Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2018, 11:03   #41
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Ochroniarz poklepał się po biodrze, jego blaster wisiał u pasa. Zabrak wciąż był otumaniony, więc dał się poprowadzić do centrali. Alette wpuściła drona do szybu serwisowego i włączyła transmisję obrazu na wyświetlaczu. Droid powoli poruszał się szybem w dół, śledząc odstający od reszty, dodatkowy kabel. Po dwóch minutach dotarł do rozgałęzienia, a stamtąd dron w ślad za kablem wydostał się na zewnątrz. Na wyświetlaczu pokazało się niewielkie, ciemne pomieszczenie wyglądające jak mniejsza, zaimprowizowana wersja centrali. Wewnątrz znajdowało się parę komputerów, wyświetlaczy, pełno kabli, a nawet jeden rozebrany na części dron. Zabrak pokręcił głową ze zdumieniem.
- Nie mam pojęcia, co to miejsce. Dron wleciał chyba pod ziemię...
Alette pokierowała tak dronem, aby obleciał całe pomieszczenie w poszukiwaniu wyjścia.
Dron zlokalizował drzwi i otworzył je bez żadnych przeszkód. Wyleciał wprost do rozświetlonego pomieszczenia, większego niż poprzednio, w którym przesiadywało trzech osobników, wyglądających na gangsterów lub najemników. O ściany wsparte stały karabiny blasterowe, takie same jakie produkują w tej fabryce. Na widok drona mocno się zdziwili, jeden z nich od razu sięgnął broni, a potem sygnał się urwał.
- Cholera! - przeklnęła zirytowana Alette. - Nakryli drona... Co teraz? - zwróciła się do łowcy. - Zgłosimy efekty śledztwa Kirsskowi? Czy jak?
Lecz szybko wpadła na pomysł, jak wzbogacić wyniki śledztwa... Znienacka wpięła kabel do datapadu i zaczęła hakować tajemną centralę. Decyzja Alette była świetna, a wykonanie planu niemal idealne. Łatwo dostała się do systemu włamywaczy, bez problemu złamała zabezpieczenia i zaczęła zgrywać wszelkie dane, na które się natknęła. Między innymi stare nagrania przeprogramowanych dronów, ich listy poleceń, plany podziemi oraz jakichś dawnych tuneli. Alette właśnie natknęła się na zakodowane pliki w folderze “Rozkazy”, gdy jej datapad nagle zgasł, a kabel z sykiem wypadł z wtyczki, parząc ją w dłonie. Datapad niestety nie chciał się od razu ponownie włączyć. Dobrych parę minut zabrało jej naprawienie swojego sprzętu, ale każdy trud mógł być warty, zdobyte dane mogły wszystko wyjaśnić.
Z pobranych danych Alette wybrała plany fabryki i kanałów, a następnie doskoczyła niecierpliwie do Zabraka. - Zaprowadź nas do tych pomieszczeń! - zażądała.
Zabrak uważnie przyjrzał się zdobytym planom.
- Wygląda na to, że to w obecnej serwisowni znajduje się to zapomniane zejście pod ziemię. Ale to niemożliwe, żeby tamtędy przychodzili złodzieje…
Ochroniarz zaprowadził Alette i Ordo do pomieszczenia na parterze, w którym mieściła się kanciapa serwisantów. Mechanicy prowadzili w tym miejscu naprawy zepsutych elementów maszyn i narzędzi. Serwis był dość obszerny, ale w środku znajdowało się kilka rzędów solidnych półek, na których leżało mnóstwo części, narzędzi oraz wszelakich gratów, przez co w pomieszczeniu panowała ciasnota. Podłoga wyłożona była starą, gumową wykładziną. Wzdłuż ściany ustawionych było kilka stanowisk, przy których prowadzono naprawy. Aktualnie przebywał tam jeden Człowiek szlifujący jakiś element zapięty w imadło. Widząc przybyszy, widocznie się zmieszał. Zapewne spodziewał się jakiejś kontroli. Cała trójka jednak wpadła do środka jak burza. Alette wciąż wpatrzona w plany podziemnych korytarzy przeszła pomiędzy półkami, by zatrzymać się na środku pomieszczenia. “To tutaj” - zdawało się, mruknęła pod nosem, jakby do siebie. Zabrak i Alette zaczęli sprawdzać podłoże. Pod wykładziną czuć było pewne wybrzuszenie w kształcie kwadratu o boku ponad metra. Ochroniarz wyciągnął swój sztylet i rozciął wykładzinę. Ich oczom ukazała się stalowa klapa, zaspawana w paru miejscach.
- Pójdę po palnik - zawołał Zabrak, oddalając się w kierunku mechanika.
Gdy już znaleziono tajne wejście do fabryki, Alette zaczęła uważnie studiować plany podziemnych planów, aby opracować trasę do dopiero co odkrytej centralki. Gdy Zabrak był już bliski otwarcia klapy, poszukiwaczka wyjęła sztylet molekularny, szykując się do wejścia do tunelu na czele tej małej ekspedycji.
Mandalorianin szczerzył zęby w uśmiechu. W końcu coś godnego jego umiejętności. Wyciągnął swoją broń, sprawdził, czy wszystko działa prawidłowo, poprawił resztę sprzętu i kiwnął głową, gotowy zareagować na jakiekolwiek niebezpieczeństwo
((1.1 - miejsce nad którym obecnie się znajdujecie. 1.4 to najpewniej miejsce w którym wyleciał dron Alette, a 1.3 to jedyna możliwość, w której został zestrzelony.))
Ochroniarz wrócił po chwili wraz z mechanikiem, obydwaj ‘uzbrojeni’ w palniki. Szybko poradzili sobie ze starymi zabezpieczeniami klapy, po czym na sygnał Sudodtha otwarli ją. Mandalorianin od razu wycelował w dół szybu. Na dole panowała ciemność i światło z serwisu ledwo oświetlało pomieszczenie pod nimi, które jednak zdawało się być puste. Na jednej ścianie przymocowana była stalowa drabinka. Podłoże znajdowało się jakieś osiem metrów niżej.
- Dajcie światło! - energicznie powiedziała Alette, po czym ostrożnie zaczęła schodzić na dół, aby następnie udać się do wyjścia do tunelu, który według planów ma biec wzdłuż kilku pomieszczeń, w tym tego z tajemniczą centralką.
Ochroniarz przekazał Cereance swój glowrod. Alette ostrożnie zeszła na dół i rozejrzała się po pomieszczeniu. Upewniła się, że nikogo innego tu nie ma. Pokój był niemal pusty, przy ścianie stało jedynie tylko parę opustoszałych szafek. Drzwi z prawej strony według planu musiały prowadzić na korytarz, drzwi z lewej do drugiego pomieszczenia. Te z prawej po krótkich oględzinach wydawały się być zaspawane od drugiej strony.
Gdy poszukiwaczka sprawdziła pomieszczenie, przywołała resztę ekspedycji, a następnie energicznie ruszyła do miejsca, gdzie ma być wejście do kompleksu z spiskowcami środku.
- Zostanę lepiej na górze - odparł Zabrak, wycierając spocone czoło. - Chyba bardziej wam będę przeszkadzał.
Mandalorianin popatrzył na Zabraka i powiedział tylko ciche i dość złowieszczo brzmiące -Tak - po czym udał się w dół. Nie miał specjalnej ochoty eksplorować tego miejsca, a tylko dorwać tych odpowiedzialnych za kradzieże.
Alette ostrożnie otwarła drzwi, podczas gdy Ordo stał za nią w pełnej gotowości, wcelowany ponad nią do wnętrza kolejnego pomieszczenia. W środku również panowała ciemność. Sudodth nie zauważył żadnego przeciwnika. Pokój był niemal pusty - pozbawiony mebli czy sprzętu, podobnie jak ten. Ordo zbliżył się bliżej, by sprawdzić narożniki, wtedy poczuł rękę Alette na pancerzu. Cereanka zatrzymała go przed pułapką - rozpiętym drutem nieco ponad wysokością kostek tuż za drzwiami.
- Pamiętaj, że się zdemaskowałam! - szepnęła ostrzegawczo poszukiwaczka. - Trzeba się spodziewać wszystkiego! - a następnie śledzić światłem glowroda drut w poszukiwaniem miny.
Podczas gdy Ordo ubezpieczał Alette, ta rozbroiła pułapkę. Nie była ona jednak podpięta do żadnej miny, lecz do jakiejś mocno przerobionej broni ustawionej na ogłuszanie. Prawdziwa prowizorka. Po wkroczeniu do środka nie napotkano na żadnego złodzieja. Po prawej stronie stał szeroki stół warsztatowy z narzędziami, na którym leżała uniwersalna wyrzutnia linki z kotwiczką do wspinaczki.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 31-08-2018, 16:12   #42
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Rhail i Hastal
Hastal wycelował karabin w przywódcę, próbując jednocześnie ogarnąć wzrokiem pozycje wszystkich wrogów i odległość do najbliższej osłony. Z niesmakiem zauważył, jak szybko Catharka złożyła broń.
- Jaką mamy gwarancję, że nas nie zabijecie od razu, kiedy tylko oddamy broń?
Mandalorianin gotów był w każdej chwili strzelić. Zauważył, że przeciwnicy nastawili broń na ustawną ogłuszanie. To dawało do myślenia.
- My również mamy snajperów - odparł spokojnie Arkanianin. - Jeden z nich widział, jak rozwaliłeś z dachu tamtego Zygerriana, a potem cały czas was obserwował i obserwuje nas także i teraz. Nie jesteśmy bezmyślną opozycją Grakkusa i nie zabijamy wszystkich jego napotkanych sługusów i wojaków jak leci - wytłumaczył. - Chciałbym pierw z wami porozmawiać. Może wyjaśnimy sobie pewne sprawy… Jeśli się nie zgodzicie, to cóż… broń ustawiliśmy na ogłuszanie. Po walce rozmowa nie będzie już taka przyjemna. - Hastal mógł przysiąc, że Arkanianin zaraz uśmiechnie się szelmowsko, jednak jego twarz pozostała nieruchoma. Trudno było z jej wyrazu odczytać prawdziwe zamiary osobnika.
- Chcecie rozmawiać, więc opuśćcie broń - odparł Rhail. - Bo my nie mamy nastawionej na ogłuszanie broni.
- Po prostu oddajcie im te spluwy
- odezwała się pretensjonalnie Lyssa, zbliżając się do Arkanianina. - Ja bardzo bym chciała z nimi porozmawiać... Szefie - zwróciła się do mężczyzny, stanąwszy obok niego, wciąż z rękami na karku, udając uległość - jakby stawiali opór, to ja nie mam z nimi nic wspólnego. - W tym momencie zarówno Rhail, jak i Hastal dostrzegli, jak Catharka subtelnie puściła im oczko. - Znamy się dopiero od paru godzin. Nie chcę mieć kłopotów, będę współpracować.
Wszyscy z rosnącym napięciem obserwowali woltę Catharki, pozornie tak łatwo odsuwającej się od własnych towarzyszy. Jej dłoń powoli wędrowała po ukryte ostrze… Hastal jednak nie składał broni, Rhail ze swoimi morderczymi rękawicami, zakrwawionymi od poprzednich ofiar wyglądał jakby zaraz miał skoczyć przeciwnikom do gardeł. Toteż nie wszyscy od razu zauważyli podstęp Catharki. Jako pierwszy zareagował ochroniarz spod bunkra, Gank, który stał za plecami Rhaila oraz Hastala wraz z dwoma
- Szefie, ona coś kombinuje, uważaj! - zawołał swym głosem cyborga, po czym wystrzelił w jej kierunku… i chybił, jednak spłoszył Lyssę, która już dobyła vibroostrza. Dało to szansę Arkaninowi na reakcję. Catharka stała jednak tak blisko, że nie potrafił w nią porządnie wycelować. Lyssa w ostatniej chwili odrzuciła lufę dowódcy na bok, a jego strzał poleciał wprost w lampę, strącając ja na dół. Na ulicy zapanowała ciemność. Jedyna lampa znajdowała się jakieś 50 metrów w stronę windy i ułatwiała celowanie w tamtym kierunku.

