Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2020, 22:37   #11
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
dialog pisany wspólnie z Nami

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=0ymbJEJrBzo[/MEDIA]

Nyrhe wygodnie rozsiadł się w fotelu pierwszego pilota i zaczął oswajać z kokpitem. Musiał szybko przyswoić sobie jego budowę, bo w razie zagrożenia powinien reagować intuicyjnie i przede wszystkim szybko. Co prawda konstrukcje wszystkich statków były do siebie podobne, jednak trudno było znaleźć identyczne panele sterowania z dwóch różnych modeli statków, nawet modeli skonstruowanych przez te same zakłady. A o ile Vicall się nie mylił, nigdy nie miał okazji latać produktem firmy, która stworzyła tego rzęcha.

Nauka przebiegała wolno, bo łowca zastosował metodę eliminacji. Jeśli ten przycisk jest do jednego, a ten do drugiego, to ten ostatni może robić to, albo to. A nie, to robi ten przełącznik, więc zostaje tylko to. Nie dane mu jednak było poświęcić na naukę zbyt wiele czasu, albowiem niedługo po jego przybyciu na statek wparował Ejbi, który żywiołowymi piskami próbował, najwyraźniej jak najszybciej, przedstawić raport ze swoich działań szpiegowskich. Niestety przy okazji okazało się, że większość tych działań była wymierzona w jego pana, a konkretnie w odkrycie jego aktualnego położenia. Nyrhe zanotował w pamięci by przy najbliższej okazji postarać się o parę lokalizatorów. Jeden dla droida i jeden dla niego samego, tak by obaj zawsze wiedzieli gdzie jest ten drugi.

Z samej opowieści droida nie dało się wynieść zbyt wiele, choć pojawiła się pewna poszlaka, że Rogaty jest tylko zwykłym napaleńcem, któremu zapewne marzy się trójkącik na statku dryfującym po przestrzeni kosmicznej. Nyrhe nie znał przyjaciółki Neri, tej Nautolanki, ale byłby skory się założyć o sporą sumkę, że nie dojdzie ani do trójkącika, ani do kontaktu jeden na jeden. I to zapewne w żadnym możliwym zestawieniu. W zasadzie spośród mężczyzn na tym statku największe szanse na powodzenia miał zapewne Ejbi, o ile droidowi można było przypisać jakąś płeć.

Wkrótce zjawił się też rzeczony Iktotchi, który przywitał Nyrhego kwaśną miną. Być może ucieszył się, gdy go nie zobaczył na lądowisku, wraz z resztą i teraz na jego widok poczuł zawód, a może po prostu zirytował się, że fotel pierwszego pilota jest już zajęty. Trudno było orzec, bo nie powiedział ani słowa. Zresztą wszystko jedno. Vicallowi wystarczyła satysfakcja z utarcia mu nosa.

Najgorszy był jednak fakt, że Rogaty mianował się drugim pilotem i nawigatorem przy okazji, skutkiem czego sporą część lotu Nyrhe będzie się musiał z nim męczyć. Póki co jednak to on sterował. Wyłączył ster drugiego pilota i wyprowadził statek na orbitę. Tam miała miejsce narada całej drużyny co do sposobu pokonania pierwszego etapu podróży.

- Chociaż z taką twarzą Rogaty powinien wychodzić na zewnątrz dopiero po zmierzchu, to w tej sprawie się z nim zgadzam - zakomunikował pozostałym Nyrhe. - Trasa przez Velusię jest lepsza, chociaż poświęcimy na nią więcej czasu.

- Nyrhe. Vicall. - usłyszeli głos Neri...


- Ani słowa - ostrzegł Ejbiego, gdy zostali sami.

W środku aż się cały gotował i ledwie się powstrzymywał by w coś nie przywalić, a z racji, że uderzenie w ścianę mogłoby się skończyć złamaniem kości, naturalnym wyborem wydawał się droid. Tylko że Nyrhe nie chciał go niszczyć. Ta bezsilność dobijała go jeszcze bardziej. Nie mógł nawet wyładować swojej złości!

Jak ona śmiała tak się do niego odzywać? Po tym jak przeprosił, jak wyciągnął w jej stronę rękę? Stoopa obiecał jej oddać całą swoją wypłatę za to podrzędne zadanie! A ona zachowywała się jak obrażony smarkacz! Karabast! Smarkacz, którym przecież była...



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PwX_pJ-cwP4[/MEDIA]

Dwa lata wcześniej...

Nie cierpiał takich zadań. Wiedzieli tylko tyle, że ich cel pojawi się w swoim mieszkaniu, ale mógł to zrobić dziś, a mógł też za tydzień. Jeśli się nie pospieszy, to Nyrhe nie zdąży wziąć drugiej fuchy i czym wtedy spłaci Macratha? W każdym razie wynajęli jakąś norę po drugiej stronie ulicy, aby móc stamtąd obserwować mieszkanie ich przyszłej ofiary. A mówiąc "wynajęli", Nyrhe miał na myśli, że wparowali do mieszkania jednemu drobnemu złodziejaszkowi, którego związali i zamknęli w łazience. O ile mógł ocenić, ta metoda niezbyt przypadła Twi'lekance do gustu.

Oderwał oczy od makrolornetki, którą od jakiejś godziny lustrował wieżę naprzeciwko. Spojrzał na siedzącą w fotelu dziewczynę. Była młoda, gdzieś na granicy dorosłości. On sam nie był od niej wiele starszy. Przede wszystkim jednak była bardzo piękna, nawet jak na Twi'lekankę. Było w niej coś, co nie pozwalało oderwać wzroku. Jej jasna skóra zdawała się być bardzo delikatna, a w złotych oczach można się było zatracić. Nyrhe zastanawiał się, czy uda mu się to zadanie uczynić nieco przyjemniejszym.

- To jak się właściwie nazywasz? - spytał, z żalem odwracając się z powrotem w kierunku okna.

- Nerin’hashee - odpowiedziała na jednym wdechu, podkulając nogi tak, aby stopami opierać się o siedzenie fotela, a brodą o kolana.

- Nera… Nire… Nerieha… Jak?! - mężczyzna spojrzał zdziwiony na Twi’lekankę.

- Wystarczy Neri, jeśli nie możesz zapamiętać. - dodała polubownie i posłała mężczyźnie lekki uśmiech. Czuła się trochę jak piąte koło u wozu, kiedy widziała, że on coś robi. Była taka zielona, że aż czuła się głupio.

- Neri - powtórzył, jakby sprawdzał jak to brzmi. - Nawet ładnie - uznał przykładając znów makrolornetkę do oczu. - Mów mi Nyrhe.

- Mogę… jakoś pomóc? Wiesz… Rozumiem, że mi nie ufasz, więc wolisz samodzielnie, ale mimo wszystko ja też tutaj jestem i…
- dziewczyna nieśmiało starała się coś przekazać. Problem tkwił w tym, że niestety sama nie była pewna co konkretnie. - ...Raczej umiem obserwować. Właściwie to wiele razy to robiłam. Nie spieprzę tego przecież.

- Będziesz obserwatorem, gdy przyjdzie twoja kolej
- Vicall odparł znudzonym tonem. - Gość może się tu pojawić lada chwila, a może za kilka dni. Po to jesteśmy tu we dwoje, żeby obserwować na zmianę. A zmiany będą następować co cztery godziny - spojrzał na chronometr - Jeszcze trzy godziny do twojej. Odpocznij, zjedz coś, możesz spróbować się zdrzemnąć.

Neri zwinęła usta w smutną podkówkę. “Nie lubi mnie”, pomyślała. “Traktuje mnie jak dziecko”. Siedziała więc i patrzyła na niego. Nie odezwała się, aby nie rozpraszać Łowcy. Pewnie by go tylko irytowała. Chciała raczej pokazać się z lepszej strony, ale Nyrhe zdawał się być wystarczająco doświadczony, aby nie uwierzyć w profesjonalizm Neri. Musiała pomyśleć jak udowodnić swoją wartość. Póki co szło jej to kiepsko. Nawet sposób przejęcia mieszkania jej się nie podobał, a może powinien? Może gdyby zareagowała inaczej wtedy, to teraz traktowałby ją jak równą sobie? Szkoda, że już się tego nie dowie.

- Długo robisz w tym biznesie? - spytał Nyrhe, wciąż patrząc przez okno. - Skąd w ogóle pomysł na zostanie łowcą?

- Parę lat
- skłamała bez zastanowienia - Zwykle pracuję sama. Tak jest łatwiej - dodała już bez kłamstw, aby trochę podbudować swój autorytet. - A ty?

- Parę lat mówisz?
- Nyrhe zignorował pytanie dziewczyny. - Wiesz jaki jest minimalny wymagany wiek członka gildii?

Na początku omal jej serce przez gardło nie wyskoczyło. Musiała się zastanowić. Po pięciu sekundach odpowiedziała:

- Nie wiedziałam, że każdy ma legalne papierki - uśmiechnęła się półgębkiem i wzruszyła niedbale ramionami, wstając z fotela. Wyprostowała się przeciągając ponętne ciało i zgrabnym krokiem poczęła przechadzać się po pomieszczeniu - Cóż, mój błąd. Nie sądziłam, żeś taki prawy człowiek - zerknęła z ukosa na zakneblowanego mężczyznę, dosłownie na sekundę.

Czując ruch za plecami, Nyrhe odwrócił się, a widząc zmysłowe ruchy Twi'lekanki, zawiesił na niej wzrok dłużej niż zamierzał.

- Więc ty jesteś z tych, którzy pracują dla gangów i karteli, co? - ton jego głosu wskazywał na lekkie rozbawienie. - Na Coruscant już tak kiepsko w tej materii, że zaczynają zatrudniać dzieci? To dlatego przerzuciłaś się na legalne zlecenia?

- Może wcale nie jestem dzieckiem
- “dobra Neri, on nie wie że ledwo skończyłaś siedemnaście, więc możesz jechać” - Dobrze wyglądam. Zawsze warto mieć wśród ludzi kogoś, kto rozprasza i odwraca uwagę - odpowiedziała z pomrukiem w głosie. Ciekawe było to, że początkowa nieśmiałość dziewczyny jakby się rozproszyła. Zmiana strategii? A może po prostu sobie z nim pogrywała?

- Nie odpowiada ci moje towarzystwo, Nyrhe? - zapytała odwracając głowę w jego stronę, w momencie kiedy akurat się na nią gapił. Potem szybko przerzuciła wzrok na widok za oknem. - Jakiś mało skupiony jesteś. - stwierdziła z rozbawieniem w głosie. - Lubisz “dzieci”, że tak się mi przyglądasz?

- Sama powiedziałaś, że dobrze wyglądasz i odwracasz uwagę
- odpowiedział Nyrhe z uśmiechem. - I na pewno nie wyglądasz jak dziecko. Raczej jak ktoś, kto parę lat temu był dzieckiem.

Twi’lekanka uśmiechnęła się pod nosem. Póki co chyba dobrze jej szło. Uwierzył, że wcale nie jest taka młoda, na jaką wygląda. Całe szczęście, że nie wiedział, czym zajmowała się jeszcze niecały rok temu. No chyba, że ją tam widział…

- Od dawna jesteś na Coruscant? - zapytała dla pewności.

- Jakieś dwa miesiące, a co? - Nyrhe wrócił do obserwowania mieszkania celu.

- Nic konkretnego. Po prostu wypowiadasz się tak, jakbyś się tu urodził, a w rzeczywistości widać, że mało wiesz - podsumowała go słodkim tonem - Oczywiście nie krytykuję cię. Na pewno masz sporą wiedzę. Pewnie większą niż ja - spauzowała tylko na moment, aby podejść za jego plecy i wysunąć głowę nad jego ramię, blisko ucha mężczyzny. - Wyglądasz na starego - dodała tonem pochlebnym, udając, że miał to być komplement a propos jego doświadczenia.

- Trzy lata do emerytury - Nyrhe skwitował kwaśno, chociaż oddech dziewczyny na jego szyi zadziałał dziwnie pobudzająco. Znów odstawił makrolornetkę i spojrzał na Twi’lekankę. - Zdaje mi się, czy próbujesz tu coś ugrać? - spytał łagodnym tonem.

Brew dziewczyny lekko drgnęła. Wyprostowała się i cofnęła o pół kroku.

- Co na przykład? Nikt normalny nie zrobiłby z siebie żywej tarczy aby mnie chronić - wzruszyła ramionami i ponownie zaczęła wędrować po pokoju - Ani nie oddałby mi swojej wypłaty. W sumie co mogę zyskać u takiego dziadka jak ty? - zastanowiła się na głos. - Implanty? - mruknęła w zamyśle obchodząc fotel. Każdy jej krok wprawiał biodra w przyciągające uwagę kołysanie - Przedwieczny blaster z zacinającym się spustem? - oparła ręce o oparcie fotela, przez co jej piersi wyraźnie się uwydatniły - Nie wydaje mi się, abyś mógł być moim celem. Póki co mam tylko to zadanie, na którym nam obojgu zależy i raczej nic więcej z tej współpracy nie wyciągniemy. Żadnych innych profitów prócz kasy. Mylę się? - zawiesiła na nim spojrzenie złocistych oczu.

Nyrhe przez chwilę przypatrywał się ponętnemu ciału dziewczyny. Na jej długie pytanie odpowiedział tylko wzruszeniem ramion i odwróceniem się znów w stronę okna. Nie przyznałby tego na głos, ale poczuł się dotknięty uwagami Twi’lekanki. Dziwne…

“Udało się. Ugrałam to!”, dziewczyna zatriumfowała wewnętrznie. Teraz dopiero zaczęły rozpierać ją emocje. Podekscytowała się. Musiała ruszyć z miejsca i ponownie obejść pokój, aby za plecami mężczyzny odwalić taniec radości i zdjąć z twarzy tę poważną minę. Nacieszyła się jak głupia gdy nie patrzył, a następnie powróciła na fotel, kiedy już trochę się rozładowała. Ciężko jest być profesjonalnym wulkanem, naprawdę trudne zadanie.
Nie chcąc mu dłużej przeszkadzać, zamilkła siedząc wygodnie i rozmyślając nad kolejnymi ruchami. Wszystko po to, aby Nyrhe ją zaakceptował i jej zaufał. Zależało jej.

- Może się zdrzemnij? Obudzę cię, jak przyjdzie twoja kolej - głos Nyrhego stał się dziwnie obojętny, wręcz zimny.

- Dziękuję. Nie jestem senna. Właściwie, to nawet czuję się pobudzona. - przyznała z zadowoleniem w głosie. Nic nie wskazywało na to, aby jego ton głosu choć trochę ją dotknął czy skłonił do przemyśleń - Mogę cię zastąpić. Może chcesz wyjść? Po cokolwiek? - zaproponowała uprzejmie.

- Dopiero tu przyszliśmy - zauważył Nyrhe.

- I co w związku z tym? - odbiła piłeczkę.

- W związku z tym nigdzie się nie wybieram. Zresztą co byś zrobiła, gdyby podczas mojej nieobecności zjawił się nasz cel?

-Aha, ok, załapałam aluzję
- Neri przewróciła oczami. Usiadła bokiem do oparcia i wywaliła zgrabne nogi poza podłokietnik. Odwróciła tym samym wzrok od mężczyzny. Zamilkła.

- Och, czyżbym cię uraził? - spytał, uśmiechając się lekko.

- Znam swoją wartość - rzuciła niedbale w odpowiedzi - Ty nie musisz się co do niej przekonywać. - Neri wyjęła z torby datapada, którego ułożyła sobie na udach. Wciąż nie zwróciła uwagi na człowieka.

- Skoro tak mówisz - Nyrhe nadal obserwował przez makrolornetkę.

Nerin’hashee potraktowała człowieka jak powietrze, całkowicie skupiając się na ekranie swojego datapada. Klikała bezgłośnie i nie otwierała żadnych plików dźwiękowych, więc Nyrhe miał spokój. Zdawało się, że dziewczyna odpuściła. On też już nic nie mówił, skupiając się na swojej robocie. Nie wiedział co myśleć o Twi’lekance. Zrobiła na nim wrażenie nieco przewrażliwionej na swoim punkcie, ale w sumie nawet ją polubił. I to boskie ciało… Ale teraz najważniejszym jest to co potrafi, a Vicall miał wątpliwości czy są to umiejętności, które pomogą im w wykonaniu zadania. Niech przynajmniej odbębni swoje warty przy obserwacji i będzie dobrze.

Siedzieli w ciszy dłuższy czas. Neri skropała coś na swoim ekranie, a Nyrhe skupił się na obserwacji. Dopiero teraz dziewczyna zaczynała doceniać to, że ma wolne. Fajnie było tak sobie siedzieć, nic nie robić, nawet udało jej się podłączyć do holonetu, co było dodatkowym plusem. Cisza między nimi stawała się dziwna, a przynajmniej mężczyźnie mogło się wydawać, że Twi’lekanka się na niego obraziła. W pewnym jednak momencie Neri parsknęła śmiechem.

- Słuchaj tego: Po czym poznać, że Neimodianim kłamie? Ma otwarte usta. - podśmiewała się pod nosem nie odrywając spojrzenia od ekranu datapada.- O nie mogę, albo to! Ilu Korelian potrzebnych jest do wymiany prętu jarzeniowego? -Ani jednego, bo jak jest ciemno to nie widać jak oszukują w sabacca! - Neri widać dobrze się bawiła i chciała podzielić się swoim humorem z towarzyszem.

- Zabawne - stwierdził Nyrhe, nie odrywając twarzy od makrolornetki. - Może upewnisz się, że naszemu przyjacielowi niczego nie brakuje? Że jest dobrze związany i takie tam sprawy.

Neri nic sobie nie zrobiła z reakcji mężczyzny. Postanowiła jednak kontynuować:

- Zaraz, obczaj to: Hans Skysolo i Luky Walker dźwigają działo laserowe do dziesiątego sektora wrogiej bazy kosmicznej. W pewnej chwili zasapany Hans mówi: - Luky, idź na koniec korytarza i sprawdź w komputerze, ile nam jeszcze zostało sektorów do zniszczenia. Po chwili Luky wraca i mówi: - Mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Którą powiedzieć najpierw? - Dobrą. - Został nam już tylko jeden sektor. - Wspaniale! A zła wiadomość? - Pomyliliśmy bazy kosmiczne. To nie wroga baza, tylko nasza! - Neri podśmiała się pod nosem i wstała z fotela. Rzuciła datapadem na siedzisko, po czym zgodnie z jakże piękną prośbą “kolegi”, sprawdziła czy więźniowi nic nie jest.

- Żyje. O ile to chciałeś osiągnąć - oznajmiła powolnym, kocim krokiem powracając na miejsce siedzące, rozciągając po drodze drobne ciało. - Ciężko cię zadowolić - skomentowała uroczo.

- Nieprawda, po prostu znam lepsze sposoby na spędzanie wolnego czasu niż opowiadanie dowcipów.

-Wiec spędzisz czas w lepszy sposób gdy już będzie twoja kolej
- skwitowała wciąż nie tracąc pogody ducha - Chyba, że to był taki tekst abym cię spytała „jakie to sposoby?” Wtedy śmiało, możesz mówić.

- Obawiam się, że nie możemy tego zrobić, gdy jedno z nas musi stać przy tym echuta oknie
- Nyrhe spojrzał na Twi’lekankę. - Ale może po robocie ci pokażę - puścił do niej oko.

- A może ja nie będę miała na to ochoty? - odpowiedziała z uśmiechem i opadła na fotel przyjmując poprzednią pozycję, w której jej nogi zdawały się być jeszcze dłuższe niż w rzeczywistości. - Zmusisz mnie? - dopytała zadziornie.

- Ja biorę tylko po dobroci - zapewnił. - I wierz mi, zawsze macie na to ochotę - dodał teatralnym szeptem, wskazując na siebie.

Twi’lekanka nadęła policzki ledwie powstrzymując się od śmiechu. A właściwie, to jej się nie udało. Parsknęła.

- W starym ciele młody duch - rzuciła kąśliwie. - Ale dobrze jest cenić samego siebie. Zawsze to po wykonaniu zlecenia będziesz miał do kogo się przytulić czy co ty tam chcesz robić ze sobą - uśmiechnęła się tylko lekko, po czym ponownie wlepiła wzrok w datapada.

- Ech ta dzisiejsza młodzież - Nyrhe udał głos staruszka. - Żadnego szacunku dla starszych - znów odwrócił się w stronę okna.

- Warto odwzajemniać szacunek. Póki co zdaje się, że traktujesz mnie pobłażliwie - Neri lekko spoważniała - A ja nie przywykłam, aby się kajać przed kimś. Mimo to staram się, aby nasza współpraca przebiegła sprawnie i owocnie. Ale nie jest mi łatwo, kiedy nie traktujesz mnie poważnie - zdobyła się na szczere wyznanie i jednocześnie zaczęła się zastanawiać, czy było warto.

Wreszcie pokazała charakter, pomyślał Nyrhe. Odwrócił się do niej i spytał:

- Poważnie, czyli jak?

- Jak łowcę, któremu można zaufać. Który potrafi używać blasterów czy też innych broni, nie boi się ubabrać w błocie i miejskim bagnie, jest sprytny, szybki i konsekwentny w działaniu.
- odpowiedziała wgapiając się w ekran i dopiero po tych słowach, przeniosła swoje przenikliwe spojrzenie na Nyrhego - A nie jak słodką laleczkę, którą zaliczysz po zleceniu jako gratis do umowy.

Nyrhe milczał przez chwilę, wpatrując się w twarz dziewczyny, ale w końcu nie wytrzymał. Ryknął śmiechem. Szczerym, spontanicznym, trudnym do powstrzymania śmiechem. Gdy się opanował powiedział:

- Łowca, któremu można zaufać? To najlepszy żart jaki dzisiaj opowiedziałaś - Nyrhe leniwym ruchem lewej ręki wyciągnął blaster z kabury i zaczął kręcić nim młynki. - Chcesz szacunku? Chcesz bym traktował cię jak równą? - jego głos stał się napastliwy. - Żebym traktował cię poważnie? To zasłuż na to! Przestań sprzedawać mi banialuki o tym, że zanim urosły ci cycki byłaś członkiem gangu i czego to nie potrafisz zrobić. Zamiast tego zrób to. Zastrzel kogoś, pobij, ubabrz się w błocie, pokaż jak umiesz poradzić sobie w mieście. Nie licz na kredyt zaufania, bo nikt ci go w tej branży nie udzieli. Musisz wszystkim udowodnić kim jesteś i co potrafisz, ile jesteś warta. Słowa są tanie. Spisz się przy tej robocie to zdobędziesz mój szacunek, ale nie wcześniej - powiedziawszy to, mężczyzna wrócił do okna.

Nerin’hashee uśmiechnęła się uroczo mrużąc przy tym oczy. Ona naprawdę była zbyt ładna, a przez to i mniej wiarygodna. Zdawało się jednak, że wcale się tym nie przejmowała. Była taka pogodna.

- I nawzajem - skwitowała krótko z tą swoją słodką miną, a gdyby było tego mało, to jeszcze zmarszczyła nos. Zbyt urokliwa. - Chcesz jeszcze jakiś dowcip? - zapytała entuzjastycznie, jakby jego słowa totalnie po niej spłynęły. Uśmiechnęła się szerzej, a wraz z jej ustami, śmiały się też złociste oczy.

Nyrhe westchnął cicho i pokręcił głową. Schował blaster, sięgnął po makrolornetkę i całą uwagę poświęcił lokalowi naprzeciwko.

Chciało jej się śmiać. Nie z dowcipów, a jego reakcji. Dobrze to jednak o niej świadczyło. Uznała tak, ponieważ Ke Ran reagował podobnie, gdy odstawiała swoje gierki. Neri miała poważną wadę, jaką był nadmiar emocji. Zmieniały się diametralnie szybko, pędziły w jej głowie podsuwając coraz to nowsze zachowania i pomysły. Nienawidziła bezczynności. Nudziła się potwornie. Nie znosiła także zadań polegających na obserwacji. Miało to być zadanie poważne, wartościowe i z prawdziwego zdarzenia, a dostała to, co dostawała zawsze - durne obserwacje. Była w tym świetna, bezapelacyjnie...ale po prostu miała dość.

- Powiedz mi tylko jedno - zagaiła po długiej przerwie. Datapad ją cholernie znudził, więc rzuciła go na torbę, która leżała na podłodze - Czemu to ja mam ci cokolwiek udowadniać, a nie ty mnie? Bo póki co, to dajesz się rozpraszać jak dziecko, a obserwacje to jedno z bardziej banalnych zadań. Wiem, bo poświęciłam na nie dobre pół roku. Gówno-szmal, ale przy dobrym podejściu można z tego wiele wyciągnąć. - odchrząknęła i zrzuciła nogi na podłogę. Jej ciężkie, poobcierane buciory wylądowały wraz ze zgrabnymi nóżkami. Oparła łokcie o kolana, nachyliła się patrząc na niego - Więc powiedz mi, czemu uważasz się za lepszego?

- A uważam?
- spytał, tym razem nie odrywając wzroku od okna. - Pół roku… Wreszcie jakieś słowa prawdy, w to mogę uwierzyć. A co do udowadniania, różnica między nami jest taka, że to tobie zależy na moim szacunku, ale nie odwrotnie. Właśnie dlatego to ty musisz coś udowadniać. Ja udowadniam swoją wartość tylko przed pracodawcą, bo wtedy więcej zapłaci. Co do współpracownika, wolę gdy mnie nie docenia.

- W takim razie musisz być strasznie smutnym i samotnym człowiekiem
- podsumowała jakby mówiąc do siebie i znowu wstała z fotela. Nie potrafiła tyle siedzieć w jednym miejscu, nie była zmęczona. Nosiło ją jak cholera.
Chciała coś powiedzieć, ale zastanowiła się i jedynie zamknęła usta. Bo niby co mogła zrobić? Nie wygra tego, nie wymyśli nic. Nie było innego zajęcia niż ta popieprzona obserwacja. Ale oczywiście ten palant musi się wymądrzać. Stojąc za jego plecami pokazała mu język. I środkowy palec.

- A ty czego rżysz, pajacu? - rzuciła w stronę zakneblowanego - Wciąż umiem strzelać, nie myśl sobie że nie - zagroziła zeźlona. W sumie najbardziej na samą siebie. Znowu te emocje. Chyba wyrwie sobie lekku ze łba, jeśli nad nimi nie zapanuje.

- Jeśli już musisz, wolałbym żebyś zabiła go wibronożem - powiedział Nyrhe beznamiętnym głosem. - Lepiej nie robić zbyt wiele hałasu.

- Pewnie cię zawiodę, ale nie jestem psychopatką
- bąknęła wypuszczając gwałtownie nabrane powietrze. “Dobra Neri, ogarnij się… Ośmieszasz się, a przecież dobrze ci szło”. Przemowa we własnej głowie wcale nie pomagała. Stała za plecami Vicalla i myślała. Dumała. W ciszy. Zaciskając co rusz dłonie w pięści i rozluźniając.

- Możesz mi już oddać tę wartę?! - nie zapanowała nad irytacją, co jedynie sprawiło, że jeszcze bardziej się na siebie wkurzyła - Kiepsko ci idzie, serio. Kiedy ostatnio kogoś obserwowałeś? Wyglądasz na takiego, co raczej biega, skacze i strzela. Bez urazy - przeklęła w myślach wyzywając samą siebie. Musiała coś zrobić. Nosiło ją. Choć raz jednak jej ton głosu nie był przesłodki, a brzmiał bardziej energicznie i napastliwie. Z werwą.

- Minęły dopiero dwie godziny - odparł Nyrhe, spoglądając na chronometr. - Jak na taką doświadczoną obserwatorkę, jesteś strasznie niecierpliwa. Czasami trzeba kogoś obserwować całymi dniami, a ty fiksujesz po dwóch godzinach?

- Fiksuję, bo to ty masz robotę, a nie ja!
- skrzyżowała ręce pod piersiami - Weź sobie spróbuj siedzieć, albo łazić, albo sobie poczytaj te dowcipy z holonetu, nie wiem! Rób sobie co chcesz, idź spać, ale daj mi w końcu zająć się czymś, czym potrafię. Może i jestem też dobra w kręceniu dupą, ale póki co uważam, że są rzeczy bardziej przydatne, którymi mogę się zająć, a ty się po prostu rozsiadłeś i masz mnie w… - Neri warknęła jak drapieżnik i odeszła. Przeszła się po pokoju za jego plecami. Nie dokończyła zdania. Zaczęła się poważnie zastanawiać nad włączeniem jakiejś mini-gierki i wyżyciu się. Musiała się rozładować. Gdyby tu był Ke Ran, a nie Nyrhe, miałaby przynajmniej gdzie przekazać nadmiar emocji, a tak to te ją strasznie męczyły. Vicall jedynie je w niej podsycał.

- Jak masz za dużo energii to idź na spacer - mężczyzna odpowiedział spokojnym, monotonnym głosem. - Co za różnica czy siedzisz w fotelu czy przy tym echuta oknie? Myślisz, że wgapianie się w ciemne szyby to taka świetna rozrywka? Stań sobie przy drugim oknie, weź własną makrolornetkę i sobie obserwuj, jak ci tak zależy, ale nie mów mi jak mam pracować. I módl się do, w kogo tam wierzysz, że gdy przyjdzie twoja kolej będziesz miała siłę prowadzić obserwację. Bo jeśli choć przez chwilę przyłapię cię na obijaniu się, to przysięgam, że wyrzucę cię stąd i tyle zobaczysz kredyty za to zlecenie.

- Póki co, panie mądry, to spojrzałeś na mnie już dobre dwadzieścia razy, przy czym co najmniej siedem razy zawiesiłeś wzrok na tak długo, że mało się nie obśliniłeś
- parsknęła - Więc sam się obijasz. I nie rzucaj we mnie pogróżkami, bo to zadanie dla ciebie może się skończyć równie niemiło. Ulżyło ci już? Możemy normalnie współpracować czy będziesz strzelał fochami i się puszył? - odetchnęła głośno i rzuciła się na fotel zamykając oczy. Może medytacja? - Mam nadzieję, że wielkość twojego ego dorównuje kompetencji. Twoje zachowanie jest fatalne - zasmuciła się - A ojczym mówił, że będzie spoko.

- Że też ze wszystkich łowców na Coruscant…
- mruknął Nyrhe pod nosem. - Muszę zacząć odkładać kredyty na droida… Jeśli zależy ci na miłej atmosferze w pracy to trzeba było wybrać inny zawód. Nie wiem, może tancerka? Dziewczyny pewnie trzymają się razem, a Twi’lekanki są cenione w tej branży. Wszyscy będą ci jedli z ręki. Nie ma za co. Tylko zamknij za sobą drzwi.

Nyrhe walnął ją w czuły punkt. I to jeden z tych gorszych. Narosła w niej rozpacz zmieszana ze złością. To Ke Ran sprawił, że uwierzyła iż stać ją na więcej, że jest lepsza i ponad to wszystko. Uwierzyła, że może więcej i wcale nie musi być jak własna matka, nie musi sobą gardzić, aby być “kimś”. Mogła szanować siebie, a jednocześnie zarabiać, poznać ile jest warta. Ojczym starał się to w niej zasiać od kilku lat i teraz mu się udało, a trafiła na palanta, który chciał ją zdeptać. Zagotowała się w sobie. Początkowo chciała wyjść, trzasnąć drzwiami, rozpłakać się i zadzwonić do ojca. Tylko jak to by wyglądało? W oczach Ke Rana i tego Vicalla, podłej szuji. Wygrałby. Z trudem została na swoim miejscu. Zastygła jak magma.

