04-11-2019, 00:59 | #41 |
Reputacja: 1 |
|
04-11-2019, 16:04 | #42 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
04-11-2019, 18:25 | #43 |
Reputacja: 1 |
|
04-11-2019, 18:33 | #44 |
Reputacja: 1 | - Ufam w waszą pouvoir d'appréciation, Prêtre Mechano. - rzekł przez vox - Jeżeli nie jesteście w stanie nic więcej z mostka wycisnąć, ani z podzespołów do wracajcie z data trumną na Błysk. Jeżeli macie, wyślijcie tu na Harvesta jakiś sprzęt z tech-adeptem byśmy nie musieli w ramach messagerie locale słać raportów od drużyny do drużyny, tylko bezpośrednio. Potem zwrócił się do Garlika. - Timonier, potrzebuję by na mostku Harvesta pozostał kompetentny oficer, mogący w razie problemów przyjść pozostałym z pomocą. - stwierdził zasadniczo, ale fakt nazwania sternika "kompetentnym oficerem" był niemałą pochwałą. Przynajmniej w mniemaniu samego Coraxa. - Gdy zakończymy eksplorację wraku będziecie mogli wracać na Błysk. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 04-11-2019 o 18:36. |
04-11-2019, 19:02 | #45 |
Reputacja: 1 |
|
04-11-2019, 21:05 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
04-11-2019, 22:56 | #47 |
Reputacja: 1 | Ahalion pamiętał nauki Ministorium. Pamiętał długie i nudne wykłady w szkole, która miała przygotować go do prowadzenia innych ku Światłu Imperatora. Pamiętał kłamstwa. Gardził nimi, ale musiał się przed nimi korzyć. Ale był cierpliwy. Wiedział, że w końcu nadejdzie czas, gdy będzie wystarczająco daleko, by nikt mu nie przeszkadzał. By nauczyć innych. By pokazać im prawdę. Kapłan skinął głową mężczyźnie, który mu pomagał z ciałami zmarłych. Był pewny, że już go kiedyś widział. Chyba był z nim gdy schodzili na wrak transportowca. Czy miał imię warte zapamiętania? Dlaczego mu pomagał? Nie widział go na mszach w kaplicy. Nie wspomniał też Imperatora w obecności kapłana. Misjonarz podniósł wzrok znad następnego ciała, nie przerywając modlitwy przyglądał się swojemu pomocnikowi. Wypowiadane słowa nie straciły nic z rytmu czy zaangażowania, gdy kapłan jeszcze przez moment badał twarz swego towarzysza, by w końcu ponownie poświęcić się zmarłym. Ahalion uśmiechnął się sam do siebie, wiedział już, że nie zapomni tej osoby. Kapłan pragnął wiedzieć więcej na temat tego co przydarzyło się zmarłym. Czy były to zwykły wypadek, czy ktoś próbował zniszczyć cieżką pracę sług Imperatora? Wiedział, że choć maszyny należały do Ramireza i będą w stanie odpowiedzieć na wiele pytań, które na pewno Seneszal będzie chciał zadać, martwi również mieli swoje tajemnice. Ciała dwóch oficerów leżały nagie na stołach w Ambulatorium ich okrętu, a Ahalion miał zamiar dowiedzieć się z nich jak najwięcej. Misjonarz powoli rozpoczął swą lekturę.
