Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2016, 17:41   #11
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Podróż do domu upływała na wspomnieniach i poznawaniu. Wspomnieniach przeszłości i poznawaniu medialnej sylwetki panny Blackwater. Reporterka bowiem zaczynała dość wcześnie, a jej losowe vlogi Katon podrzucał w kolejności powstania. Najstarsze w postaci spakowanych archiwów. Pierwszy morf Opal był bardzo atrakcyjny w nieco krzykliwy sposób, acz miało to swój cel… wtedy zajmowała się głównie modą i memami meshowymi. Zachowaniem nie różniła się specjalnie od tego, co prezentują sobą obecnie inne vlogerki o podobnych zainteresowaniach. Kiepski materiał na sukces, co pewnie i ona musiała zauważyć, bo z czasem… zmieniła się ich tematyka. Początkowe vlogi dotyczyły dość błahych spraw rozbijających się o sąsiedzkie i podwórkowe kradzieże, wandalizmy i kłótnie. Daleko temu było jeszcze do prawdziwego reportera śledczego. Z czasem sprawy stawały się coraz poważniejsze i zaczynały zahaczać o większe horyzonty. Przekręty bankowe przeciwko swoim klientom. Dyskryminowanie podów, uplifów czy AGI w firmach. Przełomowym momentem był reportaż o sabotażu w fabryce. Wtedy też została zauważona przez hiperkorporację Experia. Trafiła do newsów jako reporterka wciąż updateując swoje reportaże, choć dużo rzadziej. Więcej było tekstów przez nią pisanych, co nieco zmniejszyło zainteresowanie odbiorców. Widząc tego efekty Opal znów zmieniła taktykę podejmując się niebezpiecznej misji powiązanej z półświatkiem. To wtedy właśnie jej morf uległ nieodwracalnemu uszkodzeniu. Ale ryzyko to z pewnością się opłaciło, bowiem czym jest utrata ciała w dzisiejszym świecie? Ciało to ubranie. Zmienia się je, gdy ulegnie uszkodzeniu lub przestaje być użyteczne. Ona też to wiedziała, gdyż po resleevowaniu pochwaliła się nowa umową z Experią. Transakcja, choć za wysoką cenę, była opłacalna. A sama Opal pojawiała się teraz trzy dni w tygodniu jako prezenterka wieczornych wiadomości na oficjalnym kanale telewizyjnym, dodatkowo tworząc vloga pod ich patronatem. Najwięcej wiadomości było z czasów po upadku, kiedy Opal walczyła o prawa uciekinierów starając się też przekonać społeczeństwo do upliftów, biomorfów, jak i AGI. Po komentarzach od można było uznać to za walkę z wiatrakami, mimo to kobieta uzyskała chociaż tyle, że świat rozpoznał w niej działaczkę na rzecz tychże grup i nierzadko promowała imprezy o takiej tematyce.

Odważna, doświadczona, sprytna i uparta. Idealistka. Smith takich cenił. Osoby których nie można kupić. Nie pracował zwykle z nimi, ani nie wynajmował. Ale cenił. Zresztą w środowisku jakim się obracał byli raczej jak yeti w Himalajach. Niektórzy ponoć ich widzieli, ale trudno było spotkać ich wśród ludzi z którymi Smith się zadawał.

Opal była więc intrygująca dla niego, na więcej niż jeden sposób. Ale nad tym mógł się zastanowić później. Tej nocy zdążył jeszcze negocjować zlecenie i zasnąć.

I o poranku zbierać jego pierwsze owoce. Przekazane przez “łowcę” informacje były ciekawe i tylko rozpaliły apetyt Smitha na więcej. Tym bardziej, że chwilę później Katon trafił na ciekawy wpis na jednym z forów. To wystarczyło, by mężczyzna przekierował wątek do swego najemnego łowcy w sieci z propozycją, by wytropił twórcę tego wpisu na forum o planie B. Za tą samą stawkę, lub do negocjacji w przypadku, gdyby sprawa była trudniejsza. W jego fachu dobrze było znać swoje ograniczenia i fachowców, którzy potrafili je zrekompensować. Nic więc dziwnego, że ze swego domu wyjeżdżał zadowolony i pełen optymizmu co do reszty dnia. Wczorajsze działania powoli przynosiły już pierwsze owoce.



Przed wyjściem Opal wyjrzała przez okno aby zobaczyć te prace. Rozejrzała się po mieszkaniu i zabrała ze sobą wszystkie nośniki danych jakie posiadała, oraz roboty. Gnat latał jej przy głowie, a nośnik odnaleziony w mieszkaniu Marka spoczywał na dnie torby. Kilka batonów energetycznych z lodówki również znalazło się w bagażu. Lata spędzone w branży nauczyły kobietę paranoi. Zarówno w sprawie tych, co chcą nie dopuścić do ukończenia śledztwa, jak i rywali w zawodzie.

Zjechała windą na dół aby spotkać się z Smithem. Przywitała go tym razem w nieco bardziej zasłaniającym ubraniu. Miał jednak podobną manierę. Opal przywdziała tym razem pełną plastikową kurtkę w kolorze bladego różu z wymalowanymi na niej kwiecistymi wzorkami. Kończyła się w połowie pleców. Pod spodem miała czarny, opinający top wyglądem podobny to sportowego stanika. Do tego miała czarne spodnie z wysokim stanem znów jakby niemal niewidocznie przechodzące w buty na obcasie.
- Dzień dobry panie Smith - odezwała się zmęczonym głosem Opal ściągając okulary przeciw słoneczne. Jak się okazało pod nimi była dużo lżej umalowana niż poprzedniego dnia.
- Jest pan przygotowany na dalsze poszukiwania?
- Oczywiście…- Smith zaś wydawał się nieco”androidalny”. Był tak samo ubrany jak wczoraj... w stylowy klasyczny garnitur, miał te same okulary. Ubranie było świeże, ale pod wszelkimi innymi względami, Smith był niemal własną kopią z wczoraj. -Dostaliśmy tymczasowe kody dostępu z poziomu semi-administratora do skrzynek obu firm, jeśli chcesz przejrzeć ich zawartość legalnie. A potem możemy namierzać świadków. Nawet Petro Mahakavi.-
- Hm.. może tym razem panu dam poszperać w systemie. Zawsze lepiej jak inna osoba spojrzy świeżym okiem na sprawę. - Odpowiedziała Opal kiwając głową na nowe informacje.
- Ja zaś przejrzałam nagrania, zaraz prześlę panu fragmenty godne uwagi. Niestety nie zdążyłam zobaczyć co jest na pamięci. Zrobimy to po drodze do mieszkania Marka. Dzień jest krótki, a tyle do zrobienia - dziennikarka uśmiechnęła się od razu przypominając sobie jeszcze o Billym i jego obietnicach. No i trzeba było przepytać sąsiadów. Zdecydowanie doba miała za mało godzin.
- Więc…. najpierw przesłuchamy sąsiadkę naszego denata.- zamyślił się Smith zgadzając się z kobietą skinięciem głowy.
- A potem sprzątaczkę… - westchnęła Opal.
-No tak… jest jeszcze sprzątaczka i nasz tajemniczy Petro, inżynier Exotechu.- stwierdził Smith. Chciał już ruszać z miejsca, ale zanim nacisnął pedał gazu coś zadudniło o samochód. Momentalnie boczna szyba od strony kierowcy rozprysła się w deszcz okruchów pod naporem serii z broni automatycznej. Muzy momentalnie zaczęły ostrzegać o niebezpieczeństwie.


-Głowa w dół!- krzyknął gwałtownie Smith, lewą rękę mając na kierownicy a prawą sięgając po pistolet ukryty pod jego klasyczną marynarką, maskującą dotąd obecność broni.-Połóż się płasko!-
Naciskając mocno pedał gazu ruszył gwałtownie do przodu, by nie dać przeciwnikom łatwego celu. Przez Katona powiadomił o napaści policję, a potem spojrzał w kierunku z którego padły strzały, by odpowiedzieć ogniem… nawet jeśli nie będzie okazji, by kogoś trafić, to przynajmniej zniechęci to agresora do zbliżenia się do uciekającego pojazdu.
Opal pisnęła zasłaniając głowę rękoma. Odruchowo zwinęła się w kulkę chowając pod siedzenie. Dziennikarka nigdy nie mogła przyzwyczaić się do wystrzałów broni. Jakimś trafem jednak miała zazwyczaj kogoś obok, kto potrafił się biegle obsługiwać bronią. Tym razem nie był to Bill.
Samochodem szarpnęło. Kolejne kule dziurawiły lub odbijały się od maszyny już za pasażerami. Mr Smith wystrzelił dwukrotnie przez wybitą szybę gdzieś w bok. Serie z automatu ucichły. Nie wiadomo czy z uwagi na szczęśliwy traf kierowcy, czy też dlatego że samochód oddalił się w przeciągu kilku sekund na bezpieczną odległość.
Opal odważyła się podnieść głowę nie słysząc więcej wystrzałów. Spojrzała na Smitha i jego broń.
- Nie jesteś typowym pracownikiem korporacji prawda? - zapytała niepewnie nie prostując się jeszcze do końca.
- Rozwiązuję problemy. Różnego rodzaju problemy. Zajmuję się sprawami, które… wykraczają poza analizę prawną czy marketingową. -odparł spokojnie Smith przyspieszając i zmieniając nagle kierunek. Poprzez Katona już rezerwował pokój w hotelu miłości w centrum Nytrondheim na godzinę, oczywiście anonimowo, co było standardem w takich miejscach. Oboje potrzebowali chwilę spokoju na przemyślenie strategii i zadecydowania co do dalszych działań. Istniała też duża szansa na to, że kolejny zabójca będzie czekał na nich przy miejscówce Klytemenesa, więc należało wykonać ruch na planszy którego się nie spodziewali.-Jak się czujesz? Zostałaś zraniona?
- Nie - odpowiedziała kobieta spoglądając na swojego morfa jakby szukając ran. - Takie ostrzeliwanie zawsze jest nieco stresujące.
Dziennikarka zerknęła za siebie poprzez tylną szybę aby zobaczyć czy ich nie gonią.
- Huh… mam nadzieję, że ja nie będę problemem dla Omni-Fictu - Opal odwróciła się do Smitha stwierdzając brak pościgu.
- Stresujące… to delikatnie powiedziane.- na dotąd obojętnym obliczu Smitha zagościł na chwilę delikatny uśmiech trwający kilka sekund. Po czym znów nastąpił spokój.-Zaatakowano nas przy pani lokum. Albo ty jesteś celem, albo jesteśmy oboje na celowniku.. kogoś.
- Zdecydowanie. Trzeba będzie dostać się do budynku Klytemenesa. On coś kombinował i ktokolwiek miał z nim styczność również może być w niebezpieczeństwie - kobieta poprosiła Kelpie aby wysłała wiadomość Billowi z zapytaniem czy policja jeszcze okopuje mieszkanie Marka czy już się zmyli.
- Dokąd jedziemy? - zapytała się w końcu stwierdzając, że nie wracają na miejsce zbrodni.
- Do hotelu miłości. To jest miejsce w którym na pewno się nikt nas nie spodziewa, ergo… nie zastawiono na nas żadnej pułapki. Bo istnieje duże ryzyko, że kolega zabójcy czeka na nas u Klytemenesa właśnie. Ja bym tak zrobił na ich miejscu.- stwierdził spokojnie Smith.- Myślę że wystarczy godzina na jakieś przygotowanie się na wszelkie ewentualności.
- Khm… cóż zgodzę się, że TAM na pewno się nas spodziewają. O ile nie jesteśmy w żaden sposób śledzeni. Na pewno fizycznie nas nic nie goni. A przynajmniej samochód… - Opal wyjrzała przez resztki okna szukając dronów, lub czegoś podobnego. Odpaliła enchanced vision w poszukiwaniu kamer o ile przy takiej prędkości to było możliwe.
-Zgadza się. Zastanawiam się jednak dlaczego zostaliśmy zaatakowani. Najwidoczniej przypadkiem zauważyliśmy coś co… sprowokowało ich do agresji. Mało finezyjnej i niezbyt przemyślanej agresji.- Smith schował broń do kabury i oparł obie dłonie na kierownicy. -Bywała pani w takich miejscach? W hotelach miłości ?
Opal schowała głowę nie dostrzegając podążających kamer.
- Bywałam panie Smith. Aczkolwiek zwykle z kimś komu nie mówiłam per “pan” - odpowiedziała będąc nieco zamyślona. - A ja myślę, że to było tylko ostrzeżenie. Straszak. Nie ciągnij dalej tej sprawy albo następnym razem nie zauważysz ataku. Lub coś podobnego. Nie raz mnie tak straszono. Czasami faktycznie stoi za czymś takim jakaś poważniejsza groźba.
- Hmm… Posłucha pani takiej groźby?- zapytał Smith choć delikatny uśmiech wydawał się mówić iż zna odpowiedź na to pytanie.-Imię może pani wybrać jakie chce… i dla siebie i dla mnie. Ostatecznie w takich dyskretnych miejscach liczą się wydane kredyty, a nie tożsamość klientów.
Opal uniosła brwi.
- Nie to nie. Miałam nadzieje, że zdradzisz mi w końcu swoje imię… - westchnęła zastanawiając się co zrobić dalej.
- Naprawdę cię to męczy? - kpiący uśmieszek pojawił się na obliczu Smitha. Westchnął głośno.-Cóż… coś ci się należy w zamian za ten… nieudany początek dnia. Eric.
- O! Miło poznać Eric - różnokolorowe oczy Opal ucieszyły się, a ona sama wyciągnęła dłoń do faktycznego przywitania się.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- odparł z uśmiechem Smith i przywitał się delikatnie ściskając dłoń dziewczyny. Po czym skręcił w kierunku zjazdu prowadzącego przed hotel, w którym czekał na nich wynajęty przez Katona luksusowy pokój.
- A więc to tu… proponuję zostawić tutaj ten samochód i skorzystać potem z transportu publicznego… co ty na to? - zaproponowała kobieta.
-To… dobry pomysł.- odparł po chwili namysłu Smith i zaparkował w cieniu pobliskiego budynku. Najpierw wysiadł sam, a potem ruszył by otworzyć Opal drzwi pojazdu.
Kobieta nie czekała co prawda na ten dżentelmeński gest więc Smith zdarzył tylko zamknąć drzwi.
-Ach no tak - mruknęła Opal widząc mężczyznę po swojej stronie samochodu. - Nie traćmy czasu. O ile nie było to tylko ostrzeżenie, kamery są wszędzie, mogą nas wypatrzeć. Hmm… prowadź.
-Nie powiedziałaś… jak do ciebie mam się zwracać, poza oczywistymi… skarbie, kotku bądź kochanie.- spytał Eric najpierw zamykając pojazd potem poufale obejmując w pasie reporterkę i tuląc zaborczo do siebie. Miał silnego morfa, co nie było niespodzianką po tym jak posługiwał się bronią.
- Wiesz generalnie nie uważam, że musimy się wczuwać w role. Ich tam nie obchodzi jak się zachowujemy, a jak będziemy zbyt się starać to wzbudzimy więcej podejrzeń niż jak tego nie będziemy robić… - stwierdziła Opal nie starając się jednak wyślizgnąć z objęcia. - Robiłeś rezerwacje czy na dziko wchodzimy?
- Pokój już jest zarezerwowany, na wybrane przez moją muzę nazwisko. I nie martw się… nie zamierzam ostentacyjnie wykorzystywać sytuacji- uśmiechnął się nieco łobuzersko Eric.-Choć… przyznaję, pokusa istnieje.
-Och… widziałam jak zaglądasz mi pod ubranie wczoraj. Nieładnie - Opal pokiwała palcem karcąco.
-Cóż mogę rzec. EGO może być ich ponad takie sprawy, ale morf ma swoje słabości.- uśmiechnął się Smith lekko wzruszając ramionami.-A jako esteta z natury muszę pochwalić urodę morfa i twój dobry gust.
Opal się uśmiechnęła tylko zakładając przyciemniane okulary.
Ruszyli razem w kierunku owego hotelu, nonszalancko nie spiesząc się. Przytuleni. Ot, parka która się poznała gdzieś wśród różnych przybytków rozrywki tej kopuły i zdecydowała się przekuć sympatię intelektualną na fizyczne doświadczenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-08-2016 o 19:19. Powód: poprawki... od groma poprawek XD
abishai jest offline  
Stary 26-08-2016, 18:53   #12
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Hotel Miłości był ulokowany w wysokim, choć wąskim, przeszklonym budynku. Był to przybytek luksusowy, a właściciele musieli sobie pozwolić na ekstrawagancję, gdyż większość okien była pusta, pozbawiona reklam. Tylko wyższą partię elewacji tworzyły inteligentne reklamy łączące się po meshu z przelatującymi w okolicy samochodami i muzami kierowców i pasażerów. Dostosowywały w ten sposób wyświetlany materiał. Aktualny był w miarę neutralny. Dolna część elewacji - ta którą mogli dostrzec tylko przechodnie, była pokryta witrynami. W nich zaś stały żywe reklamy - PODy w różnych pozach i strojach, zachęcające do wizyty. Gości witał sporej wielkości napis ułożony z holograficznych, ogromnych liter.

Buduary Tajemnic

Przed obrotowym wejściem, obok dwóch donic ze sztucznymi roślinami, stał synthmorph odziany w marynarkę hotel-boya. Charakterystyczna czapeczka przesłaniała większą część jego blaszanej głowy. Obok drzwi zawieszona była nieduża tabliczka z wyświetlonym napisem "Hotel przyjazny synthom". Drugi synthmorph w niemal identycznym stroju odebrał od Mr Smitha kluczyki do samochodu, by odprowadzić auto na parking.

Po wejściu do środka, goście znaleźli się w przestronnym holu. Urządzony był w gustownym stylu. Osoby oczekujące mogły zasiąść na pufach, fotelach i kanapach. Tutaj również znalazło się miejsce dla kilku egzemplarzy sztucznej roślinności sygnowanej niedużym, neonowym logiem AEKI. Za łukowatym kontuarem stały dwa sylphy (męski i żeński) odziane w eleganckie smart-ciuchy.

- Witamy w Buduarach Tajemnic panie Kertmann - na twarzy kobiety wykwitł niemal szczery uśmiech. - Jesteśmy zaszczyceni mogąc państwa gościć. Pokój numer 169 już na państwa czeka. Czy prócz przedstawionego zamówienia zechcą państwo skorzystać z innych usług?

Kontuar pojaśniał delikatną łuną wyświetlając skromne menu:
POKOJE
RESTAURACJA
BAR
USŁUGI


- Może później. - Smith stwierdził dyplomatycznie wybierając neutralną opcję. - Na razie chcemy do zamówionego pokoju. Ufam że dyskrecja jest gwarantowana przez najnowsze firewalle?
- Oczywiście. Nasz hotel ma podpisany kontrakt z Exo-Techem. Do państwa dyspozycji pozostaje sieć lokalna oferująca wirtualne zabezpieczenia, a także szereg atrakcyjnych simulspace’ów. Bezpieczeństwo jest zapewnione przez stały monitoring korytarzy i holu. Pokoje są oczywiście całkowicie dyskretne, a państwa pobyt anonimowy.
- Chodź - tym razem Opal pociągnęła Erica za sobą ówcześnie zadając niemo pytanie w którą stronę iść. Śmiało poprowadziła mężczyzna korytarzem aż do drzwi z napisem “169”.
- Nieźle ci płacą skoro sobie pozwalasz sobie na takie coś - powiedziała w końcu widząc wysoki poziom na jakim stał przybytek.
- To prawda. Nie narzekam na zarobki, choć oczywiście wymagania też mają wysokie. - Smith dotarł do drzwi i wstukał kod jaki podpowiedział mu Katon. Po czym otworzył je wpuszczając Opal pierwszą do środka.
Kobieta weszła i zaraz zaczęła pracować nad sprawdzeniem faktycznego odizolowania pokoju i całkowitą anonimowością. Już kiedyś jej się zdarzyło poznać hotel zbierający haki na swoich klientów. Szczególnie tych wysokich ranga społeczną.
Tym razem hotel okazał się być porządnym przybytkiem. W przytulnym, gustownie urządzonym pokoju nie było kamer, ani innych urządzeń nagrywających. Niewiele też było miejsc, w których można było takie urządzenia ukryć. Potężne, podwójne łóżko było ładnie zasłane, a obfite poduchy zachęcały do ułożenia się. Nad łóżkiem zawieszono fotoramę, która aktualnie wyświetlała jakieś drzewa - niewątpliwie jedno z drogocennych zdjęć z Ziemi. Do tego na wyposażeniu pokoju były dwa fotele, szklany stolik oraz kredensik, w którym ukryta była lodówka. W przedsionku znajdowała się ponadto szafa garderobiana. Pojedyncze drzwi (prócz wejściowych) prowadziły do łazienki.
Eric rzucił zaś marynarkę na łóżko i skierował się do… łazienki. Chciał się upewnić, że nie został zraniony. A będąc na adrenalinowym rauszu w sytuacjach zagrożenia, zdarzało mu się nie zwracać uwagi na obrażenia.
Pieczołowite przeszukanie pokoju pozwoliło ujawnić dodatkową funkcję stolika. Blat był interaktywnym panelem, który podświetlił się przy dotyku. Wyświetlony interfejs pozwalał na zmianę nastroju według jednego z gotowych presetów, a także indywidualną kontrolę każdego z elementów - odświeżaczy powietrza, światła, klimatyzacji i muzyki. Dodatkowo goście mogli przejść do kolejnego menu z dodatkowymi usługami.
[Kelpie] Opal, przypominam o jedzeniu. Przejrzałam menu hotelowe oraz opinie gości. Mogę zaproponować posiłek.
Tymczasem Mr Smith sprawdził swojego morpha. Szczęściem żadna z kul nie sięgnęła celu. Napastnik musiał być amatorem i źle wycelować, lub było to działanie zamierzone, skoro udało mu się rozbić szybę, ale nie zranił ani kierowcy ani pasażera serią z broni automatycznej.
[Katon] Czy mam poprosić dr Knox o receptę na środki uspokajające? Dla Opal oczywiście. Według moich obserwacji wydaje się być zestresowana.
- To nie będzie chyba konieczne. Ale zapytam o to. - zgodził się z nim połowicznie Smith i zdjąwszy lustrzanki, podwinął rękawy i zaczął przemywać twarz.
-Pokój ci się podoba? - zapytał głośno.
- Jest czysty, nie ma żadnych ukrytych kamer, ani podsłuchu. Także tak, można powiedzieć, że pasuje. Dobra. Nie miałam czasu, gdzie ten nośnik danych… - Opal usiadła na łóżku i zaczęła grzebać w torbie. Zaraz wyjęła plastikowe urządzenie z mieszkania Klytemenesa. Chciała go zbadać lecz szybko odkryła, iż jest pusty.
- Cholera. nic tu nie ma. Cokolwiek Mark dostał na tym nośniku danych zostało wyjęte. Wygląda to standardowy nośnik dla muz… hmmm - kobieta zaczęła się zastanawiać. - Eric, nie wydaje ci się, że muza w mieszkaniu Marka zachowywała się nieco dziwnie?
-Nie jestem specjalistą od muz… - stwierdził Eric wychodząc w samej koszuli, bez marynarki łatwo było stwierdzić jakiego modelu miał morfa. Atletyczna sylwetka i subtelnie zarysowane mięśnie świadczyły o Olympianie. - Ale mogła być… poprawiona przez mordercę. Wiedział wszak jak usunąć EGO z ciała, mógł zatrzeć ślady usuwając pewne fragmenty i modyfikując zachowanie muzy. Na pierwszy rzut oka najbardziej pasuje ku temu… Mahakavi, jest doświadczonym inżynierem specjalizującym się właśnie w AI. I tak się składa, że wiem o miejscach w których byłby bardziej wrażliwy na perswazję.
- Hm… ciekawe. Nie mniej chciałam się też podzielić tym co znalazłam na nagraniach. Przesyłam ci ważniejsze momenty na maila. Zerknij sobie, bo wygląda to dość ciekawie - Opal przejechała spojrzeniem po morfie nieco mniej odzianym i uśmiechnęła się na jedną stronę. - Mi się wydaje, że ta muza co była ukryta w pamięci została połączona z tą w mieszkaniu, albo podmieniona. Stąd te glitche. Mogło to zostać nie zarejestrowane, bo muza została odłączona i była offline. Ach. Jeszcze jedno może cię zainteresować. Na forach ktoś się odezwał do Marka z takim tekstem: jak żyjesz plan B. Tutaj zdecydowanie dzieje się coś więcej.
- Ktoś już szuka dla mnie tożsamości nadawcy tego tekstu. - wyjaśnił z uśmiechem Eric, po czym spytał. - Czy potrzebujesz coś na uspokojenie nerwów po tej całej strzelaninie?
- Jedyne co potrzebuje to coś zjeść. Batony energetyczne to nieco za mało niestety… - westchnęła dziennikarka. - Muza mnie już o to męczy i ma rację. Jeśli ci to nie przeszkadza zamówię sobie coś… e i to może być na mój rachunek.
- Jasne… korzystaj do woli. - odparł Smith sam zerkając do lodówki ciekaw co tam mają.-Ale zdejmij kurtkę, gdy będziesz odbierała zamówienie. Czy może wolisz bym ja to zrobił?
Opal zaśmiała się krótko.
- Najpierw obowiązki, a potem przyjemności - kobieta poleciła muzie złożenie zamówienia.
- Więc… w ramach obowiązków, gdzie najpierw? Wracamy na miejsce przestępstwa przepytać sąsiadkę, udajemy się pod adres sprzątaczki, przepytujemy inżyniera? - mruknął w odpowiedzi Smith.
Opal westchnęła ciężko
- Najlepiej by było wszystkie osoby. Sprzątaczka może być dzisiaj w pracy, znaczy na miejscu zbrodni. Co ty na to? Rozdzielić się, ty podążysz swoim tropem jak sprawdzę przy okazji muzę.
- Zważywszy na to że sąsiadka może być akurat w domu… hmmm… - zamyślił się Eric siadając na łóżku po wyjęciu z lodówki niewielkiej buteleczki alkoholu o nazwie “Mighty Bull Scotch”. - To możemy się rozdzielić w budynku mieszkalnym Klytemenesa. I zdążyć sobie nawzajem pomóc w razie kłopotów.
- I zostawimy inżyniera na później? Boje się czy on nie jest dość ważną osobą w tym śledztwie. To po jego wizycie Mark zaczął się inaczej zachowywać. Plus mieli wyciszony mikrofon… Wolała bym gdybyś pojechał do niego, a ja zajmę się sprawami u Klytemenesa - zapukano do drzwi z informacją, że jedzenie zostało przyniesione. Opal zerknęła na Erica po czym wstała i zdjęła kurtkę rzucając ją na łóżko. Zerknęła przez szparkę w drzwi, po czym płynnie otworzyła drzwi odbierając zestaw drugośniadaniowy. Zapach ciepłych bułeczek rozniósł się po pomieszczeniu. Kobieta zabrała się do jedzenia tylko jak znalazła wygodne miejsce.
- Zgoda. - skinął głową Smith upijając swojego drinka i zerkając na jedzącą dziewczynę.- Podrzucę cię do Marka, a potem…mam po ciebie wrócić?
- Już zapomniałeś o transporcie publicznym? Tutaj, też z resztą nie możemy za długo siedzieć. - powiedziała Opal pomiędzy kolejnymi kęsami - Mam twojego maila, ty mojego, zgadamy się. Tylko ściągnij jakiś program szyfrujący. Wolałabym, aby nas nie namierzyli przez nasze konwersacje mailowe.
Smith pamiętał o transporcie publicznym, ale niezbyt go cenił.
- Ok… zrobię tak. A przy okazji, kojarzysz może nazwisko Yuri Swobodovsky?
- Obawiam się, że nie. Powinnam znać? - Opal dokończyła posiłek.
- Mahakavi go szuka. Nie wiem w jakim celu. - wyjaśnił Smith przyglądając się dziewczynie. Co prawda lustrzanki zostawił w łazience, to i bez nich reporterka stanowiła kuszący widok. Może i nie powinien próbować drinków z lodówki pokojowej, kto wie jakich stymulantów do nich dodali?
- Dowiemy się jak uda ci się wyciągnąć z niego informacje… mam nadzieje, że dasz radę. Hm.. mogę dać ci kilka rad jak przekonać do siebie osobę. Powiedz mi jeśli się mylę, ale chyba w twoim… zawodzie raczej nie na to się stawia nie?
- Mój “zawód” wymaga elastyczności, ale… tak… raczej nie bywam bardzo sympatyczny. W układzie dobry glina - zły glina. Ty musiałabyś być tym przyjaznym dobrym gliną.- potwierdził jej spostrzeżenia Smith.- Jednakże weź pod uwagę, że ów Petro na pewno coś ukrywa. Jest w sumie głównym podejrzanym na obecną chwilę. -
- Sylph i synthmorf były ostatnimi ego jakie pojawiły się na piętrze Marka. W mieszkaniu nie działała kamera, ale na korytarzu udało się ich dorwać. Bill obiecał mi pomóc odnaleźć te osoby - Opal wstała i zaczęła chodzić po pokoju zastanawiając się.
- Mark coś zakombinował i to mogło być przyczyną jego śmierci. Nie oznacza to jednak, że ci z którymi współpracował pozbawili go życia. Ktoś jednak sądzi, że jego EGO mogło przeżyć i chce wprowadzić “plan b”. Wiemy, że sąsiadka, Izabella, również wspominała o czymś takim.
- Hmmm… rzecz w tym, że tych odwiedzających tylko inżynier miałby dość wiedzy by namieszać w systemie nadzoru i bezpieczeństwa domu. Oraz zmanipulować domową muzę. - wyjaśnił swoje wątpliwości Eric podążając wzrokiem za tyłeczkiem Opal. I przeklinając w duchu swą lekkomyślność w kwestii trunków. Na szczęście to był tylko lekki “wspomagacz”.
- A więc mam nadzieję, że w ten lub inny sposób uda ci się z niego wyciągnąć prawdę - Opal się zatrzymała przed mężczyzną. Po krótkiej chwili obróciła się w jego stronę i pochyliła opierając dłonie na kolanach eksponując swoje piersi.
- Widzę jak za mną wodzisz wzrokiem Eric. Wczoraj też cię przyuważyłam. Może się lubisz okłamywać, ale to nie potrzeby ciała każą patrzeć ci na moje ciało. To twoje EGO chce popatrzeć.
Kobieta sięgnęła po butelkę trzymaną przez mężczyznę zabierając ją. Spojrzała na etykietę i pokręciła głową.
- Wiesz może gdybyśmy nie zostali ostrzelani całkiem niedawno, nie przejmowała bym się. Lecz moja paranoja nieco wstrzymuje mnie. Naprawdę nie chciałabym aby ktokolwiek nas zastał nieprzygotowanych do obrony w niezręcznej pozycji. Także korzystamy z czasu jaki nam został, czy wybywamy przedterminowo tylnym wyjściem? - kobieta zdawała się zaprzeczać pytaniem swojemu wcześniejszemu stwierdzeniu. Patrzyła jednak na Smitha wyraźnie oczekując odpowiedzi.
- Cóż, przyznaję… jest coś fascynującego w tobie panno Blackwater. - Eric nie zamierzał zaprzeczać jej podejrzeniom, ani udawać że reakcja poniżej pasa jaką odczuwał jest tylko efektem chemikaliów zawartych w butelce. Pokusa jaka przed nim stała w jej osobie… była silna. Toteż nie opierał się jej zanadto. Powiódł dłońmi po jej biodrach delikatnie, acz stanowczo. I delektował się tym dotykiem, mimo że jego dłonie i jej ciało dzielił od siebie materiał jej spodni i być może jej bielizna.- Moje życia nauczyły mnie korzystać z każdej chwili jaka mi się nadarzyła, bowiem nie wiadomo czy następna okazja się trafi. A poza tym… ja nigdy nie jestem nieprzygotowany.
- Ho ho ho - kobieta uśmiechnęła się siadając okrakiem na kolanach Erica. - Jestem ciekawa w jaki sposób jesteś przygotowany do tej sytuacji - mruknęła mu tuż przed twarzą.
- Przekonajmy się więc. - odparł Smith obejmując drapieżnie dłońmi pośladki reporterki. Mogła ona zwrócić uwagę na jego oczy.


Dotąd zawsze ukryte za lustrzankami, teraz widoczne z bardzo bliska. Nie miała jednak na to zbyt wiele czasu, bowiem Eric już nachylił się ku jej szyi, już muskał ją to wargami to czubkiem języka wykorzystując fakt, że jej Morf przeznaczony do zbierania informacji z otoczenia, był też jej słabością… wszak wszystko odczuwała przez to intensywniej i wyraźniej. Także to że dociśnięta do jego ciała ocierała się o dowód je pożądania. Również olimpijski.
Opal mruknęła z zadowoleniem stwierdzając, że na takie coś może zaryzykować. Postanowiła nie zostać dłużna i poruszyła zmysłowo biodrami wzniecając już i tak silne napięcie pomiędzy nimi.
Usta Smitha dotarły do jej ust, najpierw muskając je delikatnie, potem przyciskając się do jej warg w namiętnym pocałunku. Jego język zaczepnie muskał jej usta czubkiem zapraszając do figli… a dłonie, czuła jaj przesuwają się w górę, teraz gdy była tak blisko niego. Zahaczają palcami o top i podciągają go w górę, by uwolnić jej piersi z tego miękkiego więzienia.
Ciasny materiał podciągnął do góry jędrne piersi zaraz je wypuszczając. Ciemne sutki zatańczyły przed twarzą mężczyzny. Gdyby ten podniósł na moment oczy do góry spotkałby się już z całkiem rozpalonym spojrzeniem Opal. Kobieta zdecydowanie zapragnęła dotyku. Odrzuciła na bok niepotrzebną część garderoby zbliżyła czułą część ciała do twarzy Erica, chcąc aby tym razem tam pokazał jak sprawny ma język.
I nie zawiodła się na jego entuzjazmie, usta Erica przylegały raz do jednej raz do drugiej piersi, język namiętnie wodził po skórze jej krągłości, czasami zęby delikatnie kąsały jej ciało. Niewątpliwie Smith starał się wielbić każdą z jej półkul równie gorąco, wodząc przy tym dłońmi po jej plecach gorączkowo i drapieżnie.
Opal wydała z siebie przeciągły dźwięk zadowolenia. Najbardziej lubiła tę część gry wstępnej. Poczuła jednak potrzebę na więcej. Delikatnym ruchem zmusiła aby oboje upadli już na łóżko, gdzie kobieta mogła rozprawić się z koszulą wciąż zalegającą na torsie mężczyzny. Tym razem ona zaatakowała pocałunkami zsuwając się coraz niżej wraz z każdym kolejnym guzikiem. Zdecydowanie dłuższą chwilę poświęciła na podrażnieniu sutków Erica. Wszak mężczyźni mieli nawet bardziej czułe od kobiet.
Smith poddał się jej dotykowi, jedynie pieszczotliwie wsuwając dłonie w jej pukle jej włosów. A ona sama mogła słuchać z satysfakcją jego drżącego oddechu, gdy pieszczotą swych ust rozpalała jego ciało. Mogła się też przyjrzeć lepiej temu morfowi atlety i zauważyć kilka blizn po nożach i kulach. Dowód na to, że Eric z pewnością nie był zwyczajnym urzędnikiem na jakiego lubił pozować.
- No no - kobieta cicho mruknęła dostrzegając pamiątki po spotkaniach z niebezpieczeństwami tego świata. Przesunęła pieszczotliwie po nich palcami. Szybko jednak co innego zwróciło uwagę kobiety. Był to sztywno rozstawiony namiot w spodniach morfa. Ubranie zdecydowanie nie dawało potrzebnej przestrzeni dla masztu, dlatego też trzeba było go uwolnić. Uśmiech namalował się na twarzy kobiety kiedy podziwiała swoimi dwukolorowymi oczami chyba najlepsza broń Smitha.
Oswobodzenie tego skarbu nie było problemem. Klasyczne spodnie i klasyczna bielizna i… cóż… tu morf Smitha miał się czym popisać. Duży i twardy oszczep pikujący w górę, uniesiony dumnie przed spojrzeniem Opal, gdy go oswobodziła… w pełni gotowy do użycia, ale o tym wszak wiedziała już wcześniej. Eric leżał przypatrując się jej działaniom, uniósł lekko głową by zerknąć jakie miała plany wobec swojego… odkrycia.
- No mam nadzieję, że mają prezerwatywy w odpowiednim rozmiarze - która już miała kilka pomysłów jak obejść ten niezbyt poważny problem. Nim zeszła zajrzeć w inne szuflady w kredensie pozostawiła namiętny pocałunek na sztywnym członku. Nie zamierzała szukać długo i na szczęście nie musiała.
- Nie traćmy więcej czasu - powiedziała odwracając się do swojego przystojnego kochanka. -Bardziej gotowi nie będziemy.
Po tych słowach Opal rozpięła swoje spodnie. Sciągnęła je wolniej niż była potrzeba, ale zechciała dodać jeszcze odrobiny dreszczyku. W samych majtkach wróciła do swojego kochanka.
- Ostatnią część zostawiłam dla ciebie - powiedziała zębami rozrywając opakowanie. prezerwatywy.
- Rozkoszna to… propozycja. - Smith usiadł czekając aż podejdzie, oparł dłonie na jej pośladkach, przysunął usta do jej łona i musnął je językiem przez materiał, wędrując nimi ku górze. Dotarł do rąbka jej bielizny i uchwyciwszy go zębami zaczął zsuwać z niej majtki, pomagając sobie przy tym palcami. W jego ruchach można było wyczuć pożądanie i niecierpliwość.
Czarna bielizna odsłoniła gładkie łono. Tak jak mężczyzna, dziennikarka również nie mogła już wytrzymać. Pomogła ściągnąć bieliznę.
- Góra czy dół? - zapytała szeptem zręcznie naciągając na męskość Erica jakże istotny kawałek lateksu.
- Dół… wymruczał Smith spoglądając swym rozpalonym spojrzeniem w błyszczące oczy Opal, po czym dodał zaczepnie z łobuzerskim uśmiechem. -Tym razem…
Kobieta pchnięciem posłała Smitha na plecy. Usadowiła się na nim nie odrywając wzroku od oczu kochanka. Przygryzła delikatnie dolną wargę gdy ujęła w dłoń członka, na którym zaraz miała usiąść. Nastąpiła chwila niepewności po czym Opal opadła gładko nasuwając się aż do samego końca. Westchnęła czując obecność wewnątrz siebie.
Smith cicho jęknął czując tą rozkoszną obecność dziewczyny na sobie i fakt jak otulała swym ciałem jego męskość. Dłońmi drapieżnie masując jej uda patrzył z pożądaniem na jej poruszające się na swym członku ciało. Opal z pewnością widziała ów zachwyt w jego oczach i żar, które rozniecała mocniej każdym swym ruchem bioder.
Nie mogła nie dostrzec i schlebiało jej to. Zakręciła biodrami zmuszając smoka wytatuowanego na jej boku do zafalowanie. Bestia drapieżnie się poruszała wraz ze swoją właścicielką, która rozpływała się w rozkoszy. Dreszcze przechodziły całe jej ciało z każdym kolejnym uderzeniem wymuszając powietrze z jej płuc przy akompaniamencie jęków.
Spojrzenie mężczyzny było skupione na krągłościach jej piersi, gdy wiła się ujeżdżając swego kochanka. Rozpalone i dzikie spojrzenie, przy niespokojnym oddechu. Opal zobaczyła jak wyciąga dłoń ku niej… jak z trudem wychrypia.- Podnieś…. pomóż usiąść…
Wyglądało na to, że Eric nie potrafi być pasywnym kochankiem.
Opal posłuchała złapała go za ręce i przyciągnęła do siebie wpijając się w jego usta swoimi.Smith całował namiętnie i gwałtownie, równie mocno pochwycił lewą dłonią za jej pośladek zaciskając na nim palce. A drugą za pierś, gdy podnosiła się i opadała na jego dumę, twardą i coraz wyraźniej odczuwalną przy każdym pchnięciu. Potem jego usta zeszły po jej szyi, całując pieszcząc i kąsając. Dotarł do kusząco falujących piersi, które na oślep atakował pocałunkami i muśnięciami języka. Coraz bardziej gorączkowo, bo każdy ruch bioder doprowadzał mężczyznę do szczytu rozkoszy. Ta również była coraz mocniejsza u jego kochanki. Opal nie powstrzymywała się w wyrażaniu tego całkiem głośno. Nie mając już za wiele do popisania się będąc tak zakleszczoną w miłosnym uścisku pozwoliła sobie tylko chłonąć. Jej dłonie zaciskały się mocno na muskularnych ramionach Erica dając świadectwo, że niewiele już brakowało do spełnienia.Także i jemu, choć starał się przedłużać ich połączenie, to nawet olimpijski morf miał swoje granice, otulił ją nagle ramionami w pasie, wtulił twarz w jej piersi i jęki tak zdusił. Bowiem Smith doszedł do granicy ich igraszek, mocno i gwałtownie. Poczuła ten fakt w sobie.
Opal również zaakcentowała szczyt głośnym jękiem, choć jej nie był niczym zduszony. Zadrżała w silnym uścisku mężczyzny a mięśnie jej ud raz po raz napinały się i rozluźniały, aż kobieta opadła wiotczejąc. Uniosła twarz Erica do góry i złożyła na nim ostatni namiętny pocałunek.
- Jesteś bardziej słodka niżbym się spodziewał. A spodziewałem się wiele.- stwierdził z uśmiechem Smith wpatrując się w twarz siedzącej na nim dziewczyny i leniwie wodząc palcami po jej nagich pośladkach.- Nadal nalegam by podwieźć cię w okolice mieszkania Marka.
Opal uśmiechnęła się kręcąc głową.
- Może gdyby nas nie ostrzelano… no chyba że powiesz mi, że twój samochód ma jakieś nietypowe właściwości? Jak na przykład zmiana koloru, albo wyglądu… Chociaż mogę uwierzyć, że wiele ci płacą - mówiąc to powiodła palcem po jednej z blizn - to chyba nie aż tyle.
- Niestety nie. - mruknął smutno Eric przyglądając się to obliczu Opal, to jej piersiom sterczącym dumnie tuż przed jego twarzą. Nic więc dziwnego, że nadal korzystał z sytuacji i muskał je delikatnie pocałunkami i muśnięciami języka. - Więc niech będzie transport publiczny. Ale uważaj na siebie. Gdzie by ci było wygodnie porównać potem notatki?
- Hmmm… ach, ciężko mi powiedzieć. - kobieta odważyła się w końcu wstać. Słabość w nogach jeszcze jej nie przeszła, ale udało jej się wyswobodzić.
- Uff… mam pomysł na kilka miejsc, ale nie wiem które by było najlepsze. Jakaś kawiarnia w centrum, gdzie jest dużo osób.
Opal podniosła się z łóżka i poszła skorzystać z łazienki.
- Znasz takie w którym ciężko by cię było się spodziewać? Miejsce w którym raczej nie bywasz? - zamyślił się Eric wędrując łakomym spojrzeniem za oddalającą się Opal, bo było wszak na co popatrzeć… zwłaszcza teraz, gdy żar w lędźwiach nieco opadł pozwalając chłodnym okiem ocenić urokliwe kształty reporterki.
- Raczej takie w których byłoby na tyle tłoczno aby wstrzymali się z atakiem. A przynajmniej mam taka nadzieję - Opal odpowiedziała z łazienki. Zaraz dało się usłyszeć szum wody i po kilku dłuższych chwilach kobieta znów pojawiła się w głównym pokoju.
- Lepiej się zbieraj. Mamy cały dzień przed sobą i nie wiemy czy uda nam się znaleźć osoby, których szukamy.
Dziennikarka zaczęła zbierać swoje ubrania i zakładać je z powrotem na siebie. Gdy już się ubrała zdało się, że zaczyna myśleć nad czymś i po chwili garderoba jaką na sobie nosiła zaczęła się zmieniać. Różowa kurteczka zmieniła kolor i przestała być całkowicie przezroczysta. Niebieski matowy plastik nieco się wydłużył sięgając do bioder. Top zmienił się w kolorową bluzkę z krótkim rękawem, a dopasowane spodnie w równie krzykliwe leginsy. Na koniec buty z lekkich obcasów zmieniły się w trampki.
- Uch… obrzydlistwo ale przynajmniej będę bliższa osobom dookoła.
- Nadal wyglądasz uroczo. - zapewnił ją Eric ubierając się szybko i sprawnie. Spodnie i koszula, marynarka… broń pod nią. Jeszcze okulary i był gotów.- Nasze muzy zgadają się co do szczegółów. Katon podeśle twojej propozycje, miejsca spotkania. Ty określ czas. Może jakaś ekskluzywna restauracja? Z tych bardziej modnych.
Opal uniosła brew.
- Ciekawe czy to samo powiedziałbyś jakbym zawiązała sobie kucyki… nieważne. Zgadamy się. Naprawdę wolę już myśleć o czymś innym niż restauracja w jakiej będziemy jeść za jakiś czas. O ile w ogóle uda nam się spotkać jeszcze dzisiaj - Opal założyła torebkę na ramię i nasunęła kaptur na głowę.
- Chodźmy.
- Nie ma co wyciągać na wierzch najgorszych scenariuszy. - odparł z zawadiackim uśmiechem Smith, jakby chciał podkreślić, iż próba zabicia/zastraszenia nie zrobiła na nim wrażenia. - Wolisz żebyśmy wyszli jako obcy, czy jako para?
- Osobno, pójdę pierwsza - po tych słowach kobieta puściła jeszcze powietrznego całusa i wyszła na korytarz zastanawiając się czy uda jej się znaleźć inne wyjście niż przodem. Rozejrzała się i na początek poszła w przeciwnym kierunku niż do wyjścia sprawdzając czy może korytarz nie odbija gdzieś w bok aby skończyć się oknem. Albo jest standardowa klatka schodowa na tyłach.
Smith nie miał takiego problemu. Zamierzał wyjść tak jak wszedł, odciągnąć uwagę ewentualnych ciekawskich od Opal. Oparł się więc o ścianę w pokoju i poinformował Katona, by na podstawie już ustalonych informacji określił prawdopodobne miejsce pobytu Petro Mahakavi w obecnej chwili.
 