- Już coś ci powiedziałam na temat własnej wartości - zaczęła, mając na końcu języka krótkie “pierdol się” - Zaskoczę cię. A jako łowca nie powinieneś sobie na takie coś pozwolić. Pobłażliwość kiedyś cię zgubi - nie otwierała oczu. Nie złościła się. Jej buzia była anielsko spokojna. Wewnątrz dziewczyny jednak rozpętał się armagedon. Miała ochotę rozpierdolić wszystko wokół, a przede wszystkim udusić tego błazna.

- Każdego czeka jakiś koniec - skwitował Nyrhe cierpliwym tonem. - Jeśli tylko nie zdechnę z głodu na ulicy, to uznam swoje życie za całkiem udane. Ale pewnie gwiazda Coruscant nie ma pojęcia o czym mówię, co?

- Gwiazda Coruscant ma po prostu większe ambicje
- odpowiedziała leniwie, całkiem od niechcenia. Z trudem powstrzymywała się, aby mu nie zajebać. Miała ochotę go kopnąć i mu nawsadzać, a potem jeszcze wziąć snajperkę i podziurawić okno, które obserwował, a gdyby to nie pomogło, to wyszłaby stąd, poszła do tego mieszkania i zastrzeliła wszystkich, a potem taplała się w krwi ofiar! A nie, w sumie nie… Wyobrażenie sobie w ten sposób przebiegu sytuacji nieco ją ostudziło. Gwałtownie sięgnęła po datapada, natchniona jakąś myślą i zaczęła pospiesznie stukać po ekranie.

- Raczej lepszy start - mruknął Vicall pod nosem.

Twi’lekanka uśmiechnęła się półgębkiem. Na pewno miło było kogoś oceniać nie znając go, ale ona nie miała zamiaru zniżać się do tego poziomu. Może i miała w życiu więcej farta, ale na pewno nie nazwałaby go “dobrym”. Każdy nosił w sobie jakieś demony, przeżywał tragedie… Po prostu nie każdy tak się nad sobą użalał. Neri nie należała jednak do osób podłych. Nie miała więc zamiaru odpowiedzieć mu niemiło.

- W takim razie mi przykro, że miałeś podłe życie. Nie znaczy to jednak, że musisz na mnie odreagowywać. Zgoda? - spytała swoim uroczym, kobiecym tonem, odkładając na chwilę sprzęt, aby obdarzyć mężczyznę ciepłym spojrzeniem. Pewnie ta jej dobroć kiedyś wyjdzie jej bokiem.

Zmiana w głosie dziewczyny zdziwiła Nyrhego. Do tej pory spodziewał się, że wszystko zmierza w kierunku nieuchronnego konfliktu i nawet sam niespecjalnie się przejmował, że dokłada swoje do ognia. Twi’lekanka tymczasem jakby wyhamowała. Okazała się trzeźwiej myśląca od niego. On dał ponieść się emocjom, ale ona była męcząca, nie dawała sobie niczego wytłumaczyć, a niektóre jej komentarze były naprawdę irytujące. Teraz jednak wziął głęboki wdech i powiedział najspokojniej jak potrafił:

- Przepraszam jeśli sprawiłem ci przykrość. Niech będzie zgoda.

Nerin’hashee uśmiechnęła się do samej siebie. Poczuła w środku ulgę. Jego słowa ostudziły drzemiący wulkan, złapała rezon nie musząc dłużej go udawać. Odetchnęła ze spokojem i ponownie zamknęła oczy. Udało się. Opanowała sytuację i napięcie między nimi. Zawsze to krok do przodu, zamiast do tyłu. Cofanie się nigdy nie było progresem. Fakt, że była po prostu zbyt dobra, tym razem chyba przysłużył się sprawie. Może ten Nyrhe wcale nie był takim dupkiem? Może po prostu naprawdę miał skopane życie i takie emocjonalnie radosne osoby źle na niego działały? Musiał błędnie odebrać jej zachowanie. Posmutniała na tę myśl, ale postanowiła, że się nie podda. Skoro w kryzysowej sytuacji zachowała spokój i nie wyszła trzaskając drzwiami, to znaczy, że ojczym miał rację. Poradzi sobie, uda jej się. Grono osób, którym ma szansę udowodnić swoją wartość właśnie wzrosło, a im więcej osób się nią zachwyci, tym lepiej.

- W porządku - oznajmiła łagodnie - I wcale nie jesteś do kitu obserwatorem, bo każdy młotek to potrafi. Po prostu cię rozpraszałam - wzięła winę na siebie, aby Nyrhe lepiej się poczuł. Miała wrażenie, że przeproszenie kosztowało go tak wiele, że zasłużył na miłe słowa. Dla niej nie było to problemem, aby uznać, że to ona zawiniła i była mniej skupiona i mniej profesjonalna od niego. Niech mu będzie. Poza tym było w tym trochę prawdy - Od teraz nie przeszkadzam - skwitowała układając się do drzemki. Była dumna z siebie samej. Wracała do gry w królewskim stylu.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9HXwju2UXio[/MEDIA]

Chwila obecna...

Nyrhe westchnął głośno. Znów go przegadała, znów nad nim triumfowała, tak jak wtedy. Z tą różnicą, że wtedy działali po tej samej stronie. To dziwne, ale na wspomnienie wydarzeń sprzed lat, gniew Vicalla całkiem wyparował. Mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie. Wściekłą minę Neri z zakończonego spotkania porównywał do jej obrażonej miny z tamtego mieszkania. Były niemal identyczne. I chociaż Twi'lekanka najpiękniejsza była wówczas, gdy się uśmiechała, to i takie grymasiki w jej wykonaniu miały swój urok. Niech ma swoją chwilę triumfu, niech się cieszy. Nyrhe uznał, że wcale mu to tak bardzo nie przeszkadza.

Obliczył szybko w głowie ile czasu będzie potrzebował ich stateczek by dotrzeć do pierwszego punktu. Spojrzał na chronometr i zapamiętał godzinę. Nie miał ochoty siedzieć z Iktotchim w kabinie pilotów, dlatego udał się do przedziału sypialnianego i zająć jakieś wyrko.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 15-02-2020, 23:14   #12
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dwa lata wcześniej,
4 dzień obserwacji


Pierwsze Wspólne Zlecenie
Neri & Nyrhe
Neri zostawiła Nyrhego samego w “obserwatorium” jakieś pół godziny temu. W jego oczach mogło to wyglądać fatalnie i niekompetentnie, gdyż nie było pewności czy ich cel nie pojawi się w ciągu paru minut. A ona po prostu wyszła, żegnając się słowami “muszę coś sprawdzić”. Ostatnie godziny nim wyszła, spędziła z twarzą w datapadzie. Było to irytujące. Jej zachowanie przypominało zachowanie księżniczki, rozkapryszonej smarkuli, która wzięła robotę, bo jej się w domku nudzi. Nyrhe miał prawo do negatywnej opinii na jej temat, tym bardziej, że ona mu się z niczego nie tłumaczyła i nie wyjaśniała, co tak dokładnie robi. Właściwie to spokojnie mógł podejrzewać, że znowu czyta dowcipy, albo inne brednie. Holonet wypalił jej mózg i została tylko ładna, zewnętrzna powłoka. No cóż, jeśli Vicall tak myślał, to był w ogromnym błędzie.

Za dwadzieścia minut Neri powinna objąć wartę i chwycić za makrolornetkę. Szkoda tylko, że wciąż nie wróciła ze swojego spacerku. Minęło pięć minut i kolejne sześć. Gdyby wkurwienie dodawało skrzydeł, Nyrhe mógłby latać.
Dosłownie siedem minut przed swoją zmianą, Nerin’hashee wparowała do mieszkania, otwierając drzwi nogą. Ręce miała zajęte torbami, w których dzwoniły butelki. Z jednego pakunku dało się nawet wyczuć woń ostrego, egzotycznego żarcia, pewnie z tej budy niedaleko, gdzie siedzieli Bithowie. Dziewczyna ciężkim buciorem pchnęła liche drzwi, aż te same się zatrzasnęły.

- Sorki, że tak długo - zakomunikowała beztrosko. Rzuciła torby na brudny blat spojrzała na Łowcę. Vicall pożerał ją wzrokiem, jak zawsze, tylko tym razem chyba miał ochotę ją przerzuć i wypluć, a potem zasiekać.

- Okej, chyba załapałam - odpowiedziała na pytające spojrzenie. Ale był zły. Na pocieszenie wyjęła butelkę alkoholu na wierzch, żeby stała na widoku. Widać było, że zestresowała się mocno jego reakcją i chyba nie wiedziała od której strony do niego podejść. Tym bardziej, że znowu wyjęła datapada, a to urządzenie zaczęło Vicalla już konkretnie wkurwiać.

- Słuchaj, nie wyszłam w celu rozrywkowym. Proszę, nie patrz tak na mnie - kobieca nuta głosu tym razem nie działała. Kiedy zbliżała się do mężczyzny kręcąc biodrami, wciąż miała wrażenie, że ciałem go nie urobi. Musiał naprawdę źle ją odebrać. Ale schrzaniła.

- Pomyślałam, że uruchomię swoje kontakty. Urodziłam się na Coruscant i znam trochę ludzi - Neri kucnęła obok mężczyzny. Oparła przedramiona o jego uda, chcąc pokazać ekran datapada. Była tak cholernie blisko. Stykała się z nim ramieniem. I pachniała tym pieprzonym żarciem z budy - Spójrz, to są zdjęcia z satelity, dokładnie wczoraj rano wsiadł na Incom T-65, jego prywatny skarb. Dzisiaj po południu miał w planach spotkanie na Shili. Jakieś ważne interesy z Togrutaninem, nie wiem czy kojarzysz, Mukrii Raa? - zerknęła podekscytowana na rozmówcę, nie widząc jednak jego aprobaty, kontynuowała - No nieważne. W zasadzie nie obchodzi nas to, co z kim robi, tylko to, że nie musimy dziś męczyć się przy tym oknie. Wróci jutro - Twi’lekanka podniosła wzrok aby z uśmiechem spojrzeć na twarz mężczyzny. Chciała dojrzeć w jego mimice coś na kształt zadowolenia. Wciąż kucała blisko niego, wręcz zbyt blisko. I patrzyła. Nie odrywała złotych oczu z nadzieją, że zobaczy w jego postawie coś miłego. - Podoba ci się? - dopytała po paru sekundach przybliżając twarz jeszcze bardziej. Była taka podjarana!

Nyrhe przeniósł spojrzenie z twarzy Twi’lekanki na ekran datapada. Odkąd weszła do mieszkania powstrzymywał wybuch, chociaż bardzo chciał jej nawtykać za lekceważenie wszystkiego, prócz zapewne wypłaty, którą chciałaby podzielić po równo. Teraz jednak cieszył się, że się na nią nie wydarł. Byłoby to pochopne zachowanie, biorąc pod uwagę to z czym przyszła.

- To pewne informacje? - spytał. Gniewny grymas powoli zaczął znikać z jego czoła.

- I to jak! Niczego w życiu bardziej pewna nie jestem w tej chwili - odpowiedziała pełna przekonania co do własnej racji.

- Dobra robota.

Teraz, gdy negatywne emocje w nim przygasły, zaczął dostrzegać inne szczegóły zaistniałej sytuacji. Bliskość dziewczyny, jej swobodę zachowania mimo kontaktu dotykowego, jej zapach, przemieszany z intensywnym zapachem przypraw z jakiegoś ulicznego żarcia. Wreszcie jej oczy. Cudne, złote oczęta, na które wcześniej nie zwrócił uwagi, a jakich nigdy też wcześniej nie widział. Były naprawdę piękne.

- Widzę, że nie muszę się ciebie pytać co zamierzasz zrobić z tym wolnym czasem, jaki teraz mamy - kiwnął głową w kierunku stołu, na którym Neri zostawiła zakupy.

Dziewczyna odruchowo zerknęła przez ramię. Wciąż kucała oparta przedramionami o jego uda.
- No, tak po prawdzie to mam dla nas. Nie tylko dla siebie - z powrotem spojrzała na niego i po raz kolejny posłała mu uśmiech. Po chwili przyglądania się jego twarzy, w końcu jednak wyprostowała się. Dała parę kroków w tył, przemieszczając się w kierunku zakupów, ale nie odrywając wzroku od Nyrhego - Może jesteś głodny? - zapytała wciąż tym swoim optymistycznym tonem. Obróciła się zgrabnie jak w tańcu i wyjęła dwa, parujące pudła. To bez wątpienia od nich tak waliło.

- W sumie mógłbym wrzucić coś na ruszt - odpowiedział wstając z siedziska, na którym zostawił, niepotrzebną mu w tej chwili, makrolornetkę. Podszedł powoli do dziewczyny i stając tuż przed nią, tak że znów mógł jej zajrzeć głęboko w oczy, ostrożnie odebrał od niej jedno z pudełek. - Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie otruć żeby samemu podebrać nagrodę, co? - zaśmiał się z własnego żartu, choć jednocześnie dotarło do niego, że mnogość przypraw w tej potrawie mogłaby zakamuflować obecność wielu specyfików. Nie przywiązał jednak większej uwagi do tej myśli. - Skąd ta nagła zmiana? - spytał delikatnym głosem.

- Zmiana? Jaka zmiana? - dopytała nie rozumiejąc o co mu chodzi. Wzięła własne pudło i rozwaliła się na podłodze, wywalając swoje długie nogi przed siebie. Zaciągnęła się wątpliwym aromatem żarcia, po czym zerknęła na mężczyznę - Jeśli boisz się, że chcę cię otruć to możemy się zamienić. Obie porcje to jedno gówno, ale nie takie złe. Także wybacz, na lepsze mnie nie było stać - Neri nie czekając dłużej postanowiła zabrać się za jedzenie. A niedługo po tym za picie. Teraz to jej się zaczynało tutaj podobać!

- Nieważne - Nyrhe machnął ręką, uśmiechając się przy tym. Sięgnął po widelec i usadowił się naprzeciw dziewczyny, krzyżując obie nogi. - Znaczy mam na myśli moje pytanie, nie jedzenie - sprecyzował, gdy doszło do niego jak mógł zostać zrozumiany. - Żarcie pachnie dobrze. Nawet nie wiesz co w swoim życiu jadał chłopak wychowany na Zewnętrznych Rubieżach.

- Masz rację, nie mam pojęcia
- potwierdziła zaciągając się długą kluchą - Chcesz mi powiedzieć? - dodała pogodnie, posyłając mu uśmiech. Widać było, że jest dobra i szczera, a do sarkastycznych gadek czy rzucania uszczypliwych komentarzy było jej daleko. - Przysięgam na własne życie, że do jutra masz wolne i szmal ci nie zwieje, obadałam to z każdej strony - zapewniła go jeszcze w razie, gdyby nie był przekonany. - Napijesz się ze mną później? Gdy już się dowiem, co jadł chłopiec z Zewnętrznych Rubieży? - ton głosu dziewczyny był przyjemny i przyjazny i choć skupiona była na jedzeniu, wciąż zdawała się uśmiechać.

- No cóż… - Nyrhe nie potrafił nie odpowiedzieć na ten piękny uśmiech własnym. - Nie wiem czy to dobry temat na rozmowy przy jedzeniu, ale skoro sama pytasz. Mnie to już nie obrzydzi. No więc tak… - zastanowił się chwilę. - Były narraty, takie wielkie - wykonał gest dłońmi - włochate stworki, które żyły w kanałach w sporych koloniach. Zwykle skórowało się je i piekło na ogniu, ale czasami nie było takich możliwości. Ich wątroby można było zjadać na surowo. W smaku były okropne, ale jak mus to mus - wziął do ust porcję makaronu. - Były też choary, robale trochę większe od palca wskazującego. Trochę się trzeba było namęczyć żeby je wygrzebać z ich chitynowego pancerzyka i smakowały jak mokre gluty. Adoty, to takie zielonoskóre pełzające coś, nawet nieźle smakowały, ale rzadko je jadaliśmy. Bardziej opłacało się je opylić jakiemuś handlarzowi, który potem sprzedawał je jakimś frajerom jako frogi z Belsavisa. Udka z froga to niezły przysmak wyższych sfer, rozumiesz. Były jeszcze…

- Ale fujka!
- skwitowała z ogromnym uśmiechem na ślicznej buzi, wchodząc mu w zdanie. I mimo iż zdawało się, że zupełnie wcale jej to nie ruszyło, to jednak mu przerwała. W dodatku jeszcze wesoło przeżuwała coś, co chyba powinno być mięsem, ale nikt nigdy nie miał pewności, co ci Bithowie tak naprawdę tam sprzedają. Nie miała nawet problemu, aby kontynuować jedzenie - Serio to żarłeś? - dopytała, jednak szybko dorzuciła - Ale jesteś farciarz, że na mnie trafiłeś. Widzisz jakie ja pyszności ci przyniosłam? - zaśmiała się, doskonale wiedząc jak dziwnie pachnie to, co właśnie jedli. I żadne z nich nie chciało znać prawdy, czym tak naprawdę było to, czym właśnie się posilali.

Poprzednie dni znajomości nie były łatwe, ale Neri naprawdę się starała. Choć Nyrhe przez cały ten czas pewnie myślał, że ona jak dziecko bawi się w holonecie, dziewczyna tak naprawdę pracowała. Nie tłumaczyła mu się nigdy, choć może powinna, skoro pragnęła się pochwalić i pokazać z jak najlepszej strony. Ona jednak po prostu w milczeniu, przy jego spojrzeniu dezaprobaty, zrobiła swoje. A to, co zrobiła, było naprawdę dobrą robotą w jej wykonaniu. Mimo wszystko z jej mowy ciała nie eksponowała żadna wyniosłość. Nerin’hashee była prawdziwa, szczera, emocjonalna i dobra. Być może wręcz zbyt dobra, co mogło sugerować jej prawdziwy wiek i doświadczenie.

- Widzę, widzę - odpowiedział jej z uśmiechem, przebiegając wymownie wzrokiem w dół i w górę wzdłuż jej ciała. - I naprawdę to doceniam. Możesz liczyć na rewanż w najbliższym czasie. Rozumiem, że to jest rodzaj żarcia, który przysługuje dzieciakom z Coruscant?

- Nie.
- odpowiedziała między kolejnymi kęsami - To jest rodzaj żarcia, który przysługuje każdemu, kto zarabia - zaciągnęła się długaśną kluską z głośnym mlaśnięciem. Palcem starła sos, który strzelił w jej brodę.
- Za dzieciaka matka przynosiła mi gorsze rzeczy. Choć nie będę narzekać, bo nigdy tego nie robiłam. Sądzę, że starała się najlepiej jak potrafiła. Często zapominając o tym, co jest dobre dla niej samej - Neri na chwilę jakby spoważniała. Zakamuflowała to jednak poprzez zapchanie sobie ust sporym kawałkiem jedzenia.

- Jestem pewien, że starała się jak mogła - powiedział Nyrhe. - Ale że pozwoliła ci zostać łowcą? W stolicy masz chyba wiele ciekawych alternatyw dla swojej kariery?

- Nie zdążyła wydać zgody, oderżnęli jej głowę
- rzuciła dość pochopnie. Pomyślała dopiero, kiedy przełknęła. - Wybacz. Nie musiałam tego mówić… Ogólnie, to dla takich jak ja nie ma zbyt wielu godnych zajęć. Sam przyznaj, że patrząc na mnie myślisz głównie o jednym. - Neri wzruszyła ramieniem. Po przepracowaniu prawie dwóch lat w nocnym klubie, męskie zachowania stały się dla niej codziennością - Nie przejmuj się, nie winię cię za twoje myśli. - dodała posyłając mu uśmiech, po czym szurnęła pustym opakowaniem po podłodze i usiadła na kolanach, aby leniwie podczołgać się po butelkę alkoholu. W tej pozycji nie dało się ukryć krągłości jej piersi i bioder.

Nyrhe najpierw zastygł, słysząc jaki los spotkał matkę dziewczyny, a potem zabrakło mu słów, gdy Twi’lekanka wprost powiedziała mu o czym on śmie myśleć. Zaraz jednak uśmiechnął się ponownie. Podobała mu się jej bezpośredniość.

- Cóż, skoro wiesz, to nie będę tego ukrywał - powiedział. - Ale musisz przyznać, że masz wspaniałe warunki i tylko ślepiec mógłby się nimi nie zachwycać - również odłożył na bok puste pudełko, ale w przeciwieństwie do Neri, nie ruszył się z miejsca.

Dziewczyna wyciągnęła rękę w górę, sięgając po trunek. Nie była pewna, co kupiła. Po prostu na to było ją stać, koło legalnych źródeł to nie przemknęło.
- No nie jestem najbrzydsza - oznajmiła krótko, chcąc jakby machnąć na to ręką. Odkręciła butelkę i przysunęła się bliżej mężczyzny. Siedzieli na środku pokoju, na wprost siebie. Ona zdołała oprzeć się bokiem o szafkę kuchenną. Wyciągnęła nogi prosto tak, że jej stopy kończyły się przy jego biodrach. Stopy mężczyzny były na podobnym poziomie względem niej. Po tym, jak pociągnęła dwa łyki z gwinta, wyciągnęła rękę w jego stronę.
- A moje imię pamiętasz? - zapytała wesoło, zdając sobie sprawę, że dla innych raz nie jest to takie proste.

- Czy pamiętam? - mężczyzna zachichotał. - Za echuta, tego się nie da zapamiętać. Będę cię musiał nazywać po prostu Neri, nie ma rady. Chyba że wolisz “ej ty” - puścił do niej oko.

- Jeśli od poprawnego wymówienia mojego imienia będzie zależało twoje życie, to jestem pewna, że ci się uda - potrząsnęła pytająco butelką przed jego twarzą - Nerin’hashee - mruknęła wyraźnie i niespiesznie.

Chwycił butelkę, po czym przechylił ją i pociągnął z niej łapczywie.

- Nerini… Nerineshe… Daj spokój, język sobie można połamać. Może gdybym to wkuwał od urodzenia to bym zapamiętał. Bez urazy

- Nerin’hashee - powtórzyła melodyjnie, kiedy ten łamał sobie język. I tak wierzyła, że zapamięta. Wystarczyły dobre chęci.

Nyrhe darował sobie próby. Łyknął jeszcze raz z butelki, po czym wyciągnął ją w stronę dziewczyny. - Całkiem dobra rzecz, nie powiem. Ale z racji moich gastronomicznych doświadczeń, pewnie można mnie uznać za niezbyt wybrednego - po chwili przerwy dodał: - A tak naprawdę… Jak długo jesteś łowcą?

Nad jego pytaniem chwilę się zamyśliła, zmrużyła oczy przechwytując butelkę. To był ten moment, w którym musiała się zastanowić na poważnie, czy dalej grać, czy może powinna zacząć być sobą; czyli szczerą. Przechyliła butelkę nie oszczędzając sobie. Może tak będzie łatwiej? Cóż, minęło dopiero kilka sekund, więc wcale nie było.
- A obiecasz, że mnie nie olejesz? - jej złote oczy zawiesiły się na jego szarych, jakby pragnęła go uwieść.

- Co masz na myśli? - nie zrozumiał. - Myślisz, że jak się dowiem, że dopiero zaczynasz to spuszczę cię ze schodów? Nie ma strachu, polubiłem cię. A jeśli nie wierzysz mi na słowo, to z pewnością zorientowałaś się, że potrzebuję kogoś do pomocy. Sam nie mogę czatować przy oknie cały czas.

Neri uwierzyła. Zresztą, zdawał się mówić prawdę. Na jej ślicznej, młodej twarzyczce zakwitł przyjemny, ciepły uśmiech, Taki, który mógłby skruszyć najmroźniejszą planetę.
- Prawie rok - przyznała z lekkim wstydem - Zawsze tylko obserwowałam i przekazywałam zdobyte informacje. Nigdy nikt mnie nie chciał zatrudnić do czegoś większego.

To z grubsza potwierdzało przypuszczenia Nyrhego. Wiedział, że ma do czynienia z żółtodziobem, choć wprawionym przynajmniej w kilku specjalnościach. Trochę go jednak martwiło, że dziewczyna zdawała się być nieprzygotowana do walki. W takim wypadku ciężar zlecenia spadnie na jego barki. Nie zdradził się jednak z tą myślą.

- Czemu kłamałaś? - spytał łagodnym tonem. Nie było czuć w nim żalu czy ukrytych pretensji. Pytał, bo naprawdę chciał poznać powód, chociaż w zasadzie sam dobrze go znał. Czy on sam nie skłamał na temat swojego wieku, gdy starał się o licencję?

- To nie tak, że skłamałam - przyznała mrużąc prowakacyjnie oczy i naprężając swoje zgrabne ciało zupełnie odruchowo. Zawsze tak reagowała, gdy próbowała kogoś do siebie przekonać. Nieświadomie - Powiedziałam, że parę lat. Gdyby to naciągnąć o kilka miesięcy w sumie wtedy by się zgadzało. Dane są niedokładne, ale nie są mylne. To tak jak z pytaniem dziecka, czy umyło zęby. “Tak mamo, byłem w łazience” - odpowiedziała mu parodiując różne głosy dla dodania teatralności. Poza tym było to nawet lekko zabawne. Napiła się jeszcze trochę i przekazała butelkę. Obawiała się, że w takim tempie rozmów, wypije wszystko aby nie czuć się jak głupek
- Przecież wiem, jak byś mnie potraktował. Ty sam też to wiesz - dodała już nieco poważniej, nie odrywając od niego spojrzenia. Zupełnie jakby próbowała wciąż z niego czytać.

- Cóż… - zaczął, ale zamiast kontynuować postanowił łyknąć z butelki. Napój był całkiem mocny, powoli zaczynało mu szumieć w głowie. - Z pewnością inaczej niż miało to miejsce w rzeczywistości - tyłek zaczął go boleć od siedzenia na twardej podłodze. Wstał i spojrzał na przeciwległą ścianę. - Może klapniemy sobie na tamtej kanapie? To chyba wygodniejsza opcja, nie sądzisz? - wyciągnął do niej rękę.

Neri kiwnęła głową i wyciągnęła rękę, chwytając mężczyznę za dłoń. Z pomocą jego siły dźwignęła się z podłogi. Kopnęła subtelnie puste opakowanie po jego jedzeniu gdzieś w kąt i zgrabnymi kroczkami ruszyła w stronę kanapy. Wyminęła go, pozwalając aby zawiesił spojrzenie na kołyszących się, kobiecych biodrach. Ciężkie buty na szczupłych nogach, dodawały jej jedynie uroku.
Dziewczyna opadła miękko na kanapę z cichym westchnięciem. Odchyliła głowę do tyłu, odsłaniając tym samym smukłą szyję. Wyciągnęła ręce ponad głowę, przeciągając ponętne ciało.

Nyrhe podziwiał “pokaz”. Nie wiedział czy ona robi to umyślnie czy automatycznie. A może to przez alkohol w jej żyłach? W każdym razie ruszył za nią i przysiadł na kanapie tuż obok niej, wpatrując się w jej piękny profil. Wiedział, że jest świadoma jego wzroku, ale w tej chwili go to nie obchodziło. Pewnie alkohol działał też już na niego.

- Jesteś piękna, nawet jak na Twi’lekankę - powiedział nim zdążył się ugryźć w język.

Dziewczyna ledwo stłumiła parsknięcie.
- Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę jak to zabrzmiało? - zerknęła na niego ukradkiem, z trudem kryjąc rozbawienie.

- Jak tani komplement napalonego durnia? - spytał, podając jej butelkę.

- Gorzej - stwierdziła na jednym wdechu i z największą przyjemnością pociągnęła z butelki. Była zadowolona, że poświęciła tyle czasu na holonecie aby przechwycić taką informację. Mogła bez spięć posiedzieć, pogadać, napić się i coś zjeść, a potem po prostu wyspać się porządnie. Póki co jednak relaks z alkoholem był tym, czego potrzebowała. Szczególnie po tym wszystkich spięciach jakie miała z Nyrhe.

- Jeszcze gorzej? No to nie wiem. Rozwiniesz tą myśl? - poprosił.

- Zabrzmiało to tak, jakby moja rasa była urodziwa niczym huttowie - wyjaśniła spokojnie zgodnie z prośbą. I nie przestawa pić - Aż jestem zdziwiona, że dostałam kredyt zaufania od ciebie. Bo sądziłam, że dostałam go ze względu na wygląd.

- Chyba umknęło ci znaczenie słowa “nawet” w tamtym zdaniu
- Nyrhe przysunął się trochę bliżej dziewczyny, tak że teraz jego kolano, które siedząc bokiem trzymał na kanapie, zetknęło się z udem Twi’lekanki. - Nie dostałaś żadnego kredytu - powiedział całkowicie poważnie. - Zapracowałaś na niego.

Neri uśmiechnęła się szerzej wyraźnie zadowolona. Podekscytowała się, że w końcu coś jej się udało. W końcu Nyrhe, gdyby zależało mu na przeleceniu jej, już dawno by korzystał. A jednak odkąd się poznali, kłócili się. Ciężko im było znaleźć wspólny język i dojść do ugody. Była więc pewna, że nie jest jego celem. Choć priorytety mogły mu się zmienić. Ale w sumie… był całkiem uroczy.
- Chcesz więcej? Mam jeszcze dwie butelki! - zaalarmowała entuzjastycznie, mimo iż w tej rozpoczętej została jeszcze ⅓ zawartości.

Mężczyzna uśmiechnął się szerzej.

- Czemu nie? Nie będziemy przecież oszczędzać, od jutra wracamy do roboty - uznał. - Ale po wszystkim będziemy musieli uczcić sukces. Wówczas ja stawiam - obiecał.

- Okej - zgodziła się błyskawicznie - Trzymam za słowo - wcisnęła mu butelkę w ramiona i wstała gwałtownie z kanapy. Zrobiła profesjonalny obrót wokół własnej osi, pod koniec którego znalazła się tuż przy nierozpoczętych trunkach. Chwyciła jedną z flaszek i tym samym, tanecznym stylem powróciła na kanapę, na którą to opadła z wysokości własnego ciała. Miękkie poduszki zaskrzypiały pod ciężarem dziewczyny.

- Powiedziałbym żebyś wzięła obie od razu, bo po co masz chodzić dwa razy - stwierdził Nyrhe - ale lubię patrzeć jak chodzisz.

- To masz szczęście
- stwierdziła zabierając mu napoczętą butelkę i wciskając pełną - Bo rozpiera mnie mnóstwo energii! - nie kłamała. Przyssała się do butelki opróżniając ją do końca. Zajęło jej to sporo łyków i nawet w pewnym momencie myślała, że nie da rady. Mimo wszystko jakoś jej poszło. Aż musiała stłumić beknięcie.

- Cholera, ale jestem zadowolona, że udało mi się te info odhaczyć. Trochę zaczynało mnie frustrować to wielodniowe gapienie się w okno, muszę przyznać.

- Myślisz, że tylko ciebie? Myślałem, że załatwimy sprawę w dwa, góra trzy dni. Ale chyba powinienem się cieszyć, że koleś w ogóle wraca na Coruscant, inaczej trzeba by za nim ganiać po całej galaktyce.