Widząc zamieszanie, Mandalorianin stanowczym ruchem głowy zrzucił sobie na oczy łowieckie gogle i nagły mrok przestał stanowić problem. Zrobił kilka kroków w tył, by ułatwić sobie rzut w kierunku wrogów, jakich mieli za plecami. Skupił się całkowicie i posłał granat w środek grupy. Nie czekając na efekt, rzucił się z wysiłkiem, by się skryć za osłoną, którą teraz miał po lewej.

Nagłe zgaśnięcie światła oraz zamieszanie z Lyssą sprawiło, że przeciwnicy tkwili w miejscu do samego końca podczas szaleńczego manewru Mandalorianina. Z goglami noktowizyjnymi nie miał żadnych problemów ze zlokalizowaniem przeciwników. Granat wylądował wprost pomiędzy dwóch żołnierzy towarzyszących Gankowi. Wybuch był tak silny, że jednego z nich zabił na miejscu, urywając mu nogę, drugi miał nieco więcej szczęścia, wszystkie kończyny pozostały na swoim miejscu, jednak on pofrunął parę metrów do tyłu i padł na ziemię. Wciąż się poruszał, jednak bardzo otępiale. Nawet jeśli wciąż miał zamiar walczyć, to nieszczególnie się do tego nadawał.
Fala uderzeniowa dopadła również i samego ganka, który jednak stał na tyle daleko, że obrażenia nie zrobiły na nim i jego pancerzu szczególnego wrażenia.
Lyssa zaatakowała Arkanianina, tnąc nożem po ręce, ale pancerz uchronił go przed poważniejszymi obrażeniami.

Dwaj ochroniarze dowódcy wzięli sobie na celownik Rhaila, który ruszył na Arkanianina. Nagłe wydarzenia jednak zbytnio wybiły ich z rytmu, ani razu nie trafili.
Rhail lawirując między strzałów blasterów, dotarł do swego celu. Jego okuta żelastwem pięść wprasowała się głęboko w pancerz na klatce piersiowej przeciwnika, mimo że Zabrak niemal nie potknął się pod koniec szarży. Arkanin od siły ciosu przyklęknął, odsunięty o dobre trzy metry do tyłu. Splunął krwią, po czym wycelował wprost w Rhaila.

Gank ufając w swe zdolności, wycelował w Rhaila, pewnie nawet nie biorąc pod uwagę, iż może przypadkiem trafić w swoich. Trafił wprost w plecy Zabraka.

Szef wstał z kolan, odsunął się jeszcze o parę kroków, wykorzystując pomoc Ganka, po czym strzelił w Rhaila. Zabrak zachwiał się, po tym gdy oberwał z dwóch stron niemal jednocześnie. Ledwo zauważył, jak Arkanianin wyciągnął stimpacka i pospiesznie użył.

Gank był twardy, więc Hastal wychylił się zza osłony, przymierzył i wystrzelił w niego. Nieosłonięty, skupiony na Zabraku wróg. Nawet nie spostrzegł, kiedy strzał z potężnego karabinu wyborowego przeszył mu dziurę w brzuchu. Żołnierz upuścił swoją broń, po czym bezwładnie upadł na ziemię.
Lyssa zrozumiała, że nóż na strzelaninach to nie jest dobry pomysł. Rzuciła się po swój opuszczony karabin, po czym wycelowała w Arkanianina. Wszystko zrobiła jednak zbyt pospiesznie, ani razu nie trafiła, jednak dała lepszą okazję do ataku dla Rhaila. Widząc Catharkę prującą pełnym ogniem po okolicy, wszyscy uskoczyli na bok.

