Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2020, 20:35   #21
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
11 Martius 816.M41, enklawa AdMech w Port Wander

Pozbawiony modyfikacji postronny obserwator mógłby odnieść wrażenie, że dwaj przebywający w ciemnym pomieszczeniu techkapłani przez cały czas milczeli, byłoby to jednak całkowicie błędne przypuszczenie. Obaj mężczyźni – chociaż w ich przypadku kwestii płci już dawno przestały być jednoznaczne – naradzali się z użyciem Manifoldu, w ułamkach sekund przekazując sobie wzajemnie złożone objętościowo komunikaty i monitorując jednocześnie poprzez neuralne sprzęgi dziesiątki procesów mających miejsce w innych lokacjach ogromnego kompleksu.

Nie możesz mu pod żadnym względem ufać, zakomunikował Orrundar. Ani nikomu z jego bezpośredniego otoczenia. Doświadczenie uczy, że to adepci dysponujący zbyt dużą niezależnością najczęściej ulegają heretyckim pokusom. Bracia eksploratorzy pozostają bez systematycznego nadzoru, bez wymogu regularnego rozliczania aktywności, poza zasięgiem naszego monitoringu, poza terytorium Imperium. Te czynniki oznaczają bardzo wysoki poziom ryzyka schizmatycznego, być może nawet odstąpienia od uświęconych stereotypów na rzecz zgubnej kreatywności.

Siłowniki ukrytego pod szatami egzoszkieletu zasyczały przeciągle, kiedy magos odwrócił się w miejscu spoglądając na stojącego obok Karrambola. Zwierzchnik ekspedycji do systemu Furibindusa zdjął wcześniej z głowy kaptur, odsłonił swą gładko ogoloną czaszkę. Przekształcony w stopniu znacznie mniejszym od przypominającego pełnego borga Orrundara, pobierał i odbierał zewnętrzne bodźce za pomocą umieszczonych w chromowanych oprawach cyberoczu, niewielkiego ceramicznego wokodera i powiększonych chirurgicznie uszu, ale największą uwagę stykających się z nim zwyczajnych ludzi zwracało coś innego – wszczepione pod zewnętrzną warstwę skóry cieniutkie metaliczne nitki układające się w skomplikowane wzory, osobom nieobeznanym z tajnikami kultu Omnisjasza mogące się kojarzyć z tatuażami, będące w rzeczywistości elektrycznymi przewodnikami.

Magos Karrambol, członek bractwa Fuzjatorów Dnia Ostatecznego, był zadeklarowanym elektromantą. Rozmieszczone w różnych częściach jego ciała zminiaturyzowane generatory energii, działające w oparciu o proces zimnej fuzji, potrafiły wytwarzać na emitowane przez sprzęg życzenie Karrambola ładunki energetyczne. Teraz skomplikowane wzory pokrywające całą jego twarz pojaśniały w ułamku chwili pulsując krążącą w ciele adepta mocą i dowodząc niechybnie jego wielkiego wzburzenia.

Zgubna kreatywność! Odstępstwo od uświęconych wzorców winno być karane z całą surowością. Pragnę cię zapewnić, że bardzo uważnie będę obserwował prezbitera i jego świtę. Gdybym odkrył ślady techherezji, mam podjąć stosowne kroki?

Absolutnie wykluczone. Poza Port Wander znajdziesz się na łasce tej kobiety, a nie mamy wciąż pojęcia jak dalece znalazła się pod wpływami naszego brata. Ewidentnie pełni rolę jej zaufanego doradcy. Być może jest w stanie skutecznie nią manipulować. Miej na względzie informacje, które uzyskaliśmy na jego temat. Sprawia wrażenie podatnego na uleganie emocjom. Nie bez powodu przybył na spotkanie w pancerzu wspomaganym. To jednoznaczna deklaracja agresywnej przestrogi. Monitoruj wszystko, co tylko zdołasz, rejestruj dane. Jeśli to możliwe, pozyskaj dostęp do ich pokładowej nusfery. Korzystajcie z szyfrowanego wewnętrznego Manifoldu, a jeśli to tylko możliwe, komunikujcie się we własnej grupie za pomocą wokoderów. Kontrakt zapewnia nam całkowite bezpieczeństwo ładunku, ale nie możemy wykluczyć, że albo Ramirez albo któryś z jego protegowanych zechce sprawdzić zawartość kontenerów. Strzeż naszych tajemnic. Poznaj ich tajemnice.

Karrambol opuścił protezę prawej ręki na głowicę energetycznego topora, który zwykł nosić na magnetycznym uchwycie ceramicznej osłony uda. Jego sześć zaopatrzonych w giętkie dwuczłonkowe stawy palców oplotło uśpioną broń w geście wyzwania.

Zapewniam, że moja misja zwieńczona zostanie sukcesem, oświadczył emitując ciąg radiowych trzasków składających się w krótką binarną transmisję. Warunki umowy zostaną dotrzymane, nikt ich nie złamie. Tak mi dopomóż, Omnisjaszu.



Mała scenka obyczajowa, mająca przybliżyć nieco bardziej otaczający Was świat, a także zobrazować bezpośredni wpływ rzutów na Fell obojga gości podczas wizyty w enklawie AdMech. Pamiętajcie, że to element Waszej wiedzy, a nie bohaterów. Może z tego coś wyniknie, a może wcale – wszystko zależy jak Wam przebiegnie wspólna podróż.



 
Ketharian jest teraz online  
Stary 12-01-2020, 14:22   #22
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
11 Martius 816.M41, kwatery seneszala

- Nadal tego nie pojmuję - Christo przygryzł usta wpatrując się w sufit sypialni - Wytłumaczenie jest tylko jedno i to najbardziej niewiarygodne z wszystkich. Ona się w nim zakochała.

Dalia przekręciła się na bok, podparła policzek nadgarstkiem opierając się na łokciu i wodząc palcami drugiej dłoni po piersi Christo.

- Trudno mi w to uwierzyć - odpowiedziała - Wykształciła ją kasta kładąca największy nacisk właśnie na aranżowane małżeństwa. Z założenia powinna być niezdolna do odczuwania miłości. Dobro rodziny ponad wszystko, uczucia nie mają żadnego znaczenia. Pojęcie miłości powinno być dla niej abstrakcją.

Christo spojrzał z ukosa na jasnowłosą kochankę, wyczuwając w jej tonie dziwną nutę, której na wszelki wypadek postanowił nie komentować.

- Jej deklaracja zawarcia związku z Ahallionem nie ma żadnego sensu strategicznego. Nie wnosi żadnych materialnych korzyści do rodu, nie wzmacnia nas dzięki wpływowemu sojuszowi. Świątobliwy Cane nie posiada ani własnego majątku ani koligacji. Gdyby przynajmniej piastował jakąś prestiżową funkcję w strukturach Eklezjarchii, moglibyśmy dzięki temu związkowi wzmocnić więzi z Kościołem. Ale Missionarus Galaxia? Oboje wiemy, że Ahallion jest zbyt nieortodoksyjny, aby mógł kiedykolwiek zdobyć liczącą się pozycję w Ministorum.

- Może Winter nie zdaje sobie z tego sprawy? - Dalia wydęła kształtne usta w wyrazie zadumy, ale coś w wyrazie jej twarzy sugerowało, że sama wątpiła w swoje słowa.

- Winter doskonale o tym wie - odpowiedział Christo przenosząc spojrzenie z powrotem na sufit - Jest realistką, a przynajmniej takie dotąd sprawiała wrażenie. Jedynym powodem na jej związanie się z Ahallionem musi być intyfalne uczucie i to budzi we mnie ogromne obawy.

- Jeśli zwiąże się unią z arcykapłanem, wyśle czytelny sygnał, że nie postępuje według szablonu - mruknęła w zadumie Dalia - Paradoksalnie to może stać się naszą przewagą. Nasi rywale odniosą wrażenie, że albo Winter jest skrajnie nieprzewidywalna, przez co konkurencyjne rody zaczną ją traktować z dużo większą ostrożnością albo pojawią się podejrzenia, że czcigodny Cane jest kimś zupełnie innym niż wszystkim dotąd się wydawało. W każdym z tych wariantów zyskamy przynajmniej krótkoterminowo. Nieracjonalny związek na bazie uczuć to ostatni scenariusz jaki zostanie wzięty pod uwagę.

- Masz rację - odparł Barca ujmując między palce kosmyk jedwabistych włosów Dalii - Będziemy musieli wykreować niedopowiedziane sugestie, że Ahallion ma w dyspozycji zasoby, środki i powiązania zupełnie dotąd nieznane naszym konkurentom. Próba ich zidentyfikowania zajmie im sporo czasu. To dobry pomysł.

Oboje umilkli na dłuższą chwilę, wpatrzeni w pokryty drewnianymi panelami sufit, wsłuchani w cichy pomruk energetycznych transformatorów pracujących w trakcie nocnej zmiany w doku na zaledwie jednej dziesiątej maksymalnego obciążenia.

- Wciąż jednak niepokoją mnie długofalowe konsekwencje tej unii. Gdyby kiedykolwiek Winter stała się… niedysponowana, prawo do sprawowania kontroli nad Glejtem może przejść w ręce Ahalliona. Jesteś w stanie wyobrazić go sobie na kapitańskim tronie?

- Jestem - odparła Dalia - Nasze priorytety uległyby wówczas diametralnym zmianom. Czcigodny Cane to człowiek ogromnej wiary, cokolwiek by o nim nie mówiono. Gunnar nie obawiał się podejmowania niebezpiecznych decyzji w obliczu szansy na zdobycie profitu, a Winter wydaje się dziedziczyć tę cechę charakteru. Wątpię, aby świątobliwy Ahallion kierował się takimi samymi pobudkami. Jest bardzo odważny i wydaje się mało przejmować własnym bezpieczeństwem. Ani bezpieczeństwem tych, którzy mu służą.

- Podzielam twoją opinię - Christo wyciągnął się w pościeli, skrzyżował nogi w kostkach - Nie byliśmy w najmniejszym stopniu przygotowani na taki obrót spraw. Czekają nas ciekawe czasy.

Mała scenka obyczajowa. Z jej pomocą chciałbym zakończyć dzień 11 Martiusa i popchnąć fabułę nieco do przodu zmierzając ku wytęsknionemu przez wszystkich dniowi wylotu. Scenka tworzona z Aiko już gotowa do wrzutki, teraz przysiądziemy nad Karrambolem


 
Ketharian jest teraz online  
Stary 17-01-2020, 11:07   #23
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, główna śluza tranzytowa Błysku


Czas na statku był umowny. Odnosił się, przynajmniej w teorii do czasu na świętej Terra. Każdorazowo po przy dokowaniu w różnych stacjach kosmicznych następowało synchronizowanie czasu do czasu lokalnego stacji. Z Port Wander było podobnie. Dlatego właśnie natężenie światła w korytarzach nieznacznie wzrastało. Kończył się czas nocnej zmiany. Przychodził poranek. Implant mózgowy Ramireza odebrał stosowne informacje i rozpoczął odłączanie ciała techkapłana. Szereg przewodów wiszących w jego kajucie odłączał się od jego ciała, a uprząż wypięła się. Bose stopy dotknęły plastalowej posadzki.

Trzy manipulacyjne serwoczaszki przyniosły eksploratorowi szaty. Przyodział się. Zweryfikował otrzymaną na kogitator wiadomość od świty Karrambola. Zaczynało się. Za 142 minuty miało nastąpić rozpoczęcie załadunku. I ceremonia powitalna.

Tym razem nie zakładał swojego pancerza, zamiast niego wdział zdobioną złotymi i srebrnymi elementami szatę kapłana Omnisjasza. Po niespełna trzydziestu minutach Techeminencja Ramirez kończył krótki briefing dla swych przybocznych. Kongregator Victrix olśniewała. Jak wielu AdMech powiązanych z genetorami czerpała pełnymi garściami z możliwości ulepszania swego ciała. Jej skóra była nienaturalnie wręcz gładka. proporcje idealne. Wiedziała o tym i ubierała się zdecydowanie wyzywajaco jak na standardy kapłanów Marsa. Całość komponowała się z plastichromowymi mechadendrytami i manipulatorami. Idealna wręcz symbioza ciała i maszyny. Uosobienie ideałów Omnisjasza. Do tego dochodziła jej niemal niezwykła więź z Duchami Maszyny. Ta druga znajdowała odbicie w aurze danych, które ją okalały. Zwłaszcza młodzi adepci patrzyli na nią z zazdrością i zachwytem. Napędmistrz Fortunus dla odmiany zdawał się zdenerwowany. Jego nusfera wskazywała, że zbiera dane w nieuporządkowany sposób. Ramirez położył dłoń na jego naramienniku i wysłał kilka wersów uspokajających tez. Wszystko w języku binarnym transmitowanym bezprzewodowo. W czasie całej narady nie padło ani jedno słowo. Natomiast setki kogitatorów uruchamiało różne algorytmy.

O godzinie 9:00 czasu pokładowego rozpoczęło się przybycie Karrambola. Najpierw na pokład weszli dwaj zbrojni z omnisjańskimi toporami energetycznymi o podłużnych uchwytach i zapasowych zasilaczach u podstawy. Ich nusfera prezentowała wysokie szarże skitarii oraz wskazywała na pochodzenie z Lathe. W ślad za nimi na pokład Błysku wszedł sam Karrambol. Techkaplan nadzorujący ekspedycję do Furibundusa miał na sobie bogato zdobione szaty w barwach czerwieni, złota i lazuru będącego kolorem preferowanym przez elektromantów. Elektryczne podskórne obwody na jego twarzy i szyi pulsowały delikatną niebieską poświatą, która w oczach niewtajemniczonych mogła uchodzić za egzotyczną ozdobę.

Ramirez wiedział, że obwody te jako ozdoby pełniły rolę absolutnie drugorzędną: aktywowane w walce, stawały się śmiercionośną bronią rażąc wrogów kultu morderczymi ładunkami prądu, zakłócając działanie urządzeń i tworząc wokół elektromanty odstraszającą przeciwników ochronną barierę. Kiedyś samemu myślał o takim kierunku rozwoju swej powłoki. Jednak wydarzenia ostatnich lat zweryfikowały tę perspektywę. Miesiące treningu z elektroaktywnymi tatuażami pozwalały mu ładować chronometr.

Częściowo uruchomione obwody Karrambola stanowiły prezentację potencjału obronnego magosa - ujęte w ramy protokołu żądanie okazania mu szacunku oraz zawoalowana przestroga przed wchodzeniem w konflikt. Jednoczesny ukłon w stronę kapitan Corax i prezbitera Ramireza równoważył groźne przesłanie dając dowód wyważonego respektu wobec gospodarzy.

Na pierwszą binarną prośbę o plan logistyki odpowiedziała Victrix. Dane przesyłała bezpośrednio do trzech asystentów Karrambola. Pojawili się zaraz za nim. Plany były bardzo szczegółowe. Uwzględniały nie tylko rozkład docelowy ładunku i trasy jakie mieli pokonać tragarze. Uwzględniały bardzo dokładnie jak mają się przemieszczać kapłani w trakcie ceremonii powitalnej. 32,6 sekundy później niewidoczny transfer danych w nusferze wymienił między obiema grupami techkapłanów wszelkie informacje na temat świty Karrambola i Ramireza. Pełnionych funkcji, doświadczeń, posiadanych wszczepów. W ciągu tych 32 sekund poboczni obserwatorzy odnotowali jedynie wymianę ukłonów między ubranymi na czerwono postaciami.

Plan spotkania przewidywał teraz blisko pięć minut, które Karrambol miał przeznaczyć na zwyczajową wymianę uprzejmości z Lady Kapitan. Ramirez stanął z rękami zaplecionymi za plecami, mając u boku zachowującego uprzejme milczenie seneszala. Świadomy tego jak funkcjonuje binaryczna komunikacja, a jednocześnie pozbawiony jakichkolwiek udostępniających Manifold wszczepów, Christo Barca zdecydował się jedynie obserwować przebieg powitania. Potencjalne pytania pozostawił na później, na czas ewentualnego spotkania z Ramirezem w cztery oczy.

Winter przybyła na spotkanie z dwójką obstawy. Młodym Nicosem Kovacsem oraz Julianem Brevetem. Obaj ochroniarze ubrani byli w swe standardowe czarne mundury z insygniami rodu. Obaj robili wrażenie choć różnili się jak noc i dzień. Nicos wysoki, szczupły z półdługimi włosami sięgającymi kwadratowej szczęki szedł po prawej stronie. Julian niższy o pół głowy od Kovacsa, z blond czupryną zaczesaną do tyłu i krótką brodą i ściągniętymi wiecznie brwiami robił wrażenie nieco bardziej ociężałego. Obaj jednak szli wyprostowani i bez cienia wahania prowadząc dziedziczkę rodu Corax. Ta dla odmiany, wyglądała delikatnie i mimo męskiego ubioru wciąż kobieco. Upięte i podwinięte włosy wydawały się skrócone do wysokości jej szczęki. Dyskretny i elegancki makijaż podkreślał oczy i wysokie kości policzkowe. Szczupłą postać otulały idealnie czarne dopasowane spodnie, czarna koszula z żabotem, krótki gorset wyszywany znakami rodu i krótka marynarka z wstawkami aksamitu tworzącymi fikuśne roślinne wzory. Mankiety koszuli sięgały połowy dłoni o długich palcach. Wzrostu Winter dodawały wysokie obcasy przez co sięgała Nicosowi niemal do ramienia, górując nad sporą ilością obsługi. U boku Winter wisiał reprezentacyjny miecz, na szyi zaś wisior z odziedziczonym monoklem.

Lady Corax wysforowała się o dwa kroki przed swą świtę, jakby zaznaczając, że są oni pod jej protekcją, należą do niej. Stanęła na przeciwko Karrambola wyprostowana dumnie z twarzą jak zwykle w przypadku publicznych wystąpień pozbawioną emocji. Zdawała się nie dostrzegać nikogo ze świty przybyłego techkapłana.

- Witam na pokładzie Błysku Cieni, szanowny logistycjuszu - zaczęła spokojnym i uprzejmym tonem - Jestem gotowa na załadunek i zakwaterowanie zgodnie z warunkami umowy. Kwatery przeznaczone dla ciebie magosie i twej świty zostały przygotowana z najwyższą troską. Jestem przekonana, że nie zabraknie w nich niczego. - kontynuowała z wprawą sygnalizując gościowi granice - Gdybyś potrzebował pomocy, kapłan Ramirez będzie w stanie jej udzielić. Będzie też pomagał przy zakwaterowaniu i załadunku. Seneszal Barca i jego zespół oprowadzi Cię po miejscach dostępnych dla zwiedzających i gości. Ja zaś liczę na spotkanie indywidualne już po wylocie. Pozwolisz magosie, że mój sekretarz skontaktuje się z tobą w celu ustalenia stosownego terminu. - Winter zakończyła i przyglądała się chłodno Karrambolowi.

- Dziękuję za powitanie na pokładzie, kapitan Corax -[/i] odpowiedział magos kłaniając się w nieco niezręczny sposób zdradzający niewielkie doświadczenie w kontaktach z zewnętrznym światem [i]- Zweryfikuję harmonogram procesów diagnostycznych zaplanowanych na czas tranzytu zgodnie z wartościami uśrednionymi dla skoków przez Gardziel. Potrzebuję prognozy nawigatorskiej, by uwzględnić margines błędu i wyznaczyć odpowiedni zasób czasu na spotkanie… ale tak. Pani propozycja zostanie zrealizowana.

Fuzjator umilkł z założonymi na piersi ramionami, jego optyczne implanty klikały cicho sygnalizując zmianę ustawienia soczewek.

- Wasza miłość, dziękuję za powitanie naszych czcigodnych gości na pokładzie - Christo Barca postąpił o krok do przodu, zrównał się z kapitan - Niestety, kolejne terminy naglą. Jestem pewien, że szacowny logistycjusz będzie niecierpliwie wypatrywał okazji do ponownego spotkania z panią Błysku.

Słysząc te słowa Winter odniosła wrażenie, że przesłanie ukryte w słowach seneszala było wystarczająco czytelne dla większości uczestników spotkania.

Lady Corax jest niezwykle zajęta. Doceń fakt, że w ogóle zechciała się z wami spotkać. Niestety, ma dużo ważniejsze sprawy na głowie, więc spotkanie właśnie dobiegło końca. Postara się znaleźć dla was więcej czasu, za co powinniście okazać stosowną wdzięczność. Nawet Ramirez ze swymi problemami z rozpoznawaniem ludzkich intencji nie miał problemu z domyśleniem się drugiego dna przekazu.

Trzy minuty i dwadzieścia jeden sekund. Tyle czasu trwała wymiana uprzejmości. Ramireza wyraźnie to ucieszyło. Wszystko biegło zgodnie z planem. Wskazał drogę Karrambolowi wykonując ruch dłonią. Jednocześnie wysłałe w nusferze wszystkie niezbędne dane logistyczne, wraz z korektą czasu wynikającą z przedwczesnego zakończenia. Trasa została wybrana pieczołowicie. Tak, żeby przypadkiem Karrambol i jego świta nie mieli okazji obejrzeć czegoś istotnego.

W końcu przedstawiciele Ad Mech dotarli do swoich kwater i wyznaczonych im magazynów. Ramirez zakomunikował Karambolowi, że osobiście przekaże kalkulacje nawigatorskie gdy tylko będą gotowe. Natomiast za wszelkie kontakty między pasażerami Ad Mech a resztą załogi odpowiadać będzie Asiaha Vyn. Przybędzie zaraz po ulokowaniu ładunku.

I tyle. Po chwili obydwaj mężczyźni skłonili się sobie w milczeniu.

Ramirez zaś wędrował wprost do komnat nawigatorskich.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 17-01-2020, 20:42   #24
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, kwatery Alecto Xan’Tai

Alecto klęczała przed płytką misą wyrzeźbioną z pojedynczego bloku przepięknego kryształu, wypełnioną do połowy gęstą żywiczną cieczą. Pogrążona od dobrej godziny w medytacji kobieta przygryzła w końcu usta, po czym ujęła w dłoń wręczony jej przez jednego z milczących służbitów nóż o pokrytej ochronnymi heksagramami klindze. Bez śladu wahania nacięła nim swój nadgarstek upuszczając do misy kilkanaście kropli krwi i śledząc je uważnie, kiedy wpadały do żywicznego płynu. Wszystkie rozmyły się w ułamku chwili przybierając fantazyjne trójwymiarowe kształty uformowane dzięki reakcji, która nie miała wiele wspólnego z procesami chemicznymi.

Jak wszyscy Nawigatorzy Domu Xan’Tai, Alecto potrafiła wieszczyć pomyślność tranzytu z własnej krwi, będącej dziedzicznym darem wlanym w żyły jej odległych przodków przez samego Boga-Imperatora. Upuszczana na żywicę pochodzącą z drzew rosnących jedynie w uchodzących za święte górach Valon Urr, krew białowłosej mutantki zastygała w pozornie chaotycznych wzorach skrywających tajemnice niedalekiej przyszłości.

Cichutki dźwięk kroków, szelest miękkich podeszw na marmurowej posadzce komnaty. Alecto oderwała wzrok od misy, spojrzała na niską kobietę w stroju służbitki Domu stojącą opodal z opuszczonymi pokornie oczami. Dostrzegając przyzwalający gest upstrzonej kroplami krwi dłoni, kobieta przemówiła ledwie słyszalnym szeptem.

- Prezbiter Boga-Maszyny życzy sobie spotkania, moja pani. Jest w przedsionku apartamentów.

- Czcigodny prezbiter niezawodnie pragnie poznać prognozy dla skoku przez Paszczę - odpowiedziała Alecto spoglądając z powrotem do wnętrza misy - Nakaż mu, aby się oddalił. Nie dokończyłam jeszcze wieszczenia. Nie mogę ryzykować popełnienia błędu w tak niebezpiecznym miejscu jak serce Wielkich Burz. Niech odejdzie wiedząc, że przedstawię swe prognozy kapitan Winter w trakcie dzisiejszego wieczornej odprawy na mostku.

Kobieta skinęła posłusznie głową, oddaliła się pośpiesznie. Alecto uniosła do ust wciąż krwawiący nadgarstek, possała w zamyśleniu ranę, potem oddała ceremonialny nóż swemu pomocnikowi.

- Spal zawartość misy - poleciła wstając z klęczek - Życzę sobie, aby przez następne kilka godzin nikt nie ważył się mnie niepokoić. Droga przez zatruty ogród pełna jest zdradliwych ścieżek. Muszę dołożyć starań, abyśmy je wszystkie ominęli.


Wygenerowany poniżej rzut 1k100 to test Psyniscience na poziomie trudnym (+0), ale z modyfikatorami +20 za dobrej jakości mapy otrzymane od konsulariusza oraz +10 za odprawiony w fabularce rytuał.

W przypadku testu Psyniscience testuje się współczynnik Perception (Alecto posiada Per na poziomie 50). Jak pewnie już zauważyliście, rzut okazał się nieudany, co będzie miało pewne znane tylko mi konsekwencje... oczywiście Wasi bohaterowie nie mają o tym pojęcia - ba, sama Alecto nie wie, że to co wyczytała w swojej krwi nie do końca jest prawdą, chociaż będzie odczuwała brak pewności co do prognozy... mroczne moce Osnowy lubią płatać niespodzianki śmiertelnikom próbującym wejrzeć w głąb ich przerażającego dominium...


 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 17-01-2020 o 20:51. Powód: Analiza wyniku rzutu
Ketharian jest teraz online  
Stary 19-01-2020, 21:06   #25
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, sala audiencyjna Winter


Zważywszy na to jak niewiele czasu Barca dostał na przygotowanie odpowiedniego pomieszczenia, Winter nie miała żadnych podstaw ku temu, aby narzekać na lokalizację bądź wystrój sali. Kilkadziesiąt godzin wcześniej była to pomniejsza komnata hydroponiczna, usytuowana dwa piętra poniżej mostka i cztery sekcje użytkowe od apartamentów samej kapitan. Dobrani przez sekretarza Percivala załoganci usunęli z pomieszczenia większość zbiorników z florą, pozostawiając jedynie te ustawione w narożnikach komnaty. W zbiornikach tych umieszczone zostały ozdobne drzewka z tropikalnych lasów Junosu, uprowadzone na polecenie Christo z ogrodu Alecto Xan’Tai. Biegli w swoim fachu dekoratorzy umieścili na ścianach sali nowe panele wykonane z kupionego na stacji ciemnego drewna, po czym ozdobili je powtarzanym w regularnych odstępach motywem czarnego kruka. Będący emblematem rodu Coraxów ptak został umiejętnie ustylizowany na podobieństwo Imperialnego Orła, różniąc się od niego jedynie kształtem skrzydeł oraz brakiem drugiej głowy.

Umieszczony na niewielkim podwyższeniu masywny fotel z syntetycznej skóry, skonstruowany z lśniącego chromu, aluminium i ceramitu, sprawiał majestatyczne wrażenie nie tylko swoimi rozmiarami, ale przede wszystkim pozłacaną imperialną Aquilą umocowaną u szczytu oparcia. Nieco z jego boku, po prawicy tronu, na półtorametrowym statywie tkwiła żerdź z wypolerowanego czarnego metalu: miejsce spoczynku Vindexa, cybernetycznego familiara Winter. Przybywający przed oblicze dziedziczki goście siłą rzeczy musieli dzielić swoją uwagę pomiędzy zasiadającą na fotelu panią Błysku, jej pieknego i śmiertelnie niebezpiecznego metalowego jastrzębia oraz ogromny portret Gunnara Coraxa zawieszony na ścianie ponad tronem, spoglądający na swoją córkę z surową ojcowską troską.

Wypolerowana metalowa posadzka przykryta została tłumiącymi dźwięki kroków matami, biegnącymi od głównego wejścia do tronowego podwyższenia. Umiejętnie zawieszone baterie halogenów zapewniały pomieszczeniu doskonale oświetlenie, a odpowiednio dobrane boazerie akustykę, dzięki której słowa Winter miały docierać do każdego zakątka sali.

Komnata audiencyjna była zrealizowanym w zawrotnym tempie projektem seneszala, a zarazem powodem, dla którego przywódca pielgrzymów z Venerisa musiał czekać prawie dobę na dostąpienie zaszczytu spotkania z dziedziczką Glejtu Coraxów.

