Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-08-2018, 21:28   #31
 
Dark_Archon_'s Avatar
 
Reputacja: 1 Dark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłość
Dron zwiadowczy to bardzo przydatne urządzenie. Mandalorianin bez problemu znalazł dzięki niemu odpowiednie stanowisko strzeleckie, zlokalizowane na dachu jednego z niewysokich slumsów. Ostrożnie wspiął się na górę, od niewidocznej z kierunku bunkra strony. Panujący na tym poziomie półmrok pozwolił mu nie zwrócić na siebie uwagi. Przybrał pozycję leżącą i oparł karabin o gzyms, jednakże w taki sposób, aby lufa nie wystawała poza obrys budynku i pozostała niewidoczna. Z tego miejsca idealnie widział wejście, stojących przed nim strażników i całą sytuację, która się tam rozwijała. Drona natomiast pokierował na bok bunkra i nakazał zająć taką pozycję, aby widzieć budynek z innej strony i wypatrywać ewentualnych niespodzianek, ale jednocześnie nie dać samemu się zauważyć.
Wartownicy kierowali swoje karabiny najpierw w kierunku zakapturzonego jegomościa, o coś się z nim spierając. Następnie jeden, kiedy zauważyli Rhaila i Lyssę, wycelował w nich. Hastal uważnie się im przyglądał i starał ocenić ich możliwości. Ten wyglądający na cyborga, aktualnie trzymający na muszce Zabraka, sprawiał wrażenie groźniejszego. Mandalorianin więc wycelował w niego i położył palec na spust, gotów przepalić jego tors, kiedy tylko spróbowałby spróbować wystrzelić.

Gotował się już do strzału, widząc wzrastające napięcie przy wrotach. Do eskalacji jednak nie doszło. Wszyscy się rozeszli. Hastal zniżył karabin snajperski. Akurat w porę, by zauważyć dwójkę zbirów zmierzających do niego wzdłuż slumsu. Z tyłu, za budynkiem, usłyszał trzeciego. Ci dwaj z przodu mieli pistolety i vibroostrza, jeden był Kel Dorem, drugi Zygerrianem. Nie nosili pancerzy i nie wyglądali tak groźnie jak strażnicy, przypominali bardziej uzbrojonych żuli i bardziej pasowali do opisu ćpunów Lyssy.
- Hej, ty! Złaź stamtąd! - zawołał Zygerrian. Długa szrama przecinała jego futrzasty policzek. - Torreo nie akceptuje żadnych obcych na swoim terenie, a zwłaszcza łowców nagród! Zejdź i zapłać myto, to pozwolimy ci w spokoju odejść, prawda, Ulzz? - spojrzał na swego towarzysza.
- Prawda - odparł ponuro Kel Dor. - Myślę, że jego snajperka może być odpowiednią nagrodą za robienie nam takich kłopotów i odeskortowanie do wyjścia.

Przy bramie chyba nie układało się najlepiej, spostrzegł Hastal przez lunetę karabinu. Kiedy strażnicy dostali sygnał przez commlink, wysunęli osłony i przegonili bronią przybyszów, żołnierz na dachu już przeczuwał, że coś nie gra. Nagła zmiana zachowania tamtych mogła świadczyć tylko o jednym - kłopotach. Doświadczenie go nie zmyliło. Przytrzymał jeszcze cel, dopóki jego towarzysze nie znaleźli się w bezpiecznej odległości. Kiedy się akurat rozluźnił i miał już opuszczać stanowisko, zauważył dwóch zbliżających się oprychów. Głośne kroki trzeciego usłyszał zza budynku. Nie wyglądali na przesadnie niebezpiecznych, ot pospolici siepacze, ale nie należało lekceważyć zagrożenia. Nawet pomimo przewagi pozycji. Puścił dyskretny sygnał do Zabraka i przywołał drona, aby mieć lepszy widok na napastników. Starał się tu dostać niepostrzeżenie, lecz ten gang musiał mieć wiele par oczu i uszu w okolicy, których nie udało mu się dostrzec. W międzyczasie po cichu, starając się nie wychylać swojej sylwetki, odczołgał się na bezpieczniejszą pozycję, z której miałby dobrą możliwość oddania strzału do wchodzących na dach zbirów. Może dałoby się coś z nich wyciągnąć, jednego trzeba będzie oszczędzić - pomyślał. Spokojnie wyczekiwał na pierwszy ich ruch, niech spróbują tu wejść i nadstawią głowy do przestrzelenia. Czekał też, aż Rhail z Lyssą się zbliżą i na lepszy obraz sytuacji z drona, by samemu móc przystąpić do działania.
- Nie odpowiadasz - odezwał się Zygerrian. - Uznajemy to za odmowę.
Napastnicy podeszli tak blisko, że Hastal nie mógł już ich widzieć. Usłyszał za to, że ktoś próbuje się wspinać w tym samym miejscu, którym on się to dostał. Przygotował się do strzału.
- Czekaj - usłyszał tajemniczy rozkaz z dołu, a hałas wspinaczki ucichł. W tym momencie na pozycję wrócił dron, dając obraz na dwóch skradających się napastników. Jeden z nich z uśmiechem właśnie wyciągnął granat…

Granat? Serio? Myśl uderzyła Mandalorianina, kiedy zobaczył, co się szykuje. Nie było jednak czasu się zastanawiać. Widząc pozycję zbirów pod budynkiem, szybko skalkulował dystans i możliwości ruchu. Trzeba było działać albo zaraz będzie zbierany ze ścian. Podniósł się i zrobił kilka cichych, ale szybkich kroków do krawędzi. Wychylił się lekko i przymierzył. Miał nadzieję, że strzał od góry przyszpili grenadiera do gruntu. Jeszcze potem schować się za krawędź i będzie można kontynuować walkę zaczepną. Zygerrianin jednak był szybszy. Rzucił granatem, jednak zaskoczenie spowodowane nagłym pojawieniem się Mandalorianina na dachu, oraz kierunek rzutu, zdecydowanie utrudniły atak. Granat nie dosięgnął celu, zdetonował obok budynku. Kel Dor właśnie się wspinał, lecz eksplozja wytrąciła go z równowagi, bardziej ze strachu, niźli ze względu na trafienie. Upadł na plecy, co go oszołomiło na chwilę. Hastal starał się schować za gzymsem i osłonić głowę ręką, by choć trochę zminimalizować obrażenia. Refleks go zawiódł, nie udało mu się uprzedzić napastnika. Część odłamków go dosięgnęła i przebiła ciężkie ubranie. Rany nie były jednak zbyt poważne. Wychylił się więc ponownie, przymierzył i wystrzelił w grenadiera. Trafił Zygerriana prosto w głowę, po której nie został praktycznie żaden ślad. Rozprysła się na wszystkie strony, a jego ciało bezwiednie padło na ziemię. Zdruzgotany tym widokiem Kel Dor skulił się przy ścianie.
- Poddaję się, nie strzelaj! - wyjęczał ze strachem w głosie.
Tymczasem z tyłu na górę wdrapał się drugi przeciwnik. Masywny Gamorrean z toporem. Większego nie było? - pomyślał snajper, widząc wielkiego wieprza i jego broń. Nie miał jednak możliwości głębiej się nad tym zastanawiać. Po prostu złożył się do strzału i ponownie wypalił. Gamorrean z kwikiem zawył, gdy pocisk z blastera trafił go prosto w brzuch. Zwolnił tylko na chwilę, po czym w szale ruszył dalej na strzelca. Ten widząc, że jego strzał nie okazał się na tyle skuteczny, aby zatrzymać wieprza i wiedząc, że nie ma szans w zwarciu, zeskoczył na dół, obok kulącego się Kel Dora. Zauważył, że ten rozmawiał przez commlinka.

