Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-12-2019, 17:44   #1
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Arrow [Star Wars] Tango In The Night

[media]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6c/Star_Wars_Logo.svg/1200px-Star_Wars_Logo.svg.png[/media]


Dawno temu, w odległej galaktyce…




Imperium zażarcie dąży do władzy nad całością Galaktyki.
Ich bezpardonowa przemoc wkrada się nawet najdalsze rejony wśród gwiazd.
Młoda padawanka ukryta przez czujnym okiem Imperatora przeżywa śmierć swojego zmarłego z starości Mistrza
Próbując zacząć nowe życie po jego odejściu na opuszczonej zielonej wyżynnej planecie Aotearo
Gdzie pozornie nic nie może się zdarzyć
Zupełnym przypadkiem poznaje młodego pilota, który może wyrwać ją z świata, który zdaje się znać na wylot…


Aotearo, Sektor Tong, Zewnętrzne Rubieże

[media]http://i.ibb.co/fH7Zy98/Lake-Tekapo-New-Zealand.jpg[/media]

[media]http://www.youtube.com/watch?v=wummwZCt5s0[/media]

-Hej jak masz na imię?- spytał Kalen Tuqick żując źdźbło trawy, co pomimo nadawania głupiego wyglądu wpasowywało się w jego nieco zaściankową ale męską, przystojną twarz…

…to był jego najlepszy tekst na podryw, który sprawdzał się w większości podrzędnych portów gwiezdnych na odległych rubieżach. Port na Aotearo niczym się w tym pozornie nie różnił. Trochę droidów celniczych (zupełnie bez sensu), droidy dokerskie, mała ilość podróżnych i jeszcze mniejsza ilość statków międzygwiezdnych.

Odległa złota gwiazda oplatała położone wokół portu skaliste doliny, lekkim delikatnym woalem światła, a Kalen wyszedł z swoje Cinncinati w celu uzupełnienia prowiantu. Zaraz widząc jakieś polne zboże rosnące na boku włożył je do ust jak miał to w zwyczaju, trzymając wystające kciuki w jego skórzanych spodniach pilota. Nieco przy tym porwanych. Nagle zobaczył tą istotę ubraną w zielone szaty także czuł w końcu, że po raz pierwszy raz się zakochał. Był tego niemal pewny.

Dziewczyna miała delikatną wręcz anielską urodę. Jej nieco zmierzwione włosy o jasnym kolorze nadawały jej marzycielskiego wyglądu. O jej zielonych oczach Kalen mógłby pisać poezję; niestety w życiu przeczytał tylko dwie książki. Była to „Bantha która latała fregatą’’ i książka o manipulowaniu mową ciała. Teraz musiał przekuć tą całą zdobytą za życia wiedzę w jeden błyskotliwy tekst.

-Hej jak masz na imię?- powiedział żując czujnie roślinę, jego ręce nieco się pociły co było niechybnym znakiem prawdziwego uczucia. Przy Twi’Lekańskich prostytutkach portowych co najwyżej czuł obawę o zapas kredytów.

-… Snow.

-Masz na imię śnieg?- wypalił Kalen patrząc na nią zaszklonymi z emocji oczami i zaśmiał się nieco nerwowo.

-Owszem- przewróciła oczami- Czy możemy przejść z tematem dalej?- odrzekła znudzonym tonem.

W tym momencie Kalen był już niemal pewny swojego oddania. Większość kobiet, które umyślnie poznawał była niemal znudzona jego osobą, pomimo jego niezaprzeczalnych zalet- miał porządek na statku (przynajmniej względny), zawsze dostarczał przesyłki w wyznaczonym czasie, nie palił tytoniu z tsu’bako i pił whisky co najmniej okazyjnie. Teraz jednak patrzył na młodą kobietę, prawie, że dziewczynę, która totalnie go olała. Zrozumiał wreszcie, że mężczyźni kochają trudne kobiety, albo przynajmniej te ciekawe. Choć po fakcie uznał, że te dwie cechy mogą mieć coś wspólnego.

-Jestem Kalen. Zajmuje się… ehh… dostarczam prefabrykaty polimerowe do różnych placówek na zewnętrznych rubieżach. Zazwyczaj latam między przestrzenią Huttów a innymi odległymi koloniami. Wiesz.- złapał się za kark- To dochodowy biznes...

Powiedział a potem zamilkł, patrząc na Snow w oczekiwaniu.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 05-12-2019 o 19:36.
Pinn jest offline  
Stary 05-12-2019, 21:48   #2
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Niech Moc będzie z tobą… - wyszeptał starszy mężczyzna o pooranej bliznami i zmarszczkami twarzy. To były jego ostatnie słowa, które wypowiedział, leżąc na pryczy przykryty grafitowym kocem i ściskając dłoń czuwającej przy nim młodej kobiety.
Patrzył na nią swoimi niewidzącymi już oczami i po raz pierwszy i zarazem ostatni posłał jej uśmiech, zanim jego ciało zaczęło gasnąć, aż w końcu całkowicie zniknęło. Koc opadł miękko w miejscu, w którym przykrywał ciało.

Po policzku dziewczyny spłynęła samotna łza, kiedy siedziała tak na podłodze z wyciągniętą ręką, którą jeszcze przed chwilą ściskał Mistrz Arthlon Lorviss - wyrzutek, samotnik i Mistrz Zakonu Jedi, ale przede również mentor i przyszywany ojciec. Tym właśnie był dla Snow Stormchase, którą przygarnął lata temu pod swoje skrzydła, kiedy nie miała gdzie się podziać, choć prawdopodobnie nie zrobił tego z dobroci serca. Przynajmniej nie był to jego główny motyw, czego się domyślała, ale nigdy nie miała mu tego za złe.

Snow Stormchase w wieku dziewięciu lat jako jedyna przeżyła pożar w swoim rodzinnym domu. Sama niewiele pamięta z tego wydarzenia, jedynie tyle, co opowiedział jej Arthlon.
Wychowywana była przez samotną matkę, która, by zarobić, współpracowała z przemytnikami i podobnymi typami spod ciemnej gwiazdy, rozprowadzając towary na czarnym rynku. Miała też, chcąc czy nie chcąc, wiele długów, co jednocześnie przysporzyło jej kilku wrogów.
Ponoć to właśnie jeden z takich oprychów, któremu wisiała mnóstwo kredytów, by ją zastraszyć i zmotywować do oddania długu, wzniecił pożar pewnej nocy. Niestety, zamiast zastraszyć swoją dłużniczkę, ta nie zdążyła w porę uciec, jedynie w ostatniej chwili ratując swoją córkę przed śmiercią, zanim cały dom pochłonął ogień.

Jedyną rodziną, która pozostała dziewczynie, był nieznany ojciec, który równie dobrze mógł nie żyć lub znajdować się po drugiej stronie Galaktyki, zupełnie nieświadomy istnienia Snow. Bezdomnej sierocie nie pozostało nic innego, jak spróbować poradzić sobie samej. Głodna, zmarznięta, poobijana i półprzytomna została znaleziona na brzegu jednego z jezior przez Mistrza Lorvissa. Nie wzruszył go widok jej łez ani stanu jej zdrowia. Wyczuł w niej jednak coś, co pchnęło go do aktu dobroci i przygarnął dziecko pod swoją opiekę.

- Dam ci jeść, pić i dach nad głową - powiedział, kiedy przykląkł przy zapłakanej dziewczynce. Już wtedy wydawał jej się stary i dość dziwny. Do tego brzydko mu pachniało z buzi i miał wstrętną, poziomą bliznę na lewym oku. - W zamian będziesz dbała o porządek w mojej chacie i bez zająknięcia będziesz wykonywała moje polecenia. Zgoda?
Choć miał ponury wyraz twarzy, a jego głos był szorstki jak papier ścierny, to coś sprawiło, że Snow zaufała mu i zgodziła się na jego warunki. Coś, co później Arthlon Larviss nazywał Mocą.


Snow chwyciła za stary, poszarpany plecak podróżny, który najprawdopodobniej należał kiedyś do jej mentora i rzuciła go niedbale na łóżko, na którym jeszcze kilka godzin wcześniej leżał Arthlon Larviss. Rozsznurowała klapę i ją otworzyła, po czym zaczęła do niej wrzucać rzeczy, które uważała za cenne lub niezbędne.

- Nie mogę tu zostać - mówiła sama do siebie, wciskając byle jak do plecaka ubrania. - Co miałabym tutaj robić? Nie jestem jak Mistrz Larviss, nie wytrzymam tutaj sama ani dnia dłużej. Już zaczęłam mówić sama do siebie!
- To czysty obłęd, Snow. Gdzie niby chcesz się udać? Nawet nie masz statku, którym mogłabyś odlecieć z tej przeklętej i zapomnianej przez Galaktykę dziury - odpowiedziała samej sobie, po czym usiadła ze zrezygnowaniem na pryczy i ukryła twarz w dłoniach.
Westchnęła głęboko i rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu stanowiącym zarówno sypialnię z dwiema pryczami, kuchnię i salon. Osobno była jedynie łazienka z ubikacją. Omiotła spojrzeniem szarobure, obdrapane ściany i uśmiechnęła się blado. Chata, w której spędziła ostatnie dziesięć lat swojego życia w towarzystwie starego, zgryźliwego i od jakiegoś czasu ślepego Jedi, była paskudna, ale była jej domem. Nauczyła się kochać to miejsce, choć często szczerze go nienawidziła. Zupełnie jak Mistrza Larvissa.
- Będzie mi ciebie brakowało, Mistrzu - powiedziała, spoglądając na rękojeść miecza świetlnego, który należał do Arthlona Larvissa. Trzymała ją oburącz, jakby była najdelikatniejszym przedmiotem w całej Galaktyce.

- Już czas - rzekła po dłuższej chwili ciszy, po czym wstała i powoli wyszła na zewnątrz, przed chatę.
Podmuch rześkiego powietrza rozwiał kosmyki jej jasnych włosów. Wzdrygnęła się, bo przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. To, co zamierzała zrobić, miało przypieczętować odejście Larvissa i być jej ostatnim pożegnaniem. Wiedziała, że bez tego nie będzie mogła opuścić tego miejsca, ale jednocześnie nie chciała tego robić. Nie chciała żegnać mężczyzny, który mimo tego, że nie potrafił okazywać uczuć, zastąpił jej ojca i nie wyobrażała sobie nikogo lepszego do tej roli. Zdawała sobie jednak sprawę, że już żadna siła go nie przywróci. Stał się jednością z Mocą.
Snow wykopała niewielki dołek w ziemi, w którym zakopała miecz świetlny swojego Mistrza.
- Żegnaj i niech Moc będzie z tobą - powiedziała, kładąc dłoń na kopczyku.


Kilka godzin później Snow Stormchaser chwyciła spakowany plecak i była niemalże gotowa do wyjścia. Jaki miała plan? Postanowiła zawierzyć Mocy, w końcu tego uczył ją przez tyle lat Mistrz Larviss. Być może wyruszy w poszukiwaniu innych Jedi? Może powinna dotrzeć do Zakonu Jedi? Ciekawe czy pozwoliliby jej dokończyć szkolenie, by mogła stać się pełnoprawnym członkiem Zakonu.
- Być może nawet mogłabym zostać Rycerzem Jedi - powiedziała, ściskając w ręce rękojeść swojego miecza świetlnego.
Ostatecznie schowała go do plecaka i ostatni raz omiotła spojrzeniem pomieszczenie, w którym się wychowała. Pożegnanie z tym miejscem nie trwało zbyt długo, bo już po chwili zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę miasta, a konkretniej - do portu gwiezdnego.

- Okej, co teraz? - mruknęła do siebie, kiedy już znalazła się na miejscu. Ze zdziwieniem stwierdziła, że więcej w porcie było droidów niż samych podróżnych, co niestety nie wróżyło dobrze jej wielkiej podróży.
Sami podróżni też nie wydawali się zbyt skorzy do pomocy, szczególnie kiedy dowiadywali się, że Snow nie ma przy sobie żadnych kredytów, którymi mogłaby zapłacić za przejazd.
“Utknęłam tu na zawsze” pomyślała z przekąsem, kiedy nagle, jakby znikąd, wyrósł przed nią jakiś mężczyzna. Na oko był niewiele starszy od niej, miał średniej długości brązowe włosy zaczesane niedbale do tyłu i lekki zarost pokrywający brodę i policzki. W ustach trzymał źdźbło tutejszej trawy i przyglądał się jej badawczo.
- Hej, jak masz na imię? - wypalił nagle, posyłając jej głupkowaty uśmiech, wciąż żując trawę.
Bezpośrednie pytanie nieznajomego nieco zbiło dziewczynę z pantałyku i przez chwilę w ogóle nie wiedziała co ma zrobić. Odpowiedzieć? A może zdzielić gościa za nagabywanie i zniknąć mu z oczu? Ostatecznie postawiła na to pierwsze, choć postanowiła traktować go z pewną rezerwą.

- Czyli… jesteś szmuglerem? - spytała Kalena, bo tak okazał się mieć na imię brunet. Nie ukrywała, że to ją całkiem zaciekawiło. Szczególnie, że mógł być jej biletem z tej zapomnianej przez wszystkich planety.
Choć pomysł ten był nieco szalony, to mimo tego rozejrzała się dookoła, po czym chwyciła za rękę Kalena i odciągnęła na bok.
- Mógłbyś mnie stąd zabrać? Nie zajmuję dużo miejsca, nie wymagam wiele, choć nie mam również żadnych kredytów, by ci zapłacić… Ale jak tylko zdobędę, to na pewno oddam!

- A, i na twoim miejscu wyplułabym to z buzi. Jest toksyczne, choć nie śmiertelnie. Ale nabawisz się nieprzyjemnej biegunki - dodała, wskazując palcem na źdźbło trawy, które Kalen trzymał w ustach.


 
Pan Elf jest offline  
Stary 06-12-2019, 12:21   #3
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
"Never Loose Your Head Kalen!"

[media]http://www.youtube.com/watch?v=oG6fayQBm9w&list=RDPAqc54h9YU8&index=7[/media]

- Mógłbyś mnie stąd zabrać? Nie zajmuję dużo miejsca, nie wymagam wiele, choć nie mam również żadnych kredytów, by ci zapłacić… Ale jak tylko zdobędę, to na pewno oddam!- stwiedziła Snow a potem puściła ręce Kalena zawstydzona. Młody mężczyzna też się nieco speszył, wręcz zamarł.

- A, i na twoim miejscu wypluła bym to z buzi. Jest toksyczne, choć nie śmiertelnie. Ale nabawisz się nieprzyjemnej biegunki - dodała, wskazując palcem na źdźbło trawy, które Kalen trzymał w ustach.

Kalen wypluł źdźbło przy tym kaszląc i wręcz trzymają się za język. Widmo biegunki przy Snow wydawało się koszmarnym losem, ale przecież poczuł dotyk jej alabastrowych palców, tak delikatnie smagających jego robotniczą dłoń.

-Muszę najpierw udać się kupić prowiant a potem z chęcią Cię zabiorę. W najwspanialsze miejsca galaktyki, a znam takich wiele, od pałaców Mon Satir po... Macie tu jakieś steki? Znaczy spróbował bym dobrego mięsa.- powiedział nagle przerywając wątek a potem ugryzł się w język.

Snow tylko pokiwała nieco zrezygnowana głową i wskazała palcem mały bar prowadzony przez ledwo chodzącego od masy tłuszczowej Gammoranina. Bar nazywał się “Skrwarek”. Stormchaser zaczynała rozumieć, że jeśli wyrwie się z Kalenem z Aotearo będzie musiała być wyrozumiała. Mimo wszystko opuszczenie planety, gdzie spędziła całe życie wydawało się tego warte. Oczywiście doceniała wspaniałe pasma górskie, doliny i strumyki, niesamowicie świeże powietrze ale po zjednoczeniu się z mocą Mistrza Lorvissa nie miała tu nic do roboty. Zresztą odczuwała sercem, że tego by chciał. Zawsze kazał być jej odważną, mówiąc, że lęk jest czymś irracjonalnym i prowadzącym do zguby.

-Brzmi porządnie.- stwierdził Kalen długo się zastanawiając i wyrzucając z zamyślenia Snow, poczym zaprosił Snow gestem ręki do odwiedzenia “Skwarka”.

-Gwo burid pieroog? Gwo tsa burid pieeroog?- spytał Gammorański kucharz kiedy podeszli czując woń starego tłuszczu.

-Pieerooh?- spytał Kalen, nagle pewny siebie- Pierooh Uno momento.- stwierdził pokazując dwa palce i wskazując na Snow.

-Gwa kool kool Pieroog uno momento, tsa bid.- odparł śliniąc się między kłami kucharz.

Snow miała chęć zwymiotować i uciec z tego baru, ale pilot zdecydowanie brnął w to dalej. Kalen zaczął stukać palcami, w ladę patrząc jak stary świński obcy podgrzewa na prawie całkiem czarnej smolistej patelni jakieś dziwnie wyglądające kawałki ciasta. Przemytnik domyślił się, że środek musi być zapełniony mięsem. Przynajmniej miał taką nadzieję, bo był naprawdę głodny, nie jadł od dwóch dni i nawet wielkie zauroczenie przegrywało z ssaniem w żołądku. “Najpierw żołądek, potem kutas”- mówił jego znienawidzony towarzysz pracy, kiedy robił jako magazynier w Sektorze Koreliańskim na Nar Shaddaa. Musiał kupić prowiant, szczególnie, że chciał przypodobać się Snow. Wiedział jednak, iż ma ledwie tyle kredytów by kupić zwykłe kaloryczne proszkowane pakiety żywnościowe, które lubił rozrabiać w mikserze z mlekiem Bulat-Hilów na początek dnia.

-No te pieeroohy muszą być pyszne nie Snow?- powiedział włączając tryb maślanych oczu.- Cieszę się, że zjemy po raz pierwszy. Znaczy lokal…- Gammoranin nagle odwrócił się i spojrzał krzywo-... Jest nie najgorszy, ale…

-Mam Cię Fautir. Mam Cię, ty zawszony oszuście.- powiedział przytłumiony, modulowany ciężko głos zza ich pleców. Snow odwróciła się zanim w ogóle Kalen zdążył zareagować. Hełm z którego dobiegły słowa i cały pancerz był mandaloriański, i to wydawało się dość poważnym kłopotem. Trzymał ciężki pistolet blasterowy, wbijając go w żebra przemytnika.




-Myślałeś, że Cię nie dopadnę? Cały Sektor Siódmy wie o Twoich przekrętach. A ja kocham kredyty, bo jestem kurwa pieprzony najemnikiem. Oddaj zapas Mefed-Soli a może wyjdziesz z tego żywo.

Kalen zupełnie zamarł i podniósł ręce do góry. Kucharz w tym samym momencie powiedział coś pod nosem i zaśmiał się okropnie kontynuując smażenie specjału.

Snow wiedziała, że ten łowca nagród może być trudnym przeciwnikiem, ale czuła, że potrafi być szybsza. Ostrze miecza świetlnego mogło przeciąć nawet mandaloriańskie odmiany stopów dura-stali jak masło.

-No Fautir. Powiedz głośno “Kronos Cię złapał”.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 06-12-2019 o 17:31.
Pinn jest offline  
Stary 06-12-2019, 14:21   #4
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Co tylko chcesz… - mruknęła pod nosem Snow i z cichym westchnięciem skorzystała z zaproszenia do baru, choć ani zapachy unoszące się z małego okna, ani też nazwa na zardzewiałym szyldzie nie zachęcały do tego.
Jeśli żucie źdźbła trawy nie przyprawi Kalena o nudności i ostrą biegunkę, to dania serwowane w “Skwarce” już na pewno. Snow nie wierzyła, żeby człowiek mógł mieć aż tak silny żołądek, ale też nie potrafiła sobie wyobrazić, by ktoś mógł być aż tak głodny, aby jeść w tym lokalu - być może czekało ją kolejne zaskoczenie?

Nie miała jednak wyjścia. Nikt inny nie chciał jej ze sobą zabrać, bo nie miała jak zapłacić, a nie chciała zostawać na tej planecie ani dnia dłużej. Czuła, że nie tego chciałby dla niej Mistrz Larviss albo przynajmniej tak sobie próbowała wmówić. Już od kilku lat marudziła mu o wyrwaniu się z Aotearo, chciała poznać świat, a najbardziej pragnęła dołączyć do Zakonu Jedi. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Mistrz tak zapalczywie odmawiał jej tego. Teraz jednak nadarzyła się okazja ku temu w postaci niezbyt rozgarniętego szmuglera i nie zamierzała odpuścić.

W środku “Skwarki” okazało się być jeszcze gorzej, niż zapowiadało się to przed wejściem. Smród starego tłuszczu i zapewne nie pierwszej świeżości mięsa uderzył w nozdrza Snow niczym rozjuszony Phillak, przyprawiając ją o mały zawrót głowy i odruch wymiotny. Czy było już za późno, by zaproponować Kalenowi coś z zasobów, które zabrała z chaty Mistrza Larvissa?
- Zdecydowanie… - powiedziała pod nosem i przewróciła oczami, bo zauważyła, że Kalen zdążył już złożyć zamówienie. Prawdopodobnie. Mógł równie dobrze obrazić matkę kucharza, bo tamten nie wyglądał wcale na zadowolonego.

- Kalen, chyba powinniśmy…

- Mam cię, Fautir. Mam cię, ty zawszony oszuście.

Męski, przytłumiony głos odezwał się nagle, przerywając Snow i Kalenowi. Dziewczyna odwróciła się wręcz z kocim refleksem, mając złe przeczucia jeszcze zanim zza ich pleców dobiegł głos, jak się okazało, łowcy nagród. Jego obecność nie mogła wróżyć nic dobrego, a kłopoty to było ostatnie, czego właśnie potrzebowali.

- Chyba powinien powiedzieć “Kronos mnie złapał” - wtrąciła się, kątem oka obserwując lufę blastera, która zapewne boleśnie wbijała się w żebra jej nowego znajomego. Fakt, że mógł nie mieć naprawdę na imię Kalen, postanowiła pozostawić do późniejszej dyskusji. - Jeśli powie “Kronos cię złapał”, to nie będzie to miało żadnego sensu, jeśli ty jesteś Kronosem. Nie sądzisz?

Czuła rosnący poziom adrenaliny, choć bardzo nie chciała, by doszło do bójki. Może czułaby się pewniej, gdyby swój miecz świetlny miała w dłoni, a nie zamknięty w plecaku, ale musiała radzić sobie inaczej. Wiedziała jednak, że była zwinniejsza od łowcy nagród i zapewne szybsza, więc wystarczyło zwrócić jego uwagę na siebie. Tylko co dalej?

- Poza tym to jakaś pomyłka, to żaden Fautir. Złapałeś nie tego gościa - powiedziała lekceważąco. Niech tylko przestanie celować do Kalena, a będą w stanie uciec i nikomu nie stanie się krzywda.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 07-12-2019, 12:13   #5
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
"Z motyką na Mando"

[media]http://www.youtube.com/watch?v=26wEWSUUsUc[/media]

- Chyba powinien powiedzieć “Kronos mnie złapał” - wtrąciła się Snow, kątem oka obserwując lufę blastera, która zapewne boleśnie wbijała się w żebra jej nowego znajomego. Fakt, że mógł nie mieć naprawdę na imię Kalen, postanowiła pozostawić do późniejszej dyskusji. - Jeśli powie “Kronos cię złapał”, to nie będzie to miało żadnego sensu, jeśli ty jesteś Kronosem. Nie sądzisz?

Kronos westchnął pod hełmem mocno zaciągając się powietrzem przez aparat tlenowy wspomagający jego płuca zranione imploderem termicznym w czasie jednej z najemniczych gwiezdnych wojen.

Wbił pistolet mocniej w żebra Kalena czy też Fautria, tak że ten skrzywił się i zbladł jak papier, składając ramiona wdzięcznym poddaniem godnym origami.

Jednak po chwili ten znów zaskoczył Stormchaser, bowiem zauważyła, że jego dłoń o długich palcach kieruje się do ciężkiego blastera, który nosił w wytartej czarnej kaburze. Westar 55 potrafił wypalić dziurę w brzuchu, jednak rewolwerowe sztuczki nie sprawdzały się w tak bliskiej konfrontacji- z lufą przy żebrach, bez osłon.


[media]http://i.pinimg.com/originals/1b/68/9f/1b689f6e598663424967d9fa63cf7d50.jpg[/media]

Snow liczyła, że Kalen o tym wie. Naprawdę na to liczyła.


- Poza tym to jakaś pomyłka, to żaden Fautir. Złapałeś nie tego gościa - powiedziała lekceważąco, starając się ratować sytuację.. Niech tylko przestanie celować do Kalena, a będą w stanie uciec i nikomu nie stanie się krzywda.

-Dokąd idą te rącz…- powiedział do Kalena czule wręcz Kronos ignorując Snow i wtedy wszystko stało się naprawdę szybko.

Kalen zdzielił tak mocno Kronosa w okutą hełmem twarz, że trzasnęły mu kostki a na metalu zostały krwawe ślady. Był to lewy prosty, bo pilot okazał się leworęczny. Tak więc “lepsza” pięść służyła mu również za tą celującą z broni. Krzyknął głośno i przeklął.

-...kurwiel.- powiedział pełen adrenaliny. Chyba miał zamiar uderzyć drugi raz, bo mierzył się do kolejnego ciosu, który zapewne złamał by kość promieniową w przedramieniu.

Wtedy nadarzyła się okazja do ataku Snow lub wspólnej ucieczki, choć mocne uczucia surrealizmu, nie doznawane w jej spokojnym, uporządkowanym życiu na Aotearo, zupełnie ją onieśmieliły. Co najgorsze (a może najlepsze) cała sytuacja okazała się wchodzić w Mandaloriańskie poczucie humoru. Gammorańskie też.

Zarówno kucharz jak i Kronos zaczęli się śmiać, wręcz obłędnie rechotać widząc liche wysiłki pokonania łowcy nagród odzianego w grubą stal, która mogła spokojnie pokonać strzał z większości blasterów z średniej odległości, lub rykoszetu.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 07-12-2019 o 12:53.
Pinn jest offline  
Stary 07-12-2019, 21:29   #6
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Od momentu, w którym Snow zauważyła, jak Kalen sięga po ukryty pod połami kurtki blaster, po moment, w którym uderza okutego w zbroję łowcę nagród, kończąc na przymierzaniu się do kolejnego ciosu, miała wrażenie, że czas wokół zwolnił. Chociaż to może jej wyostrzone zmysły pozwoliły spojrzeć na całą sytuację w zwolnionym tempie. Ogólnie rzecz biorąc z pewnością taka umiejętność pomagała podejmować decyzje w kryzysowych sytuacjach, ale Snow do tej pory nie miała z nimi za wiele do czynienia. Teraz zresztą była chyba zbyt oszołomiona brawurowym acz głupim czynem Kalena.

Musiała jednak jakąś decyzję podjąć. Coś należało zrobić. Mogła po prostu ulotnić się z tego miejsca, nie wtrącać się w porachunki Kronosa z Kalenem, który najwidoczniej nie tylko nie należał do najbystrzejszych, ale również do najświętszych. Łowca nagród przybył po niego, na nią nawet nie zwracał większej uwagi. Zapewne gdyby wyszła, nawet by nie zauważył, że coś się zmieniło. Był skupiony na swoim celu, którym był Kalen.

Z drugiej strony ten przygłup był obecnie jej jedyną drogą ucieczki z Aotearo. Jeśli zostawi go na pastwę łowcy nagród to kto wie, kiedy natrafi jej się kolejna okazja do opuszczenia jej rodzinnej planety? Och, ile by dała za jakąś radę ze strony swojego Mistrza.

- Teraz albo nigdy - powiedziała pod nosem. Moment, w którym zbyt pewny siebie Mandalorianin zaczął pokładać się ze śmiechu był idealną okazją do ucieczki. Potrzebowali tylko jeszcze jednej przewagi, choć Snow do ostatniej chwili liczyła, że cała sytuacja obejdzie się bez potrzeby korzystania z Mocy.

Stormchaser odetchnęła głęboko, przymykając na ułamek sekundy powieki, a kiedy miała wypuścić powietrze, zamaszystym ruchem wyciągnęła przed siebie rękę z otwartą dłonią, celując prosto w Kronosa. Czuła jak przez jej ciało przepływa fala Mocy, której ujście znajdowało się w jej dłoni, skąd uderzyła z impetem w ciało mężczyzny.

- W nogi! - zawołała do Kalena, chwytając go za ramię i ciągnąc biegiem w stronę wyjścia. - Nie mamy zbyt wiele czasu, gdzie jest twój statek?!
 
Pan Elf jest offline  
Stary 10-12-2019, 12:59   #7
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację

[media]http://www.youtube.com/watch?v=KKgxn3R48Ac[/media]
Snow skupiła myśli, uspokoiła oddech i zamknęła oczy. Znajdowała się pustce zawierającej paradoksalnie cały wszechświat, który wyciągnął do niej delikatną świetlistą dłoń, wskazując jej drogę. Jej własna ręka skierowała się do przodu, w stronę łowcy nagród. Potem otworzyła oczy czując jak świeża bryza energii wychodzi z niej żywym impulsem…

Mandalorianin uderzył z wielkim impetem w ścianę “Skwarka” tak że wszystkie białe, brudne kafelki popękały i odpadły wokół miejsce gdzie wylądował. Na chwilę młoda użytkowniczka mocy, nie mogła zrozumieć co się stało. Nikt w barze nie mógł powiedzieć niczego innego. Zakuty w stal najemnik wydawał się nieruchomy, choć raczej tylko stracił przytomność lub był mocno ogłuszony, bo jedna z niego nóg ruszała się jak jakaś larwa owada. Kucharz patrzył na nią tępym wzrokiem, lecz Kalen szybko przyjął jej chwyt i zaczęli szybko biec, po sekundzie znajdując się na świeżym, rześkim powietrzu Aoatero.

-Mój statek jest na lądowisku numer 4. To nie daleko.- potem popatrzył na swoje zakrwawione, sine knykcie- Spokojnie to nic wielkiego.- powiedział przez zaciśnięta szczękę.

Snow tylko westchnęła, zmuszając pilota do szybszego ruchu. Biegnąc jak wiatr z oddali usłyszeli krzyki właściciela baru, które jednak były ciężkie do zrozumienia, przez dystans, rosnący gwar i obcy język.

-Powinienem skierować się do terminalu celniczego. Ach do diabła… oto Cincinnati.- powiedział z dumą nie odpowiednią na ten czas a Snow zobaczyła sporą, zdrowo wyglądającą fregatę YT-2000. Była dość płaska od góry i dołu, szeroka po bokach a mostek wychodził prosto z środku głównego kadłuba. Sprawiała wrażenie szybkiej. Lot tym pojazdem, a co dopiero wzniesienie się w gwiazd zdawał się dla dziewczyny czymś ponad wyobrażenia niesamowitym, a przy tym nieco strasznym.


Kalen wyjął z bólem data-pad z kurtki rozglądając się nerwowo. Stormchaser nie wiedziała jeszcze tak wyglądającego statku. Nie przypominał w zupełności tych wraków, które kilka razy było jej dane widzieć, kiedy Mistrz Lorviss posyłał ją po drobiazgi do portu kosmicznego. Stanęli po boku Cincinnati i za jednym kliknięcie trap zaczął powoli się osuwać, a grodzie zaprosiło ich do wejścia.

-Szybko za mną!- krzyknął nagle bardzo rzeczowy pilot i Snow wbiegła po wysuniętym trapie.

W środku było zupełnie ciemno, pomimo zdało by się miliona mrugających nieustannie małych diod i światełek. Mężczyzna dotknął jednego panelu, coś zahuczało z wnętrza statku i nagle zapaliło się oświetlenie.

-Chodźmy na mostek.- za plecami młodej adeptki zamknęło się wejście, przeszli jeden korytarz, przebiegli owalnie biegnące pomieszczenia, a potem z tego co zrozumiała Snow znaleźli się pośrodku pędząc prosto aż stanęli na mostku dowodzenia.

Kalen zupełnie ją ignorował. Miała tysiąc pytań, które jak koniki polne z Aoetero skakały w jej głowie, ale pilot był w swoim żywiole.Patrzyła przez iluminatory na port, w który było o wiele żywiej niż zwykle. Na dwóch strażników w lekkim pancerzu, który powoli, ale zdecydowanie szli w stronę Cincinnati, i precyzję oraz prędkość ruchu nowego towarzysza, który nic nie robił sobie z bólu, naciskają tysiące przycisków, dźwigni i przełączników których znaczenia nie rozumiała w najmniejszym stopniu.

-Usiądź za mną i zapnij uprząż.

Snow zrobiła to bez wahania. Kalen wydał jej się inną osobą odkąd doszło do kłopotów. Jakby niebezpieczeństwo uruchamiało w jego głowie odrębne schematy i potencjał, którego najpierw nie dostrzegała. Wtedy w końcu pilot użył dźwigni, której przeznaczenie było jasne… oderwali się od podłoża. Z maszynowni nawet na mostku było słychać pulsujący, miarowy rytm silników, a kiedy dźwignia skierowała się na górze, błękitny promyk z tyłu statku ożył, wstrząsając całą konstrukcją

-No i lecimy Moja Droga.- powiedział już cieplej, nieco niepewny (choć Stormchaser nie do końca wiedziała czy mówi do niej czy swojego statku).

Wtedy Snow i Kalen zostali wbici w fotel, a miejsce, gdzie dziewczyna spędziła całe życie, zaczynało się zmniejszać pokazując nową perspektywę. Wielkie doliny zdawały rozciągać się na setki kilometrów, góry stawały się lichymi dziećmi a rzeki smagnięciami pióra urzędnika. Potem Snow tylko otworzyła usta… byli na orbicie, gdzie tysiące białych punktów biło w rytm wieczności.

-Użyje procedur skanujących przestrzeń. Kronos pracuje zazwyczaj sam, ale kto wie.- potem odwrócił się za plecy i spojrzał na wpół zakłopotany, na wpół wściekły.- Chyba oboje musimy sobie coś powiedzieć.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 10-12-2019 o 13:45.
Pinn jest offline  
Stary 10-12-2019, 18:18   #8
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko Mandalorianin z impetem uderzył o wykafelkowaną ścianę, czas w oczach Snow znowu zaczął biec swoim zwykłym tempem. Wiedziała już w momencie, w którym zdecydowała się użyć Mocy, że zaraz później będą musieli jak najprędzej opuścić tę planetę. Ten jeden ruch przesądził o jej losie. Znalazła się w punkcie bez odwrotu. Mogła jedynie przeć naprzód - a ta ścieżka, póki co, wiodła linią prostą, bez żadnych zakrętów i odnóg, do statku szmuglera i poza planetę Aotearo.
Do czasu, kiedy pchnęła łowcę nagród na ścianę, jeszcze się wahała, nie do końca wiedząc czy słusznie postanowiła opuścić to miejsce. Biła się z myślami i zastanawiała się czy nie wrócić do chaty swojego Mistrza, by kontynuować jego pustelnicze życie.
Jednak pojawienie się Kronosa wyzwoliło ją od tych dylematów. Poczuła coś, co przekonało ją w tym postanowieniu. To coś również popchnęło ją do tego, by zaufała Kalenowi, by użyła Mocy na łowcy nagród i by ostatecznie opuściła Aotearo. Mistrz Lorviss zapewne powiedziałby, że to właśnie Moc kierowała poczynaniami Snow.

Puścili się biegiem do wyjścia, omijając wpół przytomnego Kronosa. Snow miała dziwne wrażenie, że gdyby tylko nie byli w takim pośpiechu, to Kalen na pewno zatrzymałby się jeszcze tylko po to, by ze złośliwą satysfakcją kopnąć łowcę nagród. Nie było jednak na to czasu, a dziewczyna mocno trzymała go za ramię, wręcz ciągnąc za sobą.
- Szybciej! - ponagliła Kalena, bo ten lekko odstawał względem tempa poruszania się.

Mijali jakichś przechodniów, których wcześniej nie wydawało się być aż tylu. Jakby zupełnie na złość wszyscy postanowili właśnie w tej chwili wyjść na przechadzkę. Wielu pewnie zwabił huk i poruszenie, jakie wywołały okrzyki właściciela “Skwarki”. Nie mieli więc wyboru i Snow, ciągnąca za sobą Kalena, przeciskała się pomiędzy przechodniami, poruszając się w kierunku lądowiska numer 4.


Gdy w końcu usiadła na jednym z kilku foteli znajdujących się na mostku dowodzącym i zapięła pośpiesznie pasy, mogła ze względnym spokojem ducha odetchnąć i uporządkować swoje myśli. Te kołatały się pomiędzy prawdziwością tożsamości towarzysza jej podróży, powodem, przez który teraz już oboje zapewne byli ścigani przez tego całego Kronosa, a także (albo może przede wszystkim) faktem, że po raz pierwszy użyła Mocy przeciwko żywej, rozumującej istocie! Ten mężczyzna odfrunął jak szmaciana lalka, kiedy pchnęła go Mocą.
Do tej pory, podczas treningów z Mistrzem Lorvissem, odpychała jedynie skrzynie, beczki, stare meble czy niewielkie części wraków statków kosmicznych. Przerażało, ale jednocześnie fascynowało ją to, z jaką łatwością udało jej się odepchnąć Kronosa. Normalnie, gdyby się zaparł, to nawet nie przesunęłaby nim o centymetr - używając jedynie własnej siły. Chyba do tej pory nie zdawała sobie sprawy z potęgi, jaka kryła się za Mocą i jak potężnymi wojownikami mogli być Rycerze Jedi. Tym bardziej zapragnęła czym prędzej dołączyć do Zakonu Jedi, by dalej móc się szkolić w tym kierunku.

- Nie wiem o czym mówisz - odparła Kalenowi, wzruszając ramionami. - Chociaż owszem, ty masz wiele do wytłumaczenia. Chociażby kim w ogóle jest Kronos? Dlaczego cię ściga? Czemu zwracał się do ciebie per Fautir? Czy ty w ogóle masz na imię Kalen? Ten gruchot należy do ciebie? Może go komuś ukradłeś? Chyba wcale bym się nie zdziwiła… - dodała już bardziej pod nosem, przewracając zielonymi oczami. Skrzyżowała ręce na piersi i wbiła wzrok w Kalena, oczekując odpowiedzi. Sama rzeczywiście nie czuła, by musiała cokolwiek tłumaczyć, bo tak po prawdzie ani razu nie skłamała i nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że bycie chociażby Padawanem czyniło z niej, w obecnych czasach, kogoś wyjątkowego i… bardzo cennego.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 10-12-2019 o 18:22.
Pan Elf jest offline  
Stary 11-12-2019, 11:13   #9
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Trzymaj Na Mnie Swoje Elektryczne Oczy (Babe)!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=RPUAldgS7Sg&list=RDPAqc54h9YU8&index=6[/media]


[media]http://i.ibb.co/tPjhV7b/Corellian-YT-2000-Transport-2.png[/media]

Kalen patrzył na Snow, to na kokpit oczekując wyników skanu. Próżnia na zewnątrz zdawała się milczeć, podobnie jak on. Dziewczyna spojrzała na jego dłoń. Cienkie strużki krwi spływały z kostek na podłogę statku. Widocznie go to bolało. Któraś z kości musiała być złamana. Mimo wszystko nie przejmował się tym, choć nagle wrócił do “domyślnego trybu”.

-Masz rację. Mamy coś sobie do powiedzenia… od czego tu zacząć. Tak więc, po prawdzie, tak, mam na imię Kalen. Fautir to mój pseudonim, którego używałem do ochrony swojej prawdziwej tożsamości. Jestem przemytnikiem. Pod płaszczem kompozytów polimerowych dostarczam przyprawę… ZUEEE NARKOTYKI!- zaczął neutralnie parodiować minę Snow, udając złego, wielkiego ducha.- W kodeksie karnym Imperium grozi mi od 5 do 25 lat ciężkiego więzienia jeśli patrzeć na różne systemy. Lecz Ty… jesteś Jedi. To niesamowite. I co najgorsze za to groziiii.... ŚMMEEEUURRĆ!- parsknął ruszając dramatycznie dłońmi w górze.

Potem spojrzał na nią zupełnie niż tego się spodziewała, bardzo czule. Delikatne, blade policzki dziewczyny zdały się nieco bardziej gorące, ciepłe niż sugerowała to chłodna temperatura Cincinnati.

-Nigdy nie opuściłaś tej planety prawda? Wiesz, że Senat upadł i od pięciu lat rządzi nim Imperator Palpatine? Wiesz, że podobno wszyscy Jedi zostali brutalnie zamordowani? Wiesz, że teraz mogę mieć większe kłopoty niż przemycał bym kilka ton mefe-soli i dał się przyłapać na orbicie Coruscant?

Potem coś zapikało na konsoli.

-Czysto. Czysto… czysto.- powiedział pilot do siebie, nagle zupełnie ponury, trzymając się za lewą dłoń. Zdawał sobie sprawę w jakie bagno wpadł, ale kiedy patrzył na dziewczynę czuł do niej słabość, a w żołądku robiło mu się lekko. Nad wyraz lekko.- Muszę na chwilę iść. Nie dotykaj niczego… ta trawa. Chyba muszę zwymiotować.- odrzekł kuląc się cały wręcz zielony pobiegł pośpiesznie do segmentu łazienkowego.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 11-12-2019 o 12:32.
Pinn jest offline  
Stary 14-12-2019, 11:41   #10
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Snow nic nie powiedziała. Siedziała nieruchomo, przez cały czas wpatrując się badawczo w Kalena, jakby próbując ocenić czy mówił prawdę, czy może znowu coś ściemniał.
Jego wygłupy, dziwny ton głosu i wymachiwanie rękami (w czym jedną zdecydowanie poranioną) nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie, miała ochotę potrząsnąć nim, by choć na chwilę spoważniał. I co dziwne, tak też się stało, choć bez żadnej interwencji z jej strony.

Snow dalej nic nie odpowiadała, słuchając słów Kalena. To, co powiedział, miało się nijak do tego, że przemycał narkotyki i że ścigany był przez łowcę nagród Kronosa.
Senat upadł i rządy przejął Imperator Palpatine? Nie miała o tym pojęcia. Jedi zostali wymordowani? Nikt jej tego nie powiedział.
Nagle dotarła do niej smutna prawda, której starała się nie dostrzegać przez te wszystkie lata. Na Aotearo żyła jak w klatce, odcięta od świata zewnętrznego, chroniona przez swojego Mistrza Lorvissa. Jednak jakim kosztem? Czy on wiedział o tych rzeczach, o których mówił Kalen? Czy to właśnie dlatego tak agresywnie reagował na każdą wzmiankę o opuszczeniu tej zapomnianej planety?
Zapewne chciał ją jedynie chronić, ale przecież mógł powiedzieć jej prawdę. I czy rzeczywiście była to prawda? Z drugiej strony, jaki cel miałby Kalen w tym, by teraz ją okłamywać i wygadywać takie bzdury?

Stormchaser nie zwróciła większej uwagi na wychodzącego Tuqicka. Dalej siedziała nieruchomo w swoim fotelu, wpatrując się przed siebie, zagłębiona w myślach. Choć słowa Kalena wydawały się nieprawdopodobne, to coś jej mówiło, że niestety nie były kłamstwem. Wszystko się ze sobą łączyło i nabierało sensu. Nie potrafiła jedynie zrozumieć, dlaczego Lorviss utrzymywał to w tajemnicy przed nią. Czemu jej nie powiedział? Gdyby wiedziała, pewnie nie pragnęłaby tak bardzo opuścić planety, na której była względnie bezpieczna.

W końcu odchyliła głowę do tyłu, przymknęła powieki i odetchnęła głęboko. Musiała dowiedzieć się więcej. Nie wierzyła też, że wszyscy Jedi zginęli. Jacyś musieli przeżyć! Jak tylko miała ich odnaleźć, jeśli zapewne ukrywali się przed siłami Imperium? Poza tym nie miała własnego statku, a nie mogła narażać na niebezpieczeństwo Kalena. Miał już swoje problemy, a jeśli to wszystko było prawdą, to w jej towarzystwie skazany był na wyrok śmierci.

Snow odpięła pasy i wstała, po czym ruszyła w kierunku, w którym wydawało jej się, że udał się Kalen. W połowie drogi coś ją tknęło i zwolniła kroku. Szalona myśl, nie wiadomo skąd, przeszła przez jej głowę. A co jeśli właśnie Kalen kontaktował się z kimś, komu chciałby wydać żywą Jedi? Przecież tak na dobrą sprawę znała go zaledwie od niecałej godziny, może trochę dłużej.

Stwierdziła, że ostrożności nigdy za wiele, więc postanowiła po cichu przejść się po pokładzie Cincinnati i w razie czego podsłuchać, co takiego knuł Tuqick. A jeśli rzeczywiście usłyszy odgłosy zwracanego posiłku - cóż, przynajmniej będzie pewna, że nic takiego nie knuje.
 
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172