17-07-2017, 17:47 | #21 |
Reputacja: 1 | Na samoprzylepnej karteczce streścił krótką wiadomość: Jestem w City Hall. Przykleił ją na szybę i zamknął drzwi od biura. * Ratusz. City Hall. Stary, kiedyś biały, obecnie zszarzały i rozbudowany o cały kompleks biur mieniących się refleksyjnym szkłem. Skierował się właśnie do niego, główne wejście było oblegane przez fotoreporterów, najwyraźniej burmistrz albo inny ważniak ma coś do powiedzenia. Przecisnął się przez tłum czekających interesantów i skierował się do Informacji. Pokazał odznakę i wyłuszczył powód. ** Garrett prześledził wydruk wzrokiem. Najbardziej interesował go adres zamieszkania ofiary. Adres salonu kosmetycznego też go ucieszył. A najbardziej z tego wszystkiego ucieszył go fakt powiązania z Jeromem Warnblakiem. Skoro już był tutaj, poprosi jeszcze o dodatkowe informacje o nim. - Dziękuję - powiedział do obsługującej go urzędniczki. Położył kartkę na blacie - Poproszę jeszcze o wydruk odnośnie pana Jeroma Warnblaka - wskazał palcem nazwisko na wydruku. Jego policyjna odznaka leżała obok i nadal była widoczna. Jak już to wszystko uzyska, wróci do biura, spotka się z Moorem, obgadają w końcu wszystkie możliwe informacje, postawią kilka dodatkowych hipotez roboczych i zaczną przesłuchiwać. Albo nie, po powrocie do biura rzuci to wszystko i uda się na lunch. Jak będzie Moore to postara się też go wyciągnąć. Mieli dużo do obgadania, doszła nowa sprawa: Jerome Warnblak i brakujące dowody. W głównej komendzie nie mieli nic, ale może przetrwał drugi egzemplarz w innej komendzie, w tym dystrykcie, gdzie mieszka Warnblak.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
26-07-2017, 22:31 | #22 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” Ostatnio edytowane przez Gormogon : 27-07-2017 o 16:49. |
31-07-2017, 13:38 | #23 |
Banned Reputacja: 1 | Z jakiegoś, rzecz jasna niewytłumaczalnego ale całkiem trzeźwego, powodu, tkwiącego w jego głowie jako przeczucie, wiedział, że goście z PZ zachowają się tak, a nie inaczej. Liczył, że osoba szefa wydziału coś zmieni, ale te chuje były zbyt zadufane w sobie. Plotka głosiła, że na równi z ich zaciętością w rozwalaniu grup przestępczych, rośnie sztama z niektórymi gangusami. Moore'a skręcało na samą myśl bratania się z gangusami, nie mówiąc o braniu pieniędzy czy wchodzenie w chore układy. Z całej wizyty u rudego typka, który najwyraźniej był Irlandczykiem i wyczuł brytyjskość Andy'ego, zapamiętał ksywę Don Candido. Kimkolwiek był, zostanie sprawdzony w bazie danych, a dopiero potem wymieni informacje z Garrettem. *** Wjechanie do lepszej, zdecydowanie bogatszej dzielnicy, było jak orzeźwiający prysznic. Ulice lepszej części miasta były patrolowane przez dobrze uzbrojoną i wyszkoloną NYPD. Pancerze, broń długa, to przeleciał jakiś dron. Manhattan to istna twierdza bogatych. Jemu przyszło gnieździć się w Queens, rzecz jasna w tej nieco biedniejszej części. Postęp i technologia sprawiły, iż stare czynszówki były albo burzone, albo przerabiane na apartamenty, rzecz jasna dotyczyło to dobrych dzielnic. Tam, gdzie administracja miasta nie sięgnęła, a czynszówki przetrwały, były gniazda patologii. W