lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   Hekaton (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/18337-hekaton.html)

Pipboy79 13-12-2019 21:40

Tura 9 - Nowa, nowi, nowe
 
Czas: lato; Dzień 6; wt; rano; g 08:30
Miejsce: Instytut; Sektor Biolabu; Lab 21
Warunki: jasno, ciepło, sterylnie, szum urządzeń



Właściwie to bycie tym korposzczurem nie było takie złe. Zwłaszcza jak w pracy można było się samorealizować i spełniać swoje pasje. No albo chociaż robić to co się lubi. No może jak się było świeżakiem a nawet stażystą to trochę mniej. Ale nawet w takiej sytuacji dało się ocierać właśnie o to i wciąż dawało nadzieję, że kiedyś, pewnego dnia będzie można dołączyć do któregoś zespołu i badać jakiś projekt a jeszcze kiedyś kto wie? Może stanąć na czele takiego zespołu i zacząć badać własny projekt?!

Taakkk… W całym Hekaton, właściwie w całym układzie to właśnie Instytut był idealnym miejscem jeśli ktoś na poważnie myślał o karierze naukowej. Właściwie w rankingach to był w czołówce całego sektora. Dlatego nawet sam staż tutaj był powodem do dumy dla każdego naukowca bo można było sobie to wpisać w naukowe cv. Chociaż rzeczywistość w Instytucie Lewiatan z perspektywy takiego stażysty aż tak porywająca mogła nie być. Ale i tak wszystko wydawało się takie nowe albo niosło ze sobą powiew nowości, zupełnie jakby odkrywało się to samo na nowo.

Tak było na przykład z procedurami bezpieczeństwa i ogólnie pojętym BHP. Akurat w sektorach biolabu były częściowo podobne do tych co Eden znała ze szpitala. Zwłaszcza z praktyk w laboratorium gdzie badano i przechowywano próbki. Niemniej te wszystkie hermetycznie zamykane drzwi, hasła, kody dostępu a nawet hermetyczne kombinezony dawały do myślenia, że to jednak nie zabawa tylko poważna instytucja i badania.

Tak było od samego rana. Van Nispen znów najpierw rano spotkała się w holu z Aymonem. Który przywitał ją wyniosłym milczeniem by podkreślić nad nią swoją wyższość. Chociaż już nie odważył się tak jak wczoraj rzucać otwartych złośliwości pod jej adresem. Zresztą dzisiaj zbyt długo razem nie przebywali. Panna Yamane okazała się punktualna jak zwykle i przyszła do holu tak samo jak wczoraj czarując przy tym sympatycznym uśmiechem.

- Dzień dobry moi drodzy. Mam nadzieję, że wypoczęliście od wczoraj. Bo dzisiaj mamy dla was mnóstwo odpowiedzialnych zadań. - Mulatka zaprosiła ich gestem do siebie i przejechała jakimś czytnikiem po identyfikatorach aby zrobić aktualizację na dzisiaj. Chyba to było ważne bo znów po drodze z poczekalni i holu przypomniała im jak są ważne i by ich nie zgubili a jak już to zgłosili to w systemie jak najszybciej bo inaczej system potraktuje ich jak intruzów.

- I co się wtedy stanie? - młody, wygolony Azjata albo był bardzo ciekawski albo nawet trochę bezczelny. Przy jego oszczędnej i wyniosłej mimice łatwo było odebrać wszystko co mówił jako butę albo zaczepkę.

- To zależy od tego gdzie by was namierzył system, co byście w tym momencie robili i ile czasu by minęło od zgubienia identyfikatorów. - Blanche nie wydawała się zirytowana tym pytaniem odpowiadała ciepło i pogodnie jakby omawiała jakiś hipotetyczny przypadek.

- To znaczy? - młody stażysta potrzebował widocznie dokładniejszej odpowiedzi więc obserwując jak Blanche uruchamia windę po chwili wahania dopytywał się dalej.

