyku wrażenie. To były dobre wiadomości, bo reszta dotyczyła ogólnego syfu, w jaki ich pakowali. Na starość Kane nie był już takim wariatem, ciągle za to czuł dreszcz emocji przed zadaniem trudnym lub prawie nie do wykonania w całości. Podobnie było tu. Puścił oko pilotce po jej wymianie zdań z Vaderem i usiadł na niewygodnym miejscu przy burcie śmigłowca, zapinając pas i aż do zmroku skupiając się na broni.

Rozłożył na części i wyczyścił najpierw swoją Berettę, wielkością zbliżającą się do sławnego szczególnie wśród komputerowych graczy Desert Eagla. O odrzut się nie bał, nadgarstki z najnowocześniejszej stali znosiły to bez trudu. To samo zrobił z Pancor Jackhammerem, mającym na koncie kilka misji. Sprzęt go dotąd nie zawiódł, mimo to odwiedził przed wylotem specjalistę od spluw, upewniając się, że zabawki wytrzymają niską temperaturę. Kiedy dziennego światła nie było wcale, oparł się i usnął, łapiąc jeszcze kilka godzin odpoczynku. Zasypianie w takich warunkach to lekcja nabyta przez prawie wszystkich podobnych sobie szaleńców, jakich znał. Budzenie się to część tej lekcji.

Ocknął się pół godziny przed celem. Zapalił latarkę i przy jej świetle zaczął zakładać pancerz. Obecnie zajmowało to kilka chwil i lepiej szło, kiedy ktoś pomagał. Mając to na sobie był szybszy i silniejszy niż kiedykolwiek.

***

Kane uważał się za twardego sukinsyna, ale ten ziąb był iście kurewski. Założył maskę na twarz, na nią wciągnął noktowizor i włączył go, wyskakując na zmrożony śnieg i rozglądając się. Broń przewiesił przez ramię póki co, na nogi od razu wciskał narty wybrane z kompletu dostarczonego na saniach. Minus trzydzieści cztery, możliwe, że była to najniższa temperatura, w której pracował. Na survivalu w tych warunkach znał się bardzo przeciętnie, dał więc gadać innym.
- Szybko się uczę - odpowiedział na pytanie Witalija. - Jestem w tym badziewiu wytrzymalszy od was, mogę brać ariergardę. W razie czego łatwiej nadgonię, na zwiad z przodu niezbyt się nadaję - przed misją pogadali trochę o swoich talentach, przy nowym dowódcy Kane lubił swoje sprecyzować dokładniej. - Nie znam tutejszych warunków. W końcu to pierwszy wybiera trasę, głupio jak wpieprzę nas na jakieś dziury.
Reszty nie komentował, zgadzając się z tym bez gadania. Podobnie czynił sam, ostatnio w Mogadiszu. Ostateczna decyzja należała do szefa, liczył, że będzie wart tego miana. Valerie wcześniej do ludzi się nie myliła.
 
Widz jest offline  
Stary 14-02-2015, 13:57   #12
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Warkot śmigieł antycznego śmigłowca zagłuszał niemal wszystkie rozmowy, jednak za dużo ich nie było. Zoltan, parający się najemniczym fachem od ponad dekady podłapał wiele czysto militarnych nawyków. Jednym z nich było to, aby spać gdy tylko jest okazja. Dlatego spał, otulony w zimowe ubranie, odgrodzony burtami maszyny od srogiego Generała Zimy, który bronił tego kraju przed obcymi od stuleci.

Właściwie nie był to sen, raczej lekka, czujna drzemka, właściwa gdy odpoczywa się w niebezpiecznych warunkach. Zoltan spał spokojnie, lekka adrenalina, towarzysząca początkowi każdej misji racze mu nie przeszkadzała. Przygotowania zostały poczynione, Gatora przemalował już dawno z oliwkowo-piaskowego kamuflażu sawanny na biało-szary zimowy, przeczytał też raporty jak ten model spisywał się w konflikcie grenlandzkim w '43. Specyfikacja też wyglądała dobrze, ale w końcu szkielet maszyny był projektu rosyjskiego, a reszta wykonana z prostotą, tak by była tania, łatwa do naprawy i niezawodna. W sam raz na warunki syberyjskie. Wewnętrznie montowane uzbrojenie nie powinno odczuć skutków temperatury, a nawet jeśli - wielkokalibrowa broń zamontowana na pancerzu była nieskomplikowana i niewiele zmieniła się od niemal stulecia. Na broń osobistą miał odpowiedni pokrowiec, dobrze chroniący przed piaskiem i słońcem, powinien doskonale nadać się i na mróz.
Ciekawe, że w czasie misji nigdy nie śnił o zmarłej żonie, ani o córce. Jakby w momencie podjęcia zlecenia żelazna kurtyna oddzielała go od cywilnego świata. Zapominał o przyjaciołach, o rodzinie. Kiedyś psych, który badał go po założeniu gniazda chipowego powiedział że mogą to być pierwsze symptomy cyberpsychozy, ale Hradetzky na razie nie planował więcej metalu w ciele. To co miał, wystarczało.

