Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2015, 21:05   #11
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Irissa nie miała odpowiedzi na pytanie detektywa, ani na orczą matematykę Zoga. Wzruszyła ramionami i przystała na ich propozycję.
Decker też nie miał wiele do powiedzenia prócz tego, że nie znalazł na liście płac Underwwoda ani burmistrza żadnego kontraktowego maga ani szamana i będzie musiał pogrzebać dalej.
Nic więcej nie było im więc na ten moment trzeba. No może prócz drugiej butelczyny i cygar. Ork chętnie uzupełnił zapasy i skupili się na dalszej integracji drużyny.
Następnego zaś dnia, z lekkim bólem głowy zabrali się za obserwację...


Wtorek 09/16/2075

Underwood wrócił jednak do domu po fecie u burmistrza i to o dziwno wcześnie. Zaraz jakoś po 23:00. Widać kładzenie kamienia węgielnego pod klinikę go zmęczyło. Dzięki temu jednak mogli się przyjrzeć jego “obstawie”. Cywilny wóz na tablicach z poza miasta powiedział Jeremiemu, że to najpewniej obstawa Knightsów - która zresztą zmyła się gdy tylko Augustus przekroczył drzwi własnego domu. Drugi wóz którym przyjechał razem z dwom ochroniarzami i śmiesznym facecikiem w cylindrze i makijażu rodem z kultu Voodoo.
Mag rozejrzał się w około i zniknął w domu, następując na pięty swojemu mocodawcy.



Radio trzeszczało cichutko we wnętrzu odrapanego Nissana Jackrabbita kołysząc ich do snu bardziej niż nastrajając do inwigilacji. Zresztą nic dziwnego była już prawie północ.

Pulaski spojrzał na orka ledwo mieszczącego się pod zasuniętym daszkiem z plexy.
-Niezbyt wygodnie co?
-Bywało gorzej - Zog zmiął w ustach końcówkę cygara i spojrzał na stający na końcu ulicy dom
- Co widzisz? - spytał detektyw
- Hmm, ściane kurwa - znaczy mur, ale to dopiero początek. Wygląda na gruby permabeton. Som kamerki - standardzik, nic co by wyglądało na rozpylacze. Po wierzchu idzie cienka siatka. Pewnie pod prondem. Brama…. hm bedzie chyba kuta stal. Dalej podjazd żwirowy i hacjenda. Jakiś fiutek pali cygaro przed drzwiami. Sam budynek taki troche nic specjalnego. No som białę ściany jakiś tam płotek z ogrutkiem… pięterko. Dwa światła w oknach. Tyle stont.
-Dobra moja kolej… - szepnął bardziej do siebie niż do zielonego i oparł głowę o zagłówek. Przymknął oczy.

To było jak zanurzanie się w wodę - ale takie łagodne i spokojne. świadome zejście pod powierzchnię rzeczywistości. Gdy Jeremy zanurzał się w świecie astralnym realny świat tracił powoli swoje barwy i dźwięki. Wszytko stawało się przytłumione i pozbawione swoich naturalnych kolorów - zupełnie jak widziane przez ścianę wody. Ale nie żałował tego.
Głębina astralna, tak jak i przestwór oceanu mieniła się swoimi własnymi barwami, szumiał dźwiękami różnymi od zgiełku miast. Przebłyskiwała świecami energii życiowej i emocji. Tłukła się w uszach jego własnym sercem, dudniła przybojem krwi…
Otworzył się na ten nowy, inny świat. Mdłe, niebieskie latarnie rzucały jasnofioletowe snopy światła na ciemno bordową ulicę. W granatowych domach pulsowały płomyki śpiącego życia.
Jeremy wychynął na zewnątrz i w tym momencie zobaczył świetlistego Jastrzębia łopoczącego skrzydłami tuż za bramą posiadłości Underwooda.
Duch strażnik przemknął cicho wzdłuż bramy i zniknął za murem.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 30-05-2015, 21:21   #12
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ciemność na zewnątrz nie zakłócała widzenia tego, co jest niematerialne. Energie astralne falowały w rytm pływów ziemi, istot jej zamieszkujących i smoków. Przynajmniej w tym jednym człowiek mógł równać się z mityczną bestią. Choć to tylko marzenia to jednak zawsze dawały nutkę zadowolenia i Jeremy chłonął te chwile jakby nigdy potem miały już nie nastąpić.
Jastrząb w otoczeniu Underwooda to niestety konieczne następstwo obecności magika w jego otoczeniu. To pewnie ten gość w kapeluszu, który jeśli nie jest związany z voodoo to detektyw gotów był zjeść swój kapelusz, gdyby było inaczej. Do tego Zog jasno określił to, co można zobaczyć gołym okiem i to, co trzeba zrobić by się dostać do środka. Betonowe ściany, prąd, cholera wie jeszcze ile niespodziewajek pod trawnikiem i magiczne oczy wszędzie. Choć...
Czas chyba użyć swoich by popatrzeć na to, co dzieje się w rezydencji. To, że do niej jest spory trawnik i kawał solidnego muru to nie przeszkoda dla kogoś, kto może sobie zerkać na odległość. Detektyw wyjął z kieszeni mieszek z kulkami i wyjął jedną z nich - z wrzecionowatym tworem w środku, który pod światło sprawiał jakby był źrenicą a cała kulka gałką oczną. Ścisnął ją mocniej i rzucił na chodnik. Rozprysnęła się w drobny mak za to Jeremy poczuł jak coś ściąga jego widzenie w dół. Szybko dostroił się do nowego doznania, chwycił astralne cugle i wyrównał zawirowania mocy. Teraz jego pole widzenia polepszało się w miarę jak eteryczny ślad symbolizujący astralne oko zbliżało się do okien hacjendy.
Tylko dwa wskazywały, że pali się w nich światło. Astralne widzenie może i jest dobre ale niestety nie pomaga w widzeniu w ciemności. W pierwszym oknie, na piętrze, widział Underwooda, jak rozmawia o czymś z ochroniarzem. Drugi gość z ochrony spaceruje sobie na dole, w hallu. I tyle. Nikogo więcej z ochrony. Drugie okno było już dużo ciekawsze, bowiem wreszcie można było zobaczyć wynajętego magika w akcji. Najwyraźniej jest w trakcie odprawiania jakiegoś rytuału bowiem zawirowania mocy wokół niego aż skrzą się w miarę jak jest ona splatana przez wolę rzucającego czar. To już było mało przyjemne.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 31-05-2015, 16:52   #13
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu

-
Adam-12 do centrali mamy podejrzanie wyglądającego orka na E shelby Street…
Marty weź sprawdź ten złom co tam stoi na końcu alejki
-Sie robi sierżancie.
- Adam 12 potrzebujecie wsparcia?
-Marty?
-już, już… zarejestrowany na John McLane - prywatny detektyw
- Centrala: nie, nie potrzebujemy. Pewnie któryś z bogaczy sprawdza kto posuwa jego żonkę jak jest w delegacji. Mamy tu licencjonowanego detektywa - John McLane, sprawdźcie go proszę.
-Zrobione sierżancie, a i Al?
-Taaa?
-Mike o Ciebie pytał, wracajcie szybko i wal od razu do kapitana, ok?
-Dzięki Sally, sprawdzimy tych kolesi i już wracamy - over and out…
Dobra Marty bierz dupe w troki. Zerknijmy na tego zielonego skurczybyka i zobaczymy na co temu McLane’owi potrzebny taki kafar.
-Myśli Pan sierżancie, że nie cykają pornowidu z sypialni jakiegoś bubka?
-Jakby cykali to na chuj by była taka ochrona? i to jeszcze w szpanerskiej czystej okolicy
-Przecież mieszka tu ten Troll z Applemacrosoftu
-i tylko on Marty… tylko on…

[media]http://thumbs.dreamstime.com/z/futuristic-modern-police-car-cruiser-full-array-lights-33418496.jpg[/media]

Lekki wóz patrolowy wynurzył się z zza ostatniej willi na Shelby street i na światłach postojowych cicho zbliżył się do zdezelowanego Jack Rabbita. Drzwi uchyliły się i dwój oficerów Knights Errant zarzęziło podkutymi butami o czysty chodnik willowej dzielnicy.


Zbliżali się powoli skanując otoczenie i choć karabiny celowały w chodnik to obaj w pełni opancerzeni jak na tłumienie zamieszek oficerowie byli ewidentnie spięci.
Starszy stopniem glina zbliżył się do wozu od strony kierowcy i zastukał delikatnie w szybkę. Jego partner zaś z dłonią wysuniętą uspokajająco do przodu obszedł wóz od strony pasażera i jakby od niechcenia wycelował Aresa Alpha w szybę za którą siedział ork.



 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 31-05-2015, 19:19   #14
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Irissa spędzała swój czas pracowicie. Zleconko jakie wykonywali dla Wu nie było jedyną jej pracą. Gdyby miała się utrzymywać tylko z takich rzeczy...
To by nie utrzymała siebie, a tym bardziej firmy.
W której przydałoby się czasem pojawiać osobiście.
Gdy tylko znalazła się w środku od razu znalazła się w szponach Trixie.
Niebieskowłosa trollica o ciemnej karnacji była dość drobna jak na przedstawicielkę swej rasy, ale i tak przerastała Iris o ponad głowę.

-Jest wiadomość od Stonea, ten staroświecki dziwak chyba nie odkrył do dziś maili, voxów czy nawet telefonów...Mówiąc to Trixie przewróciła oczyma w udawanym geście grozy.

Obie tam samo dobrze wiedziały, że Miles Stone woli uważać się za osobnika wyrafinowanego, który nie korzysta z rzeczy tak przyziemnych jak technologia, a jego spirytualni towarzysze nie byli chłopcami na posyłki, więc swoje polecenia, gdyż inaczej zleceń od niego nazwać się nie dało przynosił sam. I tak też było tym razem. W jej gabinecie na stole leżała kremowej barwy koperta z pieczęcią w kształcie czerwonego oka zdającym się patrzeć wprost na nią.
No cóż, każdy, ale to każdy ma swoje dziwactwa. Więc nie oczekujmy po szamanie normalności, prawdaż?
Akurat to czego potrzebowała Stone nie było wyjątkowo skomplikowane czy trudne, wystarczyło kilka maili, dwa telefony, i przypomnienie o niewielkim długu.
Wyjęła z koperty odlaną z cienkiego laku taką samą pieczęć ja ta zdobiąca wierzch koperty. Przełamała ją precyzyjnie na pół. Zlecenie wykonano, zleceniodawca poinformowany.
Kilka minut później na konto firmy wpłynęły pieniądze.
Takie interesy lubiła, szybkie, konkretne, czyste.