Barca zawzięcie protestował przeciwko przyjmowaniu obcoświatowca w prywatnych apartamentach Winter. Co więcej, deklarował też zdecydowany sprzeciw wobec pomysłu zorganizowania audiencji na mostku okrętu: obcy człowiek przebywający w najważniejszym pomieszczeniu Błysku jawił mu się zbyt wielkim zagrożeniem. To dlatego z pomocą swego wiernego Percivala oraz techadeptow Ramireza w ciągu szesnastu godzin stworzył w hydroponicznej auli salę audiencyjną godną kapitan Corax.

Umieszczone pod jedną ze ścian komnaty gabloty stanowiły dla Winter zagadkę, kiedy późnym wieczorem wizytowała tętniące życiem i wibrujące hałasem gorączkowych robót pomieszczenie. Teraz, na chwilę przed ceremonialnym wprowadzeniem Hyperiosa do sali, raz jeszcze przesunęła po nich spojrzeniem.

Zatopione w blokach idealnie przejrzystej syntetycznej żywicy, oświetlone snopami światła padającego z niewielkich reflektorków, w pozłacanych ramach gablot unosiły się pozornie lewitujące w powietrzu obiekty.

Fragment poszycia kapsuły abordażowej pochodzącej z rajdera zniszczonego przez Błysk na Pobojowisku. Elektronotes zawierający kopię kapitańskiego logu znalezionego na pokładzie Harvesta. List intencyjny Domu Modar zawierający podziękowania za odzyskanie ciała jednej z ich utraconych córek i deklarujący wolę ściślejszej współpracy. Zakrzywiony energetyczny miecz wyrwany z zakrwawionej dłoni przywódcy degeneratów odkrytych na merszancie Saulów.

Pierwsze trofea zdobyte przez Winter w roli kapitana Błysku. Zapewne mało znaczące i być może nawet ocierające się o śmieszność w porównaniu z kolekcjami bardziej znaczących Wolnych Kupców, ale Christo dołożył wiele starań, aby prezentowały się okazale i dostojnie tworząc zalążek zbioru mającego budzić w przyszłości powszechny podziw i zazdrość.

Dwaj żołnierze otworzyli zewnętrzne drzwi sali i wpuścili do środka przywódcę uwięzionych w Port Wander pielgrzymów. Winter zlustrowała bacznym spojrzeniem ubranego w schludny strój mężczyznę. Średniego wieku i wzrostu, o długich włosach ozdobionych wstążkami i malutkimi dzwoneczkami. Fryzura ta wydawała się zupełnie nie pasować do wyprasowanego i pachnącego świeżością uniformu gościa, całkowicie pozbawionego stosownych dystynkcji i emblematów. Oliwkowy mundur Hyperiosa sprawiał wrażenie starannie reperowanego, chociaż nie dało się nie zauważyć - chociażby po kroju ubrania - że miał już za sobą lata świetności.

Były żołnierz, najpewniej członek Sił Obrony Planetarnej Venerisa, który po zakończeniu służby kontraktowej postanowił zostać niosącym Boże Słowo kolonistą. Jeden z setek tysięcy mieszkańców Calixisu opuszczających przeludnione i zatrute przemysłowymi toksynami ojczyste planety, poszukujących sposobu na rozpoczęcie nowego życia w miejscach, gdzie oni sami mogli przesądzać o swym losie, a nie ich bezwzględni i nieczuli na ludzkie krzywdy możnowładcy.

W pełnej oczekiwania ciszy Vindex wydał przeciągły skrzek. Winter siedziała w fotelu wyprostowana i z dumnie wysuniętym podbródkiem. Czterech noszących wypolerowane czarne karapaksy członków ochrony stało po obu stronach podniesienia. Miejsce po prawicy dziedziczki, w bezpiecznej odległości od Vindexa, zajmował stojący w rozkroku seneszal, tego dnia ku zaskoczeniu Winter noszący na biodrze pistoletową kaburę. Miejsce po przeciwnej stronie tronu zajmował Ahallion. Prócz tej dwójki w sali znajdował się również Asef Barat, sekretarz Winter. Z uprzejmym, niemal dobrotliwym uśmiechem pod perfekcyjnie wymodelowanymi wąsami czekał aż ich gość przejdzie na wyznaczone miejsce.

- Lady Winter Corax, dziedziczka rodu Corax, córka Gunnara Corax, kapitan Błysku i Szeptu Cieni, eksplorator Pobojowiska, protegowana lorda Umboldta, sojusznik Domów Modar i Saul - ton sekretarza szlachcianki brzmiał dumnie, podkreślając każde słowo.

Protokół nakazywał, aby sekretarz przeszedł w tym momencie do prezentacji czekającego cierpliwie gościa, Hyperios złamał jednak nieoczekiwanie etykietę i ku zdumieniu wszystkich przypadł na prawe kolano kłaniając się nisko zasiadającej na tronie dziedziczce.

-To dla mnie ogromny zaszczyt, pani! - wyrzucił z siebie nie ważąc się podnieść wzroku.

- Witam na pokładzie Błysku Cieni. Witam w mym domu, Hyperionie. Domu, którym podzielę się z tobą i twymi pielgrzymami. - Winter uśmiechnęła się lekko i łaskawie skinęła głową. Dłonie złożone luźno na udach, wyprostowana szlachecko sylwetka i chłód bijący od brunetki kontrastowały ze zdawało się cieplejszymi słowami - Jego Czcigodność Ahallion wspominał o trudach na jakie narażony byłeś ty i twa trzoda. Dzięki jego wstawiennictwu, pomogę w dotarciu do celu prawdziwie potrzebującym.

- Pani, to dla mnie zaszczyt - powtórzył długowłosy pielgrzym podnosząc w końcu wzrok - Jego świątobliwości arcykapłan Ahallion okazał nam ogromną łaskę. Będziemy się za niego modlić po kraniec naszego życia. Za jej czcigodność również. Od wielu miesięcy czekaliśmy, aż Bóg-Imperator wysłucha naszych próśb i ześle nam swego anioła. I zesłał.

Mężczyzna z ogoloną głową drgnął na dźwięk swego imienia. Poruszał się powoli odziany w długie liturgiczne szaty, w kolorach bieli, czerwieni i błękitu. Ozdoby czy raczej wymagane modlitwy zapisane na licznych pergaminach szeleściły przy każdym jego drgnięciu. Wsparty na ceremonialnym złotym i zwieńczonym Aquilą pastorale, przyglądał się całej ceremonii i wystąpieniu Hyperiona. Wsłuchiwał w jego słowa i obietnice. Odchrząknął głośno. Zanim przemówił spojrzał na Winter i seneszala jakby szukając przyzwolenia, jednak ten występ zdawało się był pozostawiony całkowicie w jego rękach. Dokładnie jak ustalili wcześniej. Odchrząknął ponownie tylko potęgując ciszę, która zaległa.
- Nie jestem aniołem. Jestem tylko wiernym i lojalnym sługą Imperatora w służbie rodu Corax. Tak jak i ty bracie. Jeśli ktoś zasługuje na to miano to tylko jedna osoba tutaj. - kapłan odwrócił się w stronę pani kapitan i skinął głową w jej stronę skaniajác sie lekko.
- Lady Winter pozwoliła mi w swej wielkiej łasce uczynić mnie odpowiedzialnym za waszą małą trzódkę w trakcie naszej wspólnej podróży. - Ahalion uczynił kilka kroków w kierunku byłego gwardzisty.
- Powiedz mi Hyperionie wierzysz w łaskę Imperatora? - kilka następnych kroków i brodacz praktycznie górował nad przyklękniętym rozmówcą.

- Błagam o nią w modlitwach każdego dnia, magnificencjo - odpowiedział Hyperios - Albowiem Bóg-Imperator nagradza swymi łaskami tych, którzy nie przestają w niego wierzyć.

Misjonarz uśmiechnął się. Miał uczucie, że polubi Hyperiona i jego zaangażowanie. Przykucnął przy pasterzu pielgrzymów. Ściszył głos.
- Modlitwa. Słowa. Jego spojrzenie widzi tylko to. Nic więcej. Wiara. Dowody. Gdyby spojrzał. Zobaczyłby słowa. Tylko.
Ahalion poklepał Hyperiona po ramieniu.
- Wstań żołnierzu. Pokażę ci twój nowy dom.
Ahalion wstał i zwrócił się bezpośrednio do Winter Corax.
- Pani. Za twoim przyzwoleniem, oprowadzę tego duszpasterza po naszym okręcie.

- Tak zrób, Kapłanie. - Winter skinęła krótko głową wytatułowanemu misjonarzowi i zamilkła uznając audiencję za zakończoną.

Kapłan wyciągnął dłoń w stronę Hyperiona by pomóc mu wstać. Duchowny miał zarezerwowany cały dzień tylko dla tej jednej osoby. Chciał się dowiedzieć o mężczyźnie jak najwięcej zdoła, w między czasie opowiadając mu o swojej własnej misji na pokładzie Błysku Cieni i możliwościach jakie przedstawiała przynależność do rodu Corax. Rodu, który tak bardzo potrzebował przecież takich ludzi jak on.
 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius
Cane jest offline  
Stary 19-01-2020, 21:21   #26
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, sala audiencyjna

Sala audiencyjna w znaczącym stopniu zmieniła swój wystrój. Załoganci przydzieleni do obsługi bankietu ustawili pod wszystkimi ścianami masywne stoły uginające się pod ciężarem wykwintnych potraw i drogich napitków. Z gardzieli gargulców zdobiących sufit w narożnikach komnaty płynęły dźwięki podniosłych imperialnych marszów, mieszając się z gwarem głosów zaproszonych na uroczystość gości.

Amelia de Vries stała u boku Winter Corax przed tronem dziedziczki, przyjmując gratulacje gości z kamiennym obliczem zawodowego żołnierza i roztaczając wokół siebie aurę absolutnego profesjonalizmu. Obserwujący ją z odległości kilku metrów Christo Barca po raz kolejny utwierdził się w przeświadczeniu, że Winter awansowała na miejsce swego kuzyna najlepszego z dostępnych kandydatów. Zbudowana niczym mężczyzna dzięki wszczepieniu licznych splotów mięśniowych, wciąż zachowała pewien kobiecy urok, ale jeden rzut oka na nią wystarczał, by zrozumieć dlaczego pełniła od długiego czasu rolę dowódcy straży przybocznej dziedziczki. Emanowała pewnością siebie, niedopowiedzianą groźbą ukrytą w ruchach oraz bezwzględnością błyszczącą w twardych stalowoszarych oczach.

Seneszal nie wątpił w jej kompetencje. Skoro Maurice de Corax osobiście dokonał jej zaprzysiężenia jako przybocznej swej kuzynki, musiał pokładać w Amelii absolutne zaufanie. Sam Christo niewiele o niej wiedział poza faktem, że od dziesięciu lat służyła rodowi na Scintilli dbając o bezpieczeństwo córki Gunnara. Barca wiedział, że walczyła na czele marynarzy z oddziałów bezpieczeństwa w hangarze Błysku, kiedy wdarli się tam piraci z rajdera. I na pokładzie merszanta w pasie asteroidów, dowodząc strażą przyboczną wśród syku laserów i wycia łańcuchowych ostrzy.

Była odważna, lojalna, doświadczona w żołnierskim fachu i godna zaufania. Odziana w starannie wyprofilowany czarny karapaks z ceramitu, z białymi naramiennikami i z przypasanym do boku łańcuchowym mieczem, trzymając w zgięciu łokcia biały hełm naznaczony emblematem kruka, przyjmowała gratulacje i komplementy ze stoickim spokojem, oszczędna w słowach i ruchach. Mianowana w miejsce nieobecnego Maurice’a na piastowane przez niego stanowisko, przyjęła nominację bez cienia wahania i niepewności. Christo nie wątpił, że czuła dumę, ale nie okazywała jej w żaden sposób, pozostając chłodną profesjonalistką.

Unosząc do ust kieliszek wina Christo wymienił uprzejme ukłony z Tytusem Garlikiem, Nadsternikiem Błysku i zarazem jego Ogniomistrzem po przeniesieniu McKaya na Szept. Wspomnienie otrzymanego w darze rajdera sprawiło, że Barca przeniósł swe myśli na sekretną misję Maurice’a Coraxa. Niewielu na pokładzie okrętu wiedziało, dokąd udał się kuzyn Winter i jakim zadaniem. Christo należał do tej garstki wtajemniczonych i chociaż skrzętnie strzegł tajemnicy, nie do końca potrafił wyzbyć się trawiącego go niepokoju.

Wiadomość od Maurice’a wciąż nie nadchodziła i chociaż jej brak mógł być powodowany zaburzeniami pływów Osnowy, każdy dzień zwłoki niósł ze sobą coraz silniejsze złe przeczucia.

To one sprawiały, że uczestniczący w bankiecie seneszal nie potrafił się skupić do końca na wybornym bukiecie wina serwowanym dla uczczenia awansu Amelii de Vries.


Zgodnie z sugestią Corax i dla przyspieszenia biegu fabuły napisałem scenę awansu własnoręcznie i bez interakcji z graczami. Od tego momentu Amelia została pełnoprawnym członkiem koterii (muszę w wolnej chwili wygenerować jej statystyki). Piastuje stanowisko arcymilitanta, co oznacza, że sprawuje komendę nad wszystkimi oddziałami bezpieczeństwa okrętu (w tej chwili to nieco ponad trzy tysiące dobrze wyszkolonych i wyposażonych armsmenów).


 
Ketharian jest teraz online  
Stary 20-01-2020, 07:54   #27
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
post współtworzony MG i AIKO

12 Martius 816.M41, sanktuarium astropatyczne Błysku

Rozłożone w głównej sali sanktuarium czworokątne maty najeżone były drobniutkimi kawałkami żużlu, wtopionymi w górną warstwę wykonanych z czarnej gumy podkładów. Klęczący na nich astropaci mieli obnażone nogi, aby żużel mógł kaleczyć ich skórę czyniąc zmysły bardziej wyostrzonymi - przede wszystkim ich szósty zmysł.

Bellitta, Samiel i Malechiel odprawili z pomieszczenia pozostałych astropatów oraz służbitów, wypiwszy wpierw napar sporządzony z psychoaktywnych grzybów i zapaliwszy rozstawione wokół siebie trociczki. Smugi aromatycznego dymu snuły się w powietrzu tworząc fantazyjne kształty, wsączając się w nozdrza szepczących medytacyjne mantry psioników. Posadzka pod ich nogami wibrowała od czasu do czasu ujawniając plazmowe życie wlewane w kolejno testowane podzespoły napędowe okrętu, ale przygotowania do wylotu prowadzone przez techadeptów prezbitera Ramireza nie budziły najmniejszego zainteresowania astropatów.

Ich umysły skupione były na całkowicie odmiennych sprawach, z dala od świata fizycznych procesów, technologicznych cudów i binarnych manifestacji wiedzy opartej na naukach ścisłych.

Bell zgodnie z obyczajem skończyła kantyczkę jako pierwsza, zaczęła obserwować recytujących Ósmą Tajemnicę towarzyszy. Wsłuchana w ich słowa po raz kolejny uświadomiła sobie jak niezwykłymi ludźmi byli mieszkańcy sanktuarium na Błysku i jak bardzo różnili się od reszty załogi. I bynajmniej nie chodziło o ich wspólny psioniczny dar, przez miliardy imperialnych obywateli uznawany za wstrętną klątwę. Nie, ich niezwykłość brała się z wspólnych przeżyć i doświadczeń, które mogli ze sobą dzielić dodając sobie wzajemnie otuchy w trudnych chwilach.

Umiejętność wnikania mocą umysłu w Osnowę była niewdzięcznym brzemieniem, które do końca życia miało odciskać się piętnem na ciałach i duszach astropatów, ale każdy z nich otrzymał za owo brzemię najwyższą nagrodę. Nagrodę, za którą praworządni pobożni obywatele Imperium bez namysłu posunęliby się do morderstwa.

Bell wiedziała, że razem z pozostałymi astropatami Błysku stanowiła grupę jedynych ludzi na pokładzie okrętu, którzy odwiedzili najbardziej fascynujące miejsce we wszechświecie - Terrę. Kolebkę ludzkości. Ukryty pod gigantyczną metalową skorupą świat, na którym zasiadał od dziesięciu tysięcy lat żywy Bóg. To czyniło z garstki niewidomych mentatów na pokładzie okrętu naprawdę wyjątkowych ludzi. Każdego roku miliony wybrańców - prawdziwych szczęśliwców - docierały w finale wieloletniej, czasami wręcz wielopokoleniowej pielgrzymki do Starej Ziemi, aby dotknąć jej swymi niegodnymi takiego zaszczytu stopami. Wielu pielgrzymów nie dożywało tej niezwykłej chwili, wielu pozostawało na Ziemi nie potrafiąc się już z niej wydostać, lecz ci powracający na macierzyste planety otaczani byli do końca swego życia półboskim szacunkiem, utrzymywani przez lokalnych możnowładców i dygnitarzy jako czcigodni błogosławieni. Lecz nawet oni nie docierali dalej niż do monumentalnych bram Wewnętrznego Pałacu, wzniesionego wiele tysiącleci temu na fundamentach zrównanych z ziemią Himalajów.

Mieszkańcy sanktuarium na Błysku - podobnie jak rezydenci Chóru w Port Wander, jak niewidomi mentaci na każdym imperialnym okręcie - przekraczali w swej najważniejszej podróży te bramy. Docierali do centrum mocarstwa i do serca swej wiary. Nikt inny nie mógł się tym pochwalić, przynajmniej nikt w zamieszkanym przez tryliony ludzi Sektorze Calixis.

Astropatka odetchnęła i wejrzał uważniej w aury swoich towarzyszy. Byli tymi, którym najbardziej ufała, powstrzymała jednak delikatny uśmiech, albowiem nie pasował do powagi tej chwili. Czuła gorąco promieniujące od ran na okaleczonych nogach. Ból, do którego przywykła już dawno temu - który był niczym w porównaniu z cierpieniem jakiego przyszło jej doświadczyć lata temu podczas rytuału Zespolenia Dusz. Na głowie nie miała już kaptura, odsłaniając bez poczucia wyobcowania swoją gładko ogoloną, pokrytą rytualnymi tatuażami głowę. Jej włosy zniknęły wraz z naturalnym wzrokiem podczas Zespolenia Dusz. Tatuaże pojawiły się dużo później, w efekcie wielu traumatycznych przeżyć. Nanoszono je na skórę Bell w podzięce dla Boga za jego łaski i błogosławieństwa; że dar dalszego życia i możność wiernej służby.

Przetasowała wysłużoną talię kart zręcznymi ruchami długich wąskich palców i podniosła po kolei trzy z wierzchu, układając je rewersami w rzędzie od lewej do prawej. Układ Imperatorski, powtórzony przez Malechiela i Samiela. Proste pytanie, które wcale nie musiało oznaczać prostych odpowiedzi. Co czeka nas w niedalekiej przyszłości?

