31-10-2019, 22:41 | #31 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
01-11-2019, 00:37 | #32 |
Reputacja: 1 |
//rzuty
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR Ostatnio edytowane przez Amduat : 01-11-2019 o 14:11. Powód: MG kazał zrobic rzuty, ale nie ogarniam kości. dlatego link:( |
01-11-2019, 20:52 | #33 |
Reputacja: 1 | Ramirez przemieszczał się niezgrabnie wzdłuż ścian okrętu. Jakby chciał przez dotyk dłoni w rękawiczce odczytać myli martwego stalowego kolosa. Na moment z pomocą servitora podłączył generator, a później wszedł do sieci okrętu.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
01-11-2019, 21:55 | #34 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 03-11-2019 o 17:56. |
02-11-2019, 09:10 | #35 |
Reputacja: 1 |
|
02-11-2019, 13:05 | #36 |
Reputacja: 1 | Nie podobało się jej to. Czuła, że porusza się za resztą załogi… nie widząc. Trafili tam gdzie chcieli, ale jakby umykały jej detale. Osnowa zdawała się kryć przed nią. Kosmos milczał. Teraz gdy w końcu nikt nie zakłócał jego muzyki, on postanowił się odwrócić od niej. W ciszy wysłuchała pomysły seneszala i przytaknęła ruchem głowy. Było jej… wszystko jedno. Jeśli dowódca chciał marnować powietrze na poszukiwania… była to jego sprawa. On będzie się tłumaczył przed jaśnie panią. |
02-11-2019, 15:06 | #37 |
Reputacja: 1 | Wszyscy Cel został ponownie wyznaczony, nowe rozkazy wydane. Serwoczaszka Ramireza skomunikowała się z Duchem Maszyny Błysku Cieni i przesłała żądania partii śledczej. Wkrótce przyszło potwierdzenie i kościany serwitor pomknął w drogę powrotną aby podjąć ekipy marynarzy i serwitorów oraz towarzyszącą im zbrojną eskortę. Niedługo wszyscy mieli dostać zapas tlenu wystarczający na długie godziny pobytu na tym wraku. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem... Wszak wciąż nie odkryli tajemnicy Harvest #10. Powrócili do przemieszczania się w stronę mostka, po drodze pobieżnie sprawdzając korytarze i pomieszczenia. Pierwszą była Bellitta. Znalazła coś, na co napatrzyła się już w swoim nie tak długim znowu życiu. Coś, co zostawiało za sobą charakterystyczną pustkę, jeśli patrzeć na to pod kątem wiedźmiego wzroku, którym była obdarzona. Martwe ciało w jednej z kajut. Załogant, zwykły marynarz najniższego stopnia, majtek. Nie było śladów walki ani włamania. Nie było też ran na ciele ani śladów krwi. W kajucie było nieco zgromadzonych zapasów żywności, wody i baterii. Żywność była przeterminowana, ale woda i baterie były w porządku. Było też coś jeszcze. Maska i kilka pustych awaryjnych butli z tlenem. Później znajdowali więcej ciał załogi. Wszyscy denaci byli w podobnym stanie. Sami kontraktowi marynarze, jakich Sojusz Cestelle zatrudniał na tak silnie zautomatyzowanych i uproszczonych statkach cywilnych. Wiedzieli, na co się pisali. Gorzej z pasażerami, bo tych też znajdowali. Oprócz dygnitarzy, kurierów i innych funkcjonariuszy byli także pielgrzmi, "zwyczajni" podróżnicy (bo nie byle kto mógł mieć kasę na bilet), rodziny z dziećmi podróżujące w ramach projektów rekolonizacyjnych i wymiany personelu. Jak na razie zero ocalałych, zero śladów użycia broni czy obrażeń wskazujących na użycie przemocy. Mijały minuty, kwadranse. Serwoczaszka przeprowadziła kontyngent załogi wraz z zapasami. Nowoprzybyli zaczęli zabezpieczać teren i przetrząsać kwatery. Był też zapewniony zapas tlenu. Kolejne grupy już się szykowały do przelotu na wrak. W międzyczasie, Odkrywcy dotarli do mostka. Pancerne wrota były otwarte na oścież, co sugerowało brak alarmu bojowego i brak uszkodzeń. Mniej więcej w tym momencie dwójka osób odłączyła się od drużyny. Nawigatorka, Alecto Xan'Tai i Seneszal, Christo Barca. Ta pierwsza dosłownie zniknęła, wcześniej zajmując odpowiednio daleką pozycję w szyku. Odejście tego drugiego zostało wychwycone przez resztę, głównie z powodu przekleństw i harmideru, jakimi niezgrabny "pływak nieważkości" wypełnił eter, obijając się o wszystko, o co mógł. Skarceni na voxie przez Arch-Militanta, Maurice'a de Coraxa, jedno i drugie bąknęło coś o wieży nawigatorskiej. Alecto Xan'Tai Udało się. Wprawdzie musiała odburknąć pierwszemu oficerowi na voxie, ale była już na tyle daleko, że nie dościgną jej. Wieża nawigatorska była jej celem. Wiedziała, gdzie jest. Dotarcie tam było tylko kwestią czasu - grodzie były pootwierane. Nie było śladów Skazy z Osnowy ani jakiejś katastrofy, ani uszkodzeń. Dziwne. Na wszelki wypadek dobyła swojego ciężkiego laspistoletu, pociągnęła i podpięła kabel z akumulatora na pasie. Hellpistol ożył, zamruczał, zawibrował, zapalając groźnie błyskające w ciemnościach czerwone światełka. Jak przebudzony potwór. Zdwoiła wysiłki, jakoś docierając na miejsce. "Wieża" była niewielka. Była to raptem nadbudówka nieco ponad mostkiem. Połączona z kwaterami dla pojedynczego nawigatora i jego kilku sługusów (pewnie głównie serwitorów), stanowiła dość prostą, typową wręcz pracownię. Tron nawigatorski z aparaturą i wziernikiem Osnowy, duży stół zasłany papierzyskami i pierdołami. Problem był w tym, że aparatura była przepalona, a w pomieszczeniach były ślady pożaru. Szybko opanowanego, bo ogień strawił może raptem połowę całego sanktuarium. Nie było ciał. Przetrząsnęła na szybko kwaterę kolegi po fachu... koleżanki. Znalazła garść notatek, z czego zdecydowanie nie wszystkie tyczyły się sztuki nawigacyjnej. Były też mapy szlaków w Osnowie - ogólnosektorowa calixjańska, nieco bardziej szczegółowa subsektorowa malfiańska oraz mocno wysłużona, pobazgrana masą adnotacji, skrótów i znaczków mapa szlaków zaznaczająca trójkąt: Świat Zweihana, Festus, Nahme. Odpowiednio: świat uli, świat mediewalny, kolonia górnicza. Był też zaznaczony szybki i stabilny trakt z Nahme na pobliski Farcast, świat pograniczny. Był także patent nawigatorski, podobny do tego, który dzierżyła Alecto. Tutaj jednak nazwiska i dom się różniły. Cymbry z Domu Modar. Nie mogła znaleźć dziennika ani zapisów z maszyny. A przynajmniej nie zdążyła, bo ktoś właśnie wpadł do środka. Zwróciła się ku zagrożeniu, przestraszona, celując z mrugającego czerwienią i pomarańczem "potwora". Lufa zaraz opadła i cal w dół. Ich seneszal. Christo Barca Wiedział, że ta nawigatorka coś kombinuje. Po prostu wiedział. Chciał ją ubiec, jak najszybciej być pierwszym, który spojrzy na sanktuarium nawigatora i tamtejsze sekrety. Niestety, był zbyt powolny, zbyt niezgrabny. Stracił kilka razy kontrolę nad ruchem w tej przeklętej nieważkości. Ale wciąż uparcie i szybko parł naprzód. Mimo to, wiedział, że nie zdążył. Cygańska nomadka była dużo lepsza w te klocki zero-g. Wreszcie, dopadł do sanktuarium. Ona już tam była i o mały włos nie wypaliła mu jego własnego trzeciego oka za pomocą ekspresowej chirurgii laserowej. "Za pasem" miała plik z papierami. Już się zdążyła tutaj porządzić. Pozostali Podczas gdy rzutkie cwaniaki z ekipy zabawiły się "w kto pierwszy do wieży ten wygrywa", pozostali sprawdzili mostek. Był czysty. A przynajmniej pod kątem uszkodzeń, zagrożeń i inszych niebezpieczeństw. Bo czystość była pojęciem względnym. Na fotelu kapitańskim siedział nie kto inny, jak sam kapitan. Martwy, oczywiście, w skafandrze próżniowym. Lekko wygięta acz spokojna pozycja wskazywała brak oznak walk, mimo, iż w prawej części hełmu - i na skroni wewnątrz niego - widniał ślad po postrzale laserowym. Prawa dłoń zwisała bezwładnie, a na skraju palca wskazującego dyndał laspistolet, zahaczony o osłonę cyngla. Nieco dalej znaleźli leżące ciało pierwszego oficera. Ten był bez skafandra, ale też z rozwalonym łbem. Dużo brutalniej i paskudniej, bo użył do tego rewolweru. Rozstawili i podłączyli akumulator, izolując go w obiegu zamkniętym po kolei do najważniejszych sekcji. Maszyny drukujące i ściągające dane, potem stacja raportu uszkodzeń, stanowisko mistrza eteru, dziennik kapitański i pierwszego oficera. Drukarki ożyły, wypluwając z siebie dokumenty z danymi, natomiast data-slates podłączone do drugiej maszyny pobierały zapisy elektroniczne i pict-vox. Nawiązali także kontakt z Duchem Maszyny zamieszkującym salvation beacon. Maszynowa dusza potwierdziła przyjęcie standardowego imperialnego kodu dostępu "odpowiedź na S.O.S." i otworzyła komorę z data-trumną, czarną skrzynką Harvest #10, po czym zakończyła swoją służbę. Datatrumna była nieuszkodzona. Analiza tych wszystkich danych mogła jednak "nieco" potrwać i wymagała odtworzenia na odpowiednich nośnikach - zwyczajowo, na mostku lub w sali narad innego statku. Tu i teraz można było odczytać, odsłuchać bądź obejrzeć tylko znikomą, wyselekcjonowaną część. Dostali także dostęp do manifestu towarowego oraz mistrzowskie kody dostępu Harvest #10. Przeważającą część przewożonego towaru był stuprocentowo stężony, czysty metan. Najwyższa jakość, odfiltrowana z wszelkich nieczystości. Miejscem pochodzenia była placówka kontrolowana przez AdMech na Festus. Zakup kontrolowany w ramach łączonego, wielotowarowego i wielousługowego kontraktu między Sojuszem Cestelle a Calixjańskim Kultem Maszyny. Metan miał trafić do jednej z manufaktur, jakie AdMech prowadził na Świecie Zweihana, w tamtejszym stołecznym mieście-ulu. Ponadto było też nieco towarów luksusowych, najwyższej jakości - przede wszystkim ubrania, tkaniny, żywność (tej było najwięcej - wszak to Cestelle), trunki oraz nieliczne wyroby festusjańskich sztukmistrzów. Dostali także przekaz od pozostałych ekip załogantów na wraku. Udało im się od wewnątrz odnaleźć, odblokować i przywrócić zasilanie w jednej ze śluz zewnętrznych na skraju kwater i mostka. Jak dotąd brak ocalałych, acz nie sprawdzili jeszcze wszystkich kwater.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. Ostatnio edytowane przez Micas : 02-11-2019 o 15:09. |
02-11-2019, 17:51 | #38 |
Reputacja: 1 | Wyglądało na to że okręt nie zawierał żadnych okrutnych tajemnic czy sekretów. Obecni na pokładzie armsmeni dowodzeni przez świtę powinni po prostu upewnić się odnośnie braku zagrożenia, a potem połączyć wrak rękawem i ogołocić go ze wszystkiego co mogło się im przydać. Skoro już szabrowali na Pobojowisko to nie było co się cykać. Maurice szybko zaczął wydawać polecenia. Przydzielił świtę na dwójki i każdej dał paru armsmenów jako obstawę. Nawigatorka i Seneszal już się zajęli wieżą nawigatorską, więc posłał tam ludzi, uprzedził o tym dwójkę oficerów i kazał zebrać wszystko co według Nawigatorki mogło być dla nich użyteczne. Garlik i Ramirez mieli zabezpieczyć mostek i nadzorować systemy statku oraz komunikację między grupami. McKay miał pomagać Cane'owi. Misjonarz miał wolną rękę by poszukać kaplicy, zbierać zmarłych czy co uzna za słuszne. Sam Maurice z astropatką Bellite poszuka pozostałości komnat astropaty o ile w ogóle były lub przetrwały. Potem ich dwójka uda się do ładowni. To samo polecił Seneszalowi kiedy ten już ogarnie z nawigatorką wieżę. Ktoś musi wycenić dobra tam zgromadzone. A co będzie potem? Jak już zabezpieczą wrak to naszabrują i odlecą. Tyle. Przed opuszczeniem mostka wyjął z ręki martwego kapitana pistolet laserowy, zabezpieczył i przytroczył do własnego skafandra. |
03-11-2019, 15:50 | #39 |
Reputacja: 1 | Seneszal i Nawigator w jednej stali wieży. Dzięki Ketharian za scenę :) 8 Ianuarius 816.M41, wieża nawigatorska wraku
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
03-11-2019, 22:58 | #40 |
Reputacja: 1 | Mostek Harvest#10. Jedyne miejsce na którym Ramirez wyobrażał sobie być w tym momencie. Mobilny generator na plecach servitora na moment wskrzesił ducha tej maszyny. Ramirez od dawna wiedział, że duchy nie są sobie równe. Duch ich okrętu był potężny. Doświadczony. Zdać się mogło iż to sam awatar Omnissiaha.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |