Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2019, 21:52   #61
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Kestyr i Janus zajęli się zwiadem, obejrzawszy bazę Tau ze szczytów oraz poziomu wody. Lider killteamu zaplanował dalsze podchodzenie tak, aby przeciwnicy mieli znacznie zmniejszoną szansę wykrycia wojowników Imperatora. Poprawnie też zidentyfikował budowle, ich przeznaczenie oraz obsadę i inne mobilne jednostki.

Coś było nie tak. Albo większość załogi bazy była w podziemnym kompleksie... albo pozostała jedynie szkieletowa. Oprócz kilku małych rojów dronów strzeleckich i sekcji Wojowników Ognia, nie było nikogo (nie licząc oczywiście robotników i naukowców z Kasty Ziemi, którzy byli uzbrojeni w pistolety pulsacyjne). Był też jeden kombinezon bitewny typu Crisis XV8, nieaktywny - ładował baterie, podłączony do jednego z plazmowych generatorów mocy. Miał barwy komandorskie i "przestarzały" wzorzec - ani chybi kolejna maszyna jednego ze sklonowanych Puretide'ów. I... jest i on, sam komandor, przeprowadzający inspekcje.

Sugestia Apollina aby dostać się do środka podstępem została najwyraźniej zignorowana. Vermer opracował odpowiednią taktykę szturmu, poświęcając na to cały swój fanatyczny gniew i wierne oddanie Bogu-Imperatorowi, jak i swój analityczny umysł. Yaegar natomiast przeprowadził ludzi i nadludzi w odpowiednie miejsce - na wschodniej "ścianie" niecki. Mieli uderzyć na generatory, waląc z góry w tył bazy. Zwiad elektroniczny przeprowadzony przez Kestyra wskazał najsłabsze punkty obrony i pozwolił na ominięcie sporadycznych skanów przeprowadzanych przez wieżyczki i drony.

Raptem kwadranse później coś błysnęło w szczytach zaraz na północnej "ścianie". Szybkie kilka błysków. Kod Deathwatch. "Widzimy was, przystępujemy do akcji."

Ani chwili zwłoki.

Szereg zwielokrotnionych "huko-trzasków". Charakterystyczny dźwięk, rozpoznawalny nawet przez górskie echo. Granaty Krak. W chwilę potem potężna skalna lawina zaczęła zsuwać się prosto na bazę. Na jej teren spadł też deszcz granatów Frag, wystrzelonych jak z procy. Zaskoczeni wojownicy, drony i pracownicy, którzy byli na zewnątrz, zostali zmasakrowani. Ku północnej ścianie zaraz pomknęły gęste salwy z wieżyczek/posterunków nasłuchowych - grzmotnięcia Railgunów i serie z podwójnych karabinów pulsacyjnych. Wtórowały im salwy z podwójnych karabinków typu Pulse, broni "pokładowej" Gun Drones. Nikogo nie trafiły, a tylko wzmogły lawinę.

Lawinę, która zaraz potem zwaliła się na teren obiektu. Płot i wieżyczki zostały zmiecione. Kilka budynków eksplodowało od trafień, inne legły w gruzach. Dwa generatory wybuchły. Wszystko zasnuła szybko rozszerzająca się chmura pyłu. Ktokolwiek był bez elektronicznego wspomagania wzroku był w tej sytuacji ślepy.

W raptem chwilę potem w powstałym tumanie rozległy się strzały. Boltery. Wtórowały im dźwięki broni pulsacyjnej - i krzyki zabijanych Xenos.

Killteam Yaegar zadziałał ze zrozumiałym opóźnieniem. Vorcens i jego bracia byli już przygotowani do akcji i czekali tylko na przybycie kolegów i ich ocenę sytuacji. Kiedy upłynęła "rozsądna ilość czasu", zaczęli akcję.

Pierwszy był Vermer. Wystrzelił swoim jump-packiem i zaatakował silnie obwarowany punkt nasłuchowy/wieżyczkę obronną w środku bazy, raptem uszkodzoną przez głazy. Zrzucił nań garść granatów Krak, poprawił boltami. Wkrótce, cholerstwo się rozjebało na kawałki. W międzyczasie ciałał już Kadir, posyłając precyzyjnie wymierzoną "Krakietę" z wyrzutni prosto w termo-plazmowy generator. Pocisk przebił pancerną osłonę. Uwolniona plazma ekspandowała w sposób gwałtowny, odparowując resztę konstrukcji oraz stojący obok skafander "Crisis". Pozostali marines zajęli pozycje strzeleckie lub ostrożnie zbiegali/zeskakiwali w dół zbocza.

Janczarscy saperzy już schodzili, ostrzeliwując się z las-karabinków i ciskając granatami. Ich celem był płot, okoliczne wieżyczki p.lot. i p.panc. oraz pozostałe cztery generatory plazmowe. A wróg już brał ich na cel. Ocalały rój dronów patrolujący wschodnią stronę kompleksu już spluwał w ich stronę pulsową plazmą i fleszami fotonowymi.

Trzeba było zapewnić gwardzistom osłonę i dać im narobić ekstra szumu, a potem zabezpieczyć rejon na tyle, by można było spokojnie dostać się do podziemi.



Mechanika

Zużycie amunicji

- 1x Krakieta (Krak-rakieta, Krak Missile) z MLaunchera u Kadira,
- 2x granat Krak i 6 boltów zwykłych z BPistola u Vermera.