- Jeśli by minęło mało czasu i nie zdarzyło się nic strasznego no to po prostu taki stażysta dostałby reprymendę i pouczenie z mojej strony. Gdyby wszystko wskazywało na gapiostwo. - panna Yemane odpowiedziała pogodnie patrząc na stojącą obok stażystkę o różowych włosach. - A jeśli celowe działanie może nawet podpasować o szpiegostwo i sabotaż. Wówczas w najlepszym razie oznaczałoby koniec stażu z odpowiednią opinią na dowidzenia oraz zakaz wstępu do Instytutu. Może na kilka lat, może na zawsze. Jeśli by było trzeba nawet pozew sądowy. - teraz szefowa od wdrażania nowego personelu w realia pracy w Instytucie popatrzyła na młodego, wygolonego Azjatę. To już brzmiało poważnie. Jak wilczy bilet do pracy w Instytucie. Zresztą jaka uczelnia czy placówka chciałaby mieć w swoich szeregach kogoś kogo wyrzucono z Instytutu za sabotaż, szpiegostwo czy choćby nieudolność? Dla kogoś kto miał zapędy oraz szanse aby tutaj pracować a dopiero zaczynał swoją karierę zawodową to brzmiało jak bardzo czarny scenariusz.

- Ale ja tylko pytałem. Tak z ciekawości. Mam swój identyfikator. - Aymon trochę uniósł dłonie w pokojowym geście, że nie ma żadnych, podejrzanych zamiarów i na dowód pomachał wpiętym w klapę identyfikatorem. Zresztą cała trójka je miała.

- Ale ja tylko odpowiadam na twoje pytanie Aymon. - Blanche uśmiechnęła się ciepło jak zwykle i jakoś wszystkim chyba ulżyło, że to taka tylko teoretyczna dyskusja. No i zaraz potem drzwi od windy się otwarły i wszyscy wyszli razem.

A ich przewodniczka i opiekunka zaczęła wprowadzać dwójkę nowych stażystów w plan dzisiejszego dnia. Najpierw mieli zajść do biolabu gdzie mieli zostawić Eden. Potem ona wraz z Aymonem mieli pójść na kriogenikę. Mniej więcej Blanche przez pierwsze pół dnia miała patronować stażyście na kriogenice a drugie pół stażystce w biolabie. Razem znów mieli się spotkać we trójkę w porę lunchu w tej samej stołówce co wczoraj.

- Oczywiście jeśli byście mieli jakiekolwiek pytania, sprawy czy pomysły możecie natychmiast do mnie dzwonić. - zapewniła ich opiekunka aby nie myśleli, że ich porzuca na pastwę innych korposzczurów. A dzwonić czy raczej łączyć mogli się dzięki bransoletkom które też robiły za rezerwowy identyfikator, zegarek, podręczny komputer, notatnik, kamera do nagrywania czy puszczania nagrań albo właśnie do łączenia się z innymi bransoletkami. Bo oczywiście własne holo znów musieli zostawić w depozycie.

- Eden, poznaj Jamie. Jamie to jest Eden i Aymon. Ale zostawiam ci Eden a Aymona niestety muszę porwać do kriogeniki. Proszę cię Jamie zajmij się naszą nową nadzieją biologii. A ty Eden proszę cię nie dokuczaj za bardzo Jamie. - Blanche zaprowadziła dójkę podopiecznych do automatycznych drzwi z dużym napisem “21” wymalowanym na zielono. Zielony czyli pierwszy poziom dostępu do jakiego mieli dostęp stażyści. Tak wynikało z wczorajszego szkolenia jakie im zaserwowała na wstępie Blanche. Poziom 0 to biały, to hol i ta publiczna część Instytutu gdzie można było wejść “z ulicy”. Dlatego były tam białe pasy wymalowane na środku korytarzy i inne białe wstawki jak numery na drzwiach. Tutaj zaś był poziom zielony. Dlatego na identyfikatorach stażystów dominowały paski białe i zielone bo mieli dostęp właśnie do tych sektorów. Na identyfikatorze Blanche błyszczała się cała paleta kilku pasków aż do szarego. Czyli prawie najwyższy poziom dostępu a wczoraj u profesora Kumara dało się dojrzeć jeszcze czerń czyli miał pewnie dostęp do całego Instytutu bo wyżej już się nie dało. A Jamie miała trzy kolory na swoim identyfikatorze: biały, zielony i żółty.

Jamie zdradzała wyraźnie azjatyckie korzenie a wydawała się młodą kobietą o kasztanowych włosach z jakimś bordowym odcieniem. Obiecała Blanche, że się zajmie nową stażystką, wzdroży ją we wszystko co potrzebne by tutaj pracować no i tak się rozstali gdy Blanche zabrała Aymona na kriogenikę którą się tak pasjonował.

- No to chyba jesteśmy skazane na siebie. - westchnęła Azjatka z całkiem udaną parodią ciężkiego westchnienia i obupólnie niezbyt przyjemnego obowiązku. - Zawsze mi przydzielają stażystów, żeby odwalić tą brudną, żmudną robotę. To chodź, pokażę ci wszystko. - Jamie przyzwała zachęcającym gestem dłoni i uśmiechem stażystkę do siebie jakby chciała ją zaciągnąć w te trzewia laboratorium.



Czas: lato; Dzień 6; wt; przedpołudnie; g 11:30
Miejsce: Instytut; Sektor Biolabu; Lab 21
Warunki: jasno, ciepło, sterylnie, szum urządzeń


No i właśnie na Jamie spadł obowiązek aby wdrożyć stażystkę we wszystkie procedury bezpieczeństwa. Co prawa Eden już częściowo je znała ze szpitala no ale procedury wymagały aby każdy, nawet stażysta, przeszedł odpowiednie szkolenie “w razie czego”. No i inaczej się nie dało bo jeszcze na koniec trzeba było podpisać oświadczenie, które Jamie ironicznie nazywała “Świadoma praw i obowiązków… “. No i rzeczywiście owe elektroniczne pisemko brzmiało trochę jak cyrograf, że dany delikwent zapoznał się z procedurami. Czyli od momentu podpisania czy raczej przyciśnięcia kciuka Instytut już mógł wyciągać konsekwencję w razie nieprzestrzegania procedur a delikwent nie mógł się tłumaczyć, że czegoś nie wiedział.

Dla Eden nie było to zbyt nowe, odkrywcze ani przełomowe z powodu praktyki w szpitalu. Chociaż tutaj nawet takie podstawowe szkolenie było ciekawsze niż praktyka w szpitalu vzy gdzieś indziej, na zewnątrz. Tam raczej nie miałaby okazji ubrać hermetycznego kombinezonu z wewnętrznym rezerwowym zapasem powietrza i maską tlenową dzięki któremu wyglądało się prawie jak na spacerze w kosmosie z Miką. Tylko kolor był inny bo jaskrawozielony. Ale trzeba było go założyć gdy się weszło do labu gdzie za pancernym szkłem widać było lodówki z różnorodnymi próbkami biologicznymi. Trochę wyglądało to jak skrzyżowanie banku nasion i różnych próbek krwi, moczu czy innych preparatów. Według zapewnień Jamie nie było tam zbyt niebezpiecznych próbek i sterylność była potrzebna raczej po to by nie zanieczyścić tych próbek potrzebnych do różnych badań.

- Czasem to wszystko jest dość upierdliwe. - mruknęła Jamie po tym gdy dezynfektanty odkaziły ich od zewnątrz w śluzie powietrznej. Potem jeszcze odkażanie termiczne czyli na przemian bardzo wysoka i bardzo niska temperatura. Więc człowiek w kombinezonie mógł się czuć jak auto w automatycznej myjni. A bez kombinezonu miałby chyba kłopot aby przetrwać te odkażanie. Proszki, piana, płyny, para, szron na przemian zalewały wówczas cały kombinezon a więc i szybkę hełmu. Pewnie dlatego zamontowano te poręcze w ścianach by się było czego złapać podczas tego odkażania. No a po wyjściu ze śluzy można było zdjąć te kombinezony, złożyć, wsadzić do hermetycznego pojemnika. Te wrzucało się do jakiegoś otworu w ścianie a tam znów wędrowały taśmą do kolejnego etapu odkażania. A sami pracownicy laboratorium do szatni i pod prysznic by potem znów przebrać się w suche ciuchy.

- Prysznic może nie jest niezbędny ale prawie wszyscy go biorą bo to pomaga zmyć z siebie to laboratorium. - Jamie nieco podniosła głos spod swojego prysznica tłumacząc nowej koleżance jak to się u nich odbywa. Ta godzina czy dwie, może nawet więcej w labie uciekły nie wiadomo kiedy. Ale rzeczywiście bytność w hermetycznym kombinezonie pozostawiała po sobie niezbyt przyjemne uczucie które Jamie nazywała plastikowym i które odruchowo chciało się zmyć z siebie.