Obstawa Arkanianina wciąż nie odpuszczała Zabrakowi, który ośmielił się zaatakować ich szefa. Ten jednak znalazł się teraz dosłownie pomiędzy nimi, przez co istniało bardzo poważne ryzyko, że trafią sami siebie. Ich manewry zajęły nieco czasu, ale skutek był pozytywny. Rhail oberwał boleśnie i już ledwo zipiał po tym wszystkim.
Rhail ledwo stał, ale to był stan, w jakim znajdował się często podczas treningów. Jego mistrz powtarzał, że życie jest brutalne. I demonstrował to dobitnie. Skupiając całą swoja siłę woli, ruszył na szefa, odbił dłonią lufę karabinu i zasadził mu potężnego kopa. Arkanianin był zbyt słaby, żeby próbować uników, Rhail najpierw uderzył go w brzuch, a gdy ten się schylił, uderzył go mocnym kopniakiem w twarz. Dowódca zatoczył się, lecz ustał. Wyglądał, jakby zaraz miał paść martwy, jednak wciąż kurczowo trzymał swój karabin i ponownie wycelował w swego oprawcę. Wypluł dwa zęby z krwią.
- To będzie twoja ostatnia walka...
 
Mike jest offline  
Stary 02-09-2018, 12:25   #43
 
Dark_Archon_'s Avatar
 
Reputacja: 1 Dark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłośćDark_Archon_ ma wspaniałą przyszłość
Hastal i Rhail

Przywódca gangsterów tym razem się nie odsuwał od bijącego go Zabraka. Udało mu się w odpowiednim momencie wystrzelić i trafić. Dla Rhaila było to zbyt wiele. Nie mógł dłużej ustać na nogach, padł na kolana, po czym osunął się na bok. Mimo iż znajdował się pod ziemią, przed oczami mieniło mu się mrowie gwiazd.
Gdy Zabrak padł, Mandalorianin stwierdził, iż zaczęło się robić nieciekawie. Postanowił więc pozbyć się ochroniarzy. Wycelował do najbliższego i wypalił, po czym wycofał się za osłonę. Szefa zostawi na koniec, może uda się wziąć go żywcem. Po raz wtóry popisał się swymi zdolnościami i siłą ognia własnego karabinu. Jeden z obstawy padł jak długi, kiedy blasterowy pocisk przebił go na wylot. Lyssa postanowiła zająć się drugim z nich, jednak ten zdążył schować się za osłoną, wobec czego ani razu nie trafiła, toteż schowała się po drugiej stronie wielkiej skrzyni. Żołnierz, który wychylił się, gdy Lyssa zaprzestała ostrzału, nie ujrzał jej, dostrzegł za to Hastala po przeciwnej stronie ulicy, w którego wycelował. Mimo czasu, jaki miał, by w spokoju namierzyć Mandalorianina, chybił.

Arkanianin wiedział doskonale, kto jest tutaj najgroźniejszym przeciwnikiem. Hastal załatwił już czterech jego podopiecznych. Kiedy więc pozbył się zagrożenia ze strony pięściarza, skupił swój gniew na snajperze. Jednak również i on nie potrafił dorwać Mandalorianina. Jego najgroźniejszy przeciwnik ani razu nie oberwał. Wiedząc, że sam wiele już nie wytrzyma, z trudem doczłapał się do swojego kompana za osłoną.
Hastal ponownie strzelił i ponownie trafił, już w drugiego z ochroniarzy. Ten jednak okazał się nieco twardszy i ustał po strzale. Dobić go postanowiła Lyssa. Wyskoczyła zza skrzyni, po czym otworzyła ogień w kierunku ochroniarza, nieświadoma, że za nim skrywał się także i szef. Trafiła obu przeciwników, zabijając ochroniarza i ciężko raniąc Arkanianina, który upuścił broń i upadł na ziemię. Wciąż pluł krwią po niszczycielskich ciosach Rhaila. Ledwo potrafił oddychać.

Hastal widząc to, wyszedł z ukrycia, a wówczas usłyszał za plecami głos:
- Ty mendo, ja też mam granat! - Zawołał jeden z żołnierzy, który poważnie oberwał na samym początku starcia i, jak się okazało, nie aż tak mocno, by nie był w stanie rzucić w stronę Hastala granatem. Zaskoczony Mandalorianin próbował uskoczyć, jednak nie do końca mu się to udało. Podczas skoku wybuch pokaleczył mu nogi.
Żołnierz wydawał się być zdruzgotany tym, że nie udało mu się go zabić. Nie miał już sił, by ponownie dobyć karabinu, był zdany na łaskę Mandalorianina.
Rhail powoli podparł się ręką i usiadł.
- Niezła jatka - splunął krwią z przygryzionej wargi. - Dobra robota, Lyssa. Wstał, wykonał kilka oddechów z przymkniętymi oczami. Ostatni wypuścił z głośnym sykiem. Otworzył oczy.
- Sprawdźmy, co mają przy sobie, może coś przydatnego mieli. Potem proponuję zabrać naszych rozmówców gdzieś z dala od widoku. Mówili w końcu coś o snajperach.
Cholerne granaty… - pomyślał Mandalorianin, podnosząc się z ziemi. Odłamki po raz kolejny poraniły jego ciało, tym razem dolną partię. Nie zauważył, że jeden z tamtych z tyłu wciąż żył. Kiedy zorientował się, że zagrożenie minęło, skierował broń w stronę miotacza, gotów jednym szybkim strzałem go uciszyć. Spostrzegłszy jego stan i niezdolność do walki, najpierw kopnął jego broń, potem jego rękę, po czym go spętał. Może jeszcze będzie mógł się na coś przydać. Następnie skierował swoje kroki w kierunku szefa tej całej bandy, targając ze sobą obezwładnionego przeciwnika, aby był bliżej i nie próbował ucieczki. Arkanianina należało przesłuchać. Podszedł do niego z lufą wycelowaną w jego pierś.
- Jednak to dla ciebie ostatnia walka. Mandalorianom się nie grozi, powinieneś był o tym wiedzieć - powiedział bardzo spokojnie, po czym, cały czas kierując broń w Arkanianina, użył swojego stimpacka. - Pytaliśmy wcześniej waszego zbira, teraz zapytam ciebie. Dlaczego nie mielibyśmy was dobić od razu?
- Strzelaj, śmiało... - zachęcił go Arkanianin, krztusząc się. - My i tak wygramy, Grakkus jest skończony. Jego władza wkrótce dobiegnie końca… Ma pośród swojej świty więcej kretów, niż moja babcia na działce w Arkanii… Im dłużej mu będziecie ślepo służyć, tym gorzej dla was…- Arkanianin wyglądałby, jakby miał zaraz wyzionąć ducha. Miał zakrwawioną cała twarz, coraz ciężej kaszlał.
- Nie służę Grakkusowi. Po prostu nie lubię, gdy ktoś mi grozi - powiedział Mandalorianin w odpowiedzi. - Mogę ocalić twoje życie - w tym momencie pokazał mu drugiego stimpacka - ale musisz mnie do tego przekonać.
- To fanatyk - powiedział Rhail, podchodząc. - Z takimi trzeba ostro. Widziałeś pazurki naszej kici. - Lyssa parsknęła ostrzegawczo, nie wiadomo, czy na pokaz, czy wystawiła Zabrakowi żółtą kartkę. - Potrafi obrać jaja ze skóry, a to będzie kurewsko bolało. Chcesz spokojne zejście czy doznania ekstremalne? Rzecz jasna popilnujemy, byś szybko nie umarł.
- Po walkach… na Arenie… Zobaczycie… - To były ostatnie słowa Arkanianina. Jego ciało się poddało. Rhail zauważył, że w dłoni ściskał detonator termalny. Nieuzbrojony.
Zabrak ostrożnie wyłuskał detonator z dłoni szefa i pokazał pozostałym. Odsunął broń i dopiero wtedy upewnił się, czy ten na pewno nie żyje.
Mandalorianin schował powoli stimpacka do kieszeni. Nie dał po sobie poznać złości, która w nim narastała. Miał nadzieję na pokojowe rozwiązanie, informacje, co się dzieje w tym mieście i co się w nim kryje. A działo się prawdopodobnie dużo i to niezwykle interesujących dla Hastala rzeczy, co tym bardziej go deprymowało.
- O co tutaj chodzi... - pomyślał na głos. Nie wiedział, co się dzieje, ani w jak wielkie bagno właśnie się pakuje. A przyleciał tu tylko rozwiązać jedną osobistą sprawę sprzed lat. Wziął głęboki oddech i pozwolił emocjom ulecieć. Rany powoli zaczynały się zasklepiać dzięki użytym stymulantom.
- Na szczęście mamy zapasowego terrorystę - powiedział towarzyszom. - Sprawdźmy, co jeszcze znajdziemy i zabierajmy się stąd szybko. Może ten nam wyjaśni, o czym mówił jego szef. - Po czym zrobił, jak powiedział. Przeciwnicy nie pozostawili po sobie wielu ciekawych rzeczy. Ot głównie stertę broni, której nie było jak zabrać. Przy jednym trupie znalazł dziwny datapad. Treść była jednak zaszyfrowana. Mandalorianin spojrzał po swoich towarzyszach. Żadnemu z nich nie mógł ufać - każde mogło zatrzymać informacje w nim zawarte dla siebie. Wziął go więc sam, a wyciągnie go, kiedy będzie miał gwarancję zapoznania się z jego treścią. Cała reszta rzeczy okazała się mniej interesująca.
- Ja bym poszła do tego bunkra, Właśnie zabiliśmy jego załogę - odezwała się Lyssa. - Jestem ciekawa, jakie niespodzianki szykują dla Grakkusa. Może nie są wcale tacy źli?
- Myślisz, że to byli wszyscy? Ej, ty. Ilu was było w bunkrze? - zapytał jeńca Zabrak.
- Dwustu! - odparł butnie.
- Lyssa, zrób mu ten numer z obieraniem jajek, to wróci mu świdomość klasowa - powiedział z rezygnacja Rhail.
- Sam mu zmacaj jajka, skoro tak ci się to podoba - ofuknęła go Lyssa. - Nie jestem ani sadystką, ani katem, ani dewiantką. On nam nic nie powie, chodźmy już do tego bunkra, zanim się zlecą ludzie, a raczej sępy Torreo.
Bez słowa wyjął spod płaszcza zdobyczne wibroostrze i zaczął rozcinać jeńcowi czubkiem ostrza spodnie i pasek.
- Skończysz się z nim zabawiać w bunkrze - rzekł Mandalorianin do Zabraka - Weź go, otworzy nam wejście. - Po czym zwrócił się do Catharki: - Idź pierwsza.
Catharka już wcześniej zwróciła się w stronę bunkra, najwyraźniej też mając coś do powiedzenia, ale gdy odezwał się Hastal, zrezygnowała. Nie odpowiadając, ruszyła przed siebie z karabinem na biodrze, gotowym do strzału.
Hastal ruszył za nią, osłaniając ją przygotowanym karabinem i dronem sprawdzającym drogę.
- Co się odwlecze, to nie uciecze - zapewnił jeńca Rhail, wziął zdobyczny karabin i detonator, i gestem wibroostrza nakazął wstać jeńcowi i iść do bunkra. Szło mu się cokolwiek niewygodnie, bo ostrze cały czas uciskało mu wnętrze uda. Gotowy jednym ruchem przerwać linię potomków pojmanego wroga.
 