Asderuki jest offline  
Stary 26-08-2016, 21:31   #13
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Mr Smith


Katon zasugerował, że skoro Mahakavi jest regularnym pracownikiem, to w dzień pracujący o godzinie dziewiątej, najpewniej znajduje się w Valles - kopule korporacyjnej, marsjańskim centrum gigantów współczesnego świata. Dotarcie tam było względnie proste, ale czasochłonne jeśli korzystało się z transportu publicznego.

Wychodząc głównym wejściem, Mr Smith został pięknie pożegnany przez recepcję. Nikt nie zdawał się być zainteresowany faktem, że wychodzi sam, chociaż przyszedł z towarzystwem. Synth który odprowadzał samochód już chciał po nie ruszyć, ale nie taki był plan. Krótka wymiana zdań pozwoliła Mr Smithowi upewnić się, że wóz zostanie na parkingu, a jego konto zostanie obciążone opłatą parkingową, gdy już auto zostanie odebrane.

Wpierw Eric musiał się dostać do kolei kursującej między kopułami. Już dawno nie musiał korzystać z busa, na którego z resztą czekał dłuższą chwilę.


Pojazd był zatłoczony co stanowiło pewien dyskomfort. Trzeba było stać będąc ściśniętym pomiędzy innymi pasażerami. Nikt niespecjalnie wydawał się być zaniepokojony anonimowym "garniakiem" o poważnej minie. Powodem tego mógł być fakt, że w busie było kilka innych, podobnie ubranych morfów, choć były to raczej tańsze od Olympian, Exalty. Każdy z nich krył swoje oczy za ciemnymi lustrzankami. Poruszali ustami jakby coś recytowali.


Zagadka rozwiązała się, gdy wszystkie "garniaki" opuściły pojazd na przystanku przed studiem filmowym. Przez szybę można było dostrzec holoekran na którym wyświetlony był krótki napis "Casting: Xir'tam". Na szczęście dla Erica, tłok się trochę zmniejszył, choć i tak musiał stać przez resztę podróży do tuby.

Port obsługujący połączenia między kopułami był ulokowany pod ziemią. Przestronna hala dworca potrafiła przytłoczyć swoją monumentalnością. Kręciło się tu mnóstwo ludzi. W setkach butików można było nabyć dosłownie wszystko co niepotrzebne. W automacie można było odebrać bilet (-25 kredytów), a następnie skierować się do kolejki. W gąszczu ścieżek, schodów, wind i zjazdów, Katon pomógł namierzyć odpowiedni peron. Pozostawało poczekać kolejne dziesiątki minut, usiąść w względnie pustym wagonie i oddać się wątpliwej przyjemności monotonnej podróży.

Pasażerowie byli przez cały czas atakowani reklamami. Nie sposób było się od nich uwolnić... za darmo. Okno obok którego usiadł Mr Smith w agresywny audio-wizualny sposób zachęcało do zakupu jedynego w swoim rodzaju fluidu energetyzującego. Tymczasem w AR Mr Smith widział dodatkowo opcję zamknięcia reklamy za jedyne 5 kredytów / 5 minut lub 15 kredytów na całą podróż. Wiedział że za oknami roztacza się nawet przyjemny widok niezagospodarowanej w pełni przestrzeni między kopułami.

Podróż trwała pół godziny. Kolejną godzinę, Eric spędził na przedostawaniu się do głównej siedziby Exo-Techu. Omni-Fict również miało w tej kopule swoją siedzibę, ale Mr Smith, nie był typowym pracownikiem korporacyjnym, więc nie miał zbyt wielu okazji by wizytować Valles. Pracował w terenie, a nie za biurkiem. Dlatego też, gęsto ustawione szklane wieżowce tworzące regularne bloki, optymalnie zagospodarowanej przestrzeni były nowym widokiem.


Mrowie robotów i PODów sprzątających aktywnie dbało o czystość ulic i elewacji. Wszystko to było sterylne, czyste, zadbane i równe. Nieliczne biomorfy które pojawiały się w zasięgu wzroku zawsze biegły lub szły przyśpieszonym krokiem. Zawsze w pośpiechu i zawsze nieobecne wzrokiem, zagubione w meshu - nie przestawały pracować nawet na moment. Porządku zaś pilnowały firmy ochroniarskie. Niemal każdy budynek był silnie obstawiony przez uzbrojone synthmorfy w różnych formach. Kamery nie pozwalały uciec nawet na moment. Przechodzień był zawsze na celowniku przynajmniej jednego obiektywu.

Exo-Tech miał scentralizowaną placówkę i zajmował kilkanaście budynków różnej wysokości, tworzące swoisty kampus. Szklane giganty świeciły błękitem jednolitych okien. Na części z nich wyświetlały się gigantyczne reklamy nie tyle zachęcające do zakupu produktów Exo-Techu, co zapewniające o ich jakości i wyższości nad konkurencją. Kluczowe hasła były chwytliwe.

Wirtualny szofer BM4 - zawsze na czas

The future is now - Odkryj swój inteligentny dom

Muse redefined - Jeszcze 4 dni, 23 godziny, 13 minut, 10 sekund

Przestrzeń pomiędzy budynkami była ładnie zagospodarowana sztuczną zielenią. Wzdłuż chodników przecinających niewielki park stały ławki. Gdzieś tam prześwitywała holo-fontanna. Atmosfera była wyczuwalnie inna... świeższa. W powietrzu z pewnością były rozpylane środki oddziaływające na receptory biomorfów. Spacerowicze byli jednak zapatrzeni w świat wirtualny lub rzeczywistość augmentowaną. Nawet w tym zielonym zakątku, głównym tematem pozostawała praca.

Jeden z budynków był niewątpliwie centrum tego miejsca. Główną siedzibą, która już na pierwszy rzut oka zdawała się być najbardziej reprezentacyjna. Wysoki wieżowiec miał zawieszone nad wejście logo Exo-Techu. Szereg obrotowych drzwi obsługiwał wchodzących i wychodzących, a w niemal niedostrzegalnych niszach w elewacji budynku stróżowało kilka synthmorfów. W środku wizytujących witał przestronny, futurystyczny hol z jedną recepcją na froncie obsadzoną przez kilkanaście holograficznych wizualizacji pięknych, gustownie ubranych kobiet. Augmentowana rzeczywistość była atakowana spersonalizowanym powitaniem "Witaj w Exo-Tech Ericu" w formie hasła unoszącego się w powietrzu. Muza zaś odebrała wiadomość od administratora budynku, zawierającą broszurkę informacyjną - jak bardzo Eric Lugho-Bernstein jest ważny dla Exo-Techu, jako potencjalny klient lub pracownik. Za recepcją znajdowało się przejście do wind zablokowane przez bramki przepuszczające tylko osoby upoważnione. To miejsce było najbardziej ruchliwe ze wszystkich w kampusie. Ktoś tu zawsze wchodził i wychodził w sobie tylko znanym celu. Co chwila rozlegały się piknięcia oraz czujne oko dostrzegało zielony błysk na bramkach.

Zanim Mr Smith zdołał podjąć decyzję, otrzymał też kolejny anonimowy list z pogróżkami. Tym razem jednak Katon zwrócił na niego uwagę i zasugerował przeczytanie treści.
"Następnym razem jesteś trupem panie Smith. Takie szumowiny jak ty nie zasługują na resleeving."

Opal


Tymczasem Opal miała krótszą drogę do przebycia. Dotarcie na miejsce zdarzenia zajęło jej niespełna godzinę, z czego ostatnie pół godziny musiała przebyć pieszo. Jak się okazało żaden bus nie podjeżdżał w okolice apartamentowca, w którym mieszkał Mark Klytemenes. To była dzielnica osób które było stać na prywatne środki transportu. Miało to też zniechęcić niższe warstwy społeczeństwa od okazjonalnych odwiedzin.

Recepcjonista na dole wpuścił dziennikarkę, gdy ta przedstawiła się jako Opal Blackwater. Potwierdził jej obecność tutaj poprzedniego dnia oraz zezwolenie na przebywanie na miejscu zdarzenia, wystawione przez Billa. Miała zielone światło na dalsze śledztwo. Wjechała windą na najwyższe piętro i po przebyciu krótkiego korytarza, zanalzła się naprzeciwko wejścia do mieszkania. Policja już zdążyła się ulotnić. Zostały tylko taśmy zabezpieczające zamknięte drzwi.

Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, jej AR mignęło przed oczami okienkiem z nadchodzącym połączeniem. Bill.
- Cześć. Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość.
 
Jaracz jest offline  
Stary 08-09-2016, 21:29   #14
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dziennikarka westchnęła.
- Mów, co się dzieje - odpowiedziała pospiesznie przechodząc przez taśmy z powrotem do mieszkania. To i tak miała być krótka wizyta.
- Więc tak… dobra wiadomość to taka, że udało mi się zarezerwować stolik w “No Man’s Land” na dzisiejszy wieczór. Nie wiem jak wygląda twoja wizja ciekawego wieczoru, więc jak chcesz możemy wziąć coś na wynos.
- Na razie nie widzę potrzeby, ale warto się przygotować na taka ewentualność. Jeśli rozumiesz o co mi chodzi. A jaka jest zła wiadomość ośmiorniczko? - dziennikarka stanęła przed skrzynkami zabezpieczającymi mieszkanie.
- Zła? No cóż… - westchnął. - Pamiętasz jak ci mówiłem o synthcie i biomorfie którzy jechali na piętro Marka?
- Ano.
- O ile o biomorfie niewiele ci mogę powiedzieć, to synth nie był stąd. Eksperci przy kamerach złapali go na kilku ujęciach. Biedaczek kręcił się po okolicy przez jakiś czas zanim trafił do tego apartamentowca. Potem zaś trafił do portu i wsiadł w kolejkę do New Shangai. Tam się trop urywa. Godziny się pokrywają, więc to mógł być nasz zabójca. Problem w tym, że ten synth po prostu nie wygląda. Wieszak. Po co miałby zabijać Marka?
-[i] Ponieważ Mark coś zakombinował Bill. Jeszcze nie wiem co, ale jak podejrzany to podejrzany. Szkoda z tym sylphem za to. Powiedz, dałbyś radę mi sprawdzić sąsiadkę Marka? Izabela Pawlina. Gdzie pracuje mnie głównie interesuje, bo chcę z nią porozmawiać.
- Już patrzę… - odpowiedział, po czym umilkł na dłuższą chwilę nucąc “Lost in the Ocean”. - Nie ma nikogo o tym nazwisku w naszych rejestrach. Nie jest notowana. Nie ma jej w meshu, ani w spisie ludności. Innymi słowy “fake ID”. Dość popularne u gwiazd szukających nagle anonimowości.
- Być może… - dziennikarka nie była przekonana tłumaczeniami ośmiornicy. Aż za dobrze wiedziała, że Bill lubi upraszczać sobie. Oznaczało to, że uzna najwygodniejsze dla niego rozwiązania zamiast poszukać dokładnie i sprawdzić wszystkie opcje. I ona miała przekonać komendanta aby dał mu awans. Nie spieszyła się jednak z odrzuceniem takiego podejścia. Zaszufladkowała je sobie na później, kiedy wszystko inne zawiedzie.
- Pytałeś goryla co Ashley robiła wczoraj na miejscu zbrodni? - zapytała jeszcze podłączając się na nowo do skrzynek. Bez uprawnień, potrzebowała mieć pełne uprawnienia administratora. Musiałą jeszcze raz porozmawiać z muzą.
- Pytałem, pytałem… biedaczek się z nią umówił. Nie wie jednak nic więcej. Co dalej zamierzasz?
Tymczasem system powitał cię tak jak poprzednio - dostępem do wszystkich opcji.
- Zobaczyć czy Izabela jest w swoim mieszkaniu. Może dozorca albo inni sąsiedzi będą wiedzieć gdzie się podziewa jeśli jej nie będzie. Poszperam jak zwykle… no i się spotkam z tobą. Wszak jesteśmy umówieni - Opal za żadne skarby nie chciała uświadamiać Billa, że kiedy mówiła “po sprawie” oznaczało kiedy ona ją rozwiążę, nie kiedy on ją zamknie. Nic jednak nie powiedziała wcześniej więc i teraz nie zamierzała.
- Jakbyś przesłał mi nagrania na których był ten synth byłabym ci wdzięczna.
- Pewnie. Już przesyłam. Tylko nie chwal się nimi na vlogach.
- Nie ma sprawy. Do później - Opal się rozłączyła i skoncentrowała się na systemie. Postanowiła wybudzić muzę.
Muzy nie trzeba było wybudzać. Była aktywna. Co dziwne, w żaden sposób nie zareagowała na obecność dziennikarki w mieszkaniu, chociaż czujniki musiały ją zarejestrować. Nie reagowała również na żadną formę komunikacji.
Dziennikarka ściągnęła brwi. Wyciągnęła z pamięci hasło jakie znalazł Eric i je podała muzie. Ze smutkiem stwierdziła, że to nie działa. Wczorajsze gliche mogły doprowadzić co czegoś takiego, ale Opal nie zamierzała rezygnować. Zaczęła szukać powiadomień czy coś od jej wizyty w nocy się zmieniło. Wszak Ashley była w tym budynku i mogła coś nakombinować.
Głębsze poszukiwania nie ujawniły żadnych jawnych ingerencji z zewnątrz pomiędzy dniem wczorajszym, a obecnym momentem. Na kamerach pojawiła się Ashley, ale przeszła przez mieszkanie uważnie wszystko obserwując i niczego nie dotykając. Nie mogła się przyjrzeć ciału, gdyż tego już nie było. Opuściła apartament po trzydziestu minutach. Opal trafiła za to na coś innego. Kod muzy uległ degradacji. Drążył ją jakiś wirus niszcząc kolejne dane… na pierwszy rzut oka - nieodwracalnie.
Opal wysłała Ericowi wiadomość ze swoimi obserwacjami. Stwierdzając, że albo może poświęcić czas na uratowanie muzy, albo zostawić ją na śmierć. Muza jakby nie patrzeć nie była typowym AGI. Ostatecznie kobieta postanowiła odratować co się da. A przynajmniej chciała.
Szybko się okazało, że standardowe antywirusy są bezsilne. Kod dewastowało oprogramowanie, które musiało zostać napisane stosunkowo niedawno lub był to wirus o kodzie ewolucyjnym. Tak czy inaczej, aby uratować cokolwiek pozostało z muzy trzeba było sięgnąć po cięższy arsenał dostępny na rynku. Jednorazowe użycie wymagało inwestycji 150 kredytów.
Kobieta już miała zakupić aplikację kiedy zawahała się na moment. To byłą chwila, w której dziennikarka poważnie zwątpiła w potrzebę swojej akcji. Wydawało się słusznym uratować mogącą mieć jeszcze jakieś informację muzę. Pytanie było tylko po co? To był tylko kawałek programu, jeden z wielu setek milionów. Jedyny, który może coś mógł im jeszcze pomóc w rozwiązaniu zabójstwa. Chyba.