Czas: lato; Dzień 6; wt; południe; g 12:00
Miejsce: Instytut; Sektor Biolabu; Lab 21
Warunki: jasno, ciepło, sterylnie, szum urządzeń



- No to część z BHP mamy chyba za sobą. - oznajmiła opiekunka Eden gdy już były czyste, suche i przebrane. Jamie chwilę zastanawiała się co dalej robić bo do obiadu było jeszcze trochę czasu a, że Eden miała już przyzwoite doświadczenie z zachowaniem środków bezpieczeństwa to się uwinęły sporo przed czasem. Przy okazji wyszło dlaczego stażystka von Nispen trafiła akurat do niej.

- Bo jestem najmłodsza stażem. Dwa lata temu łaziłam tutaj tak jak ty. Mam nadzieję, że się zgłosisz i cię przyjmą to ty będziesz zajmować się stażystami. - kasztanowłosa Azjatka machnęła ręką jakby usilnie chciała wyjść na oschłą profesjonalistkę patrzącą na młodych z góry. Ale dość słabo jej to wyszło bo nawet teraz sprawiała wrażenie raczej starszej koleżanki niż szefowej. Brakowało jej tego oficjalnego stylu jaki w kontaktach służbowych gdzieś między słowami wyciekał z Blanche. A przy niej Jamie też wydawała się taką stażystką jak Eden tylko z trochę dłuższym stażem.

Blanche bowiem niczym nie zdradziła się od rana, że cokolwiek się wczoraj działo od wczorajszego rozstania z Aymonem w magtrainie. Może jedynie gdy wchodzili do windy jej dłoń na moment dłużej niż powinna wylądowała na plecach stażystki. Wyglądało jakby po prostu zapraszała ją do windy i pewnie gdyby nawet ktoś patrzył w tym momencie to nie dostrzegłby nic więcej niż manager od nowych pracowników która wsiada z dwójką nowych stażystów do windy. No ale jednak dłoń Blanche wylądowała na łopatce Eden i tam o moment za długo utrzymała ten kontakt aż wsiadły do windy i ruszyły na dół. No ale to oczywiście nie był przypadek. W końcu wczoraj sama tak powiedziała.



Czas: lato; Dzień 5; pn; wieczór; g 23:15
Miejsce: Hekaton; klub “Styxxx”; przed głównym wejściem
Warunki: jasno, ciepło, pogodnie, hałasy wieczornego miasta



- Cudownie się bawiłam Eden. I masz cudowne żony. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się to powtórzyć. - rzekła do niej na pożegnanie gdy już wychodziły ze “Styxxx’a” i na Blanche czekała już jej taksówka a kolejna na Eden i jej żony. Ale szefowa różowowłosej stażystki po pożegnaniu się ze Silje i Rikke została jeszcze na chwilę by pożegnać się także Eden. Wieczór upłynął im na wspaniałej, szampańskiej zabawie i chyba z całej czwórki nie było żadnej ze stron która byłaby niezadowolona. Wręcz przeciwne wszystkie wyglądały na w pełni usatysfakcjonowane takim zakończeniem wieczoru.

- Ale mam nadzieję, że rozumiesz, że to nie może wyjść poza nasze grono? I nie może wpływać na nasze relacje w pracy. Obie miałybyśmy kłopoty gdyby wydało się, że szefowa ma romans ze swoim pracownikiem. To żadnej z nas by nie pomogło. - ostrzegła ją Blanche i pewnie miała rację. Zasłużonej manager Instytutu romans z młodą mężatką a do tego podwładną a jeszcze do tego coś co pewnie można byłoby złośliwie nazwać orgią raczej nie przysporzyłoby chwały. Pewnie posypały by się zarzuty o mobbing i wykorzystywanie seksualne. Zaś młodej stażystki wskoczenie pierwszego dnia do łóżka swojej szefowej też by pewnie dorobiło opinię tej która chce robić karierę przez łóżko.

- No to do jutra rana. Proszę, nie spóźnij się. Nie chciałabym ci udzielać reprymendy drugiego dnia u nas. - na koniec jednak Blanche uśmiechnęła się ciepło do Eden i jakby chcąc złagodzić efekt poprzednich słów, ujęła brodę podwładnej i pocałowała ją długim, mokrym pocałunkiem przy głośnym aplauzie Rikke i Silje które już siedziały w swojej taksówce. Tak. Te pełne usta Blanche całowały i całowało się bardzo przyjemnie.



Czas: lato; Dzień 5; pn; wieczór; g 23:25
Miejsce: Hekaton; ulice megapolis; wnętrze taksówki
Warunki: jasno, ciepło, cicho, na zewnątrz pogodnie


- Co to za jedna? Skąd ją wytrzasnęłaś? - Silje pytała zaciekawiona gdy jechały taksówką. Jak się okazało do Rikke. Chyba, że Eden wyłączy Betona chociaż na rano gdy hakerka dokonywała porannych ablucji a ten “cholerny zboczeniec” ją podglądał jak dzisiaj rano. Rikke nie wiedziała o co chodzi bo to wszystko przespała więc teraz zaczęła dopytywać się jak to było dzisiaj rano. Ale oczywiście była chętna zaprosić swoje żony do siebie. I wreszcie uczcić to pełnoprawnym, małżeńskim seksem we własnym łóżku!

Rzeczywistość była jednak dość prozaiczna. Bo chociaż chęci były to sił znacznie mniej. Zwłaszcza Silje i Eden co i tego dnia wstały o poranku i jutro szykowało się to samo. Więc najpierw co prawda wylądowały w łóżku Rikke ale Eden nawet nie pamiętała co działo się dalej. Albo oglądały te filmiki przesłane przez Mikę albo może nawet jakoś do niej zadzwoniły bo pamiętała jeszcze hologram byłej marine o czarnych, krótkich włosach przed łóżkiem. Ale czy to był film czy holo do/z orbity to już nie kojarzyła.



Czas: lato; Dzień 6; wt; ranek; g 06:35
Miejsce: Hekaton; osiedle “Nad Skarpą”; dom Rikke
Warunki: jasno, ciepło, cicho, na zewnątrz pogodnie


Poranek okazał się podobny do poprzedniego. Tylko bez Mike’a. Jakoś razem z Silje wstały i spróbowały skorzystać z garderoby wciąż śpiącej żony aby się wyszykować do pracy. Niechcący czy nie, w nerwowym poszukiwaniu ubrań hakerka otworzyła o jedną szafę za dużo i na chwilę zatrzymała się przyglądając się wnętrzu.

- Myślisz, że ona naprawdę tego używa? - zapytała z fascynacją nieco się odsuwając aby i Pinky mogła rzucić okiem na te seksowne wersje różnych kobiecych kostiumów widocznych w szafie. A było tam chyba wszystko co potrzeba by się bawić w pielęgniarkę, policjantkę czy dominę w obcisłym wdzianku. Ale biorąc pod uwagę jak Rikke zarabiała na życie to takie kostiumy mogła mieć bo lubiła mieć takie coś a może i naprawdę używała ich do zabawy ze swoimi klientami. No ale był ranek, nerwowy ranek gdzie szybko trzeba było się spieszyć na magtrain czy taksówkę. Więc jeszcze ostatni buziak na do widzenia, klaps w tyłek i życzenia powodzenia w kolejny dzień.



Czas: lato; Dzień 6; wt; południe; g 12:30
Miejsce: Instytut; Sektor Biolabu; biblioteka
Warunki: jasno, ciepło, wiktoriański styl, cicho


- To może mi pomożesz w moim projekcie? - po chwili namysłu Jamie zaproponowała stażystce konkretne zajęcie. Eden dla której obecnie starsza koleżanka była mentorem i opiekunką nie była pewna czy może odmówić. Może by musiała zapytać Blanche. A Jamie wstała i znów zachęciła ją gestem i uśmiechem by podążyła za nią.

- To chodź do biblioteki. Tam lepiej mi się myśli koncepcyjnie. I można chodzić bez fartucha. - no i poprowadziła stażystkę o różowych włosach salami i korytarzami o zielonych oznaczeniach aż doszły do biblioteki.

- Zobacz. Prawdziwe książki! - Azjatka nie mogła powstrzymać się od zachwytu na ten temat. Biblioteka nie miała jakichś kosmicznych wymiarów. Raczej jak spory pokój. Ale była taka jak znana z filmów o dawnych czasach. Półki z książkami. Z prawdziwymi, książkami! Takie jakie można było wziąć do ręki, otworzyć i czytać. Do tego te dywany, stół, fotele wszystko kojarzyło się z jakąś epoką wiktoriańską z Ziemi. Zapewne celowo. Wydawało się jakby w tych sterylnych korytarzach i laboratoriach to pomieszczenie zostało tu wyrwane z całkiem innej epoki i realiów. Ale oczywiście były też dyskretnie umieszczone w biurkach i stołach czytniki do pewnie o wiele większych zasobów danych niż zgromadzono w tej bibliotece. No i były tutaj same a panowała iście biblioteczna atmosfera ciszy i spokoju.

- No to tak. Pomożesz mi zaprojektować nowe życie? - zapytała wesoło Jamie wieszając na wieszaku swój strój roboczy i zostając w swoich prywatnych ciuchach które chyba lepiej pasowały do tej biblioteki i można było poczuć się luźniej i mniej oficjalnie.





No a na tym właśnie akurat pracowała Jamie. Nad projektowaniem nowego życia. Tak dokładniej to życia jakiego nie było. Jakiego ludzkości do tej pory nie udało się wykryć. Bo hipotezy znane jeszcze z mateczki Ziemi o tym, że życie zawsze znajdzie jakiś sposób okazały się słuszne. Drobiny i całe ekosystemy życia ludzie spotykali co jakiś czas. W warunkach jakie pewnie panowały na pierwotnej Ziemi miliardy lat temu, w jej pierwotnej zupie, metanowej atmosferze i z wyładowaniami elektrycznymi z burz. Te proste związki chemiczne, łącznie z wodą, wystarczały aby upichcić jakieś życie. I chociaż nie każdy napotkany glob posiadał jakąś prymitywną biosferę to jednak ludziom nie udało się natrafić na inne istoty rozumne. Albo chociaż coś co ewolucyjnie wyszło poza etap życia jednokomórkowego. Co dziwne nie było skoro nawet na Ziemi statystycznie rzecz biorąc przez miliardy lat panowało właśnie takie życie. I gdyby wówczas ktoś odwiedził tą planetę to nie natknąłby się na nic więcej niż świat mikrobów.

Z tym naukowcy nie mieli problemów. Takie życie, oparte na węglu, na DNA, na RNA, na komórkach potrafili wykryć. Nawet w skrajnie małych próbkach a i same skany potrafiły dać wskazówki czy gdzieś rozwija się na powierzchni życie czy nie. Ale był też inny dylemat ziemskiej nauki. Co jeśli gdzieś we wszechświecie jest życie oparte na całkiem odmiennych zasadach od tych znanych na Ziemi? Czy w ogóle ludzie będą potrafili je wykryć? Na jakich zasadach by mogło być oparte takie życie?

Ten dylemat był znany jako “biosfera cieni”. Życie oparte na alternatywnych zasadach niż to znane z małej, błękitnej kulki zagubionej gdzieś w kosmosie z jakiej pochodził Homo Sapiens. I tym się właśnie zajmowała Jamie.

- Muszę zaprojektować taki alternatywny organizm. Potem w ramach testu pokażą taką próbkę innym badaczom no i oni będą musieli stwierdzić z czym mają do czynienia. - Jamie usiadła wygodnie na skórzanopoodbnym fotelu i uruchomiła holo ekran. Na nim zaczęła pokazywać co już ma opracowane. Rozważała różne projekty.

Najprościej było “zrobić” alternatywną bakterię. Tylko z innych materiałów. No ale z całej tablicy Mendelejewa, po wykluczeniu węgla, zostawało niewiele oryginalnego budulca. Ale jakby się udało można by oszukać różne spektrometry chemiczne chociaż sam kształt i zachowanie mogło się już ujawnić pod mikroskopem albo na pożywkach.

Albo piko organizm. Coś jak bakteria tylko o rząd czy dwa mniejsze niż wirus. Ziemska biologia uważała taką małą skalę za zbyt ciasną do przekazywania genów i budowy komórek. I ziemska biologia to potwierdzała. Ale jakby użyć po prostu mniejszych klocków? W naturze nie spotkano czegoś takiego ale nie znaczyło, że w laboratorium nie da się stworzyć takiego organizmu.

A może jeszcze coś innego? Jakieś bardziej abstrakcyjne teorie? Czy zaawansowane SI żyły i były świadome? Albo bardzo zaawansowane roboty? Czy jeśli jakiś organizm miałby tempo rozwoju mierzonego w setkach tysięcy albo milionów lat. Jak przyrost kryształów. To czy bylibyśmy w stanie wykryć w tym istotę żywą? Jeśli nie brało się pod uwagę “oficjalnej” biologii to pole do popisu robiło się bardzo szerokie. Od ezoteryki przez różne rodzaje hipotetycznych istot energetycznych aż po coś podobnego do wirusów. W końcu do dzisiaj stwór czy wirusy są bardziej elementem materii ożywionej czy nie nie został jednoznacznie rozstrzygnięty.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:59.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172