13-03-2019, 21:40 | #1 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Hekaton
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
20-03-2019, 03:01 | #2 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=d245tEhsw6w[/MEDIA]
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
20-03-2019, 03:02 | #3 |
Reputacja: 1 |
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
21-03-2019, 04:36 | #4 | |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 2 - Kac w Hek Lato; Dzień 2; Piątek; południe; mieszkanie Eden Życie było ciężkie! I obrzydliwe. I obolałe. I takie bolesne! I smakowało ohydnie. A jak suszyło! Normalnie musiała czymś prędko zwilżyć usta i gardło bo chyba odwali kitę! Wśród pobojowiska szklanek, kartoników, butelek znalazła na szczęście coś zbawczo mokrego. Smakowało cudownie! Chociaż właściwie nawet nie poczuła smaku i nie była nawet pewna co to i czyje to było. Ale poczuła się o tyle lepiej, żeby ogarnąć scenę. No to tak. Była w łóżku. W swoim. W swojej sypialni. No to przynajmniej się nie zgubiła. Ale sypialnia przypominała imprezowe pobojowisko. Szklanki, butelki, talerze, konfetti, słomki, łyżeczki, wisienki… no chyba impreza przeniosła się w końcu nie do kuchni tylko do jej sypialni. A przynajmniej zaliczyła tu poważny pit stop. W końcu się zwlokła. Chociaż to, że szła to było powiedziane sporo na wyrost. Na szczęscie w domu były te pomocne ściany, klamki, półki, regały i inne takie rzeczy jakich można było się złapać, osuwać po nich aby pomogły utrzymać pion i w ogóle pomocne. Moment krytyczny przyszedł ze schodami. Co za debil wymyślił to ustrojstwo?! Przeciez po tym w ogóle się chodzić nie dało! No ale trzeba było. Gdzieś tam z dołu wabiły ją ludzkie głosy. I to znajome. Jakoś w końcu pokonała tą straszliwą przeszkodę. Dobrze, że były te ściany i poręcze… Chociaż było to równie przyjemne jak zjeżdżanie po tych schodach na deskorolce. Z kwadratowymi kołami. Ale wreszcie była na dole! Jeszcze korytarz iii… Potwór! Potwór obserwował ją ze miną zjaranego LSD shizola. Albo ona tak to widziała. Chociaż… jakby się przyjrzeć… Aaa! No tak! Cyberlama! Coś było wczoraj z tą cyberlamą… Tylko niezbyt kojarzyła co… Co tu robiła cyberlama? Na szczęście ją przepuściła. Chociaż w sumie to tylko hologram. Ale bardzo podkręcony. Czyli pewnie drogi. Co u niej w domu robił drogi hologram cyberlamy?! Zostawiłą tą zagadkę za sobą tak samo jak ten udany hologram przeżuwacza. Który nagle wyrwał do przodu i pognał do przodu. Przez ścianę! Normalnie oczy bolały od samego patrzenia i to jak człowiek był w takiej ruinie! Ale już dotarła do kuchni i głosów. Nareszcie. Kuchnia też wyglądała jakby była epicentrum imprezy. Właściwie korytarz i schody też wyglądały bardzo poimprezowo. Po drodze minęła na sofie jakieś potrójne zwłoki. Facet i dwie laski. Goli albo prawie. Chociaż nie. Facet trochę pochrapywał to chyba jednak żył. Laski chyba też oddychały. Twarze wydawały się trochę znajome. Coś było. Wczoraj. Ale gdy już wydawało się, że pamięć ulepi jakieś wspomnienie no to znów się wszystko sypało w drobny mak. Doszła do wniosku, że trójka na sofie chyba była wczoraj na imprezie ale kim byli to nie miała w tej chwili pojęcia. Ale w kuchni wreszcie ich znalazła! Rikke siedziała przy stole i skołtunione szare włosy sprawiały, że wygladała dość wiedźmowato. Siedziała na stołku przy stole tępo wpatrzona gdzieś za okno. Gdy ujrzała wchodzącą gospodynię słabo uśmiechnęła się i pomachała jej dłonią na przywitanie. Na krześle leżał zezwłok Michaela. Oparty o oparcie, z nogami daleko na podłodze i odchylony do tyłu wyglądał jakby ćwiczył jak na krześle zrobić skos idealny. Siedział nad jakimś kubkiem w który wpatrywał się z mało pociągającą i inteligentną miną. Chyba dopiero ruch Rikke zwrócił jego uwagę na to, że ktoś nowy przyszedł do kuchni. Wtedy podniósł wzrok znad stołu i też pomachał jej ręką uśmiechając się bardzo steranym uśmiechem. Ledwo usiadła usłyszała odgłos drzwi i do kuchni weszła dredziara. - Kurwa niech ktoś inny do niej idzie! Wiecie, że ja nie mogę jak ktoś rzyga! - zawołała z miną jakby rzeczywiście z trudem powstrzymywała torsje. Wskazywała na kierunek z jakiego właśnie przyszła. A tam była łazienka iii… no tak, dochodziły odgłosy jakby ktoś właśnie tam wymiotował. - O. Pinky. Fajnie, że wstałaś. - przywitała się dosiadając się obok Rikke i biorąc kubek do ręki. Ale patrzyła na niego jakby się zastanawiała czy da radę się napić czy jednak puści tego pawia. - Właśnie Pinky a ty wiesz o co z tym chodzi? - Rikke ożywiła się na tyle, że uniosła do góry dłoń aby zademonstrować na jednym palcu złoty krążek. - Cholera wygląda jak ten tandet ze starego “Władcy Pierścienia”. Albo obrączka. - szarowłosa popatrzyła krytycznie na ów przedmiot na swojej dłoni próbując rozgryźć zagadkę. - Mówiłem wam… jakieś wesele było… albo panieński… - jęknął Michael przykładając sobie do głowy paczkę z lodem. - Ale czyj? I gdzie? To na koniec robiliśmy poprawiny u Pinky? I kurwa co tu robi ta pieprzona lama?! Matko o mało na zawał nie zeszłam jak wyleciała na mnie zza rogu! Lata wszędzie jak popieprzona! - Silje dołączyła się do rozwikłania zagadki poprzedniej nocy i od razu poskarżyła się na cyberlamę która widocznie ją nieźle nastraszyła z rana. Znaczy jak w końcu wstała. - Nie wiem. Jo coś mówiła w ten deseń. Jej się pytaj. - jedyny mężczyzna w kuchni mówił jakby miał za złe hakerce, że zadaje mu takie trudne i skomplikowane pytania. I to ile! No za dużo jak na te kacowe świtanie w samo południe. - No bo cholera ja też to mam. - Silje ze zdziwieniem pokazała swoją dłoń na jakiej też widniał podobny krążek jak na dłoni szarowłosej. - O, nie, ja do niej nie idę. Sami się jej pytajcie albo poczekajcie aż wróci. - sapnęła znów spoglądając w stronę niewidocznej z kuchni łazienki. Zniechęcające odgłosy umilkły ale nie było wiadomo czy na stałe czy tak na chwilę. - O! A Pinky też taki ma! - Rikke otworzyła oczy w całkiem przytomnym spojrzeniu gdy dojrzała dłoń przyszłej praktykantki Instytutu. - O cholera… No wiesz, jakbyśmy to we dwie miały podejrzewałabym, że się z kimś hajtnęłyśmy po pijaku… Albo nawet razem we dwie… Nawet myślałam o Mickim ale on tego nie ma… Ale jak Pinky też to ma to cholera nic nie pasuje… - dredziara zmarszczyła brwi i usta gdy próbowała poukładać kawałki w jakąś rozsądną a nie przypadkową kompozycję. Ale z takim bólem głowy i zmęczeniem ciała to szło bardzo trudno. - Może zgubił? Albo się z kimś pohajtałyśmy a potem wróciłyśmy balować do Pinky? - szarowłosa odwróciła się ku niej aby dodać jakieś przypuszczenie co się mogło wydarzyć w nocy. - Bez sensu. To gdzie jest pan młody? A właściwie trzech? - Michael zwrócił uwagę szarowłosej na ten brakujący element w tej układance. - Może zwiałyście spod ołtarza? - Michael podsunął jakiś pomysł. Ale był równie dobry jak inne czyli nic, nikomu nie zaiskrzyło w pamięci więc nie było wiadomo jak to sprawdzić. - Tam na sofie jest jakiś facet. Z dwiema laskami. - dredziara wskazała na drzwi przez jakie właśnie weszła Pinky i pewnie mówiła o tym samym zestawie jaki i ta widziała po drodze. - Te laski są od nas z klubu. Jego nie znam. Tylko jeśli one tu są to pewnie ktoś je zamówił. Ja nie, już sprawdzałem, nie mam nic co by pasowało. - ochroniarz ze “Styxxxa” trochę pokiwał a trochę pokręcił głową do swojej wypowiedzi. Ale nie dużo, żeby nie było zbyt dużo pracy z trzymaniem zbawczego lodu w odpowiednim miejscu. - Zresztą to i tak jeden a to by nam jeszcze dwóch brakowało. - Silje nie była przekonana. Kuchenne towarzystwo wspólnie próbowało rozwikłać zagadkę trzech krążków na trzech kobiecych palcach oraz przebić się przez mgłę niepamięci. Ale to było trudne. Właściwie nawet obecność Michaela i Jole była dość zastanawiająca. A ta trójka na sofie? Skąd się wzięli? Przecież zaczynały we trzy. Pinky, Rikke i Silje. Silje mówiła, że ma jakiś ekstra numer. No to jak się spotkały u Pinky no to przecież nie zostały przy samej pizzy. A potem… Potem zaczynały się pogmatwane urywki jakie trudno było złożyć w całość i kolejność. Jak w układance w której brakuje zbyt wiele puzzli więc nawet te co są nie wiadomo jak ułożyć, obrócić czy przesunąć. Doszli do wniosku, że w którymś momencie zaliczyli Styxxx. I chyba stamtąd wzięli się Michael i Jolene. Tylko nikt nie wiedział jak i dlaczego. Przecież powinni mieć nocną zmianę. Ochroniarz znalazł tylko we własnym komunikatorze własną prośbę i wcześniejsze wyjście zatwierdzone przez szefa. Ale niestety bez dodatkowych informacji. Pewnie wtedy wiedział po co mu te wolne no ale teraz za cholerę nie mógł sobie przypomnieć. Ostatnia nadzieja była w Jole ale ta niestety dogorywała obecnie przy klozetowej muszli. Poza tym coś świtało z Paige. Jej łysa pała obijała się gdzieś po pamięci trójki kumpel. Michael nie łapał w ogóle o co z nią chodzi. Zgadzali się, że lokalnej celebrytki raczej tu nie było. Ani ona nie chciałaby tu pewnie być ani oni aby ona tu była. A jednak chyba coś wspólnego miała z wczorajszym wieczorem. Coś było. Oglądały ją gdzieś? Obgadywały złośliwymi komentarzami? Cholera, coś było na rzeczy. Chyba u Pinky, w sypialni, we trzy jak były, reszty chyba przy tym nie było. Albo ich tak nie zapamiętały jak siebie nawzajem. Tylko po cholerę im wczoraj był potrzebny ten pustak? Te rozterki z pamięcią przerwało im wejście jakiegoś faceta. Dopiero gdy wszedł i stanął rozglądając się po kuchni i przebywających tam osobach dotarło do kogo trzeba, że to zawitał sam Dorian van Nisper. Wszyscy chyba wyglądali trochę jakby rodzic przyszedł na kontrolę czy ładnie się bawią. - Dzień dobry państwu. - zwrócił się uprzejmie chociaż twarz nie wyglądała mu na zbyt przyjazną ani radosną. - O! To ty jesteś ten przystojniak! Widziałam cię wczoraj! Na żywo jesteś jeszcze lepszy! Kręcą mnie starsi, stateczni faceci! - Rikke wyraźnie się ożywiła gdy pod wpływem impulsu coś sobie akurat przypomniała z zeszłego wieczoru. - On cię teraz widzi i słyszy. - podpowiedziała jej kumpela z czarnymi i zielonymi dredami. Ta uwaga trochę stropiła szarowłosą bo przyłożyła dłoń do ust jakby chciała cofnąć te słowa. Ale obie spojrzały na pana van Nispera bo ten elegancki, starszy mężczyzna energicznym krokiem podszedł do stołu i przypatrzył się. Ale nie na ich twarze tylko na dłonie. Dłoń Pinky też. Wydawało się, że sprawdził co chciał bo nozdrza zacisnęły mu się i sapnął cicho. - Dobrze, że jesteśmy w komplecie. - zaczął patrząc na wszystkie trzy młode kobiety. Sięgnął do swojego zegarka aby uruchomić jakieś holo. - Jak panie mogą mi wyjaśnić to? - zapytał odtwarzając nagranie. Na pierwszym planie była twarz Pinky. I na pewno nie była trzeźwa! Ale na bocznych planach były obie jej najlepsze kumpele, w tle nawet twarz Jole i reszta Styxxxu. Cytat:
- A! To stąd ta durna lama! I bajoro z kiślem na zewnątrz! I resztki fajerwerków! - Silje wyrwało się i z radości uderzyła dłonią w stół ciesząc się, że coś się wreszcie wyjaśniło. Nagle uśmiech znikł z jej wykolczykowanej twarzy. - Zaraz, jak to żony? - zapytała wybałuszając oczy na dwie swoje kumpele i jako trzeciego na pana van Nispera. - No właśnie też chciałbym to wiedzieć. - rzekł oschle pan van Nisper w tym akurat punkcie zgadzając się z dredziarą. - Nie no… to takie imprezowe zabawy przecież… nic poważnego… nie ma się czym przejmować… - Rikke próbowała znaleźć jakieś łagodzące rozwiązanie ale też minę miała dość nietęgą jakby obejrzane nagranie troszkę podkopało jej pewność siebie co do tego jaki był rzeczywisty przebieg wypadków ostatniego wieczoru. - Imprezowe zabawy? Oczywiście. - stary wojskowy skinął swoją łysą głową i znów coś zaczął sprawdzać w swoim komunikatorze. - A to? Też “imprezowa zabawa”? - zapytał wyświetlając holo rejestru stanu cywilnego. Chyba wszyscy jęknęli, sapnęli albo zaniemówili z wrażenia. Pohajtały się! Wszystkie trzy! Pinky, Silje i Rikke! Teraz były małżeństwem i swoimi żonami. - O ja jebie… - mruknęła hakerka której chwilowo chyba zabrakło słów. Wślepiała się w półprzezroczysty monitor a potem z takim samym niedowierzaniem na twarzy obdarzyć swoje obie żony. Przez chwilę w kuchni trwała całkowita cisza. - A to czekajcie… - Rikke zmarszczyła brwi jakby sobie coś przypomniała więc wszyscy spojrzeli na nią. - A to znaczy, że teraz mogę ci mówić tatusiu? - popatrzyła