__________________ "Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius Ostatnio edytowane przez Cane : 04-11-2019 o 23:20. |
04-11-2019, 23:26 | #48 |
Reputacja: 1 | 8-9 Ianuarius 816.M41 Frachtowiec klasy Mundus Vecturae Harvest #10, konfiguracja tankowiec Rozkazy zostały wydane. Nowe butle z tlenem trafiły do rąk zainteresowanych, wymieniając zużyte. Kolejne drużyny armsmenów, marynarzy i serwitorów przybywały na wrak celem eksploracji, przeszukiwania i zabezpieczania terenu. W międzyczasie oficerowie prowadzili zgoła inne działania. Najwięcej żmudnej roboty mieli, zdawałoby się, Misjonarz i Ogniomistrz. Poszukiwanie, zbieranie, identyfikacja i poprawny pochówek zmarłych były czasochłonne, ponure, ale też i nie lada wyzwaniem - szczególnie jak już dostali do rąk manifest załogi i pasażerów i przyszło do szukania zaginionych... albo identyfikacji tych, których serwitory znosiły z najbardziej zmasakrowanych rejonów statku. Na szczęście, takich przypadków było niewiele... a do roboty zaangażowano sporo ludzi. Pokładowa kaplica niestety nie przetrwała katastrofy i była w połowie "urwana", z ładnym widokiem na gwiazdy - i złom Pobojowiska. Co do ciał zaś, znajdowali głównie osoby zmarłe z tego samego powodu - braku tlenu, rzadziej zaś z powodu wypadków i ran. Było też kilka osób z obrażeniami (acz nie śmiertelnymi) od przemocy - niektórzy desperacko tłukli się między sobą o ostatnie hausty powietrza, ostatnie butle. Zdarzały się też rzadkie samobójstwa. Zlokalizowali lazaret. Wypchany ciałami. Większość z nich już była w czarnych workach. Zabici w katastrofie (wg papierów "głównej" i "wtórnych") oraz zmarli od ran. Nie było zgonów od zakażeń czy chorób (dzięki Imperatorowi, szczęście w nieszczęściu). Pozostali ranni i personel medyczny zmarli z braku tlenu. Było też ciało Nawigatorki - Cymbry Modar. Oparzenia pierwszego i drugiego stopnia, stłuczenia, uraz głowy w okolicy czoła, skroni i nawigatorskiego trzeciego oka (po gwałtownym zerwaniu aparatury), silny wstrząs mózgu i powikłania "natury nawigatorskiej". Zmarła w szpitalu z powodu wylewu krwi do mózgu, pomimo akcji ratunkowej. Tech-Kapłan mógł się zirytować i zawieść. Wprawdzie miał pod ręką akumulator (a nawet parę innych przysłanych z fregaty) oraz zlokalizował sekcję systemu podtrzymywania życia, to jednak próba uruchomienia i podtrzymania działania tegoż nie dość, że była trudna i czasochłonna, to jeszcze skazana na porażkę - mógł dostarczać dość mocy na raptem kilka minut, nie więcej jak dziesięć, nim akumulator był wyczerpany do cna i trzeba go było wymienić, a stary znosić z powrotem. Bez reaktora plazmowego... a najlepiej normalnych okrętowych napędów, mógł pomarzyć o jakimkolwiek normalnym zasilaniu SPŻ czy mostka. Ponadto, wycyrkulowanie powietrza w ocalałych sekcjach zajęłoby całą dobę, może dwie. Skupił się więc na zbieraniu i analizie danych na obydwu mostkach. Pomógł mu w tym Główny Pilot, który - pomimo uważnych i usilnych starań - nie był w stanie znaleźć żadnej kontrabandy czy innych schowków ze "skarbami". Albo były zbyt dobrze ukryte, albo kadra oficerska była w typie sztywniaków. Natomiast Arcy-Zbrojny zajmował się tym, czym powinien pierwszy oficer - wydawaniem rozkazów, słuchaniem raportów drużyn i koordynowaniem całej akcji na wraku. Nawigatorka, Seneszal i Astropatka w różnych odstępach czasu sprawdzili wieżę nawigatorską. Nie znaleźli jednak nic, co umknęłoby uwadze Alecto przy pierwszym, pobieżnym przeszukiwaniu. Seneszal nie odnalazł nawet żadnego bibelotu czy innego przedmiotu osobistego tej Cymbry Modar, już nie mówiąc o jakimś pamiętniku czy dzienniku nawigatorskim. Albo to nigdy nie istniało (w co wątpił i on, i Alecto), albo spłonęło w pożarze. Obydwie kobiety zaś, uzdolnione pod kątem wyczuwania zaburzeń w zasłonie Materium/Immaterium, nie wyczuły nic w tym miejscu oprócz resztek jednostajnego "tła", jakie generowała maszyneria nawigatorska i praca Trzeciego Oka. "Standard" - tak samo było w nawigatorskim sanktuarium Błysku Cieni. Nie było natomiast chóru astropatycznego - w ogóle nie było ani jednego astropaty na pokładzie tej krypy. W zasadzie mogło to być zrozumiałe. Astropaci nie rośli na drzewach i nie rozdawano ich ubogim. Byli stosunkowo rzadcy, mocno rozchwytywani i, co za tym idzie, drodzy w "zakupie" i utrzymaniu. Najwyraźniej na "bezpiecznych" trasach Cestelle Alliance cięło koszta. Wystarczył nawigatorski świeżak. Wkrótce cała dostępna pieszym część Mundus Vecturae została sprawdzona, odnaleziono wszystkie ciała i przeszukano pomieszczenia oraz korytarze. Odnaleziono ciała 89 członków załogi (na 175) oraz 276 pasażerów. Nie było żadnych "nadprogramowych" denatów (nawet mutantów - co zrozumiałe, zbyt mało ludzi by się takowy uchował, nawet w stępce). Zebrano ich dobytek, podobnie jak inne bezpańskie już przedmioty nadające się do jakiegokolwiek użytku. Przedmioty osobiste złożono do pochówku. Analiza danych i rozpracowanie data-trumny (w bezpieczny, wyizolowany sposób - wszak krążyły plotki o niesławnych, "pirackich" Duchach Maszyny zatruwających swoich pobratymców) dało pewien pogląd na całą sprawę. A była ona o tyle banalna, co tragiczna. To był wypadek. Niefortunne zdarzenie. Tragiczna katastrofa. A powodem była chciwość. Cestellowcy oszczędzali na przeglądach technicznych. Jeden ze zbiorników miał przez to "obniżoną efektywność" i zalecany poziom gazu 90%. Wepchali tam do środka 110%, do pozostałych zaś 120% "maksymalnej" normy. I po prostu w pewnym momencie, a dokładnie bardzo blisko startu podróży w Osnowie między Festus a Zweihan's World, wybuchło. A raczej katastrofalnie pierdolnęło. I poszła reakcja łańcuchowa, która tak mocno szarpnęła łajbą, że chyba wszystkich na niej rzucało (jeśli akurat nie rozrywało na kawałki). Prawie rozerwało cały statek, poszedł gwałtowny spadek i fluktuacje zasilania. Napędy Osnowy były w stanie krytycznym, gdyż to cholernie delikatna maszyneria podczas podróży w Immateirum. Harvest #10 zniosło z kursu. Emiter pola Gellera na szczęście się trzymał. A Nawigatorka nie była jednak "w ciemno bita". Szybko oceniła sytuację i pokierowała łajbą tak, jak umiała, wreszcie awaryjnie wyskakując. W samą porę, bo statek się wreszcie rozłamał, a "dupna" jego strona zaraz potem eksplodowała, swym zasięgiem haratając ocalałą część jeszcze bardziej. A wyskoczyli na samym skraju Pobojowiska. Osnowa była kapryśna. Mogła wywiać pechowców gdzie tylko mogła - a mogła wszędzie. Późniejsze zapisy mówiły o zbieraniu i liczeniu zmarłych, zbieraniu zapasów, podtrzymywaniu awaryjnych generatorów akumulatorami i bateriami, o śmierci wielu rannych, o gniewie na szefostwo za brak przeglądów, astropaty i nadmiarową ilość towaru, wreszcie o śmierci nawigatorki. A potem była równia pochyła. Generatory i akumulatory zdychały, SPŻ i światło też, zasilanie mostka. A potem skafandry i kolejne butle. Ślepa wiara w boję zbawienia, która szybko przeradzała się w bezradność, strach, czarną rozpacz. Na końcu kroczyła śmierć. W pełnych emocji prywatnych zapiskach, w suchych raportach z cogitatorów i lakonicznych dziennikach kapitana i XO. W każdym z nich była śmierć - otwarta i głośna, albo skryta i milcząca. Chyba jedynym pozytywem (a szczególnie dla Rodu Corax) było odzyskanie towaru z ocalałej ładowni i przetransportowanie go na Tempesta za pomocą przyłącza rękawowego. A było tego dość sporo - wystarczyło aby pokryć koszta tej wyprawy i wykręcić niewielki zysk (a przynajmniej niewielki na skalę RT). To, plus szaber, złomiarstwo i inne znaleziska dawały pewną okrągłą sumę geltów Tronu na rynku. Mogli to z łatwością spylić w dowolnym "normalnym" imperialnym porcie - choćby Port Wander... a i im jako entourage by nieco zostało. Podstawowe przedmioty, narzędzia oraz broń voidsmenów i armsmenów, a także całkiem spory zapas zbytków i luksusów, bez uszczerbku dla rodowego profitu. A Profit był najważniejszy. 10 Ianuarius, 816.M41 Mostek fregaty Błysk Cieni 9:05, wachta przedpołudniowa Całe przedsięwzięcie z zabezpieczaniem, katalogowaniem i szabrowaniem Harvesta #10 trwało resztę ósmej dobry Ianuariusa, całą dziewiątą i kawałek dziesiątej. Wreszcie, sprawy zostały zakończone, wszyscy byli na pokładzie Tempesta, cały towar zabezpieczony w ładowniach (i prywatnych komnatach Odkrywców). Obyło się bez strat - raptem kilka uszkodzonych narzędzi i skafandrów, kilka lekkich lub średnich obrażeń u paru pechowych załogantów. Wreszcie, wrak Mundus Vecturae był jeszcze bardziej martwy, niż przedtem - a Ród Corax w to miejsce nieco bogatszy. Wystarczyło tylko się wydostać z Pobojowiska i polecieć do najbliższej bezpiecznej przystani by to spylić i uregulować finanse. Najbliżej była stacja Port Wander w systemie Rubycon II. Szlak w Osnowie prowadzący z Pobojowiska do Rubycon I i II był podobno łatwy dla Nawigatora - nawet dość "banalny", pomimo bliskości Wielkich Burz Osnowy. Eter w okolicy był "spokojny" (jeśli ten cały biały szum i mnogość sygnałów, w tym fałszywych, była spokojem). Jeszcze ósmego ianuariusa Sovereign Venture RT Sarvusa Traska uporał się ze swoją zdobyczą (którą wreszcie Błysk zidentyfikował - był to lekki krążownik klasy Dauntless Emperor's Bounty), wyleciał z Pobojowiska i skoczył w Osnowę. Alecto oceniła, że w stronę Rubycon II/Port Wander. Byli też inni goście na Polu Bitwy. Złomiarze-szabrownicy. Rozpadająca się krypa, chyba jakiś pielgrzymkowiec, dość daleko od ich pozycji. Oczywiście, zajmujący się szabrem i złomiarstwem. I zaangażowany w nagłe starcie o niskiej intensywności - wymiana ognia między łodziami, parę setek pocisków z sieci wieżyczek po jednej i drugiej stronie, parę makropocisków. Trafili na "tubylców", niewiele różniących się od tych szabrowników. Szkoda czasu. Tempest rozgrzał napędy plazmowe i dysze manewrowe. Duch Maszyny czekał na przyjęcie rozkazów. Trzeba było zaplanować i wykonać podróż do Port Wander - najlepiej nie obrywając od tego cholernego złomu fruwającego w okolicy. Mechanika Z tego, co widziałem po Waszych rzutach i kartach, nikomu w tej turze nie udały się żadne testy. Mniejsza o porażki, konsekwencja akurat tych nieudanych testów jest żadna (brak dodatkowych znalezisk/informacji). Udało Wam się za to wypełnić drugi cel szczegółowy Waszej pierwszej Wyprawy - penetrację i eksplorację szabru (wraku Harvest #10; +300 AP) i prawie wypełniliście trzeci i ostatni cel - zabezpieczenie źródła profitu (szabru; +200 AP; aczkolwiek typ tego celu nadal jest nieznany). Łączna ilość AP na tą chwilę: 800/900
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. Ostatnio edytowane przez Micas : 04-11-2019 o 23:41. Powód: Mechana i korekta. |
06-11-2019, 17:05 | #49 |
Reputacja: 1 |
|
06-11-2019, 21:22 | #50 |
Reputacja: 1 | Szaber może nie należał do najgwałtowniejszych i najprofitniejszych w jakich Maurice uczestniczył, ale w obecnej sytuacji należało się cieszyć z takiego łupu. Cudza szkoda była ich zyskiem. Szkoda... Po analizie danych i zapisów Pierwszy spostrzegł, że tamci na Harvest'cie nie mieli nawet zielonego pojęcia gdzie są. Nigdzie w dziennikach nie padała nazwa Pobojowiska, a bez nawigatorki i z niedziałającymi augerami nie mieli szans dowiedzieć się w jakim miejscu Osnowa ich wypluła. Ale w ciągu paru dni zdołali zdobyć towary, wyprawić zmarłych w ostatnią podróż i doposażyć siebie samych i załogę. To był pozytyw i to się liczyło. - Garlik. Ustaw nas na kurs do punktu skoku. Lecimy do Port Wander. Kiedy Sternik zarzucił propozycją na voxie Maurice przytaknął. - McKay. Wiesz co masz robić. - rzekł. |