Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2018, 15:10   #11
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Twi’lek wyraźnie rozluźnił się na słowa Lyria.
- Masz rację, dość już zabijania. Pracowałem dla niego już od dawna, prawie całe moje życie. Miałem talent do maszyn i technologii, uczyłem się też programowania. Ale Lungru oprócz prowadzenia swoich zwykłych interesów, miał też takie, które były brudniejsze niż zwykłe. Takie, w których oszukiwał większe huttańskie Kajidiki, należące do członków Rady Starszych. Do ochrony dotyczących ich danych potrzebował specjalnych zabezpieczeń. Prowadziłem zespół który je wykonał. Dowiedziałem się, że chce mnie zabić, aby nikt nie poznał jego sekretów, więc uciekłem. Dobrze mnie pilnowali i jedyną możliwością na opuszczenie Nar Shaddaa było przedostanie się do jednego z obozów pracy na planecie. Sfałszowałem swoje dane i trafiłem do obozu jako niewolnik. Potem przełamałem zabezpieczenia i przekonałem grupę więźniów i strażników do ucieczki. Trudno nie było, Lungru, jak się zapewne przekonasz, nie jest wzorem dobrego zarządcy. Po tym co znosili i jako więźniowie i jako niektórzy nadzorcy, pomoc w ucieczce w zamian za część skarbów Hutta była okazją, którą przyjęli. Szkoda tylko że większość już nie wyda tych pieniędzy. – tu wyraźnie posmutniał.

- Ale jest, jak jest.- zacytował jedno z najsłynniejszych powiedzonek na Nar Shaddaa.
- Rozumiem, że chciałeś wykonać swoją pracę. Ale nie miej złudzeń. Jeśli nawet mnie dostarczysz, to i tak zginiesz. Lungru już usunął pozostałych inżynierów którzy tworzyli jego sieć komputerową.

- Panie Lyrio... – w komunikatorze na osobnym kanale rozbrzmiał głos Ziggiego.
- Sensory dalekiego zasięgu namierzają kilka statków, jeden duży, większy od PROROKA i kilka mniejszych, chyba myśliwców. Wygląda na to że ich trajektoria lotu prowadzi niedaleko od nas. Jeśli utrzymają prędkość, będą tu za kilka-kilkanaście minut. I jeszcze jedno. Podczas naszego starcia z ludźmi Zaaina, z bunkra ktoś nadał wiadomość na księżyc. To była wąska, skupiona wiązka, sensory dopiero teraz wykryły jej ślad.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 19-02-2018, 16:14   #12
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Uroki Komunikacji Międzygatunkowej



Lyrio Khort wysłuchał słów Zaaine`a, powoli choć ostrożnie się do nich przekonując. Bez wątpienia mężczyzna nie kłamał, przynajmniej tak mówiła intuicja Łowcy Nagród. I był prawie gotów pójść z nim na ugodę, gdy na drugim kanale odezwał się stary, cholerny, wierny Ziggy.

-Jest jak jest- powtórzył Lyrio do siebie słowa, które przed chwilą wypowiedział specjalista. Dziwne, bardzo dziwne to było, lecz to kolokwialne powiedzonko z Księżyca Przemytników jakimś nietypowym ciągiem skojarzeń doprowadziło Łowcę do jasnego wniosku. To przecież jebany teren Huttów, tu kłamią i działają na maksa wszyscy jak się tylko da- pomyślał mężczyzna przyglądając się jednemu z swoich ciężkich miotaczy, obracając go tak, iż refleksy światła zatańczyły z gracją baletnicy na pokryciu pistoletu. Khort cmoknął do siebie.

Do ich lokalizacji zbliżał się nierozpoznany konwój statków. Jeden większy od nieszczęsnego Proroka, kilka mniejszych- zapewne eskorta myśliwców. Prorok miał sporo modyfikacji, był naprawdę nieźle stuningowany. Wszystkiego dokonał dobry przyjaciel oraz okazjonalny kochanek Lyrio- Sane Laddio (również człowiek). Naprawdę genialny mechanik, technik z cudownym poczuciem humoru oraz nieskończonym, ognistym libido.

Gdyby dowiedział się, że hipernapęd musiał zostać wyłączony z powodów problemów ze stabilnością, część powłoki doznała znaczących uszkodzeń, a jeden silnik szlag trafił bez wątpienia dokonał by niezłego pokazu swojego temperamentu. Jeśli Lyrio przeżyje cały ten bajzel będzie musiał go odwiedzić. Laddio miał spory warsztat (oraz złodziejską dziuplę) w przemysłowo-magazynowym okręgu Nar Shaddaa, więc będzie to też dobre miejsce na kryjówkę. Niemniej rozmyślanie o przyszłości Khort odłożył na dalszy plan. Działać, należało działać. Wszystko okazało się tysiąckrotnie poważniejsze niż początkowo się wydawało.

Łowca Nagród odezwał się na kanale łączącej go z Ziggym.

-Ziggy wykorzystaj na tyle na ile się da skanery Proroka. Chcę dowiedzieć się jak najwięcej o nadlatującymi konwoju. Wiem… z tej odległości może być trudno, ale myślę że uda rozpoznać Ci się ich formację. Jeśli tak porównaj ją z powszechnie znanymi wzorami szyku z swoich baz danych. Chce wiedzieć czy to Imperium, Kartele czy nawet jebana Rebelia, bo w obecnej sytuacji może to być ktokolwiek. Nigdy nie widziałem, by gangsterzy lecieli zwartą wojskową formacją, więc może z tych informacji rzucimy nieco światła na obecna sytuację. Również monitoruj na bieżąco czy z bunkra nie lecą jakieś dodatkowe sygnały… cholera… ten Nikto, który grzebał przy nadajniku i już gryzie glebę musiał wysłać wiadomość… i teraz nadlatuje wsparcie. Bez odbioru.

Lyrio zaczął zastanawiać się czy nie odezwać się ponownie do Zaaine`a. Nie chciał jednak dawać mu znać, iż wie o nadlatujących jednostkach. Postanowił tym razem samemu poczekać będąc w ciągłej gotowości. Dla pewności włączył jeszcze raz MFV* w hełmie, wypatrując możliwych zagrożeń z wnętrza bunkra. Z każdą sekundą miał coraz większą chęć “wbić” pieść z w pełni naładowanym ładunkiem rękawicy bojowej prosto w zieloną skórę Twi`leka.


*MFV- wieloczęstotliwościowa wizja, pozwalająca Lyrio mówiąc prosto "widzieć przez (cienkie) ściany" jak również wykrywać wroga za lżejszymi osłonami.

 
Pinn jest offline  
Stary 20-02-2018, 12:03   #13
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
- Rozkaz, rozkaz, Panie Lyrio. Chciałbym jedynie zaznaczyć, że to może nie być takie proste. Jakie wsparcie mogą mieć zbiegli niewolnicy? Chwileczkę, PROROKA właśnie musnęła wiązka skanująca. Zostałem wykryty. Małe statki przyspieszają. Nadają wiadomość… przesyłam.

Na wizjerze Lyria pojawiła się wielka, zwierzęca, futrzasta twarz.


Wookie o czarnym futrze wściekle ryczał coś do mikrofonu, co chwila prychając i potrząsając głową, a stojący obok, zielony droid protokolarny śpieszył się z tłumaczeniem.



- Do eee… wszystkich istot um… myślących, których rodzicielki udzielały odpłatnych usług erotycznych i zadawały się z Dianogami, jesteście proszeni o natychmiastowe zaprzestanie jakichkolwiek działań mających na celu uszkodzenie Twi’leka znanego jako Zaaine. Wyżej wymieniony jest własnością Jego Wielkości Hutta Zonnosa i każde działanie na szkodę własności Jego Wspaniałości spotka się z karą, która rozpocznie się od siłowego usunięcia waszych kończyn z gniazd stawowych, następnie zostaniecie eee, ojej, ojej. – Droid zerknął w bok na ryczącego wściekle wookiego.
- Konsekwencje niezastosowania się do poleceń wysłanników Jego Oślizgłości będą dla was bardzo poważne. – droid zakończył poważnym tonem.

- Panie Lyrio, nie mam dostępu do HoloNetu, więc nie mogę sprawdzić tego Zonnosa, ale tych wookie mam w bazie danych łowców nagród. To Czarne Furie, grupa przestępców, wygnańców ze swojej planety. Ich liczebność jest szacowana na około 30 osób. Jako że Kashyyk, ich rodzinna planeta jest obecnie pod władzą Imperium, nie ma za nich nagrody. Obecnie pracują jako najemnicy. To poważna sprawa, bo oni nie należą do tanich.

