Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2017, 11:07   #1
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zabójcze Wspomnienia [18+]


A gdyby w naszym świecie pojawili się prawdziwi superbohaterowie?
Zmodyfikowani genetycznie, zmutowani, wyróżnieni spośród tłumu podobnych sobie ludzi, trenowani przez rządy, by wykonywać zadania, będące poza możliwościami żołnierzy homo sapiens…
Czy przywdzialiby peleryny i maski? Byliby naszymi mścicielami i wybawcami?
Czy rozpoczęliby epicką walkę dobra ze złem, jak na łamach komiksów Marvela?




Nie ma superbohaterów. Nigdy nie było. Po eksplozji bomby biologicznej na terenie Korey Północnej w 2023 roku na świecie zaczęto odnotowywać aktywność istot o nadludzkich zdolnościach, przywodzących na myśl nieco mutantów z X-manów, lecz w ich zachowaniu nie było niczego bohaterskiego. Ot, zaszczute zwierzęta, które próbowały przetrwać i czasem gryzły ludzi, którzy próbowali je pochwycić. Świat co roku słyszał kilka takich historii, które potem były ukrócane przez wejście ONZ lub innych sił zbrojnych. Na wszystkich kontynentach, zamieszkanych przez ludzi, mówiono więc otwarcie o mutantach, choć jednak ze śmiechem, niedowierzaniem – ot, takie współczesne historie o UFO, które miały swoich fanatyków.

Wszystko zmieniło się w 2026, kiedy to niejaki Geus, potrafiący wywołać drgania sejsmiczne sterroryzował i zniszczył trzęsieniami ziemi połowę Tokyo. Szaleńca w końcu zabito, ale władze na świecie musiały powiedzieć to oficjalnie – mutanci istnieją. I są zagrożeniem dla rasy ludzkiej.

To uruchomiło nie tylko fandomy geeków, którzy zakładali ruchy wolności dla mutantów, podkreślając ich wyjątkowość i snując romantyczne wizje o samotnych Wolverinach przemierzających świat. Wiele organizacji paramilitarnych przekwalifikowało się na łowców mutantów, za których ujęcie rządy świata płaciły słone pieniądze.

Rozpoczęło się polowanie, które… nie miało jednak wielkiego wpływu na zwykłego człowieka. Ot, kolejny rodzaj sensacji do śledzenia przez hiper-net (następca internetu, telewizji i radia – ogólnoziemska sieć bazy danych, która nie wymagała żadnych przekaźników sygnału – była po prostu wszędzie - wystarczyło tylko mieć jakiś odbiornik).

[MEDIA]http://www.dccomics.com/sites/default/files/files/2010/06/grounded3.jpg[/MEDIA]

Tak było również z Elspet Glenn – 24-letnią mieszkanką spokojnego i pozbawionego jakichkolwiek śladów aktywności mutantów Edynburga w Wielkiej Brytanii. Nawet nie bardzo interesowały ja te doniesienia o nadludzkich zdolnościach istot, które pojawiły się na Ziemi. Miała własne problemy – niecałe 2 lata temu na skutek upadku ze schodów (ponoć) straciła pamięć i po dziś dzień nie potrafiła jej odzyskać. Nawet szczątkowych wizji… Choć od roku miała sny – sny o pełnym przygód i niebezpieczeństw życiu agentki specjalnej. Lecz kto by w to uwierzył? Ludzie w snach mogli być przecież kim chcieli.

Życie natomiast wielokrotnie potwierdziło Elspet, że jest tylko młodą bibliotekarką, której jedynym kolorytem życia było śpiewanie w kapeli Ginger jako ‘Mała Mi’.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/RCO081149_qreehxe.jpg[/MEDIA]

Akurat po pracy jechała na próbę do garażu Thomasa – założyciela i perkusisty zespołu, gdy na ekranach porozwieszanych w przejściach tramwaju nadano najnowsze wiadomości.

Cytat:
„2 osoby zabite i 3 rannych oto wynik porannej obławy na mutanta w Londynie. Niestety, prawie dwu i pół metrowe monstrum, jak wynika z relacji świadków, zdołało uciec, Pałac Buckingham zapowiada, że…”

- No i przyszło to cholerstwo do nas... Kara za grzechy ludzkie, za te całą genetykę! Człowiek nie powinien bawić się w Boga…
– odezwała się siedząca obok Elspet staruszka, najwyraźniej próbując wciągnąć ją w rozmowę.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 14-10-2017 o 11:10.
Mira jest offline  
Stary 17-10-2017, 12:26   #2
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
To nie był jej dzień. Banda szalonych wizji znów postanowiła poznęcać się nad jej głową, zamiast dać jej spokojnie się wyspać. Myślała, że nie zwlecze się z łóżka, a gdy już się jej udało i dzięki okupionemu cierpieniem wysiłkowi udało się jej dotrzeć do pracy na spartańską dziesiątą godzinę, okazało się że było to bezcelowe. Jak zwykle. Kto w dzisiejszych czasach używa bibliotek? Z hipernetu można pobrać niemal każdą książkę, która mogłaby zainteresować przeciętnego zjadacza chleba. A większość z nich łaskawy pan Net nawet im przeczyta, na wypadek gdyby byli analfabetami. Plusem typowego spokoju biblioteki, było to, że udało jej się zdrzemnąć, za starannie wypielęgnowaną stertą książek, przeznaczonych do rozłożenia na regałach. W sam raz by nabrać sił na przeczytanie kilku bajek braci Grimm. Miała nadzieję, że poronione pomysły, zapomnianego przez większość cywilizacji, autora wyprą z jej głowy własne urojenia.

Komunikat wyrwał Elsbet z zamyślenia. Nieprzytomnym wzrokiem przyglądała się wyświetlanym literom, nie do końca rozumiejąc ich sens. Na szczęście jakaś stara jędza postanowiła go objaśnić. Zrezygnowana zsunęła z uszu słuchawki i spojrzała na siedzącą obok kobietę.
- Gdyby nie było genetyki pewnie i Pani by tu nie było. Proszę się cieszyć, bo kto by się wtedy bawił w obronę boskich praw. - Nie czekając na odpowiedź nasunęła słuchawki z powrotem na uszy. Po chwili gdy muzyka znów wypełniła jej głowę postanowiła coś dorzucić. - Miejmy nadzieję, że to cholerstwo nie dotrze do naszego zapyziałego Edynburga.
Jeśli nawet padła jakaś odpowiedź, nie zanotowała jej. Obrażona staruszka zaś wstała i chyba się przesiadła.
Zostały jeszcze dwa przystanki. Dziewczyna spojrzała w okno i... Nagle ujrzała siebie po drugiej stronie, zawieszoną na oknie pędzącego z szybkością 150km/h tramwaju. Pęd był ogromny, a ona trzymała się tylko jedną ręką, której palce powoli zsuwały się z szyby. Walczyła, lecz wiedziała, że polegnie. Wtem z dachy wysunęła się ku niej męska dłoń. Chwyciła ją z uśmiechem na ustach.
- Przystanek Podmiejska. Przystanek Podmiejska. - nagle głos automatu z głośników tramwaju rozbił wizję Elsbet. Zamrugała oczami. Chwila... to był jej przystanek!

Elsbet poderwała się i wybiegła z tramwaju i już stojąc na przystanku spojrzała na tramwaj, szukając na nim bardziej właściciela ręki, niż siebie samej. Jednak nikogo tam nie było. Czyżby zaczynała śnić na jawie?
Sam pomysł zirytował ją bardziej niż, wypowiedź tej staruszki z tramwaju. Jakby nie wystarczyło, że w nocy śnią się jej te idiotyzmy. Czemu miałaby się uśmiechać na widok jakiegokolwiek mężczyzny? W sumie jakby się z zsuwała z jakiegoś tramwaju, pewnie uradowałby ją nawet chętny do pomocy trędowaty.

Przetarła zmęczone oczy i zwalając omamy wzrokowe na słabo przespaną noc i ruszyła w kierunku domu Thomasa. Najchętniej zahaczyłaby o jakiś monopolowy i kupiła sobie butelkę wina, ale umawiali się, że z powodu Steva nie będą pić na próbach. Zamiast tego zaszła do spożywczego, który i tak był po drodze i nabyła jakiś sok i bułkę. Tam wpadła na Ricka, który jak rasowy młody żulik pił piwo przed sklepem.


- Czołem wiewiórka! - przywitał ją z szerokim uśmiechem.
Elsbet zatrzymała się na sekundę przed drzwiami, poważnie rozważając czy go strzelić czy użyć ataku słownego. W końcu jednak wygrała wdzięczność, za werbunek do zespołu i bez słowa weszła do sklepu.
W środku zaś spotkała Clarę - wielką fankę Gingersów i zarazem ich specjalistkę od PR-u.


Dziewczyna rozmawiała z kimś przez telefon i tylko machnęła Małej Mi ręką na powitanie. Było to jednak i tak więcej niż zrobił Andrew, którego zaraz potem dziewczyna wypatrzyła między regałami.


Były wokalista zespołu skinął jej tylko głową i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę stoiska z nabiałem. Elsbet odmachała dziewczynie i ruszyła między półki na poszukiwanie swoich zakupów. Wyglądało na to, że prawie cały zespół postanowił zaatakować ten biedny sklep. Dobrze, że przynajmniej jej drodzy znajomi nie mieli fazy na gadanie. Jakoś po omamach z tramwaju, niezbyt miała ochotę na tradycyjny small talk. Szybko wybrała jakiś duży karton soku i ugrzęzła przy pieczywie. Wybranie czegoś jadalnego o tej porze dnia było nie lada wyczynem. Na szczęście po chwili zmagań udało się jej zdobyć coś co nie groziło połamaniem zębów lub otruciem i mogła na spokojnie zapłacić. Traf chciał, że w kolejce stanęła za Androw. Przefarbowany na biało chłopak górował nad nią dobre półtora głowy wysokości i... zerknął teraz obojętnie w jej stronę.

To był jeden z tych dziwnych momentów, które Elsbet znała aż nazbyt dobrze. Wypadało się odezwać, a nie za bardzo miała na to ochotę. Nie ułatwiało też tego nastawienie Androw. Chwilę skupiała się szukając wskazówki na plecach, które miała tuż przed oczami.
- Dobry wieczór. - Podniosła wzrok na chłopaka, mocno zadzierając głowę.

Przyjrzał się jej, lecz się nie odezwał, odwracając głowę, by spojrzeć jak daleko mu do kasjera jeszcze. Przez chwilę Mała Mi myślała, że całkiem ją zignoruje, kiedy mężczyzna odezwał się nagle:
- Gdy tu weszłaś... wyglądałaś na strapioną. Jakby wieczór wcale nie był dla ciebie dobry. - nawiązał do jej powitania.
Wyglądało jakby się nią zainteresował. Mi nawet nie ukryła zaskoczenia na twarzy.
- Wieczór dopiero się zaczyna. - Uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że będzie dobry.
- Nadzieja matką głupich, jak mówią. - odparł zaś muzyk bez uśmiechu.
- Mówią też, że matka kocha swoje dzieci. - Uśmiech Mi zmienił się w lekko szyderczy. Jednak wszystko było po staremu. Stary nadęty i zazdrosny Andrew nadal był sobą. - Gorzej nie będzie.
- A słyszałaś o dzieciach, które matka wsadziła do węzłów po kablach? - odpowiedział jej pytaniem białowłosy i jakby nigdy nic przywitał się z ekspedientką, płacąc za swoje zakupy.
- Hm… istnieje spora szansa, że tak. - Elsbet wyciągnęła z plecaka portfel. - Ale pewnie ponad dwa lata temu.

Androw wiedział o epizodzie z amnezją, wszyscy w zespole wiedzieli. Wziął swoje zakupy i poczekał aż dziewczyna zabierze swoje. Na zewnątrz słychać było wesołe śmiechy Clary i Ricka. W porównaniu z nimi, dwójka członków zespołu, która znajdowała się w budynku prezentowała się wybitnie gburowato.

A jednak, Adrow zdziwił Elsbet.
- Gdyby kiedyś cię to za bardzo męczyło... zawsze możesz zadzwonić. - zaoferował się, nie patrząc na nią.
- Uważaj bo skorzystam. - Mi wyszczerzyła się i podeszła do pozostałej dwójki. Musiała przyznać, że nawet… poczuła się odrobinę lepiej, po tym oświadczeniu.
- Idziecie na próbę, czy szukacie tutaj innego towarzystwa? - Otaksowała Ricka wzrokiem, starając się ocenić w jakim jest stanie upojenia. Chłopak jednak zachowywał się jak zwykle - ot gówniarz ze swoim irytująco optymistycznym podejściem do życia.
- Ja czekałem na dziwki. Teraz możemy już iść. - wyszczerzył się radośnie.

Elsbet zerknęła na Androw jakby to o nim mówił Rick.
- Dobrze, że masz bujną wyobraźnię, bo spędziłbyś tu całą noc. - Spokojnym krokiem ruszyła w stronę domu Thomasa.
Czyżby jej się wydawało czy królewicz lodu uśmiechnął się lekko? Nie wiedziała, nie wiedziała też czy to do niej, bo po chwili Clara uwiesiła się jego ramienia. Rick za to niezrażony podbiegł do Elsbet i zaczął jej opowiadać jakiś dowcip.
 
Aiko jest offline  
Stary 18-10-2017, 22:55   #3
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kiedy czwórka muzyków weszła do garażu Thomasa, okazało się, ze zespół jest już w komplecie. I to kwadrans przed planowanym czasem próby, co było prawdziwym sukcesem.
W dodatku zarówno Steave’owi, jak i Thomasowi humory dopisywały. I to chyba nawet bardzie niż wiecznemu optymiście – Rockowi, co było aż podejrzane.

- Sti ma dla nas dobre wieści. – zapowiedział Thomas, wykonując na perkusji dla podkreślenia efektu charakterystyczne „badum tss”.

[MEDIA]http://media.npr.org/assets/img/2012/10/24/superman-13-page-7_sq-c932101605dc9fab5bed01549a98786f3ebc99e3-s300-c85.jpg[/MEDIA]

Dawno nie widzieli go tak uśmiechniętego, szczególnie, że od pewnego czasu zdawało się, że w związku Thomasa z żoną nie dzieje się najlepiej. Teraz jednak perkusista znów się wyszczerzył robiąc Steave’owi oprawę z werbli.

[MEDIA]http://s6.ifotos.pl/img/stivepng_qrewxew.png[/MEDIA]

Klawiszowiec wyglądał na nieco zdziwionego i szczerze tym rozbawionego, dlatego by nie trzymać reszty zespołu w napięciu, powiedział:
- Załatwiłem nam koncert w sobotę w Blood Rose. – powiedział
- W tę sobotę? – Rick aż podskoczył z wrażenia.
- Aha?
- W tym Blood Rose? Knajpie z najlepszymi striptizerkami na róże w promieniu… aż stąd do Londynu?
- Nie inaczej!
Z gardła basisty wydobył się dziki skowyt radości. Clara również nie kryła swej radości i aż klasnęła w dłonie.
- Będziecie sławni! Mówiłam? Mówiłam! Blood Rose zaprasza tylko najlepszych. W dodatku grając tam dostaniemy bilet na konkurs debiutów za dwa tygodnie w Mirażu. Czaicie to?!

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 24-10-2017, 10:25   #4
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elsbet ucieszyła się słysząc nowiny. Mimo tamtego widziadła zapowiadała się przyjemny wieczór.
- To spinamy poślady i przygotowujemy się na występ? - Odłożyła plecak z rzeczami na jednym ze starych foteli.
- Moje pośladki są zawsze napięte - odparł Rick - Chcesz dotknąć?
- Muzycznie się o was nie boję, ale co z ciuchami - zastanowiła się tymczasem na głos Clara.

Elsbet uznała, że najlepiej będzie zignorować Ricka. Trenowała to od prawie roku i nie było co przerywać ćwiczeń.
- Jeśli to knajpa ze striptizerkami, równie dobrze możemy wystąpić goli. - Mi przysiadła na podramienniku fotela i upiła trochę soku. Powinna teraz uważać na gardło, skoro mają mieć występ. Prawda była taka, że nie miała ochoty na jakieś przebieranki. Najchętniej założyłaby sweter i spodnie by nie zwracać na siebie uwagi. - Co za różnica?
- Spora. - Odparła Carla - Adele nie jesteś, żeby bronić się tylko głosem. Skoro już wszyscy na ciebie się gapią, powinnaś im wynagrodzić to, że patrzą na ciebie a nie na smukłe, wygimnastykowane laski. - dodała złośliwie.

Thomas zaś westchnął.
- Smutne, ale trochę w tym prawdy jest. Większość zespołów ma jakąś swoją baję, jeśli chodzi o wygląd.
- Tylko, że wszystko ma swoje granice. - powiedział Andy - Są ciuchy, których nie założę... i pewnie nie tylko ja tak mam. - choć nie patrzył na rudą, ta poczuła, że mówi też o niej.
- Większość zespołów ma tylko wygląd. Mamy robić jakiś cyrk, bo na chwilę zdjęto ze sceny nagie laski? - Elsbet skupiła wzrok na Clarze. Miała do niej szacun za to całe ogarnianie zespołu i temu podobne, powstrzymała więc cisnącą się na język docinkę. Trzeba było to ustalić i zabrać się do roboty. - Toż chyba ludzie przyłażą tam by posłuchać muzyki.

Clara westchnęła.
- Nie, ludzie tam przychodzą dla dziewczynek. - powiedziała wprost - Wy jesteście dodatkiem. Dodatkiem, który może stać się główną atrakcją, jeśli nie spieprzy sprawy.
Elsbet czuła jak jej entuzjazm topi się niczym wosk. Prawdą było, że jej orientacja w terenie była bardziej niż słaba. Ludzie z zespołu wiedzieli jak wyglądają lokale w Edynburgu czy się zajmują i cała reszta tego badziewia. Ona natomiast bardzo szybko zdała sobie sprawę, że ma dużo więcej wiedzy do nadrobienia niż to. Po dwóch latach przestała się zbyt często gubić w komunikacji miejskiej co i tak uważała za sukces.
- Ze striptizerkami na pewno konkurować pod względem wyglądu nie możemy. Jeśli masz jakiś pomysł to rzucaj. - Odstawiła sok i niechętnie spojrzała na Clarę. - Tylko od razu mówię, że ja się tam, negliżować nie zamierzam.
- A może idźmy właśnie w tę stronę? - podsunął Steave - Że będziemy jakby z innej bajki tam.
- Czyli, że co, w strojach Teletubisiów? - zapytał Rick, krzywiąc się, po czym dodał - W sumie do figury Mi by pasowało.
- Nie, ale... wszyscy w golfach, na czarno, wiecie, obcisłe ciuchy w jednym typie. Widoczne tylko twarze.
- I fluorescencyjny make-up! - podchwycił Rick.

Mi pokręciła z niedowierzaniem głową. Teletubisie… to by pasowało do tego cyrku. Uznała jednak, że powinna coś dorzucić. Im szybciej skończą to bzdurne gadanie tym szybciej będzie mogła zająć się tym co lubi.
- Czarne ciuchu mi odpowiadają, choć chyba z uwagi na nazwę, powinniśmy się ubrać na czerwono. - Rozejrzała się po ludziach z zespołu. W sumie dziwne było to, że mimo tego iż nazwa powstała dawno zanim się pojawiła w tej grupie, zespół nazywał się Ginger. Toż nie było w nim ani jednego rudzielca. Tak jakby został założony specjalnie dla niej.

Androw westchnął zirytowany, jego chyba też męczyło to gadanie o ciuchach. Co innego jednak jeśli chodzi o Ricka i Clarę - ci wydawali się żywo tematem zainteresowani, to samo Steave, choć nie tak maniakalnie. Thomas zaś obserwował wszystko ze stoickim spokojem.
- Czerwone ciuchy? To brzmi nieźle - podchwycił klawiszowiec.
- Nie będziemy chyba specjalnie kasy wydawać żeby ubrać się na jeden koncert. - westchnął Androw.
- Nie... na jeden nie, ale może warto pomyśleć o przebraniach scenicznych? - zapytał Rick.
- Mamy na to za mało czasu - zaprotestował pierwszy raz Thomas, poprawiając okulary - dziwactwo w dobie laserowych operacji wzroku wykonywanych w pół godziny.
- Na razie musi wystarczyć coś prostego. Wciśnijmy się w jakieś proste ciuchy w jednym kolorze i tyle. Czarne, czerwone mi wszystko jedno. - Elsbet podeszła do mikrofonu. - Bierzmy się do roboty nim mi gardło wysiądzie.
- Dobra, ja coś jutro przygotuję. - powiedziała Clara i uśmiechnęła się tajemniczo. - Możecie zaczynać.

I tak zaczęli próbę. Było w trakcie trochę kłótni i zgrzytów, bowiem każdy czuł teraz spinę, by na koncercie wypaść jak najlepiej. Po wszystkim Steave i Androw nie odzywali się do siebie. Rick wkurzał wszystkich po równo, a obrażona Clara po konfrontacji z Małą Mi zwinęła się jakoś pod koniec, by “ktoś ogarnął tę szopę wizualnie”. Zbliżała się 22, próba dobiegła końca. Thomas zniknął szybko, bo żona non stop pod koniec wydzwaniała do niego, chcąc o czymś pilnie pogadać. Klucze mężczyzna zostawił Elsbet, toteż dziewczyna musiała teraz poczekać aż wszyscy wyjdą.
Mi oparła się o murek, na zewnątrz garażu, czekając aż wszyscy wyjdą. Przyglądając się ulicy, dopijała powoli sok. Minęło sporo czasu od kiedy ostatnio mieli koncert, ale jak będa się kłócić o każdą głupotę, może to nie do końca zadziałać. Do tego jeszcze ta cała przebieranka.
- Ruszajcie się! Chcę jeszcze zdążyć na jakiś tramwaj.
- Mogę cię podwieźć, mała - powiedział Steave, któremu czas schodził głównie na ubieranie się w strój motocyklisty - Tylko kasku nie mam, więc w razie czego będziemy musieli przed gliniarzami spieprzać.
- A ja jadę z Androw! - powiedział Rick z szerokim uśmiechem i przez chwile wyglądało jakby miał przytulić się do białowłosego, lecz jego spojrzenie usadziło od razu chłopaka w miejscu.
- Ciebie też mogę podwieźć - powiedział Androw do dziewczyny jak zwykle tonem pozbawionym entuzjazmu - Tylko wysadzimy tego gadułę. Mi się nie spieszy dzisiaj.
Elsbet przez chwilę obserwowała ich. Jakoś wizja tulenia się do czyichś pleców albo siedzenia w aucie z dwoma facetami nie poprawiała jej nastroju. W jakimś dziwnym odruchu opuściła wzrok. To tylko kumple z zespołu, co może się stać? Najwyżej będzie siedziała całą trasę cicho.
Wzięła głębszy oddech i spojrzała na Androw.
- Chętnie skorzystam z podwózki. - Spróbowała się uśmiechnąć, ale wiedziała, że grymas, który się pojawił na jej twarzy raczej tego nie przypominał.

Rick tego nie zauważył, śmieszkując jeszcze ze Steavem. Tylko białowłosy patrzył bez słowa i jakby bez zainteresowania na rudowłosą dziewczynę.
Gdy klawiszowiec odjechał na motorze, trójka pozostałych Gingersów ruszyła w kierunku auta Androw - starego jeepa. To auto musiało żłopać benzynę jak ciężarówka i to w dobie, gd 70% samochodów miała już silniki hybrydowe. Jakim cudem ten potwór przechodził rejestrację?
Ponieważ miejsce na pace od razu zajął Rick, Elsbet zostało jedynie siedzenie pasażera obok kierowcy. Starając się nie dać po sobie poznać jak bardzo nie odpowiada jej ta sytuacja zajęła miejsce obok Androw. Najważniejsze to sprawnie dotrzeć do domu. Poza tym to ich zespołowa królowa lodu, co niby mogłoby się stać? Ułożyła plecak na udach i skupiła wzrok na bocznej szybie.
- Mam płytę z naszym nagraniem sprzed tygodnia. Chcecie przesłuchać? - zapytał Androw nim odpalił silnik.
- Chętnie. - Wymówka na nieodzywanie się bardzo jej odpowiadała.
Nawet Rick był za. Droga więc minęła im w milczeniu, przerywanym jedynie czasem jakąś fachową uwagą typu: “więcej basu przy tym kawałku by sie przydało”, “spróbuj przeciągnąć głosem do końca linii klawiszy”. Tak dojechali pod budynek Royal Edinburgh Hospital.


- No to na razie. Dzięki za podwózkę, Andy! - pożegnał ich wesoło Rick, po czym zniknął drzwiach prowadzących na oddział onkologii.
Mi odprowadziła chłopaka wzrokiem.
- Czemu tutaj? - Spytała nawet nie patrząc na Androw.
- Jego matka ma raka mózgu. - odpowiedział białowłosy, nie patrząc na nią. Odpalił silnik i ruszył swoim potworem na czterech kółkach - Nie afiszuje się z tym, jest mu ciężko, ale radzi sobie. Ludzi mogą spotkać gorsze rzeczy niż utrata pamięci... czasem trudniej jest pamiętać właśnie.
- Nigdy nie mówiłam, że mam trudniej niż inni. - Mi chyba po raz pierwszy skupiła wzrok na kierowcy. - Moi rodzice podobno nie żyją, a ja nie tęsknię, bo ich nie pamiętam. To wygodne.
- To upośledzenie. - skomentował chłodno Androw, po czym dodał ciszej - Ja też wiele nie pamiętam... ale to przez prochy. Zacząłem już w liceum... od dwóch lat jednak jestem czysty.

Czy to dlatego oferował się że może z nią pogadać? Elsbet przyglądała mu się uważnie. To było jak w tym powiedzeniu “lekarzu lecz się sam"? Musiała mimo to przyznać, że kusiło. Czy ona też za dużo ćpała? Mimo wszystko na jej ciele nie było po tym śladu. Jak wyglądała amnezja Androw?
Jednak był problem. Zacisnęła dłonie na plecaku, odwracając wzrok. Jak niby mieli pogadać? U niej, u niego? Poczuła jak jej ciało przechodzą nieprzyjemne ciarki. Pub wydawał się złym miejscem na takie rzeczy, a i tak wizja ją odstraszała.

Tylko jak często spotyka się kogoś z amnezją? Przygryzła wargę wahając się. Wzięła głębszy oddech zaciskając pięści na plecaku. Toż to Andrów i tak ją wykpi. Nie ma co się cykać.
- Ja… fajnie by było, wiesz… usłyszeć jak to było u ciebie. - Skupiła wzrok na własnych dłoniach, czekając na wyrok.
Milczał chwilę, patrząc na ulicę i nawet nie zerkając w jej stronę.
- Mhm... - odezwał się wreszcie - To mało radosny temat, ale... Teraz jestem wolny... jak chcesz.
Elsbet miała wrażenie, że jej serce zaraz wyrwie się z klatki piersiowej. Czemu jej organizm jej to robił? To tylko Androw. To pewnie nie zajmie długo, jutro znów ma dyżur w bibliotece.
- Też mam czas. - Wydusiła z siebie nie patrząc na kierowcę. Teraz trzeba było zadać to trudne pytanie. - Gdzie chciałbyś pogadać?
- Zaraz będziemy u ciebie - rzucił jej szybkie spojrzenie - Ale gdzie wolisz... byle nie było tam innych ludzi. To mnie irytuje.
Zatem ona nie była “inna” czy nie irytowała go?
Dziewczyna szybko zaczęła oceniać stan swojego mieszkania. Chyba nie było tragicznie. Nie zapraszała do siebie ludzi, ale też sama w nim nie za często bywała. Tylko kolejna obca przestrzeń jak każda inna. Mogła zostawić pranie na wierzchu.
- Może być lekki bałagan… - Zmusiła się by na niego zerknąć. - Jak ci to nie przeszkadza, może być u mnie.
- W porządku. - odpowiedział tylko. Zaparkował pod budynkiem swojego potwora, po czym wysiadł. Nie bawił się w dżentelmena, nie otwierał kobiecie drzwi. Po prostu poczekał aż Elsbet wysiądzie i zamknął samochód.
- Prowadź. - powiedział jak zwykle wylewny, jeśli chodzi o komunikację.

Dziewczyna poprowadziła go do wejścia jednego z licznych, starych budynków Edynburga. Jak zwykle miała lekkie problemy z otwarciem przestarzałego zamka, jednego z tych przy których złodziejowi łatwiej byłoby wyważyć wejście, niż starać się je otworzyć. Jak zwykle nie paliła się część żarówek, ale upominanie starej Marie, że trzeba by coś z tym zrobić było bez sensu. Gdyby nie lokalizacja tego miejsca, już dawno by się stąd zwinęła… Kogo chciała oszukać. Naprawdę liczyła na to, że kiedyś wspomnienia wrócą i to mieszkanie może w tym pomóc.
 
