Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2015, 13:39   #1
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
[Wh40k/Rogue Trader] Legendy Koronusa

Ambition Knows No Bounds


System Rubikon II, Drususiańskie Kresy, Calixis, Segmentum Obscurus

Układ gwiezdny czerwonego olbrzyma, tysiąckrotnie większego od błogosławionej Sol, składa się z dwóch gazowych gigantów: Rubinowych Braci oraz pola asteroidów pomiędzy nimi. Dalej, na najdalszej orbicie gwiazdy od wieków niezmiennie dryfuje Port Wander - kluczowa twierdza Marynarki Imperium, a dawniej także jeden z największych węzłów handlowych sektora. To dookoła niego zagospodarowano cały system: praktycznie wszystkie asteroidy są zamienione w stocznie, doki naprawcze, pałace, tereny uprawne i dziesiątki innych instalacji potrzebnych stacji.




Port Wander, system Rubikon II
Jezabel skończyła kaligrafować ogromny nagłówek na górze nowego arkusza. Z uśmiechem zerknęła do notatek w data-karcie. Niezmienną, dumną tradycją stoczni B/017 C III były właśnie te dokumenty: wkładane do dziennika pokładowego wręczanego kapitanom okrętów które im zaufały. Wzięła się do dalszej pracy; może i wciąż miała dwie standardowe doby, ale nie dotarła w to miejsce pracując na ostatnią chwilę.
Rozbudowany Gwiezdny Fort klasy Tułacz, stacja orbitalna Marynarki Imperialnej i własność Floty Calixiańskiej
Promień orbity: 2,55 standaryzowanej jednostki astronomicznej AU
Populacja: na dziesięć dni przed Ucztą Przynależności 813.M41, sama stacja ma około 2,32 miliona mieszkańców, w tym 1,256 miliona członków Marynarki ( w najlepszych czasach, tuż przed zamknięciem Paszczy dosięgało to nawet 10mln stałych mieszkańców)
Średnia temperatura: 22 standardowe stopnie, wyliczana metodą ORP
Grawitacja: 1,02 grawitacji Świętej Terry z dnia standaryzacji
Podatek: Aprus Non(stacja nie jest obłożona podatkiem)
Krytycznie spojrzała na zapisany fragment. Nawet to nowe auto-pióro, chociaż bez porównania lepsze niż wcześniejsze, nie dawało jej satysfakcji. Było perfekcyjnie zgodne z uświęconą tradycją szkołą wypisywania tych kart; problem był...Nie ważne. Nie dzisiaj.
Port Wander, ostatnia twierdza Prawa i Porządku, najdalej wysunięte w kierunku Rubieży Koronusa miejsce na które pada Światło Imperatora, bastion Marynarki Imperium...
Rzuciła maszynę w diabły. Odręcznym, łamiącym prawie każdą z wpajanych jej zasad kaligrafii pismem błyskawicznie wypełniła pięć stron informacjami o stacji: o dokujących okrętach, kluczowych osobistościach stacji i najciekawszych miejscach. Kiedy goniec wybiegł z wiadomością, opadła bez sił z powrotem na metalowe krzesło; właśnie albo zapewniła sobie stratę pozycji i resztę życia spełni przepisując bezmyślnie formularze zaopatrzenia, albo...wyrwie się z tej hierarchii.

Kluczowe postacie obecne na stacji
  • Komodor Larius Sans - głównodowodzący Portu Waner
  • Śledczy Mariusz Zaan - Wiedzący, gospodarz lokalnej placówki Inkwizycji
  • Kardynał Korey Paruta - goszczący na stacji Eklezjarcha i wielki zwolennik Missionara Galixia
  • Kwestorka-prefekt Loan Gevorkian - osobiście wybrana przez Lorda-gubernatora Sektora Haxa spośród kwestorów na nadzorczynię sytuacji w Porcie Wander, Loan ma prawo do monitorowania każdego i wszystkiego w obrębie Kresów Drususa.
  • Sędzia Maximus - najwyższy rangą Adeptus Arbitres na stacji, jednocześnie jest najwyższą instancją sądownictwa w podsektorze oraz dowódcą komisariatu
  • Lord-Kapitan Viriniul Faltz - z racji wymiany załogi "Getsameni", Faltz został bez przydziału; jako że jest doświadczonym oficerem, tymczasowo przydzielono mu zdalne doradztwo strategiczne w operacjach antypirackich w rejonie portu.
  • Kapitan Gia Saul - nieco zbyt odważna w opinii swojej własnej rodziny, Gia jest awangardą interesów Dynastii Saul
  • Major Adonai - dowódca fizylierów z Scyntylii, regimentu lekkiej piechoty Gwardii Imperialnej; choleryk i zapalczywiec, ale ma wręcz fanatyczne poparcie żołnierzy swojej jednostki
Zadokowane okręty:
  • Eskadra Triumfu - dwanaście fregat klasy Miecz, dawniej przynależnych do Floty Koronusa, obecnie działających w ramach patroli antypirackich. Cztery spośród nich zostały poważnie uszkodzone w wyniku wybuchu silnika atakowanego okrętu piratów. ("Admirał Watt" to Miecz IX). Przewidywany czas napraw: trzy miesiące.
  • Kobra III ("Pycha") z eskadry Kobr Gniewu Świętego Drususa - jeden z dwudziestu torpedowców tej formacji, oczekujący w roli okrętu szybkiego reagowania w dokach Portu Wander.
  • "Getsameni" - krążownik szkoleniowy przechodzący właśnie rotację załogi i konieczne remonty; w ciągu miesiąca ruszy na patrol z ponad 82% świeżej załogi z trwającej rekrutacji.
  • "Odkupienie" - gwiezdny galeon klas Podbój, okręt desantowy Marynarki niosący dwa pełne regimenty Gwardii Imperialnej: "Windriderów" oraz scyntylisjkich fizylierów
  • "Imperator Wzbogaca" - mocno zmodyfikowany gwiezdny klipper klasy Orion należący do Gii Saul, jednej z członkiń Dynastii Saul
  • "Mizerykordia"- cywilny frachtowiec krążący między miejscami kultu w Calixis; mimo iż jest owiany niesławą wyjątkowo pechowego okrętu to niemniej w każdy rejs zabiera dziesiątki tysięcy pielgrzymów
  • Trzydzieści osiem okrętów transportowych realizujących traktaty handlowe z Dynastiami Saul, Chorda, Vandermondeo , Braddock-Harding, Rethwish, Garthus i Lande-Wærness oraz Wielkimi Domami Bellair i Krin.
Ciekawe lub znaczące miejsca:
  • Częstokół: rejon aresztów, sądów i miejsc wykonywania kar dla członków Marynarki; gigantyczna populacja oraz żelazna dyscyplina trzymana przez Komodora Sansa sprawiaja że to miejsce nigdy nie stoi puste
  • Imperialne Centrum Werbunkowe: flota werbuje jak nigdy; uzupełnia straty w Eskadrze Mieczy, kompletuje załogę dla "Getsamieni" oraz, zgodnie z przedwczorajszym zarządzeniem Komodora, tworzy 'rezerwę kadrową'
  • Kręgi: wyznaczone przez Flotę obszary do formalnych pojedynków; zarówno tych będących częścią procesów, jak i honorowych.
  • Podpokład: wyludnienie najbardziej zmieniło sytuację najbiedniejszych; wielu z rezydentów w sytuacji powszechnego braku rąk wyrwało się z ubóstwa; teraz to mniej slumsy, a bardziej teren gangów i przemytników korzystających z znanych tylko im przejść
  • Komisariat Adeptus Arbitres: tak jak Marynarka odpowiada za personel wojskowy na stacji, tak Adeptus Arbitres pilnują porządku wśród cywili. Sercem ich działalności jest ich komisariat; to forteca w fortecy, zdolna bronić się latami nawet w przypadku zdobycia reszty stacji
  • Pozłacane Procesje: wielokilometrowy, porozbijany na malutkie uliczki pasaż handlowy, obecnie niemalże opustoszały. Aktywność ocalała jedynie w Komorze Złota otwierającej Procesje oraz w Dworach Umarłych jej największej sali.
  • Komora Złota: zamiast tysięcy brokerów, kupców i krupierów które były tu kiedyś są jedynie dziesiątki bankierów wraz z obstawami
  • Dwory Umarłych: owalna ładownia o ponad trzystu metrach średnicy od zawsze była sercem Procesji; wciąż można tutaj znaleźć skrybę, zorganizować zamianę kończyny na bionikę czy wdać się w spektakularny pojedynek; niemalże cały handel detaliczny stacji odbywa się na tym terenie. Specyficznym elementem są wiszące pod sufitem loże na które zwyczajowo mają wstęp tylko Wolni Kupcy
  • Solitice Imperialis: fregata wbudowana na stałe w stację, w całości zamieniona w miejsce kultu i bazę logistyczną Missionara Galixia
  • B/017 C III: drugie największe stocznie w sektorze, zdolne do produkcji szerokiej palety okrętów, aż do krążowników liniowych włącznie. Trzy doki pracują w systemie czterozmianowym; w doku czerwonym jest budowany krążownik na zamówienie floty Calixis, w niebieskim trwa remont Getsameni, a w żółtym trwają ostatnie poprawki i ładowanie zapasów na wasz okręt
  • Pierścień Darów: setki sztucznych farm umieszczonych w pasie asteroid; jednocześnie największa stacja Adeptus Mechanicus Biologis w podsektorze. Niemalże wszystkie projekty terraformingu planet pod kolonie w Rubieży zostały wydobyte z tutejszych repozytoriów wiedzy.
  • Hale Mechanicus: katedra stanowiąca łącznik pomiędzy placówkami Adeptus Mechanicus na stacji; jednocześnie miejsce negocjacji i debat pomiędzy osobami z i spoza kultu.
  • Rota Fortunae i Ostatnia Szansa: lokale hazardowe; pierwszy to miejsce dla wyższych sfer,a drugi to ruchomy lokal w którym własne życie jest całkiem popularną stawką podbicia zakładu
  • Ślepe Oko: knajpa oferująca niezwykle rzadkie towary na stacji: dyskrecję i prywatność; każda para biznesmenów chętnych porozmawiać o transakcji dostanie własną lożę z gwarancją bezpieczeństwa przed podsłuchami
  • Karneol: mordownia będąca jednym z przejść z Pozłacanych Procesji do tuneli Podpokładu; reputacja stałego gościa w tym miejscu jest jedną z najwyżej cenionych w półświatku stacji.
  • Odpoczynek żeglarza: gigantyczny, nieoficjalny pub Marynarki; tradycja mówi że wyżsi oficerowie mają tu zakaz wstępu aby nie zakłócać wypoczynku podwładnym. Kilkubrygadowy cykl wacht na stacji zapewnia że w żadnej chwili nie jest tu mniej niż trzy tysiące osób.


Kadzidłopodobna woń spalonej w próbie wróżenia talii Imperatorskiego Tarota nie chciał się rozwiać. Czy oni na prawdę celowo dodają tam święte oleje specjalnie na taki wypadek?
- Ile mamy czasu zanim wszyscy się dowiedzą? - komodor Larius Sans zirytowany krążył po gabinecie; pognieciony mundur i zmęczone oczy sugerowały że ostatnie dni nie były łaskawe obdarzy dowódcę Portu Wander wolnym czasem
- Tygodnie, może miesiące. O ile wcześniej ktoś z tamtej strony nie przyleci do nas, wtedy... - gospodarz miejscowej placówki Inkwizycji nie zdążył dokończyć myśli zanim mu przerwano
- Które okręty są gotowe do działania? -
- Getsameni. Eskadra Triumfu ma 7 z 12 okrętów, "Admirał Watt" został mocno uszkodzony podczas tego pościgu, cztery pozostałe wciąż przechodzą remont. Kobry Gniewu są na patrolach, ale w pełni sprawne. No i "Odkupienie" -
- Ktoś wiedział wcześniej... - ale tym razem Śledczy Mariusz Zaan odwzajemnił uprzejmość i to on przerwał rozmówcy
- Komodorze, naprawdę nie uważam żeby oddelegowanie Syriusza w ubiegłym miesiącu miało jakikolwiek związek...- skłamał. Oczywiście że miało. Osobiście przepisał gruby plik rozkazów, wezwań i próśb.
- A ten statek w żółtym doku? Jutro będzie gotowy. Dwudziestoletnie naprawy kończą się cztery dni po tym kiedy odkrywamy że przejście do Rubieży Koronusa jest znowu otwarte...- oficer marynarki ciężko usiadł w fotelu
- Śledztwo zajmie kilka miesięcy, ale już przekazałem przełożonym informację o tej sytuacji i wyrazili umiarkowane zainteresowanie; wieszczenie nie jest niczym nowym w Imperium -
- A jednak żaden z setek wyszkolonych psioników na stacji nie otrzymał nawet wskazówki; dwa tysiące kapłanów maszyny nieustannie wpatrujących się w Paszczę wręcz dalej twierdzi że jest zamknięta. Flota przeprowadzi zwiad po drugiej stronie, postawi tam swoją placówkę i ocenić sytuację -
- A czy mogę coś zasugerować? - Mariusz przyjął swoją najlepszą pozę pokornego sługi; ręce szeroko rozłożone, głowa lekko pochylona
- Mów - irytacja na twarzy komodora była łatwa do zauważenia
- "Pycha" jest dobrym okrętem. Razem z "Odkupieniem" i trzema spośród Mieczy powinna bez większego problemu zająć Footfall. Ale może to jeszcze nie ta chwila - przerwał dramatycznie i obrócił dłonie jakby coś wręczał - może to moment kiedy ktoś kto i tak ruszy w tamtą stronę mógłby zrobić najbardziej ryzykowną część zwiadu dla nas? -
- Będą chcieli coś w zamian. To Wolni, zawsze chcą. Z sentymentu do Floty tego nie zrobi. - oficer burknał
- Tym problemem, za Pańską zgodą, zajmę się ja - ukłonił się
- Zgoda - nacisnął guzik na blacie i w ciągu kilku sekund z hukiem butów wpadło do środka trzech żołnierzy - Znajdźcie midszypmen Uliae i przekażcie jej że ma ustalić na jutro spotkanie z kapitan Vandermondeo; ma zachować stosowną etykietę, jaka by nie była. - kiedy wybiegli, zwrócił się do akolity - Wiesz że gdybyś traktował rozmówców z odrobiną szacunku, nie musiałbyś spędzić tyle lat jako gosposia? - wszystkie oznaki zmęczenia nagle znikły; stalowe spojrzenie wbiło się w rozmówcę jakby tylko czekało na odpowiedź na to pytanie.