Kredyty zostały pobrane, a aplikacja puszczona w ruch. Opal mogła tylko czekać na wyniki.
Po podpięciu oprogramowania pod muzę i przepuszczeniu skanu, antywirus zdołał wykryć zagrożoną część kodu i ją odizolować od reszty w czasie 0,4 sekundy. Seria reklam zachęcających do skorzystania z dodatkowych usług w postaci ochrony “in real-time” oraz szyfrowania danych, nie zdołały przysłonić innej ważnej informacji - antywirus nie rozpoznał z czym ma do czynienia, ani też nie wyleczył muzy. Jedyne co udało mu się uczynić, to poddać jej fragment kwarantannie ratując resztę kodu. Niestety bez specjalisty, który odbudowałby witalne fragmenty, muza w obecnym stanie była niefunkcjonalna.
Opal poprosiła Kelpie aby przejrzała listę znajomych jakich miała i czy któryś z nich nie mógłby się tym zająć. Potrzebowała kogoś znającego rynek wirusów więc raczej wolała osoby znające temat od podszewki. Wysłała również maila do Erica z informacją i zapytaniem czy on kogoś nie zna. Sama zaś podłączyła nośnik danych, na którym była kiedyś muza i rozpoczęła zgrywanie jej z systemu. W ten sposób nie będzie musiała się tłumaczyć Billowi z przyciągania podejrzanych typków na miejsce zbrodni.
Kelpie przefiltrowała listę znajomych i wyszczególniła tych, którzy mogą znać się na rzeczy, lub mogą znać kogoś, kto zna się na rzeczy. Jedno nazwisko szczególnie zwróciło uwagę Opal - Shiru Yokotama. Młody programista, kiedyś zamieszany w sprawę, której dziennikarka się przyglądała. Nie miała na niego haka, ani nie wisiał jej żadnej przysługi. Wiedziała jednak, że jego umiejętności mogłyby się okazać użyteczne. Była też świadoma, że musi przygotować się na kolejny wydatek.
Blackwater odpięła nośnik jak tylko muza skończyła się przegrywać.

Od @DarkHorse
Do @ Shiru Yokotama

Dzień dobry

Opal Blackwater z tej strony, dziennikarka z VNS. Nie mieliśmy okazji się poznać, jednak doszły mnie słuchy od naszych wspólnych znajomych, że jesteś zdolnym programistą. Myślisz, że mógłbyś poświęcić dla mnie nieco swojego czasu i talentu aby rozpracować pewien wirus, którego nie rozpoznają standardowe antywirusy? Potrzebuje odratować pewną muzę. Oczywiście zapłacę za twoją usługę.

PS: Jeśli się zgodzisz powiedz gdzie cię mogę znaleźć.

Od @Shiru Yokotama
Do @Dark Horse
<tłumaczenie z japońskiego>
Wow! Opal! Znam cię!
Ja ci z chęcią pomogę, ale nie mam cennika. Jak się spotkamy i zobaczę o co chodzi, wycenię swoją robotę. Jeśli ci to pasuje, bądź dzisiaj o 21 w klubie "Nethersis" w Małym Shanghaiu.


Od @DarkHorse
Do @Shiru Yokotama
Będę. Do zobaczenia o 21.

Od @DarkHorse
Do @Shiru Yokotama
Tak z czystej ciekawość dałbyś radę wcześniej się spotkać czy to raczej poza tematem?

Od @Shiru Yokotama
Do @Dark Horse
<tłumaczenie z japońskiego>
Niestety nie Opal. Mam pracę. O 21 wolny.


Kobieta wyszła z mieszkania i skierowała się do najbliższego mieszkania na tym samym piętrze. Zapukała do drzwi.
Przez dłuższą chwilę nikt nie odpowiedział. Opal już miała zrezygnować, gdy usłyszała za drzwiami szurnięcie, chrobot zamka lub nawet sztaby. Drzwi uchyliły się ukazując łańcuch oraz fragment twarzy kobiety, znanej jej z pokazanego przez muzę hologramu oraz z nagrań.
- Słucham?
Blackwater uśmiechnęła się przypominając sobie, że nie zmieniła ubrań na mniej krzykliwe.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Nazywam się Opal Blackwater i prowadzę śledztwo w sprawie pani sąsiada Marka Klytemenesa. Zależy mi na ujęciu sprawcy i pani pomoc byłaby bardzo przydatna. Możemy porozmawiać? - mimo swoich nietypowych ubrań z twarzy dziennikarka zdawała się mieć dobre intencje. Pierwsze wrażenie zawsze było najważniejsze i Opal nie zamierzała go zaniedbać swoim niewłaściwym zachowaniem.
Po chwili wahania kobieta zamknęła drzwi. Dziennikarka ponownie usłyszała chrobot metalu i po chwili drzwi na nowo się otworzyły, ale tym razem szerzej. Kobieta stała w wejściu.
- Już rozmawiałam z mediami - w jej głosie słychać było zniechęcenie.
Blackwater ściągnęła nieco uprzejmy uśmiech już domyślając się co robiła jej rywalka.
-[i] Rozumiem. Niech zgadnę Ashley Pomona? Proszę mi wierzyć w przeciwieństwie do niej nie chcę wzbudzić masowej paniki. Zależy mi na odnalezieniu prawdy jaka kryje się za tym morderstwem. Możemy porozmawiać w środku, czy woli pani tutaj?
- Proszę do środka - odpowiedziała po chwili wahania.
Odsunęła się wpuszczając Opal do środka i zamykając za nią drzwi. Wnętrze apartamentu różniło się znacznie od mieszkania pisarza. Było tu mnóstwo mebli. Żadna ze ścian nie stała pusta, a wszędzie gdzie tylko można było coś wcisnąć, stały figurki, rzeźby, sztuczne kwiaty, puste wazony oraz bliżej nieokreślone durnostojki. Czujne oko dziennikarki dostrzegło, że kilka egzemplarzy roślinności jest zdecydowanie naturalna, co potwierdził upchnięty gdzieś spryskiwacz.
Izabella zaprosiła do zajęcia miejsca na fotelu i sama usiadła na drugim, ustawionym obok. Pomiędzy kobietami stał stolik, na którym wyświetlały się akurat bliżej nieokreślone dokumenty. Obraz był jednak rozmazany, a zaraz też zniknął zdmuchnięty gestem ręki gospodyni.
- Nie wiem czy mogę ci pomóc Opal. Niewiele wiem.
- Nie zniechęcaj się. Morf może zapamiętać więcej niż nam się wydaje. Wystarczy go tylko nieco odpowiednio nakierować - dziennikarka uśmiechnęła się również starając się przejść na ty z kobietą.
- Na początek jeśli mogłabyś mi opisać swoją relację z Markiem. Lubiliście się? Mieliście jakieś zatargi?
Pokręciła głową.
- Nie mieliśmy żadnych zatargów… byliśmy dobrymi sąsiadami od dwóch lat, kiedy się tu wprowadziłam. Często rozmawialiśmy umilając sobie czas. Ostatnio był tylko zdenerwowany, ale podejrzewam, że wpływ na to miała praca, brak sukcesu oraz cała ta sprawa z jego ex.
-Rozumiem. Miałam okazję zobaczyć to na nagraniu z kamer w mieszkaniu Marka. Nieprzyjemna sprawa. Co ciekawe rywalka, do której odeszła jego ex, odwiedziła go ostatnimi czasy. Można powiedzieć, że skończyło się dokładnie odwrotnie niż wcześniejsza wizyta Celeste. Przynajmniej do czasu. Obie kobity zdawały się czegoś szukać w mieszkaniu Marka. Wiadomo ci coś o tym?
- Nie… nie wiem czego mogłyby szukać. Mark trzymał wszystko w swojej wewnętrznej sieci do czasu wypuszczenia tego na rynek. Jeśli jednak czegoś szukały, mogły odnaleźć po premierze. Przecież były… są wciąż te problemy z dostępem do serwera. Może to one za tym stoją? Celeste potrafiła być zaborcza.
- Rozumiem. Wyglądało to jednak, że poszukiwały fizycznego przedmiotu… Na kamerach udało mi się też dostrzec raz ciebie jak odwiedziłaś Marka. Powiedz mi, bo zainteresowała mnie jedna rzecz. Czym jest plan B?
Podniosła brwi zaskoczona. Zaraz je ściągnęła w grymasie niechęci.
- No tak… masz dostęp do jego kamer - westchnęła. - Plan B polegał na zainwestowaniu większości oszczędności w oprogramowanie, które miało go wesprzeć w pisaniu. Pożyczyłam mu trochę środków na tą inwestycję. Według mnie niepotrzebnie się na to decydował, bo Mark miał prawdziwy talent, a książkę niemal ukończoną. Narzekał że brakuje mu dobrego zakończenia, ale jestem pewna że w końcu by je stworzył.
Opal skupiała się głównie na ekspresji Izabelli, lecz nie doszukała się w niej niczego nadzwyczajnego. Sąsiadka zdawała się mówić prawdę. Za to uwagę dziennikarki zwrócił inny szczegół, który mógł się wydawać niepokojący. Na blacie kuchennym - niemal niewidoczne pod siatkami z zakupami - leżały przedmioty przypominające wyglądem rękojeść pistoletu i noża - zdecydowanie nie kuchennego.
Na ten szczegół Opal wolała nie zwracać zbyt wiele uwagi aby przypadkiem nie zaalarmować swojej rozmówczyni.
-[i] Rozumiem… update muzy się odbył i wyraźnie widziałam, że podbiło to jego samopoczucie. Na tyle aby wpadł w szał tworzenia. Zdążył ci oddać pieniądze po sukcesie książki?
- Nie. Nie była to z resztą kwota, której brak zwrotu by mnie zasmucił… Fakt że aktualizacja się odbyła, również zauważyłam. Rozmawiałam z nim przez chwilę, ale był zbyt zajęty by poświęcić mi więcej niż kilka minut. Szkoda że nawet teraz, gdy już osiągnął swój sukces, świat wciąż wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na jego powieść.
- A przynajmniej na jej interaktywną część - stwierdziła krótko dziennikarka nim kontynuowała dalej z pytaniami.
- Nie jest sekretem, że Mark krytykował hiperkorporacje i nieraz zamieszczał odpowiednie aluzje w swoich powieściach. Nie inaczej było i teraz. Czy wiesz o tym czy miał z tego powodu kłopoty? Zauważyłaś może coś w jego zachowaniu poza brakiem weny?
- Obawiam się że nie. Był nerwowy ale to mogło wynikać z braku weny. Zaczynał tracić wiarę w swoje możliwości. Jeśli zaś chodzi o aluzje… oprócz medialnych oszczerstw ze strony rzeczników hiperkorpów nie spotkało go nic złego. Kto wie… może jednak miarka się przebrała?
- Tego chcę się dowiedzieć. Powiedz mi co robiłaś wczorajszego wieczoru?
- Wieczorem? Byłam poza domem. Wróciłam około dwudziestej drugiej do mieszkania… - zająknęła się - ...o nie… o której umarł morf Marka?
- Z logów i samych nagrań kamery zostały wyłączone o 21:59 i niedługo potem mieszkanie odnotowało zniszczenie kolejnych elementów mieszkania. Sugeruje to walkę i to raczej niezbyt cichą - Opal postanowiła nieco zaryzykować i zobaczyć jak kobieta zareaguje na taką wiadomość. Była szansa, że mogła usłyszeć coś, albo była sprawcą. Z drugiej strony dwie pary drzwi, jak nie więcej, mogły skutecznie wytłumić dźwięki.Na twarzy kobiety zagrały emocje. Była przejęta i jednocześnie zaskoczona.
- Nic nie słyszałam… ale jak jechałam windą na górę jechał ze mną synth. Miał ze sobą siatkę… nie przyglądałam się mu, myśląc że to kurier albo dostawa jedzenia. Mark często jadł na wynos, a w ostatnim okresie zamawiał jedzenie.
- Rozumiem… to by potwierdzało co policja miała okazję zobaczyć na kamerach w budynku. Jak rozumiem skierowałaś się od razu do swojego mieszkania tak?
- Tak… tak - potwierdziła dwukrotnie, a w jej głosie grała smutna nuta. - Nie sądziłam że… och mogłam się zainteresować… Czy ten synth został nagrany na kamerach? Szukacie go?
-[i] Owszem chwilowo to najprawdopodobniejszy podejrzany [i]- Opal nie mgła powstrzymać się od lustrowania zachowań kobiety. Wolała jednak ciągnąć rozmową w kierunku który nie sugerował, że ona w tym momencie też jest podejrzana. Może nawet bardziej sądząc po tym, że Bill uznał, iż synth błądził szukając drogi do mieszkania.
- Jeśli mogę chciałabym się dowiedzieć czym się zajmujesz.
- Odpoczywam - odpowiedziała natychmiast, trochę za szybko. - Obecnie nie zajmuję się żadną pracą.
- A co robiłaś wcześniej?
- Wolę nie odpowiadać na to pytanie… zwłaszcza dziennikarce.
- Jestem w stanie to zrozumieć, ale proszę mi uwierzyć chwilowo nie jesteś wolna od podejrzeń Izabello. Twojego Imienia i nazwiska nie ma w bazach policji, co jednoznacznie sugeruje fałszywe ID. Do tego wygląda na to, że posiadasz broń. Pistolet i nóż, o ile się nie mylę. Widzę też jednak, że lubiłaś Marka pomóż mi więc odwieźć wszystkie podejrzenia od ciebie.
Zawahała się. Opal bez trudu też zobaczyła jak spojrzenie Izabelli na ułamek sekundy ucieka w stronę kuchni, a potem, na kolejny ułamek sekundy na stolik, przy którym siedziały. Zaraz jednak wróciła uwagą do dziennikarki. Westchnęła.
- Byłam sławna. Byłam… - słowo na moment utknęło jej w gardle. - [i]…gwiazdą. Moje prawdziwe imię to Sandra Collub. Wolałabym jednak, aby nie rozeszło się to po meshu. Udało mi się skutecznie ukryć przed paparazzi by wieść w miarę normalne życie. Jeśli mogę w jakiś sposób pomóc w ujęciu zabójcy Marka, oczywiście pomogę… ale nie chcę by moje prawdziwe ID było w to zamieszane.[i]
Coś nie pasowało Opal w tej historii. Nie była jednak pewna co.
Opal na szybko sprawdziła informacje w sieci kim była Sandra Collub. Gwiazda filmów pornograficznych. Przed upadkiem bardzo znana. W wyniku wypadku jaki jej się wydarzył jej morf umarł. Po resleevie zniknęła z radarów. Zdawało się, że się zgadza. To co w takim wypadku nie pasowało?
- Dość długo unikasz świateł reflektorów. Na twoje szczęście nie zajmuję się sensacją, jak niektórzy moi koledzy. Twój sekret jest ze mną bezpieczny. Czym się teraz zajmujesz? - Opal dotknęła stołu niby przypadkiem uruchamiając jego funkcje.
Stół się podświetlił ujawniając to co było wyświetlone wcześniej, zanim Izabella zaprosiła Opal do środka. Dokumenty i zdjęcia dotyczące jakiejś osoby. Wyglądało to jak czyjeś akta, ale dziennikarka nie miała czasu by przyjrzeć się temu dokładniej. Zapamiętała tylko jedno nazwisko - Yuri Svobodowsky. Sąsiadka Marka błyskawicznie wygasiła stolik i posłała niezadowolone spojrzenie swojej rozmówczyni.
- Na panią chyba już czas.
Opal uniosła dłonie w geście przepraszającym.
- Na to wygląda. Gdyby ci się coś przypomniało… to daj znać. Jestem pewna, że wspólnymi siłami dowiemy się więcej niż osobno.
Dziennikarka wstała i nie odrywając wzroku spokojnie udała się do drzwi.
Dała znać Smithowi o swoich odkryciach. Najlepszym krokiem teraz było odnaleźć synthmorfa, który przybył do Marka. Miała nagrania i mogli spróbować popytać. Przed opuszczeniem budynku kobieta przywołała do pamięci mieszkanie denata poszukując jakiś pozostałości po jedzeniu. Wolała nie przeszukiwać mieszkania ponownie z obawy o bliskość sąsiadki. Była uzbrojona i coś kombinowała. Powtórzyło się nazwisko tej samej osoby, której szuka i Petro. Yuri był kolejnym krokiem w tej zagadce.
Przejrzenie zapisanego przez SmartDust modelu mieszkania pozwoliło stwierdzić że w aneksie kuchennym rzeczywiście były jakieś opakowania po jedzeniu. Jedno z nich mogło być nieotwarte, co by potwierdzało podejrzenia Izabelli że synth wiózł Markowi jedzenie.
Opal odchodząc napisała szybkiego maila do Erica dzieląc się z nim odkryciem co do Yuriego i Izabelli. Zaproponowała posłać kogoś, albo samemu poszukać syntha, który był w budynku. Po krótkiej wymianie maili uzgodnili aby spotkać się w New Shanghai.
 