Aiko jest offline  
Stary 25-10-2017, 11:26   #5
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Z podobnym wysiłkiem co na dole, otworzyła drzwi na drugi piętrze. Zapaliła światło, upewniając się na ile dobrze pamiętała w jakim stanie pozostawiła mieszkanie. Oczywiście na stojącym na samym środku stole piętrzyła się góra suchego prania. Jak zwykle na wierzchu musiała leżeć bielizna. Weszła pierwsza i ruszyła by zgarnąć rzeczy.
- Rozgość się! - rzuciła za siebie idąc w kierunku sporej szafy. Jej mieszkanie składało się tak naprawdę z jednego pokoju i niewielkiej łazienki. Łóżko ukryte było za regałem i stertami książek, listów, dokumentów i zapisów piosenek “Ginger”. Nie oglądając się na chłopaka wepchnęła rzeczy do szafy. Jak zwykle panował w niej bałagan. Westchnęła i pomogła sobie nogą.
- Masz na coś ochotę? Powinien być jakiś sok, pewnie też wino i piwo. - Zerknęła przez ramię, starając się zamknąć drzwi od szafy.
Androw rozglądał się, wciąż stojąc koło drzwi, jakby widok bałaganu rudej go przygniótł. A przynajmniej tak mogła to sobe tłumaczyć gospodyni.
- Sok. Wciąż jestem samochodem, a chyba nie zamierzasz mnie nocować. Mało... randkowe miejsce. - skomentował jej lokum.
- Uprzedzałam, że mam bałagan. - Elsbet poradziła sobie jakoś z zamknięciem szafy i podeszła do niewielkiego aneksu kuchennego. Wydobyła szklankę dla chłopaka i kieliszek dla siebie. Naglę wdzięczna była za panujący tu nieład. Wolała, by Androw nie zostawał tu dłużej niż konieczne. Nalała soku i postawiła go na stoliku przy kanapie, zdejmując z niej zapisy nutowe. Spojrzała na wciąż stojącego w drzwiach chłopaka. - Jak nie chcesz to nie musisz wchodzić.
Wszedł jednak i usiadł na kanapie, patrząc na szklankę soku. Palcami przeczesał swoje białe jak śnieg włosy. Milczał.
Mi wróciła do kuchennej części pokoju i wzięła butelkę z winem.
- Nie zapraszam tu ludzi. - Bez pośpiechu napełniała kieliszek czerwonym płynem. Chciała jak najdłużej odwlec moment zajęcia miejsca naprzeciwko chłopaka. Prawda była taka, że nie dość, że nie zapraszała ludzi tutaj nie chodziła też w “gości”. Trzeba by mieć do kogo. Dobra, nie mogła tego odwlekać w nieskończoność. Wetknęła korek z powrotem i rozsiadła się w fotelu naprzeciwko Androw. Czuła się dziwnie, widząc kogoś w swojej jaskini. Siedzącego na kanapie, na której regularnie spała gdy zmęczona po nocy pełnej koszmarów, nie była w stanie dojść do łóżka. próbowała się uśmiechnąć. - Na szczęście to nie randka.
- Mhm... Andy wciąż wpatrywał się w sok w szklance, choć nie upił z niego ani odrobiny - To... co chcesz wiedzieć? Albo o czym pogadać... - zaczął.
Elsbet przyglądała mu się upijając trochę wina. Po kilku oddechach, gdy powoli zaczynało do niej docierać, że jest na swoim gruncie, jakoś robiło się lżej.
- Sok jest jakby co świeży, wypijam tego hektolitry. Ale jakbyś się jednak chciał skupić na coś z procentami, to naprawde jestem tu w stanie kogoś przenocować. - Nie wiedziała na ile trudno jest mówić Androw o tym co przeżył w przeszłości. W sumie nie wiedziała jak to w ogóle jest mówić o tym co było kiedyś. Ona o swojej amnezji nie gadała bo i uważała, że nikogo nie powinno to interesować. Była też pewna, że jeśli nie wypije przynajmniej tego kieliszka, może mieć z tym problem.
- Nie wiem… nie wiem jak o tym rozmawiać. - Przyznała po chwili, zdobywając się na unikaną przez siebie szczerość. - Nigdy nie spotkałam kogoś kto też czegoś by nie pamiętał… Wiesz, tak nienaturalnie nie pamiętał.
Podniósł wreszcie na nią spojrzenie. Było wyraźnie strapione.
- Ty nie pamiętasz nic? Zupełnie nic?
- Nic. - Elsbet powstrzymała się by nie opuścić wzroku. - Powoli zaczynam myśleć, że wcześniej po prostu nic nie było.
To Androw pierwszy uciekł wzrokiem. Sięgnął po szklankę i napił się odrobiny soku.
- Ze mną jest inaczej, ale to dragi. Mam w głowie masę obrazów, scen, twarzy... jakby nie współgrających ze sobą w czasie. Tak jakbym prowadził kilka żywotów naraz. W dodatku nie umiem ułożyć ich chronologicznie... Gdyby nie pomoc lekarzy, nie wiedziałbym co jest moim prawdziwym życiem. - westchnął.
- I masz je nadal mimo, że już odstawiłeś prochy? - Mi opuściła wzrok na kieliszek. To było dziwne. Wyglądało trochę jakby chłopaka bardziej peszyła jej obecność niż ją jego. A już myślała, że co jak co, ale pod względem towarzyskim ciężko być bardziej upośledzonym niż ona.
- Taa... mówią, że zaszły nieodwracalne zmiany w moim mózgu - odstawił szklankę i wyprostował się, a na jego ustach pojawił się chłodny ale bardzo pociągający uśmiech - Podobno za bardzo eksperymentowałem. - odetchnął - Wiesz... to czasem męczy... ale nie można dać sobą sterować. Thomas mi to doradził. Zrobić coś szalonego ze swoim wyglądem, zmienić się i w ten sposób odciąć symbolicznie od tego, co... było. I tak jest faktycznie lepiej... Tylko czasem to wraca. - spuścił wzrok i znów się bardziej skulił na kanapie.
Gdy się uśmiechnął Elsbet poczuła dziwne ciepło na policzkach. Czemu musiała tak reagować? Androw był tylko miły. Owszem było to dziwne ale był miły.
- Jakie są tamte żywoty? To coś niemiłego czy po prostu przeszkadza ci, że są? - Upiła spory łyk wina. Widok skulonego chłopaka był dziwny. Drażnił ją i martwił.
Poczochrał się po białych jak śnieg włosach.
- To nie takie proste... nie wiem co jest częścią czego. - Westchnął, po czym spojrzał na nią jakby nad czymś się namyślał. - Wiesz, normalnie nie mam ochoty o tym gadać, ale w tym rzecz, że byłaś w tych wizjach... zanim w ogóle cię spotkałem na próbie. - dodał, wyraźnie tym udręczony.
Spojrzała na niego zaskoczona. Jej dłoń mocniej zacisnęła się na kieliszku. Szybko odstawiła go na stolik i z zainteresowaniem przyjrzała się chłopakowi. Czuła, że nie powinna go dręczyć, ale ciekawość wygrała.
- Jak to byłam w twoich wizjach? A raczej... W jaki sposób w nich byłam? - Nagle jakby cały strach przed siedzącą naprzeciwko postacią zniknął.
Skrzywił się.
- Wiesz, że moje wizje... uczucia... to wszystko jest wykoślawione. Nawet jeśli ci to opiszę jakoś... nie jest powiedziane, że tak było. Nie chcę cię... okłamać. - powiedział i schował twarz w dłoniach, jakby wiele go to kosztowało.
Na chwilę zbiło ją to z tropu. Patrzyła na chłopaka zaskoczona. “Wspaniale Els, jesteś genialna. Wiesz, że mu ciężko i jeszcze go katujesz”.

Podniosła się ze swego miejsca i przysiadła obok Androw na kanapie.
- Ja… wiesz… nawet jeśli to nie ma dużo wspólnego z tym co się działo, to zawsze jest cień szansy, że coś zacznie mi się przypominać. - Lekko szturchnęła go ramieniem. - Obiecuję, że będę brała poprawkę na to, że to tylko wizję, dobrze?
Spojrzał na nią i na jej ciało, wyraźnie odnotowując fakt jej bliskości. Nie cofnął się jednak, ani nie wykorzystał tego, że sama podeszła. Wydawał się zbyt skupiony na swoich wspomnieniach.
- To było kilka chaotycznych obrazów. Czasem na nich śmiałaś się, czasem coś mówiłaś, raz płakałaś... - podrapał się po głowie - Pamiętam w miarę dokładnie dwie scenki... jedna zupełnie nieprawdopodobna, dlatego mówię... nie ma co w to wierzyć. Druga była bardziej życiowa. Wychodziliśmy z jakiegoś budynku. Chyba kina. Piłaś napój przez słomkę. Zapytałem cię... - przełknął ślinę - Czy jakbym przefarbował się na biało jak Wiedźmin, to byś się ze mną przespała. Zaczęłaś się śmiać. Rozbawiłem cię…
Elsbet poczuła jak rumieniec szybko wraca jej na policzki i w niebezpieczny sposób zbliża do uszu. Mimo to uśmiechnęła się. Czy mogłaby się z nim przespać? Co by nie mówić o Androw był przystojny, znała nawet jedną laskę, która zrobiłaby to bez mrugnięcia okiem. Może, pomrugałaby z zachwytu. Ona jednak nigdy nie była z kimś blisko. Nie w przeciągu tych dwóch lat, które pamięta. Czasem nawet zastanawiała się czy gdyby to zrobiła… może to uruchomiłoby wspomnienia. Tylko… Żesz. Ile osób w jej wieku nie ma o tym bladego pojęcia? Nie było co tego roztrząsać to były tylko jego wizje. Jakoś nigdy nie wykazywał zainteresowania nią w ten sposób.

- Dobrze ci w białych włosach. - Powiedzenie komplementu wymagało chwili zastanowienia i starannego doboru słów. - Nie wyobrażam sobie ciebie w innych. - W jakimś dziwnym odruchu, chciała sięgnąć i przeczesać białą czuprynę, ale zatrzymała rękę. - A jaka była ta nieprawdopodobna?
Wypuścił powietrze z płuc i popatrzył spode łba na Mi. Grzywka spadła mu przy tym na jedno oko, przez co sam sobie odgarnął włosy. Znów wróciły na swoje miejsce. Zrezygnowany, odezwał się wreszcie:
- Jakoś czułem, że nie odpuścisz, ale... nie wiem czy dam radę na trzeźwo o tym mówić. - wyznał - Może... innym razem, co? Będę się zbierać, bo już późno.
- Nie mam prawa cię zatrzymywać. - Elsbet spróbowała zatrzymać uśmiech na twarzy. - Byłam ciekawa bo… sama miewam dosyć nieprawdopodobne sny ostatnio.
Odwróciła wzrok od chłopaka i spojrzała na swój opróżniony do połowy kieliszek z winem. To było dziwne. Ona nie miała z nim żadnych wspomnień. Ale w sumie, dziewczyny z biblioteki kojarzyły ją, a ona ich nie, więc nie było to niczym nowym. Chciała wiedzieć więcej, ale nie tylko. Prawda była taka, że chyba chciała się wygadać.
- Wiesz… przez chwilę nawet myślałam, że to może to. Że też przesadziłam z czymś i dlatego nie pamiętam nic. Ale to chyba nie to, prawda? - Odrobinę posmutniała. Kończyło się jak zwykle. Zostanie tu sama z tymi snami. Snami i butelką wina na pocieszenie. O dziwo chciała by tu został. By opowiedział jej więcej. - Nie chce… - Ugryzła się w język i sięgnęła po swój kieliszek. To była decyzja Androw.
Wstał, lecz zamiast odejść, zirytowany przespacerował się po jej pokoju - do okna i z powrotem.
- Czego nie chcesz? - wypalił wreszcie - Ja ci tu zwierzam się z cholernie intymnych rzeczy. Chuj nawet jeśli nieprawdziwych, ale jednak siedzących mocno w moim łbie, a ty “nie chcesz”. Serio?! - spojrzał na nią pałającym gniewem wzrokiem. Nigdy jeszcze nie widziała “męskiej królowej lodu” tak poruszonej.
- Nie chcę byś wychodził. - Elsbet poczuła jak rumieniec rozlewa się na szyję. Wzięła głębszy oddech. - Nie chcę tu znowu zostać sama.

