Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2020, 23:06   #11
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

- Pojadę z wami. Może Sirocco też tam będą.
Z tymi słowami Bryann skierował się do transportera. Hrabianka długo patrzyła za nim, po czym kręcąc z dezaprobatą głową, w towarzystwie kozzaka udała się do innej maszyny.



Po chwili ekspedycja wyruszyła, mijając bramy. Słońce świeciło jasno, poranne czyste powietrze zapewniało dobrą widoczność. Strażnicy kierujący pojazdami pierwsze pół dnia nie mogli jechać zbyt szybko, jazda przez morze ruin jakie stanowiły zamieszkane przez wyrzutków i obcych przedmieścia Węzła była trudna, nawet dla transporterów. Na głównej drodze nie było wiele gruzów, zarówno tutejsi mieszkańcy jak i ludzie Hrabiego starali się utrzymać jaw miarę przejezdną, jednakże tłumy wędrowców i zwierząt utrudniały przejazd, podobnie jak prowizoryczne kramy i sklepiki porozkładane tuż przy poboczach drogi. Sir Kerian przyglądał się tłumowi. Wyraźnie odznaczali się uchodźcy z innych okolic planety, prawie zawsze wychudzeni, obdarci, wymęczeni. Mieszkańcy przedmieść byli już lepiej odżywieni, choć podobnie obdarci. Jak widać hierarchia tworzyła się nawet tutaj.
- Ciekawe, czy tutejsi też domagają się opłaty za wejście do miasta? – doktor Kynes ze smutkiem spoglądał na wędrowców.
- Lepiej się nie zastanawiaj. – Zarządca stwierdził obojętnym tonem, chociaż Kerian wyczuł i u niego nutę współczucia.
- Mój ojciec robi co może żeby poprawić sytuację. Nie mamy dość ludzi, to znaczy dość lojalnych ludzi żeby zaprowadzić i tutaj porządek. – ostry głos Yali włączył się do rozmowy.
- Proszę wybaczyć, nie miałem nic złego na myśli – doktor lekko opuścił głowę – po prostu… oni dość już wycierpieli.
Zarządca Giliam westchnął.
- To co robimy, pomoże poprawić sytuację. Jeśli drugi terraformer zadziała, będziemy mogli połączyć je w sieć i obszar w którym ludzie będą bezpieczni powiększy się wielokrotnie. Trzeba tylko tam dojechać i modlić się do Wszechstwórcy aby wszytko działało.

Za ruinami miasta rozciągało się spalone słońcem pustkowie. Droga, chociaż częściowo zniszczona nie stanowiła problemu dla transporterów i udało się utrzymywać przyzwoitą prędkość. Kierując się cały czas na północ, ekspedycja Gilgarów pokonywała kolejne kilometry. Pod wieczór pierwszego dnia wyprawy, karawana trzech pojazdów zatrzymała się przy granicy Pustyni Jęków. Po dyskusji w której przeważyły argumenty zwiadowców zdecydowano na postój i wyruszenie następnego dnia. Ze względów ostrożności nikt nie wychodził z transporterów. W nocy Pustynia pokazała swoją prawdziwą naturę. Wiatr wyjący między korzeniami i gałęziami uschniętych drzew pradawnej puszczy wył, jęczał zanosząc się zawodzeniem, które mogło doprowadzić człowieka do szaleństwa. Na szczęście pojazdy wytłumiały większą część hałasu, co sprawiało, że na wychodzenie nie było chętnych. Ponadto, temperatura w nocy spadła dobrze poniżej zera, pokrywając szyby pojazdów szronem i lodem.



Poranek drugiego dnia podróży poświęcony był uwalnianiu transporterów z lodu, ponieważ chociaż wiadomo było że za kilka godzin wszystko stopnieje, to nikt nie chciał tracić czasu wśród okazjonalnych zawodzeń wiatru. Droga nadal wiodła przez Pustynię, mijając poschnięte szkielety drzew tak starych, że niektóre mogły rosnąć tu jeszcze za czasów samego Doramosa. Kilkukrotnie zwiadowcy zauważyli ruch w gąszczu drzew ale były to tylko zwierzęta.
Pod wieczór drugiego dnia od wyruszenia z Węzła, ekspedycja dotarła do rozpadliny. Przed pojazdami wyrastała niewielka góra, otoczona pomniejszymi bryłami skał, spiętrzonymi podczas jednego z ostatnich trzęsień ziemi. Podobne rozciągały się aż po horyzont na wschód i zachód. Według informacji, to w tej górze znajdowała się brama do kompleksu. Aby jednak tam się dostać, należało przebyć rozpadlinę. Olbrzymia jama w ziemi otwierała się równolegle do pasma wzgórz, biegnąc mniej więcej ze wschodu na zachód. Była szeroka na co najmniej 50 metrów, zaś jej głębokości ni sposób było ocenić, gdyż zarówno ściany jak i dno pogrążone były w ciemności.



Rozstawiwszy pojazdy ekspedycja zebrała się przy rozpadlinie.
- Wiemy od zwiadowców, że wrota wejściowe do kompleksu zostały odsłonięte w górach – Gilliam wskazał ręką na spiętrzone skały po drugiej stronie rozpadliny.
- Wiem też że standardowo taka instalacja rozciąga się także pod ziemią i to dość szeroko. Możemy spróbować zejść na dół rozpadliny i tam poszukać tuneli wentylacyjnych lub dostać się do instalacji sanitarnej kompleksu. Albo po prostu wymyśleć jak przejść na drugą stronę i szukać wejścia od góry. Ale to proponowałbym od jutra.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 27-02-2020, 17:57   #12
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację




Kerian stanął na brzegu rozpadliny i rozejrzał się wokoło, spoglądając też w dol. Na nic się nie zdało jego myślenie, bo mrok nocy spowił już przepaść. Chyba jedynym sposobem będzie zejście na dół. Nie bardzo sie na to zgadzał, ale nie miał już wyboru. Trzeba będzie użyć liny, by dostać się do tuneli o ile będzie można je znaleźć. Mam nadzieję, że reszta załogi podoła fizycznie tą wspinaczkę. Chyba będzie jednak trzeba zostawić ludzi, by pilnowali łazików. Miał jakiś dziwny plan w głowie, ale na razie to tylko plany. Trzeba przeczekać noc i zobaczyć co dalej. Podszedł obozowiska i usiadł przy palącym się chemicznym ogniu podgrzewającym kolacje dla obozowiczów. Mało romantyczne, a jakie skuteczne. Po rozstawieniu wart i innych zarządzających rzeczy, zwrócił się do hrabianki i doktora - Będziecie w stanie zejść z drobnym ubezpieczeniem lin?


- Tak, poradzimy sobie - odparła dziewczyna - ale co sądzisz o możliwości zbudowania nawet prowizorycznego mostu nad rozpadliną? Można by użyć tych wyschniętych drzew i lin, nie trzeba by było schodzić na dół.

Żołnierze i zwiadowcy sprawnie zakończyli rozkładać obozowisko, przy czym póki co ludzie mieli spać w łazikach. Z głębi rozpadliny wydobywały się różne dźwięki, szelesty, skrzeczenia i choć na razie nic się nie pojawiło, to ludzie byli wyraźnie podenerwowani. Dwa ogniska płonęły jasno, oświetlając krawędź rozpadliny, powoli zbliżała się północ.

Kerian odezwał się przerywając swoje zamyślenie. - Na pewno pójdzie z nami dwóch zwiadowców, jeden strażnik, technik, Bryann, Hrabina, ochroniarz i zarządca. Reszta czyli doktor Kynes, czterech strażników i zwiadowca ma pilnować obozu. Niech zacznie świtać to podejmiemy jakaś sensowna decyzje, bo ja nie jestem inżynierem i nie znam się na budowie mostów więc ktoś musi to zaplanować za mnie. Jedyne co mogę zarządzać to palcie więcej ognisk niż potrzeba, to powinno zmylić potencjalnych najeźdźców.
Zgodnie z zaleceniami Keriana, zwiadowcy porozpalali dodatkowe ogniska, rozświetlając teren przy rozpadlinie. Zarządca Gilliam wraz z Bryannem i technikiem zmontowali i rozstawili dodatkowy sprzęt pomiarowy. Po rozstawieniu wart, ekspedycja udała się na spoczynek. Noc na Pustkowiach przyszła szybko. Niebo było czyste, a nieboskłon rozświetlały punkciki odległych gwiazd oraz trzy księżyce Pandemonium: Floksa, Flaksom i największy z nich, Wieczny Płomień. Wtulony w śpiwór w szoferce łazika, Kerian zasnął, oglądając okolicę spowitą białawym blaskiem księżyców oraz światłami rozpalonych ognisk.
Sen przyszedł nagle, ale nawet w trakcie śnienia, młody Rycerz Poszukujący wiedział już, że coś było nie tak. Niemal fizycznie czuł, jak coś dotyka wnętrza jego głowy, jego umysłu, jak coś owija się wokół jego umysłu niczym jakaś ohydna, koszmarna pijawka. Nagle w jego polu widzenia pojawiły się zęby, zębata paszcza, otwierająca się i zmykająca, obmierzła, obślizgła, czekająca na ofiarę.




„Przyjdź do mnie” - Kerian wyraźnie słyszał słowa w swoim umyśle, ale to nie były jego myśli.
„Przyjdź do mnie” – młodzieniec walczył z całych sił, aby wyrwać się z niespodziewanego mentalnego uścisku.
„Przyjdź do mnie” – kątem oka zdawało mu się, że widzi jakieś ludzkie kształty zmierzające w stronę rozpadliny.
Stracił poczucie czasu, minuty rozciągały się w godziny, zdał sobie sprawę z tego że idzie, że głos który go wzywa ma nad nim pełną kontrolę, że cokolwiek spotka go na dnie rozpadliny, to jest słuszne i dobre.
Nagle coś go pochwyciło. Żelazny uścisk, niczym ogromnych stalowych kleszczy nie dał mu zrobic ani kroku dalej, choć próbował się wyrywać. Nic to nie dało. Trzymające go ręce były niewzruszone i tak twarde i silne, jak nic z czym Kerian miał dotąd do czynienia.
W jego gardło wlał się płynny ogień, który wywołał napad spazmatycznego kaszlu, ale dzięki któremu młodzieniec odzyskał zmysły. Patrzył w wymęczoną i poszarzałą twarz hrabianki, która wykonała gest ręką i uchwyt nagle zniknął. Pozbawiony podparcia Kerian niemal upadł na ziemię, w ostatniej chwili ratując godność. Tuż zanim stał Odo.
- Jak się czujesz? Odo musiał cię przytrzymać bo poszedłbyś do tej dziury, jak pozostali.
Głos dziewczyny był zachrypnięty, lekko drżący.
- To był atak psychiczny. Tam jest jakiś psychonik. - dodała, nerwowo pociągając łyk z małej piersiówki. Skrzywiła się, przełykając, odkaszlnęła i splunęła na ziemię, po czym pociągnęła kolejny łyk. Kerian rozpoznał flaszkę, należała do zarządcy Gilliama.
- On to normalnie pije? - dziewczyna spytała stojącego obok doktora, który pokiwał głową.
- To świństwo uratowało was, was oboje. Niewielu z nas miało tyle szczęścia. - odparł lekarz, zataczając ręką krąg.
- Ja i Odo oparliśmy się temu... czemuś, podobnie jak oni - lekarz wskazał na dwójkę stojących obok zwiadowców i jednego ze strażników, którzy przekazywali sobie wzajemnie jakąś flaszkę.
- Wszyscy pozostali, zabrali liny i część sprzętu i chyba zeszli na dół, sądząc po śladach.
- Po ciemku i jest wilgotno - dodał jeden ze zwiadowców, chyba Mark, czy Markus.
Doktor Kynes odciągnął Keriana nieco w bok.
- Ty i hrabianka także byliście gotowi zejść, ale udało nam się was powstrzymać. A piersiówka Gilliama pozwoliła się wam wybudzić. Wszyscy pozostali zeszli na dół. Gilliam, technik, Bryann, ten Pozyskiwacz, jeden ze zwiadowców i czterech strażników. Pytanie co robimy dalej. Do świtu pozostało kilka godzin. I jest jeszcze coś. Gilliam rozstawił sprzęt do pomiarów i chyba wiem co pokazują niektóre wskazania. Zbliża się kolejne trzęsienie ziemi. Wystąpi za około 4 dni i będzie bardzo silne, może nawet wystarczająco aby zniszczyć ten kompleks. Jeśli udało by się uruchomić terraformer, to powstrzymałby on trzęsienie. Tam są nasi ludzie, ale z drugiej strony jest nas już bardzo mało.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172