Teraz czas zająć się tymi mniej czystymi. Haki na Underwooda, tak, to może być interesujące.
Zabrała się za robotę.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 08-06-2015, 20:51   #15
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
post wspólny

“Cholera” mruknął Jeremy patrząc na zbliżającego się gliniarza. Nic nie zrobili, nikomu jeszcze nie nabruździli więc byli czyści. Jeśli Zog nie ma czegoś za uszami to powinno wszystko się udać. Poczekał aż policjant grzecznie zapuka w szybkę po czym ją opuścił. Na szczęście elektryka działała i szyba gładko zjechała w dół. Uśmiech numer pięć, spojrzenie profesjonalisty i wygrzebanie w pamięci powodu, dla jakiego mieliby tu być.
- Ja pogadam Zog - rzucił do orka. - Tylko przytakuj w razie co.
- Witam panie oficerze - powiedział już w drugą stronę wprost w stronę policjanta. Widział odblask swojej twarzy na jego polerowanej zbroi i nawet dobrze wyglądał jak na pół nocy przesiedzianej w aucie. - Czy coś się stało?
-Funkcjonariusz Harry Calahan Knights Errant numer odznaki 1138. Rutynowa kontrola proszę SIN i chip rejestracyjny wozu- zaczął przepisowo glina. Jego głos wzmocniony przez voxcuster wbudowany w hełm brzmiał pusto i metalicznie.

Jeremy przekazał zarówno SIN jak i dowód na wóz. Wiedział, że za kilka sekund skanowanie nie wykaże nic dziwnego. Bo nie ma prawa - wszystko jest legalne i jak najbardziej zarejestrowane. A przynajmniej takie było do tej pory. Jednak nie zdarzyło się nic takiego, co by mogło zmienić ten stan rzeczy. I oby to trwało jak najdłużej. Jego umysł już wpadał w stan kumulacji informacji, którą musiał mieć w ciągu kilku sekund. Byli w Downtown, dobra dzielnica, gość trzyma z Knightami i ci sami Knighci (no, może nie ci sami ale firma ta sama) właśnie sprawdzają jego dane. Jak coś wycieknie to po sprawie. Spieprzą zanim jeszcze zaczęli. Przecież nie powie im, że przyjechali do Opery i zgubili drogę. Jak tylko spojrzą na Zoga to wszystko się wyda. Zog, właśnie… Dobra, mam plan. Zobaczymy czy się uda i na ile chłopaki przejmują się swoją robotą.

Jeremy spokojnie czeka na wynik skanowania jego personaliów.
-McLane… - mruknął gliniarz - czy my się nie znamy? - pochylił się patrząc na twarz detektywa i oddając mu dokumenty - nazwisko jakieś takie znajome…
Drugi krawężnik delikatnie się rozluźnił. Wciąż co prawda celował w drzwi za którymi siedział Zog, ale jakoś już tak niżej - w sam raz by rozwalić orkowi wątrobę przez cienką skorodowaną blachę samochodziku. Rozglądał się zresztą po okolicy niedbale szukając już czegoś ciekawszego do roboty.
- Może, może. Często współpracuję w robocie z policją. Nawet mój dobry kumpel, Juan Ramirez, pracuje u was. Wyjdziemy czasami na jednego więc jest swój chłop.

Zog cierpliwie czekał na rozwój wypadków. Nie lubił być po drugiej stronie lufy, nawet a może zwłaszcza tej policyjnej. Atmosfera była napięta jak sztuczne mięśnie w pancerzu wspomaganym. Jeden zły ruch Glin, jedna zła uwaga lub głupi komentarz a Ork ze spokojnego brzydkiego typa zmieni się w furiata z paskudną gębą. Na szczęście to duży miał asa w rękawie i to dosłownie. Zapodał sobie na oczy dokładną odległość mundurowych od wozu i zastanawiał się jak bardzo miękkie są te cholerne drzwi....
-
Czy mogę zapalić?- odparł ork- Taki nałóg- Uśmiechnął się w strone policjanta.
- A, Ramirez. Znam znam- ewidentnie rozluźnił się policjant - to co tu robicie detektywie? - Harry nachylił się by przez szybę spojrzeć na orka - razem z tym … nałogowym palaczem hę?
- Niewielkie zlecenie ochrony. Nienawidzę tego, ale cóż zrobić, kasa jest kasa. Wieczorkiem skończyła się impreza z urzędnikami miejskimi przy okazji budowy kliniki czy czegoś takiego. Do rana mam się upewnić, że doradcy burmistrza nic się nie stało. Jak dla mnie to dmuchanie na zimne bo ochronę to on ma wystarczającą, ale wiadomo… - mrugnął okiem w stronę policjanta i pokazał palcami międzynarodowy i odwieczny symbol pieniędzy. - A ten tu obok do raczej gdyby mi się coś stało niż komukolwiek innemu, bo tym rzęchem nikogo nie dogonimy ani nie staranujemy.
Jeremy poklepał deskę rozdzielczą, która wydała kilka nieprzyjemnych zgrzytów ale wytrzymała w całości. Detektyw miał nadzieję, że Zog niczego nie zacznie, co pogrzebie ich szanse na wyjście cało z tego spotkania.
Gliniarz odsunął się trochę, wyprostował i spojrzał gdzieś ponad samochodem detektywa. W stronę domu Underwooda.
-Jeszcze mu mało...? - funkcjonariusz Calahan mruknął zza zasłoną hełmu tak że Pulaski ledwo go usłyszał. - a tak się rzucał że żaden patrol nie jeździ co 15 min po okolicy a teraz jeszcze Was wynajmuje. - Detektyw był pewny że gdyby mógł - Harry splunął by na chodnik. - Jak sra kasą jego sprawa....dobra i tak musimy się zgłosić na posterunek - machnął do młodszego kolegi i zasalutował detektywowi. - spokojnej nocy detektywie. - Glinarze szurnęli buciorami i wrócili do wozu. Zdawało się, że młodszy z policjantów jakoś się ociąga i jeszcze przez ramie przypatruje orkowi ćmiącemu cygaro.

