09-04-2015, 19:04 | #21 |
Reputacja: 1 | Miraluka był bardzo niezadowolony z efektu poszukiwań. Ewidentny sabotaż źle wróżył. Deszcz z każdą chwilą zacierał ślady. Powoli ruszył w drogę do rozbitego łazika. Był cały przemoczony. Tym razem zejście w błocie do maszyny okazało się prawdziwą przeprawą. Miejscami zapadał się prawie po kolana.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
09-04-2015, 22:02 | #22 |
Reputacja: 1 | Z prywatnych dzienników Khedryna Falla: |
10-04-2015, 10:55 | #23 |
Reputacja: 1 | Nie omieszkał poczęstować się jedzeniem, zaproponowanym przez Jedi. Był tak głodny, że obrzydliwą papkę pochłonął ze smakiem, zwieńczając wszystko beknięciem. Dopiero po najedzeniu się zabrał się za pracę, ale był w zupełnie innym nastroju, niż kilka chwil wcześniej. Nawet pogoda mu nie przeszkadzała i mimo wszystkich przeciwności, nabrał pozytywnych myśli. Na nic jednak zdały się, gdyż łazik był w gorszym stanie, niż można było się tego spodziewać. Naprawy wymagały pracy przy otwartej elektronice, a to nie szło w parze z obecną im pogodą. - Jakby udało wam się skołować jakieś zadaszenie, stawiam pierwszą kolejkę w kantynie - rzucił głośno do rozproszonych towarzyszy. - Bez tego musimy czekać na polepszenie pogody, chyba że chcecie się trochę podsmażyć. Mimo wszystko Charles wciąż próbował coś szperać i kombinować przy łaziku na tyle, na ile pozwalały mu warunki. Chciał wykonać przynajmniej tę robotę, która była możliwa tu i teraz, by nie odkładać niepotrzebnie na później jakichś pierdół. Kiedy przechodził obok Khedryna, zatrzymał się przy nim na moment i skierował wzrok w stronę, w którą wpatrywał się Jedi. Uniósł brwi i skrzyżował ręce na piersi. - Uuuu, mamy towarzystwo. Co to za kicia? Bez względu na odpowiedź, wrócił do napraw, jednak w niedalekiej odległości od Khedryna, by w razie czego móc kontynuować rozmowę bez ewentualnego podnoszenia głosu. |
10-04-2015, 16:26 | #24 |
Reputacja: 1 | Z prywatnych dzienników Khedryna Falla: |
10-04-2015, 18:05 | #25 |
Reputacja: 1 | Niewidzący wzrok Kehila powędrował w stronę drapieżnika. Jego aura była bardzo wyraźna. Kot obserwował ich równie uważnie jak oni jego. Byli na jego terytorium. W rozumieniu zwierzęcia stanowili stado. Stado ma swoich obrońców - Kehil wyszczerzył zęby - ale stado ma też jednostki słabe i ranne. Aura jednego z Twileków słabła. Uchodziła z niego moc. Uchodziło z niego życie. Stopniowo, niczym woda z dziurawego garnka. - Ktoś celowo odpalił ładunki wybuchowe, żeby spłoszyć zwierzęta. Ładunki prawdopodobnie były odpalane kolejno, więc miały na celu również ukierunkować szarżę tych istot. Ślady prowadziły w głąb lasu, ale znaczną część już zmył deszcz, a resztę zmyje za chwilę. Kehil miał nieprzyjemną manierę nie patrzenia na swojego rozmówcę. Tym razem postronny obserwator mógł pomyśleć, że mówi do dzikiego kota, a nie do Jedi. - Nie wiadomo czy do jutra przestanie padać. Nie dodał, że jego zdaniem Twilek umrze, a oni niepotrzebnie stracą czas, który mogli poświęcić na naprawy. Nie chciał nikomu narzucać swojego zdania.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
10-04-2015, 19:12 | #26 |
Reputacja: 1 | - Ktoś chce nam przeszkodzić - Dorren uśmiechnął się krzywo. Wiadomość przyjął ze spokojem, w końcu był profesjonalistą. Pewnie nawet by się ucieszył, bo zaczynał już umierać z nudów, gdyby nie to, że obecnie był w trochę słabym stanie. Pomasował się po zakrwawionym opatrunku. Trochę bolało. Na szczęście, nie było żadnych strat w sprzęcie. Może jutro mu się poprawi, wtedy razem z jedi powinni dać radę coś z tym zrobić... bo Khedrynowi, mimo dobrych chęci, nie zawsze wychodziło. - Marsz w taką pogodę to głupota. Powinniśmy się okopać i przeczekać do jutra - stwierdził. Zajrzał do plecaka i wyciągnął parę niewielkich, okrągłych przedmiotów. Czujki. - Z nimi nikt nas nie zaskoczy. Wystawimy warty. Ogniska nie rozpalimy, ale przynajmniej mamy dach nad głową. |
10-04-2015, 22:49 | #27 |
Reputacja: 1 | Szybko umieścili obie posiadane przez najemnika czujki przy trasach, z których atak na pojazd kroczący byłby najkorzystniejszy. Niewielkie urządzenia były specjalnie zaprogramowane tak, by nie inicjować alarmu przy małych zwierzętach, więc nie powinny się włączać co chwila same przy wędrówkach drobniejszej leśnej fauny. Zapadał zmrok, wydawało się, że na moment deszcz utracił na intensywności, choć może było to jedynie złudzenie wynikające ze słabszego oświetlenia. Powoli zabierali się do szczelnego zamknięcia łazika na noc. - Moi przodkowie zwali je duchami lasu... - rzekł szeptem wódz, wskazując już prawie niewidoczne w słabnącym świetle wysmukłe ciało kota. - Kiedyś było ich wiele, polowały dużymi stadami na moich braci i siostry. Później z niewiadomych powodów odeszły... Zniknęły gdzieś w pierwotnych, dzikich matecznikach. Od lat żaden z nich nie zbliżył się do naszych siedzib. - Błagam, tylko nie mów, że to znak, starcze - rzucił mu wycieńczonym, ironicznym tonem jeden z młodzików... - To może wiedzieć jedynie Zielona Pani, mój młod... - Cichajcie dziadku! Nie wytrzymał republikański żołnierz. - Typowe! Jakaś krwiożercza gadzina raz na przeklęty wiek postanawia wyściubić nos z gęstwiny, a my akurat jesteśmy na miejscu, by stać się jej obiadem! - nerwowo przycisnął swój blaster do piersi. Tymczasem Khedryn zauważył mała dziewczynkę kręcącą się nieśmiało wokół jego rzeczy. Co kierował na nią wzrok, to ta odwracała się zawstydzona, udając, że interesuje ją coś zupełnie innego. Po paru rundkach takiej zabawy, mała w końcu nie wytrzymała i pokazała nieśmiało na swój wychudzony brzuch. Wcześniej uparcie przyjmowała jedynie malutkie, iście strajkowe porcje, robiąc miny, jakby jej bardzo nie smakowało. Tymczasem napakowany już wszystkimi możliwymi lekami ranny Twi'lek nadal walczył z chorobą. Khay'len sprawność d20(+10 za pomoc medykamentów -2 za poprzednią porażkę odporności)= 14 porażka Stan zapalny utrzymywał się, zdecydowanie nie wyglądało to najlepiej. Młody zaczynał majaczyć, rzucać się w niespokojnym śnie. Najgorsze było to, że na księżycu byli już od wielu dni i nie był to pierwszy chory, na którego musieli zużyć medykamenty. Powoli kończyły im się zapasy antybiotyków, stymulantów i regenerującego kolto. Gdyby dalej leczyli nieszczęśnika, a potem doszło do poważniejszych obrażeń u reszty, mogliby nie mieć im jak pomóc. Nagle Kehil obserwujący wielkiego drapieżnika zauważył zmianę w jego zachowaniu. Kehil percepcja d20=17 porażka. Wielki kot pospiesznie wstał i zniknął w dżungli. Było to dziwnie hektyczne w porównaniu z jego wcześniejszym powolnym i pozornie niedbałym zachowaniem. Ostatnio edytowane przez Tadeus : 10-04-2015 o 22:54. |
11-04-2015, 09:46 | #28 |
Reputacja: 1 | Noc była tym charakterystycznym momentem, w którym Kehilowi robiło się chłodniej, a wszyscy inni robili się ślepi. Postrzeganie świata przez Miralukę prawie się nie zmieniło. Zachowanie drapieżnika było niepokojące. Kehil powinien ruszyć za nim, ale drużyna była wystawiona na potencjalny atak. Nie wypadało ich zostawić bez opieki w nocy. - Pojedyncze warty nie mają sensu. Podzielmy się po połowie i pilnujmy łazika. Drapieżnik gdzieś poboegł. Póki co nam nie zagraża. Kehil wszedł do łazika.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
11-04-2015, 10:41 | #29 |
Reputacja: 1 | X percepcja d20(-5 za mały rozmiar czujki, deszcz i mrok)=6 porażka Nie musieli długo czekać. Datapad Khedryna odebrał wiadomość od jednej z czujek Dorrena. Coś zbliżyło się do ich pozycji i najwyraźniej zostało w miejscu, w zasięgu czujki, nie opuszczając skanowanego obszaru. Był to dość płaski i gęsto porośnięty występ zbocza, jakieś 80 metrów od nich, 10 metrów nad dnem doliny. Idealne miejsce, by obserwować stamtąd ekipę rozbitego pojazdu, albo ustawić tam snajpera... Niestety proste urządzenie nie podawało ilości ani dokładnej postaci kontaktów. |
11-04-2015, 21:46 | #30 |
Reputacja: 1 | Kiedy zdecydowali się zamknąć w łaziku, Charles trochę spochmurniał. Co prawda nie był już głodny, ale w środku niewiele mógł zdziałać pod względem napraw, a na rozmowy nie miał ochoty. Od czasu do czasu coś tam odburknął, lecz głównie siedział oparty o ścianę, bawiąc się swoim warkoczem. Nic nieróbstwo powoli zaczynało go doprowadzać do białej gorączki. Nie potrafił dłużej usiedzieć, więc zaczął łazić tam i z powrotem po ładowni, dokręcać jakieś śrubki, stukać w różne urządzenia. Kiedy tylko czujki coś wykryły, złapał za swój karabin laserowy. Mimo że zazwyczaj nie lubił wdawać się w walkę, bo wolał swoją robotę mechanika, tak tym razem rozpierała go energia. - Wystrzelajmy wszystko, co się rusza, bo dłużej nie wytrzymam tego siedzenia na dupie - oznajmił, opierając broń na ramieniu. |