Kobieta odstawiła pustą flaszkę na podłogę. Usiadła plecami do podłokietnika, a nogi zarzuciła na kolanka Nyrhego. Przeciągnęła się na kanapie i ziewnęła ze słodkim pomrukiem.
- Ojej, aż tak ci się spieszy do domu? - zapytała niewinnym głosikiem.

- Do domu? - mężczyzna nie zrozumiał. - Ja nie mam domu. Jestem tam gdzie jest pieniądz do zrobienia. Teraz przygnało mnie tutaj, a później… Kto wie? - otworzył nową flaszkę własnym wibronożem, przechylił i wydudlił z jedną trzecią zawartości. - Wyglądasz na zmęczoną - powiedział, gdy znów spojrzał na Neri. - Może chcesz się położyć?

- Przecież leżę
- stwierdziła słodko i przyciskając palce u stóp do pięty drugiej nogi, zsunęła buta. Wpierw prawego, a potem lewego. Zsunęła pośladki niżej, aż dotknęła nimi ud mężczyzny. Zgięła nogi w kolanach, podeszwy stóp opierając o kanapę po drugiej stronie człowieka. I spojrzała na niego, tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. - Więc gdzie później pójdziesz? - dopytała zaciekawiona.

- Kto to może wiedzieć? - odpowiedział, podając dziewczynie butelkę. - Może na Cato Neimiodię, albo na Duro? Może wrócę na Zewnętrzne Rubieże? Zobaczymy. Na Coruscant też nie planowałem przylatywać, jakoś tak wyszło. Popędzę tam gdzie będą kredyty - wpatrywał się w jej oczy jak urzeczony. Alkohol nieźle mu się musiał dać we znaki, bo ani tego nie ukrywał, ani się tego nie wstydził.

Neri najwyraźniej była z siebie zadowolona, bo wcale nie zwróciła mu uwagi na jego zapatrzenie. Znała to spojrzenie doskonale i nauczyła się grać na męskich pragnieniach, wykorzystywać to na swoją korzyść. Tym razem jednak nie chciała nawet tego robić. Owszem, pragnęła aby Nyrhe był zadowolony z niej, ale w kontekście pracy. Poza tym… Chyba naprawdę zaczął jej się podobać. Nie potrafiła nawet powstrzymywać siebie za pomocą myśli przypominających, że przecież to dupek. Nie, ona wciąż widziała w nim kogoś więcej. Nie potrafiła tego wyjaśnić, miała przeczucie… Że jest dobrą osobą. Poczuła nawet lekkie podniecenie, kiedy tak wpatrywała się w niego.
- Więc może tu zostaniesz? W stolicy mamy bardzo wiele zleceń… - pociągnęła z butelki i mu ją oddała.

- Może… - odparł. - Kto wie? Jeśli coś wartego uwagi mnie tu zatrzyma - powiedział z uśmiechem. Wciąż nie spuszczał wzroku z dziewczyny. - Coś lub ktoś - dodał.

Twi’lekanka odwzajemniła uśmiech. Jego słowa były dla niej miłe. Mimo to nie ruszyła się ze swojej pozycji. Była w końcu wygodna, a gdyby sam chciał, miał przy niej wiele manewrów. Wątpiła jednak, aby mężczyznę takiego jak on mógł zatrzymać “ktoś”. Miała wrażenie, że on szuka zarobku, gdzie tylko się da. Nie miała pojęcia dlaczego, po prostu coś z tyłu głowy tak jej podpowiadało. Przeczucie?
- No w porządku. Nie będę więc cię ciągnąć za język - odparła pogodnie i wyciągnęła w jego kierunku ręce, jakby prosiła o przytulenie. Tak naprawdę jednak sięgała po alkohol, który tamten trzymał.

W pierwszej chwili Nyrhe odruchowo wyciągnął dłoń z butelką w stronę dziewczyny, ale szybko zmienił zdanie. Zdołał ją oddalić, podnosząc rękę, nim palce Neri się na niej zacisnęły. Uśmiechnął się przy tym szeroko, ukazując niemal wszystkie swoje zęby. Po chwili nachylił się ku niej, butelkę wciąż trzymając poza jej zasięgiem. Jego twarz zawisła parę centymetrów nad jej twarzą.

- Musisz ładnie poprosić - powiedział.

Nerin’hashee nadąsała się mocno. Jej poliki wypełniły się powietrzem bunczyczności.
- Ale przecież to ja kupiłam. - zaprotestowała jak dziecko. Ciężko było stwierdzić, czy jej zachowanie było grą, czy naprawdę taka jest. Dopiero po chwili, gdy skupiony wzrok z butelki powędrował na twarz Nyrhego, zdała sobie sobie sprawę z jego bliskości. Poczuła gwałtowne i silne uderzenia własnego serca. Nad nim nie potrafiła zapanować. W panującej wokół ciszy, jego łomot był wystarczająco wyraźny. Spojrzenie dziewczyny zatrzymało się na jego i nie potrafiła nic z tym zrobić. Znieruchomiała.

On zaś potraktował to jako zaproszenie. Pochylił się ku niej jeszcze bardziej. Czubki ich nosów otarły się o siebie, a gdy przekręcił głowę lekko na bok, zbliżył usta do jej ust. Przez cały czas patrzył w jej piękne złote tęczówki, ale teraz przymknął własne powieki. Czuł już tylko bicie swego serca, które waliło w przypływie ekscytacji. Wreszcie zrobił ostatni krok, nachylając się jeszcze trochę i złączył swoje wargi z jej.

Kiedy połączył ich pocałunek, Neri poczuła narastające jeszcze bardziej podniecenie. Rozwarła usta przyjmując czułość i pogłębiła ją wsuwając język głębiej. Nie wiedziała dlaczego nie może się powstrzymać, przecież to powinno być takie proste. A mimo to pragnęła go przy sobie. Być blisko i czuć jego dotyk. Jej pocałunek stał się bardziej namiętny i zachłanny. Czuła, że chce więcej. Z jej gardła wydobył się przyjemny pomruk, kiedy chwila przedłużała się. Neri próbowała włączyć myślenie, ale szło jej to topornie. Wplotła dłoń we włosy mężczyzny. Nie przerwała tej chwili.

Nyrhe też jej nie przerywał. Wpił się w usta dziewczyny jeszcze mocniej, niemal wgnietając jej głowę w poduszkę, na której leżała. Poczuł jej język na własnym, co doprowadziło go do wrzenia. Wolną ręką przebiegał po jej ciele. Od uda, przez biodro, potem brzuch aż wreszcie położył ją na jej piersi.

Drobne ciało Twi’lekanki zadrżało, podobnie jak jej przeciągły, gardłowy pomruk. Naprężyła się nie przerywając pocałunku. Zdawało się wręcz, że pragnie więcej. W rzeczywistości faktycznie tak było. Neri nie potrafiła określić tego, co czuła. Była pewna, że alkohol nie mógł zrobić z niej aż tak głupiej, a mimo to ciągnęło ją do mężczyzny. Nie mogła się oderwać od jego ust, a jego dotyk był jak narkotyk. Musiał wyczuć jej podniecenie, gdyż jego gesty były coraz śmielsze i pozwalał sobie na więcej.
- Nyrhe… - sapnęła na płytkim wdechu, kiedy ich usta rozdzieliły się dosłownie na sekundę. A potem kolejną - ...Przestań…

Zawahał się. Jeszcze przed chwilą miał zamiar znów posmakować jej słodkich ust, znów połączyć się z nią w ten cudowny sposób, ale na dźwięk jej głosu pohamował się. Oddychał głęboko wciąż pochylony nad nią, własnym oddechem ogrzewając jej twarz. Z pewnym oporem podniósł się nieco w górę i otworzył oczy. Znów mógł zobaczyć jej piękne oblicze, hipnotyzujące, złote oczy, zgrabny nosek, pełne usta. Teraz jednak dojrzał na nich wymalowany strach. Jej mina mówiła wszystko. W pośpiechu zdjął z jej piersi swoją rękę i odchylił się zupełnie, prostując plecy. Unikając jej wzroku podał jej butelkę, od której się wszystko zaczęło. Nie potrafił znaleźć słowa, które mógłby w tej sytuacji wypowiedzieć.

Dziewczyna z trudem łapała oddech. Przyjęła butelkę i z największą przyjemnością pociągnęła z niej sporo łyków. Jakby to była zwykła woda. Nie wiedziała już sama, czy chce siebie bardziej zamroczyć, czy po prostu próbuje w ten sposób opanować emocje. Chwile tak dyszała, jakby co najmniej właśnie pokonała biegiem osiem przecznic. Milczała tak samo jak on, ale nie czuła się zmieszana czy zawstydzona. Starała się po prostu złapać rezon, odrzucić pożądanie, które wciąż w niej płonęło.
- Przepraszam - rzuciła w końcu, a jej ton głosu był niezwykle czuły. Uniosła się na kanapie do pozycji siedzącej i zdjęła nogi zrzucając je na podłogę, siadając do niego bokiem, a potem… przytuliła się do jego ramienia - To było nieprofesjonalne - przyznała z pełnym przekonaniem, choć gest, który właśnie wykonała w jego stronę, był równie nieprofesjonalny jak ta chwila zapomnienia.

- To ja przepraszam - powiedział wciąż bojąc się na nią spojrzeć. Czuł się jak dzieciak, którego ktoś przyłapał na złym uczynku. Ciężar jej ciała na jego ramieniu był czymś przyjemnym. Nyrhe chciał nadal go odczuwać, a jednak zerwał się nagle na równe nogi. - Nie powinienem cię zmuszać do czegoś, do czego nie miałaś ochoty - powiedział, podchodząc powoli do okna i wyglądając na ulicę.

Neri zdębiała pozostawiona sama na kanapie. Aż musiała ponownie się napić. Zamyśliła się i nie spojrzała już w jego stronę. Dopiero teraz zrobiło się naprawdę niezręcznie.
- To nie do końca tak - zaczęła najłagodniej jak potrafiła. W tej chwili pomyślała, że Nyrhe jednak nie jest tym, za kogo go początkowo uważała. Dostrzegła w nim dobro. To był ten pierwszy raz kiedy szczerze i pewnie pomyślała, że jest człowiekiem o dobrym sercu. Pewnie dlatego odstawiła butelkę i wstała z siedziska, chcąc do niego podejść, aby nie czuł się samotny. Poczuła się winna temu, że jest mu przykro.
- Po prostu nie powin… - Neri źle postawiła nogę, potykając się o własne buty, które rozrzuciła niechlujnie. I była bliska aby wyrżnąć twarzą o podłogę, tuż za plecami mężczyzny.

Nyrhe automatycznie, nawet o tym nie myśląc, odwrócił się, szybko zrobił krok do przodu i chwycił upadającą dziewczynę w swoje ramiona. Przyjemny dreszcz przebiegł mu po plecach, gdy poczuł ciężar jej ciała.

- Wszystko w porządku? - spytał machinalnie.

- Wow - zdziwiła się szczerze i zesztywniała. Nie była pewna czy z szoku, że jednak nie przyjebała piękną buzią, czy dlatego, że ktoś złapał ją w tak nadzwyczaj błyskawiczny sposób.
- Czujny jesteś jak na podpitego - skomentowała z szeroko rozwartymi oczami, nie mogąc przestać na niego patrzeć. Niezwykłym było to, że jego widok stał się dla niej czymś tak cholernie miłym, że aż się uśmiechnęła.
- Nie powiedziałam przecież, że nie chcę - dokończyła przerwaną myśl, kładąc dłoń na jego policzku - Ale przecież sam wiesz, że tak nie można. - ponownie ustabilizowała swoje emocje. W jego objęciach zdawało się to być takie łatwe, jakby pochłaniał te chaotyczne i zostawiał jedynie ustabilizowane. Przyjemne uczucie. - Zależy nam na zleceniu, prawda?

- Nasze zlecenie jest teraz daleko
- odparł.

Czując jej bliskość, dotyk jej dłoni na jego twarzy, zapragnął znów złączyć się z nią w długim pocałunku, a nawet czegoś więcej. Opamiętał się jednak. Będąc blisko niej miał trudności z zachowaniem trzeźwego oglądu sytuacji. Zdał sobie jednak sprawę, że Neri ma rację. Musiał skupić się na zadaniu. Wypicie jednej czy dwóch butelek jakiegoś taniego napitku to jedno, ale angażować się w coś poważnego ze wspólniczką mogło narazić operację na klęskę. A on potrzebował pieniędzy. Chciał spłacić dług. Nie, musiał go spłacić, bo chcieć to zaczynał chcieć czegoś zupełnie innego, jak zdał sobie właśnie sprawę.

- Ale pewnie masz rację - dodał zniechęconym tonem.

Neri poczuła się winna. Nie chciała przecież popsuć humoru, a bynajmniej. Starała się jak mogła, ale z powodu jej seksualności, kończyło się jak zawsze. Odkąd osiągnęła dojrzałość, która przyciągała mężczyzn, obwiniała się za niemal wszystkie sytuacje tego typu. Nie wiedziała czemu, ale chciała, aby Nyrhe czuł się dobrze. Chwilę tak stała zastanawiając się, co może zrobić. Mogła go przytulić i też bardzo tego chciała, ale wtedy zaczęłaby wszystko od początku. Mogła też podać mu butelkę, ale w tej sytuacji byłoby to jak topienie smutków, a nie taki miała zamiar. W końcu jej drobne ciało podskoczyło w miejscu. Dziewczyna klasnęła w dłonie, uśmiechnęła się szeroko jak naiwna nastolatka. Przede wszystkim swoją postawą pokazała mu, że wcale się nie przejęła i nie ma mu nic za złe.
- Wiem! - zakomunikowała radośnie - Poczytać ci dowcipy?! - wyszczerzyła się głupio i wskoczyła na kanapę. Usiadła podkulając nogi pod pośladki. Spojrzała na Vicalla i poklepała miejsce obok siebie, zapraszając, aby się dosiadł.

- Pewnie - odparł niemrawo i tak samo się uśmiechnął. Było mu przed nią głupio, ale też nie chciał by z tego wszystkiego zaczęli się czuć w swoim towarzystwie niezręcznie. A przynajmniej żeby ona tak się czuła, bo dla niego było już chyba za późno. - Ale usiądę tutaj, jeśli pozwolisz - wskazał krzesło stojące przy stole. Podszedł do niego i usiadł. Starał się by jego ton był możliwie swobodny i beztroski, ale nie do końca mu się to udawało. - Lepiej nie ryzykować - tym razem uśmiechnął się nieco szerzej.

Dziewczyna westchnęła ciężko i przerzuciła na niego spojrzenie. Zatrzymała się na dłużej przyglądając się mężczyźnie. Podświetliła ekran datapada, ale po chwili go wyłączyła. Jej zmrużone podstępnie oczy sugerowały, że nad czymś się zastanawiała.
- Mam siedemnaście lat - wypaliła w końcu. Wyznanie to w tej chwili wydawało się nie mieć większego sensu. - I wbrew pozorom, zdążyłam już trochę skopać sobie życie. Nie winię cię za to, co zrobiliśmy, ponieważ sama tego chciałam, ale… Gdy się ode mnie odsuwasz, zaczynam winić sama siebie. Wiem, że nie widać tego po mnie, jestem dość żywiołowa, mam w sobie wiele emocji, często wybucham, niecierpliwie się i na pewno nie raz myślałeś, że miałeś pecha trafiając na mnie przy tym zleceniu. - patrząc na niego przegryzła lekko dolną wargę w zamyśleniu. Zawsze musiała być tak szczera i zdarzało się, że czasami nie rozumiała własnego postępowania.
- Usiądziesz obok mnie, jeśli cię o to poproszę? - jej głos zdawał się posmutnieć, a to już kruszyło serca najzimniejszych drani.

Nogi Nyrhego bez porozumienia z jego umysłem doprowadziły jego ciało do pozycji stojącej, a następnie przeszły przez pokój i przykucnęły przed Neri. Jego dłoń, również samowolnie, chwyciła jej rękę, a jego oczy spojrzały w jej:

- Oboje jesteśmy podpici - zaczął bez ogródek. Jego głos był spokojny, kojący. - Przed chwilą niemal się nie pożarliśmy - uśmiechnął się przy tym żarcie. - Nie chcę doprowadzić do czegoś, czego później mogłabyś żałować.

- Żałuję, że cię sprowokowałam
- uśmiechnęła się słabo i pociągnęła go za rękę ku sobie. Jej usta musnęły jego wargi w krótkim pocałunku.
- Połóż się ze mną i odpocznijmy - szepnęła słodko, podnosząc na niego spojrzenie, w którym majaczyło podniecenie. - Proszę…

Jego serce przyspieszyło chwilowo, gdy jej usta zetknęły się na chwilę z jego. Nie potrafił jej chyba niczego odmówić. Pokiwał głową i ułożył się wygodnie na kanapie z Neri przy boku, obejmując ją ramieniem.

- Śpij dobrze - dodał czule. Poczuł pokusę by jeszcze raz ją pocałować, ale powstrzymał się. Twi’lekanka przytuliła się z uśmiechem do mężczyzny. Po jej głowie nie przemykało wiele myśli podobnych do tych, które dręczyły Nyrhego. Była podekscytowana niemal wszystkim. Tym, że ją polubił, że jutro będzie się naprawdę wiele działo, że udało jej się spędzić miło czas, przekonać go do siebie i że tak naprawdę z palanta zrobiła przyjemnego faceta. Choć miała w sobie ogromną eskalację emocji, nie uczyniła nic prowokacyjnego. Co dziwne, jak na wulkan emocji i podniecenia, zasnęła naprawdę szybko.

 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 16-02-2020 o 11:34.
Nami jest offline  
Stary 18-02-2020, 14:11   #13
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Gdy tylko Rogacz zniknął z pola widzenia i zasięgu uszu, Lestria odsunęła się od Nils’a i zdzieliła go pięścią w żebra.
- Co… Co ty wyprawiasz? - sapnęła, chociaż złość kiepsko jej wychodziła gdy oddech nadal się rwał, a ciało chciało więcej. Czasami miała ochotę rozerwać go na strzępy… W dodatku Neri była wszystkiego świadkiem. Nie żeby Lestria kryła się ze swoimi uczuciami przed przyjaciółką, to jednak zwykle Nils miał dość przyzwoitości by trzymać się pewnych granic, a nie…
- Rozumiem, że chciałeś przez to zaznaczyć swoje terytorium… A może uważasz, że nie będę w stanie poradzić sobie z tym dupkiem? Serio? Masz takie dobre zdanie na mój temat? - psioczyła dalej, zakładając ręce i mierząc mężczyznę ozdobionym iskierkami złości wzrokiem.

- Dziękuję za troskę, Nils. Ależ nie ma problemu. Cała przyjemność po mojej stronie - rzucił Zabrak z kierunku Nautolanki.

- Tak, tak, dziękuję - prychnęła, przewracając oczami. - Nie mam pojęcia jak ja to znoszę na co dzień. Przydadzą się wakacje - te słowa skierowała na równi do Nils’a co do Neri, która odpowiedziała słabym uśmiechem - Trzymasz się jakoś? - dodała pytanie, tym razem kierując je do przyjaciółki.

Nerin’hashee kiwnęła twierdząco w odpowiedzi. W rzeczywistości miała jednak nieco opuchnięte powieki, a z jej oczu niedawno musiał wylać się potok. Widać było, że udawała i mimo wszelkich starań, nie potrafiła tego ukryć.
- Przecież nic się nie dzieje - rzuciła ze słabym uśmiechem. Miło było przynajmniej patrzeć na tę dwójkę, która stała przed nią. Właściwie to pocieszający widok. - Polecimy, wrócimy, raczej wiele od nas nie wymagają, nie? - dodała siląc się na entuzjazm, którego w tej chwili jej brakowało. Nawet nie wiedziała co powiedzieć i jak się zachować.

- Nie… Nic, a nic - sarknęła nautolanka, zbliżając się do Neri i obejmując dziewczynę. Nie pytała o zgodę bo i odmowy by nie przyjęła. - Spokojnie, mała - uznała, że parodiowanie Nilsa to w tej chwili będzie niezłe pieczenie na jednym ogniu. - Jak ci ten dupek będzie przeszkadzał to się go przerobi na szaszłyki. Nic się nie martw - poklepała ją po plecach. - Mówię poważnie - dodała już swoim głosem, odsuwając się od krok.

Zabrak skrzywił się lekko i założył ręce na piersi.
- Milutka jak zwykle. Nawet po podwiezieniu, odprowadzeniu i na pożegnaniu - skomentował kwaśno. Twi’lekanka posłała mu jedynie słaby uśmiech, ale głównie dlatego, że komentarz ją lekko rozbawił.

Neri wolała, aby nikt nie okazywał jej czułości. Wtedy zawsze pękała. Z trudem zdusiła napływające na nowo łzy, kiedy Lestria ją objęła. Było to trudne, jednak wzięła potężny wdech, a gdy świeże, chłodne powietrze wypełniło jej płuca, jakoś udało jej się wygrać z własnymi emocjami. Potraktowała to jak mały sukces. W końcu od zawsze była wybuchowa, więc tłumienie swoich erupcji emocjonalnych zdawało się być na plus.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby. Powiedział, że po prostu odda mi wypłatę gdy skończymy i tyle. Nie wydaje mi się, abyś musiała mu to utrudniać - powiedziała z pełnym przekonaniem. W końcu to w większej części była jej wina, że Nyrhe odszedł. Potraktowała go zbyt wylewnie, jak naczynie na swoje uczucia i emocje. Nic dziwnego, że tak szybko uciekł i nie odważył się prosić ją wtedy o pomoc - Sama nie wiem. Mam po prostu nadzieję, że nie będę go zbyt często widywać. Strasznie się irytuję gdy na niego patrzę - przyznała szczerze ponownie wzdychając. Ulżyło jej gdy Lestria puściła uścisk. Bez czułości łatwiej pozostać twardą.

- To może być trudne - Lestria nie zamierzała owijać w bawełnę, to i tak zwykle średnio jej wychodziło. - Ten wrak nie wygląda na taki, w którym by były senatorskie kajuty ale mogę się mylić - dodała nieco pogodniej co by nie wyjść na tą co tylko kracze. - No i wiesz, zawsze masz jeszcze tego… No dobra, nie pamiętam żeby się przedstawił więc nazwijmy go roboczo dupkiem numer dwa - zaproponowała, rzucając szybkie spojrzenie na Nils’a. Raczej nie powinien mieć nic przeciwko drobnej zmianie imienia Iktotchiego.

- Fuuu - zajęczała przeciągle Neri - Nie bądź obrzydliwa. Że niby ty możesz się bujać z takim przystojniakiem, a ja mam chodzić z jakimiś huttyjskimi pluskwami?! - spojrzała na przyjaciółkę oskarżycielsko, choć nieco weselej.
- Wybacz Nils, wiem że wciąż tutaj stoisz i to słyszysz, no ale sam powiedz...to trochę nie fair, że ona ma ciebie, a mi wciska rogacza, co nie? - Neri nawet zaśmiała się lekko.

Zabrak uśmiechnął się przebiegle, po czym wskazał własną głowę.
- Też mam. Mniejsze, ale za to założę się, że są miejsca, w których sytuacja się odwraca.

- Faceci - nie pozostawało nic innego jak tylko wznieść oczy ku górze i westchnąć. - I wcale się nie bujam. Tak się tylko składa, że to ciastko się za mną szwęda - dodała, wystawiając język w kierunku Nils’a. - No, dobra, zaczynasz powoli wyglądać jak ty więc chyba możemy się pakować na pokład - stwierdziła, obrzucając Neri uważnym spojrzeniem. Ta przytaknęła jej z cichym pomrukiem. Nim jednak postawiła kroki ku statkowi, rzuciła się na Nilsa aby przytulić go na pożegnanie. Zabrak zaśmiał się cicho, z sympatią i odpowiedział Twi’lekance tym samym. Gdy go obejmowała, spojrzała na Lestrię
- Ooo, jak ty masz dobrze dziewczyno! - zaśmiała się i puściła mężczyznę. Nie był to uścisk prowokacyjny, po prostu potrzebowała gdzieś przerzucić część swoich emocji.
- Trzymaj za nas kciuki, abyśmy wróciły bez tych palantów i podzieliły kasę tylko na dwa - rzuciła do Zabraka, a następnie chwyciła Lestrię pod ramię i przytuliła się do niego.
- Chodź, wydymamy ich tak szybko, że nawet nie będę wiedzieli kiedy się sfrajerzyli!

- Brzmieć też już brzmisz normalnie - nautalanka roześmiała się. Taka Neri była bardziej znajoma, bezpieczna. Bomba energetyczna najeżona kolcami,a przynajmniej tak przyjaciółkę widziała Lestria. Zanim odeszły chwyciła jeszcze Nils’a za kurtkę i przyciągnęła by obdarzyć go buziakiem na pożegnanie. Lekkim, będącym ledwie muśnięciem warg o skórę policzka ale też na więcej w miejscu publicznym z jej strony nie mógł liczyć. Nie żeby prywatnie sobie pozwalała. Zasady obowiązywały, nawet jeżeli pewna osoba miała zwyczaj o niektórych niekiedy zapomnieć.
- Trzymaj za nas kciuki - dorzuciła, po czym wraz z Neri ruszyła w stronę trapu.


Start maszyny sprawił, że Lestria miała ochotę z niej wyskoczyć. Wydawało się to znacznie mniej ryzykowne od kontynuowania podróży w zgrzytającym gruchocie, który już od dawna powinien stać w jakim muzeum albo na złomowisku. Cokolwiek by nie znajdowało się bliżej. Niestety, opcja umknęła jej sprzed nosa zanim zdążyła z niej skorzystać. Nie pozostawało nic innego jak zaufać własnemu szczęściu i zdolnościom pilotażowym tych, którzy mieli zasiąść w kokpicie. Jak nic wszyscy zginą…


W trakcie narady nie zabierała głosu, bo i ciężko to było nazwać naradą. Było to jednak całkiem ciekawe widowisko, chociaż podrażniało głowoogony Lestrii. Ilość emocji jaka promieniowała od Neri i dupka numer jeden była wprost nie do zniesienia. Z drugiej jednak strony pokazywała, że nie są sobie obojętni. Problem polegał na tym, że Nautolanka nie mogła się zdecydować czy jej się to podoba czy nie. Martwiła się o swoją przyjaciółkę. W końcu jednak ustalono trasę i przedstawienie się skończyło.


Po opuszczeniu kokpitu udała się na szybkie zwiedzenie rozkładu pomieszczeń. Nie trwało to długo bo i nie było tego aż tyle by można było spędzić na owym zwiedzaniu godziny. W końcu, po niespełna dziesięciu minutach, wylądowała w części sypialnej gdzie zastała Neri.
- Wszystko w porządku? - zapytała, chociaż było to pytanie z rodzaju tych, które się zadaje komuś kto właśnie oberwał przez łeb butelką.

- Co? - Neri początkowo zdawała się być zaskoczona - A tak, tak. Jasne, że tak - zarzuciła grymasem mówiącym, że nic wielkiego nie zaszło i uśmiechnęła się do kobiety. - Mówiłam, że źle na mnie działa - wytłumaczyła się szybko. Nie sprawiała wrażenia, jakby miała się rozpłakać. Raczej tak jak wspomniała, była po prostu zirytowana.
- A co? Kiepsko to wyglądało? - przegryzła dolną wargę patrząc na Lestrię - Jakoś samo mi tak wyszło. Naprawdę wolałam tę krótszą trasę, sorry.

- Też na nią liczyłam - odpowiedziała nautolanka. - I nie, nie, nie wyglądało to kiepsko. Wręcz było całkiem interesujące gdy się stało z boku - dodała, unosząc kąciki ust w uśmiechu. - Dałaś mu popalić. Wyglądał jak zbity pies, a przynajmniej jestem pewna że tak się czuł. Jego ego… - Lestria pewnie by się mogła jeszcze dłużej pastwić ale zrezygnowała z tego pomysłu. - Widziałaś naszą łazienkę? - zmieniła temat na bezpieczny. No, bezpieczniejszy.

- Znam doskonale jego ego, strasznie mnie wkurzał gdy się pierwszy raz poznaliśmy - odpowiedziała mimo iż ta zmieniła temat. - Nie widziałam. I szczerze, to boję się tam zaglądać - przyznała Neri przekręcając się na twardej pryczy - I tak mnie dziwi, że dostaliśmy taki złom.... A co jeśli się rozleci obok tamtego po który lecimy? Przyśle po nas kolejny, równie się rozpadający z równie tępymi pilotami? - warknęła pod nosem i wbiła twarz w poduszkę, jakby chciała w niej umrzeć z braku tlenu.

- Przesadzasz z czarnowidztwem - zwróciła jej uwagę nautolanka, podchodząc bliżej i bezczelnie się przesiadając. - Przynajmniej mamy pilotów - dodała, szturchając Neri w bok. - Chociaż w sumie pilotki też by mogły być. Odrobina odmiany raz na czas jeszcze nikomu nie zaszkodziła - zaczęła mruczeć pod nosem, wrednie przy tym sunąc palcem po ciele przyjaciółki. Widocznie ta potrzebowała jakiś innych wrażeń by przestać koncentrować się na dupku numer jeden. Lest martwiła się o nią.

Neri westchnęła jedynie. Zerknęła na kobietę mniej wściekle, niż nie tak dawno patrzyła na Nyrhego. Jej emocje jak zawsze szalały sobie w najlepsze.
- Babski skład? - zamyśliła się marszcząc uroczo nosek - To chyba też byłaby przesada. Zresztą, wystarczy być Łowcą, nieważne jakiej płci, a to już jest wystarczający powód, aby nie ufać i być czujnym. Ten rogacz wcale lepszy od Nyrhego nie jest. Co do tego drugiego, to przynajmniej go znam i wiem czego się spodziewać - Twi’lekanka skrzyżowała ręce pod piersiami - Palantostwa. - skwitowała z największą powagą.

- Oj przyznaj się że po prostu lecisz na obu i chcesz ich mieć tylko dla siebie - palec nautolanki zapoznał się nieco bliżej z wolnym żebrem Twi’lekanki. Jej własne głowoogony drżały przy każdej zmianie nastroju przyjaciółki, dekoncentrując ją nieco dlatego chciała żeby dziewczyna nieco się uspokoiła, chociaż nie był to główny powód jej starań.

- A ty znowu jesteś obleśna - Neri pacnęła ją dłonią w udo i wygięła tors uciekając przed paluchem zagłady, który bezlitośnie ją dziugał. Mimo wszystko to, co robiła Lestria sprawiało, że choć trochę się uśmiechała. Wciąż jednak miała zbyt wiele myśli w głowie i to niestety na temat jednej osoby. Dawno nie rozmawiała z Nautolanką na poważnie i nie była pewna czy powinna jej zawracać głowę. Odkąd opuściła z Xerxesem Coruscant, kontakt między dziewczynami lekko się urwał. Osłabł z powodu braku czasu. Neri nie chciała być egoistyczna i nie potrafiła myśleć tylko o sobie.
- A co z Tobą? Wydajesz się być czymś przejęta.