Dark_Archon_ jest offline  
Stary 05-09-2018, 10:11   #44
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Wiedzieli, że za kolejnymi drzwiami znajdowało się pomieszczenie, w którym zniszczono drona. Oboje podeszli do stołu warsztatowego, z którego Allette zabrała modyfikację do broni, a Sudodth podniósł przedmiot, który z wyglądu przypominał granat. Wiedział jak niebezpieczne potrafi być wchodzenie do pomieszczeń, miał więc nadzieję, że gdy wrzuci to do środka, ktokolwiek tam siedział uzna to za granat i spróbuje przed nim odskoczyć. To dawałoby im czas na bezpieczniejsze oczyszczenie pomieszczenia.

Na komendę Alette otwarła drzwi, a Ordo natychmiast wrzucił do środka stary akumulator, który pełnić miał rolę fałszywego granatu. Fortel udał się znakomicie. Przebywający w środku dwaj przeciwnicy w panice odskoczyli na bok, ku ścianom pokoju. Jeden z nich - Rodianin - znalazł się przy drzwiach wyjściowych na korytarz, drugi - Twi’lek - naprzeciwko niego pod północną ścianą.

Pierwsza do pomieszczenia wbiegła Cereanka dzierżąca w rękach sztylet. Podbiegła do Rodianina i zamachnęła się na niego nożem, ten jednak okręcił się na nodze i zbił jej dłoń, tak że ta nie trafiła. Tymczasem Łowca Nagród wskoczył za jakąś skrzynie przyklękając za tą osłoną i natychmiast podnosząc swój karabin do strzału. Widząc to Twi'lek próbował schować się za inną osłoną. Strzał nie był czysty, ale aż obrócił jego przeciwnika, który krzyknął z bólu i musiał podtrzymać się ściany aby nie upaść. Wycelował jednak w stronę swojego przeciwnika i wystrzelił. Bolt rozbił się o ścianę dość daleko od swojego celu. Rodianin próbował wycelować i strzelić do kobiety, ta widząc co zamierza złapała za jego broń, uniemożliwiając mu ten manewr. Zaskoczony mężczyzna lekko ją obrócił i chwycił drugą ręką, utrudniając jej kolejny atak. Poszukiwaczka ponownie spróbowała uderzyć z nad głowy, ale jej cios został zablokowany karabinem. Mandalorianin spokojnie przycelował w odsłonięty bok drugiego złodzieja i nacisnął spust. Ten z krzykiem upadł na podłogę. Wojownik wiedział, że nie musi się nim przejmować, był tez pewien że ten niedługo wyzionie ostatni swój dech. Widząc to Rodianin zrezygnował z dalszej walki, otworzył kopniakiem drzwi znajdujące się za nim i zaczął uciekać. Cereanka pobiegła za nim boleśnie tnąc go sztyletem po plecach.
- Stój, gnoju! - ryknęła wściekle Alette na uciekiniera - Bo nogi ci połamię!
W momencie, gdy Alette wypowiadała te słowa, Ordo strzelił tuż obok ucha Rodianina. Ten skulił się i upadł na ziemię, zasłaniając głowę rękoma.
- Nie zabijajcie, błagam!
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 05-09-2018, 11:02   #45
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Ordo wszedł do pomieszczenia, podnosząc broń Twi’leka i wieszając ją na ramieniu. Szybkim krokiem podszedł do Rodianina, odkopując jego broń pod ścianę.
-Nie próbuj nic głupiego - powiedział, zaczynając go przeszukiwać. Po tej czynności zamierzał odprowadzić go do poprzedniego pomieszczenia, aby w spokoju przesłuchać
Alette chwyciła leżącą obok broń, a następnie odczekała, aż Ordo skończy i rozkazała Rodianinowi, aby poprowadził ich do centralki, której pilnowali.
Sudodth znalazł jeszcze vibrosztylet, przeszukując Rodianina oraz trochę kredytów i jedną dawkę deathsticków. Twi’lek miał przy sobie Blaster Rifle oraz dwa stimpacki.
Rodianin pokręcił głową, gdy Alette kazała mu zaprowadzić do centralki.
- To za tymi drzwiami, to stamtąd wyleciał wcześniej wasz dron. Ale Sierżant zamknął centralę, nie wejdziecie tam bez klucza.
Alette wyjęła z przypiętej do siebie torby wytrychy i jęła ostrożnie rozbrajać zamek zamkniętych drzwi.
-Lepiej nie otwieraj tych drzwi, nim nie dowiemy się, co nas tam czeka. - Po tych słowach Mandalorianin przyłożył broń do pleców Devorianina. - Jest tam tylko sierżant? Jakieś inne środki ochronne?
- Sierżanta tu nie ma, w środku jest pusto - odparł natychmiastowo, czując lufę na piecach. Wykrzywiał twarz w grymasie bólu, łapiąc się za zraniony przez Alette bok.. - Sierżant jest w rozładowni z resztą… nie otworzysz tak tych drzwi, pokopie cię prąd. Musisz mieć klucz - kartę dostępu.
Rodianin wskazał na mały panel z czytnikiem i klawiaturą po lewej stronie drzwi.
Alette delikatnie zdjęła panel czytnika, aby zobaczyć, co jest za nim, może da radę obejść tą blokadę?
Podczas próby odkręcenia osłony delikatnie popieścił ją prąd. Cały sprzęt wyglądał na dość przestarzały i paradoksalnie z tego powodu wszystko wydawało się trudniejsze do złamanie niż nowoczesne zabezpieczenia. Cały panel oraz awaryjny zamek raziły prądem.
- No dobra… tu też kopie prąd. Gadaj, gdzie jest ten twój sierżant i czy ma tą kartę?
- Jest w starej rozładowni. To na drugim końcu korytarza…
Alette pokazała mu plan, a on wskazał na pomieszczenia 5.1 oraz 5.2.
- A po drodze nie ma was więcej albo waszych zabezpieczeń? - dopytywała poszukiwaczka.
- Po drodze nie, ale w magazynie i rozładowni może być jeszcze paru robotników i ochrona, jeśli już przyleciał transporter…
- Jaki transporter? - cisnęła dalej Cereanka.
- Transporter po odbiór broni z fabryki. Przylatuje tym starym tunelem. - Rodianin wskazał na część mapy opisanej 5.3. - A potem wraca… do kwatery…
Gdy jeniec skończył swój wywód, Alette zapytała Suddotha, co o tym sądzi, a następnie podeszła do trupa Twi’leka i zaczęła jego przeszukanie.
-Zwiążmy go. Zabierz jeden blaster i idźmy skończyć tą sprawę. -
Alette chwyciła blaster rifle. - Niech będzie, ale kiepsko strzelam.
Mandalorianin z Cereanką wyszli na korytarz, zostawiając Rodianina związanego i ogłuszonego. Korytarz biegł prosto kilkanaście metrów w prawą stronę, gdzie się kończył oraz nieco więcej w drugą stronę, gdzie znajdowały się drzwi. Świeciła się jedynie co trzecia lampa. Dwójka śledczych skręciła w lewo, aby jak najkrótszą drogą trafić do wskazanego magazynu, nie interesując się po drodze mijanym drzwiom. Wyglądały zresztą, jakby od lat nikt ich nie używał. Korytarz był zaniedbany, nikt tu nie myślał o sprzątaniu i zmywaniu.
Ordo ostrożnie otworzył najbliższe drzwi, po czym wkroczył do środka. Nie napotkał żadnego osobnika. W pomieszczeniu stał stolik z rozłożoną i rozpoczętą partią sabacca, na blacie obok leżało kilka przekąsek oraz dwie dawki gunjack spice, pod drugą ścianą stała sofa. Na podłodze leżał dataspike. Po prawej znajdowały się jedne drzwi, które jednak zostały zaspawane, pozostały drugie drzwi na wprost, za którymi znajdowała się dalsza część korytarza.
Sudodth z Alette minęli skrzyżowanie. Po ich prawej korytarz prowadził do jakiegoś rodzaju biur, w których jednak nie poprowadzono elektryczności. Ziała stamtąd niepokojąca czarna otchłań. Zdawało się, że gdzieś w połowie ktoś ustawił barykadę. Po lewej znajdowało się jakieś pomieszczenie za zwykłymi drzwiami. Wyglądały na równie często używane co poprzednie.
A Ordo zagląda do ciemnego pomieszczenia, ma dobry wzrok, to może coś zobaczy.
Widząc, że łowca zmierza do ciemnego pomieszczenia, szybko udała się do jego wejścia świi oetliła glowrodem intrygujące wnętrze.
Dwójka eksploratorów skręciła w drugi korytarz i niemal natychmiast musieli zacząć uważać pod nogi. Na podłodze leżało wszędzie pełno zakurzonych rupieci, pod ścianami leżały stare meble biurowe. Buty Orda i Alette zostawiały ślady w warstewce kurzu na ziemi. Nikt tutaj nie chodził od dawna. Jednak ktoś wcześniej wybudował barykadę w połowie korytarza, sięgającą niemal sufitu. Po prawej przed barykadą znajdowały się dwie pary drzwi, po lewej znajdowało się jedno przeszklone pomieszczenie ze zniszczonymi drzwiami, część szkła w ścianie również było uszkodzone, gdzieniegdzie leżały jej potłuczone kawałki, a z tyłu znajdowała się kolejna ściana i następne drzwi, tym razem już nietknięte.
Drzwi po prawej wyglądały, jakby ktoś próbował je wyważyć, jednak bezskutecznie. Drugie były zaś po prostu otwarte. Na razie ani Cereanka, ani Mandalorianin nie zauważyli niczego cennego czy ciekawego.
Alette spróbowała otworzyć zamknięte drzwi, jednak wyglądało na to, że od środka były one zabarykadowane. Wobec tego z niesłabnącą ciekawością zajrzała do otwartego pomieszczenia. W środku panował jeszcze większy bajzel niż na korytarzu. Cała powierzchnia pomieszczenia była zagracona, nie było miejsca by swobodnie postawić stopę. Wśród tego wszystkiego jedyne ciekawe co zauważyła to uszkodzony astromech, a przy samym wejściu dwie dawki Impact. Gdy już chciała wychodzić traciła stopą coś okrągłego, wielkości oka. Gdy to podniosła okazało się, że skojarzenie to nie było dalekie od prawdy. Był to implant oka, dosyć zaawansowany i w niezłym stanie, nieco tylko zabrudzony.
-Nie ma co zwlekać - wyszeptał Ordo. - Chodźmy do tego magazynu i zwijamy ten interes.
W momencie gdy Sudodth zawrócił, dostrzegł, że drzwi po drugiej korytarza stały otwarte. Wylewała się z niej smuga światła, a w środku widoczne było jedno łóżko.
Mandalorianin zaczął ostrożnie skradać się w tamtym kierunku, aby dokładnie przyjrzeć się temu pomieszczeniu. Wolał nie zostawiać niczego niezbadanego za swoimi plecami.
Gdy Ordo nieco się zbliżył, usłyszał szept gdzieś z wnętrza po lewej oraz charakterystyczny odgłos włączanego commlinka.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 05-09-2018, 11:44   #46
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Cóż już wiedział, że nie są tutaj sami, a to oznaczało że trzeba było działać ostrożnie. Dobrze, że najpierw jednak tutaj weszli. Lepiej było nie zostawiać nikogo za swoimi plecami, gdy będą pozbywać się reszty bandy. Przezorność po raz kolejny okazała się dużą cnota. Ordo mocniej chwycił swoją broń, zaczął uważnie przyglądać się podłożu, aby nie narobić hałasu, przesuwał się powoli, nasłuchując. Istniało niebezpieczeństwo, że ktoś kontaktował się z resztą ekipy, ale raczej i tak wiedzieli, że ktoś tutaj jest. Lepiej było spróbować uśpić ich czujność. Cereanka widząc przygotowania towarzysza do walki, uzbroiła się w sztylet molekularny i zakradła się do otwartych drzwi.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 08-09-2018, 14:11   #47
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Alette & Sudodth
Ordo pewnym krokiem wszedł do pomieszczenia, słysząc głos z lewej strony, tam wycelował swą broń. Pokój urządzony był na sypialnię załogi, wewnątrz znajdowało się kilka łóżek, szafek i stolików. Osobnik, którego szukał, siedział skulony za jednym z posłań - był to młody Cereanin. Jego comlink zdawał się nie funkcjonować jak należy, bowiem wściekle wciskał guziki, próbując nawiązać z kimś kontakt. Nawet nie spostrzegł, gdy Ordo przyłożył mu lufę do skroni.
- Nie strzelaj, błagam, oni mnie zmusili!

Hastal i Rhail
W ślad za Lyssą, Hastal oraz Rhail ze swym jeńcem ruszyli do bunkra. Po drodze jeniec nieco zmiękł, przyznał, że w środku powinien zostać tylko jeden z jego towarzyszy.
- Ale i tak nie wejdziecie. Bunkier jest zabezpieczony lepiej niż skarbiec Grakkusa. Komputera nie zhackujecie, a drzwi nie wywa...
W tym momencie przerwał, bowiem gdy już cała ekipa dotarała do bunkra, zauważył, że wrota pozostały uchylone. Z konsoli komputera wystawał zużyty dataspike.