Asderuki jest offline  
Stary 09-09-2016, 20:07   #15
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Więc… ktoś się pofatygował i od słów przeszedł do czynów. To trochę komplikowało sytuację, bo nie bardzo miał czas zajmować się jakimś mścicielem od siedmiu boleści. Ani też najmować kolejnego hakera do tropienia niedoszłego zabójcy.
“Katon… zrób listę spraw, którymi zajmowałem się w ciągu ostatnich dwóch lat i sprawdź osoby które zostały w nich poszkodowane i nadal funkcjonują w społeczeństwie. Zrób przesiew wedle profili psychologicznych i możliwości materialnych… zobaczymy ilu potencjalnych mścicieli zostanie na końcu.”- zalecił Smith po czym skierował się ku recepcji, by zaanonsować swe przybycie. Miał obecnie duuuży dług wobec swej ulubionej małpeczki.
[Katon] Oczywiście. Lista może być długa… po wstępnej selekcji zostało mi trzynaście osób, ale jest to szacowanie z dużym marginesem błędu. Obawiam się, że mam za mało danych by dokonać pełnej analizy. Ufam jednak, że zamachowiec jest w tej nieszczęśliwej trzynastce.
-”Od czegoś trzeba zacząć. Zacznij kompletować ich adresy zamieszkania”.-odparł Eric spokojnie.
Tymczasem recepcjonistka wyświetlona jako bardzo realny hologram uśmiechnęła się promiennie do ciebie.
- Witamy w Exo-Tech panie Lugho-Bernstein. W czym możemy panu pomóc?
- Chciałem pomówić z panem Starszym Inżynierem ds. Sztucznej Inteligencji o imieniu Petro Mahakavi.- rzekł z uśmiechem Smith przechodząc od razu rzeczy.
- Momencik - uśmiechnął się hologram po czym kontynuował po chwili przerwy. - Obawiam się, że Petro Mahakavi nie oczekuje pana. Proszę podać cel tej rozmowy.
-Proszę mu podać jedno nazwisko.Yuri Swobodovsky. I przekazać że czas mój jest ograniczony.- to że Smith zwykle korzystał z kija nie oznaczało, że nie potrafił użyć marchewki. A skoro Petro szukał kontaktu z tym AGI, to można mu było zasugerować, że Smith ma jakieś z nim powiązania.
Hologram po chwili uśmiechnął się.
- Zapraszamy do Focus Roomu C - wskazała dłonią w bok. Alkowa do której skierowała Erica, znajdowała się w tym samym holu, tak aby goście nie musieli przechodzić przez bramki. W środku znajdował się stolik i cztery krzesła. Pomieszczenie było wygłuszone, a ścianki zamieniały się pod dotykiem w interaktywne panele, na których można było wybrać preferowany motyw audiowizualny. Domyślny był neutralnym wnętrzem kawiarni.
Mr Smith musiał czekać na Petro kilkanaście minut, zanim ten zjawił się w znanym już morfie. W wejściu zmierzył negocjatora wzrokiem, po czym zamknął za sobą drzwi. Twarz miał całkowicie obojętną - nie grały na niej żadne emocje związane ze spotkaniem.
- Pan Lugho-Bernstein jak mniemam?
-Witam panie Mahakavi, proszę usiąść.- rzekł Smith siadając i oceniając zachowanie Petro próbując zauważyć każdą reakcję, na słowa które zamierzał powiedzieć.
- Pozwolę sobie nie skorzystać - odpowiedział. - Nie przychodzisz tu od Yuriego. Jesteś przedstawicielem… - zawahał się. - Omni-Fictu? Nie widzę związku pana osoby, z moją. Natrudził się pan jednak odszukując wiążąc Yuriego ze mną, więc ma pan najbliższą minutę na zainteresowanie mnie tym co pan sprzedaje.
Jego twarz wciąż pozostała obojętna. Głos był neutralny. Nie zdradzał strachu, ani ekscytacji. Musiał przejść solidne szkolenie, albo jego morf i ego są uzbrojone w odpowiednie implanty i skillsoft.
- W takim razie rozjaśnię to nieco. Jest pan jedną z czterech osób, które widziały Marka Klytemenesa przed śmiercią. Jedyną o umiejętnościach technicznych pozwalających na namieszanie w domowej muzie i jako pracownik Exo-techu, jedyną z tych czterech podejrzanych osobą mogącą oszukać wasz system bezpieczeństwa.- stwierdził spokojnie Smith.-To dość kłopotliwa sprawa, zważywszy że ocalał urywek nagrania, które świadczy o jakichś podejrzanych interesach między wami. Z pewnością rozumie pan, że wyjaśnienie sytuacji jest panu na rękę.
- Obawiam się, że puka pan do złych drzwi detektywie - odpowiedział, a jego mina wciąż nie zmieniła się nawet odrobinę. - Aby pomóc śledztwu, wyjawię że te podejrzane interesy to aktualizacja jednej z jego muz. Na tą podejrzaną usługę została oczywiście wystawiona faktura, a opłata została uiszczona. W istocie jestem pracownikiem Exo-Techu, ale nie jestem nawet świadom, że pan Mahakavi dysponuje systemem z naszej “stajni”. Muszę jednak pogratulować mu wyboru. Jesteśmy najlepsi na rynku. Zamykając mój wywód, dodam jeszcze, że nie miałem motywu, by uśmiercać pana Mahakaviego, tym samym do końca zamknę te drzwi którymi próbuje się pan wślizgnąć.
Pod koniec jego głos nabrał wyniosłego tonu.
-Na czym miała polegać ta aktualizacja?- zapytał Smith ignorując ton mężczyzny.-Skoro to nic podejrzanego… to takie szczegóły może pan wyjawić programowemu laikowi.
- Nie mogę - odpowiedział uśmiechając się łamiąc obojętną maskę po raz pierwszy. - Tajemnica konsumencka. Mogę tylko wyjawić, że była to prosta aktualizacja, która jest dostępna na rynku. Bez zgody pana Klytemenesa nie mogę powiedzieć nic więcej.
- Pan Klytemenes nie żyje, z możliwym scenariuszem permanentnego zgonu. Być może z powodu tej aktualizacji i... więc trudno mi uwierzyć, że była prosta i łatwo dostępna. Używał do pisania SI, zaawansowanej na tyle że była powodem sporów…- odparł zamyślony Smith z kwaśnym uśmiechem na twarzy. Przypomniał sobie bowiem mail, który przysłała mu Opal pół godziny temu.

Cytat:
Od @BlackHorse
Do @Smith
Muzę Marka drąży wirus. Na pierwszy rzut oka wygląda, że zmiany są nieodwracalne. Kompletnie nie reaguje na moją obecność w mieszkaniu. Możliwe, że to celowe działanie. Albo zabójca albo Mark zatarł ślady.
- Skoro pan Klytemenes nie żyje, tym trudniejsze będzie uzyskanie jego zgody. - odpowiedział Mahakavi. - Ja zaś nie odpowiadam za porachunki pomiędzy panem Klytemenesem i innymi EGO, nawet jeśli rozgrywają się ‘na tle’, lub ‘o’ nasz produkt.
Smith zamyślił się wyraźnie wczytując się w podesłany przez Opal mail. Widział że Mahakavi ustawił się w pozycji obronnej.
-Czy kopii faktury na ową usługę również pan odmówi?- rzekł w końcu i zamyślił się znów w rzeczywistości wysyłając maila.- Domową muzę Marka drąży bowiem wirus, nie wiadomo przez kogo zaszczepiony. Ale niewątpliwie po to by zatrzeć ślady.
- Wirus drążący muzę… - w głosie Petro zabrzmiała jakaś nowa nuta. - Interesujące. Zdajesz się być dobrze poinformowanie Panie Lugho-Bernstein. Dostęp do muzy denata jest zarezerwowany w takiej sytuacji tylko dla policji, nieprawdaż?
- Dobrze poinformowany w wielu kwestiach. Nie tylko samej muzy.- wyjaśnił tajemniczo Smith próbując bardziej połechtać ciekawość Mahakavi.-I nie tylko w kwestii śledztwa.
- Jak rozumiem, zidentyfikowałeś już co to za wirus, a muza została objęta kwarantanną? - Petro drgnął odrywając się z miejsca, w którym stał i usiadł naprzeciwko Mr Smitha.
-Muza jest w kwarantannie, natomiast wirus musiał być robiony na zamówienie. To nie jest jeden z tych przypadkowych trojanów zaśmiecających mesh. Tego specjalistyczny antywirus nie rozpoznał.- wyjaśnił krótko Eric.
- Rozumiem - kiwnął powoli głową. - Widzisz… z uwagi na to czym się zajmuję, interesuje mnie ten temat. Zwłaszcza że mowa o wirusie, który wymyka się klasyfikacji “specjalistycznego antywirusa”. Nie jesteś z policji, więc może zainteresuje cię drobna wymiana? Ów wirus, w zamian za drobną kwotę… powiedzmy stu kredytów?
- Nie interesują mnie pieniądze. Interesują mnie… informacje.- odparł uprzejmie Smith splatając dłonie razem. Kłamał odrobinę. Owszem… interesowały go pieniądze, za coś w końcu trzeba żyć. Ale nie takie śmieszne sumy.
- Oczywiście - uśmiechnął się Petro. - Informacja za wirus. Natura aktualizacji?
- I ogólne wrażenia z rozmowy z samym Markiem. Może coś ciekawego zauważyłeś w jego zachowaniu?- zapytał Smith przesyłając mailem informację Opal jakim rodzajem wymiany jest zainteresowany Petro.
Petro rozparł się na krześle i postukał palcami w blat stolika.
- Niech będzie. Zacznijmy od początku. Mark jest… był pisarzem. Na co dzień korzystał w swojej pracy ze sztucznej inteligencji. On wymyślał szkielet scenariusza, a muza pomagała mu go wypełnić. Mógł skupić się na kreatywnej pracy, żmudne tworzenie kolejnych akapitów zostawiając oprogramowaniu. Dzięki własnemu talentowi oraz odrobinie pomocy od Exo-Techu wybił się w swojej branży. Niestety muza pozostawiona bez aktualizacji oswaja się z pewnym stylem pisania. Tak samo Mark osiadł na laurach i przestał myśleć kreatywnie… a przynajmniej tak podejrzewam. To tak zwana choroba sukcesu. W chwili gdy opamiętał się, zgłosił się do mnie po pomoc, której mu użyczyłem. Kilka prostych zmian w algorytmie, rozszerzenie bazy danych i szereg skillsoftów wystarczyło by odświeżyć muzę. Dzięki aktualizacji mogła korzystać z referencji z szerszej gamy sfer społeczno-kulturowych. Psychologia? Bez problemu. Znajomość kultur i mieszanie ich ze sobą? Drobnostka. Opisy pojedynków, rytuały okultystyczne, baśnie, legendy, ekonomia, czy też praca samego pisarza… wszystko było w zasięgu tej muzy. Oczywiście z odpowiednimi ograniczeniami towarzyszącymi ograniczonej SI. Efektów jeszcze nie poznałem. Nigdy nie przeczytałem jego książki, ale nie popadając w samozachwyt, podejrzewam że sprzedaż najnowszego tomu skoczyła względem ostatnich pozycji.
Zrobił pauzę, po czym kontynuował.
- Jeśli zaś chodzi o nasze relacje, to były czysto profesjonalne. Mark szukał produktu, który ja dostarczyłem. Gdy zgłosił się do mnie po aktualizację był przybity. Był wrakiem człowieka. Gdy odwiedziłem go w apartamencie, był zmęczony, zdenerwowany, ale miał w oczach nadzieję. To jedyne co mogę o nim powiedzieć.
-Moja wspólniczka dysponuje zainfekowaną i poddaną kwarantannie częścią kodu muzy, więc… to mogę przekazać do badań, w ramach dotowania rozwoju nauki.- stwierdził cicho Smith uznając podane już informacje za wartościowe.-A ta ostatnia aktualizacja dotyczyła jakiś konkretnych skillsoftów i baz danych, czy była ogólną?
Petro ściągnął brwi.
- Ogólna… tak jak mówiłem obejmowała szeroki zakres umiejętności wirtualnych, aby muza miała referencje przy tworzeniu scen. Ta pana wspólniczka, jak się nazywa?
Po chwili milczenia ze strony Mr Smitha ponowił pytanie.
- Przypominam że ja swoją część umowy dotrzymałem… więc?
- Proszę określić kiedy i gdzie przekazać ową interesującą pana próbkę kodu z owym wirusem.- odparł uprzejmie Smith kontaktując się z Opal.-A moje źródło chce pozostać anonimowe.
- Jak… najszybciej - wycedził Petro. - Ufam że nie zapomnicie o umowie. Pan i pana tajemnicze źródło.
-Jak pan wie… wyizolowanie tego wymaga fachowej wiedzy i umiejętności. I z chęcią oddamy potem ów obiekt w pańskie ręce.- wyjaśnił Smith splatając dłonie razem.-Proszę podać mi kontakt do siebie i preferowane miejsce do przekazania tego skarbu.
- Nie popadajmy w przesadę z tym skarbem… - Petro wstał od stolika - Mały Szanghai. O pierwszej w nocy. Ufam że kilkanaście godzin to aż nadto, by pozyskać ów wirus. Będę na was czekał przy starym sklepie z bronią “The Fountain” na skrzyżowaniu 5ej i 78ej.
- Zapamiętam…- choć wiadomo, że bardziej pewne będzie iż zapamięta to jego muza.-Dam znać… jak najszybciej.
Petro już nic nie mówiąc opuścił pokój nie żegnając się. Widać miał o sobie wysokie mniemanie, albo Mr Smith nie przypadł mu do gustu.
Smith jednak tym się nie przejmował. Petro nie musiał go lubić, nie po to się spotykali. Wstał i ruszył do wyjścia. Jego celem było mieszkanie Marka i wykorzystane kodów do tamtejszych skrzynek Exo-Techu oraz Direct-Action. Możliwe że cóż… było to marnowanie czasu, bo Opal już wybrała z nich smakowite kąski. Ale uprawnienia były tymczasowe i należało wykorzystać je póki jeszcze działały. Ot, na wszelki wypadek.
Należało więc tam się udać. Niemniej gdy wychodził z siedziby Exo-Tech, Opal nawiązała kontakt. Rozmowa jaka się między nimi wywiązała pozwoliła Smithowi stwierdzić parę faktów.
Yuri Swobodovsky okazał się być ważny w tej układance. Podważało to nieco słowa Petro o braku motywów. Jakiś mógł istnieć. Tylko nie był znany Smithowi. Jeszcze nie był znany.
Poszukiwania Yuriego miały sens, ale jako że był AGI wyspecjalizowanym w załatwianiu nielegalnych rzeczy, to poszukiwania go w meshu nie miały sensu. Skryje się głęboko. Łatwiej było go wywabić. I poprzez swe kontakty Smith posłał poprzez Katona wici, iż szuka Yuriego w celu załatwienia dość intratnego dealu między nimi. Pozostało więc czekać aż rybka połknie haczyk. Tajemniczy synthmorph był zaś inną kwestią. Tego mogli odnaleźć fizycznie przeszukując drogę którą przybył. Więc.. po umówieniu się na konkretne miejsce spotkania z panną Blackwater Smith przez Katona wyznaczył optymalną trasę i nią się udał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-09-2016, 12:14   #16
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Nowy Shanghai. Manhattan współczesnego świata. Konstantynopol marsjańskiego transhumanizmu. Masywna kopuła została zbudowana na brzegach sztucznej rzeki Ares i funkcjonuje jako centrum znanego świata - teraz gdy Ziemia została objęta kwarantanną. To właśnie tutaj, na nadbrzeżu, w sekcji 13, swoją siedzibę mają konsulat Planetarnego Konsorcjum, centralne biuro administracji Ligi Tharsis pełniące funkcję miejskiego ratusza, Urząd Terraformowania, Urząd Kolei, konsulaty Noctis i Elysium, misja handlowa Extropian, a także ambasady największych politycznych sił - Sojuszu Lunar-Lagrange, Republiki Joviańskiej i Kolektywu Tytana.


Podczas gdy Nytrondheim skupia w sobie współczesny błysk fleszy, a Valles służy za centrum gospodarcze, Nowy Shanghai otacza świat opieką polityczną. Oczywiście nie brak tu klubów, restauracji i barów. W nich bawią się, jadają i piją wyższe sfery posiadające władzę i wpływy.

Właśnie przez to, cała kopuła jest dopieszczona w najmniejszym szczególe. Już z daleka zwraca na siebie uwagę. Z bliska zaś zdumiewa swoim "błyskiem". Piękne budowle o atrakcyjnych łukach. Parki zaprojektowane tak, by EGO mogło w nich odpocząć bez potrzeby sięgania po dedykowane simulspace'y. Wielopoziomowa autostrada mieszcząca zarówno ruch drogowy, jak i kolejki, biegnąca wzdłuż nadbrzeża pozostawała oświetlona 24 godziny na dobę i była pozbawiona jakichkolwiek reklam pozwalając wszystkim cieszyć się jej czystą megastrukturą. Do tego dochodziły wspaniałe pomniki, imponujące wieże, zapierające dech w piersiach galerie i amfiteatry... Posiadać dom w kopule Nowego Shanghai oznaczało posiadać potęgę i pieniądze. Adresy na nadbrzeżu pozostawały nieustannie jednymi z najdroższych w systemie słonecznym. Najbardziej prominentne budowle (i najdroższe) należały do zarządów Fa Jing oraz Direct Action. Jednocześnie zdarzało się, że niektóre wielkie korporacje posiadały tu nie więcej jak pojedynczy, zabezpieczony pokój konferencyjny w dzielonym z innymi budynku.
Ulokowanie centrum świata w jednej kopule nie mogło pozostać bez wpływu na bezpieczeństwo. Dlatego też całe miasto było monitorowane, a ochrona i specjalna jednostka policji stale patrolowała ulice, gotowa by zareagować na najdrobniejszy przejaw niepokoju.


Trochę inaczej to wyglądało na obrzeżach kopuły. Poziom bezpieczeństwa, choć wciąż wysoki, nie był tak restrykcyjny. Dlatego też możliwym było "zgubienie" poszukiwanego synthmorfa. Również i architektura z jednolitej, stawała się tak różna, jak różne były kultury zamieszkujące to miejsce. Poza nadbrzeżem zdarzało się, że obok monumentalnej nowoimperialnej szkoły w stylu dwudziestopierwszo-wiecznych Chin, stały postawione bloki trendu sowieckiego. Do tego dochodziły wille rosyjskich oligarchów oraz dekadenckie teatry w stylu gotyckim.

Minęło trochę czasu od porannych wydarzeń i śledztwa prowadzone do południa. Wybiła godzina 15 zanim Opal i Mr Smith zdołali się spotkać osobiście. Na miejsce - na stacji kolejki w New Shanghai, Smith przybył kilkanaście minut po Opal. Jak zwykle nienagannie choć staroświecko ubrany. Charakterystycznie wręcz. Jakby ten dość staromodny ubiór był więcej niż ubraniem, wręcz jego wizytówką.
Nie wybiła jeszcze godzina szczytu, ale stacji było tłoczno. Setki przechodniów lub pasażerów w różnych biomorfach i synthmorfach pozostawały w ciągłym ruchu lub/i konwersacji. Zajęci sami sobą nie zwracali uwagi na zmierzającego do dziennikarki Erica. Gdy na zegarku minutowe 0 zmieniło się na 1, Mr Smith otrzymał wiadomość od nieznanego kontaktu. Co dziwniejsze wiadomość wpadła na prywatną skrzynkę, której adres zna niewiele osób.

Od @Xander87Orco78
Do @Eric Lugho-Bernstein

To cię może zainteresować.

J.



Załącznik był spakowanym archiwum nazwanym "Opal". Katon nie wykrył żadnego wirusa, ani nie oznaczył paczki szczególną flagą.
 
Jaracz jest offline  
Stary 20-09-2016, 21:41   #17
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Po chwili wahania Eric otworzył tajemnicze archiwum i pobieżnie je przeglądnął.
W paczce znalazły się zdjęcia i fragmenty artykułów, a także filmiki i vlogi. Nawet pobieżne przejrzenie wystarczyło by uznać Opal za aktywistkę na rzecz barsomian lub anarchistów. Z jej ust padały anty-korporacyjne opinie. Pisała o chorobie konsumpcjonizmu drążącej Marsa i współczesny transhumanizm. W artykułach pod którymi widniało jej nazwisko pojawiały się rzucane pod adresem hiperkorporacji oskarżenia o korupcję, ucisk mniejszości AI oraz upliftów. Na zdjęciach pojawiała się obok ludzi, których Katon zidentyfikował jako działaczy na rzecz Barsomian, będących obecnie na czarnej liście z uwagi na czyny o charakterze terrorystycznym.
Wszystkie te materiały datowane były na okres, w którym Opal jeszcze nie pracowała dla Experii. Te materiały z pewnością nie były łatwo dostępne w meshu, o ile jeszcze istniały. Łatwo też można było sobie uświadomić, że tego typu informacja podana do opinii publicznej lub zaserwowana odpowiednim osobom, mogła wywołać solidną burzę.

Interesujące… ale nie tak jak tożsamość tego, który to przysłał. Dla Smitha było jasne, że albo chciano ich poróżnić, albo sprawić że on przestanie jej ufać, albo dać mu okazję do zaszantażowania Opal. Tożsamość nadawcy wiele by więc w tej kwestii wyjaśniła. A najbardziej jego ukryte intencje i to jak on chciał wpłynąć na śledztwo. Kto obserwował ich postępy? Smith nie miał bowiem w zwyczaju wysyłania raportów podczas roboty. Tylko końcowy raport z kosztorysem wydatków dołączał po wykonaniu zadania. Na razie jednak… Smith nie mógł się zajmować kilkoma sprawami na raz. A kwestie kontaktów i przekonań Opal nie były dla niego specjalnie szokujące. Choć nie był anarchistą to Eric spoglądał trzeźwo na hiperkorporaje zdając sobie sprawę z ich wielu wad i negatywnego wpływu na społeczność Marsa. Tyle że inne systemy społeczne, były równie wadliwe lub gorsze nawet w jego oczach od obecnie panującego. A Opal… miała prawo wierzyć w co uważała za słuszne.

Dziennikarka była nieświadoma wiadomości wysłanej swojemu towarzyszowi. Czekała na niego przy wyjściu ze stacji zapatrzona gdzieś w wirtualną przestrzeń podobnie jak spora część innych morfów, które ją mijały. Zmieniła po raz kolejny ubiór, zmieniając na bardziej stonowane kolory. Głównie czerń i biel. Luźno-formalny wygląd z nieodłączną plastikową kurtką, matowo, półprzezroczystą. Mrugnięciem wygasiła wyświetlacze w swoich oczach aby znów spojrzeć w tłum przechodniów w poszukiwaniu Erica. Tym razem go dostrzegła. Machnęła ręką wskazując mu gdzie jest.
- Hej. Mam nadzieję, że to nie jest ślepy trop. Najlepiej by było znaleźć kogoś do pomocy. - odezwała się gdy tylko mężczyzna do niej podszedł. Widać było, że sprawa pochłania coraz więcej jej myśli.
- Kogo? - zapytał uprzejmie Eric.-Yuri prędzej sam nas znajdzie, niż my jego. Lepiej jak… na starej ziemi się łowiło ryby w jeziorze… na przynętę. Na niego lepiej też przynętę w meschu zarzucić i czekać, niż ganiać za nim. Programista z Exo-Techu szukał go. I nie znalazł najwyraźniej. Natomiast ten synthmorf. Myślisz że został wypożyczony na tą jedną akcję?-
- Skoro i Izabella coś sprawdzała na temat Yuriego, to mam podejrzenia, że synth faktycznie był dostawcą jedzenia. Wiele ego po upadku ciągle musi zapracować na biomorf. To mógł być zwykły pracownik, ale może coś wie. Znalezienie go może się przydać. O niego mi chodziło. Policja zgubiła jego ślad tutaj. Nie wiem czy mam siłę targować się z nimi, lub tutejszą jej częścią o przejrzenie nagrań. Nie wiem czy starczy nam na to czasu. Mam jednak to co może nam pomóc. Później postaram się… cóż na bieżąco szukać.
-Pracownik Exo-Techu za swą wiedzę zażądał wirusa który zaatakował muzę Marka.- zamyślił się Smith.-Ja bym dał tą próbkę zamrożonego kodu. Powiedział wiele interesujących informacji. I może jeszcze coś ujawnić. Może też coś odkryć w samym wirusie. Wydawał się być nim zafascynowany.-
Spojrzał na Opal mówiąc.-Kogo więc możemy umieścić w roli potencjalnego mordercy? Sąsiadkę? Jego ex czy też kochankę jego ex i rywalkę zarazem?-
- Plus całą masę osób, które mogły zostać urażone jego stylem pisania…- westchnęła dziennikarka. - Ale najbliżej mi podejrzewać sąsiadkę… Brakuje mi jednak dowodów. Brakuje ich na cokolwiek. Mam nadzieję, że Shiru będzie umiał coś więcej powiedzieć o tym wirusie. Zdaje się, że muza została zarażone przy okazji morderstwa. Dobra przesłałam ci wcześniej nagrania teraz możemy za nimi nieco podążyć. Zobaczę po drodze czy nie da się zauważyć jakiś charakterystycznych szczegółów. Może ma swój numer identyfikacyjny.
-Zrobiła ona na tobie takie złe wrażenie? Ja nadal obstawiam, że możliwe iż to ten pracownik Exo-Techu. Malahavi miał możliwość i umiejętności do tego by zabić Marka, albo przy tym pomóc. Należy wziąć też pod uwagę, że o morderca usunął zapiski z muzy domowej i zabezpieczeń domu.- zamyślił się Smith.-Dlatego ten Petro nie zabił pisarza, to mógł pomagać przy zacieraniu śladów zbrodni.-
- Albo zrobili to oboje, lub był to ktoś zupełnie inny. Petro nie było w budynku za to Izabella wróciła do mieszkania tuż przed atakiem. To ona była w windzie wraz z synthem. Dziwnym było to, że mimo całego hałasu jaki musiał nastąpić podczas walki nic nie słyszała.
Dziennikarka sceptycznie podchodziłą do całej rozmowy z tamtą kobietą. Wszystko jej nie pasowało.
- No chyba, że sam denat się w jakiś sposób zgadał z tą dwójką. Tylko czemu zostawiać serwery niedziałające? - Opal zaczynała mówić już do siebie samej zadając sobie pytania. - Uch chyba będę musiała odwołać spotkanie z Billem… albo faktycznie wziąć na wynos. Tak mało czasu…!
- Po to by urwać się ze smyczy długów i dawnych zobowiązań. Bycie “oficjalnym denatem” ma swoje zalety.- wyjaśnił uprzejmie Smith i uśmiechnął się delikatnie.-Cóż… przyznaję, że znam to uczucie. Ta robota nie sprzyja życiu towarzyskiemu.-
Opal pokiwała głową nieco mogąc zrozumieć Erica. Zanim ruszyli dalej kobieta skontaktowała się z Nowo Shanghajowym oddziałem policji, aby wpierw poprosić ich o pomoc. Nie raz jej się zdarzało pracować z różnymi oddziałami. Więc miała nadzieję, że jej prośba nie zostanie odrzucona. Tutaj wolała zbyt szybko nie łamać przepisów. Za dużo kłopotów mogłoby jej to sprawić. Jednak była przygotowana na to aby podjąć taki krok.
Niestety tym razem dziennikarka nie mogła nakłonić lokalnej policji do pomocy w śledztwiei. EGO które znała, a na które mogła zwykle liczyć wzięło urlop i było nieosiągalne. Drobniejsze znajomości nie były zaś wystarczające by skłonić NSPD do współpracy. Jedyne na co mogła liczyć to drobne informacje, które na dobrą sprawę, jedynie potwierdziły to co udało się dowiedzieć Billowi.
Opal zrobiła zniesmaczoną minę.
- Wygląda na to, że będę musiała sama się tym zająć… Lepiej oddal się ode mnie. Najlepiej patrz czy nikt z policji nie idzie. Inaczej tego nie przejrzę. Pod ziemię się nie mógł zapaść… - westchnęła dziennikarka do Erica.
-Ok…- Smith skinął głową w odpowiedzi i rzeczywiście odsunął się od dziewczyny lustrując okolicę w poszukiwaniu potencjalnych kłoptów. Spięty, czujny i gotowy do natychmiastowej reakcji.

Opal przyjrzała się jeszcze raz nagraniu oceniając w którą stronę szedł synth nim zniknął. Dopiero wtedy poszukała odpowiednich kamer, które mogły uchwycić jego sylwetkę. Sprawa była nieco skomplikowana, bo Opal nie była pewna czy z zewnątrz będzie mogła się włamać do kamer czy dopiero po odnalezieniu odpowiedniego portu. Nie mniej włączyła Enchanced Vision aby odszukać kamery na dworc8u. Być może jakieś poza policyjnymi mogły ujrzeć poszukiwanego. Jak na przykład te należące do dworca.
Odszukanie właściwej kamery nie było proste. Pół godziny zajęło Opal obejście całego dworca i zlokalizowanie kamer, które mogły uchwycić synthmorpha. Niezastąpiony okazał się tu implant optyczny. Dwie kamery monitoringu bezpieczeństwa należące do policji, kolejne cztery z logiem jakiejś podspółki DirectAction, dziesięć kamer ATM oraz kilka dronów dziennikarskich i amatorów fotografii. Łącznie ponad dwadzieścia punktów do sprawdzenia. Praca była czasochłonna, ponieważ Blackwater nie znała tych systemów, a do każdego musiała się włamać osobno. Przyczajona na jednej z licznych ławek zaczęła mozolną robotę. Jedyne co grało w tym wszystkim na jej korzyść to fakt, że znała godzinę o której synthmorf pojawił się na stacji…

… i udało się. Po blisko dwudziestu minutach ostrożnego hakowania, oczom Opal ukazał się “wieszak” ubrany w nieco poplamione ciuchy dostawcy chińskiego jedzenia. Zlokalizowała go na kilku ujęciach, a jego wygląd pokrywał się z tym co udało się znaleźć Billowi. W istocie, w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie zniknął z pola widzenia wchodząc w ślepy punkt wszystkich znalezionych przez dziennikarkę kamer. Zanim się to jednak stało, ta zauważyła że synth rozmawiał dłuższą chwilę ze sprzedawcą w kiosku i coś kupował. Ponadto obraz jednego z dziennikarskich dronów był bardzo dobry, a robot ulokowany blisko celu. Dzięki temu można było odczytać numery seryjne u nasady metalowej czaszki -

“EE87GR34627VC”.

Skupiona na zadaniu Opal nie spodziewała się zostać wyrwana z rytmu przez przychodzące połączenie od Billa. Podskoczyła na ławce wzdrygając się i wydając z siebie zaskoczony, nieartykułowany dźwięk, co zwróciło uwagę kilku przechodniów.
- Opal? - Głos Billa był zaniepokojony. - Gdzie jesteś?
Dziennikarka odłączyła się od kamer. Popatrzyła odrobinę zmieszana na przechodniów.
- Co? Na stacji w Nowym Shanghaju. Coś się dzieje? - zapytała przytomniejąc.
- Zostań tam. Jadę po ciebie. Obawiam się że możesz być na celowniku.
- Teraz? - kobieta wiedziała, że powinna siedzieć tak jak wcześniej… gdyby Bill był niedaleko. Nim dotrze na miejsce może dawno być po sprawie. Rzuciła spojrzeniem po ciągłych falach ludzi wybywających z pociągów do wyjść. Chciała odnaleźć Erica, albo kogokolwiek ją obserwującego. Zdawała sobie sprawę, że mógł być za jej plecami, ale nie mogła na razie sobie pozwolić na to aby odwrócić się bez powodu. Jeśli zaalarmuje przedwcześnie nie skończy się dla niej to dobrze.
- Nie… nie wiem… może. Dostałem paczkę danych na twój temat. Podejrzewam że niedługo wyciekną do meshu, a nie są pochlebne. Za kwadrans będę na miejscu.
- Nie mogę siedzieć w miejscu. Mam za czym iść. Zamiast przyjeżdżać znajdź co możesz o synthie z numerami “EE87GR34627VC”. Ja zaradzę jakoś na nadciągającą faję shitu.
Z tymi słowami dziennikarka wlazła na swojego bloga/vloga i zarzuciła postem.
“No to zaczyna się robić ciekawie. Wygląda na to, że wsadziłam kij w mrowisko. Możliwe, że niedługo sami się o tym przekonacie. Going underground.”
Opal rozejrzała się za Smithem mając nadzieję, że go dojrzy. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna gdzieś zniknął. Opal postanowiła zrobić to samo, chociaż zgranie jak wyszło z tym co powiedział i Bill i zniknięciem Erica była odrobinę alarmujące. Opal stwierdziła, że najłatwiej będzie jej zniknąć jeśli spróbuje odwzorować ścieżkę syntha. Być może część ruchomych kamer ją złapie, ale możliwe, że stacjonarne już nie, co znacznie ułatwiało sprawę.
- Nie… - zaprotestował - nie wychodź z tłumu. Przeklęte pismaki.
Ostatnie słowa były ciche i urwane sygnałem zakończenia połączenia. Odwzorowanie ścieżki syntha nie było trudne jak już miało się go na nagraniach. Ślad urwał się przy wyjściu ze stacji prowadzącym na rozległy plac. Mogła próbować hakować kolejne kamery ale to była żmudna robota.
- To synth należący do Jacoba Orestesa - odezwał się po tej dłuższej chwili Bill. - Dostawca w knajpie “NuGemeinshaft”. Mam namiary na jego lokum w Małym Szanghaju. Powtarzam poczek…”
Jego głos został ściszony przez muzę.

[Kelpie] Jest źle Opal. Popatrz.
Muza wyświetliła na AR Opal reportaż Ashley. Tym razem zamiast siebie pokazywała materiały przedstawiające rywalkę w nieprzychylnym świetle.
- Znana w świecie mediów dziennikarka Opal Blackwater okazuje się bojowiczką powiązaną z anarchistami i barsomianami. Dowody które udało mu się zebrać jednoznacznie wskazują na jej powiązania, a nawet czynny udział w akcjach terrorystycznych. Do tej pory ukrywała się pod parasolem Experii. Jednak prawda nie mogła pozostawać zbyt długo w ukryciu…
Reportaż trwał dalej a oszczerstwo było umiejętnie kształtowane. Opal wiedziała że te zdjęcia i materiały w większości były fałszywe. Jednak powiązano je z faktami z jej życia co w całości tworzyło zgrabny i prawdopodobny scenariusz z którego trudno się będzie otrząsnąć. Opublikowanie wiadomości wyprzedzającej ten reportaż mogło spowolnić i nieco złagodzić nadchodzącą falę komentarzy ale sytuacja wymagała podjęcia jakiejś akcji - teraz lub później - jeśli dziennikarka chciała ratować swoją reputację i karierę.
Na pierwsze konsekwencje nie trzeba było czekać długo. Reportaż nie zdążył się skończyć, a już dostała wiadomość od zarządu stacji informującą ją o zawieszeniu w obowiązkach do chwili wyjaśnienia tej sprawy. Tym samyn odebrano jej sprawę śmierci Klytemensa oddając ją innemu dziennikarzowi.
Opal zacisnęła pięści i opanowała nagły przypływ gniewu. Na pierwszy rzut zaczęła od własnej firmy.
“Z całym szacunkiem odmawiam. Ta sprawa była moja i nadal jest. Nigdy nie dałam wam powodu abyście uważali mnie za osobę o tego typu poglądach, ponieważ nią nie jestem. Niepotwierdzony w żaden sposób wylew oszczerstw na moją osobę jest niczym więcej ale próbą zatrzymania mnie od osiągnięcia celu, a jestem na dobrym tropie skoro takie rzeczy się dzieją. Wszystko co można zobaczyć teraz na meshu jest niczym więcej jak stekiem sfałszowanych materiałów na temat mojej osoby. Na tyle lat pracy dla was zasługuję na nieco więcej zaufania.”
Jeden mail poszedł. Teraz ciekawsza rzecz. Blog.
“Dla tych, którzy nie wierzą w ten stek bzdur pokażcie meshowi jak bardzo to wszystko jest zafałszowane. Jestem pewna, że moi najwierniejsi folołersi będą potrafili odnaleźć właściwe materiały z jakich skorzystano do stworzenia tych obrzydliwych oszczerstw. Nigdy was nie okłamałam i dalej tego nie robię.”
Dziennikarka spojrzała przed siebie widząc plac. Cofnęła się do wewnątrz stacji.
“Czekam Bill.”

Minęło kilkanaście minut bez żadnego odzewu ze strony stacji. Komentarze na twoich kontach społecznościowych rosły ale ciężko było ocenić w którą stronę przechyli się szala zaufania.
Pojawił się za to Bill. Wypatrzyłaś go wcześniej jak sunął na mackach przez plac w twoim kierunku. Musiał przybyć samochodem lub był w Nowym Szanghaju już wcześniej. Wyglądał na zmartwionego.
- Nic ci nie jest?
- Fizycznie nie, ale odsunęli mnie od sprawy przez to wszystko. Byłeś w okolicy? - Opal naturalnie zaciekawiła się szybkim pojawieniem się towarzysza.
- Powiedzmy - odpowiedział przez syntezator. - Prułem ile fabryka dała. Z tą sprawą to się zastanów. Trafiłaś na coś poważnego, ale tym razem nie wiemy kim jest wróg.
- Nie pierwszy raz. Zamierzam to rozpracować i łatwiej będzie jak dadzą mi zielone światło… jak nie, to spróbuje to jeszcze chwilę pociągnąć na tyle na ile mi się uda.
- Nie ta, to inna stacja. Ten materiał może otworzyć ci wiele drzwi… ech… powinienem cię zniechęcać
- Ale lubisz jak biegam po mieście z tym błyskiem w oku moja ty ośmiorniczko - pochyliłam się nieco do ogromnej ośmiornicy cmoknęłam w czoło. - Poza tym mam nadzieję, że mój najlepszy na świecie obrońca mi potowarzyszy? Szczególnie, że moja druga kawaleria postanowiła się zmyć w bardzo ciekawym momencie.
- Co za kobieta… - syntezator nie umiał mruczeć, ale słowa były bardzo ciche.
- Jedziemy do Małego Szanghaju?[/i]
- To chyba dobry pomysł. Na 21 jeszcze udało mi się umówić z jednym hakerem. Muza w mieszkaniu Marka została zarażona jakimś wirusem. Mam nadzieję, że jedzenie na wynos jakoś przeżyjesz? - Opal się uśmiechnęła rozbrajająco.
- Tak tak… to było do przewidzenia jak zaczęłaś nurkować w tą sprawę. Zaparkowałem auto niedaleko. Za placem. Chodźmy…
Zaczął przesuwać się na mackach uważnie obserwując otoczenie. Dziennikarka była świadoma że szuka zagrożenia ze strony osoby, która wypuściła te materiały.
Opal nie zamierzała pozostać obojętna na zagrożenie. Powinna niby też się rozglądać, ale przy tych oskarżeniach jakie na nią padły lepiej było utrudnić rozpoznanie.Dołożyła do kurtki kaptur aby nieco zasłonić swoje kolorowe włosy i założyła okulary przeciwsłoneczne.
Bez większych problemów dotarli do pojazdu. Plac był ogromny i pełen ludzi. Nikt jednak nie rozpoznał Opal. W innych okolicznościach można by było się zatrzymać i podziwiać architekturę tego miejsca. Bill się jednak śpieszył, a i dziennikarka nie mogła sobie pozwolić na zwlekanie. Po kilku minutach znaleźli się w latającym samochodzie i kierowali się w stronę Małego Szanghaju…

...Gdy przelatywali nad stacją wnętrze samochodu rozświetliła delikatna niebieska łuna od wyświetlonej holograficznie wiadomości.
- Wszystkie jednostki w obszarze NS2. Zero jeden jeden dwa osiem. Strzelanina na stacji NS2. Napastnik to synthmorf…
- Nie mamy na to czasu… - mruknął Bill sięgając macką w stronę panelu.
- ...poszkodowany Eric Lugho-Bernstein. Zawiadomienie poprzez personalną muzę. Napastnik uzbrojony w dwa karabiny automatyczne. Brak przesłanek dotyczących aktu terroryzmu...
Opal ściągnęła brwi.
- Eric? To chyba… cholera. Bill musimy mu pomóc! - Opal zatrzymała mackę nim wyłączyła radio.
- Ech… do diaska… - macka trzasnęła w panel. - Zero jeden jeden dwa osiem. Tu Bill Fergusson. Przyjmuję zgłoszenie. Przyślijcie oddział cięższego wsparcia.
Skierował auto z powrotem w stronę stacji, tym razem nie próbując się zatrzymać grzecznie za placem. Wleciał wprost nad wagony odpalając na panelu namierzanie sygnału. Nie byliście daleko…
- Cholera… są w korytarzach technicznych. Nie wlecę tam furą.
- Trudno, to jeden koleś, w ogniu krzyżowym nie wyrobi. Siadaj na środek - momentalnie ubranie dziennikarki zaczęło się zmieniać w wygląd bliższy lekkiej zbroi typu body. Oczywiście czarna. Kiwnęła głową, że jest gotowa iść w bój.
Bill już sadzał maszynę na stacji, gdy kropka sygnalizująca zgłoszenie zaczęła się przesuwać po holograficznej mapce.
- Cholera… ucieka… tylko gdzie?
Oddalił mapkę ukazując plątaninę korytarzy, których ściany wyświetlone były jako jaskrawo-zielone linie.
Opal powiodła palcem wzdłuż korytarza starając się wyprzedzić spojrzeniem przesuwającą się kropkę.
Niestety było to niemożliwe. Mr Smith (o ile to był on) wybierał drogę w całkowicie losowy sposób. Bill już podrywał samochód ponownie do góry. W końcu cel wybiegł na plac przed stacją.
- Tam! - Opal wskazała plac przed stacją. -[i] powinniśmy go złapać, albo chociaż jego pościg.
- Ech cholera.
Bill skierował auto na plac. Zanim tam jednak dotarliście kropka z powrotem skierowała się na stację i zaraz potem zniknęła.
- Nosz kurwa jego mać! - krzyknął z syntezatora nienaturalny głos Billa.
- Spokojnie, jeśli ktoś go dalej goni to zaraz coś powinno się stać. - Opal westchnęłą.
- Czekaj.. napisze do niego.
“Eric? Żyjesz?”
 
Asderuki jest offline  
Stary 20-09-2016, 21:49   #18
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tymczasem w augmentowanej rzeczywistości Erica również rozbrzmiał dźwięk nadchodzącego połączenia ale rozmówca był nieznany. Tak jak i jego głos, zmodulowany odpowiednio przez oprogramowanie i odpowiedni hardware.
- Podobno chcesz ze mną rozmawiać.
-Zgadza się. Pewnie słyszałeś o niedawnym zgonie Marka Klytemenesa? Tego pisarza?- potwierdził jego przypuszczania Smith.
- Nic więcej nie mów. Idź sam do południowego wyjścia ze stacji. Obok reklamy Nu-szitu skręć w prawo.
Smith westchnął w duchu, skoro Yuri był AGI to liczył na krótką rozmowę w meshu. A nie zabawy w szpiegów. “Za stary jestem na to” mruknął do Katona, ale rzekł do Opal.- Muszę cię na chwilę opuścić. Sprawy związane ze śledztwem.-
- Mhm - Odpowiedziało mu twierdzące mruknięcie.
Po czym ruszył wykonać polecenie Yuriego.
Dotarł na wskazane miejsce mijając reklamę nu-dove, kremu do ujędrniania skóry biomorfów. Stracił już z oczu stację a korytarz w którym stanął zatłoczył się tłumem osób które właśnie wysiadły z kolejki.
- Idź z tłumem. Obok zejścia na niższy peron wybierz trasę na miasto. Przed schodami w górę skręć w korytarz rewizyjny.
Mr Smith znalazł się w ten sposób w nieuczęszczanej sekcji stacji. Przestrzeń stała się klaustrofobicznie ciasna a światło nie docierało nie licząc gdzieniegdzie zapalonych, mdłych lamp. wszędzie walały się kable a po ścianach i nad głową wędrowały rury. Z każdą kolejną instrukcją zagłębiał coraz bardziej. Nie licząc podów i synthmorfów technicznych nie miał żadnego towarzystwa. Tylko niektóre głowy odwracały za nim głowę obserwując niecodziennego intruza. Czerwone soczewki lśniły w półmroku. Nawet odgłosy stacji ucichły do ledwo słyszalnego szumu odbijającego się po rurach.
- Terminal techniczny po prawej. Login, Titan01. Hasło, Upadek345.
Terminal był prosty w konstrukcji. Ekran i wirtualna klawiatura wyświetlona na gładkiej płycie schowanej w głębi obudowy. Gdy Eric się zbliżył i dotknął przycisków, panel ożywił się ukazując ekran logowania. Nie było to raczej oprogramowanie przeznaczone dla lokalnych robotników.
Połączenie tymczasem zostało zerwane. Po wpisaniu danych logowania oczom Mr Smitha ukazał o się okno nieskomplikowanego czatu z możliwością rozmowy głosowej. Kamerka terminalu lśniła nad ekranem.
- Co masz dla mnie za deal? - głos dochodzący z terminalu był chropowaty i cichy. Nie był nawet podobny do tego, który wydawał instrukcje.
-Prosty… ty odpowiesz kilka na kilka pytań dotyczących spraw związanych z Markiem, oczywiście kompletnie anonimowo. A ja przeleję określoną kwotę na wybrane przez ciebie konto po każdej odpowiedzi. Twoje imię bowiem padło już kilku kwestiach z nim związanych. Wygląda na to że AI pomagające pisać książki Marka było… wyjątkowe.-
-Może i było. Może nie było. Jaką kwotę oferujesz? Informacja to jedna z najdroższych walut… zanim odpowiesz chcę wiedzieć dla kogo pracujesz. Nie handluję z byle kim.-
-Omni-Fict. to mój pracodawca, ale… mam dość swobody, by nie musieć odpowiadać skąd mam informacje.- wyjaśnił krótko Eric.
- Korporacyjny… dobrze. Zatem o jakiej kwocie mówimy?
-Powiedzmy 300 za… opowieść o tym czy łaczą cię jakieś koneksje z Markiem, czemu z chce się z tobą skontaktować Mahakavi, inżynier od AI z Exo-Techu. Jestem ciekaw czy miałeś okazję zajmować się załatwianiem oprogramowania do muzy martwego pisarza. I jeśli tak to jakie to było, bo… ciekawe, że wszyscy się bardzo interesują AI pomagającą w pisaniu Markowi.- wyjaśnił Smith.
- Trochę dużo tych pytań - odpowiedział głos z terminala. - 300 to za mało. Dam ci jeszcze jedną szansę, bo za 300 mogę ci powiedzieć że cokolwiek wiem na ten temat, a zapewniam cię, że cała sprawa jest gorąca. Nawet bardzo.
-Za trzysta możesz powiedzieć dlaczego jest gorąca i zaproponować swoją stawkę.- odparł Smith.
- Jest gorąca bo może uderzyć w korporacje, a może uderzyć w barsomian. Zależy kto się za to zabierze. Przelej mi na podane konto… - na terminalu wyświetlił się numer. - Dwa tysiące kredytów, a powiem ci coś, co jest ciekawsze od samego pisarza.
-Drogo…- stwierdził Smith i spytał ostrożnie.-Namówisz się na zniżkę? Półtora może?
Jednocześnie jednak już zaczął logować się na podany numer, by być gotowym do transferu środków.
- Nie targuję się - odpowiedział głos z terminala. - Przelej kredyty, a ja ci dam równowartość pomniejszoną o procent robocizny w informacji. Masz pięć sekund, potem się rozłączam.
-Zgoda…- burknął Smith i posłusznie, acz z bólem serca przelał żądane środki. Wątpiąc jednakże by wyniki tej transakcji, były tego warte.
Zapadła chwila ciszy, po której terminal ponownie ożył.
- Mark to pionek. Może coś chciał, może coś kombinował, ale nie on się liczy. Theo Winshaub. Skontaktuj się z tym człowiekiem. Chodzi o to że zadajesz niewłaściwe pytania, ale jak już zaczniesz zadawać te poprawne, on będzie znał na nie odpowiedź. Pierwsze pytanie ci podrzucę… czemu mesh się burzy po śmierci Klytemenesa?
Po tych słowach terminal wygasł zostawiając Erica z nie do końca jasną odpowiedzią. Nie było wiadome czy ta informacja rzeczywiście była warta 2 tysięcy kredytów, czy też tajemniczy głos z niego zażartował. Może dlatego że Mr Smith próbował się targować i Yurii (o ile to był on) stracił cierpliwość? Negocjator nie mógł być pewien, ponieważ z neutralnego głosu przetworzonego przez syntezator niczego nie można było wyczytać.
Smith obiecałby sobie dorwać tego “dowcipnisia”, gdyby nie fakt że… cóż… jego odszukanie kosztowałoby go więcej niż suma którą przelał tajemniczemu Yuriemu. Na razie postanowił wrócić do Opal zdając sobie sprawę, że zbyt długo zostawił ją samą.

Nie było mu jeszcze dane spotkać się z Opal. Odchodząc od terminala zauważył że drogę w wąskim korytarzu zastawia mu jakiś synth na pająkowatych nogach. Nie był to zdecydowanie morf techniczny. Korpus był uzbrojony w dwa karabiny automatyczne, a na tym zapewne nie kończyło się jego uzbrojenie. Nie był duży, ale za to szeroki. Pochylony pod kątem wspierał się częścią nóg o ściany. Zastygł na ułamek sekundy w odległości czterdziestu metrów od terminalu i Smitha Ten rozejrzał się dookoła szukając potencjalnych dróg ucieczki i możliwych przewag terenowych nad synthem. Jego okularki przeskakiwały kolejne poziomy widma w poszukiwaniu ukrytych uszkodzeń budynków, które ułatwiłyby wytworzenie takiej drogi. Niestety jedyna droga wiodła w drugą stronę korytarza, gdzie ten zakręcał po kilkudziesięciu metrach. Można też było szukać ucieczki w górę wspinając się na rury i tam szukać jakiegoś szybu rewizyjnego. Milisekundy mijały gdy Eric analizował sytuację, a napastnik w końcu drgnął. Powietrze przeszyły pierwsze smugi pocisków.


Smith odpowiedział kanonadą szukając osłony przed pociskami i poprzez Katona wzywając policję… nakazał powołać się przy tym na jego korporacyjną pozycję, co by stróże prawa mieli motywację przybyć tu jak najszybciej.
Eric uderzył w ścianę barkiem przyciskając się do niej tylko po to by skryć się przed kulami. Już trzymał w dłoni pistolet i kilka pocisków okazało się nawet celnych, mimo że zostały wystrzelone niemal instynktownie. Niestety nie wyglądało, aby cokolwiek zrobiły synthowi. Tymczasem kule z obu karabinów zaczęły dudnić o terminal i dziurawić słabą konstrukcję. Zasłona nie była też wystarczająco szeroka. Negocjator poczuł jak dwie kule rozrywają skórę i przecinają mięśnie prawego ramienia. To tylko pobudziło adrenalinę buzującą w żyłach. Szok jednak sprawił, że Mr Smitha aż zmroziło.
Katon zaraportował, że policja już przyjęła zgłoszenie w przeciągu tych kilkudziesięciu milisekund.
Tyle musiał więc wytrwać, Smith przyczajony za mierną osłoną rozejrzał z czymś bardziej trwalszym w okolicy.
-Tak z ciekawości, polujesz na mnie z powodów osobistych, czy tylko interes?- zapytał starając się brzmieć zawadiacko. I nie czekając na odpowiedź wychylił się by oddać strzał celując w głowę przeciwnika. Po czym znów skrył się za osłoną.
Kule z pistoletu zadudniły ponownie o metalowe ciało napastnika. Dwie z nich musiały zrobić nieco więcej, bo synth przysiadł na chwilę na swoich odnóżach. Zaraz jednak odpowiedział kolejnymi seriami z karabinów. Terminal zatrzeszczał i plunął fontanną iskier. Implanty optyczne natychmiast skorygowały natężenie światła, dzięki czemu Eric nie został oślepiony. Jednak kolejne pociski przecięły jego garnitur i i wryły się w ciało boleśnie przypominając, że jest gorzej opancerzony niż metalowy synth. Mr Smith miał też świadomość, że miał trochę szczęścia. Na otwartym polu jedna taka seria mogłaby go położyć.
Katon otrzymał odpowiedź, że pomoc nadejdzie w przeciągu czterech minut i dwudziestu sekund.
Smith przycisnął się bardziej do muru i kryjąc za terminalem oddał kolejne strzały. Tym razem po to, by przeciwnik nie próbował się zbliżyć. Sytuacja wydawała się na ukartowaną. Możliwe więc głos z terminala ubił dwa interesy za jednym razem. Sprzedał informację Smithowi i wystawił go zabójcy. Cóż… Eric pomartwi się tym jak przeżyje. Na razie jedyna nadzieja w tym, że Katon dobrze zmotywował policję do podjęcia działań.
Kolejne kule zadudniły o metalowe ciało arachnoida poważnie go uszkadzając. Wciąż był jednak na chodzie. EGO musiało wyczuć, że trafiło na twardego przeciwnika, bo cofnęło się kilka metrów nienaturalnym chodem przeciskając się przez korytarz, w międzyczasie wypalając kolejnymi seriami. Tym razem były jednak niecelne. Kule zastukały w metalowe ściany wokół Mr Smitha. I Ericowi nie pozostało nic innego, jak rzucić się pędem w stronę drugiego wyjścia… owego korytarza, którego końcówki nie znał. Miał jednak za to złe przeczucie, że biegnie prosto w pułapkę.
Kolejne kule zastukotały wokół Erica, gdy ten już skręcał za załom korytarza. Metalowa podłoga odbijała echem stukot jego butów gdy oddalał się od miejsca zasadzki. Nie wiadomo co by się stało gdyby został na miejscu. W pistolecie nie została ani jedna kula, ale miał zapasowy magazynek schowany pod garniturem. Teraz jednak skupiał swoją uwagę na przeskakiwaniu nad luźno porozrzucanymi kablami i unikaniu nisko zawieszonych rur. Za sobą słyszał pościg, ale był wystarczająco daleko by nie musiał się oglądać. Pajęcza konstrukcja arachnoida nie pomagała w tych warunkach, a wręcz musiała przeszkadzać.

W końcu Mr Smith zobaczył przysłowiowe i całkiem dosłowne światełko w tunelu. Korytarze rewizyjne kończyły się. Wypadając przez prześwit potrącił jakiegoś przechodnia i znalazł się na placu rozciągającym się przed wejściem na stację. Wokół było mnóstwo ludzi. Tylko kilka najbliższych osób zwróciło na niego uwagę. Pewnie dlatego że z takim impetem wyskoczył nie wiadomo skąd.
Pozostało ruszyć w kierunku najbliższego pociągu i wsiąść do niego. Zignorować ból i krew. Zachowywać się spokojnie i naturalnie, próbując wtopić w tło. I tak też Smith uczynił.
To nie było ciężkie. Boost adrenaliny ciągle pozwalał mu działać trzeźwo. Wiedział że efekt ustąpi niedługo, ale udało mu się swobodnym krokiem wrócić na stację. Nikt go nie obserwował, ani nie próbował zabić. Gdy już usiadł w wagonie poczuł się ciężko, a ból odczuwalny do tej pory gdzieś na granicy świadomości zaczął domagać się uwagi.
[Katon] "Krwawisz Ericu. Czy mam umówić wizytę w najbliższym szpitalu? Na tą chwilę wyłączyłem namierzanie GPS dla celów odszukania przez policję. Czy mam je przywrócić?"
“Umów mnie na wizytę w najbliższym szpitalu, oraz powiadom policję”- potwierdził Smith przeładowując broń. Rozejrzał się dookoła szukając oznak zagrożenia i zaczął oddychać powoli i spokojnie, by doprowadzić się do stanu równowagi. Nie pierwszy raz wszak próbowano go zabić. Ryzyko zawodowe.
Nagle na krzynkę Smitha trafiła krótka wiadomość od Opal.
“Eric? Żyjesz?”
Sygnał nadchodzącej wiadomości był nagły i niespodziewany w obliczu ostatniej strzelaniny. Arachnoida nie było w zasięgu wzroku. Nikt nie obserwował Erica, a garnitur póki co maskował krew przesiąkającą koszulę. Policja ponownie przyjęła zgłoszenie w sprawie strzelaniny.


Zanim Smith zdążył zareagować na wiadomość od Opal otrzymał drugą z tego samego adresu co wcześniej materiały dotyczące dziennikarki.
“Mają kreta w policji. Nie radzę korzystać z ich usług.”
“Żyję. Miałem małe spotkanie z nieprzyjemnym typkiem”- Smith przesłał poprzez Katona.
“ Wiem, Bill po mnie przyjechał, odebraliśmy twoje zgłoszenie. Czekamy na placu, bo wyłączyłeś GPS.” - Przyszła zaraz odpowiedź.
“Wyruszam na małą wizytę do szpitala. Mam dla ciebie nazwisko. Theo Winshaub. Wybadaj dyskretnie kto to.”- odparł Smith lakonicznie.
“Hm… radzę ci zerknąć co się dzieje w meshu. Sama muszę się teraz kryć. Od razu zaznaczam, ze to wszystko to jedne wielkie bzdury.”
“Streścisz?”- mesh nie był środowiskiem naturalnym Smitha i w tej chwili nie czuł się na tyle bezpiecznie, by odpływać umysłem w rzeczywistość wirtualną.
“ Eric, serio? Jedna strona z wiadomościami by wystarczyła…. Ugh, dobra - wrabiają mnie w współpracę z Barsomianami. Jeden wielki fejk. Pomieszane zdjęcia i podrobione filmy. Słuchaj, skoro cię zaatakowano, a mnie wrabiają nie powinniśmy się rozdzielać. No chyba, że rezygnujesz z dalszego pościgu za prawdą co tutaj się dzieje.”
“Nadal mam kontrakt do wypełnienia. Strzelanina mnie z niego nie zwalnia. Gdzie się spotkamy i kiedy?”- zapytał w odpowiedzi Smith.
“ Gdybyś mi powiedział gdzie jesteś zawieźlibyśmy cię od razu do szpitala… albo gdzieś w ustronniejsze miejsce, bez zbędnych i ciekawskich oczu.” - Opal nie dawała za wygraną.
“Jestem w ruchu. Katon poda ci wyznaczoną przez siebie trasę. Oraz moją obecną pozycję”- Smith przekazał odpowiednie polecenia swojej muzie.
“Dobra. Przejmiemy cię jak będziemy mogli. Pilnuj się i uważaj.” - wiadomości tekstowe nie dawały niestety prawdziwego wydźwięku jaki niosłą wiadomość.
“Nie martw się. Nie pierwszyzna to dla mnie.”- przekazał Smith i czekał, aż Katon prześle zaszyfrowaną wiadomość Opal i oddzielnie innym klucz do szyfru. Oczywiście po zakupieniu i zapłaceniu abonamentu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-09-2016, 23:47   #19
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację

Cytat:
Napisał Das Frettchen:
"Gdyby siłą neonowych łun mierzyć jak nisko upadło morale i aspiracje ludzkości, Mały Szanghaj byłby najprawdopodobniej najbardziej zdesperowanym miejscem."
Ulokowana obok Nowego Szanghaju i Centrum Valles, kopuła Małego Szanghaju w niczym nie przypomina swoich sąsiadów. Już wlatując do środka przez jeden z szybów komunikacyjnych, można zauważyć że jedyne co zostało zaplanowane w tej części miasta, to ulice. Wszystko pozostałe to jeden wielki chaos architektoniczny skąpany w wielobarnej łunie neonów wszechobecnych reklam. Budynki ustawiono niezwykle gęsto, często budując jedne na drugich nie trzymając się żadnego zunifikowanego stylu, ani logiki. Ktoś kiedyś określił to miejsce rajem dla parkourowców i nie pomylił się.