W tym samym czasie zza rogu wybiegł Rhail. Zabrak ruszył biegiem, doskoczył do leżącego Kel Dora i uderzył z góry. Dosłownie wgniótł w ziemię Kel Dora, jego potężny cios odzianych w Blast Knuckles pięści był nie do zatrzymania. Przeciwnik został kompletnie zmasakrowany. Siła uderzenia połamała kości jak zapałki, jeszcze chwilę temu bijące serce zmieniło się w bezkształtną breję.
- Kurwa - zaklął Zabrak - Trzeciego żywcem.
Lyssa wybiegła chwilkę później z drugiej strony, ale nie miała już jak pomóc. O Gamorreanie na górze jeszcze nie wiedziała, a pozostali dwaj przeciwnicy na dole byli całkowicie rozpaćkani. Nawet ją obrzydził ten widok.

Gamorrean nie miał świadomości, co wydarzyło się na dole. Z rozpędu po prostu zeskoczył na dół w pogoni za Mandalorianinem. Wpadł jednak wprost na Zabraka. Potrzebował chwili, żeby zrozumieć, co się wydarzyło, co pozwoliło Rhailowi się lepiej przygotować na obronę. Świnia zamachnęła się na niego ze swym toporem. Rhail zszedł z linii ataku i podciął świniaka. Ten wyłożył się gubiąc broń. Zabrak skoczył na leżącego i złapał za ramię skręcając je do tyłu. Udało mu się, ale kosztowało go to wszystko trochę wysiłku. Hastal podał Zabrakowi kajdanki, a ten spiął obezwładnionego Gamorreana.
- No dobra, coś za jeden i dlaczego nie masz dołączyć do kumpli? - zapytał Rhail więźnia. Rękawica, wciąż z resztkami mięsa, zaciskała mu się na klapach ubrania tuż pod twarzą.
Hastal, kiedy otrząsnął się po tym krótkim zamieszaniu, podszedł do leżącego ciała Kel Dora i szturchnął go nogą, jakby chciał sprawdzić, czy wciąż żyje. Ten w odpowiedzi jedynie przewrócił się na bok.
- Akurat musiałeś zabić tego bardziej skorego do rozmowy… - powiedział, po czym wskazał lufą na skrępowanego Ganorreana. - Lepiej dla niego, aby okazał się wartościowy.
Następnie sięgnął po commlink Kel Dora i przyjrzał się urządzeniu. Może ktoś byłby w stanie powiedzieć, z kim się komunikował, albo podsłuchać jego częstotliwość. Schował go do kieszeni i zaczął dalej przeszukiwać trupy. Zabrał ich broń i trochę kredytów.
- Nazywam się Gulduul - wysapał ranny Gamorrean. - Ja jestem największy wieprz z gangu Torreo. Dlaczego ja dołączyć do kumpli? - zapytał niewinnie. Widocznie jego latarnia intelektu nie świeciła zbyt jasno.
- Jak nie będziesz przydatny, to zginiesz. - Wyjaśnił Rhail.
- Kim jest Torreo? - zapytał spokojnie Mandalorianin, przeszukując zwłoki i patrząc przy tym wieprzowi prosto w oczy. - I czym się zajmuje?
- Torreo to król tego sektora. Wszyscy tutaj są mu posłuszni. No… poza tymi żołnierzami z bunkra. Ale oni nie przeszkadzają. Czasami nam coś dadzą…
- A kim oni są? Myślałem, że oni też dla niego pracują. - Zapytał Zabrak
- Torreo mówi, że to lewo… rewo… lusjo… rewolucjonińści! - odpowiedział dumnie po chwili jąkania. - Torreo ich lubi, bo utarli nosa Grakkusowi.
- A co mu zrobili? Naszczali na bramę? - dopytywał Rhail.
- Hehehehe, kwiiiik. - Gamorrean zaśmiał się głupkowato, jakby już zapomniał, że jest więźniem i grozi mu śmierć. - Chyba nie tylko. Na powierzchni wszędzie ich szukają. Przeprowadzili jakieś zamachy terrorystyczne… okradają Grakkusa… zabierają mu klientów… Ale to dziwne, bo Gulduul nigdy nie widział, jak wychodzą z bunkra, ani jak wracają…
- Jaja sobie robisz? Jak twój szef może nie wiedzieć, jak wychodzą, to przecież jego teren. - powiedział gawędziarskim tonem Zabrak. - A ty się nie domyślasz?
- Umm, może… się… teleportują? Hehe. Gulduul myśli, że oni się po prostu wystraszyli Grakkusa i boją się wyjść.
- Wiesz dokładniej, kim oni są? Albo znasz kogoś z nich? Z kim się kontaktują? - Weteran ciągnął dalej pytania Zabraka. - Powiedz nam wszystko, co o nich wiesz i o ich kolegach, to cię puścimy.
- Nooo… - zamyślił się, widocznie jednak zależało mu na wolności. Na chwilę na jego twarzy zagościł grymas bólu, złapał się za ranę na brzuchu. - Są bardzo dobrze uzbrojeni. Mają naprawdę dobre bronie, pancerze i inne gadżety. Są groźni, nawet Gulduul się boi do nich zbliżać. Nic więcej o nich nie wiadomo…
- A za co nie lubi Gulduul Grakkusa? - zapytał Rhail.
- Gulduul pracował kiedyś dla Grakkusa, ale go zwolnił za… hmm… no i kazał Gulduula pobić.
- A co Grakkus zrobił Torreo?
- Za co konkretnie Grakkus cię zwolnił? - Mandalorianin wtrącił się i spróbował pociągnąć świński, osobisty wątek.
- Gulduul… - Gamorrean widocznie się zawstydził, jakby było to prawdziwa plamą na jego honorze. - Odmówił wykonania rozkazu… - odparł zdawkowo, a widząc nieustępliwość Hastala, dodał: - Gulduul odmówił pobicia ładnej pani ze sklepu za to, że oszukała Grakkusa z płaceniem haraczu…
- Dlaczego jej nie przylałeś? - zainteresował się Rhail.
- Bo była ładna…
- Coś jeszcze potrzebujemy wiedzieć? - zapytał towarzysza.
Mandalorianin pokręcił głową, chyba więcej nic wartościowego by się od niego nie dowiedzieli.
- No cóż - zwrócił się do Gamorreana - wolność zwróci ci osobista egzekutorka Grakkusa - spojrzał porozumiewawczo na Catharkę - Ostatni twój.
- Twoi koledzy czekają przy windzie - bardziej oznajmiła niż spytała Lyssa. Gamorrean kiwnął głową. Catharka wyciągnęła ostrze i wbiła mu w serce.
Droga, którą tu przyszli była zablokowana. Musieli więc wybrać okrężną trasę, by wrócić na powierzchnię i uniknąć kolejnych zabijaków. Znikomym łupem podzielą się, kiedy znajdą się w bezpieczniejszym miejscu. Ciekawych rzeczy się tutaj dowiedzieli, będą musieli zastanowić się, co z tą wiedzą zrobić. Hastal postanowił jednak w duchu więcej dowiedzieć się o tych "rewolucjonistach". Kim są, co robią, gdzie działają. Na te pytania będzie musiał znaleźć odpowiedź.
 
Dark_Archon_ jest offline  
Stary 17-08-2018, 16:39   #32
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Z kąta warsztatu dobiegało potępieńcze wycie pomieszane z odgłosami mokrego zasysania – szlochający Gran był prawdziwie żałosnym widokiem. Dłońmi usiłował ocierać strugi łez cieknące z trojga oczu, a przy tym raz po raz pociągał zasmarkanym nosem z siłą odkurzacza. W obliczu takiej rozpaczy Barah postanowiła nie zagadywać go od razu, nie wiedząc, jak zareaguje zdruzgotany mechanik. Zbliżyła się do niego z wolna, starając się przywołać na twarz tyle współczucia, ile tylko mogła. Wychodziło jej to doskonale, jak każdej Zeltronce.
Na widok dziewczyny Gran się uspokoił. Przez zęby powiedział:
.....Przykro mi, nie przyjmuję nowych zleceń. Ktoś włamał się do warsztatu… – Po chwili zaszlochał ponownie, choć bardzo starał się powstrzymać przy wszystkich gościach.
.....Barah przysiadła tuż obok niego, milcząc wyrozumiale i pozwalając mu jeszcze trochę popłakać. Gdy Gran zajęty był pociąganiem nosem i ocieraniem oczu, zerknęła znacząco na towarzyszącego jej Hokka – zwyczajne odebranie airspeedera przestawało wydawać się prostym zadaniem. Potem zwróciła się łagodnie do mechanika:
.....Nawet nie chcielibyśmy zlecać ci czegokolwiek w tych okolicznościach. W zasadzie przyszliśmy tu tylko odebrać airspeeder naszego wspólnego znajomego, Polis Massanina Bogg’dana… – Po tych słowach urwała, wiodąc wzrokiem po spustoszonym warsztacie. – Ale domyślam się, że może być z tym kłopot… Kto cię tak urządził?
.....Nie wiem – odparł z trudem. Nie zapowiadało się na to, by chciał się zwierzać.
.....Wijące się po podłodze przewody przypominały macki ukrytej w ścianach, technologicznej bestii. Szlochający Gran, przysiadłszy na improwizowanym zydlu, zdawał się nie zwracać uwagi na przybyszów. Fale negatywnych emocji biły od niego niczym przybój na Dellalt.
Barah w pełnym współczucia geście, przysiadła obok nieszczęśnika, próbując podnieść go choć trochę na duchu.
.....Jeśli bylibyśmy… w stanie pomóc…? – dorzucił Hokk trochę opieszale. Nie był pewien, na ile mogą ufać obcemu, ale widok tak żałosnej sceny coraz bardziej przekonywał go do podania pomocnej dłoni. – Czy masz pojęcie, kto mógł być sprawcą?
.....Nie zdążyłem naprawić airspeedera waszego przyjaciela… – odparł po dłuższym milczeniu Gran, potężnie pociągnąwszy nosem. – Złodzieje ukradli niezbędny do wymiany napęd. Nie stać mnie, żeby kupić nowy, nawet używany będzie drogi… – rzekł z żalem, po chwili dopiero dotarły do niego słowa Nautolana, uniósł z zaciekawieniem troje swoich oczu. – Sprawcy? Mam pewne poważne podejrzenia. Nawet jestem w stanie ich namierzyć, ale to robota cholernego Grakkusa, żeby chronić swoich klientów. Przecież płacę mu haracz! – Jego smutek przerodził się w wielki gniew. Za takie słowa mógł mieć spore problemy u co gorliwszych poddanych Hutty.
 
Vetala jest offline  
Stary 18-08-2018, 15:11   #33
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
- Sytuacja się komplikuje - oznajmił Hokk, nachylając się do Bary. - Musimy odnaleźć części i odzyskać speeder, inaczej cały plan diabli wzięli. Twój znajomy będzie w tej sytuacji… niezastąpiony - dodał, wskazując skinieniem Dashade’a. Zwracając się z kolei do szlochającego Grana: - Jeśli uda nam się odzyskać sprzęt, naprawisz nasz pojazd od ręki?

- Właściwie to mój znajomy obiecał podjąć się odzyskania straconych rzeczy… - odparł z promyczkiem nadziei w głosie. - Ale może jeśli mu pomożecie, to wspólnie na pewno uda się wam się ukarać sprawców! ...To znaczy, odzyskać skradziony sprzęt… I tak, naprawię wam śmigacz za darmo. - W Grana wstąpiły nowe siły, jego niespodziewana zaciętość mogła dziwić. W tej samej chwili do warsztatu wkroczył człowiek, a zaraz za nim naprawdę wielki osobnik osobliwej rasy Dowutin.
- O wilku mowa! - zawołał radośnie Gran, nie zauważając nagłego wzrostu atmosfery, gdy Zeltronka z Nautolanem zmierzyli się wzrokiem ze znanym już sobie z poprzedniej nocy szmuglerem. - Oto Marka, mój przyjaciel! Wspólnie na pewno dopadniecie sprawców! Sprawa powinna być banalna - ciągnął dalej, z biurka wziął jakieś urządzenie - dzięki temu namierzycie nadajnik z jednego ze skradzionych komputerów. W takiej ekipie powinniście sobie łatwo poradzić, tych złodziei musiało być przynajmniej pół tuzina. Jeśli wam się uda wszystko odzyskać i ukarać sprawców, to naprawię wasze śmigacze kompletnie za darmo i jeszcze dorzucę coś od siebie ekstra! -

Naprzeciwko siebie stali Zeltronka, Nautolan i Dashade z Człowiekiem i Dowutinem, a pomiędzy tą piątką pociesznie Gran wykazywał swój entuzjazm związany z prawdziwą grupą uderzeniową, którą udało mu się zebrać do odzyskania straty.
Gdy tylko para mężczyzn ukazała się w drzwiach warsztatu, Barah ukradkiem rzuciła Hokkowi i Sekiemu porozumiewawcze spojrzenie - robiło się ciekawie. Potem obdarzyła przybyszów najbardziej urzekającym uśmiechem, na jaki było ją stać. Od stóp do głów zmierzyła wzrokiem mocarnego Dowutina; wyglądał tak, jakby mógł złamać Zeltronkę wpół jedną ręką, gdyby zechciał. Następnie położyła lewą dłoń na biodrze, po czym zwróciła się do szmuglera, lekko przechylając głowę:
- Cóż za spotkanie! Prawie zdążyłam się stęsknić… Początek znajomości nie do końca nam się udał, prawda? Ale wygląda na to, że sprowadził nas tu wspólny cel… - Uśmiech nie schodził z pełnych warg Zeltronki, gdy spoglądała na niego wyczekująco.
Jej kompan, Dashade, tymczasem niewiele ustępował Dowutinowi. Był tylko niewiele niższy, mniej “obszerny” co prawda, ale w przypadku, gdyby miało dojść do walki między nimi, wytypowanie zwycięzcy nie byłoby tak łatwe. Seki jednak nie wyglądał na zainteresowanego bitką, z zaciekawieniem spojrzał na nowego towarzysza Marki.
- To Czempion - rzekł krótko Dashade. - Ma moje uznanie. Jest prawdziwym wojownikiem, jak Seki. -

Macki na głowie nautolanina smagały powietrze, w miarę jak z niekrytym zdziwieniem przerzucał wzrok od Bary do ich niedoszłego oprawcy. Zeltronka zdawała się nie być zbytnio zaskoczona obecnością duetu, człowieka i Dowutina. Z lekkim niedowierzaniem spojrzał ponownie na mężczyznę. Porozumiewawczy wzrok Bary zinterpretował jako zgodę na współpracę.
- Widzę, koledzy, że mmm… - zająknął się zapobiegawczo - los ma dla nas wszystkich wspólne plany. Chyba będziemy musieli pogodzić nasze różnice i spróbować działać razem. Wyjdzie to na dobre wam, nam i naszemu wspólnemu koledze mechanikowi - dodał, spoglądając entuzjastycznie na “gości” i tym samym wyciągając rękę w kierunku człowieka.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline  
Stary 18-08-2018, 15:23   #34
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Wcześniej

- Dobrze, Zak, dobrze. Uspokój się - odpowiedział spokojnie do komunikatora szmugler. - Wyślij mi listę tego, co ci ukradli, przynajmniej najważniejszych części. Muszę wiedzieć, czego szukamy. Masz jakichś podejrzanych?

Przysłonił palcami komunikator i rzucił szybko do Gerdarra:
- Zak Zaac. Okradli mu warsztat, nasz śmigacz jest teraz uziemiony.*

- Jeśli pomożecie mi z Gerdarrem, naprawię za darmo wasz śmigacz, może nawet dorzucę coś ekstra od siebie, jakiś bajer... Sprawa tropienia powinna być prosta. Ci złodzieje porwali też jeden z podzespołów komputera z innej maszyny, który ma wbudowany nadajnik. Dam wam odpowiednie urządzenie, a ono was doprowadzi do celu, a potem… pozostaje tylko wyegzekwować… karę... i odebrać sprzęt.

- Dobrze, dobrze - Cieszył się, że będzie miał przy sobie Gerdarra. Przy odrobinie szczęścia sama jego obecność powinna wystarczyć. - Zaraz ruszamy do twojego warsztatu.

- Zapowiada się zabawa. - Skwitował to Gerdarr, biorąc swoją broń i wyruszając razem z Marką do Zaaca.

Teraz

- Powstrzymajmy może na chwilę przyjazne gesty - odpowiedział zimno szmugler, ignorując podaną mu dłoń Nautolanina. - Skąd ty do cholery wziąłeś tych poganiaczy nerfów, Zac?

- Sami przyszli - wzruszył ramionami. - I sami zaoferowali pomoc, a to nieczęsty przypadek na tej planecie. Dlaczego im nie ufasz? Nie będą nic kombinować, też mają uziemiony pojazd, który chcą odzyskać.

- Nie są przyjaciółmi Hutta - odpowiedział spokojnie Marka. - Ty zaś podobno jesteś. Pakujesz się w dużo gorsze bagno niż stracenie kupki złomu. - Obrócił się do Hokka, Bary i jej ochroniarza. - Gerdarr mógłby zająć się wami tu i teraz. Wasz karłowaty przyjaciel groził mnie i mojemu mandaloriańskiemu przyjacielowi. Czemu miałbym nie oddać was Grakkusowi?

Barah, choć wiedziała, że znaleźli się w niejakich tarapatach, nie wyglądała na przestraszoną. Swoim nieśpiesznym, pełnym gracji krokiem postąpiła nieco bliżej szmuglera i spojrzała mu prosto w oczy wzrokiem tak niewinnym, że aż chciało się w tę niewinność uwierzyć.
- Nasz karłowaty przyjaciel zachował się wczoraj jak idiota i sama jestem zdegustowana tym, co zrobił. A ty nie oddasz nas Grakkusowi, ponieważ… - Zawiesiła głos, a potem dokończyła z uśmiechem: - ...ponieważ jesteś rozsądnym człowiekiem i umiesz poznać, kiedy dla szybszego osiągnięcia wspólnego celu warto dać szansę nawet... poganiaczom nerfów. Zresztą twój przyjaciel mechanik chyba nie jest wielkim fanem potężnego Hutta po tym, co się stało z jego dobytkiem i jak jego ludzie mu… “pomogli”.

- Możesz mnie również wydać Grakkusowi, Marka - dopowiedział zadziornym głosem. - Płaciłem mu haracz, byłem mu wierny, naprawiałem dla jego ludzi maszyny. Wszystko było pięknie, dopóki mnie nie napadli! Nagle przestałem być przyjacielem. Val Rando mnie zbył jak psa, to samo Kahr, do reszty mnie nawet nie dopuścili, żeby prosić o pomoc. Nikt nie kiwnął palcem, żeby zadbać o swojego pracownika. Ciebie, Marka, również przestrzegam, znajdziesz się gdzieś w opałach bez twojego przyjaciela, Gerdarra albo Ordo, to nikt inny z gangu Grakkusa ci nie pomoże. Chyba że będzie miał w tym interes. To samo się tyczy każdego innego. - Gran wyglądał na naprawdę zezłoszczonego swoją sytuacją. Straciwszy tak wiele, chętniej wyrażał się w podobnym tonie o swoim dotychczasowym szefie.

Nieco zawiedziony Hokk cofnął rękę i zapiął dłonie za plecami. Absolutny brak zdolności arbitralnego myślenia u mieszkańców tego księżyca zaczynał go lekko drażnić. Powstrzymał jednak szybko napływ negatywnych emocji. Pogodny uśmiech znów pojawił się na jego obliczu. Postanowił nie wtrącać się w dyskusję. Barah radziła sobie całkiem dobrze, a jego starania przynosiły ostatnio skutek odwrotny do zamierzonego. Obserwował tylko całą scenę, zwracając bacznie uwagę na górującą nad ich rozmówcą sylwetkę Dowutina. Gdyby doszło do bitki, w tak ciasnym pomieszczeniu, miałby nikłe szanse na uniknięcie ciosów. Miał nadzieję, że jak dotąd niezawodna wola Mocy nie zawiedzie go i teraz.

- Jestem gotów zapomnieć groźby pod adresem moim i Ordo - odpowiedział po chwili namysłu Durn. - Nie jestem pamiętliwy. I obiecałem Zakowi, że pomogę mu odzyskać skradziony złom. Jest tylko jeden problem... - zawiesił głos. - Jesteście poszukiwani przez Hutta. Nie wiem jak ty, piękna, o tobie i twoim ochroniarzu wiemy chyba tylko ja i Ordo - zwrócił się do Zeltronki. Wskazał palcem na Nautolanina - Ale ten zielony łeb powinien się gdzieś schować, bo ściągnie na siebie kłopoty.

Szmugler podrapał się po karku.
- Val Rando nie pomógł mi podczas naszego ostatniego spotkania. Niech go sarlacc. Przyjmę wasze wsparcie i pomogę wam unikać ludzi Hutta, jeśli nie będziecie próbowali żadnych numerów... i będziecie w razie czego gotowi pomóc mi.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 18-08-2018, 21:32   #35
 
Muagor's Avatar
 
Reputacja: 1 Muagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputacjęMuagor ma wspaniałą reputację
Słysząc to, Zeltronka uśmiechnęła się, z satysfakcją przeczesując bujne włosy.
-Jeśli o mnie chodzi, nie mam żadnego interesu w próbowaniu numerów… - powiedziała, mrugając do szmuglera. - Możesz na mnie liczyć.
Dowutin podczas całej tej wymiany uprzejmości tylko przeskakiwał z jednej osoby na drugą. Kiedy w końcu wydawało się, że pozostali osiągnęli jakiś kompromis, odezwał się, patrząc na nich z góry.
- Skończyliście już to pierdolenie? To bierzmy sprzęt i chodźmy roztrzaskać kilka łbów.
- Cóż, to zdrowe podejście
- uśmiechnął się Gran, po raz pierwszy wychodząc ze swego załamania nerwowego. - Oto nadajnik, namierza jeden ze skradzionych komputerów. Jeśli ci złodzieje są na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć, co wcale proste nie jest, to wciąż mają go przy sobie. Bez problemu ich dorwiecie, oni pozbierali mi ponad tonę sprzętu. Dam wam kluczyki do mojego podniebnego transportera, ma otwarty dach, Dowutin się zmieści. Odzyskany sprzęt tym bardziej.
Zac przekazał nadajnik Marce. Szmugler przyjrzał się odczytom.
- Dwadzieścia standardowych kilometrów stąd, na zachód - powiedział. Spróbował przypomnieć sobie, co to była za okolica. - Dzielnica Rodian. Na nasze szczęście, Grakkus raczej nie ma tam zbyt silnych wpływów. Problem jest taki, że to tam podobno zagnieździła się grupa terrorystyczna Tylo Agika.
- Skoro wiemy już, kogo i gdzie, to zgadzam się z kolegą, że powinniśmy ruszać jak najszybciej. Im prędzej odnajdziemy sprzęt, tym lepiej dla każdego z nas
- wtrącił Hokk, spoglądając na Markę.
- Gdzie ten pojazd, o którym wspominałeś, Zac?
- Z tyłu, w garażu. Tylko nie zarysujcie. Najlepiej niech Marka nie prowadzi, heh.
- Gran z uśmieszkiem spojrzał na szmuglera. - Żartuję, lepszego pilota w okolicy nie znajdziemy. No… to powodzenia!
- Nie zarysujemy
- Powiedział Dowutin wychodząc - Najwyżej będą w nim wypalone dziury po blasterowych boltach - Z tymi słowami wyszedł pozostawiając po sobie echo swojego rechotu
 
Muagor jest offline  
Stary 20-08-2018, 22:48   #36
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Po otrzymaniu informacji od Kirsska jakiś czas się zastanawiała i w końcu się odezwała: - Na początek powinnam sprawdzić systemy komputerowe tej fabryki, ale najpierw chciałabym przesłuchać ogłuszonych strażników.-
- Jasne, Alette, na miejscu możesz ze sprzętem robić, co chcesz, byle tylko znaleźć przyczynę - odparł luzacko Trandosza, bardziej zwracając się jak do koleżanki niż podopiecznej. - Co do ochroniarzy… - zamyślił się, szczerząc kły - większość już… tu nie pracuje, ale przyślę tam później kogoś na miejsce.-
- Oczywiście! - odrzekła lakonicznie Alette. - W tym czasie powinnam dokładnie przyjrzeć się planom tej fabryki... Mogłabym dostać dostęp ich plików i systemu administrowania nimi oraz naszą siecią komputerową? - Widząc zdumioną minę sierżanta, kobieta dopowiedziała - Możliwe, że złodzieje też wpadli na pomysł, że warto zobaczyć mapę terenu, na którym zamierzają działać. -
- Emmm, system adminininstrowania? Mapa? - Trandosza widocznie się zakłopotał. Chyba nie spodziewał się podobnego nawału pytań. - Uch, wszystko powinno być na miejscu. Porozmawiajcie z kierownikiem na miejscu. To fabryka A-03. Ta zaraz za pałacem. Z mojej strony do wszystko... Umm, obowiązki wzywają! - odparł z udawaną na siłę powagą, zupełnie jakby teraz nie spełniał swoich obowiązków.
Mandalorianin nie wydawał się zainteresowany tymi wszystkimi pytaniami. Obserwował za to uważnie istotę, z którą rozmawiał, jakby chciał zgadnąć, czy mówi im prawdę. Jego wzrok świdrował Trandosha. - Obyś miał rację - powiedział tylko i nie wydawał się zainteresowany żadną dalszą konwersacją.

- Już dobrze! - odrzekła Aletta i odczekała na odejście prelegenta, a następnie zwróciła się do nowego współpracownika: - Skąd dokładniej wziął się pomysł, że więcej tu zdziała poszukiwaczka starożytnych artefaktów niż... - tu poszukiwaczka uważnie spojrzała Mandoliariania - pogromca band piratów?
Ordo wzruszył ramionami, jakby nie miało to najmniejszego znaczenia lub, co bardziej prawdopodobne, jakby to go po prostu nie interesowało. Spojrzał na kobietę nic nie mówiącym wzrokiem i podobnym tonem głosu dodał:
-Nie wiem - odczekał jeszcze chwilę, jakby dla efektu: - Może ty mi powiesz?-
- Z początku myślałam, że chodzi o moje umiejętności w infiltracji. A teraz - Alette zrobiła zamyśloną minę - słyszę o jakiś czary mary... Skoro siedzisz w tym śledztwie, myślałam, że masz jakieś teorie na temat.
-Żadnych czary - mary - zaśmiał się łowca głośno, wyraźnie rozbawiony taką sugestią -Umiejętności, niekompetencja, sprzęt. Ot, ktoś jest lepszy, ktoś gorszy - przerwał na chwilę -Mam wrażenie, że komuś tu nie zależy na rozwiązaniu tego. A przeszukanie takiej ilości terenu samemu jest trudne. Możesz pomóc i jesteś poza podejrzeniami. Idealne połączenie moim zdaniem -
- Dobrze! Zatem prowadż do kierownika tego całego A-03. - Powiedziawszy to, Cereanka energicznie chwyciła torbę ze sprzętem potrzebnym do infiltracji.

Fabryka znajdowała się niemal zaraz za Pałacem. Dłużej zajęło opuszczenie twierdzy Grakkusa niż przejście ulicą do celu. Budynek fabryki był wąski i podłużny, wysoki na około sześć pięter. Na całej długości co paręnaście metrów wystawały z dachu długie kominy. Obok znajdowała się równoległe wybudowana bliźniaczo podobna fabryka A-04, w paru miejscach połączona mostami z fabryką A-03.




W środku panował spokój jak na miejsce produkcji. Większość maszyn nie funkcjonowała, na hali nie przebywało zbyt wielu pracowników. Biura znajdowały się na piętrze, zaraz przy wejściu. Sudodthowi i Alette chwilę zajęło odnalezienie kierownika. Nie wszyscy od razu chcieli ‘wydać’ jego pozycję, poza tym i tak niewielu było ludzi także i tu do przepytania. Kierownik fabryki siedział w salce konferencyjnej, samotnie, popijając kawę. Był to średniego wieku Arkanianin. Na widok uzbrojonych przybyszy na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie, które skrzętnie starał się ukryć.
- Proszę państwa, w czym mogę… pomóc?
-Mieliście tutaj kradzieże, a to stanowi problem dla szefa - powiedział Mandalorianin do dyrektora najbardziej zimnym tonem głosu, na jaki było go stać. - Rozwiązujemy problemy. Co możesz nam więcej powiedzieć o tych wydarzeniach?-
- Ach, to wy… - westchnął. - Nazywam się Crijosh, i cóż, jesteście moją ostatnią nadzieją. Jeśli wam się nie uda niczego znaleźć, to Grakkus rzuci mnie swoim bestiom na pożarcie… - Mężczyzna wyglądał na zobojętniałego tym faktem, jakby już zdążył się pogodzić ze śmiercią. - Niewiele więcej mogę wam powiedzieć, wszystko na bieżąco przekazywałem sierżantowi Kahrowi. Kamery niczego nie zarejestrowały. Nawet żadnych podejrzanych przechodniów, zawsze kiedy kończyliśmy danego dnia produkcję. Mamy paru ochroniarzy do pilnowania, ale oni nawet nigdy nie zobaczyli choćby cienia napastników. Sprzęt znika praktycznej z samej linii produkcyjnej, wcześniej kradli po parę skrzyń z magazynów, ale zmieniliśmy plan produkcyjny tak, żeby wszystko, co stworzymy, od razu wysyłać. Dodatkowo wprowadziłem system trzyzmianowy, tak żeby zawsze na miejscu było więcej ludzi, ale wczoraj i tak zniknęło parę nowych karabinów podczas przerwy śniadaniowej. Ktokolwiek nas okrada jest naprawdę zuchwały. Nie mam pojęcia, jak dochodzi do tych kradzieży… Jeśli macie jakieś pytania, śmiało, postaram się pomóc.
- Na początek zadowolę się dostępem do waszej sieci komputerowej... - przeszła do dzieła Alette. - Gdzie znajdę jakiś terminal?
-Mnie interesuje produkcja - powiedział krótko Mandalorianin. Niech dziewczyna znajdzie się komputerami, prawdopodobnie znała się na tym lepiej niż on. Do śledztwa można było podejść na wiele sposobów i czas było wykorzystać starą, dobrą pracę detektywa. -Obejrzę karabiny i linię- po tych słowach skierował się w stronę głównego pomieszczenia fabryki. Chciał sprawdzić, jak się tutaj dostawali. Gdyby miał zgadywać, postawiłby na jakieś tunele serwisowe, o których nikt nie wiedział. Nie mógł jednak też wykluczyć roboty wewnętrznej, dlatego chciał dobrze przyjrzeć się temu, co produkują. Dobrze było poza tym dokładnie wiedzieć, czego szukają.

Na produkcji nie przebywało zbyt wielu pracowników. Kierownik wspomniał, że zaczęli pracować na trzy zmiany, więc pewnie musiał rozdysponować ich na cały dzień i widocznie nie zrekrutował żadnych dodatkowych, by nadrobić braki w składzie. Część linii produkcyjnej była wyłączona. Z tej strony fabryki zaczynano składanie broni. Tutaj odbierano półprodukty i wszelkie materiały, z których zaczynano od produkcji podstawowych elementów broni, od luf po najdrobniejsze mechanizmy. Im dalej w głąb hali, tym więcej elementów dokładano do siebie. Po niecałych dziesięciu minutach spokojnego spacerku Ordo dotarł do końca linii produkcyjnej. Bronie były gotowe. Przeważały zwykłe karabiny blasterowe i pistolety. Nic szczególnie wartego uwagi, zwykła masówka.
Po drodze Sudodth zauważył, że fabryka wygląda, jakby była już wielokrotnie przebudowywana. Rozróżnił kilka rodzajów kolumn podtrzymujących całość budowli, maszyny pochodziły z różnych odległych epok. Nawet podłoga czy ściany w różnych miejscach się różniły. Ta fabryka mogła mieć setki lat. Poza pracownikami na hali poruszały się droidy zajmujące się główne monitorowaniem maszyn, a także małe latające drony sprawujące bliżej nieokreśloną rolę. Prawdopodobnie jedynie pilnowały pracowników, by ci wyrabiali normę
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 20-08-2018, 22:59   #37
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
- Cała centrala znajduje się w pomieszczeniu naprzeciwko – odparł kierownik Cereance – widać z niego całą halę. To jak mostek na statku kosmicznym.
Kierownik miał rację. Wnętrze pomieszczenia przypominało centrum dowodzenia większych fregat. W środku przebywało akurat dwóch pracowników, choć spokojnie jednocześnie mogłoby się ich tu pomieścić znacznie więcej i każdy pewnie miałby coś do roboty. Przy kilku stanowiskach odczytywano wszelkie pomiary produkcji, temperatury maszyn, na bieżąco obliczano produktywność. Ciekawska Alette zauważyła, że ta w skali ostatnich tygodni ciągle spadała. Obecnie produktywność wynosiła jakieś 30% produktywności sprzed pół roku.
W narożniku przesiadywał znudzony, brązowoskóry Zabrak. Na widok Alette zaczął udawać, że pełną uwagą przygląda się parunastu ekranom, na których śledził monitoring z całego zakładu. Na głównym stanowisku przebywał czteroręki Xexto. Dzięki swej niezwykłej podzielności uwagi oraz dodatkowej parze ramion odbierał raporty z komunikatorów, spisywał je do dwóch komputerów naraz. W międzyczasie wysyłał polecenia poszczególnym brygadom pracowników, droidom i innym. Wydawał się nie przejmować obecnością Cereanki.

