Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2018, 09:48   #11
 
Annatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Annatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Miał zasiąść za sterami działka. Nigdy wcześniej tego nie robił, nie za bardzo też wiedział jak to obsługiwać. Zdaje się jednak, że jego przełożony dobrze wie o jego ślepocie i mimo wszystko odesłał go do tego zadania. W takim też przypadku nie mogło to być zbyt skomplikowane.

Mężczyzna udał się na miejsce. Wpierw niepewnie zajął miejsce w które mu wyznaczono. Dłońmi zbadał urządzenie, delikatnie wyczuwając jego kształt. Kiedy wreszcie był w stanie mniej więcej wyobrazić sobie broń, uchwycił za dwa pady.

Początkowo próbował nasłuchiwać, jednak ich statek był zbyt głośny, dodatkowo wszystkie inne dźwięki nachodziły na siebie. Nieco zrezygnowany, po prostu wcisnął guzik odpowiedzialny za ostrzał, mając nadzieje że trafi w kogoś.
 
Annatar jest offline  
Stary 11-03-2018, 00:02   #12
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Imperialne myśliwce szybko się zbliżały. Słowa Marlona potwierdziły się i wkrótce pojedyncze TIE'e pojawiły się z prawej i lewej strony. Danpa i Jayltre nacisnęli spusty karabinów jonowych, a białe smugi energii poszybowały w przestrzeń kosmiczną. Umbaranin zaliczył bezpośrednie trafienie, podczas gdy „pocisk” wystrzelony przez Miralukę otarł się jedynie o lewy płat statku. Jednak to wystarczyło by padły wszystkie jego systemy, a on sam zawisł bezsilnie w próżni.

Jeron zajął się wyliczaniem skomplikowanego skoku, skutkiem czego zaniedbał manewrowanie i pilotowany przez niego statek leciał przez większość czasu prosto. Imperialni piloci starali się wykorzystać ten fakt i unieruchomić jednostkę poprzez zniszczenie jej silników, jednakże dwa TIE'e, które podjęły się tego zadania zostały zniszczone przez celne strzały BX-a. Inny, znajdujący się poza polem rażenia, obsługiwanego przez droida, działka zdołał jednak trafić U-winga na chwilę przed tym jak młodszy Sar pociągnął odpowiednią dźwignię rozpoczynając skok w nadprzestrzeń.

Nie minęła nawet sekunda, gdy dźwignia wróciła na swoje miejsce. Udało się. Obaj bracia widzieli teraz przez przedni iluminator czerń kosmosu, z kolei planeta, którą jeszcze niedawno mogli podziwiać, znajdowała się teraz za ich plecami. Mogliby odetchnąć z ulgą, gdyby nie czerwona lampka świecąca się na pulpicie sterowniczym. Wyciek paliwa! Najpewniej skutek trafienia przez tamtego TIE'a.

Zanim którykolwiek z nich zdołał powiadomić pozostałych o zaistniałej sytuacji całym statkiem porządnie wstrząsnęło. Kolejne lampki alarmowe, zapalające się na pulpicie, oznajmiły Sarom, że wysiadły silniki 1 i 3.

- Co się, do licha, dzieje?! - dobiegł ich głos Wulfa, który zadał pytanie frapujące wszystkich na pokładzie, może z wyjątkiem BX-a, któremu nikt nigdy nie zainstalował sterowników zamartwiania się.

Nim skończył je zadawać, obaj piloci wiedzieli już co się działo. Z czerni kosmosu wyłonił się gwiezdny niszczyciel. Jak to możliwe, że za nimi podążył? Odpowiedź była oczywista: to było niemożliwe. A zatem był to inny okręt. Co takiego ważnego musi się znajdować na tej planecie, skoro strzegą jej co najmniej dwa Imperiale?

Nie było jednak czasu, by się nad tym zastanawiać. Celna salwa którejś z baterii tego olbrzyma unieszkodliwiła oba lewe silniki, cudem chyba tylko nie przebijając się przez kadłub i nie kończąc w ten sposób misji grupy rebeliantów. Wyciek paliwa uniemożliwiał im skok w nadprzestrzeń i ucieczkę z układu, a więc mogli się ratować tylko zejściem na powierzchnię planety. Dobrą wiadomością w tej sytuacji był fakt, że z niszczyciela nie wystartowały jeszcze TIE'e, a więc Jeron mógł wykonać polecenie Wulfa i skierować się ku żółtemu globowi. Niestety czekało ich lądowanie na wrogim terytorium i to awaryjne lądowanie, biorąc pod uwagę stan statku.


Tym razem kapitan przyjął go w swoim biurze, choć biuro to dość dużo powiedziane, jak na ubogo urządzone pomieszczenie, w którym zwykł urzędować. Mężczyzna bywał już w biurach zamożnych biznesmenów, albo polityków, które wręcz przytłaczały swoim przepychem. Jaskrawe kolory, duże okna wpuszczające do środka światło, niezliczone egzemplarze dzieł sztuki, żadnej z tych rzeczy nie można było uświadczyć w urządzonym w wojskowym stylu, miejscu pracy kapitana. W zasadzie fotel i biurko stanowiły całość wystroju tego ponurego pomieszczenia, które jednak niczym nie różniło się od biur innych oficerów IBB.

- Ach, jest pan, poruczniku – przywitał go nie odrywając wzroku od holoprojektora, który wyświetlał przed nim obraz jakiegoś dokumentu. - Cieszę się, że już wydobrzałeś – dodał niezmienionym tonem, w którym próżno było szukać jakiejkolwiek czułości.

- Skoro wstępne grzeczności mamy za sobą, przejdźmy od razu do rzeczy – powiedział po chwili milczenia, po raz pierwszy spoglądając na swojego podopiecznego. - Twoja misja w stolicy... Nie muszę ci chyba mówić, że dyrektor nie jest zbyt zadowolony?

Porucznik milczał.

- Dostałem od niego polecenie by, cytując posłańca: „poważnie cię ochrzanić i ukarać”, chociaż podejrzewam, że to wena twórcza samego posłańca. Dyrektor, którego znam, tak się nie wyraża. Zatem... Czuj się ochrzaniony i ukarany. Rozumiesz?

- Tak jest!

- Świetnie, zawsze byłeś pojętny. Ufam więc, że pojmiesz co teraz powiem nie-o-fi-cjal-nie – ostatnie słowo umyślnie podzielił na sylaby. - Najlepiej dla ciebie będzie, gdybyś zniknął na jakiś czas. I to dość długi czas. Jeszcze lepiej, gdyby ten czas zakończył się jakimś spektakularnym sukcesem. Na szczęście twój kapitan jest w stanie zapewnić ci pierwszą z tych rzeczy oraz warunki, byś sam doprowadził do drugiej.

- Zatem wracając do oficjalnej rozmowy. Rebelia stoi na skraju upadku. Admirał Thrawn rozbił niedawno silną rebeliancką flotę na Atollonie, buntownikom brakuje wielkich sukcesów, a co najlepsze, są skłóceni sami ze sobą. Pewien Onderianin, imieniem Saw Gerrera, wypiął się na Sojusz i wydał Imperium własną wojnę. Wyobrażasz sobie? To jest ich czuły punkt, w który musimy uderzyć. Jeśli on sprzeciwił się tej zdrajczyni Mothmie, mogą to zrobić kolejni. I chociaż nadal będą prowadzić walkę z nami, podzieleni będą słabi. Zniszczymy ich po kolei, jedna rebeliancka komórka po drugiej.

- Na razie jednak musimy skoncentrować się na Gerrerze – kontynuował. - Nie mamy do niego dojścia, musimy umieścić agenta w jego szeregach. Ty będziesz tym agentem, poruczniku. Na tym holodysku znajdziesz informacje o swoim kontakcie na Nar Shaddaa. Gerrera włącza w swoje szeregi najemników i łowców nagród, jego rekruterzy często pojawiają się na terenie Huttów. Kontakt wskaże ci ich, gdy się tam zjawią. Zostaniesz rebeliantem – podsumował z paskudnym uśmieszkiem.

- Przez pierwsze trzy miesiące masz zakaz kontaktu. Nie dostaniesz nawet urządzenia komunikacyjnego, sam je będziesz musiał zdobyć. Na razie nie chcemy niszczyć tej małej rebelii, chcemy żeby więcej buntowników poszło w jej ślady i opuściło Sojusz. Musimy jednak trzymać rękę na pulsie, znać położenie ich baz, liczebność wojsk, typ i jakość uzbrojenia, ich cywilnych sojuszników i zaopatrzeniowców. Słowem wszystko, co będziesz w stanie zdobyć. I niech sobie działają, za naszą milczącą zgodą. Nie podejmuj żadnych wrogich wobec nich działań, oprócz dostarczania nam informacji. Oczywiście procedura 4E obowiązuje.

Procedura, o jakiej mówił kapitan, dotyczyła sytuacji, gdy agent natknie się na działalność szczególnie dla Imperium szkodliwą. Na co dzień miał on bowiem zgodę patrzeć przez palce na akty wrogie wobec Imperium, mógł nawet przykładać do nich rękę – wszystko, byle tylko uwierzytelnić swoją przykrywkę. Jednakże, gdyby natknął się na działalność wyjątkowo szkodliwą: próbę zabicia kogoś naprawdę wysokiego rangą, zniszczenie strategicznej dla regionu fabryki broni, czy zdobycie ściśle tajnych imperialnych danych, miał obowiązek taką działalność powstrzymać, nawet za cenę swojej dekonspiracji lub śmierci.

- To wszystko, chyba że masz jakieś pytania?

- Nie, sir.

- To dobrze, możesz odejść.

Porucznik trzasnął obcasami, odwrócił się jak na defiladzie i skierował w stronę drzwi. Gdy te się rozsunęły wyszedł na zewnątrz i wówczas usłyszał głos z komlinka kapitana:

- Kapitanie Jesant, porucznik Maloy na linii...


Jako pierwszy przytomność odzyskał Danpa. Rozejrzał się skołowany dookoła, tylko po to by zobaczyć, że kadłub U-winga praktycznie przestał istnieć. Dziur było więcej niż fragmentów statku, co więcej od strony rufy uderzało niepokojące gorąco, które wskazywało na to, że przynajmniej jeden z silników się pali. Umbaranin odpiął się od siedzenia, które zajął tuż przed lądowaniem. Kątem oka dostrzegł ruch, gdy spojrzał w tamtą stronę zobaczył braci Sarów, schodzących ostrożnie po drabinie z kokpitu, a raczej tego co po nim zostało. Wyglądali na poobijanych, ale całych.

Do jego uszu dotarło też rzężenie, które jednak nie przypominało dźwięku wydawanego przez istotę żywą. I rzeczywiście, był to bowiem BX, który utknął pod kupą jakiegoś żelastwa, głównie fragmentów kadłuba i próbował się spod nich wydostać. Wkrótce do przytomnych dołączyła Kara, dla której twarde lądowanie zakończyło się rozcięciem na czole, z którego na twarz spływała jej strużka krwi. Ostatni do żywych wrócił Jayltre, dla którego zaskoczeniem było odkrycie, że siedzi przypięty do swojego fotela. Nie pamiętał jak się w nim znalazł. Właściwie nie pamiętał niczego odkąd weszli do atmosfery.

- Karabast... - dotarł do ich uszu cichy głos.

Należał do Wulfa. Dowódca leżał pod jedną ze ścian, nie wyglądał najlepiej. Lewa ręka wyginała się pod dziwnym kątem, a twarz miał pobrudzoną krwią. Oddech miał krótki, jakby walczył z ogromnym stresem i jednocześnie próbował się uspokoić.

- Karabast – zaklął ponownie.

Karę uderzyło, że w ogóle nie podnosił wzroku. Wciąż wpatrywał się w podłogę przed sobą. Co go tak w niej fascynowało? Podeszła do niego i przyklęknęła. Dopiero wówczas podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Widok znajomej twarzy wyrwał go widać z marazmu, bo powiedział wreszcie:

- Moje nogi... Nie czuję moich przeklętych nóg!
 
Col Frost jest offline  
Stary 14-03-2018, 12:08   #13
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Po zbadaniu otoczenia Danpa zawiesił wzrok na niebiosach, szukając śladów TIE w atmosferze. Prędzej czy później jakieś kropki zaczną tu krążyć. Mieli nadajnik, więc ktoś wiedział, kim są. Jeżeli są aż tak dużym problemem, żeby ich śledzić, to ktoś będzie chciał sprawdzić ile z nich zostało.
-Uggh..

Bladoskóremu szumiało w głowie. Oczywiście za mało, więc wyjął spod kurtki awaryjną manierkę z jakimś trunkiem i wziął głęboki chlust. W końcu jakoś trzeba sobie radzić ze stresem. Zaraz po tym podniósł się z ziemi, powoli i metodycznie, sprawdzając, czy wszystkie jego kończyny są sprawne, a wewnętrzne organy na miejscu.

Gdy już się podniósł zapukał w blachę resztek pojazdu, na tyle głośno, aby zwrócić na siebie uwagę, po czym pokazał palcem w stronę silników. - Wybuchną. - ostrzegł ich jednym słowem, po czym zaczął oddalać się od wraku w przyśpieszającym tempie, stawiając kroki dłuższe i szybsze, gdy coraz to bardziej rozbudzały się jego mięśnie. Nie przejął się stanem kapitana. Głównie dlatego, że nie miał na tyle pary w łapach, aby móc go sprawnie wyciągnąć. Kto inny może się tym zająć.
 
Fiath jest offline  
Stary 15-03-2018, 21:30   #14
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Wybudził ją silny, pulsujący ból głowy. Jęknęła, marszcząc brwi, ale nie otwierając jeszcze oczu. Powoli dochodziły do niej wszystkie zmysły. Czuła, że leży na twardym podłożu i że była cała poobijana. Coś ciepłego spływało jej po czole na policzek i przykleiło kosmyk włosów do skóry. Podejrzewała, że to jej własna krew. Dotknęła rozcięcia opuszkami palców i syknęła przez zęby. Spróbowała otworzyć oczy i chwilę jej zajęło przyzwyczajenie się do światła. Mrużąc powieki dostrzegła, że pokład U-Winga był zdewastowany. Jej uszu docierały czyjeś kroki, czyjeś głosy.
Podniosła się do pozycji siedzącej i po chwili doszła całkowicie do siebie. Rozejrzała się dookoła - najwidoczniej ocknęła się jako jedna z ostatnich, bo pozostali już stali na nogach i sprawdzali stan samych siebie, jak i statku. Przynajmniej większość. Nigdzie nie widziała ślepego i Wulfa.

Co się właściwie stało? Pamiętała, że zostali zaatakowani, a na ich statku odkryto nadajnik, który najwidoczniej zdradził ich pozycję. Musieli się rozbić. To cud, że w ogóle przeżyli.
Kara w końcu podniosła się na nogi, podpierając się przez moment o jedną ze ścian, bo zakręciło jej się w głowie. Kiedy w końcu się ogarnęła, podniosła z podłogi swoją torbę i przewiesiła ją przez ramię, upewniając się, że wszystko jest na miejscu.

Wtedy też dostrzegła Wulfa, który klął pod nosem i wpatrywał się w podłogę. Lang uniosła jedną brew, próbując zrozumieć, co go tak fascynowało. Zachowywał się dość nieswojo, więc zaniepokojona podeszła i kucnęła przy nim. Położyła dłoń na jego ramieniu i wtedy on spojrzał na nią. Przeraziło ją to spojrzenie. Poczuła nieprzyjemną falę zimna przebiegającą po całym ciele. Poczuła strach ogarniający ją od środka. Nie bała się Wulfa, bała się tego, co widziała w tym spojrzeniu, co z niego wyczytała, co zrozumiała w tej jednej chwili.

- Tylko spokojnie, to może być tylko przejściowe. Jesteś w szoku - próbowała go uspokoić, choć odnosiła wrażenie, że bardziej próbowała uspokoić samą siebie.
Nie mogła stracić zimnej krwi. To właśnie przez takie sytuacje nie pozwalała sobie na bliższe relacje ze współpracownikami. Szlag, nie pozwalała sobie w ogóle na żadne przyjaźnie, by nie musieć się do nikogo przywiązywać i później obawiać o ich życie. Przeklęty Wulf! Zaklęła naprawdę obrzydliwie, rozglądając się dookoła i szukając jakiegoś rozwiązania.

- Musimy go stąd zabrać - powiedziała w końcu. - Jeśli cichociemny ma rację i silniki wybuchną, musimy to zrobić jak najprędzej. Zbierajcie swoje rzeczy i niech mi ktoś pomoże! - zakomenderowała wręcz, po czym zaczęła ostrożnie zabierać się za wyniesienie Wulfa z wraku U-Winga.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 17-03-2018, 22:21   #15
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
Widział zbliżającą się planetę i zdawał sobie sprawę, że to nie będzie miękkie lądowanie. Ostatni raz w taki sposób podchodził do lądowania około 16 lat po proklamowaniu Imperium Międzygalaktycznego i rok po dezercji. Trudnił się wtedy transportowaniem rzeczy oficjalnie nieistniejących, lecz akurat tego feralnego dnia akurat nie pracował. I pomyśleć, że po upływie około doby spotkał po kilkunastu latach swojego młodszego brata. Gdyby nie on Marlon pewnie nie dołączyłby do Sojuszu, lecz toczyłby własną walkę z systemem pracując dla gangsterów bądź terrorystów.

Marlon wrócił do rzeczywistości tuż przed uderzeniem w powierzchnię planety, dosiadł się do brata i zaczął mu pomogać w opanowaniu U-Winga, lecz chwilę później obaj stracili przytomność.

***

BX 102 wyprostował się, jego stawy ustawiły się w anatomicznej pozycji, a czujniki zaczęły analizę sytuacji.
- Dowódzco, rozkazy. - podszedł do siedzącego na ziemi Wulfa.
- Rozkaz? Karabast! - ranny zaklął raz jeszcze, tym razem krzycząc na całe gardło. Następnie opuścił głowę, zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów. Gdy ponownie na nich spojrzał, mówił już spokojnym tonem.
- Po pierwsze, czujecie ten swąd? Niech ktoś sprawdzi co z silnikami i ile mamy czasu, żeby się stąd zabrać. Po drugie, zbierzcie tyle wyposażenia ile się da, broń i prowiant przede wszystkim. Nie obciążajcie się jednak ponad miarę, nie wiadomo ile trzeba będzie przejść do najbliższego miasta. No, na co czekacie? Do roboty, macie pół godziny, chyba że silniki eksplodują wcześniej.