Spojrzała na chłopaka niepewna jego reakcji. To było takie dziwne. Androw zdawał się reagować jakby te wizje… jakby nie do końca traktował je jak wizje.
- Chciałabym cię jeszcze posłuchać.
Znów się przespacerował przez pokój. Jego ruchy były gwałtowne, jednak o dziwo, Elisbet nie czuła w nich zagrożenia dla siebie.
- Jeśli mam zostać, to muszę się napić. Jeśli mam się napić, to muszę zostać do rana. - powiedział i spojrzał na dziewczynę - Akceptujesz taki układ?
Elsbet poczuła, że rumieniec zsuwa się niżej. A już myślała, że nie jest to możliwe. Chwilę wahała się. Albo mogła zostać tu znowu sama z butelką, albo chociaż spróbować dowiedzieć się czegoś, w końcu wyjść poza ten cholerny schemat dom - biblioteka - próba - dom. Wzięła głębszy oddech.
- Tak… - Uśmiechnęła się do Androw i nagle zdała sobie sprawę, że przyszło jej to dosyć naturalnie. - Wolisz piwo czy wino? Tego drugiego mam więcej. - Dopiła zawartość kieliszka i podniosła się z kanapy.
“Piwo. Te twoje sikacze ciężko winem nazwać. Prawdziwe wino to tylko domowej roboty.” - usłyszała odpowiedź w głowie, a zaraz potem prawdziwy głos Androw:
- Piwo... - zawahał się jakby, po czym dodał - Prawdziwe wino to tylko domowej roboty. Innego nie uznaję.
Elsbet oparła się plecami o blat i potrząsnęła głową. Przesłyszała się, prawda?
- Piwo jest w lodówce… - Przyglądała się Androw z pomieszaniem strachu i fascynacji. - Mówiłeś mi to kiedyś prawda? Że piję sikacze?
- Co? Nie. Przecież nie pijemy na próbach. - Powiedział tonem oczywistej prawdy, otwierając lodówkę - Jedzenia to tu za wiele nie masz za to. - skomentował z właściwym sobie brakiem wdzięku.
- Yhym… - Elsbet podeszła do blatu i dolała sobie wina do kieliszka. - Rzadko jadam w domu. W ogóle staram się tu nie bywać. - Nalewając cały czas zerkała na Androw. Jaka była szansa, że znali się wcześniej. Jakie w ogóle powinno istnieć prawdopodobieństwo, że znali się, lubili i nagle oboje o tym zapomnieli. A gdyby to była prawda, to jak blisko byli? Spytał ją czy by się z nim przespała. W ostatniej chwili odstawiła butelkę, w kieliszku pojawił się prawie melisk wypukły. - Całowaliśmy się kiedyś w tych wizjach?
Mężczyzna wziął piwo i podszedł do okna. Otworzył puszkę z głośnym syknięciem.
- Aha... - powiedział w tym samym momencie, przez co ledwo słyszała. Upił łyk.
Mi obserwowała go. W sumie opryskliwość Androw trochę pomagała, szczególnie biorąc pod uwagę tematy, które niezbyt jej odpowiadały. Nie odpowiadały ale cholernie ciekawiły.
- Tylko całowaliśmy, czy coś jeszcze? - Ostrożnie podniosła kieliszek i upiła z niego wina starając się nie rozlać.
- Naprawdę twoim zdaniem to teraz jest najważniejsze, gdy gadamy o utraconych wspomnieniach? - zapytał, po czym podszedł do niej szybko i pochylił się nad nią.
- Miałaś świetne cycki. I co, dasz mi się przekonać czy to te same, co w moich zaćpanych wspomnieniach? - zapytał ze złością, choć nie dotykał jej.
To ją zirytowało. Lekko cofnęła się, na tyle na ile pozwalał jej blat kuchenny.
- Błagam o wybaczenie, ale takich wspomnień też nie posiadam. Nie mam pojęcia jak to jest być dotykaną przez faceta. - Słowa wyleciały zanim zdążyła się nad nimi zastanowić. Speszona opuściła wzrok. - Możemy gadać o innych rzeczach.
Przyjrzał jej się, jakby upewniając, że nie robi sobie z niego żartów, ale po chwili odpuścił. Cofnął się i znów podszedł do okna, pijąc od czasu do czasu z puszki.
- Widziałem twoje cycki. I więcej. Ale to nie była gorąca scena miłosna. To wiąże się z tą drugą wizją... - choć widziała teraz tylko jego profil, zauważyła, że skrzywił się tak, jakby mu było niedobrze - Widziałem cię nagą w takim wielkim słoju... wiesz, jak na filmach trzymają ufoludki albo organy... w takim zielonkawym płynie. Oczy miałaś zamknięte, nie ruszałaś się. Nie wiedziałem... czy żyjesz.
Zupełnie jakby była jakimś eksperymentem. Do tego te jej chore sny i ten obrazek z tramwaju. Elsbet upiła wina. Była nawet ciekawa czy to jej ciało widział. Czy gdyby mu je pokazała przytaknąłby tak dla zasady czy też rzeczywiście by je rozpoznał. A może okazałoby się, że to jednak nie ona… i co wtedy? Jakoś nie była w stanie oderwać wzroku od profilu Androw. To był tak słaby pomysł by ciągnąć to dalej. Jednak chciała w końcu komuś powiedzieć.
- Ostatnio męczą mnie sny. Głupoty o tym, że jestem agentką czy czymś takim. Na początku miałam nawet nadzieję, że to przebłyski wspomnień, że coś w końcu zacznie się wyjaśniać. Ale to niemożliwe. Teraz te sny tylko mnie męczą, budzę się zła, bo nadal jestem w kropce. - Wpatrywała się w swoje odbicie w kieliszku. - Nie żartowałam. Naprawdę czuję się jakbym miała kilka lat i tu nie chodzi tylko o to, że nie wiem jak to jest być z facetem. W zeszłym roku, po raz pierwszy “w życiu” byłam w kinie, cały czas uczę się rzeczy, które pewnie miałam w liceum. Tak, ta amnezja to jest upośledzenie.
Obrócił się i spojrzał na nią.
- Jest jakiś sposób... bym cię uspokoił? - zapytał, jakby sam nie był tego pewny, czy powinien wychodzić z taką ukrytą propozycją.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 31-10-2017, 12:04   #6
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elsbet spojrzała na niego zaskoczona. Czy tego chciała? W sumie myślała już o tym tej nocy. By spróbować, czy przy tym także wspomnienia nie wrócą. Jednak dla Androw to była jakaś trauma. Ona należała do tej części dziwnych wizji.
- Ja… - Policzki zapiekły ją mocniej. - Ja chciałabym zobaczyć jak to jest.
Nie odzywał się chwilę, patrząc tylko na nią.
- Nie wiem czy się nadaję, ale... możemy zobaczyć... jak daleko zajdziemy. - mówił z trudem - Najpierw się rozbierzmy. Zaczniesz?
Przyglądała mu się, upewniając się, że rumieniec już nie zejdzie z jej twarzy. Czemu miałby się nie nadawać? A raczej, kto miałby się do tego nadawać? Wzięła głębszy oddech i odstawiła kieliszek. Po chwili namysłu podeszła do kanapy zostawiając po drodze buty. Cały czas obserwując chłopaka zsunęła z nóg spodnie. Jej głowa działała na przyspieszonych obrotach. Jaką właściwie ma dziś bieliznę? Czerwoną, jak zwykle? Niby miała zły nastrój rano, istniała spora szansa, że wybrała swój ulubiony kolor.
Robiła głupotę, bardzo dużą głupotę. Co jeśli dowie się o tym Clara? Co jeśli Androw ją wyśmieje? Nie wiedziała czy jej obawy przed facetami mogą być jeszcze większe. Stała przed nim, delikatnie naciągając dłońmi golf, tak by zasłaniał bieliznę i czekając na jego ruch.
Androw patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Powoli podszedł do niej jakby się skradał. Zdjął z siebie jeansową kurtkę... i położył ją na ramionach dziewczyny. Otulił ją swoją kurtką i przytulił.
- Nie... - szepnął jej do ucha - Nie w ten sposób, mała... Wszystko przyjdzie z czasem.
Poczuła dziwną ulgę. Naprawdę się tego bała. Odetchnęła i mocno objęła chłopaka. Była ciekawa z jakim “czasem” to przyjdzie. Od dwóch lat nie zmieniło się nic… może poza jednym szczegółem. Teraz już wiedziała jak to jest być obejmowaną. Pozwoliła drżącym dłoniom się uspokoić.
- Ja… myślę, że się nadajesz. - Nieśmiało zacisnęła pięści na jego koszulce. - Teraz chciałabym nawet byś to był ty.
- Mówisz, że gustujesz w ćpunach na odwyku? - chyba zażartował, choć nie widziała jego twarzy. Mężczyzna wciąż ją przytulał, a jego dłoń delikatnie głaskała jej włosy.
Elsbet zaśmiała się cicho i zadarła głowę do góry.
- Powiedziałabym raczej, że gustuję w przystojniakach o białych czuprynach. - Uśmiechnęła się do Androw, nie puszczając jego koszulki. - Zostaniesz, prawda? Nie chcę spać sama.
- Zostanę. Wypiłem piwo. - powiedział, jakby to był najważniejszy powód. Powoli wypuścił rudowłosą z objęć.

Mi niechętnie puściła jego koszulkę i opuściła wzrok na swoje gołe nogi. Trochę niepewna tego co ma robić, opatuliła się jego kurtką, która dla niej mogła być równie dobrze sukienką. Była nawet ciekawa czemu nie kontynuowali. Nie żeby jej to przeszkadzało. Naprawdę czuła ulgę, jednak… Czy Androw zobaczył, że ona się boi? Czy po prostu uznał, że jednak nie jest zainteresowany? Nawet nie była pewna czy powinna pytać. Spojrzała na niego nie mając pojęcia co powiedzieć. Akurat w takim momencie brakowało jej języka w gębie.
- Nie uważam ciebie za ćpuna. - Nawet nie miała pojęcia czemu przyszło jej to do głowy. - Jeśli z tym zerwałeś, to nim nie jesteś i tyle.
- Też się nie czuję... - westchnął i usiadł na kanapie, robiąc jej obok miejsce - Ale podobno w tym jest największy problem, żeby alkoholik przyznał, że jest alkoholikiem, a narkoman, że jest ćpunem. I będzie nim przez całe życie, bo jeden mach może sprawić, że cała ta “trzeźwość” jebnie.
Elsbet zgarnęła swój kieliszek i przysiadła się obok. Nie nakładała spodni. Nie widziała sensu. Androw i tak już ją widział, a w mieszkaniu było ciepło. Po chwili podciągnęła kolana do piersi i objęła je rękami.
- Chciałbyś zapomnieć gdybyś mógł? Wiesz, mieć tak jak ja mam. - Zerknęła na niego ale odwróciła wzrok nie chcąc go peszyć. - Nie pamiętać tych wizji.
Westchnął i dopił swoje piwo, a potem odrzucił głowę w tył na oparcie kanapy. Zamknął oczy.
- Wiesz... to były naprawdę fajne cycki... - powiedział, starając się zachować powagę.
- Na swoje też nie narzekam. - Mi pokazała mu język mimo, że nie mógł tego zobaczyć. Rumieniec nie chciał zejść, ale czuła się już bardziej komfortowo. Jej głowa pomału wracała na stare obroty. Powinna mieć kilka czystych ręczników, chyba powinna mu zaproponować. No i rzeczywiście ze śniadaniem mógł być problem. Zazwyczaj łapała coś w drodze do biblioteki. - Chociaż jedna rzecz we mnie, która jest duża.
- No tak, z takim móżdżkiem, to nie masz co szpanować. - odparł, po czym pocałował delikatnie jej czubek głowy, a ona znów miała uczucie dejavu.
- Masz coś do mojego móżdżka? - Spojrzała na niego. Był przyjemnie blisko. W porównaniu ze strachem z początku tego wieczora, było to strasznie dziwne uczucie. Czemu miała wrażenie, jakby to już miało miejsce? Jaka była szansa, że Androw niesie z sobą trochę jej wspomnień. Przyglądając mu się przysunęła swoją twarz do twarzy chłopaka. Jego usta były, tak blisko. Czuła na sobie jego oddech.
- Mógłbyś mnie… - Słowa ugrzęzły jej w gardle, więc podsunęła się tak, że ich usta prawie się spotkały. Nie chciała go zmuszać. Z jakiegoś powodu, nie chciał kontynuować poprzedniej zabawy, a i ona nie wiedziała czy da sobie radę. - Chciałabym byś mnie pocałował.
Przyjrzał jej się, delikatnie zgarniając jej nastroszone włosy do tyłu za uszy.
- Myślałem, że za mną nie przepadasz... - powiedział cicho, zbliżając nieco twarz do jej twarzy. Czuła na ustach jego ciepły oddech, gdy mówił.
- Nie. Ja tylko odrobinę się boję. - Ostatnie słowa powiedziała przesuwając swoimi wargami po jego ustach.
Delikatnie musnął jej wargi swoimi, ale potem cofnął się i spojrzał na nią oceniająco.
- Mogę cię o coś spytać? To będzie osobiste…
- Tak… wiesz chyba wszystko dzisiejszego wieczoru jest trochę osobiste. - Przyglądała mu się niepewnie czując jak jej usta delikatnie palą po krótkim dotyku.
- Twój strach... przed bliskością - zaczął mówić ostrożnie - Myślisz, że to brak doświadczenia czy... coś wcześniej, czego nie pamiętasz, wpłynęło tak na ciebie?
- Nie wiem. - Elsbet opuściła wzrok i delikatnie chwyciła koszulkę chłopaka, bawiąc się nią. - Czasem to wydaje się za mocne jak na zwykły brak doświadczenia. Ale jeśli nawet coś tam było, chciałabym sobie przypomnieć. Cokolwiek. Mam nadzieję, że to brak doświadczenia. - Zacisnęła pięść na jego koszulce. Co jeśli to rzeczywiście było jakieś złe wspomnienie. Czy jeśli je wybudzi, będzie mogła być z Androw jeszcze raz w ten sposób? Mimo to chciała wiedzieć.
On jednak inaczej na to patrzył. Cofnął się.
- Wiesz, że to... ja mogłem cię skrzywdzić, jeśli faktycznie się spotkaliśmy?
Spojrzała na niego zaskoczona. Nie chciała by się odsuwał, ale puściła jego koszulkę.
- Czemu miałbyś? Poza tym, wiesz jak potrafię uderzyć. - Uśmiechnęła się niepewnie. - Na razie wszystko co robisz jest miłe, a chyba powinnam reagować jeśli coś było, nie tak, prawda?
Przeczesała swoje włosy, skupiając wzrok na stojącym na stoliku kieliszku. Powinna być z nim szczera. W sumie on otwierał się przed nią, a ona? Ona w sumie nie miała zbyt wiele do powiedzenia, bo nic nie wiedziała.
- Gdy pocałowałeś mój czubek głowy miałam wrażenie, że tu już się stało. Ale to nie było nieprzyjemne. Chciałabym więcej, chciałabym zobaczyć co jeszcze pamięta moje ciało, ale nie powinnam o to prosić, prawda? - Spojrzała na siedzącego obok chłopaka, czekając na jego decyzję.

Mężczyzna jednak wstał i podszedł do lodówki po drugie piwo. Otworzył je i znów stanął przy oknie, odwrócony do niej plecami.
- A nie przyszło ci do głowy, że może faktycznie coś między nami było... i było jakiś czas cudownie, ale ja... ja ćpałem. Krzywdziłem cię... mówiłem ci w końcu, że pamiętam twoją twarz jak płakałaś. Więc... to całkiem prawdopodobne. Jako zjebany narkoman, krzywdziłem cię i... może to przeze mnie spadłaś ze schodów? Pomyśl... ty od dwóch lat nic nie pamiętasz, a ja od dwóch lat się leczę. To nie może być przypadek!
- Czemu musisz zakładać najgorszą możliwą wersję? - Elsbet wstała z kanapy i podeszła do chłopaka stając tuż za nim. - Mówiłeś też, że widziałeś moją twarz gdy się śmiałam. Wiesz jak często zdarza mi się obecnie śmiać? A co jeśli w ogóle w moim wypadku nie było twojej winy? Co jeśli spadłam sama, albo zrobił to ktoś inny. Toż równie dobrze mogłam cię namówić na leczenie. Mogliśmy być szczęśliwi. - Czemu nagle traktowali te wizje jakby były prawdą. Toż Androw sam twierdził, że to tylko narkotyczne majaki. Równie dobrze mógł jej przypominać kogoś innego. Była zła na niego. Czemu się tak bał. Co najwyżej nadal będą dla siebie nikim. - Chciałbyś zrezygnować z tego?
Nie odpowiedział. Odstawił piwo na parapet i odwrócił się. Pocałował dziewczynę namiętnie, obejmując jej twarz dłońmi.
Na chwilę zamarła nie do końca wiedząc co ma robić. W końcu jednak nieśmiało oparła ręce na jego ramionach i spróbowała oddać pocałunek.
Wyczuwając chyba jej niepewność, zwolnił. Namiętność przeszła w kontrolowaną zmysłowość. Androw delikatnie muskał jej wargi, a gdy tylko chciała, pozwalał wędrować po swoich. Jego dłonie czule gładziły jej włosy i policzki.
Elsbet uważnie naśladowała jego ruchy. To było trochę jakby się uczyła. Delikatnie chwytała jego wargi swoimi, by po chwili puścić i zanurzyć język w jego ustach. Z narastającą ciekawością patrzyła jak chłopak reaguje na każdy jej ruch. Do tego robiło się jej jakoś dziwnie gorąco. Nagle dżinsowa kurtka zaczęła lekko przeszkadzać. Chciała ją zrzucić, ale nie chciała przerywać. Jej serce waliło tak jak do tej pory, ale teraz nawet wydawało się to przyjemne, jakby było “na swoim miejscu”.
Jego dłonie zeszły niżej i jakby odgadły jej życzenie, strącając kurtkę na ziemię. Mężczyzna oderwał się na chwilę, by spojrzeć jej poważnie w oczy.
- Jeśli coś cię przestraszy, mów. Jeśli czegoś chcesz, bierz. Wiem, jak było dotychczas, ale... zaufaj mi. - pogładził jej policzek - Nic nie jest głupie, po prostu pokaż mi czego pragniesz.
- Jeszcze nie wiem, czego mogę chcieć, ale... - Elsbet uśmiechnęła się. To było głupie. Chciała dotknąć jego skóry, zobaczyć go w całej okazałości. Ale skoro miała mówić. - .. rozebrałbyś się?
 
Aiko jest offline  
Stary 31-10-2017, 21:12   #7
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Androw uśmiechnął się lekko.
- Ostrzegam, że karnet na siłownię kupuję bardziej dla spokoju sumienia niż... - odsunął się nieco i przeciągnął przez głowę t-shirt, ukazując wyjątkowo umięśniony brzuch, tors... Mi spodziewała się, że Androw ma ładne ciało po samych jego proporcjach i zarysie mięśni ramion pod koszulką, ale sama musiała przyznać, że nie spodziewała się iż jest aż takim pakerem.

[MEDIA]https://pre00.deviantart.net/5475/th/pre/i/2012/358/0/7/i_made_this_wallpaper_for_you_guys__by_aenaluck-d5p38e2.jpg[/MEDIA]

- Dla spokoju sumienia, powiadasz? - Ku własnemu zaskoczeniu, usłyszała w swoim głosie rozbawienie. Spojrzała Androw na chwilę oczy, ale szybko powróciła do przyglądania się mu. Jej dłonie z zaciekawieniem sięgnęły do umięśnionego ciała i zaczęły po nim wędrować. Zaczynając od dokładnego zbadania obojczyków i dalej w dół, nie omijając najmniejszego skrawka. Dopiero w drodze od pępka w dół, natknęła na przeszkodę. Powoli przesunęła palcami pozwalając im unosić się i opadać na mięśniach brzucha, aż oparły się na spodniach. Delikatnie chwyciła za pasek i spojrzała na niego, szukając jakiegoś przyzwolenia.
- Uważaj, wąż. - powiedział bez uśmiechu, ale dostrzegła błysk rozbawienia w jego oczach. To chyba był największy problem w komunikacji z Androw - jego mimika często nie pasowała do słów, które wypowiadał, więc łatwo było domniemywać sarkazmu lub ironii z jego strony. Tymczasem... on po prostu nie był typem, który często się uśmiechał.
- Może nie jest jadowity. - Elsbet udała pełną powagę i powoli, drżącymi dłońmi rozpięła pasek. Dziwnie było robić to dla kogoś, tak samo jak rozporek. Nagle wszystko stawiało straszny opór. W końcu jednak udało się i spodnie opadły na podłogę.
Czy on naprawdę musiał tak dobrze wyglądać? Doprawdy Androw spokojnie mógłby zostać modelem z takim ciałem. I jeszcze ta jego postawa, mówiąca “na niczym mi nie zależy” była czymś intrygującym, choć wcześniej irytowała dziewczynę.
- Zaczynam czuć dyskomfort. Równowaga ilości ubrań została zachwiana. Proszę natychmiast ją przywrócić... - powiedział białowłosy i przygarnął do siebie Elsbet. Znów ją pocałował, a jego dłonie wpełzły pod jej top.
Mi zadrżała od dotyku. To było dziwne, jakby wszędzie gdzie ich skóra się spotyka pozostał parzący ślad. Chwyciła swój golf u dołu i ściągnęła go przez głowę. To ewidentnie nie był najseksowniejszy ciuch na świecie. Jednak jakby na to nie patrzyła, nie planowała by ten dzień kończył się w ten sposób. Rzuciła ubranie na podłogę i zerknęła na siebie. Tak jak się spodziewała, wybrała czerwoną bieliznę. Wspaniały pomysł, gdy mówi się komuś o tym, że nigdy się tego nie robiło.
Przesunęła dłonią po czerwonej koronce stanika i spojrzała niepewnie na Androw. Podobno widział jej piersi. Czy rzeczywiście były podobne?
- Ten kolor poprawia mi nastrój. - Chyba nie musiała wyjaśniać, ale z jakiegoś powodu chciała by wiedział.
- Pasuje Ci... - powiedział i musnął wargami jej szyję. Raz...drugi...trzeci... dotyk był delikatny a jednak parzył za każdym razem, gdy mężczyzna całował jej skórę - Choć myślę... że czerwień twoich włosów... całkiem wystarcza... i to jest zbędne... - przejechał palcami po jej miseczce na piersi.
Elsbet wydała z siebie ciche jęknięcie, czując dotyk obcej dłoni na swojej krągłości. Nagle wilgoć zbierająca się od dłuższej chwili na jej bieliźnie chyba ją przemoczyła. Dziewczyna zsunęła nogi nie do końca pewna co ma z tym fantem zrobić.
- Skoro jest zbędny, możesz go zdjąć. - Słyszała jak jej głos drży wbrew jej woli.
Zawahał się jednak.
- Nie wiem czy wtedy dam radę... być delikatny. - powiedział i na potwierdzenie swoich słów nagle złapał ją za pośladki i uniósł do góry, opierając o swój tors. Powoli ruszył z nią w kierunku łóżka.
Zaskoczył ją. Chwilę nie wiedziała co ma zrobić, ale w końcu objęła go nogami i przytuliła się mocno. Przysunęła usta do ucha Androw.
- A gdy zdejmę go sama, będziesz delikatny? - Czuła jak z każdym słowem jej serce bije coraz szybciej. Chciała więcej. Wyglądało na to, że Androw też. Dopiero gdy byli już przy łóżku zdobyła się na odwagę by powiedzieć coś więcej. - Chcę widzieć jak na nie patrzysz, czuć jak je całujesz.
Położył ją ostrożnie na plecach i spojrzał jej w oczy.
- Naprawdę uważasz, że po takim wyznaniu mogę nad sobą panować? - wpił się ustami w jej szyję, a jego dłonie sięgnęły zapięcia stanika.
- Okrutnica... - szepnął, a Elsbet poczuła jak haftki puszczają, a mężczyzna zaraz ściągnie z niej biustonosz.
Mi uniosła się lekko ułatwiając mu dostęp do zapięcia, po czym wyciągnęła dłonie, by mógł bez problemu zdjąć stanik. Czuła, że coraz trudniej złapać jej oddech. Ciało drżało, już przy każdym, nawet najmniejszym dotyku, a w podbrzuszu. Pustka na dole zdawała się być nie do wytrzymania. Naprawde to zrobią? Patrzyła na pieszczącego ją chłopaka, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Czy naprawdę się na nią rzuci? Nawet nie była pewna czy kiedyś to robiła.
- Trochę się boję, ale… chcę więcej. - Jej głos był dziwny. Nie przypominała sobie by kiedykolwiek brzmiał w ten sposób. Może to przez te problemy z wzięciem oddechu, a może to ten potworny gorąc wewnątrz. Miała wrażenie, że rumieniec pokrywa całe jej ciało. - Jest mi strasznie mokro.
- Gdzie? - poczuła jak jego dłoń wślizguje się w majteczki, a dwa palce docierają do muszelki, gładząc ją delikatnie. - Tu?
Androw pochylił się bardziej i musnął wargami pierś dziewczyny.
Jęknęła zaskoczona, czując jak jego gorące palce przesuwają się po jej mokrej skórze. Chciała ścisnąć nogi ale te odmawiały jej posłuszeństwa. Wsunęła drżące palce, we włosy chłopaka, patrząc jak jej dotyka.
- Tam… i jeszcze głębiej. - Mimo wcześniejszych gróźb był delikatny. Elsbet miała dwa lata by obejrzeć co nieco porno i w porównaniu z tamtym, to wszystko było takie… miłe. - Chciałabym by i tobie było przyjemnie.
- Jest. Rozwiązałaś jeden z moich dylematów - powiedział, podnosząc głowę, w jego oczach błysnęły psotne ogniki - Naprawdę masz fajne cycki.
I na dowód tych słów pocałował drugą pierś, ssąc przy tym lekko brodawkę. Wszystko to jednak okazało się dywersją. Nim Mi się zorientowała, palec mężczyzny wślizgnął się do jej wnętrza.
Elsbet krzyknęła cicho i zaskoczona zasłoniła dłonią usta. Było potwornie gorąco, miała niemal wrażenie że zaraz się rozpuści. Do tego gdy wsunął w nią palec na chwile znów zabrakło jej powietrza. Starając się nie zabierać dłoni z ust łapała oddech. A to był tylko palec!
Zresztą po chwili dłoń mężczyzny się wycofała.
Androw uniósł biodra dziewczyny, by ściągnąć jej majtki. Po raz pierwszy widziała, jak wzrok “męskiej królowej lodu” jest pełen ognia, gdy ten patrzy na nią. Gdy rozebrał ją, delikatnie nacisnął jej uda, dając znać, by rozszerzyła nogi.
Patrzyła na niego czując zarówno obawę jak i ciekawość. Dotykał jej mężczyzna, który był przystojny, miły. Jego dotyk sprawiał jej przyjemność. Byłaby głupia gdyby nie widziała, że ma na niego ochotę. Tyle że tak bardzo nie wiedziała, co to dokładnie oznacza.
Zabrała dłoń z ust chcąc zapytać, co Androw planuje, ale ugryzła się w język. Miała mu zaufać i chyba teraz trzeba było to zrobić. Toż to, że zobaczy, że jest mokra niczego nie zmieni. I tak już jej tam dotykał. Powoli rozchyliła nogi, nie odrywając wzroku od twarzy chłopaka.
Był poważny - jak zwykle, ale jego oczy miały zupełnie inny wyraz, kiedy powoli ułożył się między jej nogami i zaczął całować wewnętrzną stronę uda. Jego usta wędrowały powoli ku górze, a on przyglądał się reakcjom Elsbet. Kiedy dotarł już prawie do jej łona, zawahał się, po czym zaczął robić to samo z drugim udem, zaczynając wędrówkę gdzieś w połowie i przesuwając się górze. Tym razem jednak wydawało się, że nie zrezygnuje, gdy dotrze do jej kwiatu kobiecości.
Elsbet czuła jak jej oczy rozszerzają się od zaskoczenia. On chyba nie planował? To nie tak, że będzie ją całował tam? Sama wizja zbliżającej się pieszczoty, sprawiła że jeszcze mocniej zaczęła reagować na jego dotyk. Drżała przy każdym pocałunku. Czy Androw naprawdę planował jej tej nocy pokazać wszystko? Przygryzła wargę, by nie jęknąć gdy poczuła jego oddech tuż przy swojej kobiecości.
Czuła jak coś zbiera się w jej podbrzuszu. Jakiś dziwny ucisk, który tylko czeka na rozluźnienie. Jej ciało chciało naprzeć na Androw, ale… Chyba nie powinna. Nie powinna, ale chciała. Patrzyła zafascynowana na poruszającego się, między jej nogami, mężczyznę. Chciała by pokazał jej wszystko, skreślić z tego życia choć kilka niewiadomych. Ostrożnie wsunęła dłonie w jego włosy. Nie odpychała go, nawet, mimo potwornego wstydu, delikatnie pociągnęła go w swoją stronę.
Tymczasem on się nie spieszył, gdy jego usta dotarły do jej wilgotnego kwiatuszka, rozchylił jego płatki delikatnie palcami. Uniósł lekko głowę, by spojrzeć w oczy Elsbet i... dmuchnął w jej najbardziej intymny zakątek, a gdy wzdrygnęła się, wpił usta w jej słodką brzoskwinkę ssąc ją z lubością.
Jej biodra naparły na jego usta. Szybko zabrała jedną dłoń z głowy Androw, zasłaniając nią usta. Dlaczego głos wyrywał się z niej wbrew jej woli? Dlaczego nie była w stanie kontrolować swoich ruchów? Jej nogi rozchyliły się szerzej, mimo iż głowa chciała je ścisnąć. Wszystko mówiło jej, że powinna się zakryć, zwinąć w kłębek. Osłonić od uczuć, nad którymi nie panuje, a ciało miało to w głębokim poważaniu. Zacisnęła dłoń spoczywającą na włosach Androw w pięść. Czy to naprawdę było dla niego przyjemne? Czemu?
Patrzyła na poruszającą się białą czuprynę, czując jak gorąca kula w jej podbrzuszu zaczyna gwałtownie rosnąć, grożąc wybuchem. Jej biodra, poruszały się delikatnie, wbrew jej woli, jakby chciały pogłębić doznania, które zapewniał jej mężczyzna.
A on chyba był tego świadomy, bo przesunął usta wyżej i przy samym dotyku jego warg Mi omal nie poczuła, czym jest “orgazm łechtaczkowy”. Androw jednak cofnął na moment twarz i znów na nią chuchnął, tym razem na jego obliczu pojawił się ten lekko ironiczny, skromny uśmieszek. Patrzył jej w oczy, podczas gdy dwa z jego paluszków poczęły powolutku wpełzać do wnętrza jej wulkanu.
Kula przestała rosnąć, a ona poczuła, że nie chce tego. Chce by to coś w jej wnętrzu wybuchło i to jak najszybciej. Spojrzała na Androw odrobinę zła, ale już po chwili jej myśli znów odpłynęły. Jej ciało chętnie przyjęło do siebie palce, znów pozbawiając ją oddechu. Patrzyła na niego widząc, że nie może skupić wzroku. Bawił się nią. Normalnie by się zirytowała, ale teraz było to zbyt przyjemne. Jej biodra poruszyły się, przez co sama nabiła się na męskie palce. Chciała więcej, ale nie wiedziała czy jest w stanie więcej wziąć. Ta kula w jej brzuchu? Czy to był ten zbierający się, legendarny orgazm? Czy tak to wygląda?
- Androw… - Ledwo wydusiła z siebie jego imię. Czuła że zaraz oszaleje od tego gorąca. - … chcę dojść.
Znów ten uśmiech, a potem poczuła jego wargi na łechtaczce, którą zaczął trącać języczkiem a potem ssał ją namiętnie, jednocześnie coraz mocniej i głębiej wchodząc palcami w szparkę dziewczyny. Elsbet nie zdążyła zatrzymać okrzyku. Kula w jej wnętrzu ponownie zaczęła rosnąć teraz jednak szybciej, gwałtowniej. Jej nogi chciały coś robić, ale nie była pewna co, więc zaparła się nimi o pościel. Jeszcze chwila, jeszcze jeden ruch jego języka.
Poczuła w swoim wnętrzu wybuch. Krzyknęła głośno, zaskoczona tym doznaniem. Jej całe ciało przeszył gorący impuls i po chwili zaczął się rozlewać po całym ciele w postaci dreszczy. Zacisnęła obie dłonie na włosach chłopaka.
- Androw… - Jej usta były dziwnie suche, z trudem łapała oddech. Doprowadził ją… naprawdę ją doprowadził. Patrzyła na niego zachwycając się tym widokiem. Po chwili pojawiły się jednak wątpliwości. On nie doszedł? Nie była w stanie zrobić nic by było mu przyjemnie. Poczuła odrobinę goryczy. Nawet nie wiedziała jak. - Androw, a ty?
Mężczyzna wyjął palce i spijał jeszcze chwilę jej soki rozkoszy. Oderwał się wreszcie, ciężko przy tym dysząc.
- Ja... - wyglądało jakby walczył ze sobą - Nie umiałbym być dość delikatny. Zaraz wrócę - powiedział i rozejrzał się za drzwiami do łazienki.
Elsbet chwyciła jego rękę, nie pozwalając mu się ruszyć.
- To nieuczciwe. - Przyglądała mu się uważnie. Czy naprawdę zamierzała to powiedzieć. Irytował ją fakt, że nie wie co ma robić. Że nie wie jak ma go zatrzymać. - Nawet jak nie będziesz delikatny. Chcę… chcę byś we mnie wszedł. Powiedziałeś, że jeśli czegoś chcę to mam to brać. A ja chcę ciebie. - Zawahała się patrząc na niego. - Tylko nie wiem jak to wziąć.
W jego oczach znów pojawił się ogień. Nagle Androw skoczył na nią i dosłownie przygniótł do łóżka, trzymając jej ramiona.
- Mi, nie chcesz tego... Nie mów mi takich rzeczy... - powiedział ocierając się nabrzmiałą męskością o jej kwiatuszek, od którego dzielił go tylko materiał przemoczonych lekko bokserek - Natychmiast powiedz, że mam cię zostawić. - potrząsnął nią mocniej, poczuła, że jego członek jest twardy jak skała. Tymczasem białowłosy wpił się rękami w jej ramiona, jakby szukał ratunku i wysyczał przez zęby - Powiedz to... bo... nie dam rady!
Patrzyła na niego zaskoczona i lekko wystraszona. Był ciężki. Nie miała z nim żadnych szans, ale też nie chciała stawiać oporu. Doprowadziła go do szaleństwa i musiała przyznać, że… podobało jej się to. Czuła dreszcze gdy ocierał się o nią. Zupełnie jakby ciało, mimo spełnienia wołało o jeszcze. To była głupota. Będzie bolało. Była pewna, że będzie bolało, jednak widząc jego rozgorączkowane spojrzenie upewniła się, że tego chce. Uśmiechnęła się do górującego nad nią chłopaka.
- Androw… - Czuła jak jej głos drży. Teraz już nie było odwrotu. Był o tyle większy od niej. Nawet nie była pewna czy się w niej zmieści. - … już mówiłam. Nie chcę byś mnie zostawiał. Weź mnie, weź mnie tak jak masz och...
Nie dokończyła, bo mężczyzna wpił się pożądliwie w jej wargi. Jego dłonie zaczęły nerwowo szamotać się z bokserkami, które jak na złość nie chciały zsunąć się z jego bioder.
Elsbet sięgnęła drżącą dłonią do jego bielizny i powoli pomogła mu odciągnąć gumkę od bokserek. Jej palce z zaciekawieniem przesunęły się po uwolnionej męskości. Odchyliła się lekko zaskoczona.
- Jest taki długi. - Jej palce dojechały do samego czubka. W sumie Androw był duży, naturalne, że ta część też taka będzie. Zabrała drżącą dłoń opierając ją na ramieniu chłopaka. Jak mogła jednocześnie tak się bać i tego chcieć?
On zaś z wściekłością skopał bokserki na ziemię i przygniótł swoim ciałem Elsbet, wciskając się pomiędzy jej uda. Poczuła jak gorąca męskość ociera się o wejście do jej wilgotnej od soczków i jego śliny szparki. Androw uniósł się na chwilę na łokciach, by spojrzeć na nią z góry.
“Kocham cię, wiewióro” - powiedział w jej wspomnieniach, w niemal identycznym ułożeniu ciał, lecz na innym łóżku, w innym pokoju... A może to było tylko pragnienie? Silne ciało mężczyzny natarło na nią szturmem i... nagle poczuła, że jest w niej!
Mi poczuła ból, a chwilę później zdała sobie sprawę, że znów brakuje jej powietrza. Czy to naprawdę były wspomnienia, czy tylko kolejny sen na jawie. Chciała się uśmiechnąć by go uspokoić, ale nie była w stanie. Miała wrażenie, że chłopak wbił się jej prawie do gardła. Patrzyła na niego, czując jak jej głowa odpływa.
On zaś wpił się w jej szyję prawie boleśnie i wszedł jeszcze głębiej... zastanawiała się, jak to możliwe, a on wciąż zagłębiał się w niej, rozpychając jej wnętrze. A potem zaczął się poruszać - od razu szybkimi, mocnymi ruchami.
Elsbet krzyknęła przy kolejnym ruchu. Rzeczywiście nie był w stanie nad sobą zapanować. Na szczęście z krzykiem przyszedł oddech.
- Kochanie, zwolnij. - Ledwo wydusiła z siebie słowa, dopiero po wypowiedzi zdając sobie sprawę z ich sensu. Czyżby to była reakcja, na to co podpowiedziały jej “wspomnienia”? Przygryzła wargę. Pozwoliła mu brać siebie tak jak ma ochotę, teraz nie powinna marudzić.
- Nie mogę.. - powiedział młócąc ją dosłownie swoimi lędźwiami. Jeszcze kilka szybkich pchnięć i wyszedł z niej gwałtownie. Poczuła jak lepka ciecz zalewa jej uda i brzuch.
Androw pochylał się nad nią na wyprostowanych rękach i dyszał ciężko.
- Wybacz... nie... mogłem... się opanować... jestem do bani.
Mi pogładziła jego twarz. To wyglądało jakby naprawdę miała pierwsze wspomnienia. Czemu nie miała ich do tej pory? Toż przebywali z Androw niemal co wieczór razem.
- Muszę przyznać, że wytrącenie cię z równowagi sprawiło mi sporo przyjemności. - Wyszczerzyła się. Czuła ból w kroczu. Ciekawe jak to odbije się na jej jutrzejszym chodzie. Na szczęście jej głowa pomału wracała do normy. - A teraz chcę całusa. Ach i zapomniałabym. Nie jesteś do bani.
Spojrzał na nią ponuro, siadając na łóżku. Zamiast całusa spytał:
- Mogę zapalić?
Elsbet uniosła się i jęknęła lekko z bólu. Po chwili objęła Androw od tyłu.
- Naprawdę tego chciałam. - Oparła zgrzane czoło o jego plecy. - Chciałam ci sprawić przyjemność. A zapalić możesz, ale po całusie. Nie chcę się całować z popielniczką.
Westchnął.
- Ciężko cię zniechęcić - powiedział i odwrócił głowę, by złożyć na jej ustach czuły pocałunek.
Elsbet już dużo spokojniej oddała całusa.
- Wiesz… przez chwilę wydawało mi się, że coś wróciło. - Objęła go ponownie, nie wypuszczając z łóżka. - Było trochę jak wspomnienie, ale raczej to niemożliwe.
Chwycił jej dłoń i ucałował. Raz, drugi, trzeci... zaczął całować każdy z jej palców z ogromną czułością, o którą nigdy wcześniej by go nie podejrzewała.
Mi poddała się pieszczocie, milcząc przez chwilę.Skąd w Androw tyle czułości? Ile tak naprawdę widział w swoich przebłyskach.
- Byłeś nade mną, tak jak przed chwilą. Powiedziałeś, że mnie kochasz. Nazwałeś wiewiórą. - Uśmiechnęła mając przed oczami tą krótką scenkę. - To było takie ciepłe.
Spojrzał na nią.
- Nie powinnaś mi tego mówić, wiesz? - wstał, poczochrał się bo czuprynie, nagi, umięśniony, z tatuażami na całym ciele - Pójdę wziąć prysznic... jeśli mogę. - powiedział.
- Jasne. Drzwi od łazienki, to te przy kuchni. - Elsbet postawiła nogi na ziemi. Były dziwnie słabe, a do tego bolało ją całe krocze. - Zaraz przyniosę ręcznik, też powinnam się wykąpać. - Przesunęła dłonią po brzuchu zbierając na palcach trochę spermy.
Spojrzał na ten ruch jak zahipnotyzowany.
- Chcesz... pierwsza iść? - zapytał jakoś tak niepewnie.
Dziewczyna przyglądała się swoim palcom, jakby dopiero docierało do niej co zrobili. W sumie to był jej pierwszy raz, choć po tamtym wspomnieniu ciężko o nim było tak myśleć. Rozsmarowała spermę między palcami. Trochę głupio. Miała wyciągnąć ręcznik, a ubrudziła sobie rękę. Wypadałoby pójść do łazienki i ją umyć, ale jakoś jeszcze nie czuła się na siłach. Mogłaby wytrzeć ją ordynarnie w pościel, Androw i tak chyba nie miał najlepszej opinii o jej potrzebie trzymania porządku, tylko… Biała maź wzbudzała jej ciekawość. Powoli zlizała trochę z palców. Było słone… i gorzkie. Miało dziwną konsystencję. Wsunęła palce do ust i wylizała je dokładnie. Dopiero po tym do jej świadomości dotarło pytanie chłopaka.
Podniosła na niego wzrok lekko speszona.
- Możesz iść pierwszy. - Spróbowała się podnieść, opierając się o łóżko. Chyba będzie musiała korzystać z podpórek. Nagle cieszyła się, że mieszkanie jest takie małe.
Podskoczył do niej nagle. Jego oczy znów płonęły.
- Dlaczego to zrobiłaś? - wskazał jej palce - Wiesz, że... doprowadzasz mnie do szaleństwa? A powinnaś trzymać się ode mnie jak najdalej. Tak długo się starałem trzymać dystans, a ty... - przełknął ślinę i pocałował ją, przyciskając do siebie pewnie, ale też i czule, bez wcześniejszej gwałtowności.
Elsbet objęła go. Całowanie było bardzo przyjemne. Czuła też, że z każdym kolejnym pocałunkiem podchodzi do tego coraz spokojniej. Nagle zamiast skupiać się na samym akcie, może cieszyć się tą chwilą.
- Musiałam wyczyścić rękę, a byłam ciekawa jak smakuje. Nie jest takie złe. - Uśmiechnęła się. - Czemu starałeś się trzymać dystans?
Pogładził ją po policzku.
- Chodź, umyjemy się oboje, a potem... musimy pogadać. Może sama zrozumiesz, że lepiej się ze mną nie zadawać, szalona wiewiórko. - pocałował jej czoło.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 31-10-2017, 22:31   #8
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elsbet przytaknęła i poczłapała do szafy by wydobyć z niej ręcznik dla Androw. Wymagało to odrobiny gimnastyki polegającej na przytrzymywaniu zawartości i przeszukiwaniu wnętrza. Dosyć trudne, gdy człowiek ledwo stoi na nogach. W końcu udało się i dumna z siebie poprowadziła chłopaka do łazienki. Było to jedyne pomieszczenie, które wyglądało dobrze. Głównie dlatego, że tylko tu była w stanie się zrelaksować. Poza tym ta łazienka, była głównym argumentem dla którego została w tym mieszkaniu. Był w niej prysznic ale i mała wanna. Wystarczająca by mogła się w niej rozłożyć, obok stał stołek z kilkoma książkami.
- Wskakuj, razem się chyba nie zmieścimy. - Odwiesiła ręcznik obok prysznica, starając się go nie ubrudzić o swoje ciało.
- Wyglądasz jakbyś bardziej potrzebowała tej wanny. Ja wezmę prysznic - powiedział Androw i zaczął napuszczać jej wody.
- Sprawdź czy ci pasuje - powiedział, a gdy potwierdziła, że temperatura jest w porządku, bez wysiłku praktycznie mężczyzna wziął ją na ręce i wsadził do wanny.
Elsbet roześmiała się gdy znalazła się w wodzie. Jak to się działo, że ten Androw potrafił tak bardzo poprawić jej nastrój. Oparła się o wannę patrząc jak chłopak się myje. Ciepła woda rzeczywiście pomagała. Obolałe ciało powoli odprężało się.
Białowłosy zaś stał tyłem do niej myjąc się i tylko czasem zerkał przez ramię. Wydawało się, że uwaga Małej Mi peszy go, choć przecież nie miał się czego wstydzić. Wreszcie zakręcił kurek i owinął się w pasie ręcznikiem. Włosów nawet nie wytarł, jedynie potrzepał nimi i palcami zaczesał do tyłu.