takim ulu dostał kulki od naćpanego świra, w takim miejscu po raz pierwszy zabił. Cóż z tego, skoro obecnie mieszkania pną się ku górze? Moore mieszkał w wysokim bloku, mierzącym zaledwie 50 pięter. Konstrukcja zbita z kubików zarówno jednoosobowych, jak i wersji dwuosobowej. Paradoksalnie, miejsca na samej górze były najdroższe. Nikt nie chciał mieszkać na parterze i piętrach do 15 włącznie, ze względu na hałas i smród. Andy miał to szczęście, że zajmował 26 piętro, a pojedyncza szyba wychodziła wprost na panoramę Manhattanu. Żyć, kurwa, nie umierać. Klub był zamknięty, co specjalnie go nie zdziwiło. Dokładnie go obejrzał, zapamiętał szczegóły, po czym ruszył do miejsca zbrodni. Co ciekawe, było ono dość niedaleko klubu. O ile ofiara tamtej nocy była w tym klubie. Andy niemal modlił się w duchu, by tak było, a fakt znalezienia wizytówki tylko potwierdzał tą hipotezę. Zaznaczył na mapie miejsce zbrodni oraz klub. Wyznaczył kilka tras, najbardziej optymalne oraz najdłuższe, notując nazwy ulic. Na komendzie sprawdzi czy będzie miał dostęp do systemu IR oraz czy na trasach są jakieś lokale typu sklepy. Uruchomił ponownie silnik i skierował się do komendy. *** Co ciekawe, nie zastał Garretta w jego biurze. Było puste. Andy wzruszył tylko ramionami i wrócił do siebie, wychodząc z założenia, że jeśli partner będzie go gdzieś szukał, to właśnie tutaj. Tym razem zrobił sobie kubek porządnej kawy, o ile tą lurę można było nazywać kawą. Nie mniej potrafiła postawić na nogi, była czarna i miała odrobinę śmietanki. Nigdy nie używał cukru, zabijało to smak, chociaż w przypadku policyjnej kawy, trzeba było pokusić się o łyżeczkę czy dwie. Rozsiadł się wygodniej. Jego biurko znajdowało się w boksie D, nr. 39. W boksach siedziały grupy, zazwyczaj przydzielone do jakiegoś zadania bądź sformowane odgórnie. Boksy były przedzielone półprzeźroczystymi ścianami z fabrykatów czy innego gówna. Jego biurko również było oddzielone ściankami, zupełnie jak w standardowym korpo. Nie mniej, miał tutaj o wiele więcej swobody i miejsca, niż przeciętny korpo szczur. Był też wśród swoich. Boks D zawierał numery od 31 do 40. Obecnie, zajęte były tylko cztery stanowiska, łącznie z jego. Część kolegów była w rozjazdach, któryś został przeniesiony do policji stanowej, dwóch pracowało nad czymś w innej dzielnicy - burdel na kółkach. Grupa z boksu D wsławiła się głośną akcją rozbicia szajki handlarzy żywym towarem, która wpadła po wykryciu morderstwa zaledwie 15 letniej dziewczynki, wykorzystywanej seksualnie. Oprócz handlu dziewczynkami w wieku od 14 do 17 lat, organizowali nielegalne burdele z młodymi kobietami, w których hołdowano najbardziej pojebanym fantazjom. To, że komuś omsknęła się ręka i kilku z typów zostało podziurawionych kulami, nie było niczym niezwykłym. Grupa-D, jak ich nazywano, była zgraną paczką. Cóż, teraz owa paczka jest mocno podziurawiona, a czasy świetności mieli dawno za sobą. Uruchomił komputer. Hasła i loginy, był w systemie. Uruchomił bazę danych, przy okazji uruchomił mapę miasta. NYPD posiadał bardzo dokładne mapy, na bieżąco aktualizowane z dronów, systemu IR czy innych służb miejskich. Zaznaczył