Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2015, 23:41   #61
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gavonisi - Astros




Hilton Garden Inn to najlepszy hotel w Astros. I stosunkowo niewielki porównując go do pozostałych własności Conrada Hiltona, lecz z pewnością jedyny stworzony w całości z marmuru. Chociaż cholera wie takich bogaczy.

Taksówkarz wysadził Natashę tuż przed drzwiami obrotowymi, po których obu stronach znajdowały się doniczkowe cyprysiki.
Nie musiała nawet wchodzić do środka, by dostrzec dwóch umundurowanych ochroniarzy wesoło grających w karty. Drzemiącego recepcjonistę zobaczyła jednak już po przekroczeniu progu. Jego odchylona głowa niemal powodowała otwarcie ust.

- Dzień dobry! - powiedział głośno jeden z ochroniarzy spozierając kątem oka na staruszka machającego rękami w panicznej ochronie przed wyrżnięciem plecami w twardą posadzkę.
Szybko stanął za kontuarem.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytał poprawiając czarny krawat przy białej koszuli. Kartoniki w dyżurce nad wyraz szybko zniknęły z jej widoku. Znikąd zjawił się ziewający konsjerż, ale ulotnił się widząc bezcelowość swojej obecności.

- Trzydzieści dwa euro za noc - tyle właśnie kosztowała jedynka i to wcale nie najdroższa. Z jej dniówki zostało już tylko marne osiemnaście euro, których przepicie zaproponowano w hotelowym barze lub przetracenie w hotelowym mini-kasynie.

Kiedy w końcu znalazła się w swoim pokoju na pierwszym piętrze nie można było nie uznać, iż pokój nie był wart każdego eurocenta. To musiała przyznać nawet największa eurosknera.

Po całym dniu ciężkiej pracy można było pozwolić sobie na chwilę dla siebie, choć jedno mogło niepokoić. Jeszcze dobrze nie zaczęli, a już Cedric i Black siedzieli w więzieniach, zaś Cassandra zniknęła. Została sama.



Gavonisi - Astros, Cela




Zbudziły go promienie słońca wpadające przez zakratowane, mleczne okno z widocznymi zbrojeniami. Leżał na niewygodnym, metalowym łóżku z cieniutkim materacem, z jednej strony za kratami widząc biurka pracujących funkcjonariuszy, zaś z drugiej sąsiednią celę. Tak jak jej lokator Black również był sam.
Przynajmniej na przepełnienie policjanci nie mogli narzekać.

Tępy ból pulsował z tyłu głowy i odzywał się w udzie przy każdym ruchu. Pamiątka po ogłuszeniu i potraktowaniu pałą.

- Za co siedzisz? - zapytał ze zrezygnowaniem czarnoskóry sąsiad w grafitowych spodniach garniturowych z jasnymi prążkami. Jasnobłękitny krawat w kwadraciki zwisał w nieładzie.

Przez chwilę za częściowo przeszklonymi drzwiami mignęła głowa jakiegoś faceta, który zdecydowanie nie był policjantem.



Faradona - Szpital




Pik, pik, pik, ...

Otworzył oczy bardzo powoli. W pierwszych chwilach nie wiedział gdzie jest, dlaczego jest w tym miejscu, a nie w innym. Nie wiedział nawet jak się nazywa. Wiedział za to, iż chciało mu się rzygać.

Chwilę potrwało nim udało mu się walcząc z nudnościami, dojść do tego jak się nazywa. Kolejną chwilę zabrało zrozumienie, że znajduje się w szpitalu, zaś dwaj pozostali mężczyźni na sali uporczywie nie patrzą w jego stronę.
Powodu domyślił się, gdy chciał się podrapać, a zamiast tego poczuł gwałtowny opór i metaliczny dźwięk. Był przypięty kajdankami do łóżka.
Szpakowaty Grek jeszcze dokładniej zaczął czytać gazetę, zaś ten młodszy uparcie stukał coś na ekranie wyginającego się na wszystkie strony smartphone'a.

Przypomniał sobie nawet dlaczego znajduje się w szpitalu, a za potwierdzenie służył zielony gips, w którym zamknięty był jego tors.

- Jak się czujemy? - zapytała pielęgniarka w średnim wieku bogata w zmarszczki mimiczne. Natychmiast po wejściu spojrzała w kartę Cedrica.

- Dwie ciężkie operacje za panem. Nic nie boli? - skontrolowała notując coś w kartce, jednakże coś się nie zgadzało. Miał połamane żebra. To jedna operacja, a druga?
Nagle przypomniał sobie o wyroku sądu. Kastracja.

- Sprawdźmy jak się goi - powiedziała kobieta i odkryła leżącego Lovrena przypiętego również za kostki. Bezceremonialnie podciągnęła jego koszulę...

- No. Bardzo ładnie - powiedziała, zaś Cedric zobaczył, że w miejscu, w którym jeszcze niedawno była jego męskość jest obecnie... damskość...



Gavonisi - Astros, Hilton Garden Inn


Rozległo się pukanie do drzwi, a kiedy otworzyła zobaczyła tego samego konsjerża, co poprzedniego wieczora. Wyglądał na jeszcze bardziej śpiącego niż poprzednio.

- Dzień dobry. Pilna przesyłka dla pani - powiedział wręczając kobiecie niewielką paczuszkę. Nie poruszył się jednak. Czekał na napiwek.

Natasha kilka chwil później otworzyła ostrożnie niespodziewany prezent, a jej oczom ukazał się... fallus. Obok niego leżało selfie jakiegoś faceta w garniturze z bordowym krawatem w białe kropeczki, zaś obok, na stole operacyjnym z rurką intubacyjną wystającą z ust leżał Cedric. Miał rozłożone nogi pokazując efekt operacji zmiany płci.

Zadzwonił telefon hotelowy.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 05-09-2015, 12:12   #62
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Pik, Pik, Pik…
Pulsometr wskazywał normalne tętno Lovrena. Rudowłosy mężczyzna powoli otworzył oczy i ku swemu lekkiemu zdziwieniu nie wiedział gdzie się znajduje. Próbował przypomnieć sobie jak się nazywa. Natomiast wiedział doskonale, że zaraz zacznie wymiotować. Po dłuższej chwili Cedric doszedł do siebie. Doszedł do niego obraz łóżka szpitalnego i dwóch mężczyzn unikających spojrzenia na Lovrena. Chciał podrapać się po głowie, ale metaliczny brzęk zatrzymał jego dłoń.
Co do… - pomyślał Cedric i spojrzał w stronę kajdanek przyczepionymi do jego dłoni.

Wtem uświadomił sobie dlaczego znalazł się w owym szpitalu za odpowiedź posłużył mu zielony gips, który miał na klatce piersiowej.

- Jak się czujemy? - zapytała pielęgniarka w średnim wieku bogata w zmarszczki mimiczne. Natychmiast po wejściu spojrzała w kartę Cedrica.
- Yym… nie jestem do końca pewien - Lovren lekko zażartował.

- Dwie ciężkie operacje za panem. Nic nie boli? - skontrolowała notując coś w kartce, jednakże coś się nie zgadzało. Miał połamane żebra. To jedna operacja, a druga?
Nagle przypomniał sobie o wyroku sądu. Kastracja.

- Sprawdźmy jak się goi - po czym bez pardonu odkryła go i uniosła koszulę rudowłosemu mężczyźnie.

- No. Bardzo ładnie - powiedziała lekarka sprawdzając przyrodzenie Lovrena, a raczej jego brak. Natomiast w tym miejscu znajdowały się wargi sromowe.

Co?!?!? Ach no tak przecież mnie oskarżyli o molestowanie. - pomyślał Cedric. Chciał żeby ten koszmar wreszcie się skończył.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 14-09-2015, 09:13   #63
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Czuła, że ma niewiele czasu. Dokumenty i sprzęt zgubione przez Blacka mogły być już w rękach pracowników ochrony, co znaczyło, że niedługo mogą zacząć jej szukać.
Istniał duże prawdopodobieństwo, że w kraju przebywa jakaś Katie Bloom i to właśnie ją będą próbowali namierzyć najpierw – to była ta optymistyczna wersja.
Mniej optymistyczna była taka, że poszukają jej przez korporację, której taksówką jechała. W takim wypadku za jakieś 20 minut może spodziewać się gości.
Opadła ciężko na łóżko. Była w dupie.
Powrót do hotelu, w którym się zatrzymali też odpada. Jeśli mają już torbę Blacka tożsamość Megan Gentle, którą udawała od przylotu do Grecji też jest już spalona.

Wszystko szło źle. Potrzebowała chwili odpoczynku, pięciu minut, w czasie których zresetuje umysł. Zamknęła oczy.

Pukanie do drzwi.
Okropne, upierdliwe pukanie, które się nie kończyło.
Niechętnie otworzyła oczy.

- Kurwa –
syknęła zrywając się z łóżka. Coś było nie tak. Przez ułamek sekundy, który wydawał się być wiecznością nie potrafiła określić, co właściwie się zmieniło.
Przez niezasłonięte okno wpadały promienie słońca. Przespała całą noc. Była na siebie wściekła.

Pukanie nie ustawało.

Westchnęła głośno, po czym powoli i ostrożnie podeszła do drzwi. Nie miała zbyt dużego wyboru. Musiała otworzyć.
Odetchnęła z ulgą widząc w szparze drzwi pracownika hotelu. Wzięła od niego paczkę, po czym zupełnie lekceważąc jego jawne, nachalne wręcz oczekiwanie na napiwek zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

Ostrożnie otworzyła mały pakunek krzywiąc się z zażenowaniem na widok osobliwego prezentu. Jego nadawcą mogła być tylko jedna osoba. Szefowa miała fantazje.
Zastanawianie się nad tym, co musiał przeskrobać rudy osiłek przerwał jej dźwięk dzwoniącego telefonu.

Niespiesznie podeszła do urządzenia. Uroczy “prezent” zamknęła w pudełku i postawiła je obok dzwoniącego aparatu telefonicznego starej daty. Domyślała się czyj głos usłyszy w słuchawce.

Wzięła głęboki oddech - Tak? - spytała beznamiętnym tonem.

- Jebani amatorzy - przywitał ją całkowicie spodziewany głos Szefowej. - Za trzy dni o godzinie dziewiątej wieczorem odlatuje z lotniska w Faradonie samolot powrotny. Wasz jedyny samolot powrotny. Nikt nie będzie się z wami pierdolił. Nawet sekundy nie będzie na was czekał. Nie muszę chyba mówić, że przeżyje ten, kto wsiądzie na pokład? - Szefowa musiała mieć w rodzinie węża. Przynajmniej jednego.

Ten kto wsiądzie na pokład ale najpierw wykona zadanie - przeszło przez myśl Natashy. Jakoś jej się wierzyć nie chciało, że Szefowa ot tak po prostu pozwoli im opuścić Grecję. Wyrażanie swojej opinii uznała za zbędne.

- Owszem amatorzy - przyznała tylko pozbawionym emocji głosem. - Wiadomo co z nimi?

- Wszyscy żyją - odparła krótko i antypatycznie kobieta.

- To już coś -
rzuciła równie krótko. - Nie ukrywam, że jeśli zbiorą dupy i raczą wyjaśnić co robili, co wiedzą i co spieprzyli będzie mi łatwiej pracować.

- Z tych, co mogą wiedzieć, to jedna siedzi tam, gdzie siedziała, a drugi jest w celi. Dalsze posunięcia to wasza sprawa - prychnęła.

- Cudownie – powiedziała stwierdzając, że prawdopodobnie każdemu z nich został wszczepiony jakiś mikroskopijny nadajnik GPS, dzięki któremu kobieta może ich bez trudu zlokalizować. - Przypuszczam, że cały sprzęt przepadł. Lewe dokumenty też. Potrzebuję nowych. Do tego telefonu i komputera. Przyda się też zestaw do charakteryzacji - wymieniała.
Prośby i dyskusje raczej na nic by się nie zdały. Wydawało się jej, że sprawy z Szefową trzeba załatwiać szybko i konkretnie. Oczywiście mogła się mylić i zebrać za chwilę opierdol niczym niepokorny uczeń, który sprzeciwił się starej stetryczałej nauczycielce bez męża, za to z siedmioma kotami.

- Nie przepadł, a zgubiliście - syknęła jadowicie. - Gówno mnie obchodzi czy wydrukujecie sobie w ksero, czy znajdziecie, czy wyczarujecie z dupy Copperfielda. Jak potrzebujesz, to sobie kup - po ostatnim słowie rozległ się urywany dźwięk oznaczający odłożoną słuchawkę.

- Przemiła osóbka – stwierdziła odkładając słuchawkę.

Długi prysznic przywrócił trzeźwość umysłu i pozwolił na nakreślenie jakiegoś planu działania. Potrzebowała pieniędzy, bez nich niewiele mogła zrobić.
Okradzenie kogoś w hotelowej restauracji nie mogło stanowić dużego wyzwania.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 15-09-2015, 01:09   #64
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Faradona - Szpital




Pielęgniarka ponownie przykryła Cedrica, wpisała coś w kartę i odezwała się ponownie:

- Rzeczywiście możemy pana przewieźć na salę ze znajomym - powiedziała z uśmiechem, po czym odwróciła się i nagle zatrzymała.
Gdy Cedric ponownie był w stanie dostrzec jej twarz była czerwona jak piwonia.

- Bardzo przepraszam, to przez ten wygląd, ale proszę się nie przejmować. To dopiero początek drogi i z pewnością będzie już tylko lepiej. Nie chciałam sprawić przykrości. Przepraszam - powiedziała ponownie do Lovrena, po czym pospiesznie wyszła ze wstydu przyciskając dłoń do czoła, jakby powiedziała coś głupiego.

W chwilę później do sali weszli dwaj barczyści sanitariusze bez przerwy wymieniający uwagi. Ten wyższy jako pierwszy poinformował o odbezpieczeniu kółek za głową pacjenta, za to brunet jako pierwszy uprzedził o stronie, w którą skręca. Pojechali w prawo.

Kusznik przejeżdżając przez korytarz widział rzędy pacjentów poruszających się w różnych kierunkach, chwilowo zepchniętych pod ściany. W dużej windzie nie było lepiej. Jechali z sześcioma innymi osobami przyklejonymi do chłodnego metalu ścian. Sytuacja szybko się zmieniła, ponieważ przytwierdzony do łóżka Cedric jechał zaledwie o piętro niżej.

Ostatecznie przewieziony został do sali niemal naprzeciwko windy. Nim jeszcze szatyn zdążył potwierdzić zablokowanie kół więzień już widział kim był ów "kolega".


Naprzeciwko niego znajdował się przykuty w ten sam sposób człowiek, którego faktycznie Cedric zdążył poznać. Bardzo boleśnie. To ten facet z psychopatycznymi, niebieskimi oczami leżał nieprzytomny poowijany zakrwawionymi bandażami.


Rychło okazało się, że może być jeszcze gorzej. Facet w garniturze z czereśniowym krawatem w białe kropki niemal minął się w drzwiach z wychodzącymi po zakończonej robocie sanitariuszami.
Przyciągnął sobie krzesło z oparciem na środek sali i rozparł się na nim głaszcząc odciętą, ludzką głowę jak kota.


- Z Zacharym Pinem już się poznaliście. Teraz jest pod wpływem narkozy, więc jest całkiem niegroźny. Problem pojawiłby się, gdyby się wybudził i miał w zasięgu ręki taki właśnie wytrych - wyjął z kieszeni profesjonalny omawiany przedmiot.

- Szefowa nie ma czasu na twoją rekonwalescencję spowodowaną wrodzonym skretynieniem mózgu. Masz się zająć zadaniem niezależnie od stanu zdrowia, a dobre zdrowie musisz udowodnić. Nie chcemy przecież, żeby misja nie powiodła się z twojego powodu. Jestem tu, by przedstawić ci twoje obecne zadanie - powrócił do głaskania głowy z otwartymi, martwymi oczami.

- Zanim wyjdę z tego pokoju położę ten oto wytrych twojemu kumplowi, Zacharemu na stoliku. Jak widzisz, zdecydowanie będzie w stanie sięgnąć po niego pomimo uroczych bransoletek. Znieczulenie ogólne odłączono mu ponad godzinę temu, więc niedługo powinien się ocknąć. Tobie również dam wytrych. Musisz się uwolnić, a następnie tym oto nożem - wyjął nóż kuchenny zza paska, a następnie wstał i położył tam, gdzie przed chwilą jeszcze siedział. Głowę trzymał pod pachą jak kulę bilardową.

- Ten, kto uwolni się pierwszy musi tym oto nożem zabić drugiego. Z panem Zacharym lubicie się na tyle, że bez mojego tłumaczenia pojmie w lot o co chodzi. Ten, kto wygra zajmuje się powierzonym wcześniej zadaniem. Jakieś pytania? - zapytał Lovrena.





Gavonisi - Astros, Hilton Garden Inn


Natasha musiała zrezygnować z kilku dodatków, jeśli nie chciała uchodzić w restauracji za sprzątaczkę. Musiała również odpruć naszywkę z imieniem i nazwą firmy i na całe szczęście okazało się, iż rzeczywiście była to naszywka, a nie zintegrowana z całą koszulą wszywka. Nawet po niciach nie zostało żaden ślad. Nie zapominając o okularach szpiegowskich wyszła z pokoju.


Lokal mieścił się na parterze za szklaną ścianą z otwartymi na oścież drzwiami i mieścił się w dwóch salach odgrodzonych od siebie stojącymi w rzędzie, prostopadłościennymi kolumnami. Od połowy wysokości ścian w górę położona została biała farba, zaś w dół kremowa. Nieszczególnie pasowało to do burej, drewnianej podłogi, natomiast czarne krzesła i stoły z białymi obrusami pasowały jak pięść do oka.

Mimo wszystko ruch był całkiem spory. Najwyraźniej trafiła na dogodną godzinę śniadaniową.
Od razu zauważyła trzy torebki wiszące na oparciach w przypadku kilku kobiet, dwie marynarki w przypadku mężczyzn oraz jedna kobieca kurtka. Były również dwie aktówki, jeden plecak i mała torba podróżna.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 17-09-2015, 13:30   #65
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Pielęgniarka ponownie przykryła Cedrica, wpisała coś w kartę i odezwała się ponownie:

- Rzeczywiście możemy pana przewieźć na salę ze znajomym - powiedziała z uśmiechem, po czym odwróciła się i nagle zatrzymała.
Gdy Cedric ponownie był w stanie dostrzec jej twarz była czerwona jak piwonia.
Gdzie przenieść? Z jakim kurwa znajomym? - pomyślał Cedric.

- Bardzo przepraszam, to przez ten wygląd, ale proszę się nie przejmować. To dopiero początek drogi i z pewnością będzie już tylko lepiej. Nie chciałam sprawić przykrości. Przepraszam - powiedziała ponownie do Lovrena, po czym pospiesznie wyszła ze wstydu przyciskając dłoń do czoła, jakby powiedziała coś głupiego.
Przez jaki wygląd? - zastanowił się rudzielec nerwowo dotykając się po twarzy.
Parę chwil później do sali weszło dwóch sanitariuszy wymieniających zdania między sobą, którzy podeszli do Lovrena i zawieźli go gdzieś.
Przecież nie prosiłem o przeniesienie - zaczął się poważnie zastanawiać i patrzył na wprost dokąd jadą. Sanitariusze wwieźli go do windy, którą zjechał ledwie piętro niżej.
Gdy wjechali do sali rudowłosy mężczyzna zauważył kim był ów “kolega”.
- Tylko kurwa nie on - Lovren wycedził przez zęby.

Gdy wjechał do sali to oprócz “arcywroga” zauważył też faceta w garniturze z ludzką głową w jego dłoni.
Sanitariusze postawili go koło “kolegi”. Wtem koleś w garniturze zaczął monolog;
- Z Zacharym Pinem już się poznaliście. Teraz jest pod wpływem narkozy, więc jest całkiem niegroźny. Problem pojawiłby się, gdyby się wybudził i miał w zasięgu ręki taki właśnie wytrych - wyjął z kieszeni profesjonalny omawiany przedmiot.

- Szefowa nie ma czasu na twoją rekonwalescencję spowodowaną wrodzonym skretynieniem mózgu. Masz się zająć zadaniem niezależnie od stanu zdrowia, a dobre zdrowie musisz udowodnić. Nie chcemy przecież, żeby misja nie powiodła się z twojego powodu. Jestem tu, by przedstawić ci twoje obecne zadanie - powrócił do głaskania głowy z otwartymi, martwymi oczami.

- Zanim wyjdę z tego pokoju położę ten oto wytrych twojemu kumplowi, Zacharemu na stoliku. Jak widzisz, zdecydowanie będzie w stanie sięgnąć po niego pomimo uroczych bransoletek. Znieczulenie ogólne odłączono mu ponad godzinę temu, więc niedługo powinien się ocknąć. Tobie również dam wytrych. Musisz się uwolnić, a następnie tym oto nożem - wyjął nóż kuchenny zza paska, a następnie wstał i położył tam, gdzie przed chwilą jeszcze siedział. Głowę trzymał pod pachą jak kulę bilardową.

- Ten, kto uwolni się pierwszy musi tym oto nożem zabić drugiego. Z panem Zacharym lubicie się na tyle, że bez mojego tłumaczenia pojmie w lot o co chodzi. Ten, kto wygra zajmuje się powierzonym wcześniej zadaniem. Jakieś pytania? - zapytał Lovrena.

- Nie, ale jak się uwolnię to zajebię tego chuja, a potem na pana przyjdzie kolej - powiedział spokojnie rudzielec po czym zaczął już majstrować przy kajdankach raz po raz patrząc czy Zachary nie budzi się.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 21-09-2015, 19:31   #66
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Do hotelowej restauracji weszła wysoka, ciemnowłosa kobieta. Jej krok był zmysłowy, nie wulgarny. Wyglądała skromnie, nie rzucała się zbytnio w oczy, choć gdyby się przyjrzeć nie dało się nie zauważyć niewymuszonego seksapilu i nutki tajemniczości, która ją otaczała.
Skromna czarna sukienka, okulary, buty na nieprzesadnie wysokim obcasie. Wyglądała na pewną siebie bizneswoman lub przynajmniej urzędniczkę wyższego szczebla.
Zerknęła w lustro wiszące nieopodal wejścia. Była zadowolona ze swojej małej metamorfozy. Przeistoczenie ze sprzątaczki w elegancką, pewną siebie kobietę zajęło jej kilka chwil. Uśmiechnęła się do swojego odbicia.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądała jak kolejna klientka szukająca jakiegoś wolnego, odpowiadającego jej miejsca w tym zatłoczonym, chaotycznie urządzonym pomieszczeniu, które nie bardzo pasowało do eleganckiego hotelu.
W rzeczywistości wcale nie szukała wolnego miejsca, tylko potencjalnej ofiary. Mogła się nieźle obłowić, to było widać na pierwszy rzut oka. Kilka chwil zajęło jej ułożenie planu działania, wykalkulowanie co będzie najbardziej opłacalne, gdzie nie warto ryzykować a gdzie wręcz przeciwnie – niewielkie ryzyko może przynieść duże korzyści.

Padło na dwie zagadane kobiety. Eleganckie, zamożne, przed czterdziestką i zdecydowanie wczorajsze. Siedziały naprzeciwko siebie przy niewielkim, prostokątnym stole w miarę ustronnym miejscu. Ruszyła ku nim z uśmiechem na ustach.
- Och kochana, tak dawno cię nie widziałam, co za spotkanie – zaczęła radosnym tonem.
Stała za jedną z kobiet, tą, której torebka wisiała na oparciu. Mówiła do drugiej. Jasnowłosa kobieta w różowej, letniej sukience miała nieco niepewną minę. Minę człowieka, który nie chce wyjść na aroganckiego dupka i za wszelką cenę próbuje przypomnieć sobie skąd zna osobę, która się z nim wita. Zwinna dłoń Natashy wsunęła się do torebki szybko namierzając cel. Kolejny zręczny ruch pozwolił na umieszczenie niewielkiego portfela w kieszeni sukienki.
- Bardzo przepraszam, z kimś panią pomyliłam – udała zawstydzoną. – Miłego dnia i jeszcze raz przepraszam - uśmiechnęła się uroczo i ruszyła dalej.

Usiadła przy wolnym stoliku. Tyłem do dwóch podstarzałych, eleganckich Greków, których marynarki świecące metkami drogich firm wisiały na oparciach krzeseł, i którym towarzyszyły dwie znacznie młodsze, wystrojone kobiety o wyglądzie przypominającym żywe lalki barbie.

Ruchem dłoni przywołała kelnera. Zamówiła mocną kawę i greckie śniadanie składające się z gęstego jogurtu naturalnego z owocami, migdałami i miodem. Usiadła półprofilem do oparć krzeseł mężczyzn, musiała mieć wszystko na oku.

Czekając na zamówienie przeglądała lokalny dziennik, który znalazła na swoim stole. A nóż trafi na coś, co ją zainteresuje. Kątem oka obserwowała też Greków, a właściwie ich marynarki wyczekując najbardziej dogodnego momentu na zanurzenie dłoni w ich kieszeniach.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172