- Ja? No co ty… - Zbyła ją szybkim machnięciem ręki, jednak… - Może trochę - przyznała, wzdychając. Odzwyczaiła się od swobodnych rozmów na pewne tematy. Z Nilsem były one zbyt ryzykowne, a nikogo innego nie miała. Bo za nic na świecie nie poszłaby się żalić do brata. Jeszcze by ją wyśmiał, a tego by nie zniosła co by się skończyło kłótnią, po której by się czuła źle i wylądowała w objęciach Nilsa i w końcu wygadała… Nie…
- Nils ostatnio coraz częściej zachowuje się jakby chciał czegoś więcej - zaczęła, wpatrując się w sufit. - Chyba znudziło go czekanie aż spłacę kontrakt i będę wolna. Nie żebym nie chciała czegoś więcej bo to nie tak. Po prostu chcę być wolna gdy się z nim zwiążę na poważnie, a nie jestem w stanie się z nim związać wiedząc że jestem jego własnością! - ostatnie słowa wypowiedziała podniesionym głosem. Tak naprawdę to chciałaby po prostu wyć ale zbytnio się kontrolowała by to zrobić. Poza tym ostatnie czego potrzebowała to ściągnięcie tu dupka numer jeden i dwa.

Złociste oczy Nerin’hashee stały się większe, ale tylko na moment. Nie chciała bowiem sprawić, aby Lestria poczuła się dziwnie nieswojo. Dla Neri to wszystko było o wiele prostsze, niż w głowie Lestrii. Gdyby Nyrhe ją od kogoś wykupił, to by podarła ten kontrakt i sobie żyła z nim szczęśliwie. Cóż, Nyrhe jednak jej nic nie dał, a co najwyżej zabrał. Na samą myśl dziewczyna zmrużyła leciutko oczy.
- Przecież może cię uwolnić od kontraktu, uznać za spłacony przez lata “służby”. Kredyty to nie jest jedyna forma płatności - Lekku Neri zgodziły się z nią poprzez krótkie, drżące podskoki. Odwróciła głowę w stronę korytarza, upewniając się, że te dwa głąby nie kręcą się w pobliżu - Słuchaj. Jeśli naprawdę aż tak ci zależy, to dam ci część swojej wypłaty. To nie będzie nic wielkiego, bo tak naprawdę dostaniesz szmal Nyrhego. O ile ten oszust dotrzyma słowa choć raz i mi odda, tak jak obiecał. Przynajmniej zostawimy go z niczym, więc mi ten układ odpowiada. Ogolimy go, abyś ty czuła się dobrze. Fajny deal? - Neri uśmiechnęła się beztrosko. Jak zawsze podczas uśmiechu jej oczy nieco się zwęziły.

Lestria westchnęła.
- Pewnie - przyznała, chociaż nie wyglądała na przekonaną. Bardzo chciała sama spłacić całość, bez niczyjej pomocy. Chciałą pokazać Mir’harowi że potrafi, że istnieje właściwa droga i jedyne co trzeba to się do tego porządnie przyłożyć. Trzeba chcieć. Jednak Nils…
- W porządku, skoro uważasz że to ok… - zgodziła się już pewniej i nawet uśmiechnęła. - Teraz trzeba tylko wykonać to zadanie i wrócić w całości. Bułka z masłem - dorzuciła, podwójnie zadowolona bowiem najwyraźniej Neri przestała szaleć i się uspokoiła.
- A czemu miałoby nie być ok? Okradł mnie… Powinien oddać. A że to stare dzieje, no to ja już nie czuję się właścicielką tych kredytów i możesz je wziąć. Po co mi one? Jeszcze mi odbije z dobrobytu! - Neri wypięła dumnie pierś. Uśmiechnęła się. Kurde, ale była z siebie zadowolona. Co za mózg! Co za chytry i wspaniały plan! Mogła sprawić, aby ktoś był szczęśliwy ze swoją miłością. Szkoda tylko, że ona sama była wciąż tak beznadziejnie zakochana w tym złodzieju. Nie potrafiła o nim zapomnieć, a mając go tak blisko, było jeszcze trudniej. Bała się, że w końcu pęknie i on rozpozna w niej to uczucie. I znowu to wykorzysta.
- Zrobimy to szy… No, może nie tak szybko, bo mamy beznadziejnych pilotów, ale na pewno sprawnie i z powodzeniem. W sumie, to ja już widzę tę twoją wolność, jakby to miało być jutro. Czujesz to? - Neri przybliżyła buzię do Nautolanki i oparła brodę o jej ramię. Pociągnęła nosem, delektując się zapachem kobiety - Ach, pachnie jak wolność - poruszyła brewkami rozbawienia.

- Mam nadzieję, że nie - nautolanka roześmiała się w odpowiedzi. - Szkoda, że ja nie jestem w stanie pomóc tobie. No ale wiesz, zawsze może się trafić przypadkowy błąd w celowaniu albo niedomknięta śluza - zasugerowała całkiem niewinnie, ciesząc się dobrym humorem przyjaciółki, nawet jeżeli miał być on tylko chwilowy.
- Trzeba będzie ustalić kolejność korzystania z łazienki… Nie ma mowy żebym brała prysznic w tym samym czasie co któryś z nich. Odpada - zmieniła temat, bo istniało ryzyko że za bardzo się skupi na widoku wolności oraz idących z nim możliwości i straci panowanie nad sobą. Czekała tyle czasu to i mogła poczekać ciut dłużej.

Neri wyobraziła sobie jak bierze prysznic z Nyrhe. Całkiem odruchowo, po prostu mając go w głowie widziała go już wszędzie. Starała się jednak być twarda. Raz pozwoli mu się zbliżyć i to będzie jej koniec. Ciągnęło ją. Jakby byli ze sobą silnie związani.
- Co? Ble! - ocknęła się nagle prostując na łóżku - Sobie wyobraź brać “po” którymś z nich. Nawet lekku zadrżało mi z przerażenia - Neri zmrużyła oczy przyglądając się badawczo Lesti - Oho, twoje też drgnęło. Sama widzisz - rozłożyła bezradnie ręce.
- Chociaż… - w głowie Twi’lekanki znów roztoczył się obraz nocy spędzonej z Nyrhe. Szkoda tylko, że był kłamcą. - ...Albo nie. To faktycznie poniżające. - nadąsała się lekko.

- Warty? - zaproponowała Lestria, otrząsając się z widoków, które podsunęła jej wyobraźnia w odpowiedzi na słowa Twi’lekanki. O ile jej stosunek do Nyrhe był pasywnie negatywny to już rogacz znajdował się w rejonie aktywnym. Nie ufała mu w stopniu równym temu, co Nils.
- Jedna się kąpie, druga pilnuje. Z blasterem w rękach - dodała, co by było jasne, że sprawę wart traktuje bardzo poważnie.

- Wibronóż byłby bardziej niezawodny - poprawiła ją z uśmiechem. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że być może skusi się na wspólny prysznic z pewnym Łowcą.
- Masz zawsze dobre pomysły. Ja bym pewnie się rozebrała i miała w nosie, czy ktoś się gapi czy nie. Jakoś przywykłam już. Nie dość, że ta praca w klubie, to codzienne komentarze facetów - Neri wzruszyła ramionami - Stało się to dla mnie dziwną normą. - przyznała westchnąwszy. - Ej, wiesz co? - Twi’lekanka zmieniła temat i ściszyła głos - Trochę wstyd, ale… na tę wyprawę to ojczym mnie spakował - prychnęła cicho - Rozumiesz, wracam ze spotkania, a on stoi z torbą. Rany. Ale siara, nie?

- Czyli szanse zerowe na seksowną bieliznę, niegrzeczne zabawki i wszystko to co sprawia, że kobiecie jest dobrze - zgodziła się nautolanka dodając kilka ewentualnych rzeczy, których z pewnością Neri i tak by nie zabrałą na taką wyprawę. - Nie mógł się doczekać aż wyruszysz, czy co? - zapytała bo trochę koncepcja nadmiernie troskliwego ojca jej umykała. Czy ojca w ogóle.

- Odkąd wróciłam z Alderaanu to strasznie się o mnie martwi. - odpowiedziała ze spokojem. Zamyśliła się na chwilę odwracając wzrok - To zlecenie miało mi pomóc wziąć się w garść. Jemu zawsze się wydaje, że stać mnie na więcej. Jest ze mnie strasznie dumny i zawsze się stara - Neri wbiła wzrok w niewidzialny punkt ściany statku - Ke Ran zawsze był troskliwy. Moją matkę traktował jak jakąś władczynie całej galaktyki. Wydaje mi się, że jestem dla niego bardzo ważna i… Mam wrażenie, że nim zdążyłam wrócić ze spotkania, on wiedział, że był tam Nyrhe - dziewczyna powróciła spojrzeniem do Lestrii - Sądzę, że spodziewał się mojej reakcji i chciał mi pomóc. Tak po prostu. - uśmiechnęła się słabo zerkając na swoją torbę, która leżała na podłodze.

- W takim razie na co czekasz? - Zapytała Lestria wstając i sięgając po torbę. - Trzeba się rozpakować dziewczyno, korzystając z chwili ciszy i spokoju. Chyba nie chcesz tego robić gdy tamci… - Nie dokończyła. Nie chciałą, żeby Neri się smuciła więc musiała zająć ją jakąś robotą. Z nią to zwykle działało więc nie widziała powodu, dla którego miałoby nie zadziałać na jej przyjaciółkę. Trochę też zazdrościła jej tej nieznanej jej relacji, jaką Twi'lekanka miała z Ke Ran’em.

Nerin’hashee nie ruszyła się z łóżka. Powiodła spojrzeniem za kobietą i uśmiechnęła się szczerze.
- Nas raczej uczą, aby się nie wypakowywać. Wiesz… nigdy nie wiesz, kiedy coś pójdzie nie tak i będzie trzeba wiać, dlatego wszystko jest poukładane w pedantyczny sposób, aby było łatwo dostępne. Szybkie do wyjęcia i schowania. - wzruszyła ramionami. Może dlatego Ithorianin ją spakował, bo bał się, że ona zrobi to gorzej? Albo po prostu był nadopiekuńczy, przewrażliwiony...lub naprawdę znalazł po prostu dobry pretekst, aby być obok niej gdy wróci ze spotkania. W sumie to Neri nie była do końca pewna, co nim kierowało. Nie mniej jednak było to miłe. Dzięki niemu poczuła się silna. - A do towarzyszy będziemy musiały przywyknąć. Raczej czeka nas długa podróż - podsumowała z westchnięciem niezadowolenia.

- Sprytne - przyznała Lestri. Jej rzeczy zwykle były wrzucone byle jak, często tak pomieszane że miała problemy by cokolwiek znaleźć pomimo niewielkich rozmiarów bagażu. Nils dostawał szału gdy tylko widział ów brak poszanowania dla porządku ale ona niewiele sobie z tego powodu robiła. No ok, czasami zmuszała się do poukładania wszystkiego według jego rygorystycznych zasad ale co z tego, skoro zaraz wszystko i tak wracało do jej normy.
- I tak, wiem że będzie trzeba do nich przywyknąć i sorki ale mam wrażenie, że akurat z przywyknięciem do Nyrhego będą mniejsze kłopoty niż z dupkiem numer dwa. Ten twój przynajmniej nie rzuca idiotycznymi uwagami na prawo i lewo i nie traktuje nas jako darmowe panienki. Mam ochotę dać mu w mordę… - przyznała, chociaż zwykle nie była brutalna. No, zbyt brutalna.

- Więc jaki masz problem? - zapytała Neri bez większego namysłu - W sensie, czemu mu nie lutniesz? Ja nie bardzo widzę powód, dla którego miałabyś się powstrzymywać. Przy następnej uwadze, która cię wnerwi, po prostu mu przywal. - Twi’lekanka mówiła całkiem poważnie. Ona sama przywykła do samczych uwag na tyle, aby puszczać mimochodem wszelakie komentarze, które traktowały ją jak przedmiot. - Ten mój… - powtórzyła pod nosem to, jak Lestria określiła Nyrhego, a kąciki jej ust drgnęły lekko ku górze. Parsknęła krótko nosem i zamyśliła się.

- Wiesz, że nie lubię tak otwarcie… - Nautolanka wzruszyła ramionami. Bezpośrednia przemoc… Ok, w robocie była niekiedy niezbędna ale ona wolała działać nieco bardziej subtelnie. Nie żeby myśl o walnięciu Rogacza w pysk nie przeszła jej przez myśl.
- Poza tym mamy niby działać wspólnie, nie? Jakoś sobie poradzę, Neri - zapewniła, machnąwszy ręką. - I tak, twój… - dodała, podkreślając te słowa nieco złośliwym uśmieszkiem. Zaraz jednak spoważniała. Nie chciała, żeby przyjaciółka znowu wpadła w ten swój marny, po części zabójczy, a po części smutny nastrój który groził nieopanowanym wybuchem w każdej chwili i sprawiał że jej głowoogony drżały niekontrolowanie.
- Trzeba będzie sobie znaleźć jakieś zajęcie na czas podróży. Nie wiem jak ty ale ja mam zamiar jeszcze raz przejrzeć ten statek. Może chociaż znajdzie się tu jakieś miejsc, w którym będzie się można zaszyć gdy ilość testosteronu osiągnie szkodliwy dla zdrowia poziom.

- Od kiedy walnięcie komuś w pysk to przemoc - Neri zdzwiła się nieco. W klubie nie raz ktoś dostał, czy też na ulicy, gdziekolwiek. To chyba norma, że trzeba walczyć o samego siebie, bronić się… Gdzie w tym przemoc? Zwykła nauczka!
- No nic no, ja tutaj zostanę. Póki Nyrhe jest w innym pomieszczeniu, to tu będzie mi dobrze. Rozejrzę się gdy uznam resztę pomieszczeń za “strefę wolną od Nyrhego”. - kiwnęła głową z uznaniem dla samej siebie. Tak, świetny plan.

Lestria tylko pokręciła głową. Miały nieco inne podejście do sposobów rozwiązywania problemów. Nagle zabrakło jej Nilsa. On by zrozumiał o co jej chodziło bo wyznawał podobne zasady. Machnęła Neri ręką po czym ruszyła by wedle tego co zapowiedziała, poszukać jakiegoś miejsca, w którym będzie można odetchnąć. Coś jej mówiło, że ta podróż właśnie takich miejsc będzie wymagała. I znalazła takie, nawet dość szybko. Co prawda perspektywa spędzania czasu w towarzystwie elektromagnesów nie brzmiała szczególnie atrakcyjnie, gdy jednak brało się pod uwagę alternatywę i ewentualne konsekwencje owych alternatyw… Cóż, perspektywa ulegała zmianie.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 18-02-2020, 16:38   #14
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nim na chronometrze wybiła zapamiętana przez Nyrh'ego godzina zsunął nogi z zajętej uprzednio pryczy i wszedł na schody prowadzące na niższy pokład. Iktotchi wciąż znajdował się za sterami. Siedział przeglądając własnego datapada z nogami położonymi na konsoli z dala od przycisków.

Vicall usiadł na swoim miejscu, zaś jego towarzysz zupełnie nie zwracał na niego uwagi. Przesuwał tylko palcem od czasu do czasu czytając jakąś nową informację. Nagle westchnął, wyłączył urządzenie i odłożył je na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą spoczywały jego stopy. Wcisnął jeden z przycisków.

- Piękne panie, zapraszam na miejsca. Za chwilę będziemy wchodzić w nadprzestrzeń - ogłosił, zaś na każdym statku odezwały się głośniki przekazujące jego komunikat.

- Jeszcze tylko jedna rzecz zanim ruszymy... - zaczął przyglądać się panelowi jakby starał się coś sobie przypomnieć. Wcisnął jeden przycisk, potem drugi i trzeci. Zatwierdził.




Iktotchi uśmiechnął się tak szeroko, że kąciki ust niemal sięgały do jego rogów.
- O tak! Dodałem to do listy utworów. I teraz możemy ruszać, panie łowca!




I ruszyli.







Velusia była wodnym światem okrążającym gwiazdę o podobnej nazwie - Velus. Bliżej od niej znajdowała się tylko jedna planeta - Sulphor o środowisku drastycznie różnym od tego, które panowało na jego sąsiadce. Dominowały tam wyschnięte, gorące, a nierzadko rozżarzone skały.

Oceany opanowały niemal całkowicie powierzchnię Velusii pozostawiając jedynie niewielkie punkty wulkanicznych wysepek. Okrążały ją dwa księżyce.

Niegdyś na tą skalistą planetę przybyli ludzie, którzy z biegiem czasu wyewoluowali w aquarów będących istotami o niebieskiej lub zielonej skórze pokrytej łuskami. Wykształcili nawet błonę pławną między palcami. Nie dało się jednak ukryć genów przodków, które posiadali. Wciąż na ich głowach rosły włosy, choć były one zielone, zaś nosy spłaszczyły się pozostawiając jedynie szczeliny. Charakteryzowali się też dużymi oczami.

- Następny przystanek - Pantolomin - ogłosił Iktotchi wprowadzając statek na kolejną trasę nadprzestrzenną, gdy Nyrhe obliczał trasę. Nagle zamrugała czerwona dioda sygnalizująca połączenie przychodzące. Rogacz zmarszczył brwi i wcisnął aktywował połączenie głosowe.

- Sierżant Caldwell do załogi holownika. Proszę wyłączyć silniki i przygotować się do otwarcia śluzy.




Z naprzeciwka coraz bardziej zbliżał się do nich statek wysyłający komunikat.

- Kurwa! To piraci! Gotowy do skoku?! - zapytał Diilgoon pospiesznie przestawiając przełączniki nad głową.

Statek zbliżał się z dużą prędkością. Komputer pokładowy przedstawił jego hologram z podpisem D5-Mantis. Nyrhe słyszał jednak, że tego typu statki wykorzystywane były przez Republikę do patrolowania tras nadprzestrzennych. Słyszał także, że bywały wykorzystywane przez co bardziej zamożnych łowców nagród.
- Jak nie skoczymy, to mamy wszyscy przesrane! Z tym nie wygramy, nie mamy nawet najmniejszego działka!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-02-2020, 23:28   #15
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Nyrhe, nie zwracając uwagi na Rogacza, wcisnął przycisk łączności i rzucił w eter:

- Sierżant Caldwell skąd? - spytał. Jakichkolwiek służb funkcjonariuszem był ten facet, powinien o nich wspomnieć w pierwszym komunikacie. Vicall dał mu szansę na poprawę. Neri milczała tylko dlatego, że popierała działania Nyrhego. Mimo iż nieziemsko ją drażnił.

- Gwardia Republiki. Patrol trasy nadprzestrzennej - odparł krótko.

- A ja jestem kapitan Knosh z Gwardii Senackiej - powiedział nerwowo Iktotchi przed podjęciem ponownego kontaktu.

Nyrhe raz jeszcze wcisnął przycisk łączności.

- Zrozumiałem - zamyślił się chwilę. - Wyłączam silniki, przygotowuję śluzę.

- Nie! Nie możemy, rozniosą nas na strzępy. To nie ma nawet porządnych tarcz… do kurwy nędzy! - dodał, jakby przypadkiem zapomniał o spuentowaniu.

- No i? - Nyrhe wyciągnął rękę do przełączników zapłonu.

- Nie bardzo rozumiem ten stres. Jasne, łatwiej by było dać nogę, niby mogą być to Piraci którzy szarpnęli się na złom bez wspomnianych tarcz… ale chyba ty się bardziej boisz o swoją dupę niż ten stos metalowego grata czy o nas - Neri uniosła brew patrząc na Iktochiego i stanęła obok Nyrhe.

Lestria najchętniej poszłaby za pomysłem Zeera. Niepotrzebne przerwy w trasie nie sprzyjały jej planom. I zapewne wyraziłaby to na głos gdyby nie to, że tylko od dupka numer dwa odbierała wyraźne objawy zdenerwowania. Coś miał na sumieniu, a przynajmniej tak to wyglądało. Pytanie tylko czy pociągnie ich razem ze sobą, czy nie.

- Może zapytaj o powód zatrzymania? - zaproponowała, nie opowiadając się póki co po żadnej ze stron.

- Ja jakbym zobaczyła dryfującą kupę złomu chyba tez bym zatrzymała do kontroli - mruknęła Twi’lekanka bardziej do siebie, zastanawiając się chwile. Nie była jednak zbytnio doświadczona w podróżach.

- Czuj się jak u siebie - Nyrhe, gdy wyłączył silniki, zwrócił się do Nautolanki. - Ten przycisk służy do komunikacji - wskazał czerwony guzik na pulpicie. - Ja mam jeszcze coś do zrobienia, Ejbi za mną - to powiedziawszy ruszył do wyjścia z kokpitu. - I nie pozwólcie mu nic kombinować - wskazał Rogatego nim wyszedł.

Nautolanka otworzyła usta by coś powiedzieć ale szybko je zamknęła. Że co? Przemknęło jej przez myśl. Otrząsnęła się jednak z zaskoczenia i skorzystała z zaproszenia do zajęcia miejsca w fotelu pilota.

- Czy możemy poznać powód zatrzymania? - skorzystała z zielonego przycisku.

- Rutynowa kontrola - odparł głos sierżanta.

- Żeby nic nie kombinował, to wstanie od pulpitu. Nie dotknę nawet jednej kontrolki, kurwa wasza mać. Nawet gdybyście mnie błagali. Nie mówcie, że nie ostrzegałem! - warknął odchodząc od fotela. Nieufająca mu Neri wolała jednak wciąż patrzeć mu na ręce. Cóż, jeśli miałoby się okazać, że to faktycznie piraci, była przygotowana. Bronie miała przy sobie, a czy mogli zrobić coś więcej? Tego już nie była pewna.

Nautolanka podążyła wzrokiem za dupkiem numer dwa. W końcu miała go nie spuszczać z oczu…

- To muszą być TE dni - zwróciła się do Neri, całkiem ignorując Rogacza. - Może sprawdzisz czy nie ma gdzieś lodów czekoladowych? Pomagają - doradziła Zeerowi, a następnie wskazała przyjaciółce wolny fotel, zapraszając ją do jego zajęcia. Neri kiwnęła przecząco głowa i uśmiechnęła się nerwowo, dziękując za propozycję. Za bardzo ją ta sytuacja zdenerwowała.

- Chodź ze mną do kibla, skoro chcesz mnie pilnować. Nie dam się im tak łatwo. To dobre pozycje obronne - warknął Iktotchi do Neri.

- Komu dokładnie się nie dasz? - dopytała Twi’lekanka z nadzieja, że mężczyzna palnie coś kompromitujacego.

Po wyjściu z kokpitu Nyrhe skierował się do łazienki. Tam zostawił Ejbiego za jedną z muszli i powiedział mu:

- Wyłącz się, a za dwadzieścia minut aktywuj. Wówczas przyleć do mnie, starając się nie rzucać w oczy. Nikt, kto nie jest członkiem tej załogi, nie może cię zobaczyć - po chwili zaś dodał: - Rogaty też nie może.

Potem biegiem wrócił do kabiny pilotów, akurat gdy ten cały Zeer składał Neri swoją propozycję.

- Niezły plan - podsumował. - Ale tak naprawdę nie jest to do końca zły pomysł. Ja powitam naszych gości, słyszeli mój głos, więc i tak jestem spalony. Jeśli nas nie zeskanowali, mogą nie wiedzieć ile osób jest na pokładzie. Wy poukrywajcie się w jakiś dobrych na zasadzki miejscach. Tak na wszelki wypadek - dodał na końcu.

Iktotchi skinął głową i pognał do łazienki. Statek był już na tyle blisko, że musiał zwolnić, by ustawić się do połączenia. Nalge z kabin wyszedł Zeer z pistoletami blasterowymi w rękach. Wycelowane były w Nyrhego i Neri.

- Włącz silniki i leć. Już! - polecił Lestrii zbliżając się powoli do Twi’lekanki.

- Stoopa*, już za późno - Nyrhe rzuca w stronę Iktochiego. Ręce trzyma z dala od bioder, by go nie prowokować. - Zestrzelą nas jak tylko wykryją zapłon. Nie zdążymy wykonać skoku.

- I skąd w ogóle pomysł, że wiem jak to zrobić? - zapytała Lestrii, unosząc ręce zamiast kierować je na tablicę.

Nyrhe unosząc ręce w górę i pokazując Rogatemu otwarte dłonie, powoli przemieszcza się w bok, tak by stanąć między nim, a Neri, która odruchowo zaczęła stawiać kroki w jego stronę.

- Przełącznik oznaczony V-91, potem sąsiedni po prawej i jeszcze jeden - podyktował nautolance.

- Jak chcesz się tym bawić to sam je sobie wciskaj - poinformowała Lestria, powoli podnosząc się z fotela. Nie miała zamiaru wykonywać jego poleceń. Nie znała się na pilotowaniu ani na obsłudze tego typu sprzętu, a jeżeli się na czymś nie znała to tego nie tykała. Proste.

- Siadaj i rób co mówię albo ich rozwalę! - wrzasnął opluwając się. Nautolanka wyczuwała uderzające w nią fale wściekłości i coś jeszcze. Jakby trochę... strachu. - Nie ruszać się, do cholery! Stać! Nie! Na ziemię! Oboje! Odpalaj ten pieprzony silnik!

D5-Mantis znajdował się już burta przy burcie. Nyrhe wiedział, że to kwestia najwyżej kilkudziesięciu sekund zanim dojdzie do łagodnego wstrząsu spowodowanego zetknięciem statków. Może mniej.

Nerin’hashee zamyśliła się chwilę nie przerywając powolnego kroku. Widziała w głowie same głupie opcje, a każdy pomysł był gorszy od drugiego.

- No i widzisz co zrobiłeś?! - rzuciła oskarżycielsko kierując słowa na Nyrhego. Miała głupią nadzieję, że koncentracja Iktotchiego nieco się zachwieje. - Gdybyś tylko potrafił być kompetentnym pilotem, to byśmy tego uniknęli. Ale ty jak zwykle musisz się popisywać i teraz przez ciebie zastrzeli mi przyjaciółkę! - Twi’lekanka naburmuszyła policzki.

- Nie denerwuj się tak Zeer bo ci ślina cieknie - odpowiedziała Lest bo ją te jego groźby bardziej rozbawiły niż wystraszyły. Nie znaczyło to jednak, że nie brała zagrożenia na poważnie, tylko… Odwróciła głowę by spojrzeć na tablicę po czym wcisnęła pierwszy lepszy przycisk, który zdecydowanie nie był tym, który niby wcisnąć miała.

- Ups...

Nad kokpitem pojawiło się niebieskie światło prezentujące holoprojekcję D5-Mantis. Lestria nie zraziła się i korzystając z zamieszania “próbowała” dalej trafić we “właściwy” przycisk.

Nyrhemu ciśnienie podskoczyło, gdy usłyszał paplaninę Twi’lekanki. Nie dał jednak tego znać po sobie, wyłączywszy przymknięcie na chwilę powiek i głośniejszy wydech powietrza.

- Neri - powiedział najspokojniejszym tonem, na jaki go było stać. - Bądź tak miła, zamknij jadaczkę i rób co ten niezbyt przystojny, ale miły pan, z wymierzonym w ciebie blasterem, każe.

Samemu odliczając kolejne sekundy, przeciągał konieczność położenia się na podłodze. Jego ruchy były bardzo powolne, ale sylwetką próbował dać Rogatemu do zrozumienia, że całkowicie podporządkowuje się jego woli. Zgarbił się, jedną nogę wysunął do przodu i pochylił sylwetkę jeszcze bardziej. Mogło się zdawać, że faktycznie zmierza do położenia się na podłodze, lecz w rzeczywistości czekał na wstrząs, który nastąpi przy połączeniu się statków i wówczas zamierzał wystartować w stronę Iktotchiego i powalić go na ziemię.

Młoda Twi’lekanka jednak za nic miała rozkaz Rogatego i zaczęła wyżywać się na Vicallu.

- Sam masz jadaczkę. Gdybyś tylko potrafił jej lepiej używać, to może inaczej by się skończyło. Nie dość, że mnie okradłeś, to teraz jeszcze zgrywasz mądrale? No i na co ci to wszystko było? Nie wiem dlaczego zawsze próbujesz udawać, że posiadasz mózg, ale tym razem to już totalnie ci nie wyszedł ten numer. - Neri zdawała się całą uwagę poświęcać Nyrhemu, jakby mierzący w nią blasterem osobnik w ogóle nie istniał - Nim umrę chcę ci tylko powiedzieć, że nigdy w życiu nie spotkałam kogoś bardziej podłego, zakłamanego i tak spalanciałego, jak Ty! To takie miłe słowa nim cię nasz kolega załatwi, ja to mam w dupie, wolę już do niego dołączyć niż przez resztę moich dni mieć twoją twarz zbitego psa jako ostatnie co w życiu widziałam. - oburzyła się całą swoją złością i spojrzała na Zeera - Mogę się poruszać jak pełnosprawna osoba czy mam jak ten książę robić ci slow mołszyn? Sorry, ale jestem za ładna, abyś mnie zastrzelił, więc po prostu mów kiedy będzie pora aby mu walnąć w łeb a cię wyręczę.

- Neri, ten pan mierzy w ciebie z blastera, kochana - wtrąciła się Nautolanka, zasłaniając przy okazji widok na tablicę.

Iktotchi rzucał nerwowe spojrzenia za okna. Patrzył żałośnie na działający holoprojektor oraz kłócących się łowców nagród. W pewnym momencie zaczął się cofać do toalet. Kiedy Twi’lekanka zakończyła obsobaczanie swojego towarzysza blastery były na wpół opuszczone, choć wciąż wycelowane w ich pobliże.

- Za późno - powiedział wyraźnie tym faktem zdziwiony. Lestria przestała odbierać cokolwiek. - Już za późno - otworzył usta, żeby jeszcze coś powiedzieć, ale zamknął je dostrzegając świecącą na tablicy rozdzielczej kontrolkę oznaczającą nadawanie obrazu i dźwięku z kokpitu. Spojrzał na nautolankę. Zacisnął zęby i głową wskazał na górę, po czym wzrokiem na własny tors. - Za późno - powtórzył trzeci raz. Nagle szybkim ruchem przystawił sobie blaster do głowy i pociągnął za spust. Osunął się na kolana, po czym upadł na twarz własnym ciałem osłaniając otwarte oczy. Rozległ się wstrząs połączenia.

- Proszę o otworzenie śluzy. Jesteśmy gotowi - zakomunikował dwuznacznie. Musiał słyszeć wymianę zdań. Mogło to oznaczać, że jeśli śluza się nie otworzy, służby porządkowe rozwalą ją i wpadną do środka.

Nyrhe gestem nakazał dziewczynom ukrycie się, a następnie podszedł do śluzy. Odczekał jeszcze chwilę, aż niechętna Neri uda się leniwie do łazienki, po czym otworzył przejście.

Nautolanka po prostu usiadła z powrotem na siedzeniu pilota, przy okazji wyłączając zarówno hologram jak i połączenie z drugim statkiem, które włączyła gdy martwy dupek był zajęty czymś innym.

Natychmiast po otworzeniu do środka wpadły trzy osoby z karabinami blasterowymi. Wyglądali na lekko zaskoczonych faktem otworzenia śluz. Dwóch pozostałych kombinowało coś przy burcie holownika w okolicach wejścia. Dołączyli w mgnieniu oka. Znajdujący się na szpicy krótko ostrzyżony mężczyzna wskazał rudzielcowi schody na górę, blondynce z warkoczem toalety, zaś najniższemu ze wszystkich poziom poniżej pokładu. W pomieszczeniu socjalnym została dwójka z nich celując w Lestrię i Nyrhego.

- Kim jesteście i w jakim celu podróżujecie? - zapytał sierżant, którego poznali po głosie.

- Może odpowiesz panom funkcjonariuszom, gdy ładnie pytają? - Nyrhe zwrócił się z pretensjami do Lestrii. Skoro zignorowała jego radę, to niech się teraz tłumaczy.

Dziewczyna w odpowiedzi przewróciła oczami.

- Wiesz, czasami ją rozumiem - odpowiedziała zgryźliwie, nie wnikając w szczegóły. Zamiast tego wstała powoli, trzymając ręce na widoku. Równie powoli, co by przypadkiem ktoś nadmiernie wrażliwy nie pociągnął za spust, sięgnęła po datapad. - Mamy zadanie - powiedziała, wyszukując jednocześnie umowę, którą zawarli.

Sierżant Caldwell nie opuszczając broni sięgnął po urządzenie. Spojrzał na nie krótko i szybko.

- Wyjdź z rękami za głową! - usłyszeli krzyk z łazienki najwyraźniej blondynka znalazła Neri. - Kto tam jest? I jaki macie związek z tym Iktotchi? - zapytał sierżant oddając czytnik.

- Nasza towarzyszka, ma słabe nerwy i jeszcze słabszy żołądek - natychmiast odpowiedziała Lest, zanim KTOŚ zdążył ją ubiec. - A ten… Cóż, jego nerwy były jeszcze słabsze. Chyba was nie lubił, chłopaki - dodała, wzruszając lekko ramionami.

- Nas też - dodał Nyrhe. - Groził nam bronią, ale ostatecznie użył jej na odpowiedniejszym celu.

Caldwell przez dłuższą chwilę taksował ich wzrokiem. Za jego plecami z łazienki wychodziła Neri z “obstawą”. Spod pokładu także wyszedł stróż prawa. W końcu sierżant skinął głową.

- Opuścić broń - polecił. Wszyscy bez słowa wykonali polecenie. - Jakie jest zatem wasze zadanie?

- Znaleźć zgubę i dostarczyć do tatusia - odpowiedziała Lest, opuszczając ręce. Oparła się o ścianę i starała skupić na sierżancie, zamiast na powoli rosnącej kałuży pod ciałem Zeera. Neri stanęła obok Nyrhego i nic się nie odzywała. Narastające napięcie wystarczającą na nią wpłynęło. Lepiej było nie psuć tej chwili bardziej.

- Szczegóły - polecił krótkim warknięciem Caldwell.

Nyrhe poczuł się dziwnie spięty, gdy Twi’lekanka stanęła tuż obok niego. Nie patrzył w jej kierunku. Spojrzał za to wyczekująco na Nautolankę. Skoro już tak dobrze jej szło…

- Mam ponownie pokazać kontrakt? Wszystko jest tam czarno na białym, włącznie z danymi zleceniodawcy - przypomniała uprzejmie, zaś ostatni z ludzi sierżanta, brunet znajdujący się obok dowódcy szybko spojrzał na przełożonego.

Neri wtrąciła się:

- Joonh Pathan zagubił swoją ekspozycję w okolicach Namadii. Przy Ansionie mieli dać znać, ale tego nie zrobili. Mamy za zadanie ich znaleźć i sprowadzić na Coruscant. Z nadzieją, że nie stało się nic tragicznego. Nie było tam napisane? - odpowiedziała w końcu Neri - Ponoć koleżanka pokazywała umowę, więc nie bardzo rozumiem skąd te pytania. Nie chcę być nieuprzejma, no ale można chyba przeczytać… - dziewczyna skwitowała swoim kobiecym i słodkim tonem głosu, ukazując naturę niewiniątka.

- Ja nie mam nic do dodania - dodał Nyrhe.

- Zgadza się - otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, lecz nim to zrobił usłyszeli głos z góry: - Czysto!

Widok człowieka poprzedził dźwięk stóp stukających o podłoże. Caldwell skinął głową.

- Przepraszamy za kłopot. I na przyszłość proszę upewnić się z kim wam przychodzi pracować. Może to być wszelkiego rodzaju wesz i gnida. Może was wyrzucić w przestrzeń kosmiczną albo okraść po wykonaniu zlecenia. Zabieramy się. I życzę udanej podróży. Zabrać mi to ścierwo!

- Akurat na to to sama wpadłam
- mruknęła Neri pod nosem, chwaląc samą siebie. Nie zwracała się do zebranych, tylko pomachała im jak urocza dziewczynka, z uśmiechem na ustach. Jak można nie być szczęśliwym, kiedy przyszło darmowe sprzątanie?

- Zaraz, zaraz, zaraz! - niemal krzyknął Nyrhe i szybkim krokiem podszedł do zwłok tragicznie zmarłego członka ich załogi, za którym niewątpliwie będzie wypłakiwał sobie oczy przez… jakieś pół sekundy. - Ciało zabierajcie sobie, proszę bardzo i tak tylko szpeciło wnętrze. Teraz nawet wygląda trochę lepiej niż za życia, ale wciąż nieciekawie. W każdym razie zostawcie broń. Taka mała rekompensata dla nas za przeżyte nieprzyjemności. Wam i tak się nie przyda, w końcu jest nieregulaminowa, co nie?

Twi’lekanka korzystając, że Nyrhe jak zwykle robił wieś, podeszła do kokpitu i zajęła sobie jedno ze stanowisk pilota. Sięgnęła po nieznanego jej datapada, jak się okazało, tragicznie zmarłego kolegi, który ostatnio tam go rzucił. Tam, gdzie trzymał swoje śmierdzące nogi. Zawartość sprzętu ją bardziej interesowała.

Caldwell zatrzymał się, po czym dokładnie obejrzał obie bronie. Jedną z nich upuścił.

- Zeer popełnił w końcu samobójstwo, prawda? Nie mógłby tego zrobić bez broni. Nikt chyba nie chce teraz lecieć z nami i kłamać na ten temat, prawda? - zapytał retorycznie, a następnie ruszył do rękawa prowadzącego na ich statek. Twi’lekanka odblokowała ekran datapada. Jej oczom ukazała się klawiatura oraz miejsce na wpisanie hasła. Lub odcisk palca.

- Najprawdziwsza prawda - zapewnił Nyrhe, schylając się po upuszczony blaster, który też wkrótce zniknął za pazuchą jego kurtki. - Bargon yanah coto da eetha** - dodał.

- Wowowowwo! - Neri zerwała się z siedzenia - Ej sekunda, proszę o sekundę! Przypomniało mi się, że mamy blokadę kokpitu dla drugiego pilota, na odcisk palca. Nie wystartujemy bez jego przebrzydłego palucha! - wymyśliła na biegu dziewczyna, nie wiedząc nawet ile w tym sensu. - Możemy prosić o palucha? Bardzo ładnie mogę poprosić?

- Chwileczkę - Lest także polubiła towarzystwo chłopców z Gwardii. - Jakoś mi umknęło… Nie pamiętam byśmy naszego kolegę przedstawiali - wypomniała, uznając że póki co nie będzie wnikać w palcowe potrzeby Neri.

Sierżant odwrócił się już jedną stopą we wnętrzu własnego statku. Zamarł na chwilę w bezruchu.

- Kokpit na odcisk palca? W tym starym gruchocie? To znaczy… muzealnym sprzęcie?

Nerin’hashee jakoś nie miała zamiaru teraz rozmawiać na temat wątpliwej jakości statku. Odłożyła dyskretnie datapada na siedzenie i podbiegła do sierżanta. Ukłoniła się grzecznie i ukucnęła przy ciąganym truchle wyjmując wybronóż. Od dołu, swoimi złotymi oczami, spojrzała błagalnie na sierżanta.

- Mogę? To tylko zwłoki… - poprosiła ładnie.

Caldwell przez dłuższą chwilę nie odpowiadał najwyraźniej nie wiedząc co ma powiedzieć.

- Wykluczone. Nie będę się tłumaczył z obciętych palców.

- Przecież to przestępca! Jestem pewna, widzę to po parszywym ryju. Na pewno każdy ma go w nosie, mógłby kutasa nie mieć a nikt by się nie przejął. Jak mamy ruszyć bez palucha? Mamy tutaj zdechnąć? Tylko dlatego że zleceniodawca dał nam do pary jakiegoś… Rogatego bandziora?! - namawiała dalej.

- Łatwiej jest gdy się jej jednak daje o co prosi - poradziła, nader uprzejmie nautolanka, nadal czekając na swoją odpowiedź.

- Nie ma mowy. Możemy wam przytknąć jego palec do panelu. Frick! Dawaj trupa! - zawołał.

- Dobra już nie ciągajcie! - burknęła obrażona. Podbiegła po datapada i wróciła do truchła. - Zapiszę sobie odcisk na datapadzie i już miejmy to z głowy, bo się spieszy nam wszystkim.

- Ostrzegam, że to będzie podszywanie się - rzucił sierżant.

- Zmienię hasło - zapewniła słodko. - Jak odblokuję wszystko co nam potrzebne do nawigacji i lotu.

- Muszę to widzieć.


Neri grzecznie odblokowała datapada, potem szybko wlazła w ustawienia i stanęła obok sierżanta, ocierając się o niego bokiem. Na jego oczach zmieniła hasło na “kamasutra69”.

- To będzie nasz sekret - mrugnęła do niego, co nie umknęło uwadze Nyrhego, który wyraźnie się zasępił.

Funkcjonariusz spojrzał podejrzliwie na twi’lekankę, a następnie na datapada. Ponownie na Neri. Uśmiechnął się lekko, skinął głową i odwrócił się wlokąc ciało do statku. W końcu sam do niego wszedł.

Lestria westchnęła.

- Dobrze by było sprawdzić statek czy czegoś po sobie nie zostawili - zwróciła się do Neri. - Może i są z Gwardii ale coś mi tu cuchnie - dodała.

- Czy ja wiem… Ten sierżant był całkiem fajny - mruknęła Nerin’hashee wyraźnie podjarana mężczyzną, a potem klapnęła sobie na siedzisku i zaczęła grzebać w datapadzie. Przez to stała się milcząca i nieobecna.

- Niezły pomysł z tym sprawdzeniem - uznał Nyrhe, który bezskutecznie starał się nie zwracać uwagi na fascynację w głosie Twi’lekanki. - Zaraz każę Ejbiemu… Gdzie ten maluch? Aaa, zaraz pewnie się aktywuje.

- Znali dupka - wzruszyła ramionami. - On ich chyba też skoro wolał się zabić niż stanąć oko w oko.

- Tak, coś w tym wszystkim śmierdzi - Vicall przyznał rację. - I nie mówię tu o zapachu tego sleemo***. Zanim ruszymy w dalszą drogę, trzeba będzie przetrząsnąć cały statek.

Od strony toalety dobiegło ich wesołe piszczenie.

- No, wreszcie do nas dołączyłeś - Nyrhe ucieszył się na widok droida. - Skoro już nie śpisz to sprawdzisz mi cały statek, od góry, do dołu. Szukasz pluskiew, nadajników, wszystkiego co wyda ci się podejrzane.

- Ja też się wybiorę na mały spacerek po statku - poinformowała. Co jak co ale nie miała ochoty zajmować się sprzątaniem krwi Rogacza. - Zacznę od górnego pokładu - dodała i tam właśnie skierowała swoje kroki.

- A ja będę w kokpicie, jakby mnie ktoś potrzebował - dodał Nyrhe. - Muszę tam trochę odświeżyć powietrze po naszym byłym przyjacielu - zamierzał przygotować się do dalszego lotu, teraz już w pojedynkę pilotując statek. Chciał również przyjrzeć się zdobycznemu blasterowi by określić czy go spienięży czy jednak przygarnie. Parę wyobrażeń dotyczących gwałtownej śmierci domniemanego sierżanta też nie mogło zaszkodzić...



---------------------------------------------------------------------------------------------------
*stoopa - (hut.) głupi
**bargon yanah coto da eetha - (hut.) jesteś super
*** sleemo - (hut.) gnida
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 20-02-2020, 00:54   #16
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nikt na holowniku nie miał możliwości się nudzić. Było wiele zadań, którymi należało się zająć.

Nyrhe zasiadł za sterami wracając do obliczeń przerwanych przez pojawienie się Gwardii Republiki, a następnie rozpoczął procedurę przygotowawczą do skoku w nadprzestrzeń. Z drugim pilotem było to łatwiejsze i mniej czasochłonne. Nie miał jednak drugiego pilota. Wszystkim musiał się zająć sam. Wkrótce wskoczyli na trasę prowadzącą na Pantolomin.

Neri przeglądała datapad Zeera. Otworzyła jeden z niedawno przeglądanych plików wideo gotowych do wyświetlenia na holoprojektorze. Nazywał się "Archiwum Szpitalne".


Trogutanka była niesamowicie rozciągnięta. Znalazła także powieści erotyczne, obszerne kompendium wiedzy o roślinach Galaktyki oraz ślady po usuniętych dokumentach. Dwa z nich zostały wykasowane podczas ich lotu w nadprzestrzeni.

Lestria i AB pracowali nad wykryciem ewentualnych pluskiew rozpoczynając od górnego pokładu. Urządzenie nautolanki zaczęło piszczeć przy jednej z szafek kuchennych. Nigdzie jednak nie było jej widać, zaś urządzenie wyraźnie wskazywało, iż coś znalazło w okolicach zawiasu. Pomocny droid przyleciał niemal natychmiast wydobywając ze swojego wnętrza śrubokręt. Chwilę później spod zawiasu wypadł maleńki lokalizator. Nie było możliwe, by zrobili to ludzie z Gwardii.

Plama krwi natomiast bardzo ciężko pracowała nad wżarciem się w podłogę i zaschnięciem na niej.







Nagle pojawili się w przestrzeni kosmicznej w sposób charakterystyczny dla wychodzenia z nadprzestrzeni. W oddali znajdowała się planeta Ansion ze swoimi dwoma księżycami.
Wedle zainstalowanych do holownika danych okrążała ona gwiazdę o tej samej nazwie przez 344 dni lokalne, zaś pełny obrót dookoła własnej osi trwał 22 standardowe godziny.

Ansion był planetą trawiastych równin, wzgórz i płaskowyżów zdatną do zamieszkania dla ludzi oraz większości ras galaktyki dzięki wodzie w stanie ciekłym oraz tlenowej atmosferze.

Nieco mniej typowy był podział społeczeństwa na dwie grupy. Jedną z nich stanowili Alwari - nomadowie o systemie klanowym. Byli oni neutralnie nastawieni do Republiki, choć definitywnie nie można było ich nazwać sojusznikami. W przeciwieństwie do Unii Społeczeństw - mieszkańców miast. Ustrojem panującym w Unii była oligarchia.

Holoprojektor wyświetlił obraz typowego ansionina.


 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 20-02-2020, 09:19   #17
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Frost <3

Neri Nhashee zawiodła się mocno. Datapad był niebywale nudny, choć filmik pornograficzny niezgorszy. Musiała niestety wyłączyć dość szybko i skupić się na pracy. Nadzieja, że znajdzie coś interesującego, prysnęła jak bańka. Być może wiedza o roślinkach będzie przydatna, ale... Na pewno? Co ten Zeer knuł? Dziewczyna rzuciła datapada na fotel, z którego uprzednio wstała. Trzeba się czymś zająć, czymś pożytecznym, a przeszukiwanie statku zdawało się być nudnym zajęciem.

Twi’lekanka z gracją przeskoczyła nad kałużą krwi, aby dostać się do kokpitu. Gwałtownie usiadła na fotelu drugiego pilota i choć Nyrhe zajmował stanowisko pierwszego, to nawet na niego nie spojrzała.
- Naucz mnie co robić. - zakomunikowała oschle, siadając prosto z wypiętą piersią i przyglądając się licznym przyciskom.

Postawa Nyrhego była zgoła odmienna. Z wysuniętymi daleko do przodu nogami, opierając się niemal samymi tylko łopatkami, na wpół siedział, ma wpół leżał na fotelu pilota. Zdążył już doprowadzić wszystko do porządku i teraz czekał na informacje od Ejbiego i Nautolanki, że statek jest czysty. Słysząc komendę Neri, spojrzał na nią, ale zaraz zwrócił wzrok z powrotem na pulpit sterowniczy.

- Mogłabyś zacząć od bycia milszą - stwierdził tonem wypranym z emocji.

- Niby dlaczego? - zapytała sunąć paluszkami po wszystkich przyciskach po kolei, jakby miała zamiar je naciskać.

- A tak na próbę - Nyrhe wzruszył ramionami, co w jego pozycji nie było takie łatwe. - Kto wie, a nuż ci się spodoba?

Neri nie zareagowała. Być może było to nawet dziwne w jej wykonaniu.
- Byłam kiedyś miła. Do dziś żałuję - odpowiedziała równie oschle co poprzednio. Niestety w jej przypadku “wypranie z emocji” nie było wiarygodne - Naucz mnie póki mamy czas. Później się nad sobą poużalasz.

- Czego niby oczekujesz? Przyspieszonego kursu latania?
- Nyrhe spytał gniewnie. - Myślisz, że to takie proste jak zrobienie kanapki? Na to trzeba miesięcy.

- Wystarczą najprostsze i najbardziej podstawowe informacje
- przekazała mu spokojnie. Wiedziała, że jeśli tylko na niego spojrzy i zobaczy tę obrażoną primadonnę, to coś w środku niej pierdolnie i eksploduje - Przestań się dąsać jak panienka, której za mało kasy rzucono, gdy dupą wywijała. Ciesz się z tego, co masz. - zapauzowała na moment i zacisnęła dłoń na losowej wajsze - Oraz czego nie masz.

- Powiedziała ta nie obrażona, która nawet z blasterem przystawionym do głowy nie potrafi na chwilę zapomnieć o urazie
- mruknął w odpowiedzi. - Jak to szło? “Wolę już do niego dołączyć niż przez resztę moich dni mieć twoją twarz jako ostatnie co w życiu widziałam”. Ciekawe czy nadal masz ochotę do niego dołączyć?

- Ty jesteś głupi czy tylko udajesz?
- głos Neri zadrżał złością. Zwróciła głowę w kierunku mężczyzny, a jej dłoń coraz mocniej zacisnęła się na wajsze. Znając jej nieobliczalność, to pewnie po złości mogłaby jej użyć. W jej złotych oczach zatańczyły ogniki.
- A zwróciłeś uwagę na to, jak długo wtedy mówiłam? Ile czasu zajęło mi pieprzenie o niczym? Oczywiście, że nie… Wcale mnie to nie dziwi, bo zawsze byłeś egocentrykiem. Myślisz, że wszystko kręci się wokół ciebie, że zawsze chodzi o ciebie, jesteś w tym wszystkim najważniejszy. - gdyby mogła, to zmiażdżyłaby wajchę w dłoni. Na szczęście stal nie ustępował jej wątłej sile.

Nyrhe nie wytrzymał. Poderwał się z fotela i wymierzył palcem w Twi’lekankę:

- Tak, to pewnie dlatego próbowałem cię zasłonić! - krzyknął. - Pewnie dlatego kazałem ci się położyć na ziemi, gdzie byłaś w miarę bezpieczna, licząc że całą uwagę skupi na mnie! Czy ty wiesz, głupia dziewczyno, jak ten echuta monolog mógł się dla ciebie skończyć?!

Nerin’hashee wstała uruchamiając wajchę, która w aktualnym stanie spoczynku statku, nie miała tak naprawdę żadnego znaczenia dla lotu.
- Nie drzyj się na mnie! - stanęła gniewnie na wprost niego - Nie potrzebowałam twojej pomocy, umiem rozpraszać czyjąś uwagę - ledwo powstrzymała się, aby nie tupnąć nogą. Jej cała twarz wykrzywiona była w grymasie złości. Miała mocno zaciśniętą szczękę, a policzki zaczęły się zapowietrzać.
- Twoje pajacowanie nikomu z nas nie ułatwia tego wszystkiego! Próbujesz coś zrobić, ale tak naprawdę nie robisz nic przydatnego. Teraz, kiedy cię do cholery proszę, abyś mnie nauczył prostej rzeczy, to znowu skupiasz uwagę na sobie. Zrozum w końcu, że to nie ty jesteś najważniejszy! - wydarła się na niego i uderzyła otwartymi dłońmi w tors mężczyzny, popychając go lekko. W jej oczach iskrzył czysty gniew - Nic nie skupiałeś na sobie, on miał cię wtedy w dupie, kupiłam nam czas, a ty masz do mnie wyłącznie pretensje! Jesteś skończonym palantem!

- Może i jestem!
- Nyrhe krzyknął, a potem spokojniejszym, choć wciąż gniewnym, tonem powiedział: - Powiedziałem ci to dwa lata temu, jestem krętaczem, oszustem i złodziejem. Generalnie słabą partią dla księżniczki ze stolicy. Nie moja wina, że wbrew ostrzeżeniu, wzięłaś mnie za kogoś innego. A co do tego - wskazał na pulpit sterowniczy. - Skoro to takie proste to sama się naucz!

- I świetnie!
- odkrzyknęła wściekle i usiadła za panelem wyjmując datapada i szukając na nim instrukcji obsługi - Nigdy cię nie potrzebowałam - dodała równie gniewnie, choć na końcu poczuła, jak drży jej głos. Choć miała wrażenie, że za moment jej oczy wypełnią się łzami, poprawiła swoje lekku z gracją i udawała, że skupia się na czymś ważnym. W rzeczywistości nie potrafiła już się skoncentrować na niczym.

- Nie muszę tego słuchać - warknął Nyrhe, odwrócił się i wymaszerował z kokpitu. Zaraz jednak wrócił, usiadł w swoim fotelu, odpowiednim przełącznikiem wyłączył panel drugiego pilota, nie informując o tym Neri, skrzyżował ręce na piersi i tak już został wpatrując się w czerń kosmosu.

- Witamy Pana Palanta z powrotem. Już się ponapawał Pan swoją wspaniałością? - rzuciła kąśliwie nie odrywając spojrzenia od datapada, który tak naprawdę niewiele ją interesował.

- Masz coraz mniej czasu - głos Nyrhego był nieprzyjemny. - Za chwilę Ejbi i twoja przyjaciółeczka skończą przeszukiwać statek, a wtedy lecimy dalej i nie będzie już czasu na naukę pilotażu. Na pewno chcesz ten czas marnować na dogryzanie mi?

- Chciałam na naukę, ale trafiłam na kompletnego dupka, więc muszę spróbować skontaktować się ze swoim ex, aby mi pomógł. Nie będę cię prosić
- odpowiedziała jakby ze spokojem. Przetarła szybko przedramieniem bok twarzy i nie zwracała uwagi na Nyrhego.

- Ex, co? - Nyrhe niezbyt udanie udawał rozbawionego. - Pewnie też nie mógł znieść, że wciąż się na niego wydzierasz. A może powinnaś poprosić pana sierżanta? Najwyraźniej wpadł ci w oko.

Neri nie skomentowała jego próby dogryzienia. Dobrze wiedziała, czemu jej się ten związek nie udał; przez Nyrhego. Bo wciąż nie potrafiła przestać o nim myśleć i oglądać nagrania, starając się zrozumieć powód jego odejścia.
- Chętnie bym spędziła czas z Sierżantem, niestety go nagliło, jakbyś nie zauważył - dziewczyna odpowiedziała nieco markotnie.

- Taa, on pewnie też chętnie by ci coś wsadził - stwierdził Vicall. - Na przykład wibronóż pod żebra. Pewnie nawet nie zauważyłaś, że znali imię Rogatego, choć nikt z nas im go nie podał, co?

- Zauważyłam
- odparła spokojnie, w miarę możliwości - I kilka innych szczegółów. Ale ciężko z tobą się rozmawia, kiedy jedyne co dostrzegasz ty, to mnie w relacji z innymi facetami. Bo cię zazdrość zżera, że nie poruchasz - rzuciła mu krótkie spojrzenie i uśmiechnęła się półgębkiem. Powróciła z powrotem do datapada, zachowując na twarzy kpiący uśmieszek.

- Pff, jakby nie było innych kobiet w galaktyce. Myślisz, że jesteś taka wyjątkowa? - skłamał. Wiedział, że dla niego była. - Wyjątkowo irytująca, to na pewno - kolejne kłamstwo.

Neri drgnęła brew. Zdziwił ją i zauwazył to. Zwykle jej odpowiedź byłaby błyskawiczna, oczerniająca i przesycona jadem. Tym razem jednak zastygła. Spojrzała na niego nie wściekła i z pieniącym się pyskiem, tylko wyraźnie zaskoczona.
- Co powiedziałeś?!

- A co, teraz jeszcze słuch ci siada?

Znowu ją wkurwiał. Utalentowany palant. Zbił ją z tropu i skupienie na kłamstwie zeszło na drugi plan.
- Tak pierdolisz, że ciężko się ciebie słucha. Ale staram się. - parsknęła. Odechciało jej się na niego patrzeć. Pewnie jej się wydawało tylko, że skłamał. On przecież nawet jak kłamał, to wychodziła mu prawda. Cwany był, sprytny i łatwo mógł ją oszukać. To wyczucie, było jak dobry węch; niestety, nawet najlepszy nos detektywa czasami się myli. W tym przypadku musiało być to samo.

- I to nas różni
- stwierdził beznamiętnie Nyrhe. - Ja cię nie słucham - skłamał.

Kłamstwo było dla niej tak oczywiste, że ledwie zwróciła na nie uwagę.
- Ale jesteś debilem - zaśmiała się - Gdybyś mnie nie słuchał, to byś nie był w stanie tak prawidłowo odpowiadać, nawiązując do moich słów - podśmiała się na poważnie.
- Nyrhe.Vicall. Nie wiem co ty próbujesz teraz odegrać, ale gdybyś sobie darował to przedstawienie, to zaoszczędziłbyś mi tej żenady. - bezcelowe klikanie w datapada, które pomagało jej ukryć swoje emocje, w końcu ją znudziło. Przerwała i ostatni raz spojrzała na mężczyznę. Widok jego twarzy wzniecił w niej ogień złości - Pomagasz mi czy nie?!

Nyrhe nie odpowiedział. Wgapiał się tylko w pulpit i starał się by wyraz jego twarzy był obojętny. Neri widząc jego reakcję wstała z fotela. Stanęła nad nim przyglądając się z góry i mrużąc oczy.
- Jesteś jeszcze gorszy niż byłeś. A myślałam, że gorzej już być nie może - skomentowała parszywie i odwróciła się na pięcie. Lepiej było go zostawić samego ze sobą. Najwidoczniej dla niego, jego własne towarzystwo było tym najlepszym i wymarzonym. Nie będzie mu przeszkadzać.

- Niespodzianka! - wydarł się za nią, gdy odchodziła. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co. Chciał jej jeszcze dopiec, dołożyć więcej, żeby dwa razy pomyślała nim znów zacznie go denerwować. Chciał jej pokazać na co go stać. Chciał… Tak naprawdę chciał znów zobaczyć uśmiech na jej pięknej twarzy, zajrzeć w jej złote oczy, chwycić ją w ramiona… Potrząsnął głową by się wybudzić z tego żałosnego transu. To już się nigdy nie zdarzy. Z wściekłością kopnął fotel drugiego pilota, który teraz stał pusty. Poskutkowało to tylko bólem w nodze.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 24-02-2020, 15:58   #18
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Śmierć Rogatego niespecjalnie obeszła Nyrhego. Zwłaszcza, że niosła ze sobą profity w postaci jego blastera, który można było opchnąć z zyskiem, a także skutkowała brakiem tego gnoja na pokładzie. Po prawdzie była dość zagadkowa i pozostawiała wiele pytań bez odpowiedzi, ale skoro rzekomy patrol opuścił statek, zabierając truchło ze sobą, a jednocześnie nie zostawiając żadnych niespodzianek, to chyba wszystko w porządku. Staruszek Pathan nie powinien się krzywić o brak jednego łowcy. Sam mówił, że nie obchodzi go ilu wróci do niego po nagrodę.

Dalsza podróż przebiegała już bez kłopotów, jeśli nie liczyć kłótni z Neri. Vicall miał już naprawdę dość podejścia Twi’lekanki, ale w sumie przyznawał, że trudno jej się było dziwić. Ta cała sytuacja musi być dla niej trudna do akceptacji. Delikatnie mówiąc.

Śmierć Rogatego niosła ze sobą tylko jeden negatywny skutek. Nyrhe pozostał jedynym pilotem na statku, a to oznaczało, że musiał więcej czasu spędzać w kokpicie. Na szczęście nie było tego aż tak dużo, a korzystając ze skromnej w tym zakresie pomocy Ejbiego, jakoś dawał radę. Ustawiał właśnie koordynaty kolejnego skoku, który miał ich zabrać na Carratos. Wkraczali na Wewnętrzne Rubieży, ale tylko “przelotem”. Mężczyzna obliczył szybko ile czasu zajmie im podróż i spojrzał na chronometr. Następnie pociągnął dźwignię hipernapędu.

Neri nie była pilotem, więc podczas podróży postanowiła czymś się zająć. Najlepiej czymś, co odgoni zbędne myśli i oczyści jej umysł. Nie miała ochoty na rozmowy, z obawy, że zejdą na niewłaściwy tor; tor, którego od jakiegoś czasu starała się unikać. Dziewczyna starała sie zachowywać pozory, tłumiąc emocje, jakie w niej się wezbrały. Nie chciała być tym samym, głupim, narwanym i naiwnym dzieckiem, jakim była dwa lata temu. Już kilka razy dała popis przed Nyrhe, a była pewna, że jeśli zetknie się z nim na dłużej, jak wtedy w kokpicie, to znowu się pokłócą. Doprowadzała do tego cały czas. Chciała tym razem spróbować zachować spokój.

Twi’lekanka zainteresowała się planszą wspartą na metalowym słupku. Wyglądała jak zwykły stolik, ale doskonale wiedziała, że kryje się za tym rzecz, która właśnie ją uratuje. Holoszachy. Tak, to mogła być samotna, dobra gra, która skutecznie odwróci myślenie. Z lekkim uśmiechem na twarzy usiadła do planszy i włączyła ją. Na stoliku pojawiły się hologramy postaci. Na pewno było to ciekawsze niż ciągłe rozpaczanie. Być może dzięki temu czas szybciej zleci.

Po wprowadzeniu koordynatów i wykonaniu skoku, Nyrhe wstał z fotela pilota i opuścił kabinę pilotów. Rozglądał się z zaciekawieniem po statku, którego w pewnym sensie uważał się teraz kapitanem. Nic nie przykuło jego uwagi, dopóki nie dostrzegł jej, siedzącej samotnie w pomieszczeniu sypialnym nad stołem do gry. Bezwiednie przystanął, oparł się ramieniem o ścianę i stał tak przez pewien czas niezauważony, podziwiając piękno Twi'lekanki. Dopiero lekkie szturchnięcie przez Ejbiego wybudziło go z transu.

Nie namyślając się więcej ruszył pewnym krokiem przed siebie. Skierował się wprost na stół, przy którym zajął krzesło naprzeciw Neri. Obrócił je tylko tyłem na przód, tak żeby móc ręce trzymać na oparciu. Patrząc na dziewczynę uśmiechał się lekko.

- Widzę, że cierpisz na niedobór graczy - powiedział wesołym tonem. - Chętnie naprawię tę niedogodność.

Ejbi zapiszczał zniesmaczony, a dziewczyna jęknęła zdegustowana. Jej usta wykrzywił wyraźny grymas niezadowolenia.

- Cierpię na refluks gdy ciebie widzę - odpowiedziała bez większego namysłu, nim zdążyła ugryźć się w język. Miała w końcu być profesjonalna i nie przenosić swoich emocji na otoczenie. Kiedy jednak on był w pobliżu, nadmiar uczuć robił z niej wulkan. Starała się go uśpić i była z siebie dumna, póki jej się to udawało. - Ale skoro czujesz potrzebę pokuty... - Neri zerknęła na droida. Drgnęła jej brew, kiedy słyszała jego brzęczenie. Zarówno Nyrhe jak i jego elektroniczny przyjaciel, wydawali się być szczerzy w swoich zamiarach. Łowca musiał więc emanować jakąś aurą, która oszukiwała jej zmysły. Powróciła do niego wzrokiem mrużąc z podejrzliwością złociste oczy.

- Kiedyś na mój widok czułaś coś zupełnie innego - Nyrhe wyszczerzył zęby, na co Ejbi znów zareagował z dezaprobatą. - Cicho, puszko - mężczyzna go upomniał. - Przyznam ci się, że nie jestem najlepszy w holoszachy - powiedział. - Raczej wolę gry karciane, zwłaszcza gdy jest jakaś stawka - nacisnął kilka guzików na brzegu stołu, programując rozgrywkę. - To co, zaczniesz? - spytał, gdy na szachownicy pojawiły się niewielkie hologramy.

- Kiedyś nie kojarzyłeś mi się z kłamcą i szują - rzuciła luźno w odpowiedzi, skupiając wzrok na planszy. Nawet nie chciała spojrzeć na jego twarzy. Ani na oczy. Broniła się przed tym.
- To dlatego wykorzystałeś naiwną, młodą dziewczynę? Bo lubisz sobie pograć w karty? - bąknęła wykonując pierwszy ruch jakby od niechcenia.

Uśmiech zniknął z twarzy Nyrhego. Ostatnia uwaga go zabolała. Głównie dlatego, że była trafna. Poczuł ukłucie żalu. Neri z pewnością zasługiwała, by poznać prawdę, ale z drugiej strony on nie mógł się zmusić, by się nią podzielić. Nie chciał tego robić. Gdzieś w środku bał się, że może ją zrazić do siebie jeszcze bardziej.

- Czy to takie ważne dlaczego? - spytał zupełnie innym, tym razem całkowicie poważnym tonem. - Choćbym zbierał pieniądze dla chorej matki, choć nie zbierałem, nie zmienia to tego co zrobiłem, prawda?

- Jasne, że nieważne - odpowiedziała wzruszywszy ramionami. Wciąż nie podniosła na niego wzroku - W końcu nic wtedy jak i teraz nie było ważne. Taki tam nieistotny szczegół, jakaś durna dziewczyna z forsą, podwójny zysk, zero strat. Nieważne. Całkowicie - ironia w jej głosie była nader dobitna. Wciąż czuła tę irytującą szczerość od niego. Wykonała kolejny ruch, nie potrafiąc nawet skupić się na tym, jak gra.

- To nieprawda - Nyrhe zaprzeczył wciąż spokojnym tonem.

Jego głos tego nie zdradzał, ale wewnątrz aż gotował się z emocji. Nienawidziła go, ale nie mógł jej za to winić. On na jej miejscu pewnie czułby się podobnie. A może nawet nie wahałby się zamknąć sprawy za pomocą blastera?

- Słuchaj - powiedział, skupiwszy wzrok na niej. Planszę zignorował, był czas na jego ruch, ale wcale się tym nie przejmował. - Powiedziałem ci to wtedy. Jestem kłamcą, oszustem, krętaczem, po prostu gnidą. Ale ciebie nie okłamałem nigdy. Ani jedno słowo, wypowiedziane tamtej nocy, nie było kłamstwem.

- Ciągle kłamiesz - stwierdziła ze znudzeniem - Jesteś krętaczem, oszustem i doskonale to wszystko maskujesz. Ciągle zdajesz się mówić prawdę, ale ty nawet nie wiesz, co to znaczy być szczerym. Jedyną osobą, która ci wierzy, jesteś ty sam - znowu opanował ją ten niepokojący spokój. Była cicha, mimo iż się odzywała. Nie taką ją zapamiętał - Graj albo spadaj. Marnujesz mój czas - dorzuciła ze wzrokiem wlepionym w hologramy. Nie miała pojęcia jak on to robi, że zawsze wygląda jakby mówił prawdę. Tylko raz podczas kłótni miała wrażenie, że wyczuła kłamstwo. Może jeśli go sprowokuje…?

Nyrhe nie odpowiedział od razu. Spojrzał raz jeszcze na planszę, a potem znów na Neri. Wstał i powoli ruszył do wyjścia. W pół drogi zatrzymał się jednak, odwrócił i powiedział:

- Gdybym potrafił tak dobrze blefować jak myślisz, w sabaccu dorobiłbym się już fortuny - powiedziawszy to wznowił marsz.

- Nie każdy potrafi wyczuwać, czy ktoś kłamie czy nie - odpowiedziała i wykonała ruch za niego. Zerknęła tylko na chwilę jak odchodził, ale szybko powróciła do grania w holoszachy. Tym razem samotnego. - Więc po prostu miałeś farta, że na takich nie trafiłeś. A że przegrywałeś… Widocznie jesteś kiepski - pozwoliła sobie wbić w niego szpilę, choć gdy to powiedziała… Jakoś nie poczuła ani ulgi, ani satysfakcji.

Stojąc już przy schodach, odwrócił się i znów na nią spojrzał.

- Nikt nie potrafi wyczuć czy ktoś kłamie - powiedział. - No, może Jedi potrafią, a może tylko chcą, by wszyscy tak myśleli.

Nerin’hashee w końcu nie wytrzymała i spojrzała na niego. Nawet nie przypuszczała, że tak wygląda zbity pies, a ten tutaj okaz stał przed nią jak żywy. No ale jeśli się robi głupie rzeczy, to potem ponosi się konsekwencje. Nawet jeśli miałyby być tak mało istotne, jak czyjaś niechęć.

- Więc puknąłeś Twi’lekańską Jedi. Mam nadzieję, że teraz jesteś z siebie bardziej dumny. Nagraj o tym jakieś wyznanie, sprzedaj to światu, niech się roznosi. Zarobisz na mnie drugi raz i to bez zobowiązań. Ale z ciebie szczęściarz - jej głos pełen wyrzutów wraz ze spojrzeniem, które potrafiło przekazać każdą jej emocję, zadawał rany większe niż ostrze. A przynajmniej ona miała taką nadzieję. Czasami poczucie wstydu również było karą.

- Muszę cię rozczarować, młoda Jedi, ale nie potrafisz poznać najprostszego kłamstwa - rzucił jej w odpowiedzi. - Poproś lepiej swojego mistrza o dodatkowy trening, bo na razie nie potrafisz wyczuć nawet prawdy - to powiedziawszy zszedł po schodach na dół. Neri jedynie prychnęła.

- Ale on jest głupi - skwitowała pod nosem i ruszyła własnym pionkiem.

Kroki Nyrhego cichły powoli, gdy w pomieszczeniu rozległ się cichy dźwięk, ni to pisk, ni to wycie. To Ejbi, wciąż unoszący się nad krzesłem Vicalla, zawył ze smutku.

Dziewczyna podniosła wzrok
- Co ty tutaj robisz? - zdziwiła się unosząc brew - Chcesz ze mną zagrać? - zapytała, a na jej twarzy zakwitł lekki uśmiech. Choć wewnętrznie czuła wiele żalu i smutku, starała się jakoś z tym żyć. Droid Nyrhego jednak nie był niczemu winien, aby źle go traktować. Był w sumie miłym towarzystwem, na pewno lepszym od tego zdrajcy.

Droid zapiszczał z aprobatą i obniżył nieco wysokość swojego lotu, tak aby znaleźć się tuż nad stołem. Swoimi chwytakami wcisnął kilka przycisków, przejmując w ten sposób "figury" Nyrhego i wykonując kolejny ruch. Po dwóch turach wyświetlił, za pomocą holoprojektora, podobiznę swojego właściciela i zapiszczał pytająco.

- Miej litość Ejbi - Neri gwałtownie oparła się o krzesło plecami i spojrzała w sufit statku. Dosłownie na chwilę - Musisz mi pokazywać tę parszywą mordę? Rozumiem, że go lubisz, ale ja nie muszę - dziewczyna westchnęła i tym razem spojrzała na rozmieszczenie figur, zastanawiając się. "Cudownie", pomyślała. "Poprzednim ruchem sobie zepsułam. Widzisz, Nyrhe.Vicall. ile mi w życiu schrzaniłeś?"
- Ty jesteś przystojniejszy, wolę na ciebie patrzeć - dodała siląc się na uśmiech.

Ejbi przyjął komplement radosnym piskiem. Wyłączył hologram, jednak po chwili znów zadał pytanie, najpewniej to samo co poprzednio, bo brzmiało to bardzo podobnie. Najwyraźniej koniecznie chciał się czegoś dowiedzieć.

- Nie wiem o co chodzi, przykro mi - odparła Neri wciąż myśląc nad ruchem.

Ejbi zapiszczał smutno. Znów włączył hologram Nyrhego, a następnie przełączył na hologram Neri. Musiał ją niedawno skanować, bo miała na sobie ubranie z dnia, w którym wyruszyli. Jej twarz była naburmuszona, a ręce skrzyżowała na piersi. Podejrzewała, że mogło się to stać w biurze ich zleceniodawcy. Potem droid znów przełączył na hologram Nyrhego i znów na nią, znów na niego i na nią. W końcu wyświetlił oba hologramy jednocześnie, najpierw blisko siebie, tak że się stykały, a potem powoli je od siebie oddalił. W tym momencie znów zapiszczał pytająco, a na końcu wyłączył holoprojektor.

- No takie rzeczy to chyba Nyrhe powinien ci wyjaśniać, a nie ja - uznała z przekonaniem o własnej racji i wykonała kolejny ruch, wbijając się w koniem w wieżę. - Właśnie tak to wszystko rozjebał. Jednym ruchem - westchnęła i oparła policzek o dłoń, pozwalając sobie na to, aby na jej twarzy wyszedł smutek - Okradł, oszukał, okłamał i uciekł, zostawiając bez złamanego kredyta, bez pożegnania, w poczuciu bycia największą idiotką w galaktyce. Cud, że ciebie jeszcze nie sprzedał.

Smutny pisk wydobył się z droida, który najwyraźniej próbował wyrazić swoje współczucie. Wykonał ruch królową, odsłaniając jednocześnie króla. Potem przefrunął nad stołem i usiadł jej delikatnie na kolanach, niczym jakiś zwierzak próbujący okazać swojej pani trochę czułości.

- Łołołoło...~ ! - Neri gwałtownie wyprostowała się i wzniosła dłonie jakby chciała pokazać, że się poddaje - Co ty robisz kolego? Aż tak blisko ze sobą nie jesteśmy - nie wiedziała jak wytłumaczyć maszynie, że to co robi jest co najmniej dziwne. Tym bardziej, że należy do człowieka, którego nie znosiła. - Jak chcesz mnie wspierać to idź nakop swojemu przyjacielowi. Tylko musiałbyś mu spuszczać łomot codziennie przez dwa lata, aby to cokolwiek zrekompensowało - nieśmiało poklepała go w blachę.

Droid zawył żałośnie. W pośpiechu opuścił zajmowane miejsce i zawisł w powietrzu, kierując swój jedyny receptor wzrokowy na Neri. Zawył raz jeszcze, jakby przepraszająco, odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia.

Nerin’hashee wzniosła obie brwi ku górze. Oni chyba obaj mieli przegrzane zwoje. Nie rozumiała ani droida, ani człowieka. Zachowania tej dwójki były jakieś… Dziwne. Czego oni od niej chcieli? Tak naprawdę czego chcieli… Nie miała żadnych pomysłów.

- O-okej… To dokończę sama… - była zmieszana, ale przynajmniej mniej zmartwiona. Na trochę. Jednak zawsze to coś. Lepsze też niż pozostanie w stanie wulkanu.

- O, Ejbi, tu jesteś - niespodziewanie ze schodów wyłonił się znów Nyrhe. - Gdzie się włóczysz, mały rozrabiako?

Odpowiedział mu niezbyt energiczny pisk.

- Tak? No cóż, nie martw się, to moja wina. A teraz uciekaj stąd - następnie, gdy droid opuścił pomieszczenie, zwrócił się do Neri. - Przepraszam za niego. Nie czyszczę mu pamięci, z uwagi na pewne dane, które posiada, więc jego zachowanie jest trochę... niekonwencjonalne.

Dziewczyna zresetowała planszę, na której pojawiły się nowe hologramy w początkowej pozycji. Zdawało się, że całkiem zignorowała nagły powrót mężczyzny. Jej zdenerwowanie zdradzały drgające od czasu do czasu lekku, które prawdopodobnie przekazywały jakąś swoją własną mowę. Zapewne niezbyt pochlebną opinię.

- Jest bardziej ludzki niż ty - bąknęła w końcu i westchnęła głośno. Zmęczyły ją jej własne, niekontrolowane emocje.

Nyrhe westchnął trochę za głośno, jak na naturalny odruch.

- Jasne, jestem największym potworem w galaktyce - rzucił ironicznie. - Co tam gangsterzy, łowcy niewolników, dilerzy przyprawą czy płatni zabójcy, Nyrhe Vicall bije wszystkich na głowę. Skoro jestem taki straszny, sięgnij po ten karking blaster, który masz przy pasie i uwolnij świat od mojej obmierzłej osoby.

Nie wytrzymał. Chociaż nie krzyczał, ciężko mu było powstrzymać potok słów, wydobywający się z jego ust. Sam nie wiedział co chciał przez to osiągnąć. Dopiec Neri, samemu się wyładować, a może zrobić cokolwiek, byle tylko nią wstrząsnąć.

- Jesteś żałosny - wycedziła ledwo słyszalnie. Chwilę siedziała sztywno, dłonie trzymane na kolanach zacisnęła w pięści. Jej wyraźny oddech drżał i całe szczęście, że byli tutaj sami. Drażnił ją. Wnerwiał jak wpadający do oczu piach na pustkowiu. - To nie świat ma do ciebie problem, tylko ja - uderzyła pięściami w hologramy, gwałtownie wstając z krzesła. Postaci na planszy zamajaczyły niewyraźnie, nic sobie nie robiąc z tego ruchu. - Jesteś egocentrycznym, zakłamanym, parszywym człeczyną - spojrzała na niego z wściekłością - Nawet kiedy widzisz, jak bardzo cię nienawidzę, to i tak nie myślisz o mnie, myślisz tylko o sobie - wycedziła nerwowo zaciskając szczęki i łypiąc na niego. Gdyby nie to, że siedzenie było przytwierdzone do podłogi, oberwałby krzesłem w ryj.

Neri zdawała sobie sprawę ze swoich półkłamstw. Kochała tego drania i nienawidziła siebie właśnie za to uczucie. Nie mogła jednak mu tego powiedzieć i wyjść na idiotkę po raz kolejny. Znowu zagotowała się w sobie. Widział w jej oczach wrogość i wściekłość, a mimo to stał jak ta tarcza, w którą należy trafić. Najlepiej w środek głowy. Prosto do celu.

- Masz rację. Dobrze by było “uwolnić” się od twojej osoby - wysyczała i w jednej chwili wyciągnęła blaster. Stanęła prosto w lekkim rozkroku, jej przedramiona wyciągnęły się ku niemu, mierząc z broni w głowę mężczyzny - Zawsze się zastanawiałam, za kogo ty mnie miałeś. Co sobie myślałeś o mnie, że jaka jestem?! - Neri przełknęła nerwowo ślinę. W jej złotych oczach zebrały się łzy - Ale już nie chcę nic wiedzieć. Jesteś nikim, Nyrhe.Vicall - pogardliwe wymówienie jego imienia było dla niej jak skazanie go na śmierć. Jej drobne palce poruszyły się na spuście broni, aby w końcu wybuchnąć. Twi’lekanka wzięła zamach i rzuciła w mężczyznę swoją bronią z całej siły, a potem wyjęła drugi blaster i nim też w niego rzuciła. Na statku nie było wiele rzeczy, które dałoby się podnieść i nimi rzucać, dlatego odpięła pas z kaburami i nim też pizdnęła w Łowcę. Byle którakolwiek z tych trzech przedmiotów trafiła boleśnie.

Nyrhe nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Gdy Twi'lekanka sięgnęła po broń, zaczął gorączkowo myśleć nad jakąś dobrą osłoną, ale wymyślił tylko sus za jedno z łóżek, czego jednak nie zdążył zrobić. Jeszcze mniej spodziewał się, że zamiast zwyczajnie strzelić, Neri użyje blastera jako broni miotanej. Vicall zawsze słynął ze zręczności i świetnego refleksu, dlatego choć z trudem, to jednak udało mu się złapać lecący w jego kierunku kawałek metalu. Z drugim poszło mu już łatwiej, ale ponieważ obie ręce miał zajęte, pas chlasnął go prosto w twarz. Metalowa klamra zdarła mu trochę skóry na czole, pojawiła się cieniutka strużka krwi.

- Zwariowałaś?! - niemal krzyknął, dotykając palcami bolącego miejsca.

- A co, zdziwiony nagle jesteś?! - odpowiedziała mu w podobnym tonie. - W ogóle pamiętasz, którą laską byłam z tych wszystkich, które wydymałeś i okradłeś? Pamiętasz jaki mam charakter, jak się zachowuję, kim jestem?! Czy ty w ogóle mnie znasz?! - w jednej chwili nie zachowując nawet dyskrecji chwyciła za krzesło, mając nadzieję, że da się je wyrwać i nim rzucić. Jej siłowanie się jednak spełzło na niczym. Zeźlona opadła na krzesło, naburmuszając się jakby jej policzki miały zaraz pęknąć. Tak naprawdę nie chciała słuchać odpowiedzi, bo wiedziała, że i tak skłamie.

- Oczywiście, że pamiętam - odpowiedział znów spokojnym tonem. - Pamiętam wszystko, czego się o tobie dowiedziałem przez te kilka dni. Pamiętam, że keepuna dobrze strzelasz, że biegasz prawie tak dobrze jaka ja, a na pięści możesz się mierzyć z każdym. Pamiętam, że twoja matka zginęła, jak byłaś mała, że nigdy nie poznałaś ojca, a wychowywał cię Ithorianin gangster. Pamiętam jak opowiadałaś jak lubisz tańczyć i pamiętam wyraz twojej twarzy, gdy tańczyliśmy w hotelu. Pamiętam drżenie twego ciała, gdy trzymałem cię w ramionach, pamiętam twój słodki zapach i pamiętam jak musiałaś przejąć inicjatywę, bo ja nie dawałem rady - mimowolnie uśmiechnął się na to wspomnienie. - Pamiętam też co powiedziałaś, gdy opowiedziałem ci o swoich rodzicach. Ale to już... - westchnął, tym razem szczerze. - Sam to przekreśliłem, wiem o tym. Wykorzystałem cię, oszukałem, okradłem, zostawiłem na pastwę losu, to wszystko prawda - zaczął umieszczać blastery Twi'lekanki z powrotem w kaburach jej pasa. - Ale nie mów tak, jak gdybyś była dla mnie pierwszą lepszą, o której następnego dnia już nie pamiętałem, bo tak nie było - w jego głosie pojawiła się delikatna nutka gniewu. - Przez te dwa lata nie było dnia, w którym bym nie myślał o tym co się wydarzyło. O tym co zrobiłem. Ale ty i tak mi nie wierzysz, prawda? - wyciągnął do niej rękę, w której trzymał pas.

Skrzyżowała ręce pod piersiami ani myśląc o tym, aby wyciągnąć rękę w jego stronę. W wyobraźni widziała, jak chwyta za koniec pasa, a Nyrhe ją przyciąga do siebie i przytula… Pękłaby jak balon z wodą. Nie mogła sobie na to pozwolić.

- Oczywiście, że nie! Bo za każdym razem gdy coś mówisz, mam wrażenie, że mówisz prawdę. A to nie jest możliwe biorąc pod uwagę to, co mi zrobiłeś - złość nieco z niej uszła, ale nie całkowicie. Rozglądała się ukradkiem czym jeszcze mogłaby w niego rzucić. Może butami? Kurde, a co jak nie odda?

Musiała przyznać, że pamiętał dużo. Nadzwyczaj wiele, jeśli nie wszystko. To już było nieco dziwne. A może po prostu przygotował się do tej rozmowy? Wiedział w końcu, że ją odbędą, więc przypomniał sobie te brednie, które mu opowiadała i inne rzeczy, aby się pokazać z lepszej strony.

- Połóż na drugim krześle. I nie zbliżaj się do mnie! Mam jeszcze oba buty… - zagroziła, słodko marszcząc nos. Próbowała być groźna.

Mimo powagi sytuacji Nyrhe nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

- A czym będziesz rzucać potem? Może się zrobić interesująco - to powiedziawszy, położył pas z blasterami na drugim krześle, poza zasięgiem jej rąk. Neri jednak to nie przeszkadzało - Cóż, możesz mi nie wierzyć - wrócił do poważnego tonu. - W zasadzie ci się nie dziwię - wzruszył ramionami. - Zobaczę czy twoja przyjaciółka będzie chętniejsza do rozmowy. Jak na Nautolankę jest całkiem ładna. Nawet nie ma tych ich przerażających, wielkich oczu. Wiele jej do ciebie nie brakuje. Muszę znaleźć chociaż jednego sojusznika w tej ekipie, jeśli nie chcę skończyć z wibronożem w plecach. Prawdę mówiąc, mimo wszystko liczyłem, że będziesz nim ty.

Tylko część z jego ostatnich słów zawierała prawdę. Faktycznie uważał Nautolankę za całkiem atrakcyjną, choć do Neri brakowało jej dużo, przynajmniej w jego oczach. Rzeczywiście czuł się w tej drużynie trochę odsłonięty, ale nie miał zamiaru iść teraz i rozmawiać z tamtą kobietą. W zasadzie nie miał zamiaru jej przekonywać ani teraz, ani później. Raczej trudno było liczyć na to, że przy postawie Twi'lekanki Nautalanka by mu zaufała lub chociaż zaakceptowała jako wątpliwego sojusznika. Nyrhe zamierzał udać się prosto do kokpitu.

Neri słuchała go wypełniona gniewem. Był obrzydliwy w tym co mówił. Gdyby nie to, że obiecała sobie, że nie okaże przed nim słabości, pewnie już dawno by się poryczała i zaczęła okładać go pięściami. Póki co skończyło się tylko na rzucaniu blasterami, więc była z siebie względnie zadowolona.

Początkowo umknęło jej najważniejsze. Skupiła się na tym jak gada o Lestrii jak o jakimś obiekcie, kolejnym do podboju, bo nadąsana Twi’lekanka mu się znudziła. Wcale mu nie zależało na niej. On szukał znowu kogoś łatwego, do interesów, do oskubania, do współpracy… A jak się uda, to i zamoczy. Wszystko mu było jedno w której z dwóch kobiet. Było to niezwykle bolesne, gdyby nie jeden szczegół, który tak usilnie ignorowała przez cały ten czas, skupiając się jedynie na wewnętrznych emocjach. Przestała nawet próbować skupiać się na intencjach Nyrhego, bo te zawsze jawiły jej się jako szczere - a było to kłamstwem, wiedziała, że w jego przypadku zmysły ją oszukują. Zaślepiona miłością wierzy we wszystko. Była głupia. Mimo to najważniejszym elementem było to, że poczuła… Coś odmiennego. Kiiedy spojrzała na mężczyznę, dostrzegła wokół niego aurę inną niż ta, co zawsze. Pierwszy raz zdarzyło jej się to zauważyć, kiedy pokłócili się w kokpicie. Wtedy jednak nie chciała wierzyć że to było możliwe. Skłamał? Kiedy? Nawet nie zauważyła, ale… Nie, to niemożliwe. Ale jeśli…? To czy to…?

Neri zastygła na krześle patrząc na niego i dysząc ciężko. Nerwowe ruchy klatki piersiowej były poza zasięgiem jej kontroli. Analizowała i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Nie umiała zaufać samej sobie, pierwszy raz tak wyraźnie jej się to nakreśliło. Za pierwszym razem uznała to za pomyłkę, ale teraz? Po takim czasie znowu to samo? Jak to możliwe, że była pewna, że skłamał? Nauczyła się to czytać, czy zawsze to potrafiła? Nie mogła w to uwierzyć. Czuła to, ale nie wierzyła.

- Najdroższa Neri - Twi’lekanka zmiękczyła swój głos, jakby miała zacytować coś bolesnego, co rozerwało jej serce - nie zasłużyłaś na tak nieludzkie traktowanie - ciągnąc dalej, wstała ostrożnie z krzesła. - Zadałaś się po prostu z nieodpowiednim facetem - niespiesznie obeszła stół z holoszachami, wtapiając złociste oczy w spojrzenie łowcy - Nie zadręczaj się tym, nie jestem tego wart - postąpiła kolejny krok i nie odrywając od mężczyzny wzroku, sięgnęła po swój pas. Zabrała go w półkroku niczym drapieżnik czujący zagrożenie, po czym cofnęła się gwałtownie.

- Wciąż nie jesteś wart? - jej ton głosu zmienił się nagle na ostrzejszy - Znam to nagranie… Na pamięć. Nie umiem ci już zaufać, Nyrhe.Vicall - wycofała się za stół i tym razem nie umiała już powstrzymać napływających łez - Nie znajdziesz we mnie sojusznika. Przykro mi… Nie potrafię… Nie umiem tak żyć… Bardzo mi przykro... - Neri rozklejała się. W głowie odtworzyła całe nagranie i nawet z niego biła szczerość. On zawsze był taki prawdziwy i nawet teraz, po tych latach, wciąż był taki sam… No i jednak potrafiła wyczuć kiedy kłamie. Mogła się pomylić raz, czy drugi… ale wyczuła kłamstwo już któryś raz z kolei! Była już pewna. Możliwe, że poczuła ulgę, że tak jest, a może po prostu… Jeszcze bardziej się na nim zawiodła.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 24-02-2020, 16:01   #19
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
ciąg dalszy


Nastała cisza. Nyrhe w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć. Mimo początkowych trudności, rozpoznał słowa ze swojego nagrania, które zostawił Neri tamtego ranka, jako pożegnalną wiadomość. Nie były najlepiej dobrane, nie miał czasu by je dopracować, ale wyrażały mniej więcej to co chciał jej wtedy przekazać. Niestety efekt tamtego przekazu był zgoła odmienny od tego na jaki liczył. Zamiast przeboleć i żyć dalej, Neri zadręczała się tym do dziś. On do tego doprowadził.

- Trudno ci się dziwić - powiedział w końcu. - Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jak głęboka jest rana, którą ci wtedy zadałem. Zabierając twoje kredyty nie myślałem o konsekwencjach. Zresztą nie planowałem tego zrobić. To był impuls, idiotyczna myśl, która powstała, gdy rano przez przypadek znalazłem twoją sakiewkę...

Zamilkł. Dotarło do niego, że mimowolnie zaczął się przed nią tłumaczyć. Może wciąż liczył, że ją przekona? Nie, nie uda mu się, sytuacja była klarowna. Ale dziewczyna zasługiwała by poznać całą prawdę. Może wtedy łatwiej sobie to wszystko poukłada?

- Miałem dług... Karciany... Musiałem go spłacić tamtego dnia. Gdy brałem tamto zadanie, liczyłem że uporam się z nim szybciej, zrobię kolejne i uzbieram całą kwotę. Ale nasze zlecenie zajęło nam więcej czasu, a moja część wypłaty to było za mało. Pogodziłem się już z myślą, że resztę życia przeżyję jako poszukiwany zbieg. Chciałem ci wszystko powiedzieć. Może nawet liczyłem, że uciekniesz ze mną z Coruscant? Chociaż nie, chyba tak naprawdę w to nie wierzyłem. Gdy znalazłem twoje pieniądze dotarło do mnie, że mogę się jeszcze uratować. Akurat starczyłoby na spłatę długu i bilet na prom. Nas dwoje... Nasz związek skazałem na porażkę bez względu na to czy uda mi się spłacić dług czy nie, bo albo musiałbym cię okraść, albo nie miałbym perspektyw na znalezienie uczciwej pracy. Wybrałem więc opcję, w której coś uratuję. Tak w tamtej jednej chwili rozumowałem. Potem do mnie dotarło, że głupio...

Znów przerwał na chwilę, jakby musiał się zmusić do wypowiedzenia kolejnych słów.

- Nie myślałem co to wszystko będzie znaczyć dla ciebie. Nie myślałem jak to odbierzesz, jaki to będzie miało na ciebie wpływ. Nie chciałem o tym myśleć. Wmawiałem sobie, że trochę popłaczesz, ale się otrząśniesz i będziesz żyć dalej, tak jak dotąd. Stąd ta moja echuta wiadomość. Ale gdy spłaciłem dług, wróciłem pod hotel. Chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić wszystko w cztery oczy, tylko że... Stchórzyłem. Zawróciłem przed wejściem i zwiałem do kosmoportu. Nie mógłbym znieść widoku twojego cierpienia, tak jak nie mogę go znieść teraz. Masz rację, jestem karking egoistą, myślę tylko o sobie. Nie jestem wart tego by się mną przejmować, by przeze mnie sobie oczy wypłakiwać, by w ogóle o mnie pamiętać. Wiedz, że wcale nie dałaś się oszukać. Nie byłaś i nie jesteś głupią dziewczynką, którą nabrał byle szmaciarz z Nar Shaddaa. Nie było żadnego przekrętu, na który mogłaś się nabrać. Nie było żadnego planu, to się po prostu stało. Po prostu trafiłaś na nieodpowiedniego faceta - zacytował kawałek swojej wiadomości.

Po kolejnej przerwie dodał jeszcze:

- Jedynym frajerem, który dał się przerobić, jestem ja. Straciłem jedyną cenną rzecz w moim parszywym życiu...

Nie chciała tego słuchać. Nie pomagał jej, a jedynie utrudniał. Jego bierność w tym wszystkim raniła ją podwójnie, a mówienie o sobie i tłumaczenie, kiedy nawet nie zapytała, było dla niej jak rozdrapywanie rany, która wciąż się nie zagoiła. Zdzierał strupy ślepy na to, jak spod nich sączy się krew. Udawał, że nie widzi jej łez, co tylko wzmogło poczucie nienawiści do samej siebie. Obiecała sobie, że nie da się sprowokować, że nie pęknie, a teraz stała przed nim i płakała. To nie była tylko jedna, samotna łza, to był ich potok. Spływały strużkami, a jej śliczną buzię wykrzywił grymas rozpaczy, smutku i żalu.

Słuchała go niechętnie, wycofując się rakiem, i równie niechętnie na niego patrzyła. Bała się jednak odwrócić spojrzenie, nie wiedziała dokładnie dlaczego. Obawiała się teraz wszystkiego i na to wszystko miała równocześnie taką samą ochotę. Za dużo mówił, skupiał się tylko na sobie, mimo iż przemycał w swych zdaniach ją, to czuła się mało ważna. Wywnioskowała jedynie, że być może coś do niej czuł, ale to już minęło, bo nie widział jej zbyt długo. Jest mu wstyd i próbuje teraz odpokutować będąc miłym dla niej. I chyba to wszystko.