Alette po odkryciu ważnej anomalii podchodzi stanowisko monitoringu i odnajduje szwendającego się po fabryce Suddotha. Gdy do niego trafiła, rzekła do niego: - Znalazłam ciekawą anomalię, o którą trzeba docisnąć tego Crijosha... Od pół roku spada wydajność A-03, a obecnie jest to jakieś 30% początkowej.
-Można go dopytać, choć może mieć to związek z kradzieżami. Ta fabryka jest stara, jeśli masz jakieś skanery, dobrze byłoby sprawdzić, co jest pod nami. Jeśli zabierają tą broń, to możliwe, że używają jakichś starych tuneli dostępowych -
- Niestety nie mam żadnych skanerów, ale może da się coś wykombinować z monitoringiem... - odpowiedziała zafrapowana Alette. - Ale najpierw chcę sprawdzić, czy nie ma jakichś dziwnych korelacji kradzieży z tym spadkiem wydajności. - I zaczęła prowadzić Suddotha do centrali, gdzie zamierzała skrupulatnie prześwietlić pliki rejestrów wydajności i kradzieży włącznie z przeglądem systemu administracji systemu pod kątem podejrzanych dostępów do tych plików.
-Sprawdzę najpierw tu wszystko i do ciebie dołączę - powiedział Mandalorianin. -W razie czego utrzymuj połączenie, choć wątpię, aby ktokolwiek coś próbował-
Po powrocie na stanowisko Alette sprawdziła dokładne daty początku kradzieży na tle trendu spadkowego wydajności A-03, rozkręcił się wraz z kradzieżami, jednak okazało się, że nieprawidłowości w pracy zaczęły się na 2 miesiące przed początkiem tej afery... co rzuca cień podejrzeń na załogę zakładu. Podejrzenia te wzrosły, gdy Alette analizowała rejestry związane z wydajności i kradzieży, gdyż odkryła, że doszło kilku zwolnień zwłaszcza wśród informatyków i zarządzie, a nawet samego kierownika rok temu. Alette postanowiła pójść tym tropem, jednak kartoteki mają blokadę, zatem pokierowała swoje poszukiwania ku systemom fabryki tych zabezpieczeń, które okazały się zmanipulowane. Ktoś na początku kradzieży dobrał się do nich tak profesjonalnie, że niestety nie pozostawił żadnych śladów, jednak istniało silne podejrzenie, że ten ktoś majstrował przy monitoringu.
- O co może z tym monitoringiem chodzić? - dość długo myślała Cereanka, aż tknęła intuicja... Podeszła do stanowiska monitoringu, które częściowo rozebrała, aby zobaczyć, co jest w środku. A znalazła tam dodatkowy kabel, którego nie powinno tam być. Gdy kobieta go wypięła, Zabrak wydał okrzyk zdumienia. Gdy podeszła, pracownik monitoringu wyjaśnił, że na obrazach kamer obserwujących miejsce składowania produktu i wejście do jakiegoś trudno dostępnego miejsca znienacka pojawili się pracownicy, których wcześniej nie było widać. Gdy skończyły się wyjaśnienia, podekscytowana poszukiwaczka kazała Zabrakowi wezwać Suddotha Ordo i przekazać mu, że złapała trop.
Gdy Ordo wszedł do pomieszczenia rozejrzał się szybko -Co udało się ustalić?-
- Miałeś rację... To wygląda na robotę kogoś z wewnątrz. - Powiedziawszy to, Alette pokazała rozmówcy kabel wyjęty z maszyny od monitoringu. - To ich trik. Ten kabel przesyła tu fałszywy obraz z kilku kamer... - tu wyjaśniła, o które kamery chodzi.
Łowca kiwnął głową. Niespecjalnie to go dziwiło, wśród szumowin każdy chciał zarobić, każdemu wydawało się, że jest sprytniejszy. Pytanie brzmiało, kto w tym siedział.
-Dyrektor? - ni to zapytał ni to stwierdził. Ten miał sporo do stracenia, ale gdyby opracował jakiś plan ucieczki, to kto wie, może by zareagował? -Sprawdź też, czy któryś z droidów ma skanery. Może jakiś z nich uda się wykorzystać do sprawdzenia, czy są tu jakieś inne wyjścia. - Po tej konwersacji odwrócił się w stronę ochroniarza.
-Kto ma wstęp do tego pokoju?- zapytał bez ceregieli.
Gdy łowca wydał dyspozycję ochroniarzowi, Alette odrzekła: - Poczekajmy z tymi droidami! Może uda się ustalić, który nowy pracownik ma dostęp do tej maszyny, a wtedy może pohakuję tu i ówdzie... na przykład kartotekę podejrzanego czy drugą końcówkę tego kabla?
- Cóż… Wiele osób ma dostęp do tego miejsca dowodzenia - odparł z wolna Zabrak - ale niewielu jest ludzi przeszkolonych i przeznaczonych do serwisowania tutejszych maszyn. Ja w życiu bym nie pomyślał, że podłączenie kabla z fałszywym obrazem byłoby możliwe. Może sprawdźmy, dokąd nas ten kabel poprowadzi? Proszę. - Zabrak wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i kartę dostępu. - Z tym wejdziecie prawie wszędzie, choć nie wiem, czy zmieścicie się do szybu serwisowego, żeby znaleźć ten kabel…
Zabrak wdrapał się w szczelinę za maszynami. Otwarł ów szyb i wskazał 'śledczym’. W środku znajdowała się istna plątanina kabli, rzeczywiście nie było możliwości wejścia do środka. Może któryś z przedstawicieli mniejszych ras lub jakiś dron dałby radę.
- Nie mam pojęcia, jak ktoś poprowadził tędy ten kabel… - westchnął Zabrak.
- Hmmm… - zamyśliła się Alette. - Mógłbyś przywołać jednego z tych latających dronów i wysłać go tym szybem za tym przeklętym kablem? - poprosiła Ceranka ochroniarza.- Umm, nie bardzo… Ostatnio doszło do małej awarii i nie potrafimy zdalnie nimi sterować. Ciągle wykonują te same prace poglądowe.
- Ostatnio to znaczy kiedy? - zapytała Alette. - Przy okazji gdzie są rejestry związane z tą anomalią?
- No… właściwie to parę miesięcy temu. Czasami jakiemuś technikowi uda się naprawić sterowanie, ale po paru dniach znowu się psuje. Zresztą wiele maszyn tu jest dość awaryjnych ostatnimi czasy. Może któryś z techników wam pomoże albo sami sobie poradzicie, jeśli złapiecie któregoś drona i ręcznie go przeprogramujecie. Rejestry? Jakieś powinny być na komputerze obok kierownika produkcji. - Zabrak wskazał na maszynę obok pracującego w pocie czoła za cały zespół Xexto. - Albo u kierownika hali. Zależy, na czym ci zależy, technicy i mechanicy też powinni prowadzić swoje raporty. Mają swoje pokoje i pracownie na parterze przy wejściu.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 21-08-2018, 10:38   #38
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
- W takim razie pójdę najpierw do tych kierowników po ten rejestr, a później sprawdzę raporty techników. - i zwróciła się do łowcy - A ty porozmawiaj z tym panem, dlaczego fatalny stan fabryki wychodzi dopiero teraz... przy okazji śledztwo o te kradzieże.
-Nie płacą mi za to - wprost odparł Sudodth -O ile nie ma nic wspólnego z kradzieżami, to jak dla mnie może nic nie produkować. Pójdę i zobaczę, jak zareaguje na te wiadomości. - Po tych słowach odwrócił się na pięcie z zamiarem skonfrontowania dyrektora ze znaleziskami. Zdenerwuje się? Będzie zaskoczony? Jeżeli maczał palce w kradzieżach, to był idiotą, ale w tym momencie niczego nie można było wykluczyć.
Kierownik fabryki dalej przesiadywał w sali konferencyjnej. Wczytany w swój datapad nie od razu zauważył wkroczenie Mandalorianina. Nie odrywając wzroku, spytał:
- W czym problem? - Dopiero wówczas spojrzał na Sudodtha i od razu podskoczył w miejscu. Zmieszany, kontynuował: - Wybacz, myślałem, że to któryś pracownik… - Kierownik faktycznie wyglądał, jakby zapomniał, że ma śledczych na hali. - Jakieś postępy?-
-Masz jakiegoś szczura u siebie w ekipie. Twoja fabryka od dłuższego czasu działa źle. Czas na całą prawdę i tylko prawdę, to może nie skończy się to dla ciebie źle. - Nie było sensu tutaj grać. Lepiej było od razu potraktować kierownika jako winnego, może sam się załamie albo przynajmniej przyzna do czegoś. -Bez żadnego kręcenia. Gadaj.
- Wiem, że ktoś tu gra przeciwko. I wiem, że fabryka działa źle, ale ja na to nic więcej poradzić nie mogę. Brakuje mi ekspertów i fachowców. Castant, który dostarcza mi pracowników, głównie spośród swych niewolników, nagminnie ignoruje moje potrzeby. Potrzeby fabryki. Chyba żaden z techników nie wie do końca, jak działa sprzęt, którym się posługują. Usterki ciągle się powtarzają, bo nie mają odpowiedniej wiedzy. Albo robią to specjalnie… - Kierownik wypowiadał się spokojnie, nie wydawał się przejmować oskarżeniami Sudodtha, choć w jego głosie można było usłyszeć pewne zgorzknienie. - Kompletnie tego nie rozumiem, tak jakby ci u góry kompletnie ignorowali, co tu się dzieje. Castantowi bardzo nie podobało się, gdy zacząłem go ganić za nieodpowiednich fachowców, których mi dostarcza… - Tu kierownik zniżył głos. - Zastanawiam się, czy on wciąż służy Grakkusowi, ale nie wiem, czy donos na niego byłby dobrym pomysłem dla mojej kariery. Zwłaszcza że nie mam dowodów. Może wasze śledztwo do czegoś doprowadzi…?
Wyglądało na to, że nie tylko on miał problemy z Devorianinem. To dobrze, będzie można to wykorzystać. Nie lubił rozgrywać tego w taki sposób, ale jeśli tamten był niekompetentny, to może uda się wyciągnąć z tego jakieś dodatkowe pieniądze
-Dobrze. Zobaczymy, co uda nam się znaleźć i może uda nam się wspólnie rozwiązać twój problem z niekompetentnymi pracownikami. Jeszcze jedno pytanie, pracujesz tu od dawna? Wiesz coś o przeszłości tego budynku, masz może mapy poprzednich struktur?
- Jestem na tym stanowisku niecały rok. Stare mapy? Hmm, może w archiwum pałacowym coś będzie, opiekuje się nim Lenteroot. Wiem, że te fabryki stoją tu od stuleci, prawdopodobnie skrywają jakieś sekrety, o których nie pomyślałem… Poślę kogoś do archiwum po mapę… albo nawet sam się po nią wybiorę, wy możecie kontynuować pracę tutaj. Pasuje?
W odpowiedzi łowca jedynie skinął głową. Nie miał nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.
Alette bez problemu znalazła rejestr związany z latającymi dronami nadzorczymi, dzięki nim namierzyła podejrzaną aktualizację V3.0067 i starą wersję oprogramowania w tzw. koszu. Aktualizacja odbyła bez wymaganego backupu, co było już nie wiadomo którym naruszeniem procedur. Poszukiwaczka wgrała oba pliki na swój datapad, a następnie na szybko przejrzała kod aktualizacji. Znalazła w nim modyfikacje behawioralne związane z agresją, co zwiastowało kłopoty... Gdy poczyniła te ustalenia, udała się do kierownika zobaczyć, jak sobie radzi łowca.
Gdy doszła, zauważyła, że kierownik wychodzi. - Gdzie się on wybiera? - zapytała Mandoliarianina.
-Do pałacu. Sprawdzić mapy - odpowiedział krótko i rzeczowo. -Nie wygląda na samobójcę, ale powiedział parę ciekawych rzeczy -
- Jakich rzeczy? - zapytała Alette.
Chyba pierwszy raz na twarzy Mandalorianina pojawił się uśmiech. -Nic, co pomoże nam w obecnej sytuacji - ocenił. -Ale potwierdza moją opinię. Koniec końców, ten gość ma zbyt wiele do stracenia, aby okradać tą fabrykę. Jego życie wisi na włosku. Znalazłaś jeszcze coś ciekawego? Możemy ruszyć śladem tego kabla? -
- Udało się znaleźć stare oprogramowanie latających droidów, więc jak się jednego upolować, to powinnam dać radę go naprawić. Trzeba tylko uważać, bo znalazłam podejrzaną poprawkę związaną z agresją. - Mówiwszy to, zaczęła prowadzić Ordo z powrotem do centrali, gdzie urzędował zabrak ochroniarz. Ten bez protestów zgodził się pomóc w złapaniu drona. Znał mniej więcej trasy patrolowe tych latających maszyn. We trójkę zeszli na dół na początek produkcji. Większość pracowników udała się na przerwę. Jeden dron latał nad skrzyniami z dostawą półproduktów do obróbki i skanował etykiety. Zabrak zakradł się na niego od tyłu. Do Cereanki rzekł:
- Trzeba wyłączyć ten pstryczek obok z przodu, obok oka - wyjaśnił, po czym rzucił się na ofiarę. Złapał droida i ściągnął go niżej, próbował złapać pstryczek, ale gdy zwolnił uścisk, dron się wyrwał, rażąc prądem Zabraka. Ochroniarz ponowił atak, gdy doskoczył do uciekającego tyłem drona, ten strzelił w niego kolejną wiązką paralizującego promienia, który tym razem całkowicie powalił Zabraka, tak iż ten stracił przytomność. Wkrótce w pobliżu pojawiły się kolejne dwa drony. Czerwone lampki świeciły się w miejscu ich oczu, dając wrażenie złowróżbnego spojrzenia, którym obdarzyli pozostałą dwójkę śledczych. Przez moment Mandalorianin mierzył się wzrokiem z droidami, jeśli tak to można określić. Jego ręka powoli powędrowała do kabury, na co drony nie zwróciły uwagi. Wnet wyciągnął blaster i trafił jednego z droidów prosto w oko, nim pozostałe zareagowały zaczął strzelać także w nie. Spudłował tylko raz, kolejne dwa strzały położyły następnego drona, który z hukiem spadł na taśmę produkcyjną. Ostatni z droidów zdążył już uniknąć strzałów, wystrzelił też wiązkę ogłuszającą w stronę Sudodtha. Ten w ostatniej chwili uniknął jej, uskakując za skrzynię, a wiązka trafiła go w kolano, powodując odrętwienie całej nogi. Wówczas Alette odwróciła uwagę drona, również schowana za osłoną, a gdy ten zaczął w nią strzelać, Ordo spokojnie wycelował i zestrzelił ostatniego drona. Śledczy odetchnęli ulgą. W okolicy pojawił się chwilę później kolejny dron, któremu Sudodth przyglądał się z uwagą, jednak ten zdawał się kompletnie nie przejmować zaistniałym incydentem, wciąż wykonując swą pracę.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 21-08-2018, 17:31   #39
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Po skończonej walce Alette podbiegła do droida, który jechał taśmą produkcyjną, i go ściągnęła, a następnie zawołała łowcę: - Dobrze go przytrzymaj!
Gdy ten wykonał prośbę, Cereanka uruchomiła go z powrotem, a następnie kilkanaście minut pieczołowicie wgrywała mu oryginalne oprogramowanie.
- Zrobione! Teraz możemy podążyć śladem tego kabla... - powiedziała w końcu z satysfakcją Alette, gdy wypróbowała sterowanie. - Co zrobimy z ochroniarzem? - zapytała łowcę.
Ogłuszenie nie powinno trwać zbyt długo, dlatego łowca podszedł do niego i lekko kopnął go w podbicie stopy, aby sprawdzić jego reakcję.
Szturchnięcia po chwili wybudziły Zabraka. Powoli usiadł, ręką złapał się głowę. Ujrzał pokonane drony i westchnął z ulgą.
- Mam wrażenie, że kiedyś już oberwałem w ten sposób, podczas patrolowania po fabryce… Nie wiedziałem, że te małe dranie tak potrafią…
- Na szczęście to zagrożenie minęło... - pocieszyła ochroniarza Alette - chociaż jak widać, ktoś to im to zaprogramował. Dobra! Pora zająć się tym kablem - zdecydowała Alette i poczekała, aż Zabrak będzie w stanie iść.
-Jak masz gdzieś broń, to ją weź - dodał jeszcze Sudodth. Nie wiadomo było, co im się jeszcze może tutaj przytrafić.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.