Ork wypuścił gęsty dym z płuc, uśmiechnął się w kierunku gliniarza, następnie uchylił szerzej okno by nie udusić detektywa smrodem cygar. - Trzeba będzie się stąd zwinąć i zmontować inny punkt obserwacyjny. - chrząknął - Nie podobał mnie się ten drugi, albo jakiś wielorasowy pedryl albo jeszcze nam nabrudzi. W każdym bądź razie teraz będziemy pewnie na uwadze. - na chwile zrobił pauzę jak by nad czymś myślał, co nie zdarza się często - Może by powiedzieć Siwemu by podpiął się do ich systemu komunikacji i dawał nam cynk jak się mają zbliżać? Robił tak kilka razy i było to przydatne… a może mógłby się wysztywnić i zobaczyć na kamerki. Można by zdalnie togo typa obczajać? - Zog znów zrobił pauzę - Ale to myślenie kombinacyjne to nie na moją głowę detektywie, już mnie zaczęła boleć.. - Urwał i znów zaciągnął się petem.
- Dobra, to przynajmniej patrol z głowy. Ale przynajmniej widać, że trzyma tu za sznurki skoro poza ochroną osobistą jeszcze oficjalkę policyjną ma tu w okolicy. Częste patrole skoro narzekał, że co 15 minut nic nie jeździ. Trzeba będzie to uwzględnić w planie. A Siwy faktycznie, jeśli potrafi takie rzeczy, to musi się podpiąć. Pieprzyć to, zwijamy się.
Poczekali aż policyjny samochód odjedzie za najbliższy róg, potem jeszcze 10 minut i na koniec sami się zwinęli. Czas wrócić i przegadać z Siwym oraz Iris co dalej. Jeremy jechał z otwartymi oknami i chłonął, może nie lepsze ale na pewno świeższe, powietrze zza okna.

***

Chwilowo klitka Irissy na 31 Alei stała się ich punktem zbornym, bo jak powiedział Elf: “z barku laku i chuj z tym”. Po dość przedwcześnie przerwanej obserwacji powrót i sprawdzenie co wygrzebał “siwy” wydawało się najrozsądniejszą opcją tak samo jak nakręcenie deckera na Knightsów. Jeremy miał też nadzieję spotkać tam prędzej niż później samą właścicielkę i obgadać z nią sprawę. Oczywiście nie omieszkał wysłać jej wiadomości - o takiej porze wolał nie dzwonić do fixerki.

Aeriena znaleźli w jego tymczasowym barłogu, ale o dziwo na realu. Białowłosy siedział w samych majtach na przywleczonym skądś materacu i zażerał się zimną pizzą.
- O miło że wpadliście, mam jeszcze czteropak browczyków i najnowszy odcinek “mody na sukces w corpo” chcecie.
- Jebnij się w ta gupio dynie - burknął niezadowolony z obrotu spraw Zog
- Nie pajacuj, dogrzebałeś się do czegoś - burknął Jeremy.
Elf nadął policzki i skrzyżował ręce na piersi.
-Oczywiście, nie jestem jakąś tam lalunia z drutami w dyni co używa VR ino do napitalania modowego bloga. Swoją drogą nasza przeurocza współpracowniczka spotka sie jeszcze z nami czy jej praca dla Wu ograniczy się do upchania nas w tej klitce, pierdolnięcia paru frazesów i pokazania nam swojej seksownej dupci?
Nie mieli tego siły słuchać, co elf o dziwo zauważył
-Okeeey. Walnijcie po bronksie i pozwólcie że wujaszek Zero opowie Wam bajeczkę.
Otóż przegrzebałem listę płac ludzików burmistrza. Tylko trójka z nich korzystała z usług kontraktowego rządowego Talizmaka . Jedna z tych osób to dupeczka, więc po delikatnej wiwisekcji jej IP odrzuciłem ta opcje, chociaż znalazłem kilka pikantnych fociuń jakie wysyłała swojemu chłopakowi. Przyznam, że apetyczna z niej piczka.
Pozostałą dwójka była bliżej koryta więc musiałem ostrzej powalczyć i przyznam raz prawie mi uszy przysmażyło. Siak czy tak mam naszego gościa. Oficjalnie jest zatrudniony i zaSINowany jako Conrado Ernesto Cavalera - specjalista od ochrony spirytualnej zastępców Blackhavena. Naprawdę nazywa Ricardo Anel Wilguens i jest drugim pokoleniem mieszkającym w Stanach. Jego dziadki przybyli z Haiti. Co ciekawe studiował na Massachusetts Institute of Technology and Thaumaturgy. skąd wyjebali go 6 lat temu ponieważ - uważajcie - w trakcie eksperymentalnego rytuału spirytualnego podał koleżance z roku - Suzanne Arcet - Bieluń i chciał ją “osiodłać dla Loa”. Jakby to dwuznacznie nie brzmiało frajej nie przeleciał dziuni, laska ponoć uwolniła się spod jego uroki i dała nogę. Sęk w tym że od tamtego czasu figuruje na liście zaginionych i nikt jej nie widział od tamtego wieczoru gdy poszła z Rickym “eksperymentować”. Jeśli Ci to nic nie mówi mój zielony przyjacieclu to dodam tylko ze jego babunia była Mambo - Haitańską szamanką voodoo, a nasz mały Ricky tiki specjalizował się w kontaktach z duchami i pisał pracę o voodoo jako przejaw stłumionej magi przed Przebudzeniem. żeby było tego mało jego ziomki zeznawały na policji po nieszczęsnym “siodłaniu” Suzie, że nasz przyjemniaczek rozprowadzał po MIT&T proszek zombie i inne cuda wianki. Coś jeszcze byście chcieli?
 