- Poodoo - zaklął pod nosem Jeron. - Drugi statek w niecałą standardową dobę. I nawet nie mów, że to moja wina! - Pogroził bratu palcem.
- Nie ja bawiłem się w skoki - odgryzł się Marlon, choć w głębi serca, bardzo głęboko, podziwiał, że rodzonemu się udał się tak ryzykowny manewr.
- Przynajmniej żyjemy - westchnął Jeron. Przez szok nie zwracał uwagi na siniaki i zadrapania, ale i tak był mocno odrętwiały. Zebrał te manatki, które przetrwały twarde zderzenie z powierzchnią Socorro i zszedł w kierunku dowódcy.
- Zrozumiano dowódco - zawołał do Wulfa i ruszył w jego kierunku. Zwrócił się do Kary: - No, podnieś naszego wojaka. Jestem pewien, że z tego… wyjdzie... - Ostatnie słowo zastygła mu w ustach. Zorientował się, że nogi Wulfa leżały przed nim nieruchomo. - Uhm… wybacz.
Marlon, doświadczony w wojskowej bucie, starał się szybko kalkulować i zachować względny spokój. Cieszył się, że jego plecak był spakowany i znajdował się praktycznie pod ręką. Wciąż jeszcze znajdował się w kokpicie, lecz zdążył rzucić okiem na sytuację na dole.
- Kto jest drugim? Na moje Wulf raczej z tego nie wyjdzie.

Ślepiec ocknął się, ostatnie co pamiętał, to obsługę tego działka. Teraz? Siedział, siedział na swoim miejscu, a raczej na tym co z niego zostało. Bolała go głowa, był bardzo rozkojarzony. Odpiął się od fotela, po czym opadł na ziemię. Próbował się podnieść, nie dawał jednak rady. Dał sobie chwilę na przyzwyczajenie się, wtedy wreszcie spróbował raz jeszcze. Udało mu się. Mężczyzna “rozejrzał się” po obecnych, nadal wyczuwał wszystkich żyjących towarzyszy poza droidem rzecz jasna. Świadomość, że nie pamiętał ostatnich paru minut bardzo go męczyła, nie to jendak w tej chwili było najważniejsze.
- Wiadomo gdzie mniej więcej jesteśmy?
- W moim odczuciu, Jeron wylądował tam gdzie mieliśmy - zaczął odpowiadać na pytanie towarzysza Marlon - Tylko, że po drugiej stronie planety. No cóż, nigdy nie przykładał uwagi do nauki.

Po zbadaniu otoczenia Danpa zawiesił wzrok na niebiosach, szukając śladów TIE w atmosferze. Prędzej czy później jakieś kropki zaczną tu krążyć. Mieli nadajnik, więc ktoś wiedział, kim są. Jeżeli są aż tak dużym problemem, żeby ich śledzić, to ktoś będzie chciał sprawdzić ile z nich zostało.
-Uggh..

Bladoskóremu szumiało w głowie. Oczywiście za mało, więc wyjął spod kurtki awaryjną manierkę z jakimś trunkiem i wziął głęboki chlust. W końcu jakoś trzeba sobie radzić ze stresem. Zaraz po tym podniósł się z ziemi, powoli i metodycznie, sprawdzając, czy wszystkie jego kończyny są sprawne, a wewnętrzne organy na miejscu.

Gdy już się podniósł zapukał w blachę resztek pojazdu, na tyle głośno, aby zwrócić na siebie uwagę, po czym pokazał palcem w stronę silników. - Wybuchną. - ostrzegł ich jednym słowem, po czym zaczął oddalać się od wraku w przyśpieszającym tempie, stawiając kroki dłuższe i szybsze, gdy coraz to bardziej rozbudzały się jego mięśnie. Nie przejął się stanem kapitana. Głównie dlatego, że nie miał na tyle pary w łapach, aby móc go sprawnie wyciągnąć. Kto inny może się tym zająć.

- Musimy go stąd zabrać - powiedziała w końcu. - Jeśli cichociemny ma rację i silniki wybuchną, musimy to zrobić jak najprędzej. Zbierajcie swoje rzeczy i niech mi ktoś pomoże! - zakomenderowała wręcz, po czym zaczęła ostrożnie zabierać się za wyniesienie Wulfa z wraku U-Winga.

Jeron zdjął z paska quadnokulary i przyłożył je do oczu. Miał nadzieję, że zobaczy na horyzoncie jakiś punkt docelowy. Wszędzie wokół rozpościerał się lekko pofałdowany teren poprzecinany licznymi kanionami, podobnymi do tych, w których mieli wylądować zgodnie z planem operacji. Ciężko było stwierdzić czy łatwiej będzie opuścić to miejsce omijając każdy z nich dookoła, czy też zejść na ich dno i spróbować swych sił w tym labiryncie. Niestety Sar nie wypatrzył żadnych ludzkich skupień, wokół rozciągała się przeklęta pustynia pokryta piaskiem o ciemno-żółtej barwie. W zasadzie czas, który poświęcił na ten mały rekonesans można by uznać za zmarnowany, gdyby nie chmura pyłu na horyzoncie, ewidentnie powstała z przyczyn nienaturalnych. Jakby tego było mało wypatrzył na niebie dwa czarne punkciki, niewątpliwie TIE-fightery. Leciały wolno, jakby przeczesywały teren. Dotarcie do miejsca katastrofy nie powinno im zająć więcej niż pięć minut. Trudno było liczyć na to, że ominą to miejsce. Słup czarnego dymu wydobywający się z silników ich statku musiał być widoczny z daleka. Sar zaklął pod nosem. Musieli ruszać natychmiast.

BX zgodnie z rozkazem zabrał się za wynoszenie wyposażenia z wraku U-Winga, nie miał z tym problemu gdyż wystarczyło włączyć repulsor i ładunek sam sunął przed siebie, kilka skrzyń z uszkodzonymi repulsorami pozostawił na sam koniec i zabrał się za nie tradycyjną metodą. Widząc że Jeron przepatruje teren uruchomił czujniki optyczne które wykryły nadlatujące myśliwce, odpowiadające tym które zaatakowały ich wcześniej.

- Wykryto nadlatujące wrogie myśliwce, zalecane jest oddalenie się od statku. - zaraportował wbiegając do wraku.
- Silniki repulsorowe skrzyń transportowych nadal działają, możliwość przeniesienia rannego dowódcy. - zasugerował widząc stan Wulfa.
- Wulf, z całym szacunkiem dla dowództwa, aktualnie jest niesprawny i będzie jedynie uciążliwym balastem, a, co dodaję z przykrością, gdyby został tutaj Imperialni wyciągnęli z niego zbyt wiele. Drugi powinien przejąć pieczę nad misją, a Wulfa należy uciszyć. - na twarzy Marlona zagościł autentyczny smutek. Dłoń pilota natomiast zaczęła się przemieszczać ku broni. Jeron zauważył gest brata.
- Odradzam… - BX 102 jednym błyskawicznym ruchem wyciągnął blaster i wibromiecz, stanął pomiędzy pilotami a Wulfem z blasterem wycelowanym w twarz pilota oraz wibromieczem w drugiej dłoni. - ...dalsze działanie zostanie odebrane jako atak na wyższego stopniem.

Kara, która zabierała się za podniesienie Wulfa, odwróciła wzrok i spojrzała na Marlona potępiającym wzrokiem. Wyprostowała się, nie spuszczając z niego oczu.
- Wyciągnij tylko ten cholerny blaster z kabury, a sam staniesz się uciążliwym balastem, dupku - powiedziała lodowatym tonem do Marlona.

- Zabierz Wulfa i oddaj go na posterunku imperialnych. - Odezwał się nagle Danpa, patrząc z podziwem na brak cierpliwości Marlona. - TIE nas rozstrzelają. Gwardziści zabiorą tam, gdzie są najwyżsi rangą. - pokazał palcem w stronę nieba, mając na myśli stację. Ich wypadek był swoistym błogosławieństwem, dostali przepustkę. Pytaniem było czy wejście na stację w roli więźnia wchodziło w grę.

- Danpa ma rację - powiedziała Kara, nadal wpatrując się w Marlona. - Wciąż mamy misję do wykonania, a jej celem było dostarczenie Wulfa do stacji TML-474. Teraz mamy świetny pretekst i okazję. Trzeba jedynie się wydostać z tego wraku.
Lang wyglądała, jakby w każdej chwili była gotowa na niespodziewany atak ze strony Marlona. Jej prawa dłoń ukryta była we wnętrzu torby, którą miała przerzuconą przez ramię.
- Gdzie wy go macie zamiar prowadzić?! - podniesionym głosem odezwał się starszy Sar - Jesteśmy na środku pieprzonej pustyni! Jak tylko stąd wyjdziemy to będziemy narażeni na ostrzał z TIE - fighterów! A zdajecie sobie sprawę co zrobi z nami Imperium, jeśli przeżyjemy?!
- Mówię to z żalem, ale pilot ma rację - wtrącił się główny zainteresowany, na jego twarzy jak dawniej zagościł lekki uśmieszek. - Na nic się nie przydam, a będę was tylko spowalniał. Kara, od tej pory jesteś pierwsza. Spieprzajcie stąd wszyscy, natychmiast.
Kara chciała coś odpowiedzieć, ale przerwał jej Wulf. Zmrużyła powieki, wciąż wpatrując się w Marlona, a potem przeniosła wzrok na byłego dowódcę, jednego z jej niewielu przyjaciół.
- Przestań pieprzyć głupoty, Wulf - rzuciła w jego stronę. Po chwili jednak uśmiechnęła się kącikiem ust. - Skoro jednak zostało już postanowione, to jako pierwsza decyduję, że idziesz z nami. Choćbym miała cię wytaszczyć stąd sama.

- Ostatni rozkaz Wulfa pozostaje w mocy - stwierdził Jeron. - Jeśli chcemy uciec przed TIE, musimy pędzić do kanionów. Natychmiast.
- Jego rozkaz nie jest już ważny - z wściekłością na twarzy wycedził Marlon.
- Wyjątkowo zgadzam się z bratem. - Młodszy Sar popatrzył na Wulfa. - Wypaliłbym ci w twarz dla dobra misji, tak, ale to był zaszczyt. Brzmię teraz okrutnie pragmatycznie... ale jesteś dobrym człowiekiem. Żałuję, że tak to się kończy.

Widać w misji chodziło o coś więcej niż tylko wrzucenie Wulfa na stację. Danpa zaczął podejrzewać, że mieli nie tylko coś w nią włożyć, ale też z niej wynieść. Szef raczej wiedział najlepiej, na jakie ryzyko można sobie pozwolić: mało kto oddałby swoje życie tylko po to, aby się popisać. - Wulf...spróbuj odczołgać się od wraku i zakopać w piasku. - poprosił go na pożegnanie. Jeżeli imperialni go nie znajdą, będzie im to na rękę. Dostaną kilka dodatkowych opcji i zawsze mogą wrócić po jego truchło. Czy to aby poprawnie go pochować, czy po to, aby sprzedać je imperialnym w zamian za odrobinę zaufania. Co reszta postanowi zrobić z Wulfem aż tak bardzo go nie interesowało, sam Danpa go nieść nie zamierzał, więc nic mu osobiście nie groziło.

Bladoskóry zaczął rozglądać się po okolicy. Nie miał żadnej lornetki, więc ledwo zdawał sobie sprawę z rozmiarów kanionów i innych detali otoczenia. Chmura dymu w oddali jednak go zainteresowała. Odwrócił się do Jerona, który wcześniej oglądał teren i wskazał na unoszące się tumany pyłu - Myślisz to wiatr, czy pojazd? - Danpa wątpił, aby imperialni zdążyli już tu zrzucić jakieś siły naziemne. Jeżeli faktycznie coś tam się poruszało, mogło należeć do jakiegoś cywila, łowcy nagród, albo lokalnego plemienia zbieraczy.

- Banda tchórzy - skwitowała Kara, kiedy Sarowie się wypowiedzieli, tym samym wyrabiając sobie u niej opinię.
Lang nie zamierzała odpuścić. Jeśli tamci chcieli iść, nie miała nic przeciwko - stracili u niej dany im kredyt zaufania, równie dobrze mogliby być martwi.
Spojrzała na droida.
- Pomożesz mi z nim czy któryś ze zdrajców zdążył cię przeprogramować? - zwróciła się do BX i sama zaczęła zabierać się za wyciąganie Wulfa.
- A ty ani się waż sprzeciwiać. Nie zostawię cię tu samego - powiedziała stanowczo do Wulfa.

- Tchórze? - Jeron zmrużył oczy. - Nie. Po prostu ludzie, którzy myślą teraz trzeźwiej od ciebie. Być może nigdy nie musiałaś uciekać przed zagrożeniem. Ja musiałem, Marlon też. I nie nazywaj mnie zdrajcą, bo to ty narażasz w tej chwili powodzenie misji.

- Zdaje mi się, że przez takie myślenie Rebelia jest na straconych pozycjach - skomentował wciąż wściekły Marlon, lecz cofnął rękę - Kierowanie się sercem przysłania wszelką logikę i odsłania słabe punkty, a co najgorsze, zazwyczaj wiąże się z łamaniem rozkazów. Jak chcesz to opowiem Ci jak wygląda przesłuchanie u Imperialnych...

- Na to nie mamy czasu - przerwał mu brat. - Ta chmura pyłu nie jest naturalna. Ruszyłbym w jej kierunku. A najpierw, przede wszystkim, pobiegłbym do kanionów. Bardzo szybko. Gały - wskazał w kierunku, z którego nadlatywały TIE. - zmiotą nas z powierzchni ziemi, jeśli nie zaczniemy natychmiast biec!

Kara Lang już nie słuchała. Zajęta była pomaganiem osobie, której ufała i za którą była w stanie oddać życie.
- Sama nie dasz rady, pomogę, ale wiedz, że to tylko ze względu na Twój rozkaz - starszy z Sarów zareagował na działanie Kary. - BX pomóż mi go wydostać!
- Zrozumiano! - droid opuścił wibromiecz i blaster, podszedł do Kary i zaczął pomagać Wulfowi.
- Zalecam pośpiech, niedługo zostaniemy wykryci, przenieśmy rannego na skrzynie repulsorowe. - zasugerował BX 102, taka strategia dawała największe szanse powodzenia.
- Droid ma rację, choć niezbyt nam to pomoże, jeśli zaczną strzelać z góry, ale przynajmniej nie zmęczymy się tak szybko. - skomentował sprawę Marlon.
- Przykro mi, ale to głupota - wtrącił się Jeron. - Skrzynie repulsorowe to nie śmigacz. Nie będziemy w stanie szybko dotrzeć do kanionu. Zresztą, niech Wulf sam się wypowie do cholery - popatrzył na wspomnianego.
Ranny spojrzał na każdego po kolei, a potem na niebo, w kierunku zbliżających się myśliwców.
- Będę z wami szczery - powiedział. - Nie chcę umierać. Ale wiem, że na waszym miejscu nie wahałbym się ani chwili. Kara, ja bym cię zostawił i ty teraz też musisz - zwrócił się do dziewczyny, nie zdając sobie sprawy, że z łatwością przejrzy jego kłamstwo.
- Tracimy niepotrzebnie czas na te czcze pogawędki - odparła sucho Kara. - Ponoć zaraz nas namierzą. Tak wam się śpieszy do opuszczania rannego, ale na gadanie macie czas. Postanowiłam i nie zmienię zdania, więc albo mi pomożecie, albo żegnam.
Lang nie zamierzała dać się przekonać, ani przez rozsądne według innych argumenty, ani przez kiepskie kłamstwa Wulfa, który najwidoczniej zaczął bredzić w szoku.

Marlon dźwignął rannego, zaklął pod nosem i rzucił w kierunku kobiety.
- Weź go pod rękę, tak jak ja, we dwójkę damy radę go wynieść. Potem spróbujemy zająć się ręką, czucie w nogach raczej już nie wróci, chyba, że jakiś zaawansowany droid medyczny sobie da z tym radę. Reszta przodem, a my na trzy podnosimy i biegniemy.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”

Ostatnio edytowane przez Gormogon : 18-03-2018 o 19:56.
Gormogon jest offline  
Stary 17-03-2018, 22:21   #16
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
- Rozkaz. - zawtórował BX 102 na wydany przez dowódcę rozkaz obsadzenia tylnego działa. Biegnąc w kierunku stanowiska przełączył procesor bojowy w tryb walki kosmicznej, momentalnie wybrał z katalogu schemat obsługi przypisany do zamontowanego na rufie działa blasterowego. Podprocesor balistyczny zaczął pracę ze stuprocentową wydajnością, obliczył wszelkie możliwe trajektorie podejścia myśliwców i współrzędne spotkania z wiązką blasterową.

97,73% wynosiła możliwa skuteczność trafienia pierwszego celu, wiązka blasterowa trafiła w kokpit myśliwca przebijając się aż do zbiorników z paliwem rozrywając go na strzępy.
86,48% wynosiła skuteczność dla drugiego celu, tym razem wiązka blasterowa odstrzeliła boczny panel myśliwca wraz z dużym fragmentem kokpitu, przez powstałą wyrwę pilot został wyssany w przestrzeń.

Trzeci cel pozostawał poza kątem ostrzału tylnego strzelca, musiał mieć więcej doświadczenia bojowego niż reszta, jego strzały uszkodziły okolice tylnych silników ułamki sekund przez skokiem.

Dalsze chwile upłynęły na opadaniu uszkodzonego statku w atmosferę, komputer analityczny obliczył szanse udanego lądowania na mniej niż jeden procent. BX podszedł do najbliższej śluzy, zaparł się kończynami o framugę i włączył pełną moc zaczepów magnetycznych przygotowując się na uderzenie w powierzchnię. Siła z jaką statek uderzył w powierzchnię zgruchotała dużą część statku, drzwi śluzy której trzymał się droid wpadły do środka przygniatając go do podłogi.

Komputer analityczny uruchomił pełną diagnostykę jednostki, wszystkie podzespoły wydawały się być nieuszkodzone, jednak jednostka nadal była unieruchomiona pod ciężkimi drzwiami śluzy.

Uruchomiono awaryjny protokół oswobodzenia, droid znieruchomiał, a jego kończyny obróciły się w stawach o sto osiemdziesiąt stopni i zaparły się o podłogę chcąc zrzucić na bok masywne drzwi. Syntetyczna serwotkanka mięśniowa pracowała z dużą wydajnością, priorytet energetyczny został przyznany podzespołom ruchowym. Drzwi zostały z łatwością podniesione i odrzucone na bok.

BX 102 wyprostował się, jego stawy ustawiły się w anatomicznej pozycji, a czujniki zaczęły analizę sytuacji.

- Dowódzco, rozkazy. - podszedł do siedzącego na ziemi Wulfa.
- Rozkaz? Karabast! - ranny zaklął raz jeszcze, tym razem krzycząc na całe gardło. Następnie opuścił głowę, zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów. Gdy ponownie na nich spojrzał, mówił już spokojnym tonem.

- Po pierwsze, czujecie ten swąd? Niech ktoś sprawdzi co z silnikami i ile mamy czasu, żeby się stąd zabrać. Po drugie, zbierzcie tyle wyposażenia ile się da, broń i prowiant przede wszystkim. Nie obciążajcie się jednak ponad miarę, nie wiadomo ile trzeba będzie przejść do najbliższego miasta. No, na co czekacie? Do roboty, macie pół godziny, chyba że silniki eksplodują wcześniej.

* * *

BX zgodnie z rozkazem zabrał się za wynoszenie wyposażenia z wraku U-Winga, nie miał z tym problemu gdyż wystarczyło włączyć repulsor i ładunek sam sunął przed siebie, kilka skrzyń z uszkodzonymi repulsorami pozostawił na sam koniec i zabrał się za nie tradycyjną metodą. Widząc że Jeron przepatruje teren uruchomił czujniki optyczne które wykryły nadlatujące myśliwce, odpowiadające tym które zaatakowały ich wcześniej.

- Wykryto nadlatujące wrogie myśliwce, zalecane jest oddalenie się od statku. - zaraportował wbiegając do wraku.
- Silniki repulsorowe skrzyń transportowych nadal działają, możliwość przeniesienia rannego dowódcy. - zasugerował widząc stan Wulfa.
 
Ronin2210 jest offline  
Stary 18-03-2018, 21:43   #17
 
Annatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Annatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnieAnnatar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jayltre nie dołączył do dyskusji. Nie znał ich na tyle, by móc wydawać opinie na temat czyjegoś życia lub śmierci. Obserwował jednak uważnie, był bardzo zainteresowany w jaki sposób to się rozwinie.

Jeden z braci bardzo mu zaimponował w momencie, kiedy podjął logiczną decyzje. Jeśli mieli przeżyć, nie mogli się w jakikolwiek sposób wahać. Sam z pewnością, popierał jego zdanie.

- Dlaczego nikt wcześniej nie poinformował nas, że Ty jesteś zastępcą dowódcy...? - Rzucił do Kary.
- Jako członkowie grupy, powinniśmy dokładnie wiedzieć o takich sprawach, szczególnie jeśli chodzi tutaj o nasze życie. - Ból głowy przeszedł, stał już pewniej na stopach, a jego sprawność wracała do jego kończyn.
- Cel się zmienił. Teraz naszym celem dostarczenie jest Kary do bazy. W tym przypadku, idźcie przodem, ja pomogę Wulfowi - - Zaproponował ślepiec, po czym podszedł do rannego towarzysza.
- Wydaj polecenie dowódco... - Powiedział już znacznie ciszej. Jego głos nadal był spokojny.
- Ty podejmiesz ostateczną decyzje, zgoda? - Miał nadzieje, że Wulf poprze jego propozycje i będą wreszcie mogli ruszyć dalej. Nie chciał jednak rozmawiać o jego życiu i śmierci, chciał by sam mógł o tym zdecydować.
 
Annatar jest offline  
Stary 23-03-2018, 23:40   #18
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
(cytat z doca)

Myśliwce TIE były już wyraźnie słyszalne. Wulf spojrzał na Jayltre’a, czego ten oczywiście nie mógł zauważyć i kiwnął lekko głową. Jednak szybko zdał sobie sprawę z bezcelowości takiego działania, gdyż powiedział ochrypłym głosem:

- Zrób to.

Danpa nie miał już nic do dodania. Nie zamierzał też stać i czekać, aż drużyna dojdzie do jakiś wniosków. Zaczął się kierować w stronę kanionu, planując pod jego ochroną dostać się do nienaturalnej chmury dymu i pyłu w oddali. Był to jakiś symbol cywilizacji, więc zarazem jego jedyna nadzieja na wyjście z tego cało. Ukryć się przed TIE to był jeden problem, ale przeżyć na pustyni, to drugi.

- Sam zamierzasz mu pomóc? - Kara zwróciła się do Jayltre. - Co, weźmiesz go na ręce i poniesiesz za nami? - spytała ironicznie. - Idziemy wszyscy razem, bez ociągania się.

- Karabast, myślałem, że już postanowione - znów odezwał się Marlon, który wciąż klęczał przy byłym dowódcy, a następnie dźwignął rannego, zaklął pod nosem i rzucił w kierunku kobiety.

- Weź go pod rękę, tak jak ja, we dwójkę damy radę go wynieść. Potem spróbujemy zająć się ręką, czucie w nogach raczej już nie wróci, chyba, że jakiś zaawansowany droid medyczny sobie da z tym radę. Reszta przodem, a my na trzy podnosimy i biegniemy.

Kara skinęła głową do Marlona. Jeszcze przed chwilą była gotowa strzelić mu prosto między oczy, teraz jednak była mu wdzięczna, że posłuchał jej polecenia.

Lang nachyliła się nad Wulfem i chwyciła go pod rękę.

- Gotowi? - spytała. - Kiedy go podniesiemy, biegniemy. Nie ma czasu do stracenia. Raz, dwa…

Marlon przyszykował się już do wysiłku fizycznego, rozejrzał się po wnętrzu pojazdu, kiwnął głową i krzyknął.

- Trzy! - gdy tylko unieśli rannego ciszej dodał - Przepraszam, przywykłem do innej filozofii wojny. Nie oczekuję wybaczenia, a jedynie zrozumienia.

- Rozdzielmy się! - zawołał do Kary Jeron, gdy tylko zaczęli biec. - Tak blisko, żebyśmy się widzieli, ale na tyle daleko, by te TIE nie mogły nas zdrapać jedną serią!

Lang w odpowiedzi skinęła do niego głową.

BX biegł przy towarzyszach, lecz gdy usłyszał sugestię odbiegł kilka metrów w bok by ściągać ogień myśliwców na siebie. Zgodnie z bazą danych modele myśliwców które nadlatywały nie były wyposażone w pole ochronne co czyniło je podatnymi na bezpośrednie trafienie w kokpit. Wyciągnął płynnym ruchem blaster, następnie przestawił się w tryb walki z pojazdami powietrznymi i przekierował większość mocy do podzespołów ruchowych by z łatwością unikać pocisków.

(koniec cytatu)


- Tutaj Fulcrum-23, kod nadawczy LX-2743, czy ktoś mnie słyszy? - jak zwykle odpowiadała mu cisza.

Sahn Lox stracił już nadzieję, że uda mu się kogokolwiek wywołać. Jego nieoczekiwane przeniesienie na TML-474 było bardzo miłą niespodzianką, uzyskał wgląd do wielu tajnych materiałów. Niestety jednocześnie stracił kontakt ze swoją siatką. Winić mógł właściwie tylko siebie. Problem polegał na tym, że nie wiedział gdzie go przenoszą, dopóki nie znalazł się w tym miejscu, więc nie zdążył nikogo powiadomić o swoim nowym miejscu pobytu. Wywiad Rebelii nie mógł więc wysłać w to miejsce łącznika, a najwyraźniej nie prowadził też nasłuchu tego systemu i komunikaty Loxa trafiały w próżnię. Musiał jednak próbować nadal, jego odkrycie było zbyt cenne.

Ale na dzisiaj koniec. Nie mógł nadawać zbyt długo. Ryzykował w ten sposób wykrycie sygnału przez IBB, albo wywiad floty. Kilka minut dziennie to i tak duże ryzyko. Poprzyłączał z powrotem kable w emiterze i zamknął jego boczną ściankę. Wstał, założył czapkę i wyszedł z pokoju.

- Tak myślałam, że cię tu znajdę – w drzwiach niemal zderzył się ze znajomą twarzą.

Była to o połowę głowy od niego niższa kobieta o długich, rudych włosach, spiętych w ciasny kok. Półuśmieszek zagościł na jej czerwonych ustach, gdy go zobaczyła. Jej błękitne oczy, w których parę razy się zatracał, wbiły się w niego, przenikliwe jak zawsze.

- W czym mogę ci pomóc, Lydio? - spytał. - Wybacz mi proszę, ale śpieszę się na naradę – to powiedziawszy ruszył wzdłuż korytarza, nie bez satysfakcji zauważając, że natychmiast ruszyła za nim.

- Narada odwołana. Mam ci przekazać rozkaz majora, żebyś stawił się u niego natychmiast.

- Skoro natychmiast, to dlaczego przysłał ciebie, zamiast wysłać mi wiadomość?

- Próbował, ale twój komunikator znowu zawiódł. Musisz z nim coś zrobić.

- Ech, przeklęte ustrojstwo – w rzeczywistości Lox wyłączył komunikator przed rozpoczęciem nadawania. Zawsze tak robił.

Dotarcie do biura majora zajęło im kilka minut. Spędzili je na żartobliwym komentowaniu życia na stacji, jak to zresztą mieli w zwyczaju. Przed drzwiami Lydia pożegnała go i odeszła. Przez parę sekund przyglądał się jej, gdy się oddalała, podziwiając kuszące kształty, tylko trochę maskowane przez mundur. Zaraz jednak się otrząsnął, wsunął swój cylinder kodowy do otworu w drzwiach i wszedł do środka.

Major Artew Ziesmen był około pięćdziesięcioletnim oficerem. Przerzedzone już nieco blond włosy zaczesywał na prawą stronę. Pod nosem hodował jasnej barwy wąsy. Jego wygląd budził sympatię, ale Lox wiedział z kim ma do czynienia. Ziesman był szefem wywiadu floty na TML-474. Gdyby znał prawdziwą tożsamość swojego podwładnego, nie okazywałby mu tyle sympatii co obecnie.

- Ach, Sahn, usiądź proszę.

Kapitan zajął jedno z dwóch krzeseł stojących przed biurkiem majora. Ten nalał do kieliszka trochę czerwonego płynu i podał go Loxowi, samemu chwytając za drugi i zasiadając w swoim fotelu.

- Toniray, alderaańskie wino – poinformował młodszego oficera. - Niezbyt stary rocznik, ale wciąż bardzo drogie. Wspaniały bukiet.

Wziął niewielki łyk, spoglądając kątem oka, czy jego gość uczyni to samo, a więc Lox również przyłożył usta do brzegu kieliszka. Major miał rację. Zapach wina był rzeczywiście wspaniały. Kapitan, który nie miał okazji pić alkoholu od wielu tygodni, powstrzymał się, by spożycie wina zakończyć na niewielkim łyku.

- Smak również z górnej półki – skwitował odkładając kieliszek na biurko.

- W rzeczy samej, chociaż nie wezwałem cię tutaj, mój drogi, żeby cię częstować trunkami. Słyszałeś o dzisiejszym incydencie?

- Incydencie?

- Jakiś statek próbował sforsować blokadę i dostać się na powierzchnię planety.

- Zapewne przemytnicy - „Ale czy na pewno” pomyślał mimochodem.

- Przemytnicy nie latają na UT-60D, nie da się w nich urządzić pojemnych skrytek. To byli Rebelianci.

- Rebelianci? - „Czy to mogła być prawda?” - Z całym szacunkiem, panie majorze, ale użycie U-winga nie jest wcale dowodem, że to Rebelianci. Oczywiście, zarejestrowano kilkadziesiąt akcji Sojuszu z ich udziałem, ale podobnej obserwacji można dokonać na temat wielu innych statków: CR90, Hammerheady, Y-wingi. Nie każdy pilot, próbujący ominąć blokadę jest zaraz Rebeliantem. Przestępcą, owszem. Ale po co ci terroryści chcieliby się dostać na Socorro? Tam nie ma niczego wartego uwagi.

- Ten pilot zaangażował do akcji eskadrę TIE-fighterów i dwa gwiezdne niszczyciele.

- A więc to bardzo dobry pilot.

- Oraz aktywował na swoim statku urządzenie namierzające.

- Namierzające? - serce Loxa zabiło szybciej. Jeśli statek miał na pokładzie urządzenie namierzające, rzeczywiście musiał być powiązany z jakąś większą organizacją. Czyżby awaria uruchomiła je zbyt wcześnie? - A to rzeczywiście interesujące. I co się z nim stało? Na ile kawałków rozpylili ten statek nasi dzielni piloci?

- W tym problem. Statek rozbił się na powierzchni planety, ale jest szansa, że chociaż część załogi przetrwała katastrofę. Jeśli tak się stało, musimy do nich dotrzeć i to przed IBB.

- Pod warunkiem, że ktoś nadgorliwy nie wydał rozkazu ich eliminacji. Na piechotę nie uciekną przed myśliwcami.


Rebelianci ruszyli w stronę kanionu, ale TIE'e były już bardzo blisko. Pierwszy z nich zanurkował w dół i otworzył ogień. Seria zielonych wiązek energii uderzyła w ziemię, tworząc swoistą linię, która skończyła się na wraku U-winga. Po chwili „Lindę” pochłonęła eksplozja, która rzuciła biegnących najwolniej Karę, Marlona i niesionego przez nich Wulfa na ziemię. Drugi myśliwiec zwrócił się w kierunku uciekających. Jednak zanim zdołał otworzyć ogień został ostrzelany z broni ręcznej przez BXa. Strzały droida trafiły w przedni iluminator, ale nie zdołały się przez niego przebić. Osiągnęły jednak zamierzony cel. Pilot zamiast zaatakować, poderwał maszynę w górę i przeleciał nad rozproszoną grupą.

Oba statki zaczęły zawracać bo bardzo dużym łuku. Kara i Marlon postawili Wulfa do pozycji pionowej i znów zaczęli jak najszybciej zmierzać w kierunku kanionu. Reszta zdołała już dotrzeć do jego krawędzi, a Danpa rozpoczął już podróż w dół. Na ich szczęście ściana wąwozu była nieco pochyła, dzięki czemu mogli po niej zjechać na samo dno, zamiast mozolnie po niej schodzić, będąc tym samym narażonymi na ostrzał TIE'ów. Umbaranin szybko znalazł się na dole, po chwili dołączyli do niego Jayltre i Jeron. Wulf zjechał na własnych plecach, a po chwili obok niego pojawili się jego „nosiciele”. BX spróbował jeszcze raz zniszczyć jeden z myśliwców, ale jego strzały nie zrobiły większej szkody niż kilka osmalonych śladów na powierzchni statku. Unikając serii jednego z pilotów, dołączył do pozostałych, skutecznie ukrytych przed imperialną marynarką. Przynajmniej do czasu aż jakiś nadgorliwiec nie wyśle przeciw nim bombowców TIE/sa.

Katastrofa, poza zniszczeniem statku i kalectwem Wulfa, nie okazała się dla grupy zbyt dotkliwa. Ocalało całe ich osobiste wyposażenie, na które składała się przede wszystkim posiadana przez nich broń. Niestety nie udało im się uratować wszystkich skrzyń repulsorowych, które wcześniej BX wyciągnął ze statku, a które musieli porzucić, chcąc uniknąć śmierci przez ostrzał myśliwców. Ocalały dosłownie trzy, ale wszystkie po upadku na dno wąwozu doznały uszkodzeń. Jego ściana mogła być nieco pochyła, ale nie uchroniło ich to przed mocnym uderzeniem o ziemię. Dwie z nich przestały działać zupełnie, trzecia unosiła się ledwie kilka centymetrów nad powierzchnią gruntu i było jasne, że każdy dodatkowy ciężar uczyni ją tak samo bezużyteczną, jak pozostałe. W dwóch skrzyniach znajdowały się zapasy żywności: suchy prowiant, dużo wody. W trzeciej, tej wciąż działającej, znaleźli materiały wybuchowe i trochę ogniw energetycznych do różnego rodzaju blasterów i karabinów. Nie mogli jednak zabrać ze sobą wszystkiego...
 
Col Frost jest offline  
Stary 28-03-2018, 23:37   #19
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kara, Marlon, Jeron, Jayltre, Danpa, BX, Wulf

- Jednostka posiada zbyt małą siłę ognia, brak uszkodzeń wrogich myśliwców - zameldował BX po tym, jak wskoczył na dno wąwozu, unikając przy okazji wrogiego ostrzału. Następnie podszedł do skrzyni repulsorowej z zapasami amunicji, pobrał amunicję do blastera i dodatkowo kilka ładunków wybuchowych. Od razu rozpoznał. że są to zdalnie odpalane ładunki z zaczepami magnetycznymi, kalkulacje wykazały, że znacznie podniosą jego skuteczność bojową.

- Piesza ucieczka ma małe szanse powodzenia, zalecam ukrycie się i wysłanie jednostki w celu pozyskania środka transportu - zwrócił się do Kary, gdyż to ona formalnie była teraz dowódcą i droid musiał liczyć się z jej zdaniem.
- Droid ma rację, na piechotę będzie niesamowicie ciężko - skomentował Marlon. - A ja najlepiej czuję się za sterami. No i Wulf nie będzie aż tak wielkim balastem. BX jak zamierzasz zdobyć maszynę?
- Jednostka potrafi przemieszczać się z dużą prędkością, możliwość odnalezienia osady i pozyskanie pojazdu.

“To, że mamy prowiant, nie znaczy, że możemy rozbić obóz” pomyślał Danpa. Nie był do końca pewny, jak chce postąpić. Widok skrzyni pełnej fajerwerk trochę go zasmucał. Niestety sądził, że nie ma sensu w ogóle ich z sobą targać.
- Bierzmy ile prowiantu da radę i chodźmy - odezwał się. - Trafimy na pojazd to dobrze, nie to nie, ale idąc, możemy gdzieś dojść. - Skrzywił się sam do siebie. Sytuacja nie była najlepsza, skoro czuł się zobowiązany zabrać głos. - W oddali była jakaś chmura dymu, może konwój - wspomniał, tłumacząc, co chciałby obrać za cel.

- Rzeczywiście była - potwierdził Jeron, otrzepując skafander pilota z pyłu. Zastanawiał się, czy dla odciążenia nie byłoby lepiej zrzucić z siebie aparatury do podtrzymywania życia, kabli i pasków, ale postanowił być dobrej myśli. Może się jeszcze przydać. - I na pewno nie była naturalna. Ale chyba musielibyśmy opuścić kaniony, a TIE wciąż mogą się tu kręcić.

Kara, która do tej pory kucała przy Wulfie, spojrzała po pozostałych. Podniosła się, strzepując pył ze spodni i skórzanej kurtki. Zaczesała dłońmi włosy do tyłu.
- Wyślemy BX, by przeczesał teren. Być może uda mu się odnaleźć jakiś pojazd - powiedziała, związując włosy w koński ogon. - Zaczekamy tu do zmierzchu, chyba że droidowi uda się szybciej wrócić.
Lang miała nadzieję, że faktycznie uda mu się wrócić szybciej. Jakikolwiek środek transportu był im potrzebny.