Nie wiecie jeszcze że Paszcza jest otwarta. Wasz okręt będzie gotowy za dwa dni.
Meta-game: to czas na przedstawienie postaci i ich wzajemnych relacji. Jedna scena konfliktu na łeb(napad na samotnego wędrowca/pojedynek z oficerem/negocjacje cen za mapy Immaterium/dyskusja z kapłanami/szukanie wiedzy o Rubieży/itp), poza tym kto chce możne grafomanić do woli. Potem przeskok na spotkanie z dowódcą stacji.
In-game: informacja jak tu dotarliście( jako pasażerowie Mizerykordii? podrzuceni przez Flotę? Jesteście od lat na stacji?)poznawanie portu(informacje powyżej drużyna znała już wcześniej; Jezabel mimo dobrych chęci wiele nowego nie wniosła), drobny handelek, zawieranie sojuszy z NPCami, omawianie planów na przyszłość, czego dusza zapragnie. Oczywiście, na stacji jest o wiele więcej niż wypisałem powyżej. Jak coś to pytać.
Akcje z zewnątrz:(do wplecenia w wygodnym dla gracza momencie):
  • goniec dostarczy wiadomość od Jezabel dowolnemu z oficerów którego znajdzie a o których wiadomo że są częścią załogi.
  • Komodor przez gońca poprosi panią kapitan o wyznaczenie miejsca i czasu spotkania zanim wasz okręt będzie gotowy do drogi; ponoć ma sprawę wielkiej wagi.
Rzuty:
Krótki opis daje informacje, skalę i ton; jeżeli uważacie że będzie wam bardziej pasowało do postaci opisać ten efekt rzutu nieco inaczej, proszę bardzo.
Od kogo dostałem eq, ma je już wliczone. Od kogo nie, dodam kiedy dostanę.

Eredin
(otwarty)Common Lore Machine Cult
Electro Graft Use +10
d100=73 vs 62 rutynowy
Dekady poza obiegiem informacji zrobiły swoje: w Porcie Wander pozostało niewielu kapłanów maszyny o których słyszałeś; większość jest w Halach Mechanicus i Wielkim Enginarium zajmując się codziennymi sprawami stacji
(otwarty)Common Lore Tech
Electro Graft Use +10
wydany Fate Point
d100=94 vs 92 zwyczajny
Upadek Pozłacanych Procesji jest widoczny na pierwszy rzut oka; nawet te dwie dekady temu można było tutaj spotkać przedstawicieli handlowych kolonii handlujących specjałami przywożonymi z Rubieży; teraz ich stanowiska zieją pustką. Po półtora wieku zapasy się kończą, ale wciąż powinno dać się dostać większość tutejszych odmian skafandrów kosmicznych, kilka typów egzotycznej broni z demobilu Marynarki czy podstawowe elementy wyposażenia kolonii
Trudny(-10)Forbidden Lore Adeptus Mechanicus
d100=16 vs 42 sukces(2 poziomy)
Pierścień Darów: spore pole asteroidów połączonych ze sobą i tworzących kompleks niskograwitacyjnych farm zaopatruje Port Wander w ponad połowę żywności. Ale to teraźniejszość. A dawniej...
Dawniej był to przyczółek Divisio Biologis, ostatnie bezpieczne miejsce dla tych kapłanów maszyny którzy mieli wyruszyć na nieznane planety Rubieży i walczyć z ekosystemami planet gdzie powstawały nowe kolonie. Po zamknięciu Paszczy niewielu z nich tam zostało; wrócili na swoje macierzyste planety gromadzić środki na czas kiedy Koronus znowu ich przyjmie.
Jedną z najsławniejszych postaci Pierścienia Darów jest J. P. Pantelakis


Hector
(otwarty)Common Lore Imperial Creed
d100=49 vs 40 zwyczajny
Przy odcięciu Rubieży, Port Wander stał się najważniejszym sanktuarium Świętego Drususa; jest substytutem dla wszystkiego co leżało za Paszczą. Mocno ucierpiały przez to kulty opierające się na szerzeniu światła Imperium wśród ciemnych ludów Koronusa. W dawnych latach, pięć milionów pielgrzymów gotowych odpracować przewóz było żelaznym fundamentem każdego werbunku załogi; dzisiaj nawet zgromadzone pół miliona to za dużo względem popytu.
(otwarty)Common Lore Imperial Navy
+10 za długoletnią służbę
d100=81 vs 50 prosty
Marynarka Imperium zaadoptowała się do sytuacji; okręty dawnej Floty Koronusa zostały rozesłane na patrole antypirackie i systematycznie przechodzą planowane remonty.
(otwarty)Common Lore Imperium
d100=83 vs 40 elementarny
Port Wander to ostatni bastion Imperium; dalej są już tereny wymykające się żelaznemu uściskowi prawa.
(otwarty)Common Lore Tech
d100=84 vs 40 elementarny
Tak jak to jest na dużej stacji kosmiczniej: najłatwiej kupić narzędzia i broń.
(otwarty)Common Lore War
d100=78 vs 40 prosty
Stacja faktycznie jest bastionem; ma silne tarcze, platformy orbitalne, rozliczne makrobaterie i lance, stały garnizon gwardii imperialnej oraz eskadrę okrętów; nawet przy zamkniętym przejściu do Koronusa wszyscy pamiętają rajdy piratów sprzed półwiecza


Ambrosia
(otwarty)Common Lore Imperial Navy
+10 za długoletnią służbę
d100=99 vs 55 elementarny
Kiedy przejście przez Paszczę zostało zablokowane, Port Wander musiał dostosować się do nowych warunków
(otwarty)Common Lore Imperium
d100=32 vs 45 trudny
Przy szerszym spojrzeniu sprawa była znacznie ciekawsza: Imperium straciło jedyny obszar gdzie Wolni Kapitanowie działali zgodnie z przeznaczeniem; jednocześnie zatamowano szeroki strumień bogactw płynących z Rubieży - całe podsektory Calixis w których zdążono już wyeksploatować złoża pracowały dzięki dostawom z Koronusa. Dzięki wysiłkom Administratum odcięcie dostaw nawet po 150 latach wciąż nie jest dotkliwe, ale rezerwy są skończone. Dodatkowo, odcinając niebezpieczny teren, sektor wbił się w fałszywe poczucie bezpieczeństwa; rozwiązano ponad 90 regimentów gwardii, wiele okrętów utkwiło w dokach bez załogi. Analogiczne, choć w mniejszej skali, skutki widać w sąsiadujących sektorach.
Rutynowy(+20)Common Lore Rogue Traders
d100=58 vs 65 sukces
Gia Saul członkini Dynastii Saul regularnie odwiedza Port Wander na pokładzie "Czapli"; jej ród wycofał się w bezpieczniejsze rejony sektora i jedynie ona zapuszcza się w te odludzia.


Kael
(otwarty)Common Lore Imperial Navy
+10 za długoletnią służbę
d100=03 vs 60 okrutny
Znikła praktycznie cała flota Koronusa; spośród pięciu okrętów liniowych i okrętu flagowego znana jest pozycja jedynie jednego: Getsameni. Z ponad czterdziestu okrętów eskortowych zostało dziesięć. Pozostałe nie przechodzą przez remonty w Porcie Wander, ich załogi nie pojawiają się w rotacji. Jednocześnie transportowce wciąż pobierają dla nich zasoby. Flota Calixis też została uszczuplona o kilka jednostek; jednocześnie patrole dookoła Paszczy nie meldują o żadnych spotkaniach z tymi statkami, czyli wszystkie muszą być gdzieś indziej.
(otwarty)Common Lore Navis Nobilite
d100=05 vs 50 żmudny
Spośród wszystkich rodów które miały placówki w Porcie Wander żaden nie uznał za stosowne utrzymywać jej dalej wobec blokady przejścia do Rubieży. Większość z tych obiektów została przeniesiona...na otaczające asteroidy. Pałace rodów Bentek, Cor'cle, Aleene, Visscher, Ortelius i Cassini wciąż wylewnie witają w swoich progach Wolnych; czas zamknięcia Paszczy traktują jako chwilę oddechu na konsolidację wiedzy i nawiązywanie sojuszy.
Ciężki(-20)Forbidden Lore Navigators
d100=57+20 vs 50
przerzut
d100=31+20 vs 50 porażka
Pałace nawigatorów są silnie chronione; nawet piraci nie chcą ich atakować. Rody nawigatorów składają się nie tylko z osób które prowadzą statki przez Immaterium. Bywają w nich także inni...specjaliści. A pałace otaczajace Port Wander są jednymi z największych w sektorze, zaraz po Scyntyli i Malfi.
Łatwy(+30) Forbidden Lore Warp
d100=23 vs 80 sukces (4 poziomy)
Udana nawigacja przez Paszczę jest tradycyjnie uznawana za miarę dojrzałości nawigatorów pośród Domów Calixis; nikt nie oczekuje że przeprowadzisz okręt nietknięty, a jedynie że przetrwacie. Skok sam w sobie jest niezwykle krótki; trwa jedynie pięć dni w jedną stronę. Większość okrętów, niezależnie od starań i talentu nawigatora musi przetrzymać uderzenie sztormów Immaterium; są tak częste i nieprzewidywalne, że uniknięcie ich jest prawie niemożliwe. Dodatkowo, przeciskanie się wąskim pasem względnego spokoju między Wielkimi Sztormami wywiera miażdżący wpływ na psychikę załogi i tworzy dodatkowe problemy już na pokładzie. Jedyną ulgą są Stacje Pośrednie: kilkanaście miejsc gdzie można zatrzymać się bezpiecznie podczas skoku i zażegnać kryzys, nie wypadając z trasy. Stacje są unikatem na skalę Segmentum.


Mobious
(otwarty)Scholastic Lore Legends
d100=36 vs 56 ciężki
Przesmyk pomiędzy Wyjącym Wirem a Rojeniami Tancerza Pustki jest jednym z najbardziej zdradliwych obszarów obu sektorów; dziesiątki historii opowiadają o atakach demonów na podróżujące statki; kolejne setki pozostają niewypowiedziane. Wszystkie te historie budują spójny obraz napastnika: kilka istot, górujących pod każdym względem nad przeciętnym członkiem załogi poluje na samotnych i słabych. W wielu historiach oficerowie nie orientowali się aż było zbyt późno; aż demon uznał że oni sami są słabi i samotni. W jednej z legend, historii 'Scyntyliskiego Łupu' obrzydliwa istota wręcz opętała nawigatora i w jego ciele wyrznęła resztę załogi, karmiąc iskierkami ich dusz mroczne bóstwa chaosu.


 

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 04-08-2015 o 22:34.
TomBurgle jest offline  
Stary 15-07-2015, 14:35   #2
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ambrosia Vandermondeo, Hector Schild


Lokal, galeria w zasadzie ulokowany był w jednej z kopuł pokrywających Port Wander. Sam jego rdzeń, centrum kopuły stanowiła szeroka kolumna, wypełniająca większość przestrzeni lokalu, służyła jako winda dla kelnerów i miejsce magazynowe – poza czterema narożnymi, acz ulokowanymi wewnątrz kolumny klatkami schodowymi. Były na planie kwadratu, zawijając się coraz wyżej do kolejnych pięter wypełniających kopułę i stworzone były z drewna, z rzeźbionymi poręczami, dywanami pokrytymi dywanami w czerwieni, zdobione elektropochodniami z mosiądzu i obrazami o złotych ramach czy arrasami i gobelinami pokrywającymi ściany wewnątrz klatek schodowych. Był dość monotematyczne i wszystkie stanowiły albo portrety od słynnych kapitanów i jeszcze wyższych oficerów Marynarki z sektora, albo słynne sceny z marynistycznej historii Floty Bojowej Calixis. Zresztą podstawa schodów znikała poniżej kopuły i były jedynym sposobem by tu się dostać – lecz przez dbałość o komfort i bogactwo wystroju zadbano, by wysocy rangą oficerowie marynarki stanowiący większość gości, wypełniając niszę jaka wynikała z tradycji „Odpoczynku żeglarza” - lokalu dla ich podkomendnych – zamiast znużenia odczuwali bardziej cenioną od przyjemności dumę z ich wspólnej historii.
Między ścianą kopuły a kolumną znajdował się okrągły kontuary lokajów pełniących de facto funkcję barmanów, pasaż i liczne stoły dla bywalców i przy samej ścianie kopuły, przy wielkich szybach z widokiem poniżej na resztę tego ramienia Portu Wander i bezkres gwiazd nieco bardziej prywatne loże, choć nie w pełni odizolowane. Poczucie jedności w Marynarce i skłonność do wspólnego celebrowania sukcesów towarzyszy broni, nie tylko własnych nie sprzyjały całkowitej izolacji starszych i młodszych oficerów.
Na samym szczycie kopuły znajdowała się najbardziej rozległa loża, do której wchodziło się od podstawy centralnej kolumny. Kolumna ta stanowiła parter i jako jedyny poziom odgrodzona była Przedsionkiem łączącym piętro niżej wszystkie klatki schodowe, przechodząc w pojedynczą i niemal zawsze strzeżoną by nie zakłócać gości kogokolwiek dość potężnego, by zarezerwować to miejsce. Omijając wielu oficerów z Eskadry Triumfu, Hector zastanawiał się, kto może to być w tej chwili.

Bardzo niewiele osób spoza Marynarki, bez wyjątku jej przyjaciół lub darczyńców, przebywało na terenie lokalu którego nazwy były komisarz nawet nie wysilił się by poznać. Został zaprowadzony przez jednego z podkomendnych, którzy wielokrotnie przybywali do tego miejsca, zawsze czekając na zewnątrz na swoją panią. Znając drogę powrotną jednak Hector odprawił mężczyznę.

Sam był tutaj niecodziennym widokiem. Wielu oficerów zwracało spojrzenie na szukającego wzrokiem, przechadzającego się między nimi człowieka w charakterystycznym, czarnym płaszczu, skrywającym jednak coś innego niż można by się spodziewać – równie czarny mundur z szarfą o trzech pasach: białym, purpurowym i złotym. Czapkę niósł pod ramieniem jak niejeden oficer i odstawał od tłumu głównie przez swój niecodzienny, nienaganny strój, oraz, mimo idealnie ogolonej twarzy i zaczesanych przedziałkiem włosów spojrzeniem jak gdyby wciąż odchorowywał świętowanie.

Jedno spojrzenie wystarczyło by widzieć, że wolałby być w dowolnym innym miejscu na stacji. Kwestia przyczyn tego stanu rzeczy, poza silnym kacem na który paradoksalnie wskazywało niedawne, pośpieszne zadbanie o ład i wygląd, była bardziej złożona.

Po przejściu dwóch najniższych poziomów i trasy dłuższej niż wynikałoby z geometrii miejsca podszedł na chwilę do jednego z kontuarów, prosząc lokaja o zlokalizowanie osoby do której tu przybył.

Jak by nie patrzeć, do niedawna szanowana kapitan Marynarki Imperialnej nie była do końca uznawana w takim miejscu za Wolnego Kupca. Jeszcze.

Po dwudziestu minutach, dwóch drinkach i niezobowiązującej konwersacji z pomocniczą oficer działonową z czwartego okrętu Eskadry ruszył wiele pięter wzwyż by po raz ostatni dokonać okrążenia tamtego poziomu kopuły, szczęśliwie po o wiele mniejszym promieniu, aż dostrzegł w jednej ze stanowiących lożę wnęk, przy olbrzymim przeszkleniu z widokiem na gwiazdy osobę, którą szukał, ruszając prosto ku stolikowi jej i jej towarzyszy wolnego czasu.

Przy stoliku, do którego zmierzał Hector siedziało kilku kapitanów rozmawiających ze sobą spokojnie i raczących się nie tylko wolnym czasem, ale także zamówionymi trunkami. Schild od razu zauważył pomiędzy zgromadzonymi osobę, której poszukiwał, odzianą w uniform przypominający bardziej rozpinaną, purpurową tunikę ze złotymi wykończeniami narzuconą na białą koszulę, niż faktyczny mundur. Wiedział jednak, że blondwłosa kobieta, która jeszcze przed chwilą rozmawiała z jednym z kapitanów, a teraz przyglądała się gwiazdom przez przeszkloną kopułę była nikim innym jak kapitan Ambrosią Faustiną Vandermondeo.

Kobieta o delikatnych, choć trochę niepokojących rysach zdawała się dać pochłonąć obserwacji przestrzeni gwiezdnej, którą wszak widziała na codzień i na pojawienie się Hectora zwróciła uwagę dopiero w momencie, gdy rozmowy ucichły, jak ten zatrzymał się obok stolika.

Ambrosia zwróciła spojrzenie na nowoprzybyłego, po czym uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Hectorze Rasselu Schieldzie, - odezwała się na powitanie, jednocześnie przedstawiając Hectora. - miło cię widzieć.
- Kapitan. - zasalutował kobiecie nowoprzybyły nawet nie dając znaku że zauważył kogoś jeszcze przy stoliku - Jeżeli byłabyś łaskawa odprawić swoich kompanów. Sire. - powiedział bezceremonialnie, zasiadając do stołu i kładąc przed sobą po prawej czapkę oficerską, po lewej składany w pół datadysk, który otworzył przed sobą, dając pozostałym kapitanom znać, że przybył w sprawach ich nie dotyczących. Bez względu na to, jak nietaktowne by to nie było.
Ambrosia spojrzała na innych kapitanów, którzy chcąc nie chcąc, nieważne co by myśleli o impertynencie, musieli dać trochę prywatności tej dwójce. Uśmiechnęła się do nich przepraszająco i powiedziała:
- Musicie wybaczyć te słowa, stare nawyki jak rozumiem, nawet byłym rangom pozostają. Później jeszcze porozmawiamy, panowie.
Komisarz zdawał się ignorować słowa pożegnalne, uwagi czy spojrzenia odchodzących kapitanów. Wpatrzony był w czarny jeszcze ekran datadysku, tym samym zmęczonym wzrokiem.
Kiedy pozostała przy stoliku sama z Hectorem spojrzała na swojego podkomendnego i odezwała się głosem pełnym nagany:
- To nie było w najlepszym tonie, Hectorze Schildzie.
Hector sięgnął po piersiówkę ukrytą pod połą płaszcza, odkręcając ją. Uśmiechnął się na słowa kapitan.
- Dlaczegóż nie, pani kapitan? - po czym nie tyle upił łyk, co ewidentnie zaczął głębokim haustem wypijać całą zawartość niewielkiej metalowej puszki.
- Bycie byłym komisarzem to jedno, ale dbanie o dobry wizerunek to drugie, a pamiętaj, że twój wizerunek rzutuje także na wizerunek rodu, Hectorze Schild. - odparła łagodnie przyglądając się mężczyźnie - Może wolisz, abym zamówiła dla ciebie coś innego?
- Jest w porządku. - powiedział, biorąc jeden z pozostawionych przez kapitanów kieliszków, i próbując nieco. Zdegustowany odstawił i spróbował innego, po czym w wielkim skupieniu zaczął przelewać zawartość wysokiego i szerokiego kieliszka do wąskiej szyjki piersiówki.
- Wybacz, pani kapitan, przywykłem jedynie do oficjalnych okazji i reprezentowania rodu Vandermondeo w zakresie moich obowiązków. Mam wiele pracy. Przybywam w tej sprawie. - wyjaśnił, odstawiając kieliszek usatysfakcjonowany uzyskanym drinkiem z amasecu w miejsce podlejszego alkoholu.
- W jakiej sprawie? - zapytała Ambrosia pijąc spokojnie zawartość własnego kieliszka, jakby nieprzejęta zachowaniem Hectora.
- Skontaktowała się ze mną… emisariuszka od komodora Sansa. Komodor życzy sobie, ze wszelkimi stosownymi uprzejmościami takiego życzenia, umówić się na spotkanie z tobą oraz twoimi “najbardziej zaufanymi oficerami” w wybranym przez ciebie miejscu. Zaproponował udostępnienie swojego gabinetu, acz jest otwarty na propozycje. - sługa rodu Vandermondeo zakręcił piersiówkę, zawieszoną na szyi, i schował ponownie pod połę płaszcza sięgając znów po kieliszek, którego zawartością wzgardził przy pierwszej degustacji by upić łyk.
- Czy wspomniał w jakim terminie chce się spotkać? - Ambrosia przyptrywała się zachowaniu Hectora z tym samym przyjaznym wyrazem twarzy, który nie wskazywał na to, żeby była zbulwersowana.
- Mam przekazać odpowiednią godzinę midszypmen, która przekazała mi tę prośbę, a ona zobaczy, czy komodor ma wówczas czas. - komisarz odstawił kieliszek i splótł palce dłoni na brzuchu, relaksując się w wygodnym, metalowym siedzisku. - Mam wrażenie, że komodor jednak znajdzie czas. Spotkanie na następny dzień sugeruje pewien pośpiech…
- Intrygujące, nieprawdaż? - kapitan odstawiła pusty kieliszek i na moment zerknęła na gwiazdy - Pośpiech, pośpiech… - odetchnęła powoli, głęboko delikatnie przymykając oczy, po czym znowu spojrzała na Hectora - To, że przystanę na prośbę jest oczywiste.
- Nie znam się na lokalnej polityce Marynarki. Przybyłem by ustalić szczegóły spotkania, oraz przedstawić moje rekomendacje uczestniczących oficerów.
Ambrosia nie odpowiedziała, a Schild zauważył, że najwyraźniej zapatrzyła się w widniejące za przeszkleniem gwiazdy.
- Kapitan? - zapytał, by upewnić się że ma jej uwagę.
Vandermondeo nie odpowiedziała od razu i nie spojrzała na Hectora przypatrując się przestrzeni kosmicznej rozciągającej się za szybą. W końcu jednak pokiwała powoli głową.
- Spotkamy się, jak mówiłam. Pośpiech i nagłość tej sytuacji zastanawia, ale nie musimy być okrutni w stosunku do komodora Sansa i kazać mu czekać zbyt długo, prawda?
Oficer rodu położył splecione dłonie na stole, wpatrując się teraz w kapitan, jak gdyby domagając się uwagi.
- Nie powinniśmy być “okrutni” w stosunku do komodora. Pozwól pani, że przypomnę, iż w Porcie Wander jest on drugi po Imperatorze i, jak to byś określiła, nietaktem byłoby nieprzystanie na jego życzenie, czy marnowanie jego czasu.
- Hm? - Ambrosia wreszcie spojrzała na Hectora, jednak był to tylko moment, bo znowu spojrzała na gwiazdy - Nie musisz powtarzać moich słów, Hectorze Schildzie. Spotkamy się jutro i wszyscy będziemy z tego zadowoleni, chociaż sądzę, że są lepsze miejsca niż, z jakiej propozycji jesteśmy oczywiście zaszczyceni, gabinet komodora.
- Mogę zaproponować jakieś miejsce na naszym okręcie, upewnić się, że będzie przygotowane na czas. Opera… być może ogrody hydroponiczne. - mężczyzna obrócił głowę ku centrum kopuły, obejmując ten poziom - Lub możemy umówić się w bardziej neutralnym miejscu… Ślepym Oku. Być może tutaj. Zapewne jego podwładni nie mieliby problemu z zarezerwowaniem loży na szczycie kopuły. Jestem ciekaw jak tam jest… - powiedział ciszej, pod koniec jak gdyby myśląc na głos, z oczyma skierowanymi ku sufitowi nim zwrócił je z powrotem ku kapitan, oczekując odpowiedzi.
Kapitan uśmiechnęła się do siebie.
- Neutralne miejsce może być nawet lepsze niż nasze, a szczyt kopuły brzmi… Niesamowicie. - w końcu odwróciła spojrzenie na Hectora i mogło mu się wydawać, że wzrok kapitan był przez chwilę rozmarzony, czy to z powodu wizji szczytu kopuły, czy samych gwiazd, na które właśnie przestała spoglądać.
- Taką zatem złożę propozycję. - powiedział już łagodniej, choć w zmęczonym wzroku dawnego komisarza widoczna była wciąż niepewność co do kontaktu Ambrosii z rzeczywistością.
- W sprawie towarzyszącej ci delegacji… Czy masz jakieś preferencje, poza względami praktycznymi i wytycznymi etykiety?
- Potrzeba ludzi o sprawnym umyśle, bo czuję, że to nie będzie rozmowa o nowych stylach umundurowania. - Ambrosia popatrzyła byłemu komisarzowi w oczy - Ufam w bystrość twojego umysłu, Hectorze Rasselu Shildzie, jednak mam obawy.
- Pozwól zatem, że je rozwieję. - odparł, zerkając przelotnie na ekran datadysku, z innej wewnętrznej kieszeni płaszcza dobywając toporną papierośnicę by zapalić lho-skręt.
- Na pewno mógłby ci brat Alastair. Nie miałem przyjemności dokładnie go poznać, ale jego arystokratyczne korzenie mogą uczynić go wrażliwym na subtelności świeckiej etykiety, zarazem ukazując komodorowi związek twojej rodziny z kultem Imperialnym. Ponadto jako człowiek nie związany z Marynarką może zaoferować inną perspektywę.
- To faktycznie spore zalety. - zgodziła się Ambrosia spoglądając na data-dysk i powracając wzrokiem do podwładnego - Kto jeszcze?
Podwładny odwrócił datadysk by mogła odczytać udostępnione rodowi Vandermondeo archiwa osobowe przez organizacje, z których pochodzili w większości znani im, choć nie dogłębnie, specjaliści niezbędni dla funkcjonowania okrętu.
- Mistrz Weyrlock, z którym miałem okazję już porozmawiać kilkakrotnie przy inspekcjach mostka. Jego obecność jako nawigatora wespół z tobą pokaże komodorowi iż jest traktowany z największą uwagą. Ponadto nawet jeżeli pan Weyrlock nie jest doświadczonym dyplomatą jak ty, jest naprawdę bystry. Może też posiadać wiedzę przydatną w temacie rozmowy jeżeli komodor pytałby o obraną trasę. Jako nie uczestnik, lecz doradca i cichy obserwator byłby dla ciebie właściwym członkiem świty. - Hector zgasił lho-skręt na dnie wysokiego kieliszka, prawie zupełnie opróżnionego z drinka - Chyba nie jest zaskoczeniem że proponuję nawigatora, ale poza tym wszystkim pan Weyrlock ma za sobą wieloletnią służbę w Marynarce.
- To zawsze niezaprzeczlny bonus, a i może tylko wpłynąć pozytywnie na relacje nie tylko jeżeli chodzi o komodora, ale także samego mistrza Wyrlocka, a to, musisz przyznać, dość ważne. Jeszcze ktoś?
- Jestem zaskoczony, pani. Zdanie nawigatora ma dla ciebie znaczenie? - Hector zagaił ironicznie.
- Nawet twoje zdanie ma dla mnie znaczenie, Hectorze Rasselu Schildzie. - odparła z miłym uśmiechem kapitan - Kontynuuj.
- Nie domyśliłbym się. - odparł tym samym tonem, nim runą na datadysku przełączył archiwum na kolejną osobę, opierając łokieć na stole a twarz na dłoni i kierując wzrok na tylną stronę ekranu. - Ostatni wybór może być kontrowersyjny. Chciałbym, by towarzyszył ci mistrz Felken. Jeżeli jest taki jak inni astropaci których znałem, posiada intuicję i zmysły których my nie mamy, i zdolność wejrzenia w duszę i intencje twoich rozmówców, jak też może być w stanie upewnić się… że nie zostaniecie poddani żadnej subtelnej perswazji. Astropaci są nie do zwiedzenia żadnymi słowami. Jednak nie wiem na ile pragmatykiem jest komodor, ani jakie jest jego prywatne zdanie na temat mutantów i obecność jednego może być kwestią równie praktyczną co kłopotliwą…
Ambrosia zapatrzyła się w urządzenie, delikatnie postukując palcami o blat stołu. Uniosła wzrok na Hectora i odparła:
- Też nie wiem jakie ma zdanie, ale de facto to on chce tego spotkania, a nie my się wpraszamy. Wybór Astropaty może być kłopotliwy, ale z drugiej strony może także zaoszczędzić nam kilku rzeczy, o których wspomniałeś. Jestem gotowa zaryzykować tego manewru.
- Doskonale. Ostatni jest magos Eredin. Rekomendowałbym by pozostał na okręcie. - przez chwilę Hector myślał uważnie jak sformułować uzasadnienie swojej rekomendacji. Łyk z piersiówki przyspieszył ten proces. - Nie znam niestety magosa i zamierzam to nadrobić. Nie wydaje mi się jednak, by został czy odczuł wykluczenie z powodu nieobecności, lecz zaryzykowałbym że będzie wdzięczny iż nikt nie przeszkadza mu w jego wykończeniowych rytuałach i pracach naprawczych. Niedługo adepci będą poddawać Próbom główne złącze cogitatorowe okrętu i wiem że jest dość zajęty. Przekazałbym mu osobiście, że spotkanie się odbywa, oraz osobiście pewną informację przez którą nie odczuje jakoby coś miało być tajone przed nim.
- Jaką informację? - zapytała Ambrosia unosząc wzrok na kopułę.
- Za pozwoleniem, chciałbym uzyskać zwolnienie od uczestnictwa. Przekazałbym magosowi informację oraz dołączył do niego przy pracach. Chcę dokonać inspekcji silników manewrowych i głównych systemów uzbrojenia, oraz upewnić się, że zaraportowane sekcje oddane do użytku rzeczywiście są już gotowe.
- Nie ufasz w ocenę magosa, Hectorze Schildzie? - zapytała zaskoczona Ambrosia.
- Ufam. Ufam także, że mogę pomóc inżynierom, oraz że ktoś musi dokonać inspekcji mniej kluczowych podsystemów i pokładów. Chętnie go poznam przy okazji.
- A przy okazji nie musisz się narażać na podobne nietaktowności, jakich dopuściłeś się dzisiaj?
- Znasz mnie dobrze. - uśmiechnął się nieszczerze - Z drugiej strony, nie zdarzyło mi się jeszcze przynieść złego świadectwa rodowi Vandermondeo przy jakiejkolwiek oficjalnej okazji.
- To naprawdę pocieszające. - uśmiechnęła się… przyjaźnie Ambrosia - Dobrze, dostajesz zwolnienie z uczestnictwa, tylko… Taka przyjacielska prośba - nie bądź pijany, kiedy powrócę ze spotkania.
- Skąd to przypuszczenie, pani kapitan. Człowiek o mniejszej ogładzie ode mnie byłby oburzony insynuacją. - Hector dezaktywował datadysk odpowiednią runą, po czym podświadomie odkręcił raz jeszcze piersiówkę na łyk - Bycie pijanym zdarza się tylko ludziom spożywającym za mało amasecu, ten stan przechodzi.
- Cieszy mnie to. - Ambrosia znowu spojrzała w nieskończoną przestrzeń kosmosu - Bardzo… cieszy. - milczała dłuższą chwilę zanim zapytała - Są jeszcze jakieś sprawy dla mnie?
- Nie z mojej strony. - stwierdził Hector, chowając naczynie do kieszeni i skłądając datadysk. Wstał, biorąc czapkę pod ramię i przyrząd chowając w szerokiej kieszeni pod prawą przednią połą sztywnego płaszcza. - Za pozwoleniem, dopełnię szczegółów umówionego spotkania i poinformuję ciebie oraz członków delegacji o dokładnej godzinie.
- Dobrze. - kapitan spojrzała na Hectora - Nie będę cię dłużej zatrzymywać, Hectorze Rasselu Schildzie.
- Kapitan. - zasalutował, po czym odwrócił się ruszając prosto do schodów, które miały zabrać go z powrotem do przestronnych pasażów Portu Wander.
 
-2- jest offline  
Stary 15-07-2015, 17:35   #3
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Hector Rassel Schild był jak gorzkie przypomnienie dawnego życia jeszcze sprzed tego szaleństwa z bycia Wolnym Kupcem; dawnego życia... we Flocie.

Przynajmniej wciąż znajdowała się tam, gdzie powinna; w miejscu, które było jej domem, o wiele lepszym od tego, co mogła zaoferować jej jakakolwiek planeta. Na co komu niebo, na co komu powiew wiatru czy stały grunt pod nogami, kiedy ma się na wyciągnięcie ręki cuda Wszechświata? Na co komu to wszystko, gdy wokół roznosi się ciche buczenie mechanizmów statku?

Nie wiedziała co można było widzieć w życiu na planecie. Nie wiedziała i nie miała zamiaru się przekonywać, więc była wdzięczna, że wciąż może ją to omijać i byle jak najdłużej czyli do końca życia. Znała takich, którzy nie podzielali jej zafascynowania życiem na statkach kosmicznych, ale kto by się takimi osobami przejmował? Jeżeli nie są w stanie dostrzec prawdziwego piękna to nie było jej obowiązkiem otwierać im oczu, które i tak zapewne były całkowicie ślepe. Czasami myślała, że trzeba się urodzić, jak i ona, na statkach Imperium, aby zrozumieć, aby pojąć całość otaczającego marynarzy cudu. Mieć inne wejrzenie.

Ich strata.

Kapitan Ambrosia Vandermondeo przyglądała się przez spore oszklenie temu cudowi, który otaczał ją przez całe życie - przestrzeni kosmicznej. Nigdy nie męczyły ją te obserwacje ani nie nużyły. Były wręcz odprężające i kobieta potrafiła się w nich praktycznie zatracić, ale w końcu każdy ma swoje małe dziwactwa, prawda? Czy było coś złego w oddawaniu się takim obserwacjom? To nie tak w końcu jakby… wpływało to na jej umiejętności.
Umiejętności… Ambrosia zamknęła oczy krzywiąc się na swoje myśli. Nie była szczególnie zadowolona z tego, iż musi udać się na rozmowę z komodorem Sansem. Nie chodziło o to jakie odczucia w niej wzbudzał. Był jej całkowicie obojętny, ale to najwyraźniej miało się zmienić, przechylić w którąś stronę. Całe to spotkanie oznaczało, że z jakiegoś powodu przyciągnęli uwagę głównodowodzącego Portu Wander, a to mogło oznaczać różne rzeczy i mieć różne rozwiązania, a głównym bólem głowy dla Ambrosii był fakt, że zapewne szybko dowie się o tym spotkaniu pewien kontradmirał i będzie miał wiele pytań do niej… a takiej rozmowy wolałaby nie przeprowadzić w najbliższym… nigdy.

Otworzyła oczy, ale ku jej irytacji z jakiegoś powodu nie mogła się na nowo skupić na widoku malującym się za szybą. Potrzebowała czegoś innego. Może mały sparring z jednym z podwładnych?

Odwróciła się mając zamiar odejść, ale zatrzymała się jeszcze w pół kroku. Tak, sparring będzie dobry tylko...

Tylko...

Ambrosia zwróciła się jeszcze raz w stronę szyby. Położyła na niej dłoń i wpatrzona w nieskończoną przestrzeń nie znającą horyzontu przesunęła po jej powierzchni palcami sycąc się chłodem pod ich opuszkami...
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 16-07-2015, 18:42   #4
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
01110011 01101000 01100100 01110110 01100010 01101011 01100010 01110110 01101011 01101110 01110011 01101011 01100100 01100010 01110110 01101011 01100010 01101011 01100010 01101011 01101000 01100010 01101001 01100010 01110110 01101011 77777777 01110000 01110010 01100001 01101001 01110011 01100101 00100000 01110100 01101000 01100101 00100000 01100001 01111010 01110101 01110010 01100001 00100000 01100110 01101100 01100001 01101101 01100101 77777777 00100000 01101011 01100101 01101000 01100010 01100110 01101011 01100011 01110101 01100001 01110111 00100000 01101100 01111010 01110011 01101100 01101010 01100111 01101000 00100000 01101100 01100001 01101000 01101100 00100000 01101100 01100001 01101010 01100010 01100111 00100000 01101100 01101010 01100001 01101100 01101010 01100111 00100000 01101000 01100001 01110010 01100111 01101000 01100001 01110011 01100010 01110110 01101100 01101000 01100001 01101100 01110010 01100010 01100111


Monofoniczny zaśpiew rozbrzmiał po raz kolejny gdy Eredin pracował nad pąpą chłodziwa trzeciego silnika zastępczego prawej burty. Skryte w odmętach szkarłatnego płaszcza dłonie z namaszczeniem przesuwały się po kolejnych przewodach, zaworach, i śrubach dokładnie pokrywając niezbędne komponenty porcją świętych olejów. Duch maszyny był jednak spokojny stojący za magosem młodszy akolita podał mu czerwoną świecę fragment pergaminu ze świętym tekstem i pieczęć by magos roztopiwszy wosk palnikiem który znajdował się na sterczącym z jego pleców Mechadendrycie mógł zapięczętować kolejną z pokryw. Praca w tej częście statku została więc zakończona. Umieszczony na wypustce czujnik optyczny zbadał po prędce pomieszczenie i przesłał do magosa informacje zwrotną.

#tHe WoRk in ThIs SEcTor hAve bEEn ConCLUdEd# Wyskrzypiała wisząca nad głową Eradina Servo - czaszka i ponownie przeszła w stan spoczynku unosząc się nad prawym ramieniem Kapłana maszyny.

- Duch maszyny statku chyba nam sprzyja nie prawdarz - spróbował nawiązać rozmowę wspierający Eradina akolita ale ten całkowicie go zignorował. Magos miał teraz inne zadania. Kolejny etap prac został zakończony, statek mimo kilku nie doskonałości przeszedł ostatnie testy i należało całość zamieścić teraz w raporcie finalnym. Pięć lat które spędził na tym okręcie nareszcie przyniosły owoc. Artume był gotowy do lotu, pozostało tylko kilka nieistotnych niuansów takich jak zaopatrzenie go w pożywienie i zapełnienie zbiorników wodą pitną tymi zadaniami zajmowały się jednak spoczywające teraz w fazie spoczynku w głównej ładowni serwitory transportowe i obecność Eradina w trakcie załadunku nie była niezbędna.



Eredin kroczył przez korytarz serwisowy pobieżnie obserwując otaczające go instalacje. Gigantyczne rury, pęki przewodów grube niczym pnie najstarszych drzew Tery wiły się w niepojętym dla zwykłego człowieka chaosie. Dla magosa były ona jednak niczym żyły i linie oddechu okrętu każda posiadająca własny cel i funkcje.
Fregata była prawie gotowa, dawny okręt floty już niemal trwał się do lotu wzbudzone w trakcie prób silniki z trudem udało się ponownie wprowadzić w stan spoczynku. A po całej jednostce nieprzerwanie niósł się cichy warkot który nasuwał człowiekowi obraz zajączek się bestii. Eradin dotarł to szybu transportowego gdzie wraz z kilkoma członkami załogi i jednym serwitorem który w swych potężnych ser co ramionach dzierżył cewkę przewodzącą wsiadł do gravi wagonu. Załoganci przywitali tech kapłana uprzejmie i bez zbędnych spółfałości, nie znali Eradina dobrze, wiecznie otoczony przez grupę tech-adeptów często co prawda pojawiał się w najróżniejszych punktach statku od kajuty Pani Kapitan, przez koszary aż do Zrzutów odpadków, ale zawsze pozostawał dla nich tajemnicą. Pojazd pędził po torach rozświetlany co chwilę ułożonymi na ścianach tunelu lampami. Załoganci i serwitor wysiedli wczesnieh, Eredin jednak jechał dalej aż do ostatniej stacji do której dostęp otworzył się po wprowadzeniu kodu i próbki głosu.

#kAjuTy OfiCeRskIe# zaskrzeczał umieszczony w wagonie Vox i Eradin wsiadł.

Trasa do jego kajuty nie była długa mimo zdziwienia współoficerów nie zajął on przydzielonej mu luksusowej kwatery, która po dziŚ dzień stoi pusta, a ulokował się w pomieszczeniu najbliżej stacji które przerobił w warsztat. W którym to, niemal niczym przez przypadek, znalazło się też łóżko i garść osobistych przedmiotów. Szkarłatny kapłan zasiadł za wykonanym z adamantu biurkiem i wyciągnął z szuflady auto-pióro które po kilku chwilach, w miarę jak Eredin szukał w klawisze, wypluwało z siebie wstęgę pergaminu. Napisanie raportu zajęło Eredinowi z dwie godziny. Po zakończeniu oderwał wstęgę i zapieczentował ciasno zwinięty zwój swoją pieczęcią. Teraz pozostało tylko zadać go na ręce Ambrosi, Pani Kapitan nie było jednak na statku więc Magosowi pozostało tylko czekać, co prawda pozostały jeszcze dwa końcowe komponenty, główne złącze cognitorów i silnik Warpow, do sprawdzenia ale te prace rozpoczną się najszybciej za kilka godzin. Eredin posłał wszystkich adeptów do komnat oczyszczenia by przygotowali się na nadchodzące rytuały.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy

Ostatnio edytowane przez czajos : 16-07-2015 o 20:52.
czajos jest offline  
Stary 16-07-2015, 21:46   #5
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://features.cgsociety.org/newgallerycrits/g86/302986/302986_1228356193_large.jpg[/MEDIA]
Katedra była wielka. Mobius nawet bez wzroku, ani swoich zdolności, które go zastąpiły mógł to stwierdzić. Jej ogrom musiał być przytłaczających dla tych o słabym duchu, lub umysłach otwartych na niewłaściwe rzeczy. Astropata spędził w tym miejscu lepszą część dnia, ale nikt go nie zaczepiał. Był temu w sumie wdzięczny gdyż miał wiele do przemyślenia. Delikatnie dotykał opuszkami palców latarnię, która służyła mu kilka lat. Nie płonęła oczywiście, miejsce lontu wewnątrz latarni zajął kawałek kolorowego szkła, które Mobius zdobył na świętej Terrze. Uśmiechnął się pod swym kapturem, gdyby któryś z obecnych tu kapłanów dowiedział się o pochodzeniu szkiełka to albo by starał się przekupić Astropatę, aby oddał je w ich ręce, albo spaliłby go na stosie za kradzież “świętego artefaktu”. Pewnie oba.

Lada dzień naprawy statku miały dobiec końca, a ich nowa przygoda miała się zacząć. Mobius Felken nie zdołał poznać wszystkich członków załogi, wątpił nawet czy poznał wszystkich oficerów. Udało mu się oczywiście nawiązać kontakt z mistrzem Weylockiem, nawigatorem rodu. Rozmawiał też kilkukrotnie z zastępcą pani kapitan, Hectorem Schildem. No i oczywiście była pani Kapitan. Ambrosia Vandermondeo była specyficznym typem człowieka, w przeciwieństwie do poprzedniego przełożonego Mobiusa traktowała go… dobrze. Nie był jednak wstanie pozbyć się delikatnego uczucia niepokoju, kiedy był w jej pobliżu. W sumie Mobius czuł się zestresowany przy każdym, kto posiadał jakąś formę autorytetu nad nim co wywoływało więc też delikatne znerwicowanie przy Nawigatorze i Hectorze Schildzie. Przy Ambrozii było jednak coś jeszcze, ale nie potrafił tego umiejscowić. Miał nadzieję, że kilka godzin spędzonych na modlitwie i medytacji w Katedrze Imperialnej oczyści jego umysł, uspokoi jego myśli i przygotuje na to co go czeka. Teraz miał już tylko nadzieję, że nikt go nie szukał przez ten czas. Wychodząc podziękował kapłanom i akolitom za ugoszczenie go, po czym ruszył z powrotem do rezydencji Vandermondeo.

Mobius spędził spory kawałek czasu analizując mapę stacji zanim po raz pierwszy wyszedł ją “pozwiedzać”, brak oczu o ile nie przeszkadzał mu w życiu, ciągle utrudniał przemieszczanie się po nieznanych miejscach, a stacja była zbyt duża, aby wyjść na dziko nawet jeżeli się posiada doskonały wzrok. Dotarcie do rezydencji zajęło mu nieco dłuższą chwilę, ale kiedy zaczął wyczuwać znajome zapachy, dźwięki i emocje wiedział, że znalażł się we właściwym miejscu. Spokojnie przekroczył drzwi i “rozejrzał się” po wnętrzu rezydencji. Nic się nie zmieniło i był wstanie dojrzeć drobne ogniki dusz rezydentów. Wyczuł zbliżającego się do niego jedengo z członków służby. Młody chłopak, który głównie służył Hectorowi za gońca.
- Mistrzu Felken. Mam wiadomość od oficera Schilda. - dokładnie - Ma się odbyć spotkanie z Komodorem Sansem w Ślepym Oku. Twoja obecność jest wymagana.
Mobius kiwnął spokojnie głową.
- Przekaż, że oczywiście się zjawię. Dziekuję za informację. - dwójka mężczyzn się rozeszła. Mobius ruszył do swoich komnat przygotować się do wyjścia, a chłopak wykonać jakieś inne zadanie do byłego komisarza.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!

Ostatnio edytowane przez Seachmall : 16-07-2015 o 21:56.
Seachmall jest offline  
Stary 19-07-2015, 14:07   #6
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Za wolność!




Kael Wyrlok – Nawigator. Imperialista. Człowiek. Mutant.
Speluna w której się zaszył śmierdziała moczem z uszkodzonego sedesu na jej tyłach. W powietrzu unosił się lho-dym. Pił z przyjaciółmi. Z Tym-wielkim, z Tym-z-blizną oraz z Tym-bez-oka. Jakie oni mieli imiona? Nie pamiętał. Czy w ogóle kiedykolwiek wiedział? Niekoniecznie. W sumie znał ich od kilku godzin. Od toastu który razem wznieśli.
„Niech żyje wolność!”
Tak… niech żyje wolność. Nie była ona dana Kaelowi. Nawet teraz był niewolnikiem swego okrętu. Zbyt cenny by pozwolić na samowolę. Trzecie oko było teraz zamknięte. Ukryte. W klanie Kaela ta mutacja zawsze przybierała bardzo subtelną formę. Niewidzialne póki zamknięte. Dopiero otwarte lśniło czarnym blaskiem, zdającym się pochłaniać światło.

Ubrany był w stare łachy. Proste materiałowe spodnie, zgodnie z okropną modą modą sprzed dekady, z krokiem w kolanach. Na to bezrękawnik i kurta z jakiegoś ortalionopodobnego syfu. Wszystko w odcieniach lichej szarości.
Na oczach miał założone mosiężne soczewki, mające sugerować implanty by nikogo nie dziwiły jego oczy czarne jak noc. Pozbawione białek, źrenic, tęczówki… po prostu czarne. Na dłoniach miał grube rękawice by ukryć spiłowane szpony, które wieńczyły jego palce.
W jego krwi płynął tani amasec by stłumić wspomnienia.
- Za wolność!
Ryknął wznosząc blaszany kufel do góry, a odpowiedzieli mu Ci-wielki-z-blizną-i-bez-oka.
Nikt z nich nigdy nie poznał co znaczy to słowo. Najmniejsze szczury… jeden szorujący pokład, drugi podrzędny żołdak na starej krypie, trzeci mielący nawet-nie-wie-co by przerobić to na organiczną papkę którą karmiono tych dwóch pierwszych… Te najmniejsze szczury wcale nie czuły się bardziej przytloczone niż czuł się On – nawigator. Wedle niektórych następny etap ewolucji człowieka. O oku które spojrzało w głąb osnowy i zrozumiało. Oku wiodącym wielkie okręty poprzez immaterium. Bez którego (i takich jak ono) Imperium by upadło, zmieniając się w oddzielone od siebie systemy.
W tym toaście wcale nie było dużo mniej goryczy niż w opowieściach snutych, gdy piło się za pamięć tych co nie wrócili.

* * *

- Nie.
Pałka Arbites zalśniła od łuków elektrycznych na tę odpowiedź. Kael na sekundę zamknął oczy. A gdy je otworzył widział… więcej. Pałka bardzo powoli opadała w dół by w niego uderzyć. Widział ją zewsząd. Poza swoimi oczami. Widział też arbites. Jak wysunął nogę wprzód, jak przełożył na nią ciężar. Widział wady jego postawy, widział jak go pokonać.
Krok w przód, krótki blok skrzyżowanymi przedramionami tak by nie dotknąć elektrycznej głowicy. Uchwycenie pałki i kopnięcie w bok kolana. Wykorzystanie chwilowej dezorientacji przeciwnika i szarpnięcie. Pałka uderzająca w jego skroń. Łuk szokowy pozbawiający go przytomności. Koniec walki. A w zasadzie jej początek.
Kael stoi naprzeciw dwóm partnerom pierwszego arbites, ale teraz jest uzbrojony w jego broń.
- To jak panowie? Zapraszam do tańca…
Nikt nie zginął Kule latały. Więcej niż kilka kropel krwi się polało, ale wszyscy z tego wyjdą. Walka szybko przerodziła się w ogólną bijatykę. A Kael teraz pozostał ostatnim na nogach. Walczył przeciw wszystkim. Nie wybierał celi. Jedynie rozdawał na lewo i prawo uderzenia. Jedynie co jakiś czas musiał zwolnić tempo aby odzyskać skupienie i znów postrzegać świat zewsząd.
Teraz jednak gra się zaostrzyła bardziej niż chciał. Przybył cały oddział arbites, uzbrojony w strzelby i granaty. Więc przerwał. Uderzył po raz ostatni posyłając wielkie babsko które wyraźnie kojarzyło mu się z imieniem Helga, na łopatki.
- Poddajesz się?
Zapytał oficer arbites widząc bierność Kaela. Czuł się pewnie mając siedmiu uzbrojonych ludzi.
- Po prostu przerywam walkę. To eskalowało zbyt szybko. Dajcie mi odejść to sprawa zakończy się na tej scenie.
- Czemu miał bym… - Kael nie dał mu dokończyć.
- Bo jestem nawigatorem klanu Weyrlok. – mówiąc to uchylił lekko trzecią powiekę, pozwalając mrokowi wylać się na świat – I nie dam się zakuć w kajdany. Ja prowadzę okręty między gwiazdy!

Wypuścili go. Oficer skontaktował się z kapitanem, a kapitan wiedział, że nawigator (a nikt nie wątpił, że Kael jest jednym gdy uchylił powiekę) to zbyt gruba ryba by zwykli arbites mogli go sięgnąć. Weyrlok odszedł wolny i skierował się na okręt.

* * *

- Więc jesteś nawigatorem? –zapytała szumowina w uliczce. Jeden jz dziesiątek którymi Kael wracał do swoich kwater. Nie odpowiedział.
- To znaczy, że ktoś wiele za ciebie zapłaci.
- Niewiele wiesz, co nie? Przecież wszyscy wiedzą, że spojrzeniem potrafimy wyrywać z ludzi ich dusze.
- Neh… nie daję temu wiary.
- A gniewowi ludzi pod którymi służę też nie?
- W to akurat wierzę. Ale wierzę też w umiejętności dyplomatyczne Rubikona.
- To jest twój szef?
- Przywódca. Zwróciłeś na siebie uwagę niewłaściwych ludzi. Więc? Pójdziesz z nami po dobroci?
- Powiem ci, że powinieneś wierzyć w to co ludzie mówią…
Mówiąc to otworzył całkowicie swoje trzecie oko, pozwalając szumowinie dojrzeć pełnię kuszących tajemnic osnowy. Tajemnic których ludzka dusza nigdy nie powinna widzieć. Człowiek krzyknął w przerażeniu gdy samo patrzenie wypaczało jego duszę i skręcało ciało. Pole energetyczne pochłonęło salwę śrutu wystrzeloną w plecy Kaela przez wspólnika martwego człowieka. Oko obróciło się wraz z głową i uliczkę wypełnił kolejny krzyk.

* * *

Kael patrzył w blaszany kufel amasecu, nie słuchając opowieści Tego-wielkiego o tym jaką to kobietę sobie znalazł na wczorajszą noc. To starcie z arbites miało miejsce trzy dni temu. Na razie nie usłyszał o tym ani słowa, ale spodziewał się, że raport ze zdarzenia jeszcze może dość Schilda bądź lady Vandermondeo. Wtedy pewnie miał by kłopoty… Zagłuszył tę myśl kolejnym solidnym łykiem.

* * *

Dwa dni później, gdy spotykali się z komodorem, był już zupełnie sobą. Dumnym reprezentantem rodu. Frak w kolorach karmazynu i czerni, zdobiony złotem wyglądał na nim doskonale. Wielkie mankiety, ozdobne naramienniki i kołnierz sięgający żuchwy, wszystko zgodnie z aktualnie panującą modą. Nie ustępował niczym najwyższej szlachcie. Krój i dodatki były w pewnym stopniu subtelne. Znać było przepych, ale i smak. Nie miał sobie równych jeśli chodzi o oficjalne okazje. A spotkanie z komodorem było taką okazją.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 22-07-2015 o 23:41.
Arvelus jest teraz online  
Stary 27-07-2015, 20:07   #7
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Podkład: Cathedral(loop)

To co zawsze uderza wchodzącego do Ślepego oka to bezlitosna, gęsta cisza. Pod sufitem, na środku sali od wieków wisi wiekowy generator pola kontr-dźwięku; niweluje każdy odgłos, zastępując go psalmami chwalącymi Imperatora śpiewanymi przez cherubinki siedzące na jego gotyckich zdobieniach i szczerzące w fałszywym uśmiechu martwe usta; do tego silne wentylatory rozdmuchują zapachy i targają włosy a półmrok panujący w całej sali utrudnia obserwację.
Cały hexagon ma może trzydzieści metrów średnicy; w każdym rogu stoi olbrzymia ambona zwieńczona matową kopułą. Pomieszczenie jest niepokojąco symetryczne; gdyby nie chaotyczna ludzka wyspa bezgłośnie pijąca dookoła drewnianego baru na samym środku, byłoby trudno zorientować się w kierunkach. Zgodnie z ustaleniami, ta najbliższa po waszej lewej jest zarezerwowana dla was; ledwie zdążyliście przyzwyczaić się do nietypowych warunków, z wejść naprzeciwko wysypuje się tuzin żołnierzy w pancerzach z insygniami marynarki - gwardia osobista komodora.

[przeciwstawny awareness i shadowing
Ambrosia d100=23vs20/2
Mobius d100=96vs60
Kael d100=21vs60]
Kael zauważył że kilkunastu gości lokalu nadzwyczaj żywo zareagowało najpierw na wasze wejście, a później na wejście eskorty komodora; wyglądają jak normalni skrobi i klerycy; Mobius odnotował jedynie ożywienie na dole

Oczywiście błyskawicznie, kiedy tylko was rozpoznano, podbiegł wysoki i chudy jak patyk gospodarz; zamiatając wypolerowane deski w najniższych zgięciach dopełnił wymaganych ukłonów i wyciągnał z pokrowca kaligrafowane zielonym tuszem pergaminy informujące jak miłymi gośćmi jesteście w jego lokalu, że wszystko zostało przygotowane oraz że zaraz otworzy waszą lożę.
Wewnątrz miniaturowej wieżyczki głos rozchodzi się już normalnie; ba, czuć także płynącą z góry przyjemną woń przygotowanych delikatesów. Obite miękkim, lekko skrzypiącym pod butem materiałem schody prowadzą do saloniku na górze. Kula okazała się być przejrzysta od tej strony; co więcej, z tej perspektywy w pomieszczeniu wcale nie jest ciemno. Widzicie jak eskorta dowódcy portu obstawia waszą lożę a po niecałej minucie przez którą mogliście swobodnie rozmawiać z sykiem otworzyła się gródź a kroki samego oficera za chwilę słychać na schodach.

Larius Sans, dowódca Portu Wander i przypisanych mu okrętów zjawił się na umówionym spotkaniu. Ściśle regulaminowy mundur Marynarki wzbogacił jedynie o buławę energetyczną i nietypowy pistolet bolterowy; jak na oficera jego rangi to wręcz pustelnictwo. Z pewną sztywnością ukłonił się wam wchodząc do pomieszczenia; najwyraźniej nie był to jego zwyczajowy sposób powitania i rzekł
- Niech będzie wiadome że jest dla mnie niezwykłą przyjemnością mieć możliwość pogratulowania tak zasłużonym dla Marynarki osobistościom, zwłaszcza Pani, kapitan Vandermondeo, osiągnięcia tak znacznego jakim jest przywrócenie do służby Imperium fregaty -

[przeciwstawny scrutiny i deceive:
Ambrosia d100=40vs20/2
Mobius d100=22vs60
Kael d100=58vs60]
Mobius wykształcił w sobie wnikliwość pozwalającą mu tym razem zauważyć trzecie dno w słowach i gestami oficera; spod starannie ukrywanej fasady urzędowej niechęci na chwilę przebił się promyk faktycznej sympatii
Kael zauważył że poza prezentowaną urzędową niechęcią było coś jeszcze; coś jakby ta niechęć nie była szczera


Astropata wykonał kilka dyskretnych ruchów dłonią, informując panią kapitan o szczerości wypowiedzi Komodora.
Ambrosia uważnie, jak na swoje możliwości, przyglądała się, jak komodor podchodzi do nich i również z uwagą, choć nieco większą, wysłuchała jego słów. Kiedy zakończył swoje uprzejme słowa, kapitan Vandermondeo, twarz której jak zwykle przyjmowała przyjazny wyraz, uśmiechnęła się do Sansa i skłoniła lekko głowę w wyrazie wdzięczności, po czym sama zabrała głos.
- Dziękujemy za te łaskawe słowa, a i sami czujemy się zaszczyceni, że zasłużyliśmy na pańską uwagę, komodorze. -
- Pan nawigator Weyrlock, Pan także wzburzył kilka fal przybywając tutaj w takiej chwili - zwrócił się do nawigatora, kolejnej osoby wg tytułu
Kael uśmiechnął się nieco. Zastanawiał się na ile komodor się przygotował, ale skoro rozpoznał w nim nawigatora, pomimo braku widoczności jego trzeciego oka, świadczyło to, że poświęcił przynajmniej tyle czasu na to by kazać swoim ludziom mu opowiedzieć o załodze.
Złożył ręce w nietypowy sposób, bo zaciśniętą pięść przyciskając do wnętrza otwartej dłoni i pochylił się nieco w grzecznościowym ukłonie.
- Miło słyszeć te słowa - poszedł Kael w ślady kapitan. Ona narzuca politykę. On nie zamierzał z nią dyskutować. Wyprostował się z ukłonu i spojrzał na komodora. Na tym zakończył swoją wypowiedź. Nie był obyty w takich spotkaniach, więc nie zamierzał dawać sobie szans na jakieś faux pas.
- I pan Mobius, choć niestety o Panu nie usłyszałem zbyt dużo. - powitał ostatniego członka załogi na spotkaniu
Astropata delikatnie się skłonił. No cóż, rzadko był traktowany z taką grzecznością.
- Obawiam się, że ludzie mojego pokroju nie często zostawiają swój odcisk na historii Imperium. -
Kiedy formalne powitania dobiegły końca, wszyscy usiedli i chętni mieli chwilę poczęstowali się specjałami ze stołu, rozmowa potoczyła się w bardziej biznesowym kierunku; dość szybko stało się jasne że komodor sonduje was o wasze plany na najbliższą przyszłość; astropata i nawigator odnieśli wrażenie że czeka na jedną bardzo specyficzną odpowiedź
- ... jeżeli dobrze pamiętam, w ciągu ostatnich pięciu lat nikt nie ubiegał się o Gwarant; ba, nawet w tej chwili wasz okręt jest jedynym który nie jest tu w celach handlowych. Mam rację? - wypytywał kołysząc kielich wonnego amasecu z Rjen.
- Tak. - odparła Ambrosia patrząc na komodora, tym razem nie rozpraszana przez nic… co mogłoby się dziać, gdyby wybrali inne miejsce na spotkanie, ale to byłoby wielce niepożądane, prawda? - Ma pan całkowitą rację, komodorze. -
- W takim razie jak Artume będzie służyć Imperium w najbliższym czasie, skoro nie pomnażając jego bogactwa? - speszył się - Przepraszam, doskonale rozumiem okazjonalną potrzebę tajemnicy handlowej. Ale w takiej sytuacji...ciekawość bierze górę-.
- Czyż właśnie na takich małych tajemnicach nie rozwija się interes handlowy? - zapytała retorycznie Ambrosia uśmiechając się lekko - A kiedy owy interes kwitnie, rozwija się także Imperium.-
- Za rozwój Imperium! - upił łyk - Zawsze byłem skłonny myśleć że pewne małe tajemnice mogą zostać kupione za odpowiednią cenę i wykorzystane dla dobra ogółu - dalej brnął w temat, odrobinę nerwowy
Kael pozwalał dyskusji być toczonej nieco obok niego. Słuchał co mówiono, na wypadek gdyby zadano mu jakieś pytanie, ale bardziej oglądał architekturę. Podobała mu się i to bardzo. No i obserwował też ludzi wyglądających na skrybów i kleryków, którzy powoli, jeden po drugim, korzystając z ogólnego ruchu, przegrupowali się i otoczyli stolik przy którym siedzieli. Nie dał po sobie poznać, że cokolwiek zauważył. Przez chwilę zastanawiał się jak powinien zareagować. Niektóre zasady mówią “kapitana wolno obudzić dopiero gdy odpala się kapsuły ewakuacyjne”, ale inne im zaprzeczają “jeśli zastanawiasz się czy wołać kapitana to biegnij co sił w nogach by go (w tym wypadku ‘ją’) powiadomić.
Wyciągnął kawałek pergaminu i piórko.
“Dzieje się coś dziwnego. Koło tuzina ludzi sukcesywnie nas otoczyło. Strażnicy ‘patrzą w inną stronę’. Garbus w blond peruce mi się nie podoba.”
Następnie schował ją pod stolik by podać pani kapitan. Komodor zauważył proces pisania (czego, z resztą, Kael jakoś specjalnie nie ukrywał), ale wiadomość miała nie dotrzeć do adresatki w tej formie.
Mobius nie potrzebował więcej ostrzeżeń niż te, które ujawnił mu Komodor. Spokojnie nawiązał łączność telepatyczną z Kael’em i Ambrozją.

[Focus Power:
Unfettered Short Range Telepathy Focus d100=93 vs WP=60
Unfettered Short Range Telepathy Focus d100=16 vs WP=60
Unfettered Short Range Telepathy Focus d100=90 vs WP=60
Unfettered Short Range Telepathy Focus d100=13 vs WP=60]

-"Pani Kapitan, Mistrzu Weyrlock, tu Mobius, nie dajcie po sobie poznać, że rozmawiamy. Coś jest nie tak. Komodor jest wzburzony, może wiedzieć więcej niż nam mówi i może chcieć to wykorzystać. Sugeruję rozwagę.
- “Dobre wyczucie czasu. Otoczyło nas dwunastu ludzi. Strażnicy ich chyba ignorują a garbaty blondperukarz zdaje się coś kombinować. -
- Apropo drobnych tajemnic, komodorze. Wybacz moją ciekawość, ale co się stało z okrętami marynarki imperialnej? Było ich wiele, a została garstka… -
Odpowiedź, tak na prawdę, nic a nic nie interesowała Kaela, ale chciał zająć czymś uwagę współrozmówcy, aby nie dostrzegł on, że prowadzony jest też drugi dialog.
[przeciwstawny Deceive i Scrutiny
+20 Good Reputation Imperial Navy
Kael d100=68 vs 35]

- W takim razie...może mały sekret za mały sekret? - uśmiechnął się i odwrócił się na wprost do nawigatora. Wyraźnie skupił uwagę na rozmówcy; z wygodnej pozycji przeszedł do skupionego wpatrywanie się w oczy Kaela.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 27-07-2015 o 20:09.
TomBurgle jest offline  
Stary 29-07-2015, 22:06   #8
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Stanowiące wnętrze ozdobnego portalu i pokryte płaskorzeźbami drzwi rozsunęły się praktycznie bezdźwięcznie na chwilę nim do przepastnej i wysokiej, monumentalnej komnaty o szeregu krzyżowych sklepień - prawie że rezydencji w stalowej metropolii okrętu, o skrzętnie poukrywanych pod grawerunkami, obrazami, rzeźbami i ozdobnymi płytkami pnączach okablowania i licznych szczelnych prowadnicach dla wszystkiego od powietrza po chłodziwo - wstąpiła postać oficera wykonawczego, jak zawsze w czarnym mundurze o złotych zdobieniach i szarfie w kolorach rodu Vandermondeo. Płaszcz miał luźno zarzucony na ramiona i powolnym krokiem, z niosącym się odgłosem każdego kroku obuwia z wojskowym obcasem na posadzce odczekał na sługę w jednej z luksusowych komnat. Rozglądał się w oczekiwaniu uważnie po całym pomieszczeniu, jednym z wielu na okręcie, jednym z niewielu przeznaczonych dla załogi, z ewidentnym zaciekawieniem w oczach i dostateczną znajomością Mechanicus, by w miejsce atłasowych arrasów, gobelinów, sztandarów, obrazów, posągów, marmurów, ozdobnej ceramiki, prawdziwego drewna, złota i srebra i rzadkich materiałów o niezwykłych barwach znaleźć o wiele bardziej… funkcjonalny wystrój.

W pomieszczeniu dominowały dwa motywy szkarłat będący kolorem Adeptus Mechanikus i stal. Ściany z gołej Adamantowej blachy pokrywała niekończąca się sieć przewodów, rur i kanałów przez które płynęły przeróżne ciecze chłodziwa do pneumatycznych wierteł oleje i smary. Hektor zakładał, że w większości pomieszczeń pod okładziną ścian znajdowały się podobne podzespoły, ale z pewnością nie w takiej ilości. Rury wiły się niczym węże i odstawały daleko, czasem nawet na kilka kroków od ściany. Pomieszczenie które zdawało się jedynie atrium komnat Eradina nie było jednak zawalone jak można by się spodziewać narzędziami i częściami. Przejście było całkiem wąskie i prócz dwóch mniejszych bo zapewne wiążących ledwie dwie standardowe jednostki tonarne kognitorów nie było tam wiele innych rzeczy. Ostały się jedynie dwa elementy który można było uznać za wystrój, lejące się z sufitu szkarłatne draperie które spływały przy ścianach aż do podłogi i parawan w tym samym motywie kolorystycznym z zza którego gdy tylko ucichły hydrauliczne zamykające się automatycznie za ex-komisarzem drzwi, rozległ się głos z syntezatora mowy Kapłana Maszyny.
- Witaj Hectorze, wejdź proszę - - na zaproszenie gość ruszył żywotnym krokiem, odmiennym od jego typowego marazmu, widocznym często przy formalnych okazjach. Ta była jednak inna. Gdy Hector minął parawan ujrzał w końcu Eradina. Tech Kapłan stał za parawanem, koło małej skrzyni z narzędziami otoczony przez dwa serwitory. Jeden, medyczny, który spoczywał widocznie w stanie oczekiwania na wypadek problemów i drugi transportowy który w swych serwo ramionach przytrzymywał prawą ,odłączoną aktualnie od korpusu , rękę Eradina. Serwitor trzymał ją wysoko tak, że jej koniec utrzymywał tą samą wysokość co złącze które znajdowało się na barku Mechanikusa. On za to stał pewnie wpatrując się piątką swych wizjerów w gościa, a zamontowane na jego plecach mechadendrity uniwersalny i optyczny pracowały nad przyłączeniem ręki do korpusu. Wypustka optycznego servo narządu po koleji przeskakiwała z jednego przyłącza nerwowego do drugiego, a podążający za nią drugi mechadendrit systematycznie załączał je, za każdym razem roniąc z niego kilka kropli jakiejś cuchnącej chemikaliami czarnej cieczy, nieznajomego Hektorowi pochodzenia.
Wszystkie cyber-wszczepy, mechadendrity i cyber-kończyny były utrzymane w tym samym stylu adamant kuty ze stalą układał się w rozmyte wzory niczym stal damasceńska błyskając na przemian ciemniejszymi i jaśniejszymi plamami z pod transparętnego czerwonego lakieru. Oficer wykonawczy przełożył ręce wraz z trzymaną czapką za plecy, gdy z uśmiechem zadowolenia przestał lustrować pomieszczenie.
- Zastanawiałem się jak zagospodarujecie nasze… imponujące kwatery, magosie. Optowałem u kapitan by kluczowi oficerowie okrętu dostali do dyspozycji część z loży przeznaczonych dla gości. - przeniósł wzrok na Eredina - Nie jestem zawiedziony.
Eredin nim odpowiedział Hektorowi wydał wpierw z siebie krótki monofoniczny zaśpiew który pobudził do życia stojącego dotychczas nieruchomo serwitora transportowego ten poruszył swe wysięgniki aż ręka Eradina na powrót złączyła się z korpusem. Wpinając się w gniazdo z kliknięciem.
- Dziękuje za miłe słowo. - odrzekł Magos badając czy ręka reaguje odpowiednio w trakcie gdy testował sprawność odzyskanej kończyny.
- Proszę za mną - powiedział jeszcze wskazując na drzwi przez które przejechał zwolniony ze swych obowiązków serwitor.
Pomieszczenie do którego przeszli było ogromne. Oficer zauważył, że magos usunął ścianki działowe i zmienił wnętrze swej kwatery w wielką salę produkcyjną. Po pomieszczeniu rozstawione były serwitory stacjonarne. Korpus mężczyzny którego nogi zastępowała obrotowa platforma niezmordowanie pracował swymi wzmocnionymi siłownikami i zakończonymi ostrzami i wiertłami dłońmi. Starannie obrabiając fragment mosiądzu nadając mu kształt jakiejś pieczęci, zapewne podążając za wytycznymi taśmy perforowanej która przepływała przez jego korpus, rozwijając się z wielkiego zwoju.

Magos przeszedł przez halę i przeszedł do małego pomieszczenia w jej rogu o zupełnie innym wystroju. Widać tu było rękę ich dekoratora, wielkie łoże, meble z prawdziwego drewna i mosiężne płaskorzeźby na ścianach. W tym pokoiku który pełnił wcześnie zapewne funkcję garderoby, znajdowały się wszystkie prywatne rzeczy magosa. Ale także stół i dwa krzesła. Eradin usiadł na jednym ,a drugie wskazał Hektorowi.
- Mów Hektorze, bo zakładam, że odwiedziłeś mnie w jakimś konkretnym celu. -
Rozmówca magosa położył na stole czapkę, krzesło obrócił sobie by po usiąściu ręce oprzeć o oparcie, które miał przed sobą.
- Przyszedłem, magosie, aby poinformować was, że w tej chwili odbywa się spotkanie z komodorem Sansem, o które to sam komodor poprosił, w którym udział biorą kapitan... - tutaj Hector uśmiechnął się krzywo - ...oraz wedle zaproszenia jej najbardziej zaufani oficerowie. Chciałem osobiście wam przekazać, magosie, że ułożyłem jej listę rekomendowanych, którą w pełni zaakceptowała. - Hector w bardzo częstym geście wyciągnął podłą metalową papierośnicę z której dobył lho-skręt wsadzając do ust, zaś papierośnicę wyciągnął ku Eredinowi, proponując w geście.
Eredin gestem podziękował za “poczęstunek” Jeszcze za czasów jego inicjacji w szeregi Adeptus Machinatus usunięto jedno z jego płuc i całą dolną część twarzy by zastąpić je respiratorem, co mogło by zdecydowanie utrudnić cieszenie się Iho-stickiem. Same wieści też nie zdziwiły Magosa, Komandor wcześniej czy póżniej musiał się przecież odezwać. Ich jednostka stała przecież w jego doku od 20 lat i jak by nie patrzeć stała się jednym z głównych miejsc pracy na stacji, miejscem pracy które miało zaraz zniknąć.
- Rozumiem - odparł krótko Magos - Ambrosia dobrze zrobiła nie angażując mnie w to wydarzenie. Jestem znacznie bardziej potrzebny tutaj,za góra 5 godzin rozpoczynam ostateczne załączenie silnika Warpowego. - kontynuował swój wywód ciągle wpatrując się w ex-komisarza stalową maską która była jego twarzą.
- Tak właśnie uznałem, że nie bylibyście zadowoleni magosie, że przerywa się wam pracę w ostatnich etapach. - Hector odpalił niewielką zapalniczką, chowając papierośnicę w kieszeni płaszcza na sercu, przez chwilę mimowolnie bawiąc się zapalniczką w lewej dłoni, ale nie zdejmując wzroku z rozmówcy - Ale nie wiedziałem na pewno, dlatego uznałem że idealnym zwolnieniem ze spotkania dla mnie będzie dołączenie do was, magosie, do ostatnich prac i kluczowych inspekcji, by lepiej was poznać i wiedzieć w przyszłości. Wkrótce będziemy dużo współpracować i dotychczas obowiązki nam na to nie pozwalały… ale teraz być może będę w stanie się przydać przy wykończeniowych pracach.*
- Powiedz mi coś o swoim doświadczeniu z rytuałami Wybudzania Ducha Maszyny - odpowiedział Magos.
- Nie zaskoczę cię stwierdzeniem, że bez tych informacji nie mogę dopuścić cie w rejon prac. Musiał byś też przejść rytuały oczyszczające, sfera wokół Silnika nie jest zbyt bezpieczna, wkroczyć może tam tylko ten którego ciało i umysł chronią święte obrządki Omnisjasza. -
Hector uśmiechnął się nieco jak gdyby słowa Eredina odpowiedziały mu na pewne pytanie, lecz nie wygłosił go.
- Znany jest mi katechizm wzbudzenia i dostąpiłem już… zaszczytu użycia świętego dzwonu by wybudzić Duchy Maszyn ze snu, choć były to okoliczności wynikające z konieczności, a nie mojego statusu. Jednak… - Hector obrócił głowę w bok i obniżył kołnierz płaszcza, ukazując bardzo dobrze wykonane, niewielkie złącze MIU, którego widoczny fragment biegł wzdłuż kręgosłupa do podstawy czaszki - ...doznał już nie raz zjednoczenia z maszyną. Jeżeli chodzi o operacje okrętowe, byłem szkolony i inicjowany z inżynierami pomocniczymi i członkami Schola Progenium na samej Cypra Mundi, gdzie spędziłem większość życia nie spędzonego w próżni. - znowu spojrzał prosto na magosa - Nie jestem jednych z twoich braci, magosie, ale mogę spojrzeć trzeźwym okiem na stan naszego powiernika, Artume, z perspektywy reszty załogi, a zdarzyło mi się dokładnie poznać maszynownię. - tutaj dawny komisarz uśmiechnął się widocznie do jakichś wspomnień, uśmiechem świadczącym, że same wspomnienia nie były najlepsze.*
Trudno było ocenić jak Magos przyjął te wieści co prawda mały fragment policzka który był widoczny przez szparę między goglami, a respiratorem poruszył się ale mogło to znaczyć cokolwiek. Na szczęście jego słowa sprostowały całą sytuację.
- Dobrze zaznajomiony z nauką Progenium inżynier z pewnością przyda się w trakcie rytuału. - powiedział i zrobił krótką pauzę, zapewne na przemyślenia. - Jeżeli jesteś chętny by pomóc przydzielił bym ci sterowanie chórem Adeptów gdy sam odłączę się by zamknąć reaktor silnika pieczęcią. Twoje złącze powinno wytrzymać ten kontakt, a sam nacisk psychiczny rozłoży się na cały chór. - powiedział po chwili.
- Zabierz proszę za sobą kombinezon do spacerów próżniowych, start silnika nie może się odbyć w obecności oddechu okrętu. - *
- Tak zrobię. - odparł Hector - Nie będę też przeszkadzał wam w przygotowaniach przez ten czas magosie, może jeszcze dane nam będzie porozmawiać po rytuale. Chcę zadać przy tej okazji tylko jedno pytanie dotyczące moich obowiązków. - zaczął oficer wykonawczy, wstając już i obracając krzesło z powrotem - Wszystkie znaki w gwiazdach i szepty wśród załogi wskazują, że jeżeli z nią będzie wszystko dobrze - magosowi nie umknęło, że Hector mówi jak wielu marynarzy o okręcie w formie żeńskiej, nie o kapitan w tym przypadku - to niedługo okręt wyruszy. Chciałem tylko wiedzieć, czy bardziej komfortowi bylibyście działając w maszynowni podczas nominalnych operacji Artume, czy może raczej wydzierżawić wam stanowisko oficerskie na mostku.*
- Preferowałbym operować z poziomu mostka. Znajdują się tam złącza kognitorowe które pozwolą mi mieć wgląd do wszystkich podzespołów statku, a obawiam się, że ,znając historię tej jednostki, czeka nas wielę sytuacji w których będą one wymagały mej uwagi. Adepci pod moją i za pewnę, i twoją Hektorze komendą powinni dać sobie radę z większością operacji. - odpowiedział Eredin również wstając, z niematuralną płynnością którą mogły zapewnić jedynie cybernetycznie wzmocnione kończyny dolne, by odprowadzić gościa.
- Macie na myśli problemy okrętów tej klasy co Artume z ich… wiekowymi złączami cogitatorów, czy coś dokładniej związanego z historią jednostki? Nie zdawałem sobie sprawy, że od tak dawna służycie Vandermondeo. - ewidentnie zainteresował się Hector w krótkiej drodze do wyjścia.
- Z Kapitan Vandermondeo współpracuję już od przeszło od dwudziestu paru lat. - odpowiedział Magos, - i choć przyznaje, że jest to wręcz w całości okres rekonstrukcji tej jednostki. To w tym czasie poznałem ją lepiej niż wnętrze własnej dłoni. Zaskoczył byś się wiedząc ile można się dowiedzieć nie tylko o samym okręcie ale i o jego kapitanie oglądając chociażby stan samego kadłuba. - Hectora ewidentnie coś rozbawiło gdy magos mówił o znajomości okrętu, i kapitan, ale kolejne słowa kapłana maszyny powstrzymały go przed własnymi. Skinął tylko głową.
- Tak, rozumiem. Również miałem okazję poznać kapitan już jakiś czas temu… przed podjęciem współpracy. - uśmiechnął się krzywo - Po rytuale będziesz musiał opowiedzieć mi, jak znajdujesz tę wieloletnią współpracę. - po raz pierwszy zwrócił się nieoficjalnie do magosa, stając przy wyjściu z jego cyklopicznych komnat i podając dłoń.
- Oczywiście - skwitował Magos wysuwając dłoń z przepastnego rękawa szaty i podając ją Hektorowi.
- Jeżeli pragnął byś przyłączyć się do rytuału oczyszczenia z resztą chóry, są aktualnie w kaplicy Omnisjasza. Czuj się swobodny dołączyć do nich w każdym momencie.
 
-2- jest offline  
Stary 04-08-2015, 22:32   #9
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Sekcja planowania upraw była tą mniej olśniewającą częścią arboretum. Pod rajskim ogrodem były ukryte rozliczne rzędy upraw, a jeszcze pod nimi...to. Kilkaset klaustrofobicznych, zalanych chemikaliami stanowisk będących sercem i mózgiem całego procesu.

Pierwszy Wieszcz Silnika stał wraz z Mistrzem Przestrzeni nad jedną z kłopotliwych sadzonek; ledwo zakończył się rytuał oczyszczania Enginarium zgłoszono im to znalezisko. Sześćset nieopisanych roślin znalezionych w nadzwyczaj zabezpieczonej krypcie arboretum, niezgodnych z jakimikolwiek klasyfikacjami dostępnymi na pokładzie. Dostępnymi, a nie wszystkimi. Librarium od półwiecza miało niezborne serwitory indeksujące. Takie raporty wciąż spływały na mostek; jak na razie we dwóch zweryfikowali ledwie jedną czwartą.

Ścieżką od strony wejścia dla oficerów jak wicher wbiegł młody, tyczkowaty chłopiec z oznaczeniami gońca pokładowego. Złożył meldunek według którego podoficer scyntylisjkich fizylierów prosił o spotkanie w cztery oczy z Hectorem Schildem, powołując się na znajomość swojego dowódcy majora Adonai z komisarzem Chirano. Warta nie wpuściła go na pokład, ale zgodził się poczekać.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 08-08-2015, 10:02   #10
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Bardzo chętnie - odpowiedział Kael parskając - Niestety wyjawiać mogę tylko swoje własne. Zapytaj mnie, komodorze, o coś co jest takową to z chęcią odpowiem. -
- Niecały rok temu w tym rejonie zaginął transporter “Róża z Terry”; pierwszą nawigatorką była dobrze znana ci Elen Weyrlock, wtedy już poszukiwana przez admirała Horna. Proszę, stwórz dwie teorie tych zdarzeń. -
Imię pierwszej nawigatorki było tym co jednak przykuło uwagę Kaela. A bez problemu mógł się usprawiedliwić mówiąc sobie, że kupuje czas dla kapitan i Felkena na spokojną rozmowę.
- Cóż. Jako, że nie wiem z jakiego powodu była poszukiwana daje mi to swobodę interpretacji. Znałem ją jako niezwykle uzdolnioną ryzykantkę. Może wykonała zbyt niebezpieczny skok? Szacuję szasne na jakieś 10%. Nie więcej. Przyjmowała znacznie mniejszy margines błędu niż inni nawigatorzy, ale to dlatego, że była wspaniała. Te 10% to szansa, że przez ostatnie ćwierćwiecze stała się zbyt pewna siebie, bądź straciła instynkt. Druga teoria, ta rodem z opowieści płaszcza i szpady: Odnaleźli coś co wymagało natychmiastowego zbadania. Np. STC. Zgłaszając to narazili by się na opóźnienia związane z rozkazami od osobistosci których warrant już nie pozwolił by zignorować. Dlatego zerwali łączność i, ostatecznie, skoczyli gdzieś w odległy kąt galaktyki, gdzie wciąż lecą i to jest powodem dla którego nie ma o nich żadnych wieści. A jaka jest wersja, bądź też teoria, komodora?-
- To jest ten sekret który chciałbyś uzyskać? - zapytał poważnie kiedy skończył potakująco kiwać głową słuchając nawigatora. Na chwilę zerwał kontakt wzrokowy, zerkając na dół sali. Jeden z żołnierzy eskorty komunikował jakąś wiadomość poprzez serię gestów. Komodor zirytowany spojrzał z powrotem na Kaela

[nikt nie ma secret tongue: battlefleet, więc nie odczytacie z automatu
w zastępstwie: wymagający (-10) Speak Language Battlefleet War Cant
Ambrosia d100=47 vs 35
nigdy nie było okazji nauczyć się tego języka; od zawsze był domeną wyższych oficerów, a w ostatnich dekadach prawie zanikł. Choć, jak widać, nie wszędzie. Te parę gestów które rozpoznajesz układa się w (ktoś) - spotkanie - nagłe - (pytanie) ]


Informacja jedynie potencjalnie użyteczna, ale zarówno dla Kaela jak i dla kapitan, czy taka którą sam Kael koniecznie chciał poznać? Ciężki wybór. Cóż. Mówi się trudno. Nie zawsze ma się to czego się chce.
- Tak.-
Ale to nie jest ten dzień.
Komodor sprężył się w sobie - Moją teorią jest że ktoś na pokładzie “Róży” wywołał bunt; jeżeli Cyrrik Loefstatd, tamtejszy astrotelepata, zginał zanim zdążył ostrzec nas o tej zdradzie, okręt zrywa komunikację. Nie wiem dlaczego admirał nakazał im powrót, ale wiem bez kogo żaden bunt na okręcie nie może się obejść. - jeżeli nawet wydawało się to niemożliwe, to Larius Sans przypatrywał się nawigatorowi jeszcze uważniej, łowiąc każde drgnięcie i każdy gest.
Kael nie ukrywał spięcia jakie w nim wywolała ta teoria. Spojrzenia które się nieco pochyliło, na tyle by być “spod byka”, choć lekkiego. Usta też wygieły się w groźną podkówkę. Ale zaraz zmusił się by przybrać bardziej neutralny wyraz.
- Ktoś jeszcze chciałby zacieśnić więzy zaufania? - zapytał odwracając się z powrotem do wszystkich
Ambrosia przysłuchiwała się wszystkiemu w milczeniu, ale z każdym słowem Kaela zaczynała niecierpliwić się coraz bardziej, a w momencie, gdy Nawigator zaczął patrzeć na komodora w sposób, który nie powinien mieć miejsca w tej rozmowie, kapitan Vandermondeo straciła cierpliwość do tego wszystkiego, zaś bycie otoczonym nie polepszało sprawy.
- Sądzę, że Nawigator Weyrloc zacieśnił je wystarczająco, komodorze. - odezwała się chłodno Ambrosia patrząc na komodora - Nie widzę potrzeby dalej drążyć tematu, który nie jest tu głównym i naprawdę istotnym, a nie tylko marnowaniem czasu, jakkolwiek istotny nie byłby dla Nawigatora Weyrloca. Postawię bezpośrednie pytanie, skoro mamy za sobą początek - jaka to kwestia sprawiła, że teraz jesteśmy tutaj, zgromadzeni, a komodor zdecydował się wydzielić trochę swego czasu na nas? -
Komodor nieco spuścił z tonu; zwycięska pozycja została szybko skorygowana do poprawnego, formalnego vis-a-vis. - Na osobistą prośbę admirała Horna mam przekazać wam ofertę kupna informacji z waszej bliskiej podróży przez Paszczę - wyrzucił z siebie.
Ambrosia spojrzała uważnie na komodora. Paszcza była otwarta? Ich podróż przez nią i informacje? Cóż…
- To znaczy, że Paszcza jest otwarta, a i przy okazji stoi założenie, że my odbędziemy podróż przez nią.-
Oficer zbladł. Powoli dotarło do niego co przeoczył; od początku rozmowy widział oznaki zmieszania i brak reakcji na drobne aluzje, ale nie połączył tego w całość. - A dlaczego mielibyście tego nie zrobić? -
Kapitan Vandermondeo obserwowała uważnie reakcje Sansa notując je w pamięci.
- Cóż, Galaktyka jest wielka, komodorze. - odparła uśmiechając się w kojący sposób - Pytanie jednak, dlaczego jest to tak istotne, abyśmy jednak obrali taki kurs.-
-Galaktyka jest wielka...ale pełne korzyści z Gwarantu można wyciągnąć tylko po drugiej stronie - skontrował już spokojnym głosem. Chwila słabości minęła.
- Niemniej to, co mnie naprawdę zastanawia to zainteresowanie naszym wkładem w związku z możliwą podróżą przez Paszczę. Powiedziałeś, komodorze, o ofercie kupna informacji… jakich konkretnie informacji? -
- Stanu Footfall, przede wszystkim. Sytuacji geopolitycznej Rubieży w drugiej kolejności - przeszedł do rzeczowych, suchych odpowiedzi, na tyle na ile potrafił
- Dlaczego akurat my, komodorze? - zapytała Ambrosia patrząc uważnie na swego rozmówcę, mając w pamięci to, co przekazał jej telepatycznie Astropata.
- “Aretume” jest okrętem który ma najwyższy stopień gotowości spośród tych które są...niezawisłe...pani Kapitan -
- Ona nazywa się "Artume",komodorze. - poprawiła go Ambrosia, dumna ze swego statku - I dlaczego tak ważne jest, aby był to statek niezawisły?-
- Przepraszam jeżeli źle wymówiłem nazwę. Dlaczego to takie ważne? Statek poza łańcuchem dowodzenia może z miejsca zwrócić się ku innemu zdaniu. Bez czekania na potwierdzenie rozkazów które czekają jeszcze na kogoś -
- Albo bez potrzeby informowania innych o zamiarach, mam rację?-
- Innych? - zapytał
- Jeżeli to "Artume" odbędzie podróż przez Paszczę i nawet będzie w jakiś sposób zbierać informacje na wskazane tematy, to nie zostanie to powiązane przecież z admirałem czy kimkolwiek z Floty, a z samym Wolnym Kupcem i jego interesami.-
- Ciężko nazwać to wadą, drodzy państwo -
- Niemniej, skoro znamy już naszą, możliwą, część zobowiązania, jaka będzie wasza część? Co w tym wszystkim będzie dla rodu Vandermondeo?-
- Admirał zapewnia że jakiekolwiek informacje o stanie Footfall wynagrodzi poprzez dołączenie Artume - dobrze to wymówiłem tym razem? - do listy okrętów mających prawo werbować wśród marynarzy Floty w dowolnej stacji Marynarki w Calixis, włącznie z Portem Wander. A szczegółowy zwiad równoważnością patrolu który musiałby być wykonany - jeden z Mieczy na wezwanie stawi się spłacić ten dług co do dnia -
- Jednakże - zaczęła Ambrosia, której to wszystko bynajmniej się nie podobało - co konkretnie będzie profitem dla mojego rodu, komodorze? Mówisz o werbowaniu marynarzy, mówisz o Mieczu, ale czy coś konkretnego dla nas jeszcze w tym będzie?-
- Przekazuję jedynie ofertę admirała, pani kapitan. Jeżeli negocjacje są konieczne, to z nim należy je prowadzić - nie chwycił przynęty - Mam przekazać jakąś odpowiedź? -
- Tak. - zaczęła Ambrosia, która najwyraźniej podczas wymiany zdań zdążyła podjąć decyzję, jaka się wyklarowała poprzez ostatnie zdania komodora - Ród Vandermondeo jest zainteresowany ofertą admirała, ale jednocześnie chciałby jeszcze przeprowadzić negocjacje w tej sprawie.-
- Admirał z całą pewnością z przyjemnością weźmie w nich udział - obecnie “Pięść z Adamantu” jest w okolicach Scyntylii i pojawi się tu najprędzej za miesiąc-
- Zawsze bezpieczni, prawda? - wychyliła się lekko w stronę komodora - Jesteśmy zainteresowani podjęciem tej współpracy. To moje słowo.-
- Stopień ogranicza mnie do określenia “dowodzący z drugiej linii” , ale rozumiem skąd to mogło się wziąć- nachylił się także.
- Zawsze bezpieczni. - powtórzyła swoje słowa jakby do siebie - Rozumiem więc, że targu dobiliśmy, chociaż jeszcze pozostały kwestie formalne, jak umowa.-
- Umowę, w pierwotnej postaci, mam gotową w skryptorium. Mogę rozkazać ją przynieść niezwłocznie po zakończeniu spotkania lub kazać sporządzić nową gdy dostanę nowe wytyczne -
- Rozkaż więc, proszę, komodorze, przynieść umowę. -
- Niezwłocznie. A więc, zanim się rozejdziemy...człowiek który jest na dole i zaczepi was kiedy tylko odblokujemy lożę jest tu wbrew mojej woli. Niestety nie mam mocy uniemożliwić mu takich działań - złożył ręce i opuścił głowę w geście przeprosin - Żegnam, i życzę powodzenia na szlakach Rubieży -

Kilka zdań później zbierali się do wyjścia; Mobius poczuł to dziwne uczucie które towarzyszyło nadciągającej komunikacji astrotelepatycznej; był już na tyle doświadczony by rozpoznać wiadomość skierowaną bezpośrednio do niego. Tytuł Mistrza zobowiązywał.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 09-08-2015 o 20:51.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172