Ostatnio edytowane przez archiwumX : 21-08-2018 o 17:33.
archiwumX jest offline  
Stary 22-08-2018, 18:43   #40
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Hastal i Rhail
Lyssa westchnęła ciężko po zabiciu Gamorreana. Rozejrzała się po okolicy, aby sprawdzić, czy nie zostawili żadnych świadków tej walki. Przez chwilę mierzyła wzrokiem Hastala i Rhaila.
- Szczerze wam powiem, że nie jestem pewna, gdzie znajduje się inne wyjście poza tamtą windą... - Catharka wskazała w stronę miejsca, z którego przybyli. Znajdowało się praktycznie w linii prostej, gdyby nie ciemność, to dostrzegliby skrzyżowanie z knajpkami miniętymi wcześniej. - A przy niej będzie się teraz czaiło przynajmniej tuzin takich mend jak te trzy tutaj, może nawet więcej. I będą lepiej uzbrojeni... Będą starali się nas ogłuszyć, a potem torturować najdłużej jak się da. Dla podziemnych gangów to jedna z niewielu rozrywek. Może potem wrzucą nas na arenę z Vrbltherami albo Skifterami...
- To będzie wasze najmniejsze zmartwienie - odezwał się nagle obcy głos. Z tyłu wyłoniło się trzech solidnie uzbrojonych żołnierzy, ze slumsów wyskoczyło kolejnych trzech. Wśród nich dwaj wcześniej poznani ochroniarze z bunkra. Mężczyzna, który to powiedział, był Arkanianinem. Jako jedyny nie nosił hełmu, jego długie białe włosy opadały na ramiona, jego policzek znaczyło kilka długich blizn. Jego twarz wydawała się być pozbawiona wszelkiej mimiki. Mówił zupełnie obojętnie. - Ten świński ryj za dużo wam powiedział. A my już wiemy, komu służycie. Nie wydacie nas Grakkusowi.
- Nie jestem pieskiem Grakkusa - odwarknęła Lyssa. - Służę mu tylko dlatego, że mnie zmuszają. Jeśli nadarzyłaby się okazja, byłabym pierwszą, która wbiłaby temu tłustemu ślimakowi nóż między oczy.
Brwi Arkanianina ledwo dostrzegalnie się uniosły.
- Cóż... wiem, że wielu jest wśród gangu Grakkusa takich jak ty. Możemy o tym... porozmawiać, ale w środku, bez broni.
Lyssa najpierw przestała celować ze swego karabinu, a potem powoli odłożyła go na ziemię, w ogóle nie patrząc, czy Hastal z Rhailem postępują tak samo. Jeden z żołnierzy przejął jej broń. Wówczas wzrok wszystkich skupił się na Zabraku i Mandalorianinie. Prosto w nich wycelowanych było teraz pięć karabinów.

Barah, Gerdarr, Hokk, Marka
Transporter Zaka był dosyć przestronny. Gerdarr spokojnie zmieścił się w środku na tylnym siedzeniu, obok niego usiadł Dashade. Marka prowadził, a przy nim zasiadł Hokk wraz z Barą. Atmosfera wciąż była napięta i nikt nie chciał jako pierwszy przerwać krępującego milczenia. Podróż w przestworzach zajęła im kilka minut. Kilometr przed celem Marka zwolnił i wszyscy dokładniej zaczęli się rozglądać. Musieli zniżyć pułap. Marka uważnie przyglądał się radarowi. 500 metrów... 400... 300... Nie widać niczego podejrzanego. 200 metrów... 100... 50... i znów 100 metrów. Pojazd minął cel.
- Są pod nami. Pod ziemią - stwierdził Marka. Zawrócił pojazd i zabrał się do lądowania. Znajdowali się na wąskiej uliczce otoczonej wysokimi budynkami mieszkalnymi. Na poziomie drogi znajdowały się różne lokale usługowe, sklepy, restauracje, bary, biura. Po ulicy jednak nie kręciło się zbyt wiele osób, aczkolwiek widoczna była dominacja Rodian. Marce udało się wylądować najbliżej 44 metry od skradzionego komputera na jedynym wolnym miejscu parkingowym. Radar wskazywał pod ziemię, nieco na zachód, pod jednym z owych budynków. Najbliżej znajdował się sklep spożywczy "Przysmaki z Rodia", bar "Pijalnia Jumy i Ebli", warsztat "Złota rączka" oraz hurtownia elektroniczna.






 
Jacques69 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172