Stracił cenną rzecz w swoim życiu”, powtórzyła w myślach słowa. Chciała, aby miał na myśli ją, ale w kontekście miłości. A przecież tamtego dnia wcale jej nie kochał. Powiedział to wprost, był z nią szczery kiedy mimo to postanowiła, że spędzi z nim noc. Więc pewnie chodziło mu o partnera w interesach, sojusznika, wsparcie w misjach. Dziewczyna robiła spokojne kroki w tył, a on powoli przemieszczał się za nią. Nie potrafiła wydusić z siebie nawet słowa. Próby zduszenia łez kończyły się tym, że dławiła się nieistniejącą gulą, która utkwiła jej w gardle. Ból w przełyku był wyczuwalny i nieprzyjemny. “Najdroższa Neri”...

Nie wytrzymała dłuższego napięcia. Jego spojrzenia, sposobu w jaki mówił, zapachu, który wciąż czuła. Odczuwała nawet część jego emocji, a to już ją przerosło.

- Nie dam rady… - wydusiła tak słabo, jakby miała problemy z mówieniem. Jakby jej krtań była zniszczona wielogodzinnymi krzykami, zmęczona od ciągłego wydawania dźwięków, zużyta. I faktycznie, nie dała już rady. Pragnęła schować swoje słabości i siebie samą. Była żałosna. Czuła się…. pusta. Odwróciła się gwałtownie, chcąc uciec, ale wówczas jego ręka wystrzeliła przed siebie i chwyciła za jej nadgarstek, podobnie jak wtedy po spotkaniu ze zleceniodawcą.

Jednak chcąc uniknąć takiego samego finału, Nyrhe jednym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie. Zwalniając uścisk na nadgarstku, jednocześnie objął ją obiema rękoma i przycisnął mocno do siebie. Twarz wtulił w jej szyję, ale po chwili powędrowała ona w górę, tak że złączyli się policzkami.

- Nie płacz już - wyszeptał. - Proszę.

Słowa mężczyzny zadziałały jak odbezpieczenie broni. Słysząc jego czuły głos i czując ciepły dotyk, Neri rozpłakała się jeszcze bardziej. Dotychczas łzy same spływały po jej twarzy, nie musiała nawet mrugnąć, aby te opuściły przepełnione smutkiem oczy. Teraz jednak wybuchła na tyle, że nie powstrzymywała ich dłużej. Po prostu nie dawała już rady.
Ruch jej rąk, kiedy postanowiła go objąć, był gwałtowny. Kiedy przycisnęła się do niego, zwężając odległość do zera, jej ciało ściśle i bardzo mocno do niego przylgnęło. Miała wrażenie, że to co robi jest złym ruchem, że nie powinna mu pokazywać, że wciąż jest od niego uzależniona. Teraz miał świadomość, że owinął ją wokół palca jak marionetkę; tylko jeśli wziąć pod uwagę, że jednak zawsze był wobec niej szczery, czy to możliwe aby ją wykorzystywał? Miała jak zawsze zbyt wiele wątpliwości. Nie miała jednak sił na nic. Od lat dusiła w sobie ogromny żal, który w sobie dusiła, a nigdy nie miała w zwyczaju ukrywać emocji. Zmuszanie się więc do tego, było dla Twi’lekanki ciężkie. Strumień jej łez zostawiał mokre ślady na ubraniu mężczyzny.

Nyrhe poczuł bliskość, jakiej nie czuł od ponad dwóch lat. Tą, której tak pragnął, którą jak sądził, stracił bezpowrotnie. Czuł ciepło ciała Neri, gładkość jej skóry, gdy wtulała się w jego policzek, jej słodki zapach. Zdawało mu się nawet, że przez bluzę czuje bicie jej serca, które waliło jak oszalałe. A może to było jego własne serce? Było niemal jak wtedy, tamtej pamiętnej nocy. A jednak było inaczej. Nie rozkoszował się tym wszystkim, czuł jedynie żal. Żal do samego siebie. I pragnienie by ją uspokoić, by znów była taka jak wtedy, by znów uśmiechała się szczerze i potrafiła znaleźć dla siebie miejsce. Nawet jeśli nie u jego boku.

Prawa ręka Nyrhego powędrowała w górę i zaczęła delikatnie głaskać dziewczynę po jej głowie i lekku. Lewą ręką przyciskał ją do siebie, choć nie miało to większego znaczenia, gdyż ona sama przywarła do niego, zdawać by się mogło, na stałe. Nie mówił już nic. Chciał jej się dać wypłakać, wyrzucić wszystko z siebie. Teraz, gdy nikt poza nim jej nie widzi.

To wszystko nie było takie proste. Nie mogła przestać, choćby bardzo tego chciała. Mimo iż czuła jego bliskość i ciepło, miała wrażenie, że on wciąż próbuje jedynie odpokutować swoje winy. On nie chce tego wszystkiego robić, on po prostu czuje, że “musi”. No bo w końcu to przez niego się rozpłakała, to była jego wina, że zamieniła się w totalną papkę i nie było w całej galaktyce innego winowajcy - był tylko Nyrhe.

Czuła, że on zdaje sobie z tego sprawę. Nie wątpiła w szczerość jego gestu, nie zmuszał się, tego była pewna. Miała po prostu nieodparte wrażenie, że nie odwzajemnia jej uczuć, a po prostu stara się załagodzić sytuację. Jak wspomniał wcześniej “szuka sojuszników”.

Nie umiała zliczyć ile razy już starała się powiedzieć, że go kocha. Za każdym jednak razem z jej gardła zamiast słów, wydobyło się stłumione, rozpaczliwe wycie. Bała się tych słów. Kiedyś mogłaby mówić mu to co moment, w każdej chwili i każdej sytuacji. Teraz czuła się zgaszona. Wydawało jej się, że to te słowa go wtedy od niej odstraszyły, że dlatego nie poprosił o to, aby mu pożyczyła, nie wrócił do niej, aby wyjaśnić, nawet się z nią nie pożegnał. Gdyby tamtego dnia nie powiedziała mu tego, co do niego czuje, być może by przy niej został.

Neri była zmęczona. Wykończona psychicznie ich ponownym, pierwszym spotkaniem. Rozmową po, widzeniem się na statku, później znowu próbą rozmów. Jej emocje pochłaniały ją jak czarna dziura okoliczne gwiazdy. Była strzępkiem, wspomnianym wielokrotnie wulkanem, który wybuchł. Początkowo złością i agresją, teraz skrywanym pod tą fasadą bólem. Wciąż nie mogła przestać, choć jej płacz zamieniał się pomału w szlochanie. Nie miała już na nic sił. Była słaba. Czuła się całkowicie odsłonięta i bezbronna.

Nyrhe wciąż głaskał ją czule po głowie, wsłuchując się w odgłosy płaczu. Zdawało się, że Neri powoli się uspokaja. Czuł, że powinien coś zrobić, coś powiedzieć, ale obawiał się czy nie pogorszy sytuacji. Powoli odchylił głowę do tyłu, tak by móc spojrzeć na jej twarz oraz żeby ona mogła zobaczyć jego. Wciąż ją obejmując jedną ręką, drugą otarł jej mokre od łez policzki. Gdy na niego patrzyła uśmiechnął się delikatnie, jak gdyby chciał ją zapewnić, że ma w nim oparcie.

- Teraz już wszystko będzie dobrze - obiecał. - Będzie tak jak zechcesz, cokolwiek postanowisz. Wiem, że mi nie uwierzysz, ale... - zawahał się. - Między nami jest coś wyjątkowego, z nikim nie czuję się tak jak z tobą. Myślę, że... Wydaje mi się... Wiem, że cię kocham. I chcę żebyś była szczęśliwa. Za każdą cenę.

Nerin’hashee z niechęcią podniosła na niego wzrok. Wcale nie chciała patrzeć. Ukryta w jego ramieniu czuła się nietykalna, a na pewno bardziej bezpieczna. Wolała też, aby i on na nią nie patrzył, w tym stanie musiała wyglądać naprawdę żałośnie. Kiedyś uważał ją za dobrego łowcę, takiego jak on sam. Musiał naprawdę sromotnie się zawieść w tym momencie i ta myśl ją zabolała. Myśl, że zawiodła ojczyma, swoją matkę, a teraz nawet osobę, którą kochała.

Poczuła lęk kiedy zaczął mówić. Obawiała się tego, co może od niego usłyszeć, bo chciała tylko jednego. Od samego początku chciała, ale i bała się. Pamiętała jak ciężko jest współpracować z kimś, do kogo żywi się uczucie. Za dużo uwagi poświęca się tej osobie, zamiast pracy i to potrafiło przeszkadzać. Ke Ran kochając jej matkę również stał się słabszy i Neri była święcie przekonana, że miłość do Nyrhe jest jej największą słabością.

Jego pierwsze słowa nie były dla niej miłe, o dziwo. Jak zwykle źle je odebrała, w sumie tak samo jak odbierała jego postawę przez cały czas. On się męczy dla niej, bo ma wyrzuty sumienia. Poczucie winy tak go zżera, że chce jakoś odpokutować. Z dalszymi jednak słowami jej serce waliło coraz mocniej. Ściągnęła brwi, marszcząc przy tym nosek i zamrugała wielokrotnie powiekami. Jej zmęczone od łez, złociste oczy, wpatrywały się w dukającego Nyrhego w oczekiwaniu. Przy ostatnich słowach jej serce omal nie wyrwało się zza krat żeber.

Milczała przez jakiś czas. Łomotanie własnego serca lekko ją zawstydziło. Nie spodziewała się po mężczyźnie takich słów i choć od zawsze na nie czekała, to teraz… Wydały jej się wymuszone. Mimo szczerości bijącej od Łowcy, nie potrafiła teraz się tym cieszyć. Jej własne emocje zdążyły przerzuć ją i wypluć, pozostawiając pustą i zmęczoną.
Pociągnęła nosem i oddychała ciężko ustami. Dłonią pogładziła jego policzek. Jej usta po chwili wygięły się znowu w grymasie smutku, a oczy kolejny raz zaszkliły się od łez.

- Wiedziałem - jego usta wciąż były wygięte w uśmiechu, ale oczy posmutniały wyraźnie. - Nie martw się, to w końcu nie twoja wina. Kto by mi wierzył? - uśmiech wyraźnie stawał się wymuszony. - Ale to nic - skłamał. Chociaż spodziewał się takiej reakcji dziewczyny, mocno go zabolała. Gdzieś w głębi był optymistą, albo był po prostu naiwny. - Zasłużyłem na to. Ty też zasługujesz na kogoś lepszego - wtulił się w nią raz jeszcze, sam już nie wiedział dlaczego. Chyba po prostu po to by nie musieć patrzeć na zawód na jej twarzy. Nic się nie zmienił przez te dwa lata, nadal panicznie bał się jej bólu.

- Położysz się ze mną? - spytała słabym głosem, stłumionym przez to, że twarz miała wciśniętą w jego ramię. Skoro mieli jeszcze daleką drogę przed sobą, nie chciała być sama. Bardzo nie chciała zostawać teraz sama i choć wiedziała, że jest pilotem to miała nadzieję, że nie zdarzy się w najbliższym czasie nic, co by wymagało jego pilnej reakcji.

Pytanie zdziwiło go. Nie takiej reakcji spodziewał się po Neri, a teraz sam nie bardzo wiedział jak powinien zareagować. Chciał być z nią, chciał być dla niej wsparciem, ale nie chciał, by podejmowała takie decyzje pod wpływem impulsu.

- Jeśli tego właśnie chcesz - znów odchylił głowę do tyłu by spojrzeć jej w oczy.

Dziewczyna pociągnęła nosem i kiwnęła twierdząco głową. Nie lubiła być sama. Właściwie, to przez całe swoje życie miała kogoś obok, kogokolwiek. Teraz Nyrhe wydawał jej się być odpowiedni, szczególnie po tym, co powiedział. Twi’lekanka potrzebowała tylko chwili czasu. Niekoniecznie na namysł, ale na to, aby zebrać siły. Musiała się wyciszyć.

Chwilę patrzyła w szare oczy człowieka. To, że dostrzegała w nich szczerość, przestało już irytować. Siliła się na uśmiech, aby nie wydawał się taki smutny, ale nie potrafiła. Mimo jego wyznania, wcale nie czuła się teraz szczęśliwa. Neri czule pogładziła palcem jego policzek. Wciąż jednak się bała wykonać więcej gestów w stosunku do mężczyzny. Ciągle miała w sobie ten lęk, że znowu ją zostawi, gdy tylko od niej usłyszy, jak bardzo go kocha.

- Nigdy więcej cię nie skrzywdzę, przysięgam - czuł, że powinien to powiedzieć. Dostrzegł w Neri jakieś zawahanie, niepewność. - Ciekawe co twoja przyjaciółka powie na takie wspólne wylegiwanie się? - spytał kładąc swoją dłoń na jej, tej która dotykała jego twarzy. Uśmiechnął się przy tym szerzej.

Dziewczyna wzruszyła ramieniem. Dziwne wydało jej się to pytanie. Jeśli naprawdę zawsze wiedziała, kiedy kłamie i jeśli jej zmysły jednak jej nie oszukiwały, to dlaczego miała właśnie złe wrażenie? Nie to, że czuła to od niego, ale…

Chyba chciał jej coś przekazać w sposób, który ją nie zrani.
- Jeśli nie chcesz… to może chociaż ze mną posiedzisz tam? - dodała z niewyobrażalnie słodką, aczkolwiek i smutna, minką.

- A czy ja powiedziałem, że nie chcę? - teraz już prawie szczerzył zęby. - Wyglądam na idiotę? Nie odpowiadaj na to pytanie - mrugnął do niej okiem, na co ona zareagowała lekkim uśmiechem. Zmiana w jego nastroju była zaskakująca, ale o dziwo szczera. Delikatnie wyślizgnął się z uścisku Twi'lekanki, a następnie złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Ona zaś dała się prowadzić. Przedramieniem niezdarnie starła resztki łez i pociągnęła kilka razy nosem. Zapewne oboje wyglądali teraz co najmniej dziwnie - ona zapłakana, a on ciągnie ją w stronę łóżka - ale w tym momencie nie zastanawiała się nad tym. Chciała się zdrzemnąć i obudzić, kiedy wszystko już będzie dobrze. Trasa zapowiadała się długa, więc będą mieli wiele dni na rozmowy i zastanawianie się. W tej chwili nie miała na to sił. Uznała, że jest “w drodze do zlecenia” i jeszcze może poświęcić trochę czasu na wyciszenie się. Nyrhe wybrał swoje łóżko i usiadł na jego brzegu, patrząc na Neri wyczekująco. Jednocześnie nie puszczał jej ręki.

- Nietrudno zauważyć, że stałaś się milcząca - powiedział - Coś nie tak?

Dziewczyna stała dosłownie parę sekund, patrząc na niego z góry. W końcu poluźniła uścisk dłoni, aby puścić jego rękę. Weszła kolanami na pryczę, aby usiąść pod ścianą, a miejsce na brzegu zostawić mężczyźnie. Położyła się na boku podkulając nogi i spoglądała na niego.

- Czuję się zmęczona - przyznała. - Wszystkim. Zawsze myślałam że ktoś cię do tego zmusił. Potem jednak zwątpiłam w siebie i w ciebie. Dałam sobie wmówić, że to był twój plan, a ja byłam łatwym celem. Cały ten czas czułam że coś jest nie tak. Coś było źle. Wydawało mi się że nie jestem sobą. A teraz… jest mi lżej. Ale jednocześnie wciąż się boję. Że robię nie tak jak powinnam. Bo jeśli miałabym być dobrym Łowcą to nie kierowałabym się sercem - Neri podkuliła nogi jeszcze bardziej i spuściła wzrok - Tak jak ty - dodała ciszej jakby nie chcąc go urazić. Wciąż jednak czuła żal. I nie była pewna jak postąpić dalej.

- Naprawdę uważasz, że oszukiwanie innych, zwłaszcza bliskich osób, czyni z kogoś lepszego łowcę? - Nyrhe ułożył się na łóżku, opierając się na łokciu i patrząc na dziewczynę z góry. Na jego ustach wciąż widniał lekki uśmiech. Niestety nie zmieniło to faktu, że dziewczyna pozostała smutna. - Czy jestem dobrym łowcą, bo cię okradłem? Co najwyżej lepszym złodziejem. W słuchaniu serca nie ma niczego złego. Gdybym ja go wtedy posłuchał, być może oboje żylibyśmy dzisiaj jak królowie. Wyobraź sobie czego mogliśmy razem dokonać przez te lata.

- Przestań - wydusiła słabo. Nie wiedziała, czy męczy ją jego optymizm czy wspominanie o tym, co utracili. Gdybanie nad tym było tym samym rozdrapywaniem rany, co jego wcześniejsze tłumaczenia swojej decyzji. Po prostu bolało. - Na pewno lepiej tak i nikomu nie ufać, niż… kończyć w wiadomy sposób. Więc pewnie odpowiedź brzmi “tak”. Jesteś lepszym łowcą. Bo w tym nie chodzi o zdobywanie przyjaciół czy szukaniu miłości. To gra o życie, przetrwanie i kasę. Nawet nie jestem pewna czy wciąż mogę ci ufać. Póki co jednak nie mam wiele do stracenia. A nie chcę być sama, przynajmniej nie teraz. Mogłam zostać na Coruscant.

- W takim razie jesteś lepsza ode mnie - zbliżył twarz do jej twarzy i zajrzał głęboko w oczy. - Ja ci ufam bezgranicznie. Wystawiam się na strzał. Jeśli chcesz, wykorzystaj to. Potraktuję to jako zasłużony rewanż, nie będę miał żalu. Ale jeśli tego nie zrobisz to znaczy, że ja mam rację i jeszcze wspólnie zawojujemy galaktykę - wyszczerzył zęby.

Kącik ust Neri drgnął lekko, choć wciąż ciężko to było nazwać uśmiechem. Przysunęła się bliżej, prostując nogi i wtuliła twarz w tors mężczyzny. Zamknęła zmęczone oczy i westchnęła cicho. - Jeszcze się nie nauczyłam, jak być złą osobą. Więc chyba jesteś bezpieczny - odpowiedziała półszeptem.

Nyrhe ułożył się wygodnie i objął Twi’lekankę ramieniem.

- O ile twoja przyjaciółka nie strzeli mi w plecy przy pierwszej okazji - zażartował. - Ja dobrze wiem jak być tym złym, ale tobie z mojej strony już nic nie grozi. Obiecuję.

Nerin’hashee bardzo chciała w to wierzyć, jednak nawet jej przeczucie nie potrafiło jej przekonać. Mógł w końcu obiecywać wiele, a potem znowu oszukać, bo się okaże że „musiał”.

- Na ile jesteś teraz zadłużony? - warto było wiedzieć, jeśli miałaby mu uwierzyć i zaufać.

Mężczyzna uśmiechnął się, ledwo powstrzymując się przed parsknięciem. Dobrze, Neri uczyła się na błędach.

- Od niedawna jestem na Coruscant - powiedział, a ponieważ, wbrew jego oczekiwaniom, nie wyjaśniało to wszystkiego, dodał szybko. - Nie gram w tych klubach co kiedyś, a nieznanym graczom nie dają na kredyt, więc aktualnie jestem na zero. No, może poza jednym hotelikiem, z którego wymknąłem się bez uiszczenia zapłaty. Ale to dlatego, że nia miałem kasy. Poza tym obiecałem sobie, że ureguluję ten rachunek.

Dziewczyna pacnęła go dłonią w bok. Nyrhe drgnął mimowolnie.

- Złodziej - syknęła mało odkrywczo. Odchyliła głowę aby móc spojrzeć na jego twarz, a przy tym wciąż wygodnie leżąc. - Pytałam ogólnie, a nie tylko o Coruscant. Przestań próbować być cwany - zmrużyła lekko oczy i zdawało się, że nawet na jej ślicznej buzi zamigotał cień uśmiechu.

- Nie zwykłem uciekać z planety przed długami, jeśli o to ci chodzi - powiedział lekkim tonem. - Jeśli ktoś wystawi za mną list gończy to po mnie, wiesz przecież. Dlatego jeśli skądś wyjeżdżam to z czystym kontem. Przynajmniej finansowym… - zamilkł na chwilę, gdy zrobiło mu się niezręcznie. - Także nie mam żadnych długów, chyba że u ciebie - znów za późno ugryzł się w język.

- Ponoć planujesz spłacić. Tak słyszałam - rzuciła luźno wciąż na niego patrząc. Dawno mu się nie przyglądała. Gdzieś w głębi serca jego twarz napawała ją spokojem. Być może nawet czuła się lepiej. Nie, to pewne. Dzięki niemu czuła się lepiej - Czy już nie?

- Powiedziałem przecież, nie? - rzucił z wyraźnie udawanym oburzeniem. - Rogaty już nie wróci z tej wyprawy, więc mój udział prawie pokryje dług. Będę co prawda musiał jeszcze oddać ci trochę kasy z kolejnej roboty żeby zwrócić wszystkie kredyty, jakie ci wiszę, ale to żaden problem, jeśli tylko dasz mi trochę więcej czasu.

- Najbardziej by ci się pewnie opłacało, gdybym to ja nie wróciła - wypaliła całkiem nie zastanawiając się nad tym co mówi. Matematycznie jednak ta opcja naprawdę była najbardziej opłacalną dla Nyrhego. Dziewczyna zdawała się nawet nie przejąć tym, że mogłaby nie wrócić. Emocjonalnie faktycznie musiała być wyrzuta.

- Nawet tak nie żartuj - odpowiedział poważnym tonem. Wolną ręką sięgnął do jej policzka i musnął go delikatnie opuszkami palców. Milczał przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Potem położył rękę na własnej piersi i już weselszym głosem dodał: - Właściwie wolałbym żeby już nikt nie odpadł z naszej wesołej kompanii.

Tym razem Neri szczerze się zaśmiała, marszcząc przy tym nos. Było to krótkie, acz szczere rozbawienie. Przypomniały jej się wspólnie spędzone chwile. Zawsze sprawiał, że się uśmiechała. W sumie odkąd zniknął, robiła to rzadziej. Stała się markotna i osowiała, nie przez cały czas, ale to co się stało poniekąd stłumiło jej wewnętrzną radość.

Jej oczy wciąż patrzyły na niego z miłością. Była zahipnotyzowania tym, że go widzi inaczej niż przez pryzmat złości. W końcu bardziej niż jego, tak naprawdę nienawidziła siebie. Miała poczucie winy, że ją zostawił. Dlatego teraz nie chciała mówić, że go kocha. Nie chciała, aby znowu uciekł. Musiała spróbować go zatrzymać, albo się zdystansować i nie ufać. Postanowiła, że decyzje podejmie później. Uniosła głowę aby zbliżyć do niego twarz i musnąć wargami jego usta. Był to na tyle krótki całus, że powtórzyła go dodając do pocałunku jeszcze parę sekund. Wciąż jednak bił od niej smutek.

Nyrhe odwzajemnił drugi pocałunek. Nie spodziewał się żadnego z nich, ale gdy znów poczuł smak tych idealnych ust, zniknęły wszelkie troski. Jego myśli zagłuszyła pulsująca krew. Serce zabiło szybciej. Nawet pochylił się ku niej, byle tylko przedłużyć słodką chwilę, ale Neri bezlitośnie oderwała się od niego. Spojrzał jej w oczy i chyba zobaczył w nich coś niepokojącego.

- Wszystko w porządku? - spytał.

Dziewczyna kiwnęła głowa i wzruszyła ramieniem w tym samym momencie. Położyła się z powrotem przytulając do niego. Nie była w nastroju i czuła się słabo.

- Nie wiem - mruknęła w końcu. - Jestem po prostu zmęczona - przyznała szczerze i znowu schowała się w jego objęciach. Była zmieszana tym wszystkim. Rozkojarzona własnymi myślami, pytaniami i tym, że nie wiedziała jak się zachować, co o tym wszystkim sądzić i czy w ogóle powinna znowu mu się poddawać. Coś w jej środku ciągnęło do niego. - Bardzo za tobą tęskniłam - dodała po dłuższej chwili i przytuliła się najmocniej jak potrafiła. Nie umiała mu się oprzeć.

Nyrhe poczuł w środku przyjemne ciepło, słysząc słowa Twi’lekanki. Objął ją drugim ramieniem i przycisnął jej ciało do swojego. Znów czuł się jak wtedy w hotelu. A może nawet lepiej?

- Wiem - powiedział, składając pocałunek na czubku jej głowy. - Ja za tobą też.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 24-02-2020 o 16:08.
Nami jest offline  
Stary 24-02-2020, 18:26   #20
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację

Lekki chłód obudził ją ze snu. Nie pamiętała kiedy zasnęła, ale doskonale wiedziała, kto był obok niej. Teraz jednak miejsce obok było puste. Uniosła się lekko z pryczy, zrzucając z siebie koc, którym była przykryta. Nie przypominała sobie, aby nakrywała się czymkolwiek, więc pewnie zrobił to Nyrhe. Opuściła nogi na podłogę i dostrzegła obok swoje buty. Na jej smutnej buzi zakwitł lekki uśmiech. Chyba naprawdę starał się o nią dbać.
Dziewczyna zakładając buty zastanawiała się, jak bardzo ich relacja się zmieniła przez te dwa lata. Być może on był troskliwy z poczucia winy, a nie dlatego, że coś do niej czuł? Zrozumiała, że nigdy jej nie okłamał, bo wyczułaby to. Dotarło to w końcu do niej, kiedy kilka razy podczas podróży wyczuła, że łże. To oznaczało, że wcale nie był mistrzem oszustwa.

Neri wstała i przetarła dłonią oczy. Rozejrzała się wokół i dostrzegła, że lestria też się położyła jakiś czas temu. Zachowując więc ciszę wyszła z pomieszczenia i od razu skierowała się do kokpitu, z nadzieją, że zastanie tam Nyrhego.

Jego widok w fotelu pierwszego pilota naprawdę ją ucieszył. Podeszła zgrabnie z uśmiechem i niespodziewanie ucałowała go w policzek, nachylając się nad nim.

- Cześć przystojniaku - mruknęła lekko ochrypłym głosem, patrząc na niego z radością w oczach.

- Hej, piękna - uśmiechnął się do niej. Widok uśmiechniętej Neri był dla niego naprawdę wspaniały. Odkąd się ponownie spotkali widział ją tylko wściekłą lub bliską płaczu, w najlepszym razie opanowaną, ale chłodną. Teraz znów była tą dziewczyną sprzed dwóch lat, która stała się tak droga jego sercu. - Wyspałaś się? - spytał.

W odpowiedzi pokręciła przecząco głową. Stan, w jakim kładła się spać, wykluczał możliwość wstania wypoczętym. Oczy piekły od płaczu, czuła ból szczęki, która wiecznie zaciśnięta była ze złości oraz napięte mięśnie. Nie chciała jednak, aby i za ten stan się obwiniał. Usiadła na jego kolanach zarzucając ręce na barki mężczyzny.

- Ale jest o wiele lepiej - posłała mu uśmiech wciąż nie odrywając spojrzenia od jego twarzy.

- To widać - objął ją rękoma w pasie. - Znów uśmiechasz się jak dawniej - nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. - Czemu zawdzięczam tą jakże miłą wizytę? - spytał lekko żartobliwym tonem.

- Po prostu chciałam cię zobaczyć - przyznała cicho spuszczając wzrok. Zamilkła na chwilę zmartwiona, zapewne jak zawsze własnymi myślami.

Prawa ręka powędrował do jej podbrudka i delikatnie uniosła jej głowę w górę, poniekąd zmuszając dziewczynę by ponownie na niego spojrzała.

- To czemu nie patrzysz? - spytał szczerząc zęby. Jego dłoń gładziła jej policzek.

Uśmiechnęła się niepewnie, kiedy znowu zetknęła się z jego spojrzeniem. Zamknęła oczy zaciskając mocno powieki i nieudolnie powstrzymywała poszerzający się uśmiech.

- Boję się, że zobaczę coś, czego bym nie chciała - odpowiedziała ze swoją szczerością. Chwilę jeszcze trwała w bezruchu, podglądając ukradkiem jednym okiem. Czuła lęk przed rozwianiem niepewności. Był tak ogromny, że słowa nie chciały wyjść z jej gardła.

Nyrhe podniósł się lekko i wyciągnął szyję. Po małym wysiłku jego czoło oparło się na czole Twi’lekanki.

- Co takiego? - spytał zaintrygowany.

Dziewczyna wzięła mały wdech. Zatrzymała się na chwilę nie oddychając wcale, dusząc w sobie wszystko. Jej serce wyraźnie przyspieszyło. Myśli plątały się po głowie, tworząc chaotyczny kłębek i potykając się o siebie nawzajem. Nie wiedziała jak ułożyć słowa. Była bardzo niepewna, a jego spokój i pewność siebie sprawiały, że była również coraz bardziej przekonana do swojej racji. Której mieć nie chciała.

- Nyrhe, ja… - wypuściła wolno powietrze i niechętnie otworzyła oczy. - ...nie chcę, żebyś się do mnie zmuszał. Wybaczam ci wszystko złe, co mi zrobiłeś. Nie musisz już czuć się winny, ani starać się, żeby było mi miło. Między nami może być normalnie, jeśli chcesz… Inaczej niż kiedy cię kochałam, ale normalnie. Nie chcę, żebyś się zmuszał do uczuć - jej głos był cichy i niezwykle poważny. Może nawet lekko przygnębiony. A mimo to starała się uśmiechać, zupełnie jakby to on potrzebował jej wsparcia, a nie na odwrót.

Mężczyzna odchylił się do tyłu by móc spojrzeć na twarz dziewczyny. Analizował na spokojnie jej słowa, które w pierwszej chwili były dla niego niejasne. Krok po kroku odkrywał jednak tkwiące w nich sekrety, choć nie wszystkie. Nie wiedział na przykład jaki był cel tego wyznania. Czy Neri naprawdę uważała, że on tak naprawdę niczego do niej nie czuje i że wyznał jej miłość z litości? On miałby się litować nad nią? Ktoś taki jak on, śmieć z ulicy, złodziej i oszust, nad nią, kobietą tak wspaniałą, że zapierało dech w piersiach? W głowie się to nie mieściło. A może to ona niczego już do niego nie czuje, za co przecież nie mógłby jej winić i tylko szuka pretekstu by to wszystko zakończyć?

Szybko uznał, że rozumem nie rozwiąże tego dylematu. Jeśli były to dwie jedyne możliwości, łatwo mógł przekonać się, która była tą prawdziwą. Jego dłoń, wciąż spoczywająca na jej policzku, powędrował teraz na kark. Nyrhe przysunął do siebie Neri szybko, niemal brutalnie i wpił wargi w jej usta.

Twi’lekanka liczyła na jakieś słowa. Jakiekolwiek. Zaczynała pomału wewnętrznie godzić się z myślą, że nic z tego nie będzie. Nyrhe pewnie odetchnie z ulgą, otrze pot z czoła i trochę odpuści. Pewnie wciąż będzie dla niej dobry, z nadzieją na namiętne chwile, ale może nic poza tym. Z tego też powodu ciężko było jej zrozumieć odpowiedź w postaci pocałunku. Był przyjemny, niespodziewany i jakby spełniał jej ukryte pragnienia. Z rozkoszą odwzajemniła go, nie tylko pozwalając mężczyźnie na kontynuowanie, ale i samej pogłębiając pocałunek. Z jej gardła wydobył się krótki, słodki pomruk.