z wyczekującą fascynacją w oczach na przybranego ojca Eden. Tego chyba dla pana van Nispera było już za wiele. - Eden czy możemy chwilę porozmawiać? - zapytał patrząc na swoją przybraną córkę. - Hej, zobaczcie! To ta wasza ulubiona kumpela! - niespodziewanie w rozmowę wtrącił się Michael łapiąc za pilota i powiększając i podgłaśniając holoekran jaki dotąd coś tam sobie grał. I miał rację na ekranie były wiadomości na żywo. A w nich prezenter, z wyraźnym portretem Paige w narożniku informował o tym, że przewiezioną ją właśnie do szpitala w stanie ciężkim. Trwały spekulacje co było skutkiem a co przyczyną ale niepotwierdzone informacje mówiły o próbie samobójczej. Czy udanej to trzeba było poczekać najbliższe godziny czy panna Jephcott z tego wyjdzie. Pan Jephcott odmówił na razie komentarza ale obiecał wydać odpowiednie oświadczenie a na razie obiecał, że jeśli w wypadek córki były zamieszane jakieś osoby trzecie to on dopilnuje aby nie uniknęły one odpowiedzialności za swoje czyny. Silje zamarła jak rażona gromem. Popatrzyła ze strachem w oczach na swoje kumpele. Rikke też jęknęła bezgłośnie. Pinky teraz również sobie przypomniała o co chodziło wieczorem z tą Paige i nimi trzema u niej w sypialni, zeszłego wieczoru.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić | |
29-03-2019, 01:33 | #5 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ttUE3V28G1M[/MEDIA]
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
29-03-2019, 01:33 | #6 |
Reputacja: 1 |
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
14-04-2019, 20:08 | #7 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 3 - Piątunio! Lato; Dzień 2; Piątek; wieczór; mieszkanie Eden Wszystko się kończyło. I dzień, i piątek, i wizyty gości. Najpierw zawinął się ojczym Eden. Odjeżdżając ucałował ją i uściskał mówiąc, że może dzwonić do niego o każdej porze. Ale minę miał poważną. Jakby szykował się do poważnej bitwy. Takiej na prawników, dziennikarzy i detektywów. Młody, piromański kolega Rikke odjechał niedługo potem. Wreszcie, niedawno, Michael odwiózł całą trójkę pracujących w “StyXXXie” dziewczyn bo musieli się przygotować do kolejnej przepracowanej nocy i wieczoru. Więc powoli mieszkanie Eden pustoszało aż zostały w nim we trzy. Trzy żony co by nie mówić. Ale poza ścianami, w eterycznym świecie wiązek i fal szalał informacyjny zalew danych. Każdy człowiek, komputer i urządzenie podpięte do sieci produkował swoje dane zalewając przestrzeń niewidzialnymi dla zwykłych oczu nitkami danych. Te nitki razem tworzyły pajęczynę okalającą ten glob i każdego użytkownika sieci z osobna. W tych nitkach krążyły informacje, znane, obce, nowe, powszechnie dostępne i utajnione. W tej chwili, wszystkie trzy, miały dostęp do tych które zdawały się wybijać na powierzchnię. Od rana całe miast i wszyscy ich bliżsi i dalsi znajomi wydawali się żyć sprawą panny Jephcott. Tylko z różną intensywnością i odbiorem. - Ten cholerny pustak, jakby się nie naćpał prochów i nie trafił do szpitala to może to gówno nie trafiłoby w wentylator. - sapnęła ze złością Silje. Miała dość. Prawie od przebudzenia aż do teraz, pracowała na klawiaturze. Od czasu do czasu klęła, odrywała się tylko aby skorzystać z toalety, ledwo przełknęła coś przez cały dzień, dobrze, że chociaż piła to co jej się podstawiło w szklance czy kubku. I cały czas pracowała jakby chciała zadośćuczynić powiedzeniu, że na kaca najlepsza jest praca. Ale w końcu i ona miała dość. - Daj spokój kochanie, co było to było, chodź na taras bo stąd widzę, że już ci czacha dymi. - Rikke udawało się względnie dobrze zachowywać tak jak zwykle więc w porównaniu do spiętej i podminowanej informatyczki zachowywała się mniej więcej jak zwykle. Silje uznała w końcu wyższość jej logiki i argumentów bo wreszcie odłożyła swój datapad i wyszły we trzy na taras. Ten sam gdzie kilka godzin temu Eden rozmawiała ze swoim przybranym ojcem. Teraz usiadły przy stole na leżakach popijając z kubków i nawet wyglądając jak trzy rozkapryszone pannice z bogatych domów celebrujące piąteczek. - Za dużo tego. I za dużo czasu minęło. I zbyt wiele świadków. Nie udało mi się tego zatuszować. Mam nadzieję, że zatarłam co się dało. Tylko teraz będą mnie szukać nie tylko komputery i programy ale i detektywi w realu. - dredziara westchnęła zmęczonym głosem popijając gorącą czekoladę z kubka. Mogło tak być. Sądząc z urwanych zdań i zdenerwowanych syknięć jakimi odzywała się przez cały dzień nie szło najlepiej. Zresztą holosieć też mówiła swoje. Otrzymywały od znajomych linki z nagraniami z bardzo krótko ostrzyżoną aktorką w roli głównej. Hot news na weekend od samego rana. Na gorąco powstawały różnorakie memy. A to z tekstów jakie pewnie nikt nie wiedział, że sprokurowała pewna różowowłosa, a to ze zdjęć czy filmików zmajstrowanych przez obecnie popijającą czekoladę dredziarę a to wyrwanych ujęć wywiadów starego Jephcotta czy w ogóle tylko luźno powiązane z całą aferą. Reakcje były różne. Kto wie, może gdyby Paige nie wylądowała w szpitalu uznano by za niezły numer sezonu. Jedni współczuli reanimowanej w szpitalu dziewczynie, inni złorzeczyli bezimiennym hakerom jeszcze inni dawali się ponieść złośliwej radości bez oglądania się na przykre konsekwencje. Prawdziwych przyjaciół i obrońców Paige chyba jednak nie uzbierała zbyt wielu. Nawet ci co pluli jadem na taki hakerski, złośliwy numer często wkurzał ich sam numer ale niekoniecznie byli wiernymi fanami samoistnej gwiazdy Hekatonu. - Matko, chciałam jej dać kopa ale nie chciałaby by ta idiotka się truła. Jak się przekręci to będzie kicha. Może pójść w paragrafy o nieumyślne spowodowanie śmierci. - Silje wyraźnie gryzła się nadchodzącymi godzinami, dniami oraz konsekwencjami. A najgorzej, że chyba żarły ją wyrzuty sumienia za ten numer zmajstrowany po pijaku. - A widziałyście to? Widzisz? Chyba nie tylko my chciałybyśmy ją olać. Zobacz. - Rikke niefrasobliwie, celowo albo nie, wyświetliła nad stołem holo ze swojego aparatu Tam dominowało jedno z ujęć ze sprokurowanego profilu “Slut4U” gdzie na krótkiej sekwencji animacji właśnie obciągała profesjonalnie jak pewnie każdy by chciał