W międzyczasie czujniki hełmu uporały się wreszcie ze skanowaniem bunkra. Wyraźnie widoczne były trzy postacie w centrum dowodzenia we wnętrzu.
- Panie Lyrio, jeśli chce pan wchodzić siłowo, to teraz jest na to ostatnia szansa. Oni będą tu za mniej niż 10 minut, a nie wiem czy chcemy tłumaczyć im się z trupów tych zbiegów.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 26-02-2018, 14:56   #14
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Przewrotna Wola Przetrwania



Lyrio poczuł satysfakcję, gdy skanery hełmu, wysiliły się i w końcu pokazały środek bunkra. Trzy sylwetki, w centrum łącznościowym. Jednym z nich mógł być Zaaine.

ZAAWANSOWANY HEŁM BOJOWY LYRIO KHORTA





Niestety dosłownie ułamek sekundy później przyszła wiadomość od „tajemniczych przybyszów”. Wielkie kudłate zwierzęta, brutalne i pierwotne w swojej naturze zawsze wzbudzały niepewność u Khorta. Jeden wściekły Wookie stanowił pewien kłopot… trzydzieści wytrenowanych bestii oznaczało tylko jedno- zdecydowaną śmierć.

Niemniej wszystko zaczęło układać się w głowie Łowcy. Ten zielony kuglarz wcale nie zamierzał uciekać, a jedynie zmienić stronę. Przeklęty dwulicowy cwaniak. Wszystko przynajmniej na to wskazywało. Kiedy tylko Khort rozpoczął nieumyślnie rozróbę, jeden z ochroniarzy wysłał sygnał do nowych pracodawców specjalisty. Lyrio zaczął nawet żałować tego całego Zaaine`a. Mówił, że Lungru go zabije, a tymczasem decydował się na kolejną niewolę lub jak kto woli „ zatrudnienie na grząskim gruncie”. Zaaine był w tym naprawdę przebiegły, ale Lyrio zamierzał ukrócić mu jego lekku.

Kiedy droid protokolarny wspomniał obelgę pod adresem jego matki, Khortowi zrobiło się niedobrze. Słowa to tylko słowa, ale rodzona matka Lyrio naprawdę zajmowała się prostytucją. Przypomniała mu się (w sposób nagły, gorzki, uderzający jak strzała z łuku) cała wczesna młodość oraz dzieciństwo.

Czasy kiedy jego rodzicielka stała tandetnie umalowana przy porcie kosmicznym rozkładając nogi i perfumując się tandetnymi podróbkami feromonów. Czy też, gdy szarpała go za włosy, biła mówiąc iż jest „takim samym śmieciem jak jego ojciec”- nieznany mu nigdy żołnierz Republiki, który tylko „zahaczył” o ten mierny kawałek skały jakim była przecież jego ojczysta planeta. Nic więc dziwnego, że Lyrio w wieku dwunastu lat okradł do cna oszczędności swojej matki, podpalił jej mieszkanie (bo w żadnym przypadku nie nazywał je swoim „domem”) i porwał wypatrzony transportowiec z nieroztropnym kupcem manewrującym po Zewnętrznych Rubieżach, które ostatecznie stały się jego nowym bezpańskim „podwórkiem”.

Po chwili Łowca Nagród wrócił do rzeczywistości. Musiał zachować trzeźwy umysł, jak próbował przecież kilka chwil wcześniej. Niemniej to pozornie umiarkowanie-trudne zadanie SPIERDOLIŁO się przez duże S. Khort nigdy jeszcze nie doświadczył na swojej skórze takich komplikacji. Raz co prawda padł jako ofiar zasadzki na Nar Shaddaa, kiedy pracodawca wystawił go dla jednego z jego pomniejszych wrogów. Jednak tamta sytuacja w porównaniu z bagnem obecnej była pozornie zatrważająca. Jak ktoś mu kiedyś powiedział „Nal Hutta to jedno wielkie bagno i bynajmniej nie mam na myśli większości terenów tej planety!”.

W pewnym momencie- cały spocony, napełniony adrenaliną i pędzącymi elektronami dopalacza refleksu z urywanym przez ból oddechem Lyrio podjął decyzję. Schłodził ręcznie blastery wyzwalając wibrujące rozgrzane powietrze syczące z wściekłością równą samemu sercu Łowcy i ruszył prosto do drzwi bunkra w międzyczasie dając proste polecenie pośpiesznej ewakuacji Ziggy`emu.

(Rozkaz, rozkaz Panie Lyrio!)


Minął dymiące się jeszcze zwłoki oponentów, cały pewny siebie. Potem tylko dodatkowo podkręcił na maksimum moc implantu, przez co cały świat stał się nagle dziwnie spowolniony oraz wyciszony, każdy ułamek sekundy- jasny jak wielka biała Gwiazda- szeptał pod jego czaszką lubieżne słówka… zabijać, zabijać, Zabijać!

Ta nielegalna modyfikacja cybernetyki co prawda mogła nieść niebezpieczne skutki, jednak Khort miał ten bajer od ponad siedmiu lat. To wystarczyło by się do niej przyzwyczaić oraz znać granice- zarówno samego dopalacza jak i swojego systemu nerwowego.

Silnym, zdecydowanym marszem szedł korytarzem. Wokół walało się dużo śmieci, w większości opakowań po racjach żywnościowych. To świadczyło, że Zaaine oraz jego ludzie musieli być przyparci do muru, a on- pieprzony Lyrio Khort- pomoże im ten mur ostatecznie zburzyć.

MFV jasno pokazywała sylwetki trzech humanoidów. Zdążyli go już usłyszeć, lecz było za późno. Soft celowniczy z tak bliskiej odległości już ich oznaczył- stygmat śmierci, jak lubił mówić Lyrio. Przywarł do ściany pomieszczenia dowodzenia, dotknął szybko panelu… raz, dwa, trzy i obrót… Takie wejścia były najlepsze- czysta prędkość oraz koncentracja, płonąca plazma, przerażone twarze.

Lewa lufa była przeznaczona dla przerażająco chudego Nikto (facet już nie strzeli sobie nigdy przyprawy).

Prawa lufa dla czarnoskórego człowieka na tyle szybkiego by próbować mierzyć do niego z karabinu (lecz w rzeczywistości wolnego jak owad w smole).


Oba rozpryskowe pociski (czerwonej jak skóra samego barona piekieł) plazmy odrzuciły ich lekko w tył czyniąc im niezwykle szeroką, poszatkowaną ranę, która z racji trafienia w „mokry punkt” czyli nieosłonięte ciało i witalne organy zabiła ich na miejscu. Zaaine był oczywiście ostatni w kolejce, choć wykazywał się sporą „bojową inicjatywą”. Na tyle dużą iż wymierzył w niego lekkim, eleganckim pistoletem. Ewidentnie spersonalizowaną wersją ELG-3A, używaną głównie przez arystokrację z Naboo.

Khort nie czekał na dalszy ruch Twi`leka. Lewa broń wystrzeliła prosto pod jego stopy, a prawy Justus miał go cały czas na muszce. Strzał by na tyle bliski, iż energia cieplna przysmażyła nieco stopy Zaaine`a- co wytrąciło go z równowagi, całkowicie rujnując mu gardę. Następnie krótka seria w to samo miejsce na dymiącym się już betonie, całkowicie złamała buntownika. Upadł na ziemię, z przerażonym wzrokiem. Bezwzględność zawsze popłacała, nawet jeśli ta Pani była często nader okrutna. Twi`lek siadł na podłodze, instynktownie cofając się i patrząc w niepewnej gotowości, choć po pięciu sekundach wola walki ustała w jego oczach. Puścił swój stylowy blaster patrząc z niechęcią na niemożliwy do przejrzenia hełm bojowy Lyrio.

-Rzuć blaster w moją stronę! Tak jest bardzo grzecznie. Koniec zabawy Zaaine. Idziesz za mną. Już!- wykrzyknął Khort.

Po chwili byli już na nieszczęsnym toksycznym powietrzu Nal Hutta. Na żółtym niebie planety nie tak daleko widniał Księżyc Przemytników, by po chwili dołączył do niego Prorok. Statek faktycznie ucierpiał, jednak cel był jasny. Nar Shaddaa…

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 26-02-2018 o 15:37.
Pinn jest offline  
Stary 27-02-2018, 17:33   #15
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

- Panie Lyrio, nie mamy czasu!
Naglący głos Ziggiego rozległ się w komunikatorze hełmu łowcy, zmuszając go do oddziałania.
Wyciągnąwszy Twi’leka pod lufą pistoletu, wyprowadził go z bunkra do polanki znajdującej się nieopodal wejścia. PROROK już czekał, z otwartą rampą. Dopiero teraz Lyrio mógł ocenić jakie szkody spowodowała wieżyczka rakietowa. Prawoburtowy silnik był osmalony, pancerne płyty obudowy powgniatane i powyginane. W kilku miejscach jakieś odłamki przebiły płyty, skąd dochodził smród spalenizny. Nawet dla niewprawnego oka, Ziggy dobrze zrobił wyłączając silnik. Problem w tym, że teraz PROROK był zmuszony do ucieczki przez myśliwcami.
Pobliska eksplozja zasypała okolice chmurą pyłu i płonących fragmentów drzew. Niemal jednocześnie boczne wieżyczki laserowe statku obróciły się w niebo i rozpoczęły ostrzał. Nawet bez zbliżenia, w obiektywie hełmu dostrzegł dwie wyraźne sylwetki myśliwców pędzących w ich stronę.