Serce zabiło szybciej, ręce jeszcze mocniej przycisnęły jej ciało do jego, a oni trwali w zwarciu przez dłuższą chwilę. Nyrhe rozkoszował się słodką chwilą, ale w końcu zmusił się do jej przerwania, obiecując sobie jednak kolejne, w możliwie nieodległej przyszłości. Oddychając głęboko oparł ponownie czoło o jej czoło i nie otwierając oczu powiedział:

- Kocham cię, głuptasie. Nie z poczucia winy, nie dlatego, że jestem twoim dłużnikiem, nawet nie dlatego, że jesteś najpiękniejszą Twi’lekanką jaką w życiu widziałem, choć to ostatnie niewątpliwie jest sporym atutem. Kocham cię, bo… Chyba zawsze kochałem. Wtedy, przez te dwa lata i teraz też. Rozumiesz?

Dziewczyna poczuła jak łzy zaczynają kręcić się w jej oczach. Było to dla niej bardzo ważne. Liczyła na takie słowa, oczekiwała ich i miała nadzieję. Teraz, kiedy docierały do niej, owiane jego tonem głosu, czuła się szczęśliwa. Wzruszyło ją to. Była strasznie rozmiękła w środku, nie zdążyła odespać swoich emocji, te wciąż robiły z nią co chciały.

Nie zapanowała nad sobą i pozwoliła, aby łza spłynęła jej po policzku. Uczucia zdusiły ją w gardle i sercu na tyle mocno, że przez chwilę nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Zachciało jej się znowu płakać. To wszystko było takie realne.

Nie słysząc odpowiedzi, Nyrhe odchylił się do tyłu i spojrzał na twarz dziewczyny. Widząc łzę, która spłynęła jej po policzku, zaniepokoił się, że źle obstawił i problemem była druga możliwość.

- Słuchaj - zaczął niepewnie. - Jeśli nie czujesz tego samego, to w porządku. Ja… - głos na chwilę zamarł mu w gardle. - Nie będę miał żalu - spróbował się uśmiechnąć.

Wokół jej płynących łez pojawił się szeroki uśmiech. W tym momencie wyglądał jak tęcza po deszczu. Pokiwała pospiesznie głową i chwyciła go delikatnymi dłońmi za policzki.

- Zawsze wierzyłam, że nie zostawiłeś mnie dlatego, że chciałeś. Tylko coś cię do tego zmusiło - wydusiła przełykając głośno ślinę i próbując wziąć spokojne wdechy, co jej ani trochę nie wychodziło. Była rozemocjonowana, jak maszyna po gwałtownym zwarciu systemu. - Nic się nie zmieniło we mnie. Kocham cię tak bardzo... Przepraszam, że byłam podła - dziewczyna objęła go mocno przytulając policzek do jego szyi.

On zaś odwzajemnił uścisk. Tulił ją jak gdyby obawiał się żeby mu nie uciekła, choć wiedział, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Prawą ręką zaczął gładzić po głowie, tak jak jeszcze niedawno robił to, gdy próbował ją pocieszyć. Radość jaką odczuwał była tak wielka, że przysłaniała mu wszystko inne.

- Nie masz za co przepraszać - powiedział jej wprost do ucha. - Zasłużyłem.

- Może troszkę - zaśmiała się lekko i odsunęła. Przeczesała czule włosy w okolicy skroni ukochanego. Wstała z jego kolan i ucałowała krótko w usta, a potem usiadła na fotelu drugiego pilota. - Ale chyba nie aż tak bardzo - dodała wciąż nie mogąc oderwać od niego spojrzenia. Pociągnęła nosem i przetarła dłonią mokre policzki. Pomału się uspokajała.
- Nie nudzi ci się tutaj samemu?

- Ejbi dotrzymuje mi towarzystwa - Nyrhe wskazał unoszącego się pod sufitem droida, który zapiszczał radośnie. - Straszny z niego gaduła, nie mam pojęcia od kogo się tego nauczył - puścił do dziewczyny oko.

- To dobrze, że go rozumiesz - skwitowała z uśmiechem na ustach, przenosząc spojrzenie na droida, któremu pomachała - Cześć, Ejbi. Długo Nyrhe był smutny? - zapytała zupełnie tak, jak gdyby miała zrozumieć odpowiedź. Nakierowanie myśli na inny tor sprawiało jednak, że jej emocje się wyciszały. Jak zawsze, gdy zaczynała zajmować się czymś innym, niż ciągłym zadręczaniem się przeszłością i przyszłością. Nawet gdybanie doprowadzić ją mogło do szaleństwa.

Droid zapiszczał, a potem wydał długi, niski gwizd, jak gdyby jęk smutku.

- Nie licz, że ci to przetłumaczę - Nyrhe wyszczerzył zęby.

Nerin’hashee zaśmiała się krótko i obróciła w fotelu, siadając przodem do pulpitu.

- Tego też wciąż nie chcesz mi przetłumaczyć? Bo za trudne - dopytała gestem rąk obejmując całą maszynownie pilota, po czym zerknęła na Nyrhego przez ramię. - Przecież wiem, że nie jesteś głupi i byś potrafił! - zachęciła go słodko.

- Może mógłbym cię nauczyć jakichś podstaw, ale żeby to opanować potrzeba miesięcy - ostrzegł Nyrhe. - Oczywiście jeśli będziemy mieli tyle czasu, to mogę doprowadzić cię nawet do mistrzostwa - znów puścił jej oko.

- Doprowadzasz mnie do wielu rzeczy, więc i to na pewno wyszłoby ci bezbłędnie - przechyliła głowę lekko na bok, badawczo mu się przyglądając - O ile mamy na to czas teraz, bo faktycznie, to ja nawet nie mam pojęcia gdzie dokładnie jesteśmy. Kiedy następny przystanek?

- Mamy trochę czasu - odparł Nyrhe, nawet nie patrząc na chronometr. - Chodź - wyciągnął rękę i złapał Neri za dłoń. - Parę podstaw zdążę ci przekazać.

- Ale wciąż rozmawiamy o pilotażu, prawda? - upewniła się, ale chwyciła go za dłoń nie czekając na odpowiedź. Nawet gdyby mówił o czymś innym, to chyba nie potrafiłaby mu się oprzeć i tak. - Faktycznie opłaca się być miłą - rzuciła półżartem stając naprzeciwko swojego Łowcy. - Nagle wszystko chcesz mi pokazać! - zmrużyła oczy w uśmiechu.

Nyrhe nie odpowiedział na pytanie zawierające podtekst. Gdy podeszła do niego, złapał ją za biodra, obrócił tyłem i posadził sobie na kolanach niczym małe dziecko, któremu tatuś chce pokazać jak się prowadzi statek kosmiczny. Wyglądając zza jej ramienia wskazywał kolejne elementy pulpitu, opisując je przy okazji.

- Tą część zostawimy sobie na inną okazję. Służy do ustalania współrzędnych do skoku. Do samego latania nie jest niezbędna. To jest ster, ale pewnie tyle wykombinowałaś sama. Tutaj przełączniki do kontrolowania mocy silników. Tutaj kontrolki stanu technicznego. Tutaj kontrola wysokości i kąta nachylenia, przydatne tylko w polu grawitacyjnym. Dalej masz…

Neri słuchała uważnie i zaczynała rozumieć, dlaczego wcześniej jej Reginie tłumaczył. Okazało się, że przydatnych rzeczy jest znacznie więcej, niż początkowo jej się wydawało. Myślała, że większość z tych wajch i przycisków to jakieś bajery, bez których można się obejść. Kilka guziczków i przekładek powinno wystarczyć, ale jednak wcale tak nie było. Twi’lekanka bez notowania nie była w stanie zapamiętać nawet połowy informacji. Co gorsza, z powodu siedzenia Nyrhemu na kolanach, czuła się kompletnie zdekoncentrowana, myśląc co moment o jego przyrodzeniu czy też ciepłym oddechu muskajacym obnażone części skory. Podniecał ją nie tylko swoją bliskością, ale i wiedzą na temat pilotażu. Po dłuższej chwili dziewczyna zrozumiała, że od co najmniej minuty myśli o tym, jak Nyrhe bierze ją od tyłu na prezentowanym pulpicie, a nie o tym, do czego służy dany guzik.

- Miałeś rację. Trudniejsze niż myślałam - przyznała w końcu. Położyła rękę na jego dłoni, którą trzymał na jej brzuchu i pogładziła ją czule. - Dasz sobie radę bez drugiego pilota? - Neri wyraźnie przejęła się gdy zrozumiała, że nie będzie w stanie zastąpić drugiego pilota.

- Będę musiał - pocałował ją w policzek. - Ale nie martw się, z czasem i tak cię tego nauczę - oparł brodę na jej ramieniu. - Będziesz mogła podróżować po całej galaktyce, gdzie tylko zechcesz. Będzie… - przerwał na chwilę. - Będzie tak, jak być powinno.

Dziewczyna zamknęła oczy wyobrażając sobie wspomniane podróże. Dotychczas tylko Xerxes zabrał ją z dala od Coruscant. Czuła się wtedy choć trochę wolna, potrzebna i zrozumiana. Zeltronianin zawsze ją chwalił i pokazywał, że jest najważniejsza. Nie rozumiała czemu tak bardzo się o nią troszczył. Zrozumiała to dopiero teraz, kiedy dla miłości swojego życia gotowa by była na wszystko. Tak jak wtedy Xerxes zrobiłby wszystko dla niej.

- Boję się twoich obietnic, Nyrhe. Ale chciałabym, żeby było jak najlepiej. Proszę cię tylko, żebyś nigdy niczego przede mną nie ukrywał. Gdybyś wtedy w hotelu powiedział mi o swoim długu, oddałabym ci wszystko, a nawet się zapożyczyła.

Serce mężczyzny stanęło, gdy usłyszał te słowa. Myślał wtedy o tym, rozważał to jako jedną z możliwości, chciał by to mogła być prawda, a jednak ostatecznie uznał, że to tylko życzeniowe myślenie, zaślepienie tym co czuł do Twi’lekanki. Przez następne dwa lata rozmyślając o tamtym dniu, zastanawiał się czy dobra wola Neri była czymś realnym. Bał się odpowiedzi na to pytanie, a teraz ją otrzymał. I to najgorszą z możliwych. Nie musiało dojść do tego co zrobił. Zranił ją na darmo. Czym go to czyniło?

- Zrobiłabym dla ciebie wszystko - Neri kontynuowała. - Zniszczyły nas sekrety. Nie pozwól by to się powtórzyło - mruknęła cicho i obróciła się choć trochę, aby móc ucałować go w usta.

Nawet krótki pocałunek Neri potrafił Nyrhemu sprawić wiele przyjemności, ale teraz podczas niego był jakby nieobecny. Myślami wrócił do tamtego hotelowego pokoju, do momentu gdy znalazł sakiewkę Twi’lekanki, gdy dodał dwa do dwóch i uknuł swój zdradziecki plan. Jeśli przez dwa lata żałował tego co zrobił, to teraz ten żal spotęgował się kilkukrotnie.

- Nie - wyszeptał, nie mogąc spojrzeć na dziewczynę. - To ja nas zniszczyłem. Moja głupota, zachłanność, egoizm… - spoglądał przez iluminator w głębię kosmosu, ale na tym samym iluminatorze zobaczył ich odbicie. On, wciąż opierając głowę o jej ramię, obejmuje ją w pasie, a ona siedzi na jego kolanach i wyraźnie wydaje się zadowolona, być może nawet szczęśliwa. - Ale nigdy więcej, przyrzekam - objął ją mocniej. Poczuła nagły spokój i ukojenie. Nyrhe był teraz dla niej jak brakujący element układanki. Emocje Nerin’hashee osiągnęły stan harmonii. Wszystko co czuła zaczęło się równoważyć, finalnie dając jej coś, co bardzo rzadko udawało jej się osiągnąć, a bez drugiej osoby było to wręcz niemożliwe; opanowanie. Nawet jeśli kiedykolwiek wcześniej wydawała się taka być, to była tylko ułuda. Zwykła gra, w której walczyła o to, by nie uznać ją za wariatkę. Vicall był jej przystania, ostoja, naczyniem i wszystkim tym, co zbierało jej emocjonalny bałagan w jedno miejsce, mając nad nim pieczę i moc, do pokonania siły huraganu. Można wręcz powiedzieć, że Nyrhe Vicall był jedynym łowcą zdolnym do przezwyciężenia Armagedonu! To chyba lepsze niż „ten, co uratował życie Gniro Nelomie”, co nie?

- Może naprawdę jestem najbardziej naiwną Twi’lekanką w całej galaktyce, ale wierzę ci, Nyrhevi’call - ucałowała go w czoło, widząc jego zmartwione odbicie - Czuję gdzieś w środku, że to jest słuszne. Że… to nasze ka. I jeśli kiedykolwiek w życiu znowu się pogubimy, to odnajdziemy się z powrotem. Zawsze.

- Nigdy więcej nie wypuszczę cię z ramion
- na wpół zażartował Nyrhe. - Hej, znów mnie nazywasz w ten miły sposób - zauważył. Nowe brzmienie jego imienia w ustach Twi’lekanki spowodowało, że znów się uśmiechnął. - Co to jest to ka? - spytał?


- Nazywam cię tak, jak na to zasługujesz. Mój mężczyzna ma u mnie pełen szacunek - mruknęła uroczo, a jej kobiecy ton głosu zadrżał w przyjemnym pomruku. Nie wypuszczała go z uścisku, głaszcząc troskliwie po skroni. - Ka, to inaczej przeznaczenie. To coś, na co nie masz wpływu i bez względu na wszystko musi się wydarzyć. Często ma wpływ na równowagę w całej galaktyce - zaakcentowała z pełna fascynacją - W przypadku, który ja mam na myśli, ty jesteś moim ka. I zawsze nim byłeś. Zawsze miałam wrażenie, że jesteś gdzieś blisko. Śniłeś mi się tak wyraźnie, że niemal czułam twój dotyk. Jestem pewna co do tego. To musi być ka. Ty musisz nim być.

Nyrhe nie był zwolennikiem wierzenia w mityczne przeznaczenie, ale słowa Twi’lekanki przyjemnie łaskotały jego ego. “Mój mężczyzna” też brzmiało bardzo przyjemnie w jej ustach. I jej bliskość, której tak mu brakowało.

- Śniłem ci się? - zainteresował się. - A to ciekawe, musisz mi opowiedzieć. Ze szczegółami - w szerokim uśmiechu wyszczerzył chyba wszystkie swoje zęby.

- Kiedyś ci opowiem, ale nie licz na nic pikantnego!
- zaśmiała się bardzo krótko i znowu spoważniała - To było raczej… dziwne. Nawet ciężko mi to określić. - zawiesiła się dosłownie na parę sekund, aby po chwili kontynuować rozmowę zmieniając temat - Jesteś pewien, że nie zostawiłeś mnie wtedy, bo powiedziałam coś nie tak? Albo zrobiłam? Ciągle się boję, że to była moja wina...że powinnam potrafić panować nad sobą. Zawsze byłam tak głupio emocjonalna… To i tak aż dziwne, że ci się spodobałam. Chodzący wulkan, nigdy nie wiesz, kiedy oberwie ci się wybuchem - nie przestawała głaskać jego skroni.

Mężczyzna siłą obrócił dziewczynę, tak by ta usiadła bokiem do niego i jednocześnie mógł spojrzeć jej prosto w twarz. Położył jej rękę na potylicy i przyciągnął do siebie, zatykając jej usta kolejnym długim pocałunkiem i przerywając w ten sposób potok słów. Gdy uznał, że powstrzymał ją ostatecznie, oderwał się od niej i z uśmiechem powiedział:

- Jesteś głupiutka. Nie zrobiłaś nic złego, nic co by mnie do ciebie zniechęciło. To raczej ja powinienem zadawać takie pytania, gdyby nie było to oczywiste.

Neri przyglądała mu się z przymrużonymi oczami.

- A ty jesteś słodki - rzuciła cichutko i od razu powtórzyła pocałunek. Język dziewczyny wkradł się do ust Łowcy, a usta rozwarły się lekko. Sukcesywnie starała odwracać się, aby móc siedzieć nieco bardziej w stronę mężczyzny. Dłoń wplotła w jego włosy i naprężyła ciało. Czerpała przyjemność z namiętnego pocałunku, jaki sam zapoczątkowała. Z czasem stawał się on coraz bardziej zachłanny.

Nyrhe zamknął oczy i poddał się zupełnie kontroli dziewczyny, czerpiąc przyjemność z ich kontaktu. Jego zmysły szalały. Węch, dotyk, nawet smak, wszystkie wysyłały do jego mózgu coraz przyjemniejsze sygnały. Ułożył się wygodniej w fotelu i pozwolał Twi’lekance robić to na co tylko miała ochotę. Gdy w końcu odkleili się od siebie i głęboko oddychając patrzyli sobie w oczy, powiedział:

- Nie mogę się doczekać powrotu na Coruscant - uśmiech nie znikał mu z twarzy. - Wyobrażasz sobie co razem osiągniemy? Dla nas dwojga nie będzie zleceń zbyt trudnych. Będziemy najlepsi! - nachylił się do niej i znów pocałował. Nie mógł się powstrzymać przed pogłebieniem pocałunku. Tym razem to on jako pierwszy wkradł się do jej ust, aby złączyć ich języki w przyjemnym tańcu. Najchętniej nigdy by tego nie przerywał i zdawało się, że Neri również nie myślała o oderwaniu się od niego. Jej ciepłe dłonie podciągnęły koszulkę mężczyzny, aby wkraść się pod jej materiał i dotknąć nagiego torsu. Kiedy przerwali na chwilę, jej złociste oczy błyszczały od pożądania. Uśmiechnęła się do Nyrhego.

- Poza tym nie mogę się doczekać uczczenia naszego ponownego spotkania - puścił do niej oko. Jej uśmiech poszerzył się. Wciąż dłońmi błądziła po skórze jego torsu.

- Przecież możemy uczcić to w każdej chwili… - mruknęła uroczo - ...No chyba, że bagatelizuję twoją pracę pilota i jednak nie znajdziesz na to czasu. - zawiesiła na nim prowokujące spojrzenie i przygryzła lekko dolną wargę. Jej wzrok błądził między oczami a ustami Nyrhego.

- Statek pilotuje się sam, przynajmniej póki jest w nadprzestrzeni - mężczyzna oznajmił cichym głosem. - Niestety wkrótce z niej wyjdziemy. Może przy następnym skoku? - zaproponował. - Tylko czy twojej przyjaciółce, wciąż nie znam jej imienia, nie będzie to przeszkadzało? Na tym statku trudno o ustronne miejsce.

Neri całkiem niespodziewanie zabrała dłonie spod koszulki i zwinęła usta w smutną podkówkę.

- Każesz mi czekać? - spytała z teatralnym smutkiem patrząc na niego jak dziecko, któremu ktoś zabrał ulubioną zabawkę - Lestria. Może nie zobaczy. Albo ominie słysząc, że jestem zadowolona z twoich poczynań - mrugnęła do Łowcy ledwo powstrzymując uśmieszek.

- Albo zechce się przyłączyć - Nyrhe zażartował. - Wierz mi, że dla mnie czekanie nie jest nawet trochę łatwiejsze niż dla ciebie. Być może nawet trudniejsze, bo ty czekasz na mnie, co z oczywistych względów jest ogromną pokusą, ale moja jest jeszcze większa, bo jesteś nią ty - znów mrugnął jednym okiem.

Neri zmrużyła podejrzliwie oczy, analizując jego słowa. Jak zwykle próbował być słodki i jak zawsze mu się to udawało. No i niby jak ona mogła mieć siły, aby czekać tak długo?

- A nie sądzisz, że to nierozsądne i lekkomyślne z naszej strony, abyśmy się tutaj pieprzyli? - zapytała ściszając głos i zerknęła przez ramię mężczyzny, czy przypadkiem Nautolanka nie stoi gdzieś niedaleko. - Chyba musiałoby się nam spieszyć z tym… Choć wiesz, możemy powtarzać często, a krócej… od razu mógłbyś... - Twi’lekanka nachyliła się nad mężczyzną i przejechała językiem po płatku jego ucha, po czym szepnęła - … we mnie wejść.

Nyrhe poczuł przyjemne mrowienie wzdłuż całego ciała. Faktycznie mógłby w nią wejść od razu, jego ciało było już na to gotowe, co z pewnością nie umknęło uwadze dziewczyny. A jednak zebrał w sobie resztki silnej woli i powiedział:

- Troszeczkę nierozsądne i lekkomyślne, z pewnością - otarł się o jej policzek. Czując ciepło jej ciała i gładkość jej skóry zwątpił w swoje kolejne słowa: - Jeśli nie będzie mnie tu przy wyjściu z nadprzestrzeni może nas rozpylić na atomy. Przyznaję, przyjemny sposób opuszczenia tego świata, ale chciałbym się tobą nacieszyć trochę dłużej niż parę minut.

- Więc po powrocie na Coruscant musimy załatwić mi jakąś naukę pilotażu - odpowiedziała niezbyt rozsądnie. Dopiero po tych słowach zastanowiła się i zaśmiała krótko - A jednak nie, to nie pomoże w tym przypadku - odchyliła się do tyłu, przytrzymując dłońmi jego barków. Chciała po prostu na niego spojrzeć. - Czuję się jakbym cię torturowała. Może od początku powinnam w ten sposób cię gnębić? - zawiesiła na nim pożądliwe spojrzenie.

- To masz sporo zaległości do nadrobienia - odpowiedział jej takim samym spojrzeniem, choć jego oczy patrzyły nie tylko na jej twarz, której poświęcały najwięcej uwagi, ale błądziły po całym ciele. - Ostrzegam jednak, że w końcu się złamię, a wtedy możesz nie zobaczyć nawet skrawka swojego ubrania przez co najmniej tydzień.

- Grozisz czy obiecujesz? - dopytała z lekkim rozbawieniem, starając się ochłonąć. Nie szło jej to zbyt dobrze, ale nie byli teraz w podróży celem turystycznym, tylko wykonywali zlecenie. Odruchowo zastanowiła się, co by pomyślał sobie jej ojczym; wszak od zawsze starała się, żeby go nie zawieść. Był dla niej bardzo ważny. Teraz jednak najważniejszy był Nyrhe, od którego nie mogła się oderwać.

- Zależy jak bardzo lubisz leżeć w łóżku - mężczyzna puścił oko. - Z tego co pamiętam raczej nie masz nic przeciw temu.

- W łóżku?
- brew Neri drgnęła lekko - Mało atrakcji planujesz mi zapewnić… Czuję zawód. - mruknęła z udawanym grymasem niezadowolenia.

- Dbam o twoje wygody, a atrakcją jestem sam w sobie i ośmielam się stwierdzić, że lepszej ci nie trzeba - wciąż przebiegał wzrokiem po jej ciele. - A ty gdzie wolałabyś spędzić cały tydzień?

Neri zamyśliła się całkiem na poważnie.

- Może na Naboo? Słyszałam, że jest naprawdę ładne - pogładziła mężczyznę po szorstkim zaroście. Tęskniła za tym. Jak i jego włosami. - Alderaan mi się już znudził, choć też nie było najgorzej.

- Nie byłem ani na Naboo, ani na Alderaanie, ale podobno obie planety tak bardzo się od siebie nie różnią.

Dziewczyna zamyśliła się ponownie zerkając w bok.

- Więc mamy w czym wybierać… A póki co proponuję prysznic i dolny pokład, techniczny. - z powrotem na niego spojrzała - Co o tym myślisz? - uśmiechnęła się.

Nyrhe nie potrafił powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu i wyobrażeń tego o czym mówiła Twi’lekanka.

- Z największą rozkoszą, ale najpierw muszę wyprowadzić statek z nadprzestrzeni - przypomniał. Był wściekły na samego siebie i cały wszechświat, że akurat teraz zabrakło drugiego pilota.

- Podniecasz mnie jeszcze bardziej, kiedy jesteś taki odpowiedzialny i bystry - skomentowała z uśmiechem na ustach, zachwycając się nad Łowcą - I asertywny. Nie dałeś się skusić… Działasz na mnie… Chyba muszę wstać - jak powiedziała, tak zrobiła, niechętnie podnosząc się z jego kolan. Przeszła się kawałek okrążając fotel drugiego pilota, aż w końcu stanęła na wprost pulpitu. Uniosła dłoń do ust i paluszkami skubnęła dolną wargę, a potem wskazała na zielony przycisk - Kontrolowanie mocy silnika? - zapytała niepewnie.

- Eee… Tak, trafiłaś - powiedział. Nie miał serca jej powiedzieć, że wskazuje na włącznik holoprojektora. - A co do tego podniecania to lepiej korzystaj, nie wiadomo na jak długo mi to zostanie.

Nerin’hashee ucieszyła się. Podskoczyła z radości i klasnęła w dłonie. Z ekscytacji błyskawicznie powróciła na kolana ukochanego.

- O rany zapamiętałam! Ale się szybko nauczę, może jeszcze przy powrocie na Coruscant będę mogła być twoim drugim pilotem?! - objęła go za szyję, wciąż jednak trzymając się na odległość wyciągniętych rąk. - Nie gadaj bzdur, zawsze mnie podniecałeś. Pamiętasz nasze pierwsze zlecenie? Nawet gdy się na ciebie złościłam, to czułam, że jest w tobie coś… Pociągającego. Byłeś bardziej doświadczony niż ja, więcej wiedziałeś i rozumiałeś… Wciąż mnie to kręci! I te włosy… - przeczesała czarne pukle na jego głowie, zachwycając się wszystkim. Cały Nyrhe był najcudowniejszy.

- Włosy? - Nyrhe nie zrozumiał. Dopiero po chwili domyślił się o co mogło chodzić. Twi’lekanie nie mieli włosów, dla niej mógł to być intrygujący element, choć dla niego samego nie było w nich nic nadzwyczajnego. Tak samo było z jej cudownymi, złotymi tęczówkami, które były niespotykane u ludzi, a jego tak fascynowały. - Jasne - uśmiechnął się. - No to już wiem co cię jara najbardziej. Będę zazdrosny o każdego faceta z włosami, z którym będziesz rozmawiała - mrugnął okiem.

Dziewczyna pacnęła go w ramię wolną ręką.

- Nie bądź głupi! - skarciła go z uśmiechem - Wymieniłam tyle twoich zalet począwszy od odpowiedzialności, doświadczenia, bystrości, a skończywszy na fantastycznym seksie, a ty tylko włosy zapamiętałeś - Neri zdawała sobie sprawę, że o seksie jeszcze nie wspominała, ale miała ochotę na dopieszczenie ego Vicalla. Chciała mu sprawić przyjemność, a przy tym nie musieć kłamać. Nie wstydziła się swoich myśli.

- W takim razie będę zazdrosny o każdego faceta, z którym będziesz uprawiała fantastyczny seks - zaśmiał się z własnego żartu.

- W takim razie będziesz musiał być zazdrosny sam o siebie - skwitowała wciąż głaszcząc go po włosach.

- W takim razie, gdy wyjdziesz, stłukę się na kwaśnego meilooruna.

- No dobra, ale przestań być głupkiem, to mnie wcale nie podnieca - zaśmiała się i ucałowała go czule w usta. Musiała przyznać, że sama rozmowa z Vicallem była przyjemna, a sprowadzenie myśli na inne tory nieco ją uspokoiły i ostudziły. Tak po prawdzie, to najchętniej wróciłaby już na Coruscant i zaszyła się z Łowcą w jakimś przyjemnym miejscu, jadąc na oparach własnej wypłaty z poprzedniego zlecenia. - Mam nadzieję, że gdy już wrócimy, to mój ojczym cię nie ustrzeli. Mamy całkiem dobrych snajperów w organizacji. Będę musiała cię ochraniać własnym ciałem, póki się nie wyjaśni, że jednak nie jesteś przestępcą. - to zdanie powiedziała już z mniejszym rozbawieniem.

- Naskarżyłaś na mnie ojcu? - żart spuentował krótkim pocałunkiem. - Może w takim razie powinienem zmienić imię? - chwilę myślał nad nowym nazwiskiem. - Co powiesz na Gorin Rast? - spytał.

- Fuj! - skrzywiła się na dźwięk nowego imienia - Nyrhevi’icall brzmi jakbyś był stworzony dla mnie - wypieła dumnie pierś. Wolała przemilczeć kwestię “skarżenia się”. Była pewna, że Nyrhe posmutnieje gdy się dowie, ile miesięcy zajęło jej dojście do siebie po tym, jak uciekł. Jak wiele łez wypłakała i że nie potrafiła ukrywać swojej rozpaczy. Czuła się wtedy, jakby Vicall wyrwał jej serce. Dlatego ojczym, miał ochotę wyrwać je jemu w rewanżu. - Może mu już przeszło - powiedziała bez żadnego przekonania. Może i by mu “przeszło”, gdyby nie to, że przed wylotem Neri znowu się popłakała. To zdecydowanie przypomniało mu o typie, który skrzywdził mu córkę.

- Nie martw się - pogładził ją dłonią po policzku. - Gdy wrócimy, spotkam się z nim i pogadam. Jak facet z facetem. Da nam swoje błogosławieństwo, zrobimy parę robótek, kupimy jakiś statek, nauczę cię latać i polecimy na Naboo, Alderrana, czy gdziekolwiek zechcesz.

Twi’lekanka uśmiechnęła się w odpowiedzi. Kochała w nim ten optymizm. Zawsze potrafił wszystko obrócić w taki sposób, żeby wyszło dobrze. I zwykle mu się to udawało.

- Nie wiem czy to dobry pomysł… Może dla bezpieczeństwa lepiej połączyć holorozmowę? - zaproponowała ze śmiechem na ustach - W najgorszym wypadku wyżyje się na twoim hologramie, a nie twarzy.

- Nie, muszę to zrobić jak należy. Twój ojciec musi zrozumieć, że nie ma do czynienia z jakimś poodoo dla banth tylko prawdziwym mężczyzną, z którego słowem musi się liczyć. W najgorszym razie poszarpiemy się. Obiecuję, że nie zrobię twojemu staruszkowi zbyt wielkiej krzywdy - mrugnął do niej.

- Bardziej się obawiam, że on coś zrobi, a podoba mi się ta twoja buźka i chciałabym, aby była nietknięta - wytarmosiła lewego policzka mężczyzny i brutalnie przywarła ustami do jego warg, kradnąc mocny pocałunek - Róbmy skok w nadprzestrzeń a potem pod prysznic, bo znowu mnie podniecasz - zerknęła złocistymi oczami badawczo przyglądając się szarym tęczówkom ukochanego.

- No to możesz iść się powoli szykować - oznajmił Nyrhe, spoglądając na chronometr. - Jeszcze minuta do wyjścia z nadprzestrzeni.

- A to uważasz, że nie jestem gotowa?
- uniosła brew nie odrywając spojrzenia.

- Chcesz iść pod prysznic w ubraniu? - ręka Nyrhego powędrowała do dźwigni hipernapędu.

Neri wzruszyła ramionami.

- Sądziłam, że lubisz mnie rozbierać. Nie tylko wzrokiem.

- To się dodatkowo ubierz - pocałował ją w policzek. Od wyjścia dzieliły ich już sekundy. Dlatego Neri grzecznie opuściła wygodne kolana mężczyzny. Nie chciała mu już dłużej zajmować czasu, ani go rozpraszać. Został teraz całkiem sam w dość ważnej roli i Neri była świadoma, że ani ona, ani Nautolanka, nie będą w stanie go zastąpić. Chwilowa mądrość jednak nie zmieniła faktu, jak bardzo dziewczyna miała teraz ochotę na Łowcę. Nie zamierzała rezygnować z okazji, nawet, jeśli miałoby to być naprawdę głupie… Posunięcie.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172