Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-06-2019, 12:33   #1
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
[Savage Worlds Sci-Fi] Rdzawa Róża (18+)

------------------------------------



Rubieże sektora Tricarnijskiego
Granica systemu Gareth
30 Stycznia 6032 r - czasu pokładowego.
Dzień trzeci poszukiwań floty Gareth

---------------------------------

Na skanerach dalej nic Szefie - Sapnęła znużonym głosem Kira. Jej nastrój odpowiadał praktycznie każdemu w załodze. Trzeci dzień szukali igły w stogu siana….

Obliczenia Helisona dawały im jakieś szanse, zrobili już 2 skoki w potencjalnie kluczowe miejsca na granicy systemu Gareth. Ta flota musiała się gdzieś kręcić w okolicy. Helison uwzględnił informacje o tym, gdzie ją ostatnio widziano, stożek skoku i wydatki energetyczne. Zapasy energii powinny się już zbuntowanej flocie kończyć o ile się jej nie skończyły…. Stary stwierdził pod koniec pierwszego dnia, że szukamy rozszczelnionych wydmuszek. Załogi już dawno się poddały, albo uciekły poza przestrzeń. Helison był jednak uparty, że te statki nie oddaliły się dalej niż 2-3 lata od systemu Gareth. Kapitan pewno przyznałby rację staremu. Mamba również to potwierdziła. Musiało być coś w systemie Gareth na czym zależy tej flocie inaczej by dawno stąd odleciała. Dwa razy lecieli już w pogoń za kosmicznymi śmieciami, które miały szczątkowe sygnatury energetyczne.
Morale w załodze przestało upadać. Wszyscy na siebie warczą. Darius zamknął się w kajucie i od wczoraj nie wystawił nawet czubka nosa.
Herc oderwał się od kokpitu i przeciągnał się, wstał i zrobił z trudem trzy kroki i zaczął masować udo swojej nogi.
- Cort!.. Pierdole taką robotę!.. Wiem, że trzeba nam kasy ale oczy wypalamy patrząc w te sensory. Ale tu jest pusto… pusto… i jeszcze bardziej pusto. Idę się napić bo na trzeźwo w tej ciszy się nie wysiedzi…
Endymion zmierzył Herca spojrzeniem, z którego niewiele się dało wyczytać. Wrócił jednak do sterów i delikatnie skorygował kurs. Kończyli sprawdzenie tego regionu. Jeszcze godzina i skok do kolejnego punktu wymyślonego przez Helisona.
Cort spojrzał na swój pogląd. Skanery były już niemal czerwone. Skanowały gigantyczny obszar… pustki… W poprzedniej lokacji były przynajmniej jakieś asteroidy, na których mogły się schować statki… Tutaj nie było nic… Jak Helison określij ten obszar… Chyba losowo stukając w przestrzeń palcem. Kapitanowi też zaczynały już puszczać nerwy. Każdy skok i każdy dzień to utrata zasobów. Jednak nagroda rzędu 1 miliona za znalezienie floty… 5 milionów kredytów za pomoc w jej udanym przechwyceniu i 10 milionów jeśli uda się to samodzielnie rodziła wielkie nadzieje. To były tylko 3 okręty wielkości Rdzawej Róży. Ze szczątkowym uzbrojeniem i bez tarcz - tak przynajmniej twierdzili Tricarnijczycy. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że takich pieniędzy nikt nie proponuje za proste misje i polowanie na bezbronne okręty.
Dopiero po chwili Kapitan się zorientował, że wszyscy na mostku skupiają na nim wzrok. On opuścił wzrok na monitor myśląc co powiedzieć. Gdy nagle dostrzegł dwa zielone punkty…
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 04-07-2019, 14:57   #2
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Co się gapicie? - spytał - Nie nudzi się wam? Zajęcie się pojawiło - skinął na ekran.

Wszyscy spojrzeli na ekran który pokazywał. Dwa punkty zamigały ponownie. Wszyscy momentalnie znaleźli się na stanowiskach.
- Sprawdzić mi ten punkty. Migiem.
Załoga wreszcie miała coś do roboty. Błyskawicznie konsole rozbłysły.

- Kapitanie to 2 nieduże okręty, chyba coś wielkości transportowców, dopiero wyszły ze skoku jeszcze są zakłócenia ciężko określić typ. - Jako pierwsza odezwała się Kira. - To raczej nie to czego szukamy, to powinny być większe okręty… - dodała niepewnie po sekundzie.
- Zmieniają kurs. Kierują się w naszą stronę! - Przerwała jej Rita.
- Pełna gotowość bojowa …
Endymion spiął się, poprawił pozycję na swoim monstrualnym fotelu i zapiął pasy. Sięgnął do nadgarstka i wyciągnął z niego długi przewód którego końcówkę wetknął gdzieś pod pulpitem.
Rzeczywistość się rozszerzyła gdy wirtualne liczby i ekrany pojawiły się w przestrzeni, kierowane jego własną myślą dając mu znacznie głębszy wgląd w sytuacje okrętu.
- Pilot gotowy do akcji - zakomunikował kapitanowi.

Darius siedział zamknięty w swoim pokoju od dwóch dni. Przyglądał się sufitowi w swojej spore kajucie i popalał papierosa. Chwycił swój gyrojetowy pistolet, wycelował w górę i oddał kilka strzałów na niby. Jego stawy oraz kości przecinał tasak lekkiego głodu fizycznego, ale w ogólnie nie chciał brać plastrów czy tabletek z Opiodolem. Zamiast tego czekał na coś co prawdopodobnie się nie zdarzy- nawiązanie kontaktu z zaginioną flotą.

Jako dowódca Marines „Rdzawej Róży” jego kompetencje nie były związane z samym statkiem jako takim, a z żołnierzami, którzy to mieli ten statek opuszczać. Godziny, dni. Jakie to miało znaczenie. Latali w czystej próżni i pomimo wielkiej nagrody nie chciało mu się tak czekać. Polaris był bezwzględny oraz impulsywny chociaż starał się tego po sobie nie pokazywać. Wiedział co niektórzy z załogi mogą o nim myśleć. Lecz kiedy trzeba było użyć siły mogli polegać na nim lub Lunie.

-Bam!- powiedział szepcząc kiedy jego bioniczne oczy o złotych tęczówkach wyostrzyły obraz wejścia do łazienki.

Postanowił się ogolić, w tradycyjny sposób. Relaksowało go to zawsze z nieugiętą przyjemnością. Wszedł do osobistej toaletki, rozgrzał twarz gorącą, oszczędnie dawkowaną wodą, nałożył piankę i pozwolił płynąć chwili. Nie ważne jak pusta i nudna, by nie była.

Nagle rozległ się dźwięk alarmowy interkomu. Coś działo się na mostku. Czyżby coś wykryli?

Darius w szybkim tempie dokończył pielęgnację zarostu, tak, iż nawet raz się zaciął, włożył na siebie biały, czysty podkoszulek, założył pas na broń wkładając pistolet do kabury. Liczył, że z tego szukania igły w stogu siania zrobił się jakaś ciekawa, brutalna masakra... nie zabił nikogo od czterech miesięcy a jego karabin blasterowy nazwany ochoczo „Hadesem” nie znosił takiej długiej drzemki. Cokolwiek się wydarzyło, jako ważny członek załogi miał za obowiązek (choć Polaris tylko dość pokazowo traktował oddanie oraz zaangażowanie, zupełnie w nie nie wierząc) spotkać się z kapitanem i resztą na górnym pokładzie. Zastanowił się czy Luna też się pojawi, choć intuicja mówiła, że będzie jedną z pierwszych osób, które znalazły się w mózgu statku. Ostatnie kilka dni w ogóle jej nie widział i nieco zastanawiał się co się u niej dzieje.

Orn był w maszynowni wsłuchany w dźwięki maszyn i silników. Monitory i czujniki migały od aktywności. Zużycie energii sensorów wzrosło. Patrzył na to beznamiętnie i rozległ się dźwięk alarmowy klasy Czerwony Alfa Jeden. Standardowe pasmo gotowości bojowej. Myślą włączył własnoręcznie skonstruowany synchronizator łącza wszczepionego komunikatora i połączył się z konsolą Kapitana Cort’a.
- Tu Maszynownia. Jaką procedurę wykonać Kapitanie? - powiedział monotonnym, niemalże mechanicznym głosem.
- Zaczekaj chwile Orn - powiedział kapitan do komunikatora. - Informujcie jak tylko coś uda się wyciągnąć z sensorów na temat tych statków. Orn, na razie bądź w pogotowiu. Mamy dwa statki, ich status jest nieokreślony. Czekamy na dane z sensorów.
Spojrzał na wchodzącego Dariusa.
- Zakładam, że twoi ludzie właśnie kończą zakładać pancerze. Nawet jeśli to fałszywy alarm to trochę ruchu wszystkim się przyda.

- Są niemal na krawędzi sensorów. Ciężko powiedzieć jak szybkie są te jednostki Ale jeśli nie zmienimy kursu dogonią nas za jakieś dwadzieścia do trzydziestu minut. - Powiedziała szybko Rita nie odrywając oczu od swojej konsoli.
- Chyba że skoczą! - Dokończył Herc wchodząc do kokpitu. Przepchnął bezceremonialnie Dariusa i skierował się na swój fotel. Bardzo mocno utykał musiał się śpieszyć.
- Mam ich wywołać kapitanie? - zapytała Kira

Darius rozejrzał się po kokpicie. Nie było to wielkie pomieszczenie. Z przodu bezpośrednio przy wielkich oknach było miejsce dla pilotów. Endymion z tej strony zasłaniał jednak niemal cały widok. Siedzący koło niego Herc wyglądał jak dziecko. Na lewo od nich siedziała Kira i Rita. Obie pogrążone nad długimi konsolami z wieloma ekranami. Po prawej stronie przy najbardziej rozbudowanej konsoli siedział Kapitan. Miejsca na środku było niewiele. Ale Luny nigdzie nie było widać. Wtedy zdał sobie sprawę, że zajmuje się pewno organizacją ludzi. On sam zaś stoi na mostku i patrzy jak uwijają się inni.

Endymion wywołał trójwymiarowy obraz sytuacyjny i wywołał linie kursów. Przecinają się! Definitywnie lecą w ich stronę, wejdą im prosto w burtę. Według niego nawet wcześniej

Darius z uwagą patrzył jak sytuacja na mostku się komplikuje. Statki o nieznanych zamiarach leciały prosto na nich. Doskonale wiedział, że w dresach i podkoszulku z ledwie jednym pistoletem przy pasie nic nie zdziała. Pora było udać się do zbrojowni i zebrać swoich żołnierzy.

-Sir, przyszykuję marines tak by byli gotowi do boju.- odparł chłodno i lakonicznie Darius.

Rozejrzał się tylko raz, skromny ukradkiem na załogę mostka i wiedział, że sobie poradzą.

Wyszedł. Otworzyły się grodzie z twardym, źle naoliwionym dźwiękiem. Ruszył biegiem do zbrojowni zastanawiając się co robią jego ludzie. Liczył, że Luna już ich zebrała. Była zdecydowanie bardziej obowiązkowa, z głową na karku.

Darius zjechał po drabince na dolny poziom, ruszył szybkim krokiem na prawo i po chwili znalazł się w zbrojowni, za prostym gestem przyłożenia ręki do pada przy drzwiach.

- Wszyscy na stanowiska, ubierać się w skafandry, jak będzie walka nie chce by wydusiła mi się załoga w razie dekompresji. Wywołaj ich Kira. - powiedział kapitan.

Kira odpaliła przygotowaną zawczasu procedurę. Odczekała parę sekund i powiedziała.
- Nie odpowiadają…

- Kapitanie uciekamy czy zostajemy? Mamy czas na wyliczenie kursu. - Zapytała Rita.

Śluza przed Dariusem się otwarła. Zobaczył jak ludzie w ciasnocie wciągają kombinezony. To pomieszczenie było zdecydowanie za małe. Ale to większą obok zajmowały pancerze wspomagane. Przez uchyloną śluzę Darius widział jak Berch z pomocą Torby ładuje się do Spartana. Wchodzenie do tego dziadojstwa musieli wymyślać terranie. Jego Protopower otwierał się z tyłu i z łatwością można było wejść. A te terrańskie cudaki otwierały się od przodu i miały strasznie wysoko otwory na nogi Wejście tam to była gimnastyka.

Nigdzie nie było widać Luny. Darius poczuł na plecach ruch powietrza. Obrócił się błyskawicznie i dojrzał szeroką pierś Kabo, który za nim stał. Dowódca marines podniósł wzrok do góry i zobaczył wielką uśmiechniętą gębę kucharza.

- Będzie mięso???
- zapytał ze szczerym uśmiechem dziecka...W ręku trzymał olbrzymi tasak.

- Aktywować tarczę - polecił kapitan - Wylicz kurs odejścia. Nie płacą nam za rozbijanie się tutaj, tylko za szukanie. Cały czas ich wywołuj i skanuj.
- Szukam kursu na następny punkt od Helisona - powiedziała sztywno Rita

Darius popatrzył na kucharza trzymającego olbrzymi tasak, który wyglądał potężnie nawet przy jego dużej posturze. Broń jak broń, nawet taka może się przydać.

- Nie wykluczone, że będziemy okazję kogoś urżnąć - powiedział zdecydowanie dowódca Marine.- Ale teraz nie mamy czasu na pogawędki. No już jazda wskakiwać w pancerze i dobrać uzbrojenie. Pamiętajcie jesteśmy Watahą a Wataha pożera i walczy dla siebie. Nie jakiś wzniosłych celów, a kredytów i amoku walki. Dlatego moi drodzy zawsze mamy przewagę.

Spojrzał po żołnierzach wkładających skafandry i pancerze wspomagane, by sam szybko skierować się i wejść w swój pancerz Protopower. Kiedy już znalazł się w środku, ciężkim dudniącym krokiem chwycił ukochany ciężki karabin blasterowy DX9 zwany przez niego „Hadesem” i sprawdził stan baterii, cewek galwanicznych oraz ogólną sprawność broni. W końcu coś się dzieje, przeszła przez głowę Polarisa krótka myśl, tak że wyszczerzył zęby pod hełmem pancerza.

Kapitan ściągnął dane z sensorów na swój ekran i zaczął je przeglądać. Szukał jakiś mniej oczywistych anomalii, charakterystycznych dla różnego rodzaju jednostek.

Cort wpatrzył się w odczyty. Odpalił algorytmy analityczne drugiego mózgu. To było dziwne uczucie. Tak jakby wytłumiały mu się zmysły, a jednocześnie wyostrzały. Szybko przewijał szeregi liczb. Coś tutaj się nie zgadzało. Ale nie miał zielonego pojęcia co. Jego mózg nie wyłapał charakterystyki, a powinien coś znaleźć!

Coś mu się nie zgadzało. Olewając względy bezpieczeństwa wyciągnął cygaro z kieszeni na ramieniu i odgryzł końcówkę. A jeśli mają maskowanie? Może stąd problem w identyfikacji. Może to nie transportowce...
- Orn - wywołała maszynownię - popatrz na odczyty skanerów. To może być większa jednostka tyle, że zamaskowana?
 
Mike jest offline  
Stary 08-07-2019, 11:35   #3
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Minęło parę nerwowych minut. Cała załoga postawiona na nogach. Ludzie na działkach się zameldowali.
Rita miała jakiś problem z nawigacjami. Zaprzęgłą jednak do pomocy AI statku i wydawało się, że znalazła tunel. Wystarczy znaleźć teraz wyjście. Ale to już proste. Wystarczy poczekać aż maszyna skończy liczyć.

- Kapitanie. Mam lepsze odczyty wydaje mi się, że jeden to kyrosjanski desantowiec, a drugi terrański bombowiec ale jakiegoś starego typu. - zaczęła Kira
- Potwierdzam - dodał Herc - ale odczyty dziwnie fluktuują. Ale raczej odczyty są prawidłowe.

Cort potaknął, ale nagle zamarł i spojrzał marszcząc brwi na Herca..
- Jaki kurwa desantowiec… One nie mają napędu nadprzestrzennego!

- Orm, jakie widzisz rozwiązania tego problemu? Mogli doczepić napęd do desantowca?
Przełączył się na dowódcę piechoty kosmicznej:
- Jeden ze statków to zmodyfikowany desantowiec, przygotujcie się na ewentualność abordażu.

Endymion siedział na swoim fotelu z rękoma założonymi na brzuchu i obserwował co się dzieje i jak.
- Miguel, słuchaj młody - zagadał do swojego kumpla z dolnych pokładów na łączu - mamy tu zagrożenie abordażem. Kopsnij się i sprowadź mi pod mostek mój sprzęt, a potem schowaj się gdzieś gdzie nie będziesz przeszkadzał. Jak znów spróbujesz odwalić bohatera jak ostatnio to osobiście wyślę cię na tydzień do służby ziemniaczanej.

Gigant sam spojrzał na skanery… trzeba było określić wiele rzeczy. Jaka odległość ich dzieliła. Czy byli w zasięgu strzału?
- Kapitanie. Zaraz znajdziemy się w potencjalnym polu rażenia - zakomunikował Endymion. Nie musiał sugerować manewrów unikowych. Kapitan wiedział nawet lepiej niż on. Dlatego był kapitanem.

- Istnieje prawdopodobieństwo rzędu 97, 461% że te okręty są wrogie Kapitanie. - powiedział monotonnych, nieprzerywany głos Głównego Mechanika Helliona - Te dwie frakcje nie współdziałają, więc logiczne jest założyć, że to element kryminalny. Brak danych pozwalających stwierdzić 100% obecność poszukiwanej floty, choć wroga obecność zwiększa to prawdopodobieństwo. Neutralizacja obiektów jest logiczna celem pozyskania danych wywiadowczych…
Zamilkł patrząc w konsole. Sięgnął za ucho do łącza MC i umieścił w slocie administratorskim maszynowni.
- Klaryfikuje wiązkę skanującą. Fale Detha i Therion zgodnie z protokołem D921 i specyfikacją A12C3… plus… synchronizacja z oddziaływaniem wiązki słonecznej zgodna z naszą odległością, oraz najbliższe wzorce grawitacyjne czwartej planety układu… Zalecam spojrzeć na nowe odczyty sensorów Kapitanie. Jeśli nie wkradła się zmienna trzeciej pochodnej całki ciągu Elismusa zależna od pozycji czaso-przestrzennej Aureliosa z korektą teorii Lorina… którą uwzględniłem… powinny wzorce odczytu być wyraźniejsze.*


Endymion przybliżył wirtualną reprezentację jednostek i przyjrzał się im dokładnie. Przestawił czujniki na zużycie energii, oba statki wydawały się napromieniowane. Mało z tego promieniowanie zdawało się rosnąć. Wydawało się rosnąć, na pewno było zbyt wysokie dla desantowca. Mało z tego statki dokonały delikatnej korekty kursu.
- ZARAZ SKOCZĄ! - Warknął Endymion chwytając za wirtualne stery i wyłączając autopilota. Jeszcze parę sekund i trzeba będzie manewrować ostro!.

Helios w tym czasie. Otworzył 5 niezależnych wiązek sensorycznych i przeprowadził kalibrację. Na pewno statki były modyfikowane. Na pewno desantowiec ma inny reaktor i dodatkowe silniki, Oba statki mają przecieki radiacji… Optycznie wyglądały na pirackie przeróbki podrzędnej jakości... Ale wzór energetyczny i jego fluktuacje zaniepokoiły Orna. Mentalnie zmienił częstotliwość próbkowania lidarów i skupił możliwie wiązkę tak by obejmowała tylko wycinek statku. Filtrował zakłócenia standardowe. Jednak obraz dalej fluktuował. To nie kurz międzygwiezdny ani wybuchy na słońcu... Zupełnie jakby coś na powierzchni statku na przemian pochłaniało i emitowało sygnały w sposób nieregularny. Chyba że.. Zwiększył zakres objął oba statki i wyodrębnił zmiany częstotliwości. Te statki komunikowały się wytwarzając fluktuacje promieniowania całą powierzchnią kadłubów! To było NIEZWYKŁE!! Zmienił ujęcie… Wydawało się, że fluktuacje dotyczą również różnych rodzajów energii. Już miał się podzielić swoim odkryciem gdy liczby go zastanowiły. Radiacja była zbyt wysoka w stosunku do innych energii. Przesunął czujniki na miejsca przecieku. Część promieniowania pochodziła z wnętrza okrętu. Przełączył okno i wyrzucił je na arkusz. Po sekundzie miał już wynik. Minimum 150 razy przekroczona dawka promieniowania dopuszczalnego dla niemodyfikowanych istot ludzkich wewnątrz statku. Przy założeniu regularnej wymiany filtrów i standardowych zabezpieczeniach reaktora. Ale odczyty zakłócały fluktuacje Orn spojrzał na stan jednostek i przekreślił 1 i wstawił 2… 250 razy… Wydało się dalej wartością zaniżoną, ale ilość założeń które uogólnił przy obliczeniach już go raziła. Miał ochotę zacząć od nowa i metodą próbkowania sprawdzić założenie… Ale stwierdził że łatwiej wyjść od drugiej strony - przyczyna. Wywołał kolejne okno i zaczął kreślić Izolacja poszycia… Nie.... To można pominąć…. Rozszacowanie naruszenia konstrukcji.... Wycieki… Przeciążone reaktory… Stała przenoszenia… Mikro promieniowanie… Filtry Bransona….Nic się nie zgadzało.. Fluktuacje się synchronizowały z promieniowaniem z wnętrza i nie mógł wyodrębnić stałej. Sprawdził jeszcze 2 punkty newralgiczne… Statki zwiększyły zużycie energii. Orn mruknął przeciągliwie, bo zwiększenie mocy reaktora będzie wywoływać zakłócenia pomiarów. Na domiar złego zmieniają kurs. Ale to wydłuży…. Chyba, że będą skakać… Z takim przeciekiem! Przecież promieniowanie podczas skoku rośnie. Okres półrozpadu się potęguje przy otwieraniu przejścia, wiadomo, że czas wystawienia jest niski ale nawet na ekranowanych okrętach czasem przekracza normy…. Skok może ich zabić! Chyba że mają kombinezony. Orn otworzył kolejne okno i zaczął przeliczać normy dla kombinezonów oraz potencjalne skoki radiacji…


- Manewry unikowe delta 12 - powiedział kapitan. - Broń w pogotowiu. Jeśli skoczą strzelać z laserów bez rozkazu. Jeśli podejdą naprawde blisko spóbujmy ich mackami przechwycić. Mamy większą masę więc może uda się ich zderzyć ze sobą. Uszczelnić skafandry. Ile zostało nam do skoku?*

- Jeszcze 3 minuty Kapitanie. Robię co mogę - odpowiedziała Rita klepiąc w klawisze swojej konsoli.

Darius wszedł w swój pancerz wspomagany, czując się w nim jak w domu. Ileż to lat nie był na Cerionie... zresztą nie miał już swojego miejsca w galaktyce w którym mógłby ogrzać ciało na dłużej. Teraz był nieźle ustawiony z lojalnymi mu ludźmi. Sprawdził wszystkie systemy pancerza wykonując standardową diagnostykę. Po chwili na wyświetlaczu przeziernikowym pojawiły się krótkie komunikaty. Wszystkie były poprawne. Spojrzał po marines.

-Nie wiem co tam się dzieje, ale musimy być w gotowości. Wykonajcie diagnostykę i ruszamy pod główną śluzę. Pamiętajcie jeńców bierzemy tylko w sytuacji prawdopodobnego przesłuchania. Nie miejcie skrupułów.

Polaris był przygotowany. Ciasna zbrojownia prosiła go, by wyszedł na większą przestrzeń. Spojrzał na panel interkomu i odezwał się do załogi mostka.

-Melduje, marines gotowi. Jak wygląda cała sytuacja? W każdej sekundzie możemy być gotowi pod główną śluzą.

Kiedyś była to wielka ładownia. Teraz jej większość zajęła maszynownia. Zabudowana grubymi płytami poszycia z wraku krążownika. Drugą stronę zajmowały bardziej prowizoryczne kajuty marines, i zbrojownia. Polaris zeskoczył z platformy wspomagając lądowanie silniczkami. Teraz ładownia ledwo mieściła jego ludzi. Którzy zajmowali miejsca pod ścianami przypinając swoje pancerze do linek przeciążeniowych. Jak Endymion rozpocznie swój taniec może troszkę rzucać.

Zobaczyli jak Stary z Migelem przypinają ostatnie luźne skrzynki. Obaj byli już w swoich znoszonych kombinezonach. Nagły błysk gdzieś u góry spowodował błyskawiczną reakcję Polarisa. Podniósł karabin celując w sufit. A tam ze spawarką plazmową w ręce wisiała Rose Alpha. Jej cybernetyczne ciało przyjęło mocno erotyczną choć w takiej sytuacji na pewno mało wygodną pozycję. Widząc uniesioną broń odzianego w pancerz marine. Cyberlala puściła zalotnie oko i wróciła do spawania wspornika.

Zobaczył Rose Alpha i opuścił Hadesa, kiedy tylko lalka puściła mu oko. Gdyby nie ładował Opiodolu przez tak długi czas z chęcią wykorzystałby okazję przy najbliższej okoliczności, jak często robił to w burdelach na stacjach przeładunkowych. Po chwili przypomniał sobie, iż Orn pozbył się oprogramowania erotycznego, zostawiając syntetyczną dziewczynę zaledwie z drobnymi reakcjami z poprzedniego życia. Westchnął i zdjął palec ze spustu i DX9 przestał wysoko szumieć. Dobrze, że ktokolwiek łata “Rdzawą Różę”, pomyślał Darius. Na „Kareninie” swoim pierwszym pirackim statku, wszystko się sypało. Tutaj sytuacja była dosyć podobna, lecz ku swojemu przekleństwu czy zadowoleniu załoga była bardziej obowiązkowa.

Jedno tylko nie dawało mu spokoju… Gdzie była Luna?

Serwomotory delikatnie poruszały się, kiedy Darius energicznie poruszał rękami. Nie było to objawy lęku, przynajmniej pozornie. Nie przejmował się możliwą walką. Nie miał nic do stracenia oraz kochał wojenny wir. Martwiła go inna sprawa. Gdzie jego zastępczyni, biało włosa, dobrze zbudowana Luna. Wszystko działo się tak szybko, że nie postarał się o jej odnalezienie. Chciał spytać kompanów czy ktoś jej nie widział, jednak nie chciał pokazać swojej niekompetencji. Wyszukał prywatny kanał na którym często rozmawiał z przyjaciółką, i wyjątkowo dla siebie nieśmiało wywołał ją w komunikatorze.

>Luna, gdzie jesteś? Mamy tu czerwony alarm a nie mogę Cię znaleźć. Odezwij się czym prędzej.

Odpowiedziała mu cisza i przerywana tylko delikatnym trzaskiem radia…

- Kapitanie. - powiedział na łączu Orn dopinając skafander - Sugeruje ich zniszczyć i unikać jakiegokolwiek bliskiego z nimi kontaktu abordaż wliczając. Świecą bardziej niż reaktor na Son-Balnam… Nawet w zaawansowanych skafandrach ta dawka promieniowania jest wysoce niebezpieczna, a obliczeń wynika, że albo mają nieskończone ilości powietrza, są samobójcami, lub to nie znane nam formy życia.

Reaktor na Son-Balnam… najsłynniejszy przykład wczesno-Tricarnijskiej zabawy z reaktorami piątej generacji. Cóż, powiedzmy, że księżyc na którym prowadzili próby zmienił się ze skalnego na piękny ceramiczny. Nikt nie przeżył.

Tak czy inaczej, Główny Mechanik po założeniu skafandra wrócił do konsoli. Przygotowywał modyfikację fazową osłon, a dokładniej nakładkę energetyczną, by lepiej powstrzymywała promieniowanie bez strat w swojej zasadniczej funkcjonalności. Pole Artyoma-Weillera było dość ciekawym zjawiskiem.

- Słyszałeś Orma, Endymion. Trzymaj nas z dala od tych statków. - powiedział kapitan, nie zapytał o czas do skoku. Nie było potrzeby jeszcze bardziej stresować Rity.
- Darius, słyszałeś? W razie walki nie zbliżać się do nich, bo będziecie robić za żarówki w mesie. Rozwalać na odległość. Po walce obowiązkowe odkażanie i badanie. Przekaż to swoim ludziom.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 21-08-2019, 20:40   #4
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Minęło może parę sekund gdy w rozbłysku energii zniknęły jednostki by wyłonić się tuż obok waszego okrętu. Endymion szarpnął za stery. Boczne dysze rozpaliły się od plazmy. Okrętem szarpnęło. Statek obrócił się, a Endymion dodał mocy na główne silniki i statek skoczył do przodu cały czas powoli wirując. By nagle szarpnąć w drugą stronę, gdy pilot przełączył dysze i wyrwał do góry. Desantowiec, który wyłonił się blisko nie czekał. Skoczył za Różą, był mniejszy szybszy. Odpalił swoje działka, które zapełniły przestrzeń chmurą pocisków. Jednak Endymion był w swoim żywiole. Pociski nawet nie zbliżyły się do jego okrętu.

Dariusa szarpnęło. Kompensatory grawitacyjne ledwo dawały radę przeciążeniom. Widział jak jego ludzi szarpnęło na uprzężach. Bardziej poczuł niż usłyszał jak coś uderzyło w pokład. Odwrócił się i ujrzał jak urocza Rose odpada od ściany zbrojowni i powykręcana ląduje na podłodze. Jej kończyny były powykręcane w dziwne strony.

Wieżyczki wiedźmy nie czekały obracały się jak szalone, gdy operatorzy próbowali namierzyć cel przy szarpaniu Endymiona. Wystrzelone promienie jednak nie sięgnęły mniejszej i szybszej jednostki.

Herc przesunął się na krześle tak by mieć dostęp do panelu sensorów i pomógł Kirze. Ta momentalnie wrzuciła na ekran kapitana pierwszy skan.
- Kapitanie! Nie mają tarcz a ich statek ma coś nie tak z poszyciem… Jest niczym sito… Jakby od środka coś naruszyło integralność...

- Pilot plan uników Omega 2, tak jak na ćwiczeniach. Lasery, synchornizujecie się z unikami. Po 20 milisekundach pilot wyrównuje lot, macie dwu sekundowe okno na strzał.
- Kira pokaż to Ormowi, może znajdzie coś w co możemy strzelić by szybciej skończyć zabawę.

- Już się robi Kapitanie. - powiedział Mechanik i zaczął przeczesywać obrazy wroga. Interesowało go odsłonięte poszycie, najlepiej w rejonie samego generatora, silników, przewodów paliwowych… nawet jeśli nie było odkryte. Strzał, dwa celne strzały i będą przepiękne fajerwerki.

Orn skupił się na newralgicznych elementach statku. Jednak poszycie tam nie było bardziej nadryzione jak w innych elementach statku.

- Zdjąć mi to gówno z pleców - rozkazał kapitan - Najlepiej chwycić mackami tu i tu - zaznaczył na schemacie i wysłał go szybko do obsługującego macki Orma. - Jak dasz rade zmiażdż mu kadłub, albo rzuć na kurs bombowca.

- Potwierdzam. - powiedział Orn i zaczął przygotowania do pochwycenia desantowca zgodnie z zaleceniem. Wszystko zależało od tego co się wydarzy, ale miał jasne wytyczne. Byle kontakt był jak najkrótszy...

Walka zaczęła przybierać na sile. Zdecydowanie doszło do kontaktu, rozmyślał Darius, kiedy ciężkie pancerze marines przymocowane uprzężami ledwo się trzymały. Polaris czuł ucisk w kościach i nieco krzywym kręgosłupie. Androidka spadła na ziemię i wykręciła się jak samobójca, który skoczył z wysokiego budynku.

To natężenie problemów, na chwilę sprawiło, że przestał myśleć o Lunie. Zamiast tego zastanawiał czy jeśli pochwycą magnesami wrogi statek to jaką taktykę mają przyjąć. Podobno w środku była radiacja niczym w samym zatęchłym Styksie. Musieli strzelać z dalszej odległości. DX9 miał całkiem dobry zasięg, reszta drużyny marines też nie grzeszyła brakiem wprawy jeśli idzie o strzelanie.

Darius nienawidził tych chwil oczekiwania, kiedy statki podejmowały walkę a on siedział stłoczony z swoimi ludźmi w ciasnym przedziale przy głównej śluzie.

-Wytrzymajcie ludzie. Kto wie, za ile będziemy wchodzić na te pojebane jednostki. Pamiętajcie o radiacji. W razie czego poddamy się leczeniu, ale antyrady nie wyleczą nas całkiem jeśli będziemy świecić jak wnętrze reaktora fuzyjnego.

„Luna co się kurwa z Tobą dzieje, potrzebuje Cię”. Pomyślał pirat i jeszcze raz spróbował złapać ją na kanale komunikacyjnym.

Endymion w ostatniej chwili szarpnął statkiem w bok. Wszystkich w środku rzuciło w przeciwną stronę. Statek ledwie musnął pokład jedną ze swoich magnetycznych płóz. Na pewno zarysował sukinsyn kadłub - pomyślał Cort. Gdy Kira wrzasnęła.
- MAMY PASAŻERÓW NA GAPĘ!!
- Ich marines musieli przeskoczyć podczas kontaktu!
- dodał Herc.

Desant przy takich prędkościach to samobójstwo...pomyślał Cort, ale nie zdążył nawet sprawy roztrząsnąć bo statkiem szarpnęło. To ramię orna rozwinięte niemal na pełną długość pochwyciło statek wroga. Statkiem ponownie szarpnęło gdy wrogi desantowiec zmienił ciąg próbując wyrwać się z pochwycenia. Ale trzecie ramię róży wczepiło się dokładnie w miejsce wskazane przez Corta.

- Status wrogiego statku zmieniony na pochwycony - chłodno potwierdził Orn. - Przystępuję do procesu wywierania nacisku na poszycie.

Jakby w odpowiedzi na te słowa Cort na swojej konsoli odnotował wystrzał z działka Hudsona.

- Drugi statek zbliża się i kontynuuje ostrzał - potwierdziła Rita

Endymion mimo dodatkowego obciążenia i szarpiącego się przeciwnika cały czas dokonywał ostrych manewrów unikowych. Wszystkimi wewnątrz szarpało na każdą stronę.

Cort wrzucił na główny ekran, który znajdował się nad konsolami sensorów obraz z kamer.

Obraz nie był dobrze doświetlony. Mimo to wszyscy oderwali się na sekundę patrząc jak 3 segmentowe ramiona oplatają okręt wroga niczym węże duszące ofiarę. Jednak ich wzrok przykuły 4 cienie kroczące niepewnie po poszyciu statku. Mieli na sobie bojowe pancerze kosmiczne, ale chyba samoróbki, bo po konturach nie można było rozpoznać typu, podobnie ciężko było rozpoznać uzbrojenie.
 
Mike jest offline  
Stary 29-08-2019, 10:20   #5
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Kapitan w skupieniu patrzył na ekrany analizując dane. Strumienie danych obmywały także jego drugi mózg, podawane przez niego rozwiązania były sprawdzone i przetestowane na różnych polach walk. Ale ortodoksyjne działania nie zawsze sprawdzają się w każdej sytuacji.
- Średni laser, wal w desantowiec. Spróbuj uszkodzić im silniki. Lekkie lasery… - zawiesił głos na sekundę - … macie po jednym snajperskim strzale do intruzów na poszyciu. Ale strzelacie tylko, gdy macie pewność, że nie traficie w nic istotnego na naszym statku. Darius, wychodzicie na spacer. Bądź w kontakcie z lekkimi laserami, spróbują paru odstrzelić. *

Rdzawą Różą wstrząsnęło kilka razy, tak iż Protopower ledwo minimalizował uderzenia. Na szczęście wnętrze pancerza posiadało tulące wyłożenie. Marine Dariusa rozglądali się nerwowo, przynajmniej Ci, którzy nie założyli jeszcze hełmów. Wiedział, iż oczekują na jego rozkaz. Niemniej w tej piekielnej sytuacji pozostawało im czekać. Włączony naścienny interkom ciągle dawał wiadomości z mostka, aż w końcu trafiła się okazja. Polaris sam nie dowierzał w to co słyszał. Wariaci, jakieś kompletne pojeby wskoczyły na Różę i spacerowali sobie po niej jak w niedzielę po parku na poszyciu ich okrętu.

Kapitan rozkazał im wyjść. Mężczyzna przełknął ślinę. Zrobił to drugi jak kiedy okazało się, że dowódca oprócz ich sił zamierza użyć lekkich laserów to zrzucenia nowego mięsa na statku. Musiał działać i był gotowy. Szybko zebrał się w sobie, kumulując gniew. Pytanie co z morałami jego ludzi?

-Czwórka, która boi się śmierci zostaje. Znajdziecie przeklętą Lunę i w razie naszej porażki brońcie załogi do końca. Reszta idzie ze mną.- powiedział głośno i wyraźnie Darius po czym skierował się do panelu przy śluzie.


Po krótkiej autoryzacji z mostka znaleźli się w dość dużym, sterylnie białym pomieszczeniu. Dekompresja, dekompresja oraz wielka próżnia usłana dalekimi gwiazdami. Nie zginę, jeszcze nie dziś, nie pozwolę na to, rozmyślał marine, kiedy on i jego najemnicy stanęli w grupie czekając na otwarcie głównej śluzy do ziejącej pustki.

Orn przyjrzał się odczytom oporu desantowca które wywierał na poszczególne chwytaki. Trzeba było dobrać precyzyjnie siłę na każdym z nich by równomiernie ściskały wrogi okręt. Wierzył w swoje umiejętności… tak, ten statek należało zniszczyć z precyzją godną zegarmistrza. Tylko dobrze dobrana siła miała tu słuszność inaczej… mogło być niepociesznie.*

Zanim śluza się zamknęła za Dariusem doszło do małego poruszenia w oddziale. W wyniku zamieszania po zamknięciu śluzy Darius się zorientował, że wszyscy obecni w ładowni najemnicy znaleźli się w śluzie. Nikt nie chciał wyjść przed kolegami na tchórza. Nikt nie chciał pokazać, że boi się śmierci...Darius zaklął zapominając, że jest na otwartym kanale… Zamieszanie momentalnie przycichło i uwaga wszystkich marines się na nim skupiła. W takich chwilach jak ta najbardziej brakowało mu Luny.

Wszyscy widzieli na ekranie jak ramiona zaciskały się jak węże. W ostatniej chwili Orn przesunął jedno ramię w kierunku dysz wylotowych. Kontrolował siłę nacisku. Nagle spostrzegł, że wskaźniki nacisku na jednym z ramieniu drgnęły. Struktura zostala naruszona! Przesunął w tamtą stronę drugie ramię i nacisnął z siłą obu. Nadwyrężone wsporniki w desantowcu nie wytrzymały. Przez ramię przeszło drganie ustępującego metalu. Stłumiony zgrzyt było więc słychać na okręcie. Orn podkręcił maksymalnie uścisk. Miażdżona konstrukcja musiała uszkodzić system napędowy. Bo dysza desantowca zgasła.

Bombowiec dalej nieskutecznie celował ze swoich laserów próbując sięgnąć róży. Promienie rozświetlały czarne niebo.

- ORN! Trzymaj tego Gnosjanskiego Gwałciciela Jeży jeszcze sekundę! - Krzyknęła Saren na kanale ogólnym.

Nie minęła sekunda a drżenie pokładu uświadomiło załodzę, że bateria średnich laserów przemówiła. Promienie trafiły prosto w dziób okręty wypalając w kokpicie gigantyczną dziurę, której krawędzie błyskawicznie stygły w przestrzeni.

Orn otworzył okno zatytułowane, “Wulgarne sformułowania Saren do sprawdzenia” i zapisał “Gnosjanski Gwałciciel Jeży”.

Chwilę potem na kanale ogólnym Hudson zawył tryumfalnie a hicks zaklął.

- Kapitanie! Statek wroga jest poważnie uszkodzony wydaje się unieruchomiony. Nasze działka rozpoczęły ostrzał celów na poszyciu.

- Przeciwnik nie odpowiada ogniem. - Dodał Herc.

Kapitan wyjął cygaro i i powiedział:
- Dobra robota, laser powtórz to trafienie, a ty Orm rzuć wrak na kurs bombowca. Darius, potrzebujesz wsparcia lekkich laserów na poszyciu? Jeśli nie to niech dadzą zajęcie bombowcowi.*

- Się robi Kapitanie! - odpowiedziała Saren

Sprzężone działko laserowe przemówiło ponownym impulsem laserowym. Przepalając skorupę statku na wylot. Resztka gazów zniknęła w niewielkiej eksplozji.

Orn nie czekał ramiona rozprostowały się, zaś ostatnie skierowało wrak na kurs kolizyjny z bombowcem

- Wrak porusza się kursem kolizyjnym najbardziej prawdopodobnego stożka kursu bombowca. Przy założeniu, że pilot powstrzyma się od gwałtownych zmian kursów.

- Kapitanie coś jest nie tak. Wygląda na to, że jakieś pozostałości okrętu przyczepiły się do macek. Nie wiem co to jakaś pluskwa??
- Sprawdzę - powiedział Rita odpalając nowe okno konsoli.
- Mamy też nowe kontakty na poszyciu! - Dodał Herc - mówiąc to wrzucił na ekran obraz z innej kamery. Było tam teraz widać 10 kombinezonów bojowych w szerszym ujęciu.
- Nasi są już na zewnątrz - mruknął Herc. Statkiem zatrzęsło od kolejnego zwrotu Endymiona.

Darius stał przy samej śluzie. Gdy tylko zaczynała się otwierać widział. Jak ludzie przypinają linki kombinezonów. Sam zaś skoczył do góry. Chciał złapać się górnej krawędzi śluzy i wyskoczyć wprost na wroga. Jednak Statek się odsunął. A Darius pofrunął w górę gubiąc kontakt ze statkiem. Momentalnie zawirowął w kombinezonie.

Zobaczył jak Dzikus wyskakuje za nim z bojowym okrzykiem na ustach. Choć jak zawsze z wyłączonym radiem. W ostatniej chwili Kabo złapał mutanta i przypiął jego linę do swojego pasa wychodząc swobodnie na powierzchnię kadłuba.

Dysze na ramionach i łydkach Protoarmora otworzyły się i rozpaliły bladym światłem napędów. Dario ruszył w kierunku okrętu. Przyziemił ciężko ledwo stojąc na nogach. Nawet kompensatory kombinezonu ledwo wytrzymały. Przeklęty pilot szarpał tym statkiem, jakby chciał strącić z niego jego i jego ludzi. Wszyscy z trudem wypełzli ze śluzy. Z trudem utrzymując równowagę w środowisku, w którym grawitacja zmieniała się z sekundy na sekundę. Jedynie Kabo górujący nad wszystkimi w swoim prymitywnym kombinezonie dawał sobie radę. Nad jego głową wyrysowała się smuga lasera z bombowca, musiała ich minąć o jakiś kilometr, mimo to Darius miał wrażenie, że było to tuż nad jego głową. Darius widział jak przeciwnik zbliża się do jego ludzi, którzy z trudem utrzymują równowagę. Goście z desantowca byli dobrzy. Parli do przodu, choć w na pół bezwładnych pozach. Jego ludzie nie dali by rady tak szybko poruszać się w takich warunkach. Ostatnie wypełzły spartany. Ich konstrukcja nie była przewidziana do walki w nieważkości. Poruszały się w iście żółwim tempie.

- O cholera! - jęknęła Rita - oni próbują się przez to włamać. Odcinam sekcje ramion. Izoluję strumienie danych… - Zamarła na chwilę. Po czym przebiegła palcami po klawiaturze i uśmiechnęłą się… - MAM CIĘ! - mruknęła. - Element wyizolowany. Tamtędy nie wejdą. Muszą mieć jakiegoś hakera. Postawiłem system w stan zagrożenia. Rozpoczynam proces izolowania danych mostka i awaryjnego zrzutu kopii danych.

Darius unosił karabin z trudem pokonując przeciążenie generowane przez statek gdy coś rzuciło się na niego z boku. Obrócił się i zamarł.



Przez wizjer wroga zobaczył jego twarz. Skóra odchodziła płatami, oczy przykryte bielmem. Twarz wykrzywiona w grymasie bólu. To coś było martwe a jednak walczyło i było cholernie silne.

Z trudem udało mu się opanować i strącić z siebie potwora. Upadł na poszycie i próbował się podnieść, choć nagłe zwroty Endymiona szarpały jego martwym ciałem znacznie mu to utrudniając!

Jego ludzie nie zareagowali prawidłowo. Widok grupy umarlaków ich sparaliżował. Wróg ich dopadł. Darius dostrzegł, że potwory mają w rękach noże monokrystaliczne.

Już miał coś krzyknąć ale było za późno. Jeden ze stworów wykorzystał zwrot statku i przeskoczył ostatnich parę metrów wpadając prosto na jednego z marines. Wbił nóż głęboko i wyrwał go niosąc w przestrzeń małe kuleczki krwi. Ciało marines zawisło bezwładnie przyciskane przez ochydne cielsko potwora.

Drugi stojący obok zdążył zasłonić się ręką. Ostrze zarysowało wizjer jego hełmu ale go nie rozhermetyzowało. Pozostali zdążyli się już przygotować.

W tych warunkach te potwory radziły sobie lepiej niż marines!

- Endymion, mniej rzucaj bryką, bo nasi ledwo stoją na nogach. - powiedział Cort patrząc na obraz z kamer zewnętrznych. - Średni laser, wal w bombowiec, lekkie wspomagacie naszych. Osłaniajcie te pozycje - zaznaczył i wysłał do strzelców. - Darius, co wy tam robicie, rozwalcie ich.*


- Kapitanie. - powiedział Orn beznamiętnie na łączu - W obliczu przeważającej siły wroga mogę zasugerować rekonfigurację i przeciążenie tarcz celem eliminacji zagrożenia. Jednak nasze siły również zostaną objęte tym działaniem i istnieje ryzyko wysokiego szczebla również i ich eliminacji. Co więcej, również nasze tarcze mocno oderwą.

- Nie działajmy pochopnie, ludzie Dariusa powinni sobie poradzić, to profesjonaliści. - odpal kapitan - Prawda Darius?*

- Kapitanie, propozycja - odezwał się Endymion nie odrywając się od sterów - Herc mnie zastąpi, a ja lecę do chłopaków na poszyciu. Mój gatling może się przydać.*


Darius patrzył z wściekłością jak jeden z umarlaków wbija ostrze monokrystaliczne w ciało jednego z jego marines. On sam widział dostatecznie dużo gier i filmów, by wyobrazić sobie zombie, jednak spotkanie takiego stwora w prawdziwym świecie nieźle go zaskoczyło. Złapał DX9 i pewnym chwytem zaczął namierzać przeciwników. Jego pancerz wspomagany świetnie radził sobie w wirującej, pędzącej próżni, mimo to niektórzy z najemników w pancerzach Hoplitów nie najlepiej dawali radę z przeciążeniem oraz ciągle zmieniającą się orientacją. Przeklął siebie, iż naraził żołnierzy na zbyteczną śmierć. Może nie powinien podburzać ich ego kiedy stali przy śluzie.

-Jebać to…- szepnął do siebie a potem odezwał się na ogólnym kanale komunikacyjnym.- Tak kapitanie damy radę. Mamy przewagę bo nie posiadają broni dystansowej. Przynajmniej tak mi się wydaję. Są jednak wyposażeni w noże a ich siła zdecydowanie przeważa możliwości zwykłego człowieka. Mam, kurwa nadzieję, że nie promieniują radiacją. Niemniej cokolwiek im to zrobiło musi mieć związek z promieniowaniem. Damy radę. Bez odbioru.

Polaris chwycił potężnego Hadesa i nacisnął spust, kiedy namierzył chodzącego trupa. Szybka, świszcząca wiązka zielonej energii pomknęła jak błyskawica.

- Zostań, tu się bardziej przydasz. Wyrównanie lotu im pomoże - odparł Cort. - Zanim się przebierzesz w pancerz i tam dotrzesz może być już po wszystkim.*

Endymion wyprostował lot. A lekkie działka od razu odpowiedziały ogniem. Załoga kokpitu widziała jak jeden z oddalonych zombi dosłownie wyparował od pasa w górę. Drugiemu laser przeleciał przed oczami. Minął jego hełm dosłownie o milimetry.

- Kapitanie Bombowiec jest poza zasięgiem - zameldowała Saren - Mam go na celu jak tylko wejdzie w zasięg usmaże ich.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 21-10-2019, 17:00   #6
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Mój jest ten co dopadł Henrego - Warknął na ogólnym Aulies podnosząc swój karabin i naciskając na spust
- Biorę tego przy szefie odparła Meri.

Jakby na rozkaz oba karabiny rozbłysły wiązkami kierunkowymi skondensowanych laserów. Krótkie potrójne impulsy przeszły przestrzeń. Stojący koło kapitana zombi otrzymał trafienie w głowę. Wizjer wyparował razem z połową wykrzywionej twarzy umarlaka.

Strzały Auliesa uderzyły w potwora, który zabił ich kompana odrywając go i odsyłając w przestrzeń.

Przed oddział wyrwał się dzikus pochylony gnał do przodu. Musiał się drzeć w niebogłosy. Ale wyciszony mikrofon ratował poczytalność załogi. Niepozorny mutant odbił się od pokładu i pofrunął w przestrzeń uderzając swoim długim monokrystalicznym sztyletem prosto w pierś jednego z nadciągających wrogów. Objął go stopami niczym małpa i dźgał i dźgał… i dźgał…

Obok jednego z marines mierzącego się z umarlakiem wyrósł Kabo! Niemal dwa razy wyższy wziął zamach swoim olbrzymim tasakiem. Marines w ostatniej chwili uskoczył płasko na pokład. A potężne cięcie rozpołowiło przeciwnika. Kabo złapał za górną połowę unoszącą się w przestrzeni i wrzasnął na ogólnym kanale.

- ŚWIEŻE MIĘSO!!!!

Pozostałym żołnierzom nie trzeba było lepszego przykładu. Dobyli swoje noże i ruszyli do ataku. Stwory były jednak silne. Zbyt silne. Oparły się atakom marines. Choć zostały cofnięte do defensywy.

Darius podniósł swój karabin i wystrzelił. Zsynchronizowane dysze pancerza oraz kompensatory w ramionach pancerza szarpnęły próbując skonpensować odrzut broni w próżni. Miniaturowa kometa rozgrzana do niewyobrażalnej wprost temperatury pomknęła prosto w cel. Oślepiony laserem truposz nawet nie zauważył co większość jego ciała zamieniło w dymiące grudki popiołu unoszące się w próżni.

Cofając broń Darius spostrzegł, dziwną metaliczną substancję, która przywarła do jego pancerza. Przeleciał po niej jakiś impuls elektroniczny. Na hudzie kombinezonu pojawił się komunikat migający na czerwono “Wykryto próbę przełamania zabezpieczeń systemu”...

Orn patrzał na odczyty i coś mocno się nie zgadzało. Wprowadził odpowiednie hasła i zdecydował się dowiedzieć dokładnie kto, lub co próbowało się włamać i co najważniejsze skąd. Następnie planował wyizolować ten element..*

Kapitan nie lubił wchodzić w kompetencję swoich podwładnych, ale dzięki kamerom z różnych kątów dysponował lepszym obrazem sytuacji taktycznej od Dariusa.
- Zdejmijcie tego z prawej, to wam oczyści flankę do dalszego działania.

Orna zaniepokoiła próba przejęcia kontroli nad ramionami statku. Natychmiast wywołał auto analizę. Znalazł sygnał zablokowany przez Ritę. Sygnał był rozproszony jakby nadawało go wiele niewielkich nadajników ale doskonale zsynchronizowanych. Złapał częstotliwość i otworzył osobny kanał do pojedynczej jednostki. Nie przewidział, że sprawy potoczą się lawinowo. Jego okna jedno po drugim zaczęło się zamykać. To coś natychmiast się przekonfigurowało i wykorzystało tą jedną jednostkę jako tunel transmisyjny… Jak tak chcą pogrywać… Przełączył okna i sięgnął do pokładowych aplikacji ICE. Wybrał czarną ikonkę i pchnął przez łącze. Impuls elektroniczny powinien usmażyć kanał łączący. Ku zdziwieniu stwierdził, że stracił połączenie z całą grupą nadajników na ramieniu… Czyżby impuls usmażył je wszystkie?
Nie czekał jednak. Była to na tyle istotna informacja że wrzucił ją na panel dla wszystkich.

Pilot delikatnie zawrócił. Ustabilizował kurs i rzucił do intercomu.
- Saren, jest twój!

Była gladiatorka tylko na to czekała. Potężne impulsy sprzężonych laserów przemknęły przez przestrzeń wgryzając się w bombowiec. Oślepiony bombowiec nie zauważył pędzącego w jego kierunku wraku desantowca. Obie jednostki wpadły na siebie. Naruszona konstrukcja desantowca ustąpiła rozpadając się na setkę drobnych kawałków. Bombowiec był bardziej opancerzony. Uderzenie mocno nim wstrząsnęło i statek wpadł w korkociąg. Był teraz idealnie wystawiony do strzału.

Potwory na pokładzie ruszyły do ataku ich siła jednak nie na wiele się zdała. Gdy pilot wyrównał lot i technika oraz zgranie oddziału spychało je dalej.

- Bombowiec jest mocno uszkodzony - zakomunikowała Kira - Jego konstrukcja też jest naruszona tak jak w desantowcu.
- Wydaje się promieniować takimi samymi przeciekami radiacji.
- Dodał Herc.

Torba przypięta przy swoim panelu w ładowni z trudem powstrzymywała mdłości. Na ekranie widniała stopklatka z wykrzywioną gębą umarlaka. Dopiero alert o włamaniu do systemu Protopowera oderwał ją od paskudnej gęby. Wtedy też nadeszła informacja od Orna. Nie czekała wywoła okno z aplikacjami statku i wrzuciła ikonę czarnego lodu prosto w łącze, którym próbowały przedostać się wirusy..

Darius ruszył w paru skokach na lepszą pozycję do strzału gdy na hudzie pojawił się komunikat. Połączenie mostkowe! Zamarł nie bardzo rozumiejąc i wtedy impuls szarpnął jego pancerzem. Zobaczył w dół na metaliczną plamę. Która rozbłysła potężnym wyładowaniem i odpadła od jego pancerza. Zaklął długo i przeciągle widząc. Że pod plamą jego pancerz został zgrabnie wyczyszczony z farby metal zdawał się być wręcz wypolerowany!

Endymion skręcił wirtualne stery. Manewr był łagodny, aby nikt z poszycia mu nie zleciał, ale pozycjonował okręt dla oddania strzału, aby jak tylko bombowiec znajdzie się w zasięgu można go było podziurawić jak sito ze wszystkiego co mają.

Statek delikatnie zmienił kurs idealnie wystawiając się do strzału prosto w wirujący bombowiec.

Na pokładzie wrzało. Marines rzucili się do ataku ze sztyletami. Jednak ich przeciwnicy walczyli zaciekle mimo przewagi liczebnej po stronie załogi Róży. Kilku Marines mogło przysiądz, że rozszczelniło tym sukinsynom kombinezony, ale te umarlaki zdawało sobie nic z tego nie robić.

Nawet wściekłe ataki dzikusa i Kabo były unikane lub odpierane.

Do boju włączyły się wreszcie pancerze spartan. Berch wparował z tarczą odpychając jednego z truposzy prosto w stronę Ferusa, który nadział go na swój miecz.

Aulies i Merii udało się obejść walczących i dwa wyborowe karabiny laserowe ożyły. Wypalając dziury w 2 trupich załogantach desantowca. Były to ryzykowne strzały, ale skuteczne.

Pozostał ostatni wściekły truposz. Który rzucił się do szarży. Zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że jego oddział został już wybity.

Uniknął tasaka Kabo dopadł do Luciena. Ciął najpierw nisko w udo, rozrywając kombinezon. A gdy marine próbował zatkać rękami dziurę. Wbił sztylet pod hełm. Wszyscy dookoła widzieli jak Lucien zakaszlał obryzgując cały wizjer fontanną własnej krwi.

- Wykończcie ten bombowiec - powiedział przełączając ekrany na skanery. Zastanawiały go te nagłe ataki. Zaczęły się chwilę po kontakcie z desantowcem. Coś, może jakieś drony przelazły na ramiona. Sprawdził nagrania z kamer na dużym zbliżeniu, ale dronów nie było widać… hmm, podobnie było z atakiem na pancerz. Kontakt i chwilę potem atak.
- Mamy tu chyba nową technologię - powiedział do Orma - Jakąś eksperymentalną. To może być jednak część naszego zlecenia… w jakiś pokręcony sposób. Jeśli zhakowano systemy tych dwóch okrętów to ona mogły spotkać naszą zgubę. Zbyt dużo kasy jak na prostą robotę oferują. Sprawdźcie nawet oczywiste rzeczy, których normalnie się nie sprawdza przy takich atakach, to coś działa nietypowo.

- Przyjęte. Uruchamiam diagnostykę D23Z7. - odpowiedział Orn nie widząc błędu logicznego. Byli w bitwie, więc nie było co się bawić w pełną diagnostykę. Taka to trwa godzinami nawet. Grunt to na szybko znaleźć nieścisłości, a następnie je naprawić, lub odciąć bez szkód dla skomplikowanej maszynerii.

Endymion przeanalizował sytuację, i stwierdził, że chwilowo… może podzielić swoją uwagę. Okręt był ustawiony i najbliższe minuty gapił by się tylko we wskaźniki. Więc równolegle do Orm puścił własnę, ręczną diagnostykę.
- Helion, diagnozuję dla ciebie systemy podwykonawcze pod kątem trzeciorzędowych fluktuacji pozanormalnych.
Nie musiał nic więcej sugerować, Orm wiedział co to oznaczało i w jaki sposób z tym współgrać.

Orn rozpoczął analizę wszystkich danych. Nie miał wystarczających czujników na poszyciu. Ale wykorzystał pancerze spartan. Ich czujniki wystarczyły do analizy powierzchni. Było tam mnóstwo zakłóceń radiacyjnych. Jednak o znacznie niższej mocy aniżeli te nadawane z wrogich statków. Zakłócenia miały charakter powierzchniowy rozchodzący się na podstawie wektorów ruchu oddziałów desantowych. Sygnały były jednak słabe i rozproszone. Na szybko udało mu się zlokalizować 2 większe grupy, jednak zbliżała się do pancerzy spartan, druga w kierunku stanowiska sensorów. Pierwszy raz się z czymś takim spotkał. Orn przekazał informacje na odpowiednie stanowiska. To coś były definitywnie techniczne jednak miało wiele cech żywego organizmu. Zaczynało go to fascynować. Koniecznie potrzebował przynajmniej jedną próbkę tego… Zastanawiał się co stało by się gdyby jednak otworzył łącze i pozwolił na wejście tego czegoś do systemu. To było fascynujące… Analizował dane z pancerza Dariusza. To coś musiało pobierać materiał z zewnątrz… Dlatego te statki miały naruszoną strukturę. Ciekawe w jakim celu pobierały ten materiał.

- Rita przesuwam wiązkę lasera komunikacyjnego na tą grupę zbliżającą się do czujników spróbuj puścić atak przez nią. - Powiedział Herc przesuwając się z powrotem do swojego stanowiska i przełączając coś na swoim panelu.

- Mam to coś! - sapnęła.

- Ledwo - dodała Kira, bardziej skupiając się na tym co robią inni aniżeli analizować napływające dane.

- Berch.. Może zapiszczeć ci w głośnikach - krzyknęła Torba na ogólnym kanale.

Pisk sprzężenia, nawet jeśli uprzedzony ostrzeżeniem, nie należał do najprzyjemniejszych. Ale był skuteczny. Czarnoskóry wojownik zakuty w pancerz zobaczył jak po poszyciu statku, tuż koło jego opancerzonej nogi przeskakuje iskra wyładowania.

Orn patrzył w przerażeniu jak kolejne połacie poszycia oczyszczane są przez wyładowania. Sygnał stał się bardziej chaotyczny. Im mniej tajemniczej substancji tym zdaje się słabsza. Zobaczył, też, że kumulują się kolejne zbiory w pobliżu unieruchomionych ciał wrogów. Zupełnie jakby z nich wypływały… To było fascynujące!

Lasery na statku przemówiły. Strumienie trafiły prosto w wrogi statek rozrywając go na części. Średnie lasery trafiły idealnie w reaktor. Eksplozja wypaliła resztki atmosfery na statku, razem z większością jego konstrukcji. Niewielkie szczątki zasiliły przestrzeń wokół nich.

- IHHAA!! - Poniósł się okrzyk zwycięstwa po otwartym kanale.
 
Mike jest offline  
Stary 29-10-2019, 10:38   #7
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
- Pozbądźcie się wszystkich ognisk tego dziwnego sygnału - Powiedział kapitan, szybko oznaczał wykryte przez skanery miejsca i przesyłał do Torby.

Orn wiedział, że zniszczenie tej cudownej technologii która ich atakowała byłoby nieodpartą stratą. Logiczną stratą, ale nadal katastrofalnie… nieprzyjemną. Nie widział nigdy czegoś takiego! Może… może z unieszkodliwionego elementu da radę się jednak coś pozyskać?
Rozpoczął wzmożoną analizę zjawiska. Musiało mieć słaby punkt. Dla przykładu… częstotliwość, która by to unieszkodliwiła, zniszczyła, lub wyraźnie osłabiła, czy też zerwała połączenie między ogniskami. To była technologia, a technologie często miały taką słabość. Ta technologia jednak była nader inteligentna…*

Załoga zabrała się za wypalanie zjawisk. Sprawdzona metoda z atakami hakerskimi sprawdzała się idealne. Ewidentnie nośniki sygnału nie nadążały z konsolidacja. Ataki słabły były powtarzalne. Zaś odpowiedź załogi była definitywna. Zarówno Rita jak i Herc oraz Torba aktywnie paliły każdy silniejszy sygnał.

Endymion przekierował kamerę teleskopową w stronę zagrożenia i puścił standardowy skan optyczny.

Orn zobaczył napływ nowych danych natychmiast otworzył już chyba setne okno i zaczął analizować dane. Skany w pasmach niewiele dawały, podobne dane miał już z innych skanerów. Już miał zamknąć okno ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Sięgnął po skan wysokiej rozdzielczości i przybliżył maksymalnie obraz. Zbyt duże piksele wypełniły obraz. Ale Orn zobaczył tam ruch. Wydał polecenie zwiększenia przybliżenia. Skanery ponownie przeskanowały przestrzeń. Zobaczył to!! To coś przypominało setkę niewielkich robocików przypominających kształtem miniaturowe żuki z wieloma kończynami. Roboty splatały się między sobą tworząc coś na kształt sieci. Poruszały się w synchronizowany sposób. Nagle przeszła przez nie fala. Sieć się rozpadła zaś pomiędzy robotami przeskakiwały wyładowania elektryczne. Zbiór, któremu się przyglądał został właśnie wypalony!

To był jakiś rodzaj nanotechnologii! Ale zachowanie tych robotów się nie zgadzało! W ich ruchach kryło się zbyt wiele chaosu. Przywrócił nagranie otworzył je ponownie i jeszcze raz. Każdy z tych robocików był nieco inny. Różnice nie były wielkie, zupełnie jak między stworzeniami pochodzącymi z tego samego gatunku. To też się nie zgadzało! Robot powinien być stały, ewentualnie powinno być kilka konstrukcji w zależności od zadania. Tu każdy jeden się różnił! Przewijał klatkę za klatką, było ich tysiące! Nie miliony! różnych… To coś się nie zgadzało! Kto mógł stworzyć taką technologię!. A wszystkie potencjalne próbki były wypalane na powierzchni statku… Tracone bezpowrotnie!!

Na pokładzie wrzało. Potwora otoczyli marine. Ten nawet nie obejrzał się wykrzywił tylko ciało w niemożliwy sposób i rzucił się w bok. Marine który tam stał nie zorientował się co go trafiło w pierś. Dźgnął na oślep potwora tak samo jak piątka jego kompanów. Zakotłowało się od pancerzy i błyskających ostrzy. Po chwili marine odstąpili. Jeden z nich jednak nie wstał. Zagrożenie zostało wyeliminowane.

Wszyscy jednak jak jeden mąż obrócili się w kierunku ich dowódcy, który stał w oddaleniu trzymając karabin… Jako jedyny nie dołączył do ataku. Marine bez słowa zajęli się wyrzucaniem zwłok w kosmos i zabieraniem swoich poległych.

Max Ibershtein..
Jaśmin..
Rudy...

3 dobrych ludzi była właśnie odpinana i powoli transportowana w stronę śluzy.

- Skok jest gotowy! - zakomunikowała Rita. Przerywając ciszę.

Na wszystkich konsolach pomarańczowa ikona przygotowania skoku zmieniła się na zieloną.


- Kapitanie. - usłyszał monotonny i zdawałoby się nawet twardy głos Głównego Mechanika dowódca jednostki - Pozyskanie nietkniętej “żywej” próbki ogniska i ciało agresora jest kluczowe dla zrozumienia tej technologii. Nanotechnologii najwyższej próby. Złamanie kodu i procedury jest kwestią czasu. Widzę pewny zarobek na rynku Terrańskim… nie, na każdym rynku… w milionach. Dziesiątkach milionów i swoją część przysług od kupca na przyszłość. Przepuszczenie tej okazji jest nielogiczne. Zalecam natychmiastowe działania zabezpieczające. Druga taka szansa się nie zdarzy.
Tak, Orn zwracał się do podstawowej potrzeby istot żywych… pozyskania zysku i uniknięcia straty. Prawda jednak była taka, że chciał tą technologię mieć dla siebie i tylko dla siebie. To była anomalia anomalii… tak jakby eksperyment poszedł wręcz legendarnie dobrze i katastrofalnie źle za jednym razem! To było… intrygujące!

- Oni też mogli tak myśleć - powiedział o agresorach. - każdy kontakt z tym czymś kończył się próbą infekcji. Jak pobierzesz próbkę by nie doprowadzić do infekcji całego statku?
- Ta technologia reaguje ze stalą. Bezpiecznym jest założenie, że tworzywo sztuczne będzie odporne. Ustalę częstotliwość która zdezaktywuje te nanoboty. Ciało ożywieńca pomoże nam zrozumieć jak się przed nimi bronić i nakieruje na mondus operanti tej technologii. - odpowiedział Helion.
- To nowa technologia, tu nie ma bezpiecznych założeń. Bezpieczne założenia zabijają. Liczą się tylko i wyłącznie twarde dowody. Przedstaw je, albo pozbywamy się tego wszystkiego.
- Przystępuje do skanu celem wyłączenia funkcji operacyjnych próbek. Wnoszę o nie neutralizowanie pochopnie skupiska D67C2.
- Dobra, na razie to oszczędzimy, do czasu kompletnego skanu. - zdecydował kapitan. - Skok w pogotowiu, sprawdźcie czy nie ma tu czegoś jeszcze. Darius, raport. Dlaczego 3 ludzi nie żyje?*


Po krótkiej kwarantannie w śluzie i solidnym skanie marine zostali wpuszczeni na poklad. Mimo ruchu w ładowni panowała krępująca cisza. Nawet Orn zauważył pewną nieprawidłowość gdy przeciskał się do śluzy. Z prowizorycznie przygotowanym pojemnikiem. Był sfrustrowany. Nanoboty posługiwały się częstotliwością radiową. Jej zakłócenie jednak nie przerywało transferu. sprawdził możliwość wiązek kierunkowych laserów, innych pasm optycznych. Ta masa robotów zdawała się korzystać z wszystkiego. Chyba nawet na poziomie promieniowania. Mógłby przysiąc również że zaobserwował regularności w przyjmowanym kształcie. Więc może kontaktowała się też poprzez sygnały optyczne. Improwizowany pojemnik był sporym szklanym słojem zamykanym w ołowianej skrzyni. Uziemiony i ekranowany. Liczył, że pozostałe sygnały odetnie powłoka statku.

Ostatnia niewypalona próbka znajdowała się niedaleko włazu. Stało przy niej 2 marines kierując w jej stronę broń. Struktura przesuwała się powoli. Pozostawiając za sobą pas ogołoconego metalu.

Orn widział jeszcze parę tego typu ogołoconych ścieżek na poszyciu. Przy pomocy szklanych przyborów nabrał nanobotów do swojego pojemnika. Resztę wypaliła Rita, która od dłuższego czasu czekała z kciukiem na przycisku…

Orn patrzył z fascynacją jak na jego oczach iskry przeskakują miedzy miniaturowymi robotami, a ich szczątki rozpływają się niczym mgła w przestrzeni…

Zawrócił do środka. Frustrujące było oczekiwanie na krótką kwarantannę i pełny skan. Ale gdy poziomy atmosfery się wyrównały i śluza się otwarła. Zobaczył grupę żołnierzy wpatrującą się w niego w milczeniu. Niektórzy trzymali w ręku jeszcze broń.. On zaś trzymał w ręku słój z czymś co zabiło 3 ich kompanów… Trzymał i niemal tulił…

Z pomieszczenia z pancerzami wspomaganymi wytoczył sie Darius. Wzrok miał rozbiegany a jego ręce się trzęsły gdy próbował coś wyciągnąć z kieszeni. Przewrócił skrzynkę z narzędziami pozostawioną przy wejściu przez Torbę. Wszyscy odwrócili się w stronę odgłosu. Na czas by zobaczyć jak z rozstrzęsionych rąk ich dowódcy wypada woreczek z białym opalizującym proszkiem. Darius zaklął i ukląkł próbując złapać worek. Uderzył w niego otwartą dłonią. Worek pękł rozrzucając dookoła proszek. Darius się skulił, próbując dłońmi go zagarnąć, ale dłonie miał duże i strasznie mu się trzęsły.

Po chwili podniósł się i kopnął ze wściekłości skrzynkę narzędziową udając się w stronę swojej kajuty. Zabrał po drodze swoją broń..

Oczy jego podwładnych odprowadziły go w milczeniu. W powietrzu unosił się gorzki smak pogardy.

Orn korzystając z odwrocenia uwagi przemknął do maszynowni. Gdzie przy szumie wymienników powietrza miał swój maszynowy spokój.

Drogę zagrodził mu jednak stary. Twarz miał wysuszoną, włosy przerzedzone. Jego kombinezon miał chyba tyle lat co on. Orn zawahał się na moment nie pewny o co chodzi staremu mechanikowi. Ten sapnął i powiedział.
- To co tu przyniosłeś sprowadzi pecha na tą załogę. Nikt z Róży nie zejdzie żywą nogą na powierzchnię planety. To coś jest jak dżuma. Zaraza, która nas zniszczy. - Orn już miał zaprotestować, był przecież pewny zabezpieczeń, jednak stary podniósł rękę nie pozwalając mu dojść do słowa. - Nie chodzi o to ustrojstwo… Tylko o chciwość. To coś warte jest dużych pieniędzy… A chciwość jest zaraźliwa, nie jedną załogę doprowadziła do otwierania śluz i wyrzucania tego co z nich pozostało… Chciwość wywołuje najgorsze zwierzęce uczucia. Mamy na tym statku oddział najemników. Każdy z nich zabiłby za ochłapy… A ty masz w rękach skarbiec… Pomyśl co oni zrobią jak dojdą do tych wniosków… - Położył dłoń na ramieniu Orna, który się odruchowo cofnął i dodał - zniszcz to synu… Dla naszego dobra.. - Po czym odsunał się i ruszył w swoją drogę. Orn odetchnął z ulgą wszedł do swojej kajuty, która tak naprawdę była warsztatem i zamknął gródź. Położył pojemnik na stole i ostrożnie wyjął z niego słój. Robociki oblepiły równomiernie powierzchnię słoja od środka. Orn uśmiechnął się na widok ich srebrzystych korpusów. Nierozróżnialnych bez powiększenia. Wyglądało to jak żywa rtęć. Żyjący metal! Święty graal był w jego rękach.

Główny Mechanik nie mógł zaprzeczyć “wizji” Starego. Ludzie byli ułomni i kierowali się prymitywnymi, atawistycznymi pobudkami… ale to była technologia! Technologia jakiej świat nie widział! Prawda… Stary był trochę nawiedzony, ale szanował tego lunatyka. Faktycznie nie raz przyznawał mu w duchu rację, że wcześniejsze iteracje pewnych technologii były nie dość, że prostsze w obsłudze to i nawet w naprawie. Kosztem wydajności rzecz jasna… ale mniejsza o to! Trzeba będzie się rozmówić z kapitanem by trzymał ludzi za kark mocno. Powie się prawdę, że tylko On, Orn, miał prawo do badania i obracania tym materiałem… tylko czy to wystarczy? Nie byłby zadowolony musieć przedwcześnie “unieszkodliwiać” próbkę! Tak, trzeba zrobić zabezpieczenie by w razie “przeszkód” móc wszystko sprawnie zneutralizować! Nie mniej nie chciał porzucać badań!

Badania musiały jeszcze chwilę jednak poczekać. Musiał naprawić Rose którą widział przelotnie na podłodze. Zamknął nanoboty na cztery spusty i zdał raport kapitanowi. Kiedy on będzie pracował potrzebowali każdego naprawiacza, a Rose… nim była. Dokładnie tak jak sobie obmyślił. Prace nad dokładnym wyizolowaniem błędu w oprogramowaniu który spowodował jej przykry stan przyjdzie czas później. Tak, czekała go rozmowa z kapitanem.

Cort pozwolił na zdjęcie kombinezonów. Sytuacja wydawała się uspokojona. Rozkazał Endymionowi utrzymywać się w rozsądnej odległości od punktu skoku wyliczonego przez Ritę. Koordynaty ważne były jeszcze przez parę godzin.

Coś mu nie dawało spokoju, już parę minut miał wrażenie, że o czymś zapomniał. Wszystko się uspokoiło… Ale nagle sobie przypomniał. Gdzie do cholery była Lasyja. Nie wyszła na pokład z marine ani nie pojawiła się w kajucie. Natychmiast wywołał jej transporder… Nie odpowiadała. Wywołał ją jeszcze raz.

- Lasyja zgłoś się… - Dalej głucho.

Wywołał na konsoli pozycję jej transmitera. Powinna być u siebie w kajucie… Na pewno nie przespała alarmu bojowego. Całym statkiem tłukło!

- Herc przejmujesz mostek! - warknął zły… Sam nie wiedział dlaczego.

Wypadł na wąski korytarz. Zobaczył jak idą nim Saren z Hicksem. Saren żdurnęła drugiego żołnierza i pokazywała uchwyt na konsoli sterowania działem.Mówiła z przejęciem. Zapewne opisywała jak rozwaliła któryś ze statków.

Kapitan przerwał jej i kazał razem z hicksem iść za nim… Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Miał złe przeczucia.

Drzwi ich wspólnej kajuty były zamknięte. Wstukał kod… Drzwi pozostały zamknięte… Saren z Hicksem spoważniali. Zaklął wściekły wstukując kod kapitańskiego przełamania zamku. Drzwi się rozszczelniły i zaczęły się otwierać… Jak na gust kapitana zbyt powoli. Zupełnie jakby świat zwalniał robiąc mu na złość.

Pierwsze co dostrzegł to czerwoną kałużę. Nim się drzwi rozsunęły do końca kapitan był już w środku a Saren waliła w przycisk interkomu wzywając pomocy z ambulatorium. Hicks zaś stał z otwartą szczęką i oczami szklącymi z mieszaniny strachu i niedowierzania.

Całe pomieszczenie było zdemolowane. Wszędzie było widać ślady walki. Wszędzie widać było rozbryzgi krwi. Pośrodku pomieszczenia oparte o krawędź łóżka leżały dwa ciała zalane krwią. Luna Fender wygięta w nienaturalnej pozycji z odstrzeloną połową twarzy patrzyła jednym otwartym okiem na Hicksa. Lasyja miała zdartą maskę, pokaleczoną twarz i sterczący z piersi długi bojowy nóż piechoty terrańskiej. Była blada. Wszędzie było mnóstwo krwi.

Kapitan dopadł ciała swojej żony bezceremonialnie strącając ciało sierżant. Objął ją delikatnie przejechał palcami po zakrwawionej, bladej twarzy. Jej ciało było takie lekkie.

W drzwiach pojawiła się Mamba z Chou. Miały ze sobą zestawy medyczne. Mamba bezceremornialnie odsunęła kapitana i wzięła od chou sensory z zestawu medycznego…

- Jeszcze żyje… Ale ledwo - sapnęła z ulgą Mamba. Sięgając po coś do zestawu. - Chu sprawdź drugą!

Chu doskoczyła z podobnym skanerem do sierżant. Tam skaner na wyświetlaczu nie wskazywał żadnych oznak życia.

W drzwiach pojawił się Darius w rękach trzymał swój potężny karabin. Jego źrenice były niesamowicie wręcz rozszerzone, hiperwentylował!

- TA SUKA ZABIŁA LUNĘ!!! - Warknął unosząc karabin - Spierdalać mi z linii strzału! - Powiedział odbezpieczając broń.*

Kapitan płynnym ruchem doskoczył z boku i podbił broń w górę, chcąc trzasnąć Dariusa lufą w twarz i jednocześnie pozbyć się zagrożenia postrzałem Lasyji i Mamby.
- Obezwładnić tego ćpuna!*
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 29-10-2019, 11:25   #8
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kapitan zawahał się przez moment. Ten potężny karabin mógł zniszczyć statek. Ten zaćpany świr mógł zniszczyć Różę. W kapitanie obudził się stary wojownik. Wyskoczył podbił do góry broń. A gdy ta była na wysokości twarzy uderzył w nią łokciem z zamachu wykorzystując całą siłę swoich nóg. Ulubiona broń dariusa uderzyła go w twarz z głuchym trzaskiem łamiąc nos . Darius wyleciał na korytarz. Cały czas trzymając broń w rękach . Natychmiast doskoczyła do niego Saren. Zwinęła się w pół piruecie i podcięła mu nogi. Nim się zorientował były dowódca marines wyrżnął głową w ścianę niemal tracąc przytomność. Doskoczył do niego Hicks Łapiąc za rękę i wykręcając ją w stawie. Saren doskoczyła unieruchamiając drugą rękę. Odkopnęła na bok jego karabin. Chou w momencie podrzuciła im samo zaciskający się pasek, którym skrępowali Dariusa. Ten rzucał się po podłodze wściekły. Wszędzie było pełno krwi z rozwalonego nosa. Saren zawinęła się w uchwycie i docisnęła kolanem jego głowę do podłogi. Jęknął podduszony i po dwóch sekundach uspokoił się. Najwyraźniej zdał sobie sprawę, że został pokonany.

- Zwiążcie go porządnie i zamknijcie. Niech go pilnuje dwóch ludzi. Najlepiej wy. Nie wiem czy to bunt czy tylko głupota. Potem go przesłucham jak wytrzeźwieje. - rozkazał i odwrócił się do Mamby - Co z nią? Potrafisz ją postawić na nogi?

NIeświadomy niczego Orn po zabezpieczeniu swojej bezcennej próbki opuścił swój warsztat. Chciał znaleźć swojego robota. Zobaczył ją w magazynie serwisowym. Pochylał się nad nią Rufus. Jego przetłuszczone włosy opadały mu w strąkach na twarz. Jego cybernetyczne ramię szumiało odsłoniętymi serwomechanizmami. Orna wiecznie raziły niedbałe przeróbki, których dokonywał na odsłoniętych mechanizmach Rufus. Szczególnie odsłonięty wirnik stabilizatora. Nie bez przyczyny go zabudowują! To coś może obciąć komuś palec. Rufus coś żuł. Szczęka chodziła z góry do dołu. W dłoni miał lutownicę i kombinował coś przy karku Rose. Wpół leżała na stole wypinając krągłe pośladki w stronę paskudnego mechanika.
Orn podszedł bliżej. Rose zdawała się być bardziej niż zadowolona opierała dłonie na stole a wyraz jej twarzy świadczył o zadowoleniu. Gdy go zobaczyła, a mechanizmy rozpoznawcze przypisały tożsamość właściciela. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i starała się do niego pomachać ręką
- Lalunia nie ruszaj się bo ci coś spierdolę i będziesz się nadawała nawet do swojej pierwotnej roli…. KURWA - jęknął, a światło w oczach Rose zgasło. Jej ciało opadło na stół. Wtedy dopiero się okazało, jak wiele robot wkładał w utrzymanie “pozycji”. Teraz ciało robota nie przypominało chętnej prostytutki a jedynie nieco przyciężkiego manekina.

- Kurwa! Kurwa i jeszcze raz Kurwa mać! - Rufus powtarzał, we wściekłości odrzucając lutownice na stół. Podniósł wzrok na Orna. - Szefunciu! To nie moja wina… Mówiłem tej niedymanej dawno laluni by się nie wierciła jak podlutuje zasilanie, które zerwała wdzięcząc się do trepów. A ta musiała się wiercić i wydawać odgłosy jakby ją coś dymało. Musiała się przełączyć na obwód zapasowy, a na nim musiał w tymczasowej pamięci musiało coś zostać z pierwotnego oprogramowania. A teraz kurwa lalunia zwarła sobie obwody. Szefunciu. Tak się nie da. Jak coś jest do dymania to się nie nadaje do spawania. Przywróćmy jej pierwotne oprogramowanie, poprawi nam morale na łajbie… A jeszcze lepiej. - Sięgnął gdzieś za siebie i ze swojej skrzynki narzędziowej wyciągnął kostkę pamięci owiniętą w jakiś poplamiony smarem papier. Rozwinął z niego kostkę z czerwoną naklejką przedstawiającą kobietę odzianą w lateksowy kostium. - Mam piracką wersję takiego dość… ciekawego oprogramowania… Nie zaszkodziło by. Wystarczyło by wstawić slot na pamięć i podpiąć go do stosu pamięci. - Wskazał na slot, który leżał już przygotowany koło robota. - Szefuncio się przejmować nie musi. Rufus nie takie kostki lutował. Rose będzie lepsza niż nowa. - Uśmiechnął się szczerbatym, żółtym uśmiechem. Jego zęby miały nienaturalny kolor, od tego świństwa, które żuł. - Nie widząc akceptacji w wiecznie takim samym wyrazie twarzy Orna, Rufus postanowił użyć argumentu ostatecznego. Sięgnął za siebie i wyciągnął z kuferka. Kolejną niespodziankę owiniętą w brudny papier. - Szefuncio kiedyś szukał nasion odmiany Hekken. A tak się składa, że mam cały zbiorniczek. - Odwinął owalny zbiorniczek wypełniony w 1/10 niebieskawymi nasionkami niezwykle aromatycznego tytoniu, rosnącego w niskim ciążeniu. Te nasiona to prawdziwy skarb! - Wystarczy, że szefunciu pomoże mi odpalić starą Rose, z drobnymi poprawkami, a pojemniczek będzie szefuncia. A nawet mogę szefunciowi odpalić dolę od ewentualnego zysku. Wiesz szefunciu to układ zysk-zysk, wszyscy zyskują! Będzie szefuncio zadowolony! - rufus potrząsnął pojemniczkiem z nasionkami….

Pusta fajka w kieszeni Orna zaczęła mu ciążyć.

Główny Mechanik patrzył beznamiętnie na Rufusa. Wyciągnął fajkę i zaczął ją nabijać szacując opcje. Nie było idealnego wyjścia z tej sytuacji… ale jeśli by przywrócić pierwotne oproramowanie morale wśród męskiej części by wzrosło i mogłoby to złagodzić cały burdel z nanobotami jak to go nakreślił Stary… Ubił tytoń, odpalił i zaciągnął się. Tak, stałby się wybawcą męskiej chuci która nie ma ujścia. Wszak prymitywne organizmy biologiczne potrzebowały czasem poluzować spodnie. Eh, Rose miała taką wielką przyszłość przed sobą. Cóż, nie zrobi się omletu bez rozbijania kilku jajek…
- Weź Starego i naprawcie Rose. Ma być w pełni sprawna. Wgramy jej pierwotne oprogramowanie.

Tak, “pierwotne”, oczywiście z pewnymi modyfikacjami. Nie ufał pirackiej wersji.
- Kostka piracka i nasiona. - wyciągnął dłoń po nie i zaciągnął się fajką - Jeśli nie ma ukrytych procedur kapitan zadecyduje. Mam robotę, więc dupę w troki i naprawcie ją.

Dostanie co chciał i zajmie się botami. Kapitan pewno niedługo będzie chciał jakieś informacje… co było logiczne. Orn też by chciał gdyby nim był. Pięć minut od wzięcia roboty z pełną dokumentacją wstępną. Trza było się skupić i zobaczyć co da radę wyciągnąć z tych maleństw. Może zgrać oprogramowanie na PDD z wcześniejszym wymontowaniem z niego wszelkich nadajników i odbiorników do łączenia się z siecią? Tak… w ten sposób oprogramowanie robocika nawet jeśli by przejęło władzę nad Padem nie zdziałało by wiele bo byłoby w klatce. Oczywiście osłony ekranowe na czas transferu danych i badań też będą konieczne. To był dobry plan... Trzeba dobrać się do tego cudownego okazu technologii!

Mamba odwrócila się znad Lhobianki i powiedziała do kapitana patrzącego na obezwładnionego marine.
- Ciężko powiedzieć. Inny człowiek by już nie żył. Kto wie co ci Lhobiańczycy robią z ludźmi. Cho bierzemy ją do ambulatorium.

Chou wyciągnęła z torby składane nosze, które rozpostarły się w ciągu mrugnięcia okiem. Załadowały delikatnie kobietę i ją wyniosły.

- Cort co się tam dzieje! - z zamyślenia wyrwał kapitana głos Herca. - Co robimy z tym syfem. Szukamy dalej czy raportujemy do Tricarnijczyków co odkryliśmy? Bo szczerze wolałbym nie latać w tej okolicy. Kto wie czy te nanoroboty nie rozsiały się w tej przestrzeni. Wolałbym ich nie nałapać więcej niż ten nawiedzony technik zabrał do środka! - Cort spojrzał po otaczających go ludziach. Wszyscy byli mocno przejęci tym co się tutaj stało. To był chyba głos załogi. Wszyscy czekali na to co dalej…. No i na dodatek pewno stracili dowódcę Marines… I ktoś urządził jatkę w jego kajucie!

Rozważał różne opcje. Nie wykluczone, że nie dostaną grosza za tą robotę… ale załoga nie miała pełnej sprawności bojowej. A jak Tricarnijczycy nie zechcą sypnąć kasa, zawsze można opchnąć technologię gdzieś indziej.
- Zwijamy się - powiedział. - przygotować się do skoku. Na razie w neutralne miejsce. Musimy ogarnąć burdel. Darius zaćpał i chciał strzelać, musimy go zamknąć. Luna nie żyje, Lasyja w ciężkim stanie. Pogadamy osobiście, to nie na radiowe rozmowy.

- Potwierdzam, koniec odbioru! - Odpowiedział Herc, a po chwili odezwał się głos Rity w głośnikach.

- Przygotować się do skoku za 10!... 9!... 8!

Kapitan poczuł, że statek przyśpiesza ostro. Endymion wrzucił prędkość skokową. Statkiem szarpnęło. Wnętrzności Corta obróciły się i wylądowały na powrót na swoim miejscu. Z trudem utrzymał równowagę po skoku. Błędnik zawsze wariował.

Kapitan oparł się tylko o ścianę nie dając poznać, że go to rusza. Kapitan musiał trzymać fason.
- Ambulatorium, dajcie znać, jak coś się zmieni, bez odbioru.
Ruszył na mostek. Gdy tylko zajął swoje miejsce, sprawdził monitory, patrząc na spływające meldunki. W końcu popatrzył na Herca, na pozostałych na mostku. Nie było co robić tajemnicy.
- Luna i Lasyja próbowały się nawzajem pozabijać. Przynajmniej tak to wyglądało. Darius naćpany wpadł do kajuty z działkiem. A wcześniej prawdopodobnie przez niedopełnienie obowiązków stracił 3 ludzi. Był napruty podczas akcji. Musimy posprzątać bałagan, zanim zaczniemy gadać z tricaryjczykami.
Połączył się z Ormem.
- Orm, jak testy na próbce? Możesz już coś powiedzieć?

Na mostku zapanowała cisza. Wszystkie systemy przełączono w tryb diagnostyczny. Kapitan siedział w fotelu. Musztarda i Keczup były już w jego kajucie usuwając skutki katastrofy. Herc nie mówiąc nic zajął się wydawaniem poleceń. Wysłał starego na kadłub by sprawdził, czy coś nie zostało uszkodzone. Rufusa nie mógł nigdzie znaleźć. Pewno się gdzieś zaszył i pił. Torba zajęła się pancerzami. Sprawdzający czy nano syf ich nie uszkodził.

Rita z Kirą sprawdzały systemy komputerowe. Endymion zajął się ogólną diagnostyką statku.

Wszyscy pracowali w ciszy.

Nagły sygnał komunikatora wyrwał Kapitana z odrętwienia. To Mamba z ambulatorium. Odebrał.

- Kapitanie. Stan naszej Lhobianki jest stabilny. Sporo przeszła. Ma połamane żebra, wyłamaną rękę w barku i paskudną dziurę w piersi, nie licząc olbrzymiej ilości drobnych obrażeń. Sporo przeszła, nie muszę dodawać, że są to ślady walki. Chou robi badanie krwi, jej i Luny, ale wyniki będą do godziny. To dobra wiadomość, teraz zła podejrzewam naruszenie kręgu lędźwiowego. Nie mamy na pokładzie odpowiednich stabilizatorów. Więc musi pozostać w śpiączce. Do czasu aż załatwimy stabilizator kręgosłupa, albo upewnimy się, że kręgosłup jest cały. Skany nie są jednoznaczne ze względu na wcześniejsze uszkodzenia. Wiedział kapitan, że jego żona miała już 5 krotnie złamany kręgosłup!
Musimy zawinąć gdzieś, gdzie mają lepszy sprzęt. Wybudzenie jej teraz może skutkować trwałym uszkodzeniem. i paraliżem od pasa w dół. Słyszałam, że Tricarnianie robią regenerację przerwanych nerwów, ale to cholernie kosztowne. Sugerowałabym utrzymanie Lasyji w śpiączce do czasu dokładniejszego badania.

Orn wrócił do swojego warsztatu. Pod ścianą w specjalnych komorach pod przezroczystymi kopulami znajdowała się jego farma. Odłożył nasiona na półkę i uśmiechnął się. Do swoich roślin, które rosły duże i dorodne. Zaciągnął się dymem i wypuścił mały obłoczek.

Zasiadł ponownie do stołu i spreparował transmiter. po czym otworzył ponownie zabezpieczony pojemnik. Ku swojemu zdumieniu połowa jego zbioru straciła właściwości. Opadły na spód pojemnika przypominając pył. Zupełnie jak po wypaleniu impulsem.

Natychmiast zaczął się temu przyglądać. Wydawało się, że nanoboty wymierały…

Musiał jak najszybciej odkryć przyczynę oraz przeprowadzić badania. Ściągnął zabezpieczanie i wprowadził do pojemnika przerobiony ekran.

Skierował na pojemnik wszystkie czujniki, które miał w warsztacie. Nanoboty natychmiast rzuciły się na urządzenie wgryzając się w nie. Było to fascynujące. Orn sprawdził czujniki i stwierdził, że musi poprawić urządzenie w środku słoja tak by lepiej przyjrzeć się tyłowi urządzenia. Gdy poprawiał urządzenie z jego rękawa do słoja opadł niewielki liść tytoniu. Który musiał się tam przyczepić, gdy nabijał fajkę. To niedopatrzenie mogło zepsuć cały eksperyment!!!

Zobaczył jak roboty odrywają się od tabletu i rzucają w kierunku liścia. To zaskoczyło go jeszcze bardziej. Skierował tam większość kamer i obserwował. Jak nanoboty rozrywają liść i transportują go do swojej grupy. Przybliżył obraz jeszcze bardziej. Zapatrzony w duży ekran nie mógł oderwać oczu.

Roboty rozpuszczały liść i formowały z niego coś nowego. Po chwili nanoboty skierowały się w kierunku martwych kompanów i ich szczątki również rozrywały. Obserwowanie tego zjawiska na ekranie mikroskopu było fascynujące..

Z elementów starych robotów,elementów tabletu oraz fragmentów liścia powstawało coś nowego! NOWE NANOBOTY! Doznał olśnienia. One się replikują… Ale… Cofnął nagranie… Te roboty… one są na wpół żywe… One mają elementy organiczne… Ciężko mu było to zaklasyfikować. To coś było wielkości dużej bakterii. Obudowane w metalowy pancerz. Wskaźnik promieniowania zabrzęczał komunikatem o zwiększeniu radiacji.

Orn przełączył się natychmiast na czujniki i zobrazował zakłócenia. Te małe urwisy przegryzły obudowę i rozpuściły obudowę baterii. Szczątkowe promieniowanie rdzenia baterii obudziło czujniki…

Nanoboty jakby się ożywiły i zaczęły szybciej poruszać. Coraz więcej elementów tabeltu było rozbieranych. Wyglądało to jak korniki wgryzające się w drewno. Pojawiło się mnóstwo drobnych dziurek. Ekran tabletu zamigotał po czym zgasł.

Część z martwych nanobotów została wskrzeszona. w nowej formie. Orn obserwował i chłonął. Nie zauważył nawet kolejnego powiadomienia z czujników. Dopiero gdy jego komunikator zabrzęczał i pojawiła się wiadomość od Rity.

“Co ty tam kombinujesz! Nadajesz jakieś śmieci na paśmie ogólnym. Miałeś odciąć ten syf od nadawania. Lepiej się tak nie baw z tym paskudztwem. Jak na powrót tego nie wyciszysz, to je wypale!.”

Orn spojrzał na swoje czujniki. Rzeczywiście roboty w jakiś sposób wzmocniły swoją transmisję. Zwiększyło się też promieniowanie, które teraz fluktuowało. Tak jakby same roboty sterowały poziomem swojego napromieniowania. Ich powierzchnia również fluktuowała tworząc na pewien czas określone wzory. One próbowały się komunikować ze swoimi towarzyszami!

Orn wywołał kolejne okno swojego interfejsu i wywołał aplikację obrazującą. Wrzucił kilka ujęć z fazy produkcji nowej jednostki i poprosił system o przygotowanie schematu organicznej części. Następnie uruchomił przeszukanie bazy danych związanej z bakteriami. Od razu zawęził wyszukiwanie do beztlenowych i odpornych na radiację, mimo to lista była bardzo długa i przewijała się szybko. Już myślał, że to głupi pomysł. Zaczął pakować swoją próbkę ponownie do kontenera by uspokić Ritę. Gdy nagle w oknie podświetliłą sie linia na zielono.

Garethus IronFagus - Bakteria odkryta na jednym z asteroidów układu Gareth żywiła się metalami. Miała bardzo dziwne właściwości, elektrochemiczne. Jednak badania wstrzymano ze względu na trudność utrzymania specyficznych warunków bytowania. Ale co jeśli… Ktoś ją zmodyfikował genetycznie i zaprogramował elektrochemicznie…

Tak, Główny Mechanik był zawiedziony. Liczył na nową, nieznaną technologię, a trafiła mu się bakteria... Tak, technologiczna, ale nadal. Tak, nadal była fascynująca. Było to fascynujące połączenie dwóch światów! Może to stanowiło rozwiązanie odwiecznego dylematu? Może właśnie dzięki temu połączeniu uzyskało się prawdziwą, niezależną, żywą… nanotechnologię? ...bez dwóch zdań musiał się temu przyjrzeć!



- Dziękuję Mamba. Pozostaw ją w śpiączce. Zastanowię się i dam znać. - Powiedział spokojnie kapitan i rozłączył połączenie.
- Cort - zaczął spokojnie Herc kładąc kapitanowi rękę na ramieniu - Musimy urządzić zebranie kadry dowódczej, trzeba ustalić co robimy dalej…
- Tak
- przytaknął Hercowi - Proponuje zrobić to po przesłuchaniu Dariusa. Potem trzeba wybrać nowego dowódcę marines. Nie ufam już Dariusiowi, nie panuje nad sobą. A na razie skupmy się na upewnieniu, że nic nie przyczepiło się do kadłuba i nic nie czeka w uśpieniu, aż przestaniemy tego szukać. Trzeba dokładnie sprawdzić kadłub i wszystko co miało styczność z wrogiem.

- Już się tym zająłem
. - Odparł Herc - Wszystko wygląda OK. Stary twierdzi, że to było jak dobra skrobaczka. Zjadło tylko farbę i jedynie zostawiło mikro rysy na poszyciu. Również Torba twierdzi, że pancerze są porysowane ale sprawne. Jedynie Orn się zamknął w swojej twierdzy i nic nie raportuje. Rita mówiła, że ma skoki aktywności radiowej u niego i że wysłała mu informację, że jak nie uspokoi swoich nowych kolegów to wypali naszą ostatnią próbkę. Z Dariusem będzie ciężko się dogadać ostro mu się zaostrzyło po śmierci Luny. Rzuca się po areszcie. Grozi wszystkim śmiercią. Wyzywa wszystkich po kolei od zdrajców. Żąda zemsty za śmierć Luny. Mamba i Chou są zajęte by podać mu coś na uspokojenie. Zresztą ich bym nie wpuścił do tego świra, bo gotowy jest zagryźć kogoś. No i musiałem postawić Hicksa na straży przed celą. Marines są wściekli. Chcą go wypuścić ze śluzy. Twierdzą, że to stare kosmiczne prawo, że jeśli ktoś działa na szkodę załogi niech szuka drogi na piechotę do domu! Nawet Kabo wrzeszczał coś o mięsie. A to już źle wróży Dariusowi. Ludzie słyszą groźby Dariusa i jeszcze bardziej się burzą. Cort musimy coś z tym zrobić inaczej nam załoga zacznie samosądy uprawiać! Orn miał już dość czasu. Ściągnijmy go na mostek i omówmy co dalej. Masz rację, że trzeba kogoś żeby złapał za pysk naszych marines!

- Dobra, ściągnij Orma, ja idę pogadać z marines - powiedział Cort wstając z fotela. Sprawdził jeszcze gdzie się ich największa grupa podziewa i ruszył korytarzami Róży.

Marines siedzieli w ładowni. Z boku sali siedziała Meri z Saren rozmawiały przyciszonym tonem trzymając się za ręce. Na środku pomieszczenia Berch stał i krzyczał na Hudsona szeroko gestykulując na modłę swojej planety. Zaraz za berchem stał Ferus. Kapitan nie widział Auliesa i Hicksa, z czego ostatnio pewno pilnował aresztu. Kapitanowi już na pierwszy rzut oka brakowało 3 twarzy…

Gdy podszedł bliżej usłyszał głos Bercha. Który uderzał palcem w pierś hudsona na podkreślenie swoich słów.
- Powiedz swojemu koledze żeby przestał odgrywać takiego porządnickiego i nie groził kompanom broniom. Wy sobie siedzieliście w wygodnych krzesełkach przy działkach, a myśmy tam na zewnątrz ginęli! Mamy prawo pogadać z naszym dowódcom i powiedzieć mu co myślimy o takich skurwielach jak on! - w tłumie otaczającym dyskutantów rozległy się głosy poparcia. Kapitan był już całkiem blisko gdy Hudson odepchnął rękę Bercha i powiedział.
- Spierdalaj! Hicks to nie mój kumpel, a ja tu nie dowodzę. Idź do Herca albo Kapitana. - widząc, że Berch ponownie podnosi swój palec do góry powiedział - Wsadź se ten palec do dupy i pomachaj, nie waż się mnie dotykać! - Mówiąc to pochylił się do przodu podnosząc pięść na wysokość wzroku Bercha. Czarnoskóry operator spartana zaczynał się gotować ze wściekłości.
- Wszyście są jacyś niedorobieni - Berch wskazał ręką na Saren i Merii. - Dupa z was a nie pożytek! NIe szanujesz braci broni i starych kosmicznych praw. Zamiast razem z nami żądać sprawiedliwości chowasz się za spódniczką kapitana! - wrzeszczał Berch

Cort widział, jak Hudson ustawia nogi. Berch chyba zapomniał, że Hudson był gladiatorem. Doskonale wiedział jak to się skończy. Już widział jak Hudson sprowokuje Bercha do ciosu, zrobi unik i nadzieje go na swoje kolano. Trafi prosto w splot słoneczny. Wybije resztkę powietrza z płuc i będzie go miał już na swojej łasce. Ciekawe tylko czy Hudson wziął pod uwagę Ferusa, który nie odpuści…

Cort potarł zapałką o wspornik. Zapałka z trzaskiem zapłonęła. Zapalił cygaro i wydmuchał dym. Podszedł powoli do grupy. Popatrzył na Bercha, na Ferusa.
- Przyszliście pogadać z dowódcą? - zapytał retorycznie. - Macie do niego jakiś interes? Słyszałem, że chcecie z nim pogadać o starych kosmicznych prawach. Powiedz co ci w duszy gra.

Berch odwrócił się zaskoczony podobnie Hudson.
- Kapitanie mam nadzieję, że kapitan widział jak ten niewydarzony marine nas obraża i nastaje na Pańską z całym szacunkiem godność. Miałem mu właśnie wyperswadować te wulgarne słowa pod kątem Pańskiej osoby.

Berch popatrzył z zaskoczeniem na Hudsona. Przeświadczony, że wzorem wszystkich szanujących się sił zbrojnych, towarzysz będzie krył towarzysza przed dowódcą… A tu taka niespodzianka… Kapitan znał Hudsona i wiedział, że to człowiek, którego słowom należy ufać z przymrużeniem oka. Gdyby to nie był dobry żołnierz, słuchający rozkazów już dawno poleciał by ze śluzy

Berch jednak po wstępnym zaskoczeniu odzyskał rezon i powiedział.

- A żeby kapitan wiedział! Prawo mówi jasno co robi się ze zdrajcami takimi jak Darius. Nie będę prawa cytował. Bo Kapitan nie służy od wczoraj i prawa zna pewno lepiej ode mnie. Ale w imieniu załogi żądam kary śmierci dla naszego byłego dowódcy. W ciągu jednego dnia dopuścił się zdrady i buntu. Kapitan powinien takie zuchwalstwo karać przykładnie i stanowczo! Dobrze mówię - Berch rozejrzał się po kompanach, którzy na widok kapitana zdążyli się już nieco wycofać. Jedynie Ferus głośnie i wyraźnie popierał swojego kompana, reszta mruczała w sposób wielce dwuznaczny. Berch nieco się zmieszał widząc, że traci poparcie i zostaje sam przeciwko kapitanowi. Nawet stojący w pobliżu Hudson zdążył się już dyplomatycznie wycofać…

- Od mojej godności to ty się Hudson odpierdol - powiedział spokojnie Cort. - Berch, chcesz powiedzieć, że planuję zamieść sprawę pod dywan? Że dałem Dariusowi nową kwaterę i odźwiernego by się wyspał, a potem ochoczo wrócił na stanowisko? Skąd pomysł, że coś tu może się dziać inaczej niż według zasad? Ufam, że po prostu źle dobrałeś słowa. Ale przejdźmy do meritum. Mamy problem. Nawet kilka. Ty przyczepiłeś się do jednego z nich. Załóżmy, że przychylam się do twojego wniosku i wyjebiemy Dariusa za burtę. A za godzinę Orm po badaniu tego gówna, odkryje, że w jakiś sposób ono wpłynęło na Dariusa. Zaatakowało dowódcę, by uczynić jak najwięcej szkody. Wprowadzić chaos. Wiem, że chcesz dobrze, ale nie podejmę żadnych kroków dopóki nie będę znał wszystkich faktów. Dlatego to ja tu jestem szefem. Ty jesteś od strzelania, i dobrze ci z tym idzie. Nie mam zastrzeżeń do twojej służby. Doceniam też, że starasz się by wszystko było wg zasad. Ale pośpiech jest błędem. Spotkanie oficerów jest już zwołane. Między innymi zajmiemy się obsadzeniem wakatu, bo o ile wpływ obcej technologii na Dariusa mógł mieć znaczenia podczas walki, to nie mogę przymknąć oczu na ćpanie na służbie. Wyrok zapadnie zgodnie z prawami. Więc Berch i wy wszyscy, zastanówcie się czy jest ktoś kogo chcielibyście widzieć na zwolnionym stanowisku. Zgłoście to do mnie albo do Herca. Rozważymy wszystkie za i przeciw. A na razie, jeśli chwilowo rozwiałem wątpliwości, bierzmy się za robotę. Musimy mieć pełną gotowość bojową, gdy spotkamy się z tricraniczykami.

- Trzymam kapitana za słowo! - Zasalutował niedbale i dodał pod nosem - Oby tylko to coś nie było zaraźliwe… Nie wiem po co wzięliśmy to cholerstwo na pokład… - Teraz kapitan miał już pewność, że nerwy załogi wywołało nie tylko zachowanie Dariusa, ale również, a może przede wszystkim nanoboty. Darius był tylko najwygodniejsza ofiarą.

- Po co?
- zapytał kapitan, wysłuchał nosem dym i dodał - Dla pieniędzy. Przeszkadza ci to? Gdy Orm to zbada będziemy wiedzieć za ile to sprzedać. Wiem, że koleś jest dziwny, ale na jego fachowość jakoś nikt nigdy nie narzekał. Chcesz pozbyć się łupu za który oddali życie nasi towarzysze?

- Przecież kapitan mnie zna! Po to latamy by zarabiać… - uśmiechnął się w na wpół wymuszony sposób.

Tą rundę kapitan chyba wygrał. Nie wiadomo na jak długo opanował płomienie na okręcie. Ale chyba dzisiaj nikt nikogo przez śluzę nie wypuści.

Poczucie trumfu jakoś nie przepełniało Corta, wiedział, że tylko przysypał ogień piaskiem. A węgle wciąż tam pod piachem się tlą. Na razie wrócił na mostek. Musiał zająć się robotą by nie myśleć o Layjsie.

Kiedy Kapitan wszedł na mostek przywitał go monotonny głos Orna który stał z fajką w dłoni powoli ją kopcąc.
- Kapitanie. To coś, to najprawdopodobniej zmodyfikowany bio-chemicznie i genetycznie szczep bakterii Garethus IronFagus. Promieniowanie jest jednym z medium komunikacji między bakteriami, co powoduje zakłócenia elektromagnetyczne i radiowe. W tym stanie powinniśmy je dobrze sprzedać Tricarnijczykom, a jeśli zagłębię się w funkcje żywotne tej bakterii mechanicznej to i za więcej.
Zawiesił głos na chwilę.
- Ten mariaż technologii robotycznej i bakterii organicznej jest kluczem do stworzenia prawdziwej nanotechnologii. Nie znam jeszcze dokładnego procesu, ale to wymagający i delikatny organizm. Jeśli nie ma pytań chciałbym wrócić do badań i opieki nad nim.
Główny Mechanik pokiwał powoli głową.
- Jeśli Kapitan nie ma nic przeciwko postanowiłem przywrócić Rose pierwotne, choć nieco zmodyfikowane oprogramowanie. Powinno podnieść nadszarpnięte morale. Rufus zaproponował użycie pirackiej wersji oprogramowania standardowego, ale prawdę mówiąc nie jestem do tego przekonany. Decyzja należy do was.

- Bakterie żrące poszycie i zmieniające ludzi w… coś? - odparł kapitan - wiemy o tym zbyt mało. Badaj je dalej. Sprawdź jaki mają wpływ na żywe organizmy. Najwyraźniej w jakiś sposób zainfekowały i kontrolowały załogi tych statków. Na razie lepiej nie oddawać nic Tricarnijczykom. Im więcej wiemy tym lepsza cena. Przypuszczam, że te statki miały kontakt z flotą, której szukamy. Trzeba wyliczyć skąd mogły tu przylecieć.

- A co do pirackiego oprogramowania w głowie robota… nie wiem czy to najlepszy pomysł. - powiedział - ona pracuje z niebezpiecznymi narzędziami, ma dostęp do wrażliwych miejsc okrętu. Jeśli coś jej się spieprzy w głowie może nas wysadzić w cholerę.

- Powrót do funkcji fabrycznych z modyfikacjami będzie się równać usunięciu funkcji naprawczych. - powiedział Orn - Nie jest to optymalne rozwiązanie, ale jako tymczasowe powinno podnieść nadszarpnięte morale załogi. Jest limit pojemności dysku danych w robotach i dlatego są one specjalistyczne.

- Nie będzie brakować nam mechanika przez to? - zapytał Cort.

- To tymczasowe rozwiązanie i jest logiczne. - odpowiedział Orn - Nie jest idealne, ale myślę po paru dłuższych dniach standardowych załoga się wyszaleje i Rose wróci do właściwej jej funkcji. Do tego jednak będę potrzebował chwili wolnego by bardziej prawidłowo zrobić z niej mechanika. Praca nad nanobotami zajmie mi większość czasu. Nie chcę ich zostawiać zbyt długo bez opieki. Bez “pożywienia” mają tendencje do wymierania. To kruche organizmy.

Cort wolno skinął głową.
- Dobra, na kilka dni możemy pozwolić sobie na zmianę trybu Rose. Zanim ją przeprogramujesz, upewnij się, że nie będzie chwilowo potrzebna. Sam mówisz, że większość czasu poświęcisz badaniom próbki.
Pomilczał chwilę.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Jak Darius się ocknie to będziemy musieli przesłuchać go i osądzić co z nim zrobić. Ale na razie jesteś wolny… zaczekaj. Lasyjsa ma uszkodzony kręgosłup. Jesteś w stanie jej jakoś pomóc od strony mechanicznej?
 
Mike jest offline  
Stary 16-11-2019, 17:11   #9
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Rubieże sektora Tricarnijskiego
Granica systemu Gareth
30 Stycznia 6032 r - czasu pokładowego.
Dzień trzeci poszukiwań floty Gareth


---------------------------------------

Skok pozostawił po sobie ponownie dziwne uczucie. Wszyscy byli na stanowiskach. Cort tym razem postanowił być przygotowany i przed skokiem rozesłał załogę na stanowiska. Wszyscy wbici byli w kombinezony.

- Kapitanie mamy odczyty z radarów. Wiele jednostek, w tym jedna duża.
- Alarm bojowy - Warknął Cort - Na statku rozbłysły pomarańczowe światła. Rozległ się znajomy odgłos alarmu. Wszystkie rozmowy ucichły i wszyscy patrzyli się w ekrany.

- Kapitanie, brak odczytów energetycznych. Żaden z tych statków nie działa.
- Rzuć obraz na ekran.

Wszyscy popatrzyli w kierunku dużego ściennego ekranu. i zobaczyli dryfujące w przestrzeni złomowisko.



- Doszło tutaj do ostrej strzelaniny - stwierdził oczywistość Herc

- Ten największy okręt to najprawdopodobniej niszczyciel tricarnijski. Być może jeden z tych, których szukamy kapitanie! - dodała z podekscytowaniem Kira stukając w konsole.

- Kapitanie te wszystkie skały dookoła są radioaktywne, zakłóca to nasze czujniki. Ciężko powiedzieć, czy ktoś odpalił tutaj jakąś solidną atomówkę, Czy to pozostałości po rdzeniach rozwalonych statków. Czy same skały są z mocno promieniotwórczych pierwiastków. - Dodała Rita

- Większość mniejszych jednostek to już tylko sterty śmieci.

Kapitan podniósł wzrok i spojżał przez okna mostka. Rozciągało się przed nim ramię pasa asteroidów. Wszędzie krążyły skały a między nimi obracający się powoli na wpół zniszczony wrak, oraz dziesiątki fragmentów statków. Odniósł wrażenie, że błyski wystrzałów przygasły dopiero przed chwilą. Że minęło parę sekund, jak zgasła komunikacja z tymi okrętami. Ucichły krzyki i błagania o pomoc. Zupełnie jakby przed chwilą to wszystko zgasło… Wiedział, że mogły minąć godziny, dni, tygodnie… Flota zaginęła już chwilę temu.. Ktoś musiał znaleźć ją przed nimi…

Orn przyglądał się scenie z fascynacją. Musiało dojść tutaj do dużej bitwy. Niszczyciele Tricarnijskie to potężne jednostki. Po resztkach jakie zostały bez trudu poznał Herkulesa. Ciężko opancerzone bydle przeznaczone do likwidowania lekkich torpedowców takich jak ten, którym właśnie się poruszali. Normalnie było to 5 krotnie większe od nich. Tricarnijczycy posiadali na nich zawsze kontyngent abordażowy. To nie był łatwy ogryzek do zgryzienia dla wrogów. Ich problemem było zasilanie tarcz, które czasem szwankowało oraz słabe silniki manewrowe. Kompensowali to siłą ognia, przede wszystkim olbrzymią ilością średniej ilości laserów i pożyczonych od Kyrosjan punktowych działek. Sam statek też posiadał sporo torped.

Orn też mocno się zastanawiał, czy to jeden z Herkulesów, które szukali. System napędowy został zniszczony, podobnie jak reaktor. Orn patrzył w swoje ekrany i był przekonany, że te statki dryfują tu już od dłuższego czasu. Nie widział nawet oznak zasilania awaryjnego. Statek nie nadawał żadnego sygnału. Był martwy…Musiało minąć dużo czasu lub musiało dojść do poważniejszej awarii... Wywołał z biblioteki schemat statku.

We zniszczonej części była ładownia, główna zbrojownia, maszynownia, sypialnie mutantów. Luki torpedowe. Były to najcenniejsze elementy wyposażenia, ale też najłatwiejsze do uszkodzenia.

W przedniej części znajdowały się magazyny podręczny i serwisowy, kambuz ze spiżarnią, bardzo dobrze wyposażone ambulatorium i mostek i kajuty załogi. Jeśli nie zostali zaatakowani znienacka większość sprzętu i zapasów powinna być zabezpieczona. Wrak wydawał się nietknięty przez żadne kosmiczne hieny!. Byli tu pierwsi!

Obrócił obraz i przyjrzał się wielkiemu działu, które wystawało nad okrętem. Też wyglądało na nieuszkodzone. Orn od razu zaczął się zastanawiać, czy nie dałoby się go przemontować na Różę. Było to jednak potężne przedsięwzięcie i nie obyłoby się bez doku. 80mm działo potrafiło przebić ich statek na wylot od dziobu do rufy i pocisk nawet by nie spowolnił. Z tym, że wybuchająca z tą prędkością głowica zmieniła by wnętrze ich statku w wypaloną wydmuszkę...

Zastanowiło go jeszcze jedno. Spojrzał na zabezpieczony pojemnik na swoim biurku. Przepiął swoją konsole na skanery i spróbował wykryć skoki radiacji lub innych charakterystycznych dla nanobotów sygnałów. Jednak z tego szumu niewiele był w stanie wyciągnąć.

- Sprawdźcie czy nie ma transmisji podobnych do tych które emitowały te 2 statki - powiedział kapitan. - Na razie nie wlatujemy w to złomowisko. Zblizymy się tylko n atyle, by skanery miały dobre odczyty.
Wywołał Orma.
- Orm, zakładam, że już przeglądasz odczyty. Coś jest podobnego do poprzednich? Zbliżamy się trochę by odczyty były lepsze. Informuj mnie jak coś odkryjesz.

Orn sprawdzał czujniki gdy zbliżali się powoli do wraku. Widział na ekranach jak Endymion zgrabnie prowadzi Różę między dwoma asteroidami. Widział, jak rośnie radiacja. Ale statek spokojnie wytrzyma nawet większą. Odlecieli powoli od asteroidów i złapali dalszą orbitę wokół powoli wirującego statku.

Orn ponownie przeglądnął wszystkie znane mu metody kontaktu nanobotów. Jednak nic nie wykrył. Zaczął się zastanawiać, czy jego hipoteza odnośnie floty jest w takim wypadku aktualna. Ciężko sprawdzić czy to o ten okręt im chodziło. Wyłączony transponder brak zasilania awaryjnego. Trzeba by było wejść na pokład… Swoją drogą to niesamowita okazja. Taki niszczyciel mógł mieć w komputerze niezwykle cenne dane. Mostek wydaje się nienaruszony jeśli rdzenie byłyby zabezpieczone można byłoby zdobyć olbrzymią wiedzę. Orn wiedział, że system Gareth to placówka badawcza i poligon… Coś co znajdowało się na rdzeniach niszczyciela mogło być szalenie cenne! Może nawet mają informacje o nanobotach! Zaczynał odczuwać nieodpartą pokusę wejścia na ten okręt!

Tymczasem na mostku atmosfera nieco się uspokoiła. Nikt ich nie atakował. Nie namierzał laserem. Na statku nie odnotowano żadnych wzrostów energetycznych.

Herc z Ritą przełączali poszczególne skanery przeczesując aktywnymi wiązkami po całym wraku i przestrzeni wokół niego.

Nagle Kira zamarła nad klawiaturą wpatrując się w ekran. Kapitan odrazu to spostrzegł. Tak było zawsze wtedy kiedy operatorka coś znalazła. Zamierałą na chwilę niczym orzeł przed dopadnięciem ofiary. Jej dłonie skoczyły do konsoli i zaczęła wstukiwać polecenia.

Kapitan spokojnie do niej podszedł i spojrzał jej przez ramię.

- Skaner hipersoniczny? - zapytał zdziwiony na głos - Sprawdzasz skład asteroid?

- Nie… Wpadlam na pomysł, że możemy sprawdzić stan statku skanerem i miałam rację. Wydaje się, że mają w środku atmosferę. Na pewno na mostku. Mają podniesiony poziom dwutlenku węgla. Ale atmosfera wydaje się zdatna do oddychania… Jeszcze… Ciężko powiedzieć, czy ktoś tam jest, ale na pewno był po tym jak siadło podtrzymanie życia. Ewentualnie jakiś pożar mógłby też wypalić tlen… albo… Mogło dojść do reakcji kaskadowego utleniania związków….- Zaczęła snuć hipotezy ale Cort puszczał je mimo uszu. Kira miała wiele zalet ale jej tok myślenia stawał się chwilami zbyt abstrakcyjny.

Orn podesłał mu całą listę rzeczy, które mogli wymontować z tego statku. Jeśli by się do niego przyssali. Mogli zarobić więcej niż na tej ofercie od Tricarnijczyków. Herc twierdzi, że nie da się ustalić ile tu przyleciało okrętów, ani tym bardziej ile okrętów walczyło po czyjej stronie. Ale tak opancerzoną jednostkę ciężko było wyeliminować. Cort wiedział, że róża potrzebowała by dużo szczęścia by przeżyć spotkanie z taką jednostką.

Z drugiej strony potrzebowaliby pewno tygodnia jak nie dwóch na wymontowanie wszystkiego i przygotowanie do transportu. No i nie mogli się z tym pokazać Tricarnijczykom… Z drugiej strony mogliby już teraz dać znać tym arystokratom. Ale znając ich skąpstwo niewiele by mógł od nich wytargować. Ich umowa nie dotyczyła przecież znaleźnego od ewentualnych wraków, które znajdą.

- Oblećmy wrak wokoło - powiedział Cort - skanujcie otoczenie, czy coś tam się nie chowa.
Wrócił na swoje stanowisko i ustalił kilka skupisk złomu jako najbardziej prawdopodobnych do ukrycia wrogiej jednostki.

- Kapitanie otoczenie jest czyste. Nie ma śladu żadnej aktywności. Zakomunikowała Kira po chwili skanowania.

- Dobra, przygotować drużynę do abordażu. - zdecydował kapitan - Orm, przygotuj listę rzeczy, które mają sprawdzić na pokładzie. Jak będzie czysto zaczniemy demontaż. Może jestem przewrażliwiony po ostatnim spotkaniu, ale lepiej chuchać na zimne. Nie wdawać się w niepotrzebne walki. *

Endymion obrócił się na fotelu i zapytał

- Herc, przejmij stery. Idę się przejść. Kto dowodzi? - zwrócił się do kapitana.

- Kapitanie, nalegam na pozwolenie wejścia na pokład Nagrody - powiedział beznamiętnie Orn na łączu o dziwo posługując się żargonem… pirackim - Wiele z cennych rzeczy nic nie powiedzą po nazwie grupie abordażowej. Są zbyt… specjalistyczne. Tu jest wymagana właśnie ta archeontyczna wiedza. Szeregowy człowiek przegapi prawdziwe perełki, a nie chciałbym spędzać długich godzin odrzucając łudząco podobne do cennych elementów te które są pospolite. Czy też uszkodzone.
Oczywiście trzeba było przed przechadzką nakarmić nanoboty. Orn już mniej więcej wiedział ile “jedzonka” potrzebują, więc raczej nie stanowiło to o problemie. Orn… musiał wejść na ten pokład! Taka okazja! Kto wie jakie cuda tam się znajdowały! Musiał choć część z tego mieć dla siebie, a najlepiej wszystko! Ekhm.. znaczy się, do czasu, aż zrobi bezpieczne kopie zapasowe i przebada czego powielić się nie da… wtedy może sobie brać kapitan i reszta załogi… Dokładnie w tej kolejności!

Orn otworzył swój pojemnik w środku. Terminal był już cały dziurawy. Jedynie ekran wydawał się nienaruszony. Choć część wierzchniej warstwy wydawała się zdrapana. Ilość nanobotów zdawała się rosnąć. nie dorzucał więc więcej komponentów biologicznych. Konsystencja też uległa zmianie. Zdawała się być bardziej solidna, jakby gęstsza i mniej ruchliwa. Ciekawe jaka była przyczyna zmian substancji. Być może skok nadprzestrzenny, albo miejsce, do którego teraz trafili… Tyle pytań a tak mało odpowiedzi. A jeszcze mniej czasu. Orn zabezpieczył próbkę i podszedł do szafy z swoim ekwipunkiem.

* * *

Kilkanaście minut później kapitan poprawiał swój kombinezon bojowy w ładowni. Obok niego krzątała się reszta ekipy. Berch i Ferus wyszli w swoich pancerzach stukając o pokład swoimi ciężkimi metalowymi stopami o pokład ładowni..

Praktycznie wszyscy byli już gotowi. Broń była sprawdzana koledzy sprawdzali nawzajem swoje kombinezony. Cort sprawdził czas mają jeszcze 5-10 minut. Obok niego stał Endymion. W swoim specyficznym olbrzymim kombinezonie górował nawet nad Kabo. Który był niższy, bardziej barczysty i przygarbiony. Może przez to bardziej ludzki.

Z przejścia do maszynowni wyłonił się Orn. Odziany w kombinezon techniczny. Do pleców przypiętą miał skrzynkę z narzędziami. Na jednym rękawie miał przymocowany duży wyświetlacz, na drugim spersonalizowany deck, ze złączami. na wysokości prawego uda przymocowany miał prosty pistolet. Szedł z fajką ustach, wypuszczając regularnie niewielkie obłoczki. Wyraz twarzy jak zawsze miał nijaki.

Tricarnijscy kapłani-genetycy, jak ostatnio zaczęli na siebie mówić okaleczają swoje sługi. Patrząc na Kabo, który nie należy do najinteligentniejszych. Mówi mało, popada w szał. Jedynie gotowanie go wycisza i łagodzi. Hiperaktywny dzikus, nadpobudliwy mający problemy ze zrozumieniem co się do niego mówi, ale narwany. Orn geniusz ale socjopata. No i Endymion, ten to dopiero zagadka stary olbrzym, który niemal pozbył się szału dzięki dedykowanym wszczepom i samodyscyplinie pozbył się szału i nabrał umiejętności społecznych. To były wyjątki, które wyrwały się ze stalowego uścisku swoich panów. Cort przygarnął ich do załogi i nie żałował.

W magazynie pojawiła się Mamba również wciągając swój czarny kombinezon bojowy z czerwonym krzyżem na ramieniu. Cort nie dotarł do tego który z oddziałów Kyrosjan nosi takie pancerze. Ewidentnie był to pancerz bojowy z wzmocnionymi płytami. Ciekawiło go tylko, czy stylizowany biały krzyż na dość dużym lewym naramienniku ramieniu oplatany przez czerwoną różę to symbol oddziału, formacji, czy funkcji w oddziale.

- Kapitanie chciałabym pójść z wami. Na pokładzie tego okrętu powinno być duże ambulatorium. A tricarnijczycy posiadają najlepszy sprzęt medyczny. Więc są duże szanse, że znajdziemy stabilizator dla Pana Żony...

Cort nie zdążył odpowiedzieć, gdy rozległ sie głos Kiry nadajacej na prywatnej linii jego kombinezonu
- Kapitanie jakaś elektronika we wraku się obudziła. - Głos Kiry był pośpieszny i drżała w nim lekka nuta strachu i niepewności. Nie minęła sekunda gdy dodała jeszcze bardziej zaniepokojonym głosem - Ktoś próbuje się z nami skontaktować. Sygnał pochodzi z jakiegoś niedużego nadajnika z mostka okrętu. Odbieramy?

- Zabezpiecz się i odbierz. Nie wiemy co to za transmisja - powiedział Kapitan - Orm, mamy kontak, ktoś się komunikuje z nami. Niech wszyscy będą w pogotowiu.

- Ok. odbieram wrzucam odsłuch na tą linię.

Rozległy się trzaski transmisji słabej jakości

- Z tej strony …<<trzaski i zakłócenia>> ….- nie wyraźne trzaski uniemożliwiające zrozumienie - oficer taktyczny niszczyciela Ganshi prosze o pomoc i natychmiastową ewakuację.
- Słabo cię słyszymy Ganshi. Z tej strony Rdzawa Róza niezależny okręt zwiadowczy. Podaj swoje namiary, zobaczymy co możemy dla ciebie zrobić.
- Jestem <<trzaski i zakłócenia>> na mostku. Zostało nas 3. Pozostali są w <<trzaski i zakłócenia>> stanie.
- Powtórz Ganshi
- kiepskim <<trzaski i zakłócenia>>. Zobaczyłem wasz statek, musieliśmy odłączyć całą <<trzaski i zakłócenia>> i odciąć <<trzaski i zakłócenia>> bo <<trzaski i zakłócenia>> …
- Ganshi tracimy połączenie, czy możesz powtórzyć?
- <<trzaski i zakłócenia>> chyba nas wykryli… Pośpieszcie <<trzaski i zakłócenia>>
- Ganshi czy mnie słyszysz??
- <<trzaski i zakłócenia>>

Po kilku próbach Kira zwróciła się do kapitana:
- Straciliśmy łączność.
- Ganshi to jeden ze statków, które mieliśmy odnaleźć! - Wtrącił się Herc
- Mamy skoki radiacji wewnątrz statku - zakomunikowała Rita - chyba nasi nanoprzyjaciele postanowili się przebudzić.
Cort zobaczył jak Orn sprawdza coś na swoim ekranie. Chyba dostał te same dane i wie, że na wraku zapewne czeka na nich towarzystwo.

Orn sprawdził odczyty - już na pierwszy rzut oka były inne niż te nadawane przez jego nanoboty… Inne charakterystyki inne częstotliwości.

- Dacie zrobić mapę tych skoków radiacji? - zapytał Cort - Może da się ominąć je i dostać na mostek.
Zamilkł na chwilę, po czym rzekł:
- Jeśli truposze będą tak samo silni jak ci co wcześniej, cała ta wycieczka przestaje być opłacalna. Wszystko co można zdobyć może być zaskarżone nanotechnologią. Nawet ci cudem ocaleni. Nie mamy gwarancji, że oni nie są zainfekowani. Wstrzymać cumowanie.

- Kapitanie, odczyty nie są jednoznaczne. Nie są to wzorce i częstotliwości znanych nam nanobotów. - powiedział Orn część prawdy, ale nadal prawdę. Chciał wejść na ten pokład! Ryzyko było warte świeczki!

- Kapitanie wszystkie sygnały poruszają się w kierunku mostka. Będzie ciężko je ominąć, skoro pewno chcemy udać się w to samo miejsce.

Przed kapitana wyszedł Berch w swoim pancerzu. Górną pokrywę pancerza miał otwartą i powiedział:

- Kapitanie. Chcemy tam zejść i skopać dupy sukinsynom. Wtedy nas zaskoczyli mieli przewagę przez przeciążenie, które im nie dokuczało tak jak nam. Teraz nie dopuścimy ich do zwarcia. - Poklepał działko wystające znad ramienia. - Pójdziemy z Ferusem przodem wymieciemy ten statek do czysta. Doktorek może robić za wsparcie elektroniczne - wskazał wielką pancerną rękawicą na Orna -... przejdziemy przez nich bez strat. Czym nas mogą zaskoczyć. Wiemy jak to coś wybić i chcemy pomścić naszych towarzyszy!

- Kapitanie jeszcze jedno się nie zgadza - rozległ się głos Rity w komunikatorze. Integralność tego statku nie jest tak naruszona jak w przypadku tamtych dwóch jednostek.

Orn był już na tyle blisko że usłyszał te słowa i spojrzał na swój ekran. Przesuwał dane przed oczami i rzeczywiście. Wyglądało na to, że nanokorniki nie nadgryzły tego okrętu...

- Skoro idą na mostek to w innych częściach okrętu ich nie będzie. Orm, co możemy wymontować na szybko z niezagrożonych w tej chwili obszarów? - kapitan wciąż wietrzył jakiś podstęp. - Na mostek i tak nie dotrzemy przed nimi… chyba, że… Da się wlecieć którąś z dziur w poszyciu? Ewentualnie ją poszerzyć?*

Endymion przeprowadził własne skany poszukując szczegółowszych informacji. Dokładnie chodziło mu o właściwą ilość atmosfery i dwutlenku węgla… dokładnie czy miotacze ognia tracą tam na skuteczności, bo wydają się bardzo adekwatną bronią przeciw takiemu wrogowi.
- Kapitanie. Zamierzamy ich stąd wyciągnąć?

- Logiczne jest odzyskanie oficera taktycznego. Jego wiedza o zagrożeniu może być bezcenna. - powiedział Orn.
- I logicznym jest też dbanie o morale załogi z których większość wcale nie chce czuć się bezwzględnymi chujami - dodał Endymion rozdrażniony, sam nie do końca wiedząc czym w wypowiedzi Orma - kapitanie, my też łatwo moglibyśmy znaleźć się w takiej sytuacji gdzie bylibyśmy zdani na to aby inna grupa nie okazała się bezwzględnymi chujami i sądzę, że większość załogi by się ze mną zgodziła i podobnie jak ja czułaby… spadek morale jeśli chociaż nie spróbujemy ich stamtąd wyciągnąć.

- Dobra szefie - zaczął Herc - robimy jeszcze jedno kółko.
- Kapitanie mamy ponowne połączenie ze statku. Wrzucam na kanał - dorzuciła Kira
- <<trzaski i zakłócenia>> z tej strony. Prosimy o pomoc! Oni wykryli naszą transmisję. Mamy zamkniętą śluzę, ale nie wytrzyma długo <<trzaski i zakłócenia, w tle słychać głuchy łomot>> Ta śluza długo nie wytrzyma!! POMOC…. <<trzaski i zakłócenia>>
- Urwało połączenie - powiedziała Kira. - Musimy im pomóc. Nie zostawimy ich na pożarcie tym potworom! Kapitanie… - Cort niemal widział wielkie sarnie oczy Kiry wpatrujące się w niego błagalnie. To druga wielka wada tej dziewczyny. Ma za miękkie serce…
Już miał coś powiedzieć gdy na ramieniu poczuł czyjąś dłoń to mamba odwróciła go w swoją stronę i powiedziała przyciszonym głosem.
- Cort idźmy tam. Ludzie tego potrzebują.- Wskazała na marines stojących w gotowości i wpatrujących się w niego wyczekująco.
Kapitan spojrzał na Endymiona i powiedział:
- My jesteśmy bezwzględnymi chujami. Nawet jeśli ich uratujemy to tylko po to by uzyskać informacje. A wtedy będą nam zbędni i trzeba będzie ich zabić, bo oddani triskaryjczykom zdradzą, że wiemy to i owo. A jeśli ich nie przesłuchamy to oddamy ich właścicielom statku za dodatkową opłata, gdzie czekają ich badania i przesłuchania. Wiesz najlepiej jak twoi dawni ziomkowie postępują. Trzecia opcja sprzedajemy ten złom na części. Wtedy… też oni giną, bo patrz opcja numer jeden. Masz jakąś opcję numer cztery? Nie.
Popatrzył na Mambę.
- Dobra, obsrańcy. Zabijmy coś. A kto, kurwa, zginie ten frajer.*
Endymion otworzył już usta aby skontrować argumentację kapitana, ale temat został zamknięty. Istniała czwarta opcja, ale ją trzeba będzie zaproponować w odpowiednim czasie.


Statek w przestrzeni zawrócił ponownie kierując się w stronę urwanej rufy. Herc zaklął próbując nie zawadzić o wsporniki kadłuba. Mimo to zatrzęsło okrętem. Gdy uderzył o wystający fragment poszycia.
Ramiona róży wysunęły się i chwyciły okręt. W tym samym czasie śluza róży się otwarła i z jej wnętrza wyleciała niewielka chmura żołnierzy w skafandrach próżniowych.

Z daleka było widać jedynie małe niebieskie płomyczki silniczków skafandrów, między dwoma kolosami szczepionymi ze sobą.

Przed nimi otwierała się szeroka gródź głównego przejścia, opalona i zamknięta na głucho.

Opadli na pokład a magnetyczne buty zaskoczyły z cichym stuknięciem słyszalnym tylko wewnątrz kombinezonów.

Przed samą śluzą wylądowali Berch i Ferus na ramionach targali ciężkie tarcze a zza ich ramion wystawały obrotowe działka nieustannie podążające za ich spojrzeniem. Rozstawili szerzej nogi i skinęli Ornowi. Który już otworzył panel obsługujący gródź i próbował przepiąć jakieś zasilanie, by otworzyć gródź. Na jednym z kabli znalazł napięcie. Uśmiechnął się i pokazał kciukiem do góry. Reszta oddziału ustawiła się za pancerzami wspomaganymi które na kolejny znak dany przez Orna odpaliły tarcze, gródź zaczęłą się pomału unosić, a podmuch uciekającej atmosfery uderzył w oczekujących.

Berch z Ferusem ruszyli krok za krokiem przeciwstawiając się potężnemu podmuchowi. Reszta podążyła za nimi. Minutę później Orn wcisnął się do środka i wyrwał obejście. Drzwi opadły znacznie szybciej niż się podnosiły odcinając im drogę wejścia.

W środku panował mrok.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 16-11-2019, 23:46   #10
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
https://i.pinimg.com/originals/16/dd...563d921246.jpg

Jedyne światło jakie padało to to pochodzące z kombinezonów. Oświetlało ono długi pusty korytarz noszący ślady katastrofy jakiej doświadczył okręt. Wszędzie widać było spalone elementy, rury, które ciśnienie wyrwało ze ścian. Gdzieniegdzie bladym światłem migały kontrolki informujące o awarii. Statek był martwy…

W powietrzu unosił się jakiś pył. Ciężko powiedzieć czy to resztki kurzu, którego nie wywiało chwilowe rozszczelnienie wraku. Czy to coś innego. Orn natychmiast odpalił swoje czujniki.

Berch i Ferus wyłączyli po sekundzie tarcze. Ciche buczenie w nadajnikach ustało. Każdy odruchowo sprawdził na wyświetlaczu kombinezona skład powietrza. Atmosfera była bardzo rzadka i nie nadawała się do oddychania… Jeśli ktoś znajdował się w tej przestrzeni… już nie żył…

- Orm, sprawdź ten pył - powiedział kapitan - Może to te twoje nanoboty…
Bez słowa Główny Mechanik przystąpił do dzieła. Nie tylko interesowało go czy to nanoboty, ale i konkretnie czym ten pył był.

Orn sięgnął do swojego plecaka po skanery i zaczął badać pył. Orn to czuł, kapitan miał rację… To były nanoboty… Martwe, wypalone, zużyte… Przesunął latarką doczepioną do hełmu w swoim kombinezonie. Pyłu było dużo. Ale to był już teraz tylko pył, puste miniaturowe skorupki. Skanery nie wykryły w najbliższej okolicy, żadnej fluktuacji energii wskazującej, że unoszą się tu aktywne nanoboty.

Zapadła cisza. Wszyscy zamarli z uniesioną bronią nasłuchując. Wtedy to poczuli. Miarową wibrację przenoszoną na kadłub statku. Ktoś miarowo czymś uderzał a statek wibrował. Uderzenia musiały być potężne.

Wszyscy spojrzeli na kapitana wyczekująco.

- Pójdę przodem - zaproponował Endymion mocując na klamrze na plecach gatlingowski laser na korzyść miotacza ognia. Przeciw tym pokrakom on wydawał się doskonałą bronią - Orm, damy radę określić źródło tego drżenia?
- Masz rację Kapitanie.
- powiedział Orn - To nanoboty. Martwe i unieszkodliwione. Cokolwiek jej wypaliło musiało mieć niemałą siłę.

- Standardowy szyk - powiedział Kapitan - Endymion na szpicy. Berch i Ferrus za nim, w razie czego osłonięcie go. Orm, skanuj wszystko. Nawet jeśli nie wyda się podejrzane. Ruszamy.
Poprawił karabin plazomwy i ruszył razem z reszta szyku.

Ruszyli do przodu. Pilot wiedźmy ruszył przodem. Układy kompensujące na statku padły i jedynie buty magnetyczne określały kierunek ruchu. Poruszali się powoli. Sprawdzali każde drzwi. Większość pomieszczeń na tym poziomie była w ruinie. Część śluz była zamknięta zaś czujniki wskazywały próżnię po drugiej stronie. Im głębiej wchodzili w okręt tym wydawał się w lepszym stanie. Zaczęli poruszać się powoli.

Orn po chwili skanowania uzyskał wyniki. Wibracje od uderzeń pochodziły od strony mostka.

Po paru minutach nieniepokojeni dotarli do wind. Zgodnie z ogólnymi planami mostek i ambulatorium był na środkowym pokładzie. w dziobie okrętu. Musieli się dostać 2 pokłady do góry.

Dalej na tym poziomie powinny znajdować się podręczne magazyny i kajuty załogi, a na górnym pokładzie kambuz.

Drzwi windy były na wpół otwarte i tak mocno wygięte do środka, że nawet Endymion czy spartany mogły wejść do środka bez problemu

Drżenie w tym miejscu zdawało się wyraźniejsze…

Oddział rozstawił się w koło każdy patrzył w inną stronę. Statek wydawał się martwy i pusty. Jedynie te rytmiczne uderzenia.

Wszyscy widzieli, że nerwowość wśród marine rośnie. Ich ruchy z każdym krokiem stawały się bardziej spięte a broń skakała od rogu do rogu za każdym mrugającym cieniem.

- Idziemy na górę? - odezwał się cicho Berch przełamując milczenie, które zapanowało w drużynie.

- Idziemy - przytaknął kapitan - Jeden osłania dół, kolejna dwójka zabezpiecza wyjście piętro wyżej, Endymion zwiad do pokładu z mostkiem. Resztka rusza jak Emdymion da znać, że czysto.
Przełączył się na prywatny kanał z Endymionem:
- Co za bydle może robić takie dziury?

- Wyobrażam sobie Tricarniskiego giganta… takiego większego niż ja byłem w czasach mojej świetności… i do tego naszpikowanego nanobotami.

- Jakieś porady dla kolegów z oddziału gdy go zobaczą? - zapytał Cort.

- Jeśli dojdzie do zwarcia… niech po prostu kupią trochę czasu kolegom. Jeśli do zwarcia jeszcze nie dojdzie ale ktoś będzie widział, że został wzięty na główny cel to niech rzuci broń i skupi się na unikach. Jest też opcja kapitanie. Jeśli by odpalić windę można jej użyć jako pułapki. Jeśli byłoby tam coś dużego co chcemy zabić to można zwabić to do szybu gdzie rozpędzona winda by w to uderzyła. Może uwięziła tam na górze, może połamała, na pewno zaszkodziła temu czemuś. Ostrożnie się rozejrzę na razie.
Endymion wszedł do szybu windy i powoli poszybował w górę, sięgając za plecy po lusterko, by wyjrzeć za róg samemu się nie ujawniając gdy już będzie na górze.

Orn popatrzył na panel windy i ściągnął z pleców zestaw narzędziowy.
- To nie powinno zająć dużo czasu. O ile znajdę zasilanie samo obejście zabezpieczeń windy to formalność.

Orn prowadził obudowę windy i szarpnięciem wyrwał ją ze ściany. Nie było czasu na subtelności.

W ruchliwym świetle latarek pochylił się nad przewodami i szybko sprawdzał połączenia mrucząc sobie pod nosem.
- Tricarnijska myśl techniczna.... Ten statek jest aż nazbyt prosto skonstruowany… Mam odpowiednie żyły zasilające.... Zasilanie awaryjne kompensatorów, miało spory ładunek na kondensatorach. Ale bez stałego źródła było odcięte. Wystarczy je przekierować na zasilanie windy. - Coś zaiskrzyło do skręcił dwa kable ze sobą… Nad drzwiami zapaliło się światełko oczekiwania windy - Jeszcze obejść zabezpieczenia….- Zastanowił się chwilę po czym wychylił się przez wyłamane drzwi i przestawił wystukał jakiś kod na panelu dostępny z wnętrza szybu… - Po sekundzie światło oczekiwania zmieniło kolor na pulsującą pomarańczem ikonę serwisową. - Od lat nie zmieniają kodów serwisowych… - mruknął do siebie, uśmiechnął się i zaczął stukać dalej na panelu. Po chwili oderwał się wpływając ponownie do korytarza powiedział - Wszystko gotowe. Energii mamy na jeden impuls, podkręciłem maksymalnie prędkość windy. Powinna wygenerować spore przeciążenie. Nie wiem w jakim jest stanie. Jeśli jej nic na dole nie blokuje poleci do góry i najprawdopodobniej zostanie już tam na zawsze. Bo strzelą wszystkie zabezpieczenia. - mówiąc to wpłynął ponownie do pomieszczenia i przycupnął przy wybebeszonym panelu.

- Teraz moja kolej - mruknął pilot, poprawiając swoją uprząż ze swoim sprzętem.

Odbił się od pokładu i poleciał w górę szybu. Czas jakby zwolnił. Endymion poczuł znajomy przypływ adrenaliny. Obrócił się w powietrzu i przywarł do wejścia plecami. Jego stopy przyczepiły się do ściany. Wyłączył oświetlenie kombinezonu. W dole widział wyraźnie wejście rozświetlone błyskami latarek, gdzie czekał rozstawiony w półkole oddział. Niemal widział jak Berch z Ferusem rozstawiają się na wprost wejścia ich działka zaczynają się delikatnie obracać by zalać wejście ogniem zaporowym, zaraz za nimi Aulies i Merii zamierają z karabinami gotowi do strzału. Reszta równo rozstawiona w półkole gotowi reagować jeśli coś przedrze się przez nawałę ognia. Przy samej ścianie po jednej stronie Kabo po drugiej Dzikus, gwarantujący, że nikt się tamtędy nie prześlizgnie. Nad tym wszystkim spokojny Cort

Nabrał powietrza i ostrożnie wychylił się przez wyrwane drzwi.

Przed nim rozpościerał się długi korytarz na końcu którego znajdowało się wejście na mostek. Kotłowała się tam jakaś wielka masa, a wibracje były dużo mocniej odczuwalne. To na pewno nie był pojedynczy gigant…
Usłyszawszy raport Endymiona Cort poklepał się po kieszeniach kombinezonu szukając cygara. Niestety musiał z tym poczekać, bo i tak zbyt wiele dwutlenku węgla utrudniłoby przypalenie. Nie mówiąc o delektowaniu się czy otwarciu hełmu.
- Dobra, gotowi? Endymion, wal z czego masz najmocniejszego i chodu. Orm, skasujesz pierwszego, może dwóch windą, a reszta… - odbezpieczył karabin - Resztę przywitamy w wejściu do windy. Cofnąć się trochę. I nie rozwalcie Endymiona z rozpędu, wiem, że z gęby podobny to miejscowych, ale już go chyba potraficie odróżnić.
- To logiczne. - odezwał się Helion, ale nic więcej nie powiedział. Zadanie było łopatologicznie proste. Trzeba było tylko być czujnym i dobrać odpowiedni moment. Prostota w prostocie.
- Za pozwoleniem chwilkę kapitanie… - Endymion umieścił swój własny pad, podobny do tego ormowego, we wgłębieniu szybu, tak aby kamera obserwowała co się dzieje w środku. Następnie wysłał Helionowi zaproszenie do videochatu - zobaczymy jak bydlaki na EMP reagują.
Sięgnął do pasa po jeden ze swoich granatów, ustawił zapłon na 10 sekund i posłał go powolnym, nieważkim lotem w kierunku tych bydlaków. Odliczał sekundy. Zaparł się w szybie. Miał ochotę ryknąć. Zwrócić ich uwagę aby wypalić im w mordy… ale… “a co mi tam?”
- Ej! Brzydale! - drugiemu słowu akompaniował już ostrzał.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172