* * *

Narty nie były złe. Okazało się, że poza technikami narzuconymi sztucznie mózgowi przez syberyjski chip surviwalowy Zoltan sporo zapamiętał z czasów młodości i ferii spędzanych na tanich zimowych wczasach. Choć między Bogiem a prawdą prowadzenie śnieznego skutera stanowczo odpowiadało mu bardziej, zawsze polegał bardziej na maszynach niż na sobie. Nie był w końcu piechociarzem jak reszta, nie liczyło się u niego to samo. Refleks, szczęście, szybkość... schodziły na plan dalszy. Prowadząc do boju maszynę na pierwszy plan wychodziło umiejętne zarządzanie zasobami, namierzanie celów, kalkulacja ryzyka. Dlatego przywykł że dowodzi ktoś inny i z przyjemnością widział jak Valerie i Witalij, znający się na zwiadowczym fachu i miejscowych warunkach zaplanowali marszutę.
- Zwiad najchętniej zostawiam zawodowcom. W razie gdybyście napotkali poważniejsze kłopoty od czoła będę potrzebował około dwóch-trzech minut na rozłożenie i odpalenie mecha, ale myślę, że nie będzie to konieczne. W końcu zamierzamy trzymać się na razie z dala od kłopotów. Zwłaszcza takich, w które trzeba będzie walić z grubej lufy.
Zoltan był lekko uzbrojony i opancerzony, pod zimowym ubraniem miał chroniący całe ciało oddychający kombinezon zdolny powstrzymać pistoletowe kule i mniejsze odłamki, podobne nosili cywilni ochroniarze. Do tego amunicja i trochę drobnego sprzętu na szelkach oraz krótki rewolwer i pistolet maszynowy - ten drugi w łatwym do zdjęcia pokrowcu chroniącą ruchome części mikrogatlinga przed mrozem. I w sumie cieszył się, że nie niesie więcej sprzętu, bo warunki były koszmarne i nie zapowiadało się na poprawę.
To będzie paskudna misja, przeszło mu tylko przez myśl i wtedy zobaczył w oddali światła pojazdów zmierzających po improwizowanej, śnieżnej drodze. Odruchowo rozejrzał się, czy światła ich skuterów są wygaszone, a oni sami nie nadzbyt widoczni.
- Miejmy nadzieję, że to jakiś rutynowy transport, a nie patrol wysłany, bo ktoś wychwycił naszych mołojców z helikoptera na radarze... - powiedział do reszty Zoltan i na wszelki wypadek przygotował się na kłopoty.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 15-02-2015, 00:33   #13
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Fox z nietęgą miną zaczął przymierzać wdzianka wskazane przez przywódcę grupy, który jako jedyny mógł pretendować do miana lokalnego. Znalazł tandetny dres w paski z kapturem, trochę chyba zresztą przyduży, z przekrzywionym napisem marki na wyblakłym tle. Do tego jakąś śmierdzącą, ocieplaną futerkiem kurtkę i czarno-biały sweterek, którego nie powstydziłaby się nawet najstarsza ruska babunia. Przez moment miał spory problem z założeniem butów i tak się z nimi męczył, że aż z ust mu wyleciało wypowiedziane z czystym angielskim akcentem "job twaju mać". Felix podciągnął spodnie, poprawił czapę na głowie i pokazał się reszcie.
- I co, wyglądam jak rusek? - zapytał głosem, z którego wylewały się oceany sceptycyzmu, rozkładając przy tym ręce i krzywiąc się na twarzy. Po chwili zastanowienia jeszcze dodał:
- Ale te flaszki to na koszt pracodawcy, nie?
Gdy znowu pojawił się Vader, Raver podrapał się po policzku i zagadnął towarzysza.
- Hej, Witalij... Zawsze wydawało mi się, że w Rosji ubierają się po europejsku, tylko cieplej, bo tu bardziej piździ. Jesteś pewien, że udawanie na siłę lokalnych to na pewno dobry pomysł? Bo mam wrażenie, że możemy się przez to wyróżniać jeszcze bardziej. Wiesz, prawie jak uncanny valley. No chyba, że to tylko kwestia ilości wyżłopanej wódki - uśmiechnął się i otarł rękawem czoło.
Zoltan problemów z doborem ubrań nie miał - na zapyziałej węgierskiej prowincji skąd pochodził nosili się podobnie, dlatego szybko znalazł sobie odpowiedni komplet - do cywilnych spodni, walonek i swetra w kratę dorzucił wojskowy zimowy płaszcz z demobilu, pamiętający chyba jeszcze armię radziecką i czapkę uszankę w kolorze podobnym do biegunki. I oczywiście rękawice. Wetrze się nieco brudu w gębę, nieogoli dzień, dwa i wypisz wymaluj robotnik po wypłacie.
- Подходит как влитой* - powiedział do reszty. - Виталий, как я выгляжу** ?
Rosyjski Hradetzkiego był prosty, szkolny, ale poprawny i wolny od błędów. Niestety także sztuczny, co czuć było na kilometr.
* Pasuje jak ulał
** Witalij, jak wyglądam?

- Wspaniale - wyszczerzył się Vader. - Jeszcze nauczysz się słowiańskiego przykucu i można posadzić cię pod lokalną budką z piwem. Po europejsku noszą się w Moskwie i Pietrze - zwrócił się do Ravera. - Nie w takich przemysłowych dziurach jak Norylsk. Ale to zależy za kogo chcecie uchodzić. Jak macie inną legendę zostańcie w swoich ciuchach. Jeśli nie znacie rosyjskiego te przebrania będą dobre, póki ktoś do was nie zagada, wtedy staną się podejrzane. Ale z drugiej strony obcy w Norylsku są podejrzani z założenia, więc lepiej chociaż wyglądać jak tubylcy i to ci gorszego sortu. Do żuli mało kto zagaduje, prawda?

Ostatnie pytanie Felix pozostawił bez odpowiedzi. No ubranka to mieli tu naprawdę zajebiste. Fox nie miał złudzeń, że będzie mógł robić za tubylca, a już z pewnością nie długo. Witalij trochę racji jednak miał, a odrobina ostrożności, by nie świecić jak lampka bożonarodzeniowa na ulicy, nie zaszkodzi, tym bardziej że te ubranka siłą rzeczy musiały być praktyczne - w końcu lokalni chodzili tak w tej dziurze przez większość swego życia. Tak czy siak, będzie to miało większe znaczenie dopiero po dotarciu do miasta.
Raver spędził trochę więcej czasu w sklepie niż przewidywał, próbując dopasować poszczególne elementy garderoby tak dobrze, jak tylko się dało. Musiał brać przy tym poprawkę na pancerz, bez którego i tak czułby się goły bez względu na liczbę szmat, które by na siebie włożył. Jeszcze przed odlotem upomniał się też o pewien bardzo praktyczny przedmiot, znany mu dobrze chociażby z poprzedniej misji, w Somalii.
- Po rosyjsku znam może kilka słów - stwierdził krótko fakt w rozmowie z jednym z ludzi Miracle. - Macie na zbyciu jakiś naręczny translator?