 
Jacques69 jest offline  
Stary 11-09-2018, 09:34   #48
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
..... Nie mogło być zbyt łatwo, prawda? Musieli najpierw poszukać tego miejsca. No bo nie mogło być tak, że sygnał zabrałby ich do jakiejś wielkiej hali. Byłoby przynajmniej jasno, gdzie się podział sprzęt. A tak trzeba było szukać. A miało być tak prosto… Gerdarr spojrzał na okoliczne przybytki.
.....To co, bar? Barmani zawsze wiedzą o wszystkim w okolicy – zapytał pozostałych, którzy również przyglądali się tym miejscom.
.....Może i wiedzą, ale wzbudzimy zainteresowanie – odparł Marka. – Nadajnik jest pod ziemią. Gdzie najłatwiej z tych miejsc ukryć przejście pod ziemię? Moim zdaniem raczej w hurtowni lub warsztacie, a nie kantynie.
Obrzuciwszy okolicę taksującym spojrzeniem, Zeltronka skierowała wzrok na szmuglera i pokiwała głową.
.....Istotnie, chyba lepiej nie pokazywać się w kantynie, łatwo nas zapamiętać, a stosu złomu raczej nikt tam nie chowa. – To rzekłszy, zerknęła pytająco na Hokka.
..... Hokk spojrzał przez ramię Marki na namiar. Rzucił okiem po okolicznych budynkach, lustrując niechlujne witryny i wąskie, zagracone wejścia do lokali.
.....Skradziono części do speedera i narzędzia potrzebne mechanikowi. Komu byłoby to najbardziej potrzebne w tym miejscu? – zagaił, wskazując jednocześnie kciukiem przez bark na warsztat “Złota Rączka”. – Może zacznijmy od najbardziej oczywistej opcji? Kto wie, co można ukryć pod warsztatem? – dodał.

..... Podczas gdy cała ta osobliwa zbieranina zastanawiała się, dokąd skierować swe kroki w poszukiwaniu skradzionego sprzętu, nieliczni przechodnie zaczęli zwracać uwagę na postać Dowutina. Z daleka dało się raz usłyszeć podekscytowane komentarze: “To Gerdarr Pogromca! Czempion z Areny Grakkusa!”.
..... Zazwyczaj gdy ktoś rozmawia gdzieś w oddali, to nie zwraca się na to uwagi. Są to jakieś tam rozmowy w tle bez większego znaczenia. No ale sprawa wygląda inaczej, kiedy gdzieś w tej wypowiedzi usłyszy się swoje imię. To od razu przyciąga niczym magnes. Tak też się stało w przypadku Dowutina, który usłyszał gdzieś wypowiedziane swoje imię. Wyszczerzył się od razu i wypiął dumnie pierś na potrzeby fanów. Tutaj również mógł pofolgować próżności i widząc, kto na niego zwrócił uwagę, pozdrowił ich niby od niechcenia machnięciem ręki.
.....Dobra, idziemy – rzucił do reszty, zmęczony tym całym planowaniem. Ile można było planować? Ruszył przodem w kierunku warsztatu. Reszta o nim wspominała, ale była niezdecydowana niczym Grakkus na aukcji niewolników. Skoro zaś nie byli w stanie podjąć decyzji, to najwyraźniej trzeba było to zrobić za nich.
..... Barah zwykle miała sporo do powiedzenia, teraz jednak wolała się nie narzucać i pozostawiła ciężar prowadzenia akcji na barkach mężczyzn. Na jej wtrącanie się na pewno miał jeszcze przyjść czas. Ze sporym zainteresowaniem spojrzała jednak na podekscytowanych fanów Dowutina, a potem na jego samego, gdy ich pozdrawiał. Dla Zeltronki znalezienie się w czyimś cieniu było intrygującym doświadczeniem – zwykle to na niej skupiali się gapie. Gdy w ślad za Czempionem ruszyła w kierunku warsztatu, nie mogła więc powstrzymać się przed rzuceniem:
.....Gerdarr Pogromca? W zacnym towarzystwie przyszło mi się obracać… Może powinnam się kłaniać czy coś…? – Dziewczyna błysnęła olśniewającym uśmiechem. W jej wypowiedzi nie było przekąsu, jedynie lekka nuta żartobliwości. Gerdarr niewątpliwie ją ciekawił.
..... Widząc uśmiech Zeltronki, Dowutin odpowiedział tym samym i z uśmiechem na ustach rzekł:
.....Jak chcesz zasmakować mojej zacności, to zawsze możesz klęknąć… albo się wypiąć – zarechotał, zezując w jej dekolt, ale potknąwszy się o coś na chodniku, wrócił spojrzeniem przed siebie. – Ale przyjemności później, mała… teraz pora na zabawę. – Mówiąc ostatnie, złożył dłonie i strzelił knykciami.
.....Zeltronka przeciągnęła się, pozornie ignorując lubieżne spojrzenie Dowutina.
.....Może kiedyś skorzystam – odparła krótko, zadzierając głowę, by zerknąć z ukosa na Czempiona.
.....Hokk spojrzał na Markę z uniesionymi brwiami. A przynajmniej częścią twarzy, gdzie u ludzi znajdowałyby się brwi. Po chwili jednak wzruszył ramionami i raźnym krokiem podążył w ślad za Zeltronką i Czempionem. Zerkał ukradkiem na prawo i lewo, czy w sporadycznym tłumie nie pojawiają się blastery.
.....Marka zignorował w większości rozmowę swoich towarzyszy i zamiast tego rozglądał się bardzo uważnie dookoła.
.....Mam złe przeczucia – mruknął do siebie niepewnie. Zaczynał żałować, że zdecydował się udzielić pomocy Granowi. Jeśli to była ta nieszczęsna grupa wyrzutków, to zbytnio ryzykowali.
.....Ruszył za resztą w kierunku warsztatu, uważnie obserwując otoczenie.

.....W środku przebywał – a jakże – Rodianin, właśnie obsługujący jakiegoś klienta, dla odmiany Człowieka. Warsztat wyglądał inaczej niż ten należący do Zaaka. Tutejsza “Złota Rączka” zajmował się nie tylko pojazdami, a niemal całym przekrojem różnorakich maszyn i sprzętów. Ludzie z okolicy naprawiali tutaj swój sprzęt domowy. Na wolnych przestrzeniach sporego warsztatu upchnięte były stare pralki czy kuchenki, spawarki, zdezaktywowane droidy protokolarne, drony, anteny i mnóstwo innych rupieci. W środku znajdował się tylko jeden airspeeder. Na widok sporej gromady przybyszów Rodianin wybałuszył oczy, początkowo próbował kontynuować rozmowę z obecnym klientem, ale zaczął się jąkać i wciąż nie potrafił oderwać wzroku od dwójki najgroźniejszych osobników: Dowutina oraz Dashade.
.....Przepraszamy za najście tak dużą grupą – powiedział uspokajającym głosem Marka i kontynuował spokojnym tonem: – Kiedy załatwicie sprawę z tym dobrym człowiekiem, mam małą sprawę z naprawą śmigacza.
Uśmiechnął się raz jeszcze i dodał szeptem do towarzyszy:
.....Rozejdźmy się po warsztacie, tak żeby miał zamknięte drogi ucieczki. Rozejrzyjcie się, ale nie bądźcie wścibscy.
.....O… o… oczywiście – zająknął się mechanik, z niepewnością wracając do poprzedniego rozmówcy. Ten jednak również wyglądał na wystraszonego.
..... E, właściwie to niepotrzebna mi nowa lodówka. I tak zawsze jem na mieście. Do widzenia – odparł szybko, po czym pośpiesznie ruszył do wyjścia, próbując nie wchodzić w kontakt wzrokowy z kimkolwiek.
Spojrzawszy krótko na Markę, Zeltronka rzuciła do niego cicho:
.....Co tylko powiesz… szefie. – Uśmiechnęła się kącikiem ust. Potem zgodnie z jego poleceniem zaczęła oddalać się wolnym, swobodnym krokiem z wyrazem twarzy, który miał mówić “Kocham oglądać zużyte w różnym stopniu sprzęty codziennego użytku i mogłabym tu spędzić wiele godzin”. Przy tym rozglądała się jednak dyskretnie po wnętrzu.

.....Dowutin patrzył, jak człowiek szybko kończy rozmowę i kieruje się w stronę wyjścia ze spuszczoną głową.
.....Śmierdzi tchórzem – powiedział, widząc go, i kiedy człowiek znalazł się blisko niego, raptownie wystawił nogę, tupiąc. – BU! – powiedział i zaczął się śmiać, widząc, jak ten ucieka w panice. Następnie odwrócił głowę w stronę gospodarza. – Wiesz, czego szukamy? – powiedział, zbliżając się powoli i nie spuszczając z niego wzroku.
.....Yyy… cwaniaka. Ja nie jestem cwaniak… przygotuję haracz. – Rodianin nieco się opanował, mówił, jakby to była dla niego rutyna. – Dwieście kredytów jak zwykle?
.....Dowutin zachichotał, szybkim ruchem ręki sięgnął w stronę Rodianina i łapiąc go za głowę, trzasnął nią o blat. Nie tak, aby stracił przytomność, ale na pewno zabolało.
.....Nie szukamy cwaniaka. Szukamy złodziei. A oni są pod twoim warsztatem. Pokażesz nam, jak tam wejść, czy mam użyć twojej głowy jako młota do przebijania podłogi?
.....Auuuu! – Rodianin zaczął skomleć z bólu. Z rogu wyłonił się niewidoczny dotąd droid uzbrojony w stun batona.
.....Majster potrzebuje pomocy? – odezwał się.
.....Nie, nie, durniu. Siedź dalej w kącie. Auu… – Rodianin pomasował swoją boląca twarz. – Nie wiem, o czym mówisz – zwrócił się wreszcie do zniecierpliwionego Dowutina. – Ja nie mam żadnej piwnicy. I nie zadaję się ze złodziejami… to… Olkhut… Barman z Pijalni. Właściwie szef. On zajmuje się szemranymi interesami…

 

Ostatnio edytowane przez Vetala : 11-09-2018 o 09:37.
Vetala jest offline  
Stary 12-09-2018, 01:12   #49
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Dowutin odwrócił się w kierunku pozostałych.
- A nie mówiłem, że to bar, a nie warsztat? - Pokręcił głową i wyciągnął z kieszeni chip z pięcioma kredytami i rzucił go na blat. - Pewnie widzieli, jak tu wchodziliśmy. Będą wiedzieli, że nam powiedziałeś. Zdemolować ci warsztat? - zapytał Rodianina. W sumie mu się nie chciało, ale miałby przykrywkę.
- Daj spokój - wzruszył ramionami Durn. Nie był zachwycony, że Gerdarr zaczął bez pytania obijać ludziom twarze, ale Dowutinowi szło to bardzo sprawnie. Spojrzał na Rodianina: - Bądź tak miły i nie leć z krzykiem do nikogo, kiedy wyjdziemy. Dobrze by też było, jeśli nas nie oszukałeś. Inaczej możemy, weź to pod uwagę, wrócić. A tego byśmy... - Popatrzył na zepsuty laserowy opiekacz. - Żaden z nas by tego nie chciał.
Rodianin energicznie pokiwał głową.
- Oczywiście, nie mam zamiaru wam podpadać… I proszę, nie demolujcie mi warsztatu.

Barah przestała udawać, że rozebrana na części pralka była w tym momencie najbardziej interesującym urządzeniem na planecie i wróciła do swoich kompanów.
- No cóż, szybko wam poszło. Więc jednak bar... - mruknęła, uniesieniem brwi kwitując to, co się właśnie wydarzyło. Obok niej Seki zdawał się jednak popierać dyplomację Dowutina, bo z uznaniem pokiwał głową.
Dowutin chrząknął. Ciężko stwierdzić, czy żałował braku rozwałki, czy to z innego powodu. Widząc jednak, że tu wszystko załatwione, skierował się ku wyjściu, aby pójść do baru. Tam w końcu trzeba będzie załatwić to, po co tu przylecieli.

Piątka bohaterów opuściła jeden lokal, by przejść do drugiego. “Pijalnia Jumy i Ebli” wyglądała nader przystępnie jak na tę okolicę. Można nawet powiedzieć, że dosyć ekskluzywnie. Gustowne witryny wyróżniały się na tle pozostałych swoją elegancką prostotą, brakowało pstrokatych kolorów czy krzykliwych neonów, zamiast tego przy wejściu znajdowały się dwie holoprojekcje siedzących lwów, jak przy wejściu do rezydencji lorda. Wystrój wnętrza nie był już tak kompletnie elegancki, jedynie niewielka część na osobnej platformie mogła skusić bogatszych klientów. Reszta przypominała typowy klub, duży parkiet, dookoła niewielkie stoliki, z góry powoli obracające się kolorowe kule dyskotekowe, tylko ludzi brakowało. Być może dlatego, że długa nar shaddaańska noc dopiero się skończyła. Na polu walki zostało jedynie paru naprawdę mocno wstawionych osób przy stolikach najbliżej dużego, półokrągłego baru wciśniętego w róg lokalu. Nad nim zaś na swoistej wieży strażniczej siedziało dwóch ochroniarzy z karabinami, po sali przechadzało się dwóch kolejnych.

Za barem stało dwóch barmanów, Rodianin i Nautolan.
- Poczekaj z obijaniem twarzy, dopóki nie dowiemy się, gdzie są części. Nie chcę, żeby nam uciekli. - Marka przytomnie przestrzegł Gerdarra, kiedy przekroczyli próg kantyny.
- Ci czterej uroczy panowie z karabinami raczej będą mieli coś przeciwko jakiemukolwiek obijaniu twarzy - stwierdziła szeptem Barah, wymownie zerkając na ochroniarzy. Odczuwała lekkie napięcie: w duchu zaczynała wątpić, czy tym razem sprawa pójdzie tak gładko.

Hokk profilaktycznie pozostał na zewnątrz, rozglądając się za potencjalną przyczyną kłopotów. Wewnątrz było i tak już całkiem ciasno. Nie zamierzał komplikować sytuacji w przypadku rozróby. Stwierdził, że przyda się bardziej jako czajka.

Na widok przybyszy jeden z barmanów kiwnął do swojego Nautolańskiego towarzysza, który zniknął gdzieś na zapleczu. Rodianin uśmiechnął się swoją “trąbką”, zwracając się do gości.
- Zapraszam do największego stolika. - Wskazał palcem na spory podłużny stolik z długą kanapą oraz paroma fotelami. - Na ławce jest menu, zaraz przyjdę odebrać zamówienie.
Marka skinął mu głową.
- Udawajmy zwykłych klientów - rzucił cicho i pozornie beztrosko do towarzyszy. - Przy stoliku ustalimy, co dalej.

Zeltronka grzecznie udała się do wskazanego przez barmana miejsca i zajęła jeden z foteli. Umiała rozsiadać się w sposób, który przyciągał spojrzenia, choć nie był przy tym nazbyt wyzywający. Seki przysiadł obok niej. Oboje rozejrzeli się po wnętrzu: Dashade łypał ukradkiem na obecnych w knajpie, jakby szukając potencjalnego zagrożenia, Barah natomiast wiodła po wnętrzu jednym ze swych zaczepnych spojrzeń.

Strażnicy z balkonu nie odrywali wzroku od przybyłej czwórki. Dopiero kiedy Dashade wyszczerzył w ich kierunku zęby, odpuścili, udając, iż mają mnóstwo innych ludzi do obserwacji w opustoszałym przybytku.

Po chwili do stolika przyszedł Rodianin odebrać zamówienie na napoje.
- Co państwu podać? Może jakieś specjalne życzenia?

Z wyjścia dla personelu wyszedł jakiś mężczyzna - człowiek, cały ubrudzony smarem i jeszcze jakimiś niezidentyfikowanymi maziami. Skierował się do baru z kredytami w garści, ale po paru krokach zatrzymali go ochroniarze i odesłali z powrotem, dyskretnie wskazując na stolik z Dowutinem i resztą, co nie umknęło uwadze szmuglera.

Barah założyła nogę na nogę i wsparłszy podbródek na dłoni, nachyliła się nieco w stronę Marki. Na jej obliczu gościł wyraz niewinności, gdy rzuciła:
- Przypomniałam sobie, że chyba się nie przedstawiłam… Jestem Barah. - Potem, gdy do ich stolika już zmierzał Rodianin, lekko przechyliła głowę i z jednym ze swych najpiękniejszych uśmiechów dodała: - Postawisz mi drinka?

- Drinka? - Marka też się uśmiechnął. Pomyślał sobie, że stracił resztę siły woli, od kiedy wylądował na Nar Shaadda. - Ależ oczywiście. - Zamówił dwa średnie drinki. - Mamy nowego gościa - rzucił, gdy Rodianin zniknął. - Niezbyt czysty, mocno podejrzany. Ochroniarze odesłali go, wskazując na nas. Ktoś ma ochotę wkraść się za wejście dla personelu?

Dziewczyna nie od razu zerknęła w tamtym kierunku, zamiast tego zawieszając spojrzenie na parze barmanów. Po chwili odparła cicho:
- Z ochotą czy bez, może to być cholernie trudne. Skupiliśmy na sobie całą uwagę, będą obserwować każdy nasz ruch. - Już teraz wyczuwała nieco gęstszą atmosferę i wcale jej się to nie podobało.

Gerdarr łypnął na kelnera.
- Mi najdroższego drinka, na koszt szefa.
Rodianin potulnie skinął głową, po czym odszedł. Dashade niczego nie zamówił. Po raz pierwszy od dawna udzielił się w dyskusji.
- Na mnie wszyscy patrzą. Na Dowutina też. A Szefowej każdy ulega. - Spojrzał z pasją na Zeltronkę.
- Zawsze możemy tu zrobić trochę zamieszania, żeby odwrócić uwagę ochrony - zarechotał Gerdarr.
Barah milczała przez dłuższą chwilę, bębniąc palcami po blacie stolika. Spojrzała z namysłem po wnętrzu, po czym mruknęła:
- To chyba nie jest głupi pomysł… Jeśli mam tam wejść, to lepiej, żeby ochrona gapiła się gdzie indziej. - Umilkła i zerknęła pytająco na Markę.
Szmugler podrapał się w milczeniu po podbródku. Trzeba będzie odwrócić uwagę ochrony... ale nie mogą doprowadzić do tego, że zostaną wyrzuceni z kantyny albo dojdzie do strzelaniny.
- Gerdarr, masz ochotę zabawić się faktem, że jesteś znany?
Dowutin wzruszył ramionami. W momencie gdy Marka składał mu tę propozycję, zwrócił uwagę na pozostałych nielicznych klientów. Większość już im się przyglądała, coś pomiędzy sobą szeptali, wskazując wielce prawdopodobnie na Gerdarra.

Gerdarr wstał, podszedł w ich kierunku i zapytał: - Chłopaki, gdzie tu można się trochę rozerwać?

Dowutin podszedł do grupki pozostałych klientów, a ci chętnie go otoczyli, pozbawieni wszelkich oporów po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu. Atmosfera powoli się rozluźniła. Barah dostrzegła, jak barman z ulgą wzdycha na widok towarzyskiej podstawy Gerdarra. “Czyli jednak nie przyszli na rozróbę” zdawał się mówić wyraz jego twarzy. Patrol ochroniarzy wyszedł na zewnątrz przybytku. Jeden z tych na balkoniku odłożył broń na bok i rozsiadł się wygodnie. Drugi, choć gorliwie trzymający wartę, wyraźne przysypiał.

Zeltronka odczekała chwilę, aż napięcie w knajpie zupełnie opadnie, a obecni w pełni się rozluźnią. Potem mrugnęła do Marki i Sekiego, mówiąc swobodnym tonem:
- To ja pójdę przypudrować nosek. - To powiedziawszy, wstała i jak gdyby nigdy nic nieśpiesznie udała się na poszukiwanie toalety.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 12-09-2018, 10:32   #50
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację

Gęste od unoszących się woni powietrze smagało tłustym powiewem nieco zmęczoną twarz Hokk’a. Stał oparty o ścianę, nieopodal wejścia do baru, w ocienionej wnęce. Rozglądał się nonszalancko, starając się sprawiać wrażenie tubylca. Przyglądał się ukradkiem przechodniom i witrynom pobliskich lokali. Przerzucał wzrok, z wymuszoną opieszałością, pomiędzy postaciami, taksując jednocześnie okolicę i kabury blasterów. Dwójka rodian zatrzymująca się obok speedera Zaaka natychmiast przyciągnęła jego uwagę. Jegomoście wyglądali na szczerze zainteresowanych ich środkiem lokomocji, wymieniając energicznie opinie. W pierwszej chwili chciał dać znać reszcie o sytuacji. Wezwać posiłki. Jednakowoż w tej chwili nie było na to zbytnio czasu i sposobności. Nie chciał zwracać uwagi całej dzielnicy, a Gerdarr... miał to coś. Po drugie byli zajęci ważniejszą sprawą i lepiej, by ją dokończyli. Wychynął ze swojej kryjówki w miarę jak mijała go grupa podchmielonych osobników. Dołączył do nich, trzymając się z tyłu. Powoli przesuwał się wraz z “orszakiem” w kierunku rodian, obserwując ich poczynania.
W miarę jak Hokk zbliżał się do Rodian, coraz lepiej słyszał ich rozmowę.
- Mówię ci, to ten sam transporter, który miał ten mechanik.
- Takich modeli trochę tu lata po okolicy.
- Nie z tym paskudnym lakierem. Widziałem go w nocy i pamiętam. Musimy ostrzec szefa.
- Myślisz, że ten mazgaj coś tutaj zdziała?
- Mógł zabrać jakichś kolegów.
- Nie wyglądał, jakby miał wiele znajomości… No ale niech będzie. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mawiał wujcio. Musimy się dowiedzieć, kto przyleciał tym gratem, żeby wiedzieć, na kogo uważać.
- Złota Rączka jest najbliżej. Ale najpierw coś jeszcze… -
Rodianin sięgnął za pazuchę do swojej torby. Z środka wyciągnął mały ładunek wybuchowy.
- Może nikogo tym nie zabiję, ale jeśli umieszczę go w odpowiednim miejscu… - To powiedziawszy, schylił się pod pojazdem jak gdyby nigdy nic i zaczął grzebać pod maską.
- To będą mieli ładną niespodziankę…

Hokk dyskretnie odprowadził wzrokiem rodian na tyle daleko, by spokojnie podejść od drugiej strony speedera. Gdy tylko grupa pijaczków minęła pojazd, nautolanin dał nurka, przylegając do maszyny. Pospiesznie namacał ładunek. Gdy tylko ręka trafiła na wystający element, Jedi zanurkował pod spód, by lepiej przyjrzeć się bombie. Ładunek nie był niczym skomplikowanym. Ot, zwykła bomba na zapalniku radiowym. Hokk potrafił stwierdzić, że usunięcie jej nie będzie w żaden sposób groźne. Byle nie trzymać bomby przy sobie, gdy Rodianin postanowi ją zdalnie odpalić… Ładunek nie sprawiał żadnych problemów przy demontażu. Hokk szybkim ruchem schował materiał wybuchowy i jakby nigdy nic wychynął zza speedera. Szybkim krokiem podszedł do wejścia baru. Rozejrzał się, czy nikt nie obserwuje jego poczynań, po czym umiejscowił ładunek przy drzwiach, zaraz za futryną. Zamaskował go starym kanistrem stojącym nieopodal, przy kupie złomu. Wyprostował się, jeszcze raz rozejrzał i wszedł do baru, kierując się lekko chwiejnym krokiem do stolika, gdzie siedzieli jego kompani. Przechodząc obok, zatoczył się nieco bardziej, opierając się o Marke. Szepnął dyskretnie: - “Dwóch rodian kręci się koło speedera. Szukają właścicieli i mają coś wspólnego z kradzieżą. - Po czym wstał nieco ślamazarnie, uśmiechnął i powiedział, zwracając się do mężczyzny: - Wybacz kolego. - Oddalił się nierytmicznie w kierunku lady, machając do barmana, by mu nalał drinka.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172