być obciągany. Nitki komentarzy uderzały w podobny ton. “Ja też tak chcę!” głosił jakiś znajomy. Krótki, dość dwuznaczny wpis wywołał masę złośliwych komentarzy gdy mniej lub bardziej znajomi domniemywali w której roli się widzie czy obciąganemu czy obciągającemu. “Chętnie zaproszę Paige, nie wiedziałem, że jest taka utalentowana” pod kolejnym wpisem pojawiło się mnóstwo podobnych gdzie całkiem sporo grono chętnie by skorzystało z usług takiej “Slut4U” na całą noc, wieczór czy innym spotkaniu. Wyglądało na to, że taka profilówka wpisywała się w preferencje całkiem sporej liczby osób. - Widzicie? Ten pustak tylko zyskał na popularności dzięki nam. Powinna nam zapłacić za jakieś tantiemy czy co. - Rikke pozwoliła swoim żonom i kumpelom przewijać po tych komentarzach bo gdy szło o kogoś kogo znały a żadna za tym kimś nie przepadała to nawet całkiem przyjemna rozrywka to była tak czytając jak idealnie się wstrzeliły z tym profilem w potrzeby odbiorcy. Gdyby profil był prawdziwy panna Paige miałaby pewnie zajęty od dzisiaj grafik na następne kilka kwartałów. Całkiem sporo osób też chciało się na nią czy w nią spuszczać, olać czy zwyobracać tak jak podobno właśnie uwielbiała po tym profilu. Większość użytkowników sieci pewnie łapała, że profil nie jest prawdziwy albo jest w nim jakiś myk ale i tak sprawa już zbyt mocno żyła własnym życiem aby komukolwiek przeszkadzało to bawić się kosztem krótkowłosej gwiazdki - Trochę szkoda, że to tylko fake. Chętnię bym się z nią umówiła i przetestowała te wszystkie rzeczy jakie obiecuje w tym profilu. We trzy byśmy ją wreszcie oćwiczyły jak należy. Dostałaby za swoje. - Rikke się trochę rozmażyła czytając te wszystkie komentarze, oglądając fotki, gify i całe to szaleństwo jakie rozpętało się wokół “Slut4U” w ciągu ostatniej doby. Dredziara roześmiała się wreszcie i pokiwała głową na znak zgody. - Właściwie to byłoby możliwe. Zobaczcie tutaj. - Silje wreszcie się ożywiła i przejęła aparat szarowłosej aby po paru chwilach nad stołem pokazać adres jakiejś strony. Sądząc po tytule, oprawie graficznej i tematycznej to był to jakiś burdel. Specjalizował się w bardzo mocno zaawansowanych androidach. Tak mocno podobnych do ludzi jak tylko zezwalało prawo. W praktyce zapewne odróżniały się od żywych ludzi białą krwią syntetyków no i znakiem firmowym na nadgarstku czego wymagało prawo. W gorączce zabawy, różnice między żywymi a stworzonymi ludźmi często się zacierały gdy obie strony czuły, ruszały się, mówiły, reagowały, pociły się i jęczały tak samo. - Syntki? Nigdy nie próbowałam z żadnym. O! Można się bzyknąć z kimś sławnym! - Rikke szybko przewalała kursorem ofertę lokalu gdy prawie od razu natknęła się na twarze znanych obecnych i dawnych gwiazd sportu, telewizji, filmów, komiksów czy gier. Naprawdę można było się spotkać z idolem swoich marzeń! - A zobaczcie co jest hitem w sezonie. - Silje zaśmiała się złośliwie i przenawigowała stertę twarzy na tę jedną, jedyną, całkiem dobrze im znaną. Kobieca twarz, wygolona prawie na zero, z wyuzdanym spojrzeniem przeklejonym z jednego ze zdjęć “Slut4U”. - Szybko ją zrobili. Aż jestem ciekawa. - informatyczka pozwoliła swoim żonom obejrzeć profil nowego syntka do umilania czasu na godziny. Widać ktoś tam w klubie się postarał i sprokurował profil sztucznej dziewczyny w stylu prawie przeklejonym z profilu stworzonego przez dredziarę i opisanego przez Pinky. --- Rozmowa o sztucznej Paige, czy ją sobie zamówić, czy kogoś innego oczyściła atmosferę z ciężkich myśli i tematów. Nie były pewne co ich czeka jutro czy nawet za kilka godzin ale na razie były tutaj, w piątkowy wieczór, w ogrodzie i na tarasie Eden we trzy i to było najważniejsze. Uspokajało i dawało nadzieję, że jakoś się z tej hecy wykaraskają. Rikke nawet się na filozofowanie zebrało. - A słuchajcie dziewczyny. Jak teraz jesteśmy pohajtane ze sobą to jesteśmy bardziej żonami czy kumpelami? - szarowłosa popatrzyła na swoje towarzyszki przy tarasowym stole zafascynowana tym nowym statusem cywilnoprawnym do jakiego dopiero się przyzwyczajała. - I właściwie to teraz powinnyśmy do siebie mówić “kochanie”? Tak jak w filmach? A jak są same dziewczyny w małżeństwie to też do siebie mówią “kochanie” czy jakoś inaczej? I jak będziemy teraz mieszkać? Przecież jak się pohajtałyśmy to chyba powinnyśmy mieszkać razem nie? I jak jesteśmy małżeństwem to mieszkania i resztę teraz mamy wspólne? - Rikke jak na taką pozorną trzpiotkę i utrzymankę starszego bogacza potrafiła myśleć całkiem trzeźwo. Gdy miała na to ochotę. Teraz widocznie miała i używała tego co miała pod szarymi piórami. Do tego doszły kolejne, coraz bardziej rozwlekłe i szalone plany. - Właściwie to ślub był, noc poślubna była, to może teraz miesiąc miodowy? Albo chociaż weekend? Może podróż? Pojedziemy gdzieś? Cholera, chciałabym się stąd wyrwać chociaż na jeden dzień! - Silje też dała się ponieść tym planom, dywagacjom i różnym sugestiom. Padały różne bliższe i dalsze, tanie i całkiem kosztowne plany, adresy, lokale, miejsca, ludzi których można było odwiedzić. Przecież zapadał już piątkowy zmierzch! A w dodatku jak miecz nad skazańcem wisiał nad ich trójką poniedziałkowy poranek w którym Eden w 100% trzeźwa i wyszykowana powinna się stawić w Instytucie co zapowiadało jej zniknięcie z życia towarzyskiego i małżeńskiego na nie wiadomo jak długo. Ale na razie zaczynał się jeszcze weekend! Były we trzy i mogły jeszcze go dowolnie wykorzystać! Rikke wspomniała aby pojechać na dzień do spa gdzie zajmą się nimi jak należy. Kompleksowa renowacja dla ciała i duszy od rozgrzanych kamieni, przez kąpiele błotne, algi, masaże i co tylko można było sobie wymarzyć. Silje wpadła na pomysł aby sobie coś przekłuć albo wydziarać skoro wszystkie trzy się pohajtały pierwszy raz w życiu. Tylko jeszcze sama nie była pewna co i jak ale była pewna, że muszą to zrobić we trzy albo wcale. Piąteczek coraz bardziej zapowiadał się jak piąteczek gdy wraz z gasnącym dniem plany nabierały rumieńców, rozmachów i śmiałości. Życie było piękne! A szarzyzna miała się zacząć za trochę ponad dwie doby ale wcześniej miało być hucznie, barwnie i wystrzałowo!
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
08-05-2019, 01:17 | #8 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Pd5eMletX7I[/MEDIA]
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
17-05-2019, 18:06 | #9 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 4 - Kosmos z DC Lato; Dzień 2; ??? Życie młodej i zdolnej osoby u progu życia to jednak było trudne i ciężkie a w ogóle to straszne. A najstraszniejsze z tego całego młodego zdolnego życia to chyba były pobudki. Najpierw wrócił dźwięk. Przebijał się z monotonnym uporem w kojąca ciemną nicość. Drażnił i irytował. Ale przy braku innych bodźców też w naturalny sposób przykuwał uwagę. Jakieś dziwne, basowe brzmienia jak spod wody. W końcu po niewiadomym czasie przekształcił się w ludzkie głosy. Ktoś był tu jeszcze? A może to tylko jakieś holo? Wszystko jedno… Głosy jednak gadały dalej. Chyba. No coś tam gdakalo co jakiś czas. W końcu jednak głosy zaczęły się precyzować. Tak jakby gadały jakieś dwie laski na zmianę. Tylko nadal nie było wiadomo czy gdzieś obok czy to coś w holo. W końcu do dźwięku dołączyła wizja. I to była tragiczna pomyłka! Ostre światło zaatakowało przewrażliwione źrenice zmuszając do szybkiego zamknięcia powiek. Chwilę później kolejna próba. Tym razem ze wspomaganiem naramiennym. Czyli z ramieniem przesłaniającym nadmiar światła. No i tak nie było lekko ale wreszcie coś zaczynało być widać. Ale niewyraźnie. Wszystko się rozmywało i kręciło. Ale podłużne, ruchome i gadające plamy wskazywały, że młoda i zdolna osoba nie jest tutaj sama. Tylko jeszcze miała kłopot ze zorientowaniem się z kim. Za to dźwięk już zaczynał wracać do normy. - O matko, jak mnie tyłek boli… - jęknął jakiś zbolały i zmarnowany kobiecy głos. - Wywaliłaś się? Mnie coś plecy kłują. Na łopatce. Chyba się wywaliłam. - głos drugiej kobiety wyrażał chyba zainteresowanie. Albo troskę. Albo coś innego. W takich warunkach trudno było to rozróżnić. - Nie wiem… Może… A ja wywaliłam się? - pierwszy głos mówił jakby obie opcje były równie prawdopodobne. - A skąd mam wiedzieć? Nie pamiętam. - ta druga wzruszyła ramionami co ogniskujący się coraz lepiej wzrok już był w stanie wyłapać. I siedziała chyba na jakimś krześle. - Chociaż boli mnie tak dziwnie… - powiedziała ta która siedziała na brzegu łóżka. Miała ciemne, długie dredy mocno kontrastujace z jej jasną karnacja prawie nagiego ciała. Tylko tatuaże zlewały się jeszcze z tymi ciemnymi dredami. - Dziwnie? - druga postać, ta na krześle, w szarych włosach związanych w dwa kucyki miała pewne trudności z interpretacja słów dredziary. - Noo… Dziwnie… Tak jakby ktoś mnie… - dredziara zmrużyła oczy próbując przezwyciężyć mgłę niepamieci i wyłowić cokolwiek. - Ej laski. A wy mnie nie zapinałyscie w kuper? - wydziarana dredziara popatrzyła bystrzej i podejrzliwej i na tą laske co leżała ledwo przytomna na łóżku i w drugą stronę, na tą co siedziała na krześle przy stole. - Noo… Właściwie to mi się też film urwał… - przez chwilę panowało kłopotliwe milczenie nim młoda kobieta z kucykami odezwała się niepewnym głosem. Przez chwilę obie patrzyły na siebie i na leżącą na łóżku trzecią. - Pinky a ty coś jarzysz co tu się odwaliło? - “Pinky”! Skrawek pamięci powrócił do leżącej. No tak, tak miała na imię! Znaczy właściwie po ksywie. Ale tak, to chodziło o nią. Tylko mózg mimo, że zaczynał już analizować i przetwarzać informacje to jeszcze poruszał się jak mucha w smole. Do tego pijana, naćpana, najarana w ogóle to na kacu. Jeszcze więc nie odnalazł instrukcji obsługi fonii ani wyższych emocjo zadowalajac się rolą biernego obserwatora otoczenia. - A właściwie jakbyśmy cię puknęły to źle? - dziewczyna z kucykami skoro nie mogła przezwyciężyć mgły niepamięci a nie było tu nikogo kto by mógł jej w tym pomóc pociągnęła temat dalej. Pytanie zastanowiło tą z dredami co siedziała na drugim skraju łóżka. - Chyba nie… przecież jesteśmy swoimi żonami to by chyba podpadało pod małżeński seks… lepiej, że wy niż jakiś dupek z ulicy… tak się pytam bo zastanawiam się co się tu działo. - dredziara analizowała ten temat z pijackim spokojem a ta przy stole słuchała z taką samą powagą. Uśmiechnęła się jednak słysząc, że kumpela i żona nie miałaby takich okoliczności za złe. - A właściwie to gdzie jest to “tu”? - szarowłosa z kucykami rozejrzała się po pomieszczeniu. Siedziała z jednym czarnym, wysokim butem włożonym na czerwoną pończochę i drugą nogą z czarną pończochą bez żadnego buta. - Chyba jakiś hotel… To nie jest ani u ciebie, ani u mnie, ani u Pinky… - wytatuowana dredziara też się rozejrzała. No wyglądało jak pokój hotelowy. Właściwie nawet apartament. Z tych droższych i lepszych. Z łóżkiem a raczej łożem, że mogły się pomieścić we trzy. I jeszcze zaprosić gości. I jeszcze by miejsca było. I drzwiami do osobistej łazienki. I w ogóle bogactwo wyposażenia kłuło na każdym kroku. Tylko wyglądał jakby przetoczyła się przez niego nieziemska balanga. No i pokój nie miał okien. Co było dość dziwne. Taki apartament powinien się mieścić w honorowym miejscu hotelu i mieć najlepszą panoramę jaką można było zobaczyć z tego budynku. A tu nic. Tylko drzwi i ściany. - Batman! - siedząca na krześle krzyknęła głośno i radośnie. Tak nagle, że pozostałe dwie głowy zwróciły się ku niej z pytającym spojrzeniem. - Silje! Zapinał cię Batman! Przypomniałam sobie! - podekscytowana szaraczka aż podskoczyła na miejscu z tej radości. - Batman? Rany Rikke, jak ty coś czasem chlapniesz… - dredziara pokręciła głową ozdobioną swoimi ciemnymi dredami zniesmaczona i rozczarowana słowami swojej żony. Zwłaszcza gdy pewnie miała nadzieję, że wreszcie się coś wyjaśni. - I Catwoman! - Rikke wcale się tym nie przejęła i kontynuowała z tym samym entuzjazmem rozradowana, że pamięć coś zaczyna jej się odblokowywać. Chociaż może i miała któryś ze swoich luźnych skojarzeń za jakimi podążałą jak szalona tak, że mało kto mógł za nimi nadążyć i zrozumieć. - Tak, i Batgirl. - prychnęła Silje i pacnęła się w czoło by dać wyraz jak bardzo to niedorzeczny pomysł. - Batgirl nie pamiętam… - szaraczka zmarszczyła brwi próbując wyłowić z niepamięci wspomnianą heroinę z komiksowego uniwersum. - Tak? I gdzie niby teraz jesteśmy? W jaskini Batmana? Czy to ci wygląda na jaskinie Batmana? - dredziara zirytowała się na całego na te niedorzeczne pomysły. Rikke rozejrzała się no ale otoczenie w ogóle nie było podobne do jaskini komiksowego bohatera jakie prezentowały komiksy, filmy i gry. Raczej jak bogaty apartamentowiec. Bez okien. - No ale zobacz jak jesteśmy ubrane. Właściwie rozebrane no ale mniejsza z tym. Ty chyba jesteś Poison Ivy a ja Harley. - Rikke zwróciła uwagę na ten fakt. Rzeczywiście można było uznać, że brały udział w jakimś DC cosplay. Rikke nadal miała mocno rozczochrane ale jednak kucyki jak Harley no i te pończochy i buta w czerwono - czarnej tonacji też jak Harley. Resztę kostiumu gdzieś zapodziała. Strój Silje jako Ivy był mniej czytelny. Bo te wszystkie pędy i liście zsunęły jej się w kołtun na brzuchu odsłaniając to co powyżej i poniżej. Właściwie mogło to być cokolwiek. Ale rzeczywiście pasowało do kostiumu Posion Ivy. Informatyczka chwilę nad tym się zastanawiała co na to odpowiedzieć i w końcu zawędrowała nieco błędnym spojrzeniem na leżącą obok drugą żonę. - A Pinky! To chyba nie jest komiksowy strój. Nie rozpoznaję w każdym razie. To co? My brałyśmy udział w cosplay z DC a ona w innym? - hakerka próbowała znaleźć jakieś w miarę racjonalne rozwiązanie. Chociaż żadna z ich trzech nie kojarzyła żadnych planów o jakimś cosplay czy komiksowym czy innym. Więc znów zapanowała chwila konsternacji. - Może zrobiłyśmy sobie noc poślubną? I poszłyśmy na jakiś cospaly? Albo znowu się z kimś poh… - młoda kobieta w bardzo zdekompletowanym kostiumie Harley Quinn spróbowała z innej beczki. Urwała gdy pewnie wszystkim głowom przyszło na myśl, że gdy ostatnim razem budziły się z takimi problemami i okolicznościami to okazało się, że się hajtnęły ze sobą po pijaku. A jak teraz zrobiły to ponownie? - No obrączki mamy. To chyba rozwodu po pijaku nie było. - Silje mówiła tak samo niepewnie jak Rikke. Wszystkie spojrzały na swoje dłonie no ale obrączki nadal tkwiły na swoich placach. Czy doszedł im ktoś do związku w międzyczasie? - No ale nadal nie wiemy gdzie jesteśmy. - Rikke rozejrzała się równie bezradnie po bezimiennym pokoju. - Chyba nas tu nikt nie zamknął co? - dodała z rodzącą się obawą. - Nie gadaj głupot. Zaraz zapytam. - Silje jęknęła cicho i musiała się podeprzeć aby z powrotem nie upaść na na łóżko. Rikke zachichotała cicho i wesoło na ten mało zgrabny widoczek. Hakerka się pozbierała jednak, stęknęła jeszcze raz i chwiejąc się ruszyła ku drzwiom które wyglądały na wyjściowe. Albo się tak chwiała albo to tak jeszcze chwiał się obraz w oczach leżącej na łóżku Pinky. - O! Slije! Ale masz ładny nowy tatuaż! - gdy Rikke dojrzała wreszcie plecy kumpeli to zobaczyła pyszniącą się na jej łopatce różową lamę. Hakerka zareagowała jakby właśnie ktoś ją smagnął pejczem po tej łopatce. Błyskawicznie odwróciła się ku siedzącej chcąc coś powiedzieć czy nawet krzyknąć. Ale ekspersji i ruchu było zbyt wiele i zbyt szybko więc obrót przekształcił się w niezgrabny upadek na podłogę. Przez co leżacą wyżej niż podłoga Pinky na chwilę straciła ją z oczu. - Jaki tatuaż?! - zawołała gramoląca się z podłogi hakerka którą sądząc po odgłosach przygrzmiciła w coś albo próbowała się z tego czegoś wygramolić. - Różowy. Poczekaj bo nie widzę dokładnie. - teraz Rikke jęknęła i też musiała skorzystać z podpórki tylko, że stołu aby tak mniej więcej zebrać się do pionu. Ale albo była zbyt umęczona albo na kacu żle odmierzyła odległość albo zwyczajnie straciła równowagę bo po dwóch krokach zaczęła się przewalać i zdołała jedynie tak złagodzić upadek, że ostatni kawałek przeczłapała na czworakach do swojej żony z dredami przez co też na chwilę zniknęła z oczu swojej żonie z różowymi włosami. - No jeszcze mnie jakieś cwele po pijaku wydziarali! No to już kurwa przesada! - na podłodze słychać było pieklącą się hakerkę. Doszły do tego jakieś odgłosy podobne do szarpaniny zakończone wesołym śmiechem Rikke. - To lama! Różowa! Sliczna! - zawołała rozbawiona szarowłosa. - Wiesz co? Ty też masz różową lamę. Na łopatce. - głos hakerki ociekał zastanowieniem gdy odkryła to zaskakujące powiązanie. - Taaakkk? Tutaj? To pewnie tutaj gdzie mnie kuje. A taka sama jak twoja? To bym chciała bo jest taka śliiicznaaa! - szarowłosa z kucykami zareagowała znacznie cieplej od swojej wydziaranej o wiele bardziej żony. - A skąd mam wiedzieć? Przecież nie widzę swojej. Ale kurde… różowa lama? Coś było… - informatyczce coś widocznie zaczęło switać bo mówiła z głębokim zastanowieniem słyszalnym w głosie. - U Pikny była różowa lama. Znaczy w domu. Taka holo-lama. - głos Rikke też sugerował, że zmaga się ona z mrokami niepamięci. - I co? Wydziarał nas hologram? - prychnęła znowu zirytowana dredziara. Ponad dolną krawędź łóżka pokazała się jej głowa. - Pinky! A ty masz lamę? Pokaż! - krawędź łóżka nagle wybuchła twarzą i ramionami Rikke która widocznie zarzuciła się na łóżko aby jakoś wrócić do pionu no i na łóżko no i do Pinky. Silje zaś jakoś względnie stanęła na własnych nogach i wznowiła swoją wędrówkę do drzwi. - O, jest ktoś. Zaraz zapytam. - Silje stanęła w otwartych drziwach bardzo sobie przy tym pomagając trzymaniem się futryny. - Ej! Ej ty! - zawołała do kogoś na korytarzu. - Nie no Silje no jak idziesz do ludzi to chociaż się ubierz. Tak do toples chociaż. - Rikke skrzywiła sie gdy zobaczyła, że jej żona świeci swoimi wdziękami po korytarzu. Jej kostium koncentrował się głównie na jej talii trochę zostało go na nogach i ramionach ale te najciekawsze kolczyki, tatuaże i wdzięki były wyeksponowane pierwszorzędnie. - Ano tak… - głowa hakerki opadła w dół własnej sylwetki i w głosie zabrzmiała konsternacja gdy uświadomiła sobie zdekompletowanie własnego stroju. - Dobra to już nic! - odzyskała rezon i spławiająco machnęła ręką do tego kogoś po czym cofnęła się i zamknęła drzwi. I oparła się o nie po tym wielkim wysiłku jaki ją to wszystko kosztowało. - No to Pinky chodź i pokaż… aua! - Rikke po opanowaniu sytuację próbowała wgramolić się na łóżko aby dotrzeć do Eden ale coś tam się zaplątała z narzutą czy ześlizgnęła i rymsknęła z powrotem brodą o łóżko. - Coś mnie ukuło! - poskarżyła się boleśnie i bez namysłu wyciągnęła to coś spod łóżka. - O cholera… - mruknęła z takim zaskoczniem, że zapomniała odrazu o tym ukłuciu. W dłoni bowiem trzymała uszaty hełm Batmana. - O cholera… co ty mówiłaś? Że zapinał mnie Batman? - Silje też była pod wrażeniem. Takim, że pokonała te kilka chwiejnych kroków i wylądowała przy łóżku obok Rikke. Wzięła od niej maskę i oglądała ją z fascynacją. - Cholera… właściwie to pamiętam coś czarnego przed sobą… - skoncentrowała się gdy trzymany detal stroju przywołał jakieś rozemglone spojrzenie. - No jak cię zapinał w tyłek to raczej nie mógł być przed tobą. Chyba, że Catwoman. - Rikke dostrzegła pewne rozwiązanie tego wszystkiego. Silje pozezowała na nią wciąż obracając w dłoniach batmanią maskę na wszystkie strony. - W środku między Batmanem a Catwoman? Kurde to mogło być nawet fajne… - Silje zaczynała się wyraźnie ożywiać gdy ta wizja zaczynała jej świdrować skacowany mózg. - Ja chyba robiłam mu dobrze ustami. Jej chyba też. Ale nie jestem pewna. - maska od kostiumu sprowokowała też pamięć Rikke do zdradzenia sennych majaków. - A czekaj a zobaczę… - dredziara tknięta jakąś myślą schyliła się nagle pod łóżko i dał się słyszeć jej triumfalny okrzyk. - Mam! - wynurzyła się trzymając w reku małą, ręczną kamerę. - O! To oglądamy! - Rikke dała się ponieść ekscytacji o obie z radochą wpaowały się na te megawypaśne łoże o imperialnych rozmiarach. Obie wzięły Pinky z jednej strony i czekały aż Silje uruchomi połączenie między kamerą a systemem hotelowego holo i będą mogły obejrzeć film w optymalnej wielkości z wygodnej, łóżkowej pozycji. ---- - O tą! Tą sobie zrobimy! - na ekranie pojawiła się lewa dłoń operatorki kamery która wskazywała na wizerunek lamy z katalogu. Przez ten nadmiar ekscytacji i radości obraz bardzo się trząsł ale to chyba była ta sama lama jaką miały na sobie przynajmniej dwie z trzech oglądających teraz ten materiał. - O! Super! Jest śliczna! - kamera chociaż się trzęsła, pokazała też nabzdrygoloną ale bardzo uchachaną Harley Qinn z szarymi kucykami. Harley była już mocno napruta sądząc po tym jak się prezentowała przed kamerą ale chyba było to odwrotnie proporcjonalne do poziomu jej szczęścia. - Nie wierzę, że się na to godzę. - ostatnia z widocznych twarzy należała do Poison Ivy. Z ciemnymi dredami. Ona jedna patrzyła dość kwaśno na ten wizerunek w katalogu. - Oj, Silje! Umawiałyśmy się! - głos poperatorki przypomniał jej o tym detalu. - No chodź Silje, będzie fajnie! Będziesz miała wreszcie coś różowego! - Rikke poparła jedną kumpelę i uściskała ją mocno. - No dobra. Co tam, jedne różowe coś może być. - Silje się poddała i machnęła na to ręką ściskając mocno przyjaciółki. - Cudnie! A gdzie sobie zrobimy? - Harley ucieszyła się z tej zgody ale i zafrapowała nad wyborem dziaranego miejsca. Wzór już był no ale jeszcze trzeba było wybrać dla niego miejsce. - Na łopatce! To kto pierwszy? - głos Pinky też promieniał pijacką pełnią szczęścia i z miejca znalazł rozwiązanie. - Dobra, to ja będę pierwsza bo przetrzeźwieje to się rozmyślę. Cholera jak to cholerstwo się zdejmuje? - Silje zgłosiła się na ochotnika i zaczęła się rozbierać. Znaczy próbowała ale jej mało standardowy kostium skłądający się z wici, pnączy i liści nie był w takim stanie zbyt łatwy do obróbki. W końcu właścicielka zsunęła co się dało z góry prezentując do kamery swoje górne wdzięki a potem położyła się na stole oddając plecy atomatowi do robienia tatuaży. Trzęsący się obraz kamery pokazał jak dłoń Pinky ma nieco kłopotów z trafieniem w odpowiednie klawisze programów ale i sporo radochy. Rikke stanęła przy niej i trudno było orzec czy sobie nawzajem pomagają czy przeszkadzają. W końcu jednak poszło. I z góry opadło ramie z laserem skierowanym na łopatkę hakerki i zaczęło kreślić pierwsze linie tatuażu. -- - Jak to nas nie stać?! A ile człowiek ma nocy poślubnych!? Jak balujemy to po całości! Bierzemy apartament małżeński full exclusive! Ja stawiam! - do kamery darła się wesoło rozwrzeszczana i upojona twarz Rikke. Wyglądało jakby właśnie toczyły jakąś dyskusję a wszystkie trzy chyba były już nieźle zrobione w tym momencie. - No co ty Rikke? Takie skąpiradło jak ty wywali tyle kasy na łóżko w hotelu? - trudno było powiedzieć czy roześmiana hakerka bardziej nie dowierza temu co widzi czy prowokuje kumpelę aby się nie wycofała w ostatniej chwili. - Co skąpiradło?! Jakie skąpiradło!? Sama jesteś skąpiradło! Co?! Nie stać mnie?! No to patrz teraz! - słowa dredziary podziałały na szarowłosą jak płachta na byka. Poczerwieniała ze złości wzbudzając wesołość tej drugiej i coś zaczęła klikać w jakimś panelu. Mogła zamawiać cokolwiek od biletu do kina po dostawę pizzy. No albo hotel w jakim się właśnie znalazły. Całość działa się chyba gdzieś “na mieście” ale trudno było określić gdzie właściwie. -- - No zobacz, w ogóle się nie podzieli chamka jedna… - głos obok kamery należał do Rikke i wyrażał wyraźne niezadowolenie. A także jakby zazdrość i niedowierzanie. Pewnie widziała to samo co kamerzystka i kamera. Na pierwszym planie była zgrabna i gibka postać w czarnym, błyszczącym kostiumie. Leżała na plecach tuż obok nich. Właściwie między nimi. Ten czarny, seksowny kostium miała już częściowo porozpinany a uda szeroko rozchylone. Między tymi udami z miną pełną szczęścia i zadowolenia buszowała twarz Poison Ivy. Pracowała tam na pełny a nawet dwa etaty. Ten drugi etat był na samym końcu. Jej końcu postać też w ciemnym, umięśnionym kostiumie narzucała własne normy solidności i jakości. Dało się to zauważyć po klaskających odgłosach uderzeń męskich bioder i kobiecy tyłek. - Ja się z tobą podzielę. - szepnęła Catwoman i złapała Harley za obrożę przysuwając do swoich ust. Kamerze udało się zarejestrować pierwszorzędny pocałunek między nimi z bezpośredniej odległości. - Super! Mówiłam wam, że będzie super! - wysapała podniecona na całego Poison Ivy widząc co się dzieje na górze Catwoman. - Nie gadaj tyle! - syknęła na nią kocia domina i łapiąc ją za włosy z powrotem zrównała ją do odpowiedniego poziomu i przerwanego zajęcia. Batman zdawał się nie zwracać uwagi na to wszystko tylko robił swoje. Tym razem wreszcie dało się rozpoznać scenerię. To była sypialnia Pinky. -- - No to teraz! Miło mi was wszystkich gościć. Tutaj mamy dwójkę herosów z DC, Batman i Catwoman. A tutaj są dwie łotrzyce, Harley i Ivy. - w ekranie pokazał się salon Eden. I kamera starała się uchwycić dwie postacie które do niej weszły. Była to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci z komiksowego uniwersum. Mroczny, tajemniczy i potężny mroczny rycerz i odziana w obcisły strój kobieta kot. Czekały na nie dwie równie rozpoznawalne łotrzyce. Te jednak wcale nie wydawały się obawiać tego spotkania. Wręcz przeciwnie wyglądały jak dziewczynki które wreszcie doczekały się na św. Mikołaja i śnieżynkę. - To od czego zaczniemy? - zapytała zaciekawiona Harley patrząc na towarzyszkę, kamerzystkę i dwójkę gości. - Dostaliśmy wezwanie i mamy zwalczać zło i złoczyńców. Poddajcie się i okażce wolę współpracy. - Batman zagrzmiał swoim mocnym, mrocznym głosem zupełnie jak na filmach. Wyglądał jak żywy! Zupełnie jakby aktor który go odgrywał właśnie opuścił kadr filmowy i zaszedł do domu Eden. - Bo jak nie to co? - Poison Ivy prychnęła z niedowierzaniem wyraźnie prowokując konflikt. Stanęła w lekkim rozkroku i oparła pięści o biodra wzmacniając to wyzwanie bezczelnie wyzywającą pozą. Para bohaterów nie odpowiedziała. Nie słowami. Porozumieli się spojrzeniami, lekko skinęli sobie głowami i z niebywałą prędkością dobyli swojego ekwipunku. Świsnął batarang Batmana i pejcz Catwoman. Batarang, zupełnie jak na filmach i w komiksach, oplątał sylwetkę Pison Ivy zaskakując ją tym zupełnie. Podobnie pejcz Catwoman owinął się wokół ramienia Harley. - Puszczaj! - Poison z dredami warknęła ze złością próbując się wyszarpać z cienkiej linki. Może gdyby Batman ją tak zostawił to by jej się udało bo linka dopadła ją z szeroko rozstawionymi ramionami. Ale heros znał się na swojej robocie i nie zamierzał jej odpuścić. Szarpnął ją do siebie i zaskoczona łotrzyca upadła na podłogę a linka zaczęła ją wlec po podłodze w stronę mrocznego rybaka jaki ją złowił. - I co teraz? Mam się szarpać? - Harley dla odmiany wydawała się zafascynowana całą sceną. Popatrzyła obok na wierzgającą towarzyszkę i na Catwoman jaka złapała ją samą na lasso ze swojego pejcza. - Jak wolisz. - mruknęła obojętnie komiksowa heroina i też szarpnęła trzymanym pejczem. Harley poleciała do przodu i wpadła prosto w czekające ramiona odzianej w czarny lateks postaci. ---- - O rany… - leżąca na wielkim łożu Silje pierwsza odzyskała mowę gdy nagranie z kamery się skończyło i przez chwilę panowała cisza. Chyba całe małżeństwo było zaskoczone jak nie całością to jakąś częścią tej filmowej opowieści z ostatnich godzin. - Ale numer… ja chcę jeszcze raz! - Rikke złapała za pilota którego machinalnie trzymała dredziara. Ta chwilę walczyła o pilota ale w końcu dała sobie spokój. Przecież można było obejrzeć jeszcze raz prawda? - To ty nam to zasponsorowałaś? - Silje która leżała właściwie nago nie licząc resztek cosplay na sobie zawinęła palcem po apartamencie zerkając pytająco na szarowłosą. - Ja? Nie no… Przecież to tyle kasy… Zaczekajcie zaraz sprawdzę! Gdzie moje holo? - Rikke która wbrew swojemu powierzchownemu rozstrzepaniu miałą głowę do kasy i interesów zareagowała na finansową uwagę całkiem przytomnie. Rozejrzałą się po okolicy i znalazła swoje holo. Na szczęście było na szafce przy łóżku. Wsadziła więc pilota pod pachę a sama zaczęła grzebać w swoim holo próbując znaleźć historię przepływu kredytów. Sądząc po minie obawiała się, że rzeczywiście mogła po pijaku wybulić nie-wiadomo-ile kasy na nie wiadomo jeszcze na co. - To dawaj pilota, Pinky zabierz jej go! Odpal film jeszcze raz. - zirytowana Silje sięgnęła pod pachę tej drugiej aby wyrwać pilota. Rikke pisnęła z zadowolenia jak mała dziewczynka podczas ulubionej zabawy ale nie chciała oddać władzy. - Zaraz! Tylko sprawdzę! Puszczaj no! Pinky no weź ją zabierz! - szaraczka chichotała już na całego próbując grzebać w holo i utrzymać władzę pod pachą. Palce hakerki wbijały się pod jej biceps próbując wyłuskać pilota. Uruchomiły coś bo na ekranie głównego holo pojawiło się jakieś pomocnicze menu. I nagle stało się coś dziwnego. Coś się zmieniło. Tak nagle i zaskakująco, że wszystkie trzy znieruchomiały i popatrzyły na siebie z zaskoczone. I unosiły się dalej! Unosiły się do góry! Tak samo jak maska Batmana, pościel jaka z nich powoli spadała, włosy jakie unosiły się w przestrzeń leniwym tempem i cała masa tych ubrań i bibelotów jakie nagle zaczęły również unosić się z podłogi, mebli czy stołu. - Silje! Wyłączyłaś grawitację! - wrzasnęła odkrywczo szarowłosa próbując się złapać tego co było pod ręką. Niestety złapała się pościeli która i tak szybowała z łóżka razem z nimi. - To nie ja! To ty coś wcisnęłaś! Cholera wyłącz to bo się zaraz porzygam! - hakerka reagowała bardziej impulsywnie do czego zapewne namawiał ją wrażliwy żołądek. - Nie mogę! Upuściłam pilota! Pinky łap go! Tam jest! - Rikke unosiła się już dobry metr nad łóżkiem. Silje była trochę wyżej i gorączkowo próbowała się czegoś złapać. Ale dookoła siebie miała tylko pustą przestrzeń. Pilot zaś rzeczywiście jakoś zawędrował w okolice Pinky która obecnie miała chyba największe szanse aby go złapać. - Zaraz się porzygam! - jęknęła Silje przytrzymując usta dłonią ale twarz rzeczywiście jej pozieleniała jakby wpasowując się w resztki kostiumu jaki miała na sobie. - O jaa... cycki mi lewitują w różne strony! - Rikke nie omieszkała się podzielić własnymi fascynacjami na temat stanu obecnego.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
06-06-2019, 01:14 | #10 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Vppbdf-qtGU[/MEDIA]
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |