Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-11-2017, 18:54   #21
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Cytat:
Nikt nie zginął tego dnia - nie padł ani jeden strzał, żadne ostrze nie zagłębiło się w niczyim ciele.

A jednak w tej jednej chwili cały Piętnasty Legion jakby zginął.

Decyzja Imperatora była ostateczna i nieodwołalna. Zamykała Konlklawe Nikeańskie, odrzucając wypracowany z takim trudem kompromis. Miesiące sporów o edukację imperialnych psioników, o pielęgnowanie kluczowego genu, rozważania zagrożeń i korzyści - to wszystko na nic. W momencie kiedy udało się skłonić do kompromisu nawet najbardziej twardogłowych Prymarchów, kiedy wszyscy już zrozumieli - Imperator zatrzasnął drzwi przed świetlaną przyszłością ludzkości. Przed swoim własnym projektem, Złotą Ścieżką, drugim z trzech wielkich projektów które miały zapewnić przetrwanie ludzkości.

fragment kopii Grimoire Hereticus w posiadaniu Konklawe Czarnego Słońca

Potężne światło Astronomiconu wydobywające się z otwartego przez okręt portalu rozświetliło cały układ gwiezdny. Fala złocistego ciepła oblała wszystkie planety, zwiastując ich mieszkańcom niezwykłe wydarzenia które już niedługo miały być ich udziałem. Wielka Krucjata dotarła w końcu aż tutaj - do planety skolonizowanej jeszcze w Wieku Technologii.

Imperium było gotowe przyjąć całą populację na swoje łono; w ładowni "Drugiej Nadziei Ludzkości" czekało sześć miliardów geno-ziaren, pieczołowicie doglądanych przez duety Aptekarzy i Kronikarzy Legionu. W jednej z takich par, Astartes zakuty w czerwień przełamaną bielą pieczołowicie sprawdzał stan powierzonego mu cudu wraz z ludzką kobietą w czerwonej sukni, razem sięgając umysłami w każdy zakątek, śledząc sploty genomu, psioniczne hipno-nauki, roje auto-implantów. Na brodatej twarzy gościł uśmiech. Oszczędny, szczery uśmiech satysfakcji. Sześć miliardów na każdym okręcie. Dość by w dwa pokolenia...
- Niech będzie za to przeklęty! - ciepła, wypełniająca najdalsze zakamarki umysłu jasność ustąpiła, zostawiając umysł Beshana w ciemności tym głębszej, im jaśniejszy było przed chwilą. Pełny nagłego zawodu krzyk który wyrwał się przez głośniki rogatego hełmu przed chwilą urwał się, a w umyśle po chwili lodowatej pustki na nowo zapłonął ogień.

Właśnie tak miało być, tak jak pokazała wizja.

Nie tak jak teraz, gdzie ludzkość była miażdżona między swoimi własnymi słabościami - gniewem i żądzą zemsty, strachem przed śmiercią i chorobą, niezrozumieniem swoich żądz i potrzeb, krótkowzrocznością i strachem przed nowym - a z drugiej strony żelaznym prawem Imperium. Zamiast iść przed siebie, toczyli tę samą walkę każdego dnia - a ci którzy ją wygrali, którzy byli prawdziwie wolni od swoich demonów, byli mordowani przez "prawo".
A niezmierzone morze tych, którzy poddali jakąkolwiek walkę, istniało dalej, staczając ludzkość w apatię i bezwolność.

Przysięgał co innego. Nie przysięgał lojalności Imperatorowi, Prymarsze, czy dowódcy - zresztą, wszyscy z nich w którymś momencie zawiedli. On sam pewnie zawiedzie jeszcze nie raz.
Jego przysięga była inna.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 03-12-2017, 21:20   #22
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację

Ionachkt przez chwilę stał w bezruchu na korytarzu przed pracownią. Czuł, że zbliża się coś. Coś dużego. Oparł rękę o ścianę. Spodziewał się, że przeszyje go fala bólu, albo chociaż padnie na kolana i zacznie dygotać, ale rozczarował się. Widocznie jego już i tak demoniczne ciało przypominające pod pancerzem siewcę zarazy nie musiało zanadto zmieniać się po tym jak wniknął w niego Herold Nurgla. Ale tak to wyglądało tylko pod względem fizycznym. Aptekarz wyraźnie wyczuwał dodatkową jaźń wewnątrz siebie.

Uczucie można było porównać do świadomości, że gdzieś w pobliżu czai się bestia, która rzuci się na niego gdy tylko przestanie być czujny. Nagle bestia wycofała się tak że była prawie niewyczuwalna.

Wtedy Ionachkt oślepł. Nie była to jednak ślepota fizyczna, a taka wywołana oślepiającym złotym światłem psychicznym.

Gdy otworzył oczy leżał na stole w pracowni. Spróbował się podnieść, ale nie był w stanie. Słabość i przeszywający ból mu to uniemożliwiały. Zdążył jednak zauważyć, że jego lewe przedramię kończy się zaraz za łokciem zakrwawionym kikutem z wystającą białą kością. Wprawne oko aptekarza z łatwością oceniło iż kończyna była odgryziona przez potężne szczęki uzbrojone w ostre jak brzytwy kły. Jego wzrok przesunął się na prawo i spoczął na brzuchu, a raczej tym co po nim zostało. Zrozumiał dlaczego ból ręki mu nie doskwierał. W przypadku rozległych obrażeń receptory głupieją i mózg skupia się głównie na największym źródle bólu, a Ionachkt właśnie na nie patrzył. Zadziory rozerwanego pancerza Ultramarine podpowiadały, że coś bardzo ostrego musiało przebić go od tyłu z ogromną siłą. Tkanki ziejące z rany były poczerniałe i ogarnięte toksynami. Opadając na plecy wydał z siebie jęk ni to bólu ni to rozpaczy wynikającej ze złości bezradności.

- Nic nie mogę dla Ciebie zrobić bracie - usłyszał głos wyłaniającej się z mroku pomieszczenia postaci.

Na początku nie docierało do niego to co widzi. Pancerz był charakterystyczny dla Aptekarza Ultramarines. Wpatrując się rysy twarzy, dopiero po kilku sekundach rozpoznał w nich siebie. Zaskoczenie ze swojego odkrycia nałożyło się z irracjonalnym odczuciem jakby jakaś mroczna bestia przyczajona w jego umyśle wystawiła pysk ze swojego ukrycia i węszyła zaciekawiona. Było to na tyle abstrakcyjne, że postanowił to zignorować zrzucając na efekt wywołany swoimi obrażeniami.

- Dobrze wiesz, że możesz - odpowiedział ranny na słowa aptekarza. - Przecież od wielu miesięcy, na tej zapomnianej przez Imperatora planecie, masz do czynienia z obrażeniami jakie otrzymują twoi bracia od Tyranidów. Nawet prowadzisz w tajemnicy badania nad ich toksynami. Wynalazłeś nawet szczepionkę, która potrafi zmutować tkankę aby zneutralizować toksynę i wspomóc regenerację.

- Ale Kodeks nie pozwala na tego typu kuracje! - na twarzy aptekarza pojawiła się jednak wątpliwość.

- To dlaczego testujesz to na sobie? - padła odpowiedź.

- Twój stan jest krytyczny - aptekarz udał że nie usłyszał pytania. - Kapelan zaraz tutaj będzie. Pomoże odnaleźć twojej duszy spokój bracie i podejmie decyzję czy mam pobrać twoje ziarno zanim dotrą do niego toksyny.

- Będziesz patrzeć jak umieram wiedząc, że znasz sposób żeby uratować mi życie? Zrobisz to tylko dlatego, że tak mówi Kodeks i Kapelan? - oczy umierającego wwiercały się w brata.

- Tak mówi Kodeks! - Aptekarz musiał jednak zebrać determinację aby ostro odpowiedzieć..

Chwilę później przybył kapelan, który próbował dać ukojenie krytycznie rannemu. Uzmysłowić mu, że umierając przysłuży się zakonowi. Astartes jednak nie słuchał. Cały czas patrzył w oczy Ionachktowi stojącemu zaraz obok. Gdy Kapelan skończył zrobił kilka kroków wstecz robiąc miejsce aptekarzowi.

- Nie przerywaj swoich badań bracie. Niech moja śmierć przysłuży się dla innych braci - blady uśmiecha zagościł na twarzy pacjenta. - Tak będzie - zapewnił Ionachkt, w którego duszy w tym momencie pojawiło się pęknięcie.
Besta z ukrycia obserwowała całą scenę w milczeniu.

***

- Jak ja mogłem funkcjonować z takim kijem Ultramarine w dupie?! - było pierwszą myślą po powrocie Ionachkta do rzeczywistości.
- No ale teraz to sam nie wiem czy mnie nie urządziłeś gorzej niż wtedy - tym razem zwrócił się do demona którego obecność nadal w sobie wyczuwał.
- Wyjście z Warp musiało mocno Cię osłabić - kontynuował monolog aptekarz. - Wyczuwam Cię o wiele słabiej to pewnie znaczy, że mam trochę więcej czasu. Nie mam wyjścia. Muszę pogadać o Tobie z Beshanem - mamrotał Ionachkt do siebie i swojego gościa kierując się na mostek. Tam spodziewał się znaleźć członka rady, którego w tym momenciue potrzebował.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 04-12-2017 o 20:39.
Raga jest offline  
Stary 17-12-2017, 04:47   #23
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


KONIEC KOSZMARU


Światło Astronomikanu było piękne i odrażające zarazem. Wizje budziły dawno zapomnianą dumę, albo pogłębiały rany. Przypominały o celu, o utraconej niewinności, albo o kłamstwach i zbrodniach Imperium. Zbrodniach dawnych żyć. Zbrodniach dawnych marzeń. Blask prawdopodobnie uchronił Ostatnią Nadzieję Ludzkości przed zniszczeniem, a na pewno przed wieloletnim postojem w suchym doku. Ale podróż się jeszcze nie skończyła…

* * *

Gwhryr z Beshanem gnali do świątyni. Sytuacja wydawała się już opanowana, ale okazała się znacznie groźniejsza niż przypuszczali. Hydra z ledwością utrzymywał rytuał. Mroczny Apostoł przeklną jego niekompetencję i sam wszedł do kręgu. Dopiero wtedy zrozumiał ogrom trwogi. Światło Astronomikanu przegnało demony. Światło Astronomikanu oczyściło całą spacznię w okolicach. Światło Astronomikanu również poważnie interferowało z demonologią. Rytuał rozpadał się. Magiczna konstrukcja prowadząca okręt wyznaczonym kursem wyparowywała pod jego blaskiem.
- Beeeshan! Potrzebujemy cię! - ponaglił czarnoksięznika Tysiąca Synów, który musiał porzucić podejmowane już kroki by opanować burdel na okręcie i zostawić je swoim sługom.

Rytuału nie dało się już podtrzymać… demonologowie musieli na bieżąco splatać go na nowo… w ciągu minut improwizować struktury magiczne które należało przygotowywać godzinami i sprawdzać po kilka razy. Ratował ich tylko nadnaturalny spokój osnowy wyraźnie wywołany blaskiem.


Udało się w ostatnich chwilach. Rytuał rozleciał się na eteryczne kawałki. To bolało… aby go utrzymać rytualiści musieli się głęboko w nim zanurzyć i związać z nim swe umysły i dusze, a gdy się rozpadł wciąż będąc z nimi związanym wraz z nimi rozpadły się ich własne cząstki, których już nigdy mieli nie odzyskać. Cała trójka, z warknięciami (które szybko przerodziły się w okrzyki) bólu padła na kolana, a Hydra, którego nie podtrzymał pancerz wspomagany, zwyczajnie zaczął się tarzać po ziemi nie mogąc znieść tego przeżycia. Nawet dary Nurgla nie broniły przed tym BÓLEM. Świadomość opuściłą ich wszystkich. Jednych bardziej, innych mniej…

* * *

Beshan wreszcie odzyskał jasność myślenia. BÓL przestał ćmić jego zmysły. Nie pamiętał ostatnich godzin. Wszystkie zlały się w jedną mentalną kakofonię. Czuł, że jego jaźń ucierpiała i miała jeszcze długo dochodzić do siebie, jeśli kiedykolwiek by się miała ostatecznie wyleczyć. Rozejrzał się. Był na pokładzie medycznym, podłączony do starych aparatur, które dawno temu wrzucili do magazynów, ale najwyraźniej teraz, gdy abordaż demonów wybebeszył szpital trzeba było sięgnąć do suboptymalnych rozwiązań…
Chcę w odpisach zobaczyć choćby krótki, ale wspólny post Ragi i Toma o badaniach jakie Ionacht przeprowadzi. Jakiś dialog na pewno jest na miejscu. W szpitalu nurglity nie ma miejsca dla szeregowych. Są tutaj tylko Regenci. A ci to:
Proteus Ciężka rana piersi, niemal odrąbana prawa ręka, ciężkie zakażenie nurglowym paskudztwem.
Helike Odrąbana prawa ręka. Zakażenie takie samo jak Proteusa.
Nyx i Styx Stosunkowo zdrowi, ale nieprzytomni. Nieznana przyczyna, jednak bardzo szybko ich układ nerwowy degeneruje.
Oberon Jednak jakoś przeżył walkę z Legionem i z kupy szlamu znów się uformował, ale wciąż był śmiertelnie zatruty.
Sykorax Ludzie Beshana już ją nieśli dojego kazamatów, ale zostali zawróceni na polecenie Ionachta.
Makamete - ta w najgorszym stanie po tym jak została uznana za drugorzędną względem Sykorax
Wszyscy w stanie terminalnym, zamknięci w komorach stazy (w większości należących do Beshana) aby utrzymać ich przy życiu póki Ionacht nie dostanie w łapy prawdziwego sprzętu, przynajmniej takiego jaki stracił podczas abordażu .
Ponadto na łóżkach leżą jeszcze Hydra i apostoł. Fizycznie są zdrowi, ale są nieprzytomni.



* * *

Sharaeel miał pełne ręce roboty. Czytał raporty spływające z całego okrętu. Oceniał straty licząc je w walucie i czasie potrzebnym na naprawę. Wiedział już, że Ostatnia Nadzieja Ludzkości dosyć długo nie odzyska dawnej świetności. Choćby utracona batteria dział… wybebeszenie tego złomu i zastąpienie go to kilka tygodni zwykłej robocizny, o negocjacjach ze zleceniodawcami nie wspominając. Napęd Plazmowy wymagał wymiany 12 do 29 procent części, co oznaczało konieczność wyłączenia go i wychłodzenia co było trudną procedurą trwającą nawet do czterech dni, potem kolejne kilka tysięcy godzin pracy (na szczęście znaczną z nich część mógł zlecić do wykonania pomagierom) i potem proces uruchamiania go przez kolejne dwa tygodnie. No… oczywiście zakładając, że okręt znajdzie bezpieczną przystań w suchym doku. Uruchomiłby pierwsze skany które powiedziałyby im gdzie się znajdują i gdzie szukać pomocy, ale głównych szereg odbiorczo-nadawczy nie przetrwał podróży. Sharaeel już miał pomysł jak to rozwiązać korzystając z kilku starych znajdujących się w magazynach, ale to też wymagało czasu i najlepiej zespołu albo dwóch, które teraz były potrzebne by opanować liczne pożary i inne awarie i zniszczenia o charakterze postępującym.

* * *

Kilkanaście godzin później
Ostatnia Nadzieja Ludzkości była wciąż poruszającym się trupem. Kaleka… przy aktualnym poziomie mocy w zasadzie bezbronna… cały czas się wykrwawiała tracąc atmosferę z setek, jeśli nie tysięcy dziur w poszyciu. Zespoły bez wytchnienia reperowały je, ale wiele sekcji trzeba było zwyczajnie odciąć. W tym blisko trzecią część koi załogi co oznaczało, że ludzie zwyczajnie nie mieli gdzie spać i będą musieli brać tury. Na dłuższą metę miało to mieć dewastujący wpływ na ich morale jeśli Regenci nie poradzą sobie z tym problemem. Systemy sterujące także zostały naruszone. Okrętowi pozostała jedynie trzecia część manewrowości w prawo i dwie trzecie w górę. Wiadome było, że byli teraz łatwą zdobyczą.

Rada podjęła działania. Każdy swoje.


Więc co chcę zobaczyć w tej kolejce:
Lokalizacja - po naprawieniu szeregów sensorycznych okaże się, że wylądowaliście w Przestrzeni Korousa. W Trójsystemie Landarn, wedle nomenklartury imperialnej zwany Delectus Nox (na mapie niemal szczyt, po lewej stronie).
Jesteście ćwierć galaktyki od celu podróży. Jest to zdecydowanie wasz prywatny rekord jeśli chodzi o średnią szybkość lotu, bo pokonaliście ten dystans tak mniej więcej 120 razy szybciej niż byście przewidywali w razie świadomego planowania tej podróży. Jesteście tu po raz pierwszy. Część z was zna Przestrzenie Koronusa, ale nie na tyle dobrze by jakiś obrzeżny system kojarzyć więcej niż z nazwy.
Opiszcie reakcje i odczucia. Jakiś krótki wspólny post byłby na miejscu ze sceny na mostku gdy Sharaeel ogłasza co powiedziała mu wasza maszyna.
Ranni - Przy aktualnym przestarzałym i wadliwym sprzęcie Ionacht daje każdemu z Regentów (poza Beshanem, Gwhryhem i Hydrą) 13-26% szans na przeżycie. Doświadczenie mu sugeruje, że najoptymalniejszym rozwiązaniem jest trzymać ich w stazie póki nie uda się odbudować OIOMu i to najlepiej ze specjalistycznym sprzętem do leczenia zatruć i zakażeń, bo większość właśnie z tym ma problem. Hydra i Apostoł są nieprzytomni, ale fizycznie całkowicie zdrowi więc ich stan wymyka się wiedzy Ionachta.
Ranni vol 2 - no i jest jeszcze kwestia załogi. Utraciliście blisko 30% ludzi, a kolejne 30% jest ranne i co najmniej połowa z nich popumiera jeszcze. Na pewno nie jesteście w stanie pomóc wszystkim, ale może jakby się skupić na oficerach i innych kluczowych elementach to dałoby się poczynić różnicę?
Rałt - Na kilku pokładach są zamieszki. Część załogi bardzo źle zniosła wizję Astronomicanu i w akcie szaleństwa przyjęła wiarę w Imperatora, a w ramach pokuty, mając nadzieję, że Bóg-Truchło ich przyjmie postanowiła urządzić wam małą jesień średniowiecza. Są uzbrojeni i niebezpieczni, oraz liczni. Teraz stanowią blisko 23% załogi co wam pozostała i w świętym uniesieniu idą gotowi na śmierć, a ich jedynym celem jest wysadzić cały okręt w próżnię. Ktokolwiek weźmie ich na siebie w poście ma położyć nacisk na ich perfekcyjne morale. Oni nie tylko nie boją się śmierci, tylko wiedzą, że umrą i to jest ich celem. Z kolei wasza “lojalistyczna” załoga ma morale w drzazgach i to jest główny powód dla którego “renegaci” są takim zagrożeniem.
Szepty Przeszłości - odbieracie sygnał z trzeciego układu Trójsystemu. W zewnętrznych przestrzeniach Tyranta dryfuj Space Hulk. Żagiew Wieczności. Dociera do was sygnał. Sharaeel nie wie czy jest kodowany na tak absurdalnym poziomie, czy to po prostu niezrozumiały bełkot/szum. Z uwagi na jego niezwykłą strukturę (taką jaka zwyczajnie nie ma prawa występować wedle wiedzy magosa) nie jest nawet w stanie określić, czy sygnał jest wysyłany bezpośrednio do was, czy nadawany na otwartym paśmie.
To mój wróg! - Sharaeel wzywa kapsułę transportową by zabrała Hegemona, ale w pewnym momencie orientuje się, że został on już zabrany <turlu turlu>... i w sumie to na tę chwilę tyle =p
Uczta u Wrogów - na koniec nadawana jest do was wiadomość z Khalisto IV: Dar. Wedle wstępnym skanów jest to regionalna stolica Ad.Mechanicus, ale to jedynie mała enklawa. Bez większego znaczenia. Tak czy siak to niezwykłe szczęście, niezwykły talent bądź… coś… że tak szybko was wykryli. Sharaeel szacował się, że tak dwa tygodnie możecie spokojnie dryfować i szansa, że ktoś was wykryje wciąż by była dopuszczalnie mała. Tak czy siak... zapraszają was do siebie i oferują pomoc i służbę “Nadoświeconemu po Trzykroć w Maszynie”, o kimkolwiek oni mówią… Jak chcecie rozwinąć samą dyskusję to na docu trzeba będzie.



 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 18-12-2017 o 23:39.
Arvelus jest offline  
Stary 23-12-2017, 02:08   #24
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Ostatkami sił wyskoczyli z koszmaru do Materium. To był prawdziwy cud, że ta stara krypa wytrzymała. Owszem statek swoje potrafił, ale nie był stworzony do latania w Burzach Spaczni,
jednakowoż naczynie wytrzymało, a oni w większości przeżyli. Krzywy uśmieszek Tzeentcha zdawał się migać Sharaeelowi gdzieś w kąciku pola widzenia, choć najpewniej była to jedynie jego imaginacja, po niezdrowym wytężaniu talentu.
Skany diagnostyczne nie wróżyły dobrze, ale nie było tak źle jakby się młody Magos spodziewał. Poszycie mocno podziurawione, utrata baterii na bakburcie (od razu przepiął moc do napędu), Pole Gellara do rekalibracji, silnik do gruntownego remontu, utrata zwrotności i możliwości komunikacji; to wszystko wydawało się igraszką po piekle które przeszli, tym nie mniej oznaczało tygodnie pracy, zanim statek odzyska choć dawnej połowę sprawności, a długie miesiące by całkowicie stanął na nogi. Chyba, że jakimś cudem znajdą armię tech-kapłanów do pomocy... Póki co zostało mu tylko zamknąć zdehermetyzowane sektory i wysłać do nich serwitory, którym nie szkodził brak powietrza, by łatały poszycie chociaż prowizorycznie. Jeśli uda się odzyskać nawet część kwater załogi, zdecydowanie odciąży to resztę okrętu. Na teraz pozostawały do zrobienia bardziej naglące kwestie
Sharaeel uruchomił algorytmy rekalibracyjne, żeby ustabilizować Pole. Proces nie był wybitnie skomplikowany, ale ze względu na swoją skalę zajmował kilka dni, musiał też być przeprowadzony dokładnie. Jedna mała skaza na płaszczu ochronnym i wszystko się rwało, a wtedy równie dobrze mogliby znów polecieć w Burzy.
Następnie posłał swoich podwładnych do magazynów, musiał czym prędzej wymienić części w konsolach, by odzyskali oczy i uszy. Naprawy poszły szybko, więc od razu po nich heretek zebrał zwiad ze skanerów. Rubież Koronusa, cholera ale ich zniosło... Trójukład, wedle map Landarn, bogowie! szybkie kalkulacje potwierdziły jego przypuszczenia, którąkolwiek trasą by nie polecieli, gdyby był to ich cel podróży, dotarcie tutaj z miejsca startowego zajęłoby im długie tygodnie jeśli nie miesiące, a wystarczył zaledwie jeden skok.
-Chyba ustanowiliśmy nieoficjalny rekord. - Mruknął pod nosem i odnotował fakt w pamięci. Potwierdzało to teorie, że skoki przez burzę potrafią wielokrotnie skrócić podróż. Tylko przydałby się dostosowany do tego okręt.
Gdy skończył analizę wyników, odbiorniki zasygnalizowały nadchodzącą wiadomość. Z zewnętrznych krawędzi układu Tyrant nadawał Space Hulk, znany jako Żagiew Wieczności. Treść była jednakowoż całkowicie niezrozumiała, czy to był tak zaawansowany szyfr czy tylko bełkot, nawet genialny umysł Sharaeela nie mógł tego oszacować. Tego nie można było tak zostawić! Z szybkością, której nie można było się spodziewać po tak zwalistej (jak na człowieka) sylwetce, młody Magos pognał do swojej pracowni i zaczął tworzyć nowe arcydzieło...
Kilka godzin później wciąż pracował w pocie czoła, pisząc na dziesięć rąk i moc umysłu pięć potężnych algorytmów dekryptacyjnych. Ściślej jeden program główny i cztery pomocnicze, których cylindryczne układy interferowały ze sobą, uzyskując skompilowaną moc większą niż jeden program tej samej objętości kodowej. Jedynie dzięki swojemu talentowi, Sharaeel był w stanie połączyć to wszystko w spójną, a przynajmniej możliwie spójną całość. Tak skomplikowana maszyneria, choćby tylko cyfrowa, mogła zapaść się pod własnym ciężarem niezależnie od jego kunsztu, zwłaszcza że wymagała sporej dawki improwizacji. Jednakowoż jeśli zadziała należycie, powinna rozgryźć wiadomość z Żagwi, jeśli to szyfr, albo chociaż wyłowić cokolwiek jeśli to jedynie bełkot. Wstukał ostatnie linijki kodu i uruchomił procedurę.
Chciał podziwiać swoje dzieło, gdy jeden ze szczurów okrętowych rozdarł mu się na kanale vox, że odbierają wiadomość z układu Khalisto, od Adeptus Mechanicus? Którzy oferowali im pomoc? I służbę? Obłęd gonił szaleństwo na każdym kroku ich podróży. Zastanawiał się, kim może być ten "Nadoświecony po Trzykroć w Maszynie"... Jako jedyny liczący się tech-kapłan na pokładzie Ostatniej Nadziei Ludzkości wydawał się najlepiej pasować do opisu (no dobra, był jeszcze Hegemon, ale zdrajca gdzieś zniknął po tym jak Sharaeel go usmażył, może porwała go fluktuacja Spaczni? W każdym razie, zdrajca się nie liczył.)
-Idę odebrać wiadomość, jeśli ktoś chce się włączyć zaczekam pięć minut, ani sekundy dłużej. - Jak powiedział tak zrobił, ruszając biegiem na mostek.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 27-12-2017 o 19:12.
Eleishar jest offline  
Stary 28-12-2017, 01:48   #25
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Beshan wreszcie odzyskał jasność myślenia. BÓL przestał ćmić jego zmysły. Nie pamiętał ostatnich godzin. Wszystkie zlały się w jedną mentalną kakofonię. Czuł, że jego jaźń ucierpiała i miała jeszcze długo dochodzić do siebie, jeśli kiedykolwiek by się miała ostatecznie wyleczyć. Rozejrzał się. Był na pokładzie medycznym, podłączony do starych aparatur, które dawno temu wrzucili do magazynów, ale najwyraźniej teraz, gdy abordaż demonów wybebeszył szpital trzeba było sięgnąć do suboptymalnych rozwiązań…

- No widzę, że księżniczka w końcu się obudziła - insektoidalny głos Ionachkta dobiegł spoza pola widzenia. Biorąc pod uwagę, delikatnie mówiąc, mocne zdegenerowanie konsyliarza na płaszczyźnie społecznej, powitanie było wręcz przyjacielskie. Czarnoksiężnik był już do tego przyzwyczajony.
- Nie szarp się tak, bo mi uszkodzisz ten złom, który na szczęście zapomnieliśmy wyrzucić w próżnię, a tylko dzięki niemu niektórzy z nas mają jakiekolwiek szanse przeżycia. - Określenie aptekarza było adekwatne zarówno pod względem jakości sprzętu jak i jego przydatności w obecnej sytuacji. Ionachkt podszedł pomógł Beshanowi wyzwolić się z plątaniny rurek i przewodów i podnieść się z podłogi na której sporządzone były prowizoryczne legowiska dla pacjentów.

- Księżniczka...? W takim razie ... nie czuje się ... godnie traktowany, gdzie ... daniny, gdzie kobierce, powiedz mi no, gdzie ... masz serce? - riposta była wolna, między tymi kilkoma wycedzonymi słowami było dość czasu by Beshan zdążył podopinać rozwarty pancerz. Ale tempo mowy szybko się poprawiało.

Ionachkt przez chwilę zamarł w bezruchu na słowa czarnoksiężnika i przekrzywił głowę na bok. Sprawiał wrażenie jakby oceniał stan zdrowia psychicznego swojego pacjenta. Po chwili jednak wydał z siebie mruknięcie rezygnacji i skierował się do pozostałych rannych.
Czarnoksiężnik już za chwilę kroczył między prowizyzorycznymi jednostkami medycznymi, wynurzając swój umysł z leczniczegopsycho-transu którego uczyli się legioniści Tysiąca Synów.
Jedną z oznak powracającej sprawności umysłowej było dostrzeżenie przewrotności całej sytuacji. Ale ku jego zdziwieniu sytuacja była taka jedynie pozornie, a jego precyzyjne polecenia zostały wykonane nad wyraz dokładnie - a przynajmniej tak wyglądało z raportów które zaczęły napływać. Dzięki temu, wszystkie grupy dotarły do swoich celów na czas - i wciąż mieli los kilkoro Regentów Ostatniej Nadziei w swoich rękach. Może nawet więcej niż się spodziewał.
- Bracie Aptekarzu, widzę że nie zapomniałeś jak się używa komór stazy - te kilka cudów jeszcze sprzed Mrocznej Ery Technologii które wykradł Inkwizycjii było jednocześnie chlubą i warunkiem istnienia pracowni Beshana, ale w tych warunkach nie miał zadnych oporów przed zniszczeniem obiektów które tam trzymał i oddelegowaniem komór do prowizorycznego lazaretu. Ale doceniał fakt, że choć nawet wśród marines w jego własnym wieku , a co dopiero młodszych, umiejętność podstawowej obsługi tych artefaktów nie zanikła. Choć może Ionachkt po prostu był wyjątkiem potwierdzającym regułę.

- Niektóre umiejętności z czasem przekształcają się w bezmyślne odruchy - odparł odwrócony plecami konsyliarz nie okazując przy tym na pozór żadnej reakcji.

- Czyżbym słyszał pochwałę z ust, Kuzyna Kronikarza? Czy może komplement? - doszedł dwójki Radnych spokojny głos.
Gdzieś z pomiędzy machin wychynął kolejny marine. Legionista trzymał w pancernej dłoni szmatkę nasączoną jakimś płynem czy mydłom i ścierał z płyt swojego pancerza resztki tego co pryskało z demonów Nurgla.
- Mam pytanie, Oczytany Kuzynie, kto to tak wymyślił, że jak usieczesz demona to on znika i nic po nim nie pozostaje, ale w przypadku takiego od Pana Much, wszystko co z siebie wyrzucił, wyleje, czym cię opryska to zostaje?

- Może ty sam; wszak każdego ścigają jego własne demony. Nie myślisz za często o swoim dziedzictwie, o tym co zostanie za tobą? - kiedy tylko spojrzenie Beshana wyłapało czarny pancerz Legionisty, ton błyskawicznie zmienił się na bardziej filozoficzny. - Odsunże się od rannych z tym zmywaniem zgnilizny, jeżeli nie ma to być spuścizna wielka, ale przypadkowa -

- Za mną zostaje grupa rozweselonych kamratów i grupa, jeżeli nie martwych, to wyjątkowo wściekłych i zrozpaczonych swoją bezsilnością wrogów. Żyję już jakieś dziesięć milleniów i swoje już zrobiłem. Dziwię ci się, że ty jeszcze nie dopiąłeś swego...
Ale tak czy tak Legion posłusznie odsunął się na środek sali z dala od poszkodowanych.
- I nie ma szans, aby nastąpiła kontaminacja. Mówiliście mi że jestem skundlonym Lojalistą, ale teraz cuda mogę czynić mieszanką wody święconej i poczciwego szarego mydła. O widzisz? - tu bezczelnie wyciągnął nasiąkniętą mydłem i pobłogosławionym płynem szmatkę w kierunku Ionakchta.

Konsyliarz przerwał na chwilę doglądanie aparatury utrzymującej przy życiu pozostałych członków Rady i zatrzymał się przed stojącym mu na drodze Legionistą. Popatrzył Astertes prosto w oczy, a następnie przeniósł wzrok na szmatkę by po sekundzie z powrotem podnieść spojrzenie na jego twarz.
- Bardzo… Kurwa… Śmieszne… - Ionachkt wycedził beznamiętnie, ale dając do zrozumienia, że zrozumiał żart celujący w jego pseudo-demoniczność, wyminął wojownika i wrócił do sprawdzania aparatury.
- Ten badziew pracuje na pół gwizdka, a konkretnie na wydajności blisko 200% - rzucił po chwili konsyliarz, niby nie kierując słow do nikogo konkretnego, a jednak na tyle głośno, żeby wszyscy zainteresowani go słyszeli.


- W każdej chwili, maszynerię może trafić szlag. Skoro Rada się tutaj praktycznie w całości zebrała to wnoszę o przegłosowanie priorytetów dla pacjentów. Oczywiście każdy ma prawo głosu… jeśli tylko jest w stanie go zabrać... - wprowadzone w nagłe drgania chitynowe implanty płytek zastępujących struny głosowe imitowały śmiech w dosyć przerażający, dla przeciętnego człowieka, sposób.

- Potrzebny jest Hydra lub Gwyrhr albo nigdzie nie skoczymy. Najlepiej obaj, jeżeli mamy dalej skakać bezpiecznie. Ale widziałem w raporcie że ich stan nie rokuje źle - Beshan zaczął od najprostszej części; nie było potrzeby zaczynać inaczej.

- Ale są tacy co rokują słabo. - rzekł Legion cicho - Na tyle, że ładowanie w nich zasobów to marnotrawstwo. I Hydra i Ghyrhr są nam potrzebni. To chyba najwyższe priorytety. Potem. Sykorax i Protheus może? Na końcu Dwie Głowy? - po czym szeptem dodał - Nie wiem co Oberon wciągnął z Osnowy, ale po turbo-jadzie mrocznych eldarów powinien zamienić się w zupę. Helike to strasznie suczowata niewiasta, a Makamete… ugh… sami wiecie.

- Gwhryhr i Hydra powinni niebawem przebudzić się jak ty Beshan. Wy oberwaliście tylko psychicznie - Ionachkt nieco zaakcentował wyraz “tylko” sugerując, że jego rola jest w tym momencie dla nich zakończona.
- Sykorax, Proteus i Dwie Glowy… - nowe określenie dla Nix & Styx widać przypadło mu do gustu. - … dostają najwyższy priorytet. Ostatnia komora zostaje wolna. Jakieś propozycje? - zakończył pytaniem konsyliarz.

- Ogólnookrętowe poszukiwania Kalibana i Hegemona. Są warci zajęcia mojej ostatniej komory, o ile nie zmienili strony - nie żeby specjalnie kochał Mrocznego Eldara, ale zawsze był zaangażowanym - i skutecznym - członkiem polowań na Eldarów. A tych planował jeszcze co najmniej kilka. Zaniepokoiła go jedynie jedna myśl, coś co zawsze należało mieć z tyłu głowy pracując z Legionem Alfa. Ale hełm skutecznie krył takie wątpliwości, nawet gdyby tysiąclecia praktyki w ukrywaniu emocji nie wystarczało.

Legion wzruszył tylko ramionami.
- Hmmm… potrzebujesz może pomocy? No i co z najniższymi priorytetami? - zapytał.

- Najniższe priorytety? - Ionachkt powtórzył pytanie przesuwając wzrok po członkach Rady o których właśnie była mowa. - Mi nie są do niczego potrzebni. A wam? - odparł z rozbrajającą szczerością.

- Hmm… - Legion skrzywił się oglądając obiekty ich dyskusji.
Obleśny gruby mutant, obleśna gruba baba i wredna chuda jędza.
- Mnie też nie. To co Kuzyni? Robimy to jakoś fantazyjnie, aby było śmiesznie czy szybko i sprawnie? W sumie chyba szybko i sprawnie będzie najmniej dla nas… kłopotliwe.

- Narthecium i pięć minut z każdym z nich to wszystko czego mi trzeba. Moi ludzie zebrali już próbki, ale przygotują ich wiele, wiele więcej - Jako że nie w obecnej sytuacji nie było sensu się sprzeciwiać, Beshan przywołał dowódców grup które sprowadziły rannych, nakazał przekazanie próbek Aptekarzowi i usunięcie ciał, kiedy będzie już po wszystkim. Nawet przygotował pismo, akt oznajmiający śmierć Regentów. Ale dał go jeszcze do podpisania Aptekarzowi - wszak jeszcze żyli. Wracając, zwrócił się do Ionachkta
- Pokładam wielkie nadzieje w twoich badaniach, a myślę - wiem - że nie jedyny. Ten statek ma swoją nazwę z jakiegoś powodu -


- No i pozostaje jeszcze jeden maleńki problem do rozwiązania. - Ionachkt zmienił temat dając tym akceptację dla słów Beshana - Przyplątała mi się taka drobna przypadłość. Trzeba wyciągnąć ze mnie Herolda Nurgla - wzrok aptekarza wwiercał się na przemian w chaotycznych towarzyszy czekając na ich reakcję.

Dość podobny gest wykonał Legionista patrząc to na Beshana to na Ionakchta. Odpiął od pasa hełm, założył na głowę i opuścił okular. Przyjrzał się Konsyliarzowi i Kronikarzowi. Obaj mieli bardzo silne odczyty, ale w aurze tego pierwszego gnieździło się coś naprawdę paskudnego.
- Chciałbym móc sobie z tego zażartować, ale to zbyt poważna sprawa. - stwierdził Alpha - To zdecydowanie sprawa dla Beshana...

- Na razie nie zanotowałem żadnych efektów ubocznych. Zakładam, że w jakiś sposób ten błysk po wyjściu z Warp osłabił demona. Nie sądzę jednak żeby ten stan się utrzymał na stałe. Przywrócenie przydatności tym, których wybraliśmy to dosyć precyzyjna robota. Wolałbym się zabrać do tego bez tego posrańca, który w każdej chwili może przejąć nade mną kontrolę - wyraził swoją opinię konsyliarz.

- Wyciągnąć, powiadasz. Nie mówisz: usidlić, by mi służył z własnej woli, nie spętać by walczył dla ciebie, nie zagnieździć byście pracowali razem. Wyciągnąć, tak? - czarnoksiężnik wolał doprecyzować, zanim zabierze się za taką pracę.

- Najchętniej pozbyłbym się go w cholerę ze swojej świadomości bo cholernie mnie rozprasza już teraz - przyznał konsyliarz. - Jeśli przy tym jest jakaś opcja aby jak najbardziej uprzykrzyć mu egzystencję to głosuję za.
Moja wiedza o rytuałach jest praktycznie żadna -
kontynuował aptekarz - Ale może przyda się do czegoś efekt uboczny moich błogosławieństw od Nurga, W czasie walki, pod ciosami wrogów czuję jakby moje ciało chciało wyrwać się z rzeczywistości prosto w Warp. A demony z Warp mają przecież sporo wspólnego - zakończył hipotezę wyczekująco.

- Powiedz mi tyle, ile potrafisz. Jak się określał; jakie wizje zsyłał, w jakich momentach próbował przejąć kontrolę...każdy fakt może pomóc go zidentyfikować - czarnoksiężnik równocześnie zaczął szukać śladów bytu w ich otoczeniu; nie tych zwykłych, mówiących że demon czai się w cieniu. Wiedzieli o nim. Sięgał głębiej, tak jak wyszkolony zwiadowca szuka dawnego wroga inaczej niż prosty żołnierz.

- Hudd'Rhagor złożył mi propozycję, z której nie skorzystałem. Nie mógł zrozumieć dlaczego odmówiłem. Z naszej pogawędki wywiązała się walka, którą wygrałem. Ale gdy byliśmy jeszcze w Warp zaskoczył mnie i wniknął we mnie. Poznałem jego imię, a potem zaraz wyskoczyliśmy i objął nas błysk. Od tego czasu czuję jego obecność znacznie mniej. Chyba jest za słaby żeby przejąć kontrolę, ale to pewnie tylko kwestia czasu.

- Oddam ci taką przysługę, bracie, oczywiście. Nie mogę zdradzić ci planu; demon nie może wiedzieć co zrobimy. Ale będę potrzebował co najmniej dzwonu na przygotowania, nawet gdybym ruszył już w tej chwili. Przydałaby się też pomoc Charona, ale skoro jest to trudne w momencie kiedy, jak słyszałem, został rozerwany na strzępy...to przynajmniej jego lub Makamete narzędzia pracy. O ile jesteście je w stanie dla mnie zdobyć. - Beshan powolnym krokiem podszedł do Oberona, szykując się do zapowiedzianych pięciu minut tête-a-tête z mutantem. Ktoś mocno wyczulony na zaburzenia Osnowy mógłby wyczuć, że moc wyciekająca z ciała czarnoksiężnika wzrosła jeszcze zanim marine zaczął pracę

Po Oberonie przyszedł czas na Makamete, Po Makamete na Helike. I w tej chwili, kiedy czarnoksiężnik miał dać znać że skończył i pozostali moga robić swoje, Beshan otarł zakrwawione resztkami organów poprzedniej dwójki Radnych które pożarł i, gestem powstrzymując dalsze wydarzenia, rzekł do braci marines
- Dobiliśmy targu. Jej dusza będzie moja -

- Trochę słabo, do zaspokajania żądz to bardziej żywa się nadaje. - skomentował Alpharius.

- Ma szansę na więcej niż to, jeżeli tylko nie spróbuje mi głupio wbić noża w plecy - czarnoksiężnik wzruszył opancerzonymi ramionami, sprawdzając czy papiery zostały należycie wypisane. - Jestem gotów, możemy ruszać -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 28-12-2017 o 01:52.
TomBurgle jest offline  
Stary 01-01-2018, 14:29   #26
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Uświęcone ostrze zostało strzepnięte ostrym ruchem i schowane do pochwy. Legionista dyszał ciężko czując ból w piersi. Najwyraźniej któryś z ciosów, które go dosięgnęły musiał spękać jego zrośnięte ze sobą żebra. Demony nadały im ten szabrunek i tak większość rzeczy zgarnął Beshan. Z drugiej strony pozostali Regenci nie posiadali nic co by specjalnie przykuło uwagę Legiona. Ot parę granatów oraz kosztowności z komnat Oberona. Tych pierwszych nie omieszkał przypiąć sobie od razu do kamizelki taktycznej. Najcenniejsze z najdrobniejszych kosztowności od razu poupychał sobie w ładownicach i do plecaka - na wypadek gdyby komuś innemu z pośród Rady przyszedł do głowy pomysł zagarnięcia bogactw denata. Za to lubił biżuterię. Przedstawiała sobą gigantyczne wartości rynkową, a często była naprawdę drobna. Jednak cieszenie się z łupu nie trwało długo. Jak się okazało Charon swoją komnatę zabezpieczył dużo poważniej niż podejrzewali. Demony zaklęte w kulach. Kule wysadzane przy pomocy ładunków wybuchowych. Czemu Legion nigdy na coś takiego nie wpadł? Jedyne co mu przyszło na myśl to pozakładać zdalnie detonowane ładunki w newralgicznych miejscach tak aby z jego śmiercią okulawić oręt. Ale to nie był czas na sentymenty. Ogary i juggernauty były piekielnie głodne.

Wszystko potoczyło się już lawinowo. Kolejne orby pękały, a pozostałe demony nie mogąc się dopchać do bohaterskich marines pobiegły w głąb okrętu. Konsyliarz, Taktyczny oraz Kronikarz bili, czarowali, mordowali i zsyłali śmierć na zajadłe bestie, które nie chciały spokojnie umrzeć. Legion wyczyniał swoje dzikie akrobacje tnąć i kłując świętym ostrzem, od którego bestie Khorne’a wyły z bólu i piszczały (sam Pan Krwi też z pewnością nie był zadowolony gdyż z ran zadanych ostrzem dym palonej demonicznej tkanki uchodził a nie krew). Jednak stwory były gotowe się poświęcić, aby wykończyć wroga. Dwa ogary uwiesiły się jego rąk i chociaż zaraz zginęły to spowolniły Marine’a na tyle, aby jeden z Juggernautów wszarżował i wbił go w szafę z ubraniami. Od tego ciosu aż mu gnaty zatrzeszczały. Legion wykorzystał jednak sytuację i wraził ostrze przez oko prosto w głąb czerepu demona ubijając go ostatecznie.

Zaskoczenie. Gdyby nie ono nie miałby takich problemów. Chociażby mógłby się rozpędzić, aby pole holograficzne zadziałało i rozproszyło jego obraz. A tak? Tylko stawał się niewyraźny i błyskał od czasu do czasu. Nic z czym demony sobie nie poradzą. Kiedy więc ubili ostatnie z bestii Legion zaczął rozmasowywać poturbowane kończyny. Przybyłe w sukurs moce Beshana go uleczyły i odegnały na dłużej problem ran, ale wciąż pozostawała horda demonów, które rozproszyły się po okręcie…
Od razu pomyślał o napuszczeniu demonów na rebelię. To był dobry sposób załatwienia jednego problemu drugim… ale do tego potrzebny był plan.

- Lecę na mostek zorientować się w sytuacji i pozamykać gdzie trzeba grodzie. Potem pójdę zająć się buntownikami, a Mab zajmie się przekazywaniem informacji o rozwoju wypadków. - rzucił - Spróbujcie skierować tamtą watahę na śmiertelników.

Nim ktokolwiek się obejrzał Legion już pognał korytarzem.

***

Jego kwatera znajdowała się pośród oficerskich kajut. Musiał tam zajść bo pośród tego wszystkiego zapomniał zgarnąć resztę swojego uzbrojenia. Jego komnata w porównaniu do komnat pozostałych Radnych była… uboga. Proste łóżko, stół i szafa narzędziowa, trochę przyrządów do ćwiczeń. Wystarczyło jednak znać kilka magicznych słów, kombinacji i takich tam, aby dostać się do skrytek, gdzie polami stazy zabezpieczone leżały śmiercionośne narzędzia Legionisty Alpha. Bo o ile tox-ostrze świetnie działało na śmiertelników to nie było ono tak widowiskowe jak eldarskie piłoostrze energetyczne - elegancka broń która rozrywała wrogów w przecudnych fontannach krwi i trzewi. A na zasięg? Nic nie było tak dobre jak dobry był stary dobry bolter. Stary dobry bolter po tylu przeróbkach, że ledwie przypominał bolter. Tak dociążony Legionista co prawda z assasyna stawał się po prostu szturmowcem, jednak nie miał zamiaru brać półśrodków na szykującą się akcję. Tylko przez chwilę się wahał, aż w końcu postanowił zabrać też ze sobą marynarski wór.

Opuszczając swoją siedzibę patrzył na nią przez chwilę. Potem udał się do kolejki na mostek. Przechodząc obok komnat Oberona zatrzymał się tam na chwilę, aby załadować do wora więcej kosztowności.
Może i plan się przez to opóźni, ale bezpiecznie ukryje swoje nowe bogactwo.

A potem to wszystko mądrze zainwestuje.

***

- Mab. Status. - rzekł Alpharius wkraczając na mostek.

I tutaj panował bałagan. Oficerowie starali się ogarnąć to co zostało uszkodzone… i to co ponaprawiał Pierwszy Wieszcz Napędu. Mab jako jedyny w tej chwili Radny na mostku zawiadywała nimi.

- Kompletny burdel. - stwierdziła - Buntownicy rozłażą się po okręcie! Czemu ich jeszcze nie mordujesz? - zapytała.

Legion wzruszył ramionami i podszedł do jednej z działających konsoli. Na plecach dźwigał wypchany wielki wór. Pilotka nie omieszkała wytknąć tego koledze z Rady.

- Śmieci zbierasz czy co?

- To tylko wielki worek z prezentami dla niegrzecznych chłopców i dziewczynek.
- odparł Alpha wklepując komendy do konsoli.

Najpierw skorzystał z augerów i zbieranych z nich informacji. Wyświetlił skany, które zdołali zrobić. Przestudiował je. Dobrze. Wyglądało na to, że w środku akcji nie będzie niemiłych niespodzianek.

Radna nie omieszkała podejść i bezczelnie zajrzeć Astarte pod ręką na ekran.

- Prognoza pogody? Nudzi ci się i nie masz co robić?


- Dobry plan musi być opracowany z szerokim horyzontem. - stwierdził bardzo poważnym głosem - I próbując przewidzieć różne wydarzenia. W tej chwili jestem pewien, że nie będziemy mieli nieprzewidzianych kolizji w przeciągu następnych godzin. Wiem też, że nie będzie czegoś co można by wykorzystać przeciw buntownikom… to na przykład rój meteorytów w pozbawioną pancerza burtę.

Mab pokręciła głową, ale Legionista nawet na to nie zwrócił uwagi.

- Popieprzony jesteś. W ogóle myśleć o czymś takim...

- Może. Ale za to zaskoczenie byłoby murowane.


Tymczasem Legion zdążył już przeskoczyć na widok z kamer monitoringu oraz na status okrętu. Nadzieja Ludzkości była w opłakanym stanie. W sumie najlepiej by było jakby zebrali się chorzy na głowę oraz rytualiści i popchnęli ten cały bordel przy pomocy swoich zwichrowanych umysłów.

- Słuchaj uważnie, bo będziesz musiała nam pomóc. Po statku rozpełzły się demony Khorna. Beshan będzie próbował je wabić i wykańczać. Natomiast Łapiduch poszedł wyżynać buntowników. Ci idą na Generatorium oraz SPŻ. Zajęli wszystkie w całości przedziały cywilne. - tutak poczuł mały dreszcz na karku, tam znajdowała się jego ulubiona Kantyna - Zarządzam teraz ewakuację sektorów które mają po drodze, koncentrację naszych sił w Generatorium i SPŻ. Wszystko co buntownicy będą mieli po drodze będzie zamknięte na głucho. Mają przecinaki i sprzęt roboczy, ale w ten sposób ich spowolnimy.

Przyjrzał się też na kamerach miejscom gdzie rozbiegły się bestie Pana Krwi. Zamknął parę grodzi, ale ukrócić rozbieganie się demonów po okręcie. W krótkich słowach polecił Mab, aby kierowała Ionachkta i Beshana odnośnie tras buntowników i demonów. Legionista tymczasem miał zinfiltrować obszar zajęty przez bunt i zrobić tam milusią rzeź.

- To blisko cztery tysiące ludzi. Będziemy mieli pełne ręce roboty i nie wiem kiedy lojalni nam załoganci zbiorą się w końcu do kupy. Liczymy na ciebie Mab. - dodał patrząc kobiecie prosto w oczy.

Ta z w pełni poważną miną kiwnęła głową.

- Co masz w tym worku?
- zapytała cicho z miną jakby ta wiadomość miała być warunkiem jej współpracy.

Alpharius milczał moment, po czym nachylił się i zaczął szeptać kobiecie na ucho.

- Oberon wyzionął ducha. Rada zajęła jego majątek. Teraz jego komnata jest niestrzeżona, a w środku wala się tego pełno. - wskazał oczami worek.

Mab patrzyła długo w oczy Legiona szukając jakiejś oznaki fałszu.

- Chciwe skurwiele..
.. - wysyczała - Zamiast ratować okręt…

- Tak to działa w tych stronach, co nie? Ktoś ginie, ktoś traci, a szybcy zyskują. Korzystaj póki można. Najlepiej zaraz po skończeniu tego rabanu. Należy ci się mały awans czyż nie? Kierujesz tym okrętem, dbasz o niego…A inni to ignorują. Nie dostrzegają. Kto tak dba o ten okręt jak ty?


Trochę w swoim życiu Alpha miał do czynienia z ludźmi. Nawet całkiem sporo. Mało kto był się w stanie oprzeć, kiedy zagrało mu się na strunie dumy zawodowej.

- Czemu w ogóle mi to mówisz? - zapytała.

- Bo mogę? Bo chcę? Bo lubię równowagę w przyrodzie? A może jestem świrem, który uważa że jakaś sprawiedliwość musi być? Może robię ci dobrze, bo mam nadzieję w przyszłości na rewanż?

Główny sternik Nadziei chwilę jakby się nad czymś zastanawiała. Legion jednak nie chciał dalej czekać. Chwycił za wór i zarzucił go sobie na plecy.

- I co masz zamiar z tym zrobić? - zapytała jeszcze patrząc na górującego nad nią mężczyznę.

Legion uśmiechnął się zawadiacko, przybierając dziki wyraz twarzy.

- Yaaarr. To co każdy prawdziwy pirat robi ze swoim skarbem.

Cichy śmiech wyrwał się z ust Mab. Pokręciła głową.

- Dzięki. - mruknęła.

- Proszę bardzo. - odparł Legion.

Jego kuzyni zasugerowali wmówienie buntownikom, że rozbłysk to było preludium akcji abordażowej Sióstr Bitwy. Pomysł niezły, a opętani fanatycznym ferworem powstańcy pewnie z chęcią to łykną.
Tak, to była warta wykorzystania opcja w śmiercionośnym planie jaki zdołał sobie w głowie ułożyć.

Podszedł więc do konsoli komunikacyjnej, wybrał sektor mieszkalny, te zajęte przez buntowników oraz ten w którym szalał sobie Aptekarz i nadał komunikat tylko w ich obrębie.

- Do wszystkich załogantów. Okręt został zabordażowany przez suki Boga-Truchło. Rozbłysk był jedną z ich sztuczek. - wypowiedział spokojnym tonem, po czym szybko przypomniał sobie rozkład pokładów i mapę strat.

Wybrał na miejsce ataku zdewastowaną baterię burtową i nadał do tych samych sektorów komunikat nakazujący wszystkim zdolnym do walki ruszyć do odparcia abordażu. Komunikat zakończył pełnym uczucia zwrotem "Śmierć sługom Złotego Srocza".

Zakończywszy popołudniowe wiadomości zwrócił się znów do Mab.

- To fortel Beshana. Chce ich zgromadzić w jakimś dogodnym sektorze i wprowadzić zamieszanie, aby wstrzymać ich ofensywę. Nadałem to tylko do zajętych przez buntowników sektorów, aby nie wprowadzać dodatkowej paniki na okręcie. No dobra muszę lecieć. Z Juggernautami wciąż może być spory problem.

I ruszył do wyjścia.

Najwyższy czas zrealizować plan.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 01-01-2018 o 22:22.
Stalowy jest offline  
Stary 01-01-2018, 21:31   #27
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Cytat:
“Move not unless you see an advantage; use not your troops unless there is something to be gained; fight not unless the position is critical.”
Pradawny Terrański traktat wojenny

W krwawym sajgonie który pośmiertnie - a więc niezasłużenie - urządził im Charon, Beshan czuł brzemię swojej ostrożności. Gdyby zaryzykował, gdyby to on szedł na czele, być może - tylko być może - nie byliby w obecnej sytuacji. Lub byłby już martwy, tysiąclecia walki zakończone rozdeptaniem na krwawą miazgę przez demona Pana Bitew.

A tak, cofając się krok po kroku, stąpał po ciałach ich własnych marynarzy. Pojedyncze ogary Khorna nie były zagrożeniem; nie dla niego. Za to ich starcia z załogantami po jego bokach były równie krótkie jak jego. Co kilkanaście sekund, co jeden jego cios który definitywnie kończył istnienie kolejnego demona, kolejny wojownik obryzgiwał wszystko swoimi wybebeszonymi kłami wnętrznościami i raz po raz odsłaniał flankę Beshana, zmuszając go do ostrożnego cofnięcia się wgłąb korytarza. Co tylko oddalało go od faktycznych celów - trzech potężnych Miażdżycieli. To te demony decydowały o tej walce. Bez nich, można było zatrzasnąć ogary śluzami i zapomnieć o sprawie.

Bezgłowy tułów jednego ze sługusów Oberona którzy przysięgli im lojalność padł pod nogi czarnoksiężnika. Jucha, tak ciesząca Khorna, bryzgneła pod sufit, ale bystre oko marine Tysiąca Synów i tak wychwyciło znienawidzony symbol, lilię Sióstr Bitewnych, na żelaznym łańcuchu który spadł z resztek szyi ofiary.
Tego właśnie mu brakowało; ostatniego elementu spinającego plan który kiełkował między trzema Radnymi. Jednej z tych idei, za które Pan Zmian tak hojnie go nagradzał, mimo że nie sławił go każdym możliwym słowem jak mieli w zwyczaju neofici.
W kilkunastu krokach znalazł się za grodzią i zatrzasnął ją prezentując niepokojącą zdolność komunikacji z Duchami Maszyny. Potrzebował kilku chwil - bo tylko tyle mogło mu to kupić - na komunikację z pozostałymi.

[- Legionisto, czy jesteś w stanie przekonać naszych samobójczych bohaterów, że równo z błyskiem Astronomiconu zostaliśmy znienacka zaabordażowani przez Siostry Bitewne w jakimś sektorze z którego możemy ich wygodnie usunąć? -] niespodziewane pytanie padło na wspólnym kanale całej Rady [- A jeżeli po drodze zdziesiątkuje ich brak podtrzymywania życia lub stado ogarów Khorna, to tym lepiej -] pomysł Ionakchta także warto było wprowadzić w życie

[- Zostały tylko trzy Miażdżyciele; kiedy ich już nie będzie, poradzę sobie z resztą sam. Ionachkt, Legion - jeszcze zanim ruszycie dalej. -] nadciągająca chmura gniewu którą wyczuwał w Immaterium nadciągającą niczym pocisk po drugiej strony grodzi, zwiastowała właśnie to - nadciągającego jednego z trzech demonów.
Potężnym rozbłyskiem telekinetycznej mocy rozrzucił żołnierzy stojących na trasie szarży kilka sekund przed tym jak potężna, turboplastalowa gródź prysła jak bańka mydlana.

I, w przeciwieństwie do poprzednich razy, nie przydusił strumienia mocy który przez niego płynął, by osłonić się przed uwagą wrogich psionikom demonów Khorna. Nie tym razem.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 01-01-2018 o 21:50.
TomBurgle jest offline  
Stary 03-01-2018, 22:16   #28
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Ionachkt nie lubił walczyć w niepełnym ekwipunku. Czuł się wtedy cholernie wolny, ale nawet wtedy nie był bezradny. Jego taktyka była prosta. Wyczekać aż przeciwnik się zbliży i wymierzyć cios. Nawet jeśli przy okazji dosięgał go wtedy atak wroga to był on wliczony w kalkulacje. Dzięki Papie Nurgle był w stanie wytrzymać obrażenia jakie innych rozerwały by na kawałki.

Wyruszył po krótkiej naradzie jaką przeprowadził w trakcie gdy Beshan i Legion rozdzielali między siebie łupy po walce w kwaterach Charona. Tej walce, która wynikła z ich zbyt wielkiej pewności siebie i zbagatelizowaniem zabezpieczeń. Obrażenia, jakich dostał w walce z przeciwnikami przywołanymi przez zabezpieczenia Charona, były o wiele liczniejsze niż u jego kompanów, ale nie na tyle poważne aby regeneracja nie poradziła sobie z nimi w kilka minut. Celem konsyliarza było wprowadzenie w życie jego pomysłu, do którego realizacji nakłonił pozostałych Radnych, a było nim wyłączenie systemów podtrzymywania życia na statku.

Ionachkt wstąpił po drodze do swojej pracowni. Tam zabrał Ikonę, która po pokonaniu sług Nurgla, w końcu mogła stać się na powrót przydatna w walce z buntownikami. Dodatkowa amunicja do miotacza była wręcz obowiązkowa. Zastanowił się chwilę nad plecakiem odrzutowym i mimo tego, że logika podpowiadała inaczej, postanowił go zabrać ze sobą. Gdy uznał, że jest gotowy ruszył wypełnić swoje zadanie.

Mniej więcej w połowie 30 minutowej drogi dzielącej go do modułu odpowiedzialnego za wzbogacanie w tlen powietrza na statku natrafił na szpicę buntowników. Fascynujące było to, jak wysokie mieli morale. Jeden z nich po odcięciu całego ramienia, bryzgając krwią na wszystkie strony w dalszym ciągu starał się zawzięcie atakować. Kolejny oblany napalmem z miotacza, ze skórą spływająca mu z twarzy próbował jeszcze na oślep detonować granaty jakie miał przypięte do pancerza. Ich determinacja była porównywalna do obiektów badań na jakich Ionachkt eksperymentował w swojej pracowni. Gdy liczebność oddziału została zredukowana do jednej-czwartej w dalszym ciągu mieli wolę walki.

- Poinformuj główną grupę, że Rada postanowiła osobiście stawić nam czoło! My będziemy Cię osłaniać!.- Jeden z buntowników, którzy najwidoczniej był dowódcą oddziału krzyknął do jednego z żołnierzy, a ten niechętnie zaczął się wycofywać w głąb korytarza.

W tej chwili pozostali buntownicy rzucili się na Ionachkta. Struga z miotacza rozwiązała problem tych po lewej, a kilka cięć miecza energetycznego rozpłatalo tych atakujących z prawej. Wiedzieli, że zginą. Chcieli tylko kupić jak najwięcej czasu dla łącznościowca, który oddalił się już dobrych kilkanaście metrów i zbliżał do zakrętu korytarza.

Ionachkt pogratulował sobie pomysłu zabrania plecaka. Przykucnął i odpalił silniki w szarży typowej dla Raptorów. Uderzył żołnierza ramieniem przygważdżając go do ściany, a odgłos łamanych żeber i miażdżonych organów potwierdziły, że problem zniknął.

- Oddział zwiadowczy zapędził się nieco za daleko, ale nie stanowi już problemu. Mają cholernie wysokie morale. Odradzam próby negocjacji - rzucił konsyliarz na kanale Rady podnosząc się na nogi.

Po niecałych 15 minutach dotarł już niepokojony do pomieszczenia gdzie znajdował się system podtrzmywania życia. Sam system miał zbyt duże zabezpieczenia aby go po prostu wyłączyć. Najszybszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji było po prostu odcięcie zasilania od turbiny jaka wrzucała uzdatnione w tlen powietrze w system wentylacyjny. Ionachkt podszedł do konsolety i wprowadzając kod omijający zabezpieczenia, którego nie dało się wprowadzić z mostka statku, uruchomił komendę odcięcia zasilania. Kilka sekund wpatrywał się w zapytanie zadane przez Ducha Maszyny czy jest pewien swojej decyzji. Konsyliarz uśmiechnął się szeroko co na jego zdeformowanej twarzy wyglądało to naprawdę upiornie i nacisnął “Tak”.
W tym momencie buczenie wypełniające pomieszczenie ustało, a turbina kręciła się już tylko siłą rozpędu.

- No i wywaliło korki w odświeżaczu powietrza… - przekazał Ionachkt na kanale Rady, a następnie ruszył szukać kolejnej grupy buntowników.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 04-01-2018 o 09:02.
Raga jest offline  
Stary 05-01-2018, 23:40   #29
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Wiedział dokładnie co się stanie. Że żadna gródź na ich okręcie - być może poza poczwórnie wzmacnianymi, przeplecionymi wstęgami Immaterium i hartowanymi w ogniu wulkanów Inequity wrotami mostka - nie zatrzyma na długo Juggernautów Khorna. Prawdopodobnie nie zatrzyma w ogóle. Że wielotonowe cielsko szybko przebije się przez półmetrową pancerną płytę.

Ale nikt, kto nie widział jak gródź pryska na miniaturowe odłamki, jak masakruje deszczem odpryskó cały stojący za nią oddział - nie wie. Nie wie, nie zrozumie i nie pojmie czym jest Miażdżyciel.
Lekkie jak na standardy space marine pancerze marynarzy nie dały im prawie żadnej ochrony i w ułamku sekundy korytarz napełnił się obłokami parujacej krwi. Gigantyczna bestia zatrzymała się, nieomylnie wyczuwając swój cel - czarnoksiężnika, mimo zerowej widocznosci i rozwalenia przed chwilą półmetrowego pancerza własną czaszką. Kaskada wysokokalibrowego, którą wylał na demona Azarkov i towarzyszący mu świeżo nawróceni przyboczni Oberona, bezdyskusyjnie działała, odłupujac ogromne kawałki metalicznego cielska. Tyle że zbyt wolno - i demon zaczął się rozpędzać w stronę znienawidzonego przez Khorna psionika. Niby zgodnie z planem; Beshan dołożył sporo starań by na chwilę objawić się jako najpotężniejszy czarownik na okręcie. Ale widok szarżującego w twoją stronę MIażdżyciela każe poważnie się zastanowić nad sensem każdego planu który nie zakłada odległości mniejszej niż pół układu słonecznego.

Sprawa sprowadziła się do mileniów praktyki, żelaznej woli, psionicznego talenu którego trudno było odmówić czarnoksiężnikowi i kilku brudnych sztuczek. Zachował zimną krew i nawet nie drgnął, maleńka, nieruchoma humanoidalna figura przeciwko krzeszącemu iskry demonowi poruszajacemu się szybciej niż jakikolwiek pojazd który mogli marzyć by teraz zdobyć. Ale popychana nieludzką potęgą Brzytwa Aleksandra ruszyła na spotkanie demona, wbijając się w jego czaszkę siłą rozpędu obu stron ledwie kilkadziesiąt metrów przed marine. Zbyt blisko by zatrzymać pęd stworzenia. Nawet martwe, szorujące po wszystkim przez taki kawał cielsko uderzyło w Beshana z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, posyłajac go na schody.

Marine podniósł się na kolana, wywołując zwycięski wrzask ocalałych heretyków. Nie mieli pojęcia jak straszliwie przedwczesny - on miał. Dwa pozostałe demony były na ich tropie.
I polowały w śmiercionośnym duecie.

Czuł na sobie ułamek nienawistnej uwagi Boga Krwi od kilku dni, teraz prowadzący demony jego tropem. W pośpiechu zarządził odwrót i przegrupowanie. Reakcja była nadspodziewanie dobra - marynarze docenili fakt że ktoś ma jakiś plan, i nie rzuca ich po prostu na wroga jak mięso armatnie. W rzeczy samej, Beshan miał nawet kilka planów - ale wszystkie wymagały zdobycia kilku minut przewagi nad demonami. Mab, kiedy wyjaśnił jej czego potrzebuje, wskazała mu najbliższą anomalię która powstała w skutek uszkodzenia paneli grawitacyjnych. Potrafił ją wykorzystać jako śmiercionoścną pułapkę dla tak ciężkiego wroga. Jednego. A do tego była na granicy zasięgu. Równie daleko było ciężkie, stacjonarne uzbrojenie klasztoru desantowego. Wybrał więc trzeci plan.

W ciągu kilka minut, ciagle w ruchu, skrzyknał dookołą siebie mały batalion. Odesłał ich trasą na wprost na miejsce zasadzki, razem z swoimi przybocznymi. On musiał spowolnić demony, zerwać kontakt, ale zostawić trop. Kupić wolniejszym od siebie czas.

[- Jak to - wybiło korki?-] komunikat Ionakchta uruchomił w głowie czarnoksiężnika paranoiczne trybiki, ale kilka doprecyzowujących pytańn a bocznym kanale rozchmurzyło jego myśli. Jak się wielokrotnie później okazało, myśli Aptekarza krążyły innymi ścieżkami niż jego. Ale pomysł był zdecydowanie śmielszy niż jego.
[-Mostek, słyszeliście. Zalecam stosowne przegrupowania już teraz, ale bocznymi kanałami - żeby nie ostrzec buntowników. Gdzie powietrze utrzyma się najdłużej? -]

Desperacko przemykał korytarzami, a z każdą chwilą odległość między nim a parą myśliwych była coraz mniejsza. Gdyby nie wiedział przed czym ucieka, a pomyślał o tych demonach jako o tępych bryłach mosiądzu i żelaza, dopadłyby go w kilkadziesiąt sekund. Kluczył, a one przebijały się na wprost i skracały dystans. Przyśpieszał - ale nawet pas transmisyjny był wolniejszy niż one. Osaczały z obu stron i zacieśniały dystans. Ale też nie goniły byle śmiertelnika. I kiedy trudem dopadł windy, pod hełmem wykwitł uśmiech złośliwej satysfakcji. Te demony, wychowane na płaskich Równinach Krwi, nie były gotowe na pościg w trzech wymiarach. Nie znały Ostatniej Nadzieji jak on.. To nie tak że im uciekł - ciągle były na jego tropie, chciał żeby były na jego tropie, choć może nie tak blisko - ale teraz musiały wybić sobie trasę niemalże pionowo w górę. Jego ludzie mieli czas żeby przygotować zasadzkę.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 11-01-2018, 01:32   #30
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Szósty zmysł czarnoksiężnika, ten który pielęgnował tak długo i z takim namaszczeniem, ostrzegł go zawczasu o nadciągających z góry demonach. Nie było zaskakujące że były w stanie go wyprzedzić - wszak były szybsze od każdego marine - ale że spośród kilkudziesięciu Ogarów prawie dziesiątka przygotowała na niego zasadzkę we właściwym miejscu. Spośród całego okrętu, wszystkich możliwych dróg ucieczki...czekały dokładnie na piętrze na którym miał wysiąść.

Żeby tu zdążyć musiały ruszyć nawet jeszcze zanim podjął decyzję. Może nawet zanim pokonał pierwszego Miażdżyciela. Czy to ciągle można było przypisać ich bestialskiemu sprytowi, czy był to kolejny ruch w wielkiej grze Pana Zmian w którym wykrwawiał hordy Khorna?

Zatrzymanie windy i zmiana trasy nie wchodziło w grę; tylko ciągła jazda w górę kupowała mu czas potrzebny na ucieczkę przed potężniejszymi demonami na dole. A wszelakie inne plany odeszły w niebyt, kiedy potwory zaczęły skakać na dach windy i rozerwały właz na suficie.

Kiedy szponiaste łapy przemknęły koło rogatego hełmu, czarnoksiężnik z wielowiekową wprawą dobył Płomienia, jednocześnie rzucając się na plecy by zwiększyć dystans. Fioletowy płomień Immaterium zionął raz po raz z lufy boltera, podczas gdy zwodnicze błyski utrzymały przeciwników na dystans pierwsze kilka chwil. Czworonogie stworzenia nie potrafił sięgnąć czarnoksiężnika dwa metry niżej, a każde wychylenie się przez właz oznaczało narażenie się na trafienie demoniczną energią lub telekinetyczne wypchnięcie wysoko w górę szybu - dość wysoko by przez chwilę nie stanowić zagrożenia, nawet jeżeli upadek miał małe szanse być śmiertelny.
Ale nacisk nie malał - gdyby istniała potrzeba wymiany magazynka, gdyby ciała zabitych spadały na marine, wreszcie gdyby winda jechała szybciej i nie zdążyłby wykończyć ogarów nad sobą zanim pojawiły się te które czuł że wciąż czekały na korytarzu - byłoby źle. Nie tak źle jak gdyby dopadły go oba demony pięć pokładów niżej, ale potencjalnie bardzo źle.

A tak, pierwsze dwa z przyczajonych do ataku stworzeń zdążyły jedynie zarejestrować jak przez zamknięty właz windy wylatuje w ich stronę fioletowy impuls demonicznej amunicji.

Nie odmawiając sobie próżnej satysfakcji rozdeptania czaszki już znikającego demona Khorna, Beshan ruszył truchtem do kolejki która miała go zawieźć w miejsce które Mab znalazła według jego wskazówek. Punkt gdzie poszycie było rozerwane przez spaczniową rafę - i gdzie jego ludzkie powinni już skończyć szykować pułapkę.


Ledwie kilkanaście minut później, marine dryfował za burtą okrętu, oddalając się od Ostatniej Nadziei. Z wyrwy którą przed chwilą wypadł chaotycznie wychylali się właśnie okuci w kombinezony członkowie załogi.
Plan został wykonany niemalże perfekcyjnie - dwa demony szarżujące na jednego ze znienawidzonych przez Khorna psioników nie zwróciły uwagi na fakt że w pomieszczeniu praktycznie nie było atmosfery, ani nawet na gigantyczną kałużę oleju pod jego nogami, a gdzie dopiero na zamaskowaną wyrwę w kadłubie. Kiedy było już pewne że nie będą w stanie zmieć kierunku ataku, Beshan uruchomił wyciągarkę która miała ewakuować go w górę, poza zasięg ataku potworów.
Ale sprzęt - tak jak większość urządzeń na okręcie - miał już swoją długą historię i kiedy miał poderwać w górę ponad pół tony opancerzonego space marine, zwyczajnie zrobił to odrobinę za wolno. Miał go sprawdzić. Planował go sprawdzić. Ale demony były za blisko za jego plecami i nie starczyło na to czasu. A przy impecie Miażdżyciela, nawet to muśnięcie sprawiło że stalowa lina została zerwana i czarnoksiężnik poleciał w miniaturową supernovą eksplodującej pułapki i dalej - razem z demonami za burtę.

Tyle że one oddalały się od statku z prędkością torped okrętowych i koziołkując niczym wzorowo podkręcony granat, a czarnoksiężnik leniwie dryfował, telekinetycznie stabilizując lot i podziwiając fregatę od zewnątrz.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 13-01-2018 o 15:20.
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172