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 08-06-2015 o 21:31.
Nightcrawler jest offline  
Stary 17-06-2015, 21:50   #16
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu

09/20/2075

Noc była sina i ponura. Ołowiane chmury które już w piątek zasnuły niebo nad Seattle nie odpuściły przez całą sobotę. Ulice błyszczały pokryte deszczem i przypominały tafle smolistego lustra, odbijając neonowy żar latarni, ciepły blask bijący z okien domów i czasem zimne światła reflektorów policyjnego patrolowca.
Kwaśny deszcz uporczywie siąpił z nieba nie dając nawet nadziei na rychły koniec. Najgorsze było jednak to, że tylko tak kapał z chmur niczym smutna spłuczka w toalecie, która jeszcze nie bardzo zdecydowała czy całkiem się zepsuć i dać lecieć wodzie jednostajna strugą bryzgając i chlustając na boki nieprzerwaną ulewą, czy tylko tak sobie smętnie kapać odmierzając nudne sekundy oczekiwania na świt.

Schowani w zaułku w połowie Shelby street spoglądali na pracującego elfa. Siwy siedział w kucki przykryty wodoodporną płachtą i grzebał coś w deku. Dwa kabelki łączyły cienkie urządzenie z jego czaszką a kolejne dwa wchodziły do jakiejś skrzynki na ścianie budynku. Decker twierdził że to łącznica wewnętrznej sieci kamer zamontowanych na osiedlu. Co ciekawe cały czas też przesyłał na ich komunikatory mapkę okolicy z zaznaczonymi patrolami Knightsów i prowadził nasłuch częstotliwości policyjnych komunikatów…
… i tylko raz ukradkiem starł krew cieknącą mu powoli z nosa.

Jeremy musiał przyznać, że dzieciak był dobry - niestety jego sztuczki nie wiele pomagały na krążącego po ogrodzie Underwooda ducha. Gdy tylko Elf zapętli kamery i zajmie się automatycznym systemem ochrony, to Detektyw będzie musiał pozbyć się Jastrzębia.

Potem powinno już pójść z górki. Chociaż obecność astrala tak daleko od Pana, trochę martwiła Pulaskiego- Cavalera musiał być naprawdę niezły w te klocki, chyba że jego Voodoo pozwalało przypisać ducha do miejsca, a nie do osoby.
Irissa siedząca w furgonie kablówki zaparkowanym przecznicę dalej potwierdziła, że senator, oraz cała jego ochrona w tym i witchdoctor siedzą w DC.

-Gotowe - mruknął elf i ze stęknięciem podniósł się z kucek. Wyciągnął kable z łącznicy i schował deck do torby na ramieniu.
-Gliny - warkąłn Ork wpatrzony w okular na prawej skroni.
Trzej runnerzy schowali się głębiej w cienie zaułka przepuszczając wolno jadący wóz patrolowy.
-No to mamy 20 minut spokoju- mruknął detektyw stawiając kołnierz płaszcza i delikatnie wychylając się zza rogu budynku przy którym przycupnęli. Knightsi zniknęli już za rogiem, ulica była pusta.
-Ruszamy.- zakomenderował i lekko skulony potruchtał wzdłuż ściany wąskim, mokrym chodnikiem.

45 sekund. Błysnął wyświetlacz na oku Zoga gdy dopadli do bramy. Pulaski z na wpółprzymkniętymi oczami miętosił w palcach jakiś srebrzysty koralik.
-Otwórz…- szepnął i rzucił się z miejsca w stronę bramy. Decker jednym ruchem palca na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu zmusił kutą stalową bramę do poruszenia.
Detektyw wpadł na podwórze przez minimalny prześwit we wrotach. Ork potrzebował chwili żeby brama rozwarła się na tyle by dać mu przejść.
Z karabinem przytulonym do policzka wbiegł na podwórze, opadł na kolano i omiótł smartownym wzrokiem okolice. Czysto… ale nie do końca…

Przemoczony
detektyw stał na środku żwirowej ścieżki do domu z rękami szeroko rozryuconzmi na boki. Wokół niego drgało i syczało powietrze, a jego ciałem targały konwulsje.
-O w pyte… - pisnął elf wślizgując się na teren posesji za dwójką kompanów.

Duch nie chciał odpuścić. Miotał się i wił wkoło jego astralnej i fizycznej formy. Detektyw czuł jak astralny wiatr szarpie jego płaszczem, a duchowe szpony próbują rozedrzeć jego siłę woli. Duch powietrza był silnie związany z Szamanem Voodoo ale tak duża odległość od wzywającego go maga robiła swoje. Jeremy wrzasnął - chyba w myślach i nagle wszystko ucichło.
Pulaski padł na kolana wyczerpany krótkim, acz intensywnym pojedynkiem.
-Szybko do środka mamy mało czasu - wychrypiał.

Ork
puścił się galopem i zgodnie z przykazem Pana Wu - rozpędzony wpadł na frontowe drzwi.
Delikatne drewno z włoskiego jesionu ustąpiło pod naporem zielonego cielska i rozpadło się w drzazgi. Ork omiótł lufą karabinu spory hall, schody na piętro i drzwi do sąsiednich pomieszczeń.
-Czysto!
- Pędzę - Siwy minął go i ruszył do pokoju po prawej. Otworzył drzwi kopniakiem i wpadł do gabinetu. W dłoniach zatańczyły kable. Już podłączał się do do terminalu. Już błysnął ekran. Elf uśmiechnął się…
-Auguście to ty?

Zogowi
od razu zaświecił się okular. Wątłe dziewczęce ciało stąpające po schodach obrysował czerwony kontur. Lufa powędrowałą na gdzieś pomiędzy migdałowe oczęta drobnej blondynki w zwiewnej koszuli nocnej, która bosymi stópkami zdawała się płynąć po schodach…
-Braciszku wróciłeś wcześniej? - Zapytała wodząc zaspanym wzrokiem po ciemnym pomieszczeniu.

 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 17-06-2015 o 21:54.
Nightcrawler jest offline  
Stary 05-07-2015, 21:28   #17
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu


Zog
zerwał się do biegu - przeskakując stopnie w kilka sekund znalazł się przy dziewczynie i z całej siły wyrżnął ją w żołądek.
Dziewczę kwiknęło i zgięło się w pół - zielony wykorzystał moment i poprawił kontrolnym uderzeniem w potylice. Wątła istotka zwaliła się u jego stóp bezdechu.
Jedynie Jeremy który właśnie wtoczył się osłabiony po walce z duchem do hallu posiadłości złapał swymi astralnymi zmysłami rozwiewającą się energie, której dziewczyna musiała próbować zaczerpnąć nim Ork ją powalił. Następnie zniósł ją na dół i przywiązał znalezionym kawałkiem sznura do kuchennego krzesła.

Zog krzyknął ze słabo ukrywaną irytacją w głosie.
- Kurwa… mamy mało czasu, zero rób swoje i spadajmy z tej dziury.
-Dobra, dobra jeszcze chwila - krzyknął z pokoiku elf - już prawie jeeeAAAAGH…-nagle jego głos przemienił się w wrzask, który zamarł w jednej chwili. Coś rymnęło o podłogę.
Zdaniem
Zoga było to ważące ok 50 kg ciało… w sam raz na Siwego.

W całym domu rozwył się alarm.
Zielony, znał ten dźwięk i nie należał on nawet do pierwszej dziesiątki jego ulubionych, ba nawet setki. Ruszył biegiem z bronią gotową do strzału w kierunku gdzie ostatnio słyszał Siwego. Mijając detektywa warknął.
- Bierz babkę i pakuj do fury, ja biorę Siwego i ewentualnie Dysk z danymi. - Po czym zniknął za zakrętem.
Jeremy nie zastanawiał się wiele. Starając się nie rozwiązywać jej za bardzo uwolnił ją z krzesła po czym zarzucił sobie na ramię wybiegł do samochodu. Popatrzył jeszcze za znikającym orkiem, ale miał przeczucie, że da on sobie radę. A jeśli nie, to znaczy że on tym bardziej. Najważniejsze to teraz zapakować dziewczynę i poczekać na resztę załogi. I liczyć na to, że nikt nie będzie patrzył jak taska coś do samochodu i ma to podejrzany wygląd humanoida.

Elf krwawiąc obficie z nosa gramolił się z podłogi. Wyrwane z slotów na głowie kable plątały mu się między palcami.
-Zog… - szepnął i zwalił się na podłogę. Gdy ork dopadł do deckera ten na wpół przytomnie bełkotał
-mam to mam… databanku...ale gliny… gliny

Jeremy usłyszał odległy ryk syreny policyjnej.