odpowiednie kwartały, oddzielone przecznicami, odpowiadające lokalizacji klubu oraz miejsca zbrodni. Zaznaczył wcześniej wynotowane ulice, potem opcje wyszukiwania dla systemów IR, bankomatów, sklepów i innych lokali. Po czym wcisnął enter. Następną rzeczą było uruchomienie bazy danych. Wklepał tam jedno hasło: Don Candido. Pozwolił maszynie mielić, gdy sam udał się do bufetu. Zostawił tylko małą karteczkę, gdyby ktoś, a szczególnie Garrett go szukał. "Wyskoczyłem coś przegryźć. Dzwoń pod 1-2540-212-754, Moore" Ostatnio edytowane przez Gveir : 31-07-2017 o 13:40. |
02-08-2017, 15:14 | #24 |
Reputacja: 1 | Złożył otrzymane kartki w pół, pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Coś już miał. To coś, to adresy, pod które mogli zajrzeć. Samantha oraz Jerome Warnblakowie. Po południu wybiorą się z Moorem na objazd. Ich miejsce zamieszkania, ewentualnie ten salon kosmetyczny, może jeszcze klub. Douglas w lekkim zamyśleniu ruszył automatycznie do głównego wejście, gdzie schody jak zawsze oblegali dziennikarze. Miał rację, burmistrz marionetka przemawia. Przepchał się bokiem (że też te konferencje muszą być zawsze na szczycie schodów) i naokoło ruszył do zaparkowanego motocykla. Na posterunku nie zastał Moore'a, tylko karteczkę. Garrett nie chciał mu przeszkadzać, sam i tak miał iść na lunch.Wpadł tylko do biura, zostawił kartki w zamykanej szufladzie, kilka chwil powymieniał biurowe plotki. Wyszedł z komendy, po krótim spacerze był w typowej baro-restauracji. Pośród typowych zamówień, jak hamburgery (dla Garretta wydają się byc niedosmażone) i hot-dogi (dobre do wciągnięcia z ulicznego wózka), zamówienie detektywa było oryginalne. Naleśniki i kawa.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
18-08-2017, 09:47 | #25 |
Reputacja: 1 | Post wspólny graczy - część 1 Atrakcyjna kelnerka zabrała talerz i pusty kubek. Garrett zapłacił, wyszedł. Idąc w stronę komisariatu wystukał numer telefonu Moore’a. Spojrzał w zszarzałe niebo. Chyba będzie znowu padać. Łączenie. Monotonne, pulsujące buczenie przebija się przez gwar ulicy. Kończył właśnie jeść, gdy komórka zaczęła wyrzucać z siebie dźwięki, świadczące o połączeniu. Smażona ryba nie była najlepsza, nieco zbyt wysmażona, panierka chrupała jak suchary, a sam płat był mocno wychudzony. Wyciągnął telefon z kieszeni i wcisnął guzik - Moore, przy telefonie. - Cześć Moore, tu Douglas Garrett, jesteś już wolny? Obskoczyłem kilka miejsc, mam adresy i coś jeszcze… za 5-10 minut będę u siebie. Do dalszej roboty proponuję moje biuro 329, to jest na samym końcu korytarza. Pasuje? - Tak, właśnie skończyłem obiad i niedługo do Ciebie wpadnę z tym, co już mam. Szykuje się ciekawa sprawa, uwierz mi. Rozłączył się. Dość szybko się zebrał, odstawił tackę do okienka i ruszył do wyjścia. Na szczęście, mała stołówka znajdowała się w budynku komendy, co oszczędzału ma czasu oraz atłasu. Na gotowanie w swoim kubiku nie miał czasu oraz możliwości, co najwyżej małą lodóweczkę czy mikrofalę, toteż stołował się tutaj, albo w kilku zaufanych knajpkach. *** 10 minut później, Wydział Zabójstw Andy zgarnął wszystkie rzeczy, które mogły się przydać, wraz z swoimi notatkami. Do pokoju 329 musiał przebić się przez prawie całe piętro, nie raz i nie dwa, witając się z tymi, którzy znali i tolerowali milczący, niemal flegamtyczny styl bycia detektywa Moore’a. Zapukał dwa razy w drzwi. -Proszę - Powiedział głośniej i wstał zza biurka. Sam wrócił do biura kilka minut wcześniej. Rozłożył papiery, te pozyskane z urzędu miasta oraz własne robocze zapiski. Przystawił drugi fotel, wcześniej odstawiając zebrane na nim papiery na podłogę przy ścianie. Wszystko to były archiwalne oraz niezamknięte sprawy Clifforda. Garrett od powrotu był w tym bardziej systematyczny, poświęcał czas na znoszenie paierów do archiwum i na niszczenie niepotrzebnych notatek. Usiadł na krześle, które przysunął Garrett. Cóż, przynajmniej on miał więcej prywatności. Musiał być dobrym detektywem, skoro przydzielono go do tak dobrego pokoju. On musiał kisić się w boksie D. - Sprawa wydaje się cholernie ciekawa. Sprawdziłem moje ślady. Emmure Club to dość ekskluzywny klub, w korpo dzielnicy. Najciekawsze jest to, że miejsce zbrodni i klub nie dzieli dość duża odległość, spokojny spacerek z A do B. Emmure Club jest pod obserwacją typków z PZ. - ostatnie zdanie zaakcentował grymasem. - Wcale im się nie dziwię po tym, co znalazłem - Garrett spojrzał na swoje papiery, zamyślił się - Po pierwsze, wypadek możemy wykluczyć, podobnie jak przypadkowe znalezienie zwłok. Byłem u Telefonistek, odsłuchałem to nagranie. Anonimowe zgłoszenie, ale dzwonił facet, który dodatkowo gadał zbyt spokojnie. Musiał być w to zamieszany. Ktoś chciał, żebyśmy ją znaleźli. Douglas zrobił niewielką roszadę na stole: - Samantha i Jerome Warnblak, małżeństwo. Tu jest ich adres, tu jest jeszcze adres salonu kosmetycznego, w którym pracowała - mówił to wszystko beznamiętnym tonem. Nie ma się czym ekscytować - I teraz najlepsze. Samantha jest czysta, w archiwum nic o niej nie mieli, ani jednego mandatu. Natomiast Jerome Warnblack - popukał palcem w wydrukowany arkusz - ma teczkę. Ale teczka jest pusta, ktoś ją musiał dosłownie sprzątnąć. Kazałem pracownikowi archiwum zawiadomić kogo trzeba. Szykuje się drugie śledztwo i być może będzie ono powiązane z naszym. - Dodaj do tego, że Big G. żywo interesuje się naszą sprawą. Do cholery - rzachnął się Moore - rzucił od niechcenia, iż sam burmistrz chce widzieć wyniki. W dodatku ta nagła interwencja prokuratury. Przypomnij sobie, ile razy w karierze, prokurator działał tak nagle i intensywnie. Zamilkł na chwilę. Zatopił się w myśli o ofierze oraz cały syfie, jaki wypływał na wierzch. - To, że Wydział Przestępczości Zorganizowanej ma na obserwacji Emmure Club, nie chce się podzielić informacjami, mimo, iż mamy dość jasne koneksje, a ofiara posiada wizytówkę, sprowadza do tego, iż natrafiliśmy na niezłe gówno. Wpisałem komendę w bazę danych, by wyszukano wszelkie lokale użyteczności publicznej na wszystkich trasach z klubu do miejsca zbrodni. ATMy, dostęp do IR, mobilne dostępy od sieci, budki telefoniczne, wszystko. Jeszcze jedno, czy mówią Ci coś dwa hasła - Eric Vogt oraz Don Candido? Ponownie odpłynął. Poprawił się na krześle, zapatrzył w okno, które wychodziło na panoramę miasta. Garrett miał farta - jego boks wychodził wprost na wieżowce i ulicę, toteż widoki były mało ciekawe. Kolejny plus pozycji Douglasa. - Małżeństwo, które ma coś na sumieniu z prawem, a do tej pory, nie mamy odzewu od męża. Ciekawe czy ktoś z naszych chłopaków zawiadomił go o całym fakcie. Chyba, że będziemy musieli w dwójkę odwiedzić go i poinformować, iż jakiś świr zajebał mu żonę. Kurwa! - przeklnął, podnosząc lekko głos. - Nienawidzę takich akcji. Jakbym mało syfu oglądał w Londynie.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
18-08-2017, 21:32 | #26 |
Banned Reputacja: 1 | Post wspólny graczy - część 2 - Tego Warnblaka nikt nie zawiadomił, bo nikt o tym nie wie - Garrett się uśmiechnął - trup w środku nocy, ekipa techniczna się tym nie zajmuje, patolog tym bardziej, a prokurator takie coś ma po prostu w dupie - a nazwisko ofiary znamy tylko my. Każdy z nas jest i tak zawalony robotą, sam mam dodatkowo dwie niezamknięte sprawy. Douglas nie miał jeszcze okazji współpracować z Moorem, nie wiedział za bardzo, czego się spodziewać. Był z Londynu, sam to powiedział. I na pewno operatywny. - A Jerome Warnblak teoretycznie powinien mieć kontakt ze swoją żoną. Powinien zgłosić jej zaginięcie. O to jeszcze nie pytałem, ale chyba będziemy musieli go przesłuchać, taka praca. Zajrzę jeszcze do Telefonistek, może wpłynęło zgłoszenie o zaginięciu. Mnie wystarczy informacja, że Jerome Warnblak ma coś na sumieniu i komuś zależy, żeby to nie wypłynęło. PeZetka pasuje, czasem się zastanawiam kto więcej wie, my o nich, czy oni o nas. Eric Vogt… Za bardzo nie kojarzę. A o Candidzie słyszał chyba każdy, grubsza rybka w tym bagnie. Jak rozumiem, jest powiązany z Emmure? - mimowolnie zaczął wybijać palcami po blacie - Detektywi od przestępczości zorganizowanej zawsze byli tacy, podobno zaczęło się to jeszcze w czasach, kiedy Edhar Hoover rządził FBI, Federalnym Biurem śledczym. Ci od Przestępczości Zorganizowanej musieli dosłownie wygryźć sobie niezależność, bo Hoover też agresywnie działał na swoim terenie, wiesz, podejrzenia o szpiegostwo, doszedł handel prochami, szczególnie w czasie wojny wietnamskiej, a tym zaczęli się zajmować byli przemytnicy i bimbrownicy. U nich dosłownie wrzało. Ja na samym początku kariery w tym wydziale miałem robotę z PZ, ale szybko przejęli nam robotę. Ja bym nie liczył na miłą współpracę. Do cholery, żeby zdobyć dane Samanthy Warnblack i jej męża musiałem się pchać do ratusza. - zakończył Garrett. Ze swojego terminala stojącego w pomieszczeniu prawie nic nie mógł zrobić, jedynie dostęp do wewnętrznej sieci, po resztę musiał szukać nowszej maszyny albo leźć do Archiwum, bo nie wszystko było jeszcze wprowadzone do systemu. Szczerze mówiąc, Garrett sam już się gubił w tym systemie, ciągle zmieniano, rozbudowywano i tak dalej. Ale jednej bazy danych dla całej policji jeszcze nie było. Nie zdziwię się, jak ktoś postanowi odebrać nam to śledztwo. Pokiwał głową, na znak, iż rozumie tok myślenia Garretta. Cała ta sprawa była dziwna, zbyt dziwna od pierwszych chwil. - Już sam sposób zabójstwa Warnblack daje do myślenia. Gość rozwalił jej czaszkę, jakby była arbuzem. Do tego potrzeba znacznej siły i solidnego narzędzia, które nie zostało odnalezione. Śmiem przypuszczać, że sprawca był nieźle naładowany dragami, albo był cyborgiem. A wiem co potrafi zrobić wyćpany typek.. - zamilkł na chwilę. - Wizytę Warnblackowi musimy złożyć prędzej czy później, to nasz obowiązek. Najbardziej śmierdzi mi to, że wszyscy z góry interesują się tym śledztwem. Szef chce znać wszystkie szczegóły, by przekazać je burmistrzowi. Burmistrzowi, rozumiesz? Big G. może i był kumplem burmistrza, ale poprzedniego, nie zaś obecnego. W dodatku to niezdrowe podnieceni prokuratora, zupełnie tak, jakby to on prowadził śledztwo, albo interesowało go coś, czego nie mógł zdobyć przychodząc jako prokurator, tak od czapki, bez powodu czy związku z sprawą. Może pieprzył się z Warnblack? Bywały i takie sprawy, jeszcze za czasów służby w Scotland Yardzie. Asystent koronera posuwał jedną z ofiar i bardzo zabiegał oto, aby być przy sekcji zwłok kobiety, gdy krojono ją na kawałki, by ustalić tajemnicze morderstwo. Jak się okazało, kobieta miała we krwi śladowe ilości LSD oraz alkoholu oraz na dobę przed morderstwem odbyła stosunek. Asystent, jak okazało się później, był niestabilny emocjonalnie i miał lekkie zaburzenia psychiki, słowem - zakochał się do szaleństwa, niemal mając obsesję na punkcie kobiety. Ofiara była jedną z tych wyzwolonych, lubiących zabawę młodych siks, która lubiła wypić, wciągnąć, zarówno narkotyki jak kilka kutasów do ust, zabawiła się raz czy dwa z kolegą i tyle. Był chorobliwie zazdrosny o nią i chciał dowiedzieć się, czy go zdradzała. To było więcej niż chore, gdy jakimś cudem udało mu się zdobyć śladowe ilości spermy z pochwy denatki. Mało tego, przepadał próbkę oraz swoje nasienie. Wpadł, któregoś razu, gdy walił konia do zdjęć denatki, rzecz jasna jeszcze przed sekcją. Zamknięty w oddziale zamkniętym, zgodznie z wiedzą Moore’a, przebywa tam do dnia dzisiejszego. - Z Pezetką nie mam i nie miałem nic wspólnego, z Wydziału Patrolowego, dostałem się do Dochodzeniówki, potem wzięli mnie tutaj. Szybka kariera, ale podobno jestem dobry, bo nie gadam głupot i zadaje konkretne pytania. Popytam znajomych z Dochodzeniówki, może oni coś wiedzą na temat Emmure Club. Ruszę kontakty w Patrolówce, może mój dawny partner coś wie. Ten lokal nie bez powodu pojawia się w tej historii. - Ja ciebie o nic nie oskarżam - dla Garretta ostatni wywód zabrzmiał jak zarzut - ja też nie mam nic wspólnego z nimi i też zaczynałem jako krawężnik. Chcesz teraz popytać o ten klub czy jedziemy od razu do Warnblaka? Może on powie nam coś ciekawego i ciekawe jak zareaguje na wieść o śmierci żony. I być może wie, gdzie jest jej obrączka. - Daleki jestem od oskarżania kogokolwiek, jeśli nie złapiemy go z opuszczonymi spodniami. Jedziemy najpierw do Warnblacka. - Dobra, za dziesięć minut na parkingu? - Garrett szybko przeszedł do rzeczy. Zgarnął papiery z biurka, wynotował co ważniejsze dane (wydruk zostaje w gabinecie, zamknięty). Weźmie jeszcze sprzęt z szafki i jest gotowy ruszać. A, jeszcze tylko pójść do Telefonistek, czy nie dostali zgłoszenia o zaginięciu. Kiwnął głową i wyszedł jako pierwszy z pokoju. Dość szybko wrócił do siebie. Zabrał z szuflady cały swój sprzęt, bez którego się nie ruszał. Wylogowanie się z bazy danych, a potem komputera było formalnością. Wszelkie kartki, które nie były mu potrzebne niszczył, a ważniejsze dokumenty zamykał w szafce na klucz. Ruszył do windy |
21-08-2017, 15:18 | #27 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” |
22-08-2017, 17:16 | #28 |
Banned Reputacja: 1 | Tym razem to on prowadził samochód. Czuł się dość bezpiecznie w typowo amerykańskich, wielkich samochodach. Policyjny Ford spełniał wszelkie wymagania, jakie stawiał Nowy Jork oraz NYPD.. cholera, chyba każda jednostka policji w tym kraju! Stany był niebezpieczne, trzymały się na krawędzi upadku. Gospodarka funkcjonowała różnie, czasami lepiej lub gorzej, choć wojny w Ameryce Łacińskiej mocno dały w kość Stanom. Ford Crown Victoria Interceptor, skrótowo nazywany CVPI lub po prostu Crown Vic, w jednolitym, ciemnoszarym kolorze mknął przez ulice. Wzmocnione podwozie, podrasowany silnik i zawieszenie. Dodatkowe schowki w drzwiach na broń, radiostacja oraz bomby. Tego słowa nauczył się od polskich policjantów. Jeśli ścigali kogoś po ulicach miastach, wrzucali na dach bomby i gnali, niezatrzymywani przez nikogo. Prowadził spokojnie, acz zdecydowanie, nie lubił szarżować gdy nie wymagała tego chwila. Może to irytowała Garretta - gość, który porusza się po mieście motocyklem, zapewne lubi zapierdalać jak przecinak - a może nie. Dzielnice przez, które się przebijali były obrazem nędzy i rozpaczy. Już lepiej wyglądało Queens, na którym przyszło mu mieszkać. Wyparte z patologii, w większości zabudowane mieszkalnymi wieżowcami dla korposzczurów i ludzi takich jak detektyw Moore. Ich problem polegał na tym, że musieli przebić się przez Bronx. Nadal najbiedniejszą i najgorszą dzielnicę. Manhattan oraz Staten Island stały się oazami nowobogackich. Brooklyn, głównie część najbliższa Manhattanu, również została nieźle zaanektowana. Szkoda, że takich rzeczy nie można zaobserwować w Londynie. Pod względem rozmiaru, ilości ludności oraz gęstości zaludnienia, nie mówiąc o ilości dzielnic, Nowy Jork mógł skoczyć na kant spodni. Dzielnice bywały nieraz i nie dwa, osobnym światem, innymi miastami. Nie wspominając o ogromnej mieszance kulturowo-etnicznej. Centrum było podobne do Manhattanu, jednak posiadało jedną cechę - było oddzielone od większości miasta. Obrzeżne dzielnice były totalną dżunglą, istnym sajgonem. Rzeczy jakie tam się działy, są nie do pomyślenia. Istotnie, żałował, iż brytyjska policja nie była tak.. zmilitaryzowana jak ich amerykańscy koledzy. To uratowałoby kilku kolegów, zwiększyło komfort pracy oraz bezpieczeństwo. Teleskopowe pałki, szkolenia z systemów walki, używanie innych środków przymusu bezpośredniego - wszystko to, było środkami zaradczymi. Broń noszono rzadko, zbyt rzadko, choć Londyn i cała Wielka Brytania tonęła pod wpływem imigrantów oraz przestępczości przez nich przywiezionych. Idealna sprawa dla IRA... Gdy skręcił w prawo, w ulice prowadzącą na wjazd do Manhattanu, zadzwonił telefon Garretta. Szybka wymiana zdań, kilka informacji. Samantha Warnblack była ofiarą co najwyżej wykwintnej kolacji, niż gwałtu. Pechowy zbieg okoliczności, choć w te przestał już wierzyć. *** Zaparkował na wolnym miejscu. Dzielnica bogaczy robiła wrażenie. Było tu inaczej. Cicho, spokojnie, wszystko było przemyślane i miało jakiś styl. Przede wszystkim, była przestrzeń - coś, czego brakowało w kubikach i samym Queens. - Aż człowiek czuje się przytłoczony tą ilością wolnej przestrzeni - rzucił do Douglasa. Incydent z dość wypacykowaną blondynką nie wywołał na jego twarzy żadnej reakcji. Fakt, była niesamowicie zrobiona, przyciągała spojrzenia, ale za odnowioną fasadą, mogła kryć się stara konstrukcja. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył, oraz fakt, iż od wielu lat pozostaje samotnikiem. Pokiwał tylko głową z rezygnacją i zwołał windę na dół. Gdy zdołali wywołać Warnblacka z jego mieszkania, a ten łaskawie im otworzył, wylewając swoją nonszalancje i pogardę, Andy bez pardonu podstawił mu pod mordę odznakę. - Detektyw Moore, a to mój kolega, detektyw Garrett. Wydział Zabójstw NYPD. Chcemy z panem porozmawiać, panie Warnblak. |
25-08-2017, 18:29 | #29 |
Reputacja: 1 | Trochę to trwało, zanim detektyw Douglas Garrett zjawił się na parkingu. Oprócz wzięcia sprzętu (standardowego, żadnej ciężkiej artylerii) dopisał na swojej roboczej kartce papieru adres ofiary, dopisał Jerome'a i przy klubie Emmure nazwisko Candido oraz PZ. Mógł się jeszcze spytać Moore'a, kto to jest ten Voigt. Schował wszystko, zamknął szufladę na klucz. Krótka wizyta w dziale przyjmowania zgłoszeń, zwanym zwyczajowo Telefonistkami. Zero, nikt nie zgłosił zniknięcia Pani Warnblak. Moore siedział już za kierownicą. Garrett usiadł na miejscu pasażera, tuż przed wbudowanym komputerem. Na szczęście w tym modelu zrezygowali z imitacji drewna na obudowie. Douglas pamiętał, jak będąc jeszcze w drogówce stanowej dostał nowy wóz z wbudowanym komputerem i powiązanymi z nim dodatkowymi antenami na dachu. Był wielki i zajmował całą prawą stronę deski rozdzielczej przed siedzieniem pasażera. Ten model był mniejszy, bardziej cywilizowany. Telefon od Patologa. -Dobra dzięki - Garrett zakończył rozmowę. - Dzwonił Christoph, rozkroił już Panią Warnblak. W żołądku coś, co mogło być krewetkami oraz ślady alkoholu we krwi. Brak śladów stosunku seksualnego. Adres Warnblaka zdradzał tę część miasta, którą jakaś korporacja postanowiła zrewitalizować. Dla Douglasa było to śmieszne, ktoś musiał na to nieźle wybulić i bulił nadal płacąc za niepolicyjną ochronę. Spotkanie w holu z mieszkanką budynku było nietypowe, ale Garretta to za bardzo nie ruszyło. Kiedy tylko zniknęła w swoim włoskim wozie, powiedział: - Oni chyba mają w tych korpodzielnicach braindance w standardzie. Warnblak mieszkal na samej górze, winda była naprawdę cicha. Kiedy tylko otworzył drzwi, obaj detektywi wyciągneli odznaki przed siebie. Moore zaczął pierwszy, agresywnie. Garrett nie zamierzał pozostać w tyle, zastosował tylko inny ton głosu niż jego parner: -Dobrze Pan spał? To pytanie na pewno dobrze zbija z tropu - pomyślał.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
30-08-2017, 18:29 | #30 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” |