To brzydsza i mroczniejsza strona VNS - pod każdym względem. Mordownie, kasyna, burdele i czerwono-rynkowe salony augmentacji nawet nie kryją się ze swoimi usługami, plując policji i Nadzorowi w twarz. To tutaj spływają wszystkie brudy społeczeństwa tworząc klany i gangi oraz skupiając życiowych wykolejeńców. Właśnie tutaj żyje największa populacja podów i synthów. Bogatsze "rękawy" są tu niezwykłą rzadkością. Zbyt łatwo dostać tu w głowę i obudzić się jako infolife na czyiś usługach, podczas gdy ciało zostaje odsprzedane dalej. Na ulicach pełno pimpów, dilerów narkoalgorytmów oraz lichwiarzy oferujących szybką pożyczkę z morfem pod zastaw. Hałas generowany przez niezliczone rzesze ludzi oraz samochodów jest z reguły nie do zniesienia dla nowo przybyłych. To jednak nic w porównaniu z agresywnym środowiskiem AR. Wszystkie zmysły są atakowane przez wirtualne reklamy zachęcające do absolutnie wszystkiego. Nie mając odpowiednich filtrów AR nie sposób się od nich uwolnić, co szybko prowadzi do zablokowania wizji przez wyskakujące zewsząd okienka i awatary.

Opal, Eric i Bill spotkali się w zakładzie Pana Wu - placówce popularnej sieciówki rehabilitacyjno medycznej ulokowanej przy dworcu centralnym Małego Szanghaju. Nie mieliście żadnego problemu, aby dostać się do wnętrza kopuły. Zauważyliście jednak że wylot jest kontrolowany zarówno przez mesh, jak i fizyczną kontrolę przy śluzach transportowych oraz na dworcach. Wszystko po to by chronić pozostałe kopuły przed wpływem slumsów.
Za jedyne pięćdziesiąt kredytów Eric pozbył się kul tkwiących w jego ciele. Kolejne pięćdziesiąt wydał na zapewnienie sobie anonimowości. Wciąż był ranny, ale przynajmniej nie krwawił. Leki które otrzymał oraz naturalne zdolności regeneracyjne biomorfa miały mu zapewnić powrót do zdrowia w przeciągu najbliższych dwóch dni.
Wychodząc ponownie do poczekalni w zakładzie Pana Wu Bill zatrzymał wszystkich.

- Tu nie ma lekko. Pewnie już to zauważyliście, ale z auta na dobrą sprawę gówno widać. Bez filtrów AR nie zajdziecie daleko, bo zaraz przestaniecie cokolwiek słyszeć i widzieć ponad reklamy. Do tego trzeba wam skombinować jakiś soft przeciwko hakowaniu waszych przysadek meshowych. Nie od parady będą też szczepionki przeciwko nanowarfare'owi. Tutaj potrafią być naprawdę paskudne rzeczy rozpylane w powietrzu.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 21-09-2016 o 23:56.
Jaracz jest offline  
Stary 02-10-2016, 21:57   #20
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Co polecasz? - Opal znów przeszukiwała zestawy ubrań bliższe tym, które mogła obejrzeć dookoła. - Eric, radzę ci zmienić garniak…
- Mam tu znajomego, który mógłby nam pomóc w aklimatyzacji - odpowiedział Bill zapalając fajkę. - Trzeba się jednak do niego dostać. Do tego czasu kupcie cokolwiek co choć trochę przefiltruje wam ARy.
Smith wydawał się być ostoją spokoju. Jego mina nie drgnęła ani razu, mimo bólu związanego z raną i osłabieniem związanym z utratą krwi. Do czasu aż Opal wypowiedziała te straszliwe. Skrzywił się lekko, gdy wspomniała o garniturze. Ale po krótkiej chwili wewnętrznej walki, której mikroślady na jego obliczu nie mogły umknąć morphowi Opal, skapitulował.
- To co proponujesz? -
Jednocześnie nakazał Katonowi wyszukać popularną ofertę, z której korzystała większość populacji tego miejsca, w celu rozmycia się w tym morzu abonentów.
Opal zmrużyła oczy przerywając własne wyszukiwanie ofert. Zmierzyła wzrokiem sylwetkę mężczyzny uśmiechając się w pewnym momencie.
- Nie martw się coś znajdziemy, co choć odrobinę będzie mogło udawać twój styl. Jednak tutaj będę potrzebować sama pewnej pomocy. Znam się na modzie, ale hm… dla pewnej konkretnej części społecznej… Bill… twój znajomy pomaga tez w hm… takim problemie?
- Wystarczy że lustrzanki będą do niego pasować.- stwierdził po namyśle Smith. Po czym dodał po chwili.-I kabura nie będzie rzucała się w oczy.
Bill zlustrował was przed odpowiedzią i zaciągnął się papierosem. Wyglądało to trochę dziwnie biorąc pod uwagę jego anatomię. Dał jednak radę i zaraz wypuścił gęstą chmurę szarego dymu.
- Raczej nie… ale może kogoś znać.
Katon tymczasem wyświetlił zestaw popularnych lokalnie ubrań, które wpasowywały się w schemat zainteresowań Erica. W większości były tanie i wyglądały… nieprofesjonalnie. Były też jednak garnitury, ale sortu gorszego niż to co aktualnie miał na sobie (nie licząc dziur po postrzale). Muza uświadomiła go także, że powinien uzupełnić amunicję, gdyż w ostatniej strzelaninie pozbył się całego magazynka, a zapasowy miał już załadowany.
“- Zostawmy to pannie Blackwater.” - przekazał swej muzie Smith.- “Muszę się wtopić w miasto i zmienić styl, a nie tylko kupić tańszą wersję tego co noszę.
Westchnął cicho i dodał.-”Lepiej poszukaj w okolicy sklepów z amunicją.
Po czym skupił swą uwagę na Opal i mackowatym Billu.

Przybytek Pana Wu mieścił się niedaleko stacji. Wizyta w nim nie pozwoliła zatem doświadczyć pełnego spektrum wrażeń jakie oferował Mały Szanghaj. Miała to nadrobić wycieczka prowadzona przez Billa. Detektyw poprowadził dwójkę towarzyszy ulicą, przy której znajdowała się klinika, wgłąb miasta.



Na pierwsze reklamy nie trzeba było długo czekać. Nie były tak agresywne jak te, które miały nadejść później. Sterylnie piękne kobiety i zadbani mężczyźni wciskali się na skrzynki bezpośredniego kontaktu zachwalając środki czystości, bieliznę, jedzenie, sprzęt RTV, AGD, a także całą masę innych produktów. Do uszu "turystów" zaczynały dochodzić pierwsze wirtualne dźwięki mające za zadanie kodować podświadomość przechodniów - przyjemna muzyka, cytaty ze znanych reklam, a nawet całe konwersacje. W sąsiedztwie kliniki Pana Wu, wciąż można było obserwować otoczenie. Murale na ścianach mijanych budynków oraz pod stopami przykuwały uwagę wielobarwnością i holo-efektami oszukującymi poczucie perspektywy. Wśród przechodniów dominowały metalowe "wieszaki" śpieszące zapewne do pracy lub na zakupy. Pomiędzy budynkami zwisały kable wymieszane ze zwykłymi linami i sznurami. Gdzieniegdzie wisiały suszące się ciuchy.



Z każdą Prawie robi wielką różnicę przecznicą w stronę No to NVL centrum zmysły A świstak siedzi i zawija je w te sreberka były atakowane Nie ma jak u Pana Wu coraz agresywniej. Może to jej urok? A może to nu-Maybelline? Podstawowe filtry AR Pij nu-gat-drinks - będziesz wielki przestawały wyrabiać. Muzy chipsy przyszły nie nadążały z Smak wspaniałej herbaty na okrągło przesiewaniem Natura ma nosa informacji. Ciężko Pij nu-gat-drinks - będziesz odważny było odróżnić Rozpływa się w ustach rzeczywistych przechodniów od wirtualnych Jak pięknie być sobą awatarów, prawdziwe dźwięki od cyfrowych. Zapachy Po prostu Prima nieistniejących Jeśli ktoś nieoczekiwanie zmiesza cię z błotem, nie załamuj się. Czasem wystarczy bardzo dobry proszek potraw kusiły, a muśnięcia Z przyjaciółmi dziel się tym, co najlepsze a będą ci jedli z ręki niewidzialnych palców Symbol dobrego smaku rozbudzały Słodki,lekki,snackomity wyobraźnię. Do zabicia jeden krok Granica pomiędzy Fortuna.Natura.Sok naturalny.Fortuna.Natura.Bądź naturalny.Fortuna.Natura.Sok naturalny. mirażem, a autentyzmem Jej smak pobudzi każdego zatraciła Czarna jak diabeł,czysta jak anioł, goraca jak piekło,słodka jak miłość się bardzo szybko i w niewiadomym punkcie, Tak kujemy i kujemy. Zjadłbym coś bowiem dopiero Okay.Cisza w eterze. W razie czego szef prześle nam wiadomość. W skarbcu pełno glin po jakimś Tak podziekuję Ci- merci/Merci że jesteś tu czasie Opal i Eric Szlochać nie warto i bać się nie warto.A jedno, co warto-ubezpiecz się z Wartą zorientowali się, że nie W temperaturze 170 C ekspansja termiczna dwutlenku węgla powoduje gwałtowna denaturację białek potrafią odróżnić obu światów. Mocne a nie zadzierają nosa Uświadomili sobie Mama mówi, że tata ma świetną linię. Ma świetna linie ale kredytową. również że są prowadzeni Dr Witt to owoc długich poszukiwań przez detektywa, Smak wspaniałej herbaty na okrągło ale nie mogą być pewni, czy uliczka którą przemierzali Cudowny blask ziemię otula. była prawdziwa, czy Ciepłe spojrzenia kołysza nas. też była wytworem Jaśnieje mrok wśród śpiewu gwiazd inteligentnej reklamy jakiegoś filmu.

Po blisko A łyżka na to: niemożliwe godzinnej wędrówce, która dała się odczuć bardziej jako wielogodzinna ekspedycja, stanęli przed drzwiami zatopionymi w zaułku. Bill owinął jedną z macek swój pistolet i zastukał nim kilkukrotnie o drzwi. Mrugnięcie oczu później, zamiast pistoletu trzymał nowoczesną szczoteczkę do zębów. Natomiast Opal była pewna że jest to nowy model ecto. Wirusy reklam AR wciąż zbierały swoje żniwo atakując przywidzeniami.

- Na wejściu zdajcie broń - ostrzegł przy tym swoich towarzyszy. Obok niego pojawił się znikąd biomorf o śnieżnobiałych zębach. - Velvet-miękki dotyk na twej twarzy. Velvet –przecież co dzień o nim marzysz.Velvet-miękki jak aksamit

Drzwi otworzyły się ukazując w wąskim przejściu ciało pająkowatego synthmorfa. Nie licząc drobnych różnic wyglądał jak niedoszły napastnik Erica, włączając w to dwa karabiny zamontowane na tłowiu. Wyglądał groźnie, ale póki co nie miał agresywnych zamiarów.

- Broń na ziemię - oświadczył metalicznych głosem syntezatora.

Zastawiał przejście tak, że ciężko było dostrzec co jest wewnątrz. Tak samo nie sposób było się obok niego przecisnąć. Bill położył swoją broń na ziemi i wycofał mackę. Nie przestawał jednak uważnie obserwować bramkarza. Zarówno Opal, jak i Eric wiedzieli że to standardowa procedura, która miała gwarantować bezpieczeństwo tylko i wyłącznie gospodarzowi. Gdyby coś poszło nie tak, mogli zostać rozstrzelani, a w takim miejscu mało kto by się tym przejął. Większą moc miały wpływy w Guanxi.

Opal zamrugała kilkukrotnie starając się zrozumieć co się dzieje. A było ciężko. Zaczęła grzebać w torebce zastanawiając się czy przy tej ilości reklam to nie wyciągnie czegoś innego. W końcu z torebki został wyjęty niezbyt duży microwave agonizer. Broń raczej używana do odstraszania niż zadawania porządnych obrażeń.
Broń Eric odłożył z pietyzmem, oprócz pistoletu… także dość ostry i długi nóż bojowy. Odetchnął głęboko i uspokajając się wewnętrznie czekał na dalszy rozwój wypadków.

Z ciała robota wysunęła się długa, metalowa macka zakończona przyssawką. Zebrała broń i cofnęła się z powrotem do korpusu syntha. Odsunął się na bok odsłaniając przejście.
- Zapraszam - odezwał się znowu syntezator. - Czeka.
Bill bez słowa ruszył do przodu. Podążając za nim, Opal i Eric znaleźli się przestronnym holu, który dawno miał za sobą czasy świetności. Między monstrualnymi kolumnami było mnóstwo przestrzeni zagraconej popękanymi kafelkami, gruzem i śmieciami. Gdzieniegdzie w oczy wpadały maźnięcia farby gdzie ktoś kiedyś stworzył mural lub zwykły napis na ścianie. U sufitu wisiały neo-żyrandole. Większość oświetlenia była jednak popsuta, a te żarówki, które działały osnuwały wszystko zaledwie mdłym światłem. Na środku pomieszczenia zaczynały się schody prowadzące na pierwsze piętro z antresolą oraz przejściem do dalszych pomieszczeń. Za balustradami stało kilku uzbrojonych strażników czujnie obserwujących gości.
Detektyw nie wszedł na schody, a skierował się do drzwi w zachodniej części holu. Z dwóch skrzydeł, tylko jedno było uchylone. Sącząca się stamtąd łuna światłą była chorobliwie zielona. Zaraz też okazało się czemu. Spowite półmrokiem pomieszczenie za drzwiami było oświetlone jedynie blaskiem holo-ekranów starej daty. Po podłodze ciągnęło się mnóstwo kabli, które ginęły gdzieś w kątach. W powietrzu unosił się gryzący swąd papierosowego dymu. Wzmocniona implantami wizja dziennikarki i negocjatora wyłowiła kilka osób w pomieszczeniu. Dwa synthy oraz palącego szlugi mentona podłączonego kablem do jednego z tych przestarzałych komputerów. Gdy wszyscy goście znaleźli się w środku, wyprostował się na chybotliwym krześle ze sztucznego drewna i zmierzył ich wzrokiem.
- Turyści - mruknął zdegustowany. - To ostatnia przysługa dla ciebie Bill. Po tym jesteśmy kwita.
- Tak - to była jedyna odpowiedź detektywa.
Zapadła chwila ciszy. Menton w końcu westchnął. Zza okularów spoglądały mocno przemęczone oczy człowieka, który bardzo długo nie spał.
- No dobra… to co potrzebujecie?
- Kryjówki… na jakiś czas. Z dostępem do meschu, może przykrywki jakiejś. Fałszywych tożsamości. Tak na początek… i oczywiście nie oczekujemy, że będzie to nieodpłatna pomoc.- wyjaśnił Smith spokojnie.
Menton zawiesił wzrok na Ericu, a potem przeniósł spojrzenie na Opal. Długo na nią patrzył zanim odezwał się ponownie.
- To będzie sporo kosztowało… - zawiesił głos. - Biorąc pod uwagę sławę tej pani.
- Z fałszywymi tożsamościami w meshu to ja sobie poradzę, dziękuję bardzo. Wystarczy mi na razie coś na te reklamy… - kobieta przymknęła oczy uspokajając jaźń.
- Nie wątpię że tanio nie będzie. Ale też… mam nadzieję, że nie będę zmuszony długo tak działać.- zamyślił się Eric.
- Filtry AR mogę załatwić od ręki. 150 kredsów od głowy i macie na miesiąc. Jeśli nie chcecie fałszywych ID tym lepiej. Padło jednak hasło o fizycznej kryjówce. Mogę was wziąć pod parasol za dwie stówki za dzień.
Opal wypuściła głośno powietrze przez usta. Drogo zdecydowanie drogo.
- Filtr biorę… daj chwilę abym się zastanowiła nad resztą ofert.
Machnął ręką w bliżej nieokreślonym geście.
- Pewnie. Tylko nie za długo. Mój czas kosztuje.
- Na razie weźmiemy filtry i kryjówkę i stałe łącze do ciebie w sprawie kolejnych ofert.- zadecydował Smith.
Po króciutkiej chwili namysłu Opal pokiwała głową. Ciągle czuła się nieco oszołomiona od napływu reklam. Mogła poczuć na sobie coś co sama mogła wywołać. Nieprzyjemne to było.
- Zapłacę… nie będzie można tego wyśledzić - rzuciła ciszej do Billa i Erica, chociaż na pewno dało się to usłyszeć.
- Ile?
- Filtry i kryjówka dla dwóch osób... - Menton uśmiechnął się - Pięć stówek. Podejdź.
Podwinął rękaw ukazując implant terminalu zbliżeniowego. Gdy Opal podeszła, zaskoczyła łączność krótkozasięgowa. 500 kredytów zostało pobranych z przygotowanego na tą okazję konta.
- Do jutra możecie tu zostać. Każdy kolejny dzień to kolejne dwie stówki… chociaż przyjmuję również inne formy rozliczeń - spoglądał to na Opal, to na Erica. - Ach… filtry. Proszę bardzo.
Dziennikarka i negocjator otrzymali w tym samym czasie paczkę z anonimowym oprogramowaniem. Muzy natychmiast oflagowały je jako “groźne” i zasugerowały poddanie kwarantannie.
- Na razie zobaczmy co za kwaterę nam przyszykowano.- uśmiechnął się ironicznie Smith i cóż… zignorował ostrzeżenie Katona. Filtry jakie im podsunięto z pewnością były nielegalne, ale nie mieli wielkiego wyboru. Eric zasugerował poprzez muzę by najpierw on odpalił swój, a potem jeśli wszystko byłoby w porządku.. ona.
Opal i tak nie zaczęła by pierwsza. Zamiast wrzucać program do kwarantanny zwyczajnie go sprawdziła od strony kodu. Z odpalonym mental speedem mogła spokojnie go przejżeć nim się specjalnie ktoś zorientuje… Z drugiej strony Bill mu ufał. Dlaczego ona by nie miała? Dlatego przejrzałą tylko pobieżnie dla zaspokojenia własnej potrzeby. Potem zainstalowała oprogramowanie.
Zainstalowanie i uruchomienie filtrów można było porównać to zanurzenia się pod wodę. Nagle wszystkie wirtualne dźwięki, zapachy i dotyk, które mózg uznawał już za rzeczywiste zostały wytłumione. Kilka sekund później zniknęły zupełnie. Dopiero teraz negocjator i dziennikarka uświadomili sobie że przez cały czas słyszeli muzykę. Jej zniknięcie pozostawiło po sobie niejasne uczucie braku. Z podłogi zniknęły hasła reklamowe, które zapisywały się przez cały czas do podświadomości. Do nozdrzy zaś dotarł w końcu zapach zaduchu jaki panował w tym budynku.
- Pokoje… - mruknął menton - ...znajdźcie sobie na piętrze. Jak nie macie żadnego więcej interesu to spływajcie… a jak wam znowu zaciążą kredyty to wiecie gdzie mnie szukać.
- Proponuję zastosować się do jego propozycji.- rzekł Smith do Opal.-Mamy trochę do omówienia.
Opal odetchnęła wyraźnie z ulgą kiedy zniknął natłok reklam. Od razu rozejrzałą się dookoła, ale nie by przeszukać pomieszczenie a zwyczajnie nacieszyć się wolnością spojrzenia. Przy jej morfie reklamy dwukrotnie dokuczliwe.
- Tak, tak. Cóż, dziękujemy za udzielenie pomocy… Do zobaczenia później.
Dziennikarka skierowała się do drzwi zatrzymując się na moment. Szybko przemyślała coś i stwierdziła, że nie warto. Wolała na razie opuścić to szacowne miejsce.
Eric westchnął i ruszył za Opal. Na razie uznał, że powinni trzymać się razem. Poza tym sam do siebie gadać nie będzie. A miał kilka kwestii do obgadania z panną Blackwater.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172