09-11-2019, 19:42 | #61 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 09-11-2019 o 19:57. |
10-11-2019, 00:42 | #62 |
Reputacja: 1 |
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
10-11-2019, 13:14 | #63 |
Reputacja: 1 | Walczyli jeszcze przez chwilę, zanim poczucie obowiązku przezwyciężyło ambicje by zwyciężyć w tym udawanym starciu. Trójka przeciwników przyglądała się sobie nie spokojnie. Żaden z nich nie odważył się opuścić gardy, gotów w każdej chwili odeprzeć niespodziewany atak. Dwójka młodych oficerów, którzy przychodzili by tu trenować od prawie sześciu miesięcy, nadal nie zawsze potrafiła pokonać Cane. Nie zawsze pomagała im przewaga dwa do jednego. Ich wyszkolenie też często zdawało się nie mieć żadnego znaczenia, nie wspominając już o różnicy wieku, którą kapłan aż zbyt często im wypominał. Fanatyzm z jakim ich przeciwnik potrafił walczyć, furia z jaką rzucał się na wystawione ostrza, nie zważając na siniaki a czasem nawet poważniejsze obrażenia, zwyczajnie ich przerażała. - Czas na was - słowa misjonarza zakończyły starcie. Syreny wyły już od dobrych kilkunastu sekund, gdy dwóch młodych oficerów zaczęło śpiesznie zbierać swoje rzeczy z sali treningowej i biec w stronę wyjścia. - Stać! - głos kapłana niczym bicz przeciął ryk jaki wydawały syreny. Dwóch oficerów zatrzymało się w biegu. Jeden z nich już klękał przed zbliżającym się Ahalionem. Drugi, mniej bystry, nie bardzo rozumiejąc, dopiero pociągnięty za rękaw przyklęknął, przeklinając się w duchu za swoją opieszałość. - Ugo. Gabor. Z najwyższej skały, z samego jej szczytu, niech światło samego Imperatora spłynie na was, tak by mógł was dojrzeć ze swego Złotego Tronu. - Kapłan po kolei dotknął czoła obydwu mężczyzn, na co ci odpowiedzieli tylko. - Fordi ordene dine bærer hans vilje, mistrzu Cane.*- Ahalion uśmiechnął się ciepło. Przyglądał im się jeszcze przez chwilę, gdy na ciała pokryte prawie identycznymi tatuażami jak kapłana, przywdziewali swoje mundury. Misjonarz odwrócił się do swojego ekwipunku, by samemu udać się do swoich komnat. Ubrany w pełny rynsztunek bojowy kapłan nieśpiesznie przemierzał zatłoczone korytarze okrętu. Pierwszy instynkt by udać się do miejsca w którym nastąpił abordaż szybko stłumiły lata doświadczenia w służbie Armii Imperium. Najpierw musiał się dowiedzieć co się dokładnie dzieje i gdzie będzie się mógł najlepiej przydać. Mostek okrętu był ku temu idealnym miejscem. Liczył na to, że przynajmniej większość świty pani Kapitan, powinna się już tam znajdować. Kapłan wiedział, że przybył później niż inni gdy wkraczał na pomost bojowy. Nie czekając na nic, skierował się w stronę jedynej osoby, która zdawała się wiedzieć co robi, pierwszego oficera. - W Imię Cesarza ludzkości, jak mogę pomóc. Brak umiejętności, asysta dla Arch-Militianta.
__________________ "Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius Ostatnio edytowane przez Cane : 10-11-2019 o 13:18. |
11-11-2019, 10:37 | #64 |
Reputacja: 1 | Z początku sytuacja wyglądała nieciekawie. Nieogarnięci, zastani ze spuszczonymi majtami i rozleniwieni załoganci oraz oficerowie Błysku Cieni mieli pewne problemy z motywacją. Panował nieporządek. Poszczególne autorytety z entourage próbowały "strzelić z bicza", ale udało się to dopiero dzięki wspólnemu wysiłkowi. A wysiłek ten skupiał się na najważniejszym aspekcie tej chwili - pokładowym uzbrojeniu i jego obsłudze. W tych pierwszych kilku minutach Rogue Trader Winter Corax wreszcie się obudziła, przełamując swoje nieogarnięcie i lęk. Tak, strach czaił się w jej oczach i sercu praktycznie ciągle. Zazwyczaj nie było go widać... acz te pierwsze minuty kosmicznego boju tworzyły wyraźne pęknięcia na masce jaką przywdziewała nie Winter, a Lady-kapitan. Tak czy inaczej, przez lęk przebiło się co innego, dominując jej emocje - gniew. I to ten gniew popędził ją do działania. Porwała za szczekaczkę, potem za interkom by motywować ludzi tym właśnie szczerym wkurwem na tych piratów. Po drodze nakazała bezczynnej astropatce na zajęcie miejsca przy cogitatorach od augerów i spróbować precyzyjnie namierzyć wrogi okręt (próba, która spaliła na panewce przez brak doświadczenia Bellitty w tej materii), zażądała także zapakowania mord-serwitorów na promy i posłania je na wraży okręt celem "wzbudzenia zamieszania". Promy te były szybko przygotowane, załadowane i posłane, jeszcze szybciej dolatując do pirata i o mały włos nie wdzierając się do jego ładowni... ale w pewnym momencie ryzyko oberwania z szalejących działek obronnych było zbyt duże, trzeba było się cofnąć. Helmsman próbował wyhamować okręt i skrócić dystans dla zwrotu na bakburtę, ale nie udało mu się - coś w kalkulacjach poszło nie tak, pewne ruchy sterem były zbyt wczesne, inne zbyt późne. Ostatecznie musiał utrzymać właściwy kurs i pozwolić napędom się "wypalić" na tą chwilę, zanim podjął zwrot. Zwrot ten znacznie utrudniał sytuację ogniomistrzowi. Dlatego on i jego ludzie, odpowiednio zmotywowani przez kadrę, przyłożyli się do tej salwy najmocniej jak mogli. Dystans był daleki, wróg mały i szybki. Trzeba było tutaj perfekcji. I... poszło całkiem nieźle. Potężne, laserowe snopy energii przecięły absolutne zero pustki i bezbłędnie poznaczyły cały przód i środek bakburty pirata. Tarcza prysnęła prawie natychmiast, odparowując tylko jedną ósmą fotonów. Pozostałe poprzebijały pancerz w wielu miejscach. Salwy były tak celne i potężne, że piratem aż drżało. Coś błysnęło z tyłu, przy napędach - silny wybuch albo erupcja plazmy z napędów. Maszyna gwałtownie i znacząco zwolniła, gubiąc za sobą girlandę resztek, szybko gasnących w mrozie Pustki, augery rejestrowały też spadek mocy w uzbrojeniu, dyszach do manewrowania oraz sensorach. Rajder został - jak to mawiają voidsmeni - okulawiony. Augery wskazywały również na pożary szalejące wewnątrz dziobowej baterii laserów oraz w środku ładowni (a raczej pierdolnika, biorąc pod uwagę rozmiar i jakość tego typu pirackich "pakowni"). W toku takiej nawałnicy musiała poginąć spora część załogi - cogitatory przewidywały ubytek co najmniej jednej trzeciej spośród szacowanych 18 tysięcy. I to wszystko w kilku mgnieniach oczu. Podczas gdy załoga Błysku wiwatowała, na "wilku" działy się dantejskie sceny. Piraccy "oficerowie" próbowali opanować pożary - co im się