Za nimi kilka kolejnych, nieco wolniej, ale równie nieubłaganie pędziło w stronę PROROKA.

- Panie Lyrio, musimy lecieć teraz!
Lyrio wpakował Zaaine’a do celi, po czym pobiegł do kokpitu. Zanim zdążył się zapiąć w fotelu, Ziggy już startował. Wieżyczki kontynuowały ostrzał, ale zwrotne myśliwce z łatwością unikały trafienia. Co innego frachtowiec. Statek łowcy co chwila drżał, trafiany celnymi strzałami. Osłony na razie trzymały, ale było jasne, że to długo nie potrwa.

- Panie Lyrio, idę do działek.
Ziggy może nie był snajperem, ale i tak poradziłby sobie lepiej, niż automatyczne działka pozostawione same sobie. PROROK, kierowany przez łowce, wreszcie przestał tylko zbierać trafienia, chociaż każdy gwałtowniejszy manewr wywoływał jęki i zgrzyty z przeciążonej konstrukcji. Lyrio dobrze rozumiał, przez co przechodzi statek. Jego zraniony bok pulsował bólem i łowca wciągnął do nosa szczyptę narkotyku. Kajdan lekko przyćmił ból, ale spowolnił także nieco reakcje pilota. Dwa myśliwce atakowały go niczym wściekłe, krwiopijcze Borgle. Doskakiwały to z jednej, to z drugiej strony, zmuszając Ziggiego do podziału obrony statku pomiędzy dwie półsfery z obu stron PROROKA. Lyrio tymaczasem grzał jedyny silnik ile tylko mógł, starając się wyrwać z planety, poza atmosferę, gdzie myśliwce stracą swoją przewagę w manewrowości. Kolejne wstrząsy i kolejne alarmy rozbłysły na konsolecie pilota. Jaskrawoczerwone smugi przebiły się przez pancerz, wywołując eksplozje na prawej burcie. Nagła dehermetyzacja niemal posłała PROROKA spiralą w dół, ale Lyrio zdołał opanować maszynę a automatyczne systemy odcięły rozszczelniony przedział. Dopiero po chwili łowca zorientował się, że wieżyczka z prawej burty milczy.

- Straciliśmy prawoburtową wieżyczkę. Przełączam się na zasobniki rakiet.
Spokojny głos Ziggiego kontrastował z sytuacją. Pomiędzy wykonywaniem kolejnych uników, zmuszając statek do zwijania się niczym Twi’lekańska tancerka, Khort w myślach przeliczał koszty. Jedna rakieta to około 10 tyś. kredytów. Ziggy właśnie zaczął je odpalać, aby dać im choć trochę przewagi. Jednak, co by nie mówić, ci najemnicy umieli pilotować. Ciągły ostrzał w wieżyczek tylko trzymał ich na dystans, dopiero rakiety zmusiły ich do aktywnych uników i walki o życie. Niestety, manewrując jak szalony Lyrio zdołał uniknąć większości trafień, jednak pozostałe maszyny przez ten czas zdołały dołączyć do pościgu.


Ciężej uzbrojone, choć mniej manewrowe niż dwa pierwsze, myśliwce całą szóstką rzuciły się na umykający frachtowiec. Kolejne trafienia wstrząsnęły frachtowcem. Tym razem przebicia pancerza pojawiły się także po lewej burcie. Jednak kadłub produkcji Zakładów Kuat wytrzymał i wkrótce PROROK wyleciał poza atmosferę planety. Jak strzała pomknął w stronę Nar Shaddaa, licząc na to, że zgubi pościg w tłumie statków przybywających i wylatujących z centrum handlowego Huttów.



Księżyc Przemytników nigdy nie zasypiał. Tysiące statków przybywających i odlatujących w każdej chwili tworzyło tłum, który dawał Lyrio jedyną szanse na zgubienie pościgu. Cały czas klucząc, jedynie dzięki swoim umiejętnościom i dużej dozie szczęścia unikał kolejnych trafień, jak i kolizji z kolejnymi mijanymi statkami. Ziggiemu strzelanie wyraźnie nie szło. Lekkie myśliwce wymanewrowały rakiety, zaś cięższe po prostu zdołały je zestrzelić. Jednakże i to miało swoje plusy, bowiem nie mogły całkiem skoncentrować się na PROROKU.
W końcu Lyrio wypatrzył dobre miejsce. Wyciskając absolutne resztki z wymęczonego silnika zwinął PROROKA w ciasnym piruecie i pomknął w dół, pomiędzy długie linie ciągów komunikacyjnych przemieszczających się pojazdów. Na chwile stracił z oczu ścigających, nurkując pomiędzy wieżami rafinerii i fabryk, przelatując obok olbrzymich kominów odprowadzania ciepła, znalazł ten jeden, o którym wiedział że jest wyłączony. Wleciał do środka i wyłączył większość systemów. Światła zgasły.
Przez wizjer obserwował ruch setek statków wędrujących w swoich sprawach i te kilka punktów poszukujących go wrogów. Szukali intensywnie, po chwili jednak polecieli dalej. Udało się. Głos Ziggiego wyrwał łowcę z zamyślenia.
- Panie Lyrio, Zaaine jest ranny. Musiała go ogarnąć fala uderzeniowa po trafieniu w okolice prawej burty. Jeśli chcemy otrzymać bonus za żywego, musimy jak najszybciej zabrać go do zbiornika z bactą.




Powoli, na jednym sprawnym silniku, niemal kuśtykając, PROROK wleciał do hangaru. Do domu. Jeśli Lyrio miał miejsce, o którym mógłby tak powiedzieć, byłby to właśnie Warsztat Sane’a. Mechanik dorobił się go własną pracą i choć formalnie nadal należał do toydarianina Fraanso, to Sane mógł robić tu co chciał i właściciel nie zadawał pytań, dopóki pieniądze za wynajem wpływały nieprzerwanym strumieniem. A Sane był bardzo dobry.

Zadymiony, osmalony i poharatany statek wylądował w głównym hangarze.
Gdy otworzyła się rampa, jeden z siłowników zakrztusił się i wyzionął ducha wypuszczając plamę oleju. Lyrio zobaczył dwie czekające na niego postacie.
- Mój statek! Lyrio! – głos Sane'a przepełnony był zgrozą, pytanie czy bardziej o statek czy o łowcę.
- Wyglądasz jak kupa gundarkowego poodoo. – stojąca obok Nava spoglądała na Lyria z nutą rozbawienia pomieszaną ze szczerą troską.
- Co się stało? – zapytali jednocześnie.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 09-03-2018 o 15:48.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 28-02-2018, 14:40   #16
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Reunion

-PONOWNE SPOTKANIE-


[media]http://www.youtube.com/watch?v=yaie3a78jmo[/media]


Dobrze jest wrócić do domu, szczególnie jeśli nigdy się go nie miało. Mundorot, miejsce urodzenia przecież zdecydowanie nie pozwoliło mu doświadczyć tego komfortu i bezpieczeństwa. A teraz, gdy zobaczył dwójkę swoich starych i jedynych przyjaciół Lyrio zrobiło się lepiej na duchu. Pomimo faktu skasowania PROROKA, półżywego Zaaine’a oraz nowych wrogów; niebezpiecznych przeciwników, którzy będą na niego polować dopóki nie padnie martwy.

Sane oraz Nava zareagowali na swój osobisty sposób, ale jeden szczegół ich łączył- naprawdę widać było troskę w ich oczach. W przestronnym, wielkim hangarze pachniało jak zawsze wilgocią oraz rdzą, a PROROK uzupełniał tą cudowną gamę wonią przepalonego metalu oraz silnym odorem “mechanicznej posoki”. Przegrany gambit; zlecenie, które poszło o wiele za daleko.

Fentol ("Kajdan")- mała szczypta niedawno wciągnięta przez drobną łyżeczkę do przyprawy, stłumiła ból boku wprawiając go w lekkie odurzenie. Gdyby nie to, Khort nie wiedziałby co z sobą począć. Wszystko stało się przyjemne, lekkie a tempo odbioru informacji płynących z całej świadomości wyrównało się wprawiając Lyrio w tymczasową wewnętrzną harmonię.

