Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2019, 23:43   #11
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Żołnierze z Cedru i Wierzby zostali rozdysponowani (czy też raczej sami się rozdysponowali) po liniach obrony i zajęli odpowiednie dla nich pozycje. Chwilę przedtem porucznik Zawada, zapytana przez nowoprzybyłych odnośnie rzekomych dziur w linii obrony, przyjrzała się znów mapom, zaczerwieniła się i machnęła ręką, bąkając coś o "leniwcach bazgrzących w Paincie" i uściśliła, że linia obrony "Krośnice/Stawy Krośnickie/Żeleźniki" była szczelna - acz poza wioskami i groblą była jedynie piechota, okopy i pułapki. Niemniej jednak, mimo swej "wyjątkowości" i siły, "CzeKa" nie była grupą faworyzującą działania inne niż frontalne szturmy na główne punkty krajobrazu, masywne przygotowania ogniowe poprzedzające te szturmy i taktyka terroru je uwieńczające. Niemniej jednak pojedyncze jednostki mogły rzeczywiście próbować obejścia lub brudniejszych zagrywek, więc Martyna dla pewności poinformowała chłopaków i dziewczyny w zagrożonych rewirach.

Nie minęło wiele minut od momentu starcia w Krośnicach i końca ostrzału artyleryjsko-rakietowego na Żeleźniki, kiedy tamtejsi obrońcy zaraportowali straty. Były one banalne w Żeleźnikach: łącznie po kilku żołnierzy rannych i zabitych; zniszczona ziemianka nr 3 z NSV Utyos p.lot. - rakieta 107mm odłamkowo-burząca rozbiła drewniany dach i podpiekła taśmy z amunicją HEI, wynikły "popcorn" zmasakrował wszystko w promieniu kilkunastu metrów; zniszczona jedna cysterna MAN z wachą, która "przypadkiem" oberwała bezpośrednio pociskiem HEAT w ładunek, fajerwerki rozświetliły całą wioskę). Zdecydowanie mniej banalne w Krośnicach: najpierw padły obydwie pozycje stacjonarne - bunkry nr 10 i 11 oraz czołg "Spaghetti 3", rozwalone pociskami z głowicami odłamkowo-burzącymi i kumulacyjnymi; obydwa stare czechosłowackie pojazdy zwiadowcze Wydra oraz nieodżałowanego ukraińskiego "rakieciarza" (który praktycznie sam zdziesiątkował wrogą piechotę nim sam został zniszczony). Straty pośród żołnierzy były wysokie - aż piętnastu zabitych i dwunastu rannych - ale akceptowalne. Poświęcenie tych ludzi, pozycji i wozów nie poszło na marne, wróg utracił dużo więcej - dwa wojskowe jeepy wypchane piechurami z kałachami (zdjęte przez granaty i broń palną żołnierzy AW z okopów); dwa pickupy (podobnież obsadzone i równie skutecznie zlikwidowane); technical z dorobionym kaemem (rozwalony przez granaty 20mm z bunkra nr 11); oraz gwóźdź programu - trzy zidentyfikowane czołgi średnie: radzieckie T-34/76, T-34/85 i T-54 w wersji "waniliowej" (czy też raczej "wódkowej / żytniej") oraz kilkanaście innych pojazdów pancernych (niemożliwych do zidentyfikowania z powodu skali zniszczeń/uszkodzeń/detonacji), zamienione w płonące wraki przez armaty "Grom" bunkra nr 10 i obydwu bewupów Puma oraz pociski HE z armaty OF-40 i ppk z Mardera. Ogółem padło aż czterdziestu wrogów w pierwszym natarciu. Niestety skurwiele byli na tyle szybcy i zdeterminowani, że zabrali część bohaterskich obrońców ze sobą do grobu za pomocą armat czołgowych i wyrzutni RPG. Niedobitki wycofały się na skraj wioski, gdzie wymieniały się z obrońcami ostrzałem z broni palnej. Nie cofali się dalej. To musiało oznaczać, że druga fala już nadchodziła.

I nadeszła, zwalając się na wszystkie trzy strongpoints jednocześnie. "Bebok" raportował zbliżające się sylwetki i pojazdy za pomocą termowizji drona. Parę chwil potem żołnierze z okopów linii czerwonej, Żeleźnik i Krośnic raportowali zauważenie tych wrogów. Było ich wielu i mieli sporo wozów. A jeszcze chwilę potem...

...zaczęła się jatka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Ky_oRXhPPGE[/MEDIA]

Pierwsi oponenci wpadli na pułapki pozastawiane w lesie. Słychać było huki min, widać było przez ułamki sekund błyski eksplozji, echem niosły się urwane wrzaski. Wkrótce jednak pierwsi wrogowie przedzierali się już przez nawet tak gęstą i morderczą sieć. Nie dziwota. Byli naćpani po uszy narkotykami i stymulantami bojowymi. Wielu było scybernetyzowanych bądź biologicznie, famakologicznie czy magicznie "zmodyfikowanych". To nie byli już metaludzie, tylko potwory. Maszyny do zabijania. A przodowała ciężkozbrojna piechota - silnie "ulepszone" trolle-cyberzombie.


Uzbrojone w broń ciężką i praktycznie odporne na pułapki czy co słabsze miny, wyłaniały się z gąszczu, osmalone i poharatane, torując drogę pozostałym żołnierzom-niewolnikom Czarnej Kompanii.


Pierwsze otwarły ogień "Łasice", skupiając swoje przestarzałe działka 20mm z równie przestarzałą amunicją "standardową" na cybertrollach. Zaczęły jeździć wte i wewte, korzystając ze swej szybkości i zwrotności by skupiać na sobie uwagę przeciwników. W tym czasie przemówili także metaludzie z okopów, ziemianki i bunkry, oraz kaemy z dalej położonych linii. Foxholes korzystały z zakamuflowania i siedziały cicho - na razie.

Wróg ponosił straty. I to całkiem spore. Nic to go jednak nie obchodziło. Było ich sporo, i wkrótce było jeszcze więcej - trzy silne detonacje w głębi lasu wyryły coś na kształt "ścieżek". Kształtowane ładunki wybuchowe dużej mocy. Z tychże przesmyków zaczęli korzystać szeregowi przeciwnicy oraz ich pojazdy. Jako pierwsze, z bocznych ścieżek, wypadły dwa technicale - jeden obsypał okopy zamaszystą "garścią" granatów z automatycznej wyrzutni, drugi zrobił podobnie półcalowymi nabojami. Ze środkowej ścieżki wyjechał zaś dużo wolniejszy... i dziwniejszy pojazd. Był to, jak w mordę strzelił, czołg średni T-55 (albo T-54). Kiepsko zachowany, "dopancerzony" za to różnym szrotem i worami z piachem czy żwirem, z potężnymi kolcami z każdej ze stron. Z tyłu miał dodatkowe zbiorniki, pewnie z paliwem. Jechał powoli, był mocno obciążony, mimo, że był... bez wieży. Czyli bez uzbrojenia. Miejsce wieży miał zakryte dospawaną płytą z kolcami, drutem kolczastym i workami. Czyżby taran? Jechał wprost na linię. Przemówiła broń z lisich nor - MG4 zaczęły bić w cyberzombie przebijającą amunicją (osiągając efekt jeszcze mizerniejszy niźli rozedrgane działka czmychających Łasic), a cztery wyrzutnie RPG-29 wypluły z siebie pociski z głowicami kumulacyjnymi. Dwie zeszły o włos, dwie przywaliły we front... i nic. Coś zdmuchnęło, coś zakurzyło, coś huknęło i błysnęło. Psy szczekały, karawana jechała dalej. Powoli i nieustępliwie. Wprost na bunkier numer 1.

Członkowie Wierzby byli w fortunnej pozycji. Żaden nie skupił jeszcze uwagi. Hipolit Dobroleszy przezornie trwał w bezruchu na lewej flance, blisko jeziora, udając drzewo. Mógł jako tako "niepostrzeżenie" przejść na wrogą flankę i uderzyć, lub gwałtownie ostrzelać niczego nie spodziewających się wrogów z ukosa. Mógłby, bo jego wyczulony zmysł magiczny, wspomagany przez gniew i "wzrok" lasu wykrył coś jeszcze. Coś... toksycznego. Coś, co mimo swych rozmiarów, było doskonale... przystosowane do cichego przepłynięcia stawu Chełm.


Kolejne trolle. A przynajmniej kiedyś to byli trolle, metaludzie. Teraz byli tylko... "zmodyfikowanymi" potworami. O dziwo, nikt inny ich nie wykrył - tylko Hipolit. Ledwo ent zdołał ostrzec towarzyszy na lewej flance, a pomutowane spaślaki już wyskakiwały z szuwarów, rycząc jak typowe monstra z horrorów i waląc ze swoich bylejakich, ale mocnych strzelb typu Street Sweeper.

Jan Rudy znalazł się w podobnej sytuacji. Był przezorny, i to mu się opłaciło. Jego dron wykrył sygnatury cieplne płynące przez jezioro po wschodniej stronie grobli, gdzie sam się przyczaił. Ostrzegł okolicznych chłopaków, którzy natychmiast skierowali tam ogień z kałachów. Wróg się zaszamotał, zakotłował. Niektórzy wypłynęli i próbowali odpowiedzieć ogniem ze swoich pistoletów. Inni płynęli dalej.

W najbezpieczniejszej - przynajmniej na razie - pozycji ulokował się Zbigniew Kowalik, trzymając się blisko Leopardów. Te nieustannie grzmiały ze swoich cekaemów, na razie nie korzystając z dział. Wtórowały im kaemy z "pomarańczowych" bunkrów. Ludzie z okopów i lisich nor nie mieli jeszcze czystego pola ostrzału, więc siedzieli cicho, nikt nie chciał zranić swojaków.

W gorącej sytuacji znalazł się natomiast Artur Kotewski. Siepiąc ze swojego Kałasznikowa, widział, że jest na mocno ostrzeliwanej pozycji. Dwie lisie nory, obsadzony okop i betonowa ziemianka z DShkM ściągały kule jak Tatry śnieg w lutym. Wukaem grzmiał i ryczał, ale w pewnej chwili na bunkier(ek) spadła istna lawina smugowych kul z głośnego, szybkiego miniguna. Vindicator; broń, która normalnie musiała być montowana na pojazdach, tutaj była trzymana przez jednego z zombie-trolli jakby była byle peemem. Dziesiątki nabojów w każdej sekundzie biły w stanowisko, brzęcząc po "Daszce", odłupując kawałki betonu bądź bzykając nad głowami kryjącej się załogi.

Martyna zaś, siedząc w szałasie dowódczym w "rombie" wrzeszczała do słuchawki z żądaniem o wsparcie od "Jutrzenki". A było kogo wspierać i przeciw komu, bo przez las przetaczały się właśnie trzy kolejne stalowe potwory...



SITREP

Obowiązuje rozpiska z mojego poprzedniego posta, plus poniższe zmiany.

Pojazdy CzK przed groblą
- Toyota HiLux (granatnik automatyczny AGS-17 Plamya z granatami odłamkowymi 30mm)
- Toyota HiLux (wukaem NSV Utyos z amunicją "zwykłą" smugową)
- Czołg-taran bez wieży (T-54 / T-55)
- Trzy czołgi podstawowe T-62 (wersja "wódkowa"; na płn. skraju "mapy nr 2")

Straty AW w Krośnicach:
- Bunkier/wieżyczka metalowa nr 10 [KIA]
- Bunkier nr 11 [KIA]
- "Strzała" [KIA]
- "Czech 1" [KIA]
- "Czech 2" [KIA]
- "Spaghetti 3" [KIA]

Straty CzK w Krośnicach:
- Wojskowy pojazd terenowy Ford M151 (dorobiony kaem M60 z amunicją smugową) [KIA] i desant piechoty (jedna sekcja czterech piechurów) [KIA]
- Wojskowy pojazd terenowy M422 [KIA] i desant piechoty (j.w.) [KIA]
- Toyota HiLux [KIA] i desant (6 piechurów) [KIA]
- Toyota HiLux (dorobiona "pancerna" i rozszerzona paka transportowa) [KIA] i desant (8 pieszych) [KIA]
- Toyota HiLux (technical z PKMT)

Straty AW w Żeleźnikach:
- Ziemianka nr 3 [KIA]
- 1 cywilna cysterna z paliwem MAN [KIA]
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 06-01-2019 o 00:32. Powód: Poprawki i rozwinięcia
Micas jest offline  
Stary 06-01-2019, 17:39   #12
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur


Zapadające ciemności tylko pogarszały sprawę. Wrogowie byli po prostu ciemnymi sylwetkami na tle jeszcze na tak ciemnego, przeoranego artylerią lasu. Słyszał jak jeden z ostatnich pocisków eksploduje w bagnie i hałas spadającej w dół wody. Zaczęło się. Strzelili bez rozkazu, kiedy w ich kierunku nadeszła CzeKa plując ze wszystkich luf. Dwóch padło prawie od razu Kocur wypuścił dwie krótkie serie, wkm zaterkotał. Podobnie strzelali żołnierze z okopu, lisie nory milczały. Obok jego stanowiska były dwie takie, jedna przy jeziorze, druga w stronę środka ich pozycji. Mieli szansę. Kolejna seria, piekielny hałas i latające łuski.
-Granat! - krzyk amunicyjnego obok przedarł się przez ogólny hałas. Kocur skulił się. Eksplozja zatrzęsła schronem, niewielki kawałki betonu spadły mu na głowę. Poderwał się i wysłał jeszcze kilka serii do ciemnych jednostek. Z okopu trzy metry przed nim też strzelali. Oni też mieli szczęście, granat musiał trafić pomiędzy schron a okop, wybuch przeszedł ponad nimi.

Krył się znowu, ponownie jak obsługa wkm-u, kiedy ogień ciągły ze smugowymi przedarł się przez otwór. Pociski rozbijały się o tylną ścianę, po czym ogień poszedł znowu w bok, poza nich. Kocur wyjrzał, jakieś dwunożne monstrum z minigunem. Z ostrzału nic sobie nie robił.
-Kurwa – to był najlepszy komentarz do sytuacji. Rozwali ich.

Kocur przerzucił kbk przez plecy i trzymając się nisko upuścił bunkier, błyskawicznie wskoczył do okopu, i przedarł się te kilka metrów w stronę stawu. Azalczycy (drużyna „Azalia”) na skraju walili w jezioro, na szczęście główny atak na razie ich zignorował. Błyskawicznie doskoczył do lisiej nory, serce waliło jak szalone, wrogich żołnierzy oświetlił kolejny wybuch. Lisie nory jeszcze milczały, miały stanowić zaskoczenie, gdyby wróg przedarł się bliżej. Jeszcze ich nie wykryli.
-Daj wyrzutnię! - wrzasnął i chwycił za lufę erpega. Ciężki szajs.

Troll z minigunem kosił ostro, w bunkrze jeszcze się trzymali. Taszcząc rurą brzegiem bagniska zszedł przeciwnikom z linii ostrzału, koncentrowali się na bunkrze, Kocura nawet nie widzieli. I dobrze.

Zajął pozycję i odpalił pocisk. Głowica trafiła w cel. Kula ognia rozbłysła na polu walki, kilku czekistów zostało powalonych samą energią. Kocur zauważył jeszcze, że Minigun wyleciał do przodu, wlokąc za sobą oderwaną łapę. Albo mu się tylko tak zdawało. Nie wykryli go, szybko wrócił i wskoczył do okopu, przez łącznik oddał wyrzutnię, żołnierz zaczął ją na nowo ładować.

W szeregach przeciwnika zapanował chaos, eksplodujące pociski w zasobniku na plecach wysadzonego trolla (to na pewno był troll) potęgował hałas. Nasi walili do nich ze wszystkich sił. Wycofał się okopem do bunkra. Widział jeszcze ten bezwieżowy czołg idący na ich środek, ponad sto metrów od niego. Pociski nic mu nie robiły. Trzymając głowę nisko przebiegł okopem, jeden z żołnierzy leżał ranny na jego dnie, tamując krwawienie przestrzelonego ramienia. Minął go, dopadł do drugiej lisiej nory:
- Na lewo! -wskazał TEN pojazd z taranem, resztki jakiegoś ładunku płonęły na pancerzu, oświetlając jego kontury – Gąsienice, walcie w gąsienice!

Znowu był w Bydgoszczy, do miasta wkroczyli sowieci, na jego pozycji nie było już żadnego pocisku, czołg szedł obok nich, prosto na szpital. Rzucali granaty i cięższe ajdiki. Gąsienica pękła, czołg zanim kierowca stanąłobróciło w lewo, blokując ulicę tak, że żaden inny pojazd by nie przejechał. Dobili go potem, jak zdobyli wyrzutnię na wrogu...

Huknęło, na łeb posypała mu się ziemia, Kocur zwiewał do bunkra. Wolał mieć jednak dach nad głową. Ostrzał niewiele zelżał, ale żaden miniacz nie robił im zadymy na pierwszej linii. Wlazł do bunkra, operator wukaemu walił jak potępiony, łuski latały po pomieszczeniu jak oszalałe, powietrze dusiło dymem spalonego prochu. Kocur ponownie wystawił lufę i wycelował w sylwetkę z rurą na ramieniu Jedna seria, druga, dopiero trzecia zrobiła na tamtym wrażenie, trafiając prawdopodobnie w szyję, następnie robiąc trepanację czaszki, wróg padł na ziemię jak kamień, bez żadnych filmowych zwolnień. Był wróg nie ma wrogą. Oddał jeszcze dwie krótkie serie do bodajże pickupa i jego załogi, plującej długie serie amunicją smugową gdy jego kałach umilkł. Koniec amunicji. Schował się za ścianę i zmienił magazynek. Był zdeterminowany. W eterze nie gadali o czołgu. Wrzeszczeli o czołgach.
- Czołgi! - wrzasnął – czołgi na nas jadą! - ryknął do żołnierzy w bunkrze, potem przełączył się na nadawanie – Bebok, wiesz coś o czołgach?! Jak daleko?! - ryknął w mikrofon, a następnie ponownie wystawił lufę przez otwór i zaczął strzelać. Obok niego przeładowywali wukaem.

Jak jedzie nie niego czołg to ma przesrane, w bunkrze nie ma najmniejszych szans. Kocur strzelał dalej do pickupa, piechota przed nim była już na szczęście chcąc wyeliminować go z walki. Jak potwierdzi się wiadomość o czołgach, to ponownie opuści bunkier i będzie miał nadzieję, że nie będą walił prosto na nich. Pancerz boczny jest o wiele łatwiej przebić. Kocur nie chciał ponownie powtarzać manewru z RPG jak przed chwilką. Musiałby być tam ciągle. I mieć zapas amunicji.

Dla pewności powtórzył w eter
- Gąsienice! Walcie w gąsienice!
W tym natłoku komunikatów wątpił, czy ktokolwiek to wyłapie
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 06-01-2019, 22:19   #13
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Zaczęło się na dobre, chociaż do jego pozycji fajerwerki jeszcze nie dotarły. To była oczywiście kwestia czasu z tego co słyszał. Olśniło go przynajmniej czemu czeka miała sprzęt podobny do nich. Na wypadek, gdyby sprzęt dostał się w ręce AW, więc zakładali taką możliwość, a na dodatek pewnie i produkcja tego sprzętu była tańsza.


Zbyszek pokręcił głową i ruszył w stronę jednego z bunkrów. - Idę zobaczyć czy na czwórce mają dobrą obsadę, macie namiary na ten taran z czerwonej? Przydałoby się tam czymś cięższym strzelić, bo to mi brzmi jak jeżdżąca bomba. - Rzucił do chłopaków w „swoim” leosiu i pochylony ruszył do bunkra. Odległe eksplozje malowały w jego oczach i uszach całe historie, których co prawda nie widział bezpośrednio, ale jego oczy dostrzegały gigantyczne chmury ciepłego powietrza, unoszącego się nad drzewami niczym pomarańczowo czerwone plamy na ciemniejącym niebie. Z kolei hałasu nie dało się do niczego porównać, chyba że do słuchania źle chodzącego generatora, kiedy siedziało się w jego wnętrzu bez żadnych nauszników. Chaos w komunikatorach nie pomagał.


Zastąpił Siekierkę przy wieżyczce i sprawdził jak wygląda zapas amunicji. Chłopaki najwyraźniej nie próżnowali, bo wszystko było gotowe na nadchodzącą powoli jatkę. Troll zainstalował się w miarę wygodnie i żuł źdźbło trawy, czekając na ofiary Rosjan, metaludzi tak napchanych prochami i sprzętem, że ciężko było nazwać ich dalej trollami. Prawie było mu ich żal, prawie, bo całość współczucia zarezerwował dla siebie i towarzyszy z AW.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 08-01-2019, 15:04   #14
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Przyszedł najwyższy czas aby dołączyć do boju.

Przytrzymał Utyosa w jednej ręce, a drugą wykonał zamaszysty ruch jakby coś zbierał z powietrza i przyciągał do siebie. Potem zacisnął dłoń i wyrzucił ją w kierunku bagiennych stworów. Czekistwoskie mumtanty zwróciły się w jego stronę owiane strumieniem magii, który po chwili zaiskrzył i spowodował nagły przeskok zielonej iskry między nimi.
Mutanty zawyły potwornie i skierowały broń w kierunku Dobroleszego, lecz ten nie miał zamiaru dać przeciwnikowi czasu na reakcję.

Ent chwycił pewnie WKM, wymierzył i nacisnął spust. Broń wydała z siebie potężne dudnięcie i zaczęła miarowo podskakiwać plując dwunastoipółmilimetrowe pociski. Rura z błyszczącego kamienia szarpała się niemiłosiernie, ale Hipolit nie pozwalał jej się wyrwać z uścisku.

Za to z potworów zaczęły wyrywać się kawały mięsa. Trolle zawsze słynęły z żywotności, jednak nawet one muszą się liczyć z taką nawałą ognia. Te które zdążyły uniosły swoje strzelby i wypaliły w Dobroleszego, lecz gruby śrut tylko zerwał z enta korę i parę skrawków pancerza. Jedno z monstrów dostało chyba za słabo bo zdążyło jeszcze zaszarżować na Hipolita i przywalić mu, aż nim zachwiało. W odpowiedzi drzewny człowiek wyprowadził cios z haka o tak masakrycznej sile, że omal nie wbił potworowi szczęki w mózgownicę. Dobijający strzał z Utyosa upewnił wszystkich że ostatnie z monstrów nie żyje.

Niestety tą śmiałą akcją Dobroleszy ściągnął na siebie uwagę. Wachlarz ognia wystrzelonego z obrotowego działka Windykator przeszedł po plecach enta, aż ten zawył z bólu. Seria robiła właśnie nawrót - kolejny zombie troll, tym razem scybernetyzowany właśnie robił korektę ognia i miał zamiar przerąbać się strumieniem ołowiu przez Hipolita. Ten padł ciężko na ziemię i z pozycji leżącej wpakował w cyber-zombie kilka pocisków. Bydlakiem zachwiało i seria skończyła gdzieś w powietrzu, ale to nie był przeciwnik którego dało się położyć od tak. Ent schował się za jednym z grubszych drzew i zaczął coś mamrotać. Znów wokół zawiało, a pod dłonią przyłożoną do piersi pojawił się zielony poblask. Rany na plecach w miejscach gdzie kule rozerwały korę, pancerz oraz skórę zaczęły się zasklepiać wypychając utkwione w ciele kule.

Cyber-potwór zaczął się zbliżać do pozycji Hipolita idąc ciężkim krokiem. Pośród eksplozji i wystrzałów dało się słyszeć wizg rozkręconego mechanizmu obrotowego jego broni. Ent znów zebrał coś z powietrza i zacisnął pięść. Kiedy tylko się wychylił wizg obrotówy zmieszał się z terkotem jej wystrzałów. Pociski przerąbały drzewo za którym schował się Hipolit i właśnie chyliło się ku upadkowi. Ten natomiast zmaterializował w dłoni świetlistą kulę, którą posłał prosto w pysk cyber-zombie. Chwila zakłócenia widoczności spowodowana lotem magicznego pocisku i jego trafieniem dała Dobroleszemu dość czasu na dokładne wycelowanie. Utyos znów zagrzmiał pakując w cyber-trolla kulę za kulą, rozrywając jego ciało, odrywając mięso i metal. Maszkara wznowiła jednak ostrzał i Hipolit oberwał kolejną serię z Windykatora. Wytrwał jednak, aż do końca amunicji w pudle. Głośny szczęk oznajmił kłopoty, bo wróg jeszcze trzymał się na nogach i dalej się zbliżał. Co prawda cybernetyk był uszkodzony, jednak wciąż siepał z działka. Hipolit ciężko odskoczył ku następnej osłonie. Zwiesił broń na ramieniu, bo zanim by ją przeładował...

Głośne łupnięcie i drżenie ziemi oznajmiło, że drzewo za którym wcześniej ent się schował w końcu upadło. Trwało to długo bo oparło się konarem o swoich zielonych braci. Jednak gruchnęło w ziemię... dokładnie tam gdzie stał właśnie cyber-zombie. Bydle przywalone niespodziewanie wielkim ciężarem już gramoliło, aby wstać. Hipolit wykorzystał okazję, zamiast przeładować podbiegł i potężnym kopniakiem wgniótł metal i kość wgłąb czaszki konstruktu, po czym poprawił dodatkowym kopniakiem.
Umierające drzewo ostatnim tchnieniem pomogło mu pokonać przeciwnika.

Hipolit zaczął znów zbierać z otoczenia magię. Musiał się uleczyć... ale wszędzie panował chaos - wystrzały, wybuchy, wrzaski i krzyki... już widział następnych przeciwników wyłaniających się z ciemności. Wtopił się w zieleń i zaczął przeładowywać WKM.

Słyszał komunikaty w słuchawce, ale nigdy nie brał udziału w takiej bitwie.
Nie był w stanie się zorientować co się właściwie dzieje.
 
Stalowy jest offline  
Stary 08-01-2019, 21:51   #15
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Dwanaście celów w płynie po zachodniej stronie, próbują flankować. Bunkier 6, potwierdź przejęcie celu - jako że znacząca większość obrońców nie miała dostępu do podglądu danych drona, Rudy dorzucał także komunikaty na kanale. Obrona z żółtej linii, nie związana jeszcze tak mocno walką, mogła przerobić ich na karmę dla karpii, odciążając czerwoną linię z tego obowiązku.

Piątka spośród napastników która zrezygnowała z samobójczego planu i postanowiła drogo sprzedać swoją skórę, została powitana godnie - krótkimi seriami broni obrońców uprzedzonych że może i napastnicy byli spieszeni, lekkozbrojni i strzelali do nich jedynie z pistoletów - ale bystre, wspomagane technologią oko Rudego wypatrzyło też nieproporcjonalnie duże zapasy granatów które na sobie mieli i krasnolud nie omieszkał ostrzec towarzyszy.

Jedno zerknięcie na skany, drugie zerknięcie poza okop i mniej więcej to był moment kiedy krasnolud zdał sobie sprawę jak bardzo w dupie się znaleźli.
To nie tak że była to jego pierwsza walka - załapał się na końcówkę EuroWars, a w tunelach Wrocławia przeżył najcięższe nawały artyleryjskie Powstania - ale do tego momentu nigdy nie był głównym celem szturmu.
Sekcja krasnoludów w ciężkich, dziwacznych, kombinowanych ze wszystkiego co czekistom wpadło w łapska pancerzach szła prosto na jego odcinek, a on swój pistolecik maszynowy którym tak radośnie przed chwilą strzelał do elfów mógł sobie wsadzić. W pospiechu zanurkował z powrotem do okopu, odesłał drona na dalszą, bezpieczniejszą trasę patrolową (a przy okazji taką, która miała szanse wychwycić rozbłyski artylerii jeszcze zanim spadła na linie obrońców), wezwał motocykl do siebie i znów wyszedł z AR by stawić czoła napastnikom.

Krasnoludy pruły swoimi peemami jak oszalałe (i prawdopodobnie takie były) i choć broń Beboka robiła im równie niewiele jak ich broń robiłaby jemu (gdyby zechciał się wystawić na strzał), to szczęśliwie towarzysze z Azalii byli najwyraźniej bardziej doświadczeni w działaniach frontowych i wnieśli do dyskusji cięższe argumenty w postaci co najmniej pocisków karabinowych, a do tego broni wsparcia. Z tym pancerze osobiste, nawet najlepsze, miały już większy kłopot. Była to szczególnie niepokojąca myśl - Bebok w swoim ciężkim służbowym pancerzu S-K do tej pory czuł się umiarkowanie bezpiecznie w towarzystwie niemalże nieopancerzonych towarzyszy. Widok tego co pociski z MG4 potrafiły zrobić z równie opancerzonymi napastnikami nakazywał przemyślenie tego przeczucia.

Ryk czołgu-tarana skorygował nawet te przemyślenia, a danie główne w postaci nawały artyleryjskiej miało dopiero nadejść.

– Bebok, wiesz coś o czołgach?! Jak daleko?! - przedarło się przez zakłócenia - a może tylko bitewny szum w głowie krasnoluda.
- T-55 bez wieżyczki 100 metrów na wprost bunkra jeden, widoczne słabo opancerzone zbiorniki paliwa z tyłu, wzmocniony front odporny na RPG - zameldował, wracając do AR i rzucając obraz na imagelinka - Do tego trzy T-62, zaraz potwierdzę pozycję i uzbrojenie - poderwał drona wysoko nad środek żółtej linii, tak by miał skanery na ścieżkę.

Bardzo krótka chwila na zebranie myśli między szturmem krasnoludów a czasem potrzebnym taranowi na pokonanie stu metrów była dla riggera niemal wiecznością; w AR czas wydawał się płynąć wolniej.
Jeżeli nie powstrzymają taranu, stracą dobrych ludzi na środku i całą linię. Jeżeli powstrzymają, zapewne spadnie tu taka nawała że z linii i tak nic nie zostanie.

- Dawajcie ładunek wybuchowy, wrzucę go pod czołg i zdetonuję pod zbiornikami! - krzyknął, sadzając z impetem tyłek na ziemi i szykujac się do zanurzenia się w pełni w VR - I nie dajcie mi odstrzelić głowy w międzyczasie - burknął do najbliższych towarzyszy.

Jan sam zintegrował interfejs riggerski w motorze - jako jedną z niewielu modyfikacji które zdążył zrobić po ucieczce z Krakowa. Świadomość Beboka w ułamku sekundy przeniosła się na pokład motora. Serce zabiło oktanami, oddech zaczął dymić kapciem dławionej wolności dwustu centymetrów sześciennych czekających w pogotowiu. Rudy podjechał pod okop żeby towarzysze mogli zarzucić mu na kierownicę ładunek wybuchowy i z rykiem pognał po bezpieczniejszej (bynajmniej nie bezpiecznej) stronie pomarańczowej linii na sam środek. Dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji widzieć riggera w akcji, pojazd mknął z nieludzką gracją - prowadzony myślą, szybszą niż reakcje śmiertelników, autokorygowany sprzężeniami zwrotnymi z konsoli RCC i sterowany przez Beboka. Pluł na postrach zintegrowanego UZI i przemykał manewrując między osłonami na takie sposoby, na jakie nie mógł sobie pozwolić żaden żywy kierowca. Brak wieżyczki i masywna struktura taranu sprawiały że przed nim było martwe pole - stojący za czołgiem przeciwnicy nie mieli pola ostrzału przed niego. Właśnie w tym miejscu chciał zrzucić ładunek i uciec, detonując go pod zbiornikami paliwa na tyle czołgu.

Dalszy plan był taki, żeby kiedy tylko uda się zdetonować ładunek i bezpiecznie się wycofać, Rudy planował zabrać ile się da sprzętu z czerwonej linii i przesunąć się na żółtą linię zanim wszystko zostanie tutaj równo wymiecione.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 09-01-2019, 02:46   #16
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijały sekundy, dziesiątki sekund, a sytuacja zmieniała się z chwili na chwilę. Potęga Hipolita i jego wukaemu wystarczyła, aby zaskoczyć i sprowadzić śmierć na trollowe toxmonstra z bagna (tym bardziej, że strzelała też w nie cała rzesza Kałachów), a specyficzna "skóra" i ciężki pancerz strzymały chmury śrutu bez problemu. Gorzej było z trollami cyberzombie - ich miniguny poważnie raniły enta i nadwątliły betonową ziemiankę z DShKM. Tylko dzięki sprawności wojennej, dobremu uzbrojeniu i niekonwencjonalnym manewrom udało się je unicestwić. Niemniej jednak mieszkaniec lasów wykorzystał chwilę spokoju na lewej flance by się nieco wycofać i podreperować stan zdrowia magicznymi sztuczkami oraz przeładować broń.

Elficcy sabotażyści z granatami, pistoletami, bombami i bronią białą próbujący przepłynąć wschodni staw wydawali się być przy tym wręcz banalni, skoszeni i utopieni pod lawiną kul 7,62mm. Odciążony od (zabitych już) elfów i (wciąż żywych i mających się dobrze z powodu ciężkiego opancerzenia i wszczepów) cyber-krasnali, Jan przejął kontrolę nad swoim uzbrojonym dronem-motocyklem, dociążonym przez parę ładunków wybuchowych od chłopaków z okopów. Pojechał nim na spotkanie czołgu-taranu. Ogień zaporowy, niezły skill riggera i umiejętne wykorzystanie ślepych punktów pozwoliły podjechać maszynie blisko i próbować zrzucić ładunki. Niestety, jak na złość, te zahaczyły o kierownicę. Krasnolud szarpał maszyną, starając się zrzucić cholerstwo. Nie zdążył. Ku taranowi pomknęła kolejna salwa erpegów - nic nie mogła zrobić oprócz efektownych wybuchów na jego dorobionym pancerzu, ale już zdetonować pobliskie materiały wybuchowe już tak. I ta zwielokrotniona detonacja przerżnęła się wreszcie przez pancerz tego cholernego T-55. I od razu stało się wiadome, czym ten osobliwy wóz był.

Ktoś, kto obserwował zza drzew bitwę na grobli mógł podziwiać fajerwerki.

Maszyna została zdetonowana jakieś czterdzieści metrów od linii czerwonej. To i tak wystarczyło, by cała okolica wręcz zatrzęsła się w posadach, a najbliżej położeni metaludzie (głównie czekiści) zamienili się w poorane odłamkami, pogruchotane falą uderzeniową "ragdolle". Na krótką chwilę wszystko ucichło... ale zaraz bitwa rozgorzała na nowo. I poleciał cios za cios.

Z lasu wypadły trzy pociski High Explosive z armat kalibru 115mm. Ich istnienie było czymś w rodzaju ewenementu w latach Zimnej Wojny. O ile jeszcze za czasów Wojny Koreańskiej można było usprawiedliwić istnienie pocisków typu HE/HEF, to już późniejsze pola bitew widziały ograniczone użycie tego rodzaju amunicji. Co raz potężniejsze, warstwowe, kompozytowe, reaktywne, aktywne i inne opancerzenie oraz systemy ochronne szybko zredukowały skuteczność tego typu "klasycznej" amunicji burzącej do zera, i to ciężkie dekady temu. Zdarzało się, że całe armie i doktryny Zachodu odeszły od praktyki wykorzystywania tej amunicji. Ale nie Sowieci, nie Rosjanie i nie Neo-Sowieci. Ci dalej trzymali się kurczowo schematu datowanego na czasy jeszcze przed Drugą Wojną Światową.

To był jeden z tych momentów, które pokazywały dlaczego.

Mniej jak sto metrów to była żadna odległość, nawet dla rozpędzonych wozów. Wystarczyło tylko jako tako wymierzyć i odpalić. Wszystkie trzy pociski znalazły cele. Jeden z nich całkowicie zerwał dach i unicestwił drewnianą ziemiankę w efektownej eksplozji. Drugi zdetonował na narożniku betonowej, zamieniając go w ziejącą dymem dziurę. Trzeci rymnął w nadbudówkę dużego bunkra żelbetowego. Armatom zawtórowały wukaemy DSzK obsługiwane przez dowódców przy włazach górnych oraz wbudowane PKT, gęsto obsiewając kulami ujawnione już, wysunięte i zbyt płytkie lisie nory. Czekiści jakby na to czekali, korzystając (i samemu kładąc) z osłon ogniowych by obrzucić te gniazda ręcznymi granatami. Obydwa jadące wte i nazad technicale skupiły ogień z wukaemu i auto-granatnika w Łasicę 2, wreszcie dopadając ją. Cienki pancerz nie był w stanie powstrzymać tych pocisków i maszyna rymnęła gdzieś w rów, gęsto podziurawiona.

A sekundy potem fala krwawego morza wojny, rozbijającego się o plaże obrońców, cofnęła się. Przemówiły działka i wukaemy bunkrów na drugiej linii, łatając dziury po utracie dwóch ziemianek. Kolejne cztery lisie nory zdemaskowały się, by wypluć cztery rakiety typu HEAT 107mm ze starodawnych południowoafrykańskich wyrzutni Inflict. Jedna chybiła, druga rozbiła się na pancerzu pod durnym kątem, trzecia i czwarta przebiły wieżę lewego T-62. Wóz jechał dalej, ale kaemy zamilkły, dowódca gdzieś znikł, a wieża dymiła lub płonęła ze wszystkich otworów.

Przemówiły też armaty Leopardów. Wypluły z siebie dwa pociski typu HESH 105mm i jeden HEAT 120mm. Pierwszy przeciwpancerny pocisk odkształcalny rozpłaszczył się bezpośrednio na frontalnym pancerzu środkowego T-62. Nie miało znaczenia, że był mocno nachylony czy rewolucyjny pod względem wcześniejszych konstrukcji. Ułamek sekundy po oblepieniu materiałem wybuchowym nastąpiła detonacja, która nie przebiła pancerza, ale rozrzedziła i wygięła go do środka jak rozpaloną gumę. Wewnątrz wozu wydarzyła się katastrofa. Wewnętrzne blachy, nity, gwoździe, kable, wszystko w zasadzie co było od środka, gwałtownie się odkształciło i "odstrzeliło" od ramy, waląc po kabinie kierowcy niczym improwizowany shotgun i rykoszetując, gdzie się dało. Drugi pocisk przyrżnął w bok wieży i musiał uszkodzić system ładowania, bo sekundy później zwalniający pojazd eksplodował od środka. Ważąca grube tony wieża dosłownie odskoczyła, wyfrunęła i padła gdzieś na boku, zgniatając pod sobą jednego z cyborgów. Trzeci pocisk, kumulacyjny o porządnym kalibrze po prostu przywalił we front lewego T-62, przebił pancerz niczym igła stworzona z plazmy i "wpuścił" większą część eksplozji z kształtowanego materiału wybuchowego do środka. Sekundy potem wóz się zatrzymał jako płonący wrak.

W bunkrze nr 4 rozsiadł się wygodnie Zbigniew, obejmując przyrządy KPVT i PKT. Wkrótce potem posyłał serie pocisków 14,5mm i 7,62mm w stronę wrogów, koncentrując ogień na największych celach, które mógł zranić - pickupach. Szybko dopadł ciężkimi kulami tego z Plamyą, praktycznie dziurawiąc go na wylot. Załoga (czy choćby kierowca) musiała oberwać, bo z pięćdziesiątką na liczniku popędził przed siebie, dymiąc, i zatrzymał na drzewie. A zaraz potem zaczął się palić, pękać, wybuchać. Granaty poszły.

Łasica 1 odgryzła się drugiemu technicalowi. Toyota skończyła gęsto ostrzelana i na własnym dachu. Czterech ciężkozbrojnych krzatów z uzikami już wdzierało się do zmasakrowanej betonówki, kiedy ktoś życzliwy - albo z chłopaków z okopu, albo z wciąż żywej obsady - potraktował ich pasem z granatami. Sprawę dokończyła dłuższa seria z Kałacha.

Nadwątlona drużyna na odcinku Artura, pozbawiona trolla, technicala i erpegowca oraz innych czekistów musiała zwątpić. Przycupnęła nisko przy ziemi i, korzystając z braku "daszki" z betonówki, zaczęła ciskać granatami. Staromodne zaczepne odłamkowe RGD-5 z zapalnikiem czasowym. Stawiali też zaporę ze swoich AK-47 i jednego erkaemu RPD. Ale to tyle. Mogli tylko walić na oślep i leżeć. Nie mogli się wycofać, do dymiącej lisiej nory czy ruiny po ziemiance mieli o kilka metrów za daleko. Wkrótce potem zaczęły w nich bić pociski HE z działka na linii pomarańczowej. Nawet niebezpośrednie trafienia wystarczyły, by pomielić tą siódemkę frajerów razem z trawką i truflami...

Przez chwilę wydawało się, że szło... znośnie. Nie nieźle, ale też nie źle.

I kolejny przypływ. Krwawa fala znów biła o nabrzeże, zabierając ze sobą piach i kamienie.

Walka nie ustawała, acz wróg na tą chwilę miał już tylko piechotę. Mimo to, było już za dużo luk w broni wsparcia na linii czerwonej. Wykorzystało to trzech wariatów, samobójców. Pistolety, granaty w rękach, noże. Niby nic. Ale mieli też tak zwane "pasy szahida". Jednego skosili nim dobiegł, świr jebnął pośród swoich (najwyraźniej miał parcie, by zabrać ze sobą kogokolwiek do grobu). Dwóch pozostałych miało "szczęście". Jeden wpadł do okopu, robiąc z niego krwawy chlew. Drugi obiegł cholerny bunkier, ostatni z czerwonej linii, wpadł do środka. Dostał, musiał dostać, krzyczał, zostawiał ślady krwi. Jego kumple nie dali mu dość osłony ogniowej. Ale dobiegł. Jebnęło tak mocno, że bunkier aż się zawalił.

Ostatni najbliższy punkt "twardego" oporu został wyeliminowany... więc jak jeden mąż wszyscy czekiści po prostu zerwali się z gleby i zza osłon i ruszyli do szturmu, waląc zaporowym ogniem, ciskając granatami i zostawiając wszędzie petardy dymne. I w dodatku, tak przaśnie, po filmowemu i po historycznemu ryczeli:

- URRRAAAA!

Nie pomógł ślepy ogień z PKT, KPVT i działek. Utracono kontakt z Łasicą 1 - pewnie jeden z tych większych wybuchów w dymnej mgle to była ona. Czarna Kompania szturmowała okopy, doszło do walki "na bagnety". AWowcy nie mieli zamiaru oddawać pola, wściekli za śmierć towarzyszy, nabuzowani hormonami walki i zwyczajnie sprowadzeni do poziomu zaszczutego, wściekłego psa w kącie pokoju. Ale przez bitewny szał przebijał się wrzaskliwy głos Martyny Zawady:

- Wycofać się! Na linię pomarańczową! Spierdalać, kurwa!

Kto mógł, ten zwiewał. Koledzy kryli ogniem. Kto nie mógł, ten drogo sprzedawał swą skórę. Lub tanio. Tego wieczoru to Pan Bóg kule nosił, a Pani Fortuna szalała z kaprysami.

Minutę później seria detonacji objęła miejsca po dawnych umocnieniach. Ktokolwiek tam był, to już przestał być gdziekolwiek na tym świecie.

Dopiero teraz zapanowała względna cisza na grobli. Tylko nieliczni z pierwszej fali CzK przetrwali i teraz kryli się w dymie i pośród resztek, dalej odgryzając się nieskoordynowanym ogniem z obłędnie przestarzałej, acz fabrycznie nowej broni palnej. Ogień z linii pomarańczowej zelżał, dostosowując się do wroga i nowych warunków. Jedna trzecia chłopaków z Azalii została w tych lejach, gruzach i błocie.

Jak kiepski suchar opowiedziany w nieodpowiednim momencie, na przedpole i las zaczął spadać deszcz syczących pocisków. Rakiety 107mm, odłamkowo-burzące, błyskające ogniem za sobą, i jakby leniwie płynące przez powietrze i z wielką łaską padające na glebę by tam huczeć w wybuchach. "Jutrzenka" się obudziła, posyłając sto-siódemki na groblę, do Krośnic i przed Żeleźniki.

Piętnaście, może dwadzieścia sekund "nudy". I Koło Fortuny zakręciło się znowu.

W radiu głos dekera ze "sztabu" Zawady. Wrzeszczy, by się kryć. To się ludzie pokryli. Wizg; jeden, drugi. Dwa pociski artyleryjskie, HE, "na ucho" 105mm. Dobrze wycelowane. Jedna z lisich nor z Inflictem odparowała. Drugi kloc spuścił się, niezbyt łaskawie, na bunkier nr 2. Strop nie wytrzymał, podobnie jak wszystko wewnątrz. I to nie był koniec.

Coś leciało, głośno i szybko. Odrzutowiec. Nasłuchali się tego przez ostatnie pół roku. Ale ten leciał bardzo nisko. I słychać było, że dorzucił coś od siebie. Rakietowy pocisk pomknął jak piorun i przywalił dokładnie w dach Leoparda 2, w tylną część pojazdu - czyli silnik i skład amunicji. Akurat tego nikt nie wiedział, ale to był ppk 9M120 Ataka - tandemowa głowica kumulacyjna w unowocześnionej wersji. Czołg nie miał żadnych szans, nawet jakby oberwał w najlepiej opancerzony fragment czoła, a co mówiąc o silniku...

Przeleciał się nad nimi "leniwie", jeszcze sypiąc gęstą serią pocisków z obrotowego działka 30mm gdzieś przy Krośnicach. I wtem za aroganckimi pilotami pomknęła riposta. Ktoś w tamtej wiosce miał coś dobrego. Dwie rakiety p.lot. z przenośnych ręcznych wyrzutni pomknęły ku nieproszonemu gościowi, który desperacko przyspieszył, zaczął robić zwrot i sypać dipolami. Jedną z rakiet to zwiodło, ale druga odnalazła swój cel. Jetfighter runął gdzieś na tyły bitwy niczym meteoryt, a piloci już zwisali pod spadochronami.

Raptem parę sekund później kolejne wizgi, gdzieś za horyzontem. Na Krośnice spadała istna lawina rakiet 107. Huki z drugiej strony. Pociski 122mm padające na Żeleźniki. "Jutrzenka" zniszczona. Jeszcze te wyrzutnie na pojazdach próbowały się przemieścić, ale ostrzał był zbyt gęsty i... zbyt celny. Tak jak kolejne pociski 105, które runęły właśnie teraz i rozwaliły drugą norę z Inflictem. Deker mówił, że zhakował radio i zlokalizował artylerię. Na Żeleźniki biły baterie D-30 i Goździków jakieś 10 km na wschód, na Krośnice sypały baterie BM-12 pięć kilosów na północ, a na groblę dwa starocie należące... do wojsk PRN. Najwyraźniej "koledzy z Warszawy" przysłali posiłki, by cyborgi z łagru nie zgarnęły całej "chwały". Te dwie maszyny w obstawie kilku innych, starych, brytyjskich śmieci ze złomowisk i demobilu, stały nieco ponad kilometr na północny wschód od grobli.

Ostrzał jednak nie powinien być aż tak celny. Ktoś miał pozycje AW jak na talerzu i sypał koordynatami. Profesjonalnie. Deker wątpił, by to były te cyberćpuny z Czeki.

Poszukiwania mogły być jednak utrudnione, bo biegli już kolejni do brydża. Z lasu i ku zadymionej czerwonce zdążali kolejni czekiści. Walki znów też rozgorzały na przedpolach obu wiosek. To rzeczywiście była ciężka noc, a do rana daleko.



SITREP

Ubytki AW w Krośnicach:
- 2 przenośne wyrzutnie kierowanych rakiet p.lot. "Grom" i "Piorun" [zużyte]

Straty AW w Żeleźnikach:
- Ziemianka nr 3 [KIA]
- 1 cywilna cysterna z paliwem MAN [KIA]

Podsumowanie strat CzK na grobli w minionej turze:
- Toyota HiLux (granatnik automatyczny AGS-17 Plamya z granatami odłamkowymi 30mm) [KIA]
- Toyota HiLux (wukaem NSV Utyos z amunicją "zwykłą" smugową) [KIA]
- SAVBIED (T-55 bez wieży) [KIA]
- Trzy czołgi podstawowe T-62 (wersja podstawowa) [KIA]
- 3 świrów z pasami szachida [KIA]
- drużyna 8 najmitów (AK-47, granaty RGD-5, jeden erkaem RPD, jedna wyrzutnia RPG-7) [KIA]
- 4 ciężkozbrojnych cyber-krasnoludów (3 z UZI III, 1 z UZI IV) [KIA]
- 5 elfów-sabotażystów (2 z pistoletami Slapdash, 3 z Fichetti Security 500) [KIA]
- 5 trolli-toxmonstrów (strzelby Street Sweepers) [KIA]
- 2 trolle-cyberzombie (miniguny Vindicator) [KIA]
- masa innych Czekistów [KIA / WIA]
- Myśliwiec Su-24M [KIA]

Straty AW przy Stawach Krośnickich
Linia czerwona (utracona w całości):
- Ziemianka nr 1 [KIA]
- Ziemianka nr 2 [KIA]
- Bunkier nr 1 [KIA]
- wszystkie 4 lisie nory [KIA]
- "Łasica 1" [KIA]
- "Łasica 2" [KIA]
- 1/3 stanu osobowego "Azalii" [KIA / WIA / MIA]

Linia pomarańczowa:
- Bunkier nr 2 [KIA]
- 2 lisie nory [KIA]
- Czołg podstawowy Leopard 2 ("2A0") [KIA]

Nowi wrogowie na grobli
- Gun Truck z wieżą BTR-80A (autodziałko 2A42 30mm, PKT)
- 2 Gun Trucks z wieżami BTR-70 (KPVT, PKT)
- Gun Truck z wieżą BTR-80 (j.w.)
- Cztery gniazda enkaemów/cekaemów (ciągnione PKP i KPW, rozstawianie PKS i PKMS)
- 2 czołgi podstawowe T-62M
- Czołg ciężki IS-7
- 2 bojowe wozy piechoty ZBD-86
- Obładowana/transportowa Toyota HiLux
- Kolejna fala piechoty Czekistów (przykładowa broń: granaty ręczne - głównie RGD-5; wyrzutnie RPG-2 i RPG-7; karabinki szturmowe AK-47, AKM, AK-74; pistolety PM Makarow i inne; karabiny półautomatyczne SKS; erkaemy RPD, RPK, RPK-74 i PK; wukaemy DShK i DShKM; różne materiały i ładunki wybuchowe; różne pistolety maszynowe i strzelby; karabiny wyborowe SVD różnych typów i przerobione Mosin-Nagant)

Grupa bojowa PRN
- 2 samobieżne haubice FV433 Abbot
- Czołg pościgowy Centurion Mk 13
- Czołg pościgowy Olifant Mk 2
- Czołg pościgowy Sho't Kal Dalet
- Opancerzony pojazd bojowy Sabre

Wraża artyleria i zaopatrzenie na tyłach
- 5 ciągnionych haubic 122mm D-30
- 20 ciągnionych wyrzutni rakiet BM-12
- 6 haubic samobieżnych 2S1 Goździk
- 2 cywilne cysterny z paliwem MAN
- 2 wojskowe ciężarówki zaopatrzeniowe Star 1444
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 10-01-2019 o 15:45. Powód: Zmiana odrzutowca na dwumiejscowy
Micas jest offline  
Stary 09-01-2019, 22:28   #17
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
W ostatnim, dzikim piruecie pod nosem tarana skanery motora pokazały nadlatujące erpegi. Dodawanie czterech ładunków wybuchowych na motorze do czterech erpegów dawało jedną wielką eksplozję.

Jeżeli ktoś podsłuchiwał konsolę Rudego, to zostałby uraczony epopeją obraźliwych słów przetworzonych przez naspeedowany umysł w hotsimie upchaną w te ułamki sekund pomiędzy wystrzeleniem erpegów a ich dotarciem do celu.

"Drobnym" problemem riggerów było to że gdy zanurzali się świadomością w pojazd, byli nim. Brak paliwa był jak głód. Źle działajacy zapłon w cylindrze wywoływał taki sam ból jak arytmia serca.
Rozerwanie na strzępy w kilkudziesięciometrowej eksplozji było nawet gorsze niż zwykle, bo ludzie mieli tendencję do tracenia przytomności już na samym początku, a drony nie stosowały prawa łaski.
Rudy Bebok umarł, niech żyje Rudy Bebok.

Świadomość krasnoluda wróciła do ciała kiedy te już zginało się w potężnych torsjach. Firewall konsoli automatycznie wyłapał część biosprzężenia. Łeb rozwalał mu pulsujący ból, w ustach czuł smak krwi, a gdy spróbował wstać nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Sytuacja poprawiała się z sekundy na sekundę i po chwili był już w stanie zebrać się na kolana. Ile to chwila na linii frontu? Dość by przegapić wymianę artyleryjską. Albo i dwie. Albo ważną komendę i głupio zginąć.

- URRRAAAA!
- Wycofać się! Na linię pomarańczową! Spierdalać, kurwa!


Bebok, wciąż zdezorientowany, popędził na pomarańczową tak szybko jak pozwalał mu na to jego oszołomiony zmysł równowagi. O dawnym planie ocalenia sprzętu nawet nie pomyślał, biegnąc z konsolą przyciśniętą do piersi jak dzieckiem.

Pod osłoną towarzyszy z kolejnej linii cały dobiegł do kolejnego okopu. Zdyszany, zaszył się za nasypem, zbierając się do kupy
- To zabrzmi jak samobójstwo, ale ktoś myślał już o kontrataku? -
- Jak masz jakiś plan, to dobrze byłoby posłać w diabły ich artylerię na tyłach -

Bebok wziął się za analizę danych które już mieli i które ciągle strumieniował dron. Szukał wartościowych, technologicznych celów do kontrataku, węzłów skupiających komunikację radiową i tras którymi mała grupka piechurów mogłaby przekraść się za linię frontu.
A potem uderzyła go myśl o tym, jak celnie wroga artyleria ich bombardowała. Mieli wtykę, z całą pewnością. Należało ją znaleźć, zaczynając się od upewnienia że nikt nie zhakował jego drona. A potem szukając punktu z którego było widać wszystkie trafione do tej pory cele.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 10-01-2019 o 21:30.
TomBurgle jest offline  
Stary 10-01-2019, 00:40   #18
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
To nie była bitwa, to była rzeź. Obie strony dysponowały taką liczbą sprzętu, że bilans ofiar zwyczajnie musiał być wysoki. Zbyszek starał się skoncentrować na niszczeniu kolejnych celów, ale nie było łatwo, miał ochotę dorwać wszystkich w swoje ręce i osobiście ich porozrywać. Na szczęście, póki co, zdrowy rozsądek zwyciężał. Chociaż patrząc na to, jak skutecznie niszczone były ich pozycje, nie było dobrze. Wyglądało to jak gra w statki, a czeka oszukiwała, jakby zerkała przez ramię przy rozkładzie kropek. - Zdejmują nas jak kaczki na strzelnicy, dacie się radę przeparkować? - Rzucił do leosiów, w krótkiej przerwie, między seriami.


Chłopaki z czerwonej linii mieli już nowy ogon, więc skupił się na nim. Na przemian na guntruckach z wieżami i transportową toyotą, gdyby byli w niej żołnierze, dobra seria mogłaby narobić sporo dobrego, gdyby była wypełniona czymś wybuchowym, idealnie byłoby, gdyby wybuchła z dala od linii pomarańczowej, i tak zaczynało się powoli robić gorąco. - To zabrzmi jak samobójstwo, ale ktoś myślał już o kontrataku? - Rzucił Kowalik do komlinka kiedy akurat trzeba było zmienić taśmę i miał sekundę na ocenę sytuacji.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 10-01-2019, 21:37   #19
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur

Kolejna seria, tym razem do takiego, któremu udało się blisko podejść. Wkm obok dokończył dzieło, Kocur widział Czekistów padających na ziemię. Czołg-taran eksplodował, oświetlając pole bitwy. Kocur zauważył jeden z kolejnych czołgów, idących prosto na nich, maksymalnie 50 metrów od nich. Wkm grzał ogniem ciągłym, strzelec nie martwił się przegrzaniem lufy.
-Uciekać! - Kocur wrzasnął do ucha strzelca i sam dał nura z bunkra, wybił się i wylądował zaraz za okopem. Czołg w tym samym momencie strzelił, ich betonowe schronienie zamieniło się w kupę gruzu, latające odłamki przeleciały wokół niego, kawałek gruzu walnął go w plecy obalając na ziemię. Kocur przeżył, obsługa Wkm-u nie.
Nastąpił kolejny atak, widział kolejne eksplozje, na słuchu nie mógł polegać, wszystko w około wybuchało. Wślizgnął się do okopu, oddał kilka serii w nadbiegających przeciwników. Ci zostali zmasakrowanie ogniem artylerii, która biła w miarę celnie. Za rzadko. rozerwane ciało leci do okopu, mijając Kocura o włos. W pełnym wyposażeniu ląduje na dnie okopu.

Kocur minął niedobitki z Azalii, trzymając głowę nisko. Z lisiej nory, z której wziął RPG, unosi się dym.

-...Spierdalać kurwa! - usłyszał w słuchawkach. Partyzant nie tracił ani chwili, wykorzystując chwilę spokoju wyskoczył z okopu i klucząc między drzewami, chowając głowę, dopadł do drugiej linii obrony. Razem z nim do okopu wskoczyło kilku pozostałych z "Wierzby" i niedobitki "Azalii".
Reszta nie zdążyła, artyleria po prostu ich sprzątnęła. Samolotu nawet nie zauważył, dopiero eksplodujący czołg przykuł jego wzrok
-Kurwa- skomentował i przeciskając się osypującym się okopem, dotarł do jego końca i podciągając się na gałęzi zajął nową pozycję.

Nigdy na środku, zawsze z boku.

Spodnie błyskawicznie nasiąknęły błotnistą wodą, kiedy przyklęknął w osłonie przybrzeżnych osik, kępa pni skutecznie go osłaniała, wystawił lufę przez szczelinę między nimi opierając lufę o wystającą gałąź. Teraz mógł złapać oddech i ogarnąć pole bitwy.

Linie czerwona przestała istnieć, płonące czołgi oświetlały pobojowisko, oraz nowe tabuny przeciwników. Zajął pozycję de facto poza linią obrony, na brzegu jeziora, cały atak skupi się na środku ich pozycji, Kocura pewnie nie zauważą. A przynajmniej nie od razu. Czekiści zaraz dotrą do czerwonej, będą mieli piękną osłonę w postaci wykopanych przez AW okopów, tylko trochę zniszczonych przez artylerię. Obejrzał się w bok, kilka ciał unosiło się na powierzchni, pchane słabym wiatrem w kierunku brzeg.

Nasi? Sowieci?

Nad głową kolejne pociski smugowe większego kalibru trafiały we wrogą piechotę. Zaczął strzelać.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 10-01-2019 o 21:41.
JohnyTRS jest offline  
Stary 11-01-2019, 00:20   #20
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dobroleszy przeładował. Sięgnął po kolejne pudło z amunicją. Zwykłą. Zostało jeszcze jedno, ostatnie... zapalająco-przeciwpancerne... ostatni argument w bitwie. Jednak póki co rozkaz był, aby wycofać się na linię pomarańczową.

Usłyszał na łączności, o pomyśle na kontratak. To była myśl.

- Albo podajcie naszej arty... artylerii gdzie są tamci bombardierzy... albo odnajdźcie tego który jest ich oczami. - rzekł do mikrofonu przy słuchawkach.

Po chwili kiedy świeży zasobnik był na miejscu w WKMie, zdał sobie sprawę, że nie nacisnął przycisku nadawania.

- Tu Dobroleszy. Panie Bebok. Znajdźcie i zniszczcie ich oczy... albo powiedzcie gdzie jest ich mniej. Mogę się... przemknąć na ich tyły. - rzekł.

Zmierzał prędko ku linii pomarańczowej, a kiedy wpadł do okopu skulił się, oparł Utyosa o ziemię, poprawił chwyt i pojedynczymi strzałami zaczął zdejmować co roślejszych piechurów wroga. Czasem poszła krótka seria w lżejsze pojazdy.
Był jednak gotów po raz kolejny opleść się magicznym kamuflażem i ruszyć przez front na zaplecze wroga. Musiałby tylko wiedzieć gdzie jest go mniej, aby się nie potykać o bezrozumnych metaludzi.
 
Stalowy jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172