-Kurwa, trzeba się zwijać, i to szybko! - Duży pomógłSiwemu się podnieść z podłogi. Jednak ten się zachwiał i gdyby nie wielka łapa Orka to wylądowałby twarzą na podłodze. Zielony przerzucił go sobie przez ramię i ruszył w kierunku wyjścia.
- Detektywie, prowadzisz, ja się zajmę pościgiem… - Po czym zniknął za rogiem.

Wypadli na podwórze. Syrena wyła już gdzieś blisko - słyszeli odgłos rozchlapywanych kałuż i pisk opon. Dziewczyna ciążyła Jeremiemu, Siwy Zogowi - ale to detektyw miał bliżej. Dopadł bramy pierwszy.
Pozostawało pytanie - gdzie jest Irissa i jej samochód? Chyba przecznicę stąd - całą mapa taktyczna jaką wysyłał im Zero padła gdy decker wyrwał kable z potylicy.
Pulaski wypatrzył już miłą szczelinę między parkanami domu Underwooda i sąsiadów - może dadzą rade przecisnąć się wąską alejką.
- Dajesz, dajesz - mruczał detektyw dźwigając dziewczynę i czując na karku Zoga. Skręcił w lewo mając nadzieję, że samochód już na nich czeka.

Wypadli z ciemnej alejki wprost na kolejną uliczkę przy której stały uśpione domostwa za możniejszych mieszkańców miasta. Wóz, który pieszczotliwie nazywali “furgonetką kablówki” (tak naprawdę był to wóz techniczny którym poruszali się technicy montujący TriDeo i stałe złącza SymSesyjnych kanałów) zniknął.
-Kurwa mać… - jęknął Jeremy
-Ja pierdole - dodał malowniczo Ork
- Stać - wrzasnął metaliczny głos - McLane puście zakładników i rzućcie broń a nikomu nic się nie stanie - sierżant Harry Calahan zakuty w swój służbowy pancerz mierzył do nich z karabinku marki Ares.
+Zagłusze ich dajcie mi sek+ błysnęło na wyświetlaczach komunikatorów zarówno Pulaskiego jak iZoga.
Zero był znowu w akcji… chociaż przewieszony przez plecy zielonego wielkoluda.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 12-07-2015, 20:26   #18
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Akcja. Adrenalina. Napięcie.

Tak to było cudowne. Aczkolwiek Iris należała do osób jakie wolały oglądać czasem te cudowności z bezpiecznej odległości. Na przykład takiej jaką daje podgląd kamer. W furgonetce. Jaką prowadzi ktoś inny. Na przykład dobrze opłacony fachowiec. Wszystko było jak należy, wręcz perfekcyjnie.
Aż do chwili w której dostała info o tym, że Wu został zastrzelony przed jakąś knajpą w Barrens. Z wiadomości jakie błyskawicznie znalazły się w sieci wynikało, że jak to w tej okolicy, to zapewne porachunki gangów.
Ale ona podskórnie wiedziała, że to nie to. I że niedługo może zrobić się gorąco wokół jej zgrabnego tyłka. Oraz mniej zgrabnych części ciała chłopaków.
Nagle na przekazie z jednej z kamer zobaczyła światło odbijając się od lunety i cień długiej lufy w jednym z okien domów stojących w ogrodzie.
Co jak co, ale nie zamierzała narażać wynajętych fachowców, to byłby zbyt oczywisty trop. Chłopaki i tak nie zdążyli by wrócić do furgonetki.
Poza tym, oni mieli sporą szanse na przeżycie bez względu na okoliczności.
Wysłała Jeremowi, przez serwer z drugiego końca świata, info o tym gdzie mają szukać furgonetki, a jej obsłudze kazała odjechać w bezpieczne miejsce, ale takie by chłopaki mieli szanse tam się dostać.
Wtedy przez system audio z furgonetki dotarły do niej dźwięki syren policyjnych. Udało jej się też wyłapać system zagłuszania policyjnych częstotliwości jaki puścił w eter Zero. Jedyne co jej teraz zostało to czekać na chłopaków. I modlić się, żeby cała akcja nie okazała się totalną ustawka w której oni mieli dać swoje głowy. Na szczęście z jej aktualnym, prywatnym miejscem pobytu z samą akcją nie wiązało się nic. Mieszkanie jakie stało się bazą wypadową ich grupy powinno być dla chłopaków bezpiecznym schronieniem. I oby takie było. Warto będzie sprawdzić co się dzieje na kamerach w okolicy owej bazy wypadowej.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 25-07-2015, 10:15   #19
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ork podniósł ręce do góry z pukawką wymierzoną w ciemne niebo. Powolnym krokiem zbliżał się do policjanta. Miał tylko nadzieję, że jak mu się nie uda to wzmacniana kurtka i pancerz podskórny dadzą radę.
- Chętnie bym to zrobił ale na złączach leży mi ten długi i sam tego nie wypnę, możesz mi je wyszarpać kolego jak tak bardzo chcesz bym ją rzucił...
-Co jest kurwa -glina odruchowo pacnął się lewą ręką w okolice ucha
+ZAGŁUSZAM+
Wykorzystując moment nieuwagi zakutego gliny ork zerwał się jak najszybciej potrafił, Odrzucił broń i Siwego. Gdy brał zamach jego dłoń wygieła się w nienaturalny sposób otwierając tym samym gniazdo w którym zamontowany był “szpikulec”, perełka w ciele Zoga. Czas na chwilę zwolnił, broń Zielonego powoli mknęła w stronę gardła policjanta...

