26-08-2016, 17:41 | #11 |
Reputacja: 1 | Podróż do domu upływała na wspomnieniach i poznawaniu. Wspomnieniach przeszłości i poznawaniu medialnej sylwetki panny Blackwater. Reporterka bowiem zaczynała dość wcześnie, a jej losowe vlogi Katon podrzucał w kolejności powstania. Najstarsze w postaci spakowanych archiwów. Pierwszy morf Opal był bardzo atrakcyjny w nieco krzykliwy sposób, acz miało to swój cel… wtedy zajmowała się głównie modą i memami meshowymi. Zachowaniem nie różniła się specjalnie od tego, co prezentują sobą obecnie inne vlogerki o podobnych zainteresowaniach. Kiepski materiał na sukces, co pewnie i ona musiała zauważyć, bo z czasem… zmieniła się ich tematyka. Początkowe vlogi dotyczyły dość błahych spraw rozbijających się o sąsiedzkie i podwórkowe kradzieże, wandalizmy i kłótnie. Daleko temu było jeszcze do prawdziwego reportera śledczego. Z czasem sprawy stawały się coraz poważniejsze i zaczynały zahaczać o większe horyzonty. Przekręty bankowe przeciwko swoim klientom. Dyskryminowanie podów, uplifów czy AGI w firmach. Przełomowym momentem był reportaż o sabotażu w fabryce. Wtedy też została zauważona przez hiperkorporację Experia. Trafiła do newsów jako reporterka wciąż updateując swoje reportaże, choć dużo rzadziej. Więcej było tekstów przez nią pisanych, co nieco zmniejszyło zainteresowanie odbiorców. Widząc tego efekty Opal znów zmieniła taktykę podejmując się niebezpiecznej misji powiązanej z półświatkiem. To wtedy właśnie jej morf uległ nieodwracalnemu uszkodzeniu. Ale ryzyko to z pewnością się opłaciło, bowiem czym jest utrata ciała w dzisiejszym świecie? Ciało to ubranie. Zmienia się je, gdy ulegnie uszkodzeniu lub przestaje być użyteczne. Ona też to wiedziała, gdyż po resleevowaniu pochwaliła się nowa umową z Experią. Transakcja, choć za wysoką cenę, była opłacalna. A sama Opal pojawiała się teraz trzy dni w tygodniu jako prezenterka wieczornych wiadomości na oficjalnym kanale telewizyjnym, dodatkowo tworząc vloga pod ich patronatem. Najwięcej wiadomości było z czasów po upadku, kiedy Opal walczyła o prawa uciekinierów starając się też przekonać społeczeństwo do upliftów, biomorfów, jak i AGI. Po komentarzach od można było uznać to za walkę z wiatrakami, mimo to kobieta uzyskała chociaż tyle, że świat rozpoznał w niej działaczkę na rzecz tychże grup i nierzadko promowała imprezy o takiej tematyce. Odważna, doświadczona, sprytna i uparta. Idealistka. Smith takich cenił. Osoby których nie można kupić. Nie pracował zwykle z nimi, ani nie wynajmował. Ale cenił. Zresztą w środowisku jakim się obracał byli raczej jak yeti w Himalajach. Niektórzy ponoć ich widzieli, ale trudno było spotkać ich wśród ludzi z którymi Smith się zadawał. Opal była więc intrygująca dla niego, na więcej niż jeden sposób. Ale nad tym mógł się zastanowić później. Tej nocy zdążył jeszcze negocjować zlecenie i zasnąć. I o poranku zbierać jego pierwsze owoce. Przekazane przez “łowcę” informacje były ciekawe i tylko rozpaliły apetyt Smitha na więcej. Tym bardziej, że chwilę później Katon trafił na ciekawy wpis na jednym z forów. To wystarczyło, by mężczyzna przekierował wątek do swego najemnego łowcy w sieci z propozycją, by wytropił twórcę tego wpisu na forum o planie B. Za tą samą stawkę, lub do negocjacji w przypadku, gdyby sprawa była trudniejsza. W jego fachu dobrze było znać swoje ograniczenia i fachowców, którzy potrafili je zrekompensować. Nic więc dziwnego, że ze swego domu wyjeżdżał zadowolony i pełen optymizmu co do reszty dnia. Wczorajsze działania powoli przynosiły już pierwsze owoce. Przed wyjściem Opal wyjrzała przez okno aby zobaczyć te prace. Rozejrzała się po mieszkaniu i zabrała ze sobą wszystkie nośniki danych jakie posiadała, oraz roboty. Gnat latał jej przy głowie, a nośnik odnaleziony w mieszkaniu Marka spoczywał na dnie torby. Kilka batonów energetycznych z lodówki również znalazło się w bagażu. Lata spędzone w branży nauczyły kobietę paranoi. Zarówno w sprawie tych, co chcą nie dopuścić do ukończenia śledztwa, jak i rywali w zawodzie. Zjechała windą na dół aby spotkać się z Smithem. Przywitała go tym razem w nieco bardziej zasłaniającym ubraniu. Miał jednak podobną manierę. Opal przywdziała tym razem pełną plastikową kurtkę w kolorze bladego różu z wymalowanymi na niej kwiecistymi wzorkami. Kończyła się w połowie pleców. Pod spodem miała czarny, opinający top wyglądem podobny to sportowego stanika. Do tego miała czarne spodnie z wysokim stanem znów jakby niemal niewidocznie przechodzące w buty na obcasie. - Dzień dobry panie Smith - odezwała się zmęczonym głosem Opal ściągając okulary przeciw słoneczne. Jak się okazało pod nimi była dużo lżej umalowana niż poprzedniego dnia. - Jest pan przygotowany na dalsze poszukiwania? - Oczywiście…- Smith zaś wydawał się nieco”androidalny”. Był tak samo ubrany jak wczoraj... w stylowy klasyczny garnitur, miał te same okulary. Ubranie było świeże, ale pod wszelkimi innymi względami, Smith był niemal własną kopią z wczoraj. -Dostaliśmy tymczasowe kody dostępu z poziomu semi-administratora do skrzynek obu firm, jeśli chcesz przejrzeć ich zawartość legalnie. A potem możemy namierzać świadków. Nawet Petro Mahakavi.- - Hm.. może tym razem panu dam poszperać w systemie. Zawsze lepiej jak inna osoba spojrzy świeżym okiem na sprawę. - Odpowiedziała Opal kiwając głową na nowe informacje. - Ja zaś przejrzałam nagrania, zaraz prześlę panu fragmenty godne uwagi. Niestety nie zdążyłam zobaczyć co jest na pamięci. Zrobimy to po drodze do mieszkania Marka. Dzień jest krótki, a tyle do zrobienia - dziennikarka uśmiechnęła się od razu przypominając sobie jeszcze o Billym i jego obietnicach. No i trzeba było przepytać sąsiadów. Zdecydowanie doba miała za mało godzin. - Więc…. najpierw przesłuchamy sąsiadkę naszego denata.- zamyślił się Smith zgadzając się z kobietą skinięciem głowy. - A potem sprzątaczkę… - westchnęła Opal. -No tak… jest jeszcze sprzątaczka i nasz tajemniczy Petro, inżynier Exotechu.- stwierdził Smith. Chciał już ruszać z miejsca, ale zanim nacisnął pedał gazu coś zadudniło o samochód. Momentalnie boczna szyba od strony kierowcy rozprysła się w deszcz okruchów pod naporem serii z broni automatycznej. Muzy momentalnie zaczęły ostrzegać o niebezpieczeństwie. -Głowa w dół!- krzyknął gwałtownie Smith, lewą rękę mając na kierownicy a prawą sięgając po pistolet ukryty pod jego klasyczną marynarką, maskującą dotąd obecność broni.-Połóż się płasko!- Naciskając mocno pedał gazu ruszył gwałtownie do przodu, by nie dać przeciwnikom łatwego celu. Przez Katona powiadomił o napaści policję, a potem spojrzał w kierunku z którego padły strzały, by odpowiedzieć ogniem… nawet jeśli nie będzie okazji, by kogoś trafić, to przynajmniej zniechęci to agresora do zbliżenia się do uciekającego pojazdu. Opal pisnęła zasłaniając głowę rękoma. Odruchowo zwinęła się w kulkę chowając pod siedzenie. Dziennikarka nigdy nie mogła przyzwyczaić się do wystrzałów broni. Jakimś trafem jednak miała zazwyczaj kogoś obok, kto potrafił się biegle obsługiwać bronią. Tym razem nie był to Bill. Samochodem szarpnęło. Kolejne kule dziurawiły lub odbijały się od maszyny już za pasażerami. Mr Smith wystrzelił dwukrotnie przez wybitą szybę gdzieś w bok. Serie z automatu ucichły. Nie wiadomo czy z uwagi na szczęśliwy traf kierowcy, czy też dlatego że samochód oddalił się w przeciągu kilku sekund na bezpieczną odległość. Opal odważyła się podnieść głowę nie słysząc więcej wystrzałów. Spojrzała na Smitha i jego broń. - Nie jesteś typowym pracownikiem korporacji prawda? - zapytała niepewnie nie prostując się jeszcze do końca. - Rozwiązuję problemy. Różnego rodzaju problemy. Zajmuję się sprawami, które… wykraczają poza analizę prawną czy marketingową. -odparł spokojnie Smith przyspieszając i zmieniając nagle kierunek. Poprzez Katona już rezerwował pokój w hotelu miłości w centrum Nytrondheim na godzinę, oczywiście anonimowo, co było standardem w takich miejscach. Oboje potrzebowali chwilę spokoju na przemyślenie strategii i zadecydowania co do dalszych działań. Istniała też duża szansa na to, że kolejny zabójca będzie czekał na nich przy miejscówce Klytemenesa, więc należało wykonać ruch na planszy którego się nie spodziewali.-Jak się czujesz? Zostałaś zraniona? - Nie - odpowiedziała kobieta spoglądając na swojego morfa jakby szukając ran. - Takie ostrzeliwanie zawsze jest nieco stresujące. Dziennikarka zerknęła za siebie poprzez tylną szybę aby zobaczyć czy ich nie gonią. - Huh… mam nadzieję, że ja nie będę problemem dla Omni-Fictu - Opal odwróciła się do Smitha stwierdzając brak pościgu. - Stresujące… to delikatnie powiedziane.- na dotąd obojętnym obliczu Smitha zagościł na chwilę delikatny uśmiech trwający kilka sekund. Po czym znów nastąpił spokój.-Zaatakowano nas przy pani lokum. Albo ty jesteś celem, albo jesteśmy oboje na celowniku.. kogoś. - Zdecydowanie. Trzeba będzie dostać się do budynku Klytemenesa. On coś kombinował i ktokolwiek miał z nim styczność również może być w niebezpieczeństwie - kobieta poprosiła Kelpie aby wysłała wiadomość Billowi z zapytaniem czy policja jeszcze okopuje mieszkanie Marka czy już się zmyli. - Dokąd jedziemy? - zapytała się w końcu stwierdzając, że nie wracają na miejsce zbrodni. - Do hotelu miłości. To jest miejsce w którym na pewno się nikt nas nie spodziewa, ergo… nie zastawiono na nas żadnej pułapki. Bo istnieje duże ryzyko, że kolega zabójcy czeka na nas u Klytemenesa właśnie. Ja bym tak zrobił na ich miejscu.- stwierdził spokojnie Smith.- Myślę że wystarczy godzina na jakieś przygotowanie się na wszelkie ewentualności. - Khm… cóż zgodzę się, że TAM na pewno się nas spodziewają. O ile nie jesteśmy w żaden sposób śledzeni. Na pewno fizycznie nas nic nie goni. A przynajmniej samochód… - Opal wyjrzała przez resztki okna szukając dronów, lub czegoś podobnego. Odpaliła enchanced vision w poszukiwaniu kamer o ile przy takiej prędkości to było możliwe. -Zgadza się. Zastanawiam się jednak dlaczego zostaliśmy zaatakowani. Najwidoczniej przypadkiem zauważyliśmy coś co… sprowokowało ich do agresji. Mało finezyjnej i niezbyt przemyślanej agresji.- Smith schował broń do kabury i oparł obie dłonie na kierownicy. -Bywała pani w takich miejscach? W hotelach miłości ? Opal schowała głowę nie dostrzegając podążających kamer. - Bywałam panie Smith. Aczkolwiek zwykle z kimś komu nie mówiłam per “pan” - odpowiedziała będąc nieco zamyślona. - A ja myślę, że to było tylko ostrzeżenie. Straszak. Nie ciągnij dalej tej sprawy albo następnym razem nie zauważysz ataku. Lub coś podobnego. Nie raz mnie tak straszono. Czasami faktycznie stoi za czymś takim jakaś poważniejsza groźba. - Hmm… Posłucha pani takiej groźby?- zapytał Smith choć delikatny uśmiech wydawał się mówić iż zna odpowiedź na to pytanie.-Imię może pani wybrać jakie chce… i dla siebie i dla mnie. Ostatecznie w takich dyskretnych miejscach liczą się wydane kredyty, a nie tożsamość klientów. Opal uniosła brwi. - Nie to nie. Miałam nadzieje, że zdradzisz mi w końcu swoje imię… - westchnęła zastanawiając się co zrobić dalej. - Naprawdę cię to męczy? - kpiący uśmieszek pojawił się na obliczu Smitha. Westchnął głośno.-Cóż… coś ci się należy w zamian za ten… nieudany początek dnia. Eric. - O! Miło poznać Eric - różnokolorowe oczy Opal ucieszyły się, a ona sama wyciągnęła dłoń do faktycznego przywitania się. - Cała przyjemność po mojej stronie.- odparł z uśmiechem Smith i przywitał się delikatnie ściskając dłoń dziewczyny. Po czym skręcił w kierunku zjazdu prowadzącego przed hotel, w którym czekał na nich wynajęty przez Katona luksusowy pokój. - A więc to tu… proponuję zostawić tutaj ten samochód i skorzystać potem z transportu publicznego… co ty na to? - zaproponowała kobieta. -To… dobry pomysł.- odparł po chwili namysłu Smith i zaparkował w cieniu pobliskiego budynku. Najpierw wysiadł sam, a potem ruszył by otworzyć Opal drzwi pojazdu. Kobieta nie czekała co prawda na ten dżentelmeński gest więc Smith zdarzył tylko zamknąć drzwi. -Ach no tak - mruknęła Opal widząc mężczyznę po swojej stronie samochodu. - Nie traćmy czasu. O ile nie było to tylko ostrzeżenie, kamery są wszędzie, mogą nas wypatrzeć. Hmm… prowadź. -Nie powiedziałaś… jak do ciebie mam się zwracać, poza oczywistymi… skarbie, kotku bądź kochanie.- spytał Eric najpierw zamykając pojazd potem poufale obejmując w pasie reporterkę i tuląc zaborczo do siebie. Miał silnego morfa, co nie było niespodzianką po tym jak posługiwał się bronią. - Wiesz generalnie nie uważam, że musimy się wczuwać w role. Ich tam nie obchodzi jak się zachowujemy, a jak będziemy zbyt się starać to wzbudzimy więcej podejrzeń niż jak tego nie będziemy robić… - stwierdziła Opal nie starając się jednak wyślizgnąć z objęcia. - Robiłeś rezerwacje czy na dziko wchodzimy? - Pokój już jest zarezerwowany, na wybrane przez moją muzę nazwisko. I nie martw się… nie zamierzam ostentacyjnie wykorzystywać sytuacji- uśmiechnął się nieco łobuzersko Eric.-Choć… przyznaję, pokusa istnieje. -Och… widziałam jak zaglądasz mi pod ubranie wczoraj. Nieładnie - Opal pokiwała palcem karcąco. -Cóż mogę rzec. EGO może być ich ponad takie sprawy, ale morf ma swoje słabości.- uśmiechnął się Smith lekko wzruszając ramionami.-A jako esteta z natury muszę pochwalić urodę morfa i twój dobry gust. Opal się uśmiechnęła tylko zakładając przyciemniane okulary. Ruszyli razem w kierunku owego hotelu, nonszalancko nie spiesząc się. Przytuleni. Ot, parka która się poznała gdzieś wśród różnych przybytków rozrywki tej kopuły i zdecydowała się przekuć sympatię intelektualną na fizyczne doświadczenia.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 26-08-2016 o 19:19. Powód: poprawki... od groma poprawek XD |
26-08-2016, 18:53 | #12 |
Reputacja: 1 | Hotel Miłości był ulokowany w wysokim, choć wąskim, przeszklonym budynku. Był to przybytek luksusowy, a właściciele musieli sobie pozwolić na ekstrawagancję, gdyż większość okien była pusta, pozbawiona reklam. Tylko wyższą partię elewacji tworzyły inteligentne reklamy łączące się po meshu z przelatującymi w okolicy samochodami i muzami kierowców i pasażerów. Dostosowywały w ten sposób wyświetlany materiał. Aktualny był w miarę neutralny. Dolna część elewacji - ta którą mogli dostrzec tylko przechodnie, była pokryta witrynami. W nich zaś stały żywe reklamy - PODy w różnych pozach i strojach, zachęcające do wizyty. Gości witał sporej wielkości napis ułożony z holograficznych, ogromnych liter. Buduary Tajemnic Przed obrotowym wejściem, obok dwóch donic ze sztucznymi roślinami, stał synthmorph odziany w marynarkę hotel-boya. Charakterystyczna czapeczka przesłaniała większą część jego blaszanej głowy. Obok drzwi zawieszona była nieduża tabliczka z wyświetlonym napisem "Hotel przyjazny synthom". Drugi synthmorph w niemal identycznym stroju odebrał od Mr Smitha kluczyki do samochodu, by odprowadzić auto na parking. Po wejściu do środka, goście znaleźli się w przestronnym holu. Urządzony był w gustownym stylu. Osoby oczekujące mogły zasiąść na pufach, fotelach i kanapach. Tutaj również znalazło się miejsce dla kilku egzemplarzy sztucznej roślinności sygnowanej niedużym, neonowym logiem AEKI. Za łukowatym kontuarem stały dwa sylphy (męski i żeński) odziane w eleganckie smart-ciuchy. - Witamy w Buduarach Tajemnic panie Kertmann - na twarzy kobiety wykwitł niemal szczery uśmiech. - Jesteśmy zaszczyceni mogąc państwa gościć. Pokój numer 169 już na państwa czeka. Czy prócz przedstawionego zamówienia zechcą państwo skorzystać z innych usług? Kontuar pojaśniał delikatną łuną wyświetlając skromne menu: POKOJE RESTAURACJA BAR USŁUGI - Może później. - Smith stwierdził dyplomatycznie wybierając neutralną opcję. - Na razie chcemy do zamówionego pokoju. Ufam że dyskrecja jest gwarantowana przez najnowsze firewalle? - Oczywiście. Nasz hotel ma podpisany kontrakt z Exo-Techem. Do państwa dyspozycji pozostaje sieć lokalna oferująca wirtualne zabezpieczenia, a także szereg atrakcyjnych simulspace’ów. Bezpieczeństwo jest zapewnione przez stały monitoring korytarzy i holu. Pokoje są oczywiście całkowicie dyskretne, a państwa pobyt anonimowy. - Chodź - tym razem Opal pociągnęła Erica za sobą ówcześnie zadając niemo pytanie w którą stronę iść. Śmiało poprowadziła mężczyzna korytarzem aż do drzwi z napisem “169”. - Nieźle ci płacą skoro sobie pozwalasz sobie na takie coś - powiedziała w końcu widząc wysoki poziom na jakim stał przybytek. - To prawda. Nie narzekam na zarobki, choć oczywiście wymagania też mają wysokie. - Smith dotarł do drzwi i wstukał kod jaki podpowiedział mu Katon. Po czym otworzył je wpuszczając Opal pierwszą do środka. Kobieta weszła i zaraz zaczęła pracować nad sprawdzeniem faktycznego odizolowania pokoju i całkowitą anonimowością. Już kiedyś jej się zdarzyło poznać hotel zbierający haki na swoich klientów. Szczególnie tych wysokich ranga społeczną. Tym razem hotel okazał się być porządnym przybytkiem. W przytulnym, gustownie urządzonym pokoju nie było kamer, ani innych urządzeń nagrywających. Niewiele też było miejsc, w których można było takie urządzenia ukryć. Potężne, podwójne łóżko było ładnie zasłane, a obfite poduchy zachęcały do ułożenia się. Nad łóżkiem zawieszono fotoramę, która aktualnie wyświetlała jakieś drzewa - niewątpliwie jedno z drogocennych zdjęć z Ziemi. Do tego na wyposażeniu pokoju były dwa fotele, szklany stolik oraz kredensik, w którym ukryta była lodówka. W przedsionku znajdowała się ponadto szafa garderobiana. Pojedyncze drzwi (prócz wejściowych) prowadziły do łazienki. Eric rzucił zaś marynarkę na łóżko i skierował się do… łazienki. Chciał się upewnić, że nie został zraniony. A będąc na adrenalinowym rauszu w sytuacjach zagrożenia, zdarzało mu się nie zwracać uwagi na obrażenia. Pieczołowite przeszukanie pokoju pozwoliło ujawnić dodatkową funkcję stolika. Blat był interaktywnym panelem, który podświetlił się przy dotyku. Wyświetlony interfejs pozwalał na zmianę nastroju według jednego z gotowych presetów, a także indywidualną kontrolę każdego z elementów - odświeżaczy powietrza, światła, klimatyzacji i muzyki. Dodatkowo goście mogli przejść do kolejnego menu z dodatkowymi usługami. [Kelpie] Opal, przypominam o jedzeniu. Przejrzałam menu hotelowe oraz opinie gości. Mogę zaproponować posiłek. Tymczasem Mr Smith sprawdził swojego morpha. Szczęściem żadna z kul nie sięgnęła celu. Napastnik musiał być amatorem i źle wycelować, lub było to działanie zamierzone, skoro udało mu się rozbić szybę, ale nie zranił ani kierowcy ani pasażera serią z broni automatycznej. [Katon] Czy mam poprosić dr Knox o receptę na środki uspokajające? Dla Opal oczywiście. Według moich obserwacji wydaje się być zestresowana. - To nie będzie chyba konieczne. Ale zapytam o to. - zgodził się z nim połowicznie Smith i zdjąwszy lustrzanki, podwinął rękawy i zaczął przemywać twarz. -Pokój ci się podoba? - zapytał głośno. - Jest czysty, nie ma żadnych ukrytych kamer, ani podsłuchu. Także tak, można powiedzieć, że pasuje. Dobra. Nie miałam czasu, gdzie ten nośnik danych… - Opal usiadła na łóżku i zaczęła grzebać w torbie. Zaraz wyjęła plastikowe urządzenie z mieszkania Klytemenesa. Chciała go zbadać lecz szybko odkryła, iż jest pusty. - Cholera. nic tu nie ma. Cokolwiek Mark dostał na tym nośniku danych zostało wyjęte. Wygląda to standardowy nośnik dla muz… hmmm - kobieta zaczęła się zastanawiać. - Eric, nie wydaje ci się, że muza w mieszkaniu Marka zachowywała się nieco dziwnie? -Nie jestem specjalistą od muz… - stwierdził Eric wychodząc w samej koszuli, bez marynarki łatwo było stwierdzić jakiego modelu miał morfa. Atletyczna sylwetka i subtelnie zarysowane mięśnie świadczyły o Olympianie. - Ale mogła być… poprawiona przez mordercę. Wiedział wszak jak usunąć EGO z ciała, mógł zatrzeć ślady usuwając pewne fragmenty i modyfikując zachowanie muzy. Na pierwszy rzut oka najbardziej pasuje ku temu… Mahakavi, jest doświadczonym inżynierem specjalizującym się właśnie w AI. I tak się składa, że wiem o miejscach w których byłby bardziej wrażliwy na perswazję. - Hm… ciekawe. Nie mniej chciałam się też podzielić tym co znalazłam na nagraniach. Przesyłam ci ważniejsze momenty na maila. Zerknij sobie, bo wygląda to dość ciekawie - Opal przejechała spojrzeniem po morfie nieco mniej odzianym i uśmiechnęła się na jedną stronę. - Mi się wydaje, że ta muza co była ukryta w pamięci została połączona z tą w mieszkaniu, albo podmieniona. Stąd te glitche. Mogło to zostać nie zarejestrowane, bo muza została odłączona i była offline. Ach. Jeszcze jedno może cię zainteresować. Na forach ktoś się odezwał do Marka z takim tekstem: jak żyjesz plan B. Tutaj zdecydowanie dzieje się coś więcej. - Ktoś już szuka dla mnie tożsamości nadawcy tego tekstu. - wyjaśnił z uśmiechem Eric, po czym spytał. - Czy potrzebujesz coś na uspokojenie nerwów po tej całej strzelaninie? - Jedyne co potrzebuje to coś zjeść. Batony energetyczne to nieco za mało niestety… - westchnęła dziennikarka. - Muza mnie już o to męczy i ma rację. Jeśli ci to nie przeszkadza zamówię sobie coś… e i to może być na mój rachunek. - Jasne… korzystaj do woli. - odparł Smith sam zerkając do lodówki ciekaw co tam mają.-Ale zdejmij kurtkę, gdy będziesz odbierała zamówienie. Czy może wolisz bym ja to zrobił? Opal zaśmiała się krótko. - Najpierw obowiązki, a potem przyjemności - kobieta poleciła muzie złożenie zamówienia. - Więc… w ramach obowiązków, gdzie najpierw? Wracamy na miejsce przestępstwa przepytać sąsiadkę, udajemy się pod adres sprzątaczki, przepytujemy inżyniera? - mruknął w odpowiedzi Smith. Opal westchnęła ciężko - Najlepiej by było wszystkie osoby. Sprzątaczka może być dzisiaj w pracy, znaczy na miejscu zbrodni. Co ty na to? Rozdzielić się, ty podążysz swoim tropem jak sprawdzę przy okazji muzę. - Zważywszy na to że sąsiadka może być akurat w domu… hmmm… - zamyślił się Eric siadając na łóżku po wyjęciu z lodówki niewielkiej buteleczki alkoholu o nazwie “Mighty Bull Scotch”. - To możemy się rozdzielić w budynku mieszkalnym Klytemenesa. I zdążyć sobie nawzajem pomóc w razie kłopotów. - I zostawimy inżyniera na później? Boje się czy on nie jest dość ważną osobą w tym śledztwie. To po jego wizycie Mark zaczął się inaczej zachowywać. Plus mieli wyciszony mikrofon… Wolała bym gdybyś pojechał do niego, a ja zajmę się sprawami u Klytemenesa - zapukano do drzwi z informacją, że jedzenie zostało przyniesione. Opal zerknęła na Erica po czym wstała i zdjęła kurtkę rzucając ją na łóżko. Zerknęła przez szparkę w drzwi, po czym płynnie otworzyła drzwi odbierając zestaw drugośniadaniowy. Zapach ciepłych bułeczek rozniósł się po pomieszczeniu. Kobieta zabrała się do jedzenia tylko jak znalazła wygodne miejsce. - Zgoda. - skinął głową Smith upijając swojego drinka i zerkając na jedzącą dziewczynę.- Podrzucę cię do Marka, a potem…mam po ciebie wrócić? - Już zapomniałeś o transporcie publicznym? Tutaj, też z resztą nie możemy za długo siedzieć. - powiedziała Opal pomiędzy kolejnymi kęsami - Mam twojego maila, ty mojego, zgadamy się. Tylko ściągnij jakiś program szyfrujący. Wolałabym, aby nas nie namierzyli przez nasze konwersacje mailowe. Smith pamiętał o transporcie publicznym, ale niezbyt go cenił. - Ok… zrobię tak. A przy okazji, kojarzysz może nazwisko Yuri Swobodovsky? - Obawiam się, że nie. Powinnam znać? - Opal dokończyła posiłek. - Mahakavi go szuka. Nie wiem w jakim celu. - wyjaśnił Smith przyglądając się dziewczynie. Co prawda lustrzanki zostawił w łazience, to i bez nich reporterka stanowiła kuszący widok. Może i nie powinien próbować drinków z lodówki pokojowej, kto wie jakich stymulantów do nich dodali? - Dowiemy się jak uda ci się wyciągnąć z niego informacje… mam nadzieje, że dasz radę. Hm.. mogę dać ci kilka rad jak przekonać do siebie osobę. Powiedz mi jeśli się mylę, ale chyba w twoim… zawodzie raczej nie na to się stawia nie? - Mój “zawód” wymaga elastyczności, ale… tak… raczej nie bywam bardzo sympatyczny. W układzie dobry glina - zły glina. Ty musiałabyś być tym przyjaznym dobrym gliną.- potwierdził jej spostrzeżenia Smith.- Jednakże weź pod uwagę, że ów Petro na pewno coś ukrywa. Jest w sumie głównym podejrzanym na obecną chwilę. - - Sylph i synthmorf były ostatnimi ego jakie pojawiły się na piętrze Marka. W mieszkaniu nie działała kamera, ale na korytarzu udało się ich dorwać. Bill obiecał mi pomóc odnaleźć te osoby - Opal wstała i zaczęła chodzić po pokoju zastanawiając się. - Mark coś zakombinował i to mogło być przyczyną jego śmierci. Nie oznacza to jednak, że ci z którymi współpracował pozbawili go życia. Ktoś jednak sądzi, że jego EGO mogło przeżyć i chce wprowadzić “plan b”. Wiemy, że sąsiadka, Izabella, również wspominała o czymś takim. - Hmmm… rzecz w tym, że tych odwiedzających tylko inżynier miałby dość wiedzy by namieszać w systemie nadzoru i bezpieczeństwa domu. Oraz zmanipulować domową muzę. - wyjaśnił swoje wątpliwości Eric podążając wzrokiem za tyłeczkiem Opal. I przeklinając w duchu swą lekkomyślność w kwestii trunków. Na szczęście to był tylko lekki “wspomagacz”. - A więc mam nadzieję, że w ten lub inny sposób uda ci się z niego wyciągnąć prawdę - Opal się zatrzymała przed mężczyzną. Po krótkiej chwili obróciła się w jego stronę i pochyliła opierając dłonie na kolanach eksponując swoje piersi. - Widzę jak za mną wodzisz wzrokiem Eric. Wczoraj też cię przyuważyłam. Może się lubisz okłamywać, ale to nie potrzeby ciała każą patrzeć ci na moje ciało. To twoje EGO chce popatrzeć. Kobieta sięgnęła po butelkę trzymaną przez mężczyznę zabierając ją. Spojrzała na etykietę i pokręciła głową. - Wiesz może gdybyśmy nie zostali ostrzelani całkiem niedawno, nie przejmowała bym się. Lecz moja paranoja nieco wstrzymuje mnie. Naprawdę nie chciałabym aby ktokolwiek nas zastał nieprzygotowanych do obrony w niezręcznej pozycji. Także korzystamy z czasu jaki nam został, czy wybywamy przedterminowo tylnym wyjściem? - kobieta zdawała się zaprzeczać pytaniem swojemu wcześniejszemu stwierdzeniu. Patrzyła jednak na Smitha wyraźnie oczekując odpowiedzi. - Cóż, przyznaję… jest coś fascynującego w tobie panno Blackwater. - Eric nie zamierzał zaprzeczać jej podejrzeniom, ani udawać że reakcja poniżej pasa jaką odczuwał jest tylko efektem chemikaliów zawartych w butelce. Pokusa jaka przed nim stała w jej osobie… była silna. Toteż nie opierał się jej zanadto. Powiódł dłońmi po jej biodrach delikatnie, acz stanowczo. I delektował się tym dotykiem, mimo że jego dłonie i jej ciało dzielił od siebie materiał jej spodni i być może jej bielizna.- Moje życia nauczyły mnie korzystać z każdej chwili jaka mi się nadarzyła, bowiem nie wiadomo czy następna okazja się trafi. A poza tym… ja nigdy nie jestem nieprzygotowany. - Ho ho ho - kobieta uśmiechnęła się siadając okrakiem na kolanach Erica. - Jestem ciekawa w jaki sposób jesteś przygotowany do tej sytuacji - mruknęła mu tuż przed twarzą. - Przekonajmy się więc. - odparł Smith obejmując drapieżnie dłońmi pośladki reporterki. Mogła ona zwrócić uwagę na jego oczy. Dotąd zawsze ukryte za lustrzankami, teraz widoczne z bardzo bliska. Nie miała jednak na to zbyt wiele czasu, bowiem Eric już nachylił się ku jej szyi, już muskał ją to wargami to czubkiem języka wykorzystując fakt, że jej Morf przeznaczony do zbierania informacji z otoczenia, był też jej słabością… wszak wszystko odczuwała przez to intensywniej i wyraźniej. Także to że dociśnięta do jego ciała ocierała się o dowód je pożądania. Również olimpijski. Opal mruknęła z zadowoleniem stwierdzając, że na takie coś może zaryzykować. Postanowiła nie zostać dłużna i poruszyła zmysłowo biodrami wzniecając już i tak silne napięcie pomiędzy nimi. Usta Smitha dotarły do jej ust, najpierw muskając je delikatnie, potem przyciskając się do jej warg w namiętnym pocałunku. Jego język zaczepnie muskał jej usta czubkiem zapraszając do figli… a dłonie, czuła jaj przesuwają się w górę, teraz gdy była tak blisko niego. Zahaczają palcami o top i podciągają go w górę, by uwolnić jej piersi z tego miękkiego więzienia. Ciasny materiał podciągnął do góry jędrne piersi zaraz je wypuszczając. Ciemne sutki zatańczyły przed twarzą mężczyzny. Gdyby ten podniósł na moment oczy do góry spotkałby się już z całkiem rozpalonym spojrzeniem Opal. Kobieta zdecydowanie zapragnęła dotyku. Odrzuciła na bok niepotrzebną część garderoby zbliżyła czułą część ciała do twarzy Erica, chcąc aby tym razem tam pokazał jak sprawny ma język. I nie zawiodła się na jego entuzjazmie, usta Erica przylegały raz do jednej raz do drugiej piersi, język namiętnie wodził po skórze jej krągłości, czasami zęby delikatnie kąsały jej ciało. Niewątpliwie Smith starał się wielbić każdą z jej półkul równie gorąco, wodząc przy tym dłońmi po jej plecach gorączkowo i drapieżnie. Opal wydała z siebie przeciągły dźwięk zadowolenia. Najbardziej lubiła tę część gry wstępnej. Poczuła jednak potrzebę na więcej. Delikatnym ruchem zmusiła aby oboje upadli już na łóżko, gdzie kobieta mogła rozprawić się z koszulą wciąż zalegającą na torsie mężczyzny. Tym razem ona zaatakowała pocałunkami zsuwając się coraz niżej wraz z każdym kolejnym guzikiem. Zdecydowanie dłuższą chwilę poświęciła na podrażnieniu sutków Erica. Wszak mężczyźni mieli nawet bardziej czułe od kobiet. Smith poddał się jej dotykowi, jedynie pieszczotliwie wsuwając dłonie w jej pukle jej włosów. A ona sama mogła słuchać z satysfakcją jego drżącego oddechu, gdy pieszczotą swych ust rozpalała jego ciało. Mogła się też przyjrzeć lepiej temu morfowi atlety i zauważyć kilka blizn po nożach i kulach. Dowód na to, że Eric z pewnością nie był zwyczajnym urzędnikiem na jakiego lubił pozować. - No no - kobieta cicho mruknęła dostrzegając pamiątki po spotkaniach z niebezpieczeństwami tego świata. Przesunęła pieszczotliwie po nich palcami. Szybko jednak co innego zwróciło uwagę kobiety. Był to sztywno rozstawiony namiot w spodniach morfa. Ubranie zdecydowanie nie dawało potrzebnej przestrzeni dla masztu, dlatego też trzeba było go uwolnić. Uśmiech namalował się na twarzy kobiety kiedy podziwiała swoimi dwukolorowymi oczami chyba najlepsza broń Smitha. Oswobodzenie tego skarbu nie było problemem. Klasyczne spodnie i klasyczna bielizna i… cóż… tu morf Smitha miał się czym popisać. Duży i twardy oszczep pikujący w górę, uniesiony dumnie przed spojrzeniem Opal, gdy go oswobodziła… w pełni gotowy do użycia, ale o tym wszak wiedziała już wcześniej. Eric leżał przypatrując się jej działaniom, uniósł lekko głową by zerknąć jakie miała plany wobec swojego… odkrycia. - No mam nadzieję, że mają prezerwatywy w odpowiednim rozmiarze - która już miała kilka pomysłów jak obejść ten niezbyt poważny problem. Nim zeszła zajrzeć w inne szuflady w kredensie pozostawiła namiętny pocałunek na sztywnym członku. Nie zamierzała szukać długo i na szczęście nie musiała. - Nie traćmy więcej czasu - powiedziała odwracając się do swojego przystojnego kochanka. -Bardziej gotowi nie będziemy. Po tych słowach Opal rozpięła swoje spodnie. Sciągnęła je wolniej niż była potrzeba, ale zechciała dodać jeszcze odrobiny dreszczyku. W samych majtkach wróciła do swojego kochanka. - Ostatnią część zostawiłam dla ciebie - powiedziała zębami rozrywając opakowanie. prezerwatywy. - Rozkoszna to… propozycja. - Smith usiadł czekając aż podejdzie, oparł dłonie na jej pośladkach, przysunął usta do jej łona i musnął je językiem przez materiał, wędrując nimi ku górze. Dotarł do rąbka jej bielizny i uchwyciwszy go zębami zaczął zsuwać z niej majtki, pomagając sobie przy tym palcami. W jego ruchach można było wyczuć pożądanie i niecierpliwość. Czarna bielizna odsłoniła gładkie łono. Tak jak mężczyzna, dziennikarka również nie mogła już wytrzymać. Pomogła ściągnąć bieliznę. - Góra czy dół? - zapytała szeptem zręcznie naciągając na męskość Erica jakże istotny kawałek lateksu. - Dół… wymruczał Smith spoglądając swym rozpalonym spojrzeniem w błyszczące oczy Opal, po czym dodał zaczepnie z łobuzerskim uśmiechem. -Tym razem… Kobieta pchnięciem posłała Smitha na plecy. Usadowiła się na nim nie odrywając wzroku od oczu kochanka. Przygryzła delikatnie dolną wargę gdy ujęła w dłoń członka, na którym zaraz miała usiąść. Nastąpiła chwila niepewności po czym Opal opadła gładko nasuwając się aż do samego końca. Westchnęła czując obecność wewnątrz siebie. Smith cicho jęknął czując tą rozkoszną obecność dziewczyny na sobie i fakt jak otulała swym ciałem jego męskość. Dłońmi drapieżnie masując jej uda patrzył z pożądaniem na jej poruszające się na swym członku ciało. Opal z pewnością widziała ów zachwyt w jego oczach i żar, które rozniecała mocniej każdym swym ruchem bioder. Nie mogła nie dostrzec i schlebiało jej to. Zakręciła biodrami zmuszając smoka wytatuowanego na jej boku do zafalowanie. Bestia drapieżnie się poruszała wraz ze swoją właścicielką, która rozpływała się w rozkoszy. Dreszcze przechodziły całe jej ciało z każdym kolejnym uderzeniem wymuszając powietrze z jej płuc przy akompaniamencie jęków. Spojrzenie mężczyzny było skupione na krągłościach jej piersi, gdy wiła się ujeżdżając swego kochanka. Rozpalone i dzikie spojrzenie, przy niespokojnym oddechu. Opal zobaczyła jak wyciąga dłoń ku niej… jak z trudem wychrypia.