- Rozkaz - odpowiedział Jeron. Rozejrzał się dookoła.
Byli na dnie głębokiego kanionu. Cień rzucany przez pionową ścianę skutecznie uniemożliwiał wykrycie ich z powietrza bez termowizji. Kanion rozdzielał się na dwoje w okolicy wcześniej zauważonej chmury. Jak wcześniej zauważyli, wszędzie wokół rozciągała się pustynia poprzecinana licznymi kanionami. Niewiele zauważyli roślinności. Właściwie było jej brak.

- Może lepiej byłoby zapuścić się nieco głębiej w kanion? Jeśli wyślą transportowce, poszukiwania zaczną od tego miejsca.

- Tak, masz rację - odparła Kara. - Zabierzmy też wszystko, co się da. Przynajmniej póki nie przenosimy się zbyt daleko.

- Zatem ruszajmy. - Marlon zdjął kask pilota, który wciąż miał na sobie i przypiął go do paska. - [b]Kto bierze ze mną Wulfa?

BX zabrał ze sobą kilka ładunków i amunicję do blastera, zamocował wibroostrze i karabin blasterowy do zaczepów na plecach, następnie ruszył z pełną prędkością dnem kanionu, kierując się w stronę, gdzie dostrzegł chmurę pyłu.

Jayltre nie za bardzo angażował się w przygotowania. Nasłuchiwał i przechadzał się, jak gdyby czegoś oczekiwał. Nie rozumiał zachowania Kary, jednak ich dowódca dał mu jasny przekaz. Niestety przez byłego lidera mogli wpaść w jeszcze większe kłopoty, sam zapewne zdawał sobie z tego sprawę. Złapał głęboki oddech, po czym zbliżył się do dowódcy.

- Jak się czujesz? - Nie oczekiwał odpowiedzi. Kiedy zbliżył się do niego, próbował dźgnąć go w żyłę ukrytym ostrzem. Był jego dowódcą i wbrew swoim przekonaniom wiedział, że to będzie najlepsze wyjście. Trucizna na ostrzu powinna sparaliżować jego nerwy. Na pewno powinien przestać odczuwać ból. A jeśli umrze? To nawet lepiej dla niego.

Kara, która wciąż była przy Wulfie, przyglądała się działaniom Jayltre. W końcu przerwał jej i Marlonowi próby ponownego przetransportowania rannego, więc nabrała podejrzeń.

Bliskość Kary i Marlona względem Wulfa uniemożliwiła Jayltre’owi wprowadzenie jego planu w życie. Jeśli chciał zabić dowódcę, musiałby to zrobić jawnie, na oczach całej drużyny.

- Zgłasza się BX, lewy kanion, kilometr, schronienie - Kara usłyszała jakiś czas później w swoim komunikatorze głos BX’a.

- Droid znalazł schronienie - Lang poinformowała resztę. - Kilometr stąd, przy lewym kanionie - dodała, po czym zabrała się za podnoszenie Wulfa razem z Marlonem. - Bierzcie co się da i ruszamy.

Jayltre nic już nie mówił. Posłusznie wysłuchał polecenia, po czym udał się z resztą grupy.

- Schronienie zabezpieczone, jednostka rusza w dalszą drogę - usłyszeli meldunek BX dochodzący z komunikatora Kary.

Nie zajęło wiele czasu nim grupa dotarła do jaskini znalezionej przez BX-a, choć jego samego już w niej nie zastali. Zgodnie z meldunkiem, ruszył w dalszą drogę. Wejście do jaskini było dość wąskie, wszyscy musieli się też pochylić, by nie wyrżnąć głową w sklepienie. Główna komnata była już jednak przepastna, pomieściłaby nawet czterokrotnie większą grupę. Odchodziły z niej dwie odnogi, lewa po około pięciuset metrach kończyła się. Ciekawsza była prawa, w której za zakrętem, położonym jakieś sto metrów od głównej komnaty, znajdowało się wyraźnie świeże zawalisko, uniemożliwiające dalszą eksplorację jaskini.

- BX zniszczył przejście? - zapytał sam siebie Jeron. Zastanawiał się, czy droid nie znalazł się pod skałami, ale uznał, że poczeka chwilę, zanim spróbuję się z nim połączyć. - Mam nadzieję, że wybuch nie naruszył konstrukcji sklepienia.

Jeron ustawił zawczasu komunikator na częstotliwość BX.
- Połączyć się kontrolnie z BX? - zapytał Karę.
- Tak, możesz mu przekazać, że jesteśmy w znalezionym przez niego miejscu - odpowiedziała Lang.

- Nieznany pojazd zmierza w kierunku miejsca katastrofy, tuzin uzbrojonych humanoidów, obserwacja wyklucza klony - kolejny meldunek od droida dotarł do nich, gdy byli już w jaskini.
- Przyjąłem - potwierdził BX-owi Marlon, a następnie zwrócił się do Kary - Możemy odłożyć na chwilę Wulfa?
- Pomóż mi położyć go przy tamtej ścianie - odparła Kara i wskazała wzrokiem na upatrzone miejsce.

Kiedy ostrożnie położyli Wulfa na ziemi, Kara uklękła przy nim i wyciągnęła z torby manierkę. Odkręciła korek i przyłożyła do ust mężczyzny.
- Pij, powoli - powiedziała, przechylając przedmiot, z którego wylała się chłodna woda. Nie znała się za bardzo na medycynie, ale na tyle, na ile potrafiła, sprawdziła jego stan. - Jakieś sugestie, co do raportu BXa? Przyznam, że przydałby nam się ten pojazd - zwróciła się w międzyczasie do pozostałych, przyglądając się zranionej ręce Wulfa.

Marlon po ostrożnym ułożeniu Wulfa przeciągnął się i zaczął dokładnie oglądać jaskinię, w której się znaleźli.
- Ciekawe kogo tu zwabiło piękno i różnorodność pustyni? - spytał z wyraźną nutą ironii w głosie.

Danpa oparł się o ścianę, tupiąc rytmicznie nogą. Cały czas miał mieszane uczucia co do ich postępowania. Strasznie się ociągali. Miał nadzieję, że będą z dala od miejsca katastrofy, gdy pojawi się piechota.
- Nie. - odparł krótko Karze. - Tuzinowi zbrojnych wózka nie ukradniesz. - Szczerzej to czuł, że dałoby się. Wątpił jednak w ich szanse w faktycznym odjechaniu takim pojazdem. Co najwyżej dorwał by ich jakiś TIE. Pojazdy lepiej nadawały się do zasadzek, ale wysadzenie zbrojnych właściwie nic by im nie dało. Póki co, umbaran miał nadzieję, że znajdą cywilizację zanim skończy się im prowiant. Tego mieli na szczęście całkiem sporo.

- Jak zwykle pomocny - skomentowała Kara, przewracając oczami. - Ktoś inny? Ktoś, komu nie dzieje się krzywda, kiedy z jego ust wydobywa się coś więcej niż tylko monosylaby?

- [i]A mamy inne wyjście? - pytanie padło z ust Marlona - Kto nie ryzykuje nie pije korzeniuszki.

- Naprawdę chcecie wszczynać małą wojenkę? - Wulf odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili. - Dwunastu ludzi, choćby to byli zwykli szabrownicy, zniknięcie takiej ilości ludzi kogoś zaalarmuje. Imperium i tak wkrótce będzie siedziało wam na karkach. Lepiej przekraść się po cichu kanionami.

- Wulf ma słuszność - zawołał od strony wejścia do jaskini Jeron. Zbliżył się do reszty, żeby nie podnosić bardziej głosu. Nie podobało mu się w jaskini. Na nieznanym terenie lubił mieć chociaż dwie drogi ucieczki.
- Jeśli to Imperialni, zaalarmujemy kolejnych. Jeśli szabrownicy, to też mogą komuś dać znać albo mieć znajomych w okolicy. Nie możemy zwracać na siebie uwagi. Może lubię siedzieć na dupie w kokpicie, ale poświęcę dla naszego bezpieczeństwa trochę wygody. Jestem za przekradaniem się kanionami.

- Gdyby jeszcze był jakiś pożytek z tego, że siedzisz na dupie w kokpicie - zripostował brata Marlon.

Kara nie odpowiedziała od razu. Usiadła obok rannego Wulfa, oparła się plecami o zimną ścianę jaskini i przymknęła na moment powieki. Potem otworzyła oczy i spojrzała na Wulfa. Westchnęła cicho i wstała.
- Ruszajmy więc - powiedziała, strzepując piasek ze spodni. - Danpa, Jayltre i Jeron, zajmijcie się tym, co pozostało nam z zapasów. Ja i Marlon bierzemy Wulfa.

Lang była uparta. I lojalna - przynajmniej wobec tych, którym ufała. Choćby sama miała targać go na plecach, nie zamierzała zostawić przyjaciela na śmierć.

- BX, ruszamy dalej, dołącz do nas - zwróciła się do droida przez komunikator. - No, co tak stoicie? Do roboty!
Sama kiwnęła głową na Marlona i ponownie zabrała się za podnoszenie rannego Wulfa.
- Jeszcze będziesz mi dziękował, draniu - wyszeptała do Wulfa, posyłając mu jednak przyjacielski uśmiech.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 29-03-2018, 00:24   #20
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
Zgodnie z rozkazem droid uruchomił protokół zwiadu i z dużą prędkością oddalił się w dół kanionu. Po 202 metrach sensory komando droida zarejestrowały rozwidlenie kanionu na dwie równoważne dla komputera logicznego odnogi. Słusznym wyjściem okazało się wspięcie pomiędzy rozwidleniami w celu wypatrzenia dalszej drogi.
BX 102 ruszył przed siebie, by po chwili podjąć wspinaczkę. Dość szybko znalazł się na wysokości dziesięciu metrów i wciąż parł dzielnie do przodu. Wówczas jego sensory zarejestrowały głośny wizg, a właściwie dwa. Nie mógł tego pomylić z żadnym innym dźwiękiem. TIE-fightery wciąż krążyły nad okolicą.
BX po zarejestrowaniu myśliwców zrezygnował z wyjścia z kanionu na otwartą przestrzeń, zszedł na dno i pobiegł lewą odnogą kanionu, uruchomił pełną gamę czujników by wykryć ewentualne zagrożenie.
Lewa odnoga skręcała delikatnie w prawo po dłuższym łuku, następnie mocno w lewo i ponownie po łuku w prawo. Sensory droida milczały, nie wykrył żadnego zagrożenia. Jedynie kilka niewielkich form życia, najpewniej z gatunku gadów. Po przebiegnięciu 1018 metrów w lewej ścianie wąwozu zauważył wejście do jaskini.
Po zauważeniu jaskini BX zatrzymał się i przywarł płasko do podłoża, uruchomił wszelkie czujniki jakie posiadał oraz uruchomił procesor infiltracyjny na pełną moc. Skierował czujniki w stronę wejścia do jaskini, cały czas sunąc powoli przy ziemi od przeszkody do przeszkody na rozłożonych płasko kończynach, starając się zbliżyć do wejścia.
Czujniki nie wykryły niczego niezwykłego. Wyglądało na to, że jaskinia jest niezamieszkana, a przynajmniej okolice wejścia, które mogły zostać zeskanowane przez BX’a.
BX nie wykrywając niczego przy wejściu ustawia swoje kończyny w pozycji anatomicznej i z wyciągniętą bronią wchodzi do jaskini by sprawdzić czy nic nie zaskoczy jego towarzyszy jeśli będą chcieli się tu schronić.
Jaskinia nie była zbyt wielka. Droid, po wejściu, musiał się schylić, ale po przejściu kilkunastu kroków dotarł do większej groty, w której spokojnie zmieścić by się mogło około dwudziestu osób. On sam zaś mógł ponownie przyjąć wyprostowaną pozycję. Z tego pomieszczenia odchodziły dwa korytarze, nie licząc tego, którym BX tutaj dotarł. Jego czujniki w dalszym ciągu nie wykrywały większych form życia.
Komputer logiczny podpowiada by złożyć raport o potencjalnie bezpiecznym schronieniu, BX wraca do wyjścia z jaskini i uruchamia komunikator na szyfrowanej częstotliwości - Zgłasza się BX, lewy kanion, kilometr, schronienie. - podaje skrótowo by sygnał był jak najtrudniejszy do wyśledzenia.
Sztuczna inteligencja postanawia skierować droida do jaskini by dokładniej ją sprawdzić, wyznaczone cele to sprawdzenie obu odnóg na odległość stu metrów od rozwidlenia, po przejściu zakładanego dystansu lub dojściu do wyjścia zawraca i identycznie sprawdza drugą odnogę.
Lewa odnoga okazała się niezbyt długa. Liczyła sobie około pięćdziesięciu metrów i droid nie natknął się w niej na nic poza licznymi stalaktytami i stalagmitami. Druga była zdecydowanie dłuższa. BX dotarł do setnego metra i wówczas jego czujniki wychwyciły setki niewielkich organizmów zgromadzonych w jednym miejscu. To miejsce było od niego oddalone o jakieś dwadzieścia metrów, ale znajdowało się za zakrętem, więc niczego nie mógł zobaczyć.
Droid uruchamia procesor infiltracyjny oraz sensory i skradając się podchodzi do źródeł ciepła by zidentyfikować z czym ma do czynienia.
Po chwili BX odkrył, że odkryte stworzenia to długości najwyżej paru centymetrów padlinożercy z rodziny gadów. W chwili, gdy się na nie natknął, zajęte były zjadaniem innego, już martwego gada. Z tego co udało się droidowi zorientować, stworzenie poruszało się na czterech łapach, miało wąski i długi tułów, zakończony ogonem. Łeb stworzenia miał szeroką paszczę, wyposażoną w dwa rzędy ostrych zębów. Gdyby stanął na tylnych łapach powinien przewyższać przeciętnego człowieka niemal dwukrotnie. BX uznał, że przyczyną zgonu było naturalne zatrzymanie funkcji życiowych. Prawdopodobieństwo takiej ewentualności oceniał na 86%. 12% to śmierć przez truciznę nieznanego pochodzenia, choć uznał tą wersję za prawdopodobną tylko z obowiązku bycia dokładnym. Pozostałe ewentualności nie warte były wspomnienia.
Małe gady nie przejawiały oznak wrogości, choć być może było to spowodowane tym, że BX wciąż był od nich oddalony o ponad dziesięć metrów. Z tego co droid zdołał zaobserwować ich zęby i pazury nie powinny zagrozić jego pancerzowi, ale jeśli któreś z nich dostałoby się do jego wnętrza mogłoby wyrządzić niepowetowane szkody.
Driod wycofał się powoli kilka metrów poza pole widzenia stworzeń i do bocznej ściany przymocował jeden z ładunków wyjmując przy tym zdalny zapalnik. Następnie skierował się do głównej sali by z niej odpalić ładunek, szansa zawalenia głównej sali została wyliczona na 2,1% co było dopuszczalnym ryzykiem.
Eksplozja wstrząsnęła całą jaskinią, ale ledwie sekundę po wybuchu droid był pewien, że plan się powiódł. Sklepienie jaskini popękało i runęło w dół zasypując prawą odnogę, być może grzebiąc gadzich padlinożerców pod stertą kamieni. Odnoga była teraz ślepą uliczką, podobnie jak ta po lewej stronie. Sięgała już tylko do zakrętu.
- Schronienie zabezpieczone, jednostka rusza w dalszą drogę. - droid nadał na szyfrowanej częstotliwości wiadomość, następnie skierował się w dalszą drogę dnem kanionu. Ponownie uruchomił wszystkie sensory by wypatrywać zagrożenia.
Nie wykrył niczego, dopóki nie przebył nieco ponad dwóch kilometrów. Wówczas zarejestrował szybko zbliżający się obiekt, w którym znajdowało się dwanaście istot żywych. Obiekt poruszał się po powierzchni. Przybywał mniej więcej z kierunku, gdzie Rebelianci wcześniej zaobserwowali chmurę pyłu, kierował się z kolei, bez wątpienia, w stronę rozbitego U-winga.
BX zatrzymuje się, następnie uruchamia protokół wspinaczki i wchodzi na szczyt urwiska unikając wykrycia. Ma zamiar dowiedzieć się więcej na temat zbliżającego się pojazdu, choć komputer logiczny oblicza że na 68% przewozi on wrogie oddziały.
Droid wspiął się po niemal pionowej ścianie z niezwykłą zręcznością, o wiele szybciej niż mógłby to zrobić dowolny humanoid. Gdy wychylił swoją metalową głowę na powierzchnię, pojazd zdążył już minąć jego pozycję, jednak droid wciąż był w stanie mu się przyjrzeć. Była to platforma, unosząca się kilkanaście metrów nad ziemią. Osobnicy na niej byli uzbrojeni, ale zdecydowanie nie byli wojskowymi. BX nie był w stanie określić ich rasy, był jedynie pewny, że jest ich co najmniej kilka. Wszyscy głośno śmiali się i pokrzykiwali. Któryś wyrzucił z pojazdu pustą butelkę.
- Nieznany pojazd zmierza w kierunku miejsca katastrofy, tuzin uzbrojonych humanoidów, obserwacja wyklucza klony. - wysłał raport na kodowanej częstotliwości. Następnie po upewnieniu się że szansa wykrycia jest minimalna wychodzi na otwartą przestrzeń by przeskanować okolicę pod kątem ewentualnych oznak cywilizacji oraz by wyliczyć azymut z którego nadleciał pojazd. Znajdować mogła się tam osada, w której możliwe było pozyskanie pojazdu lub statku kosmicznego.
Zasięg skanera droida był za krótki, by mógł zlokalizować coś więcej poza oddalającym się pojazdem i z rzadka niewielkimi formami życia, zamieszkującymi pustynię. Widząc jednak jak pojazd tajemniczych osobników zręcznie pokonuje kolejne kilometry i że nawet kaniony nie są dla niego żadną przeszkodą, śmiało mógł założyć, że cały czas poruszał się w linii prostej. To z kolei prowadziło do wniosku, że miejsce, z którego przybył, znajdowało się gdzieś w kierunku 170, przyjmując za kierunek 0 drogę do rozbitego U-winga.
BX unikając wykrycia przemieszcza się krawędzią kanionu w stronę wcześniej zabezpieczonej jaskini, obserwuje dokładnie ruchy wrogich jednostek i analizuje trasę pojazdu.
- BX, ruszamy dalej, dołącz do nas - rozległ się nagły rozkaz dowódcy, droid z gracją lekkoatlety zeskoczył kilkanaście metrów na dno kanionu i pobiegł w kierunku jaskini.
 
Ronin2210 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172