***

Raver spokojnie wszedł do śmigłowca i zajął swoje miejsce. Najwyraźniej nie był jeszcze przyzwyczajony do ekscesów Wiltalija, gdyż widząc, co ten robi, lekko uniósł brew, po czym uśmiechnął się pod nosem i mruknął do znajdujących się obok Zoltana i Valerie:
- ADHD ma, czy jak?
- Słowiańska dusza. - Shade wzruszyła ramionami z kpiącym uśmiechem na ustach. - Tam skąd pochodzi, widziałam takich więcej.
Po hucznym wejściu Vader się nieco uspokoił, i dobrze, bo w życiu najemnika lot jest doskonałą okazją do snu, do czego raczej nikogo nie trzeba było przekonywać...

***

Mroźne syberyjskie powietrze wymagało odpowiedniego przystosowania i nawet Fox, mimo zmodyfikowanych płuc, potrzebował kilku dłuższych chwil, by dobrać optymalny rytm oddychania. Zajmował już miejsce na skuterze, gdy padło pytanie Witalija.
- To zdecydowanie nie mój debiut, więc z nartami nie powinno być problemu, gdy nadejdzie moja kolej.
Najemnik był dość ufny w swe umiejętności w tym zakresie. Mobilność zawsze była dla niego ważna, a w warunkach zimowych narty stają się ważnym środkiem transportu. Jeździł więc na nich nie raz i nie dwa, nawet w ramach swojego szkolenia, wiele lat temu. Problemem w takich przypadkach mogło być ewentualnie dodatkowe obciążenie, ale skoro mieli dostęp do sań, to Felix nie musiał nawet mieć przy sobie ciężkiego plecaka. Starczyło przewiesić przez plecy broń, by mieć ją w pogotowiu. Otulony w zimowy strój, z zakrywającą większość twarzy maską chroniącą przed oddziaływaniem żywiołów, z ocieplaną czapką pod nowiuśkim, cholernie drogim hełmem, z pancerzem z zaimplementowanym systemem maskującym ograniczającym widoczność na termowizji, i ze wspomaganiem zapewnionym przez elastyczne, przylegające do ciała wąskie rusztowanie egzoszkieletu, Raver czuł się gotowy na misję nawet w tych warunkach. Podmuch wiatru i kurewski mróz studziły jednak nieco zapał...
- Ci przed nami to raczej nie po nas, bo jadą w kierunku miasta - najemnik odniósł się do obaw Zoltana. - Jak wspomniałem, według mnie nie ma co ich gonić i lepiej póki co utrzymać spokojne tempo.
 
Cybvep jest offline  
Stary 15-02-2015, 02:25   #14
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Witalija poznawał przede wszystkich w warunkach polowych i nigdy nie miał okazji oglądać go w roli stylisty, co okazało się dosyć ciężkim przeżyciem. Może z nich wszystkich Ukrainiec rzeczywiście najwięcej wiedział o Rosji, ale wizja, którą próbował im z takim przekonaniem sprzedać w odzieżowym, zbyt mocno trąciła kpiną.
Jeśli ludność postsowieckiej północy naprawdę nie miała sensownej alternatywy dla archaicznych swetrów i paru warstw dresów, to zamiast pchać się tam z bronią, powinni raczej zapakować do śmigłowca tyle nowoczesnej zimowej odzieży, ile wlezie, i rozkręcić biznes w branży tekstylnej. Zysk byłby pewnie większy.
Roy na szczęście pofatygował się na zakupy tylko w charakterze tłumacza, bo dzięki zapobiegliwości zleceniodawcy i swojej własnej czuł się wystarczająco dobrze wyposażony, żeby zmierzyć się z syberyjskim mrozem. A w kwestii stylu, i tak wolał pozostać wierny przekonaniu, że praktyczne ubrania - zwłaszcza trochę już znoszone - nie mają narodowości i nigdzie nie powinny nikogo szokować. Szczególnie tam, gdzie na co dzień odmarzają dupy.

Zaraz po powrocie do motelu włączył pierwszy z brzegu program z gadającymi głowami, żeby na nowo osłuchać się z językiem, którego od paru lat nie używał, i z takim podkładem zabrał się za czekającą przy łóżku masywną pakę. Zanim dostarczył kłopotliwe szpargały pośrednikowi, wszystko sumiennie wyczyścił i w ogóle przygotował do działania niemal bezpośrednio po odpakowaniu. Tak na wszelki wypadek. Ale skoro do wylotu zostało jeszcze trochę czasu, jego część mógł poświęcić narzędziom, od których bardzo dużo zależało w jego pracy. Właśnie po to zabrał dodatkową puszkę zimowego smaru, trzymającego parametry nawet w ekstremalnie niskich temperaturach.
Po powtórny złożeniu szturmową dwudziestkę szóstkę Militechu zapakował do miękkiej sportowej torby, żeby w drodze na lotnisko nie budzić sensacji. Sprawdzonego rugera lawmastera w uniwersalnej kaburze, którą wedle potrzeby mógł nosić pod pachą, na udzie albo przy pasie, położył na nocnej szafce.
Potem usiadł z pudełkiem amunicji przy paskudnym, rachitycznym stoliku, świetnie komponującym się z całą resztą wyposażenia motelowego pokoju, i bez pośpiechu napełnił zapasowe magazynki.
Skończywszy z bronią, spiętrzył na krześle elementy stroju tak, żeby później ubrać się szybko choćby po ciemku. Na spód trafił wierzchni kombinezon od firmy, dalej segmentowa, bojowa kamizelka, gruba polowa koszula i spodnie. Całość zwieńczył wciąż zafoliowany komplet porządnej termoaktywnej bielizny i ciepłe skarpety.
Na koniec Roy starannie przepakował plecak, wziął długi prysznic i wreszcie walnął się na chwilę do wyra. Wieczorny lot z Ameryki w serce Syberii miał między innymi tę fatalną właściwość, że redukował całą noc do ledwie paru godzin w samolotowym fotelu. Choć człowiek wchodził na pokład wieczorem, a wysiadał dopiero rano dnia następnego, nijak nie dało się w tym czasie wyspać.

Stłumiony łopot wirnika i kołysanie zmodernizowanego ruskiego śmigłowca na większość pasażerów podziałała usypiająco, a w każdym razie nikomu nie przeszkadzały w nadrabianiu zaległości albo wysypianiu się na zapas. Nawet Witalij rozsądnie opanował swój wybujały temperament.
Roy, powodowany na wpół zawodową ciekawością, niedługo po starcie przeszedł się jeszcze do kokpitu, żeby poprzeszkadzać trochę pilotom, dopóki trudne warunki albo bliskość celu nie wymuszą na nich pełnej koncentracji na robocie. Potem wrócił na swoje miejsce i z braku lepszych zajęć zdrzemnął się solidarnie z resztą zespołu.

Wybudzony poprzedzającą lądowanie krzątaniną, wyciągnął z plecaka otwarty, kompozytowy hełm i gogle noktowizyjne, a także osłony kolan i łokci, po czym podopinał i podociągał wszystko, co było do podopinania i podociągania, a miało zabezpieczać przed mrozem.
Nadal uważał, że na tak wczesnym etapie podejścia do miasta, bez szkody dla całego przedsięwzięcia mogliby postawić na szybkość i wygodę podróżowania, dlatego zaraz po lądowaniu i wyładowaniu sprzętu zaproponował, żeby dla tych, którzy mieli poruszać się na nartach, dopiąć po obu stronach ciągniętych skuterami sań dodatkowe pasy do zabezpieczania ładunku. Co prawda ogólne tempo siłą rzeczy musiało zależeć od możliwości zwiadowcy, ale przynajmniej dla reszty narciarzy jazda na holu powinna być zacznie mniej męcząca niż samodzielny marsz.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 15-02-2015 o 02:29.
Betterman jest offline  
Stary 15-02-2015, 17:19   #15
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację


Godzina 22:14 czasu lokalnego
Niedziela, 17 styczeń 2049
Około 40 kilometrów na południowy wschód od Norylska


Porządek marszu został sprawnie ustalony i bez dalszej zwłoki szóstka najemników ruszyła naprzód, prowadzona przez doświadczoną zwiadowczynię. Przecieranie szlaku zwykle były czynnością najtrudniejszą, lecz w tych warunkach wydawało się nie mieć większego znaczenia. Delikatnie pofałdowany teren pełen był skał i wykrotów, załomów i nagłych spadków. Ktoś nienawykły i mało spostrzegawczy miałby tu duże problemy i wymienianie się na tej pozycji ze wszystkimi tak naprawdę mogło nie być najlepszym z pomysłów. Trochę pecha i ktoś mógłby nawet zakończyć tutaj swoją wyprawę. Nie chodziło tu więc o przecieranie, a wyznaczenie marszruty, na czym Shade znała się najlepiej. I prowadziła całkiem sprawnie, mimo ciągłych potrzeb omijania przeszkód terenowych i nadrabiania drogi. Nie wpadła w nic, walcząc skutecznie również z zimnem.

Mimo, iż nawet najlepsze noktowizory nie sięgały daleko w przód, mieli świadomość, że oprócz niskich wzniesień, nic nie ogranicza tu widoczności. Z roślinności nad śnieg wystawały jedynie marne, niskie krzaczki. Nawet większość kamieni i skał przykryła zmrożona biała pokrywa, po której ślizgały się narty i skutery. Dobrze się jechało po płaskim, ale wjeżdżanie pod górę wymagało użycia sporej ilości sił. Wyliczenia Valerie okazywały się dobre, nie potrafili w tych warunkach osiągnąć wiele więcej niż trzy kilometry na godzinę, szybkość idącego spacerowym krokiem człowieka. Skutery momentami zapadały się w śnieg, ledwo sobie radząc z saniami. Zdarzało się, że kulig musieli robić z dwóch maszyn, aby udało się wciągnąć pod większy stok jedne z sań. Było to męczące i czasochłonne, ale za to unikali zbędnego zwracania na siebie uwagi. Widoczne co jakiś czas światła reflektorów przez jakiś czas oddalały się i nawet zniknęły, aby przed dziesiątą znowu się pojawić. Powoli zrównywali się z nimi. Coś zatrzymało tamte pojazdy w miejscu.

Przez pierwsze godziny nikt nie został z tyłu, nikt też nie sięgnął granicy swojej wytrzymałości. Radzili sobie ze swoimi słabościami różnie, przezwyciężając ponad trzydziestostopniowy mróz i momentami silny, porywisty i lodowaty wiatr z zachodu. Miał się gdzie rozpędzić, a jego mroźne nitki przeszywały najlepsze i najcieplejsze ubrania tak łatwo, jak gdyby wcale nie istniały. Na szczęście wcale nie był tym całkowicie zabójczym, o którym naczytała się Shade. Fox i Irishman rozgrzewali się swoim własnym ruchem i odczuwane zimno nie spowalniało ich ruchów, ani póki co nie stanowiło poważnego dyskomfortu. Kane zgodnie ze swoimi słowami zamykał pochód bez trudu dotrzymując kroku reszcie, mimo ciągnięcia za sobą maskującej siatki. Buckman także sprawnie radził sobie na nartach, a Zoltan na skuterze. Problem w tym, że ciało tego ostatniego szybciej wychładzało się. Mężczyzna wręcz marzył o tym, żeby wejść do mecha i odpalić baterie, dając pełną moc. Ich ciepło wiele zmienić w członkach tracących powoli czucie. Przejście na jakiś czas na poruszanie się na nartach niestety niewiele tu pomagało. Witalij natomiast musiał przyznać sam przed sobą, że mądrzenie mądrzeniem, ale dawno nie był na nartach w tak ekstremalnych warunkach. Ciało mu marzło jak cholera, a kilka razy zaliczył niebezpieczne rozjazdy nart. Uniknął wywracania się, lecz wyraźnie brakowało mu pewności, być może właśnie przez przenikające jego ciało zimno.

Pokonali dziesięć kilometrów w trzy godziny, co było niezłym wynikiem. Po prawej ciągle mieli zamarznięte jezioro, rozpoznawalne głównie dzięki reflektorom stojącym na wytyczonej tam drodze pojazdów. Kręcili się tam ludzie, noktowizyjne lornetki wychwytywały pojedyncze sylwetki. Nie interesowali się najemnikami, ukrytymi pośród ciemności i powoli wymijającymi ich w bezpiecznej, ale wcale nie wielkiej odległości. Poruszali się tu po normalnie podmokłych równinach, zmuszeni do ominięcia co bardziej niedostępnych wzgórz po zachodniej stronie. Mieli już oddalić się bardziej i zgubić z oczu pechowców na drodze, kiedy pojawiły się błyski i przez wyjący wiatr przebiły się charakterystyczne dźwięki wystrzałów. Ludzie przy samochodach kryli się za nimi i strzelali w wschodnim kierunku. Stamtąd ich atakowano, błyski z luf widoczne były w tych ciemnościach równie dobrze co reflektory. Te zresztą wkrótce zgasły, aby nie ułatwiać zadania atakującym.

Uwaga Shade została rozproszona na krótką chwilę, która niemal wystarczyła, żeby kobieta została zaskoczona. W ostatniej chwili ujrzała podnoszące się ze śniegu i maskowania ludzkie sylwetki. Padła na ziemię, kilkoma ruchami grzebiąc się w śniegu i ostrzegając przez komunikator resztę grupy. Oni mogliby teoretycznie zrobić podobnie, ale jak na otwartej przestrzeni ukryć skutery śnieżne? Kilku narciarzy przemknęło niedaleko zwiadowczyni, inni zjeżdżali ze wzgórza, mijając resztę najemników o przysłowiowy włos. Poruszali się cicho i sprawnie, musieli mieć noktowizory. Wszyscy na biało i w maskach. Zza skał, ukryte wcześniej starannie, wyjechały cztery dwuosobowe skutery.

Prawdopodobnie ich zauważono. Uznano za swoich? Przyjęcie pozycji do strzału zajmowało moment. Tyle, że nikt nie strzelał. Mniej więcej dwadzieścia sylwetek kierowało się w stronę konwoju na drodze, a skutery zatrzymały się na szczycie wzgórza, ze dwadzieścia metrów od Shade.
- Wpieeerioood! - usłyszeli przez wiatr jego wzmocniony głos dowódcy. Ręką wskazywał na pojazdy i zerkał dookoła, czekając wyraźnie aż wszyscy go miną.
Dotyczyło to najwyraźniej również najemników. Jeśli nie potrafił zliczyć swojego oddziału, źle świadczyło to o nim lub o organizacji całego przedsięwzięcia. Lub jeszcze nie zauważył, że gapi się na potencjalnych wrogów.


 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 15-02-2015 o 18:23.
Sekal jest offline  
Stary 19-02-2015, 12:57   #16
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Bycie dowódcą niosło ze sobą brzemię odpowiedzialności. Odpowiedzialności za powodzenie misji, ale przede wszystkim za życie ludzi. Nikt nie był nieomylny, Witalij także. Jednak każdy jego błąd miał potencjalnie większe konsekwencje niż błąd szeregowego żołnierza.
Bojko nie bał się odpowiedzialności. Był do niej przyzwyczajony. Praca sapera była pod tym względem podobna do roli dowódcy.
Dowodził zaś w warunkach bojowych już od pięciu lat, najpierw we Frontexie, potem swoją grupą. Miał podstawy teoretyczne, jeszcze z kursu podoficerskiego w ukraińskiej armii i korporacyjnych szkoleń. Co innego jednak dowodzić starymi druhami, co innego nowymi podwładnymi. Nawet jeśli część z nich się znało a inni byli poleceni przez znajomych, nie mieli jeszcze praktyki we wspólnym działaniu w tej konfiguracji. Jeszcze nie czytali sobie w myślach, tak jak to być powinno.

I oto już na samym starcie wpieprzyli się w niepożądaną kabałę. Nie było to winą Witalija, nie było niczyją winą. Nie mógł mieć nawet specjalnych pretensji do Val - tamci kolesie byli doskonale ukryci. Sam widział tylko kupy śniegu nim poderwali się do ataku na konwój.

Mimo to nie mógł opanować złości i w komunikatorach usłyszeli wpierw krótką, niewyraźną wiązankę rosyjskich przekleństw a chwilę potem bardziej cenzuralne słowa Witalija:
- Nie strzelać! Słuchajcie, udajmy, że ruszamy na konwój wraz z nimi, ale w połowie drogi skręćmy w bok, odłączmy się, zatoczmy koło i zwiewajmy na wzgórza! Shade, dasz radę zrobić to samo!? Jak ktoś ma lepszy pomysł niech zapoda go w ciągu pięciu sekund.
- Mnie raczej nie widzieli. Zostaje na miejscu i poczekam aż się oddalą i wycofam. - Odpowiedziała zwiadowczyni.
- Palnijmy w kierunku konwoju, na rękę nam by zasadzka nie wypaliła i się wycieli nawzajem. Nikt nie będzie się przejmował nami - Zoltan już ściągnął pokrowiec z podręcznego PM-a, gotując się na kłopoty.
- Czekaj - wtrącił z naciskiem Roy. - Ściągniesz na nas uwagę, trudniej będzie się zgubić.
- Nic bez rozkazu - potwierdził bezosobowo Hradetzky.
- Nie strzelać - powtórzył Bojko - ale broń miejcie w pogotowiu. Ja z Kanem zostanę z tyłu, w razie jakby ci na skuterach chcieli gadać.
- Aye aye! - rozległ się głos O'Hary. - Przygotuję dymne, dla noktowizji będą dobrą zasłoną. Można zostawić za sobą po manewrze oderwania.
Fox zameldował jako ostatni z całej grupy, nadając krótki komunikat.
- Oddalę się pierwszy po sygnale i nabiorę dystansu. W razie czego będę was osłaniał.
- Dobra!

Skręcili w stronę konwoju udając dobrych kumpli atakujących. Witalij ani nikt inny po prostu nie miał lepszego pomysłu. Walka nie przyniosłaby żadnych korzyści a mogli ponieść w niej tylko niepotrzebne straty.

Niestety dowódca tych na skuterach zauważył, zdaje się, że coś jest nie tak (nie te skutery, plecaki, sanie, kto wie) i coś zaczął machać i krzyczeć. Ku konwojowi prowadzi stok w dół, więc prędkość narciarzy i maszyn była podobna. Skutery ruszyły równolegle, lecz po chwili dwa z nich odbiły i zaczęły się zbliżać do najemników.
-Zacznijcie już pomału skręcać! - Polecił Bojko. - Spróbuję ich zbajerować, osłaniaj mnie, Kane!
Kijki narciarskie miał umocowane do przedramion, karabin trzymał gotowy do strzału. Zatrzymał się na stoku i poczekał aż skutery tamtych się zbliżą. Pomachał im przyjacielsko wolną dłonią i uniósł szybę hełmu, ukazując swą na wskroś słowiańską twarz.
- Chwała trzydziestej czwartej! - Zawołał po rosyjsku, podając numer norylskiej dywizji. Skoro to rosyjscy żołnierze atakowali konwój, było wysoce prawdopodobne, że należeli do tej formacji. Witalij wykonał ręką kolisty ruch, wskazując tył konwoju. - Za rodinu! Zajdziemy ich od tyłu!
 
Bounty jest offline  
Stary 19-02-2015, 14:16   #17
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Nieprzewidziane przeszkody zawsze były częścią zawodu najemnika, a Zoltan Hradetzky był najemnikiem od dobrej dekady i do niespodzianek, przeciwności i innych tego typu rzeczy najzwyczajniej przywykł. Dlatego też przypadkowe spotkanie ani go nie zmartwiło, ani zdenerwowało. Najwyżej postawiło ciało w tryb gotowości, każąc gruczołom pompować hormony w żyły, wyostrzając zmysły, dodając sił i wytrzymałości. Jak zwykle.
Kolejny zwyczajny dzień w branży, pomyślał ponuro i szybko przedyskutował sytuację z resztą.

W sumie za pechem szedł też i uśmiech losu objawiający się się pomyłką dowódcy obcych - zostali wzięci za swoich, co dawało im przewagę, a rolą Witalija było ją wykorzystać. W misjach tego typu zawsze chodziło o niezwracanie na siebie uwagi - co rosjanin dobrze wiedział i podjął decyzję by grać ten teatrzyk, a Zoltanowi spodobało się to. Dobrze zrobił popierając kandydaturę Witalija na dowódcę. Teraz trzeba trzymać kciuki by maskarada się udała.
Miał nadzieję, że się uda. W tej misji jego rolą było głównie wsparcie, ot eufemizm oznaczający że tak naprawdę jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem nie powinien był wystrzelić nawet jednej kulki. Gdy w cichej operacji trzeba sięgać po półcalowe CKM-y, granaty i działka przeciwpancerne to znak że coś poszło nie tak.
A Zoltan Hradetzky bardzo nie chciał, aby wszystko się posrało już na samym początku. Gdyby jednak - wolał być gotowy na najgorsze. W końcu zatrudniono go z myślą o ewentualności właśnie takiego bagna.

Przesiadł się ze skutera na narty, ustępując miejsca Foxowi i zajął pozycję blisko "trumny" ze swoim pancerzem, wbijając kod otwierający. Póki co, nie zamierzał używać ciężkiego sprzętu, tylko zwrócili by na siebie uwagę, ale w razie gdyby sytuacja zrobił się naprawdę obrzydliwa, wolał wsiąść do środka jak najszybciej, dlatego dyskretnie włożył rękę do skrzyni i odpalił zasilanie mechowi, uważając by nie uruchomić ustawienia "otwartej skorupy", co spowodowałoby powstanie sprzętu do pozycji wyprostowanej i przygotowanie na przyjęcie pilota.
Nie był fizycznie podłączony do maszyny, ale był wystarczająco blisko, by do neuroprocesora zaczęły spływać dane o statusie Gatora.

... Access confirmed, Welcome back Zoltan
... Engine: Startup
... Move/Control system: Ready
... HUD Display/Targeting: Waiting
... Establishing weapon link: NSV 12 HMG
... Establishing weapon link: Tsunami granade launcher
... Establishing weapon link: BCL-20
... Establishing weapon link: IFAR Missile
... Establishing weapon link: Smoke Canisters
... Autodoc system: Waiting


Sprzęt potrzebował chwili by dojść do siebie, a najemnik wykorzystał ten czas by zająć pozycję z boku skrzyni, tak by w razie kłopotów jej zawartość chroniła go przed ewentualnym ostrzałem. Pamiętał czasy, gdy odpalał swojego Hatamoto - lista systemów w tamtym sprzęcie była niewiele krótsza niż w niektórych odrzutowcach, a i tak startowała szybciej. Ale nie ma co narzekać, tylko trzymać kciuki za staruszka Gatora. I za to, by nie trzeba było go użyć.
- Tu Zoltan, zająłem pozycję. Sprzęt się rozgrzewa. Uruchomię jeżeli zostaniemy całkowicie zdemaskowani. Shade, jeżeli mają broń ppanc, gdy się zacznie przydały by się koordynaty.
Po czym wrócił do grania roli w zimowym przedstawieniu Witalija. Krótko po tym jak ten zagadał do tamtych spłynęły ostateczne dane.

... Engine: Ready
... HUD Display/Targeting: Ready
... NSV 12 HMG: Ready
... Ammo 200/200 Standart
... Tsunami granade launcher
... Ammo 60/60 HE
... BCL-20: Ready
... Ammo 40/40 Standart
... IFAR Missile: No target
... Smoke Canisters: Ready
... Ammo 6/6
... Autodoc system: Ready
... AAA/Leader Dynamics Cayman II Combat Powered Armor Ready
... Waiting for pilot


W razie, gdyby rozpętało się piekło, był na nie gotowy. Z Raverem ubezpieczającym z dystansu nie musiał martwić się, że zaskoczy go ktoś z podręcznym RPGiem lub jakiś strzelec z ciężkim kaemem, przerabiali już to w Afryce. Tyle że zaskoczenie pójdzie w łeb, bo jego chodzący arsenał stanie się najbardziej widocznym i pożądanym celem dla każdego mołojca w zasięgu wzroku.
Oby ci się udało, Witalij
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 19-02-2015 o 18:52. Powód: Głupia pomyłka z imionami. Nie pytajcie
TomaszJ jest offline  
Stary 19-02-2015, 23:09   #18
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Shade ubrana w ochronny strój dostarczony przez Miracle poruszała się na nartach bez większego trudu. Choć wolała raczej ciepłe klimaty od arktycznej zimy nie pierwszy raz miała okazję to robić. Miała przy sobie większość własnego ekwipunku, ułożoną wygodnie w plecaku specjalnie na tę okazję dostosowanym kolorystycznie do otaczającej ich wkoło bieli śniegu.
Krajobraz po którym się poruszali był raczej monotonny. Tylko gdzie nie gdzie lekko pofałdowaną powierzchnię przerywały skarłowaciałe rośliny nieśmiało wystające spot śnieżnej przykrywy albo szaro czarne skały odsłonięte przez wiejący tu wiatr. Sam wiatr był zdecydowanie najgorszą częścią wędrówki mimo tego, ze ciało rozgrzewało się pod wpływem ruchu, a dostarczone im kombinezony, jako ultranowoczene stroje w większej mierze zatrzymywały jego działanie na powierzchni, to co przenikało wystarczyło by zmrozić ciało do kości.

Poruszali się ślamazarnie wolno ciągnąc swój ładunek przez pogrążone w polarnej nocy tereny.
Zdecydowanie nie można było nazwać ich pustkowiem. Poruszające się w ciemności światełka wyraźnie dawały świadectwo ludzkiej aktywności. Zwiadowczyni obserwowała je starając się wytyczać trasę w taki sposób, by żadne nie przecięło ich drogi.
Niestety stała koncentracja na maksymalnym poziomie nie była możliwa w tych warunkach. Choć nikt pewnie nie winił jej za to, że nie zauważyła zamaskowanych w śniegu sylwetek i tak czuła się winna. Jako zwiadowca powinna była przewidzieć prawdopodobieństwo takiej niespodzianki. Tym bardziej że poruszali się blisko drogi, po której z kolei przesuwał się oświetlony konwój.
Przypadła do ziemi jednocześnie ostrzegając innych, ale było już a późno i choć w pierwszym momencie przeciwnicy uznali ich za swoich nie dało się na dłuższą metę ciągnąć tej farsy. W sumie jednak wszyscy byli przygotowani na taki rozwój wypadków.
Za to krótka wymiana zdań, nie tylko dała jej czas, by się uzbroić, ale przemieścić nieco bliżej oddalających się skuterów. Czołganie się po pokrytej niewielką warstwą puszystego śniegu, twardej, oblodzonej powierzchni, w nartach na nogach, był nie lada wyczynem, ale człowiek w ekstremalnych warunkach był zdolny do wszystkiego. Tym bardziej jeśli miał tak dobra kondycje fizyczną jak Valerie Rusht. Gdy zbliżyła się nieco do reszty, wyjęła krótki karabin z tłumikiem i odbezpieczyła go automatycznym ruchem. Ponieważ atak na poruszające się po drodze pojazdy właśnie się rozpoczynał miała nadzieję, że nikt nie zorientuje się o walce na tyłach na tyle szybko, by zdążyli unieszkodliwić znajdujących się obok przeciwników i zniknąć za wzgórzem jak pierwotnie przewidywał plan Witalija.
Jednocześnie odezwała się do komunikatora:
- Zoltan. Wstrzymaj się z uruchamianiem mecha. Spróbujmy lepiej się ich pozbyć robiąc jak najmniej hałasu, by niepotrzebnie nie zwrócić uwagi tych atakujących konwój.

Gdy Rosjanin, w końcu zorientowawszy się, że coś jest nie w porządku wydał rozkaz ataku. Leżąc na śniegu, wycelowała w kierunku głowy jednego z żołnierzy znajdującego się na skuterze najbliżej niej i jednocześnie najmniej widzianego dla pozostałych. Miała nadzieję, że przeciwnik nie zorientuje się kto go zaatakował od tyłu. W przeciwieństwie do reszty towarzyszy, miała na sobie tylko lekki pancerz i wolała nie ryzykować wystawiania się na bezpośredni ostrzał.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 20-02-2015 o 16:31.
Eleanor jest offline  
Stary 20-02-2015, 15:51   #19
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Do kurwy nędzy, przecież właśnie ich atakujemy od tyłu! - odkrzyknął mu dowódca, Witalij dostrzegł już też, że na białych strojach mieli oznaczenia wojskowe i pagony. Najemnicy byli tego pozbawieni. - Z jakiego wy oddziału?!

- Specnaz! - Palnął z głupia frant Bojko. - Wympieł!
Aktor był z niego żaden, lecz w wykrzykiwanej konwersacji na odległość, w ciemną polarną noc, nie miało to znaczenia.
Posługiwał się drogą spontanicznej eliminacji gorszych odpowiedzi. Nie mogli udawać regularnych wojaków z trzydziestej czwartej - nie mieli mundurów, nie znali numerów pododdziałów i nazwisk dowódców. Na lokalnych partyzantów z kolei mieli zbyt dużo zbyt dobrego i nietypowego sprzętu, co również było widać na pierwszy rzut oka. Wympieł zaś był jednostką specjalizującą się w działaniach przeciwpartyzanckich i ochronie strategicznych obiektów. Na Kaukazie Wympiełowcy byli bezpośrednimi przełożonymi Witalija. Tam chronili instalacje naftowe. Tu w Norylsku również były ważne obiekty przemysłowe, co uzasadniałoby ich obecność. Podanie się za siły specjalne miało jeszcze inną zaletę - z założenia były one tajemnicze i stały ponad zwykłym wojskiem, więc nie wypadało ich zbytnio indagować.
- Pogadamy potem! - Witalij obrócił się bokiem i sięgnął ku osłonie hełmu, dając do zrozumienia, że ma ważniejsze rzeczy na głowie niż pogawędki z piechociarzami.

- Jaki kurwa Specnaz?! Nazwisko?! - dwaj ludzie na tyłach podjeżdżających skuterów unieśli broń, celując do Bojko i O'Hary. Zjeżdżający narciarze już otwierali ogień do konwoju, który także zorientował się, co najmniej kilka sekund za późno i teraz rozpaczliwie próbował się bronić.

- Szto nazwisko!? - Warknął Vader, mierząc do dowódcy. - Wasze nazwisko i stopień! Tam wróg! - Wskazał na konwój. - Wy z trzydziestej czwartej czy aby nie zdrajcy?

Najwyraźniej jednak dowódca tych ludzi wiedział coś więcej o prawdziwym Specnazie, albo miał inne powody, przez które wydał swoim ludziom rozkaz.
- Job twoju mać! Ognia!

Już słysząc literę O, następującą po przekleństwie, Witalij wcisnął spust broni wycelowanej w dowódcę. Celownik HUD smartguna mierzył w pierś mężczyzny. Pojedyńczy strzał, Bojko nie zamierzał udawać Rambo stojąc w miejscu jak tarcza strzelecka i opróżniać magazynki, strojąc groźne miny.

Praktycznie równocześnie rzucił się na ziemię. Po padnięciu, optymistycznie zakładając, że będzie wówczas jeszcze żywy, zamierzał wykończyć z pozycji leżącej to co zostanie z załóg skuterów.
 
Bounty jest offline  
Stary 20-02-2015, 19:25   #20
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Warunki napotykane w różnych rejonach świata przypominały mu o narzekaniu na wyspiarski deszcz. Przy tym pieprzonym mrozie jawił się w zupełnie innych, kolorowych i bardzo przyjemnych barwach. Kane miał za sobą dużo takich wypraw, zbyt wiele do przejmowania się pogodą po powrocie na zieloną wyspę, zawsze jednak przypominał sobie te rozmowy przy browarze. Do tego wiatr, noc i pustkowie, nie oświetlone nawet przez księżyc. Nie liczyły się dla niego światła reflektorów widziane co czas jakiś z boku ich trasy. Ciągnął za sobą siatkę, nieszczególnie skuteczną w miejscach, gdzie ciężar skutera lub narciarza przełamywał zmrożoną warstwę śniegu i zapadał się mocniej, czuł się natomiast jak bożonarodzeniowe drzewko albo komandos żywcem wyjęty z mało realistycznego filmu. Skradanie służyło mu do momentu, w którym można było już dać w mordę. Plusem pozycji na tyłach okazywało się jechanie po śladach reszty ekipy. Skręty i podjazdy wymagały mniej wysiłków dla kogoś, kto asem narciarstwa nie był.

Jako towarzyska istota, O'Hara nie wiedział jak można żyć w takim miejscu. Poczytał o historii Norylska, ale oprócz miasta cała Syberia tu i ówdzie zawierała małe skupiska ludzi, żyjących z tego co znajdą i upolują, odcięci prawie od wszystkiego. Jemu wystarczało kilka godzin na końcu pochodu, aby wyrobić sobie pewną nienawiść do okolicy. Nie dało się odezwać, plecy kompanów widział tylko co jakiś czas. Nie było to nowością, dlatego nie do końca rozumiał swoje odczucia. Zwalał więc na to czym to pustkowie było. Podczas marszu, albo jak w tym przypadku przemieszczania się z użyciem nart, człowiek miał za dużo czasu na rozważania. Prawie się ucieszył z przeszkody nieterenowej.

Ostrzeżenie Shade złapało go na zjeździe z jednego wzgórza. Doganiał tym samym wjeżdżającą na inne wzniesienie resztę i nie zatrzymał tego ruchu, redukując odległość między sobą a klnącym na czym świat stoi Witalijem. Połowy przekleństw Kane nawet nie zrozumiał, a to szło mu zawsze najlepiej podczas łapania słówek z jakiegoś języka. Zaraz padły polecenia i rozkazy, więc Irlandczyk odpalił pokłady energii drzemiące w lekkim egzoszkielecie. Frunął pod górę, odrobinę skręcając w stronę konwoju, gdzie śmignęli narciarze. Zmniejszył dystans do Ukraińca i zaraz się z nim zrównał, wpatrując się w zbliżające się skutery. Zastanawiał się przez chwilę kim mogli być, atakując kilka samochodów zmierzających prosto do miasta, w którym miała przecież stacjonować cała dywizja. Przez te lata nauczył się już nie pytać, co nie zredukowało wrodzonej ciekawości. Miejsca, zadania, wydarzenia, wszystko to co działo się w życiu najemnika pozwalałoby na pisanie świetnych sensacji, kryminałów albo nawet horrorów, gdyby tylko znać wszystkie aspekty danego wydarzenia. Zwykle wchodził i wychodził z szamba z tą samą, zerową wiedzą.

Nawet nie rozumiejąc każdego słowa ostrej wymiany słów po rusku, Kane domyślał się co się święci. Wymierzona w niego broń zawsze była jednoznaczna. Zrzucił z siebie siatkę maskującą, która opadła na śnieg. Nie chcąc prowokować tych ludzi, sięgnął za siebie, pod kurtkę. Jedną ręką wyciągnął granat dymny, wsadzając palec w zawleczkę i wyciągając ją. Ciągle lubił te klasyczne zabawki, łatwo było przyzwyczaić się do trzymania zapalnika. Drugą chwycił rękojeść Beretty, odbezpieczając ją. Usłyszał dźwięk aktywującej się tarczy i niby mimochodem, zasłonił swoim ciałem Witalija.

Słowa takie jak "ognia!" znał w większości języków świata. Dopalacz adrenalinowy uderzył mu do głowy, a poruszające się równocześnie ręce wystrzeliły do przodu. Z jednej wyleciał mały pojemniczek, druga błysnęła ogniem. Kula opuściła lufę jak jeszcze ta była w ruchu, a kolana automatycznie załamały się pod O'Harą, który opadał na kolana, zmniejszając cel jakim był dla żołdaków. Celował w kierowcę bliższego skutera. Coś huknęło i pomiędzy nimi a pojazdami pojawiła się i zaczęła szybko narastać zapora dymna.
 
Widz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172