- Podnieś…. pomóż usiąść… Wyglądało na to, że Eric nie potrafi być pasywnym kochankiem. Opal posłuchała złapała go za ręce i przyciągnęła do siebie wpijając się w jego usta swoimi.Smith całował namiętnie i gwałtownie, równie mocno pochwycił lewą dłonią za jej pośladek zaciskając na nim palce. A drugą za pierś, gdy podnosiła się i opadała na jego dumę, twardą i coraz wyraźniej odczuwalną przy każdym pchnięciu. Potem jego usta zeszły po jej szyi, całując pieszcząc i kąsając. Dotarł do kusząco falujących piersi, które na oślep atakował pocałunkami i muśnięciami języka. Coraz bardziej gorączkowo, bo każdy ruch bioder doprowadzał mężczyznę do szczytu rozkoszy. Ta również była coraz mocniejsza u jego kochanki. Opal nie powstrzymywała się w wyrażaniu tego całkiem głośno. Nie mając już za wiele do popisania się będąc tak zakleszczoną w miłosnym uścisku pozwoliła sobie tylko chłonąć. Jej dłonie zaciskały się mocno na muskularnych ramionach Erica dając świadectwo, że niewiele już brakowało do spełnienia.Także i jemu, choć starał się przedłużać ich połączenie, to nawet olimpijski morf miał swoje granice, otulił ją nagle ramionami w pasie, wtulił twarz w jej piersi i jęki tak zdusił. Bowiem Smith doszedł do granicy ich igraszek, mocno i gwałtownie. Poczuła ten fakt w sobie. Opal również zaakcentowała szczyt głośnym jękiem, choć jej nie był niczym zduszony. Zadrżała w silnym uścisku mężczyzny a mięśnie jej ud raz po raz napinały się i rozluźniały, aż kobieta opadła wiotczejąc. Uniosła twarz Erica do góry i złożyła na nim ostatni namiętny pocałunek. - Jesteś bardziej słodka niżbym się spodziewał. A spodziewałem się wiele.- stwierdził z uśmiechem Smith wpatrując się w twarz siedzącej na nim dziewczyny i leniwie wodząc palcami po jej nagich pośladkach.- Nadal nalegam by podwieźć cię w okolice mieszkania Marka. Opal uśmiechnęła się kręcąc głową. - Może gdyby nas nie ostrzelano… no chyba że powiesz mi, że twój samochód ma jakieś nietypowe właściwości? Jak na przykład zmiana koloru, albo wyglądu… Chociaż mogę uwierzyć, że wiele ci płacą - mówiąc to powiodła palcem po jednej z blizn - to chyba nie aż tyle. - Niestety nie. - mruknął smutno Eric przyglądając się to obliczu Opal, to jej piersiom sterczącym dumnie tuż przed jego twarzą. Nic więc dziwnego, że nadal korzystał z sytuacji i muskał je delikatnie pocałunkami i muśnięciami języka. - Więc niech będzie transport publiczny. Ale uważaj na siebie. Gdzie by ci było wygodnie porównać potem notatki? - Hmmm… ach, ciężko mi powiedzieć. - kobieta odważyła się w końcu wstać. Słabość w nogach jeszcze jej nie przeszła, ale udało jej się wyswobodzić. - Uff… mam pomysł na kilka miejsc, ale nie wiem które by było najlepsze. Jakaś kawiarnia w centrum, gdzie jest dużo osób. Opal podniosła się z łóżka i poszła skorzystać z łazienki. - Znasz takie w którym ciężko by cię było się spodziewać? Miejsce w którym raczej nie bywasz? - zamyślił się Eric wędrując łakomym spojrzeniem za oddalającą się Opal, bo było wszak na co popatrzeć… zwłaszcza teraz, gdy żar w lędźwiach nieco opadł pozwalając chłodnym okiem ocenić urokliwe kształty reporterki. - Raczej takie w których byłoby na tyle tłoczno aby wstrzymali się z atakiem. A przynajmniej mam taka nadzieję - Opal odpowiedziała z łazienki. Zaraz dało się usłyszeć szum wody i po kilku dłuższych chwilach kobieta znów pojawiła się w głównym pokoju. - Lepiej się zbieraj. Mamy cały dzień przed sobą i nie wiemy czy uda nam się znaleźć osoby, których szukamy. Dziennikarka zaczęła zbierać swoje ubrania i zakładać je z powrotem na siebie. Gdy już się ubrała zdało się, że zaczyna myśleć nad czymś i po chwili garderoba jaką na sobie nosiła zaczęła się zmieniać. Różowa kurteczka zmieniła kolor i przestała być całkowicie przezroczysta. Niebieski matowy plastik nieco się wydłużył sięgając do bioder. Top zmienił się w kolorową bluzkę z krótkim rękawem, a dopasowane spodnie w równie krzykliwe leginsy. Na koniec buty z lekkich obcasów zmieniły się w trampki. - Uch… obrzydlistwo ale przynajmniej będę bliższa osobom dookoła. - Nadal wyglądasz uroczo. - zapewnił ją Eric ubierając się szybko i sprawnie. Spodnie i koszula, marynarka… broń pod nią. Jeszcze okulary i był gotów.- Nasze muzy zgadają się co do szczegółów. Katon podeśle twojej propozycje, miejsca spotkania. Ty określ czas. Może jakaś ekskluzywna restauracja? Z tych bardziej modnych. Opal uniosła brew. - Ciekawe czy to samo powiedziałbyś jakbym zawiązała sobie kucyki… nieważne. Zgadamy się. Naprawdę wolę już myśleć o czymś innym niż restauracja w jakiej będziemy jeść za jakiś czas. O ile w ogóle uda nam się spotkać jeszcze dzisiaj - Opal założyła torebkę na ramię i nasunęła kaptur na głowę. - Chodźmy. - Nie ma co wyciągać na wierzch najgorszych scenariuszy. - odparł z zawadiackim uśmiechem Smith, jakby chciał podkreślić, iż próba zabicia/zastraszenia nie zrobiła na nim wrażenia. - Wolisz żebyśmy wyszli jako obcy, czy jako para? - Osobno, pójdę pierwsza - po tych słowach kobieta puściła jeszcze powietrznego całusa i wyszła na korytarz zastanawiając się czy uda jej się znaleźć inne wyjście niż przodem. Rozejrzała się i na początek poszła w przeciwnym kierunku niż do wyjścia sprawdzając czy może korytarz nie odbija gdzieś w bok aby skończyć się oknem. Albo jest standardowa klatka schodowa na tyłach. Smith nie miał takiego problemu. Zamierzał wyjść tak jak wszedł, odciągnąć uwagę ewentualnych ciekawskich od Opal. Oparł się więc o ścianę w pokoju i poinformował Katona, by na podstawie już ustalonych informacji określił prawdopodobne miejsce pobytu Petro Mahakavi w obecnej chwili. |
26-08-2016, 21:31 | #13 |
Reputacja: 1 |
|
08-09-2016, 21:29 | #14 |
Reputacja: 1 | Dziennikarka westchnęła. |
09-09-2016, 20:07 | #15 | |
Reputacja: 1 | Więc… ktoś się pofatygował i od słów przeszedł do czynów. To trochę komplikowało sytuację, bo nie bardzo miał czas zajmować się jakimś mścicielem od siedmiu boleści. Ani też najmować kolejnego hakera do tropienia niedoszłego zabójcy. “Katon… zrób listę spraw, którymi zajmowałem się w ciągu ostatnich dwóch lat i sprawdź osoby które zostały w nich poszkodowane i nadal funkcjonują w społeczeństwie. Zrób przesiew wedle profili psychologicznych i możliwości materialnych… zobaczymy ilu potencjalnych mścicieli zostanie na końcu.”- zalecił Smith po czym skierował się ku recepcji, by zaanonsować swe przybycie. Miał obecnie duuuży dług wobec swej ulubionej małpeczki. [Katon] Oczywiście. Lista może być długa… po wstępnej selekcji zostało mi trzynaście osób, ale jest to szacowanie z dużym marginesem błędu. Obawiam się, że mam za mało danych by dokonać pełnej analizy. Ufam jednak, że zamachowiec jest w tej nieszczęśliwej trzynastce. -”Od czegoś trzeba zacząć. Zacznij kompletować ich adresy zamieszkania”.-odparł Eric spokojnie. Tymczasem recepcjonistka wyświetlona jako bardzo realny hologram uśmiechnęła się promiennie do ciebie. - Witamy w Exo-Tech panie Lugho-Bernstein. W czym możemy panu pomóc? - Chciałem pomówić z panem Starszym Inżynierem ds. Sztucznej Inteligencji o imieniu Petro Mahakavi.- rzekł z uśmiechem Smith przechodząc od razu rzeczy. - Momencik - uśmiechnął się hologram po czym kontynuował po chwili przerwy. - Obawiam się, że Petro Mahakavi nie oczekuje pana. Proszę podać cel tej rozmowy. -Proszę mu podać jedno nazwisko.Yuri Swobodovsky. I przekazać że czas mój jest ograniczony.- to że Smith zwykle korzystał z kija nie oznaczało, że nie potrafił użyć marchewki. A skoro Petro szukał kontaktu z tym AGI, to można mu było zasugerować, że Smith ma jakieś z nim powiązania. Hologram po chwili uśmiechnął się. - Zapraszamy do Focus Roomu C - wskazała dłonią w bok. Alkowa do której skierowała Erica, znajdowała się w tym samym holu, tak aby goście nie musieli przechodzić przez bramki. W środku znajdował się stolik i cztery krzesła. Pomieszczenie było wygłuszone, a ścianki zamieniały się pod dotykiem w interaktywne panele, na których można było wybrać preferowany motyw audiowizualny. Domyślny był neutralnym wnętrzem kawiarni. Mr Smith musiał czekać na Petro kilkanaście minut, zanim ten zjawił się w znanym już morfie. W wejściu zmierzył negocjatora wzrokiem, po czym zamknął za sobą drzwi. Twarz miał całkowicie obojętną - nie grały na niej żadne emocje związane ze spotkaniem. - Pan Lugho-Bernstein jak mniemam? -Witam panie Mahakavi, proszę usiąść.- rzekł Smith siadając i oceniając zachowanie Petro próbując zauważyć każdą reakcję, na słowa które zamierzał powiedzieć. - Pozwolę sobie nie skorzystać - odpowiedział. - Nie przychodzisz tu od Yuriego. Jesteś przedstawicielem… - zawahał się. - Omni-Fictu? Nie widzę związku pana osoby, z moją. Natrudził się pan jednak odszukując wiążąc Yuriego ze mną, więc ma pan najbliższą minutę na zainteresowanie mnie tym co pan sprzedaje. Jego twarz wciąż pozostała obojętna. Głos był neutralny. Nie zdradzał strachu, ani ekscytacji. Musiał przejść solidne szkolenie, albo jego morf i ego są uzbrojone w odpowiednie implanty i skillsoft. - W takim razie rozjaśnię to nieco. Jest pan jedną z czterech osób, które widziały Marka Klytemenesa przed śmiercią. Jedyną o umiejętnościach technicznych pozwalających na namieszanie w domowej muzie i jako pracownik Exo-techu, jedyną z tych czterech podejrzanych osobą mogącą oszukać wasz system bezpieczeństwa.- stwierdził spokojnie Smith.-To dość kłopotliwa sprawa, zważywszy że ocalał urywek nagrania, które świadczy o jakichś podejrzanych interesach między wami. Z pewnością rozumie pan, że wyjaśnienie sytuacji jest panu na rękę. - Obawiam się, że puka pan do złych drzwi detektywie - odpowiedział, a jego mina wciąż nie zmieniła się nawet odrobinę. - Aby pomóc śledztwu, wyjawię że te podejrzane interesy to aktualizacja jednej z jego muz. Na tą podejrzaną usługę została oczywiście wystawiona faktura, a opłata została uiszczona. W istocie jestem pracownikiem Exo-Techu, ale nie jestem nawet świadom, że pan Mahakavi dysponuje systemem z naszej “stajni”. Muszę jednak pogratulować mu wyboru. Jesteśmy najlepsi na rynku. Zamykając mój wywód, dodam jeszcze, że nie miałem motywu, by uśmiercać pana Mahakaviego, tym samym do końca zamknę te drzwi którymi próbuje się pan wślizgnąć. Pod koniec jego głos nabrał wyniosłego tonu. -Na czym miała polegać ta aktualizacja?- zapytał Smith ignorując ton mężczyzny.-Skoro to nic podejrzanego… to takie szczegóły może pan wyjawić programowemu laikowi. - Nie mogę - odpowiedział uśmiechając się łamiąc obojętną maskę po raz pierwszy. - Tajemnica konsumencka. Mogę tylko wyjawić, że była to prosta aktualizacja, która jest dostępna na rynku. Bez zgody pana Klytemenesa nie mogę powiedzieć nic więcej. - Pan Klytemenes nie żyje, z możliwym scenariuszem permanentnego zgonu. Być może z powodu tej aktualizacji i... więc trudno mi uwierzyć, że była prosta i łatwo dostępna. Używał do pisania SI, zaawansowanej na tyle że była powodem sporów…- odparł zamyślony Smith z kwaśnym uśmiechem na twarzy. Przypomniał sobie bowiem mail, który przysłała mu Opal pół godziny temu. Cytat:
Smith zamyślił się wyraźnie wczytując się w podesłany przez Opal mail. Widział że Mahakavi ustawił się w pozycji obronnej. -Czy kopii faktury na ową usługę również pan odmówi?- rzekł w końcu i zamyślił się znów w rzeczywistości wysyłając maila.- Domową muzę Marka drąży bowiem wirus, nie wiadomo przez kogo zaszczepiony. Ale niewątpliwie po to by zatrzeć ślady. - Wirus drążący muzę… - w głosie Petro zabrzmiała jakaś nowa nuta. - Interesujące. Zdajesz się być dobrze poinformowanie Panie Lugho-Bernstein. Dostęp do muzy denata jest zarezerwowany w takiej sytuacji tylko dla policji, nieprawdaż? - Dobrze poinformowany w wielu kwestiach. Nie tylko samej muzy.- wyjaśnił tajemniczo Smith próbując bardziej połechtać ciekawość Mahakavi.-I nie tylko w kwestii śledztwa. - Jak rozumiem, zidentyfikowałeś już co to za wirus, a muza została objęta kwarantanną? - Petro drgnął odrywając się z miejsca, w którym stał i usiadł naprzeciwko Mr Smitha. -Muza jest w kwarantannie, natomiast wirus musiał być robiony na zamówienie. To nie jest jeden z tych przypadkowych trojanów zaśmiecających mesh. Tego specjalistyczny antywirus nie rozpoznał.- wyjaśnił krótko Eric. - Rozumiem - kiwnął powoli głową. - Widzisz… z uwagi na to czym się zajmuję, interesuje mnie ten temat. Zwłaszcza że mowa o wirusie, który wymyka się klasyfikacji “specjalistycznego antywirusa”. Nie jesteś z policji, więc może zainteresuje cię drobna wymiana? Ów wirus, w zamian za drobną kwotę… powiedzmy stu kredytów? - Nie interesują mnie pieniądze. Interesują mnie… informacje.- odparł uprzejmie Smith splatając dłonie razem. Kłamał odrobinę. Owszem… interesowały go pieniądze, za coś w końcu trzeba żyć. Ale nie takie śmieszne sumy. - Oczywiście - uśmiechnął się Petro. - Informacja za wirus. Natura aktualizacji? - I ogólne wrażenia z rozmowy z samym Markiem. Może coś ciekawego zauważyłeś w jego zachowaniu?- zapytał Smith przesyłając mailem informację Opal jakim rodzajem wymiany jest zainteresowany Petro. Petro rozparł się na krześle i postukał palcami w blat stolika. - Niech będzie. Zacznijmy od początku. Mark jest… był pisarzem. Na co dzień korzystał w swojej pracy ze sztucznej inteligencji. On wymyślał szkielet scenariusza, a muza pomagała mu go wypełnić. Mógł skupić się na kreatywnej pracy, żmudne tworzenie kolejnych akapitów zostawiając oprogramowaniu. Dzięki własnemu talentowi oraz odrobinie pomocy od Exo-Techu wybił się w swojej branży. Niestety muza pozostawiona bez aktualizacji oswaja się z pewnym stylem pisania. Tak samo Mark osiadł na laurach i przestał myśleć kreatywnie… a przynajmniej tak podejrzewam. To tak zwana choroba sukcesu. W chwili gdy opamiętał się, zgłosił się do mnie po pomoc, której mu użyczyłem. Kilka prostych zmian w algorytmie, rozszerzenie bazy danych i szereg skillsoftów wystarczyło by odświeżyć muzę. Dzięki aktualizacji mogła korzystać z referencji z szerszej gamy sfer społeczno-kulturowych. Psychologia? Bez problemu. Znajomość kultur i mieszanie ich ze sobą? Drobnostka. Opisy pojedynków, rytuały okultystyczne, baśnie, legendy, ekonomia, czy też praca samego pisarza… wszystko było w zasięgu tej muzy. Oczywiście z odpowiednimi ograniczeniami towarzyszącymi ograniczonej SI. Efektów jeszcze nie poznałem. Nigdy nie przeczytałem jego książki, ale nie popadając w samozachwyt, podejrzewam że sprzedaż najnowszego tomu skoczyła względem ostatnich pozycji. Zrobił pauzę, po czym kontynuował. - Jeśli zaś chodzi o nasze relacje, to były czysto profesjonalne. Mark szukał produktu, który ja dostarczyłem. Gdy zgłosił się do mnie po aktualizację był przybity. Był wrakiem człowieka. Gdy odwiedziłem go w apartamencie, był zmęczony, zdenerwowany, ale miał w oczach nadzieję. To jedyne co mogę o nim powiedzieć. -Moja wspólniczka dysponuje zainfekowaną i poddaną kwarantannie częścią kodu muzy, więc… to mogę przekazać do badań, w ramach dotowania rozwoju nauki.- stwierdził cicho Smith uznając podane już informacje za wartościowe.-A ta ostatnia aktualizacja dotyczyła jakiś konkretnych skillsoftów i baz danych, czy była ogólną? Petro ściągnął brwi. - Ogólna… tak jak mówiłem obejmowała szeroki zakres umiejętności wirtualnych, aby muza miała referencje przy tworzeniu scen. Ta pana wspólniczka, jak się nazywa? Po chwili milczenia ze strony Mr Smitha ponowił pytanie. - Przypominam że ja swoją część umowy dotrzymałem… więc? - Proszę określić kiedy i gdzie przekazać ową interesującą pana próbkę kodu z owym wirusem.- odparł uprzejmie Smith kontaktując się z Opal.-A moje źródło chce pozostać anonimowe. - Jak… najszybciej - wycedził Petro. - Ufam że nie zapomnicie o umowie. Pan i pana tajemnicze źródło. -Jak pan wie… wyizolowanie tego wymaga fachowej wiedzy i umiejętności. I z chęcią oddamy potem ów obiekt w pańskie ręce.- wyjaśnił Smith splatając dłonie razem.-Proszę podać mi kontakt do siebie i preferowane miejsce do przekazania tego skarbu. - Nie popadajmy w przesadę z tym skarbem… - Petro wstał od stolika - Mały Szanghai. O pierwszej w nocy. Ufam że kilkanaście godzin to aż nadto, by pozyskać ów wirus. Będę na was czekał przy starym sklepie z bronią “The Fountain” na skrzyżowaniu 5ej i 78ej. - Zapamiętam…- choć wiadomo, że bardziej pewne będzie iż zapamięta to jego muza.-Dam znać… jak najszybciej. Petro już nic nie mówiąc opuścił pokój nie żegnając się. Widać miał o sobie wysokie mniemanie, albo Mr Smith nie przypadł mu do gustu. Smith jednak tym się nie przejmował. Petro nie musiał go lubić, nie po to się spotykali. Wstał i ruszył do wyjścia. Jego celem było mieszkanie Marka i wykorzystane kodów do tamtejszych skrzynek Exo-Techu oraz Direct-Action. Możliwe że cóż… było to marnowanie czasu, bo Opal już wybrała z nich smakowite kąski. Ale uprawnienia były tymczasowe i należało wykorzystać je póki jeszcze działały. Ot, na wszelki wypadek. Należało więc tam się udać. Niemniej gdy wychodził z siedziby Exo-Tech, Opal nawiązała kontakt. Rozmowa jaka się między nimi wywiązała pozwoliła Smithowi stwierdzić parę faktów. Yuri Swobodovsky okazał się być ważny w tej układance. Podważało to nieco słowa Petro o braku motywów. Jakiś mógł istnieć. Tylko nie był znany Smithowi. Jeszcze nie był znany. Poszukiwania Yuriego miały sens, ale jako że był AGI wyspecjalizowanym w załatwianiu nielegalnych rzeczy, to poszukiwania go w meshu nie miały sensu. Skryje się głęboko. Łatwiej było go wywabić. I poprzez swe kontakty Smith posłał poprzez Katona wici, iż szuka Yuriego w celu załatwienia dość intratnego dealu między nimi. Pozostało więc czekać aż rybka połknie haczyk. Tajemniczy synthmorph był zaś inną kwestią. Tego mogli odnaleźć fizycznie przeszukując drogę którą przybył. Więc.. po umówieniu się na konkretne miejsce spotkania z panną Blackwater Smith przez Katona wyznaczył optymalną trasę i nią się udał.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. | |
11-09-2016, 12:14 | #16 |
Reputacja: 1 |
|
20-09-2016, 21:41 | #17 |
Reputacja: 1 | Po chwili wahania Eric otworzył tajemnicze archiwum i pobieżnie je przeglądnął. |
20-09-2016, 21:49 | #18 |
Reputacja: 1 | Tymczasem w augmentowanej rzeczywistości Erica również rozbrzmiał dźwięk nadchodzącego połączenia ale rozmówca był nieznany. Tak jak i jego głos, zmodulowany odpowiednio przez oprogramowanie i odpowiedni hardware. - Podobno chcesz ze mną rozmawiać. -Zgadza się. Pewnie słyszałeś o niedawnym zgonie Marka Klytemenesa? Tego pisarza?- potwierdził jego przypuszczania Smith. - Nic więcej nie mów. Idź sam do południowego wyjścia ze stacji. Obok reklamy Nu-szitu skręć w prawo. Smith westchnął w duchu, skoro Yuri był AGI to liczył na krótką rozmowę w meshu. A nie zabawy w szpiegów. “Za stary jestem na to” mruknął do Katona, ale rzekł do Opal.- Muszę cię na chwilę opuścić. Sprawy związane ze śledztwem.- - Mhm - Odpowiedziało mu twierdzące mruknięcie. Po czym ruszył wykonać polecenie Yuriego. Dotarł na wskazane miejsce mijając reklamę nu-dove, kremu do ujędrniania skóry biomorfów. Stracił już z oczu stację a korytarz w którym stanął zatłoczył się tłumem osób które właśnie wysiadły z kolejki. - Idź z tłumem. Obok zejścia na niższy peron wybierz trasę na miasto. Przed schodami w górę skręć w korytarz rewizyjny. Mr Smith znalazł się w ten sposób w nieuczęszczanej sekcji stacji. Przestrzeń stała się klaustrofobicznie ciasna a światło nie docierało nie licząc gdzieniegdzie zapalonych, mdłych lamp. wszędzie walały się kable a po ścianach i nad głową wędrowały rury. Z każdą kolejną instrukcją zagłębiał coraz bardziej. Nie licząc podów i synthmorfów technicznych nie miał żadnego towarzystwa. Tylko niektóre głowy odwracały za nim głowę obserwując niecodziennego intruza. Czerwone soczewki lśniły w półmroku. Nawet odgłosy stacji ucichły do ledwo słyszalnego szumu odbijającego się po rurach. - Terminal techniczny po prawej. Login, Titan01. Hasło, Upadek345. Terminal był prosty w konstrukcji. Ekran i wirtualna klawiatura wyświetlona na gładkiej płycie schowanej w głębi obudowy. Gdy Eric się zbliżył i dotknął przycisków, panel ożywił się ukazując ekran logowania. Nie było to raczej oprogramowanie przeznaczone dla lokalnych robotników. Połączenie tymczasem zostało zerwane. Po wpisaniu danych logowania oczom Mr Smitha ukazał o się okno nieskomplikowanego czatu z możliwością rozmowy głosowej. Kamerka terminalu lśniła nad ekranem. - Co masz dla mnie za deal? - głos dochodzący z terminalu był chropowaty i cichy. Nie był nawet podobny do tego, który wydawał instrukcje. -Prosty… ty odpowiesz kilka na kilka pytań dotyczących spraw związanych z Markiem, oczywiście kompletnie anonimowo. A ja przeleję określoną kwotę na wybrane przez ciebie konto po każdej odpowiedzi. Twoje imię bowiem padło już kilku kwestiach z nim związanych. Wygląda na to że AI pomagające pisać książki Marka było… wyjątkowe.- -Może i było. Może nie było. Jaką kwotę oferujesz? Informacja to jedna z najdroższych walut… zanim odpowiesz chcę wiedzieć dla kogo pracujesz. Nie handluję z byle kim.- -Omni-Fict. to mój pracodawca, ale… mam dość swobody, by nie musieć odpowiadać skąd mam informacje.- wyjaśnił krótko Eric. - Korporacyjny… dobrze. Zatem o jakiej kwocie mówimy? -Powiedzmy 300 za… opowieść o tym czy łaczą cię jakieś koneksje z Markiem, czemu z chce się z tobą skontaktować Mahakavi, inżynier od AI z Exo-Techu. Jestem ciekaw czy miałeś okazję zajmować się załatwianiem oprogramowania do muzy martwego pisarza. I jeśli tak to jakie to było, bo… ciekawe, że wszyscy się bardzo interesują AI pomagającą w pisaniu Markowi.- wyjaśnił Smith. - Trochę dużo tych pytań - odpowiedział głos z terminala. - 300 to za mało. Dam ci jeszcze jedną szansę, bo za 300 mogę ci powiedzieć że cokolwiek wiem na ten temat, a zapewniam cię, że cała sprawa jest gorąca. Nawet bardzo. -Za trzysta możesz powiedzieć dlaczego jest gorąca i zaproponować swoją stawkę.- odparł Smith. - Jest gorąca bo może uderzyć w korporacje, a może uderzyć w barsomian. Zależy kto się za to zabierze. Przelej mi na podane konto… - na terminalu wyświetlił się numer. - Dwa tysiące kredytów, a powiem ci coś, co jest ciekawsze od samego pisarza. -Drogo…- stwierdził Smith i spytał ostrożnie.-Namówisz się na zniżkę? Półtora może? Jednocześnie jednak już zaczął logować się na podany numer, by być gotowym do transferu środków. - Nie targuję się - odpowiedział głos z terminala. - Przelej kredyty, a ja ci dam równowartość pomniejszoną o procent robocizny w informacji. Masz pięć sekund, potem się rozłączam. -Zgoda…- burknął Smith i posłusznie, acz z bólem serca przelał żądane środki. Wątpiąc jednakże by wyniki tej transakcji, były tego warte. Zapadła chwila ciszy, po której terminal ponownie ożył. - Mark to pionek. Może coś chciał, może coś kombinował, ale nie on się liczy. Theo Winshaub. Skontaktuj się z tym człowiekiem. Chodzi o to że zadajesz niewłaściwe pytania, ale jak już zaczniesz zadawać te poprawne, on będzie znał na nie odpowiedź. Pierwsze pytanie ci podrzucę… czemu mesh się burzy po śmierci Klytemenesa? Po tych słowach terminal wygasł zostawiając Erica z nie do końca jasną odpowiedzią. Nie było wiadome czy ta informacja rzeczywiście była warta 2 tysięcy kredytów, czy też tajemniczy głos z niego zażartował. Może dlatego że Mr Smith próbował się targować i Yurii (o ile to był on) stracił cierpliwość? Negocjator nie mógł być pewien, ponieważ z neutralnego głosu przetworzonego przez syntezator niczego nie można było wyczytać. Smith obiecałby sobie dorwać tego “dowcipnisia”, gdyby nie fakt że… cóż… jego odszukanie kosztowałoby go więcej niż suma którą przelał tajemniczemu Yuriemu. Na razie postanowił wrócić do Opal zdając sobie sprawę, że zbyt długo zostawił ją samą. Nie było mu jeszcze dane spotkać się z Opal. Odchodząc od terminala zauważył że drogę w wąskim korytarzu zastawia mu jakiś synth na pająkowatych nogach. Nie był to zdecydowanie morf techniczny. Korpus był uzbrojony w dwa karabiny automatyczne, a na tym zapewne nie kończyło się jego uzbrojenie. Nie był duży, ale za to szeroki. Pochylony pod kątem wspierał się częścią nóg o ściany. Zastygł na ułamek sekundy w odległości czterdziestu metrów od terminalu i Smitha Ten rozejrzał się dookoła szukając potencjalnych dróg ucieczki i możliwych przewag terenowych nad synthem. Jego okularki przeskakiwały kolejne poziomy widma w poszukiwaniu ukrytych uszkodzeń budynków, które ułatwiłyby wytworzenie takiej drogi. Niestety jedyna droga wiodła w drugą stronę korytarza, gdzie ten zakręcał po kilkudziesięciu metrach. Można też było szukać ucieczki w górę wspinając się na rury i tam szukać jakiegoś szybu rewizyjnego. Milisekundy mijały gdy Eric analizował sytuację, a napastnik w końcu drgnął. Powietrze przeszyły pierwsze smugi pocisków. Smith odpowiedział kanonadą szukając osłony przed pociskami i poprzez Katona wzywając policję… nakazał powołać się przy tym na jego korporacyjną pozycję, co by stróże prawa mieli motywację przybyć tu jak najszybciej. Eric uderzył w ścianę barkiem przyciskając się do niej tylko po to by skryć się przed kulami. Już trzymał w dłoni pistolet i kilka pocisków okazało się nawet celnych, mimo że zostały wystrzelone niemal instynktownie. Niestety nie wyglądało, aby cokolwiek zrobiły synthowi. Tymczasem kule z obu karabinów zaczęły dudnić o terminal i dziurawić słabą konstrukcję. Zasłona nie była też wystarczająco szeroka. Negocjator poczuł jak dwie kule rozrywają skórę i przecinają mięśnie prawego ramienia. To tylko pobudziło adrenalinę buzującą w żyłach. Szok jednak sprawił, że Mr Smitha aż zmroziło. Katon zaraportował, że policja już przyjęła zgłoszenie w przeciągu tych kilkudziesięciu milisekund. Tyle musiał więc wytrwać, Smith przyczajony za mierną osłoną rozejrzał z czymś bardziej trwalszym w okolicy. -Tak z ciekawości, polujesz na mnie z powodów osobistych, czy tylko interes?- zapytał starając się brzmieć zawadiacko. I nie czekając na odpowiedź wychylił się by oddać strzał celując w głowę przeciwnika. Po czym znów skrył się za osłoną. Kule z pistoletu zadudniły ponownie o metalowe ciało napastnika. Dwie z nich musiały zrobić nieco więcej, bo synth przysiadł na chwilę na swoich odnóżach. Zaraz jednak odpowiedział kolejnymi seriami z karabinów. Terminal zatrzeszczał i plunął fontanną iskier. Implanty optyczne natychmiast skorygowały natężenie światła, dzięki czemu Eric nie został oślepiony. Jednak kolejne pociski przecięły jego garnitur i i wryły się w ciało boleśnie przypominając, że jest gorzej opancerzony niż metalowy synth. Mr Smith miał też świadomość, że miał trochę szczęścia. Na otwartym polu jedna taka seria mogłaby go położyć. Katon otrzymał odpowiedź, że pomoc nadejdzie w przeciągu czterech minut i dwudziestu sekund. Smith przycisnął się bardziej do muru i kryjąc za terminalem oddał kolejne strzały. Tym razem po to, by przeciwnik nie próbował się zbliżyć. Sytuacja wydawała się na ukartowaną. Możliwe więc głos z terminala ubił dwa interesy za jednym razem. Sprzedał informację Smithowi i wystawił go zabójcy. Cóż… Eric pomartwi się tym jak przeżyje. Na razie jedyna nadzieja w tym, że Katon dobrze zmotywował policję do podjęcia działań. Kolejne kule zadudniły o metalowe ciało arachnoida poważnie go uszkadzając. Wciąż był jednak na chodzie. EGO musiało wyczuć, że trafiło na twardego przeciwnika, bo cofnęło się kilka metrów nienaturalnym chodem przeciskając się przez korytarz, w międzyczasie wypalając kolejnymi seriami. Tym razem były jednak niecelne. Kule zastukały w metalowe ściany wokół Mr Smitha. I Ericowi nie pozostało nic innego, jak rzucić się pędem w stronę drugiego wyjścia… owego korytarza, którego końcówki nie znał. Miał jednak za to złe przeczucie, że biegnie prosto w pułapkę. Kolejne kule zastukotały wokół Erica, gdy ten już skręcał za załom korytarza. Metalowa podłoga odbijała echem stukot jego butów gdy oddalał się od miejsca zasadzki. Nie wiadomo co by się stało gdyby został na miejscu. W pistolecie nie została ani jedna kula, ale miał zapasowy magazynek schowany pod garniturem. Teraz jednak skupiał swoją uwagę na przeskakiwaniu nad luźno porozrzucanymi kablami i unikaniu nisko zawieszonych rur. Za sobą słyszał pościg, ale był wystarczająco daleko by nie musiał się oglądać. Pajęcza konstrukcja arachnoida nie pomagała w tych warunkach, a wręcz musiała przeszkadzać. W końcu Mr Smith zobaczył przysłowiowe i całkiem dosłowne światełko w tunelu. Korytarze rewizyjne kończyły się. Wypadając przez prześwit potrącił jakiegoś przechodnia i znalazł się na placu rozciągającym się przed wejściem na stację. Wokół było mnóstwo ludzi. Tylko kilka najbliższych osób zwróciło na niego uwagę. Pewnie dlatego że z takim impetem wyskoczył nie wiadomo skąd. Pozostało ruszyć w kierunku najbliższego pociągu i wsiąść do niego. Zignorować ból i krew. Zachowywać się spokojnie i naturalnie, próbując wtopić w tło. I tak też Smith uczynił. To nie było ciężkie. Boost adrenaliny ciągle pozwalał mu działać trzeźwo. Wiedział że efekt ustąpi niedługo, ale udało mu się swobodnym krokiem wrócić na stację. Nikt go nie obserwował, ani nie próbował zabić. Gdy już usiadł w wagonie poczuł się ciężko, a ból odczuwalny do tej pory gdzieś na granicy świadomości zaczął domagać się uwagi. [Katon] "Krwawisz Ericu. Czy mam umówić wizytę w najbliższym szpitalu? Na tą chwilę wyłączyłem namierzanie GPS dla celów odszukania przez policję. Czy mam je przywrócić?" “Umów mnie na wizytę w najbliższym szpitalu, oraz powiadom policję”- potwierdził Smith przeładowując broń. Rozejrzał się dookoła szukając oznak zagrożenia i zaczął oddychać powoli i spokojnie, by doprowadzić się do stanu równowagi. Nie pierwszy raz wszak próbowano go zabić. Ryzyko zawodowe. Nagle na krzynkę Smitha trafiła krótka wiadomość od Opal. “Eric? Żyjesz?” Sygnał nadchodzącej wiadomości był nagły i niespodziewany w obliczu ostatniej strzelaniny. Arachnoida nie było w zasięgu wzroku. Nikt nie obserwował Erica, a garnitur póki co maskował krew przesiąkającą koszulę. Policja ponownie przyjęła zgłoszenie w sprawie strzelaniny. Zanim Smith zdążył zareagować na wiadomość od Opal otrzymał drugą z tego samego adresu co wcześniej materiały dotyczące dziennikarki. “Mają kreta w policji. Nie radzę korzystać z ich usług.” “Żyję. Miałem małe spotkanie z nieprzyjemnym typkiem”- Smith przesłał poprzez Katona. “ Wiem, Bill po mnie przyjechał, odebraliśmy twoje zgłoszenie. Czekamy na placu, bo wyłączyłeś GPS.” - Przyszła zaraz odpowiedź. “Wyruszam na małą wizytę do szpitala. Mam dla ciebie nazwisko. Theo Winshaub. Wybadaj dyskretnie kto to.”- odparł Smith lakonicznie. “Hm… radzę ci zerknąć co się dzieje w meshu. Sama muszę się teraz kryć. Od razu zaznaczam, ze to wszystko to jedne wielkie bzdury.” “Streścisz?”- mesh nie był środowiskiem naturalnym Smitha i w tej chwili nie czuł się na tyle bezpiecznie, by odpływać umysłem w rzeczywistość wirtualną. “ Eric, serio? Jedna strona z wiadomościami by wystarczyła…. Ugh, dobra - wrabiają mnie w współpracę z Barsomianami. Jeden wielki fejk. Pomieszane zdjęcia i podrobione filmy. Słuchaj, skoro cię zaatakowano, a mnie wrabiają nie powinniśmy się rozdzielać. No chyba, że rezygnujesz z dalszego pościgu za prawdą co tutaj się dzieje.” “Nadal mam kontrakt do wypełnienia. Strzelanina mnie z niego nie zwalnia. Gdzie się spotkamy i kiedy?”- zapytał w odpowiedzi Smith. “ Gdybyś mi powiedział gdzie jesteś zawieźlibyśmy cię od razu do szpitala… albo gdzieś w ustronniejsze miejsce, bez zbędnych i ciekawskich oczu.” - Opal nie dawała za wygraną. “Jestem w ruchu. Katon poda ci wyznaczoną przez siebie trasę. Oraz moją obecną pozycję”- Smith przekazał odpowiednie polecenia swojej muzie. “Dobra. Przejmiemy cię jak będziemy mogli. Pilnuj się i uważaj.” - wiadomości tekstowe nie dawały niestety prawdziwego wydźwięku jaki niosłą wiadomość. “Nie martw się. Nie pierwszyzna to dla mnie.”- przekazał Smith i czekał, aż Katon prześle zaszyfrowaną wiadomość Opal i oddzielnie innym klucz do szyfru. Oczywiście po zakupieniu i zapłaceniu abonamentu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
21-09-2016, 23:47 | #19 | |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Jaracz : 21-09-2016 o 23:56. | |
02-10-2016, 21:57 | #20 |
Reputacja: 1 | - Co polecasz? - Opal znów przeszukiwała zestawy ubrań bliższe tym, które mogła obejrzeć dookoła. - Eric, radzę ci zmienić garniak… |