Jeremy stanął, szczególnie że usłyszał swoje nazwisko. Odwracał się bardzo powoli, ale widząc, że glina drgnął a zielony rzucił się na niego nie zamierzał dłużej stać bezczynnie. Furgonetka musi tu gdzieś być i tyle. To niemożliwe, by nas ktoś wykiwał. Dlatego wyrwał z dziewczyną na plecach najszybciej jak tylko się da do przodu. Jeśli znajdzie furgon, to wróci tu bez obciążenia i oby ork do tego czasu wytrzymał napór policjanta.
W biegu już zauważył krótką wiadomość: “FURGON PRZECZNICE DALEJ.IRI
Wypadł na ulicę z pomiędzy domów w momencie, w którym krótka serie rozryła asfalt tuż obok niego.
Jeremy rzucił okiem za siebie.
Zog rozorał szponem powłokę policyjnego pancerza, ale sierżant Calahan zdołał uchylić się na tyle by nie zebrać pełnej siły ciosu. Puścił przy tym bez składną serię w stronę uciekającego detektywa.
Ork miał ewidentną przewagę - stał pewnie na nogach i zbierał sie do następnego ciosu, gdy policjant po niezgrabnym uniku łapał równowagę i musiał odrzucić nieporęczny w zwarciu karabinek.

"Trup" pomyślał Pulaski i zebrał się do dalszego biegu w sam raz by zobaczyć okrążającego ich opłotkami partnera sierżanta Calahana.
-Szlag - detektyw nadal miał na plecach związaną dziewczynę, za plecami orka blokującego pancerkę i wypadającego na nich z boku pomocnika. Nie jest dobrze. Jeśli ma pancerz to niewiele mu zrobię aresem ale może da radę czym innym. Jeremy odbiegł jeszcze trochę - na tyle by wiedzieć, że gość go okrążający wyjdzie z określonego kierunku. Van był blisko ale z glinami na karku niewiele zdziałają. Dlatego rzucił dziewczynę na trawnik i chwycił szklaną kulkę z uwięzionym płomykiem wewnątrz. To będzie czekać na tego, kto stara się ich okrążyć.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 26-07-2015, 21:15   #20
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Gliniarz próbujący ich okrążyć połapał się, że coś jest nie halo i rzucił się szczupakiem za parkan puszczając bezwładną serię, która skruszyła trochę tynku tuż nad głową detektywa.
-Szlag - warknął Pulaski i sam rzucił się w bok za winkiel. Kątek oka zobaczył jak Ork wbija szpon w brzuch Sierżanta. Policjant wypuścił ze zdrętwiałych rąk karabin i zwisł bezwładnie na mocarnym ramieniu zielonoskórego ochroniarza.
Ten chwile spoglądał jeszcze na sztych kolca wystający gliniarzowi z pleców i stróżki krwi ściekającej na chodnik, po czym opuścił ręką i pozwolił ciału zsunąć się na ziemie.

Jeremy wrócił do własnych problemów widział jak krzaki się ruszają i w promieniu latarni śmignął mu odblask przyłbicy wzmocnionego hełmu. W oddali wyły już kolejne syreny.

- Zbieraj się, zaraz będzie gorąco - wrzasnął do orka, w myślach dodając że konkretnie to pałkarzowi i wychylił się zza rogu. Ścisnął w palcach koralik i wycelował dłoń w zarośla.
Przystrzyżony trawnik i idealny zielony parkan zamieniły się w buzujące inferno.
Gliniarz wyskoczył płonąć z krzaków i zdołał wycelować w stronę skąd buchneły płomieni. Jeremy już, już chował się za budynkiem, gdy jeden z pocisków szarpnął jego ramieniem. Ręka zapiekła ogniem i mężczyzna ciężko klapnął plecami o ścianę domu.
Gliniarz rzucił się na glebę próbując ugasić płomienie, niestety to czego nie zdołały w pełni dokonać magiczne płomienie dokończyła seria z karabinu orka.
Płonąca kukła znieruchomiała na czyimś żwirowym podjeździe.
- Dasz rade wstać, bo całej waszej trójki tachać nie bede - warknął ork przyglądając się opartemu o ścianę Pulaskiemu.
- Dam... - sapnął mężczyzna i z trudem ruszył w stronę leżącej nieruchomo dziewczyny.
- Dałem znać Iri - wymamrotał wciąż otępiały elf.
Całe szczęście bo już myśleli że zostawią dziewoje. Po chwili z piskiem opon furgon simmediów wypadł na uliczkę przy której stali, minął mały armagedon który rozpętali i zahamował tuż przy zakładniczce. Drzwi się otworzyły i na jednym z ekranów zamontowanych we wnętrzu furgony pokazała się twarz Fixerki
- Wskakujcie do środa zanim przyjedzie więcej pał... co to za lalunia?

Ork nieczekał zbytnio na zaproszenie, wrzucił Siwego do wozu a potem równie bezceremonialnie wpakował na tył furgonetki dziewczynę.

20 minut później Trzech facetów i zakładniczka siedzieli już w kryjówce Irisy zastanawiając się co tak właściwie się spierdoliło?
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172