- Jak się czujesz? - zapytał, przysiadając na muszli klozetowej.
- Dobrze. - Z jakiegoś powodu nie mogła oderwać od niego wzroku. Może przez to, że po raz pierwszy mogła popatrzeć na faceta bez stresu. - A ty?
- Jakby zamiast wody było w tej wannie moje poczucie winy, to byś się utopiła. - powiedział z błyskiem wesołości w oku, który jednak zaraz zgasł - Nie chciałem, by tak to wyglądało. Zjebałem... a w dodatku wiem, że nie powinienem nawet prosić cię o drugą szansę.
- Ciężko powiedzieć, bym się nie prosiła. - Mi podniosła się wyjmując korek. Korzystając okazji, opłukała się. Przez chwilę stała w wannie obserwując Androw z góry. - To opowiesz mi, czemu mam się z tobą nie zadawać?
- Jak przestaniesz testować moją samokontrolę i chociaż się owiniesz. - odparł. Nie patrząc jej w oczy wstał i wyszedł z łazienki. Poszedł do lodówki po piwo. Po odgłosach Mi poznała też, że nalewa jej wina.

Mi spojrzała, na odwieszony przy prysznicu ręcznik. Trochę miała nadzieję, że Androw jej go poda. Westchnęła i opierając się o krawędź wanny, spróbowała wyjść. Szło całkiem nieźle. Noga w wannie utrzymała ciężar, niestety ta druga nie chciała już współpracować. Ręka poślizgnęła się i Elsbet wywinęła orła wprost na leżący na podłodze dywanik.
- Ajć… - Oparła głowę o podłogę. - Jesteś najlepiej wydanymi pięcioma funtami ever.
Po chwili był już przy niej Androw, zbierając ją z podłogi.
- Mało ci jednej amnezji, ostatnie dwa lata też chcesz zapomnieć? - obsztorcował ją, choć jego gesty były opiekuńcze.
Elsbet dała się podnieść z podłogi, chętnie korzystając z pomocy.
- Wiesz… może tak resetuję się raz na dwa lata tylko o tym nie pamiętam. - Mi uśmiechnęła się i poczłapała po ręcznik. Wycierając się zerknęła na Androw. - Zaraz założę coś i przyjdę.
- Jakbyś potrzebowała pomocy, wołaj. - Powiedział, lecz tym razem śledził ją uważnie wzrokiem.
Dziewczyna przytaknęła i wydobyła z koszyczka swoją piżamę. Chwilę patrzyła na flanelową koszulę i spodnie w czerwoną kratę, ale uznała, że ze spodniami może być podobny problem co z wanną. Góra będzie musiała wystarczyć. Założyła za dużą koszulę i jak zwykle podwinęła rękawy.

- To jestem gotowa. - Uśmiechnęła się. Podpierając się na wszelki wypadek ruszyła w stronę pokoju. Że też dwa lata przerwy, musiały teraz zaowocować czymś takim. W sumie Androw nie obszedł się z nią delikatnie. Powoli podeszła i zajęła miejsce na kanapie.
Postawił przed dziewczyną kieliszek z winem, po czym sam usiadł obok. Na tyle blisko, by mogła dosięgnąć go ręką i zarazem na tyle daleko, aby nie dotykali się cały czas.
Białowłosy napił się piwa, po czym zaproponował Elsbet fajkę, wystawiając przed nią paczkę.
Mi pokręciła przecząco głową. Nie lubiła papierosów. W większości paskudnie śmierdziały, a do tego psuły głos. Jednak jeśli Androw potrzebował, to nie był problem. Podkuliła nogi wpatrując się w wypełniony winem kieliszek. W sumie to nie chciała już pić. Miała swoje pierwsze wspomnienie! Za nic nie chciała mieć choćby najmniejszej wątpliwości, że to zwidy przy alkoholu.
Potem sam zapalił papierosa. Zaciągnął się dymem i dopiero, gdy wypuścił go z płuc, zaczął mówić:
- Nie chcę, byś mnie źle zrozumiała, te urywki wizji po dragach, które mam z tobą często są całkiem fajne, więc nie miałbym nic przeciwko, gdyby okazały się wspomnieniami. Problemem jest jednak to, że... ogólnie jednak przeraża mnie myśl, że część z tych wizji to prawdziwe wspomnienia, bo jeśli tak... - znów przerwa na zaciągnięcie się - Jeśli tak, to znaczy, że skrzywdziłem wielu ludzi. Fizycznie (choć psychicznie zapewne też). Chyba nawet... - spojrzał ciężko na dziewczynę - Kogoś zabiłem.
- Ja… jakoś nie wierzę, że nawet utrata pamięci może zmienić charakter. Gdy patrzę na siebie i na ilość odruchów, zachowań których nie do końca kontroluję… - Oderwała wzrok od kieliszka i spojrzała na Androw. Widząc, że na nią patrzy poczuła jak znów oblewa ją rumieniec. - Jeśli ci nie odpowiadają tamte wizje, to pewnie wtedy też ci to nie odpowiadało. Albo po prostu nie są prawdą.
- A masz jakieś pokrycie swojej radosnej teorii? - zapytał Androw swoim zwykłym, lekko sarkastycznym tonem - Powiedzieli ci, że pracujesz w bibliotece, więc czujesz się bibliotekarką, a gdyby w szpitalu powiedzieli ci, że jesteś nauczycielką? Albo tajnym szpiegiem? Dlaczego miałabyś im nie uwierzyć w to bardziej niż w to, co usłyszałaś o sobie z ust obcych ludzi?
Elsbet wydęła policzki zirytowana i odwróciła od niego wzrok.
- Nie mam nic na poparcie. Mną się nikt nie zajmował, wiesz. Dali klucze, dokumenty i tyle. Nie mówili, że kiedyś zachowywałam się w jakiś konkretny sposób, bo i z czego mieliby to wnioskować? - Dziewczyna podkuliła nogi i objęła je, opierając brodę na kolanach. - Jeśli zachowuję się jakoś to nie wiadomo z czego to wynika, bo toż chyba nie wyrobiłam sobie charakteru w dwa lata, co? - Skupiła wzrok na kieliszku, oglądając swoje odbicie. Równie dobrze mogła być wredna bo zobaczyła, że ma rude włosy. - A na bibliotekarkę nadaję się tak samo jak na tajną agentkę. Robię to bo muszę za coś żyć, a nigdzie indziej mnie nie wezmą.
- Nie masz charakteru bibliotekarki - odpowiedział mężczyzna i znów się napił.
- A mam charakter pasujący do jakiegokolwiek zawodu? - Mi nie odrywała wzroku od kieliszka, czasem zerkając w nim na zakrzywione odbicie Androw.
Odchylił się do tyłu, namyślając.
- Sam nie wiem... ale cycki... cycki masz striptizerki. - stwierdził i chyba po raz pierwszy usłyszała jak chichocze.
Mi uśmiechnęła się. Miło było słyszeć jego śmiech.
- Ty masz całe ciało striptizera. Może jednak powinniśmy się rozbierać podczas koncertu.
Androw skrzywił się.
- Wolałbym wyglądać normalniej... ale kiedy mam koszmary z wizjami... tylko wycisk fizyczny jest w stanie mnie uspokoić. - wyznał.
- Ja po prostu nie śpię. - Elsbet zmusiła się by spojrzeć na chłopaka. Teraz gdy wiedziała co skrywa ręcznik, jej ciało reagowało jakoś dziwnie. Czuła wychodzący na twarz rumieniec i dziwny przyjemny dreszcz. Chyba powinna myśleć o czymś innym. - Myślisz, że mógłbyś kogoś zabić?
- Tak. - odpowiedział krótko i bez zastanowienia niemal.
To ją lekko zaskoczyło, skupiła wzrok na jego twarzy.
- Myślisz, że mógłbyś mnie zabić?
Westchnął.
- Nie mam powodu, żeby cię zabijać. Za to mam kilka, by tego nie robić. Ale obcą osobę... wiesz, kwestia motywacji. - Powiedział dość lekko, jakby to było najbardziej logiczne z rozwiązań.
Elsbet odwróciła wzrok. Ona by nie była w stanie kogoś zabić… chyba. Nigdy się nad tym nie zastanawiała. Jaka by musiała być odpowiednia motywacja? Czy była taka? Objęła mocniej nogi. Przeżyła swój pierwszy raz… dobra chyba nie pierwszy. Ale fakt faktem kochała się z kimś, kto robił takie deklaracje. Jakby nie było już dość dziwnie. Do tego jedyne coś co mogłoby być jej wspomnieniem jest z nim związane. Dłoń zaczęła się powoli przesuwać po nagiej skórze nogi. Jak powinna reagować. Bać się Androw? Powiedział, że jej by raczej nie zabił. W łazience wydawał się raczej czuły, w łóżku… poczuła jak rumieniec rozlewa się bardziej.
- Czemu więc nie powinnam się z tobą zadawać?
- A chcesz się spotykać z mordercą? - odparł pytaniem na pytanie, śledząc jej palce, lecz samemu się nie ruszając z miejsca.
- Ja… nadal nie uważam ciebie za mordercę. - To było dziwne. Jak ktoś ktoś kto… martwił się o nią mógłby zabić kogoś innego. - Cały czas mówisz, że to wizje. Nie wiem… To dziwne. - Tamto wspomnienie. Czy to przez nie, miała wątpliwości? Przeniosła na niego wzrok. Naprawdę mógłby kogoś zabić, a potem przyjść do niej. Całować ją. Czy czułaby się z tym dobrze. Czemu teraz wydawało się jej to zupełnie obojętne. - Tak. Chciałabym z tobą być ale chciałabym wiedzieć jak kogoś zabijesz.

Spojrzał na nią. Chwilę patrzył na nią bez słowa, po czym zapytał:
- Dlaczego ci tak zależy?
- Zależy... - To ją zaskoczyło. Czy jej zależało? Zależało na Androw czy na wspomnieniach, które mogłaby przy nim odzyskać. Ciężko powiedzieć by coś czuła. Może przyjemny dreszczyk? Androw był dla niej obcy jak każdy inny, a jednak… - Lubię jak twoje oczy się cieszą.
- Głupia wiewióra... - powiedział wplatając palce w jej włosy i przyciągając jej twarz do pocałunku.
Mi zasłoniła jego usta dłonią uniemożliwiając pocałunek.
- Mówiłam, że nie będę się całować z popielniczką.
Prychnął, ale poznała, że jest rozbawiony.
- A tam na dole też ci to przeszkadza? - wsunął dłoń między jej uda i nacisnął delikatnie, by je rozdzieliła.
Zadrżała, ale posłusznie rozchyliła nogi. Androw naprawdę miał jeszcze ochotę? Czy tylko się z nią droczył.
- Tam… chyba nie przeszkadza. - Poczuła jak rumieniec zaczyna ją piec.
Mężczyzna płynnym ruchem ześlizgnął się z kanapy na ziemię i usiadł między nogami Elsbet, nurkując głową pod jej koszulkę. Poczuła dotyk jego ciepłego i mokrego języka na swoim łonie.
Mi zasłoniła swoje usta dłońmi, by stłumić jęknięcie. Nie rozumiała. Czemu Androw robił to dla niej? To nie mogło być dla niego przyjemne, prawda? Patrząc na poruszającą się pod koszulką głowę, poczuła jak w jej wnętrzu rośnie nowa kula. Znowu?! Gdy już myślała, że po tamtym bólu nie da rady. Niepewnie pogładziła przez koszulkę głowę mężczyzny… mordercy i ćpuna.
Atak na jakieś wrażliwsze miejsce wybił ją z zamyślenia. Jęknęła, po czym uśmiechnęła się. Będzie się tym martwić kiedy indziej.

Tej nocy wiele ze sobą już nie rozmawiali, choć zasnęli dopiero nad ranem, wtuleni w siebie - dwoje rozbitków na morzu wspomnień.
 
Aiko jest offline  
Stary 03-11-2017, 10:20   #9
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Obudziła się z dziwnym uczuciem, że coś się zmieniło. Na początku nie wiedziała o co chodzi i leniwie przeciągnęła się... natrafiając ręką na głowę śpiącego obok Androw.
- Auuu... - poskarżył się, budząc przy okazji. Odwrócił się do niej i spojrzał na nią jakoś tak niepewnie, jakby zastanawiał się jak dziewczyna zareaguje na jego widok.
Elsbet przyglądała mu się zaskoczona. Czyli jednak wczorajszy wieczór miał miejsce. Czyli robili to? Poczuła jak rumieniec wypływa jej na twarz.
- Przepraszam i… dzień dobry. - Uśmiechnęła się niepewnie.
Spojrzał na nią raz jeszcze po czym obrócił się na drugi bok i zakrył kołdrą prawie po czubek głowy.
- Chcę śniadanie do łóżka - powiedział stłumionym przez pościel głosem.
Chwilę przyglądała mu się. Kopnąć go czy pocałować? Przeczesała włosy odgarniając je z twarzy i usiadła na łóżku. Po wczorajszych zabawach bolały ją piersi… krocze, nogi.
- Chyba wczoraj wystarczająco się najadłeś. - Przeciągnęła się, rozglądając się po pokoju. Wszędzie były ich ubrania, w powietrzu unosił się zapach alkoholu. Jak w ogóle to się zaczęło.
I wtedy znów pojawiła się wizja. Inne mieszkanie, lecz bałagan podobny, a obok zamiast białej czupryny - brązowa.
- Nie dziwię się, że jesteś taka mała, skoro uważasz to za posiłek - zamarudził Androw, nie wychylając się spod kołdry.
Przez chwilę nie była pewna co się dzieje. Jakie włosy miał Androw przed zmianą koloru? Czy jest szansa, że był to ktoś inny. Tamten pokój… czy był podobny do tego, który widziała wczoraj? Androw miał ciemne brwi… prawda. Przetarła twarz i zdała sobie sprawę, że siedzi w ciszy od dłuższej chwili. Wstała z łóżka, opierając się o nie. Powinna wziąć prysznic, skupić się na tym co jest.
- Powinnam mieć płatki i mleko.
Mężczyzna nie odpowiedział. Może znów zasnął? Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Spojrzała na drzwi zaskoczona. Nie spodziewała się gości, tym bardziej, że niebawem powinna wyjść do pracy. Wyjęła z szafy jakiś za duży sweter i podeszła do drzwi nakładając go na siebie.
- Kto tam? - Obciągnęła ubranie, upewniając się, że zasłania jej tyłek.
- Dostawca z Market Barket. Przywiozłem zamówienie. - usłyszała głos jakiegoś podrostka.
- No wreszcie! - mruknął Androw, odrzucając kołdrę i z błyskiem w oku spojrzał na zdziwioną dziewczynę - Weź mu otwórz, co? Mam nadzieję, że bułeczki będą ciepłe jeszcze.
Elsbet patrzyła niepewnie na Androw. Zamówił tu jedzenie? Czemu dostawcy to nigdy nie są kobiety. Poprawiła sweter. Wzięła głębszy oddech i otworzyła drzwi.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - przywitał ją młody, pryszczaty chłopak, wręczając reklamówkę z zakupami.
- Szynka Stołowa 1 opakowanie 200 gram, mozarella 250 gram, pomidor, ogórek, dwie caffe latte, 6 bułeczek i kiść białych winogron o wadze 330gram... - wyrecytował z rachunku, podsuwając Mi pod nos elektroniczny blankiet na potwierdzenie odbioru zakupu odciskiem palca.
- Sprawdź czy bułeczki są ciepłe! - usłyszała z głębi mieszkania.
Mi przewróciła oczami.
- Pan wybaczy, ale muszę sprawdzić czy bułeczki dla mojego panicza są ciepłe. - Uśmiechnęła się do sprzedawcy. Chłopak wydawał się skonsternowany, ale nic nie powiedział. Bułeczki były... letnie.
- Są letnie. Satysfakcjonuje cię to? - Zerknęła na Androw, upewniając się, czy ten w ogóle planuje podejść.
Ledwo się odwróciła, a jej wzrok natrafił na nagi, męski tors. Androw, stanął za nią, “ubrany” jedynie w ręcznik, owinięty wokół bioder. Mężczyzna złapał się rękami framugi drzwi i groźnie pochylił w kierunku dostawcy, zerkając do torby z zakupami. Mi usłyszała jak chłopak przełyka ślinę.
- Mogą być... ale napiwku nie będzie. Następnym razem bardziej się pospiesz. - powiedział do dostawcy białowłosy i zgarnął zakupy.
Elsbet potwierdziła zakup i zamknęła drzwi za sprzedawcą. Przyjrzała się Androw i tylko pokręciła głową z niedowierzaniem. Kiedy ten świr zamówił to jedzenie?
- Wezmę prysznic. - Podeszła do niewielkiego stołu przy kuchni i zrobiła na nim miejsce.
- No, śmierdzisz. Zrobię śniadanie. - powiedział i zajął się rozpakowywaniem zakupów, przyglądając się szczególnie uważnie warzywom i mrucząc coś pod nosem.
Mi otworzyła szerzej oczy. Ta biała cholera! Zdjęła z siebie sweter i rzuciła nim w Androw.
- Śmierdzę nie ja tylko twoja sperma. - Pokazała mu język i ruszyła do łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi i weszła pod prysznic. Odkręciła zimną wodę chcąc spłukać z siebie złe myśli. I pomyśleć, że ona się martwi tym, że mogła sypiać z innymi!
Poczuła jak irytacja schodzi z niej z kolejnymi strugami wody. Szybko wymyła głowę i wyszła z kabiny, spoglądając w lustro. Na jej ciele pozostało nieco śladów. Cóż dziś też będzie golf i długie spodnie. Tylko jak właściwie ma się zachowywać. Jak by było po staremu? Owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki.
Androw też zdążył się ubrać. Siedział na parapecie przy uchylonym oknie. Palił fajkę. Na stole zaś czekały pocięte i wyjątkowo zgrabnie przystrojone dodatkami bułeczki. Mężczyzna odwrócił głowę i spojrzał na Mi. Ciężko było coś odczytać z tej pozbawionej emocji twarzy.
Podeszła do szafy i stojąc do mężczyzny tyłem zaczęła się ubierać. Jakoś teraz trudno było się odezwać, chyba przez brak mimiki Androw. Nagle w świetle dnia czuła się dziwnie. Co za różnica już widział ją nagą. Wybrała czysty stanik i majtki. Ubrała je i szybko naciągnęła golf. Jak to jest, że wydawał się być tak cholernie obojętny, a robił tyle miłych rzeczy. Do tego jeszcze to kolejne wspomnienie.
- Jaki miałeś wcześniej kolor włosów?
- Rudy, ale wiesz, nie lubię rudzielców i zostałem full białasem. - odpowiedział, wygaszając fajkę i podchodząc do stołu, by wziąć jedną z bułeczek. Jego twarz jak zwykle była obojętna, choć wystarczyło jedno spojrzenie, by zobaczyć iskierki w jego oczach. Znów drwił.
Mi podeszła do niego bez spodni. Po chwili namysłu objęła go od tyłu. Przynajmniej wyjaśniła się nazwa zespołu.
- Już do mnie dotarło, że za mną nie przepadasz. - Nie chciała patrzeć mu przez chwilę w twarz. Kim był tamten brunet w jej łóżku… kim ona była? - Ładne kanapki.
- Mhm... - odparł tylko, siedząc i nie reagując na jej bliskość, po czym powiedział - Ciemny blond.
- Co ciemny blond? - Elsbet puściła go i usiadła przy stole. Sięgnęła po jedną z kaw. Wolałaby czarną po zbyt krótkiej nocy, ale darowanemu koniowi się w oczy nie zagląda.
- Żartowałem z tym rudym - powiedział, sięgając po kanapkę i nie patrząc na dziewczynę. Po chwili też dodał ciszej:
- Z tym że nie lubię rudych też.
Mi uśmiechnęła się przyglądając się mu. Biorąc pod uwagę jego entuzjazm wczoraj, byłaby zaskoczona gdyby rzeczywiście nie lubił rudych.
- Czemu zespół nazywa się Ginger? - Sięgnęła po jedną z kanapek. Nie mogła sobie przypomnieć kiedy ostatnio jadła śniadanie w domu. Chyba jakoś tuż po amnezji. Jednak na pewno nie było to takie śniadanie. Wgryzła się ze smakiem. - Pyszne.
Androw odwrócił wzrok.
- To tajemnica. - Powiedział i biorąc jeszcze jedną kanapkę, powiedział:
- Dobra, muszę lecieć do roboty. Widzimy się na koncercie.
No to noc oficjalnie się skończyła. Musiała przyznać, że chciałaby jeszcze chwilę poegzystować w ten dziwny sposób. Czas wrócić do swojego samotnego pustego życia. Postarała się by uśmiech pozostał na jej twarzy.
- Jasne, też powinnam się zaraz zbierać do biblioteki. - Elsbet podniosła się od stołu chcąc odprowadzić chłopaka do drzwi. Musiała jeszcze co nieco ogarnąć przed wyjściem.
Kiedy mieli się już żegnać, Androw przyjrzał się jej. Myślała, że ją pocałuje, przytuli lub chociaż coś powie... on jednak wyminął ją w milczeniu, zabierając z sobą resztkę latte.
Poczuła odrobinę… irytacji? Złości? Zawód? Zamknęła za nim drzwi i podeszła do okna. Nie rozumiała Androw. Z jednej strony wyglądał wczoraj jakby mu zależało. Teraz już nie była pewna. Przysiadła na parapecie by spojrzeć na zaparkowane niedaleko auto chłopaka. Nie to, że mogła czegoś żałować. Dwa wspomnienia w jedną noc, to całkiem niezła statystyka w porównaniu z dwoma ostatnimi latami. Poza tym… było przyjemnie. Trochę jednak bolało ją, że to chyba na tym się skończy. Bo chyba tak należy odbierać tego typu pożegnanie. A jednak, gdy otworzył drzwiczki w aucie, spojrzał w górę i zauważywszy ją podniósł rękę na pożegnanie. Potem wsiadł i odjechał.
Elsbet odmachała i gdy auto zniknęło jej z pola widzenia, zabrała się za zbieranie rzeczy. Jeden gest ale odrobinę poprawił jej nastrój. Podniosła z podłogi swoje wczorajsze ubrania i rzucony dziś w Androw sweter i po chwili przyglądania się nim, przytuliła je. Trochę nim pachniały. Łóżko pewnie jeszcze bardziej. Spojrzała na nie poważnie rozważając powrót i opatulenie się pościelą.
- Elsbet, rusz tyłek. - Wrzuciła ubrania do pralki i spakowała resztę jedzenia do pojemników. Resztki alkoholu wylała do zlewu. Ciekawe jak smakuje domowe wino… nigdy nie piła takiego. Wrzuciła jedzenie, przeczytane książki i nuty do plecaka. Spodnie i była gotowa do pracy.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-11-2017, 11:08   #10
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elsbet dopiła latte jeszcze przed wyjściem i idąc w stronę biblioteki, kupiła sobie jak zwykle podwójne espresso. Gdy kupowała kawę nadal czuła się dziwnie gadając z baristą. Na wszelki wypadek stała o krok dalej. Ta noc niczego nie zmieniła, do tego marsz szedł jej dziwnie powoli, nogi były rozleniwione. Po za tym po wczorajszym locie z wanny, wolała ich nie nadwyrężać. Skończyło się, że mimo wcześniejszego wyjścia, przyszła do pracy spóźniona.

Jak codziennie przeprosiła kierowniczkę i zabrała się za porządkowanie oddanych książek, dorzucając do tego swoje. Czekały ją dwie godziny sumiennej pracy, by kierowniczka nabrała wątpliwości i odwlekła wywalenie jej z pracy. Powinna sobie znaleźć coś innego. Tylko co? Kto weźmie laskę, która tak naprawdę nie ma nawet średniego wykształcenia. Może kawiarnia, jakaś knajpa… zirytowana wepchnęła kolejną książkę na półkę. Striptizerka. Gdyby tylko nadal nie czuła się dziwnie przy facetach. Może gdyby gapili się na jej goły tyłek co noc by z czasem przywykła. Tyle że kolidowałoby to z próbami, a ona chciała śpiewać. Nawet, że przez poranny tekst Androw tak bardzo nie czuła się członkiem zespołu. Czemu nazwa miałaby być jakąś tajemnicą?

Powinna się zdrzemnąć, wiedziała jednak, że przy takiej ilości myśli raczej nie uśnie. Do przerwy zastąpiła jedną z dziewczyn przy ladzie. Dzięki Androw nie musiała iść po lunch. Zresztą jakoś nie była głodna. Wypad do kantyny dobrze jej zrobi. Nie będzie się kisiła z własnymi myślami.
Tam spotkała woźną Ann i swoją koleżankę Dannę. Ann właśnie skończyła palić, więc wstała i pożegnała się z dziewczynami, narzekając na swoje obowiązki.
- Co tam? Słabo wyglądasz. - przywitała się.

[MEDIA]http://1.bp.blogspot.com/-NOztTUay6Yw/VXmNCIU4npI/AAAAAAAAFMs/UjFbwPH-874/s1600/PattySpivot.jpg[/MEDIA]

Choć Danna była w podobnym wieku, wydawała się ulepiona z innej gliny - zawsze taka elegancka i dystyngowana.
Oto i typ kobieta bibliotekarka! Wspomnienie nocnej rozmowy powróciło mimo odpychania go przez połowę dnia. Mi jakoś odruchowo spróbowała choć odrobinę poprawić włosy.
- Słabo spałam. Czuję się jakby ktoś przejechał po mnie walcem. - Uśmiechnęła się do Danny. - Idziesz jeść?
- Nie, jestem na diecie. - powiedziała blondynka, choć ciężko było dostrzec u niej jakieś nadprogramowe kilogramy. Danna uśmiechnęła się - I ty chyba też nie. Wyglądasz jakbyś chciała się wygadać…
- Nic wielkiego po prostu znów miałam koszmary. - Elsbet wzruszyła ramionami. Jakoś opowiadanie tego co wydarzyło się w nocy… poczuła jak lekki rumieniec atakuje jej policzki. Toż nie będzie mówiła, że miała swój “pierwszy raz". - Planowałam zjeść i ty też powinnaś zanim zupełnie znikniesz.
- Chcesz powiedzieć, że źle wyglądam? - Danna zmarszczyła brwi.
- Jesteś za chuda bym była w stanie to ocenić. - Mi uśmiechnęła się.
Danna jednak wydawała się nie zrozumieć żartu.
- Jak chcesz to idź, ja dołączę później. - Powiedziała, patrząc na wyświetlacz swojego telefonu.
Elsbet przewróciła oczami. Nie nadawała się do tych wszystkich “międzyludzkich" spraw.
- Wyglądasz dobrze, jak zwykle. Skąd nagle wątpliwości? - Przyjrzała się uważnie dziewczynie. Czyżby się stresowała. - Jeśli na kogoś czekasz, mogę ci potowarzyszyć.
- Na nikogo nie czekam, siedzę i klikam. Nie prosiłam cię też o ocenę czy dieta jest mi potrzebna, czy nie. - odpowiedziała Danna wyraźnie starając się ukryć irytację - Ja żreć nie idę i proponuję ci wygadanie się, jeśli chcesz. Tyle ode mnie.

Mi ugryzła się w język. To po kiego grzyba pytasz czy źle wyglądasz? Zamiast się odezwać tylko pokręciła głową. Już takie było jej szczęście. Jedyna “znajoma” z biblioteki, gadała z nią tak. A pierwszy facet w jej “nowym życiu” nawet się nie pożegnał. Do tego kolejna osoba, która chciała by się “wygadała”. Ciekawe czy jakby zostały sam na sam tak jak z Androw skończyłoby się na bliższej integracji. Chwilę obserwowała swoją pseudo znajomą. Pytanie czy w ogóle chciała o tym gadać? Prawda była taka, że niezbyt. Choć bardzo była ciekawa reakcji Danny. Zleje ją czy nie? Po chwili wyjęła z plecaka kanapkę ze śniadania i wgryzła się w nią.
- Nie do końca jestem pewna jak powinnam odbierać jedno wydarzenie. - Elsbet skupiła wzrok na swojej rozmówczyni. - Wczoraj zerżnął mnie facet, a rano nawet się nie pożegnał.
- Ugh, co za język! - bibliotekarka wydawała się zszokowana. Odruchowo poprawiła fryzurę, by zyskać nieco czasu na oswojenie, po czym zapytała:
- Skoro tak o tym mówisz... czy on cię zgwałcił? To trzeba przecież zgłosić.
Elsbet wzięła kolejny kęs kanapki. Jakim cudem ona i Danna kiedykolwiek zostały znajomymi? Czy była “taka" przed tą całą amnezją.
- Nie… to po prostu było… bardzo intensywne. - Odwróciła wzrok od Danny, czując lekki rumieniec na twarzy.
- Aha... w sensie, że jednak ci się podobało i chciałabyś z tym gościem coś więcej, a on się zmył? - spytała wprost blondynka, przyglądając jej się z uśmiechem.
I skąd nagle ta radość? Elsbet żuła bez pośpiechu kanapkę. Czy chciałaby coś więcej? Wizja kolejnej spędzonej podobnie nocy jakoś… nawet się jej podobała. Tyle że było to chyba niewykonalne. Po pierwsze Androw się zmył, a po drugie… była jeszcze Clara. Lepiej by nikt z zespołu się o tym nie dowiedział.
- Coś w ten deseń. - Wolała nie patrzeć na Danne i jej wyszczerzoną mordkę.
- Czyli życie w końcu zaczyna ci się układać, Elsbet. - Blondynka odłożyła telefon. - Myślę, że skoro dopuściłaś do siebie tego gościa, to warto o niego zawalczyć. Najwyżej nie wyjdzie, ale będziesz miała pewność. A... jaki on jest?
Mi zmusiła się do spojrzenia na znajomą. Mogła powiedzieć co nieco o poprzedniej nocy ale na pewno nie nazwałaby tego układaniem życia.
- Bardzo przystojny i jeszcze, bardziej cichy. Jeden z tych typów o twarzy bez wyrazu.

Danna zastanowiła się.
- A to nie ten twój kumpel z zespołu? - zapytała.
To ją lekko zaskoczyło… na chwilę. Przez sekundę zastanawiała się skąd Danna mogła wpaść na pomysł, że to ktoś z zespołu, ale szybko sama sobie odpowiedziała na to pytanie. Po prostu nie znała nikogo więcej. Nie licząc tej tu eleganckiej damulki i ludzi z Ginger jej znajomości nie istniały.
- Znasz mnie. Ciężko powiedzieć by ktokolwiek był moim “kumplem”. - Mi skończyła kanapkę i wydobyła z plecaka winogrona.
- Myślałam jednak, że bardziej profesjonalnie podchodzisz do tego zespołu - powiedziała Danna, sięgając po papierosa - Wiesz, że może wam się wszystko posypać, gdy to wyjdzie na jaw, albo gdy zaczniecie się gryźć? Ludzie, którzy chodzą ze sobą do łóżka albo się potem kochają, albo nienawidzą. Nie ma nic pomiędzy.
- Na serio myślisz, że ktoś z móżdżkiem dwulatka, może podchodzić do czegoś profesjonalnie? - Mi odwróciła wzrok od Danny. Nie była pewna co znajoma chce osiągnąć, ale jeśli pogorszyć jej stan to szło jej rewelacyjnie. Zjadła kilka winogron stając tak by nie czuć dymu. I kolejny palacz w jej życiu. - Fakt faktem po akcji z rana, raczej nic z tego nie wyjdzie.
- I nie powinno. Serio. - Bibliotekarka sięgnęła dłonią jej uda i pogładziła je, choć bez podtekstu - Nie chcę cię oceniać, ale... To nie jest facet dla ciebie. Zasługujesz na kogoś lepszego. A i dla waszego zespołu lepiej żebyście... no wiesz, trzymali się z da...

Urwała nagle, gdy muzyka w radiu umilkła.
Cytat:
Uwaga! Extra newsy! Mutant nazwany przez media “Żniwiarzem” znów zabił. Tym razem jego ofiarę z charakterystycznie zmiażdżoną czaszką znaleziono w Parku Narodowym Peak District. Rzecznik Korony odmawia komentarza, Rzecznik rządu zapewnia zaś, że będzie to ostatnia ofiara mordercy. Tymczasem policja ostrzega mieszkańców Menchesteru, Leeds i Schiefield oraz okolic, by nie opuszczali samotnie po zmroku swoich domów. Żniwiarz bowiem wydaje się kierować na północ wyspy. A teraz wracamy do przerwanego programu...
Elsbet wsłuchiwała się w milczeniu w komunikat. Czyli jednak zbliżał się w ich kierunku. W tym tempie może nawet jutro pojawić się w Edynburgu.
- Jak tak dalej pójdzie zespół może być moim najmniejszym zmartwieniem. - Mi przemilczała komentarz dotyczący tego, czy Androw jest czy nie jest facetem dla niej. Nie była pewna na kogo może zasługiwać kobieta bez wykształcenia, przeszłości i przy tym bibliotekarka od siedmiu boleści. Jednak była pewna, że nie był by to ktoś lepszy od tej białej cholery.
Dalsza rozmowa upłynęła kobietom na bzdurach bez związku ani z komunikatem, ani z życiem osobistym Elsbet. Gdy czas był najwyższe, by wracać do pracy, a Danna wydawała się mocno zirytowana towarzystwem koleżanki, blondynka nagle jakby zmieniła front i pożegnała się z nią, zapowiadając, że w najbliższym czasie mają wyrwać się razem gdzieś do klubu, aby ruda mogła poznać kogoś fajnego.
Mi odprowadziła wzrokiem swoją znajomą. Naprawdę była pewna, że to ona ma nierówno pod sufitem. A tu patrzcie, wychudzona bibliotekareczka ma jakieś ostre zamieszanie w głowie. Aż strach się bać, kogo by uznała za “odpowiedniego” partnera dla Elsbet.

Plus był taki, że już odbębniła swoje kilka godzin harówy i powpychała wazelinę tak gdzie trzeba, więc mogła się spokojnie przespać. Jak nabierze sił będzie mogła po pracy zajść na jakieś zakupy, a potem kto wie może nawet ogarnąć mieszkanie i poćwiczyć teksty piosenek.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 12-11-2017 o 18:53.
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172