Rzuty Vermera

Zadeklarowano odpalenie obu Demeanours, tak zakonnego jak i personalnego. Jako MG oceniam odegranie na wystarczająco dobre. Z obydwu wpada efekt +10 do testu Tactics: Assault Doctrine. Rzut: 54/55 (baza 35 Int +20 od obydwu bonusów z Postaw).
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 30-12-2019 o 22:07. Powód: Poprawki
Micas jest offline  
Stary 31-12-2019, 11:44   #62
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
Gdy lawina runęła Apollin ruszył w dół w pył, wrogowie którzy byli w chmurze pyłu byli tak zaskoczenie że nie wiedzieli co się dzieje, niektórzy po prostu stali inni strzelali na oślep, kolejni schowali się za najbliższą osłoną jaką znaleźli za nim pył ich ogarnął, bez znaczenia byli łatwymi celami, nie widzieli marines i tego jak nadlatują strzały, nie wykonywali uników i nie chowali się, nie wiedzieli gdzie, szybko padli.

Apollin chciał zgotować im szybką śmierć, pojedyncze strzał trafiały prosto w głowy lub środek klatki piersiowej, większym problemem były drony, małe cholerstwa latały i strzelały z swoich karabinków, na to był prosty sposób, złapanie jednego z tau i użycie jako tarczy, najlepiej jeszcze żywego i takiego wyglądającego na ważnego.

Wybuch generatora wstrząsnął okolicą, oczywiście marines mało to ruszyło z takiej odległości ale tau powywracali się, co jeszcze bardziej ułatwiło walkę bo wystarczyło takiego nadepnąć, nie potrzeba było marnować amunicji.

-Skupmy się na generatorach, może wieże nie mają awaryjnego zasilania-

rzucił szybko do swoich towarzyszy, zajęcie się kolejnym generatorem nie powinno być trudne.

Apollin podbiegł do ciała jednego z żołnierzy wroga, już chciał wziąć granat pulsacyjny ale się zawahał, HEREZJA!, nie mógł, sytuacja była dobra, nie musiał się do tego uciekać, ominął ciało i wrócił do polowania na wrogów.
 
noboto jest offline  
Stary 06-01-2020, 10:38   #63
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Naprzód Janczarzy! Naprzód Aniołowie Śmierci! Imperator jest z nami!

Gromkim okrzykiem Janusz pogonił do działania śmiertelników i pół-bogów.

Sam zajął pozycję stacjonarną z tyłu i strumieniem boltów osłaniał atak towarzyszy na placówkę tau. Anioowie Śmierci wraz ze śmiertelnymi żołnierzami Imperium razem szli do walki co cieszyło Janusa. On osłaniał ich wszystkich przed zagrożeniami ze strony xenos i zdrajców zgodnie z doktryną Kodeksu Astartes.

Wszak rolą Dewastatora było nie tylko niszczenie, ale także zapewnianie bezpieczeństwa towarzyszom. Kierował Śmiercią za pośrednictwem ciężkich boltów wypluwanych przez jego zaufaną broń - Płonący Konar. Chuderlawi, mikrzy z postury wojownicy tau wybuchali zamieniając się w krwawą mgiełkę, albo jeżeli pocisk nie zdążył zdetonować w ich ciałach, miotał nimi po ziemi niczym szmacianymi lalkami.

Janusz widział to wszystko... i wiedział że to jest dobre. Z pewnością tak samo uważał także jego Prymarcha i sam Imperator.

Kiedy Vermer znalazł się w opałach, po swojej brawurowej szarży, Janus skierował Płonący Konar na próbujących ostrzelać go z bliskiej odległości Wojowników Ognia. Seria zakończyła ich wysiłki skazując ich starania na porażkę. Dewastator nie zastanawiając się pokrył ostrzałem kolejny odcinek walk, masakrując i rozbijając w pył strzeleckie drony. Natychmiast potem skupił się na osłanianiu nacierających Janczarów. Jego towarzysze sobie poradzą. Byli doświadczeni, znali dobrze Mądrości Kodeksu, ale także przedstawiali sobą potrzebną do wygrania tego starcia bitność.


/ rzut BS na kierowanie ogniem w trakcie bitwy.
14/73 (53 BS + 10 higher ground +10 chapter demanour Honour the Codex)
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 06-01-2020 o 12:35.
Stalowy jest offline  
Stary 08-01-2020, 20:51   #64
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację


Nikt nie czekał na rozkaz. Nie musieli. Walka rozpoczeła się eksplozjami. Szarżą. Wybuchem skalnej ściany po przeciwnej stronie. Fala pyłu pokrywająca przez moement pole walki. Tylko rozbłyski. Okrzyki konających i rannych. Niebiesko białe smugi zostawione po pojedyńczych strzałach z broni tau. I krok za krokiem, posuwający się do przodu synowie Imperatora.

Rakieta zostawiła za sobą piuropusz dymu. Precyzyjny strzał objął swym zasiegiem kilku wojowników tau próbujących zorientować się w sytuacji. Ranni i trochę oszołomieni odpowiedzieli ogniem. Kadir spojrzał na ocalałych. Zagryzł zęby. Przeładowanie wyrzutni zajęło by zbyt długo. Musiał skrócić dystnas jeśli chciał skutecznie użyć swego boltera.

Wilk omiótł wzrokiem pole walki. Kestyr właśnie serią z broni położył nastepnego xenos. Vermer właśnie szarżował na ukrytego gdzieś za ścianą budynku jednego z klonów Puretida. Dowódca tau bez swojego pancerza nie miał szans z potężnym marines. Padł przepołowiony od głowy w dół. Kadir zerknał w bok. Cieszył sie, że był z nimi ultramarine. Wspomniany właśnie zmusił kilku ocalałych z pierwszego uderzenia wrogów do szukania osłony, kładąc przy tym tych którzy nie zdążyli. Apolin również nie próżnował. Precyzyjnie oddany strzał zlikwidował następny cel.

Jednak Tau nie poddawali się. Większość strzałów chybiała. Przelatywała nad głowami żołnierzy dodając tylko kolorystyki polu bitwy. Byli jednak głupcami ci, którzy nie doceniali przreciwnika. Xenos skoncentrowali ogień na bracie od Czarnych Templariuszy. I kilka znalazło swój cel. Brat Vermer był ranny.

Kadir Pedził w dół bo nierównym zboczu. Przeliczył się. Źle postawiony krok w ciężkim pancerzu. Zanim zdążył zareagować leciał do przodu. Jego broń kilka metrów od niego. Złość, hańba i wstyd mieszały się ze sobą. Adrenalina jednak kazała działać dalej. Wilkowi zdało się, że marine od Storm Wardens też miał pecha. Jego strzały chybiały wyznaczone cele, wywołując jedynie falę frustracji w wilku. Vermer szarżował na następnego wroga i jego pewne ramię... chybiło. Kadrir zaklął. Kara Imperatora za pychę? Czy tylko strzały Janusa, które zmiotły nastepnych dwóch wojowników tau prowadziła dłoń Cesarza Ludzkości? Czy musieli poczuć skruchę? Vermer właśnie dobił wroga, który w przerażeniu próbował uciec przed jego gniewem. Tak jak Apolin, jego cel był pewny. Sekunda by wymierzyć i następny wróg padł na ziemię.

To nie był koniec. Choć w panice po stracie dowódcy. Choć praktycznie bez szans. Tau nadal stawiali opór. Ogień skierowany w stornę Vermera nie osłabł. Na każde sto strzałów jeden przebijał się przez starożytny pancerz. Choć walka miała się prawie ku końcowi, jeśli ci xenos powalili by jednego z wybrańców. Byłby to ich sukces. Chańba dla kill team Yaeger.

Kadir doceniał ich opór. Bezskuteczny w jego mniemaniu ale doceniał go. Zagryzł zęby wstajac. Coś sobie uszkodził przy upadku. Ból był tylko następną przeszkodą, którą musiał pokonać. Podniósł bolter i ruszł w stronę pobojowiska. Kestyr, Janus i Vermer dobijali pozostałych przy zyciu xenos. Ostatni żywy, który łaskawie podarowany wilkowi przez brata Apolina gdy jego strzał nie dosięgł celu, nie miał czasu błagać o litość. Kadir w marszu podniósł broń i strzelił. Bitwa Była skończona.




Kadir poddawał się biernie zabiegom Apolina. Obserwował barwne wybuchy i wtórne eksplozje gdy Maccabeanśscy Janczarzy pod dowódctwem i ochroną brata Janusa niszczyli strukturę obozu tau. Reszta zespołu towarzyszyła kill team Vorcens w oczyszczaniu okolicy. Nieliczni ocalali nie mieli co liczyć na łaskę czy litość. Pojedyńcze strzały strzały i nieliczne odgłosy walki świadczyły o tym najlepiej.

Wieżyczki przeciwlotnicze ożyły zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Otworzyły ogień. Mały okręt zaopatrzeniowy typu Arvus, zblirzał się niebezpiecznie szybko próbując uniknąć trafień. Nie był przeznaczony do walki. Nie miał zwrotności. Szybkości. Czy zwyczajnie wystarczających systemów zakłócających. To była tylko kwestia czasu. Marines robili co mogli by zminimalizować ilość dział jednak bylo juz za późno. Trafiona jednostka straciła kontrolę i z pełnym impetem wbiła się w budynek koszar, przelatując przez niego niczym pocisk z boltera przez ciało heretyka. Resztki płonącego wraku stały się teraz ciężkich dział obronnych obozu. Pierwsze kilka uderzyło tylko nieznacznie obok. Ktokolwiek był w środku wraku mógł dziękować Imperatorowi za łaskę. Lub przynajmnije za szansę. Dwie sylwetki, które wydostały się z wraku stały się ofiarą ciężkiego ognia systemu obronnego przeciwnika. Zanim saperzy zniszczyli ostatnią linię obrony. Zanim wojownicy imperatora uciszyli stację przekaźników i ostatnie drony. Zanim ktoś wpadł na pomysł by wysadzić pozostałe generatory. Dla jednego z ocalałych było już za późno. Walki w końcu ucichły.

Kill team Yeager zblirzył się do miejsca katastrofy. Adept mechanicusa właśnie podnosił się za swojej osłony. Obok niego leżała zniszczony serwitor. Widocznym było, że jednostka była specjalistycznym modelem przeznaczonym do konkretnych zadań.
Magos otrzepał się i przemówił.
- Witajcie wojownicy Złotego Tronu. Jestem Adept Canis Salient. Zostałem wybrany przez samego brata Zahariela by wspomóc was w waszej misji, jednak pewne okoliczności opóźniły moje przybycie. Od ostatnich 44 godzin, 57 minut i 14 sekund próbowałem się z wami skontaktować lub dołączyc do waszej ostatniej znanej pozycji. I oto jestem. Jak kapłan Omnissiaha, może wam służyć?
Ubrany w czerwone szaty mężczyzna skłonił się służebnie. Czekał na polecenia.




Drużyna Strażników śmierci czyniła ostatnie przygotowania do zejścia w podziemia. Kadir powiadomił już resztę o tym, że zarówno saperzy jak i kill team Vorcens zabezpieczą powierzchnię. Teraz tylko od nich zależało powodzenie misji. Wilk przeładował wyrzutnię rakiet. Sprawdził magzynki i dostepność do granów. Jeszcze raz wciągnał gorące powiertrze w nozdrza. Pachniało potem, krwią, spalenizną i wieloma innymi śladami niedawnej bitwy. Pachniało jego nowymi towarzyszami. Kadir uśmiechnął się pod nosem.
- Ruszamy. - wojownik nałozył swój wilczy hełm i powoli skierował się w stronę wejścia do podziemi.

 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius
Cane jest offline  
Stary 18-01-2020, 00:02   #65
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5MOuYoHn78I[/MEDIA]

Winda była oświetlona. Zjeżdżali w milczeniu. Ich zbroje były pokryte kurzem. Między stalowymi gigantami stał zakapturzony mężczyzna w czerwonej szacie z kapturem. Kapłan Omnisjasza w bojowym oprzyrządowaniu. Ich wsparcie techniczne.

Winda dojechała i… światło w niej zgasło. Pancerze wspomagane bez problemu sforsowały przejście.

Weszli do ciasnego korytarza pogrążonego w ciemnościach. Mogli doświetlać pomieszczenie, ale Kadir uznał to za zły pomysł. Wytrawny łowca ruszał na polowanie. Wokół pełno mniejszych i większych kontenerów. Idealne miejsce na zasadzkę.

Kestyr zerkał w lewą dłoń. Trzymał tam detektor ustawiony na ruch. Nawet nie zorientował się, kiedy wszystko się zaczęło. W noktowizji zobaczył Cane’a machającego ręką. Puścił się szarżą za osłonę. Żelaznoręki przycisnął się do kontenera i rzucił okiem na detektor.

Granat rzucony przez dowódcę spadł mniej więcej w ⅔ długości tunelu. Przed potencjalnym wrogiem. Kestyr usłyszał w hełmie trzaski. To co padło, to granat zakłócający. Czyli wróg właśnie stracił swoje noktowizory. Detektor wskazywał tam białą plamę.
- Zbliżyć dystans bracia! Użyjcie granatów! - z głośników pancerza dotarł do wszystkich głos Kadira Cane’a.

Tyle, że detektor wskazał właśnie dwa cele za ich plecami. Tuż przy windzie, w której ukrywał się Techkapłan. Szybki rzut okiem w tamtym kierunku i nic. Ich przeciwnik miał kamuflaż optyczny. Żelaznoręki złapał granat, zerknął na detektor i rzucił go na wyczucie w kierunku, w którym wedle wskazań coś się poruszyło.

Ta sama dłoń, która rzucała granat wycelowała palec wskazujący w miejsce, gdzie znajdował się jeszcze jeden przeciwnik.

Janus odczytał intencje Kestyra bez pudła. Rzucił swój granat. Obydwa wybuchły niemal jednocześnie, a wokół rozległy się krzyki ukrytych Tau. Nie na długo, bo Apolin dobił jednego z nich. Drugi najwyraźniej nie przetrwał trafienia granatem. W szybkim rzucie noktowizyjnego wzroku Kestyr dojrzał jedynie kawałek jego nogi.

Gdzieś za nim wybuchł kolejny granat ciśnięty przez Vermera.

Kestyr jeszcze raz spojrzał na to co się dzieje.

Dookoła kręcił się szereg jakichś techników. W zasadzie chyba nie stanowili części zasadzki. Tak czy inaczej ich żywot szybko zakończył Kadir idealnie wymierzoną serią z Boltera.

Apolin zaś cudem ominął przelatujący granat. A może to przeciwnik nie trafił? Drugi raz nie popełnił tego błędu. Trafienie z karabinu plazmowego wprost w klatkę piersiową Apolina rozświetliło noktowizor techmarine. Jednak ich konsyliarzowi najwyraźniej nic się nie stało.

Kestyr miał dużo szczęścia. Detektor odwiesił tuż przy pasku. Sięgnął po swój święty miecz z Sacris. Trzymetrowe ostrze zdobione motywem zwiniętego węża wokół rękojeści. To ostrze miało zasmakować krwi!. Po to niósł je ze sobą od tylu dni. Ono miało zasmakować w ciele komandora Puretide. Ale komandor był zbyt daleko. Techmarine zaś zdecydował się wykorzystać wszystko to, czego nauczono go na szkoleniach na jego ojczystej planecie. Wykorzystać własny pancerz, jako broń.

Czuł jak duch maszyny ukryty w pancerzu niemal zawył ze szczęścia gdy rozpoczął osławioną szarżę gromu. Taktykę tak dobrze znaną wśród Strażników Burzy. Pancerz zmuszając hydrauliczne tłoki do niezwykłego wysiłku na moment spowił się drobnymi wyładowaniami elektrycznymi. Święta iskra. Chwała gromu. Nieodzowny znak otrzymanego błogosławieństwa. Choć w Imperium są i tacy, którzy powiedzieliby, że to niechybny znak przeciążenia układów sterowania.

Potężny i opancerzony techmarine biegł w kolejnych Wojowników Ognia Tau. Ich ciała zderzały się z hukiem, odbijając od sylwetki olbrzyma. Nie raniło ich to zbytnio, ale powalenie dość skutecznie wyłączało ich z walki na cenne sekundy. Sekundy, które jego towarzysze przekuwali w zwycięstwo.

Drugi z Wojowników Ognia odbił się z hukiem od rozpędzonej bestii jaka stał się Kestyr. Wizjer Techmarine na moment zatrzeszczał, gdy znajdował się w strefie działania granatu dymno-zakłócającego. Ale to nie miało znaczenia. Trzeci i ostatni ze straży przybocznej Puretide’a padł z głośnym plaśnięciem na plastalową posadzkę. To co zadziało się potem nie miało znamion walki. To było wykonanie wyroku. Ogromny dwuręczny miecz spadł na niego z siłą dziesiątek hydraulicznych mechanizmów pancerza i cybernetycznego ramienia Kestyra. Pancerz Wojownika rozrywał się jakby był z papieru. Ostrze z Sacris dostało krew po którą przybyło na tę zapomnianą przez wszystkich planetę.

Techmarine zapomniał na moment, że oto stoi o krok od Puretide’a w jego potężnym pancerzu wspomaganym. Już spodziewał się, że zostanie trafiony salwą z jakiejś potężnej broni gdy ciemność rozświetliły krakbolty wystrzeliwane z ciężkiego karabinu Janusa. Tego samego, który Kestyr z tak wielkim namaszczeniem niósł przez trzy dni i trzy noce. A teraz jego właściciel ściągał na siebie całą uwagę ich głównego przeciwnika.

Zwrotna salwa była przerażająca. Karabin plazmowy i wyrzutnie rakiet całą swoją siłę rażenia skupiły na Janusie. Wybuchy znów rozświetliły pomieszczenie.

I wtedy znów Kadir przejął inicjatywę. W obliczu zaistniałej sytuacji należało natychmiast przejść do zwarcia. Kosmiczny Wilk wykonał więc stosowne gesty. Nie krzyczeli do siebie. Nawet nie rozmawiali. Ten Killteam działał jak naoliwiona maszyna. Rozumieli się bez słów, choć była to ich pierwsza misja. Wydał rozkaz i zaraz po nim dopadł jednego z powalonych Tau. Zrobił to nożem. Było w tym coś z dobijania martwej zwierzyny. Jeden sprawny ruch i posadzkę zalała struga krwi.

Potem uderzył Vermer. Był szybki jak błyskawica Jego miecz łańcuchowy ciął to nisko, to znów wysoko. Komandor próbował parować swoim karabinem plazmowym, ale był zbyt wolny. Nie mógł walczyć karabinem w zwarciu.

Gdzieś na środku pomieszczenia jeszcze nie zdążył opaść dym i kurz po ataku rakietowym, jednak zdawać się mogło, że jeżeli Janus otrzymał jakieś obrażenia, to nie przejął się nimi zbytnio. Rozpędzony przeskoczył nad truchłem wojownika zarżniętego przez Kadira i atakował z wysoka nożem w klona Puretide’a. Nóż wprawdzie ślizgał się po pancerzu, ale Kestyr przez swój noktowizor widział też krew komandora. Wyszarpnął miecz z zamordowanego przez siebie przeciwnika i również ruszył do szarży. Atakował stojąc tuż przy Janusie. Przerzucił dłonie na uchwycie, tak, że prawa była teraz w połowie wysokości ostrza, na podkrzyżu, a lewa na rękojeści. Wyprowadzał krótkie ciosy. Śmiertelnie skuteczne w ciasnych pomieszczeniach.

W momencie krótszym niż mrugnięcie okiem Apolin doskoczył do kolejnego z leżących Tau. Też ciął nożem. To już nie była walka. To była rzeź. Trzech Astartes okładało swoimi ostrzami potężnego klona zamkniętego w wielkiej zbroi.

Do uszu Kestyra doszło charczenie. Nie miał jak się odwrócić. Nie miał jak zobaczyć co się stało. Ale nie musiał. Wiedział, że brat Kadir właśnie położył kres żywotowi ostatniego z przybocznych komandora swoim nożem. Żaden z powalonych wojowników nawet nie przypuszczał w czasie gdy zderzał się z Kestyrem, że już nigdy nie wstanie.

Strażnik Burz miał jednak do zrobienia swoje. Wyprowadzał kolejny pełen furii atak swoją uświęconą bronią. Wyprowadzał go z nad głowy oburącz. Święte ostrze wykute w górskich kuźniach Sacris wbiło się przez czujniki kombinezonu w głąb jego korpusu zabijając pilota. Strumień krwi trysnął wysoko.

Hełm skrywał uśmiech jaki pojawił się na twarzy techmarine.
Na wielkim pancerzu pancerzu jedna pojedyncza kontrolka zmieniła kolor. Z zielonego nagle stała się czerwona. I to odnotował Żelaznoręki zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Potem nastąpił wybuch. Szczątki komandora i jego pancerza leciały wszędzie. Sam ładunek był na tyle silny, że Żelaznoręki poczuł ukłucie w brzuchu. Nie nawykł, że coś mogło przebić jego pancerz. A jednak...

Ale ani odniesiona rana, ani fakt, że po uświęconym pancerzu spływała krew i wnętrzności komandora nie starły uśmiechu z ust techmarine.

***


Dixir Vran. Takie imię nosił techkapłan, jaki im towarzyszył. Ale to było bez znaczenia. Gdy tylko brat Apolin ich opatrzył ruszyli w głąb bazy. W centralnym punkcie znajdował się kogitator kontrolujący wszystkie skrzydła budynku.

- Bracia - zaczął Kestyr - odprawię teraz rytuał odzyskania. Jeżeli się powiedzie, to uzyskam dostep do wszystkich systemów bazy.
Rozkładał uświęcone narzędzia i oleje.
- Człowiek mi pomoże. A wy rozłóżcie ładunki. Zacząłbym od tamtego pomieszczenia. To komnata inkubująca klony według planu jaki uzyskałem z kogitatora.


[MEDIA]https://miro.medium.com/max/1000/1*Ld-RRXSb9cYI7pEtdtZB2A.jpeg[/MEDIA]

Rękawica z pancerza wspomaganego Żelaznorękiego otworzyła się odsłaniając nadgarstek. Z mięśni wyciągnął długie włókno, którego końcówka wiła się niczym robal. Gdy zbliżyła się do panelu w bazie Tau wgryzła się w niego. Z głośników pancerza dobiegł rytmiczny zaśpiew do Omnisjasza. Vran szybko zaintonował pieśń we wskazanym rytmie. Baza danych tajnego laboratorium właśnie była nagrywana na dataslate Kestyra. W tym czasie jego bracia demolowali to co udało im się znaleźć.

Potem postanowił zająć się systemem komunikacji. Baza była kluczowa dla bezpieczeństwa planety. Nie była sztabem dowodzenia, ale miała u siebie całą masę oficerów. To powinno wystarczyć. Korzystając z połączenia z siecią Tau wysłał dziesiątki sprzecznych rozkazów. Wojska artylerii dostawały współrzędne swoich własnych oddziałów jako cele ataków. Wojska kosmiczne dostawały informacje o niebywałym zagrożeniu ze strony wojsk imperium ukrytych pod kamuflażem wojsk Tau i konieczności natychmiastowego bombardowania. Inne oddziały z kolei dostawały informacje o tym, że należy chronić priorytetowy konwój z wyposażeniem dla placówki. Ich rozkazy kazały im iść do miejsc, w których wedle wiedzy Kestyra niczego nie było. Ot ruszali w podróż daleko od ważnych pozycji, gdzieś, gdzie ich siła nie zagrozi imperium.

W jednym z sektorów laboratorium Apolin znalazł eksperymentalne granaty, które przysłużyły się do szybszego niszczenia strefy naukowej w bazie. Były tam dziesiątki schematów pancerzy i broni.
- Plugastwo - powiedział Kestyr gdy strumień danych przepłyną w jego umyśle.
- Trzeba zniszczyć to wszystko.

- O najjaśniejszy - rzekł techkapłan - czyż nie będzie lepiej, jeżeli przekażemy owe schematy na Marsa?
- Zamilcz człowieku. Xsenotechnologia to plugastwo. Nie zaryzykuję splugawienia domu mych nauczyciel.

Zaraz po tych słowach Kestyr przeszedł do inicjalizacji procesu autodestrukcji.

***


Z pobranego schematu rzeczywiscie wyglądało na to, że z kompleksu prowadził tunel daleko za strefę walki. Ruszyli więc biegiem. I wtedy się zaczęło. Kestyr w głównym systemie Tau zostawił resztę swoich granatów w prowizorycznym ładunku wybuchowym. I choć w teorii skasował dane które wcześniej pobrał, to wolał jeszcze usunąć je w bardziej dobitny sposób. Do wysadzenia bazy mieli w teorii 45 minut. To powinno pozwolić im oddalić się na bezpieczną odległość od wybuchającego reaktora. Ale coś poszło nie tak. Wstrząsy zaczęły się po 11 minutach od opuszczenia bazy. Kadir skontaktował się z killteamem Josefa i już po chwili wiedział, że ktoś z orbity bombardował cały obszar.
Oberwała się część stropu. Nie czekając na dalsze informacje ruszyli biegiem przed siebie.

Przy kolejnejnym wstrząsie struktura budynku znów ucierpiała. Ale tym razem wielka szyna przebiła ciało Dixira.

- Był dobrym narzędziem w słabym ciele - powiedział beznamiętnie Kestyr pozostawiajać ciało sługi Omnisjasza wiszące na ogromnym stalowym pręcie przechodzącym mu przez środek klatki piersiowej.
- Powinni tworzyć ich silniejszych. Teraz już nic nie będzie nas spowalniać bracia.

***


Znów byli w górach. Ich pancerze pokrywała krew ich wrogów i bitewny pył. Zostało im tylko kilka granatów w całej drużynie. Amunicja też się kończyła. Znajdowali się w załomie między skałami na stoku jednej z gór. Mogli stąd oglądać faerie barw wywoływaną nieustannym bombardowaniem. Wstrząs wywołany wybuchem podziemnego kompleksu zdawał się rozłupać górę. W oddali nadal wzdłuż zbocza osuwały się coraz to nowe lawiny.

Kestyr stał wyprostowany. Swoje ogromne ostrze trzymał w prawej ręce. W lewej trzymał hełm i dataslate z cennymi danymi. Patrzył w dal, a wiatr rozwiewał jego włosy i targał kiltem owiniętym wokół osłony bioder pancerza wspomaganego.
- Bracia, dokonało się. Nasza misja została wypełniona.

***


Rzuty na Tech-Use w podziemnym laboratorium:
Bazowy INT:45
Modyfikatory:
  • bonusy z elektrografta (talent) +10
  • MIU (wszczep)+10
  • combitools (sprzęt) +10
  • Kapłan AdMech +20
rzuty na 95

1) rzut o pozyskanie i skopiowanie jak największej ilości danych z systemów Tau.
W tym rzucie palę Fate. Jeżeli się nie uda, to przerzucam rzutem 2. Jeżeli się uda, to za Fate dodaje stopnie sukcesu.

3) rzut o hakowanie systemu łączności i wydawanie sprzecznych komunikatów/wywołanie dezorientacji.
Znowu używam Fate Point. Albo przerzucam porażkę i używamy wynik rzutu 4, albo w razie sukcesu dodajemy poziom sukcesu.



Edit:
Hakowanie komputera i pobieranie danych 38/95 = 6 poziomów sukcesu +1 za FP

Hakowanie łączności i dezorganizacja wrogich wojsk 44/95 = 5 poziomów sukcesu +1 za FP
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 18-01-2020 o 00:54.
Mi Raaz jest offline  
Stary 19-01-2020, 22:00   #66
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Biegli w górę, po osypującym się kamienistym piargu. W voxie słychać było głównie szum zagłuszania binarnego z silnych przekaźników tau, jednak od czasu do czasu przebrzmiewały rozkazy i informacje z teatru działań. Można było z nich wywnioskować, że bombardowanie przeprowadził "Ajax" na rozkaz Gdolkina, który oszacował prawdopodobieństwo powodzenia misji kill-teamów na 3% i zdecydował się nie ryzykować stawiając szalę zwycięstwa na tak słabą kartę.

Wspinaczka nie była prosta nawet dla Astartes – kompleks w dolinie co i rusz był bombardowany, a wtedy ziemia drżała tak, że Space Marines byli wyrzucani do góry siłą potężnych wstrząsów. Wojownicy upadali, podnosili się i ponownie biegli. Ci bardziej zwinni pomagali innym, którym albo ciążył ekwipunek albo doskwierały rany i nie byli w pełni sił. W końcu osiągnęli upragnioną grań i potykając się zbiegali, ślizgali się lub wręcz turlali ze zbocza. Jakieś pięć kilometrów dalej, przy widocznej z oddali potężnej, dwustumetrowej iglicy skalnej było wcześniej umówione miejsce spotkania z killteam Vincens. Misja była wykonana, ale nadal znajdowali się na terytorium wroga, mieli też rozkazy do wypełnienia – spotkać się z towarzyszami i opuścić te góry. Szybkie ustalenie wartowników, podział sektorów odpowiedzialności i już można było przejść opatrywania ran i sprawdzaniu, czy ekwipunek nie ucierpiał podczas szalonego biegu po kamieniach – delikatne celowniki bolterów nie lubiły piachu ani żwiru. Na killteam Vincens czekali niecałe dwa kwadranse. Towarzysze byli zmęczeni, poranieni, ale obyło się bez strat w Astartes. Czego nie można było powiedzieć o gwardzistach. Vincens poinformował killteam Yager o śmierci wszystkich saperów i ich pomocników. Spisali się najlepiej jak mogli, ich czyny nie zostaną zapomniane. Ironicznie, zginęli na chwałę większego dobra, choć nie tak, jak chcieliby widzieć to tau. Dzięki przeprowadzonej akcji, wiele tysięcy, a nawet setek tysięcy istnień ludzkich zostało uratowanych. Gdyby wróg dysponował armią Puretide’ów, sytuacja na polu walki zmieniła by się na tragiczną. Zapewne IG zostałaby wyparta z planety. Jednak… nie tym razem.

W oddali nadal wyrastały oleistożółte płomienie eksplozji, czemu zawsze towarzyszyły wstrząsy. –Ruszajmy do punktu ekstrakcji – brzmiała komenda. Marines znów zaczęli bieg. Czekało ich jeszcze kilkanaście kilometrów poruszania się na wrogim terytorium, aby dotrzeć do bezpiecznego LZ (Landing Zone), gdzie pilot mógł podjąć ich bez niebezpieczeństwa dostania się po wrogi lub co gorsza własny ogień. W końcu każdy VTOAL był najbardziej narażony na strącenie rakietą, kiedy podchodził do lądowania. W końcu udało się nawiązać jakaś szczątkową łączność i otworzyć kanał komunikacyjny na tyle długo, aby przesłać wiadomość, że marines czekają w umówionym miejscu na podjęcie. Niedługo później dał się słyszeć głuchy szum silników Thunderbolta. Bracia bitewni weszli po stalowej rampie na pokład i zajęli miejsca w przedziale desantowym, gdy pojazd nabierał prędkości i wysokości. Vermer zdjął hełm i wciągnął nosem powietrze. Zapach paliwa lotniczego, starej rampy przeładunkowej i smaru do broni uspokajał. Assault Marine oparł głowę o głowicę piło miecza, ustawionego pionowo na podłodze. Dopiero teraz dało o sobie znać zmęczenie walką jak i sprintem po górach.

 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 19-01-2020 o 22:04.
Azrael1022 jest offline  
Stary 20-01-2020, 13:31   #67
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Thunderhawk nie powrócił na orbitę. Ta krótka chwila, którą Ajax poświęcił na bombardowanie orbitalne bazy Tau (po sabotażu pozbawionej tarczy energetycznej) została w pełni wykorzystana przez wrażą flotę. Bitwa na orbicie rozgorzała z nową siłą i wcale nie po myśli Imperialistów. Lot w tamtą stronę był na chwilę obecną samobójstwem...

...poza tym nadal była robota do wykonania tu, na lądzie.

Kanonierka skierowała się na północ, gdzie po kilku godzinach obydwa Killteams dołączyły ponownie do sił Żelaznych Dłoni i Imperialnej Gwardii. Żelazny Ojciec był z nimi. Doszło do krótkiej, acz nieprzyjemnej wymiany zdań między Vincensem a Gdolkinem - Wyjący Gryf był niezadowolony ze sposobu przeprowadzenia bombardowania, łatwości z jaką Żelazne Dłonie spisały Straż Śmierci na straty oraz całkiem bezsensownego poświęcenia wartościowych zasobów ludzkich. Gdolkin tłumaczył się, że misja była najważniejsza, koszt w ludziach zaś przemawiał na korzyść kalkulacji ruchu. Vincens odciął się, że skoro tarcza energetyczna padła, to oznaczało, że DW radzi sobie całkiem nieźle i zaraz wypełni misję samodzielnie.

Ostatecznie żadna ze stron nie oddała pola w tej kłótni, a obydwie wyszły z niej z głębokim niesmakiem, urazą nawet (choć wyraźnie widać było, że Gdolkin ma to gdzieś, a to Vincens był wściekły).

Pośród marines z obydwu drużyn krążyły opinie by odciąć się od Iron Hands (bądź dokładnie odwrotne opinie), ale powściągnięto tego typu ruchy. Wciąż należało dopełnić formalności. Wypełnić Misję. Zależał od tego los imperialnej kampanii na Veren... oraz honor zaangażowanych.

W ciągu kolejnych trzech dni siły Imperium gwałtownie ścierały się z tym, co zostało z Armii Czystej Fali i Kadrami Łowieckimi. Straty po obydwu stronach były... wysokie. Armia została zniszczona. Pozostali sklonowani komandorzy zabici (co de facto wypełniło Misję). Kadry przetrzebione, obite i zmuszone do pełnego odwrotu. Imperium przejęło cały teren aż po kilkanaście kilometrów za ruinami bazy-laboratorium. Niestety, straty pośród Gwardii i Marynarki były bardzo krwawe. Także pośród Astartes było niewesoło - Iron Hands potrzebowali kilku tygodni na naprawy i leczenie, mieli też blisko 20% strat sprzętowych i osobowych, natomiast pośród Deathwatch wszyscy byli krytycznie ranni (acz nie w sposób zagrażający życiu), ich pancerze i sprzęt pouszkadzany, ich ładownice całkiem opustoszałe. Pewnym miłym akcentem, oprócz wypełnionego zadania, było dołączenie do nich na powrót kronikarza Zahariela od Konsekratorów, którego konsyliarze Gdolkina byli w stanie połatać i przywrócić do świadomości.

W międzyczasie przybyły posiłki. Kilkanaście okrętów Imperial Navy, które zadały flotylli Tau znaczne straty i przepędziły ją sponad orbity Veren. Na samą planetę posypały się natomiast punktowe bombardowania, chmary lotnictwa oraz promy z uzupełnieniami i posiłkami. Jednym z tych statków nie był okręt należący do IN, a do Deathwatch - niszczyciel klasy Dark Hunter. Najwyraźniej Iron Hands posłali astropatyczną wiadomość do DW odmawiającą powrotu do Andronicus. Szczęście w tym, że ów niszczyciel był w pobliżu.

Nie dalej jak dzień później Killteam Yaegar był na jego pokładzie. Killteam Vincens nie. Josef nie miał zamiaru jeszcze rezygnować z walki z Dominium Tau. Nawet na pobyt w stacjach straży. Pobrał jedynie uzupełnienia dla swojej drużyny i życzył świeżo okrwawionym towarzyszom powodzenia.

Pół tygodnia później Dark Hunter był już na niskiej orbicie Andronicus Octis, a Killteam Yaegar przechodził debriefing. Pełen raport u kapitanów - Andara Scariona i Branda MacLira - o dziwo zadowolonych z przebiegu misji (acz może mniej z zachowania Żelaznych Dłoni). W ogóle byli w dobrym nastroju. Wieści z szerszego świata były pozytywne - w odległym teatrze działań wojennych Orpheus powstrzymano tyranidzką flotę-rój Dagon przed pożarciem agry-świata Avalos, oraz znacznie osłabiono pod arcyważnym światem kopców Castobel, gdzie Deathwatch przeprowadziło Exterminatus na tamtejszym księżycu, Tantalusie, w trakcie pożerania go przez Tyranidy. Na jakiś czas wstrzymało to pochód krwiożerczych biomorfów. Natomiast z frontów Acheros przybywały wieści o szeroko zakrojonej i skutecznej czystce światów-fortec Żelaznego Kołnierza (i paru innych planet) z ukrytych sekt, kultów i uśpionych komórek Chaosu, wspieranych, organizowanych i sterowanych przez plugawych zdrajców - Kosmicznych Marine Chaosu z jednego z tak zwanych Zdradzieckich Legionów. Legio XVII, Głosiciele Słowa. Deathwatch zaangażowało się w tą czystkę i późniejszy pościg, goniąc swołocz aż po skąpane we krwi i popiele światy strefy wojennej Cellebos.

Po odprawie i wysłuchaniu wieści, bitewni bracia przeszli do bardziej praktycznych czynności. Wizyty w kaplicy i kuźni były niezbędne aby pobrać zapisy pict-vox z pancerzy do archiwów, zreperować lub wymienić uszkodzony rynsztunek, na powrót uformować myśli dzięki modlitwom, krótkim przypominającym seansom hipno-indoktrynacji i spowiedzi u brata kapelana Czujnego.

A co z Tau i ich projektem klonowania? Otóż w następnych miesiącach i latach nie odnotowano ani dalszych tego typu wybryków, ani obecności sklonowanych Puretide'ów (czy też innych bohaterów z historii Tau). Potwierdzały to dane ściągnięte z cogitatorów bazy przed jej zniszczeniem - to był unikatowy, testowy projekt. Niebianie, kasta rządząca Dominium, niechętnie się na niego zgodzili - i to tylko po silnych naciskach paru "ekscentrycznych" naukowców. Naukowców, którzy notabene zginęli w trakcie niszczenia bazy. Wraz z całym swoim dorobkiem. Wątpliwe by w obliczu takiej dewastacji - i takiej klęski - Dominium podjęło się tego ponownie. W zamian szlifowało te cholerne chipy engramowe...

Po ukończeniu odprawy, napraw, leczeń i odpoczynku, Killteam był znów gotowy do akcji. Tym razem trafił pod komendę pojedynczego kapitana, Scariona. MacLir udał się w podróż powrotną do Erioch. Podobnie Zahariel, jego ekspertyza niezbędna na innym froncie. A Scarion miał dla Yaegara, Żelaznorękiego, Aedilisa, Vermera i Apolina kolejne zadanie. Zadanie, które wypełnić miał już doświadczony, okrwawiony i sprawdzony killteam.

Ale to już inna historia.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=aH3eTbmNmWk[/MEDIA]





+++ Koniec +++
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172