Doskonale wiedział, że tylko tłumi to cały chaos, który wcześniej czy później uderzy z całą mocą. Jak rakiety wstrząsowe, które Ziggy zużył nieroztropnie. Pomimo, iż nie trafił jednego cholernego myśliwca, przeciwnicy na chwile przestali skupiać uwagę na PROROKU. Teraz jednak były Imperialny wehikuł był ruiną. Być może jedyną opcją było rozłożenie go na części, może wyjęcie najlepszych modyfikacji.

Lyrio podszedł do dobrych towarzyszy zauważając nagle jak bardzo jest wykończony. Na moment zakręciło mu się w głowie, zachwiał się a jego nogi uginały się w kolanach. Zbyt długi przester dopalacza refleksu, postrzelenie oraz ekstremalny stres odcisnęły na nim piętno. Nie mówiąc o działce Kajdana, która co prawda pozornie pozytywnie wpływała na umysł i ducha mężczyzny, ale w połączeniu z obecnym stanem organizmu Łowcy dość znacząco pieprzyła jego puls.

Mężczyzna zdjął hełm bojowy czując prawdziwe powietrze a nie tylko wzmacniane cyfrowo zapachy, które nie oddawały rzeczywistości (doprawdy wracał do żywych, odczuwając dużą dozę nostalgii, do której nigdy by się nie przyznał na głos). Następnie pośpiesznie ściągnął “czepek’’ (mający również minimalne właściwości ochronne) i długa fala, niechlujnie przyciętych kruczoczarnych włosów wylała się na zewnątrz. Lyrio spostrzegł, że jego czupryna lekko się lepi. Nie był to tylko i wyłącznie brud oraz pot. W czasie “diabelskich turbulencji’’ musiał oberwać lekko w głowę co wcale go nie zdziwiło. Teraz w końcu widział świat swoimi szaro-zielonymi oczami, jak zawsze przygnębionymi i pełnymi podejrzyliwości.

-Co się stało?- jak bliźnięta jednojajowe odparła dwójka kochanych “łajdaków”.

Lyrio zanim cokolwiek odpowiedział usiadł na jednej z poliplastowych skrzyń i dopiero wtedy poczuł jak był koszmarnie zniszczony. Sane wydawał się tak zbity z tropu oraz ewidentnie przerażony, że przez chwilę stał jak z kamienia, lekko tylko obracając ciało i stopy w kierunku padniętego przyjaciela. Nava jednak jak zawsze w gotowości, podeszła do przyjaciela i klęknęła przy nim. Jej fiołkowe tęczówki uderzały elektrycznym blaskiem, jak zawsze.

Nieraz ona, Sane (który był jednak zadeklarowanym homoseksualistą) oraz Lyrio (dla którego podobnie jak u Navy płeć partnera nie grała większego znaczenia) spędzali miły czas kochając się nawzajem w idealnie zgranym trójkącie. Teraz jednak sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana. Nava blisko rok temu zniknęła praktycznie bez słowa i Khort był szczerze zdziwiony, w większości pozytywnie widząc ją w warsztacie Sane’a.

-Stało się... prawdziwe bagno. Od początku miałem złe przeczucia co do tego zlecenia. Jednak to, przyznam tylko przed Wami, w dużym stopniu mnie przerosło- na chwilę Lyrio schylił głowę, by potem zacisnąć zęby i ogniście wrócić do “gry”- Ale jebać to, przynajmniej na razie!

Spróbował wstać i całkiem nieźle mu się to udało. Dotknął ramienia Navy, potem przybliżył do siebie Sane’a i ścisnął ich mocno. Na tyle iż przeszył go kujący ból wędrujący od rany postrzałowej.

-Przepraszam za statek. Kochałem PROROKA i to naprawdę cudowna maszyna. Zbiorę kredyty na jego naprawę i obiecuje, może nie odrazu ale dam Ci porządny kwit za robociznę.

Mechanik lekko się uśmiechnął, już widocznie uspokojony, czerwieniąc się przy tym lekko. Był strasznie nieśmiały o ile w grę nie wchodziły klucze, cewki przesyłowe i setki innych śrub. Wtedy czuł się jak ryba w wodzie lub rancor szukający obiadku na płodnych pastwiskach Dantooine. Jak wspólnie zauważyli z Navą, Sane był “za dobry” na ten przeklęty Księżyc Występku.

-Ale… kurwa… właśnie- spostrzegł Lyrio na sekundę przed tym jak odległe powiadomienia, półświadomie dochodziły z mikro-głośników hełmu bojowego- Jestem łowcą nagród do diabła. I cel został wypełniony. Tylko połowicznie a zleceniodawca być może również na mnie poluje…- powiedział Łowca próbując zebrać fakty oraz okoliczności w jedną całość.

Cała aura bliskości oraz bezpieczeństwa prysła nagle jak bańka mydlana. Nava ewidentnie spostrzegła, że Lyrio musi być w pełni uzasadnionym szoku. Nawet pomimo długiego doświadczenia bojowego. Praktycznie nigdy nie widziała przyjaciela w takim stanie a znała go parę dobrych lat- pomijając jednego razu kiedy był przetrzymywany i torturowany przez szajkę wymuszaczy- wtedy też uratowała mu skórę z opresji, więc teraz ledwo pokazując to po sobie uznała, że musi zająć się Lyrio.

-Powiedz konkretnie w czym rzecz. Krótka wersja zdarzeń.

-Krótka? Cóż… mam półżywego, nieprzytomnego specjalistę od zaawansowanych zabezpieczeń, za którego mogę osiągnąć nawet 150 tysięcy kredsów. W każdym razie tyle obiecał mi Hutt Lungru, choć ten ślimak już raczej odpada. Więcej jeśli “sprzedamy” jego umiejętności komuś naprawdę poważnemu… W każdym razie miałem mu już odpuścić… co nie patrzcie z takim zdziwieniem! Prawie go puściłem, ale to niezły krętacz, który potrzebuje... Potrzebuje nagłej pomocy medycznej! Do diabła, ja jakoś wytrzymam, bo nie jest tak ze mną źle, ale Twi'lek zaraz padnie. Musimy przenieść go delikatnie do “kącika medycznego”. Ziggy powinien się nim zająć- Khort podniósł hełm mówiąc z żartobliwą ironią, którą mogły zrozumieć tylko istoty organiczne- BO O ILE SŁABY Z NIEGO STRZELEC TO MEDYK NIE NAJGORSZY!

Towarzysze parsknęli naturalnym śmiechem i kiwnęli głową zabierając się do roboty. Jeszcze tylko odrzekli znów prawie jednocześnie, jak zawsze dziwiąc Lyrio swoją zgodnością.

-Dobrze mieć Cię z powrotem Khorty- powiedziała Nava.

-Zdecydowanie Bracie! Tylko, ech…- westchnął Sane gryząc się w język oraz patrząc na skatowanego PROROKA.

Cóż matko, może urodziłem się jako bękart i spaliłem twój udawany dom, ale teraz mam swoje miejsce w tej cholernej, brudnej Galaktyce
- pomyślał Lyrio patrząc jak dwójka energicznie wchodzi po rampie PROROKA.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 28-02-2018 o 15:55.
Pinn jest offline  
Stary 09-03-2018, 15:44   #17
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

W części mieszkalnej, Ziggy, Nava i Sane wspólnymi siłami wsadzili Zaaine’a do zbiornika z bactą, a następnie zajęli się obolałym Lyriem.
Opowiadając co ich spotkało, Ziggy i Łowca wzajemnie uzupełniali swoje relacje. Lyrio dowiedział się że bunkier w którym ukrywał się Zaaine miał system obrony przeciwlotniczej, dwie ukryte wysuwane wieżyczki rakietowe. Sane przypuszczał, że każda z anten sterowała jedną z wieżyczek. Jeśli tak, to dobrze, że drugi ze zbiegłych niewolników nie uruchomił swojej wieżyczki…

- Trzeba będzie wymienić płyty- technik spojrzał na przepalone fragmenty pancerza.

Ziggy nałożył na ranę opatrunek z kolto, tańszej, ale naturalnej i słabszej niż bacta substancji leczącej.
- Niestety nie mamy już medpaków z bactą, Panie Lyrio. Jednak za dzień lub dwa kolto zrobi swoje. – Ziggy stwierdził z pewnością siebie, nakładając białą, samoprzylepną osłonę opatrunku.



Po wszystkim, Sane ruszył, aby zająć się oceną stanu PROROKA, a Nava zaprowadziła Łowcę do jego pokoju. Pomogła mu zdjąć resztę zbroi, po czym podpierała go, gdy kładł się na łóżku. - Teraz leż. Kolto może być trochę przeterminowane, a sam wiesz, że wtedy działa nieco usypiająco…i nie bierz nic po za tym, przynajmniej tej nocy. Zalecenie Ziggiego, Kajdan i kolto nie współdziałają za dobrze… - na chwilę szelmowski błysk pojawił się w oczach Zabraczki.
- Ja wejdę do HoloNetu. Zobaczę co da się znaleźć na temat tego twojego Zonnosa.
Ostatnim widokiem jaki zarejestrował przed zaśnięciem, była Nava skąpana w światłach Nar Shaddaa, przeglądająca HoloNetowe obrazy.
Jeden z tych które utkwiły mu w pamięci pokazywał młodego Rebelianta, który zniszczył Gwiazdę Śmierci. Imperium wyznaczyło za niego nagrodę w wysokości 1 miliona kredytów.

Obudził się nagle. Coś było nie tak, bardzo nie tak. Kierowany przeczuciem natychmiast sięgnął po broń. Jednym ruchem zerwał się z łóżka, wyciągnięty blaster przemieszczał się na wszystkie strony, szukając celu. Nie było nikogo. W półmroku pomieszczenia zobaczył, że ktoś zasłonił przesłonę okna. Dlatego było tak ciemno. Czy podnieść ją do góry? Robiła straszny hałas. Nie, jednak nie, pomyślał Łowca. Najciszej jak tylko mógł, ruszył w stronę drzwi. Na korytarzu także było ciemno. To się nie mogło zdarzyć, Sane nigdy nie wyłączał świateł, nawet do snu. Jedyne wytłumaczenie to to, że… ktoś odciął zasilanie. Chwila wahania. Zimny pot płynął po plecach Lyria gdy zastanawiał się gdzie się skierować. W prawo, gdzie zwykle sypiała Nava, czy w lewo, do warsztatu? Wytłumione, niewyraźne głosy z lewej pomogły mu wybrać kierunek. Po drodze podniósł drugi pistolet i ruszył w stronę warsztatu. W niemal nieprzeniknionej ciemności szedł w równym stopniu na pamięć, co kierował się wzrokiem. Plamy czerni okazywały się szafkami, skrzynkami, stołem. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność, a głosy z każdym krokiem stawały się coraz wyraźniejsze.
- Gdzie on jesssst? Gdzie Lyrio Khort? – syczący głos zadawał pytania ociekając sadyzmem.
W odpowiedzi ktoś tylko jęknął.
- Nie sssłyszszszszę.
Po chwili ponownie rozbrzmiał jęk, tym razem przeradzając się w krzyk bólu.
Lyrio wychylił się i spojrzał do wnętrza warsztatu. Wszytsko leżało porozrzucane, narzędzia, części i ciała. Kilkunastu Nikto i Gammorean leżało złożonych pod ścianą, obok warsztatu. Wszyscy wyglądali na martwych, zaś ściany, podłoga i sufit spływały kroplami krwi. Wielu innych, jak najbardziej żywych, stało zwróconych stronę środka warsztatu. W środku pomieszczenia, na podnośniku leżał przywiązany Sane. Lego ręce i nogi przymocowane były do ramion podnośnika, zaś jeden z Nikto ze złośliwym parsknięciem przełączył coś na pilocie. Ramiona podnośnika ruszyły do góry i skrwawiona twarz Sane’a wydała z siebie wrzask bólu, gdy podnośnik zaczął wyrywać mu kończyny ze stawów.
Obok, przy stanowisku spawania stała, a w zasadzie wpółopierała się Nava. Jej własne ostrze przebijało ją na wylot, przyszpilając ciało do szafki narzędziowej. Ręce miała wyciągnięte w górę, przywiązane łańcuchami do lamp na suficie. Dopiero po chwili Lyrio zorientował się, że to co w pierwszej chwili wziął za ubranie, wcale ubraniem nie było. To jej ciało było miejscami spalone niemal na węgiel. Jeden z Gammorean, stał nad nią, potrząsając trzymanym w łapsku, załączonym palnikiem.




Przewyższająca ich o głowę Trandoshanka o czerwonej łusce, przechadazała się niemal leniwie, patrząc to na Sane’a to na Navę.
- No więc? Gdzie on jesssst?
Nagle obróciła się i spojrzała prosto na Lyria. Jej paszcza rozchyliła się w ponurej parodii uśmiechu.
- Brać go – wskazała Lyria swoim zbirom.
Łowca próbował podnieść broń, ale każdy pistolet zdawał się ważyć tonę. Próbował odwrócić się do ucieczki, ale stopy nie chciały się poruszyć. Zbiry były coraz bliżej i bliżej…



Zerwał się na łóżku, zlany potem, niemal zrywając opatrunek. To sen. To był tylko sen. Lyrio trząsł się jak ogranięty zygarriańską febrą. Drżąca ręka znalazła mały pojemnik tuż przy łóżku i chwili rozgryziona kapsułka Kajdana przyniosła ukojenie. Padł na łóżko i pozwolił aby narkotyk wziął go w swoje objęcia, tym razem bez snów.

Poranek zastał Lyria w dużo lepszym samopoczuciu. Kompletnie przemoczona pościel była jedynym znakiem przebytego koszmaru.
Przy śniadaniu spotkał się z Sanem, który wyglądał, jakby w ogóle nie spał. Podkrążone oczy i przeciągłe ziewanie zdecydowanie świadczyły o jego samopoczuciu. Jedząc, pokazał Lyrio datapad, na którym wyświetlił spis uszkodzeń PROROKA.
- Jest kiepsko. Poszła główna linia zasilająca hipernapęd, w silniku dwa toroidalne kolektory pola pływowego kompletnie się rozkalibrowały, chyba prościej będzie wymienić oba zamiast kalibrować je od nowa. Mamy przebicia kadłuba, poszła cała instalacja w okolicy przebić, trzeba będzie kłaść nowe kable… ale to nie jest najgorsze. Kryształy z przekaźników fotonowych są roztrzaskane. – spojrzał na Lyria tak, jakby spodziewał się że ten zrozumie powagę sytuacji. Po chwili westchnął.
- One nie powinny się uszkodzić. Są trwałe i odporne na temperaturę. Nawet plazma wiele im nie zrobi. Ale są kruche. Normalnie ich obudowa uniemożliwia ich uszkodzenie, ale tym razem jeden odłamek poleciał idealnie wzdłuż przekaźnika. Te kryształy wycina się z jednego kawałka dopasowując je do silnika, indywidualnie. Przynajmniej tak robią w stoczniach Kuat. I tu mamy problem, bo możemy wymienić cały przekaźnik, ale to jedna z Imperialnych części ścisłego zarachowania. Teraz, gdy na Nar Shaddaa jest nowy gubernator, nie damy rady ich zdobyć. Przez najbliższy czas PROROK nigdzie nie poleci. – skończył z westchnieniem.
- A co się stało ze starym gubernatorem? – zapytała Nava, dołączając do stołu.
- Brał za duże łapówki i wkurzył regionalnego Moffa. – odparł technik ze wzruszeniem ramion.
- W każdym razie, nie licząc przekaźnika, cena za materiały do naprawy to będzie 300 000 kredytów. Nie liczę ci robocizny, ale jak chciałbyś wziąć kogoś z zewnątrz, to dodatkowo co najmniej 50 000. Na padzie masz szczegóły.
Technik skrzywił się i odłożył urządzenie na stół.

- Sprawdziłam tego hutta, Zonnosa. To syn jednego z najstarszych huttów na Nar Shaddaa, Popary. Popara ma ponad 1200 lat, ale nie jest członkiem Rady Starszych. Pomimo, a może właśnie dlatego, jego kajidic cały czas się trzyma w czołówce, nie za wysoko, ale zdecydowanie nie nisko. Poza tym jest bogaty. Według tego co znalazłam, Popara w młodości, prowadził flotę piracką, która wymuszała haracz od całych planet. Nawet gdy się wycofał z pirackiej działalności, jego imię wystarczało aby zastraszać całe planty. Co ciekawe, ma bardzo dobrą reputację. Mówią, że to jeden z niewielu Huttów którzy respektują nie tylko literę umowy, ale także ducha umowy. Traktuje swoich ludzi uczciwie, mówią, że jednemu łowcy wypłacił kiedyś nagrodę, która wystarczyła na kupienie księżyca. Obecnie zajmuje się głównie handlem, ale co ciekawe nie kupuje i nie przedaje niewolników. – parsknęła.
- Zonnos z kolei wygląda na typowego hutta. Leniwy, wredny i ogólnie nieprzyjemny, a poza tym przekonany o własnej wielkości. – westchnęła.
- I jeszcze coś. Sprawdzałam też Lungru i mój znajomy mówił, że Trandoshańska Łowczyni, znana jako Czerwona Plaga, została przez niego wynajęta. Mam nawet jej holo.

W tej samej chwili Ziggy wszedł do pomieszczenia.
- Panie Lyrio, chciałbym oznajmić, że rany pana Zaaine’a nie zagrażają już jego życiu i pozwalają na wyjęcie go ze zbiornika z bactą.

Kilka godzin później, w południe.

Uwagę wszystkich zwrócił na siebie dobrej klasy jacht gwiezdny, który wylądował przy hangarze warsztatu. Ze środka wyszedł zielony droid protokolarny i zbliżył się do towarzyszy, którzy zebrali się w warsztacie.




- Dzień dobry, pani, panowie. – droid ukłonił się lekko każdemu z nich.
- Jestem D-CP0, droid w służbie jego wspaniałości Hutta Popary. Mój pan jest pod wrażeniem zarówno Pańskich zdolności pilotażu, panie Khort, jak i umiejętności bojowych. W związku z tym proponuje odkupić nagrodę za Twi’leka znanego jako Zaaine, za 200 000 kredytów. Poza tym ma ofertę pracy dla kogoś o Pańskich umiejętnościach. Mogę powiedzieć, że wynagrodzenie wynosić będzie 1 000 000 kredytów, oraz darmowe naprawy statku i ewentualne modyfikacje do zainstalowania po powrocie z misji. Jednakże czas jest teraz najcenniejszy. Dlatego też, panie Lyrio, musi Pan zdecydować, czy chcecie udać się ze mną do Pałacu Jego Wspaniałości, a jeśli tak, to musimy ruszać zaraz.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 09-03-2018, 21:20   #18
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wszystkie sny mają swój początek- z końcem który nigdy nie nadejdzie!



OBECNIE

Jacht gwiezdny wylądował jakoś koło południa. Był pięknej białej barwy a część jego wykończeń zrobiono z prawdziwego wzmacnianego złota. Potem wysiadł z niego zielony droid, którego dane było Lyrio zobaczyć jeszcze na Nal Hutta. Cały czas Łowca czuł jak żołądek podchodzi mu do serca. Nie mówił nigdy nikomu najgłębszej prawdy o swoich koszmarach, nie wprost lecz wystarczało spędzić jedną czy dwie nocy z Lyrio w łóżku i dziwne krzyki wyjęte jak z horrorów jasno świadczyły, że mężczyznę dręczą własne demony.

***

WCZEŚNIEJ

Kiedy wstał zobaczył piękną, czarnowłosą Zabraczkę i chciał już włożyć swoje bojowe body, które zawsze wkładał pod pancerz, lecz Nava tylko się uśmiechnęła i zaprzeczyła palcem.

-Lyrio na litość, nie dopadną Cię tak szybko cokolwiek Ci się śniło… zdejmij to a ja założę kolejny opatrunek z kolto. Tak na wszelki wypadek- tu zbliżyła się, szczerze uśmiechając i wyrzucając z siebie pieszczotliwe fotony prosto z fioletowych oczu- Znów koszmary co nie? Wiesz, że to przez brania Kajdana prawda?

Khort kiwnął głową kłamiąc.

Koszmary i znikoma jakość snu zaczęła się dużo wcześniej niż wziął pierwszą dawkę Kajdana. W zasadzie nałóg początkowo pozwolił mu zredukować ten problem. Wszystkie udręki nocne powoli kiełkowały, gdy był dzieckiem osiągając apogeum, gdy uciekł z Mundorot. Przez ponad rok licząc kalendarzem rodzimej planety, który zawsze przez jakiś czas dominował umysł każdego świeżaka egzo-planetarnego widział jedną scenę:

Stał z tanim sportowym blasterem przy fotelu pilota, spasionego kupca. Ręce mu się trzęsły podobnie handlarzowi. Z takiej odległości nawet cywilny blaster wywołałby silne poparzenia… a chłopak celował mu w skroń. Coś krzyczał, rozkazująco, grożąc. Facet bał się pewnie bardziej od uzbrojonego dwunastolatka. To jak z stawonogami- choćby krucho-skoczkami, które kiedyś zalęgły mu się w domu. One bardziej boją się od Ciebie niż ty ich- tak kiedyś powiedziała mu matka… tak była jednak kimś kto go zrodził. Czuł dziwne uczucie zdrady, kiedy lekki transportowiec uniósł się z portu i idealnie (jeszcze manewrując) wskazał snopy czarnego dymu z dzielnicy przy-portowej. Tak to był jego dom. Może mu się zdawało, lecz widział pewną sylwetkę, z jakąś szansą kobiecą- krzyczała błagalnie do niebios, klęcząc i rwąc się za włosy… wtedy ciąg silników skierowany wektorem wyjścia przyśpieszył transportowiec, który po 15 sekundach był gotowy do skoku w hiperprzestrzeń z lokacją docelową w systemie…

-Tak wiem. Ograniczyłem, ale…- poczuł miłą gorączkę, kiedy zręczne niczym u kotowatych palce szykowały się do zabiegu z paznokciami w kolorze onyksowej czerni- cóż koszmary będą działać nawet długo po odwyku. Hah! Czy na Nar Shaddaa są kliniki odwykowe?

Nava popatrzyła z poważną, śmiertelnie poważną miną po czym parsknęła w idealnym momencie kiedy odrywała pełen czarnych plam plaster.

-Tak. Są dwie… jedna tańsza, druga bardziej luksusowa. Pierwsza to…

-Ajj!

-Haha! Pierwsza to rynsztok a druga izolatki w więzieniach syndykatów! Hah!

-Cóż chyba nie podpadłem Twojej organizacji? Wiesz ten ostatni przemyt był profesjonalnie załatwiony- zażartował Łowca.

-Nie. Nie. Było idealnie. Słuchaj. Wiem, że sprzedaję Ci towar i swoimi czynami wysłałam z trzysta osób do tej “taniej kliniki”, ale Ty po prostu- na chwilę zatrzymała się będąc całkowicie nieodgadniona- Nie daj się zabić jak pierwszy lepszy typ, bo jesteś na to za dobry.

Wstała, poklepała go po zdrowym ramieniu, rzucając prany ale zużyty biały bezrękawnik.

-Trzymaj. Sane wydaje się przybity, a wiesz jak na niego działasz. Kiedy miałeś koszmary i byłam przy tobie szukając danych mogących powiedzieć coś więcej o Twoich kłopotach…

-Dzięki.

-Cóż Sane wpadał tu z dziesięć razy pytając się jak u ciebie- Lyrio przewrócił oczami uśmiechając się do siebie- Z Zaainem też jest lepiej. Można już podobno wyciągać go już z tej “diablo drogiej kąpieli odmładzającej”, ale Ziggy mówi, że wybudzenie go ze śpiączki nie jest jeszcze wskazane. Nie kazał Ci tego przekazywać. Chyba chce zrobić to osobiście. Wiesz ma do siebie duży żal.

-Jasne, ważne że żyje. A Ziggy to porządny droid.

Użyli małej windy towarowej, by po chwili patrzeć na pół-wrak PROROKA. Nazwa kradzionego Imperialnego wzięła się od tego, że akurat gdy ten znalazł się prosto zwędzony w tym oto hangarze wynajemca Laddio nazwał go jak z bicza strzelił, zaraz po błyskawicznych chytrych oględzinach:

-O to PROROK Laddio! Bo gwarantuje Ci, że ten Twój młody koleżka w przyszłości przyniesie Ci masę szczęścia. P-R-O-R-O-K-U-J-E Ci to!

Teraz Lyrio podszedł do Sane’a, który pił kawę, w tym czasie Nava zawędrowała do aneksu kuchennego, gdzie trzymała alkohole.

-Tylko kawa, co nie Bracie?

-Ty i Nava zajmujecie się tym i widzisz jak wyglądasz…

-Tylko ja biorę pamiętaj o tym.

-Wiem…- zgasił się jak świeczka prosto w cyklonie gazowego olbrzyma. Miał już coś mówić, gdy kobieta stanęła koło nich trzymając trzy piwa importowane z Dantooine- Coś o mnie szeptacie chłopcy?

-Tak- Lyrio nie zaprzeczył, po czym wyszczerzył się szeroko- Sane chce zaprosić Cię na randkę do dzielnicy teatralnej!

Młody mechanik spuścił głowę w uroczy sposób świecąc czerwonymi uszami.

-Och! Bardzo śmieszne… ale jak wiecie mają grać “Imperium Które Upadło”. Krytycy całujący dupę Imperium aż się gotują. I to tu, na Nar Shaddaa!

-Tylko nie polityka. Zero polityki. Dużo procentów. Znaczy Ty Lyrio masz bezprocentowe, ale z prawdziwą goryczką z Dantooine.

Lyrio przyjął to bez słowa i usiedli dzielać się wszystkim co udało się dowiedzieć kiedy Lyrio brał “smaczną” drzemkę.

***

OBECNIE

- Jestem D-CP0, droid w służbie jego wspaniałości Hutta Popary. Mój pan jest pod wrażeniem zarówno Pańskich zdolności pilotażu, panie Khort, jak i umiejętności bojowych. W związku z tym proponuje odkupić nagrodę za Twi’leka znanego jako Zaaine, za 200 000 kredytów. Poza tym ma ofertę pracy dla kogoś o Pańskich umiejętnościach. Mogę powiedzieć, że wynagrodzenie wynosić będzie 1 000 000 kredytów, oraz darmowe naprawy statku i ewentualne modyfikacje do zainstalowania po powrocie z misji. Jednakże czas jest teraz najcenniejszy. Dlatego też, panie Lyrio, musi Pan zdecydować, czy chcecie udać się ze mną do Pałacu Jego Wspaniałości, a jeśli tak, to musimy ruszać zaraz.

Lyrio popatrzył na blaszaka, to na swoich kompanów. Sane był po drugim porterze, więc lekko pijacko uśmiechał się, kwalifikując swoją techniczną wiedzą modele protokolarne “C0” jako idiotyczne niedoróbki, do tego strasznie irytujące. Co do cna, a widział wiele wariacji tych droidów.

Nava przez swoje wzmocnione enzymy była już kompletnie trzeźwa. Przed statkiem nie było nikogo oprócz zielonego blaszanego posłańca. Wszystko zgadzało się z tym co mówiła przyjaciółka. I całość, byłaby bardzo obiecująca jeśli nie jego syn, który omal go nie zabił. Musiał jednak się odkuć i to porządnie.

Potem… zaskoczyło to bardzo Lyrio- potem przejdzie do drobnego interesu. Może nawet zrezygnuje z naprawy proroka a dodatkowe kredyty przeznaczy na drobny biznes.

Tak chodziło to za nim od dłuższego czasu. “Purpurowy Deszcz”. Klubowy lokal tylko dla członków. Ciepłe źródła, fajki wodne z hashoi oraz kurtyzany. Wymienili jakiś trudny to opisania uśmiech z Navą. Zawsze miał wrażenie, że czyta mu w myślach.

-Lyrio pozwól, że polecę z Tobą. Nie masz co się zastanawiać.

-Dokładnie, to nie jest propozycja z tych do odrzucenia. Sane i Ziggy zajmiecie się, no tym wszystkim a my z Navą udamy się do Pałacu jego mości. Twi’lek ma zostać przewieziony już teraz, jak mniemam?

Zanim droid dyplomatyczny coś od brzdęknął Khort popatrzył na kabury z dwoma KSM-18- tak trzymane na wszelki wypadek.

 
Pinn jest offline  
Stary 15-03-2018, 09:10   #19
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Tak, panie Khort. Jak powiedziałem, czas jest teraz bardzo istotny.
Droid spoglądał uważnie na Łowcę.
Po wprowadzeniu skutego Twi'leka na pokład jachtu, Lyrio i Nava spostrzegli, że nie są sami. Wewnątrz czuwało dwóch strażników Nikto, w ciężkich ale dobrze dobranych pancerzach, przy konsoletach uwijało się dwóch kolejnych załogantów. Przy stanowisku dowódcy spoczywał młody, szczupły Hutt. Jego skóra była w ciemnooliwkowym kolorze, z nieco jaśniejszym odcieniem na brzuchu. Przybyłych zaszczycił jedynie krótkim spojrzeniem, po czym odwrócił się w stronę dwóch załogantów, durosa i klatoonianina.

-- {Gdy tylko zabezpieczą Twi'leka, ruszajmy do Pałacu.} - odezwał się po Huttańsku.
Seneszal Jego Oświeconości, hutt Vago. Łowca nagród Lyrio Khort.
Droid dokonał szybkiej prezentacji. Hutt Vago jedynie raz skinął głową łowcy, po czym ponownie zajął się trzymanym w rękach datapadem. Wydawać by się mogło, że Vago wręcz nie chciał tracić czasu na rozmowę z Łowcą, przed tym jak porozmawia on z Poparą. Po dłuższej chwili, gdy strażnicy przykuli Zaaine'a do jednego z foteli, jacht sprawnie wystartował, po czym włączył się do ruchu w przestrzeni Nar Shaddaa.



***




Pałac Popary okazał się być jedną z wielu pnących się ku górze wież na Księżycu przemytników. Wieża Popary była smukła i wąska, pokryta lśniącym we mgle i deszczu chromem. Po zatrzymaniu się jachtu na jednym z lądowisk umieszczonych na różnych poziomach wieży hutt Vago opuścił pokład na małej platformie repulsorowej, zaś strażnicy odpięli więźnia i przekazali go z powrotem na ręce Lyria, a załoganci i obsługa lądowiska zaczęła wynosić różnego rodzaju skrzynie i transportować je do środka. Razem, niewielką kawalkadą ruszyli w głąb wieży. Wnętrze było urządzone bogato ale estetycznie, drzwi i w niektórych miejscach ściany, wyłożone były rzadkimi gatunkami drzew, a wiele dzieł sztuki znajdowało się w gablotach umieszczonych w ścianach. Droid spieszył się z objaśnieniami.
Ta statuetka jest wykonana z pojedynczego emradyckiego kryształu, przekazana jako prezent potężnemu Poparze aby uczcić narodziny jego drugiego dziecka, Miki. Tam z kolei widzicie oryginalny manuskrypt Bimmskiego poety Ha’lathina, który jego poprzedni właściciel podarował mądremu Poparze…

Gdzieniegdzie Lyrio dostrzegał obecnie nieaktywne systemy obronne, oraz strażników, dobrze uzbrojonych i opancerzonych, ale nie narzucających się im, gdy wraz z Vago podążali do sali audiencyjnej. Tuż przed drzwiami, seneszal skierował się do panelu sterującego, ale zanim zdążył go dotknąć, drzwi otworzyły się same i wielki barczysty wookie o czarnym futrze zatrzymał się, wyraźnie zaskoczony. Lyrio rozpoznał go od razu. Był to ten sam, który prowadził pościg na planecie poniżej. I zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego. Gdy jego wzrok spoczął na łowcy, wydał z siebie gniewny pomruk i schylił się lekko, jak gdyby chciał ruszyć do przodu, ale na widok Vago zawahał się. Seneszal ruszył z platformą do przodu, a wookie, zaskoczony, ledwie zdołał się odsunąć, rzucając Lyrio zdecydowanie nieprzyjazne spojrzenie.



Sala audiencyjna była dość duża, ciepła i wilgotna, pachnąca nieco bagnem lub pleśnią. W bogato zdobionym pomieszczeniu znajdowały się trzy alkowy, jedna była bezpośrednio na wprost wejścia, pozostałe dwie po bokach. W każdej alkowie znajdowało szerokie podwyższenie. Olbrzymi hutt z szarymi płatami suchej, łuszczącej się skóry ale czujnymi i bystrymi oczami zajmował alkowę bezpośrednio przed wejściem. Jego platforma ozdobiona była bogatymi draperiami i wyłożona poduszkami z echańskiego jedwabiu. Trójka ciemnoniebieskich Twi’lekanek w odkrywających ciało strojach stało wokół niego, przesuwając namaczane w oleju gąbki po wysuszonej skórze hutta.

Alkowa po prawej była zajęta przez dużego, spasionego Hutta, młodszego niż ten przez Lyriem. Jego oczy także były szeroko otwarte, ale mniej czujne, a końcówka Hokumowej fajki wystawała z krańca jego ust. Dzielił on swoją alkowę z trzema olbrzymimi wookie o ciemnych futrach, którzy śmiali i przekrzykiwali jeden przez drugiego.
Alkowa po lewej była pusta, brakowało nawet poduszek.
Za wami, Vago odezwał się głębokim głosem.
- {Najpoteżniejszy i najwspanialszy władca, najmądrzejszy i szczodry pan, najbardziej przenikliwy przywódca, Hutt Popara!}

Stary hutt cicho przemówił, oczywiście po huttańsku, a jedna z Twi’lekanek powstała i przedstawiała jego słowa do Lyria.
- Witaj, Łowco nagród. – głos dziewczyny był melodyjny, przypominał mężczyźnie płynący strumień.
- Jeśli do nas przybyłeś, to znaczy, że przyjąłeś ofertę hutta Popary w sprawie Twi’leka Zaaine’a. oto proponowana nagroda. – gestem ręki wskazała jednego ze strażników, który ze schowka za alkową wyciągnął solidną skrzynkę z plastostali. Postawiwszy ją przed Lyriem, otworzył wieczko i Lyrio dostrzegł w środku równo ułożone czipy kredytowe.

- Tak jak ustalono, 200 000 kredytów w nieoznaczonych czipach, niemożliwych do wyśledzenia. – dziewczyna lekko przekrzywiła głowę. Kolejny strażnik podszedł i zdjął więzy z rąk Zaaine’a.

- Zgodnie z umową, jaką zawarłeś z rodziną Wielkiego Popary, Zaaine, wolność w zamian za informacje.
Twi’lek, lekko krzywiąc się na skutek niedoleczonych obrażeń skinął głową, po czym odwrócił się do Lyria. Zanim jednak zdążył przemówić, zza pleców łowcy rozległ się kobiecy okrzyk i po chwili jasnoniebieska Twi’lekanka znalazła się w objęciach świeżo uwolnionego. Tuż za nimi wysoki, chudy wookie i kilku nikto podeszło i zaczęło obejmować i witać rannego. Trzymali się z dala od Lyria, niektórzy patrzyli na łowcę ze zdecydowaną niechęcią, jednak nie zachowywali się agresywnie i po chwili opuścili salę, w towarzystwie kolejnego z zielonych droidów.


***

- Czas przejść do drugiej kwestii, którą szlachetny Popara chce ci przedstawić. – Twi’lekanka przesunęła mały wyświetlacz na środek pomieszczenia.

Po chwili pojawiła się na nim planeta. Miała bardzo mało wody i terenów zielonych, poza biegunami zdawała się być jednym wielkim pustkowiem.
Hutt Popara przemówił, donośnym i głębokim głosem.
- {To planeta Endregaad w Gromadzie Tion. Jest nękana morderczą epidemią i podlega kwarantannie ustanowionej przez siły Sektora Korporacyjnego. Nikt nie może dostać się na planetę ani jej opuścić, bez ich zgody. Zaraza jest bardzo niebezpieczna, atakuje wszystkie gatunki z wysoką śmiertelnością, ale moim pracownikom udało się znaleźć lek. Chciałbym, abyś dostarczył ładunek leku aby pomóc ludziom na tej planecie. Twój statek zostanie naprawiony i załadowany w przeciągu dwóch dni. Oczywiście, gdyby chodziło tylko o dostawę, nie szukałbym kogoś o twoich umiejętnościach. Jest ważniejsza sprawa która dotyczy planety Endregaad. Mam dwójkę dzieci. Zonnos to moje najstarsze potomstwo.} – tu wskazał na hutta po prawej, który w tej samej chwili beknął głośno wywołując salwę porykiwań wśród otaczających go wookiech.
- {Moje najmłodsze dziecko, Mika…} – tu Twi’lekanka wyświetliła hologram młodego hutta o jasnozielonej skórze, z szerokim pasem jeszcze jaśniejszej skóry na brzuchu. Skóra młodego hutta lśniła od wydzielanego śluzu.
- {…znajduje się na Endregaadzie, zajmując się swoimi interesami.} – kontynuował Popara.
- {Od kiedy wybuchła zaraza i ustanowiono kwarantannę, nie miałem od niego żadnej wiadomości. Siły Sektora Korporacyjnego nie chciały udzielić żadnych informacji i nie są zainteresowane pomocą zmartwionemu rodzicowi. Mika jest… młody i impulsywny, przypomina mi mnie z dawnych czasów…} - Popara westchnął.

{Chcę, żebyś odnalazł mojego syna i przywiózł go do mnie, całego i zdrowego. Nie dbam o to, w jaki sposób to zrobisz. W zamian będziesz mógł zachować swój statek bez opłaty za naprawy jakie teraz na nim wykonam, oraz będziesz mógł za darmo wykonać dodatkowe modyfikacje statku po powrocie, na miarę możliwości moich doków i inżynierów. Poza tym zapłacę ci 1 milion kredytów. Czy jesteś gotów podjąć się tego zadania?}
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 15-03-2018 o 09:30.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 15-03-2018, 11:09   #20
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Lukratywna Propozycja i ciąg przyczynowo-skutkowy...



Biała wręcz cienka wieża pełna ozdobnego chromu. Środek elegancki pełen drogocennych, zabytkowych przedmiotów. Sufit był naprawdę wysoko, zewsząd było czuć przestrzeń, mroźną, powabną jak cisza przed burzą. Zanim Lyrio i Nava dotarli do Sali audiencyjnej minęli jednego wielkiego, czarnej maści Wookiego. Tego samego, którego eskadra prawie nie zmiotła Łowcę w pył.

-Przyjemniaczek czyż nie?- szepnęła cicho Nava i weszli do przeznaczonego im miejsca.

W środku Łowca zobaczył to czego się spodziewał. Kolejny Hutt, tradycyjny wystrój wnętrza dla tych istot i ten zdający nie kończyć się odór wilgoci oraz woni produkowanej z gruczołów Huttów- nieprzerwanie. Zaaine cały czas za nimi szedł, widocznie szarpany wewnętrznymi sprzecznościami. Popara dość szybko przeszedł do tego konkretów. Dwieście tysięcy kredytów w nienamierzanych modułach kredytowych. Solidnie to brzmiało, zdecydowanie porządnie. Khort uśmiechnął się do siebie a potem do Navy, odwzajemniła uśmiech. Kilka chwil po odkuciu Zaaina wpadła jego niebiesko skóra dziewczyna, cała w skowronkach. Wbrew pozorom ucieszyło to Lyrio. Jak na razie dla Twi`leka i jego bliskich wszystko pozornie szło gładko. Nie musiał już czuć się odpowiedzialny za zniszczenie życia Zaaina.

Chwila po wyjściu uradowanej i częściowo zdecydowanie niechętnej Khortowi gromadki, niewolnica uruchomiała cienki wyświetlacza tłumacząc na bieżąco. Lyrio rozumiał co prawda i tak doskonale co drugie słowo jednak nie chciał tego po sobie zdradzać. Tłumaczenie a faktyczna mowa rzadko miały coś z sobą wspólnego tak więc korzystając z lekcji lingwistycznej, które przez lata zapewniło mu Nar Shaddaa wypatrywał nieścisłości. O Navie nie należało nawet wspominać, gdyby tylko Popara powiedzmy podpadł by jej za skórę z łatwością wyzwała by jego matkę na piętnaście różnych sposobów, języków i dialektów.

Druga kwestia brzmiała naprawdę wyjątkowo. Jeden milion kredytów, naprawa statku i możliwość wplątania się w jeszcze większe ryzyko a zarazem zaszczyt powierzenia komuś nowemu oraz przecież niedawno wrogiemu, tak poważnego zadania. Sprawa nie zdawała się mieć haczyka. Znaczy był tak bardzo widoczny, iż wręcz oczywisty. Spieprzysz robotę z moim ukochanym synem a zginiesz jako pożywka dla rancora. Lyrio w ciszy, którą dano mu na zastanowienie ciągle myślał. To mogła być jego ostatnia robota. Ekskluzywny Klub na tym Księżycu lub Willa na Dantooine- na klifie blisko morza, gdzie każdego ranka słońce wpada przed wielkie okno budząc go do życia. Potem szybko rusza na plaże, gdzie chłodna oceaniczna woda omywa jego ciało kiedy rzuca się na fale. Miła perspektywa.

-To… dobra opcja- powiedziała Nava dyskretnie do Lyrio. On sam na chwilę wybił się z marzeń i pokiwał głową.

-Przyjmuję Twoją propozycję Wielki Poparo. Jest hojna i zaszczytna- trochę dyplomacji nigdy nie szkodziło, szczególnie iż miał do czynienia z kimś o wiele starszym i jak wszystkie znaki mówiły, rozważnym. Nava przez chwilę wywaliła oczy patrząc na Lyrio od tej strony, ale potem lekko skłoniła się pierwsza co zrobił również Łowca.

Lyrio planował podzielić się zarobkami z przyjaciółmi i być może wziąć Nave na pokład. Nie żeby, nie widział jej od roku i chciał kochać się z nią jak szalony. To była tylko połowa prawdy. Ostatnia operacja z której wyszedł ledwo żywy uświadomiła mu, że samotny drapieżnik czasem mimo wszystko potrzebuje watahy. Czekał tylko aż wyjdą z Sali zamierzając zaproponować współpracę przyjaciółce. Paranoja mówiła mu jednak, że przy tak dużych kwotach zawsze dochodzi do spięć. Niemniej musiał komuś ufać.

Etykieta zabraniała dopytywania o szczegóły, które zapewne i tak zostaną im powiedziane. Hutt Popara uśmiechnął się i zaklaskał, słysząc zgodę Łowcy Nagród. Zbliżała się kolejna przygoda.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 15-03-2018 o 16:05.
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172