Odłożyła na bok talię i ujęła w palce pierwszą z kart zastygając na chwilę w bezruchu. A potem odwróciła ją i pozostałe dwie spoglądając na obrazy materializujące się na płytkach psychoaktywnego kryształu oraz w jej własnym umyśle. Jej ciało zesztywniało, kiedy otworzyła swe jestestwo na odwieczną moc ukrytą po przeciwnej stronie Zasłony. W umyśle astropatki wybuchła w mgnieniu oka nieopisana wręcz kakofonia demonicznych wrzasków, skowytów i jęków, słyszana tylko przez nią samą, napierająca z wszelkich sił na ochronne bariery strzegące jej przed popadnięciem w szaleństwo. Syreni śpiew Nienarodzonych, kuszący bezlikiem fałszywych obietnic, grożący wieczystą agonią, błagający o łaskę. A gdzieś w jego głębi nikłe echa astropatycznych projekcji, dzieła umysłów jej sióstr i braci wysyłających swoje wiadomości przez piekielną otchłań złowrogiej energii.

Temperatura w pomieszczeniu raptownie spadła, metalowe elementy mebli pokryły się cieniutką warstewką szronu, a z ust astropatów poczęły się unosić obłoczki gorącej pary. Zawieszone na piersiach astropatów złote orle amulety rozgrzały się w tej samej chwili namacalnie. Nie bacząc na te znajome sobie od dawna niedogodności Bellitta pochyliła się nad trzema krystalicznymi tabliczkami.

Pierwsza karta, wspomnienie istotnego elementu przeszłości. Środkowa, źródło bieżącego stanu rzeczy wywołanego przesłaniem pierwszej karty. I ostatnia, stanowiąca najważniejszy element układu. Tchnienie Boga, eteryczny wyznacznik tego, co miało się zdarzyć bądź co należało uczynić, aby zjednać sobie łaskawość Złotego Tronu.

Jak zwykle gdy sięgała do tarota czuła delikatną obawę. Jej zadaniem było wsłuchiwać się w głos imperatora, wypatrywać jego znaków. Wiedziała jednak, że niewiedza bywała błogosławieństwem. Tarot pozwalał na swobodną interpretację opartą na niczym więcej tylko na jej wiedzy i doświadczeniu. To niestety groziło błędami. A błędy... czyjąś śmiercią. Do tego byli jeszcze ci wszyscy wokół. Ludzie nie obdarzeni łaską Imperatora. Oni nazbyt często pozwalali sobie na nadinterpretację. Na pochopne decyzję. W ich prostych duszach zbyt mało było zaufania.

Wzięła głęboki oddech i przesunęła palcami po jednej z wyłożonych kart. To jednak nadal.. było jej zadanie...


Pierwsza karta, źródło bieżącego stanu rzeczy. Arystokrata, piątka Mandatio. Bogato odziany mężczyzna o rysach twarzy, które niegdyś mogły uchodzić za szlachetne, ale które na tabliczce kryształowej karty emanowały daleko posuniętą degeneracją. Wąskie, złowróżbnie zmrużone oczy i splecione w chciwym geście dłonie, które ściskały coś, co wydało się zmizerniałym czarnym kwiatem.


Na powierzchni drugiej karty zmaterializował się obraz, który poraził astropatkę lodowatym dreszczem - skłębiona masa energii przypominająca ocean z ledwie zarysowanymi ciemnymi sylwetkami pod wzburzoną powierzchnią wody: konturami nieokreślonych istot, które samymi liniami swymi kształtów wywoływały bolesne skurcze w piersiach mentatki. Karta Arcana Majoris w całym swym złowieszczym wydźwięku - Immaterium.


Nie bacząc na wibrujący w umyśle skowyt Nienarodzonych Bellitta odwróciła ostatnią płytkę i wstrzymała oddech czekając, aż jej projekcja pojawi się w jej myślach. Karta Excuterii, a na niej dziwnie znajoma postać, która od razu zwróciła myśli astropatki ku prezbiterowi Ramirezowi. Obraz majestatycznego Eksploratora na tle poszarpanego górskiego masywu, z zarysem lądownika za jego plecami.


Bellita odetchnęła ciężko wpatrując się we wróżbę. Karta Immaterium zawsze wywoływała w niej nieprzyjemne dreszcze. Zwiastowała niebezpieczeństwa… zdradę.
- To róża Bel. - Malechiel wyrwał ją z zamyślenia, wskazując na kartę arystokraty. Kobieta przytaknęła i skupiła wzrok na czarnym kwiecie.
- Nie obawiacie się, że ta karta jest obrócona? - Dodał Samiel wskazując na niepokojący układ karty.
- Bardziej niepokoi mnie karta Immaterium. - Przyznała się do swych obaw.
- A mnie to co znajduje się za tym masywem. To wygląda jak zorza Wielkich Burz. - Rzucił starszy mężczyzna.
- Zorza tuż za Ramirezem… - Bel podniosła niepewnie wzrok na swoich towarzyszy, a oni przytaknęli. - Zostawcie mnie… muszę to przemyśleć.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 21-01-2020 o 08:46.
Aiko jest offline  
Stary 20-01-2020, 23:20   #28
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, mostek Błysku

Zgromadzeni na mostku okrętu ludzie otaczali kręgiem masywny blok holoprojektora, wpatrując się uważnie w projekcję uruchomioną przez noszącego czerwonozłote szaty Garimedesa, naczelnego astrokartografa rodu Coraxów i jednego ze znaczniejszych rangą kapłanów Omnisjasza na pokładzie Tempesta.

Winter przesunęła spojrzeniem po mrowiu wielobarwnych punktów składających się w znajome jej słoneczne systemy. Adrantis Nebula, Marchie Drususa, Golgenna, Otchłań Hazerothu. Podsektory Calixisu tworzyły na jej oczach ogromną kolorową mapę całego sektora, obracając się powoli wewnątrz swoich gwiezdnych sfer, przykuwając wzrok deskryptorami nazw i ikonami definiującymi stopień znaczenia strategicznego. Guwernantki dbające o wykształcenie Winter nie uważały co prawda astralnej kartografii za niezbędny element edukacji młodej szlachcianki, ale zadbały o to, by posiadła podstawy tej wiedzy. To dlatego bez trudu rozpoznawała fragmenty prezentowanej przez techkapłana mapy.

Nie tylko ona wiedziała, na co spogląda. Dwudziestu członków najbliższej świty dziedziczki znało w mniejszym lub większym stopniu podstawy astrokartografii i orientowało się bez trudu w szczegółach prezentacji.

- Informacje umieszczone w tym briefingu pochodzą z wielu źródeł - oznajmił stojący po przeciwnej co Garimedes stronie holoprojektora Christo Barca - Archiwa Umboldta, biblioteka Saula, słono opłacona wiedza infobrokerów w Port Wander. Niektóre z tych danych budzą wątpliwości, niektórych nie dało się zweryfikować, chociaż dołożyłem starań, aby odsiać jak najwięcej kłamstw od prawdy.

Na dany przez seneszala znak astrokartograf wprawił olbrzymią mapę w ruch i setki kolorowych obiektów zaczęły się przemieszczając w ułamku chwili wewnątrz holosfery, znikać poza krawędzią zmieniającej skalę projekcji. Spoglądająca na hologram Winter odniosła wrażenie jakby obserwowała uciekające przed nią stada wielobarwnych ryb.

W środku holoprojekcji pojawiły się na chwilę układy Marchii Drususa, ale po sekundzie i one zniknęły. Mapa wciąż się powiększała ukazując coraz więcej szczegółów podsektora, dopóki nie zatrzymała się na projekcji systemu Rubycon II oraz chorobliwie barwnej kosmicznej zorzy zarysowującej zmienne granice Wielkich Burz.

- Już ponad dwa tysiące lat temu Abenicus Benetek z Navis Nobilite sformułował mało wiarygodną teorię jakoby w litej zaporze Burz na krańcu Marchii Drususa istniało ukryte przejście umożliwiające podróż ku Gwiazdom Halo - wyraźny i dźwięczny głos seneszala niósł się po całym mostku - Jego ezoteryczne wskazówki pobudziły wyobraźnię wielu ówczesnych Wolnych Kupców wiodąc ich ku pewnej zgubie, bo chociaż wiry Osnowy pochłonęły niezliczone istnienia, dopiero w roku 997 ubiegłego tysiąclecia posiadaczka Gwarancji Kupieckich Purity Lathimon dokonała czegoś niezwykłego. Na własną rękę wyznaczyła korytarz oferujący bezpieczną drogę przez Burze i nie tylko przedostała się na drugą ich stronę, ale i powróciła z powrotem do Imperium. Wieść niesie, że cała jej załoga popadła w szaleństwo, a ona sama sprzedała mapy korytarza i zniknęła bez śladu. Potwierdzenie tych informacji jest niemożliwe, bo tyczą się one wydarzeń sprzed dziesięciu wieków. Traktuję je jako nieistotne dla sedna tej odprawy spekulacje.

Astrokartograf ponownie zmienił ustawienia mapy, zogniskował ją na oleistych wirach Burz i kilku jaskrawych punktach, które zaczęły pulsować w ich wnętrzu.

- Paszcza to jedyne w obecnej chwili stabilne przejście przez sztormy Osnowy - kontynuował prezentację Christo - Jeśli istnieją inne, to albo stanowią skrzętnie strzeżoną tajemnicę albo dotąd nie zostały odkryte. Według infobrokerów z orbitala, Wraitha Umboldta oraz Jonquina Saula tylko poprzez Paszczę można się przedostać na drugą stronę Burz, do zaginionych światów na krańcu galaktyki. Sygnatury umieszczone na holosferze to Stacje Przejścia, bezpieczne punkty skokowe ukryte wewnątrz korytarza, oferujące możliwość postoju w rzeczywistym wymiarze, kiedy na szlak napierają zbyt silne zawirowania Osnowy. Bo nie miejcie złudzeń, że to wciąż bardzo niebezpieczny korytarz. Nawet w obecnych latach wciąż znikają tam okręty, wciąż pękają Pola Gellara. Wiele źródeł potwierdza, że żywioły Immaterium w tym miejscu są prawdziwie monumentalne.

Barca spojrzał na stojącą przy holoprojektorze Alecto Xan’Tai, uniósł wymownie brwi. Bladoskóra Nawigatorka skinęła w odpowiedzi głową i chociaż ograniczyła się tylko do tego gestu, dała wszystkim do zrozumienia, że przestroga seneszala była zasadna.

-W roku 55 tego tysiąclecia Lord Gubernator Calixisu oraz jego sukcesorzy otrzymali od Wysokiej Rady Terry dziedziczne prawo do nadawania Gwarancji Kupieckich pozwalających na eksplorację, eksploatację oraz zasiedlanie Ekspansji Koronusa. Od tego momentu rozpoczęła się usankcjonowana penetracja Gwiazd Halo. Zapamiętajcie tę datę, a raczej okres dzielący ją od dzisiejszego dnia. Blisko dziewięćset pięćdziesiąt lat. Później wyjaśnię, dlaczego to ważne.

Seneszal umilkł na chwilę, zawiesił głos w teatralny sposób. Na mostku zapadła cisza zakłócana jedynie basowym pomrukiem holoprojektora i popiskiwaniem rozlicznej aparatury Błysku.



Drodzy gracze, oto pierwsza z dwóch, a być może nawet trzech części składających się na briefing prowadzony przez Christo. Fabularki te mają Wam przybliżyć astrolokalizację, geopolitykę i niebezpieczeństwa utożsamiane z Ekspansją Koronusa. Podzieliłem odprawę na kilka części, ponieważ to obszerny materiał i trudno napisać jego całość w jeden wieczór. Ciąg dalszy jutro.



 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 21-01-2020 o 07:27. Powód: Stylistyka
Ketharian jest teraz online  
Stary 21-01-2020, 22:51   #29
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, mostek Błysku

- Większość z pierwszych penetrujących tę przestrzeń Kupców przypłaciła swe ambicje życiem. Nie powinno to dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że działali praktycznie na oślep i na dodatek odcięci od baz zaopatrzeniowych Burzami. Przyczółek został zbudowany dopiero w roku 410, do tego czasu wszyscy eksploratorzy pozostawali całkowicie uzależnieni od zasobów Port Wander. Przeczesywali Gwiazdy Halo kierując się wskazówkami Tarota, skupiskami emocjonalnych sygnatur wyczuwalnych w Osnowie, transmisjami radiowymi, w końcu błogosławieństwem Boga. Ekspansja Koronusa jest nękana sztormami Osnowy nie tylko w obrębie Wielkich Burz, ale w ich głębi kotłują się pomniejsze anomalie, znacząco utrudniające nawigację.

Alecto Xan’Tai ponownie skinęła głową, wpatrując się z posępną miną w holograficzną projekcję.

- Przełomu dokonał Kapitan Sebastian Winterscale około roku 188. To on odkrył skupiska systemów słonecznych w głębi Ekspansji i rozpoczął ich intensywną eksploatację, dzięki czemu położenie znanych mu planet zaczęło wyciekać do osób trzecich, głównie wskutek niedyskrecji załóg okrętów wynajmowanych do wspierania rodowej flory Winterscale.

Pusta dotąd przestrzeń holoprojekcji poza ścianą Wielkich Burz wypełniła się zbiorami sąsiadujących ze sobą układów gwiezdnych, osadzonych w sferach zabarwionych na różne kolory w celu podkreślenia odrębności ich skupisk. Christo wyciągnął przed siebie metalowy wskaźnik, zagłębił jego czubek w jedną z podświetlonych sfer.

- Światy Winterscale to najbardziej znana część Koronusa. To zaledwie kilka planet o publicznie ujawnionej lokalizacji, ale plotka głosi, że ród Winterscale wciąż zdołał zachować w tajemnicy istnienie kilku innych, a te znane już wszystkim okazały się źródłem ogromnego profitu, zwłaszcza zasobny w złoża bardzo rzadkich minerałów Oddech Lucina czy pełen krwiożerczych drapieżników Burnscour, eksportujący rękami łowców bestii niezwykle okazy zarezerwowane dla najbardziej eksluzywnych cyrków i gladiatorskich aren Calixisu. Co więcej, to właśnie w obrębie Światów Winterscale odkryto pozostałości po dawno temu wymarłej nieznanej rasie ksenosów, nazwaną Dominium Egarańskim.

- Nic tak nie raduje Imperatora jak śmierć ksenosa - oświadczyła z nienawistnym zadowoleniem Amelia de Vries - Nie sposób wyobrazić sobie boskiej ekstazy towarzyszącej wymarciu całego gatunku. Chwała mu za uwolnienie nas od tego egarańskiego plugastwa.

Przez mostek przelała się fala pomruków aprobaty. Christo skwitował słowa arcymilitantki kiwnięciem głowy, wymienił ledwie dostrzegalne spojrzenie z prezbiterem Ramirezem.

- Mamy powody do radości - rzekł seneszal - Po tej pradawnej cywilizacji pozostały wyłącznie zasypane pustynnymi piaskami puste budowle. Lecz z drugiej strony nie wpadałbym w nadmierną egzaltację. Jeden wymarły gatunek ksenosów wiosny nie czyni. Ekspansja nie jest jeszcze całkowicie uwolniona od jarzma obcych. A teraz pozwólcie, że powrócę do wątku, z którego tak nieoczekiwanie zboczyliśmy.

- Proszę o wybaczenie - arcymilitantka kiwnęła krótko głową - Poczucie świętego obowiązku tępienia ksenosów czasami mnie ponosi.

- Jak już wspomniałem, Światy Winterscale to prawdopodobnie najbardziej uczęszczana część Ekspansji, ale nie jest wcale bezpieczna - podjął swój wywód seneszal - Co więcej, wbrew swej nazwie nie należy wyłącznie do tego rodu. W przestrzeni wokół tych planet toczy się zaciekła wojna o wpływy i bogactwa, a biorą w niej udział najpoważniejsi gracze Koronusa. Rody Winterscale i Chorda. Pomniejsi Wolni Kupcy wspierają jedną z tych frakcji w zamian za protekcję i kontrakty. Pojęcie neutralności wydaje się tam nie istnieć, bo ktoś pozbawiony protekcji staje się łatwą zdobyczą. Calligos Winterscale i Aspyce Chorda posiadają floty, które mogłyby stawać w szranki ze szwadronami imperialnej marynarki. Tylko Saulowie albo Umboltowie mają dość wysoką reputację, by nie musieć się obawiać napaści.

W górnej części holoprojekcji zapaliły się kolorowe insygnia rodowe Winterscale i Chorda, obracające się powoli wokół własnej osi.

- Infobrokerzy sugerują, że agresorem w tym konflikcie jest dynastia Chorda. Podobno Aspyce próbuje wydrzeć Calligosowi znaczącą część zysków płynących z handlu nephium, aby pokryć straty powstałe wskutek utraty osadniczych kolonii w skupisku Nowych Światów.

Wskaźnik Barcy przesunął się na inny fragment mapy Ekspansji, usytuowany relatywnie blisko Paszczy.

- To stosunkowo niedawno odkryty i otoczony złą sławą obszar Koronusa - seneszal pochylił się nad projekcją wpatrując się w podświetlone na zielono kontury zbioru gwiazd - Podobno z winy pomniejszej burzy Osnowy zwanej Kotłem, permanentnej i znacząco utrudniającej tranzyty przez Morze Dusz. Ród Chorda założył tam kilka kolonii, podobnie jak paru innych posiadaczy Glejtu, ale prawie żadna się nie utrzymała. Nie udało mi się zdobyć potwierdzonych informacji na temat źródła tych porażek. Niektórzy twierdzą, że to przekleństwo tego miejsca, że nie bez powodu pozostawało ono tak długo ukryte przed imperialnymi eksploratorami i że coś nie chce, abyśmy tam osiedli. Tak czy owak, dotarcie w ten fragment Ekspansji pozostaje ekstremalnie trudnym wyzwaniem i jest praktycznie niemożliwe bez wspomożenia się dokładnymi mapami Navis Nobilite.

Spojrzenie Christo przesunęło się na oblicze Alecto Xan’Tai. Wyczuwając wzrok mężczyzny, Nawigatorka odwzajemniła spojrzenie Barcy, a kąciki jej ust zmieniły ułożenie sugerując skrywaną irytację.

- Konsulariusz potwierdził te informacje - rzekła po chwili namysłu - Nasze mapy Morza Dusz w obrębie Nowych Światów są bardzo… niekompletne. Aspyce Chorda zawarła wieloletni sojusz z Domem Benetek. Ich mapy są zapewne najdokładniejsze, ale z wiadomych względów pozostają dla nas nieosiągalne.


Drodzy gracze, oto obiecana druga część briefingu seneszala.


 
Ketharian jest teraz online  
Stary 26-01-2020, 13:20   #30
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
12 Martius 816.M41, mostek Błysku

Wskaźnik seneszala znów się przemieścił w powietrzu, a dotknięta nim sekcja hologramu została podświetlona na fioletowo.

- Przeklęte Demesne - powiedział Barca - W Port Wander krążą na temat tego skupiska złowieszcze opowieści. To rozległy i bardzo kiepsko zmapowany obszar. Zabobonni marynarze przypisują mu wszystko, co najgorsze: wyjałowione puste układy planetarne z umierającymi słońcami w centrum, zaburzenia pływów Immaterium, plagi zbiorowego obłędu, wreszcie niebezpieczeństwa czyhające ze strony orków we wszystkich bez mała zakątkach Koronusa.

- Nie ma chyba miejsca we wszechświecie, które wolne byłoby od tych stworów - warknął Tytus Garlik zaciskając dłonie w pięści. Seneszal skinął na ów widok głową, kątem oka dostrzegając pełne aprobaty spojrzenie, które posłała Nadsternikowi Amelia de Vries.

- Zielonoskórzy nie są jedynymi obcymi, którzy kalają te zapomniane światy swymi plugawymi stopami - oznajmił Christo - Plaga ksenosów w Ekspansji daleka jest od ostatecznego wyeliminowania. Lecz do tematu obcych gatunków jeszcze nawiążę. Jeśli o Demesne idzie, tak naprawdę nie wiadomo, co się tam kryje. Bardzo niewiele okrętów tam dotarło, a sporo z nich również nie wróciło. Po tym jak Balastus Irem został stracony przez Inkwizycję za prawdopodobnie odkrycie czegoś, czego człowiek nie powinien był widzieć, mało kto ma odwagę przyznać, że penetrował tamte strony Ekspansji, ale istnieją uzasadnione spekulacje, że muszą tam istnieć planety zdolne do podtrzymania podstawowych form życia. Dowodem na to są migracje orków nadciągające z głębi Demesne. Myślę, że wiele mógłby nam na ten temat powiedzieć Wrath Umboldt, ale powszechnie wiadomo, że skrzętnie ukrywa on historię swojej wyprawy do tej gromady.

Winter przywołała w myślach wspomnienie szorstkiego, aczkolwiek względnie przyjaznego Kupca, który zaprosił ją wraz ze świtą kilka tygodni wcześniej na pokład swego krążownika w Stacji Przejścia.

- Umboldt faktycznie nie wspomniał ani słowem o eksploracji Demesne - oznajmiła dziedziczka próbując przypomnieć sobie treść odbytych z sędziwym Kupcem rozmów - Nie pamiętam też, żebym czytała coś na ten temat w otrzymanych od niego archiwach.

- Nie ma w nich żadnej wzmianki o tej gromadzie - potwierdził jej przypuszczenia seneszal - Plotki głoszą, że znalazł gdzieś tam miejsce, w którym dokonała żywota większość jego załogi, a on sam uznał się za przeklętego przez Imperatora. Myślę, że powiedziałem już dość wiele, by móc przejść do następnego gwiezdnego skupiska.

Mężczyzna wskazał znacznikiem kolejny zbiór świetlnych punktów, podświetlony przez techadepta Garimedesa na jasnoczerwono.

- Niepojęte Głębie. Gwiezdne skupisko na prawdopodobnym krańcu Koronusa i jednocześnie krańcu naszej galaktyki. Nie wiadomo o nim praktycznie nic albo wiedza ta jest skrzętnie ukrywana. Światło Astronomicanu podobno prawie tam nie dociera. W tawernach Port Wander szepcze się o całkowicie wymarłych planetach, niezdatnych do kolonizacji. Ale ostatnie wydarzenia dowiodły, że jednak tli się tam życie. Odrażające i wrogie nam życie.

W opanowanym spokojnym tonie seneszala pojawiła się czytelna nuta nienawistnych emocji.

- Żyją tam obcy, którzy nie wahają się atakować układów gwiezdnych poza Niepojętymi Głębiami. Rak’Gole, wstrętna i całkowicie nam obca forma rozumnego życia, krwiożercza i bezlitosna. Potrafią budować kosmiczne okręty i podróżować w Osnowie, niszczą nasze kolonie, atakują statki. Przypominają skrzyżowanie pajęczaków z humanoidami, aczkolwiek termin humanoid jest w tym przypadku naprawdę naciągany. Wiem to, ponieważ nie dalej jak wczoraj miałem sposobność ujrzeć Rak’Gola na własne oczy.

Przez mostek przebiegła fala pełnych niedowierzania pomruków, zduszonych przekleństw i błagań o boską protekcję. Jedynie Winter zachowała absolutnie stoicką minę, ale jej oczy przeszywały seneszala niczym włócznie wykute z syntetycznego lodu. Widząc jej minę Barca postanowił nie przedłużać chwili teatralnego milczenia.

- Leon Thibaut, jeden z pomniejszych sprzymierzeńców Calligosa Winterscale, zaprezentował wczoraj w Złotej Komnacie truchło Rak’Gola, zatopione jako trofeum w bloku żywicy. Widziałem je na własne oczy, dlatego wiem już, że w przerażających opowieściach o tych ksenosach kryje się wiele prawdy.

- Chciałbym zobaczyć tego stwora - oznajmił Tytus Garlik, a Amelia de Vries i kilku innych uczestniczących w spotkaniu załogantów poparło jego słowa okrzykami aprobaty.

- To niestety niemożliwe - odparł Christo - Arcydiakon Mefistofel poczuł się zbrukany obecnością tego trofeum na imperialnej ziemi. Zarekwirował truchło w celu natychmiastowego zniszczenia, a także zażądał stu tysięcy geltów zadośćuczynienia za obrazę uczuć religijnych. Thibaut nie miał wyjścia, musiał mu ulec.

- Zapłaci sto tysięcy odszkodowania dla Kościoła? - upewniła się Winter.

- Tak - potwierdził Christo zdając sobie sprawę jak wielkie wrażenie na wszystkich musiała wywrzeć ta kwota - Niemniej mój informator twierdzi, że będzie go na to stać. Jego zamożność rośnie z miesiąca na miesiąc, co samo w sobie jest dowodem na to jakie bogactwa muszą się kryć w głębi Ekspansji.

- Jak widać, są dobrze strzeżone - warknął Nadsternik - Zielonoskórzy i Rak’Gole. Na co jeszcze powinniśmy być przygotowani, seneszalu?

- Przede wszystkim na zakusy rywalizujących Wolnych Kupców. W Ekspansji trwa bezpardonowa walka o pozycję i wpływy. Jeśli wejdziemy komuś w drogę poza granicami Imperium, przestajemy być chronieni prawem Tronu. W tak mało zbadanej przestrzeni można nigdy nie odnaleźć zniszczonych kosmicznych wraków. Nie powinniśmy zapominać, że dokładnie tak wyglądała niegdyś eksploracja Ekspansji Calyxu. Ci, którzy wówczas zdecydowani byli na wszystko dla umocnienia swego statusu, położyli później fundamenty pod społeczne elity Sektora Calixis, założyli najpotężniejsze obecnie calixiańskie rody. Skromność nie pozwala mi zbyt długo nad tymrozmyślać, ale nawet ja, człowiek ogromnie pragmatyczny i zaprzysięgły realista, potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której przyszły Lord Gubernator Sektora Koronus będzie nosił nazwisko rodowe Corax.

Tym razem cisza objęła mostek w swe władanie na znacznie dłuższy czas.

- Plotki sugerują obecność kryminalistów żerujących na szlakach handlowych, również tych oddających cześć Mrocznym Bogom. Nie miejmy złudzeń, Chaos również próbuje zapuścić korzenie w Ekspansji, a może mieć ku temu mnóstwo sposobności. Nieskoordynowane poczynienia Missionarus Galaxia i brak solidnych struktur Imperium sprawiają, że heretycy mogą się czuć w Koronusie bezkarnie. I jakby usankcjonowana wojna przeciwko nim nie była sama w sobie wyzwaniem, każdy bogobojny obywatel Złotego Tronu musi mieć jeszcze baczenie na zdradzieckie poczynania eldarskich piratów. Na sam koniec zaś trzeba liczyć się z siłami zupełnie nieznanymi.

Wskaźnik Christo przesunął się na zewnętrzny kraniec projekcji, podświetlił na barwę jaskrawej czerwieni fragment stykający się bezpośrednio z pustką przestrzeni poza Mleczną Drogą.

- To Pękliny Hecatonu. Ostatni obszar naszej galaktyki przed niezbadaną pustką dzielącą nas od innych gwiezdnych Mlecznych Dróg. Nikt nie wie, co tam leży. Nikt stamtąd dotąd nie powrócił. Jak Demesne i Głębie uchodzą za prawie niezbadane, tak Pękliny są całkowitą zagadką. To systemy słoneczne tak niewyobrażalnie stare, że ich gwiazdy już umarły. Panuje tam całkowita ciemność, a fantastyczne opowieści snują dywagacje o prastarych uśpionych siłach, które tkwią w letargu czekając, aż ktoś je przebudzi ku swej własnej zgubie. Mówi się, że Osnowa jest tam bardzo niestabilna, ale jak już wspomniałem, brak jakichkolwiek wiarygodnych informacji o tej części Koronusa.

Praktycznie cała projekcja przybrała już kontrastujące ze sobą barwy zaznaczające obszary wskazanych do tej pory gwiezdnych skupisk. Tylko jeden fragment wciąż pozostawał zaciemniony i to ku niemu seneszal skierował wskaźnik, a wówczas zapalił się szmaragdową aurą.

A sam Christo zrobił coś, na co praktycznie nigdy sobie nie pozwalał i co niektórych zgromadzonych na mostku wprawiło w szczere osłupienie.

Uśmiechnął się.

Drodzy BG, to trzecia i przedostatnia część odprawy na mostku. Więcej szczegółów za chwilę w wątku technicznym.


 
Ketharian jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172