niekoniecznie udawało. Mijały minuty, a jęzory ognia wystrzeliwały już nawet w próżnię przez wypalone uszczelnienia, błyskawicznie gasnąc z braku powietrza - ale wciąż na ułamki sekund "liżąc" i osmalając strukturę. Augery Tempesta wskazywały, że ładownia i lasery zostały wypalone do cna, zniszczone, a płomienie rozprzestrzeniały się na drugą makrobaterię oraz do kwater załogi. A przynajmniej zaczynały, gdyż piracki kapitan podjął okrutną decyzję - otworzył wszystkie śluzy w płonących sektorach. Próżnia błyskawicznie wywiała wnętrza, gasząc pożary, wymiatając sprzęty, śmieci i przedmioty... oraz ocalałych. Piratom najwyraźniej odechciało się dalszej walki, gdyż ich sternik zrobił gwałtowny zwrot w dół i na sterburtę. Wyłączano przy tym wiele systemów, najwyraźniej chcąc się "ukryć" w Pustce, przerwać starcie i zwiać. Prawie by im się to udało, ale tym razem eterowcy byli zbyt czujni - i pewnie zbyt zawstydzeni/wkurwieni swoją poprzednią porażką - by zgubić ich z radarów. Widząc to, pirat w swej bezsilności przeleciał dalej te kilkadziesiąt tysięcy kilometrów naprzód i wypalił z pozostałych armat, ale "nie mieliby nawet szansy rąbnąć z bliska w gwiazdę", jak to mawiali czasem voidfarers. RT Winter Corax usadowiła się wygodniej na swoim tronie. Gniew i lęk zniknęły. Na jej twarzy malowała się ponura satysfakcja. Schadenfreude, jak to mawiali starożytni. - Wykończmy ich. Mechanika Reszta I Tury 44/52 Put your backs into it! z Charm - RT 49/39 Lock on Target - AT Załoga Błysku - Hit & Run 21/20 (30 Crew Skill Competent - 10 Turret Rating 1) 17/47 i 03/42, 4/4 i 4/4 hity - VM-MoG 1 hit w tarczę 6+ 3, 7 i 10 = 26 dmg - 15 armour = 11 dmg na czysto 8+ 10, 6, 7 i 8 = 39 - 15 = 24 -35 Morale i Załoga: poziomy poniżej 80, więc czas podróży zwiększony o 1k5 dni (załoga) a testy Command mają karę -5 (morale) kryt 5 = ogień w ładowniach (Stowage Bay Component); 5 dmg w Załogę, 3 w Morale Hull Integrity -5 = ogień w makrobaterii Sunsear; 3 dmg w Załogę, 7 w Morale Morale & Załoga: poziomy poniżej 60, więc dodatkowe kary: testy Emergency Repairs, gaszenia pożarów, odpierania Hit & Run oraz abordaży -5 (Załoga); broń pokładowa BS -5 (Morale) Status Crippled: Detection & Manoeuvrability -10, Speed 1/2, Strength broni pokładowej 1/2 II Tura, Inicjatywa pirata Testy Command -10 na ugaszenie pożarów: 48 i 25, Crew Skill Competent (30). Sunsears i Stowage Bays są Destroyed. Wywianie dwóch komponentów: 3 i 2 dmg w Załogę, 18 w Morale. Jakby komponenty nie były jeszcze Zniszczone, to teraz byłyby Rozhermetyzowane (Depressurised). Morale: poziom poniżej 50, potem 40, więc dodatkowe kary: kolejne -10 do testów Command (łącznie -15), Manewrowość -10, kolejne -5 BS (-10 łącznie). Disengage: Pilotaż + Manewrowość (30+10) vs Scrutiny + Detection (30+17) = 47/40 vs 29/47, 1 porażka vs 3 sukcesy. Salwa z Mars-pattern Macrocannons: 30 - 10 (kary z Morale) - 10 (daleki zasięg) = 90/10 Profile Ród Corax - fregata szturmowa klasy Tempest Błysk Cieni Hull Integrity: 35/35 Piraci - Wolfpack Raider Hull Integrity: -5/30 [Okulawiony] Crew: 52/100 Morale: 37/100 Zniszczone komponenty (Stowage Bays, Sunsear Laser Battery) Połowa Prędkości i Siły makrobaterii, Manewrowość -20, BS -10, Dowodzenie -15, czas podróży dłuższy o 1k5 dni.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. Ostatnio edytowane przez Micas : 11-11-2019 o 11:06. Powód: Korekta. |
11-11-2019, 20:38 | #65 |
Reputacja: 1 |
|
11-11-2019, 21:41 | #66 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
12-11-2019, 13:33 | #67 |
Krucza Reputacja: 1 |
|
12-11-2019, 19:07 | #68 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Ketharian : 13-11-2019 o 16:46. Powód: Deklaracja akcji |
12-11-2019, 21:06 | #69 |
Reputacja: 1 | Lady Kapitan przejęła inicjatywę i podjęła rozważną decyzję, dlatego Maurice odpuścił dalsze krzyki i groźby, by nie psuć efektu jaki wywołał chłód bijącący od Winter Corax. Za to kiedy reszta była skupiona na Ogniomistrzu i holosferze Pierwszy cofnął się nieznacznie i ledwie zauważalnie skinął dziewczynie głową wyrażając swoją aprobatę wobec jej działań oraz postawy. Potem podszedł do stanowiska łączności. - Spróbujcie nawiązać łączność z tamtą łajbą - polecił. Miał zamiar poinformować piratów komu zawdzięczają swoją podróż w Niebyt w rytmach Lazer Holocaust. Przy odrobinie szczęścia niedobitki rozsieją wieści co czeka głupców atakujących Błysk Cieni. /// Akcja Hail thy Enemy Rzut na Intimidate na ogładzie 46 Ostatnio edytowane przez Stalowy : 12-11-2019 o 21:54. |
13-11-2019, 00:55 | #70 |
Reputacja: 1 | Całe rozdziały świętych ksiąg. Wyuczone na pamięć, znajdowały teraz ujście i wylewały się w formie modlitwy z ust misjonarza. Każde słowo najważniejsze, z akcentem, bez zająknięcia, strona po stronie, rozbijało się o ściany kapitańskiego mostka. Kapłan krążył niczym sep, wokół tu w tej chwili zgromadzonej załogi. Szukał tych, którzy według niego potrzebowali boskiego natchnienia. Czasem zaszczycał ich tylko świdrującym spojrzeniem, czasem żelaznym uściskiem na ramieniu ofiary, by po chwili ruszyć dalej, w poszukiwaniu następnego słabego ogniwa. Ahalion obserwował. Modlitwa pomagała mu się skupić. Obserwował koterię Lady Corax, jak mu się zdawało po raz pierwszy. Na pewno po raz pierwszy bez wszystkich konwenansów, za które zawsze wyśmiewał Seneszala. Próbował przypomnieć sobie imiona wszystkich zebranych. Lady Corax, była chyba kapitanem. Czy miała imię? Czy naprawdę była potomkiem swego ojca? Lubił jej ojca, był prawie jak ten wydający wszystkim rozkazy, człowiek w masce. Tylko bez maski. Ona ma imię. Marcus na pewno pamięta. I pilot. Kapłan chciał go o coś prosić. Chciał by ten go zabrał na okręt piratów. Chciał ich pobłogosławić, wskazać prawdę. Ofiarować światło Imperatora. Jego Łaskę. Marcus znał pilota. Pamiętał go. I ogniomistrz. Tak bardzo skupiony na swoim zadaniu. Ahalion go widział. Przyglądał mu się dłużej niż pozostałym. Z uśmiechem spoglądał na błogosławione dzieci Imperatora. Dwie kobiety obdarowane darem Złotego Tronu. Jedna, by prowadzić ich przez ciemność pustki i druga, widząca wszystko to czego nie dostrzegali inni. Spojrzenie Ahaliona było bezczelne i bezpośrednie. Nachalne. Były dla niego żywym dowodem błogosławieństwa Cesarza Ludzkości. Kapłan uśmiechał się, gładząc dłonią rękojeść swego miecza. Chciał poznać ich imiona. Misjonarz podszedł do Seneszala najbliżej jak tylko pozwalała na to przestrzeń. Wiedział doskonale jak taka poufałość działa na ochroniarzy Christo Barki. Żaden z nich nigdy jednak nie odważył się zwrócić mu uwagi. Kapłan zdawał sobie sprawę, że nie tylko ochroniarze czuli się nieswojo. Seneszal również zdawał się odczuwać dyskomfort nadmiernej bliskości duchownego, choć mogła to być tylko wyobraźnia Ahaliona. - Ciekawe czy przy odrobinie perswazji przyłączyliby się do naszej floty Seneszalu? - wyszeptał mu wprost do ucha misjonarz.
__________________ "Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius |